The winter of our discontent is coming

Warto mieć bloga, żeby na progu ostatniego sezonu „Gry o Tron” przedstawić swoją wizję finału, pokłócić się z komentatorami a potem wrócić do sporu, jak już ten finał obejrzymy.

Moja teoria bazuje na założeniu, że spośród historycznych inspiracji szczególnie istotną dla G.R.R. Martina była Wojna Róż. Tak jak w fantasy Sapkowskiego wystarczy poskrobać, żeby wyjrzeli nam pan Zagłoba z Horpyną na Dzikich Polach, tak angielski pisarz popkulturowy nie może uciec przed klasyką.

Skoro tak, to „Gra o Tron” nie może się zakończyć pospolitym zwycięstwem którejś z tradycyjnych dynastii. Wyłoni się nowa, tak jak Kapetyngów zastąpili Bourboni, a Plantagenetów Tudorowie.

Zakończenie typu „przywrócenie chwały Targaryenów” byłoby godne Tolkiena czy Lewisa, ale nie G.R.R. Martina. Z finału wyłoni się nowa dynastia. Tego jestem pewien, o to się mogę założyć.

Pytanie tylko jaka. I tu przechodzę już do hipotezy niepewnej i egzotycznej, pieniędzy bym na nią nie postawił. Ale gugiel pokazuje, że nie ja jeden tak kombinuję (joła).

Stawiam na dynastię Tarlych. Tak, wiem, padliście ze śmiechu. Wróćcie jak się już wytarzacie.

Rola Samwella Tarly w tej sadze jest ciągle nieznana. To postać Czechowa, której znaczenie poznamy w finale. Jest na przykład taka hipoteza, że Sam okaże się narratorem.

Możliwe, ale jeśli sekret zakończenia jest zaszyfrowany w pierwszym tomie sagi – a tak nakazują Prawidła Sztuki Pisarskiej – to Martin ma z nim dalej idące plany.

W pierwszym tomie Robert Baratheon i Ned Stark rozmawiają, jak ciążą im kierownicze stanowiska. Współczesny czytelnik powiedziałby, że brak im kompetencji menadżerskich. Są zatruci toksyczną męskością.

W zawodzie króla najbardziej sobie cenią wojny, turnieje, polowania, promiskuityzm i adrenalinę. Czasy pokoju ich nudzą. Mierzi ich papierkologia i administrowanie.

Parę stron obok tymczasem Samwell Tarly – odtrącony przez ojca (kolejne wcielenie toksycznej męskości) – prezentuje się jako idealny kandydat na władcę. Świetnie sobie radzi z rachunkowością i zarządzaniem. Tego argumentu używa Jon Snow, by przekonać mistrza, że chłopiec przyda się Nocnej Straży.

Sam jest klasycznym „underdogiem”. Gdy Jon go próbuje pocieszać, mówiąc „następnym razem pójdzie ci lepiej”, Sam odpowiada „mi nigdy nie idzie lepiej”. Nie można go nie polubić!

Kanon mówi, że taka postać powinna w finale Zatryjumfować, bo czytelnik się z nią identyfikuje. Tarly często mówi tak, jakby był z XXI wieku.

To czasami ma służyć efektowi komicznemu, w dialogach typu „Sam, zostałem Trzyokim Krukiem” / „Gratuluję, ale nie mam pojęcia, co to znaczy”. Ale dotyczy to też poważniejszych kwestii: Sam (podobnie jak Brienne) nie podziela panującego w Westeros systemu wartości.

Jak dotąd nawet nie pretenduje do bycia pretendentem. Dużo się musi wydarzyć, żeby się nim stał: przede wszystkim, muszą wyginąć inne dynastie.

W czym problem? Wojna Róż toczyła się między dwiema gałęziami Plantagenetów. Yorkom udało się wyrżnąć do nogi Lancastrów, a potem sami zginęli z Ryszardem III w bitwie pod Bosworth.

W efekcie królem został szlachcic wierny Lancastrom, jako ich symboliczny spadkobierca. Wziął za żonę Elżbietę z Yorków, pieczętując zjednoczenie kraju.

W finale „GoT” również będzie jakaś wielka bitwa („smoka! królestwo za smoka!”). Tak mówią Unijne Normy Stereotypów Popkulturowych.

Zgodnie z nimi będzie mieć następujący przebieg. „Nasi” będą mieć dobry plan, ale Coś Pójdzie Nie Tak. Już będzie bardzo źle, „nasi” będą padać jak muchy, ale jakaś desperacka akcja odwróci los bitwy.

Na przykład: Jon Snow będzie miał genialny plan, który zawiedzie z powodu zdrady. Niekoniecznie Lannisterów (ile można).

Zdrajcy wymyślą świetną pułapkę – i sami w nią wpadną. Zginą, ale pozbawią „tych dobrych” jakiegoś strategicznego atutu, np. smoków. Nastąpi rzeź, w której zginą wszyscy pretendenci wielkich rodów płci męskiej.

I wtedy ktoś podejmie się samobójczej misji. Zaatakuje słaby punkt Gwiazdy Śmierci, czyli w tym przypadku spróbuje zabić Nocnego Króla.

Sam weźmie w tym udział, bo jest najwybitniejszym ekspertem od zombiakologii w Westeros. Wróci opromieniony sławą tego, kto uratował królestwo. Obwołają go władcą na polu bitwy.

Wprawdzie Sama obowiązują śluby Nocnej Straży, ale ta może już wtedy po prostu nie istnieć. Z Wielkiej Rozpierdziuchy Sam może się wyłonić jako jej najwyższy rangą żyjący przywódca.

Zakładam, że Sam przypieczętuje swój status ślubem z księżniczką (Gilly? No cóż, nie sprzedałbym jej polisy).

Rolę Elżbiety Jorskiej może pełnić Sansa, Arya albo Yara. Albo Brienne, która z Wielkiej Rozpierdziuchy może się wyłonić jako spadkobierczyni Baratheonów.

Acz tu już przemawia przeze mnie Łyszful Fynkin, no bo chcę, żeby Brienne przeżyła. A wy nie?

Z różnych powodów Sama poprze północ, południe, mieszkańcy stolicy i nawet bankierzy z Braavos, którzy wyczują, że z tym królem będą robić lepsze interesy niż z Lanisterami. Znów: historycznie podobnie było z Henrykiem Tudorem.

Głównym argumentem za moją teorią są podobieństwa między „Ryszardem III” a sagą Martina. W obu mamy sławne cytaty, w których zima występuje jako proroctwo i metafora („gdy liść opada, znać, że zima bliska”, akt 2 sc. 3).

Ryszard III wspomina proroctwo, że obali go Earl of Richmond, w które nie uwierzył, bo „Ryszmond / był jeszcze małym, trzpiotowatym chłopcem”, akt 4 sc. 2). Podobnie Sama wspomina Robert Baratheon w pierwszym tomie (podobieństwo tych scen jest intrygujące: w obu król zwierza się ze swoich rozterek komuś, kto myślami jest już przy upadku króla).

Podsumowując:. „Finał serialu” definiuję jako „zakończenie ciągu przygód Jona/Daenerys/Tyriona” (to na wypadek, gdyby ostatnia scena była flashbackiem albo flashfowardem). „Władzę” definiuję jako „kontrolę nad Kings Landing”. To na wypadek, gdyby królestwo zostało podzielone a tron Targaryenów zniszczony.

Prognoza brzmi tak: w finale władzę sprawować będzie Sam. Być może z jakąś księżniczką u boku (np. Starkówną albo Grejżanką).

Zginą: Tyrion, Daenerys, Jon, oczywiście Jamie i Cersei. Zginą też wszystkie smoki, zombiaki i nekromancerzy.

Sam kocha literaturę, zasponsoruje więc rozwój czegoś, co historycy będą późńiej nazywać „dramatem tarliańskim”. I jakiś Bard, tak jak Szekspir, opisze to wszystko tak, żeby wyszła z tego historia o wspaniałości Sama.

„Pieśni Ognia i Lodu” jego pióra będą stulecia później lekturą szkolną nawet na Essos.

Opublikowano wPop
Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

141 komentarzy

  1. Bardzo to smutne zakończenie ale ja też obstawiam niestety, że na żelaznym Tronie zasiądzie „bękart Crastera”.
    No i uważam, że książkowe zakończenie będzie zupełnie inne niż serial. Ten skończył się na 4 sezonie wraz ze śmiercią Tywina, potem już było coraz gorzej aż do sztampowo-nudno-takichsobie sezonów 6 i 7.

    Martin nie odpuści sobie (jak dożyje) takiej okazji.

  2. Martin wzorował się na historii anglii, ale zwracam uwagę że od pewnego momentu serial i książki to 2 różne media(tak samo jak CU lużno tylko nawiązuje do różnych konceptów przedstawionych w komiksach). Martin nie pisze scenariusza.
    A co WO sądzisz o
    a) koncepcji nocny król= Bran
    b) Kto jest Azorem / księciem, księżniczką którego obiecano
    ?

  3. „Martin nie pisze scenariusza” / „No i uważam, że książkowe zakończenie będzie zupełnie inne niż serial”

    Ale tak jak Rowling, ma kontrolę. Nie wierze w radykalnie odmienne zakończenia.

    @mistrzanalizy
    „A co WO sądzisz o”

    O tym to już zupełnie nic, mam tylko nieśmiale gdybania dotyczące Wielkiej Rozpierdziuchy w finale (bo jednak są tu pewne prawidła i reguły).

  4. „Ale tak jak Rowling, ma kontrolę. Nie wierze w radykalnie odmienne zakończenia”

    Cóż, pozostaje nam poczekać kilka (5-10) lat i się przekonamy kto miał rację. To już nawet nie chodzi o to w jak dużym stopniu serial się rozminął z książkami, bo tutaj wiele wątków da się poprowadzić tak, żeby wyszło jak w serialu. Natomiast odnoszę wrażenie, że Martin dość chłodno patrzył na ostatnie dwa sezony. Duża część fanów też byłą tym zniesmaczona, więc…
    Patrzcie moi drodzy, tak to właśnie miało wyglądać!!!

    A tak na marginesie. Jaka jest pańska ocena dotychczasowej całości? Sezony 6 i 7 oglądało się z taką samą przyjemnością jak 2 czy 4?

  5. @wp

    …Albo Brienne…

    Ha. Na ślubnym kobiercu wyglądaliby jak Klaudiusz i Urgulanilla z powieści Gravesa. Choć gdyby jego ubrać w zbroję a ją w fajną kieckę(widziałem zdjęcie Brienne w cywilu na jakiejś ściance. Klasa dziewczyna) to może i by nie było potem memów na ówczesnych nośnikach. Tylko czy on w tej zbroi nie czułby się jak Kuroń w garniturze?
    Ale podoba mi się twoje zakończenie. Klaudiusz też wydawał się ostatni do miana cezara, ale okazał się wygodny dla wszystkich. Tym bardziej, że po takiej rzezi zapotrzebowanie na jakiegoś maczo mocno spadnie. Potrzebny będzie taki wół minister jak z bajki Krasickiego.

    Jednak martwię się o ciebie. Jeżeli GoT skończy się tak jak przewidujesz, to spodziewaj się śledztwa CIA, FBI a może i samego Maciarewicza, bo nikt nie uwierzy, że ty tak sam z siebie bez żadnego przecieku.

  6. Dziendobry! to ja się po latach odlurkuję skoro nowy blogasek i notka o fantastyce jeszcze.

    „Cóż, pozostaje nam poczekać kilka (5-10) lat i się przekonamy kto miał rację.”
    Nope, nie wierze, że GRRM kiedykolwiek skończy Pieśn Lodu… gdyby tak miało być Winds of Winter już by były w księgarniach. Obstawiam, że będzie teraz mówił coś w stylu „noo tak, a ja zrobiłbym to lepiej, ale teraz to już nie ma po co”

    Bardzo propsuje koncepcje gospodarza na zakończenie.

  7. @prof.miauczur
    ” Natomiast odnoszę wrażenie, że Martin dość chłodno patrzył na ostatnie dwa sezony”

    Wydaje mi się to jałowymi spekulacjami. Gdyby mu nie zależało na tych dodatkowych paru(dziesięciu) milionach, nie musiał się zgadzać na rozwadnianie. Mógł się upierać przy pierwotnej formule trylogii.

    @mw
    „Na ślubnym kobiercu wyglądaliby jak Klaudiusz i Urgulanilla z powieści Gravesa”

    Że ślub to już się nie upieram, a zwłaszcza że z Brienne. Najważniejszym elementem mojej teorii jest nastanie dynastii Tarlych.

  8. @velocyped
    „Nope, nie wierze, że GRRM kiedykolwiek skończy Pieśn Lodu… ”

    Wydaje mi się, że skończy tak jak Rowling – zamknie tę historię, ale potem jeszcze flashbacki, „meanwhile, on Essos”, fantastyczne zwierzęta i jak ich szukać itd.

  9. Lurke mode Off.

    O ile fakt, że Martin bazuje swoją powieść na Wojnie Róż nie podlega w zasadzie dyskusji, o tyle zakończenie obstawiam zupełnie inne.

    Wróże z fusów, że na tronie zasiądzie Sansa.

    Zaczynała jako irytująca, naiwna księżniczka z bajki, która wierzy w baśnie, królewicza na białym koniu i piękne zamki z krużgankami, ale dość szybko pozbyła się (a właściwie została pozbawiona) złudzeń. Porzuciła fantazję i weszła do świata realnej brutalnej polityki ucząc się zarówno od Cersei, Tyriona jak i Littlefingera.

    Jej story arc – naiwne dziecko marzące o rodzeniu małych princów przeobrażające się w Królową Dziewicę, polityczkę, która zbuduje imperium – jest idealną konkluzją nie tylko jej historii, ale również całej opowieści.

    Zwłaszcza, że w jej postaci można odnaleźć wiele elementów z biografii Elżbiety I

    Obie dorastały na wrogo do nich nastawionym dworze jako córki zdrajczyni/ zdrajcy (Anna Boleyn – Ned Stark)
    Obie były pod protekcją możnych (Elżbieta I pod skrzydłami Edwarda Seymoura, Sansa Littlefingera)
    Zarówno Elżbieta I jak i Sansa nie były oczywistymi kandydatkami do tronu.
    Nie wspominając o rudych włosach!

    W ostatnich sezonach widać, że David Benioff and D.B. Weiss próbują (trochę nieudolnie) pokazać polityczną dojrzałość Sansy. Osobę, która w zasadzie rządzi Wintefell, potrafi budować koalicje (Dolina Arrynów) i sprawnie porusza się między zwaśnionymi rodami północy skutecznie budując swoją pozycję i zyskując autorytet oraz szacunek.

    Jej postać pasuje do opowieści jako okresu zmiany. Czas heroizmu i magii w Westeros się kończy. Nadchodzi nowa era, naukowej rewolucji i przemian polityczno społecznych. (Renesans za Elżbiety I)

    Wielkie rody upadną. Magia zniknie. Smoki (w zasadzie broń nuklearna) muszą odejść.

    W tym (nowym) świecie nie ma miejsca na Daenerys, Jona Snowa i herosów.

    Samwell Tarly będzie zarządzał Cytadelą otwierając drzwi do nauki i wiedzy dla większej liczby ludzi.

    Narratorem opowieści okaże się Tyrion.

    Arya opuści Westeros po tym jak zaszlachtuje Daenerys.

    Jon Snow umrze na dobre (i nie powróci) dokonując jakiegoś heroicznego, głupiego aktu.

    Cersei i Jamie popełnią samobójstwo. Razem. Tak jak przyszli na świat, tak też go opuszczą.

    Lurke mode: On

  10. @wo

    …Że ślub to już się nie upieram…

    A dlaczego nie? Ona z zacnego rodu, tyle że z jakiegoś zadupia,czyli teoretycznie niegroźna dla niedobitków wielkich rodów(zakładamy, że nastąpi totalna rzeź), honorowa, waleczna jak jakaś mitologiczna heroini. W finale(może) usiekła, ma się rozumieć w ostatniej chwili, wrażego Nocnego Króla przy pomocy wunderwaffe(może smocze szkło i stal waleriańska to nie wszystko) odkryte przez Sama w przepastnych trzewiach biblioteki szkoły maestrów w Oldtown. Przecież bitwa z zombiakami kiedyś już się odbyła. Została zapisana a po tysiącu lat została zapomniana. Stała się legendą a nawet bajką. Te smoki,Lanisterowie, Starki i okolice to dla nich przecież współczesność. Brutalna ale swojska. Zaś zombiaki ante portas to jakby apokalipsa.
    No i mamy zbawców. Gruby Sam i heroini w zbroi. Fajna para na tron.

  11. Scenariusz a’la „Ja Kladiusz” wydaje się jednak zbyt oklepany. Problem polega na tym, że nie byłoby to szokujące na tyle, żeby wywołać efekt typu red łeding hiteria akros de planet. A to pewnie chodzi. A przynajmniej jednak coś bardziej satysfakcjonującego, niż powrót Sama Gamgee do domu.

    Ja byłbym happy, gdyby wszyscy się wyrżnęli, a Bronn mógłby wybrać sobie dowolny zamek 🙂

  12. @wo
    „Najważniejszym elementem mojej teorii jest nastanie dynastii Tarlych.”

    Ale dlaczego Tarlych?
    Bo:
    „Pieśni Ognia i Lodu” jego pióra będą stulecia później lekturą szkolną nawet na Essos.”?

    A może Sam będzie uber-maestrem w Cytadeli i on będzie kontrolować to co jest zapisane w księgach ale niekoniecznie to on będzie królem? To jest tak samo możliwe bez nakładania korony na głowę Sam’a.

    W całej tej historii jest kilka dziwnych momentów które nie do końca pasują do aktualnej naszej wiedzy. Jednym z nich jest to, co się stało z Samem podczas ataku na Night Watch na Fist of First Men. Dziwnym trafem został on zignorowany przez atakujące zombiaki. A tylko on i Jon składali przysięgę na Starych Bogów. Może to celowy zabieg Narratora (Sam?).

    A może jest tak, że całe Westeros będzie zajęte przez Nocnego Króla a Sam będzie tylko jednym z ocaleńców?

  13. „Nope, nie wierze, że GRRM kiedykolwiek skończy Pieśn Lodu… gdyby tak miało być Winds of Winter już by były w księgarniach.”

    No ja myślę, że „Winds of Winter” jeszcze zobaczymy, ale w (napisane przez Martina, a nie przez kogoś innego za aprobatą spadkobierców) „A Dream of Spring” już bardziej powątpiewam.

    @wo

    „Wydaje mi się, że skończy tak jak Rowling – zamknie tę historię, ale potem jeszcze flashbacki, „meanwhile, on Essos”, fantastyczne zwierzęta i jak ich szukać itd.”

    Toż on te rzeczy (typu „Ogień i krew”) pisze teraz, zanim skończy cykl.

  14. „genialny plan, który zawiedzie z powodu zdrady. Niekoniecznie Lannisterów” – obstawiam, że tym badguyem będzie Euron Greyjoy. Co do Wielkiego Finału, to jednak stawiam na Sansę (wiem, zbyt oczywiste). Gdyby to dalej była książka GRRM, a nie (od paru sezonów) niezależny serial, to Samwell mógłby zginąć. GRRM musi ukatrupić kogoś, z kim czytelnicy nawiązują więź emocjonalną, a posągowi Jon i Daenerys aż tak by nie trzepnęli. Brienne też jest zagrożona, właśnie dlatego, że tak bardzo chcemy, żeby przeżyła. No, ale na ile to jest jeszcze historia GRRMa?

  15. Podejrzewam, że mimo wszystko ogólny zarys Wielkiego Finału będzie taki sam u Martina i w serialu. Martin zdradził Benioffowi i Weissowi ogólny plan na to, jak to wszystko ma się skończyć, ale dojdziemy do tego inną drogą, inne postacie drugoplanowe przeżyją, natomiast raczej to, kto będzie na koniec rządził i tak dalej będzie jednak takie samo.

  16. Ja należę do tych, którzy wątpią w to, że GRRM kiedykolwiek skończy książki. Już po Tańcu ze smokami widać, że nie ma już do tego serca, a po kasie od HBO to już nic nie musi, może się do końca życia obijać. Analogie do Rowling są mylące – to kompletnie inna osobowość.

  17. Witam serdecznie Gospodarza i współkomentujących.

    Również należę do frakcji skupiającej się na fakcie, że nie mamy pewności, na ile wierną ekranizacją konspektu Martina jest scenariusz ostatnich sezonów. Wiadomo np. że „bombowe” rozwiązanie wątku Wróbli to autorski pomysł Benioffa i Weissa. Czyli GRRM mógł, i owszem, zdradzić im najbardziej podstawowe informacje, na poziomie „kto przeżyje”, ale niekoniecznie całą ścieżkę fabularną prowadzącą do zakończenia. Od razu zadeklaruję też, że nie wierzę w śmierć Tyriona. Raz, nie on ma raczej pretensji do tronu, do jego ambicji i temperamentu stanowisko Namiestnika pasuje idealnie. Dwa, od samego początku lektury uderzyło mnie, że z wszystkich tych underdogów on wydaje się postacią najbardziej pisaną pod gusta fanowskie (pokrzywdzony przez los „jajogłowy”, obrażany i niedoceniany przez wielu ludzi, od których okazuje się w końcu mądrzejszy i dowcipniejszy). Nie jest także tajemnicą, że przez wiele lat Martin w swoich książkach zmagał się z osobistą traumą (narzeczona zostawiła go dla najlepszego przyjaciela), czego ślady w kreacji Tyriona można odnaleźć. Zabicie go byłoby nader spektakularnym przepracowaniem tego urazu… ale jeśli ASOFIAF miałby ostatecznie być tak wyraźną opowieścią o powrocie nadziei, jak serial od pewnego momentu („Nasi rodzice zostawili świat gorszym miejscem, niż zastali. My możemy uczynić go lepszym.”), podobne wyjście by odpadało. „Taniec ze smokami” czyta się jednak ciężko m.in. dlatego, że ma się wrażenie, jakby autor już sam, excusez le mot, już rzygał całą opowieścią, a przynajmniej aktywnie gardził bohaterami. Tyrion snuje się przez tekst nieustannie pijany, samobiczujący się mentalnie i na dnie emo. Z wątku Sama zapamiętałem przede wszystkim koszmarną podróż statkiem, który podczas sztormu(cytuję z pamięci) „jęczał jak grubas na wychodku próbujący się wysrać”, do tego nader barwne opisy tego, co wydala się z siebie dziecko Gilly. Może tak ma wyglądać efektowne odbicie się do czegoś weselszego, ja zobaczyłem głównie spektakularną desperację autorską.

    Z zabiciem Jona i Daenerys jest taki problem, że pod względem istotności idzie do kosza spora cześć fabuły. Całe te „lata wędrówek i nauki” Targaryenówny i olśniewające CV Snowa (bękart, superszpieg, Lord Dowódca, ożywieniec, król). No i absurdalny Plot Armor, jaki chronił JS podczas bitwy z umarlakami na jeziorze w poprzednim sezonie także budzi złe skojarzenia pod tym względem. Ale nadzieja istnieje. Wątek kazirodztwa już wbił klin w ten cały słitaśny wątek miłosny, możliwe więc, że scenarzyści poświęcą ostatni sezon na głęboką dekonstrukcję obu postaci i doprowadzenie ich doświadczeń do jakiegoś satysfakcjonującego zwieńczenia myślowego przed śmiercią. Jakby chcieli pójść na łatwiznę, to każą im odkryć, że najlepszy władca to ten, co oddaje życie za swoich ludzi, cue Epickie Poświęcenie.

    (Tak jeszcze marginesowo zauważę, że twórcom nieobce jest po prostu marnowanie wątków – Quentyn Martell u Martina, wyprawa Yary po Theona w serialu, ale aż takiej fuszerki się nie spodziewam.)

  18. Kurcze, ale finalna fabuła jest znana od roku, wyciekła, więc nie wiem czy jest sens zgadywać.

    Wg przecieków: bitwa z Królem Zimy jest ok 4-5 epizodu. 6 to walka z Euronem, który w tzw. międzyczasie przejął władzę. Ginie w niej większość tych, którzy jeszcze przeżyli, w tym ostatni smok (eksplozja sporej porcji smoczego ognia).

    Sam Tarly przejmuje swój ród, królem nie zostaje.

    Bękart Robeta, kowal (nie pamiętam imienia) żeni się z Sansą. Przeżywa też Arya, odpływa za morze.

    Królestwem włada Tyrion jako regent, będący w związku z Missandei (Grey Worm zginął), wychowujący córkę Johna (zginął w ataku na Eurona) i Deanerys (zabita po porodzie przez Eurona, ale dzięki poświęceniu Varysa, córka przeżyła). Bronn pojawia się w tle jako szczęśliwie ożeniony (nie było to wprost wskazane w przeciekach, ale jest sugestia, że uratował jakoś jedną z Piaskowych Żmij).

    A w epilogu Bran zostaje wskrzeszony jako nowy Król Zimy.

  19. P.S. Pierwszy epizod pokrywa się jeden do jeden albo niemal jeden do jeden z wyciekiem. (Nie pamiętam tylko, czy Theon nie ginął tutaj w oryginale, ale chyba w sumie jeszcze nie.)

  20. Kiedy czytałeś ten wyciek? Bo z tego co widzę w Wayback Machine, to strona, na której obecnie jest jako rzekomy wyciek po prostu streszczenie ostatniego odcinka jeszcze miesiąc temu miała zupełnie inny rzekomy „wyciek” niemający nic wspólnego z tym, co pokazali. Zresztą widać, że streszczenia dalszych odcinków pasują do tamtych rzekomych wycieków o pierwszym odcinku, które szybko przerobiono, a nie pasują już do tego, co pokazano w rzeczywistym pierwszym odcinku.

  21. W poprzednim sezonie rzeczywiście były spore wycieki, ale tym razem na tyle pilnowali scenariuszy, że w pełni znali je tylko scenarzyści, nawet aktorzy dostawali tylko fragmentaryczne, w różnych lokacjach pracowały różne ekipy. Na razie żadne rzekome wycieki (poza tymi szybciutko przeedytowanymi wczoraj) nie zgadzają się z 1 odcinkiem.

  22. Poprawka: widzę, że rzeczywiście całkiem sensowne streszczenie 1 odcinka jednak wyciekło, ale dopiero niecały miesiąc temu. Ale to było z innego źródła niż to z Tyrionem i Missandei, tamto rzekome źródło miało zupełnie inny „1 odcinek”, więc raczej tę wersję można uznać za fanfik.

  23. Tak ogólnie, to pisałem to przed oglądaniem pierwszego odcinka, więc oczywiście spodziewałem się, że (just my luck!) Sam w nim zginie.

    W każdym razie, pierwszy odcinek (umiarkowane spojlery do niego) pasuje do mojej teorii. Mamy interesującą zbitkę w sąsiednich scenach. Obserwując z oddali Jona i Daenerys, serialowi mędrcy komentują sytuację ogólną i Ser Davos mówi, że byłoby dobrze, gdyby choć raz w gównianej historii siedmiu królestw, rządzili „just woman i honourable man”. Oczywiście, ma na myśli J&D.

    ALE: w następnej scenie Daenerys po raz pierwszy spotyka Sama i jej pierwsze słowa to „are you the man?”. Sam na to w swoim stylu „Uhm… yes?… but which one?”. Z tej rozmowy dodatkowo jako skutek uboczny wyłania się rozwikłanie kwestii sukcesji Sama. TEORETYCZNIE ojciec go wydziedziczył w całości, ale ogólne ułaskawienie Daenerys czyni Sama oficjalną głową rodu Tarlych.

    Jeszcze tylko ze 20 trupów i tron jest jego!

  24. @P.A.K.
    „Wiadomo np. że „bombowe” rozwiązanie wątku Wróbli to autorski pomysł Benioffa i Weissa. ”

    Owszem, ale ogólnie wypełniacze, dzięki którym w sezonach 4-7 cokolwiek się działo, to już raczej nie od Martina – i to wszystko się już domknęło. Zakładam jednak, że teraz wracamy do jego pierwotnej wizji finału trzeciego tomu trylogii. I nie wierzę, że pozwolił im znacząco modyfikować samo zakończenie.

    ” Od razu zadeklaruję też, że nie wierzę w śmierć Tyriona. Raz, nie on ma raczej pretensji do tronu, do jego ambicji i temperamentu stanowisko Namiestnika pasuje idealnie”

    W monarchii dziedzicznej to nie ma znaczenia. Okrucieństwo konliktów typu „wojna Róż” polega m.in. z tego, że wrogą dynastię musisz wyciąć co do ostatniego niemowlęcia. Bo inaczej to niemowlę wróci po 30 latach jako pretendent. Dopóki więc żyje jakikolwiek Lannister zdolny do płodzenia dzieci (a Tyrion w pierwszym odcinku podkreśla tę swoją zdolność!), wszyscy królowie z rodów mających kosę z Lannisterami będą się czuć zagrożeni. Czyli, praktycznie, wszyscy.

    Po prostu nie mogą mu pozwolić żyć i kopulować.

    „Z zabiciem Jona i Daenerys jest taki problem, że pod względem istotności idzie do kosza spora cześć fabuły. Całe te „lata wędrówek i nauki” Targaryenówny i olśniewające CV Snowa (bękart, superszpieg, Lord Dowódca, ożywieniec, król).”

    Niekoniecznie: ich „tytuł do tronu” może symbolicznie przejść na następcę, tak jak symbolicznie Tudorowie przejęli tytuły Yorków i Lancastrów. Wtedy te „lata nauki” interepretowane są tak, że „lata nauki” służyły zrozumieniu potrzeby, by na łożu śmierci przekazać koronę mądremu następcy.

    @pgolik
    „Co do Wielkiego Finału, to jednak stawiam na Sansę (wiem, zbyt oczywiste)”

    Sansa i Sam – to trochę mniej oczywiste, ale to jeden z wariantów mojej teorii. Sam sam z siebie jest trochę jednak zbyt niskiego rodu, potrzebuje jakiegoś ekwiwalentu „księżnej Yorku”. Sansa pasuje idealnie. Pierwszy odcinek podkreśla, że Północ ufa tylko swoim, a więc Daenerys czy nawet Brienne czy Yara, będą tu zawsze przyjmowane raczej chłodno, a Sansa z entuzjazmem.

    „Brienne też jest zagrożona, właśnie dlatego, że tak bardzo chcemy, żeby przeżyła.”

    Dlatego rozum mówi mi, że zginie. Wyswatane na polu walki małżeństwo Sama i Brienne to fajny scenariusz, ale nierealny.

  25. Ja tak ogólnie w kwestii 'zakończenie serialu vs. zakończenie książek’ (abstrahując od tematu, czy zostaną ukończone, choć tu akurat osobiście uważam, że tak, a nawet więcej – że one SĄ już zakończone, a Martin wstrzymał publikację za jakieś zyliony od HBO – bo w końcu jednak zupełnie inaczej czeka się na finał GoT i na finał Władcy Pierścieni na przykład, bo przy całym rozmachu ekranizacji jest to dziś tylko film, a cała kultowość pozostała w książkach Tolkiena, tymczasem kultowość serialu GoT jest zupełnie bezprecedensowa) – IMHO jest kilka różnic, które ciężko „wyprostować”, bez jakiegoś cienkiego, niegodnego Martina, ucięcia wątku. Mam na myśli trzy:
    1. Cathelyn „zombie” Stark
    2. Victarion Greyjoy
    3. Aegon Targaryen (niebędący Jonem).
    O ile wątek Cathelyn może i da się wygumkować z głównej fabuły, to już Victariona ciężej, nie czyniąc go „postacią z dupy”, a tego trzeciego pożenić z wątkami serialu to już w ogóle się raczej nie da, bo fuzja Targeryena z Jonem zdaje się być trzonem serialowej intrygi. W książce Martin zapewne w ogóle nie planował resurekcji Jona (która jest w sumie trochę hollywoodzka i niegodna Martina).
    A tak w ogóle to jestem oczywiście skrajnie zniesmaczony postawą Martina i dopuszczeniem w ogóle do sytuacji, że tak kultowa i znakomita powieść oddaje (ewidentnie z premedytacją) prowadzenie fabuły ekranizacji – czuję się trochę tak, jakbym odkrył, że jeden z utworów na „Dark Side if the Moon” to reklama Pepsi.
    A tak jeszcze bardziej w ogóle to dzień dobry w nowym miejscu.

  26. @wo
    Tak na pamięć, to mi się wydaje, że to szło Kapetyngowie -> kolejno boczne linie Valois i dopiero Bourbon (a poza tematem notki jeszcze burgundzka linia Walezjuszy, hiszpańska i orleańska linia Burbonów). Ale nie mam siły sprawdzać szczegółów i rozrysowywać koligacji.
    A notka fajna.

  27. @WO

    „Zakładam jednak, że teraz wracamy do jego pierwotnej wizji finału trzeciego tomu trylogii. I nie wierzę, że pozwolił im znacząco modyfikować samo zakończenie.“

    Zmienić w stylu „zabić tego, kto przeżyje“ na pewno nie. Co do reszty, „czego nie wiemy, tego nie wiemy“. Samemu Martinowi podczas pisania wyszedł taki clusterfuck, że np. nie było planowanego time skipu ze względu na dużą przerwę czasową w czasie rzeczywistym, nie przedstawionym. Są ogólnie dwie duże spekulacje co do motywów GRRM – jedna taka, że nie zamierza w ogóle kończyć sagi (po 4 i 5 tomie widzę, skąd się bierze), druga, że, jeśli „nadludzkim wysiłkiem woli“ dokończy specjalnie zadba, by zakończenie przynajmniej rozłożeniem akcentów różniło się od serialowego. Czyli już nawet nie kwestia „na co im pozwolił“, tylko „co im powiedział“.

    „Okrucieństwo konliktów typu „wojna Róż” polega m.in. z tego, że wrogą dynastię musisz wyciąć co do ostatniego niemowlęcia.“

    W książkach to są standardy Aerysa i Joffreya, pokazane jako zbrodnicze i głupie. Sam Robb Stark ukręcił sobie bicz na dupę po egzekucji Karstarków. Modus operandi w Westeros to raczej „pokonaj wroga i zhołduj jego krewnych“. Na marginesie IRL takie akcje kojarzą mi się raczej z Azją, nie przypominam sobie w europejskim późnym średniowieczu/wczesnej nowożytności planowego wybijania całych dynastii (zgaduję, że jeżeli jakieś przykłady są, to raczej nie z Zachodu).

    „wszyscy królowie z rodów mających kosę z Lannisterami będą się czuć zagrożeni. Czyli, praktycznie, wszyscy.“

    Spytam z głupia frant: „kto konkretnie“? Kto pośród ogólnej radości po pokonaniu Night Kinga i Cersei miałby wykrzyknąć „Super, a teraz zabijmy Tyriona”? Jeżeli Daenerys przeżyje, nie będzie zainteresowana dzieleniem władzy. Jon tym bardziej nie pozwoli go tknąć. Yarę może interesować utrzymanie niepodległości Żelaznych Wysp, ale nie Królewska Przystań. Eurona i jego frakcję trafi szlag. To kto zostaje? Bardziej mnie już przekonuje koncepcja trwałej secesji Północy i możliwego rozpadu Żelaznego Tronu, zwłaszcza, jeśli Targaryenowie wygasną.

    „Wtedy te „lata nauki” interepretowane są tak, że „lata nauki” służyły zrozumieniu potrzeby, by na łożu śmierci przekazać koronę mądremu następcy.“

    No to w zastępstwie łoża będziemy mieli epicką bitwę.

  28. Po obejrzeniu pierwszego odcinka pomyślało mi się a może Jon i Daenerys na konie odlecą sobie hen, „beyond the fields we know”? Jak już słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie itp., może Daenerys znajdzie swoje szczęście. A tron zostawią komu innemu – Jon już pokazał, że jest do tego zdolny, pytanie na ile Daenerys będzie gotowa wyrzec się tytułów.
    Ciekawi mnie za to, czy GRRM pokaże karty w bardziej fundamentalnych sprawach, typu czy któryś bóg tego świata jest prawdziwy, a inni (Siedmiu?) to bujda na resorach. A może R’hllor jest prawdziwy, a reszta to 'demony’?
    Na tron największe parcie ma chyba Sansa (i zgodnie z logiką ASOIAF nie powinna go dostać). Formalnie Robert Baratheon został koronowany jako pociot Targaryenów, więc kto wie, może teraz czas na coś zupełnie nowego.

  29. @gammon
    „Tak na pamięć, to mi się wydaje, że to szło Kapetyngowie -> kolejno boczne linie Valois ”

    Czekałem na taki komentarz. Otóż Walezjusze też byli odgałęzieniem Kapetyngów.

  30. @pak
    „Modus operandi w Westeros to raczej „pokonaj wroga i zhołduj jego krewnych“.”

    Nie zawsze się da zhołdować, z wielu powodów (nie wystarcza sama chęć po obu stronach).

    „(zgaduję, że jeżeli jakieś przykłady są, to raczej nie z Zachodu).”

    No przecież mówię – wojna Róż (Yorkowie Lancastrów). Jeszcze lepszy przykład to „Królowie Przeklęci”, czyli okoliczności przejęcia władzy przez Walezjuszy (i ich upadek). Nie wiem, czy Polskę pan uważa za Zachód, ale tu też się działy straszne rzeczy wśród Piastów.

    „Spytam z głupia frant: „kto konkretnie“? Kto pośród ogólnej radości po pokonaniu Night Kinga i Cersei miałby wykrzyknąć „Super, a teraz zabijmy Tyriona”? Jeżeli Daenerys przeżyje, nie będzie zainteresowana dzieleniem władzy.”

    No właśnie do Daenerys mi to pasuje doskonale. Cytując mema z Elżbietą II, „Make it look like an accident, 007”. Ponadto „osobą zdolną do zabicja Tyriona” z całą pewnością jest Sansa, także Arya, także Yara (a to mogą być potencjalne nowe królowe). Poza tym jeszcze wcześniej może go zabić jego własna siostra (nim sama zginie). Tylko że ona zadba, żeby to właśnie NIE wyglądało na wypadek.

  31. @wolnyrodnik
    „Po obejrzeniu pierwszego odcinka pomyślało mi się a może Jon i Daenerys na konie odlecą sobie hen, „beyond the fields we know”? ”

    Już Robert Baratheon miał takie marzenia. Monarcha absolutny niestety uwikładny jest w różne „nie chcem ale muszem (bo zaliczem kuszem)”. W chwili okazania słabosci – ginie. Akurat tyle Baratheon rozumiał (he he).

  32. @WO
    „Wydaje mi się to jałowymi spekulacjami. Gdyby mu nie zależało na tych dodatkowych paru(dziesięciu) milionach, nie musiał się zgadzać na rozwadnianie. Mógł się upierać przy pierwotnej formule trylogii.”

    Ale on te miliony już zainkasował. Teraz będzie mógł zainkasować kolejne za książki. I szybciej sprzeda inne zakończenie niż takie samo jak w serialu. Ale do czasu wydania to faktycznie jałowe gdybanie.

    Ja wierzę, że „Wichry” już są skończone i wyjdą w tym roku, po serialu. Oby. Serial oglądam już siłą rozpędu i na nic wielkiego i ciekawego nie liczę. Do książek mam jeszcze duże pokłady optymizmu, choć „Taniec” jest rozwleczony ponad miarę i boję się, że Martin sam się w tym wszystkim pogubił.
    Co do „Wiosny” to diabli wiedzą.

  33. OT techniczny: nie jestem w stanie przewinąć w dół prawego bocznego paska (łamu). (Win10, Chrome). Bez przewijania ucina mi „Najnowsze” po pierwszych dwóch pozycjach.

  34. Dzień dobry w nowym miejscu (dzięki, yay!). Lurkuję od dawna, ale w temacie GOT zawsze też chętnie pokomentuję.

    Teoria z Samem na tronie bardzo mi się podoba, głównie ze względu na klucz – historyczne inspiracje Martina. I rzeczywiście da się odnaleźć wskazówki za nią przemawiające i w serialu, i w książkach. Kibicuję. Jeszcze do uzasadnienia dorzuciłbym fakt, że HBO/Martin nie planują żadnych sequeli, tylko pięć rożnych prequeli, więc rzeczywiście po finale raczej nie będzie już w Westeros czego szukać dla żądnych wrażeń widzów.

    A co do wizji Martina vs. twórców serialu – najwyraźniej nikt niczego nie może tu wymusić i już od kilku lat nie próbuje. Martin np. zawsze zabiegał o pełną wierność książkom i zaprzestano go słuchać na dobre pod koniec adaptowania „Nawałnicy mieczy”, gdy wbrew jego protestom wycięto Lady Stoneheart. Na pewno jednak producenci, mimo chęci dokonania radykalnych skrótów, próbowali wyciągnąć z Martina więcej szczegółów z nieopublikowanych tomów, ale bez większego powodzenia. Konkretniej, ponoć dostali od niego tylko trzy twisty: spalenie Shireen, „hold the door” i coś z samego finału. Zakończenie im zdradził na wstępie, więc zwieńczenie serialu powinno się zgadzać w ogólnych zarysach z intencjami pisarza. I tak, obawiam się, że będzie jedynym, jakie poznamy.

  35. @wo

    …Nie wiem, czy Polskę pan uważa za Zachód, ale tu też się działy straszne rzeczy wśród Piastów…

    A propos Piastów. Łokietek mierzył około 1,3 metra wzrostu, czyli rozmiar Tyriona, ale gdyby nie on, nie wiadomo czy udałoby się zachować dziedzictwo Piastów, a co za tym idzie nas, jako Polaków, w obecnej formie.
    Taki trop w kierunku ambicji kurdupla, czyli może jednak Tyrion?

  36. Absolutnie nie wierzę w żadne teorie spiskowe o tym, jak to Martin już wszystko napisał i nie wydaje bo się dogadał z HBO. Ciężko w to uwierzyć jeśli się śledzi perypetie Martina z tym cyklem jeszcze zanim powstał jakikolwiek serial i to, jakie problemy miał już z „Ucztą dla wron” i tym, że rozrosły mu się wątki poboczne i musiał zrezygnować z pierwotnego planu dużego skoku czasowego między tomami. Jeszcze ewentualnie wstrzymywanie „Snu o wiośnie” miałoby jakiś sens, ale przecież obecny sezon i tak dzieje się po wydarzeniach z „Wichrów zimy”, więc wstrzymywanie premiery nie miałoby szczególnego sensu.

    Rzeczywistość jest banalniejsza, Martin się w dużej mierze wypalił, jest innym człowiekiem niż ten, który 20 lat temu zaczynał pisać coś, co miało być trylogią, namnożył sobie za dużo wątków, których pierwotnie nie planował (początkowo mieliśmy śledzić przez cały cykl postacie, które mają swoje rozdziały w pierwszym tomie!) i które teraz musi doprowadzić jakoś do końca, do czego nie ma już serca, bo i motywacja finansowa nieco mu spadła. I ma dość tego, że co nie zrobi czegokolwiek, czegokolwiek nie powie, nie napisze, to zgraja fanów się oburza, że zamiast tego nie pisze kolejnego tomu cyklu, którego coraz bardziej nie ma ochoty pisać.

  37. @WO
    „No przecież mówię – wojna Róż (Yorkowie Lancastrów).“

    OK, z opisu to rzeczywiście wygląda na planową eliminację. Ale zobaczmy jak to się ma do Martina – nie wydaje mi się zbytnio przesadzoną interpretacją stwierdzenie, że „Pieśń lodu i ognia“ pokazuje, jak prędzej czy później niesprawiedliwe, zbrodnicze, fałszywe itd. idee sprawowania władzy muszą w końcu upaść i sobie głupi ryj rozwalić. Próba wybicia Targaryenów przez dzieciobójstwo to był autorski pomysł Tywina, który wyszedł mu bokiem na wiele sposobów. A zabiła ostatecznie koncepcja, że ludzi można traktować jak figury szachowe.

    „Jeszcze lepszy przykład to „Królowie Przeklęci”, czyli okoliczności przejęcia władzy przez Walezjuszy (i ich upadek). „

    Druon mistrzu oczywiście, ale historycznie chyba nie ma konsensu, że ktokolwiek z opisanych ostatnich Kapetyngów właściwych zmarł śmiercią nienaturalną.

    „Nie wiem, czy Polskę pan uważa za Zachód, ale tu też się działy straszne rzeczy wśród Piastów.“

    W XII – XIII wieku i owszem. Dlatego specjalnie wspomniałem o przełomie epok. Bitwa pod Bosworth to 1485 rok, według niektórych rachub już nowożytność. Polskę uważam za Środek (Miłosz i Kundera FTW). BTW zniknął już na blogu fandomowy zwyczaj „tykania“ się? Mój rozciągły login wynika z faktu, że logowałem się przez facebooka, teraz widzę, że WordPress oferuje krótsze alternatywy. Dostosuję się oczywiście w razie czego, ale ogólnie jestem fanem memu, że panowie to byli za sanacji.

    „No właśnie do Daenerys mi to pasuje doskonale.“

    To by musiał byc potężny i bardzo smutny fikołek narracyjny. Daenerys BARDZO nie chce być drugim Szalonym Królem. Tyriona mogła zabić od razu, bodaj dwa sezony temu przyznała, że jego porady pomagają jej w dużym stopniu zachować człowieczeństwo jako władcy. Czyli taki wariant to jakaś potężna korupcja moralna, skutkująca potem śmiercią Dany. Zaś opcja „Targareynówna zgarnia wszystko i bezkarnie robi czystkę“ oznaczałby albo niespodziewany retelling „Ojca chrzestnego“ albo ponurą przypowieść o tym, jak historia się powtarza. Nie widzę narracyjnych przygotowań pod taki finał.

    „Sansa i Arya“ jako zabójczynie

    Gdyby zagroził w jakiś sposób Północy (bo ta, nie Przystań, obchodzi siostry) to i owszem. Nie widzę u Tyriona ani chęci, ani motywacji. Udowodnił, że jest raczej typem człowieka, który jest gotów otwarcie postawić się Daenerys w sytuacji konfliktu.

    „Yara“

    Yarę interesują Wyspy. Patrz wyżej.

    „Poza tym jeszcze wcześniej może go zabić jego własna siostra (nim sama zginie). Tylko że ona zadba, żeby to właśnie NIE wyglądało na wypadek.“

    Wątek Wróbli udowadniał m.in. że „Cersei nie umie w planowanie. Like, w ogóle.“ (Losy Tyriona dowodzą czegoś kompletnie odwrotnego.) Stawiam, że ostatecznie zostanie sprzątnięta albo przez Eurona albo, co byłoby pięknym, ironicznym domknięciem tego wątku, przez Bronna.

  38. @pak
    „pokazuje, jak prędzej czy później niesprawiedliwe, zbrodnicze, fałszywe itd. idee sprawowania władzy muszą w końcu upaść i sobie głupi ryj rozwalić.”

    To nie jest sprzeczne z moją tezą. W istocie brzmi ona mniej więcej tak, że ewentualne „przywrócenie chwały Targaryenów” to mrzonka, która po prostu obróci cykl po raz kolejny.

    „Bitwa pod Bosworth to 1485 rok, według niektórych rachub już nowożytność.”

    No tak, bo to ogólnie przejście z średniowiecza w renesans. Czymś takim powinna się zakończyć GoT. Powrót Daenerys to kolejne stulecie średniowiecza.

    „To by musiał byc potężny i bardzo smutny fikołek narracyjny. ”

    Standardowy motyw popkultury – „OMG, zamieniam się w swojego ojca”. W ogóle i tak już to w niej widzę. Chyba jednak nie musiała zabić Tarlych, nie stanowili już dla niej zagrożenia. Tyrion ją błagał, że może po prostu do lochu, ale ona wolała zabić.

    „Nie widzę narracyjnych przygotowań pod taki finał.”

    A ja widzę od dawna w niej te przebłyski szaleństwa.

    PS. Przepraszam za panowanie, nie miałem złych intencji.

  39. Ksiazkę czytałem i jest w niej zaskakująca drobiazgowość. Jeśli na stronie 50 jest wspomniany ród X z wioski Y, a 300 stron dalej jakiś zabłąkany bohater wędruje przez tą wioskę, to nazwa rodu i jego herb się zgadza.
    Autor musi mieć szczegółową kartotekę jak STASI, i wszystko w niej sprawdza czy pasuje.

    BTW przy takim znaczeniu dla gospodarki a dokładnie Hollywood, i monopolistycznej pozycji na rynku, prawa autorskie do uniwersum powinny zostać znacjonalizowane!

  40. „Autor musi mieć szczegółową kartotekę jak STASI,”
    W sumie to ciekawe zagadnienie, czemu współczesna fantastyka ma potrzebę produkowania tomiszczy zawstydzających Victora Hugo.(Sanderson patrzę na Ciebie) Dlaczego tak bardzo wzrosłą rola dokładnego worldbuildingu i zasypywania czytelnika szczegółami z zabłąkanej wioski. Czy to rola fanowskich społeczności, organizujących każdy fragment lore-u i budujących na tym? Czy tego że wydawcy domagają się kolejnych tomów tego co już się sprzedało – więc autorzy muszą czymś te tomy zapełniać.

  41. Jest jeszcze jedna możliwość dla „just woman i honourable man”, nota bene dalej są małżeństwem (co zostało w ostatnim odcinku radośnie przypomniane, jak i ich zdolnośc do przetrwania) i to z głównych rodów…

    Sam się nie nadaje, od dłuższego czasu jest kreowany na reformatora Cytadeli, teoria zbyt naciągana.

  42. @midnight_rambler

    „tego trzeciego pożenić z wątkami serialu to już w ogóle się raczej nie da, bo fuzja Targeryena z Jonem zdaje się być trzonem serialowej intrygi”

    E, co do tego, że to zmyłka i ten Aegon tak naprawdę nie jest Aegonem to są poszlaki i teorie fanowskie już od premiery książki. Dominująca teoria wśród fanów jest taka, że tak naprawdę jest z rodu Blackfyre (wywodzącego się od targaryeńskich bękartów i po wojnie domowej jakieś 100 lat przed sagą wygnanego do Essos) i dlatego wygląda na Targaryena.

  43. @ausir

    No i to jest właśnie to, co nazywam „postacią z dupy”. Przypomina zabijanie bohatera w szóstym sezonie serialu, bo aktor się pokłócił z producentem, albo żąda za wysokiej gaży. Trochę jednak niegodne pisarza ekstraklasy.

  44. W pierwszych słowach: bardzom wdzięczny za wskrzeszenie bloga na nowym miejscu. A z Vontrompką to już mistrzostwo świata!

    W temacie: na razie nie pozbierałem się z rozczarowania Jonem na przełomie tego i poprzedniego sezonu. Jako bękart zapowiadał się na namiastkę bohatera „z ludu” (na miarę możliwości), zebrał plusy za złamanie celibatu, pobra…tanie się z wildlingsami, dodatkowy bonus za zmartwychwstanie. No ale o ile wygrzmocenie własnej stormborn ciotki mógłbym mu jakoś wybaczyć, to jako „rightful heir” stracił całkowicie mój lewicowy szacunek. Do odstrzału.

    Widzę, że w plebiscycie na najsympatyczniejszą postać kobiecą prowadzi wśród komcionautów Brienne (Poważnie? Taka sztywniara?) – moja sympatia od zawsze jest przy bardziej kieszonkowej Aryi. Może na koniec jakieś love story między nią a baratheońskim bękartem-kowalem i będzie kolejna para, która ma zadatki do mądrego i sprawiedliwego rządzenia siedmioma królestwami?

  45. @ausir

    Rozumiem Twój sceptycyzm odnośnie moich teorii spiskowych wobec ukończenia książek, który zapewne wynika z ogólnego (i przeklętego) obciążenia każdej takiej teorii defaultowym ładunkiem oszołomstwa, co z kolei czyni nasz świat racjonalistów rajem dla prawdziwych spiskowców. Ale to na marginesie. Ja jednak, pozostając wierny immortalnym wordsom Yossariana: „Just because you’re paranoid doesn’t mean they aren’t after you”, pozwolę sobie trwać w podejrzeniach.

    Przypomnę, że w momencie, jak powstawał serial, było już napisanych 4 części i bodajże jeszcze Martin utrzymywał, że piąty tom będzie ostatnim. Dopiero później powstała koncepcja, że w sumie będzie ich jednak siedem, poza tym już trzeci tom sagi w serialu rozbity jest na sezony 3 i 4, jeszcze dość blisko 1:1 fabularnie, co dodaje jeszcze więcej czasu na pisanie, więc naprawdę mało było podstaw, aby podejrzewać, że całość się aż tak czasowo rozjedzie. A moją bardzo silną przesłanką do braku zaufania dla „naturalności” całego tego rozjazdu jest to, że przynajmniej od 5-6 lat słyszę, po ile stron maszynopisu będą miały tomy 6 i 7, co jednak jest nieco podejrzanie dokładnym oszacowaniem czegoś, co nie dość, że nie napisane, to jeszcze wynikające z rzekomych braku weny i wypalenia, a dodatkowo zapowiadane co rusz na jakieś zgrubne daty publikacji i wielokrotnie przekładane w przód.

    No i generalnie, strasznie to by jednak było słabe, napisać bądź co bądź znakomitą i kultową książkę, zgrabnie pociągnąć historię, a potem do całości „stracić serce, bo motywacja finansowa spadła”. Nie mówię, że niemożliwe, ale jakoś dopełnia wrażenie słuszności podejrzliwości.

  46. „Widzę, że w plebiscycie na najsympatyczniejszą postać kobiecą prowadzi wśród komcionautów Brienne (Poważnie? Taka sztywniara?)”

    Bo Brienne jest postacią na pewno mniej efektowną niż Arya ale dla mnie dużo ciekawszą. Jest „dziwolągiem” w świecie, gdzie takie „dziwolągi” nie mają racji bytu. Nikt jej nie lubi, wszystkim zawadza i nikt nie chce jej poznać. A że jest sztywna. Pozornie tak, ale tylko pozornie. Przecież to aż widać jak to ją uwiera i chciałaby, żeby wszystko wokół niej wyglądało inaczej. Dla mnie znakomita postać. Tylko banalnie mówiąc, trzeba się w nią „wczuć”. Nie budzi litości, tylko raczej straszny smutek.

  47. @jawron
    „nota bene dalej są małżeństwem (co zostało w ostatnim odcinku radośnie przypomniane, jak i ich zdolnośc do przetrwania) i to z głównych rodów…”

    Zakładam, że finał ma przenieść Westeros do tamtejszego odpowiednika renesansu. Historycznie praktycznie wszędzie w Europie to się odbywało przechwyceniem tronu przez nową dynastię (która, owszem, mogła mieć jakieś włości tu i tam, ale nigdy nie zasiadała na tronie w Londynie, Paryżu, Krakowie itd.). Ergo, starożytny ród, bardzo proszę, ale niekrólewski i raczej spoza głównej siódemki.

    Zakładam też, że małżeństwo w finale będzie małżeństwem jednoczącym kraj, bo znowu, tak to wyglądało historycznie (Tudora z Jorkówną, Ludwika z Jadwigą, Ferdynanda z Izabelą itd.). Czyli: nie wierzę w finał polegający na „hej, my też jesteśmy małżeństwem, dajcie nam tron!”.

    @rambler
    „No i to jest właśnie to, co nazywam „postacią z dupy”. ”

    Hej, przy takim podejściu to u Szekspira jest mnóstwo „postaci z dupy”. Że się błąka od czapy ze zwykłymi żołnierzami, a potem się nagle okazuje, że następca tronu, itd.

  48. @olaf
    „Widzę, że w plebiscycie na najsympatyczniejszą postać kobiecą prowadzi wśród komcionautów Brienne (Poważnie? Taka sztywniara?) – moja sympatia od zawsze jest przy bardziej kieszonkowej Aryi. ”

    Być może dzieli nas to samo, co rozsadziło I Międzynarodówkę – socjalizm vs anarchizm. Arya jest anarchistką. Do budowy infrastruktury tak samo nie będzie miała serca, jak Baratheon. Tylko Brienne daje nadzieję na poprawę stosunków pracy! (ok, Daenerys też o tym myśli, ale moim zdaniem, pojedzie batmanowskim scenariuszem Live Long Enough To Become Villain).

  49. @miauczur
    „Bo Brienne jest postacią na pewno mniej efektowną niż Arya ale dla mnie dużo ciekawszą. Jest „dziwolągiem” w świecie, gdzie takie „dziwolągi” nie mają racji bytu. ”

    Moim zdaniem, tak jak Sam, jest postacią stworzoną po to, żeby była „relatable” dla czytelnika/widza. Nigdy nie będę miał problemów takich, jak Jon, Daenerys, Tyrion czy 99% obsady. Ale owszem, często się czuję jak Samwell czy Brienne (marksista w świecie neoliberalnych mediów, itd.). Mógłbym nosić koszulki z cytatami z ich wypowiedzi.

    Natomiast niestety Unijne Normy Stereotypów Popkulturowych właśnie dlatego, że są tacy relatable, nakazują zabić przynajmniej jedno z nich. I Brienne ma ogromny celownik na czole.

  50. @”(ok, Daenerys też o tym myśli, ale moim zdaniem, pojedzie batmanowskim scenariuszem Live Long Enough To Become Villain).”

    Ale ona już jest dawno villainem. No wiem, być władcą to straszna odpowiedzialność i czasem po prostu nie idzie kogoś nie zabić. Zwłaszcza dla dyscypliny. Ona jest villainem, tylko usiłuje się ją postawić naprzeciwko Losowi lub Przeznaczeniu, że po prostu inaczej nie mogła.

  51. @wo

    „Że się błąka od czapy ze zwykłymi żołnierzami, a potem się nagle okazuje, że następca tronu”.

    No ale tu jest właśnie odwrotnie – wchodzi jako następca tronu, a potem (jak sugeruje ausir, bo się jednak jeszcze nie wydarzyło) coś już nie jak u Szekspira, tylko u Monty Pythona: „to państwo Brainsample, zupełnie zwyczajne małżeństwo, żyjące zwyczajnym życiem… więc zapomnijmy o nich i skupmy się na losie tego człowieka”.

  52. W to, że Jon Snow i w książkach okaże się sekretnym Targaryenem raczej nie wątpię, bo to coś, co fani na postawie różnych poszlak wydedukowali już 20 lat temu (jezu, jak ten czas leci). I pytanie o to, kim jest matka Jona Snowa zadał Martin twórcom serialu zanim dostali do niego prawa w ramach testu czy powierzyć im tę robotę.

    https://www.businessinsider.com/the-game-of-thrones-writers-had-to-answer-this-trick-question-2015-4?IR=T

    Swoją drogą mniej więcej w tym samym czasie co fani od teorii z Rhaegarem i Lyanną, Marek Szyjewski wykombinował, że u Sapkowskiego Emhyr var Emreis to Duny. Tylko Sapkowski potwierdził to 2 lata później, nie 20.

  53. @rambler
    „No ale tu jest właśnie odwrotnie – wchodzi jako następca tronu, a potem (jak sugeruje ausir, bo się jednak jeszcze nie wydarzyło) coś już nie jak u Szekspira,”

    Że nagle się odnajduje jakiś dokument, z którego wynika, że następna tronu przestaje nim być, to jest czysty Szekspir, weźmy choćby tę scenę (spoiler: dokument jest fałszywy, ale scena pobrzmiewa Grą o Tron):

    Well then,
    Legitimate Edgar, I must have your land:
    Our father’s love is to the bastard Edmund
    As to the legitimate: fine word: legitimate!
    Well, my legitimate, if this letter speed,
    And my invention thrive, Edmund the base
    Shall top the legitimate. I grow, I prosper.
    Now, gods, stand up for bastards!

  54. Dzień dobry w nowym miejscu i dziękuję Wojtku za ciągnięcie tego dalej!
    Ponieważ Sam jest moją ulubioną postacią to mu absolutnie nie życzę Żelaznego Tronu, powinien zostać „czarodziejem” jak to sobie to sam wymarzył i co dostrzegła u niego, zupełnie zresztą niezależnie, Gilly. Do rządzenia 7 Królestwami naprawdę świetnie, pod względem psychologicznym, jest przygotowana Sansa z Tyrionem (jako King Consort) u boku.
    Ponieważ jednak obowiązuje w tym uniwersum zasada: „if you think this has a happy ending, you haven’t been paying attention”, to raczej bym się spodziewał zagłady całego Westeros z Nocnym Królem na Tronie, którego nadejście ma być podobno metaforą zmian klimatycznych w realu, z odwróconymi, jak to u GRRM, znakami.
    W oby wariantach Jon Śnieg i Daenerys muszą odejść. Wątek prawdziwej tożsamości Jona jest (jak dla mnie) skopany, skoro się okazało, że to dowodzenie Nocną Strażą to on miał zapisane w gwiazdach („po prostu mu się należało”). Rzeczywiście, zastanawiać powinny te jego czarne włosy, a kolor włosów już w tej sadze przesądzał przecież o wyborze władcy), nietypowe dla Targeryenów, zdaje się jednak, że Blackfyrowie byli czarnowłosi.
    Gdyby jednak fabuła miała się potoczyć po linii „Wojny Róż”, to tym underdogiem mógłby zostać ten gostek of House Hot-Pie (words: „You cannot give up on the gravy.”).
    Wyrazy uznania dla Vontrompki!

  55. Wpadłem i się zarejestrowałem, bo tematyka mnie sprowokowała do wyskoczenia z lurka. Na chwilę przynajmniej. Czołem!

    Re: król Sam – nie. Nawet nie neguję, że nadaje się do rządzenia. Ja nawet nie wykluczam, że będzie rządził Siedmioma Królestwami (zakładając, że się ostoją). Jako namiestnik. W tej robocie brak królewskiej krwi nie ma znaczenia, charyzma nie jest aż tak istotna, ale za to kompetencje w cenie. Odwrotnie niż na stanowisku króla. Samwell jest pisany może na Kardynała / Wielkiego Wezyra / White House Chief of Staff, nie na Dobrego Króla.

    Mój typ na króla jest stereotypowy, bo i uważam, że seria nie jest aż tak łamiąca konwencje, jak jej się lubi przypisywać. W śmierć Jona Snow też nie uwierzyłem (z tych samych powodów), i wyszło na moje.

    Re: dokończenie cyklu przez GRRM. Od kiedy istnieje serial HBO, fani używają go jako dowodu na to, że GRRM serię dokończy już, już, niebawem, patrzcie tylko. W pierwotnej wersji miał za wszelką cenę zdążyć przed finałem serialu, ostatnio to się przekształciło w „już tylko finał serialu go powstrzymuje przed opublikowaniem obu tomów na raz”. W stadiach pośrednich było to „prawdopodobnie strategicznie czeka z anonsem na koniec sezonu / początek sezonu / Gwiazdkę” (w zależności od aktualnej daty).

    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują tymczasem, że pisanie ASoIaF idzie mu po prostu marnie. I jego wpisy na blogu na temat, i fakt, że już z ADWD miał obsuwę terminu o jakieś 500% („next year”, obiecał, w 2005 to było…). Nie, finał cyklu nie wpadnie nam do rąk zaraz po zakończeniu serialu, nie jest gotowy, i nie usycha z tęsknoty za fiordami. This is an ex-parrot.

  56. @olafstaave

    „moja sympatia od zawsze jest przy bardziej kieszonkowej Aryi”

    Same here. Aczkolwiek z dosyć specyficznego powodu: dla mnie to jest bliska krewniaczka Ciri.

    @ ausir

    „Marek Szyjewski wykombinował, że u Sapkowskiego Emhyr var Emreis to Duny”

    Zgaduję, że za sprawą Głębi Sedny? Bo jak Geralt zadeklarował w „Pani Jeziora”, że właściwa odpowiedź mu się przyśniła, to trochę mi ręce opadły.

    @WO

    Edgar i Edmund pojawiają się jednak od samego początku, tak samo np. już w pierwszym akcie Hamleta dużo się mówi o Fortynbrasie. Ten Aegon w piątym tomie, jeżeli rzeczywiście ma odegrać jakąś znaczącą rolę, to potężny błąd kompozycyjny.

  57. @PAK

    Mam nadzieję, że gospodarz nie obrazi się za wklejenie w całości posta Marka Szyjewskiego na ten temat, z września 1997 (okolice premiery Wieży Jaskółki), ale bodaj jeszcze przed WJ Marek miał mniej szczegółową wersję hipotezy (i wtedy jeszcze mało kto w to wierzył). Post jest z archiwum listy dyskusyjnej „Sapek”.

    „> Lecz problem Duny/Emhyr i parę innych pozwoli dopiero rozstrzygnąć chronologia Sapkozji – temat trudny ale możliwy do rozpracowania
    > Przemek
    Co do chronologii, to wciaz brak wyraznej daty, ktora pozwolilaby powiazac dane z Enciclopedia Maxima Mundi z wydarzeniami, w ktorych uczestniczymy za posrednictwem bohaterow. Jest tez pare niejasnosci i kwestii dyskusyjnych w szczegolach.
    Natomiast hipoteza Duny=Emhyr jest dosc dobrze uargumentowana:
    Nilfgaardczycy od lat szukali przejscia przez gory na polnoc (gdzies powinno byc jakies napomknienie o Nilfgaardczykach, znajdujacych przejscie przez gory). Nastepca tronu, wskutek konfliktu z czarodziejem – jako Jez, osobiscie wzial udzial w tych poszukiwaniach. Dotarl do Cintry i wpadl z Pavetta. Po szesciu latach sfingowal katastrofe morska i poplynal do Nilfgaardu objac tron.
    Droga ladowa z Cintry do Nilfgaardu nie byla latwa i nie byla odpowiednia dla szescioletniego dziecka. Byc moze mial ja zabrac do Nilfgaardu morzem (tragiczny rejs to w ogole bardzo dziwna historia), ale z nie wyjasnionych powodow Ciri nie weszla na poklad.
    Argumenty:
    1. Nieustalone pochodzenie Duny’ego – wcale nie byl synem Akerspaarka.
    2. Brak zwlok i w ogole wszelkich sladow katastrofy, w ktorej zgineli Duny i Pavetta.
    3. Emhyr daje czarodziejom i astrologowi wlosy szescioletniej Ciri. Skad je ma?
    4. Emhyr doskonale zna historie polnocnych krain („Przeciez wlasnie pod Hagge, niespelna 40 lat temu, Virfuril pobil wojska Medella, umacniajac swoja wladze w Dolinie Pontar i ustalajac dziesiejsze granice miedzy Aedirn i Temeria.”)
    5. Emhyr zna dawna Cintre i zywi do niej sentyment („Byl kiedys inny (…) I bedzie kiedys inny. Zobaczysz. Obiecuje ci.”)
    6. Emhyr zna Geralta („Z wiedzminem bawic sie nie wolno. Ja go znam, Coehoorn.”)
    7. Emhyr wyslal specjalny oddzial do Cintry, aby przywiezc stamtad Ciri. Niepowodzenie misji spowodowalo nadzwyczaj surowe ukaranie dowodcy oddzialu, Cahira Mawr Dyffryn aep Caellach. Troche to dziwne, zeby wladca mocarstwa tak troszczyl sie o wnuczke krolowej jednego z podbijanych kraikow. Dzieje sie to wszystko zanim Vilgefortz z Roggeveen doszedl do wiekszego znaczenia i mogl poinformowac Emhyra o podejrzeniach o zwiazku Ciri ze Starsza Krwia. Zreszta Emhyra (czy raczej Skellena) Starsza Krew zaczyna interesowac pozniej – po utworzeniu elfiego panstwa w Dol Blathanna.
    8. Emhyr oswiadcza wprost, ze prawdziwa Ciri rozpozna nawet w piekle.
    9. I Emhyr i Duny maja czarne wlosy.
    10. „Utylitarne” traktowanie czarodziejow w Nilfgaardzie ma jakas ukryta przyczyne: rozmawiajac z rozwscieczonym cesarzem, seneszal Caellach odwaza sie krytykowac rozkaz sprowadzenia przed oblicze cesarskie astrologa Xartihiusa – pyta, czy to rozsadne. Ta przyczyna mogloby byc zaklecie w Jeza.
    11. Emhyr nakazuje wyjatkowo okrutne ukaranie diuka Windhalma z Attre, przy czym nie chce byc obecny przy kazni – moze obawia sie rozpoznania?
    Jeden kontrargument, dostrzezony przez Szymona Sokola, nie daje mi jednak spokoju: profil Emhyra powinien byc na nilfgaardzkich florenach, a zatem powinien byc znany wielu osobom na polnoc od Jarugi, np. Vissegerdowi.
    Jedyna przyczyna, dla ktorej rozeszly sie plotki o planach matrymonialnych Emhyra wobec Ciri bylo oddalenie naloznicy przed przybyciem sobowtora Ciri. Teorie o splodzeniu przyszlego wladcy dorobiono pozniej. Chcac sie zenic, Emhyr nie musial natychmiast odsylac faworyty – zonatym kochanki tez sie przydaja. Ale jak przedstawic faworyte corce, o ktorej akceptacje trzeba sie bedzie starac?
    Natomiast chronologia w tej wersji, ktora udalo mi sie wydedukowac , dopuszcza prawdziwosc hipotezy Duny = Emhyr.
    Z powazaniem
    Marek Szyjewski”

  58. @pak
    „Ten Aegon w piątym tomie, jeżeli rzeczywiście ma odegrać jakąś znaczącą rolę, to potężny błąd kompozycyjny.”

    Ale nie jeśli się okaże po prostu, że tak naprawdę to cały czas był obecny od początku Jon Snow (a w dodatku tron obejmie Kto Inny).

  59. Sam to dobry pomysł na kogoś realnie rządzącego, to prawda, ale niekoniecznie na samego monarchę. Wydaje mi się, że raczej zostanie Ręką Króla /stąd utrzyma się Twoja hipoteza, że tylko ktoś z jego skillami ogarnie wszystkie upierdliwości władania/, w wolnych chwilach zmieniając się pisującego „Pieśń Lodu i Ognia” kronikarza Galla Sama.

    Owszem, nowa dynastia, ale możliwe, że nie Tarlych tylko Starków właśnie. Do tej pory obstawiałem Sansę jako tę, która zostanie The Queen in the North ze względu na jej zupełnie niezwykłą „przeżywalność”. Lannisterów na południu wsysnie, będzie tam rządzić Jon i jego ciocia. Ona będzie miała dwa swoje smoki, Starkowie jednego.

    Gdyż Ostateczne Zwycięstwo zależy raczej od Brana. Wiadomy Zwiastun (ten, gdzie kamera wędruje wśród ogarniętego zimą Winterfell i dyndających na wietrze gadżetów) może być zwodniczy. Roztrzaskany wózek niekoniecznie oznacza śmierć Brana, a może to, że ów przestał go potrzebować i nim szurnął. Poprzedni Trzyoki Kruk przepowiedział mu: „You’ll never walk again, but you will fly.” Zwycięstwo chyba będzie zależało od tego, czy Bran zdoła odzyskać Viseriona i od tej pory nim latać. Dosłownie i w przenośni.

    Pokój między północą a południem zostałby utrzymany w chwiejnej równowadze dzięki odpowiednikowi nuklearnego Mutual Assured Destruction.

  60. @PAK
    ” Ten Aegon w piątym tomie, jeżeli rzeczywiście ma odegrać jakąś znaczącą rolę, to potężny błąd kompozycyjny.”
    Dla mnie tak samo. W ogóle piąty tom to to wyraźna oznaka, że Martinowi się to wszystko rozłazi i nie wie co z tym zrobić. Nagle pojawia się Aegon, mamy misję młodego Martella prowadzącą donikąd, potwornie nudne przygody Tyriona…
    Jasne, to wszystko nie jest głupie, nielogiczne itp. Wszystko mogło się wydarzyć, ale to po prostu jest nijakie i nudne. Po pięciu latach pisania?

    Szkoda, że nie żyjemy w czasach przedinternetowych. Napisałby to wszystko jak kiedyś Tolkien, potem wydał a tak to kaplica. No ale nadzieja umiera ostatnia.

  61. @miauczur
    ” Napisałby to wszystko jak kiedyś Tolkien, potem wydał a tak to kaplica. ”

    Jasne, bo u Tolkiena nie ma postaci z dupy. Przypomnę choćby komiczne debaty tolkienistów, czy Tom Bombadil jest srararem czy jajarem (a tak naprawdę był ulubioną lalką tolkienowiczów, więc autor zrobił jej cameo).

    @marcin
    „Pokój między północą a południem zostałby utrzymany”

    Jeśli to ma być alegoria przejścia do renesansu, to nie wystarcza pokój. Chodzi o zjednoczenie (brytyjskie, francuskie, polsko-litewskie, arago-kastylijskie), prowadzące do ustanowienia państwa nowego typu.

  62. Ależ ja nie twierdzę, że Tolkien jest bez wad. Uchowaj Boże. Natomiast cała historia Tolkiena jest bardzo solidnie przemyślana od początku do końca.Mógł w spokoju sobie wszystko zapisać i zaplanować, nie zastanawiając się czy jego „teorie” zostały już dawno rozgryzione przez tysiące fanów. Co jest nieuniknione po prostu w przypadku Martina.
    A Martin nie miał na to szans z powodu całej tej medialno-fanowskiej szopki.
    Martin>>>>>>>Tolkien

  63. @Prof. Miauczur

    Władcę Pierścieni tak, ale z Silmarillionem męczył się potem przez resztę życia, pisał kolejne wersje, które porzucał i z których potem Christopher zredagował opublikowaną wersję.

  64. Myślę, że Gilly nas zaskoczy i zwracam uwagę na 'hold the door’ – to otwarcie drzwi do podróży w czasie 🙂

  65. Skoro spekulujemy szekspirowsko, to ja obstawiałabym opcję Birnam (oczywiście eksploatowaną już w postaci huornów). Martin lubi w narracji oswajać czytelnika z enigmatycznymi frazami, co to długo nie wiadomo – stylistyczny ozdobnik, drobny element światotwórstwa czy armata Czechowa. Jednymi z pierwszych, zaraz w pierwszym tomie, są „soldier pines” i „sentinel trees”, a w międzyczasie plączą się jakieś opowieści o drzewach zamienionych w wojów czy na odwyrtkę. Oczywiście równie wcześnie pojawiają się też snarki i grumkiny, ale miło, gdyby chociaż część z tego chociaż w jakiś metaforyczny sposób wypaliła.

  66. Trochę odchodząc od paraleli historycznych w kierunku popkultury:
    Śmierć Tyriona miałaby spory ciężar dramatyczny, dlatego obstawiam, że do takiego wyciskacza łez pod koniec sezonu dojdzie. On jest ulubieńcem wielu widzów, a mamy obiecane dużo dziegciu w finale. No i trochę ni pasuje mi, żeby po opadnięciu pyłu bitewnego rywalizował z Samem o tytuł ostatecznego smart assa (bo że Sam przetrwa, to raczej pewne).

    A jak Gospodarz widzi koniec w kontekście wierzeń? Pany światła, Siedmioro, Starzy bogowie? Która religia zatriumfuje? 😉

  67. OK, po dzisiejszym odcinku konflikt Daenerys z Północą jest bardziej niż pewny. Zważywszy, że duża część tego fragmentu opowieści polega na obserwowaniu, kto ma większą tarczę strzelniczą na czole, obstawiam, że Szary Robak nie przeżyje następnej bitwy. A jeśli już mam się bawić we wróża: Dany pozbawiona wsparcia „sympathetic characters” ze swojej strony ostatecznie zginie od miecza Tarlych. O losy Tyriona nadal jestem spokojny.

  68. @opoq
    „A jak Gospodarz widzi koniec w kontekście wierzeń? Pany światła, Siedmioro, Starzy bogowie? Która religia zatriumfuje? ”

    Tu nie mam zdania. Ponieważ brak wyraźnego odpowiednika chrześcijaństwa, wszystkie moje analogie z Szekspirem i renesansem zawodzą.

    @pak
    „OK, po dzisiejszym odcinku konflikt Daenerys z Północą jest bardziej niż pewny. ”

    Co więcej, to będzie konflikt, którego naturalnym zakończeniem powinna być unia personalna, w postaci małżeństwa Sansy (lub następców) z kimś, kto zdobędzie Kings Landing. Że na końcu tego wszystkiego będzie ślub jednoczący Północ z dziedzictwem Targaryenów, tego jestem właściwie pewien.

    „na obserwowaniu, kto ma większą tarczę strzelniczą na czole,”

    Daenerys przynajmniej przez sekundę patrzyła na Jona takim wzrokiem, jakby tę tarczę zobaczyła na nim, a jej wypowiedź „czy to nie jest dziwne, że ten sekret znają tylko twój brat i twój najlepszy przyjaciel” sugeruje, że zaczęła się u niej szekspirowska paranoja.

  69. „Ponieważ brak wyraźnego odpowiednika chrześcijaństwa, wszystkie moje analogie z Szekspirem i renesansem zawodzą.”

    Wiara w Siedmiu może nie jest do końca chrześcijańska, ale jednak jest trochę analogiem katolicyzmu, jeśli chodzi o strukturę i obrządki.

  70. A moze by tak troche mniej spojlerować, albo chociaż ROT13 zakodowac? Zaniedługo zaczne oglądać a wy mi tu próbujecie zepsuć przyjemność.

  71. @waclaw

    Myślę, że po prostu najlepiej nie zaglądać do tego wątku jeśli nie jest się na bieżąco.

  72. @wo

    …na końcu tego wszystkiego będzie ślub jednoczący Północ z dziedzictwem Targaryenów…

    Może Jon i Sansa? Teraz nie ma już przeciwwskazań.

    …szekspirowska paranoja…

    No to jednak nie dzwony weselne, ale ogólne rach ciach ciach, a reszta jest milczeniem.

  73. „kto ma większą tarczę strzelniczą na czole”
    Brienne ma ogromną, to pasowanie w noc przed bitwą…

  74. @mw.61
    „Teraz nie ma już przeciwwskazań.”

    Jeśli działa efekt Westermarcka, to Jon i Sansa powinni czuć wzajemne odpychanie erotyczne. Jon mógłby sobie jednak powiedzieć: „The things I do for the Realm.”

    Cieszę się, że w drugim odcinku sprawy idą w moją ulubioną stronę, czyli dobrych dialogów, pogłębionej analizy psychologicznej, socjologicznej, nawet lingwistycznej, wreszcie – interakcji między postaciami. Aspekty fantazyjne i naparzankowe to dla mnie, w większości przypadków, marnowanie czasu antenowego. Byłem wdzięczny twórcom za to, że nie pokazali bitwy zakończonej zdobyciem Yunkai.
    Całą Sagę GRRM skonstruował bardziej jak dramat szekspirowski i myślę, że to jest część tajemnicy sukcesu jej ekranizacji.

    @olafstaave
    (o postaci Brienne) „Poważnie? Taka sztywniara?”

    Po drugim odcinku ostatniego sezonu jestem w stanie zrozumieć, dlaczego G. Christie właśnie tak zinterpretowała tę postać.

  75. @mw
    „No to jednak nie dzwony weselne, ale ogólne rach ciach ciach, a reszta jest milczeniem.”

    U Szekspira jedno drugiego nie wyklucza – zazdroszczę zresztą publiczności jego teatru, dla której zakończenie Hamleta czy Króla Leara było zagadką.

  76. @Prof. Miauczur
    „Bo Brienne jest postacią na pewno mniej efektowną niż Arya ale dla mnie dużo ciekawszą. Jest „dziwolągiem” w świecie, gdzie takie „dziwolągi” nie mają racji bytu.”

    Moim zdaniem Arya jest nie mniejszym dziwolągiem, nie tylko pod względem podejścia do kwestii gender (ile odcinków czy całych sezonów musieliśmy czekać na przypomnienie, że ta postać ma w ogóle płeć?), a przez swoją mroczną stronę jeszcze bardziej ucieka od społeczeństwa i swojej „roli w rodzinie”.

    „Nikt jej nie lubi, wszystkim zawadza i nikt nie chce jej poznać.”

    Przecież Brienne ma przynajmniej jednego zagorzałego absztyfikanta! Przynajmniej, bo z Jaimim też się zachowują, jakby się przed chwilą stuknęli głowami schylając się po upuszczony miecz…

    @wo
    „Arya jest anarchistką. Do budowy infrastruktury tak samo nie będzie miała serca, jak Baratheon. Tylko Brienne daje nadzieję na poprawę stosunków pracy!”

    Ale czy kowal-Baratheon nie pokazuje teraz, że umie wykuwać zwycięstwo mrówczą, niedocenianą pracą u podstaw? W tej parze on by dbał o los proletariatu, który zna od podszewki. Arya natomiast dbałaby o… (tu moja hipoteza wymaga jeszcze doszlifowania).

    Tak czy siak, nie widzę, żeby Brienne miała zadatki na dobrą administratorkę, dla mnie ona jest typowym Człowiekiem Z Misją Przez Wielkie „M”, z zadatkami raczej na błędnego rycerza niż urzędnika pilnującego reformy agrarnej czy ciepłej wody w kranie. O ile Brienne – przepraszam, Sir Brienne! – w ogóle przeżyje do następnego wieczora.

  77. @duxripae

    …to pasowanie w noc przed bitwą…

    Coś mi się zdaje, że kluczowe będzie kto usiecze Nocnego Króla. Brienne ma miecz z waleriańskiej stali, jest pasowanym rycerzem i pochodzi z zascnego rodu. Czyżby teoria naszego gospodarza, że Brienne jako połowa tronu staje się coraz bardziej rzeczywista? Tyle, że ona będzie walczyć z dala od przynęty. Z drugiej strony Sam podarował, choroba, zapomniałem jak go się pisze, ale wiadomo o kogo chodzi, i też ma miecz na zombiaki. Może on odegra decydującą rolę? No tak, ale przy Branie będzie bezjajeczny z Żelaznych Wysp, tyle że on nie bardzo ma potencjał na decydujący cios.
    No cóż. Jeszcze tydzień i zobaczymy kto przeżył. Tyle, że to dopiero trzeci odcinek. Co dalej? Czyżby trzy następne części to jatka w rodzinie siedmiu królestw, bo nie chce mi się wierzyć, że zombiaki pozamiatają wszystko.

  78. @mw
    „Brienne ma miecz z waleriańskiej stali, jest pasowanym rycerzem i pochodzi z zascnego rodu. ”

    Osoba pasowana na rycerza tuż przed decydującą bitwą musi zginąć w tej bitwie. Unijne Normy Stereotypów, itd.

    @olaf
    „Ale czy kowal-Baratheon nie pokazuje teraz, że umie wykuwać zwycięstwo mrówczą, niedocenianą pracą u podstaw?”

    Pokazuje, i teraz już wiele moich argumentów za „królem Samem” pasuje do niego. Gdy zginą wszyscy Targaryenowie (niewiele potrzeba), następca Baratheona jest logicznym spadkobiercą tronu. A jego ślub z tą czy tamtą Starkówną przyniósłby pokój & zjednoczenie.

  79. Że Daenerys jest villainem to miałem prześwity już w momencie kiedy bawiła się w Lenina, a ja ten serial oglądam raczej bez fanowskiego zacięcia i rozkminy. Przecież te wszystkie jej „szlachetne” czyny są jej po prostu na rękę, nie ma żadnej altruistycznej motywacji. W dodatku przez cały przebieg akcji pozostaje w błogim przeświadczeniu, że jest jedyną prawowitą pretendentką do tronu. Pierwsza konfrontacja z „a może jednak nie” IMO dowodzi na 120%, że to wszystko było budowane właśnie po to, żeby teraz wizerunek szlachetnej królowej rozsypał się w dro-biaz-gi. A i to już tylko przekonywanie najbardziej opornych, bo wszelkie złudzenia powinny opaść po zabiciu rodziny Sama.

  80. @albrecht

    …wszelkie złudzenia powinny opaść po zabiciu rodziny Sama…

    To jeszcze można uznać za rację stanu. Ale masz rację. Gwałcona , sprzedana przez brata, bita, poniżana, truta i co tam tylko chcesz i to od lat wczesno nastoletnich. Nie może być szlachetna.

  81. @mw.61
    Przede wszystkim, „tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono”. Daenerys robi wrażenie osoby z gruntu dobrej (well, odruchowo jej sympatyzujemy, bo miała trudne dzieciństwo, jest młoda i ładna, no i utracone dziedzictwo, chlip, chlip, normalnie taki Simba z cyckami) tylko dopóki sobie nie uświadomisz, że w jej postępkach nie ma ani jednego, do którego wytłumaczenia potrzebny byłby altruizm. A jak łuski opadają z oczu to od razu widzisz, że to po prostu cyniczna maszyna napędzana tylko jedną rzeczą – chęcią odebrania tego, co się jej NALEŻY.

  82. Wiem wiem, pożegnałem się na bloxie, a tu znowu ja, ale nie mogłem się powstrzymać żeby nie napisać, że tego Lodowego Króla zabije Gożdzik. Sam rotflam jak to piszę, ale coś czuje, że wykorzysta rodzinne koneksje z białymi jeźdźcami. W końcu to jej bracia, czy siostrzeńcy. No w każdym razie synowie córko-żon Crastera – słowem rodzina.

  83. @mw.61
    > Tyle, że to dopiero trzeci odcinek. Co dalej? Czyżby trzy następne części to jatka w rodzinie

    Zombiaki mogą nie zostać odparte w przyszłym tygodniu, tylko odniósłszy niepełny triumf / niepełną klęską pójść dalej na południe, po więcej nieumarłych rekrutów.
    (Przy okazji: czy dobrze pamiętam, że po wyzuciu cielesnej powłoki warg mógł przechować się w ciele zwierzęcia, albo być może drzewa?)
    A wtedy ci, którzy przeżyją w Winterfell (czy z jakichś względów poza murami) staną przed wyborem: odpłacić Cersei pięknym za nadobne, czy okazać moralną wyższość i pociągnąć na odsiecz King’s Landing.

    @Albrecht
    > było budowane właśnie po to, żeby teraz wizerunek szlachetnej królowej rozsypał się w dro-biaz-gi

    Oby. Jak dla mnie wyjątkowo antypatyczne było traktowanie całych miast na zasadzie „ja tu tylko ćwiczę”, co pozostało właściwie bez komentarza – ale obawiam się, że jednak mamy do czynienia z designated heroine. Już samo to, że Jon Snow, ewidentnie kreowany na designated hero, dostał rodowodową legitymację, żeby podważyć jej pozycję, świadczy moim zdaniem, że finał idzie jednak w konwencjonalną stronę. Gdyby chodziło o zakwestionowanie mandatu niebios i pokazanie rys na moralności Daenerys, nie byłby do tego potrzebny Zaginiony Potomek Królewskiego Rodu.
    Ale chętnie się pomylę.

  84. @mw.61
    Jeszcze tydzień i zobaczymy kto przeżył. Tyle, że to dopiero trzeci odcinek. Co dalej?

    Boję się, że scenarzyści zafundują nam teraz 1 lub 2 odcinki retrospekcji, żebyśmy się trochę zniecierpliwili przed tą bitwą…

  85. Teraz mnie olśniło: jeżeli Jon ma w ogóle zginąć, to (pod względem pragmatycznym i dramatycznym) przyszła bitwa jest na to najlepszą porą. Dany zaciuka go w sprzyjającym momencie, Bran być może padnie legitnie z rąk Night Kinga (co wyjaśniałoby jego kwestię do Jaimego: „Kto mówi, że będzie jakieś później?”), jeżeli Sam w takim układzie przeżyje, będzie miał cholernie ważną rolę do odegrania.

    @ WO

    „Gdy zginą wszyscy Targaryenowie (niewiele potrzeba), następca Baratheona jest logicznym spadkobiercą tronu. A jego ślub z tą czy tamtą Starkówną przyniósłby pokój & zjednoczenie.”

    Czekałem, czy ta teza padnie. IMO kłóci się z koncepcją „renesansową”. Baratheonowie jako dynastia to była jednak pomyłka, a Gendry na ewentualną propozycję zareagowałby raczej HELL NAW. Nie pamiętam teraz zresztą, czy jest nawet jedynym ocalałym bękartem Roberta.

    @Albrecht de Gurney
    „Przecież te wszystkie jej „szlachetne” czyny są jej po prostu na rękę, nie ma żadnej altruistycznej motywacji”

    Może nakłada mi się charakteryzacja z „Nawałnicy mieczy”, ale tam w pewnym momencie było podkreślone, że ratowanie niewolników i ustanawianie wolnych republik było powodowane poczuciem RiGCzu i cholernie nie na rękę z planami podboju Westeros.

  86. @olaf

    …scenarzyści zafundują nam teraz 1 lub 2 odcinki retrospekcji…

    Myślę, że skończyłoby się to zamieszkami na ulicach. A poważnie. Nie jestem pewien czy chciałbym to oglądać do końca. To jednak poważna produkcja, a nie jakieś C-klasowe wypociny. Uznałbym to za oszustwo. Jakieś seriale poboczne. Jakieś wątki nawet z dalekiej przeszłości w nowej produkcji OK. Ale nie teraz.

  87. „Nie pamiętam teraz zresztą, czy jest nawet jedynym ocalałym bękartem Roberta.”

    W książce nie, w serialu chyba tak.

  88. Dobry wieczór,
    aktorki grające siostry Starkówny już wypaplały, że Sansa przeżyje, bo grała w ostatniej ze scen serialu. Pytanie, czy będzie władać Westeros, czy żebrać przed bramą Żelaznego Banku…
    Mnie najbardziej przypadł do gustu najmita Tyriona czyli Bronn i w sumie nieważne co się będzie działo do finału, byleby w końcu mógł znaleźć spokój (z którąś ze Żmijowych Bękarcic)
    pozdrawiam

  89. @olafstaave
    „Przecież Brienne ma przynajmniej jednego zagorzałego absztyfikanta!”

    Takiego samego „dziwoląga” jak ona. Jakiś dzikus ze Związku Radzieckiego.
    Zresztą serialowa Brienne jest dużo mniej ciekawa niż ta z książek i jak wiele rzeczy, jest tutaj mocno „wygładzona”

    Wymączyły mnie te daw odcinki. Niech już będzie ta „epicka” bitwa za miliony rubli transferowych.
    Marne dialogi:
    – Dziewczynie z Południa musi tu być zimno.
    – To mnie rozgrzej!
    Jakiś suchar Tyriona o jajach Varysa, cycki muszą być to damy Bronna w burdelu…
    Teraz już oglądam siłą rozpędu. Ostatnia nadzieja w Martinie i książkach.

  90. @lupus
    „aktorki grające siostry Starkówny już wypaplały, że Sansa przeżyje, bo grała w ostatniej ze scen serialu.”

    Przecież aktor tego w ogóle nie może wiedzieć, czy gra w „ostatniej scenie”.

  91. Moje pomysły są dość konwencjonalne:

    -Iron Throne – Sansa i Tyrion (m. in.: w serialu ich małżeństwo nie zostało formalnie rozwiązane; daje to sojusz północy i południa; triumf nerdow)
    – Daenerys ginie
    – Jon ginie lub udaje się na jakąś formę wygnania/emigracji
    – Brandon – ostatecznie przekształca się w 3eyedraven lub nawet robi się jakimś amalgamatem z Nocnym Królem
    – Arya i Gendry odtwarzaja Baratheonow
    – Cersei ginie (może zabita i przez Bronna)
    – któreś z pary Jamie i Brianne ginie (w ostatnich sezonach scenarzyści już tak łatwo nie ubijaja bohaterów, więc może i oboje przeżyją)
    – Theon ginie
    – Sam przejmuje Cytadele lub zaklada konkurencyjny ośrodek korzystając z odziedziczonego majątku
    – Bronn przejmuje Highgarden, może i z wężycą

  92. No i po tym odcinku już widać, że tamte rzekome przecieki okazały się całkowicie fałszywe.

  93. /delurk Dzień dobry wszystkim w nowym miejscu.
    @kolejka do tronu
    Mam wrażenie, że serial rzeczywiście trafił na utarte szlaki prowadzenia fabuły. Kto spełnił swoje „ważne zadanie” ten odpada z gry.
    Missandei nie była już potrzebna, bo w Westeros nie było już dużego zapotrzebowania na tłumacza języków specjalistycznych. Mormont dokonał niemalże aktu całkowitego i poległ w imię miłości do Dany.
    Gadka na konikach każe sugerować, że Hound odpadnie po wyniszczającym pojedynku ze swoim zombie-bratem. Arya po drodze po raz ostatni spróbuje mu uratować życie i też zostanie odpalona.
    Zapalczywość w gniewie Denerys też chyba nie przyniesie jej sukcesów. Obstawiam patetyczny finał Jon Snow vs. Cersei (gdzie po drodze napatoczy się jej brat i w jakiś głupi sposób skończy żywot). Niestety obawiam się, że po ostatniej rozmowie z Bronnem i wzruszającej mowie pod murami Tyrion również nie doczeka szczęśliwego końca. Co oznacza, że Bronn chyba jednak zostanie bez wielkich latyfundiów.
    Nie wiem, czy ktoś przeżyje pretendencki ultimate deathmatch, ale czuję, że tym, który zostanie z realnym wpływem na siedem królestw będzie Varys. W ostatniej gadce postawił się jako jedyny państwowiec i niemalże piewca republiki.
    No chyba, że twórcy celowo nas tak wpędzili w utarte schematy, by ostatecznie zaskoczyć.
    A Wy jak myślicie? 😉

    Ew. zupełny odpał – wyniszczone Siedem Królestw prywatyzuje Złota Kompania i wprowadza tam spółkę-córkę do zarządzania kondominium.

    A i tutaj scenarzyści złagodnieli – kolega od Freemanów po prostu uznał, ze job is done i wraca do siebie.

  94. @1111
    „Ew. zupełny odpał – wyniszczone Siedem Królestw prywatyzuje Złota Kompania i wprowadza tam spółkę-córkę do zarządzania kondominium”

    Nie, to nigdy historycznie tak nie wyglądało, raczej po prostu wsadzali swojego człowieka na tronie (i trochę też to się wlaśnie wydarzyło z przejściem z średniowiecza w renesans).

    Natomiast już wiemy, że Daenerys odbije szajba i się okaże gorsza od Cersei (helou, przecież to było od początku oczywiste). Małżeństwo Stark / Baratheon nadal jest możliwe, acz już oczywiście nie z Aryą.

    Skoro wojna domowa zaczęła się od bitwy królów, logicznym zakończeniem będzie bitwa królowych. W której większość zginie. Zgaduję, że wsadzą do nich wszystkie królowe, jakie wchodzą w grę, w tym Yarę. Typuję dla niej rolę „odsieczy w ostatnim momencie”, że już już będzie bardzo źle, a tu nagle – co tam na horyzoncie? Hura, jesteśmy uratowani, etc.

  95. „Gadka na konikach każe sugerować, że Hound odpadnie po wyniszczającym pojedynku ze swoim zombie-bratem.”

    Na to, że w finale będzie Cleganebowl to fani książek liczą jeszcze od czasów, jak żadnego serialu nie było.

  96. Delurkuję się i przede wszystkim bardzo dziękuję za te wszystkie lata na bloksie i za bloga w nowej odsłonie.
    A w „Grze…” może na nowym, wygodniejszym tronie, w stolicy Zjednoczonego Królestwa przeniesionej na drugą stronę rzeki zasiądą:
    1. SAM + GILLY
    2. Lub SAM + SANSA
    3. Albo YARA + GENDRY
    4. A może będzie to elegancka oś Północ-Południe, czyli SANSA + KSIĄŻĘ DORNE?
    5. I jednak nie skreślałabym starego, dobrego małżeństwa, czyli TYRION + SANSA?

  97. @WO
    „Zakładam, że finał ma przenieść Westeros do tamtejszego odpowiednika renesansu.”

    Witam wszystkich[1]. Renesansu nie będzie, i to niezależnie od tego, kto ostatecznie zasiądzie na tym nieergonomicznym krześle. Stosunki społeczne i gospodarcze w Westeros tylko powierzchownie – w warstwie architektury, strojów – przypominają średniowieczną Europę. Demograficznie, makroekonomicznie i politycznie silniejsze są podobieństwa do Chin u progu epoki nowożytnej. Westeros to wszak duży samowystarczalny obszar lądowy, izolowany od innych centrów cywilizacyjnych, a przed najeźdźcami z północy chroniony granicznym murem. Obszar ten przechodził stulecia wsobnego rozwoju, które doprowadziły do powstania sieci osadniczej na tyle gęstej, aby utrzymać rozległe miasta (w tym przynajmniej dwa w przedziale ćwierć do pół miliona mieszkańców) oraz pozwolić na przemarsze armii liczonych w dziesiątkach tysięcy ludzi. Takiej wielkości miasta i tak liczebne armie występowały w średniowiecznych Chinach, podczas gdy zachodnia Europa nie widziała ich aż do połowy XVII wieku – średniowieczne i renesansowe europejskie wojny toczyły kontyngenty liczące kilka tysięcy ludzi, poruszające się między niewielkimi miastami i osadami. Miała natomiast Europa inne atuty rozwojowe: po pierwsze położenie geograficzne jako otoczony nawigowalnymi morzami subkontynent z licznymi półwyspami i wyspami, co sprzyjało rozwojowi sieci równorzędnych, konkurujących centrów gospodarczych. Po drugie, bliski, mobilizujący kontakt z ekspansywną i reprezentującą wyższy poziom technologiczny cywilizacją islamu. Tych atutów brak w Westeros: transport morski odgrywa dla większości terytoriów rolę drugorzędną (Oldtown i King’s Landing to handlowe centra imperium o roli podobnej do średniowiecznego chińskiego Suzhou, brak natomiast na Westeros silnej sieci miast „hanzeatyckich”[2]). Nie widać też w tym świecie konfliktu potężnych mesjanistycznych monoteizmów, jaki nadawał ton średniowiecznemu rozwojowi zachodniej Eurazji – gdzie chrześcijaństwo i islam, z ich podziałami i sektami, stanowiły ideologiczną podstawę dla intelektualnych debat oraz dalekosiężnych krucjat i podbojów. W warstwie ideologicznej w Westeros dominuje raczej jednolity dla całego obszaru feudalny światopogląd, w którym podstawowe role odgrywają honor rodu, przypisanie ról społecznych na mocy urodzenia oraz kontynuacja tradycyjnych hierarchii (np. każdy z nowych władców wyznacza swojego „Hand of the King”). Na straży tego konserwatywnego westeroskiego „konfucjanizmu” stoją zaś owi maestrzy, wśród których WO niesłusznie poszukuje zaczynu zmian – odgrywają oni rolę podobną jak kasta mianowanych urzędników cesarskich w Chinach: dworskich profesjonalistów zainteresowanych raczej ochroną dostępu do swej kasty niż dawaniem pola dla swobodnej wymiany idei i naukowej spekulacji. Są to jednym słowem warunki dogodne dla umacniania scentralizowanych struktur władzy feudalnej, a nie dla przemian tego typu, jakie w Europie znamionowały renesans. Po zakończeniu aktualnej wojny w Westeros nastąpi po prostu kolejny okres pokoju w ramach feudalnego porządku, odpowiednik rządów dynastii Ming w Chinach. Te rządy skończą się zaś dopiero z przybyciem jakiś „gunboatów” z odległych regionów tamtejszego świata – zapewne a rebours z krańców Essos, na których leżą Martinowskie „Chiny”, czyli królestwo Yi Ti. Ytyńska flota przywiezie broń palną, prasy drukarskie, silniki spalinowe, itd. – wszystko, czego nie wymyślą (lub wymyśliwszy, nie wdrożą) u siebie Westerosi. Poczucie upokorzenia wschodnią kolonizacją doprowadzi pewnie do jakiegoś „powstania bokserów”, w czasie którego fanatyczni adepci maestrów rzucą się z gołymi rękami pod ostrzał ytyńskich muszkietów. Być może też jacyś wychowani w ytyńskich misjonarskich szkołach westeroscy „tajpingowie” wzniecą ludowy bunt przeciw starym porządkom – niestety, nieudany bo władze Yi Ti będą wolały oddać kontrolę nad Westeros zaufanemu warlordowi, który (tak jak Czang Kaj-szek w Chinach) maskował będzie hasłami modernizacji skorumpowany autorytaryzm swoich rządów. W opozycji do niego, w dzielnicy uciech Oldtown zawiąże się wówczas ruch młodych rewolucjonistów (podobny do Komunistycznej Partii Chin, powstałej we francuskiej dzielnicy Szanghaju). Zwyciężywszy w wojnie domowej po spektakularnym „długim marszu” z Vale, Komunistyczna Partia Westeros rozpocznie swoje ideologiczne rządy skutkujące stworzeniem nowej klasy władców oraz milionowymi ofiarami wśród ludu. Ten nowy, pozornie rewolucyjny, a w istocie zachowawczy system z czasem zaczną reformować jacyś ocaleni z represji potomkowie Davosa. Wprowadzone przez nich na ścieżkę quasi-kapitalistyczną Westeros nigdy nie wyzbędzie się jednak wyrosłych w feudalizmie matryc społecznych i myślowych. Potomek Sama Tarly nie będzie tam naukowcem-dysydentem, lecz założycielem firmy produkującej konsumencki software, szpiegującej swoich klientów na użytek elit partyjnych z People’s Hold (dawne King’s Landing).

    [1] Awal Biały, bo nie spodziewam się aktywności podobnej jak na poprzednim blogu WO. Zmieniły się okoliczności, również u mnie, zmieni się zakres ekspresji. Tolkienowski żarcik niech mi będzie wybaczony.

    [2] Westeroską Hanzą nie są wolne miasta z Essos, których rola zbliżona jest raczej do portów bizantyjskich i arabskich. Również działalność Iron Bank z Braavos nie ma wiele wspólnego z realnymi operacjami banków weneckich czy florenckich. Owe pierwsze europejskie banki, owszem, niekiedy finansowały jedną lub obie strony feudalnych wojen – poniosły przy tym jednak normalne ryzyko kredytowe i bankrutowały, jeżeli feudałowie okazywali się niewypłacalni: tak zbankrutowała m.in. londyńska filia banku Medyceuszy w okresie Wojny Dwu Róż. Przede wszystkim jednak finansowały one komercyjną działalność handlową za pomocą rozbudowanej sieci fili tworzonych we współpracy z lokalnymi mieszczańskimi elitami. Iron Bank z jego specjalizacją w trudno spłacalnych „sovereign loans” przypomina raczej jakiś średniowieczny IMF, zajmujący się sponsorowaniem wybranych rządów. Tylko kto w takim razie finansuje jego misję? Może cesarstwo Yi Ti już teraz jest obecne w Westeros, dyskretnie dbając o utrzymanie zachodniego kontynentu w stanie feudalnej hibernacji?

  98. @awal
    ALLELUJA, WRÓCIŁEŚ!

    Ogólnie ekonomia Westeros rzeczywiście jest dziwna i tak na logikę nie ma sensu (jak i cały ten serial), ale ponieważ tu jest magia, scenarzyści zawsze mogą dodać jakieś czary-mary.

  99. @Awal Biały, Westeros jako Chiny

    Ciekawa teoria, ale moim zdaniem ma niewiele wspólnego z tym, co Martin przedstawił w książkach. Nie wiem, czytałeś w ogóle książki? Bo Twój tekst trochę wygląda, jakbyś czytał, a trochę nie.

    „Westeros to wszak duży samowystarczalny obszar lądowy, izolowany od innych centrów cywilizacyjnych, a przed najeźdźcami z północy chroniony granicznym murem.”

    Eee, no nie bardzo. Westeros ma bliskie handlowe relacje z resztą świata. Lordowie na swoich talerzach mają egzotycznie przyprawiane potrawy. Największe miasta Westeros to miasta portowe, które ewidentnie wzbogaciły się na handlu. King’s Landing i Lannisport na pewno. O Oldtown niewiele wiadomo, ale Highgarden to chyba duży eksporter żywności. Poza tym cały handel z Północą idzie drogą morską (Biały Port), podobnie z doliny Arrynów (tam się w ogóle nie da wjechać od lądu bez kompanii najemników). Skąd w ogóle teza, że handel morski jest w tym świecie drugorzędny?

    Nie wiem też, skąd pomysł, że ten handel ogranicza się do samego Westeros. Ze wschodnich wybrzeży bliżej jest na przykład do Pentos niż na drugą stronę Westeros. Swoją drogą Pentos i inne miasta za morzem też kojarzę z opisów jako pełne kupców i handlarzy, z kim niby oni handlują, jak nie z Westeros?

    A mur? Jakie znaczenie w Europie miałby kawałek muru w Norwegii…? Zresztą ten w Westeros był chyba wzorowany na murze Hadriana, bo i całe Westeros to takie trochę Wyspy Brytyjskie.

    „Obszar ten przechodził stulecia wsobnego rozwoju, które doprowadziły do powstania sieci osadniczej na tyle gęstej, aby utrzymać rozległe miasta (w tym przynajmniej dwa w przedziale ćwierć do pół miliona mieszkańców) oraz pozwolić na przemarsze armii liczonych w dziesiątkach tysięcy ludzi.”
    W książkach zupełnie nie widać tej gęstej sieci osadniczej. Nie tylko na Północy są pustkowia, między Harrenhal a King’s Landing opisanych jest zaledwie parę miejscowości, a to jeden z bardziej zaludnionych regionów (i akcja kilka razy tam zagląda).

    Owszem, kilka miast jest opisanych jako liczących nawet i milion mieszkańców, a armie mają mieć po kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale ja to traktuję jako typowe wyolbrzymienie. Martin ewidentnie sobie tego nie policzył, chociaż może świadomie wyolbrzymia. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest Iron Islands. Ktoś policzył, jak bardzo niemożliwa do utrzymania byłaby ludność tych wysp tak, jak ją opisuje Martin.

    Swoją drogą, armie liczące dziesiątki tysięcy ludzi istniały w Europie (czy szerzej, w basenie Morza Śródziemnego) długo długo przed nowożytnością, a jeśli wierzyć ślepo zapisom historycznym, to nawet i milionowe.

  100. @froz
    „Zresztą ten w Westeros był chyba wzorowany na murze Hadriana, bo i całe Westeros to takie trochę Wyspy Brytyjskie.”

    Ale skoro tak, to tam się nie spina ekonomia. Ekonomia Westeros jest nielogiczna i żartobliwa analiza Awala nie jest ani silniej, ani słabiej związana z typowymi rozkminami. Nie możesz tak po prostu powiększyć Brytanii do kontynentu bez katastrofy gospodarczej. Miasto takie jak Kings Landing nie może być samowystarczalne gospodarczo, potrzebuje sieci powiązań. Te sieci, tak jak są opisane w książce/serialu, albo nie mają sensu, albo wymagają domysłów takich, jak prezentujesz powyżej.

    Uwaga, że przejście z średniowiecza do renesansu niekoniecznie jest możliwe, bo wielki kontynent z przewagą autarkii (w Chinach też nie była przecież pełna, w końcu eksportowali jedwab itd.) może się ustabilizować na tysiąclecia, jest celna. Acz nic nie wskazuje na to, żeby Martin i showrunnerzy to mieli rozkminione.

  101. @wo

    Ja się z tym zgadzam. Jak pisałem, Martin albo sobie pewnych rzeczy nie policzył albo celowo wyolbrzymia liczby, bo zwykle tak to wyglądało, że jak biło się dziesięciu, to opowieści mówiły o stu.

    W każdym razie moja teza była głównie taka, że nic nie wskazuje na to, że Westeros jest odseparowane od reszty świata i to podtrzymuję.

  102. @Froz

    „Eee, no nie bardzo. Westeros ma bliskie handlowe relacje z resztą świata. Lordowie na swoich talerzach mają egzotycznie przyprawiane potrawy…”

    Martin niewątpliwie miał na myśli europejskie centra handlowe średniowiecza opisując porty Westeros – takie one sprawiają wrażenie w warstwie architektury i obyczaju. Jednak ze względu na przeskalowanie geograficzne kontynentu, starając się racjonalnie wytłumaczyć jego gospodarcze funkcjonowanie natrafiamy nie na Europę, lecz na średniowieczne Chiny. Aby oddać realia handlu lewantyńskiego czy hanzeatyckiego, liczących się miast portowych na Westeros powinno być kilkadziesiąt a nie klika. Miasta te powinny cieszyć się samorządem i autonomią finansową, tymczasem u Martina widzimy je jako feudalne posiadłości – „The World of Ice & Fire” podaje on, że wysokość taryf portowych ustala się w drodze arbitralnych decyzji w King’ Landing, faworyzujących stolicę i blokujących rozwój konkurencyjnych portów (jak było za rządów Aerysa, z inicjatywy Tywina). Znaczenie transportu morskiego dla gospodarki kontynentu jest najwyraźniej ograniczone, skoro zamknięcie drogi lądowej (przez Mace’a Tyrella w „Clash of Kings”) naraża King’s Landing na głód. W tym samym tomie pojawia się nawiązanie do historii północnego króla Brandona Podpalacza, czyli do celowej destrukcji floty morskiej przez władzę monarszą – w realiach europejskich, Północ byłaby wielkim dostarczycielem drewna transportowanego nadbrzeżnymi szlakami przez quasi-hanzeatyckie konwoje, w Martinowskiej sadze brak jest wzmianek o takiej działalności. Handel morski, tak jak wspominasz, koncentruje się bowiem w Westeros na egzotycznych towarach luksusowych. Przypomina to wszystko w istocie historię Chin, gdzie morską wymianę handlową traktowano jako element cesarskiej polityki zagranicznej (systemu trybutarnego), limitowano ją do określonych portów (np. Kantonu jako portu przeznaczonego do handlu z Europą), a okresowo całkowicie zakazywano (polityka „haijin”). Również to, co stało się ubocznym skutkiem takiej polityki cesarzy chińskich, czyli rozwój klasy zawodowych przemytników morskich, ma swoje odpowiedniki w świecie Westeros – patrz biografia Davosa. To wszystko daje się również pogodzić z brakiem wzmianek w sadze o gęsto zaludnionych obszarach – bohaterowie książek, w większości wysoko urodzeni feudałowie, podróżują między zamkami, które otaczają ekstensywnie zabudowane wsie, jacyś przygarbieni nad pługiem wieśniacy nie zwracają uwagi ani ich samych ani narratora, dopiero przybycie do miejsca w którym reprezentacyjne budowle i ogrody wznoszą feudalne rody zasługuje na wzmiankę. Pałace i ogrody klasycznych Chin [1] wyrastające wśród połaci ryżowych tarasów wywoływałby to samo wrażenie. Zapewniam, że lektura klasycznej poezji chińskiej opisującej uroki „Przedrzecza” (Jiangnan – obszaru na południe od Jangcy, z miastami takimi jak Suzhou i Hangzhou) może się kojarzyć z idyllicznymi opisami Reach i Highgarten.

    @Froz

    „W każdym razie moja teza była głównie taka, że nic nie wskazuje na to, że Westeros jest odseparowane od reszty świata i to podtrzymuję.”

    @WO

    „Uwaga, że przejście z średniowiecza do renesansu niekoniecznie jest możliwe, bo wielki kontynent z przewagą autarkii (w Chinach też nie była przecież pełna, w końcu eksportowali jedwab itd.) może się ustabilizować na tysiąclecia…”

    O izolacji Chin (a porównawczo Westeros) istotnie piszę w tym sensie, że inne centra cywilizacyjne były na tyle odległe, iż nie mogły zyskać krytycznego wpływu na linię rozwojową kultury Han. Konfucjańskie kanony tej feudalnej kultury, wyrażone w zestawie klasycznych tekstów (Sishu Wujing), z których egzaminowano urzędnicze elity aż do roku 1905, nie zmieniały się pomimo kontaktów handlowych za pośrednictwem Jedwabnego Szlaku, mongolskiego podboju w trzynastym wieku ani też akomodacji przybyłego z Indii buddyzmu (notabene: Wiara Siedmiu z Westeros mocno przypomina ów klasyczny buddyzm z jego poszczególnymi postaciami Buddy jako Wojownika, Strażniczki, Mędrca, itd. [2] oraz motywem „siedmiu Buddów przeszłości” [3]). Klasyczne Chiny dysponowały położeniem geograficznym i sytuacją demograficzną, na bazie których rozwinęły zaawansowaną kulturę nie mającą sobie równych u progu ery nowożytnej. Chińskie miasta w XV wieku były najliczniejsze na globie, system produkcji jedwabiu (prowadzony w państwowych wytwórniach lub systemem nakładczym) był jedną z najbardziej zaawansowanych ówczesnych technologii, chińska flota przewyższała tonażem floty europejskie a na uzbrojeniu chińskiej armii pojawiły się prototypy ręcznej broni palnej. Zabrakło jednak w tej kulturze impulsów rozwojowych, co spowodowało jej powolny upadek – o czym napisano biblioteki [4]. Obok braku autonomicznych miast, na pewno jednym z głównych czynników był również fakt, że to na zachodnim a nie na wschodnim krańcu Eurazji rozwinęły się mesjanistyczne religie (chrześcijaństwo i islam) pozostające ze sobą w relacji mobilizującego konfliktu. Podobnie zatem świat, w którym władcy Westeros nie prowadzą krucjat, ich mędrcy nie dyskutują o chrystologii (przy okazji rozwijając abstrakcyjne podstawy scjentyzmu), a ich miasta nie bronią się przed oblężeniami przez feudalne armie za pomocą strzelających „tub z hakami” (hakenbuchsów – arkebuzów) będzie po prostu okrzepłą w zastoju feudalną monarchią, czekającą na zmiecenie przez zewnętrzne siły modernizmu.
    [1] Przykład: https://www.traveltosuzhou.com/things-to-do/humble-administrators-garden
    [2] https://www.gesar-travel.com/10-most-important-buddhas-deities/?lang=en
    [3] http://www.chinabuddhismencyclopedia.com/en/index.php/Seven_Buddhas_of_the_past
    [4] Na początek polecałbym klasyczną: T. Brook ” The Confusions of Pleasure: Commerce and Culture in Ming China”

  103. Pomiędzy 5 a 6 odcinkiem odkrywczo zwracam uwagę, iż najazd barbarzyńców którzy wraz z podporządkowaną dużą częścią miejscowych feudałów równają z ziemią stolicę będącą symbolem starego porządku, to stały topos w historii Chin. Podobnie jak bezwzględna cesarzowa – modliszka.

  104. @WO
    „Chodzi o zjednoczenie (brytyjskie, francuskie, polsko-litewskie, arago-kastylijskie), prowadzące do ustanowienia państwa nowego typu.”

    Więc WO miał jednak rację! Jeżeli to westeroskie Święte Cesarstwo Rzymskie z kolegium elektorów się utrzyma, to zdecentralizowana władza posłuży prowincjonalnym inwestycjom a odłączona Północ stanie się obszarem kolonialnej ekspansji osadniczej (czym innym ma się teraz zająć tamtejsze państwo zakonne?). Zatem jeszcze nie renesans, ale szansa na „Commercial Revolution of the Middle Ages”…

  105. Ale powiem wam, że Sam miałby w tym kontekście dużo więcej sensu. Nie kupuję tego układu pt. „rządzi nami typ, którego rodowe ziemie nawet nie wchodzą w skład królestwa”.

  106. @zefir

    No ale czym to się różni od jakichś Walezjuszy czy Batorych na tronie Polski?

  107. @zefir
    Rudolf Habsburg. Sam to teraz elektor – arcybiskup Moguncji (jak dobrze pójdzie za 200 lat wynajdą tam druk).

  108. Tym, że jednak to jest założenie monarchii elekcyjnej, a nie jej kontynuacja. Po 100 latach tradycji to by miało sens, ale w momencie 0, to jest takie „Czekaj Typie, my ci mamy płacić podatki, dawać pokłony, a Twoje rodowe ziemie nie będą tego wszystkiego robić?”
    Plus kurde, Sam nie jest arcymistrzem, ani nic – ma ten swój Riverrun, ale podobno nie – bo przecież jako Maester nic nie może mieć (chociaż może tę tradycję też wywalą). Niezły tam burdel mają.

  109. @zefir

    Tarly mają Oldtown, nie Riverrun. Riverrun ma Edmure Tully, który się nagle pojawił z nienacka bez wyjaśnienia co się z nim działo przez ostatnie dwa sezony.

  110. Czy ktoś może mi w przystępny sposób wyjaśnić sens propozycji Davosa („start your own house”)? Bo pozostaję w stanie WTF.

  111. @duxripae
    Davos zaoferował ziemię i GW mógł sobie wybrać jakiegoś robala na herb. Skoro osoba bez zdolności rozmnażania została królem to GW mógł zostać głową rodu…

    Bran nie może mieć potomków więc niebezpieczeństwo, że będzie promował własne ziemie jest mniejsze. W dodatku Sansa publicznie powiedziała by się wypchał. Taki układ nie jest niemożliwy choć nie będzie stabilny, w momencie kiedy pojawi się choć cień faworyzowania północy wszystko się posypie.

    Ciekaw jestem tylko czy Tyrion wiedział/wziął pod uwagę, że 3eyedraven może być długowieczny…

    Wracając do moich typów:
    [i]-Iron Throne – Sansa i Tyrion (m. in.: w serialu ich małżeństwo nie zostało formalnie rozwiązane; daje to sojusz północy i południa; triumf nerdow)[/i]
    Na upartego miałem rację, Tyrion jako Hand rządzi sześcioma królestwami, Sansa siódmym 😉

    [i]– Daenerys ginie[/i]
    Plusik 🙂

    [i]– Jon ginie lub udaje się na jakąś formę wygnania/emigracji[/i]
    Nie do końca dobrowolnie, ale… plusik 🙂

    [i]– Brandon – ostatecznie przekształca się w 3eyedraven lub nawet robi się jakimś amalgamatem z Nocnym Królem[/i]
    3eyeraven plusik (może odrobinę naciągane 😉

    [i]– Arya i Gendry odtwarzaja Baratheonow[/i]
    Pół punktu.

    [i]– Cersei ginie (może zabita i przez Bronna)[/i]
    Plusik (choć to było oczywiste; szkoda, że Bronn tylko w ostatniej scenie)

    [i]– któreś z pary Jamie i Brianne ginie (w ostatnich sezonach scenarzyści już tak łatwo nie ubijaja bohaterów, więc może i oboje przeżyją)[/i]
    Plusik.

    [i]– Theon ginie[/i]
    Plusik

    [i]– Sam przejmuje Cytadele lub zaklada konkurencyjny ośrodek korzystając z odziedziczonego majątku[/i]
    Minus. Grand Maester w stolicy to jednak nie Cytadela.

    [i]– Bronn przejmuje Highgarden, może i z wężycą[/i]
    Pół punktu.

    Nie najgorzej 🙂

  112. @vvaz
    „Ciekaw jestem tylko czy Tyrion wiedział/wziął pod uwagę, że 3eyedraven może być długowieczny…”

    We wcześniejszym epizodzie Tyrion jako chyba jedyna osoba w Westeros usiadł z Branem, żeby go dokładnie wypytać o bycie trójoką wroną. Co prawda scenarzyści gnali na złamanie karku i sama rozmowa odbyła się off-screen, ale sądzę że wiedział.

    @ausir
    „Riverrun ma Edmure Tully, który się nagle pojawił z nienacka bez wyjaśnienia co się z nim działo przez ostatnie dwa sezony.”

    Przez dwa sezony siedział z żoną Freyówną w Riverrun, gdzie zostawił go Jaime. Co oczywiście rodzi następne pytanie: cała armia Północy przeszła z Winterfell do King’s Landing i nie zachaczyli o Tullych? Teleportowali się czy jak? A wystarczyło postawić aktora grającego Edmure’a gdzieś w tle w poprzednim odcinku, nie musiał się nawet odzywać, każdy by sobie dopowiedział jego historię.

  113. „Przez dwa sezony siedział z żoną Freyówną w Riverrun, gdzie zostawił go Jaime.”

    Kiedy Jaime odstawił go do Bliźniaków, o czym wspomina Walder w ostatnim odcinku 6 sezonu. A potem ginie Walder, ginie reszta Freyów, a o uwolnieniu wujka ani słowa.

  114. @
    „Kiedy Jaime odstawił go do Bliźniaków, o czym wspomina Walder w ostatnim odcinku 6 sezonu”

    A to musiałem źle zapamiętać, sorasy. Ale nawet jeśli spędził dwa sezony uwięziony w Bliźniakach, to w końcu i tak przechodziła tamtędy armia Danaerys i Jona. Aż się prosi o propozycję „możesz sobie dalej gnić w tym lochu, albo iść z nami odzyskać Riverrun i zemścić się na Cersei”.

  115. No tak, ale najpierw zapomnieli o nim jak nie pokazali, że Arya go uwolniła, potem znowu jak armia Jona przechodziła tamtędy i też ani wzmianki ani nic. Sensowniej by było jakby chociaż mignął w poprzednim odcinku.

  116. Zrobię osobną notkę – wprawdzie Sam nie jest królem, ale Kurfurstem, a w średniowieczu to „next best thing”. Miałem rację przynajmniej co do tego, że nie będzie już żelaznego tronu ani prostej kontynuacji Targaryenow czy Barratheonów. Acz to nie wygląda na przejście ze średniowiecza do renesansu, tylko z wczesnego średniowiecza do pełnego średniowiecza (czyli narodziny HRE)…

  117. @wo

    Jak dla mnie Twoje przewidywania się sprawdziły z dużą dokładnością.

    Urzekło mnie wyśmianie propozycji Sama, wypisz wymaluj jak Stefana Skellena.

  118. @wojtek_rr

    Aż ciekawi mnie, czy aby Benioff i Weiss nie czytali Sapkowskiego (czego w 2019 wykluczyć się nie da, wszystko po angielsku wyszło, a są fanami gatunku).

  119. @WO
    „czyli narodziny HRE”

    Wiele będzie zależeć od polityki gospodarczej i fiskalnej, jaka była tematem ostatniego dialogu serialu. Bronn, wyprzedzając epokę, proponuje model skandynawski: upaństwowienie lukratywnych branż (mowa jest o regulacji rynku pracy sex workerów) i ściąganie wysokich podatków konsumpcyjnych. Zgodnie jednak z duchem czasu (jak w klasycznej książce R. Lopeza, cytowanej powyżej), zwycięża opcja merkantylistyczna: rozbudowa floty i infrastruktury portowej – obok nabrzeży rozładunkowych zapewne powstaną państwowe domy składowe i giełdy towarowe. Model portugalski, co w odniesieniu do późnego średniowiecza jest synonimem sukcesu. Polityka Tyriona rozwoju King’s Landing jako Lizbony kontynentu [1] da przykład innym prowincjom, gdzie wzdłuż wybrzeży wyrośnie westeroska Hanza, zaś w osadach położonych przy głównych szlakach lądowych rozlokują się rotacyjne jarmarki, pełniące również funkcje rynku walutowego i kredytowego. Jeżeli polityczna decentralizacja potrwa wystarczająco długo, jest szansa na wyjście ze średniowiecza: rada lordów przekształci się w parlament, uzupełniony później o izbę gmin, a władza monarsza (nawet jeżeli stanie się tymczasem na powrót dziedziczna) będzie zmierzać ku roli symbolicznej. Zagrożenie dla tego scenariusza widzę głównie w Brienne – ze swoją rycerską ideologią będzie ona naturalną czempionką sił konserwatywnych, opierających się nowym porządkom, czyli np. fortunom kupieckim przerastającym wartością włości starych rodów (zwłaszcza jeżeli kupcy owi to będą jacyś „żydzi” czy „katarzy”, którym da się przypisać symboliczną transgresję). Imperialny system władzy uprzednio uskuteczniany w Westeros nadal będzie punktem odniesienia i przy pierwszym zewnętrznym szoku (is winter still coming?) merkantylistyczne rządy zmieść może populistyczny wódz, który zaprowadzi porządek: nie klasyczny feudalizm, lecz system łączący centralną kontrolę zasobów z koncesjonowaną przedsiębiorczością: model chiński uprawiany od średniowiecza do dziś.

    @vvaz
    „w momencie kiedy pojawi się choć cień faworyzowania północy wszystko się posypie”

    Powyższe rozważania nie dotyczą Północy, która odłącza się właśnie od głównej linii rozwojowej. Już obecnie słabiej rozwinięta gospodarczo niż południe, po swojej secesji będzie skazana na rosnącą peryferyjność. Jej kolejni władcy będą się starać nadrobić historyczne opóźnienia budując kanały i lokując osady kupieckie – te będą jednak podupadać, nie mogąc konkurować z wyrosłymi tymczasem latyfundiami wielkich panów ziemskich, trzymających w pacie monarchię, oraz państwem lennym Strażników prowadzącym masową wycinkę lasów i lukratywny handel drzewny (zastąpienie ideowej misji merkantylnym zyskiem to naturalna ewolucja państw zakonnych). Rosnąca gospodarcza specjalizacja Północy w produkcji rolnej opartej na taniej sile roboczej (kmiecie popadający w zależność pańszczyźnianą) będzie pogłębiać jej cywilizacyjny dystans wobec reszty kontynentu. To zacofane północne peryferium Westeros stanie się łatwym celem obcych inwazji i zaborów. Od ich pochodzenia i przebiegu zależy, czy na końcu tej historii jest nordycki socjalizm i „pudełka na socjalistów” sunące ulicami Winterfell czy też niezabliźnione wojenne spustoszenia i ciągłe problemy dostosowawcze – mesjanistyczny mit „przedmurza”, rządy autorytarnej prawicy mamiącej o „re-starobożyzacji kontynentu”, policja ścigająca nalepkę z Sansą w tęczowej aureoli i procedura ochrony praworządności przed TSUW.

    [1] Por. B. Hatton „The Queen of the Sea: A History of Lisbon”

  120. @ausir
    „Aż ciekawi mnie, czy aby Benioff i Weiss nie czytali Sapkowskiego ”

    To jest zbyt banalny żart, żeby go aż copyrightować, formułowało go na wiele sposobow wielu autorów (w notce, którą właśnie pisze, będzie podobny żart w wykonaniu Fryderyka Engelsa).

  121. @wo

    Ja nie mówię, że nie mogli na to wpaść sami, po prostu nie wykluczam, że mogli czytać Sapkowskiego.

  122. @Awal Biały

    „Już obecnie słabiej rozwinięta gospodarczo niż południe, po swojej secesji będzie skazana na rosnącą peryferyjność.”

    Z drugiej strony dzięki wyprawie Aryi to Północ ma szanse stać się pierwszą potęgą kolonialną Westeros.

  123. @ausir
    „Ja nie mówię, że nie mogli na to wpaść sami, po prostu nie wykluczam, że mogli czytać Sapkowskiego”

    Albo że znali klasykę marksizmu (Sapkowski zna na pewno).

    „Z drugiej strony dzięki wyprawie Aryi to Północ ma szanse stać się pierwszą potęgą kolonialną Westeros”

    I w ogóle wydaje mi się, że sprawnie zarządzana Północ, prowadząca niezależną politykę fiskalną, może się stać gospodarczym drakarysem (pardon my pun) kontynentu. Teoretycznie między Północą a Sześcioma Królestwami powinno teraz ruszyć pełną parą Prawo Przewagi Komparatywnej Ricarda, tzn. powinny się pojawić towary X i Y, którymi będą ze sobą handlować, bo nie będzie się ich opłacalo produkować lokalnie.

  124. @WO
    „sprawnie zarządzana Północ, prowadząca niezależną politykę fiskalną”

    Polityka fiskalna władców Północy będzie polegać na szukaniu źródeł finansowania armii i infrastruktury niezależnych od latyfundystów trzęsących tronem (z których każdy będzie miał kogoś zblatowanego w King’s Landing jako swojego protektora). Północni królowie będą więc lokować miasta, tolerując jednak wyłączone z miejskiego samorządu magnackie jurydyki, czy też kopać kanały w oparciu o jednorazowe składki magnatów, którzy oczekiwać będą potem udziału w zyskach ze spławu. Niestety najefektywniejszym sposobem powiększenia dochodów (prywatnych lub publicznych) na Północy będzie wykorzystywanie taniej siły roboczej na wsiach, utrzymywanych w różnych formach administracyjnego poddaństwa. Tak jak piszesz, tania prosta produkcja rolna czy drzewna stanie się konkurencyjną specjalizacją Północy, podczas gdy rolnictwo Południa, drenowane z rąk do pracy przez rosnące miasta odczuje presję na zwiększenie wydajności i mechanizację – kolejny czynnik powiększający dystans rozwojowy między obiema częściami kontynentu. Jak to połabskie przekleństwo przełamać? Jakiś długowieczny król Północy może przeżyć kilku kluczowych magnatów i wybudować sobie wśród ich następców – relatywnych nuworyszy pro-królewską frakcję „reformatorów”. Kazimierz Jagiellończyk, znaczy się. Tylko że taki uśmiech fortuny może łatwo się odwrócić w kolejnym pokoleniu – bez zmiany czynników fundamentalnych będzie ciężko.

    @ausir
    „Z drugiej strony dzięki wyprawie Aryi to Północ ma szanse stać się pierwszą potęgą kolonialną Westeros.”

    Historia Elissy Farman, której statek miał się odnaleźć w Asshai nie daje jednoznacznej odpowiedzi czy na zachód od Westeros znajduje się inny ląd czy po prostu Essos (gdzie przy braku przewagi technologicznej trudno byłoby o znaczące zdobycze kolonialne). Jeżeli hipotetyczny ląd istnieje, Północ może podjąć próbę jego kolonizacji, która jednakże może się skończyć tak jak osadnictwo Wikingów w Nowej Fundlandii – wymarciem przyczółka ze względu na zbyt słabe gospodarcze związki z macierzą.

  125. A sorry, jest na południe od Asshai, no ale tak czy siak, również zachodnia droga do Asshai może dać Północy boost ekonomiczny po prostu dzięki handlowi.

  126. Zruinowane wojną rody północy rozpoczną mozolną odbudowę. Lordowie ograniczą do niezbędnego minimum swoje siły zbrojne, co sprawi, że przez kilka najbliższych lat głównym towarem eksportowym północy będą najemnicy. Ci najemnicy pojawią się w Essos, gdzie będzie panował chaos po opuszczeniu kontynentu przez największą siłę militarną, która wcześniej zdławiła kilka innych i zaburzyła stosunki społeczne uniemożliwiając odbudowę siły militarnej w tradycyjny dla regionu sposób. Z najemnikami powracającymi na północ Westeros przyjadą opowieści o możliwościach, nowe towary, nieznane wcześniej mody. Kolejna fala podążająca z Północy do Essos to będą kupcy, często byli najemnicy. Zdominują handel z Westeros w kilku konkretnych niszach zdobywając ogromne majątki, które pozwolą im na fundowanie świątyń i uniwersytetów, których intelektualne starcia za kilkaset lat doprowadzą do powstania prądu nazwanego później północnym oświeceniem.

  127. @duxripae

    Opisujesz historię Rusi Kijowskiej i Wielkiego Nowogrodu, których awans polityczny wiązał się z założeniem dynastii przez kampanię Waregów i rozwojem szlaków handlowych z Bizancjum. Podobne elementy znajdują się w historii innych wczesnych państw słowiańskich – państwie Samona, państwie Polan. Tylko że te przykłady dotyczą realiów demograficznych wczesnego średniowiecza – małych osad, niewykształconej silnie stratyfikacji społecznej. Westeros natomiast prezentuje rozwinięty feudalizm na demograficznych sterydach – feudałowie Północy raczej osadzą swoich liczonych w tysiącach żołnierzy na włościach (zachowując ich potencjał obronny) niż pozwolą im oferować usługi sąsiadom. Koszty takiej demobilizacji poniesie uciskany rosnącą pańszczyzną kmieć – oraz przyroda, karczowana pod uprawy w najbardziej odległych zakątkach, jak było w Europie sprzed plagi dżumy w XIV wieku. Bo też właśnie: z Essos na tę zacieśniającą się strukturę osadniczą trafią nie tylko nowe mody, lecz również katastrofalne epidemie, niestety. Nie chcę jednak zupełnie przekreślać szans rozwojowych Północy: ona może z czasem zaskoczyć jak Anglia, w średniowieczu zaścianek, kilka wieków później matecznik rewolucji przemysłowej, może też – jeżeli ominą ją inwazje – powoli akumulować owoce spokojnej pół-peryferyjności jak Skandynawia. Jednak scenariusz wschodnioeuropejsko-bałkański jawi się niestety jako projekcja bazowa. By go przełamać, w którymś momencie coś niedobrego musi się stać z południem. Jak na razie z Tyrionem w King’s Landing nic tego nie zapowiada.

  128. @Awal

    Ale właśnie tych tysięcy żołnierzy już nie ma – zadbała o to tzw. Długa Noc. Póki co Sansa raczej nie pozwoli tradycyjnym feudałom odbudować dawnej pozycji. Jako absolutna monarchini będzie miała do tego narzędzia, np. odpowiednio rozdysponowując poboltonowskie i inne opuszczone ziemie. Tutaj sytuacja wygląda lepiej niż na południu, gdzie król będzie się wkupywał w łaski możnych przywilejami przy kolejnych elekcjach, stopniowo osłabiając władzę centralną.

    Inwazji bym się nie spodziewał: z jednej strony wielki mur z lodu, a z drugiej wystarczy zablokować wąskie gardło w okolicach Moat Cailin. Do tego powinno się dać, wykorzystując dostępne zasoby (lasy!) i ekspertyzę niedobitków z oddziału Theona oraz nowych osadników, zbudować w miarę przyzwoitą marynarkę. Wtedy kwestia bezpieczeństwa na najbliższy czas wydaje się załatwiona.

    Kwestia państwa Nocnej Straży i Dzikich jako ewentualnej konkurencji też została tymczasowo sprytnie rozwiązana przez Sansę: osadziła tam swojego kuzyna, który może i jest lubiany, ale niezainteresowany polityką i niezbyt sprawnie zarządza czymkolwiek. Jak sytuacja się uspokoi, to docelowo państwo zakonne można zhołdować – nikt przecież nie będzie się o to bił.

    A w dalszej perspektywie odnajdą u siebie złoża węgla, a potem gazu i ropy…

  129. @procyon
    „wykorzystując […] ekspertyzę niedobitków z oddziału”

    Słownik języka polskiego mówi jasno:
    „ekspertyza: specjalistyczne badanie przeprowadzane przez ekspertów; też: wynik tego badania”
    Twoje użycie tego słowa to kalka, czyli fałszywy przyjaciel z angielskiego, poprawnie powinno być: doświadczenie, umiejętności

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.