Gdy prowadzisz felietonowy słowniczek, wszystko zaczyna wyglądać jak hasła. Chciałbym więc dzisiaj opowiedzieć wam o pewnym słowie (które jak zwykle, nie nadaje się do hasła w słowniczku pisanym dla zarobku, ale tu na blogasku, etc.).
Słowo pochodzi z języka, którego nie znam – więc będzie zabawnie! Jest nim „sossecontainer”, czyli dosłownie „pojemnik na socjalistów”.
O ile mi wiadomo z różnych lektur, a także rozmów ze Szwedami (toczonych niestety po angielsku), „sosse” jest określeniem nacechowanym pejoratywnie. I tu mamy problem translatorsko-politologiczny.
Moglibyśmy spróbować je na polski oddać jako „lewak”, ale o ile to słowo w ogóle ma cokolwiek oznaczać w języku polskim, to zazwyczaj chodzi o przedstawiciela lewicy skrajnej, oderwanej od potrzeb zwykłego człowieka. W takim sensie wylansowali je kilkadziesiąt lat temu komuniści, a podchwycili to ich najwierniejsi uczniowie – polska prawica.
Otóż szwedzkie „sosse” oznacza coś wprost przeciwnego. Oznacza socjalizm przeciętnego Svenssona – przyziemny, banalny, nudny jak Volvo 740, czyli tytułowy „sossecontainer”.
Volvo 740 wprowadzono na rynek w 1984 jako tańszy wariant oferowanego już od 2 lat Volvo 760. Designerem był Jan Wilsgaard, którego kojarzymy także z modelami serii 200 i 900.
Generalnie jeśli ktoś zamknie oczy i spróbuje sobie wyobrazić „typowe, klasyczne volvo”, pomyśli zapewne o czymś z serii 200, 700 albo 900. Ja na przykład pomyślę o 245, bo miałem takiego żelaźniaka w dzieciństwie.
Krótko mówiąc, wyobrazimy sobie najprawdopodobniej jakiś projekt Wilsgaarda, nudny, ale jednak na swój sposób dostojny. Dla Polaków wszystkie te samochody były niewyobrażalnie drogie – nawet jako używki w latach 90. trzymały wartość, a jako nówki były poza horyzontem (jak kogoś było stać na nowe volvo, i tak kupował raczej mercedesa czy beemkę).
„Volvo dla Kowalskiego” to oksymoron po tej stronie Bałtyku. Ale po tamtej istniał model obmyślony jako „Volvo dla Svenssona”, czyli właśnie 740 GLE.
Stał się szczególnie popularny wsród klasy robotniczej, ktora tradycyjnie głosowała wtedy na socjalistów. Tak ten przydomek wyjaśnia szwedzka wikipedia.
Dwa lata po premierze „sossecontainera” zginął Olaf Palme. Jego śmierć jest symbolicznym końcem szwedzkiego socjalizmu, bo pozbawiona przywództwa partia wkrótce potem przegrała wybory i choć dzisiaj znów jest u władzy, to nigdy nie odzyskała już tamtej hegemonii.
Volvo 740 symbolizuje jej ideał – żeby robotnik jeździł takim wozem, a jego szef nieco bardziej odbajerowanym direktörsvagn (760). A jeśli ktoś był wziętym pisarzem, muzykiem albo filmowcem, mógł się szarpnąć na szpanerskie 780 coupe.
To świat egalitaryzmu, który sami Szwedzi uznali 30 lat temu za zbyt nudny. W 1991 wybory wygrali centroprawicowi moderaci, którzy rozmontowali dawne państwo dobrobytu.
Tamten socjalizm jest dziś anachronizmem choćby dlatego, że jego symbolem jest samochód. Inne kraje nordyckie już wtedy ograniczały ruch w swoich stolicach, a
Sztokholm w planach Palmego miał być poprzecinany przelotowymi arteriami i niestety wyburzono pod to trochę zabytków w centrum.
Palme spędził młodość w Ameryce. Smutny dowcip polityczny mówi, że Ameryka zniesmaczyła go, jako kraj biedy i morderstwa, więc zbudował Szwecję jako jej przeciwieństwo: kraj dobrobytu i samobójstwa.
W odróżnieniu od innych krajów nordyckich, w Szwecji Palmego widać jakiś kompleks na punkcie bycia anty-Ameryką albo lepszą Ameryką. Klasyczne modele Volvo można przecież uznać za europejską wariację na temat amerykańskiego station wagon.
Trochę się wstydzę swojej miłości do samochodów. Wiem, że to ekologicznie nie do obrony, ale to jak religia.
W kościele petrolheadów jestem umiarkowany i otwarty, jak te wszystkie Więzi i Znaki (w tej analogii Top Gear to Radio Maryja). Mam więc nostalgię do wizji typu „socjalizm, ale z bajeranckimi samochodami”, chociaż wiem, że planeta potrzebuje raczej modelu, w którym się popyla rowerkiem w deszczu i pod górkę (brrr)…
@wo
… Ja na przykład pomyślę o 245, bo miałem takiego żelaźniaka w dzieciństwie…
A ja o 144, bo wysłałem do volvo napisaną kulawą angielszczyzną prośbę o prospekty i, o bogowie, przysłali!!! No i miałem na ścianie jego plakat.
Ooo! Wtedy to było coś!
A na marginesie. Czy u was w stolicy, w latach 70, też istniał podwórkowy rynek adresów różnych firm samochodowych, przesyłających prospekty swoich produktów?
Trzeba tez zauważyć, ze ciosem dla szwedzkiego socjalizmu jak i dla całej lewicy w Europie był upadek bloku socjalistycznego w 1989 roku
@mw
Panie! Wszyscy jesteśmy z pokolenia „dear sirs send naleps”!
„Wszyscy jesteśmy z pokolenia „dear sirs send naleps”!”
O czym najlepiej świadczy odpowiedź czytelnikom Horyzontów Techniki „Nie podajemy adresów firm. Nie wysyłamy prospektów:”
link to blabler.pl
(nie umiem inaczej zacytować kawałka pdf-a)
Poza tym nic nowego pod słońcem. Witold Rychter w książce „Moje dwa i cztery kółka” opisuje, jak wymieniał z kolegami prospekty samochodowe jeszcze za cara.
@pojemniki
Były jeszcze luksusowe wersje siedemsetsześćdziesiątek dla luksusowych biurokratów z NRD, którym z powodów ideologicznych po prostu nie wypadało jeździć mercedesami.
Z ciekawostek socjologicznych można by jeszcze wspomnieć o funkcjonującej w okolicach Top Gear obeldze „Volvo driver”, w której, jeśli dobrze rozkodowuję, mieszał się klasowy/kulturowy hejt na dobrze sytuowanych liberalnych mieszczan przekonanych o swojej cnotliwości z hejtem entuzjastów motoryzacji, jeżdżących zapewne we własnym mniemaniu „szybko, ale bezpiecznie”, na zawalidrogi bez polotu.
Mój ojciec jeździł 245 (początkowo służbowym, potem odkupionym już swoim) i bardzo mile wspominam ten samochód. Nazywaliśmy go „szwedzkim traktorem” bo silnik diesla nie miał zbyt dobrego przełożenia mocy jak każdy wolnossący diesel.
Z ciekawostek pamiętam czujniki zapięcia pasów – był to bardzo upierdliwy „cykacz” i migająca czerwona lampa braku zapiętych pasów. Pasy były oczywiście bezwładnościowe – czyli takie jak są obecnie. Co było dość dużym novum bo standardem były pasy szelkowe, które trzeba było sobie zapinać i dopinać ręcznie jak pasek u spodni. Co powodowało, że w większości współczesnych samochodów pasy po prostu nie były używane. A tutaj „szwedzki traktor” domaga się zapięcia pasów i upierdliwie „cyka”. Dla świętego spokoju zapinałem więc pasy co bardzo wszystkich kolegów wtedy dziwiło.
Kolejne novum to dodatkowe światło stop na górze tylnej klapy. Teraz to jest standard. Ale to były lata 80-te i był przepis, że światła stop MUSZĄ być w jednej linii. Więc jak były światła stop PLUS dodatkowe na górze i oczywiście one nie były w jednej linii. Więc problem z milicją gwarantowany – szczególnie, że wioskowi milicjanci zatrzymywali każdy zachodni samochód aby sobie na niego popatrzeć. Ojciec załatwił sobie skądś oficjalne pismo ze szwedzkiej ambasady gdzie było napisane, że to dodatkowe światło jest montowane fabrycznie przez Volvo i nie można go samemu demontować. Wyciągał więc go przy każdej okazji, jak milicjanci kazali mu je zdejmować.
I jeszcze jedno – niesamowita przestrzeń bagażowa. W wersji z 5 pasażerami przestrzeń bagażowa to 1200 litrów. Po złożeniu tylnich siedzeń wzrastała do 2100 litrów.
@mw.61
„Czy u was w stolicy, w latach 70, też istniał podwórkowy rynek adresów różnych firm samochodowych, przesyłających prospekty swoich produktów?”
Byłem pół-bogiem bo kiedyś wpadł mi w ręce katalog firm z Hong-Kongu. Takich naklejek nikt nie miał na moim osiedlu i wszystkich sąsiednich. Każdy chciał się ze mną wymieniać!
W ogóle największy achievement z serii „dear sirs send naleps” to był znajomy, który poprosił w ten sposób o kurtkę. To było już pod koniec lat 90.
Otóż napisał do firmy robiącej amerykańskie wojskowe kurtki (konkretnie to legendarną M-65 link to en.wikipedia.org), łzawą historię o tym jak to jest biednym studentem, który miał ich kurtkę ale mu się zniszczyła. Odpisali mu z prośbą o wymiary, a potem wysłali kurtkę.
Dla kogo w takim razie był Volvo 480 – tak brzydki, że aż wzbudzał zachwyt (mój zachwyt, wyjaśniam)? Czy lata 80-te nie wzbudziły w Szwedach nieśmiałych pragnień, aby trochę poszaleć, z wydatkami, obyczajami, a nawet kształtem państwa?
Jako ciekawostka: żona opowiada, że w latach 90-tych* w Londynie Volvo funkcjonowało jako marka samochodu dla… Żydów. Brytyjscy Żydzi bardzo chętnie je wybierali; a oczywiście, antysemici (albo inni, którzy nie chcieli być brani za Żydów) omijali je szerokim łukiem.
*) Tzn. w tym okresie pracowała dla tamtejszych Żydów i znała to z ich opowieści, plus obserwacji ich znajomych i sąsiadów. Nie wiem, kiedy się owa identyfikacja pojawiła, ani czy dalej trwa.
KO:
„właśnie 940 GLE” → „właśnie 740 GLE” (jak mniemam)
@wo
…Klasyczne modele Volvo można przecież uznać za europejską wariację na temat amerykańskiego station wagon…
Oglądając amerykańskie filmy, często można zobaczyć, jak takim kredensem na kółkach mamuśki odwożą swoje pociechy do szkoły. Może się mylę, ale czy taki europejski kombiak nie był wyznacznikiem trochę wyższego statusu w middle class? A może odwrotnie. Był popularny bo właśnie tańszy i jednocześnie bezpieczniejsz i bardziej niezawodny?
no i wszystko jasne, moje lewaczenie zaczęło się jak miałem 740 gle kombi. wspaniałe auto, u 3 po mnie właściciela jeździ w trasy do transylwanii.
jakbym miał garaż na parę aut kupiłbym do kolekcji.
@mw.61
Na tyle na ile kojarzę Volvo w amerykańskiej popkulturze to albo pojawia się jako wyróżnik klasy wyższej (bohater „Zaklinacza Deszczu” Grishama określa Volvo jako swój pierwszy „adwokacki samochód) ewentualnie jako wyróżnik liberała (w „Twierdzy” Goodsped wręcz wykrzykuje że „jeździ beżowym Volvo” żeby przekonać Masona że nie jest ubermęskim komandosem – w domyśle zapewne redneckiem, posiadaczem pick-upa z V8). Typowa „soccer mom” jeździ SUV-em albo station wagon Chevroleta lub innej amerykańskiej firmy – ale znów to popkultura, sam jestem ciekaw jak to wygląda IRL.
Delurkowuję po bodaj trzynastu latach? (w początkowym okresie czytania bloga dalej tłumaczyłem mojej babci, zatwardziałej socjalistsce, jak to demokraci.pl z Hausnerem wprowadzą ład i porządek).
@stereotyp volvo w amerykańskiej popkulturze:
Ostatnie 10-15 lat Hollywood to Volvo 740 kombi jako ulubiony samochód hipsterów z PNW. W innnym kontekście raczej się nie pojawia.
@stereotyp volvo w brytyjskiej popkulturze:
Dość dokładnie pamiętam zbiór motorecenzji Clarksona od późnych lat 80. do wczesnych 2000. Kombiaki Volvo były pojazdem dla prowincjonalnych antykwariuszy (bo szafa gdańska wejdzie na pakę), ewentualnie matek z MMC/UMC (bo bezpieczeństwo). Pierwszym wyborem liberalnych dentystów i architektów z MMC był Saab. Biorę oczywiście poprawkę na źródło, którym jest, ekhm, Jeremy Clarkson.
Mnie się niestety kojarzy Volvo z wypadkami, jeden miał kolega w osiemsetpięćdziesiątce – faktycznie ludzie się dziwili ze przeżył spotkanie z drzewem, a drugi to wybite oko Duncana… Ale jeździło się fajnie szalonym 440 😉
@Clarkson i Saab
Oczywiście pisał różne rzeczy o tej marce, ale zacytuję taki fragment.
„A ja potrafię przeprowadzić podobną analizę dla kierowcy samochodu dowolnej marki. Pokażcie mi kogoś w Audi A4, a ja wam powiem, że ten ktoś ma kochankę. Pokażcie mi kogoś w BMW 316, a ja wam udowodnię, że to idiota noszący koszule firmy Ralph Lauren uszyte w londyńskim Hillingdon przez gościa o imieniu Singh.
Jest jednak pewien samochód, który nie daje się łatwo zaszufladkować. jeśli jeździsz Saabem, wszystko, co potrafię o tobie powiedzieć to to, że podjąłeś jedną z najdziwniejszych decyzji kupna w całej historii robienia zakupów.”
@steelman
„„właśnie 940 GLE” → „właśnie 740 GLE” (jak mniemam)”
Jasne, dzięki, poprawiłem.
Co do Żydów, bardzo możliwe. Czasem w rozmowach ze znajomymi pojawiają się tacy dziadkowie, którzy już nigdy nie kupią niemieckiego ani japońskiego auta.
OT (komentarz do posta na Facebooku)
Chciałem zauważyć, że jedyna strefa szariatu, jaką kojarzę w Europie (w sensie 'autonomiczna część miasta, gdzie nie bardzo sięga państwowe prawo’) nosi niezwykle muzułmańską nazwę „Christiania”. Panuje tam rzeczywiście bardzo restrykcyjne islamskie prawo, jak np. całkowity zakaz wszelkich używek i rozrywek.
(a może Gospodarz uzna, że ze wględów geograficznych komć niniejszy to nie całkowity OT i nie wytnie)
@lupus „faktycznie ludzie się dziwili ze przeżył spotkanie z drzewem”
Nie dziwiłbym się, gdyż już jako niemowlę niezainteresowane samochodami wiedziałem, że volva to wyjątkowo bezpieczne samochody. Nie wiem, jak ten mem do mnie dotarł, musiał być jednak silny, zwłaszcza że nigdy nikogo z volvem nie znałem.
Poszedłem za linkiem WO, przełączyłem na wiki niemiecką o Volvo 740 i dowiedziałem się, że „z powodu kanciastego kształtu model zyskał rożne przezwiska, m.in. 'Swedish brick’ w USA oraz 'Schneepflug’ (pług śnieżny) w Szwajcarii.”
Saab w Ameryce jaki pierwszy koncern samochodowy umieszczał swoje reklamy w pismach dla mniejszości seksualnych, gdzieś w ’90 jako pierwszy „zaaderesował” tę grupę demograficzną. Z sukcesem, mocno to pomogło marce, zdobyli wielu wiernych klientów. Był o tym fajny podcast, ale nie mogę znaleźć.
Z samochodów w szwedzkich kryminałach można by się pewnie doktoryzować, ale teraz tylko garść faktów.
Martin Beck nie miał IIRC własnego samochodu, natomiast jego współpracownik, Gunvald Larsson jeździł czerwonym EMW, prawdopodobnie jedynym w Szwecji.*
Wallander wzgardził szwedzkimi samochodami i jeździł Peugeotem, za co autor go pokarał – samochód mu się psuł nawet bezpośrednio po odebraniu z warsztatu.
Osobliwym samochodem jeździła natomiast sekretarka Ebba, mianowicie Volvo, ale model PV444**
Dodajmy, że w ekranizacjach Wallander jeździ jednak Saabem.
Najdziwniejszy samochód, na jaki natknąłem się w szwedzkim kryminale, to Messerschmitt Kabinenroller, którym jeździ (do pracy, nie tylko na zloty!) pewien komisarz policji. Akcja książki toczy się mniej więcej współcześnie!***
* Zamknięty pokój, czas akcji to początek lat 70., marka EMW istniała w NRD w latach 1952 – 1955.
** Piąta kobieta. Akcja toczy się na początku lat 90., a samochód produkowano do 1958 roku.
*** Dziwaczny trójkołowiec wyglądający jak samolot z urwanymi skrzydłami produkowano do 1964 roku.
@janekr
„Z samochodów w szwedzkich kryminałach można by się pewnie doktoryzować…”
Dodajmy, że w „Śmiejącym się policjancie” podobieństwo przodów samochodów (ach te czasy, kiedy samochody się istotnie różniły) gra ważną rolę w wyjaśnieniu intrygi.
@WO
„W kościele petrolheadów jestem umiarkowany i otwarty, jak te wszystkie Więzi i Znaki (w tej analogii Top Gear to Radio Maryja).”
Top Gear to zakonnicy-celebryci, Radiem Maryja auto-moto są raczej zloty tuningowców.
@aceJacek
Jesteś pewien, że nie chodziło o Subaru? O ich kampaniach skierowanych w strone LGBT jest dość sporo publikacji (np.link to theatlantic.com).
Mój kontakt z marką Volvo był dość wczesny. Jeszcze przed 1970 znajomy profesor UW jeździł modelem 144, co wywarło wielkie wrażenie na mojej rodzinie – pies mojej siostry wabił się Volvo.
A jeśli oba to by tłumaczyło skąd się wzięło Saabaru. Poza tym że powiązania kapitałowe, jakiś marketingowiec musiał jeszcze wpaść na ten pomysł. Najmocniejszy Saab 9-2X będący najładniejszym Subaru WRX, przeprojektowanym przez genialnego Michaela Mauera jako ostatnie auto w GM zanim odszedł zrewolucjonizować Porsche. Koniec końców najwięcej z 10000 wyprodukowanych sztuk kupili pracownicy GM z obniżką, stąd do dzisiaj bywa w atrakcyjnej cenie, a poniewaz to Saab a nie WRX to nawet nie tak dojechane przez grupę docelową.
@acejacek
„Był o tym fajny podcast, ale nie mogę znaleźć.”
Jestem właściwie pewien, że jak już go znajdziesz, okaże się, że chodziło o Subaru.
@rambler
„Chciałem zauważyć, że jedyna strefa szariatu, jaką kojarzę w Europie (w sensie ‚autonomiczna część miasta, gdzie nie bardzo sięga państwowe prawo’) nosi niezwykle muzułmańską nazwę „Christiania”. ”
Też już nie, to legendy z zeszłego stulecia, tam już normalnie patroluje policja.
Dla mnie Volvo to przede wszystkim ikoniczne 244. Kumpla ojciec miał taką żółtą landarę jeszcze chyba w ejtisach i co prawda moje drogi z motoryzacją się rozeszły, ale na tyle wpłynęło na mój gust praktycznie od zawsze, że gdybym musiał mieć samochód, to byłaby to jakaś szafa na kółkach.
Co do popkultury, to oczywiście 244 rozbijają się ze skutkiem śmiertelnym w Soku z żuka 😀
acejacek „Saab w Ameryce jako pierwszy koncern samochodowy umieszczał swoje reklamy w pismach dla mniejszości seksualnych, gdzieś w ’90 jako pierwszy „zaaderesował” tę grupę demograficzną.”
WO: „Jestem właściwie pewien, że jak już go znajdziesz, okaże się, że chodziło o Subaru.”
Mniejszości mniejszościami („not that there’s anything wrong with that!”), a mnie właśnie uderzyło, kto na pewno jeździł w Ameryce saabem w 90s – Seinfeld w 7. sezonie. Konkretnie saabem 900S cabrio, zanim skradł go jego mechanik. Czy wybór saaba był świadomym dodaniem temu heteroseksualiście jeszcze jednego atrybutu uchodzącego za gejowski, pojęcia nie mam, niemniej się zastanawiam.
Natomiast na marginesie Żydów i niemieckich samochodów – tenże Jerry Seinfeld we wcześniejszych sezonach jeździł BMW, aż przeszło nieusuwalnym zapachem.
@wo „Jestem właściwie pewien, że jak już go znajdziesz, okaże się, że chodziło o Subaru.”
Nie znalazłem „mojego” podcastu o saabie, ale faktycznie, znalazłem o subaru! Poszukajcie w waszych aplikacjach „Episode 729: When Subaru Came Out” od Planet Money. Złoto.