Dla tych, którzy tu są po raz pierwszy – łagodne przypomnienie, że mój blog to nie Twitter, nie będę tolerować chamstwa ani odchodzenia od tematu. Ale owszem, chętnie usłyszę wasze odpowiedzi na kilka konkretnych pytań.
Premier Morawiecki zaproponował niedawno, żebyśmy wszyscy sobie zadali pytanie: czy żyje się teraz lepiej niż 4 lata temu. To znakomite pytanie i w pełni akceptuję to, że ktoś na tej podstawie podejmuje wyborczą decyzję.
Dla tych, którzy dostają 500+, sprawa jest pozornie oczywista. Sam jestem za stary, żeby się załapać na ten program, ale gdyby to było 10 lat wcześniej, dostawalibyśmy tysiaka miesięcznie. To byłaby bonanza!
Jak wiecie, partia na którą głosuje, nie postuluje w ogóle zniesienia tego programu. Jeśli już, to rozszerzenie – żeby jeszcze więcej ludzi dostawało jeszcze hojniejsze świadczenia.
Nie musicie mi więc opisywać zalety 500+. Na moim blogu to wyważanie otwartych drzwi.
Przejdźmy więc do pytań, które chciałbym wam zadać. Jestem ciekaw, jak oceniacie inne kwestie wpływające na jakość życia – czyli na usługi publiczne.
Dla rodziny, która ma dzieci w wieku szkolnym, cholernie ważnym czynnikiem jest edukacja. Ja już mam w wieku studenckim, więc to na szczęście nie mój problem, ale jeszcze nie słyszałem od znajomych opinii, że sytuacja w szkołach publicznych się polepszyła od 2015.
Jak wy to oceniacie, drodzy pisowcy (z dziećmi w wieku szkolnym). Czy dotknął was fenomen „roczników zagłady”?
Jeśli ktoś z powodu braku miejsc w szkołach publicznych musiał posłać dziecko do płatnej szkoły, to korzyści z 500+ poszły się kochać. Za niedomagania szkoły publicznej zawsze w końcu w taki czy inny sposób płacą rodzice.
To się będzie tylko pogarszało. Podczas strajku nauczycieli rząd i prorządowi dziennikarze powtarzali im, że jak im się nie podoba, to niech odejdą. No to odchodzą, podobnie jak lekarze i pielęgniarki.
W 2015 PiS obiecywał, że tak zmieni Polskę, żeby ludzie nie wyjeżdżali po lepsze zarobki. A konkretnie obiecywał powstrzymanie ucieczki lekarzy.
Nie udało się, prawda? Oczywiście, w 2015 ze zdrowiem też było źle, ale nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Wygląda na to, że PiS-owi udało się sytuację w służbie zdrowia JESZCZE BARDZIEJ ZEPSUĆ.
I znów, jestem ciekaw, jak to sobie tłumaczycie. Że jesteście okazami zdrowia, więc w ogóle nie boicie się, że kiedykolwiek wylądujecie w szpitalu?
Kiedy będziecie siedzieć kilkanaście godzin na SOR, czekając aż ktoś się zajmie waszym krewnym – będziecie sobie powtarzać „ale Platforma przeklinała przy ośmiorniczkach”? Serio jestem ciekaw waszej odpowiedzi – uważacie, że się poprawiło/pogorszyło/nie zmieniło/nie ma to dla was znaczenia?
To samo z reformą sądownictwa. Dwa lata temu w notce skierowanej do Was porównałem polski wymiar sprawiedliwości do szwankującego samochodu i krytykowałem PiS za to, że nic w jego reformie nie wskazuje na to, że chce coś naprawić pod maską. Cała uwaga idzie w zmianę kierowcy.
Dwa lata później widać, że sądownictwo działa tylko JESZCZE GORZEJ. Nikt nie powie, że cieszy się z tej reformy, bo dzięki niej może swoje sprawy załatwić szybciej/taniej/lepiej. Terminy, które już były długie, tylko się jeszcze bardziej wydłużyły.
Może wy macie inne doświadczenia? Chętnie je poznam. A może uważacie, że nieważne, jak bardzo sparaliżowane są sądy – grunt, żeby je dekomunizował niezłomny i wyklęty antykomunista Piotrowicz?
Przez te 4 lata PiS zademonstrował, że nie umie poprawić niczego, co dotyczy usług publicznych. Co w 2015 działało dobrze, teraz działa źle (edukacja, autostrady). Co działało źle, teraz działa bardzo źle (szpitale, sądy, pociągi).
Szczególnie przerażająco wygląda obronność. Macierewicz storpedował zakupy planowane przez Platformę obiecując, że kupi tańsze helikoptery i korwety. Na razie jedyna PiSowska inwestycja w armię, to luksusowe samoloty dla VIP-ów.
Następnego 500+ PiS już raczej nie wprowadzi. Dziury w budżecie zaczyna łatać np. planując ograniczanie prawo do rent – i znów, rodzina, która straci rentę dziadka, może być na minusie nawet jeśli dostaje 500+ na wnuczka, a kuzyna objął zerowy PIT.
Pod względem usług publicznych mamy pogorszenie od 2015 i – w razie drugiej kadencji PiS – wysokie prawdopodobieństwo dalszego pogorszenia w latach 2019-2023. Chętnie usłyszę rzeczową polemikę (ale raz jeszcze uprzedzam: to nie Twitter, proszę się zachowywać).
„Ja już mam w wieku studenckim, więc to na szczęście nie mój problem”
Deforma szkolnictwa wyższego też uderzyła w część studentów, bo okazało się, że trzeba pozmieniać nazwy niektórych kierunków studiów (co mało rozsądnie argumentowano zakazem wewnętrznej konkurencji), więc skończą inne niż sobie wybrali. I nie jest to ostatnie słowo deformy.
Niektórych ze znanych mi PiSowców przy PiSie trzyma tzw. złudzenie porządku dzięki „rządom silnej ręki” a’la Łukaszenka dość dobrze wzmacniane działalnością propagandową partyjnych mediów. Jeśli kiedyś wygra tu jakaś inna opcja, to obowiązkowo powinna pokazywać jak jest naprawdę z życiem szarych ludzi w tych krajach oraz czym kończą się rządy „oświeconych dyktatur”.
„Co działało źle, teraz działa bardzo źle (szpitale, sądy, pociągi).”
Nie wiem, jak ocenić telewizję publiczną do 2015 (może 3+), ale teraz jest na pewno znacznie gorzej.
Myślę że trzeba trochę czasu na, powiedzmy, dyfuzję wiedzy o stanie usług publicznych: przeciętna osoba nie ma do czynienia z sądem w ciągu czterech lat, ani ze szpitalem. Ani nawet może nie mieć znajomych znajomych, którzy mieliby w ciągu tych czterech lat do czynienia z jednym lub drugim.
@jgl
„Myślę że trzeba trochę czasu na, powiedzmy, dyfuzję wiedzy o stanie usług publicznych:”
To, plus podejmujący w oparciu o takie racjonalne przesłanki to jest jakaś mniejszość mniejszości wyborców PiS. Większość bazuje na wartościach, tj. patrzą na Kaczyńskiego i widzą splot wartości z którymi się utożsamiają: Bóg, rodzina, tradycja, „normalność” etc. A że wartości liczą się najbardziej to łatwo przyćmiewają zwykłą nieudolność w rządzeniu.
@WO
„Jestem ciekaw, jak oceniacie inne kwestie wpływające na jakość życia – czyli na usługi publiczne.”
Przyciągnięcie wyborcy PiS za pomocą propanowej przez Ciebie „arytmetyki”: zostawimy wam 500+ a dorzucimy lepsze szpitale i żłobki nie będzie łatwe. Wyborcy PiS nie mają wysokich oczekiwań wobec państwa, nie są przyzwyczajeni do patrzenia na nie jako na wspólne dobro podlegające negocjacji i kontroli w drodze wyborów. Widzą raczej w państwie niezależną od siebie, nieprzewidywalną machinę, w której wszystko – świadczenie, leczenie, miejsce w szkole czy w sanatorium – trzeba sobie załatwić, wydeptać i wyrwać. Kaczyński transferami „do ręki” polepszył ich pozycję negocjacyjną wobec tej machiny, wyrównał ich szanse dostępu w porównaniu do tych, którzy zawsze mieli „lepsze dojścia” („prywaciarzy”, „komuchów”, „PO-wców” itd. – po prostu lokalnej elity). Nawet bezpośrednio odczuwalna erozja usług publicznych nie musi się wcale przekładać na zmianę preferencji tak zdobytych PiS-owskich wyborców. Niedziałające szpitale i sądy to dla nich nie wina Kaczyńskiego – przeciwnie, Kaczyński (celowo personalizuję) to ktoś kto nadal empatycznie wspiera ich w starciu z nieprzyjaznym „zewnętrznym” światem, wciąż zakulisowo rządzonym przez „onych”: PO-wców od ośmiorniczek i inne agresywne postacie z klatki telewizora, tak perfidnie atakujące naszego Jarka (ileż on dla nas znosi!).
Jedyną drogę dotarcia do tego wyborcy pokazuje Arłukowicz, Łukacijewskia (słynna europosłanka z Cisnej), względnie wspomniany tu uprzednio Marek Borowski. Prowincjonalnych, mniej zamożnych wyborców PiS można zdobyć tylko bezpośrednim kontaktem, stałą bliską obecnością w ich życiu, uwagą i wrażeniem zaopiekowania. Oferta lepszych usług publicznych owszem przemówi do nich, jeżeli będzie przedstawiona w takiej właśnie aurze, a nie jako technokratyczny projekt pana Schetyny czy pani Lubnauer z telewizji. Szansa i rola dla lewicy, tego naszego świeżego Rot-Rot-Grün, który musi się nauczyć odpowiadać na oczekiwania 70% Polaków mieszkających poza wielkimi miastami.
@jgl
„Myślę że trzeba trochę czasu na, powiedzmy, dyfuzję wiedzy o stanie usług publicznych: przeciętna osoba nie ma do czynienia z sądem w ciągu czterech lat, ani ze szpitalem.”
W przypadku drugiej kadencji PiS „dyfuzja” negatywnych informacji odniesie zapewne jakiś skutek, choć raczej nie od strony odbiorcy usług (jak tłumaczę powyżej), co od strony wrażeń pracowniczych. Wyborcy PiS sami pracują lub mają dzieci pracujące w opanowanych przez PiS instytucjach: urzędniczki, nauczycielki, salowe. Te panie (bo chodzi zwłaszcza o panie – lokalne liderki opinii w swoich środowiskach rodzinnych) mogą być rozsadnikami wiedzy o bizantyjskich obyczajach i „złym prowadzeniu się” PiSowskiego establiszmentu, skutecznie konkurującymi z propagandą ambony i TVP.
Ja nie z obecnego reżimu, ale obserwując system ochrony zdrowia od wielu lat (rodzina lekarska, obecnie lekarz rezydent) – sytuacja lekarzy w Polsce, przynajmniej pod względem finansowym poprawiła się ZNACZNIE. Dość powiedzieć, że moi rodzice 20+ lat temu na pierwszych pensjach ledwie wiązali koniec z końcem, a obecnie lekarz świeżo po studiach może się spodziewać pensji w zakresie 20-150zł/godzinę. Cała reszta to jak dla mnie jedynie kontynuacja twardej polityki poprzedników polegającej na przelewaniu z pustego w próżne – jednym damy więcej, drugich przyciśniemy. Tak więc jak np. wcześniej mieliśmy bardzo skuteczny system kardiologii inwazyjnej (czyt.: wczesne reagowanie w zawałach), tak teraz stwierdzono, że procedury są zbyt dobrze płatne, za to zdjęto limity procedur na operacje zaćmy (co skutecznie odblokowuje kolejki).
Sytuacja zawsze była zła i pogarszała się stopniowo, teraz może tylko w końcu trochę lepiej widać, bo kryzysy personelu dotykają nie tylko lekarzy, ale też inny personel (zwłaszcza ratownictwo! link to tiny.cc). W końcu też zaczyna się spełniać przepowiednia o wymieraniu starej kadry lekarzy i stopniowe zamykanie oddziałów terenowych (często pod przykrywką „optymalizacji kosztów”) – co tylko bardziej kopnie rządzących w tyłek, jeśli nie zdecydują się na radykalną poprawę finansowania…
@wo
„Na razie jedyna PiSowska inwestycja w armię, to luksusowe samoloty dla VIP-ów.”
Żeby tylko. Po utrąceniu kontraktu na Caracale, żeby pokazać że coś się robi zrobiono coś gorszego od nie robienia niczego.
Najgorzej wygląda sprawa zakupu czterech śmigłowców morskich – z absurdalnym założeniem że będą łączyć dwie role (poszukiwawczo – ratowniczą i zwalczania okrętów podwodnych). Ale nawet jeśli zostaną sensownie wyposażone koszta eksploatacji tych maszyn będą zabójcze. Zwłaszcza że idziemy w mikrofloty co zaneguje efekt skali jaki chciano osiągnąć przy Caracalach.
Wojska Specjalne dostaną cztery Black Hawki, także nie wiadomo jak wyposażone – ale znów – absurdem jest zakup czterech unikalnych w skali wojska śmigłowców. Ostatni raz taką bzdurę zrobiono na początku III RP, gdy kupiono Bella 412 do obsługi pielgrzymki papieskiej (to ten którego potem kazał wyciągnąć z hangaru L. Kaczyński a teraz oddano rodzynka Policji). Absurd jest tym większy że komandosi używają obecnie śmigłowców najmłodszych – więc ostatnich w kolejce do zastąpienia.
Niedawny kontrakt na modernizację czołgów to to samo – zrobi się coś, aby pokazać że się robi. Za zbyt małe pieniądze aby osiągnąć mierzalny efekt – ale w tym momencie te pieniądze nie będą mogły zostać wydane rozsądniej.
Ale – efekt jest jeden, czyli PR. Zdjęcia przy czołgu, przy śmigłowcu, na przysiędze WOT czy legii akademickiej. W przeciwieństwie do edukacji czy służby zdrowia przeciętny wyborca nie będzie mógł odczuć że jest źle. I to jest przygnębiające.
@ WO
Ja wiem, że matematyka jest równie trudna dla części ludzi, jak brak spacji przed wykrzyknikiem, ale pytanie nie do końca retoryczne: co można właściwie dekomunizować 30 lat po komunizmie? Może ulice w jakimś małym mieście. Sędzią w PRL zostawało się pewnie około 30 lat, więc z metryk wynika, że komunistycznych sędziów (samo to określenie jest kretyńskie, bo zawiera w sobie zgodę na pewną narrację) jest pewnie garstka. Ilu nawet starszych sędziów naprawdę orzekało w sprawach stricte politycznych, których – jak pamiętam – w końcówce lat 80 już było zwyczajnie mało. Przyznam, że nie wiem, jaki jest średni wiek sędziego, ale takich, którzy naprawdę byli umoczeni w komunę jest raczej mało. Rozkład normalny podpowiada, że nie mają jakiejś wielkiej reprezentacji. Tak, wiem tworzą układ, ale ten temat zostawiamy lekarzom. Oczywiście można zawsze sprzedać jeszcze genetyczny komunizm i tu winy zmyje pewnie „Akokalipsa”. Nie wiem, czy ktoś interpretuje w takim kontekście, ale cała operacja sądowa wygląda raczej na walkę TKM wspartą zmianą pokoleniową i jest walką o stanowiska i awanse, a nie o dobro systemu. To jest mechanizm znany już w Polsce – przeszło do historii pod nazwą marcowi docenci. Mój znajomy zawsze miał też teorię, że Z. Ziobro jest gościem skrzywdzonym przez system wczesnej III RP – nie był w stanie przebić się na aplikację, bo kiedyś było naprawdę trudno (faktem jest, że wówczas system był quasikastowy, zwłaszcza wśród adwokatów i notariuszy i naprawdę byli genetyczni adwokaci i notariusze), to on i jemu podobni – w ramach resentymentu – wydali prywatną wojnę wszystkim prawnikom w Polsce. Ale analiza systemowa może być w takim przypadku błędna – lepsze byłyby psychologiczne wzory literackie lub filmowe, w stylu skrzywdzony przez hałasujący pociąg młodzieniec morduje córkę właściciela firmy kolejowej, której pociągi nie dały mu spać.
Notka nie do mnie adresowana, za to halo, tutaj KO w błahej kwestii formalnej:
„Jak wiecie, partia na którą głosuje” – się ogonek ę zgubił
@WO
„Nie musicie mi więc opisywać zalety 500+.”
Jeszcze płaca minimalna! W 2014 roku zarabiałem 1600 złotych za 240 godzin pracy. Dzisiaj nie trzeba nawet wyrobić etatu, by dostać 2k.
@WO
„Szczególnie przerażająco wygląda obronność.”
Tyle tylko, że przeciętnemu zjadaczowi to raczej dynda koło intymności sytuacja w armii [no chyba, że przypadkiem jest on, lub ma w rodzinie wojskowego]. „Potęgę” w tej sferze wystarczy mu pokazać – chwała najwyższemu – tylko podczas dorocznej parady w sierpniu, a w to, jak wiadomo, PiS umie. Toteż argument „wojsko lata na wrotach od stodoły” zostanie zawsze odparty tekstem w stylu „Acopanpieprzysz, nie widziałeś, co było w Katowicach ostatnio!?”
@Dominik Wielgus
Przypuszczam, że znacznej części wojskowych (a może nawet większości) też raczej dynda koło intymności sytuacja „sprzętowa” w armii – przynajmniej do chwili, kiedy ewentualnie trzeba będzie z tego sprzętu skorzystać w warunkach zagrażających zdrowiu i życiu. Za to pomysły typu WOT czy nowa dywizja to etaty, awanse i takie tam drobnostki.
Nie jestem pisowcem, ale gdybym mial oceniac lepiej/gorzej…
Sady — mam za malo kontaktow by oceniac, choc podobno niektore sprawy sa zalatwiane szybciej.
Sluzba zdrowia — mam wiecej kontaktow, ale nie dosc na generalizacje. Wydaje sie, ze jak bylo nieciekawie, tak jest.
Szkoly — slysze zle rzeczy, ale raczej z relacji nauczycieli niz rodzicow.
I tu bym dodal, ze budzetowka moze narzekac, bo jest ewidentnie zaniedbana. I finanse i styl zarzadzania irytuja. Ale do tego swiata mam coraz dalej; zreszta „styl zarzadzania” dotyka raczej sredniego szczebla niz przecietnego pracownika. Pomiedzy PiSem a obywatelem sa rozne bufory w postaci chocby samorzadow; albo chocby dyrektorow szkol.
Drogi? — tak, jakis kryzysik wydawalo mi sie widziec na wiosne.
Koleje — hm… nie mam kontaktow od pol roku, ale wczesniej widzialem lekka poprawe, bo skonczyly sie uciazliwe remonty na znanej mi trasie.
Dodalbym za to inflacje — ze zywnosc drozeje ludzie widza. Z drugiej strony dodalbym niskie bezrobocie i ogolnie chwalona sytuacje na rynku pracy.
Tak samo kupujacy mieszkania; choc z drugiej strony tu widac nierownosci, bo inwestowanie w nieruchomosci, w ktorych sie nie mieszka, staje sie popularnym sportem…
Gdzie lekarz (nie rezydent) zarabia 20 zł/h?
Sam Szanowny Gospodarz po pierwszym Tusku deklarował głos na PO za same autostrady uznając, że jest to w jego życiu element znaczący i wybaczając inne grzeszki i grzechy.
Dla przeciętnego Obywatela zarabiającego w okolicy płacy minimalnej 500+, podniesienie płacy minimalnej, trzynasta emerytura, walka z Niemcem o reparacje itp to są argumenty wystarczające, aby zagłosować na Jarka. I z całym szacunkiem dla SLD Razem, to w razie przegranej PIS nie lewica będzie decydować o dalszych losach w/w zdobyczy, a Grzegorz S. A z nim nic na pewno nie wiadomo
Pod rządami PiS zbankrutowało kilkanaście PKSów (Mława, Płock, Ostrołęka, Ciechanów, Piotrków, Kutno, Mińsk, Ostróda, Mrągowo, Bartoszyce itd.) natomiast dzięki 500+ wiele osób kupiło Golfa III/Audi 80 i „po co nam panie jakiś śmierdzący Autosan, ja wreszcie jadę gdzie chcę i kiedy chcę, choćby z dziećmi nad morze”.
@Zenobiusz Mokronos
„Dla przeciętnego Obywatela zarabiającego w okolicy płacy minimalnej 500+, podniesienie płacy minimalnej, trzynasta emerytura, walka z Niemcem o reparacje itp”
No przecież nie „itp”, bo jednym tchem wymieniasz rzeczy absolutnie do siebie niepodobne. O ile 500+ czy ekstra emerytura to są namacalne fakty z konkretnie obserwowanymi skutkami (like, ktoś dostał przelew…), o tyle ta „walka z Niemcem o reparacje” to li tylko cyrk. Nie dość, że nikt nie dostał ani feniga, to nawet polska strona oficjalnie nie zażądała ani feniga. „Walka o reparacje” sprowadza się do tego, że raz na jakiś czas prezes, prezydent czy inny premier zakrzykną „reparacje!”, usłużny prawicowy dziennikarz odkrzyknie „ano reparacje!” i przybiją se patriotyczną antyniemiecką piątkę.
Czy może coś przegapiłem? Powiedz, co Kowalski z tej mężnej walki o reparacje ma? Ale tak bardziej konkretnie niż w sferze fantazji? Ileśmy już wywalczyli?
@Zenobiusz Mokronos:
Przecietny obywatel nie jest jednoczesnie rodzicem niepelnoletnich dzieci, emerytem i pracujacym za pensje minimalna 😀
Te wszystkie grupy, zreszta tak jak pracujacy w budzetowce, jezdzacy po autostradach, majacy dzieci w wieku szkolnym, to pewne nisze. Zapewne zasieg nisz, „ktorym sie poprawilo” jest wiekszy, ale nic wiecej.
@mbojko
To, że ta walka o reparacje to tylko cyrk nijakiego nie ma znaczenia. To opowieść o tak dużych pieniądzach, że 500+ dla sześciorga drobiazgu to można będzie przeznaczyć na waciki. A do tego właśnie jest patriotycznie.
@pak4 Przeciętny Obywatel to np. mój brat mający 3 dzieci i opiekujący się mamą. Pytanie było skierowane do Drogiego PiSowca, więc staram się zrekonstruować odczucia wyborcy PiS
@astanczak
„Ale analiza systemowa może być w takim przypadku błędna – lepsze byłyby psychologiczne wzory literackie lub filmowe, w stylu skrzywdzony przez hałasujący pociąg młodzieniec morduje córkę właściciela firmy kolejowej, której pociągi nie dały mu spać.”
Moim zdaniem analiza systemowa sprawdza się doskonale. Jedną z nielicznych zalet rządów PiS jest to, że na żywych dostępnych przykładach można zobaczyć wewnętrzne relacje i motywacje reżimu nazistowskiego z czasów jego formowania (1933 – 1939). Widać doskonale kto jest zakulisowym administratorem Martinem Bormannem (Brudziński), kto labilnym ulubieńcem wodza Rudolfem Hessem (Kuchciński), kto nadambitnym człowiekiem od gospodarki Hjalmarem Schachtem (Morawiecki), a kto cynicznym reprezentantem konserwatywnych elit Joachimem von Ribbentropem (Gowin). Ziobro jest oczywiście szefem fanatycznej wewnętrznej kasty (SSA-manów) Heinrichem Himmlerem, a Piebiak – postacią kompozytową, stworzoną przez scenarzystów z kilku życiorysów: m.in. Heydricha i Eichmanna. Będzie rzeczą fascynującą obejrzeć kiedyś tego energicznego i inteligentnego masterminda w procesowej roli szarego wykonawcy poleceń („Piebiaka w Warszawie”), zwodzącego obserwujące proces dziennikarki ku (mylnym) bon-motom o banalności zła.
@mbojko z 500+ też miało się nie dać. Jarek da radę, więc jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej (oby).
@awal
„Przyciągnięcie wyborcy PiS za pomocą propanowej przez Ciebie „arytmetyki”: zostawimy wam 500+ a dorzucimy lepsze szpitale i żłobki nie będzie łatwe.”
Nie jestem politykiem, naprawdę nie mam pojęcia, kogo czym przyciągnąć. Ja nawet nie rozumiem, dlaczego ludzie kupują takie a nie inne książki (wprawdzie z tego żyję, ale w tych decyzjach zdaję się na wydawcę, redaktora, pijarowców itd.). Ludzkie wybory są dla mnie nieustanną Zagadką.
Natomiast ciekawi mnie to po prostu jako ciekawskiego człowieka – jak ten dysonans poznawczy tłumaczy sobie zwolennik PiS, którego jednak osobiście dopadła zapaść państwa. Na przykład: w tym roku jego dziecko musiało znaleźć dla siebie szkołę średnią, albo jego chory rodzic czeka na wizytę u specjalisty.
Albo choćby: jechał gierkówką na wakacje i stał w korku związanym ze spieprzoną budową A1.
@pak4
„Szkoly — slysze zle rzeczy, ale raczej z relacji nauczycieli niz rodzicow.”
Ja praktycznie wyłącznie od rodziców. Tak się jakoś mi w życiu ułożyło, że większość moich znajomych miało dzieci później ode mnie, więc akurat w moim bezpośrednim otoczeniu (mniej lub bardziej rówieśniczym), chaos w szkołach średnich trzepnął wielu ludzi.
@Zenobiusz Mokronos
„z 500+ też miało się nie dać.” – i, gdyby po czteroletniej kadencji Sejmu nic się w tej sprawie nie zrobiło, nie uchwaliło żadnej ustawy i – co kluczowe – nie wypłaciło ani grosza, byłoby absolutnie zasadne podważanie szczerości i tej inicjatywy.
To teraz pytam: czy w kwestii reparacji zyskałeś chociaż feniga, albo czy rząd podjął _rzeczywiste_ wysiłki na rzecz tego, byś zyskał chociaż feniga?
wo napisał
„Natomiast ciekawi mnie to po prostu jako ciekawskiego człowieka – jak ten dysonans poznawczy tłumaczy sobie zwolennik PiS, którego jednak osobiście dopadła zapaść państwa. ”
Tak że Jarosław chce dobrze, ale Soros/Merkel/Macron/lewacy/UE/LGBT nie pozwalają.
Brak leków w aptekach nie jest spowodowany tym że rząd działa źle tylko te leki są wywożone do Niemiec.
@WO
„Albo choćby: jechał gierkówką na wakacje i stał w korku związanym ze spieprzoną budową A1.”
Niedawno siedziałem w pociągu zatrzymanym w środku pola na 3 godziny ze względu na spieprzony remont trakcji. Łatwo było odróżnić wyborców PO (stawiali się konduktorowi, „proszę pana, czy kierownik pociągu może nas poinformować, ile to potrwa”) od wyborców PiS (dzwonili do rodziny i powiadamiali stoicko, że się spóźnią, „nie wiem, Marysiu, jak długo, jeszcze nie powiedzieli”). Jako wyborca lewicy starałem się wspomóc obie grupy, przedstawiając przydatne informacje (np. o podstawie do roszczenia zwrotu połowy ceny biletu) oraz zapewniając „usługi publiczne” (zabawiając dzieci).
Odpowiadając wprost na Twoje pytanie: rdzeniowy wyborca PiS wiele zniesie – opisane przez Ciebie codzienne trudności są dla niego naturalną częścią życia, a PiS partią opiekunką-wspomożycielką, która rozumie jak mu trudno, nie władzą odpowiedzialną za pogorszenie się sytuacji. Przełomem podkopującym zaufanie do partii może być dopiero przekonanie się, że partyjni notable tuczą się jego kosztem, że stali się „onymi” śmiejącymi się w twarz zwykłemu człowiekowi.
wo napisał
„Natomiast ciekawi mnie to po prostu jako ciekawskiego człowieka – jak ten dysonans poznawczy tłumaczy sobie zwolennik PiS, którego jednak osobiście dopadła zapaść państwa. ”
Tak samo jak każdy kto kiedykolwiek głosował na partię władzy.
My:Nie ma związków partnerskich, socjalu, ale choć budują autostrady, czego nie robili poprzednicy.
Oni:Kradną, spieprzyli, ale się dzielą.
Wybór na karcie wyborczej jest mniejszy niż menu food trucka. Do wyboru masz komunistów, złodziei i zdrajców. Można mieszać smaki.
@Sattivasa
„że ta walka o reparacje to tylko cyrk nijakiego nie ma znaczenia. To opowieść o tak dużych pieniądzach, że 500+ dla sześciorga drobiazgu to można będzie przeznaczyć na waciki”
Jest wiele „opowieści o bardzo dużych pieniądzach”. Reparacje to kolejna historyjka z gatunku „odnaleziono ropę, Polska będzie drugim Kuwejtem”. Albo maile o zamrożonych w banku milionach, wysyłane do Kowalskiego z Nigerii („pieniądze już czekają na przelew”). Nie sądzę, żeby nawet elektorat PiS dał się na to nabrać. Owszem, „Do Rzeczy” czy inny „GazPol” może raz na jakiś czas napisać o bilionie dolarów od Merkel za Warszawę, ale ciekaw jestem, ile procent wyborców PiS faktycznie wierzy w te bzdury. Myślę, że ci sami, którzy „inwestują” w totolotka, bo akurat jest kumulacja i na horyzoncie czai się jakiś zylion („wieczorem losowanie – OMG, na co ja to wszystko wydam!?”). Prawicowcy lubią, jak Prezes pokrzyczy i pogrozi („ale im pokazał!”), ale przecież nie liczą na *realne* pieniądze z reparacji. Jest to bardziej kupowanie marzeń z przymrużeniem oka – podobnie jak to, że Polska odzyska Kresy albo będzie rechrystianizować Eurokołchoz. Każdy, kto się tym podnieca, w gruncie rzeczy zdaje sobie sprawę że to ściema. Miło posłuchać bajeczek, ale żeby przekładało się to na decyzje polityczne – nie. W przeciwieństwie do 500+, które nie bujają w obłokach, tylko realnie leżą w portfelu.
@Awal
Błagam, porównywanie PiS do NSDAP obraża ofiary totalitaryzmu. Znaj proporcjum, to jest jak zestawianie rządów Gomułki i Pol Pota. Jest to nieuczciwe z wielu powodów, choćby dlatego, że nie ma u nas dyktatury planującej wojnę i ludobójstwo. Polska z marzeń wierchuszki PiS to raczej powiatowa satrapia w rodzaju jakiejś Białorusi, tyle tylko, że akurat należąca do Unii i NATO. Ich największe pragnienie jest takie, żeby Polska stała się dla świata niewidzialna i żeby nikt z zewnątrz nie wtrącał się w nasze sprawy, a tym samym nie przeszkadzał w napychaniu sobie przez rządzących kieszeni jak długo się da (bo o to chodzi – o skok na kasę dla siebie i kolegów, tzw. „TKM”, a nie o żadną ideologię, która jest tylko przykrywką). W III Rzeszy chodziło głównie o ideologię i dlatego była ona tak niebezpieczna. U nas ideologiem jest może Kaczyński (i to raczej sanacyjnym, nie endeckim), nie jego otoczenie. Oni, podobnie jak otoczenie Putina, chcą przede wszystkim forsy (najlepiej pochowanej na Cyprach), a manipulacja „ciemnym ludem” jest tylko środkiem do celu.
Nie jestem pisowcem, raczej nigdy nie będę. Mam trochę opadnięte witki, bo nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby się zmieniła sytuacja. Ale czasami sobie myślę, o tym wszystkim. No i tak mi się kojarzy, że to co się dzieje i jak jest przedstawiane to jest kalka z poprzedniego systemu. Nie mam doświadczenia historyczno/społecznego, ale jak czasami słucham i czytam, to przychodzi mi na myśl, jakbym czytał Suworowa i oglądał Bareje. No i ten pierwszy miał parę fajnych przemyśleń o poprzedniej epoce. Mysle, ze pisowcy wiedzą, że jest gorzej. Ale oni to przyjmują, bo widzą, że PIS się stara. Cały czas coś probuje zrobić – to jakaś ustawa, to jakaś zmiana. Ale równocześnie jest komunikat, że to wszystko nie wychodzi super ze względu na wrógów (wtedy to był zgniły zachód, teraz to EU i PO). I ludzie to przyjmują – skoro w jednym obszarze się udało, to w innych się też uda. Nie teraz, ale za jakiś czas, jak już uzyskają pełnie władzy i nikt nie będzie przeszkadzał. Bo przecież tak mówią, a jak mówią to zrobią. No i oni są prawi, przecież nie jedzą ośmiorniczek. To, że wezmą rodzinę na pokład samolotu – to przecież każdy by tak zrobił. A w PIS nie chodzi o to, żeby dokonać zmiany, tylko być ciągle w procesie. Bo z procesu nikt nie rozliczy, bo jak. I tak to się kręci. A do tego jeszcze dochodzi w ogóle skrzywienie świata w stronę w której działa PIS to nie tylko Polska ale i świat wydaje się spójny. Liczę, że jak każde odchylenie wahadła w jedną stronę kiedyś się odbije i pójdzie w drugą stronę.
@mindfuck
Pytanie zadane czy jest dysonans poznawczy. I oczywiście nie ma go. Bo pytanie jest źle zadane. Pytanie o złe działanie służb publicznych zostało już dawno zaksjomatyzowane korwino-balceryzmem. Że nie są prywatne, bo tylko prywatny potrafi. Że jak mają działać jak nie przynoszą zysków. No i że ZUS to pałace, a Państwo nas okrada i za wysokie podatki. I ten mempleks jest wspólny dla prawie wszystkich. Od PiS po antyPiS. Będą sobie oczy wydrapywać o nauczycieli czy sędziów, ale kiedy dojdzie do wniosków co to jest państwo to będą kiwać głowami, że są okradani i nic nigdy od państwa tylko sami tymi ręcyma. Służby publicznenzawsze źle działały, źle działają teraz i zawsze będą źle działać, bo powyżej.
Nie wiem czy jest możliwe postawienie, w przestrzeni publicznej, takiego pytania, które uzmysłowi ten dysonans poznawczy. Bo potrzebna byłaby refleksja, a w czasach ciągłego napływu informacji nie ma na to czasu. Trzeba by odnieść się do cudzych opinii z czasów przed 2015 i postawić je w bieżącej rzeczywistości. A to nie jest możliwe mówiąc do grupy. Na tym blogu można tylko zadać pytanie konduktorowi i temu drugiemu koledze, co zarabia pięciocyfrowo. Obaj się zadeklarowali. Reszta nie przyjdzie i się nie wypowie, bo oni nie mają mindfucka ze służbami.
@mnf
„choćby dlatego, że nie ma u nas dyktatury planującej wojnę i ludobójstwo. ”
Hitler też jej nie planował, zwłaszcza przed 1933. Pierwotne plany to było raczej odbudowa potęgi II Rzeszy poprzez stawianie wersalskich mocarstw przed faktami dokonanymi i rozwiązanie kwestii żydowskiej przez wysiedlenia (najlepiej do Palestyny).
A kiedy obecna władza zaczyna mówić o „strefach wolnych od LGBT”, to jesteśmy niepokojąco blisko „rozwiązania kwestii przez wysiedlenia”.
@monday
„Błagam, porównywanie PiS do NSDAP obraża ofiary totalitaryzmu”
E nie, główna różnica jest taka że Polska to co najwyżej któryś z pomniejszych przydupniaków Hitlera, ale kto daje faka za księdza Tiso albo Żelazną Gwardię? Nikt.
@awal
„Łatwo było odróżnić wyborców PO (stawiali się konduktorowi, „proszę pana, czy kierownik pociągu może nas poinformować, ile to potrwa”) od wyborców PiS (dzwonili do rodziny i powiadamiali stoicko, że się spóźnią, „nie wiem, Marysiu, jak długo, jeszcze nie powiedzieli”)”
Mieli to na czołach wypisane, czy tak po prostu sobie zakładasz, że wyborcy PiSu są „niezaradni” w przeciwieństwie do energicznych wyborców PO, którzy potrafią walczyć o swoje? A ta milcząca większość, która nie głosuje, to co robiła?
@mnf:
Moze za duzo sie naczytalem o narodzinach IIIRzeszy, ale mam caly czas skojarzenia, ze PiS jest pewnym powtorzeniem NSDAP.
Ideologia Hitlera bylo polaczenie populizmu (wybrane kwestie socjalne, przy „hejcie”, jakbysmy dzis powiedzieli, na socjalistow, komunistow i mysl Marksa, czyli cale bardziej systemowe ujmowanie spraw spolecznych), nacjonalizmu (wiadomo) i konserwatyzmu (sama nazwe wymyslili konserwatysci, a szlo o odrzucenie demokratyzacji i liberalizacji, w tym swobody obyczajowej Republiki Weimarskiej). Nawet mowienie o ciosie w plecy i zdradzie elit u narodzin nowego, demokratycznego panstwa bylo podobne. Oczywiscie Kosciol jako koniunkturalny sojusznik w walce z „bezbozna lewica” tez (choc Kosciol w Niemczech mial wlasna katolicka partie Centrum, o ktorej powiklanych zwiazkach z Hitlerem dlugo by…).
Oczywiscie, wazne ze mowi sie o nazizmie z lat 30-tych jeszcze (czyli przed zbrodniami). I jednak z zastrzezeniem, ze Niemcy lat 20-tych i 30-tych byly pelne przemocy politycznej — NSDAP mialo wiec (choc nie tylko ona — to kwestia czasow, a nie jednej partii i jej ideologii) wlasne bojowki zdolne do przemocy. PiS tego nie mial, stad mamy zamiast hejt w internecie, bardziej pasujacy do epoki i jej obyczajow politycznych.
@froz
„Mieli to na czołach wypisane, czy tak po prostu sobie zakładasz, że wyborcy PiSu są „niezaradni” w przeciwieństwie do energicznych wyborców PO, którzy potrafią walczyć o swoje?”
Uważam, że intuicja Awala jest zasadniczo trafna. Mam podobne obserwacje. Wśród moich krewnych/znajomych ci, którzy głosują na PiS, szczerze wierzą w zasadę „na układy nie ma rady”. I czują się ofiarami takich czy innych układów („miałem dostać dofinansowanie, ale nagle się zmieniła urzędniczka”, itd.).
Z kolei ci moi krewni i znajomi, którzy są Antypisem, lewicowym czy liberalnym, zazwyczaj czują się mniej lub bardziej kowalami swojego losu. Tak jak ja. Jeśli książka mi się słabo sprzeda, nie powiem, że to przez Układ, tylko że źle wybrałem temat/wydawcę, następną napiszę lepszą, u kogoś kto ma lepszy marketing. Może to z mojej strony bład, ale generalnie nie czuję się od nikogo zależny (stąd pewna bezczelność w relacjach służbowych – nigdy się nie bałem, „że mnie wywalą”, bo zawsze miałem, być może niesłuszne, poczucie, że sobie poradzę).
Przy czym oczywiście zdarza mi się zrzędzić znajomym pisowcom, że sami się w to wszystko pakują, że wynik jakiegoś procesu sądowego można było z góry przewidzieć, że pewne ścieżki kariery wyglądają fajnie w marzeniach, ale lepiej już mieć konkretny fach z konkretnymi uprawnieniami, że czasem lepiej trzasnąć drzwiami i zacząć od nowa niż czapkować przełożonemu itd. Ale przypuszczam, że to może być w ogóle głębsza kwestia charakterologiczna – może gdzieś w głębi duszy wszyscy się dzielimy na czapkersów i trzaskersów?
@ analogie historyczne
Nie kupuję porównania NSDAP do PiS, mówi więcej o porównujących niż porównywanych, ale warto odnotować, że system w Niemczech nie był jakimś wyjątkiem. To był pewien duch epoki. Włochy Mussoliniego może w Europie nie zapisały się jako równie „twórcze”, jak III Rzesza, ale już w kolonii włoskiej w Afryce miały epizod z użyciem broni masowego rażenia. Mało tego, jak się weźmie część atlasów historycznych angielskojęzycznych pokazujących Europę 1918-1939, to w miejscu Polski czasami pojawia się Dictatorship z nazwiskiem Piłsudskiego. Nie miejsce na to, żeby analizować, czy po przewrocie majowym Polska była dyktaturą, ale nawet jeśli była, to była dyktaturą na mapie Europy całkiem bogato pokrytej dyktaturami, bo właśnie taki był trend. I tak samo jest dzisiaj, władza w Polsce jest przez zachodnią prasę definiowana jako jednoznacznie populistyczna, ale nie jedyna populistyczna na świecie. Można analizować sytuację w Polsce jako lokalną manifestację globalnej fali populizmu, której nie opierają się dziś znacznie starsze demokracje niż polska, ale na faszyzm trzeba jeszcze poczekać do czasu, aż trend na świecie na to pozwoli. Inną rzeczą są pojedyncze działania, ale mówimy o zorganizowaniu państwa, a nie o pojedynczych zachowaniach, nawet jeśli są jakoś w trendzie rosnącym.
@wo
No ale to wynika z tego, że odniosłeś w życiu sukces (cokolwiek byś nie mówił). To jest naturalna postawa, „udało mi się, bo jestem dobry” (i jak to jest podstawa, to potem można sobie też powiedzieć „ten konkretny projekt się nie udał, bo coś zrobiłem nie tak”). Tak samo naturalne jest „nie udało mi się, z powodu czynników zewnętrznych” (i potem znowu odwrotny wyjątek, z czego chyba wynika impostor syndrome).
Statystycznie wśród wyborców PO jest na pewno więcej osób, którym w życiu się powiodło, nie kłócę się z tym, po prostu nie podoba mi się takie przyklejanie łatek, to się ostatecznie sprowadza do „ten jest głupi i ma krzywą mordę, to musi głosować na X” i wreszcie „wszyscy, co głosują na X, są głupi i mają krzywe mordy”.
@froz
„No ale to wynika z tego, że odniosłeś w życiu sukces (cokolwiek byś nie mówił). ”
Ale z tego wynikałoby, że w Polsce jakieś dobre kilkadziesiąt procent odniosło sukces. Moi znajomi ze studiów, którzy trzymali się chemii, odnieśli podobne „sukcesy” (albo, sądząc po samochodach, dużo bardziej sukcesowate). Tylko że łączy nas to, że poszliśmy, no coż, na chemię. Z dyplomem ścisłego kierunku UW/polibudy nie zginiesz, chyba że się bardzo postarasz.
No i tu właśnie się zaczyna rozbieżność między drogą życiową moją, a Typowego Pisowskiego Krewnego-Rówieśnika. Nie wierzył w studia, bo po co studiować, skoro i tak układy. Stoczyliśmy niejeden spór 20-30 lat temu.
@wo
Do faszyzmu potrzebowalibyśmy czegoś więcej niż Kaczyński (pomijam tu już nierealną w naszej sytuacji kwestię ekspansji terytorialnej). A on jest w stanie stworzyć co najwyżej prowincjonalną satrapię. Na „Noc Kryształową” też się tu raczej nie zanosi, zresztą byłoby to dla nich politycznie nieopłacalne: wyborcy PiS (no, większość) chcą spokoju albo jego pozorów, a nie rozrób na ulicach, dlatego PiS był tak wściekły po Białymstoku, gdy sytuacja wymknęła mu się spod kontroli. W Polsce powiatowej (czyli w większości pisowskiej), dominuje raczej myślenie „nasza chata z kraja” i „niech świat da nam spokój” niż „bić niewiernych”(*). Jeśli już miałbym rządy Kaczyńskiego do czegoś porównać, to raczej do Gomułki, który celowo podsycał nastroje, później je po cichu łagodząc (nagonka na określone grupy, wymiana kadr w ’68, awanturnictwo itp.). Różnica jest taka, że Gomułka miał potężnego sojusznika oraz kontrolował paszporty i media, a z Polski zawsze można będzie swobodnie wyjechać oraz np. czytać prasę zagraniczną. Naturalnie, że to podsycanie może im się kiedyś wymknąć spod kontroli, ale strategicznym celem PiS są jednak małe, kontrolowane pożary, ale nie totalna pożoga. A Hitler nigdy niczego nie łagodził – zawsze, kiedy tylko mógł, parł jak Messerschmitt i dolewał benzyny do ognia.
* – zaznaczam, że piszę tu o Typowym Wyborcy PiS (z prowincji, w wieku ok. 50+), nie o prawicowej młodzieży, no ale młodzież i tak raczej zagłosuje na Korwina i narodowców
Owszem, ci nasi prawicowcy teoretycznie mogliby stworzyć reżim podobny do słowackiego (prowincjonalny, ale całkiem agresywny i ludobójczy), ale proszę jednak pamiętać, że Słowacja miała silnego protektora, a w rzeczywistości była śmiesznym państewkiem marionetkowym. Bez Hitlera Tiso byłby nikim, a gdyby nagle w cudowny sposób III Rzesza zamieniła się w demokrację, Tiso natychmiast zająłby się sadzeniem buraków i gromieniem rozwodów, a nie wywłaszczaniem Żydów, a reżim Słowacki wyewoluowałby we względnie łagodny salazaryzm (jeśli by wcześniej nie runął). Wszystko zależy od okoliczności: gdyby we Francji wygrał Front Narodowy, a w Niemczech NPD, to oczywiście ci nasi staną się dużo bardziej agresywni (w tej chwili PiS zachowuje się śmielej m.in. dlatego, że w Stanach wygrał Trump).
Na faszyzm raczej się u nas nie zanosi, na zamordyzm w stylu Łukaszenki – jak najbardziej.
@Uważam, że intuicja Awala jest zasadniczo trafna.
To znaczy, że wyborcy PO to zasadniczo bucoidy, którym wydaje się, że spośród kilkuset pasażerów pociągu, to oni są najważniejsi, więc to z nimi ma rozmawiać kierownik pociągu. Natomiast świat jest deterministyczny, więc dokładnie wiadomo ile będzie wynosić opóźnienie? Kuszące, chociaż to wygląda raczej na przerośnięcie ego, względnie efekt wdrapania się na wyższą pozycję w hierarchii niż wynikałoby by to ze zdolności intelektualnych. Jak dla mnie przykład Awala jednak był błędny. Natomiast oczywiście zgodzę się, że PiSowcy są mniej odporni na teorie spiskowe z cyklu „układ”.
@loleklolek
„Natomiast oczywiście zgodzę się, że PiSowcy są mniej odporni na teorie spiskowe z cyklu „układ”.”
Może dlatego, że wyborcy PiS to zasadniczo prowincja, a tam często *rzeczywiście* rządzą układy (takie lokalne mini-ośmiornice, często utożsamiane np. z PSL).
@Froz
„Mieli to na czołach wypisane, czy tak po prostu sobie zakładasz, że wyborcy PiSu są „niezaradni” w przeciwieństwie do energicznych wyborców PO, którzy potrafią walczyć o swoje”
Spektrum o jakim piszę to nie zaradność/ przedsiębiorczość vs. niezaradność/ roszczeniowość z liberalnej ideologii. Raczej klasowe poczucie siły i oczekiwanie wyników w kontakcie z instytucją vs. fatalistyczne przekonanie, że lepiej polegać na sobie i rodzinie (w którym jest również, bynajmniej przeze mnie nie deprecjonowany, element ludowej odporności i wytrwałości). Zgodnie z tym podziałem Schetyna i Lubnauer obiecują wyniki, zaś Kaczyński i Szydło weszli do rodziny. Lewica powinna na swój sposób robić obie te rzeczy.
@monday.night.fever
„Błagam, porównywanie PiS do NSDAP obraża ofiary totalitaryzmu.”
Być może zauważyłeś że napisałem o NSDAP z lat 1933 – 1939, której nie należy ahistorycznie projektować tych zbrodni jakie dokonała w czasie wojny. To była partia w której Heydrich oponował przeciwko tworzeniu gett (bo obawiał się utraty kontroli nad ich mieszkańcami) a Goebbels – przeciwko wydzielaniu wagonów aryjskich i żydowskich w pociągach (bo bał się, że te drugie będą mniej zatłoczone: wożenie Żydów wagonami bydlęcymi jeszcze pozostawało poza zasięgiem wyobrażeń). Ta przedwojenna NSDAP była autorytarna i zdeterminowana w przepoczwarzeniu państwa na swoją modłę, ale jeszcze nie wiedziała na jakie zbrodnie będzie ją stać w warunkach wojny i okupacji dużych obcych kulturowo obszarów, które pozbawiono lokalnych elit. Dla wielu badaczy tego okresu wyzwaniem jest uchwycenie momentu, w którym nazistowscy intelektualiści z doktoratami np. twórcy Generalplan Ost zmieniali się w ludzi sankcjonujących coraz szerszy zakres bezprawia i przemocy. Kluczową w tym rolę odgrywała wewnętrzna dynamika partii autorytarnej, faworyzującej autonomiczne działanie bez oficjalnych rozkazów (as in: „obroniliśmy katedrę!”) oraz woluntarystyczny „tryumf woli” nad rządami prawa (as in: „za dobro nie karzemy”). Zapewniam Cię, że również zaspokojenie potrzeby prywatnego wzbogacenia się, o jakiej wspominasz, było jak najbardziej centralnym punktem zainteresowania nazistowskiego reżimu, w oparciu o motto „kradną, ale się dzielą” – temu służył program „aryzacji” żydowskich przedsiębiorstw i profesji (ktoś stał się lekarzem lub adwokatem w miejsce usuniętego Żyda, ktoś choćby kierowcą w zaryzowanej firmie – do poczytania na szybko: „Belonging” („Heimat”) Nory Krug).
Oczywiście nie namawiam nikogo na tego typu systemowe porównania w oparciu o komiksowo-filmową wiedzę o Trzeciej Rzeszy, jednak ktoś kto podejmie wysiłek poczytania o przedwojennym nazizmie („The Third Reich in Power” Evansa na początek, uzupełnione o biografie kluczowych postaci i kilka monografii takich jak „The Nazi Party” Katera i „Wages of Destruction” Tooze’a) ten odnajdzie pouczające paralele. Zapewne wiele też można by dowiedzieć się z lektur o reżimie np. Salazara czy Franco, jednak tam kulturowy kontekst bywa odleglejszy a literatura mniej dostępna na potrzebnym poziomie szczegółowości.
@mnf
„A on jest w stanie stworzyć co najwyżej prowincjonalną satrapię. ”
Te pojęcia nie mają ścisłych definicji, „prowincjonalna satrapia” pasuje też do Salazara czy do greckich pułkowników.
” A Hitler nigdy niczego nie łagodził ”
To nieprawda – nie życzę tu sobie dygresji historycznej, bo też zresztą brzydko podejrzewam kolegę o niedostatki lekturowe, ale jak najbardziej łagodził. Choćby Monachium było próbą – zresztą udaną – załagodzenia sytuacji. Dopóki miał taki wybór, wolał uzyskać dyplomatyczną akceptację faktu dokonanego i jeszcze po zajęciu Polski podejmował takie próby.
Skoro temat zszedł na nazizm, wrzucę ciekawy fragment z wakacji w trzeciej Rzeszy Julii Boyd, który może pomóc w dyskusji przeciw typom od „ale nazizm był lewicowy”.
„Obszar za Renem był dla socjalisty niczym spacer po mieście zrujnowanym przez trzęsienie ziemi. Tutaj jeszcze niedawno mieściła się siedziba partii politycznej, związku zawodowego, redakcja gazety, tam była robotnicza księgarnia. Dzisiaj z tych budynków zwisają olbrzymie flagi że swastykami. To była niegdyś czerwona ulica, umieli tu walczyć. Dziś napotykasz tylko milczących ludzi o smutnych, znękanych spojrzeniach i uszy puchną od Heil Hitler! wykrzykiwanego przez dzieci.”
Autor tych słów to lewicowy dziennikarz Daniel Guérin.
@Awal,
W ogóle najciekawsze jest przemycone założenie, że zawracanie gitary m.in. kierownikowi pociągu (który w tej chwili sytuację awaryjną i pewnie sporo dodatkowych rzeczy do ogarnięcia a zero zdolności jasnowidzenia) jest przykładem czegoś pozytywnego.
Jeśli już, to podzieliłbym pasażerów na tych, którzy konkretnie się gdzieś spieszą i na tych, którym co najwyżej obiad ostygnie. Skoro już spekulujemy, to zapuściłbym się jeszcze na inne wody: to jest rozróżnienie pomiędzy ludźmi, którzy mają inne opcje a ludźmi, którzy ich nie mają. Szacowany czas opóźnienia będzie ważniejszy dla kogoś, kto rozważa warianty awaryjne.
Wątpliwość natury ogólnofilozoficznej: czy przekonanie o poleganiu tylko na sobie i rodzinie jest _fatalistyczne_, jeśli poparte jest doświadczeniem?
Jam jest pisowiec. (Ale umiarkowany i niepopierający polityki medialnej partii rządzącej).
@wo
Jeśli chce Pan się dowiedzieć, co realnie dzieje się w programach sprzętowych Wojska Polskiego, to polecam ten dokument:
link to dziennikzbrojny.pl
(Trzeba kliknąć na obrazek). Obejmuje on sprawy wyłącznie sprzętowe, bez równie ważnych organizacyjnych (WOT, czwarta dywizja) oraz sojuszniczych. Polecam także teksty Marka Świerczyńskiego w Polityce (Insight), gdzie można przeczytać przytomne (i jednak nie miażdżące) oceny działań MON (nowy PMT, czwarta dywizja, WOT, Wisła, F-35 i inne). Wszystkiego dobrego!
@bardzozly
„Wątpliwość natury ogólnofilozoficznej: czy przekonanie o poleganiu tylko na sobie i rodzinie jest _fatalistyczne_, jeśli poparte jest doświadczeniem?”
Tylko że to jest trochę samonapędzające się. Jeśli głęboko w to wierzysz, że wykształcenie nie ma znaczenia, bo o wszystkim decydują Układy, no to nawet na porządne studia nie pójdziesz i sam siebie skażesz na los kogoś, kto może tylko liczyć na to, że mu coś ktoś załatwi (w ramach, oczywiście, kolejnego układu, tylko tym razem dobrego, bo naszego).
W tym konkretnym przykładzie, ta podjęta decyzja na pewno załączy samonapędzanie. A fatalizm nie od wszech-Układu tylko ten z pociągu? Chyba leżący na skali pomiędzy absolutnym fatalizmem a dogmatami kołczingowymi odcinek „potwierdzone doświadczalnie” jest dosyć długi. To, co Awal nazwał elementem ludowej odporności i wytrwałości wynika przecież z doświadczenia, czasem wielopokoleniowego.
@wo
„Może wy macie inne doświadczenia?”
Ja mam zupełnie inne doświadczenia. Nie korzystam ani ze szpitali, ani z sądów, nie dostaję 500+, nie mam dzieci w szkole i widzę tylko poprawę stanu państwa.
W lipcu dwa razy zrobiłem po 1000 km w jeden dzień. Jak nie lubię jeździć samochodem, tak nawet dla mnie było to całkiem znośne.
W szkole pracują dwie osoby z rodziny i jest ponoć nieco lepiej, ale głownie przez niż demograficzny. Zamieszanie z podwójnym rocznikiem cofa sytuację do tej sprzed kilku lat. Czyli może będzie gorzej, ale głownie dlatego, że robiło się lepiej. Strajk też to poniekąd potwierdza, bo rewolucje mają miejsce właśnie przy przerwanej poprawie.
Ale ważniejsze jest, czy Platforma et al. rzeczywiście coś poprawią w służbie zdrowia. Nie widzę żadnych powodów do takich podejrzeń.
Największa zmiana, jaką widzę, to ta w nastawieniu ludzi. Polska jest już cywilizowanym krajem, w którym nie trzeba się non stop trzymać za kieszeń, gdzie kobiety same jeżdżą nocnymi autobusami, jakość usług i obsługi rośnie. Ogólnie żyje się przyjemniej.
I nie chodzi o to, żeby to była zasługa PiS-u, ale to przede wszystkim powoduje, że żyje się lepiej teraz niż 4 lata temu.
Jako pisowiec in spe spróbuję odpowiedzieć.
tl;dr Jak jgl i Awal powiedzieli – rzadki kontakt z instytucjami i małe oczekiwania na starcie
EDUKACJA: Znajomi mają dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym – może dlatego nie dotarły do mnie narzekania wychodzące poza normę.
SĄDY: nigdy nie byłem w sądzie i dajboże nigdy nie będę. Sądy jawią mi się jako rosyjska ruletka z 4 nabojami, w której uczestniczą zdesperowani i ci, których stać na sprawiedliwość. Nie miałbym pojęcia jeśli cośby się tam pogorszyło i niewiele mnie by to obeszło w tym sensie w jakim mało by mnie obeszło, że w basenie z rekinami jest ich teraz o jeden więcej.
SŁUŻBA ZDROWIA: Tu bywam częściej, ale też nie na tyle często żeby móc z anegdata poskładać tendencję spadkową. Nie mam podstaw podejrzewać, że na badanie na które czekałem tej wiosny, za PO czekałbym krócej, a samo to że się czeka jak to już wyżej napisano – zawsze było oczywistością.
Jedyna wyraźna zmiana na gorsze jakiej doznałem to zredukowanie jedynego w mieście szpitala do, jak to nazwały znajome studentki medycyny, „oddziału opieki paliatywnej” (zlikdwidowano między innymi chirurgię). Tyle że to wydarzyło się w 2014, za PO i pod okiem POwskiego burmistrza.
Dysonansu poznawczego brak.
@tymczasowe konto
„Największa zmiana, jaką widzę, to ta w nastawieniu ludzi. Polska jest już cywilizowanym krajem, w którym nie trzeba się non stop trzymać za kieszeń, gdzie kobiety same jeżdżą nocnymi autobusami, jakość usług i obsługi rośnie”
Bałamutne twierdzenie, bo nie ma to nic wspólnego z rządami PiS-u, tylko z polepszeniem ogólnego stanu bezpieczeństwa w Polsce, które zaczęło być odczuwane już kilkanaście (!) lat temu (w porównaniu z latami ’90, kiedy to rzeczywiście niebezpiecznie było jeździć autobusami nocnymi i łatwo było o obicie mordy w bramie). PiS tu niczego nie polepszył ani (póki co) nie pogorszył. Radzę zerknąć na statystyki; drobna przestępczość, po nieprzyjemnym okresie najntisów, spadała – m.in. dlatego, że po 2003 część agresywnych dresów i naćpanych ziomali z mojej dzielni wyjechała do UK, Irlandii czy Holandii (krzyż na drogę), a zostało raczej nieszkodliwe menelstwo. Gdzie tu zasługa Kaczyńskiego?
Odnośnie 500 plus tylko zacytuję: „Widzisz przedstawienie, nie widzisz gry”. Faktycznie 500 plus poprawiło sytuację rodzin, ale żeby zrozumieć cały kontekst należy dodać, że dzieje się w sytuacji kiedy minimalna pensja ciągu 4 lat wzrośnie o 600 zł brutto (2016-2020), średnia pensja publikowana co miesiąc przez GUS zaś o 1200 zł (z 4k do 5,2k). Czyli do wspomnianego tysiaka w czteroosobowej rodzinie dorzuć kolejne 1000-1500 netto (przy dwóch pracujących osobach w gospodarstwie domowym) z tytułu podwyższenia wynagrodzenia. To w analizowanym przypadku (2 plus 2) trzecia pensja w porównaniu do 2015 dla bottom 60%-70% społeczeństwa (a to już czyni różnicę). Ponadto zauważ, że w okresie od 1991 do 2015 nie było ani jednego roku z utrzymującym się przez cały rok jednocyfrowym bezrobociem, zwykle notowaliśmy dwucyfrowe. W okresie od 2016-2019 bezrobocie nieustannie spada, z prawie 10% do obecnych 5%. Dochodzi więc poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa materialnego związku z szybką możliwością znalezienia pracy. Żaden pracodawca nie powie już, że ma 10 chętnych za bramą, za to pracownicy mają niespotykaną od 1989 roku siłę negocjacyjną. (Uprzedzając co ma do tego PiS – obniżenie wieku emerytalnego, wprowadzanie 500 plus przyczyniło się do wypchnięcia części dotychczasowych pracowników z rynku pracy i wzmocnieniu siły negocjacyjnej pozostałej części- mniejsza podaż siły roboczej to wzrost jej ceny). Ponadto minimalna stawka godzinowa , dlaczego żaden inny poprzedni rząd nie był w stanie wprowadzić tego rozwiązania?
Idąc dalej wiarygodność – przed wyborami 2015 przedstawiciele ówcześnie rządzącej partii twierdzili, że nie ma i nie będzie pieniędzy na 500 plus, obecnie ich partyjni koledzy twierdzą, że znajdą pieniądze na 500 plus, zwiększą nakłady na usługi publiczne i jednocześnie obniżą podatki. (kto tutaj jest populistą?). Nie ma żadnej gwarancji, że opozycja dochodząc do władzy poprawi obecną sytuację związaną z usługami publicznymi (to tylko zapowiedzi) pomijając już fakt, że wzrost wynagrodzenia dla poszczególnych grup pracowniczych nie muszą być jednoznacznie utożsamiane ze wzrostem jakości świadczonych przez nie usług (większość społeczeństwa nie widzi korelacji pomiędzy a wysokim uposażeniem dla polityków, a wysoką jakością wykonywanej przez nich pracy, wręcz przeciwnie).
Podsumowując: stan sądownictwa czy jakości usług publicznej przysłania faktu, że dla sporej grupy z bottom 50% społeczeństwa okres rządów PiS to najlepszy okres w życiu (tak zapewne w całym dorosłym życiu) pod kątem bezpieczeństwa materialnego. (najniższe od 30 lat bezrobocie, największe pensje, bonusy parasocjalne)
@msf “PiS tu niczego nie polepszył”
Kiedy tutaj nie chodzi o proste wynikanie partyjna propaganda-ustawa-poprawa tylko o to, czy przeciętny wyborca, nie mając zielonego pojęcia o tym jak działa państwo, kiedy się rozgląda to mu się podoba bardziej czy mniej to co widzi. Jeśli mu się podoba, choćby rządzący nie mieli z tą poprawą nic wspólnego, i tak zbierają premię. Nie ma niestety prostego wynikania w polityce, czy dokładniej w zachowaniu wyborców.
@Bfal
„dla sporej grupy z bottom 50% społeczeństwa okres rządów PiS to najlepszy okres w życiu (tak zapewne w całym dorosłym życiu) pod kątem bezpieczeństwa materialnego.”
Jak się da ludziom pieniądze to im się poprawi, za to jeszcze nie dają Nobla z ekonomii.
Jednocześnie pracuje mnie niż połowa społeczeństwa, mamy najniższy wiek emerytalny w Europie (albo prawie) i generalnie okupujemy raczej wczesne czy średnie fazy łańcucha wartości. Do tego mocno letni stosunek wśród dużej części społeczeństwa dla fundamentów instytucjonalnych na których opierają się bogate państwa. Jeszcze szampana bym nie otwierał krótko mówiąc.
@dudeyamaha
„Jednocześnie pracuje mnie niż połowa społeczeństwa, mamy najniższy wiek emerytalny w Europie (albo prawie)”
Ja tylko przypomnę że dyskutujemy z punktu widzenia wyborcy i jego odczuć. Wyborcy zupełnie nie rusza jaki statystycznie procent społeczeństwa pracuje (biorąc pod uwagę że mamy niziutkie bezrobocie jak na to stulecie), tylko co z tego wynika dla niego, jego rodziny i otoczenia. Niski wiek emerytalny to dla wielu obietnica szybszego odpoczynku/dodatkowego świadczenia, a nie wizja życia za grosze (choć może ta 13-ta zacznie wpadać częściej).
@bartoszcze
„Wyborcy zupełnie nie rusza jaki statystycznie procent społeczeństwa pracuje”
Ale ja przecież tego nie kwestionuję, to jest oczywista oczywistość. Jak się da ludziom pieniądze do rąk to im się poprawi i będą się cieszyć. Ja tylko piszę że to jeszcze nie znaczy że tę drugę Japonię to już zbudowaliśmy. Są pewne trendy długoterminowe niezbyt dla nas radosne.
@Opcja Marsjańska
Nie będąc Pisowcem mam podobne obserwacje patrząc na tych których znam. To co mnie ciekawi i to bez żadnych złośliwości, to jedna kwestia: z czego wynika brak większych oczekiwań co do tych wszystkich tzw usług publicznych ? Czy teraz jest faza, że najpierw trzeba zarobić (wzrost wynagrodzeń, niskie bezrobocie, dotacje) i może kiedyś jak już człowiek okrzepnie, rodzinę ustawi to się zacznie zastanawiać, że może by ten szpital jednak coś choć odmalować a teraz po po prostu nie jest na to czas ? Czy to jednak jest ideowe, że z definicji chcą żyć z dala od złych instytucji i pomimo ich, coś jak Gowin czy Pawlak z brakiem wiary w ZUS i poleganiem jedynie na dzieciach czy Twój przykład z mitycznymi złymi sądami który się nie zna ale wie się że są złe ? Intryguje mnie to o tyle, że poprawę paru rzeczy można by przecież zrobić nie kasując tych 13 emerytur. Do paru rzeczy można się było przygotować lepiej (np kwestia cen energii, reforma sądów) itd. Byłbym wdzięczny za odpowiedź.
Serdecznie witam po dekadzie czytania.
Jestem adresatem pytania, więc odpowiem. Miejsce akcji: ziemie odzyskane, drugie największe miasto w województwie, zapaść transformacyjna. Metryczka: Zarobki takie sobie, ale wciąż najbogatsza rodzina w kamienicy, bez 500+. Dawny nałogowy czytelnik Wyborczej.
Uwagi ogólne:
1. Nie pamiętam co do minuty co było za PO, a co za PiS. Serio. Np. moja sprawa sądowa nie wiem, czy była za wczesnego drugiego Ziobry czy późnego Grabarczyka. Uważam, że zwykli ludzie tego aż tak nie kojarzą. Kojarzą ogólną zmianę i oceniają ją albo dobrze, albo źle (nigdy neutralnie), ale tego czy jak córka szła do szpitala to był jeszcze Arłukowicz, czy Radziwiłł – tego normalni ludzie nie pamiętają. Albo dopasowują sobie, jak im pasuje do swoich poglądów politycznych.
2. Oceniam, że za jakość usług publicznych nie odpowiada wyłącznie władza centralna. Ogromna ich część zależy od samorządów. Wydaje mi się, że ludzie (a na pewno ja) oceniają wpływ władzy centralnej na codzienne usługi publiczne, jako znacznie mniejszy, niż się Panu wydaje. To nie Morawiecki spowodował, że pielęgniarka w szpitalu była niemiła, albo dziecko dostało fantastyczną wychowawczynię w klasie.
Poniżej opiszę co się dla mnie zmieniło od 2015, przy czym za te zmiany (generalnie na lepsze) odpowiadają zarówno władze centralne, jak i regionalne i lokalne (opozycja, ale nie Lewica).
1. Edukacja
Dziecko mogło pójść do podstawówki jako 6latek, bez przymusowego towarzystwa tych 6latków, którzy praktycznie nie potrafili mówić w tym wieku.
Miejsc w szkołach średnich stworzono w moim mieście w tym roku dwa razy tyle, ile w zeszłym. Mam bliskich członków rodziny z tego rocznika i nic wielkiego się nie działo. Wśród nauczycieli w 2 najlepszych liceach ubyło przez ostatnie 5 lat po dwóch z każdego i to z przyczyn wybitnie niepolitycznych. Jakość nauczania rośnie. Przygotowanie merytoryczne, metodyczne, kontakt z nowinkami technicznymi stale rośnie. Doszła matura międzynarodowa. Jeżeli porównujemy sieć szkół, to PO zlikwidowała mnóstwo podstawówek w mieście. Teraz w budynkach po gimnazjach są podstawówki, więc dostępność drastycznie wzrosła. Świetne dwa licea i tak miały gimnazja u siebie, więc liczba dostępnych sal w nich znacząco wzrosła. Wprowadzono system elektronicznych naborów do szkół w gminie, dzięki czemu SLDowskie i POwskie kacyki i zaprzyjaźnieni biznesmeni nie mogą już upychać swoich dzieci po znajomości w szkołach, do których te się nie powinny dostać. Uczciwie trzeba przyznać, że to PO wprowadziła ten elektroniczny nabór.
Poza tym kto ma dziecko w takiej samej szkole dziś i w 2015, żeby rzetelnie porównać? Rodzice uczniów dzisiejszych klas 5-8 porównywaliby do ówczesnego nauczania początkowego, czyli tak naprawdę innej szkoły. Rodzice, którzy mają dwójkę dzieci? A są tacy?
2. Służba zdrowia
Byłem dwa razy z poważną sprawą w szpitalu. Chyba za PO i za PiS, ale jak już pisałem, leżąc tam nie myślałem o tym, kto jest ministrem. Poziom opieki (a nastawiony byłem na Sodomę i Gomorę) – absolutnie fantastyczny. Zmiany w stosunku do 2015? Bardziej usystematyzowany system przyjmowania pacjentów na SORze (tyle że powodujący, że jak ktoś przychodzi z byle czym, to czeka 9 godzin). Pogorszenie sytuacji finansowej lekarzy? Dobry żart. Patrząc po parkingu to chyba teraz żony lekarzy jeżdżą tym, czym ich mężowie jeździli 5 lat temu. Podejrzewam, że po wprowadzeniu razemowej wersji systemu podatkowego, ordynator który uratował mi życie rzuciłby etat w szpitalu na 100%. Sytuacja z pielęgniarkami poprawiła się (ale to już jest wybitnie lokalna specyfika – w pozostałej części kraju jest pewnie gorzej) bardzo, o czym piszę dalej.
W lokalnym POZ jedyne, co się zmieniło to RODO.
3. Sądy
Normalni ludzie nie mają porównania sytuacji w sądach z własnego doświadczenia, bo kto normalny chadza po sądach i teraz i 5 lat temu? Ja w sądzie byłem 2 razy. Raz powinienem przegrać i wygrałem, drugi raz powinienem wygrać i przegrałem. Było minęło, nie obwiniam za to ministra. Co się zmieniło od 2015? Po pierwsze nagrywanie. Dla mnie konieczność przerywania co kilka słów każdej wypowiedzi wielokrotnie złożonej po to, żeby protokolantka zapisała je (i to po powtórzeniu przez sędziego) była traumatycznym przeżyciem i ta zmiana jest dla mnie bardzo istotna. Druga rzecz: losowanie rozpraw. Sytuacja wcześniej była pod tym względem patologiczna. Zmiana zdecydowanie na lepsze.
Co do czasu oczekiwania w sądzie: z sądem mają do czynienia przede wszystkim ludzie nieuczciwi 😉 Na prowincji nie chodzą do sądu prężni biznesmeni, którym nie zapłacono faktury, tylko ludzie windykowani przez Providenta. Im nie zależy na czasie. Tzn. zależy, ale żeby trwało to jak najdłużej 😀 Celowo przesadzam, ale nie spędza mi snu z powiek to, że będę czekał na rozprawę 1,5 roku, bo się tam przez najbliższe 30 lat nie wybieram.
4. Pociągi
Pociąg do stolicy województwa jechał 1h40. Teraz jedzie 55 minut. Pociąg do Warszawy jechał 8h, teraz jedzie 4,5 godziny.
Jak komuś pasuje PO, to uważa, że to zasługa PO. Jak woli PiS to, uważa że to zasługa PiS. Raczej takich, którzy uważają, że to zasługa Lewicy nie ma 😛
5. Drogi
Obwodnica mojego miasta dostała setki mln zł dzięki temu, że lokalny szef PO dogadał się z odpowiednimi ludźmi z PiSu. Na obwodnicę czekamy 25 lat. Właśnie od pół roku powstaje. Poprzednią w ubiegłym stuleciu rozkradł SLD. Serio – zbudowali jezdnie w polu, której nie podłączono do niczego. Popisali protokoły odbioru wiaduktu, który nie powstał itd.
W tym zakresie usług publicznych to Lewicy nawet w tym dawnym ich mateczniku nikt o zdrowych zmysłach nie zaufa.
W regionie jest pewna bomba z opóźnionym zapłonem jeżeli chodzi o układ dróg, za której próbę rozwiązania wziął się PiS (analizują trzy warianty zmian). Lewica 25 lat temu zbudowała tam 2 pasy z rezerwą pod trzeci pas, ale okazało się teraz, że miejsca pod trzeci pas nie ma :O
6. Armia
Nigdy w swoim życiu nie spędziłem nawet 5 minut na zastanawianiu się nad stanem polskiej armii, mimo że spędziłem miesiące na analizowaniu szkolnictwa/ochrony zdrowia/sądownictwa itp. Na imprezach ze znajomymi o tych tematach oczywiście się czasem dyskutuje, ale o armii? To jest temat trzeciorzędny. Lewica proponuje wydawanie tyle samo, tylko mądrzej? Nie interesuje mnie, który kraj zarobi na tym, że kupimy od niego helikoptery, których nigdy nie użyjemy w boju obronnym i ile będą miały wyrzutni na którym skrzydle. Przepraszam, jeżeli nie wpisuję się w militaryzm lewicy.
7. Ciekawe jest to, że akurat wprost nie zapytał Pan jak odczuwam zmiany w obszarach, spośród usług publicznych, w których krytykować PiS można stosunkowo najmniej, np. policja i szkolnictwo wyższe.
Albo budownictwo socjalne, gdzie nastąpiła poprawa ze stanu absolutnie dramatycznego do jako-takiego (z pewnością lepszego).
8. Szkolnictwo wyższe
Miasto jest pustynią akademicką, ale zamiast tworzyć na siłę jakiś uniwersytet z dennego PWSZ (robiła to PO), następuje rewolucja w postaci przygotowania akademickiego do zawodów potrzebnych na lokalnym rynku pracy. Np. w tym roku ukończył studia pierwszy rocznik pielęgniarstwa (!) co jest zbawienne dla miejscowego szpitala, a liczne potrzebne nowe kierunki powodują, że do miasta przyjeżdżają młodzi ludzie z zewnątrz, co od 30 lat się nie zdarzało.
Oczywiście 95% dobrej młodzieży idzie na studia do metropolii.
Nie przesadzałbym z rolą np. Gowina także w tym obszarze, zresztą jakość tych normalnych porządnych studiów się nie poprawia, ale motywacja do współpracy nauki z gospodarką zmienia się teraz drastycznie. Tu bym mógł referat napisać.
9. Policja
PO zlikwidowała posterunek przy mojej ulicy. Za PO policja zabiła na komisariacie obywatela, który się nie wylegitymował. Policja wywiozła bezdomnego do lasu, gdzie zamarzł (za PiSu). Za PiSu sąd ich skazał na dość śmieszny wyrok. Taksówkarz, który po amfetaminie zabił (za PO) kobietę na pasach dostał zawiasy, a w trakcie procesu sędzia oddała mu zatrzymane wcześniej prawo jazdy uzasadniając to tym, że i tak jeździ (to już za PiSu). Za PO policja przeprowadziła akcję na pograniczu prawa na miejscowych patoli i dopalaczowych gangusów, co spowodowało ich zniknięcie z przestrzeni publicznej (głownie do pierdla i na wyspy), które oceniam pozytywnie.
10. Budownictwo socjalne
Dzięki współpracy lokalnych władz PO z PiSowskim programem, powstaje duże osiedle bloków. Tu pewnie następuję parsknięcie śmiechem czytelników. W stolicy województwa powstaje takie co miesiąc. Tyle, że u nas od 1989 nie powstał wcześniej ANI JEDNO mieszkanie tego typu.
11. Na marginesie:
„Jeśli ktoś z powodu braku miejsc w szkołach publicznych musiał posłać dziecko do płatnej szkoły, to korzyści z 500+ poszły się kochać.”
Serio sądzi Pan, że PiSowcy posyłają dzieci do szkoły prywatnej? W moim mieście jest jedna i 90% rodziców to zadeklarowana opozycja (w tym kacyki PO i Lewicy), reszta – kacyki PiSu. Kacyki, a nie wyborcy.
12. Podsumowanie
Polska nie była w 2015 krajem w ruinie. Od tego czasu, w obszarach o które Pan zapytał nastąpiła dla mnie generalnie poprawa. Nie jestem za nią wdzięczny Kaczyńskiemu, bo nie on za nią odpowiada tylko ludzie, którzy je organizują i zapewniają. Gdybym brał pod uwagę wyłącznie usługi publiczne, to mogę się zastanawiać nad głosowaniem na PO, bo na kilka z aspektów usług publicznych jej wpływ był dość pozytywny (choć to głównie dzięki lokalnemu wybitnemu gospodarzowi; do Sejmu wystawiają ludzi nie mających z tym nic wspólnego).
Mogę także sobie wyobrazić, że nie zagłosuję na PiS. Nie jestem ich psychofanem.
Ale patrzenie przez pryzmat usług publicznych z mojej prywatnej perspektywy nigdy przenigdy nie spowoduje, że zagłosuję w najbliższych wyborach na MARKA DYDUCHA! 😉
a z tą różnicą między wyborcami PO i PiS w pociągu nie jest w drugą stronę? Ci którzy w razie czego się w pociągu szarpią z konduktorem głosują na PO a ci fataliści chętniej głosują na PiS?
O ile moja prywatna sytuacja się zdecydowanie pogorszyła przez 500+ i inne takie – bo żadne wspominane tu pozytywy rządów PiS mojej wypłąty nie zmieniły, a ceny jednak mam wrażenie poleciały do góry, o tyle nie sądzę by zmiany w usługach publicznych były zauważalne dla większości.
W sądzie byłem raz w życiu przy sprawie spadkowej gdzie wszyscy zainteresowani odpowiedzieli sędziemu że się zgadzają, u lekarza nie widzę zmian (poza ogólnocywilizacyjnymi), byłem w szpitalu raz, z nastawieniem że „trzeba to wytrzymać” i było całkiem znośnie.
Nie ma dysonansu poznawczego, bo w codziennym życiu wielu rzeczy nie widać i wiele osób ocenia sytuację na podstawie tego co słyszy w telewizorze.
Nie jestem pisowcem, ale w rodzinie mam takowych.
„azapeło” i „wszyscy tak robią” tłumaczy wszystko, a ilość pisowkich wtopek i psucia jest taka, że pisowcy się na nie uodpornili.
tak mi się wydaje
@monday.night.fever
Na „Noc Kryształową” też się tu raczej nie zanosi, zresztą byłoby to dla nich politycznie nieopłacalne: wyborcy PiS (no, większość) chcą spokoju albo jego pozorów, a nie rozrób na ulicach, dlatego PiS był tak wściekły po Białymstoku, gdy sytuacja wymknęła mu się spod kontroli.
To chyba nieco tłumaczy – utrata kontroli to utrata państwowego monopolu na przemoc. Niechęć do utraty monopolu na przemoc niekoniecznie jest niechęcią do przemocy. Z takich powodów założono Dachau – żeby „wrogów Niemiec” trzymać w rządowym obozie koncentracyjnym, a nie w prywatnych katowniach utrzymywanych przez lokalne bojówki SA.
Naturalnie, że to podsycanie może im się kiedyś wymknąć spod kontroli, ale strategicznym celem PiS są jednak małe, kontrolowane pożary, ale nie totalna pożoga. A Hitler nigdy niczego nie łagodził – zawsze, kiedy tylko mógł, parł jak Messerschmitt i dolewał benzyny do ognia.
Przeczytaj więc może protokoły narad prowadzonych po „Nocy kryształowej”, skoro już wyciągnąłeś ten temat. Bo z nich wynika, że właśnie wtedy wyszła im niechcący totalna pożoga i rabunki zamiast kontrolowanych, lokalnych ekscesów i konfiskat majątków żydowskich na Skarb Rzeszy.
Przypomniał mi się niemiecki serial sprzed chyba trzydziestu lat “ Heimat”. Historia dwudziestowiecznych Niemiec widziana z pozycji małej miejscowości i zwykłych ludzi. W odcinku tuż przedwojennym jest taki moment, kiedy jeden z bohaterów mówi coś w tym stylu: Cóż za piękne czasy. Czas mógłby się zatrzymać.
Uważaj! Memento mori! Nie masz wolnych,niezależnych sądów, nie masz wolnej prasy, twoi żydowscy przyjaciele ze szkoły gdzieś się pochowali!
Uff. Jak to dobrze, że u nas wyroki sądu są wykonywane natychmiast i bez dyskusji, że każda osoba LGBT może być sobą bez strachu przed proboszczem, że nasza telewizja publiczna jest niczym BBC.
Uff. Nic nam nie grozi!
W temacie pana Dyducha
Zauważyłem w komentarzach, pod tym i po jednym z poprzednich notek WO, jedną różnicę między wyborcą PiS a lewicy/opozycji. Opozycyjny zainteresował się kto konkretnie będzie na liście wyborczej gdzieś tam w Polsce (nie zawsze w jego okręgu) i fakt, ze to jest np Marek Dyduch, z automatu znaczenie programu lewicy albo PO czy też obecność w innym okręgu takiego Zandberga, skasowała. Jak jest Dyduch to nie głosuje.
Wyborca PIS nie jest zainteresowany jakich PIS ma kandydatów w różnych okręgach (mimo ze osób klasy Dyducha nie brakuje). Dyskusji o tym właściwe nie ma. Bardziej interesują go jego własne lokalne życiowe doświadczenia życiowe (często zreszta związane z samorządowcami z PO) i je przenosi na PiS. Suski nie Suski, Kuchcinski bez znaczenia, jest mi osobiście ok wiec głosuje.
@TokarGahan
Dziękuję koledze i WO za możliwość (unikalną w skali kraju) obserwowania tej merytorycznej dyskusji. Wiele uwag m.in. o lokalnym szkolnictwie zawodowym i hipotece dawnego SLD do poważnego przemyślenia przez lewicę.
@Gammon No.82
„Przeczytaj więc może protokoły narad prowadzonych po „Nocy kryształowej”, skoro już wyciągnąłeś ten temat. Bo z nich wynika, że właśnie wtedy wyszła im niechcący totalna pożoga i rabunki zamiast kontrolowanych, lokalnych ekscesów…”
Istotnie, mechanizm Białegostoku był podobny. PiSowski wojewoda planował (bezprawne) blokowanie marszu przez „słuszne” kontrmanifestacje, jednak przedobrzono, bierność otrzymującej sprzeczne sygnały policji ułatwiła wybuch niekontrolowanej agresji.
@astanczak – analogie historyczne
Podjąłem wysiłek przyrównania PiSu do wojskowej junty II RP po śmierci Piłsudskiego i to jednak się nie zgrywa. Władza legionowych pułkowników była ideologicznie zachowawcza i politycznie niewydolna, szukała cały czas kompromisu a to z ludowcami a to z endekami (nawet pomimo wsadzania ich do więzień) [1]. Gdyby nie agresja niemiecka doszłoby do jakiegoś „okrągłego stołu” z opozycją – wypisz wymaluj późny Jaruzelski. PiS napędza energia rewolucyjno-antysystemowa: usuwanie zastanych instytucji lub wypełnianie ich radykalnie nową treścią, dobieranie kadr spośród naprędce awansowanych homo novusów, wewnętrzna konkurencja na radykalizm. Co przekłada się na psychologię kluczowych postaci obozu. Jeżeli weźmiemy np. Morawieckiego to przecież nie jest to Kwiatkowski, który swoją Gdynię technokratycznie budował tak samo w II RP jak we wczesnej PRL. To wierzący w rewolucyjną doktrynę Schacht.
@mw.61
„memento mori”
Proszę obserwować sytuację Hong Kongu – gospodarczego łakomego kąska (PKB 3/4 polskiego) dla wielkiego imperialnego sąsiada. Któremu USA nie zamierza nawet symbolicznie pomóc, choć ma w pobliżu (na lotniskowcach) większe siły niż te planowane dla „Fort Trump”.
[1] Poręczny skrót tutaj: link to polityka.pl
@tokargahan
„Rodzice, którzy mają dwójkę dzieci? A są tacy?”
No ja mam trójkę, więc dla mnie akurat rzeczywiście to było tak, że mogłem porównywać z rozpiętością sześcioletnią. Jestem za stary, by cokolwiek dostać z 500+ (smuteczek) ale i dość stary, żeby deforma edukacji w ogole mnie nie dotknęła. Szkoda mi tylko gimnazjum, bo było fajne (publiczne, ofc).
„Co do czasu oczekiwania w sądzie: z sądem mają do czynienia przede wszystkim ludzie nieuczciwi”
Jajako agorowy Frank Sobotka wiem jedno – jako pracownicy mamy tylko takie prawa, o jakie jesteśmy gotowi walczyć. Pracodawca musi się liczyć przynajmniej z domniemanym ryzykiem, że pracownik pójdzie do sądu pracy (ze wsparciem NSZZ „Solidarnośc”, no bo bez wsparcia to ja też bym się bał). Utrudnienie funkcjonowania sądów pracy (a to szykuje PiS), to utrata naszych praw pracowniczych. To też może kosztować więcej, niż 500 miesięcznie.
„Serio sądzi Pan, że PiSowcy posyłają dzieci do szkoły prywatnej? ”
Niekoniecznie formalnie jest prywatna (może być społeczna albo kościelna), ale ja w zasadzie znam tylko takich pisowców. Tzn. ci pisowcy, których znam, żyją na mniej więcej takim samym poziomie jak ja (ale i tak czują się ofiarami układów).
Jeszcze jedna uwaga (Nie do autora blogu)
Wszelkie (nawet wybiórcze i drobne) porównania obecnie rządzących do Hitlera i systemu nazistowskiego działają na korzyść PiS.
Przeciętny wyborca PiS nie bawi się w niuanse i jeżeli widzi, że:
– czołowy kandydat opozycji wygrywa wybory w stolicy (a państwowy reżim nie kwestionuje tego wyniku),
– organizowane i przeprowadzone są parady, manifestacje,marsze uciskanych i opozycyjnych środowisk (LGBT itp.),
– krytykę wobec działań władzy państwowej w czołowych prywatnych stacjach Tv, prasie, portalach internetowych,
– swobodnie wyrażaną krytykę przez pozostałe ugrupowania polityczne,
– uginanie się władzy pod wpływem społecznego niezadowolenia (np. dymisje polityków, zmniejszenie wynagrodzenia polityków, nakaz zwrotu premii przez polityków, podwyżki w okrojonej formie na nauczycieli, 500 plus dla niepełnosprawnych, czarny protest itd.)
to trudno mu to zestawić z reżimem, który pochłonął miliony ofiar, a na zasadzie efektu halo większość krytycznych uwag wobec obozu rządzącego traktuje ze sceptycyzmem jako wyolbrzymione.
Dodałbym jeszcze efekt torowania – naziści kojarzą się z obozami koncentracyjnymi i holokaustem, więc jeżeli PiS to naziści to pokażcie tworzone przez nich obozy koncentracyjne, a wtedy możemy zastanowić się nad oceną zmian w sądownictwie, jeżeli nie potraficie wskazać obozów to może i argumenty w sprawie sądownictwa są słabej jakości?)
Argumenty, że PiS to tacy naziści przed objęciem władzy są o tyle trafione jak argumentacja, że każdy pijak zaczynał kiedyś od piwa, więc wypicie piwa nieuchronnie prowadzi do alkoholizmu.
@TokarGahan:
W sadzie bylem pare razy…
1) Wycieczka szkolna w ramach zajec WOS (czy jak to sie za PRL nazywalo; BTW. nauczycielka byla zadeklarowana zwolenniczka PZPR, ale wiecej nauczyla o demokracji i funkcjonowaniu panstwa, niz cala prosolidarnosciowa mlodz w szkole).
2) Sprawa spadkowa nr 1 — zalezalo nam na w miare szybkim dysponowaniu majatkiem i potrzebowalismy stwierdzenia sadu, co na kogo przypada.
3) Sprawa spadkowa nr 2 — j.w.
Czeka mnie zlecenie wpisu do hipoteki — przedluzajacy czas wpisu oznacza dla mnie dodatkowe koszta.
Pytanie: ktora ze spraw kwestionuje moja uczciwosc?
@Bfal:
Ja rozumiem. Ale sie na prawde za duzo naczytalem. To raz.
I, jak Awal, nie widze tylu analogii przy innych dopasowaniach historycznych: sanacji, PRL itp. (I, z drugiej strony, nie widze rownie daleko posunietych analogii miedzy nazizmem a roznymi mlodziezowymi nacjonalistami z ONR, czy MW.) Owszem, moze Salazar — za slabo go znam, nazisci maja jednak duzo lepsza literature tematu. To dwa.
Dodalbym jeszcze, ze te analogie nie zawsze sa tylko teoretycznimi spekulacjami. By siegnac po wyrazny przyklad, to mamy usprawiedliwianie Brygady Swietokrzyskiej.
@Bfal
Wszelkie (nawet wybiórcze i drobne) porównania obecnie rządzących do Hitlera i systemu nazistowskiego działają na korzyść PiS.
Kolifink kolifink.
Przeciętny wyborca PiS nie bawi się w niuanse
I zachłannie czyta nasze komentarze zamiast pasków w Dzienniku Telewizyjnym.
@Bfal
„Wszelkie (nawet wybiórcze i drobne) porównania obecnie rządzących do Hitlera i systemu nazistowskiego działają na korzyść PiS.”
Uwaga miałaby sens, gdyby padła na forum programowym partii opozycyjnej ustalającym strategię marketingową na nadchodzące wybory. A nie na niszowym blogasku, gdzie paru trochę bardziej niż przeciętna oczytanych i inteligentnych ludzi chce sobie pogadać i poanalizować rzeczywistość.
„naziści kojarzą się z obozami koncentracyjnymi i holokaustem, więc jeżeli PiS to naziści to pokażcie tworzone przez nich obozy koncentracyjne”
Wybacz, ale to jest tak głupia uwaga, że aż nie wiem, czy wysilać się na argumentację, bo to trochę przypomina polemikę z płaskoziemcem. Ale spróbuję krótko, pytaniem – czy dopuszczasz w ogóle prawo ludzkości do zidentyfikowania następnego Hitlera i jakąś reakcję, zanim wywoła wojnę, obozy koncentracyjne i holokaust? I zanim ktoś potem będzie biadolił, że jak to możliwe, że historia nas niczego nie nauczyła, że przecież było widać jak na dłoni analogie do Hitlera z lat 33-39? Jeszcze krócej – czy rozumiesz pojęcie „myślenie ahistoryczne”?
Uwaga powyższa jest ogólnej natury, niekonieczne związana z przekonaniem, że należy porównywać konkretnie PiS konkretnie z NSDAP. Osobiście uważam, że parę różnic skłania bardziej do porównania PiS z Salazarem. Tu już mamy w tej chwili bardzo blisko 1:1.
Koleżanki, koledzy, osoby niebinarne – dosyć tego. Wylecą wszystkie dalsze komentarze z Hitlerem (mogę być bardziej tolerancyjny, o ile autor się wykaże minimum wysiłku i będzie szukać analogii w innych europejskich autorytaryzmach).
@mnf
„Może dlatego, że wyborcy PiS to zasadniczo prowincja, a tam często *rzeczywiście* rządzą układy (takie lokalne mini-ośmiornice, często utożsamiane np. z PSL).”
No nie, PiS to nie tylko prowincja. A ci, którzy widzieli realne układy poprzedniej władzy, zazwyczaj dość szybko zobaczyli też realne układy władzy bieżącej. Więc niekoniecznie są PiSowcami.
@Awal i TokarGahan, lokalne szkolnictwo zawodowe
Właśnie mieliśmy bardzo ciekawy przypadek prof. Maksymowicza, którego Gowin wziął na wice po tym, gdy Maksymowicz gryzł się z rektorem lokalnego UWM o taki jeden wydział degradowany na modłę obecnej deformy. W środowisku deforma jest dość powszechnie uważana, jako przeciwna szkolnictwu wyższemu na prowincji. Jeśli chodzi o współpracę z biznesem, to Gowin zmienił tyle, że zaprowadzając reformiany chaos przyspieszył odpływ kadr do biznesu (chociaż trzeba uczciwie przyznać, że Kudrycka zaczęła) oraz utrudnił realną współpracę, włączając w to wymianę wszystkich dyrektorów instytutów badawczo-rozwojowych. Chociaż trzeba przyznać, że PWSZty dostały jakieś tam dofinansowanie i wydaje się, że są tam mniejsze grupy, więc lepsze warunki do uczenia. Jeżeli w tym roku pierwszy rocznik licencjatu pielęgniarstwa skończył studia, to przygotowania do uruchomienia kierunku rozpoczęto przed dojściem PiSu do władzy.
„Wprowadzono system elektronicznych naborów do szkół w gminie, dzięki czemu SLDowskie i POwskie kacyki i zaprzyjaźnieni biznesmeni nie mogą już upychać swoich dzieci po znajomości w szkołach”
System elektroniczny nic nie zmienił, bo takie rzeczy zawsze były poza oficjalnym naborem. Zresztą, jak Pan później wspomniał kacyki wolą szkoły prywatne.
@”a z tą różnicą między wyborcami PO i PiS w pociągu nie jest w drugą stronę?”
Nie jest, ten pociągowy podział nie jest w ogóle styczny z preferencjami politycznymi. Prędzej już z doświadczeniem w jeżdżeniu pociągami. Ci bardziej doświadczeni wiedzą, że informację o opóźnieniu można pobrać z portalu pasażera, a kierownik pociągu poinformuje o opóźnieniu, jak już sam będzie będzie wiedział, więc pieklenie się nie ma sensu.
@Bfal
Zgodziłbym się na „pakt o nieagresji” na porównania historyczne, gdyby nie to że politycy PiS tworzą własną bardzo skuteczną i zupełnie kontrfaktyczną mitologię historyczną. Oni są przecież (w wersji soft) piłsudczykami – choć gdyby ich faktycznie przenieść w czasy Piłsudskiego, wytykali by mu „zdradę dyplomatyczną” w traktacie ryskim, konszachty z Ukraińcami i Żydami oraz niemoralne prowadzenie się – na bank byłby to dla nich jakiś „Piłsruski”. Zaś w wersji hard są dziedzicami „żołnierzy wyklętych” – choć główna organizacja konspiracyjna kontynuująca po wojnie działalność AK (Stowarzyszenie Wolność i Niezawisłość) dążyła do rozbrojenia partyzantki i osiągania realistycznych celów politycznych, takich jak względnie wolne wybory i utrzymanie związków z Zachodem – była więc pre-KORowska, a nie pre-PiSowska (co też zrozumiałe, gdyż tworzyli ją piłsudczycy).
Więc owszem, nie podpisuję się pod porównaniami filmowo-komiksowymi, jednak uważam że jak najbardziej należy odkłamywać PiS-owską „politykę historyczną”, nie unikając wskazywania faktycznych historycznych precedensów dla działań tej partii. JAK ZAUWAŻYŁ HISTORYK PIOTR OSĘKA, Aktualnie PiS prowadzi walkę na kompromaty obyczajowe z liderami środowiska sędziowskiego metodami zaczerpniętymi z PRL (tzw. esbeckie śmierdziuchy, czyli „działania dezintegracyjne wobec środowisk antysocjalistycznych”), przy czym rola Łukasza Piebiaka jest taka sama jaką W FILMIE „CZŁOWIEK Z ŻELAZA” ODGRYWA KPT WIRSKI. Co nie znaczy, zaznaczmy dla precyzji, że Piebiak MA URODĘ ANDRZEJA SEWERYNA. Natomiast również zaznaczmy, że wykrycie tej afery w Polsce było możliwe dzięki nie całkiem „zrepolonizowanym” mediom, i choćby z tego powodu należy pokazywać niemiecki precedens jako przykład tego co się stanie, gdy reżim pozbawiony zostanie ostatnich mechanizmów kontroli.
W jednym jednakże przyznaję Ci rację: owszem, należy odróżniać PiSowskich polityków i medialnych macherów od wyborców PiSu. Istotnie, będę się pilnował aby nie zacierać tego rozróżnienia.
@wo
Gimnazja.
W sumie tu też mam jakieś tam spaczone, ale jednak osobiste doświadczenia. 300 metrów od domu było gimnazjum. Te dzieci chyba myślały, że dostały się do imprezowego collegu z amerykańskich filmów. W dodatku okoliczne dzieci zamiast mieć do podstawówki 300 metrów, dostały rejonową podstawówkę w innej dzielnicy 3 km dalej. Teraz zamiast gimnazjum zrobili podstawówkę. Mało tego: dodali UWAGA! przedszkole! Zrobiła to władza lokalna z PO, ale dzięki deformie PiSowskiej było to możliwe. Generalnie zanim zaświtał mi pomysł w ogóle rozważenia choćby głosowania na PiS, to gimnazja były dla mnie jednym z większych problemów systemowych w Polsce. Wiele osób z bliskiej rodziny siedzi głęboko w systemie edukacji i się nasłuchałem.
Zresztą przedszkola i żłobki to oddzielny temat przez nikogo w tym wątku nie poruszany. Dostępność przedszkoli w mieście poprawiła się w ostatnich latach rewelacyjnie. Samorządowe – dzięki aktywności lokalnych władz, raczej niż rządowi, ale już gotowość ludzi do wysyłania do licznych prywatnych dzięki 500 plus znacząco wzrosła. Zajmowane przez nich miejsca w samorządowych zwolniły się na rzecz innych. Żłobki teraz powstały liczne, bo nie było ich praktycznie wcale. 500+ pomogło także osobom nie otrzymującym 500+ w ten sposób, że znacznie zwiększyła się podaż wszelkich płatnych usług „okołodziecięcych” (zajęcia sportowe- temat rzeka, parki trampolin, place zabaw itp itd), dzięki czemu także nie-beneficjenci mogą wysyłać na nie dzieci.
Sądy pracy
Dobry temat. Że mnie przywrócą do pracy jakby co? Przez ostatnie 30 lat jedyny kontakt jaki nie tylko ja, ale jakiekolwiek osoby z mojego nawet szerokiego otoczenia miały z tym tematem, to sprawa z sąsiedniej gminy, gdzie odchodzący burmistrz celowo wbrew przepisom zwolnił kolegę ze spółki komunalnej, by ten po latach (znowu korzyść z długiego procesu) został przywrócony do pracy (z już nowym szefem) z bazylionem zaległych pensji.
Znowu: może tam u Was przywracają do pracy w korpo jak związki pomogą. Tu największym pracodawcą są gigantyczne fabryki motoryzacyjne, o których zresztą pisaliście w Dużym Formacie jako o obozach pracy oraz przede wszystkim gospodarka RFN. Tym pracującym w Niemczech żadne sądy nie pomogą w razie czego (a już na pewno nie polskie). Jak kogoś wywalą z fabryki A (nawet niesłusznie), to idzie na drugą stronę do fabryki B z tą samą pensją. Sytuacja się znacząco zmieni, gdy Lewica dojdzie do pracy. Rozumiem, że wtedy sądy zaczną przywracać do pracy i poprawiać warunki zatrudnienia. Tyle, że nie będzie pewnie czego poprawiać i do czego przywracać, bo właściciel fabryki po odpaleniu razemowego systemu podatkowego będzie z radością płacił podatki (albo raczej nie płacił) w Rumunii, czy Czechach.
Ze związkami mają też miejscowi baaaaardzo kontrowersyjne doświadczenia z lat 1989-1995. Myślę, że gospodarz ogarnia już dawno o jakim regionie Polski mowa. Tu za wspomnienie o związkach zawodowych na przełomie wieków można było w mordę dostać nie od kapitalisty, tylko od zwolnionego górnika.
@Obywatel
Oj kulą w płot mój drogi. Zarzucasz mi, że wyimaginowany Dyduch na drugim końcu kraju jest dla mnie argumentem przeciw głosowaniu na Lewicę? Otóż towarzysz Dyduch jest liderem Lewicy nie na drugim końcu kraju, tylko kurwa dokładnie w moim okręgu wyborczym. Jakieś rady? Na dwójeczkę głosować, może wejdzie? Dzięki, postoję.
@Sattivasa
„przeciętnemu zjadaczowi to raczej dynda koło intymności sytuacja w armii”
Anecdata. Miejsce akcji: uniwersytecka komisja rekrutacyjna.
Wchodzi Matka kandydata, pragnąca dokonać jakiejś czynności czy uzyskać jakąś informację w imieniu syna.
Członek Komisji: Musi mieć pani upoważnienie.
Matka Kandydata [promieniejąc]: Ale widzi pan, bo syn ma teraz Powołanie.
[Członek Komisji zerka w papiery: sprawdzić, czy nie ksiądz. Nie, to nie kierunek teologiczny.]
CzK: Ale jakie powołanie?
MK [promieniejąc]: Do wojska go powołali.
CzK: [zdziwiony, ale ze współczuciem] To teraz powołują do wojska?
MK [promieniejąc bezustannie]: Bo on składał podanie, i go teraz powołali do WOT-u.
[CzK chwilę przekalibrowuje obraz sytuacji.]
CzK: Niestety, musiałby podpisać dla pani upoważnienie. Może być przesłany skan, zdjęcie, może też napisać maila z swojego konta na portalu, podając numer…
MK: Ale przecież mówię, że syn został powołany!
CzK: To może niech syn po prostu do nas zadzwoni?
MK: Ale proszę pana, on nie może teraz dzwonić. Jemu to teraz nawet do mnie nie wolno dzwonić. Pan wie, Jak-Tam-Teraz-Jest.
[CzK nie wie, nie śmie dopytać, czym jest Tam, ani czym jest Teraz.]
CzK: No niestety, bez upoważnienia nie mogę.
[ciach]
[Przejęta nimbem tajności, jaki spadł na syna, Matka Kandydata nie daje się zniechęcić niedostatkiem wsparcia ze strony komisji, mimo iż bezduszny unijny przepis nie nie zezwala na roztoczenie matczynej opieki nad pełnoletnim obrońcą ojczyzny.]
Otóż nigdy nie widziałam tak promieniejącej matki.
@wo
Jeszcze uzupełniając temat fabryk motoryzacyjnych: każda z nich jest w stanie w 2 tygodnie się spakować i przenieść na drugi koniec świata (były takie przypadki). Morawiecki załatwił, że w największej z nich, w tej u nas, będą produkowane silniki elektryczne dla megakoncernu. To oznacza związanie z regionem na lata. Szybkie sądy pracy tego nie przebiją, serio.
@loleklolek_pl
Dzięki za przypomnienie! Zapomniałem o bardzo ważnej zmianie: przez reformę Gowina praktycznie zliwidowany został oddział zamiejscowy Politechniki. To ważna zmiana. Uczciwie muszę przyznać, że zmniejszająca prestiż. Czy zmniejszająca szanse to nie wiem, bo odbywała się tu symulacja nauki (jedni udawali, że uczą, drudzy – że się uczą). Natomiast zapomniałem też o tym, że jest obietnica przeniesienia do nas urzędu centralnego – a to już nie przelewki, szczególnie dla mnie jako pierwszego w historii potencjalnego nowego miejsca pracy dla mnie, do którego nie musiałbym dojeżdżać 75km.
Pielęgniarstwo nie jest zasługą PiS. Dalsze kierunki teraz otwierane na PWSZ już bardziej tak. Na inauguracji roku mówili, że to dzięki Pani Minister 😉 Nawet jeżeli to nieprawda, to w eter idzie info, że to dzięki rządowi.
System elektroniczny uniemożliwił ręczne dodawanie uczniów spoza rejonu w naszej gminie. Uwierz mi, wiem, co mówię.
„Kacyki wolą szkoły prywatne”
To kolejny przykład przepaści cywilizacyjnej metropolia-prowincja. KAŻDY ambitny lokalny rodzic, szczególnie kacyk u nas woli najlepszą szkołę publiczną (czołówka rankingów ogólnopolskich!) od prywatnej. Nawet podstawówkę, nie mówiąc o liceum. Poziom nauczania w 2 najlepszych liceach jest o niebo lepszy od prywatnej. Natomiast jak dziecko lekko przytępawe i nie ma szans w świetnym liceum, to prywatne jest sto razy lepsze niż słabe państwowe. A kacyków i biznesmenów z mało lotnymi dziećmi coraz więcej.
@gtt1
Właśnie! WOT!
Pisałem, że armią się nikt nie interesuje, w mieście nigdy nie było żadnych tradycji wojskowych, ale jeszcze muszę dodać, że miasto (PO) wygrało jakiś konkurs na lokalizację koszarów WOT. Tyle, że teraz od miesięcy MON nie wykazuje chęci przejęcia obiektu i wysłania tu żołnierzy. Rozumiecie? Sytuacja lokalnie czasem serio jest odwrócona o 180 stopni. Tu PO zabiega o koszary WOT, a PiS blokuje. Może chociaż przeniosą do nas ten urząd centralny. Oczywiście jest jeszcze Lewica i wspominany już baron, który z ważnych urzędów i usług publicznych to nam osobiście odebrał bycie stolicą nie tylko województwa, ale UWAGA! bycie miastem na prawach powiatu.
Kolego Awal – wyedytowałem wam komcia tak, żeby nie musiał wylatywać. Moje dopiski są zaznaczone WERSALIKAMI. Nie musicie dziękować (i na litość boską, mniej hitlerowskiej fiksacji w dalszych analogiach, pliz).
@TokarGahan
„Jeszcze uzupełniając temat fabryk motoryzacyjnych: każda z nich jest w stanie w 2 tygodnie się spakować i przenieść na drugi koniec świata (były takie przypadki). Morawiecki załatwił, że w największej z nich, w tej u nas, będą produkowane silniki elektryczne dla megakoncernu. To oznacza związanie z regionem na lata.”
No to jest sprzeczne. Skoro da się zwinąć fabrykę samochodów, to niby dlaczego nie da się zwinąć fabryki silników?
@Tu największym pracodawcą są gigantyczne fabryki motoryzacyjne, o których zresztą pisaliście w Dużym Formacie
O tak, „Piekło w Gembie to klasyczny tekst GW, z którym powinien zapoznać się każdy fascynat podnoszenia wieku emerytalnego. Chociaż warto przyznać, że związkowcy wynegocjowały tam podwyżki. GW też o tym pisała.
@”oraz przede wszystkim gospodarka RFN”
Ano gospodarka RFN jest ważna dla naszego kraju. Myśli Pan, że oni nie słyszą tam inspirowanego przez rządowe media szczucia? Albo, że to szczucie jest jakkolwiek dla nas pomocne w tych relacjach?
@”Tyle, że nie będzie pewnie czego poprawiać i do czego przywracać, bo właściciel fabryki po odpaleniu razemowego systemu podatkowego będzie z radością płacił podatki (albo raczej nie płacił) w Rumunii, czy Czechach.”
Jak sam Pan widzi, to już wyszło poza możliwości jednego kraju, ale struktury na poziomie UE jeszcze coś mogą w tym zakresie. Szkoda tylko, że na własne życzenie Polska się w tych strukturach marginalizuje.
@Gimnazja
Dzieciaki były zwyczajnie w takim wieku – buntu związanego z dorastaniem. Zmiana napisu na tabliczce szkolnej tego nie zmieni. Co najwyżej ukryje problem wśród dzieci młodszych lub starszych. Przedszkolo-gimnazja były jak najbardziej możliwe przed reformą PiSu. O zaletach 500+ Gospodarz wskazał, że nie trzeba przypominać.
@tokargahan
„Dobry temat. Że mnie przywrócą do pracy jakby co?”
Na przykład, ale to tylko jeden z wielu przykładów. Niedawno jako Frank Sobotka miałem przypadek pewnej znanej dziennikarki, której zależało na pewnym konkretnym sformułowaniu w świadectwie pracy, żeby się mogła ubiegać o wyższą emeryturę. Nie chcieli jej dać, ale po rozmowach – chwilami trochę nerwowych – udało się wyszarpać. I koleżanka ma teraz emeryturę ZNACZĄCO wyższą.
Ogólnie jeśli pracodawca nie boi się przegranej w sądzie, to nie ustąpi. Powie w takiej rozmowie „nie bo nie” – i co mu zrobisz.
„Ze związkami mają też miejscowi baaaaardzo kontrowersyjne doświadczenia z lat 1989-1995. ”
Ze związkami jest tak jak właściwie z wszystkim. Nie możesz pasywnie sobie siedzieć i liczyć, że „oni coś załatwią”. Będą takie jak partycypacja w nich (w ogóle to mój ulubiony rodzaj narzekania: że ktoś przychodzi i mówi „DLACZEGO CZEGOŚ Z TYM NIE ZROBICIE”, zwykle odpowiadam „wstąp i zrób”).
„„Kacyki wolą szkoły prywatne”
To kolejny przykład przepaści cywilizacyjnej metropolia-prowincja. KAŻDY ambitny lokalny rodzic, szczególnie kacyk u nas woli najlepszą szkołę publiczną (czołówka rankingów ogólnopolskich!) od prywatnej. Nawet podstawówkę, nie mówiąc o liceum.”
Ale to Pan napisał, że kacyki posłały do szkoły prywatnej – w pkt. 11 pierwszego posta.
@bartolpartol
„No to jest sprzeczne”
Przedpiścy chodziło chyba o coś innego – że w hipotetycznej sytuacji zmiany systemu podatkowego na mniej rujnujący dla kraju właśnie fabryka silników zostałaby zwinięta w dwa tygodnie i wyprowadzona.
Nie wiem, jaka jest na to rada, chyba faktycznie energiczny lobbing w ramach UE na rzecz rozwiązań ponadpaństwowych – i niech wyzyskiwacz w razie chęci wyp***dala najbliżej do Ukrainy.
@TokarGahan
Ja z tym Dyduchem to nie wyłącznie do kolegi, bo już wcześniej Dyduch czy podobni jak Jaskiernia byli przywołani jako argument. Mi raczej o sam mechanizm chodziło. Ze jak ta opozycja dobrze rządzi w tych samorządach oraz że u Sowy i przyjaciół to oni jednak nie zakładali zorganizowanej grupy trollingowej to może jednak warto zagłosować (zwłaszcza że nie ma wielkiej koalicji od Dyducha do Kukiza tylko każdy osobno wiec wybór jest…) a często nie ma nawet chwili takiej refleksji.
Na marginesie arcyciekawej dyskusji: mnóstwo z poruszanej tematyki dotyczącej jakości życia i usług publicznych ma bardzo niewiele wspólnego z rządem i jest pod całkowitą kontrolą władz samorządowych/gminnych. Co oczywiście bardzo mało kto wie.
I jeszcze jedno, „Morawiecki załatwił fabrykę silników”. Ehm, 20 lat kręcę się wkoło różnego manufacturingu, głównie consumer electronics ale automotive też. Mogę cię zapewnić że Morawiecki albo inny polityk miał przyzerowy wpływ na lokalizację tej i jakiejkolwiek innej inwestycji w produkcję. OK, pewnie inwestor wyżebrał jakieś dodatkowe ulgi pod pretekstem że się waha gdzie to umieścić. Ale prawdziwe powody umieszczania takich inwestycji tu czy tam nie zależą w najmniejszym stopniu od takiego Morawieckiego.
@lolek_lolek
„A ci, którzy widzieli realne układy poprzedniej władzy, zazwyczaj dość szybko zobaczyli też realne układy władzy bieżącej. Więc niekoniecznie są PiSowcami”
Chodziło mi o ogólną wiarę w to, że Rządzi Układ (przy czym ten „Układ” jest „nie do ruszenia” i „nic się z tym nie da zrobić”), co może przekładać się na wybory polityczne – i w tym duchu odpowiedziałem na Twój post. Otóż na prowincji ludzie w to, że Układ Rządzi, wierzą częściej niż w wielkich miastach (np. w Poznaniu), bo obserwują go na u siebie co dzień (nie żaden tam Wielki Układ, tylko bezkarność lokalnych kacyków, zresztą bardzo różnej proweniencji).
To zjawisko dotyczy zresztą nie tylko Polski. Podobnie jest na wszystkich zadupiach, gdzie obywatele nie wykazują zaangażowania, brak jest kapitału kulturowego itd. – i powstaje błędne koło: bierność i apatia lokalsów rzeczywiście tych lokalnych kacyków umacnia (a czas działa na ich korzyść, bo wykorzystują oni czas i dostępne środki, żeby stworzyć sobie klientelę). Postawa typu „paanie, z nimi nic się nie da zrobić” jest charakterystyczna głównie dla prowincji, ale być może wpływa ona na to, że Kowalski, jak już się w końcu przełamie i pójdzie na wybory, to zagłosuje na osobowość autorytarną, która obieca „osuszenie tego bagna” i zadeklaruje, że „zrobi porządek” („paanie, tę stajnię Augiasza to tylko Kaczyński/Putin/Łukaszenka/Trump może posprzątać”).
Tak jest w demokracji, ale w autorytaryzmie też masz tą samą mentalność „dobry (umiarkowanie) car i złe kacyki”. Nie bez powodu chińska prowincja nie protestuje pod lokalnym urzędem, tylko od razu uderza do Pekinu. Lokalnie mogłaby tylko dostać w łeb, a w stolicy jednak jest jakaś szansa, że ktoś wysłucha i zastąpi jednego przyspawanego cwaniaka innym… Taki Mussolini faktycznie rozwalił rzekomo niemożliwe do rozbicia układy na południu Włoch. Putin faktycznie rozgromił *niektórych* oligarchów (jeszcze za Jelcyna wydawało się, że np. Bierezowski to kolos nie do ruszenia, który wszystkim trzęsie, a później wiał tak, że buty pogubił). A że stworzył swoich? No cóż, to przecież normalne, że jak wejdzie ktoś nowy to instaluje swoich ludzi, tych „dobrych”, bo „teraz będzie uczciwie(j)”.
Tego typu mentalność z automatu daje bonus PiS-owi. A że rozbiją stare układy i stworzą nowe, swoje? To nawet dobrze, może będzie szansa coś uszczknąć. I tak nie mamy nic do stracenia. Problem w tym, że Kowalski nie wierzy w to, że Lokalny Układ można rozbić – wierzy jedynie w to, że można go zastąpić nowym (i przy odrobinie szczęścia załapać jakąś fuchę podczas przetasowania).
@mbied
„Nie wiem, jaka jest na to rada, chyba faktycznie energiczny lobbing w ramach UE na rzecz rozwiązań ponadpaństwowych – i niech wyzyskiwacz w razie chęci wyp***dala najbliżej do Ukrainy.”
To raz – a dwa, że inaczej skończymy jak Słowacja, literalnie będziemy na kolanach. Należy sprawdzać takie blefy i w razie czego, no coż, pomachać chusteczką i życzyć miłego dnia.
@WO
„Nie musicie dziękować”
Obiecuję poprawę. Łączy nas przyszłość!
@TokarGahan
„Druga rzecz: losowanie rozpraw. Sytuacja wcześniej była pod tym względem patologiczna. Zmiana zdecydowanie na lepsze.”
Jako że łącznie zaliczyłeś dwie sprawy sądowe w życiu, to mógłbyś wyjaśnić skąd to przekonanie o patologii i jakim mechanizmem losowanie doprowadziło do zmiany? Gdyż, niespodzianka, jak prezesowi sądu potrzebne jest wyznaczenie sędziego bez losowania, to wyznaczy bez losowania.
Tyle piszesz ciekawych rzeczy, ale ten fragment pachnie trollem.
PS Po zobaczeniu Opozycyjnego Kandydata do Senatu w moim okręgu bardzo poważnie myślę o wzięciu zaświadczeniu o prawie do głosowania i wycieczce do sąsiedniego okręgu – to a propos „precz z Dyduchem”
@embercadero
…prawdziwe powody umieszczania takich inwestycji tu czy tam nie zależą w najmniejszym stopniu od takiego Morawieckiego…
A od kogo? Czy też od czego?
Sorry. Pytam bez ironii. Po prostu nie wiem. Zawsze wydawało mi się, że tak zwane czynniki przez ulgi, ułatwienia i takie tam, mają wpływ na umiejscowienie poważnej,seteuromilionowej inwestycji u nas czy na przykład na Słowacji.
@bartoszcze
„Po zobaczeniu Opozycyjnego Kandydata do Senatu w moim okręgu bardzo poważnie myślę o wzięciu zaświadczeniu o prawie do głosowania i wycieczce do sąsiedniego okręgu”
Lucky you! Ja glosuje za granica wiec ta opcja odpada…. i co teraz?
Problem z usługami publicznymi polega też na tym, że czasami ich jakość da się ocenić tylko analizując statystyki, a nie patrząc na jednostkowe doświadczenia. Pacjent po urazie nie ma świadomości, że gdyby mieszkał gdzie indziej, to mógłby, po zastosowaniu właściwej rehabilitacji, pozostać mobilny 5 lat dłużej. Rodzina w żałobie najczęściej nie wie, że wujek chory na nowotwór żyłby jeszcze kilka lat, gdyby mieszkał w Czechach. Rodzice niedotlenionego noworodka najczęściej nie zastanawiają się, czy to wina braku pielęgniarek i położnych w systemie. Już nie mówiąc o refleksji, że gdyby istniał skuteczny program badań przesiewowych to danego nowotworu po prostu by nie było wcale. Pojedynczy pacjent nie jest w stanie ocenić jakości leczenia jakie otrzymał, tego jak ono się ma do standardów światowych oraz do tego, czego mógłby realnie oczekiwać w kraju na poziomie rozwoju gospodarczego Polski.
Podobnie z inną ważną usługą publiczną czyli bezpiecznymi drogami, których państwo nie jest w stanie zapewnić. Świetnie to widać w statystykach, niekoniecznie za to w odbiorze społecznym, bo wypadek drogowy jest przecież „wypadkiem”, a nie winą państwa.
Osobiste doświadczenie staje się wystarczające dopiero, gdy coś zrobiono naprawdę spektakularnie źle (i inaczej niż do tej pory), tak jak z podwójnymi rocznikami w szkolnictwie.
Pisałam dawno temu na poprzednim blog, pod innym nickiem, więc jeszcze raz mówię „Dzień dobry”.
„PS Po zobaczeniu Opozycyjnego Kandydata do Senatu w moim okręgu bardzo poważnie myślę o wzięciu zaświadczeniu o prawie do głosowania i wycieczce do sąsiedniego okręgu – to a propos „precz z Dyduchem””
Kolega ze śródmieścia może? Zapraszamy na drugą stronę Wisły 😀
@mw.61
„A od kogo? Czy też od czego?
Sorry. Pytam bez ironii. Po prostu nie wiem. Zawsze wydawało mi się, że tak zwane czynniki przez ulgi, ułatwienia i takie tam, mają wpływ na umiejscowienie poważnej,seteuromilionowej inwestycji u nas czy na przykład na Słowacji.”
„Czynniki” mają kluczowe znaczenie gdy inwestycja jest greenfield – budujemy od nowa w totalnie szczerym polu i wtedy rzeczywiście nie ma znaczenia w którym to jest kraju/mieście i następuje licytacja na ulgi podatkowe. Ale w momencie gdy chodzi o podjęcie produkcji czegoś nowego w istniejącej fabryce to jedyne co jest istotne to łańcuch dostaw. Każda produkcja to kilkudziesięciu poddostawców. Jedyne co jest tak naprawdę istotne to zminimalizowanie kosztów w takim układzie. Jeśli twoi dostawcy są na Węgrzech lub Słowacji i to wszystko trzeba by wozić do Polski, a do tego nie ma autostrady to żaden Morawiecki i żadne ulgi tu nie pomogą
@kotkotson
Ja znajomym co mają takie dylematy opowiadam o teorii trzech kandydatów: ktoś z PiS, Wojujący konserwatywny obrońca konstytucji anty Pisowiec oraz niekandydujący kandydat, idealny jak z marzeń. I doradzam wybór takiego który spowoduje że jednak pisowiec nie zdobędzie mandatu. Przynajmniej farmy trolli w ministerstwie tzw sprawiedliwości nie będzie.
@wo
„To raz – a dwa, że inaczej skończymy jak Słowacja, literalnie będziemy na kolanach. Należy sprawdzać takie blefy i w razie czego, no coż, pomachać chusteczką i życzyć miłego dnia.”
Słowacja ex aequo z nami ma najlepszy wynik gospodarczy w CEE od 1990 także tak zupełnie na kolanach to chyba nie skończyli.
link to financialobserver.eu
A z tym sprawdzaniem blefów to mamy wprawę, zaczęliśmy od Volkswagena w FSO.
@mw.61
„A od kogo? Czy też od czego?”
Rzecz, którą pominął embercadero, a która czasem decyduje o wyborze kraju, to uregulowania prawne związane z ochroną środowiska i faktyczne ich egzekwowanie. Planowany proces może ubocznie dawać dużo odpadu upierdliwego i drogiego w utylizacji albo nawet używać czegoś, czego gdzieś używać nie wolno. Rzadko, ale się zdarza.
@monday.night.fever i lokalne układziki
Rzucę może przykładem. W 2012 roku lokalna śmietanka władzy (samorząd, zarząd dróg, policja itp.) w ramach imprezy LOKu Bełżyce zrobiła sobie lewe strzelanie z broni palnej w dziurze po wydobyciu piachu we wsi Kępa Wały. Z udziałem dzieci. W efekcie pracujący na pobliskim polu traktorzysta dostał kulkę w kręgosłup; sparaliżowany. Sprawa się jakby rozeszła.
@WO
„A kiedy obecna władza zaczyna mówić o „strefach wolnych od LGBT”, to jesteśmy niepokojąco blisko „rozwiązania kwestii przez wysiedlenia” ”
Z całym szacunkiem, ale jak by to miało wyglądać w praktyce? Cała ta heca ze „strefami wolnymi” (na poziomie AFAIK powiatowym) oznacza zakaz parad i sprzeciw wobec edukacji seksualnej (bo tak należy rozumieć mem o „seksualizacji dzieci”). Jeżeli ci ciule spróbują odwalić coś srogo nielegalnego, to nie trzeba będzie Strasburga, czy nawet SN, wystarczy dobry sąd apelacyjny (jak było bodaj z paradą lubelską).
@Bardzo Zły
Czytałem o tym w Obleśnym Tygodniku! Który zresztą opisywał więcej takich perełek z prowincji. Moim zdaniem układy i układziki w tych wszystkich Myciskach Dolnych i bezkarność lokalnych elit są jednymi z głównych powodów, dla których prowincja wybiera PiS – ludziom się wydaje, że tylko Kaczyński wrzuci granat do szamba, zatopi niezatapialnych i w końcu Coś Się Zmieni.
@Piotr Aleksander Kowalczyk
” wystarczy dobry sąd apelacyjny”
To teraz wyobraź sobie, że Sąd Apelacyjny składa się wyłącznie z ludzi wyznających ideologię zgodną z linią partii (zmierzamy tam) a prezydent miasta nie jest z partii opozycyjnej.
Mem o seksualizacji dzieci należy rozumieć tak samo jak słynny plakat o Żydach, wszach i tyfusie.
Wracając na moment do głównego wątku – chyba przyjdzie mi się zgodzić z tym, co przewijało się wcześniej: otóż upadek sfery publicznej nie jest jeszcze tak wyrazisty, żeby był „znaczący”, to raz. Dwa – zawsze można go sobie zracjonalizować („opozycja niczego nie poprawi”), trzy – póki co 500+ daje możliwość „wykupienia się” od jego skutków (ot, korepetycje dla dzieciaka, prywatny lekarz i jakoś to będzie). Poza tym – ostatnio byłem w Grecji i na własne oczy widziałem, że europejski kraj może działać bez chodników, planowania przestrzennego, punktualnej komunikacji i co tam jeszcze. Dla mieszkańca Warszawy był to trochę szok, porównywalny co najmniej z wyjazdem dwadzieścia kilometrów w głąb Polski, no, ale ludzie żyją. Więc chyba można.
Reparacje: mam wrażenie, że część komciujących patrzy na to jakoś… dziwnie. „A ile dostaliśmy, a jak można w to wierzyć, że dostaniemy, przecież chyba sami pisowcy nie wierzą”. To wszystko prawda, ale reparacje dają coś innego – pretekst, by powiedzieć w dzienniku telewizyjnym „NIEMCY SĄ PRZERAŻENI”, czy coś w ten deseń. A w to już łatwiej uwierzyć – i to jednak mile łechce ego sporej części elektoratu.
Zresztą w ogóle, mam wrażenie, że te wszystkie pozornie bezsensowne działania PiS mają na celu jedno: dać temu elektoratowi, który na nich zagłosował, powody, by został. Dla racjonalnych i współczujących – „dali 500+”. Dla ludzi, którzy czują dystans do Zachodu – „NIEMCY ZAZDROSZCZĄ NAM WSZYSTKIEGO”. Dla konserwatystów obyczajowych – obrona przed LGBT. Plus bezwarunkowe wsparcie PiS przez Kościół – dla tych, którym zachowania PiS mogłyby się wydać niechrześcijańskie. I to wystarczy – że znanych mi pisowców (a znam więcej niż paru, do tego wykształconych, miejskich i w ogóle) tych, co się wyłamali, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Alfa jest katolickim prawnikiem i – chyba, bo to moje wrażenie – nie zdzierżył mieszanki antypranwiczego hejtu, psucia instytucji tudzież wycierania sobie gęby katolicyzmem, Betę wkurzyła hipokryzja (i może poszło o klimat, bo w ciągu paru lat przeszedł od sceptycyzmu w kwestii ocieplenia do uznania, że jednak to nasza wina), ze dwie osoby z jakichś przyczyn przeszły do ostrzejszej prawicy. Tyle.
Reszta ma zawsze jakiś Dobry Powód, w każdym razie deklarowany – 500+ i „dzieci jeżdżące na wakacje”, LGBT, „zrobili to co obiecali”, ew. „opozycja to debile”. Rozmowa o usługach publicznych, wojsku, pozycji międzynarodowej Polski – widać, że to jest na drugim planie. Na moje, po prostu PiSowi udało się za pomocą paru prostych tematów kompletnie unieważnić jakieś tam pojawiające się dysonanse poznawcze – i chyba to jest to, czego nie potrafi opozycja.
Zresztą teraz mam małą próbkę. Można się śmiać z głupawych tłumaczeń Pereiry w sprawie sitwy Ziobry – ale to działa. „Wszyscy są tacy sami”, „to pokazuje, jak zdemoralizowana jest kasta prawnicza”, „za PO też tak było” – i w sumie nagle się okazuje, że nawet dla kogoś głosującego na PiS z jakiś tam pobudek „państwowych” problem znika, i można mówić znowu o korzyściach z 500+. Czarno to widzę, niestety.
@Bardzozly
„To teraz wyobraź sobie, że Sąd Apelacyjny składa się wyłącznie z ludzi wyznających ideologię zgodną z linią partii”
Żeby przejąc SN musieliby pójść na konfrontację z Brukselą. Nie ma opcji.
„a prezydent miasta nie jest z partii opozycyjnej”
Za dużo ich chyba nie mają? (Pomijając fakt, że opozycyjni też mają za uszami…)
„Mem o seksualizacji dzieci należy rozumieć tak samo jak słynny plakat o Żydach, wszach i tyfusie.”
Tenże rozklejano już po powstaniu gett. Trochę przestrzelona analogia.
Dzień dobry,
@embercadero
>”„Czynniki” mają kluczowe znaczenie gdy inwestycja jest greenfield – (…)”
W tej funkcji celu której wynik wskazuje ulokowanie danej inwestycji nie jest przypaskiem trochę więcej zmiennych? Pominę te twarde jak dostępność poszkiwanej siły roboczej, jej koszty czy wspomniane już „smarowanie” przez rządy sypiące ulgami/ subsydiami, ale takie „miękkie” czynniki jak naciski polityczne czy naciski związków zawodowych też niekiedy przechylają szalę (to był chyba case Fiata kilka lat temu uruchomiającego produkcje nowej pandy nie w Tychach, a w jakiejś fabryce we Włoszech)?
@TokarGahan
„miasto (PO) wygrało jakiś konkurs na lokalizację koszarów WOT. Tyle, że teraz od miesięcy MON nie wykazuje chęci przejęcia obiektu i wysłania tu żołnierzy. Rozumiecie? Sytuacja lokalnie czasem serio jest odwrócona o 180 stopni. ”
Akurat sprawa jest bardzo prosta, po prostu cały proces formowania WOT mocno hamuje[1] – nie będzie żadnych żołnierzy dopóki nie będzie sformowana dolnośląska brygada OT, której batalion miał stacjonować Zresztą nikt ich nie „przyśle” poza kadrą dowódczą i jakąś grupą specjalistów bo w założeniu WOT to miejscowi ochotnicy. O ile na wschodzie Polski było ich dużo, z uwagi na specyfikę rynku pracy i patriotyczno – wyklętą otoczkę WOT to im dalej na zachód tym trudniej. Ponadto nie da się zabierać bezkarnie zasobów – czy to sprzętu czy ludzi z innych jednostek. A liczba ludzi którzy tam poszli dla awansu jest ograniczona…
[1] [https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1046599,wot-ochotnikow-mniej-niz-planowano-a-koszty-rosna.html
@przenoszenie fabryk w dwa tygodnie
Nie, nie przenosi się fabryk w dwa tygodnie na drugi koniec świata, to taki kolejny męczący mit ludzi wyobrażających sobie że wiedzą o czym mówią. W dwa tygodnie to można zdemontować linię montażową, po kolejnym miesiącu zainstalować jà gdzie indziej; planowanie tej operacji to natomiast pół roku już po tym, kiedy zarząd podjął decyzję, że np. elektryki to tylko na Węgrzech.
Oczywiście też żaden Morawiecki nie ma wpływu na to, że PSA kupi Opla (sprawdzić czy nie francuski rząd i Renault).
@bartoszcze
>”Jako że łącznie zaliczyłeś dwie sprawy (…) Gdyż, niespodzianka, jak prezesowi sądu potrzebne jest wyznaczenie sędziego bez losowania, to wyznaczy bez losowania.”
Gdzieś też czytałem (chya na Niebezpieczniku) że MS nie chce ujawnić kodu źródłowego tego algorytmu, więc chcąc uskutecniać myślenie teoriospiskowe można by domniemywać że sprowadza się do czegoś w stylu:
dim waznosc_sprawy as binary
if waznosc_sprawy=1 than
rnd(koledzy)
else
rnd(wszyscy_sedziowie)
end if
@Opozycyjni kandydaci
Wczoraj zacząłem sie zastanawiać czy w okręgu południowo podwarszawskim Michał Kamiński to jakikolwiek postęp w porównaniu do kandydata PO w zeszłych wyborach (romana Giertycha) XD.
Sądze że niewielki, ale jednak postęp. XD
Kłaniam się gospodarzowi – lurker od dekady. A teraz do rzeczy.
@embercadero
Dokładnie tak jest. W przypadku wspomnianej Toyoty (bo już darujmy sobie te szarady, o Wałbrzych przecież chodzi) znaczenie ma chociażby to, że odbiorcy tych silników są zaraz za południową granicą. Pod nich są poukładane całe logistyczne puzzle, włącznie z dostawami just in time (pod drzwi fabryki, w konkretnym, dwugodzinnym oknie). Dostawcy podzespołów – w ciągnącym się od Skawiny pod Krakowem (Valeo), przez cały Górny i Dolny Śląsk pasie polskiego automotive. Najbliższy zakład jest przez płot – Faurecia. Ten akurat produkuje rzeczy nie związane z silnikami, ale daje efekt synergii – przy organizacji transportu, zatrudnieniu, itd.
Ale nawet abstrahując od ekosystemu. Bardzo chciałbym zobaczyć przenoszenie fabryki w dwa tygodnie. Póki co widziałem przenoszenie samego magazynu części pod automotive (z UK do Polski). Trwało to 2 lata od decyzji do jako takiej stabilizacji procesu. Sam proces decyzyjny zaczął się kilka lat wcześniej. Przesłanki: koszty pracy, dostępność pracowników, przesuwanie się „środka ciężkości” europejskiego automotive na wschód czyli rozciągające się łańcuchy dostaw i rosnące koszty transportu. Tym, co ostatecznie przechyliło szalę było referendum brexitowe (potencjalne problemy z odprawami – dalsze wydłużenie łańcucha).
Nikt nie podejmuje tego rodzaju decyzji na podstawie błogosławieństwa faceta, który dziś jest szefem rządu, a jutro może być pośmiewiskiem tabloidów. A decydenci nie płacą podatków wg. skali, na którą wpływ miałby premier Zandberg.
@Obywatel
„z czego wynika brak większych oczekiwań co do tych wszystkich tzw usług publicznych ?”
Z osobistych doświadczeń(czasem o bolesnych i długotrwałych skutkach), z opowieści rodziny znajomych, też z… ogólnej atmosfery wokół.
Druga część pytania… nie jestem pewien czy je rozumiem. Zdaje się sugerować, że pisowiec mógłby się jakoś dołożyć do poprawy ich jakości, ale jakby na złość tego nie robi. W jaki sposób mógłby?
„Rzecz, którą pominął embercadero, a która czasem decyduje o wyborze kraju, to uregulowania prawne związane z ochroną środowiska i faktyczne ich egzekwowanie. Planowany proces może ubocznie dawać dużo odpadu upierdliwego i drogiego w utylizacji albo nawet używać czegoś, czego gdzieś używać nie wolno. Rzadko, ale się zdarza.”
No ale na terenie UE to zakładam że te rzeczy są zunifikowane.
„W tej funkcji celu której wynik wskazuje ulokowanie danej inwestycji nie jest przypaskiem trochę więcej zmiennych? Pominę te twarde jak dostępność poszkiwanej siły roboczej, jej koszty czy wspomniane już „smarowanie” przez rządy sypiące ulgami/ subsydiami, ale takie „miękkie” czynniki jak naciski polityczne czy naciski związków zawodowych też niekiedy przechylają szalę (to był chyba case Fiata kilka lat temu uruchomiającego produkcje nowej pandy nie w Tychach, a w jakiejś fabryce we Włoszech)?”
Żeby wiedzieć na ile decyzja Fiata była polityczna trzebaby wiedzieć jak wyglądały obie lokacje pod kątem kosztów dostaw. Jeśli obie wyglądały równie dobrze to prawdopodobnie rzeczywiście mogła zdecydować polityka. Wiadomo że takie firmy jak Fiat czy PSA nie byłyby tym czym są gdyby nie były zbratane z polityką w swoich krajach. Ale to się nie przekłada na decyzje typu Polska czy Słowacja.
„Ale nawet abstrahując od ekosystemu. Bardzo chciałbym zobaczyć przenoszenie fabryki w dwa tygodnie. Póki co widziałem przenoszenie samego magazynu części pod automotive (z UK do Polski). Trwało to 2 lata od decyzji do jako takiej stabilizacji procesu. Sam proces decyzyjny zaczął się kilka lat wcześniej.”
No właśnie o to mi chodziło, też mógłbym właśnie kilka takich historii opowiedzieć. Lata planowania
Nie jestem adresatem notki, niemniej skorzystam z okazji podzielę się pewną anecdatą, która tłumaczy, czemu nie jestem i nigdy nie będę wyborcą PiS. Niezależnie od innych dyskutowanych czynników.
Dwa lata temu moja córka (wówczas 12 lat) wyjechała na zieloną szkołę do zaprzyjaźnionej szkoły w Zakopanem. Dzieciaki bardzo się cieszyły na ten wyjazd. Wybierały i kupiły upominki dla swoich kolegów, same też robiły pamiątki, breloczki itp. Pierwszego wieczoru po przyjeździe, po części oficjalnej przywitania, było ognisko. A na tym ognisku, gdy nauczyciele zniknęli gdzieś na uboczu, zaczął się… horror. Tamtejsze dzieciaki (niektóre, oczywiście – ale stopniowo coraz liczniej) zaczęły szydzić z naszych i okazywać otwartą wrogość. Krzyczeli: „jesteście beznadziejni”, „nigdy do was nie przyjedziemy”, „jesteście zdrajcami!”, „palimy was i wasze miasto!” – i ostentacyjnie wrzucały do ognia otrzymane upominki, pamiątki. Popychali, spluwali. Dzieci były w szoku. Zdruzgotane. Niektóre przerażone chciały wracać do domu. W większości w ogóle nie rozumiały o co chodzi. A oczywiście, chodziło o politykę. Nasze miasto jest znane z poparcia jakim cieszy się tu PO, i oczywiście stąd ta wrogość.
Otóż to właśnie doświadczenie uświadomiło mi boleśnie i w całej pełni, co PiS, z jej przezesem na czele, robią mojemu krajowi. I ja tego im nigdy nie daruję, i żadne 500+ tego nie zmieni.
@kuba wu
To przykre co piszesz, ale niestety do przewidzenia. Ja z podobnych powodów w ogóle omijam Zakopane (ostatnio pokazałem się tam w roku 2000 i wystarczy). Zresztą w ogóle nie rozumiem tej fascynacji Podhalem; oprócz ładnych widoków – buractwo, prymitywizm i chlanie na umór (z tych samych powodów omijam też np. stadiony piłkarskie i koncerty hiphopowe). Na przyszłość zagłosujcie portfelem, niech tam sobie Brytole robią spędy – myślę, że mentalnie powinni się tam odnaleźć.
@monday.night.fever
Ta zielona szkola to był wyjazd kilku klas do szkoły „partnerskiej”, więc niewielki mieliśmy na to wplyw – najwyżej mogliśmy nie puścić. Tyle że następnego wyjazdu tam już nie zorganizowano. Zresztą, nie generalizuj. Bywałem na Podhalu nie raz, ale coś takiego, to jednak wykwit ostatnich czasów. Przecież mówimy o dzieciach nienawistnie indoktrynowanych politycznie, to jednak coś o wiele gorszego niż pospolite buractwo.
@Piotr Aleksander Kowalczyk
„Tenże rozklejano już po powstaniu gett. Trochę przestrzelona analogia.”
Trochę jednak nie, bo chodzi o to samo. Przypisanie jakiejś grupie Potwornego Zła, celem odczłowieczenia jej.
„Za dużo ich chyba nie mają? (Pomijając fakt, że opozycyjni też mają za uszami…)”
Co to w ogóle ma do rzeczy?
embercadero
„No ale na terenie UE to zakładam że te rzeczy są zunifikowane.”
W UE to rzeczywiście tak. Chyba, że egzekwowanie.
Chciałbym się odnieść do tematu przenoszenia fabryk (potencjalnego negatywnego wpływu rządów PiS na relacje gospodarcze z Niemcami i innymi krajami UE). Luźne uwagi, mam nadzieję, że Autor bloga wybaczy.
Uważam, że wszelkie obawy dotyczące przenoszenia fabryk są obecnie mocno przesadzone:
1. Niemcy nigdzie nie znajdą tańszej siły roboczej w obrębie UE niż rejonie CSE (w tym w Polsce),
nie jest przypadkiem, że najniższe bezrobocie wg BAEL występuje w Niemczech oraz państwach, które stanowią ich naturalne zaplecze produkcyjne czyli Czechach, Węgrzech, Polsce (Słowacja radzi sobie gorzej).
2. Nigdzie na świecie Niemcy nie będą miały (pośrednio poprzez UE) takiego ogromnego wpływu na sytuację polityczną i gospodarczą niż w krajach CSE (co pozwala zabezpieczyć interesy ich przedsiębiorstw), w razie zagrożenia interesów niemieckiego kapitału Niemcy mogą wywierać wpływ sterując wstrzymaniem czy ograniczaniem funduszy z UE oraz nakładać sankcje.
3. Gdzie Niemcy miałyby przenosić fabryki?
Do Ukrainy zagrożonej przez Rosję?
Do Ameryki Południowej (do Brazylii? Wenezueli? Argentyny?)
Do Azji albo Afryki gdzie Chiny planują wywierać wpływ poprzez Nowy Jedwabny Szlak?
Może do Turcji, Afganistanu, Iraku?
W porównaniu do stanu przed 10 lat kraje CSE wydają się dosyć bezpieczną przestrzenią z relatywnie tanią siła roboczą oraz coraz lepszą infrastrukturą. Zaryzykowałbym twierdzenie, że Polska pod kątem zamożności i bezpieczeństwa jest bliżej Niemiec niż Ukrainy czy Białorusi.
@Bfal
„Gdzie Niemcy miałyby przenosić fabryki?”
Do Rumunii? Akurat robię dla niemieckiego korpo, i ono ma tylko 2 oddziały w Polsce, a 9 w Rumunii.
@Bardzozly
„Trochę jednak nie, bo chodzi o to samo. Przypisanie jakiejś grupie Potwornego Zła, celem odczłowieczenia jej.”
Z naciskiem na „trochę”. Pół życia śledzę dyskusje polityczne, ciągle ktoś kogoś odczłowiecza. Chodzi o realne konsekwencje tego procesu.
„Co to w ogóle ma do rzeczy?”
Nie trzeba pisowskiego prezydenta, by zakazać parady.
@WO
„(mogę być bardziej tolerancyjny, o ile autor się wykaże minimum wysiłku i będzie szukać analogii w innych europejskich autorytaryzmach)”
Chwyciłem się rozpaczliwie tej zostawionej przez WO furtki i poczytałem trochę o losach sądownictwa pod różnymi dyktaturami. Najciekawszy materiał znalazłem na temat Pinocheta [1]. Oto kilka wypisanych z książki wniosków:
– Pomysły chilijskiej junty na zneutralizowanie niezależnej władzy sądowniczej były takie same jak polskiej Dobrej Zmiany: powiększanie składu istniejących sądów, wysyłanie niewygodnych sędziów na emerytury, oraz maksymalne powiększanie kognicji uległych władzy sądów wojskowych. To ostatnie u nas na szeroką skalę stosował w stanie wojennym Jaruzelski, lecz ten sam pomysł realizowali też już ludzie Ziobry, odbierając sprawy reprywatyzacyjne sądom i oddając je czerezwyczajnej komisji Jakiego; obstawiam że rządowa komisja pedofilska już obstalowuje sobie podobne quasi-sądowe uprawnienia
– Zawarte w książce relacje samych chilijskich sędziów, zebrane po upadku dyktatury, oddają obraz podziału środowiska na trzy grupy: entuzjastycznych oportunistów, młodych opozycjonistów (niewielka ich grupa zgromadziła się wokół prowincjonalnego sądu w San Miguel) oraz milczącej większości uciekającej w prywatność. Pokrywa się to z tym co słyszę o sytuacji w polskich sądach: zwykli sędziowie „liniowi” schodzą z drogi niesionym rewolucyjnym żarem humwejbinom na kierowniczych stanowiskach, opozycjoniści są nieliczni i osamotnieni (dlatego tak ważne jest okazywanie im społecznego wsparcia), choć mnożą się też akty biernego nieposłuszeństwa np. nieskładanie, wbrew sugestiom, wniosków o awanse do sądów wyższej instancji – dawniej takie sugestie były wyrazem wysokiej oceny zawodowej, dziś to brzydko pachnące zaproszenie do „Kasty”
– Wszystkim pocieszającym się, ze u nas przecież sprawy nie zaszły jeszcze tak daleko jak w „prawdziwej” dyktaturze: pomimo posiadania pełni władzy w kraju, pinoczystowski reżim dopiero w 11 roku swych rządów zdołał rękoma tamtejszego Ziobry (Hugo Rosende) wprowadzić do Sądu Najwyższego swojego (jednego!) człowieka (Hernána Cereceda). U nas to poszło o wiele szybciej. Tak, mamy wybory i niezależne media, ale pod innymi względami jesteśmy już obecnie dalej w lesie niż klasyczne dyktatury.
– Wreszcie uwaga o retoryce, jaką reżim Pinocheta starał się wyciszyć głosy sędziowskiej opozycji: podkreślano wymóg „apolityczności” sądów, zakazywano sędziom mieszania się do „polityki”, czyli krytykowania poczynań władzy; władza owa zresztą sama widziała się jako „ponadpolityczna” – rząd „prawdziwych patriotów”, który opanował polityczny chaos czasów Alende. Tę samą retorykę widzimy u nas w pełnej krasie: sędzia w koszulce „Konstytucja” ma prowadzoną dyscyplinarkę, sędzia łamiący kilkanaście przepisów w roli samozwańczego „Herszta” jest po prostu odwoływany z delegacji, gdyż nieszczęśliwie dał się złapać polskojęzycznym mediom w trakcie „ciężkiej pracy” dla kraju. Bez wątpienia wprowadzany teraz przez Ziobrę „kodeks etyczny” w pierwszym rzędzie zakaże sędziom noszenia koszulek.
Na koniec, nie klasyczny adrianik, lecz bardziej ludowa forma (wścieklik, powiedzmy), jeżeli można:
Gdy Dobrej Zmiany postęp chcesz zmierzyć,
zapytaj po prostu (nie besztaj!):
„Od kogo w Polsce dzisiaj zależy
ziemskich tych losów mych reszta?”
I choć w to jeszcze trudno uwierzyć,
(w sercu nadzieja wciąż mieszka…),
wobec przelanej goryczy dzieży
odpowiedź taka z ust pierzcha:
„Od Herszta i jego żołnierzy,
Od szajki tej i jej Herszta!”
[1] Lisa Hilbink, „Judges beyond Politics in Democracy and Dictatorship: Lessons from Chile”, Cambridge 2007; link to cambridge.org
„3. Gdzie Niemcy miałyby przenosić fabryki?”
Generalnie główną konkurencją dla Polski jest od kilku lat Bułgaria i Rumunia. Mniej jeśli chodzi o fabryki (bo jak powiedziłem, fabryk w realu się właściwie nie przenosi, a przynajmniej bardzo rzadko, więc chodzi raczej wyłącznie o lokalizacje nowych), bardziej w sektorze usług. I generalnie przegrywamy z kretesem z oboma tymi krajami w większości przypadków. Jedyne co nas w dużym stopniu ratuje to wciąż nieco lepszy poziom wykształcenia (ale ten argument już w zasadzie nie istnieje bo mamy dużo za wysokie w stosunku do BG i RU koszty pracy) i przede wszystkim większa znajomość niemieckiego w ewentualnej kadrze zarządczej (RU ma z kolei ten profit w stosunku do francuskiego, w BG bardzo cieżko o ludzi znających inne języki niż angielski)
@Awal Biały
Pomysły chilijskiej junty na zneutralizowanie niezależnej władzy sądowniczej były takie same jak polskiej Dobrej Zmiany: (…) maksymalne powiększanie kognicji uległych władzy sądów wojskowych
To funkcjonowało już w Anglii w XVII wieku – przenoszenie ważnych dla władzy kategorii spraw (czy pojedynczych przypadków) z sądów common law do sądów specjalnych – Sądu Izby Gwiaździstej i Wysokiej Komisji. Oba sądy powstały wcześniej, za Tudorów, ale taka praktyka była dziełem pierwszych Stuartów. Tylko, że sądy common law bezczelnie torpedowały ich działalność, np. wydając nakazy zwolnienia podejrzanych, których poleciły aresztować specsądy (i zwalnano!).
Oba sądy specjalne były w Anglii znienawidzone i poszły do likwidacji oidp zaraz po zwołaniu Długiego Parlamentu.
Gwoli uściślenia w swoim poście pisałem do gronie państw należących do CSE i jednocześnie UE:
(Konkretnie: kraje bałtyckie, Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja)
Cały wspomniany region został już mocno wpięty do łańcucha dostaw dla zachodniej części Europy (czego emanacją jest między innymi niskie bezrobocie w porównaniu do choćby do takich państw jak Francja, Włochy czy Hiszpania).
Podsumowując:
Niemcom zależy na korzystaniu z taniej siły roboczej całego regionu CSE należącego do UE (w tym Polsce).
@Gammon No.82
“taka praktyka była dziełem pierwszych Stuartów”
Nieco rozszerzająco interpretujemy “europejskie autorytaryzmy” z dyspensy WO – gdzie są iberyści i italianiści, gdy ich potrzebujesz?
@embercadero
Inne województwo, znajomym z okręgu senackiego nr 44 już radziłem wycieczkę na Pragę 🙂
@pak
„Z naciskiem na „trochę”. Pół życia śledzę dyskusje polityczne, ciągle ktoś kogoś odczłowiecza. Chodzi o realne konsekwencje tego procesu.”
A jakie były realne konsekwencje plakatu o Żydach? Bo też nie widzę wielkiej różnicy.
„Nie trzeba pisowskiego prezydenta, by zakazać parady.”
No spoko, ale jednak niepis nie idzie z tym na sztandarach. Jesteś niebezpiecznie blisko usprawiedliwiania dyktatorskich zapędów PiSu tylko dlatego, że nie były jeszcze wystarczająco skuteczne, nie przejęli wystarczających sił tu i tam itd.
Wcześniej pytasz o ewentualne wysiedlenia:
„Z całym szacunkiem, ale jak by to miało wyglądać w praktyce?”
Tak jakby miało to jakieś znaczenie. Czy białych nacjonalistów od „pokojowych państw etnicznych” jest sens pytać, jak by to miało wyglądać w praktyce? Nie, bo to bajka, tak samo jak bajką są strefy wolne od LGBT. Chodzi przede wszystkim o skoncentrowanie i umocnienie sił „anty-LGBT”, a co z tym potem zrobią, to już inna opowieść.
Póki gospodarz jeszcze toleruje offtopa: umieszczenie produkcji Pandy mk3 we Włoszech zamiast w Tychach (gdzie robiono Pandę mk2) było jednym z warunków wsparcia Fiata (bailout) przez rząd Włoch w trudnym momencie kryzysu.
@awal
„Nieco rozszerzająco interpretujemy “europejskie autorytaryzmy” z dyspensy WO – gdzie są iberyści i italianiści, gdy ich potrzebujesz?”
Rozszerzająco, to dorzuciłeś Chile (co jakoś przeżyłem). Nie wiem jak się nazywają specjaliści od współczesnej Grecji (chyba jednak nie są to helleniści?), ale właśnie dlatego przykłady z lat 70. mnie interesują bardziej, bo nam bliższe. Niewiele brakowało do spełnienia marzenia neofaszystów o faszystowskim ciągu śródziemnomorskim od Portugalii po Grecję, były plany we Francji (OAS), były we Włoszech (Golpa Borghese).
Dlatego tylko idiota może twierdzić, że o faszyzmie należy mówić DOPIERO gdy ludzi już giną w obozach. Na komentarze idiotów nie ma, naturalnie, miejsca na tym blogu.
@wo
Specjalistów od współczesnej Grecji można od biedy nazwać neohellenistami, ale jeśli chce się być kompleksowym specjalistą, trudno abstrahować od przeszłości, na którą mniej lub bardziej udanie się powołują, więc trzymałbym się określenia hellenista.
Jeśli chcemy porównywać z dzisiejszą sytuacją w #tymkraju, to przykład Grecji jest chyba akurat mało konkluzywny. Helleńskie perypetie historyczne XX wieku to raczej kopalnia analogii do dyskusji nad makkartyzmem, albo potencjalnymi ścieżkami konfliktu na linii pogrobowcy II RP – pionierzy PRL. Może jestem naiwny, ale sądzę że daleko nam jeszcze do takiej temperatury sporu, żeby kończyło się to mordami politycznymi tolerowanymi przez policję i aparat władzy (Grigoris Lambrakis 1963 rok) – jest o tym książka tłumaczona na polski pt. „Z” (szczerze polecam, bo w przekonujący sposób pokazuje napiętą atmosferę powojennego sporu na linii prawica-lewica) – że o samej wojnie domowej z lat 43-49 nie wspomnę.
Sama specyfika geopolityczna jest na tyle inna i chyba jednak plasująca Grecję na wyższym strategicznie miejscu niż #tenkraj, że takie porównania w ogóle jak kulą w płot. Tym bardziej, że Grecja pozostawała trochę samotną wyspą niegraniczącą z krajami Zachodu® (no chyba, że uznać za taki Turcję włączoną w struktury Nato), więc miesza się tutaj cała maszyneria operacji Gladio i podsysanie nastrojów antykomunistycznych przez mocarstwa zachodnie. Sama junta miała dość ściśle antykomunistyczne cele występując w imię obrony świętych greckich wartości i doszukując się wszędzie zarazy komunizmu. Oskarżano premiera Papandreu (ojca) o związki z domniemanym stronnictwem komunistycznym w armii o nazwie ASPIDA. Papandreu próbował zapanować jakoś nad wojskiem, ale stanął mu na drodze król, którego jeszcze wtedy Grecja miała. Wyjściem z tego impasu stały się jak to klasycznie w Grecji przyspieszone wybory, które miał przeprowadzić rząd tymczasowy. Kryzys rządowy trwał prawie dwa lata, więc nie dziwota, że wojsko przyszło jak po swoje zamykając a właściwie pilnując pod strażą zarówno króla jak i czołowych polityków i tak zaczęły się rządy silnej ręki. Niby Grecja była przez czas dyktatury traktowana trochę jako wyrzutek na mapie cywilizowanego ponoć świata, ale przynajmniej zapewniali jako taki spokój w dość strategicznym dla Amerykanów miejscu, więc poza oficjalnymi dyplomatycznymi potępieniami i kalumniami, nie skończyło się to większymi konsekwencjami, co jest akurat średnio pocieszające.
Choć na końcu zawsze pozostaje jakiś niemy uśmiech, że to właśnie junta czarnych pułkowników wprowadziła Trybunał Konstytucyjny, choć nie przetrwał on jej samej – wprowadzony 19.09.1973, zniesiony 26.11 tego samego roku.
Słabością porównań władzy PiS do wszelkich południowo-europejskich i latynoamerykańskich dyktatur XX w. (w tym mojego porównania do Pinocheta) jest oparcie się tamtejszych dyktatorów na bogatych konserwatywnych warstwach elity i wyższej klasy średniej. Również współczesny brazylijski rząd Bolsonaro ma podobną strukturę poparcia społecznego [1], jednak inną od PiS-owskiej.
Porównanie do Węgier, choć preferowane przez samo PiS, jest również zawodne. Orbán zarządza w tym momencie nie tyle krajem, co kleptokratycznym systemem biznesowym – kartelem uzależnionych od władzy Januszpoli (Janoszmagów?) [2] – to też jest model daleki od polskiego.
Wydaje mi się, że prezentowane przez PiS połączenie religijno-narodowej mitologii, rewolucyjnej dynamiki antyelitarnej i oparcia o prowincjonalny elektorat socjalny to zestaw jaki najprędzej znajdziemy u Modiego w Indiach, Erdoğana w Turcji, a poniekąd też u irańskich ajatollahów. Antyelitaryzm i prowincjonalizm może być przy tym w określonych warunkach (w społeczeństwach o silniejszych tradycjach antyklerykalnej rewolty) łączony także z ideologią lewicową, co pokazują np. rządy Obradora w Meksyku.
Trump to jeszcze inna sytuacja. W ramach ograniczeń narzucanych silnym amerykańskim systemem instytucjonalnym okazuje się on pojętnym uczniem wodza nazistów – nie rozwijam, bo klisze i ahistorycyzmy nie pozwalają nawiązać do eklektycznej i elastycznej polityki jaką prowadził Hitler przed wojną, umiejętnie eskalującej i deeskalującej konflikty oraz łeponizującej propagandowe kłamstwo i dezynwolturę.
Dodajmy jednak, że doświadczenie hitleryzmu czyni ze współczesnych Niemiec europejski kraj najbardziej bodaj chuchający na swoją demokrację, permanentnie prowadzący wielogłosową debatę na temat pojawiających się dla niej wyzwań i zagrożeń – począwszy od sprawy z naszej perspektywy drugorzędnych, jednak dla nich symbolicznie istotnych (czy konferencja landowych ministrów edukacji może zmienić zasady ortografii?), a na sprawach pierwszorzędnych skończywszy (nierówności społeczne, wzrost AfD, integracja europejska). Wiele z emocjonujących nas tematów generowanych przez PiS-pwskie rządy komentowano by z niemieckiej perspektywy inaczej niż u nas np. afera „Kuchciński Air” byłaby nie tyle widziana jako nadużycie majątku publicznego, lecz jako zaburzenie relacji między władzą centralną a lokalną – gdyby Kuchciański jak ongi Lech Kaczyński rekreacyjnie latał do domu na weekendy to pół biedy, ale on tam latał jednak głównie „sprawować mandat”, czyli pokazywać się lokalnym władzom jako silny człowiek z centrali, od którego zależy wszystko w regionie. W przyszłej kiedyś Polsce po PiSie musimy mieć zdolność do krytycznego reagowania na tego typu „niewinne” zaburzenia równowagi systemu, nie tylko na drastyczne ekscesy, wywołujące instynktowne oburzenie.
Odchodząc bowiem od porównań i starając się uchwycić istotę wyzwania przed jakim stoimy w Polsce: socjal-liberalna demokracja jest systemem optymalizującym dobrostan społeczny, lecz też systemem bardzo złożonym, którego trwanie zależy od licznych czynników zarówno z obszaru realnych zasobów jak i z obszaru konwencji i symboli. W naszej transformacyjnej demokracji kilka elementów zdecydowanie niedomagało: pozycja ekonomiczna prowincji i miejskiego prekariatu, dostępność mieszkań czy usług publicznych – ale i symboliczna ranga świeckości państwa czy podziału władz. PiS bezwzględnie wykorzystał te słabości, niedostrojoną demokratyczną symfonię zagłuszył fałszującą hałaśliwą pobudką narodowej krzepy. Bez silnej zakorzenionej lokalnie lewicy nie ma mowy o powrocie do muzyki symfonicznej. Dobrze, że ta lewica powstaje, może zagra kiedyś pierwsze skrzypce.
Drugim w mojej ocenie niezbędnym elementem, jak wielokrotnie pisałem, będzie powrót Polski do jądra integracji europejskiej. Demokracja i Unia to sprawy synergiczne – u nas dobroczynny wpływ UE przyjmuje postać orzecznictwa Trybunału w Luksemburgu na temat niezależności sądów, ale już na Słowacji czy na Litwie wpływy te są bardziej fundamentalne – w obu tych krajach niedawne wybory prezydenckie wygrały osoby zakorzenione w europejskiej elicie (Słowacja: prawniczka znana z organizacji grass-rootowych protestów ekologicznych, której kontrkandydatem był komisarz KE; Litwa: menadżer europejskiej grupy bankowej, którego kontrkandydatką była urzędniczka europejskiego nadzoru finansowego). Przy czym przypomnijmy, że w nie tak odległych czasach zarówno Litwa Paksasa jak Słowacja Mečiara leżały politycznie bliżej Rosji niż Europy. Tą samą drogą głębokiej europeizacji idzie obecnie Bułgaria i Chorwacja, podczas gdy kraje regionu, które dawnej wydawały się skazane na szybkie wejście do europejskiego centrum (Węgry, Czechy) są dziś w końcówce stawki. I nie, nie uważam że dominacja gospodarcza niemieckich koncernów w modelu nearshorowych montowni jest jakąś nieuniknioną ścieżką rozwoju dla regionu CEE. Literalnie wszystkie czołowe niemieckie koncerny od producentów aut po Bayera i Thyssenkrupp przechodzą obecnie jakąś sytuację kryzysową lub co najmniej głęboką redefinicję modelu biznesowego [3]. Leżące u podstaw tej sytuacji makroekonomiczne realokacje będą skutkować nowymi możliwościami dla tych którzy są realnie obecni na wspólnym rynku i merytorycznie przygotowani. Lewica robi to co powinna, aby nam otworzyć drogę powrotu do tego peletonu. I tak właśnie wygląda współczesny polski demokratyczny patriotyzm. Nawet przez chwilę nie dajmy sobie wmówić, że lewicy, ze względu na brak kropidła i kibolskiej racy, w czymkolwiek brakuje patriotyzmu.
[1] Dobra analiza z legitnie trockistowskiego źródła: link to isj.org.uk
[2] Balint Magyar, „Anatomia państwa mafijnego”, 2018
[3] link to ft.com
Pioswcem nie jestem, ale się wypowiem.
Wydaje się, że standard usług publicznych był tak fatalny już w 2015, że bezwzględny jego spadek przekłada się na tak małą różnicę relatywną, że część ludzi jest wsio rawno (coś jak w użyteczności krańcowej).
Owszem, Sądy działają wolniej ale w zasadzie wszystko jedno czy na wyrok czekam 11 czy 11,5 roku. Owszem kolejki na SOR dłuższe ale co za różnica czy siedzę 8 czy 9h, Edukacja i szkolnictwo wyższe to i tak fikcja (poza kilkoma placówkami na które „statystycznego” i tak nie obchodzą), a polska armia niezwyciężona i tak nadaje się od lat co najwyżej do służby wartowniczej (swego czasu głośno było w moim mieście o ćwiczeniach na których norwegowie „zniszczyli” polską jednostkę zanim skończono wydawać rozkazy wymarszu). Więc co za różnica czy mają helikoptery czy rowery.
A w zamian pisowiec dostaje „dystrybucję godności” – copyright zdaje się Ludwik Dorn.
Serdecznie pozdrawiam Szanownego oospodarza
Ponieważ ryzyko kolejnej 4-latki z PIS-em wydaje się wysokie, proponuje autorowi zacząć numerować blogonotki „Drodzy pisowcy”, podobnie jak „Now playing”. Obyśmy tylko nie doszli do liczb trzycyfrowych.
Obecna to chyba będzie „Drodzy pisowcy(3)”.
@Bartosz Zwoliński
„polska armia niezwyciężona i tak nadaje się od lat co najwyżej do służby wartowniczej”
No nie jestem tego taki całkiem pewien. W koszarach wojsk powietrznodesantowych u mnie w mieście służba wartownicza jest pełniona przez ochroniarzy z firmy zewnętrznej.
@awal
„Słabością porównań władzy PiS do wszelkich południowo-europejskich i latynoamerykańskich dyktatur XX w. (w tym mojego porównania do Pinocheta) jest oparcie się tamtejszych dyktatorów na bogatych konserwatywnych warstwach elity i wyższej klasy średniej. ”
Dlatego będę się upierał przy neohellenistycznej (dzięki) alegorii z reżimem greckich pułkowników. Oczywiście, też się opierał na nielicznych bogaczach, ale kaczyzm przecież też na nielicznych, ale kosmicznie nadzianych senatorach Biereckich i Mateuszach Morawieckich. „Let the poor drink the milk while the rich eat the honey” – kaczyzm to tak naprawdę bonanza kleptokratycznych okazji dla nielicznych bogaczy plus zręczna gra dymu i luster dla ubogich, że zobaczcie, troszczymy się o was.
Jeśli upieramy się przy neohellenistycznych alegoriach, to muszę dorzucić poza bogaczami i elitą także kościół jako instytucję mającą rząd dusz (w sumie czy to grupa rozłączna z „bogaczami i elitą”, kij wie). Nie spałem tylko przeglądałem grecką konstytucję uchwaloną przez pułkowników i fascynujące jest to, że pierwsze co następuje po preambule, pierwszy najsampierwszy artykuł dotyczy Wschodniego Ortodoksyjnego Kościoła Chrystusa (prawosławnego znaczy), który jest dominującą religią całej Grecji. Nawracanie i wpieprzanie się w tę religię jest zabronione przez prawo. Sojusz ołtarza z tronem at its finest. U nas dopiero przebąkiwuje się o uczynieniu księży funkcjonariuszami publicznymi, ale wystarczy rzucić na okładki stosownych periodyków i zajrzeć głęboko w twarz posłance Sobeckiej, żeby uświadomić sobie, że to dopiero początek.
@WO
„kaczyzm to tak naprawdę bonanza kleptokratycznych okazji dla nielicznych bogaczy”
PiS to jednak więcej ideologii (w sensie „jesteśmy jak AK!”) oraz zdecydowanie więcej etatyzmu niż na Węgrzech – w sensie, że utrata władzy może spowodować odcięcie od dochodów. Dlatego tak wyrafinowane podchody toczyły celem przejęcia kontroli nad bankami Czarneckiego. Na wypadek przegranych wyborów miały się one stać solidną ekonomiczną szalupą dla większej grupy ludzi władzy niż spółka Srebrna. Owszem, Bierecki stworzył inną taką szalupę, jednak ona jest dziurawa jak sito, funkcjonuje wyłącznie w oparciu o szantaż: pozwolicie upaść SKOK-om, stracą tysiące drobnych ciułaczy („schorowanych starych ludzi” jak oficjalnie się ich określa w reżimowej prasie zawsze gdy podejmowane są próby sanacji tego systemu).
Orbán już dawno ma ten etap za sobą – sieć wygrywających (a niekiedy dla ustawki przegrywających) państwowe przetargi oligarchicznych biznesów jest solidnie zabezpieczona od wyników pojedynczych wyborów. Doprowadzenie do podobnej sytuacji w Polsce będzie chyba trudne – choćby ze względu na duże anty-PiSowskie duże miasta jako dysponentów części publicznych funduszy, czynnik nieobecny w węgierskiej polityce.
Żeby zakończyć pozytywnym akcentem: Unia zdołała już zeuropeizować jeden polski PiS: Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, dawnej ugrupowanie nacjonalistyczne i prorosyjskie, obecnie konstruktywnego koalicjanta w centrowym rządzie. Jest więc jakaś nadzieja – Wilno w Warszawie!
@Bfal
„Gdzie Niemcy miałyby przenosić fabryki?”
Gdziebądź! Poprzedni samochód, który kupiłem w stanach przypłynął z Japonii, obecny, który kupuję w Polsce przypłynie z Meksyku. I nie dotyczy to wcale marek premium, pierwszy samochód to Mazda 5 (kupiłem w stanach, bo europejskie wersje nie miały automatu), drugi to Jeep Compass czyli Fiat. I nie chodzi tu tylko o to, że Jeep był kiedyś amerykański, w Meksyku robią wersje do USA z większymi silnikami i Europy z mniejszymi, europejskimi (nie wiem gdzie są produkowane, ale wsadzają je we Włoszech czy gdzieśtam do Renegade’a).
Jeśli samochód za 100 + małe kilkadziesiąt tysi opłaca się targać przez pół świata, to na prawdę nie ma znaczenia gdzie jest produkowany. Może to byś równie dobrze wschodnia Europa, Afryka lub Ameryka.
@WO
Chwileczkę, czy ta dyskusja nie miała się odbywać BEZ chamstwa i odchodzenia od tematu? Zadałem konkretne pytanie, na które osoba przekonana co do swojej racji powinna umieć łatwo odpowiedzieć.
@pak
Chwileczkę, czy ja zabraniałem pisania o Hitlerze i ostrzegałem, że wylecą dalsze komcie, w których się o nim wspomina choćby faken kodem „18”?
@Bartosz Zwoliński
Owszem, Sądy działają wolniej ale w zasadzie wszystko jedno czy na wyrok czekam 11 czy 11,5 roku.
No więc o ile każdy prawnik ma rzeczywiście taką sprawę, która się ciągnie od dekady i właśnie następne posiedzenie wyznaczono na maj 2020 – to jednak gros spraw to e-sąd, gdzie w zasadzie po dwóch miesiącach może być po wszystkim. I tu jednak jest różnica – po dwóch, czy po siedmiu.
Skądinąd zresztą, ostania reforma KPC to już nie jest „czy będę czekał miesiąc dłużej czy nie”, a „czy w ogóle sprawa trafi przed sąd i ile to będzie kosztowało”. Albo „czy w sprawie o tysiąc złotych będę miał realne widoki na prawnika, który to poprowadzi, czy nie”. Hint: dzięki „tańszym procesom”, którymi chwaliło się jakiś czas temu ministerstwo, w praktyce nie ma sensu brać prawnika poniżej 1500 zł, bo albo nie opłaci się to prawnikowi, albo klientowi. Co w sytuacji jednak pewnej formalizacji procesu cywilnego może oznaczać po prostu przegranie wygranej sprawy.
Nawiasem mówiąc, Grecja jest chyba niezłym przykładem kursu i ścieżki na którą wprowadza nas PiS. I nie chodzi o pułkowników czy rolę Cerkwi Prawosławnej – a o to, jak wygląda ichnia sfera publiczna.
Akurat miałem okazję być na Krecie i Santorynie i to co uderza, to brak rzeczy, które dla mieszkańca Warszawy są normą: po chodnikach nie da się chodzić, sygnalizacja świetlna jest w najlepszym razie umowna, a planowanie przestrzenne jest takie, że człowiek z sympatią myśli o polskiej deweloperce XXI wieku. To wszystko przy hotelach za kilkanaście tysięcy za dobę.
PiS raz, że obcina fundusze publiczne – a dwa, że w warstwie propagandowej unieważnia ambicję „gonienia Zachodu”. Cokolwiek mówić o naiwności tegoż gonienia – bo jednak goniono pewien wyidealizowany obraz – to jakieś pozytywne skutki to miało, od presji, by ulice były czyste do implementowania europejskich rozwiązań prawnych, nawet jeśli z lokalnym kolorytem (RODO :/ ).
Teraz przekazem jest pasek „Niemcy zazdroszczą nam naszych sukcesów”, co jednak oznacza, że jest OK, wszystko fajnie, można nic nie zmieniać, na Zachodzie jest syf, muzułmanie, eutanazja i tęcza, więc obywatele macie 500+ i niższe podatki, więc nie gardłujcie. Na dłuższą metę to wraz z rozwałką instytucji, będzie najgorszym dziedzictwem PiS.
„a planowanie przestrzenne jest takie, że człowiek z sympatią myśli o polskiej deweloperce XXI wieku.” Słynne polykatoikia, efekt zbyt rozergulowanego wolnego rynku, korupcji i słabej władzy. Morze takich szarych kloców jest depresyjne nawet na słonecznym południu i przy okazji to dobra odpowiedź wobec każdego matołka narzekającego na pastelowe bloki.
@bartolpartol
„Jeśli samochód za 100 + małe kilkadziesiąt tysi opłaca się targać przez pół świata, to na prawdę nie ma znaczenia gdzie jest produkowany.”
Żeby tylko. Takie Suzuki baleno, czyli samochód po doposażeniu kosztujący w PL połowę z tych 100 k zdaje się produkowany jest w Indiach.
Z dostarczaniem samochodów z poszczególnych fabryk na poszczególne rynki najzabawniejsza jest bieżąca inba z Volvo XC60 – przez wojnę celną USA vs chiny produkcja ze Szwecji od teraz idzie do USA, a oczekujące i przyszłe zamówienia z Europy mają być zaspokajane z produkcji w Chinach.
Kurtyna.
To nie jest nic dziwnego. Transport morski jest tak bajecznie tani, że aż pomijalny.
@Grinning_Somnambulist:
Ale… mialem takie wrazenie, ze jedna ze skladowych sukcesu PiS w 2015 byl wlasnie kryzys „europejskiego marzenia” Polakow. To cale „gonienie Europy”, jeszcze pare lat wczesniej zywe, stalo sie niemodne, a swojskie chamstwo stalo sie akceptowalna opcja. Czyli PiS nie tyle tworzy taka postawe, co ja wykorzystuje.
Ale tez mam wrazenie, ze to troche taka sinusoida. Zreszta jak ze stawianiem na ekonomiczny pragmatyzm, lub sprawiedliwy idealizm w wyborach. I ze wahadlo znowu idzie w strone „gonienia Europy”.
Ale przydalyby sie lepsze badania, niz moje „czucie”, opierajace sie w duzej mierze, na obserwacjach uprzejmosci i przestrzegania prawa przez kierowcow.
@pak4
„I ze wahadlo znowu idzie w strone „gonienia Europy”.”
Tutaj jestem skrajnym pesymistą i o ile w ekonomii jakieś tam sinusoidy daje się zauważyć (choć chyba właśnie się rozpadają), to w rozwoju społecznym mamy odwróconą parabolę. Po komunie ludzie jakoś tak spróbowali, ale im nie posmakowało, bo wymagało wysiłku i lecimy elegancko w dół. I chrystianizujemy Europę popełniając tam coraz więcej wykroczeń, co potwierdzają statystyki policyjne (link to auto-swiat.pl).
Problem jest taki, że człowiek wychowuje się w rodzinie, gdzie ojciec przejeżdżający na czerwonym imponuje sprytem i cwaniactwem, oraz w szkole, gdzie nauczyciele zachowują się jak rodzice dziecka. Policja też zachowuje się jak rodzice dziecka, więc nie ma jak i komu pokazywać, że może i powinno być inaczej. I nie ma komu karać za wykroczenia. Co ciekawe ludzie jeżdżą za granicę gdzie społeczeństwa funkcjonują lepiej, ale chyba im to tylko przeszkadza (dostają mandaty!), zamiast imponować.
Oczywiście są rodziny z sensownymi normami etycznymi, są porządni nauczyciele, są dzieci będące w stanie osiągnąć samodzielnie sensowną świadomość społeczną niezależnie od rodziny i szkoły, gdy te są niewydolne, ale to za mało, bo giną w masie. Zmiana na lepsze musiałaby się zacząć wszędzie równolegle (tak to zdawało się dziać na przełomie wieków), ale jakoś marnie to widzę. Oczywiście jest szansa, że ludzie jakkolwiek świadomi zaczną „pracować u podstaw” i „dawać przykład” (ja ze strachu dałem sobie spokój, ograniczyłem się tylko do zachowywania się porządnie, ale uwagi już nikomu nie zwracam) i jest szansa, że zmęczenie chamstwem spowoduje, że takich ludzi będzie przybywać, ale wątpię bym dożył czasów, gdy w Polsce będzie społecznie zauważalnie lepiej. Smutne to, choć bardziej bym się martwił gdybym miał dzieci, na szczęście nie mam.
Tymczasem za oknem jakiś debil jeździ na motorku bez tłumika. Słychać go z kilometra przynajmniej. Niedaleko jest komisariat, ale policjanci już dawno temu ogłuchli. Takie mamy społeczeństwo.
„To cale „gonienie Europy”, jeszcze pare lat wczesniej zywe, stalo sie niemodne, a swojskie chamstwo stalo sie akceptowalna opcja.” Najlepsze podsumowanie polskiej popkultury. Jak ktoś chce bawić się w prognozy niech zacznie od filmów i seriali.
@gonienie Europy
Też mam wrażenie, że od kilku lat jestem świadkiem tożsamościowego backlashu w zachowaniach: agresja, łącznie z fizyczną, wobec osób „nie naszych” plus zrelaksowane jeżdżenie samochodami pod prąd (!) i na czerwonym świetle (!!), czyli praktyki, które kojarzyłem dotąd raczej z mempleksem syryjsko-egipskim. Jednak jestem w tym zakresie trochę lepszej myśli i faktycznie mam nadzieję na jakiś rodzaj sinusoidy, tzn. że po okresie, kiedy byliśmy (w uproszczeniu mówiąc, oczywiście) grzeczni, bo pani patrzyła, a teraz rozrabiamy i latamy z majtkami na głowie, bo taka nasza łobuzersko-husarska natura, będziemy w stanie przejść do kolejnego etapu i zinternalizować korzyści z poczekania na czerwonym świetle nie tylko w trybie neurotyczno-imitacyjnym.
bartolpartol
says:
„Jeśli samochód za 100 + małe kilkadziesiąt tysi opłaca się targać przez pół świata, to na prawdę nie ma znaczenia gdzie jest produkowany. Może to byś równie dobrze wschodnia Europa, Afryka lub Ameryka.”
Tutaj się nie zgodzę.
Bazując na danych z MSZ
Dane dotyczące obrotów handlowych za 2016 rok pokazują, że łączny obrót Niemiec z Czechami ( 80 mld EUR) i Polską ( 100 mld) (czyli razem 180 mln EUR) – obszarem zamieszkiwanym przez ok 50 mln ludzi przekracza obrót z największym partnerem handlowym Chinami (170 mld) i kolejno Francją (167 mld) czy USA (165 mld), by zobrazować wagę całej Grupy Wyszechradzkiej dodajmy Węgry (47 mld) i Słowację (27 mld) łącznie mamy 250 mld EUR obrotu i to już za dużo do zlekceważenia nawet dla Niemiec.
W TOP 20 Partnerów handlowych Niemiec nie stwierdzono:
– żadnego państwa z Afryki ani Ameryki Południowej
Większość to Europa (17 państw,w tym Rosja i Turcja), ponadto USA, Chiny i Japonia
Wbrew obawom obroty handlowe Niemiec z Polską nieustannie rosną (nie widzę więc obaw o zwijanie fabryk)
@bfal
„łącznie mamy 250 mld EUR obrotu i to już za dużo do zlekceważenia nawet dla Niemiec.”
To te BMW X* z Meksyku i USA sprzedawane w Wyszechradzie po doliczeniu 200% marży! A tak serio, to dane oczywiście ciekawe, ale przydałoby się podzielenie ich na branże, żeby wysnuć wnioski jeszcze ciekawsze. No i obrót obrotem, ważny jest też bilans. I np. jak w tym wszystkim mieszczą się ulubione przez Polaków Skody, produkowane w Czechach przez Niemców i sprzedawane w Polsce (żeby do samochodów nawiązać).
Tak czy siak, oczywiście fajnie jest mieć klienta i fabrykę za tym samym płotem, ale jak mawiał Winetu „business is business”. Czy dla mnie ma znaczenie gdzie został wyprodukowany mój samochód? Ni uja, nie ma. A czy robotnik ze słowackiej fabryki Jaguara kupi sobie Jaguara? Ni uja, nie kupi. A czy dla prawdziwego bóg-honor-ojczyzna polaka ma znaczenie gdzie zostało wyprodukowane jego patriotyczne BMW z rybą na klapie? Założę się, że tego nie ogarnia, ale pewnie przez Latynosa, Araba, Hindusa lub nie daj boże Cygana, tfu Rumuna. Itp., itd.
@bartolpartol
„jak mawiał Winetu „business is business””
Protestuję! W tym żarcie to nie Winetu tak mówi, tylko mały Jasio (który na pytanie nauczycielki o największego bohatera jego życia, wymienia Jana Pawła II).
@wo
„Protestuję!”
Kajam się i posypuję głowę popiołem. Rozpędziłem się retorycznie i mi się paskudnie pozajączkowało.
@WO
„wymienia Jana Pawła II”
Oryginalnie Lenina – epoki przechodzą, biznes pozostaje.
@awal
To jasne, ale ówczesne dowcipy o Leninie doskonale przekładają się na dowcipy o Janie Pawle II. A znasz ten o konkursie na pomnik Chopina? III nagrodę dostał projekt zatytułowany „Jan Paweł II słucha Chopina”. II nagrodę: „Chopin słucha Jana Pawła II”. I nagrodę dostał projekt „Jan Paweł II”.
@gonienie Europy
Pytanie, którą Europę goniliśmy, bo mam wrażenie, że tą od baronessy Thatcher + jak się okazało w raju (zwłaszcza kiedy ma się z nią kontakt jako tania siła robocza) też są problemy. Nic dziwnego, że po 25 latach „gonienia” przychodzi PiS cały na biało, mówiąc Polakom, że są piękni jacy są i oni to chętnie łykają.
Plus przebijająca z waszych komentarzy o Zachodnich Kierowcach wizja racjonalnego, kulturalnego, mieszczańskiego Białego Człowieka z Zachodu, który ma głęboko zinternalizowany (prawie wrodzony) porządek prawny jest/staje się memem – link to independent.co.uk
@krzloj:
Myślę, że to, że nie było jednej gonionej Europy, stanowiło jedną z przyczyn zaniechania pościgu.
Inną to, że dystans zmalał — i Polacy dostrzegli, że wiele zalet Europy to pewne mity, i sytuacja się poprawiła (w Polsce); a budżety państw zachodnich z nie wszystkim się wyrabiały. (Pamiętam zdziwienie mojej żony, gdy odwiedzałą Krems ze 25 lat po poprzedniej wizycie: „Tu są tak zaniedbane chodniki jak w Polsce!”)
Mity? Mity też, ale też żeby pozostać przy wrażenia kierowniczych — bardzo miło wspominam jazdę przez Austrię dwa lata temu. Celowo jechaliśmy bocznym drogami. Przepisy: przestrzegane. Gdy na obszarze zabudowanym pojechałem 52 km/h czułem się jak pirat, bo wszyscy jechali te 2 km/h wolniej. Z drugiej strony, rozsądniej stosowane ograniczenia. I, szok kulturowy tuż po przekroczeniu granicy czeskiej — jakiś Czech, wyprzedzający po podwójnej ciągłej, kolumnę pojazdów, przy przekroczeniu dozwolonej prędkości co najmniej o 50km/h. Poczułem tę słowiańską fantazję znaną z Polski.
Tak więc wiem, że nie wszyscy, nie zawsze idealnie, ale jednak większość całkiem często. Zresztą to, że mimo zaniechania wyścigu, to raczej stąd się emigruje, niż to się imigruje, o czymś świadczy.
bartolpartol
says:
„A tak serio, to dane oczywiście ciekawe, ale przydałoby się podzielenie ich na branże, żeby wysnuć wnioski jeszcze ciekawsze. No i obrót obrotem, ważny jest też bilans”
Dotarłem do danych AFK Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej za I półrocze 2019 :
– obrót z Polską – 60 mld EURza I półrocze (Export Niemiec do Polski-32 mld EUR )
– obrót z Grupą Wyszehradzką ogółem za I półrocze 151 mld EUR (Export Niemiec do GW- 75 mld EUR)
Czyli wygląda, że w ciągu 3 lat obroty handlowe Niemiec wzrosną z 100 mld do 120 mld (z Polską) oraz z 250 mld EUR do 300 mld (w obrębie Grupy Wyszehradzkiej)
Ponadto obroty handlowe Niemiec z Polską po raz pierwszy w historii przewyższyły obroty z Wielką Brytanią (ok 59 mld EUR za I pół 2019), patrząc na dynamikę z kilku ostatnich lat niedługo powinniśmy wyprzedzić Włochy (64 mld EUR) przed nami zostaną tylko USA, Chiny, Francja i Holandia.
Trendy są jednoznacznie optymistycznie.
@pak „jakiś Czech, wyprzedzający po podwójnej ciągłej, kolumnę pojazdów, przy przekroczeniu dozwolonej prędkości co najmniej o 50km/h. Poczułem tę słowiańską fantazję znaną z Polski.”
To pewnie Polak w samochodzie lizingowanym przez swoją czeską firmę-krzak.
@pak4
„Pamiętam zdziwienie mojej żony, gdy odwiedzałą Krems ze 25 lat po poprzedniej wizycie: „Tu są tak zaniedbane chodniki jak w Polsce!””
Oceniając sytuację społeczna w odwiedzanych krajach Zachodu niekoniecznie w pierwszym rzędzie patrzę na chodniki i fasady – tam gdzie są najśliczniej odpicowane, czyli w byłej NRD, mamy do czynienia ze strukturalnym społecznym syndromem „post-kolonialnym” (poczuciem stłamszenia przez importowane z zachodu elity). Miałem natomiast wrażenie większej społecznej spójności i poczucia bycia szczęśliwym ze sobą np. w nadatlantyckich regionach północnej Hiszpanii, w Alzacji czy (w już będącej Zachodem) Słowenii.
Niemieckojęzycznym kolegom polecam świeży wywiad z Katją Kipping, pochodzącą z Drezna współszefową Die Linke (niekoniecznie jako wyraz mojego wsparcia wszystkich stanowisk tej partii, jednak z sympatią dla tej konkretnie polityczki):
link to taz.de
To zaś co nieodmiennie rzuca mi się w oczy jako nienadrobiony polski dystans do Zachodu, to poziom zdrowia publicznego. Polacy w wieku 40+ wyglądają zdrowotnie gorzej niż ich zachodni rówieśnicy, również z krajów o niższym PKB.
@WO
„No ja mam trójkę”
Jesteśmy na blogu propagującym zdeprawowaną lewicową cywilizację śmierci. Wiadomo więc: prowadzi go przykładny mąż i ojciec dzieciom. Wzorców barwniejszej ekspresji obyczajowo-seksualnej dostarczają na szczęście elity konserwatywnego dziennikarstwa, polityki i wymiaru sprawiedliwości.
„czy (w już będącej Zachodem) Słowenii) Ech może nasze wnuki będą miały Laibach zamiast siksy i Masłowskiej.
„Polacy w wieku 40+ wyglądają zdrowotnie gorzej niż ich zachodni rówieśnicy” wizualnie też, ostatnio miałem okazję pić z Amerykanami z Żagania i zasmuciło mnie, że w bluzach z kapturem i czapkach z daszkiem prezentują się lepiej niż większość ludzi w Polsce. Z litości nie wspominam też o zachowaniu, a to były proste chłopaki z Minnesoty.
@krzloj
„wizja racjonalnego, kulturalnego, mieszczańskiego Białego Człowieka z Zachodu”
Nie no, jasne, że nie wszyscy, nie wszędzie i nie w każdych warunkach. Ale takie doświadczenia, jak widok sznura beemek i porszaków, dających gromadnie po hamulcach na autostradzie, na co reakcją (moją, w szczególności) jest odruchowy wyrzut adrenaliny: „halo! uwaga! wypadek?”, a po chwili: „hm, nie, ograniczenie prędkości przed tunelem; ciekawe”, są realne i odkładają się we wspomnieniach.
Przy czym w żadnym razie nie było moją intencją stawianie opozycji: oświecony bwana kubwa versus ciemni krajowcy. Możliwe są różne sposoby zorganizowania społeczeństwa, otoczenie kulturowe jest bardzo istotne, a identyczny znak drogowy w zależności od miejsca postawienia może oznaczać od „jazda z prędkością większą niż uwidoczniona na znaku jest niedopuszczalna, kropka”, przez „hej, taki pomysł: trochę zwolnić, jeśli to nie jest duży kłopot, oczywiście”, aż do „przydrożny ornament, luźno nawiązujący do kultury dawnych kolonizatorów”.
Mam wrażenie, że jako społeczeństwo peryferyjne praktykujemy interesującą oscylację między odmiennymi sposobami korzystania z przepisów i procedur, a w tej chwili tendencja odwróciła się bardziej w stronę „wolnoć Tomku w swoim domku!” niż to było pięć czy dziesięć lat temu – ale nie uważam, żeby to nie mogło pójść znów w druga stronę w nieodległej przyszłości.
To wszystko to jest oczywiście grupy offtop, z tym że jakoś, na moje, powiązany z tematem notki. Kto wie, czy istotnym wymiarem tego, co określamy w skrócie jako „bycie pisowcem” nie jest właśnie stosunek do przepisów i procedur, na skali między „przyjęte dla wygody” i „narzucone ku uprzykrzeniu”.
A może nawet – kto wie, spekuluję sobie w tej chwili, czy tym zacnym ludziom, którzy pierwszy raz widzianym nieznajomym składają życzenia: „żebyśmy wreszcie odsunęli PiS od władzy!” (ostatnio na weselu koleżanki, go figure), chodzi nie tyle o program i rozwiązania wprowadzane przez konkretną partię polityczną, co o pragnienie większej ilości (z braku lepszego słowa na szybko) nominalizmu w praktyce społecznej.
@m.bied et al
„Mam wrażenie, że jako społeczeństwo peryferyjne praktykujemy interesującą oscylację między odmiennymi sposobami korzystania z przepisów i procedur, a w tej chwili tendencja odwróciła się bardziej w stronę „wolnoć Tomku w swoim domku!” niż to było pięć czy dziesięć lat temu – ale nie uważam, żeby to nie mogło pójść znów w druga stronę w nieodległej przyszłości.”
i nieprzestrzeganie przepisów coraz gorsze.
Z moich anecdata, powtarzanych regularnie wynika, że absolutnie nikt nie przestrzega ograniczeń prędkości i rzeczywiście jest coraz gorzej.
Wytłumaczenie jest banalnie proste: w ostatnim, czy przedostatnim roku swojego panowania PO wycofała fotoradary („skarbonki”, „złodzie-je!”), również z powodu medialnej ofensywy dziennikarzy i publicystów, co było gongiem zapowiadającym i, jak czas pokazał wprowadzającym, absolutną bezkarność i bezprawie na drogach.
Pod prąd na autostradzie, blokujemy karetkę, blokujemy innego, ograniczenia są głupie, wiem lepiej, 12 lat bez prawka umorzenie, CANARD nie przejmie fotoradarów w Poznaniu po raz 3, mamy.
Zrobiliśmy tak.
@WO
„„żebyśmy wreszcie odsunęli PiS od władzy!””
Niestety jest tak, że nawet ewentualnie odsuwając PiS od władzy duża część społeczeństwa będzie działać według rozpropagowanego przez PiS wzorca. Miliony wydane na loty Kuchcińskiego denerwują jako odpowiednik tysięcy wydanych na ośmiorniczki. Natomiast nikt nie zauważa miliardów jakie utopimy w nowym bloku węglowym elektrowni Ostrołęka (kończąc jego budowę i eksploatując drogą schyłkową technologię lub też nie kończąc i płacąc odszkodowania zaangażowanym wykonawcom); blok ten zresztą również – jak wizyty Kuchcińskiego na Podlasiu – był oznaką wielkopańskiej łaski lokalnego barona (Tchórzewskiego). Podobnie nikt nie zauważa dziesiątek miliardów inwestycji w nowe technologie jakich nie robimy, aby mieć szanse przetrwać przy wysokim zatrudnieniu spadek koniunktury.
Podobnie w wymiarze sprawiedliwości denerwują szczeniackie zabawy „Kasty”, co jest dalszą częścią ludowego gniewu za ukradzioną wiertarkę. Zaś bez większego społecznego echa przeszło profesjonalne zinstrumentalizowanie prokuratury – która aresztuje kogo trzeba (np. dawne kierownictwo KNF), nie niepokoi kogo innego (np. dewelopera Kaczyńskiego) i pisze usłużne uzasadnienia dla bezprawnych działań władzy (niepublikowania wyroków TK, pseudo-posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej)
Lewica jest potrzebna Polsce nie tylko po to aby kiedyś odsunąć PiS, lecz też po to by wprowadzić inny sposób rozmowy z elektoratem ludowym o państwie. Elektorat ten był przez lata przeważnie bierny, a oznaki jego politycznego przebudzania (Tymiński, Samoobrona), inteligenckie elity przyjmowały z lękiem (sam temu lekowi mu ulegałem). PiS wprowadził ten elektorat na stałe do polityki, zadaniem lewicy będzie nawiązać z nim kontakt i zaproponować partnerskie i racjonalne sposoby ochrony jego interesów wykraczające poza PiS-owskie szczucie wrogów i sakralizację rządzących.
@Grinning_Somnambulist
„w praktyce nie ma sensu brać prawnika poniżej 1500 zł”
Znajomy prawnik z Kanady zawsze powtarza, że w Kanadzie drobne sprawy się klientom nie opłacają.
A kolega TokarGahan to znikł bez odpowiedzi o patologię nielosowania spraw w sądach?
@naturalucka:
Byloby ciekawe dobre policzenie, czy Polacy przestrzegaja bardziej, czy mniej ograniczen predkosci. Bo ja mam wrazenie, ze jednak bardziej.
Fotoradary fotoradarami, ale moj kolega, ktory pozno zrobil prawo jazdy (problemy zdrowotne, ktore dopiero za wlasne oszczednosci pokonal — swoja droga, brak dzialania panstwowej sluzby zdrowia w waznej sprawie), dostal od ubezpieczyciela propozycje: albo zgodzi sie na rejestracje swojej jazdy i porownanie jej do przepisow z mapki w gps; albo zaplaci wiecej. Zgodzil sie i, sila rzeczy, przestrzega ograniczen predkosci.
Ten przypadek jest ewenementem wsrod moich znajomych, ale skoro takie cos jest w ofercie ubezpieczycieli, to bedzie wymuszac przestrzeganie ograniczen predkosci.
@Awalu:
Alez owszem, ze wazniejsze, ale zeby wejsc w relacje istniejace w spoleczenstwie, trzeba mieszkac duzej i byc zainteresowanym by w nie wejsc. Typowe doswiadczenie Rodaka za granica tego nie obejmuje.
Poza tym, dla wychowanych w PRL pewnym przezyciem byl „wyjazd na Zachod”. Cos, jak kontakt z obca cywilizacja. To tez nie bylo wejscie w relacje spoleczne, to byly zachwyty sklepami, swiatlami, drogami… A teraz?
@pak4
„ale skoro takie cos jest w ofercie ubezpieczycieli”
Czy też mają „legalne” +10 km do ograniczenia? Byłoby hilarycznie.
@pak4
„Alez owszem, ze wazniejsze, ale zeby wejsc w relacje istniejace w spoleczenstwie, trzeba mieszkac duzej i byc zainteresowanym by w nie wejsc. Typowe doswiadczenie Rodaka za granica tego nie obejmuje.”
Poruszasz ważny temat. Współpraca instytucji, kontakty elit ani turystyka już nas mocniej nie wprowadzą do Europy. Również masowa emigracja zarobkowa niewiele zmienia – Polak-emigrant dobrze zaaklimatyzowany w zachodniej Europie wciąż za dobrze „umie w Polskę” aby w czasie wizyt w kraju być przykładem obcego wzorca; on tu gorliwie wchodzi w buty „swojaka”. Tym bardziej Polak-emigrant, któremu się nie udało, przynoszący z Zachodu resentyment życiowej przegranej.
Dekady integracji pozwoliły krajom zachodnim osiągnąć bardziej organiczną, wielopłaszczyznową bliskość ich społeczeństw: obejmującą codzienne kontakty szkolne i zawodowe, mieszane rodziny, do pewnego stopnia wspólną popkulturę (o której wcześniej pisałem). Teoretycznie w Polsce to mogłoby się zacząć od terenów przygranicznych – jednak zachodnia Polska i wschodnie Niemcy, pomimo kilku jednostkowych przykładów (Frankfurt/Słubice), to nie jest bardzo obiecujący mariaż. W praktyce zbliżać się będą do Zachodu raczej polskie metropolie, w ramach transgranicznej międzynarodówki wielkich miast.
@awal
„inteligenckie elity przyjmowały z lękiem (sam temu lekowi mu ulegałem). ”
I bardzo słusznie, bo przecież nie chodzi o automatyzm „dobre bo ludowe”. W historii wielokrotnie przywódca buntu ludowego okazywał się mimo wszystko gorszy od skorumpowanych oligarchicznych władz, które obalił (np. Savonarola). Dlatego co najmniej od czasów Marksa najważniejsze dla lewicy jest edukowanie ludu, żeby w ogóle potrafił sam sobą zarządzać (czyli żeby przekształcił się klasy „an sich” w „fuer sich”).
„Miałem natomiast wrażenie większej społecznej spójności i poczucia bycia szczęśliwym ze sobą np. w nadatlantyckich regionach północnej Hiszpanii, w Alzacji czy (w już będącej Zachodem) Słowenii.”
Pamiętając o tym, jak zwodnicze są obserwacje typu „spędziłem tam tydzień wakacji”, podczas tegorocznej podroży przez Strefy Szariatu Pełne Ludzi Zazdroszczących Nam Sukcesów i Masowo Migrujących do Polski, nie mogliśmy się z małżonką powtrzymać od takiej oto obserwacji. W polskim kurorcie, na polskiej plaży, na polskim deptaku zewsząd dochodzą odgłosy złości, agresji i frustracji. „ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ ŻEBYŚ TAK NIE BIEGAŁ GÓWNIARZU, K…, GDZIE TEN P… OTWIERACZ, A MÓWIŁEM CI ŻEBYŚMY TU NIE PRZYJEŻDŻALI” (etc.).
No nie wiem, może to dlatego, że za słabo znam język albo nie rozumiem kodów kulturowych, ale od Norwegii po Portugalię, generalnie odgłosy na plażach Zachodu są głównie odgłosami beztroskiej zabawy. I nawet nie o to chodzi, że nie piją. Piją, ale jakby… wesoło.
Gdzieś w głębi duszy my, Polacy po prostu nie lubimy samych siebie i czujemy się przez siebie okupowani, zniewoleni i prześladowani, niczym sędzia Cichocki, porównujący swój heroizm do Inki i Rotmistrza.
@wo
„Gdzieś w głębi duszy my, Polacy po prostu nie lubimy samych siebie”
Mój stary pomysł na samodzielne rządy lewicy to darmowy Program Psychoterapii Narodowej.
@pak4
„Mity? Mity też, ale też żeby pozostać przy wrażenia kierowniczych — bardzo miło wspominam jazdę przez Austrię dwa lata temu. Celowo jechaliśmy bocznym drogami. Przepisy: przestrzegane.
…
Z drugiej strony, rozsądniej stosowane ograniczenia. I, szok kulturowy tuż po przekroczeniu granicy czeskiej — jakiś Czech, wyprzedzający po podwójnej ciągłej, kolumnę pojazdów, przy przekroczeniu dozwolonej prędkości co najmniej o 50km/h. Poczułem tę słowiańską fantazję znaną z Polski.”
Jasne – sam wybierając podróż za miasto wolę jechać pociągiem, bo mam wrażenie, że spora część innych kierowców chce mnie zabić.
Bardziej piję do sorta kinda autorasizmu w postaci przedstawienia Polaków jako wysysysających z mlekiem matki jakiejś Mrocznej, Barbarzyńskiej Przyjemności związanej z łamaniem przepisów:
„Problem jest taki, że człowiek wychowuje się w rodzinie, gdzie ojciec przejeżdżający na czerwonym imponuje sprytem i cwaniactwem, oraz w szkole, gdzie nauczyciele zachowują się jak rodzice dziecka. ”
Ja natomiast widzę to mniejwięcej tak, że na Zachodzie jest więcej fotoradarów, wyższe mandaty, instytucja Policji, która nie ciągnie ostatkiem sił (tutaj pojawia się pewien paradoks – skoro oni niby wysysają z mlekiem matki porządek, to po co mają te wszystkie surowe kary?), a w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej jeden wyrok TK likwiduje większość fotoradarów (co, suprice, suprice, chwilę później jest widoczne w statystykach ofiar na drogach).
@nankin
„Z litości nie wspominam też o zachowaniu, a to były proste chłopaki z Minnesoty.”
Wywiadowałem kiedyś Lee Childa i powiedział mi, że przemyślenia jego bohatera Jacka Reachera, że takiemu czy innemu redneckowi przydałaby się służba wojskowa, bo tam by się nauczył ogłady i kultury, są przemyśleniami autora. Redneck w wojsku uczy się – nolens volens – szacunku dla kobiet i mniejszości etnicznych, bo prywatnie może być seksistą i rasistą, ale musi wykonywać polecenia pani porucznik Vasquez, więc wychodzi lepszym człowiekiem, który przynajmniej nauczył się UKRYWAĆ uprzedzenia (dobre i to). Może coś w tym jednak jest?
@wo „Redneck w wojsku uczy się – nolens volens – szacunku dla kobiet i mniejszości etnicznych, bo prywatnie może być seksistą i rasistą, ale musi wykonywać polecenia pani porucznik Vasquez(..)”
Ba, amerykańska armia stała się w ostatnich latach bodaj największym pracodawcą ludzi transseksualnych, beat this. Oczywiście teraz – Enter Trump
@Awal
„Oryginalnie Lenina – epoki przechodzą, biznes pozostaje.”
A zamiast Winnetou jest oczywiście Batman.
@Nankin77
„Laibach zamiast siksy i Masłowskiej”
Ale Siksę i Masłowską to proszę szanować! Może żaden Rammstein z nich, jak dotąd, nie rżnie, ale jedna i drudzy (Siksa – a dokładniej: SIKSA – to duet, nb.) są absolutnie z górnej półki w skali europejskiej.
@naturalucka:
Aż tak tego systemu nie znam. Wiem, że ocenia jakość jazdy, więc ostre hamowania też ocenia. Generalnie, kierowca jest oceniany, w jakiej mierze jego jazda była prawidłowa. Tzn., że dopuszcza pojedyncze przypadki łamania przepisów, ale wymaga by było ich mało. Zresztą z sensem, bo nie znam kierowców nieomylnych; ale mylić się to jedno, a ignorować przepisy, to drugie.
@krzloj:
Powiedziałbym, że to bardziej złożone. Owszem, jak widzę kogoś kto slalomuje między gęsto jadącymi samochodami, przekraczając dozwoloną prędkość o kilkadziesiąt km/h, to zgodzę się, że przydałoby się wlepienie mu sporego mandatu. Ale to nie wszystko.
Kiedyś u ks. prof. Krąpca czytałem o prawie naturalnym. OK, domyślam się co sądzisz o tej tomistycznej koncepcji 🙂 Ale chodzi mi o to, że autor długo wyjaśniał rozróżnienie między pojęciem lex i ius; rozróżnienie, które nie istnieje w polszczyźnie, choć nie potrafił znaleźć innego języka z takim brakiem.
W skrócie: lex to prawo w sensie „ścisłym”. Np. prawo fizyki, albo prawo karne. Nie możesz zastrzelić sąsiada i już. Albo obrabować banku.
Ius, to prawo w sensie pewnej społecznej umowy, mającej na celu poprawne stosunki międzyludzkie i międzysąsiedzkie. Tu, na przykład, plasuje się prawo drogowe — jego istotą jest wzajemne nie wchodzenie sobie w drogę i bezpieczeństwo na drodze. (Tu też widział prawo naturalne ks. profesor, nawiasem mówiąc…)
Mam wrażenie, że brakuje gdzieś w wychowaniu tego rozróżnienia — prawo jest po to, by było nam wygodnie, a nie po to, że ktoś może ukarać. Kara jest tylko pomocnicza i służy dyscyplinowaniu najbardziej rozbrykanych.
Osobiście nie widzę aż tylu kierowców, którzy „chcą mnie zabić”; ale widzę takich — i to nagminne — którzy albo nie używają kierunkowskazu, albo używają go dopiero w trakcie manewru. Mała sprawa, ale pokazujaca, że nie interesuje ich, jak wpływają na orientację na drodze i decyzje innych użytkowników, a jedynie zachowanie przepisu pro forma, bo „może policja patrzy”.
Przestrzeganie przepisów a karanie
Polecam tekst link to grape.org.pl
@pak4 i kierunkowskazy
To jest według mnie w ogóle kluczowy problem naszego społeczeństwa. Włączanie kierunkowskazu nic nie kosztuje i pomaga innym uczestnikom ruchu. I mimo to znaczny procent uczestników ruchu ich nie używa albo robi to, gdy nie ma to już sensu. Jak by się udało przezwyciężyć to przekonanie, że wiem lepiej i przepisów nie muszę (czy jaki jest inny powód), to reszta by już poszła.
@wo
„W polskim kurorcie, na polskiej plaży, na polskim deptaku zewsząd dochodzą odgłosy złości, agresji i frustracji”
Może dlatego, że niektórzy nasi rodacy tak naprawdę NIE CHCĄ nigdzie jeździć, a już na pewno nie za granicę (w sensie: żeby odpocząć, pozwiedzać zabytki, zapoznać się z lokalną kulturą, kuchnią itd.), ale jednak jadą – bo pani Krysia była, bo trzeba wrzucić fotkę na fejsa, bo sąsiadowi gul skoczy? No i przy okazji można się poopalać. Być może te wyjazdy LMC służą podtrzymywaniu swojego statusu (byłem w Chorwacji! zobacz na fejsie!). To by wyjaśniało fenomen niektórych rodaków, którzy potrafią przesiedzieć tydzień w hotelu przed telewizorem, ani razu nie wychodząc do miasta – chodzi o to, żeby odbębnić swoje i wrócić do Polski. Z kolei dla UMC obciachem jest nie pojechać na Malediwy (bo do Chorwacji, Egiptu czy na Kretę już zaczęły jeździć Janusze, więc wstyd się pokazać).
Serio, zauważyłem takie pretensje „jak to, nigdzie nie byłeś!?” i wytykanie palcami („albo dziwak, albo go nie stać!”). W niektórych środowiskach niejeżdżenie na wakacje za granicę to taki sam obciach jak jeżdżenie po mieście rowerem (a nie stanie w korkach samochodem). Podobnie jak nieposiadanie plazmy w domu. Samochód, wycieczka i telewizor podnoszą status, trochę jak złoty łańcuch u „ziomala” (który, oprócz zwiększania prestiżu, nie pełni żadnej funkcji).
@monday.night.fever
„oprócz zwiększania prestiżu, nie pełni żadnej funkcji”
Nie znam szczegółów tego trybu życia, ale czy nie jest tak, że osoby operujące na pograniczu prawa albo w ogóle w ciągłym konflikcie z prawem (będące symbolicznymi wzorcami dla „ziomali”) muszą niekiedy w nagłym trybie ewakuować się tylko w tym, co na sobie, i wtedy spieniężenie kety może dostarczyć funduszu awaryjnego? Coś jak złoty kolczyk u dawnych żeglarzy i marynarzy, na wypadek zostania rozbitkiem.
Co do kierowców i generalnie internalizacji cywilizowanych norm społecznych w aglomeracji Warszawy, to wydaje mi s i e ze w XXI w jednak z roku na rok jest coraz lepiej.
@WO „Redneck w wojsku uczy się – nolens volens – szacunku dla kobiet i mniejszości etnicznych, bo prywatnie może być seksistą i rasistą,(…)”
Gdzieś, kiedyś ( chyba w startup nation”) czytałem tezę ze jedna z przyczyn innowacyjności Izraelskiej gospodsrki jest właśnie powszechna służba wojskowa w dobrze zarządzanej, zaawansowanych wanrj technologicznie armii. ( Że niby rekruci uczą się zarządzania itp itd)
To chyba ostatnie miejsce w internecie na które zaglądam i w którym spodziewałbym się chwalenia instytucji armii USA i czytania sformuowania ” redneck”. :p
@pak4
„Kiedyś u ks. prof. Krąpca czytałem o prawie naturalnym. OK, domyślam się co sądzisz o tej tomistycznej koncepcji (…) W skrócie: lex to prawo w sensie . Np. prawo fizyki, albo prawo karne. Nie możesz zastrzelić sąsiada i już. Albo obrabować banku.”
No tak, w sposób typowy dla scholastyków nie zauważył, że przykazania Dekalogu też wynikają z umowy społecznej.
@Marcin Robert Bigos:
Tak. Złapałem się na tym pisząc.
Choć, z drugiej strony, tomiści zrównywali te prawa z innego powodu — jako racjonalne. Tzn. uważali, że rozsądni ludzie też tak by się umówili, gdyby tylko mogli 🙂
Jednak, mimo wszystko, uważam rozróżnienie typów praw za przydatne. Choćby dlatego, że zmusza do zastanowienia nad przyjętymi zasadami. I może do nich przekonać, a nie tylko nimi straszyć.
„Ale Siksę i Masłowską to proszę szanować! Może żaden Rammstein z nich, jak dotąd, nie rżnie, ale jedna i drudzy (Siksa – a dokładniej: SIKSA – to duet, nb.) są absolutnie z górnej półki w skali europejskiej.” Rwij mą skórę pasami, ale nie przyznam. Przy Masłowskiej jeszcze bym się zastanowił po mimo babrania się w tej chłopomanii nawet nieźle się ją czyta, za to te całą siksę wywiózłbym na taczce z gnojem. Pretensjonalny performance w stylu głupawej studentki ASP.
„To chyba ostatnie miejsce w internecie na które zaglądam i w którym spodziewałbym się chwalenia instytucji armii USA i czytania sformuowania ” redneck”. :p”
No ej, emancypacyjny charakter amerykańskiej armii jest oczywisty, przecież segregacja została tam zniesiona w 1948, tak samo właśnie w wojsku wielu facetów po raz pierwszy doświadczyło jak to jest być pod kobietą. Na dodatek Alex Haley, autor korzeni przyznał, że jego pisarska kariera w dużym stopniu wynikała ze służby w marynarce, bo miał od cholery czasu na czytanie i pisanie.
Redneck to inwektywa na południowców, a nie mieszkańców prowincji jako takich czy biednych. Poza tym biorąc pod uwagę, że stereotypowy redneck ma kolekcję automatów i pick upy to raczej są regionalną wariacją niebieskich, a często nawet białych kołnierzyków.
@gonienie europy
W międzyczasie jak mnie nie było to już monday.night.fever dobrze opisał „przymus” wakacji zagranicznych i jego efekty ale jeszcze na marginesie. Jaki „zachód” przeciętny polak-pisowiec może znać z autopsji. Albo UK/Irlandię i to bynajmniej nie jest zwykle London City tylko jakieś tamtejsze Pierdziszewo. Albo Grecję z wakacji. Ewentualnie najtańsze rejony Hiszpanii czy Włoch. Widoki które mógł zaobserwować we wszystkich tych lokacjach mogą go absolutnie upewnić że nie mamy czego gonić, nawet większość polskich wsi wygląda już dziś znacznie lepiej niż większość Grecji czy znaczne fragmenty UK. A Warszawa to w ogóle na ich tle ho-ho metropolia. Taki człowiek absolutnie i szczerze nie widzi co miałby gonić.
@izraelska armia
To wszystko prawda, trochę pracowałem z izraelczykami i w Izraelu, praktycznie wszyscy moi współpracownicy swoje wykształcenie i karierę w IT zawdzięczali armii. Przy czym nie chodzi o to czego się nauczyłeś w kamaszach, tylko o to, że jeśli armia uzna że rokujesz intelektualnie, to po prostu po końcu obowiązkowego woja fundują ci studia politechniczne. I jest to na tyle masowe ze na tamtejszych uczelniach technicznych tacy zawodnicy stanowią znaczną większość. A i uczelnie dzięki takiemu sponsoringowi mają nienajgorsze. Tak się robi potęgę gospodarczą jak rządzący mają mózgi i nie boją się ich użyć.
@Nankin77
„te całą siksę wywiózłbym na taczce z gnojem”
Heh, gdybyś mógł poczytać, co w Słowenii we wczesnych latach 80. proponowano zrobić z Laibachami 😛 taczka z gnojem to przy tym luksusy.
@awal
…Oryginalnie Lenina – epoki przechodzą, biznes pozostaje…
He, he. A może cara Mikołaja albo kaisera Wilhelma, albo nawet króla Stasia? Do Piastów bym nie sięgał, ale do późnych Jagiellonów? Czemu nie? Kochanowski oficjalnie trochę krotochwilił, a więc przy piwie mógł dawać niezłe kawały o jaśnie panującym.
A tak w ogóle, to ten oryginalny Lenin, ma zapewne korzenie w starożytnym Rzymie. Ciekawe, czy dowcip naszego gospodarza o kolejnym pomniku, nie miał źródeł na przykład w czasach Klaudiusza czy innego Wespazjana? Czytając graffiti na murach Pompei, można wysnuć takie wnioski.
@mw.61
Kochanowski tę samą treść co dowcip o Leninie/JPII wyraził słowami:
„Królowie inszych rzeczy wszech obfitość mają,
Samej prawdy tam do nich najmniej przynaszają”
(Satyr albo Dziki Mąż)
@izraelska armia
Tutaj mam wrażenie (ale tylko wrażenie) że w grę wchodzi coś jeszcze oprócz sponsorowanych przez państwo studiów. Patrząc na izraelską armię, technikę wojskową i sposoby jej użycia widać raz że determinację (co dość oczywiste – Holokaust po prostu powtórzyć się nie może) dwa, innowacyjność ale innowacyjność wynikającą ze szczupłości zasobów, nie tylko ludzkich ale finansowych. Nawet z pomocą z USA czy innych państw – to jednak PKB Izraela jest mniejsze od polskiego. I widać jak te pieniądze są wydawane – przykładowo, Izrael do dziś nie ma odrębnej eskadry vipolotów (jak Polska) tylko doraźnie robi to ElAl. Ale widać że wyposażenie czy uzbrojenie samolotów bojowych czy bezzałogowce to poziom porównywalny tylko z USA – a są obszary gdzie Amerykanie im ustępują (broń przeciwpancerna fajnie to ilustruje).
To wyraźnie świadczy o tym że mają kulturę organizacyjną premiującą działanie ryzykowne, nastawione na osiągnięcie celu przy szczupłości środków.
@czemu kajdan
Skoro już mówimy o tym czego się spodziewamy a czego nie na tym blogu, to ja akurat nie spodziewałem się tak gruntownej nieznajomości kultury hip-hopowej. Kajdan (wart czasem po 100kUSD sztuka) to element kultury braggadoccio podobnie jak np. buty bez sznurowadeł to ukłon w stronę więziennych doświadczeń czarnych.
@wojtek_rr
„Włączanie kierunkowskazu nic nie kosztuje i pomaga innym uczestnikom ruchu. I mimo to znaczny procent uczestników ruchu ich nie używa albo robi to, gdy nie ma to już sensu.”
Włączanie kierunkowskazu w PL jest o tyle ryzykowne że w ponad połowie przypadków powoduje że kierowca przed którym było miejsce w reakcji na migacz nagle przyspiesza żeby nie wpuścić. Stąd włączanie już w trakcie manewru, sam się na tym łapię czasami.
@naturalucka
„Z moich anecdata, powtarzanych regularnie wynika, że absolutnie nikt nie przestrzega ograniczeń prędkości”
Eeeeeee, nie rozpędzaj się tak, ja przestrzegam.
„i rzeczywiście jest coraz gorzej.”
Zdecydowanie. Jestem najwolniejszy w mieście. Wyprzedzają mnie również radiowozy jadące bez sygnałów. A jeżdżę dokładnie tyle ile można +/-2km/h. Swoją drogą ciekawe jest to, że samochody robione do stanów mają bardzo dobrze wyskalowane liczniki, a te robione do Europy mocno zaniżają. Więc gdy ja jadę 50, to pozostali mają na licznikach 55 i więcej. A i tak mnie wszyscy wyprzedzają.
@krzloj
„Bardziej piję do sorta kinda autorasizmu w postaci przedstawienia Polaków jako wysysysających z mlekiem matki jakiejś Mrocznej, Barbarzyńskiej Przyjemności związanej z łamaniem przepisów:”
Nie o mleko matki chodzi, a o totalną demoralizację społeczeństwa. Jeśli są zdemoralizowani wszyscy, łącznie z tymi, którzy powinni pilnować porządku (znam kilku policjantów i wiem jak się oni zachowują na drogach), to nie ma zauważalnych szans na to by coś się poprawiło. Mogłoby się poprawić, gdyby ludzie się bardziej szanowali, czyli myśleli w stylu: nie będę zapierdalał 100 na 30 u kogoś pod blokiem, bo ktoś może to samo zrobić pod moim. Ale takie myślenie jest Polakom całkowicie obce.
„Ja natomiast widzę to mniejwięcej tak, że na Zachodzie jest więcej fotoradarów, wyższe mandaty, instytucja Policji, która nie ciągnie ostatkiem sił (tutaj pojawia się pewien paradoks – skoro oni niby wysysają z mlekiem matki porządek, to po co mają te wszystkie surowe kary?), a w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej jeden wyrok TK likwiduje większość fotoradarów (co, suprice, suprice, chwilę później jest widoczne w statystykach ofiar na drogach).”
Dobre wychowanie to mieszanina wzorców, motywowania, nagród, kar itd. W skrócie tresura. Ale musi mieć kto tresować. Władze Polski tutaj już dawno abdykowały.
Swoją drogą, jeżdżąc prosto na zachód mam taką zajawkę, że w Polsce kierowcy niełamiący przepisów są wyjątkiem, a zaraz za zachodnią granicą wyjątkiem są ci, którzy przepisy łamią.
@Dude Yamaha
Po pierwsze, to chyba troszkę przesadzasz. Przynajmniej we Wrocławiu akurat z wpuszczaniem nie jest tak źle. Po drugie, jesteś doskonałym przykładem tego, o czym mówię. Kierunkowskaz trzeba włączyć. Kropka. Tu nie ma pola na jakieś interpretacje i tłumaczenia. A po trzecie, nie chodzi mi o zmienianie pasa, tylko po prostu sygnalizację zamiaru skrętu. A nie, że stoję przed przejściem, bo jedzie samochód, po czym ten skręca przed bez świateł, bo by się spocił je włączając. Albo na odwrót, ale ten wolno jechał, więc zdążyłem uciec.
Z przestrzeganiem ograniczenia prędkości podobnie, ale tu przynajmniej rozumiem motywację, wydaje się im, że będą szybciej.
„samochody robione do stanów mają bardzo dobrze wyskalowane liczniki, a te robione do Europy mocno zaniżają”
Chyba jednak szybkościomierze zawyżają. W każdym razie odczyt z nawigacji jest zawsze o circa 5 km/h *niższy*, niż z szybkościomierza.
Dane anegdotyczne z dwóch samochodów. A jak u was?
@pak4
„@naturalucka:
Aż tak tego systemu nie znam (…) dopuszcza pojedyncze przypadki łamania przepisów, ale wymaga by było ich mało”
Jak nie znasz, to nie ma co zmyślać. Można przeczytać [link4.pl/naviexpert]
„Lex i ius”
Jeśli chcesz wiedzieć, co to ius i lex, to nie czytaj księdza dobrodzieja, bo nic dobrego z tego nie będzie (wszystko pomieszaliści, ideę z umową, pewnie jeszcze z greką, a pord to lex nie ius). Lepiej jakiś wykład z prawa np:
„-generalnie rzecz ujmując, ius bywa w takich sentencjach utożsamiane – jest
synonimem – prawa w ogóle, idei prawa; ale też takich pojęć z prawem
związanych, jak iustitia, czy iurisprudentia;
-lex z kolei oznacza prawo powstałe na mocy decyzji organu prawotwórczego
– decyzji autorytatywnej, a więc w oparciu o auctoritas; chodzi więc o akt
normatywny, prawo pozytywne, prawo stanowione, prawo pisane, prawo
obowiązujące;
-spoglądając na starożytność nie można też nie zauważyć myśli Greków;
odróżniali oni bowiem wyraźnie dike (d…kh) oraz nomos (nÒmoj); a wiec to, co
sprawiedliwe, słuszne i to, co umowne – stanowione, lub zwyczajowe; co
następnie w jakimś stopniu odpowiadało rzymskiemu odróżnieniu ius i lex;”
[law.uj.edu.pl/users/kprz/docs/wyk%B3ad%20IV%20%B3tp.pdf]
@janekr “Chyba jednak szybkościomierze zawyżają”
A to nie jest tak, że im nie wolno zaniżać? Tzn. jedziesz 50 to musi pokazywać minimum 50kmh, a jeśli pokaże 52 to przecież nie szkodzi.
@tragiczni polscy kierowcy
Może zbyt rzadko bywam w Polsce, ale naprawdę nie zauważyłem aż takiej rzeźni. Za to na niemieckich autostradach zdarzają się nierzadko lokalni agresywni zawodnicy. Francja, Austria, Hiszpania faktycznie raczej spokojne jeśli chodzi o prędkość. Natomiast o dziwo na serpentynach Gryzonii niektórym się mocno spieszy w ich 300KM+ zabawkach i bywa nieprzyjemnie.
@janekr
„Chyba jednak szybkościomierze zawyżają.”
Ech, dokładnie. Moje dwa poprzednie europejskie samochody zawyżały o jakieś 5-10% w stosunku do wskazań GPSa (wcześniej nie miałem GPSa). Ostatnio jechałem taryfą, jakimś Aurisem zdaje się, to dobre 10% zawyżał w stosunku do tego co pokazywała taksówkarzowa apka. To trochę tak bez sensu.
Ciekawe dlaczego samochody robione do USA pokazują dokładnie i stawiam na to, że ktoś pozwał jakiś koncern o niedokładne wskazania i się skończyło. Tak jak to było chyba z Hyundaiem albo Kia. Firma zaniżała spalanie w materiałach informacyjnych i popłynęła na sporą kasę, bo klient udowodnił przed sądem, że kłamali. I teraz podają ile pali w rzeczywistości. Można powiedzieć, że amerykański system prawny reguluje brutalnie to, czego nie regulują regulatorzy.
@bartolpartol
„Jestem najwolniejszy w mieście. Wyprzedzają mnie również radiowozy jadące bez sygnałów.”
Do pracy jeżdżę rowerem Alejami Jerozolimskimi plusminus 3 i pół koła na zachód od Placu Zawiszy. Zwykle mijam jeden wypadek/stłuczkę/kolizję dziennie. Dzisiaj wyjechałem Centralnym i widziałem po drodze dwie sztuki.
Może mnie pamięć ubogacać, ale z 15 lat temu kojarzę drogowe nieszczęścia raz na dwa-trzy tydzie.
@naturalucka
„Może mnie pamięć ubogacać, ale z 15 lat temu kojarzę drogowe nieszczęścia raz na dwa-trzy tydzie.”
Może tak być, ale od lat sukcesywnie jest bezpieczniej. Peak wypadków i ogólnie niebezpieczeństwa to była końcówka lat 90-tych, czyli jak już było wystarczająco samochodów na drodze ale za mało dobrych dróg. Od tego czasu wypadki i zabici spadają.
@naturalucka
„Może mnie pamięć ubogacać, ale z 15 lat temu kojarzę drogowe nieszczęścia raz na dwa-trzy tydzie.”
Tak jest niestety wszędzie. Na obwodnicy Trójmiasta kiedyś było małe kilka dzwonów tygodniowo, potem średnio jeden dziennie, teraz kilka dziennie. I liczba ta stale rośnie.
Gdzieś wiosną policja lokalna pochwaliła się liczbą interwencji nieoznakowanych radiowozów na wspomnianej obwodnicy. Wyszło średnio coś 1 interwencja na dobę per radiowóz. Ręce mi opadły.
@wo „inni piją na wesoło”
To jest moje, powiedzmy, doświadczenie formacyjne. Ten mundial z 2012 spędziłem w Poznaniu zalanym Irlandczykami. Zalanymi właściwie non stop (nie będę pisał ile byli w stanie przez siebie przepuścić bo wielu z Was mi nie uwierzy, sam bym nie uwierzył). A nie pamiętam ŻADNEGO choćby nieprzyjemnego incydentu sprowokowanego przez nich (a spędzałem ogromną ilość wieczorów w imprezowym zagłębiu miasta). Ledwo się trzymali na nogach (ci w lepszej formie) ale zawsze uśmiechnięci i próbujący zagadywać po polsku do wszystkich (zwłaszcza do dziewczyn rzecz jasna, ale jak na polskie standardy niezwykle kulturalnie). Rozśpiewani. Wciągający przypadkowe ofiary w zabawę i wspólne tańce (mieli taki numer ze zdejmowaniem jednego buta). Częstujący piwem. Takich kilka obrazków: 1) Pędząc za jakimś interesem, przeciskam się przez tłum pod oknem klubu gogo (z tańczącym dziewojami w negliżu) i – nie patrząc co robię – roztrącam w rozpędzie grupkę solidnie napranych Zielonych. A oni co? „Zagapiłeś się na dziewczyny, co mate? Gdzie lecisz, wypij z nami, zdejmij but for the boys in green ( odstawcie sobie w tej sytuacji polskich kiboli… Oni naprawdę bylu zdziwieni, że się jakoś tak spuąłem w tej sytuacji). 2. Swego czasu w Poznaniu (nie wiem jak teraz) grał na ulicach taki starszy pan z kombo gitara-bęben-organki i co tam jeszcze. Zieloni spotkali go pod jednym centrum handlowym, jeden wziął od niego gitarę, drugi wyciągnął własną, trzeci miał jeszcze coś i zaczęli wspólnie grać popowe evergreeny. W minutę zrobili imprezę na całą ulicę (przechodnie zatzymywali się podylać). 3) Ulica zapchana Irlandczykami, jeden z barów ma głośnik na zewnątrz, z którego mało co się przebija przez gwar. I zaimprowizowaną kapelę -Irlandczycy powyciągali swoje instrumenty (w tym PRAWDZIWĄ TRĄBKĘ I SAKSOFON – ale bez żadnej wuwuzeli) i polecieli ze słuchu do melodii z głośnika. Po pijanemu bo jak inaczej. Nie muszę chyba dodawać że nawet nie to że dało się tego słuchać – brzmiało to lepiej niż wiele rzeczy słyszanych przeze mnie na żywo przy różnych ojazjach w Polsce. 4) Zatłoczna knajpa, leci rockowa klasyka. Na parkiecie srebrny 50-latek wywija w znakomitym tempie i z dużymi umiejętnościami. W końcu mu się nudzi, podchodzi do baru i prosi o Lady Gagę czy coś – bo przydałaby się mała odmiana. 5) Idę ulicą i słyszę chóralne śpiewy – to śpiewa tramwaj pełen Irlandczyków. I starszych pań – tak, tych niemiłych, wiecznie naburmuszonych i moherowych.Irlandczycy standardowo – pijani i znającymi parę słów po polsku po polsku.
Żeby nie było za słodko – łyżka dziegciu. Któregoś dnia wyszli na Rynek tzw. nasi. Znaczy chłopaki z Wiary Lecha. I też zaśpiewali. Wszystkie swoje piosenki. Wulgarne i prymitywne, w większości poświęcone Legii oraz sprawom intymnym i rodzinnym kibiców ze stolicy. Nawet nie było mi jakoś specjalnie wstyd ani się nie zagotowałem. Po prostu bardzo przykro się patrzyło na taką przepaść.
Irlandczycy na ostatnim meczu swojej drużyny zaśpiewali Mazurka Dąbrowskiego – na pożegnanie Poznaniowi. Widziałem ten urywek w jakiejś relacji – brzmiało to lepiej niż to co odstawiają Polacy.
To też byli proste chłopaki i dziewczyny pijący po robocie puwo i oglądający mecze.
Przepraszam za piłkę nożną i długość.
@janekr i prędkościomierze.
Jako że robię w prędkościomierzach, to wyjaśnię: Prędkościomierz dostaje dokładne dane o pokonanej drodze i czasie, ale wyświetla je po przeliczeniu przez „Anpassungskurve”, znaczy taką łamaną z kilkoma punktami charakterystycznymi. Wyświetlana prędkość jest zawsze większa niż rzeczywista, odstęp jest dla różnych prędkości różny, im większa prędkość tym to zafałszowanie też większe. Nie podam z pamięci punktów charakterystycznych, ale 5 km/h zawyżenia można z niezłą dokładnością przyjąć jako wartość średnią.
@cmos szybkościomierze
Mam nadzieję, że „komputer pokładowy” pokazuje przejechaną drogę i średnie spalanie dokładniej, niż szybkościomierz?
@janekr i „komputer pokładowy”
Tak, to jest zupełnie niezależne. W sieci samochodu latają message o pokonanej drodze i spalonym paliwie, każde urządzenie liczy na ich podstawie po swojemu.
I jeszcze dla uzupełnienia: Te „Anpassungskurven” nie są w kodzie na sztywno, tylko są w pamięci nieulotnej i dla każdej wersji samochodu mogą być inne, a podsyła je producent samochodu. Stąd te rożne wskazania w tych samych modelach na różne rynki.
@cmos „Anpassungskurven”
A po co to?
@prędkościomierze i „Anpassungskurven”
a) bo taki jest wymóg homologacyjny
b) aby zapewnić margines tam, gdzie policja „premiuje” przekroczenia już od 1km/h,
c) zwłaszcza że auto może być wyposażone w inne ogumienie, o zbliżonej (ale nie takiej samej) średnicy do podstawowego rozmiaru — i nie chodzi tu o samowolkę, często dopuszcza się montaż kilku alternatywnych rozmiarów kół.
@naturalucka
„Może mnie pamięć ubogacać, ale z 15 lat temu kojarzę drogowe nieszczęścia raz na dwa-trzy tydzie.”
Po 1- „no wydaje mi się że kiedyś było tego mniej, teraz to co chwile widzę” nie jest dobrą podstawą do uogólniania wniosków.
Tu są fajne dane – link to statystyka.policja.pl
, których całych nie chce mi się przeglądać, ale po paru min widać ciekawe zależności.
15 lat temu w PL ( z braku danych za ’19 weźmy 18) było znacznie, znacznie mniej samochodów:
liczba samochodów wzrost
2004 16 701 072
2018 29 656 238 77,57%
Biorąc pod uwagę powyższe można by przypuszczać że liczba wypadków wzrośnie, dane policji jednak temu przeczą. I to mocno.
wypadki 2004=100%
2004 51 069 100%
2018 31 674 62%
Zwróciłbym też uwagę że w ostatnich miesiącach w wwa było sporo kolizji z udziałem kierowców i3 od inogy (bardzo dynamiczne samochody, czego pewnie większość wypożyczających się nie spodziewa).
Co mnie wpienia „jak ja bym miał nóż albo rewolwer… to ja bym ich… spoliczkował” w niezinternalizowanych przez warszawiaków cywilizowanych normach społecznych (choć i tak uważam że „kiedyś było gorzej” to:
– śmiecenie- ludzie nie wstydzą się, nie uważają za coś złego dajmy na to wyrzucić peta za oknem, albo rzucić go w śnieg za przystankiem autobusowym,
– brak kultury we wsiadaniu i wysiadaniu z komunikacji miejskiej (pchanie się do środka/ stanie przed drzwiami zanim wysiadający zrobią swoje)
@Irlandzcy, kulturalni pijani kibice.
1. Zakładam że na euro, do kibicowania reprezentacji przyjeżdżają raczej bardziej hmm „normie” kibice niż na mecze klubowe. W PL nie widziałem kibola w biało-czerwonych barwach demolującego infrastrukturę miejską (raczej musi tam dojść zielony do barw na szaliku ;P)
2. Jednak subkultura patolsko-kibolska w popkulturze jest chyba najbardziej powiązana z Anglią
3. Co do kulturalnego zachowania gości z zachodu po %% mieszkańcy karkowa mają chyba inne zdanie. 😛 Choć ja nie wysnuwałbym uogólnień.
Podsumowując, odnoszę wrażenie że trochę przesadzacie… „Testovironujecie”. 😛
„bardziej hmm „normie” kibice niż na mecze klubowe.” No właśnie w Irlandii piłka jest średnio popularna, musi ostro rywalizować z hurlingiem i futbolem gaelickim. Więc raczej nie ma takich warunków rozwoju dla kibolstwa. Poza tym odpowiadając też na podpunkt o Anglii, zachodnie stadionowe zadymiarstwo to zdecydowanie przeszłość. Zjawisko zostało opanowane, a same kluby skupiły się na klasie średniej. Wyjątkiem są Włosi, gdzie wciąż jest gorąco, a przodują w tym faszystowskie pojeby z Lazio. Wychodzi na to, że najlepszym miejscem dla kiboli są jednak Polska, Serbia i Rosja.
Ja słyszałam teorię że wypadków śmiertelnych jest mniej paradoksalnie z powodu wzrostu liczby samochodów. Chodzi o tzw. ostatnią milę – dystans z dworca czy przystanku do domu. Ludzie którzy nie mają samochodu pokonują ją pieszo lub rowerem, od pażdziernika do marca często bez świateł. Wzrost liczby samochodów spowodował zmniejszenie liczby ludzi chodzących czy jeżdżących rowerem po ciemku ( oczywiście chodzi o małe miasteczka i wsie).
Tak że niewykluczone że w dużych miastach liczba wypadków mogła wzrosnąć ale spadek liczby ofiar na wsi dał taki wynik a nie inny.
@Mistrz Analizy
Wiesz, ja nie uważam że Irlandczycy to wzorce kultury (w tym: kultury picia). Byłem tam, widziałem piątkowe wieczory i sobotnie poranki, nie wiem jak jest na meczach (ale np. w Birmingham widziałem bójkę dwóch grupek dziweczynek w wieku gimnaxjalnym – na pięści itd, tego z Polski nie pamiętam). Wiem, że paredziesiąt tysięcy ludzi stamtąd przyjechało i potrafiło się zachować (a nawet urządzić szalony karnawał). Zadali sobie trud żeby nauczyć się hymnu w takim dziwnym wschodnim języku i go zbiorowo odśpiewać (naprawdę nieźle). Transparentów o treści: „POLSKI CHAMIE KLĘKNIJ PRZED IRLANDZKIM LORDEM” nie mieli. To jest ta różnica, o której piszę.Zgadzam się z przedpiśćcami – wyższość tzw. Zachodu nie polega na tym, że tam mieszkają jakieś takie anioły bardziej, tylko na organizacji społeczeństw, internalizacji norm, kulturze zachowania się i szacunku do innych, edukacji (w tym muzycznej), stosunku do religii i tradycji itede itepe. Wszystkie te elementy nie są idealne ale całość finkcjonuje jednak zauważalnie lepiej.
@sfrustrowany_adiunkt i izraelskie uzbrojenie
Znajomy ze zbrojeniówki (IT), zaangażowany w przetargi z udziałem firm zagranicznych, ma podobne wrażenia, tj potwierdza izraelskie nastawienie na maksimum efektywności. Zwłaszcza w porównaniu ze sprzętem amerykańskim. Izraelskie systemy sterowania, kontroli, dowodzenia itp. które poznał, są stosunkowo proste, oparte na technologiach i podzespołach cywilnych, przy tym funkcjonalne i niezawodne. Analogiczne amerykańskie – przekombinowane, specjalistyczne, piekielnie drogie rozwiązania, począwszy od platform, a przy tym cierpiące nieraz na jakieś dziwne przypadłości i finalnie wcale nie tak niezawodne ani funkcjonalne.
@Aneta Wójcik
A to, że na tej ostatniej mili powstały w ciągu ostatnich lat chodnik, oświetlenie i czasem obwodnica to wuj?
@Ja słyszałam teorię że wypadków śmiertelnych jest mniej paradoksalnie z powodu wzrostu liczby samochodów.
Wypadków (śmiertelnych lub z poważnymi obrażeniami ciała) jest mniej, bo korku jeździ się wolniej. A do tego duże natężenie ruchu odstrasza pieszych i rowerzystów. Może za to wzrosnąć liczba kolizji (stłuczek).
@”Ponadto obroty handlowe Niemiec z Polską po raz pierwszy w historii przewyższyły (…) Trendy są jednoznacznie optymistycznie.”
Ja wiem, że nasza władza nie czepia się zagranicznego biznesu i wierzy w profesjonalizm drugiej strony. Ale chciałbym wiedzieć, co my na tym prawicowo-pisowskim godnościowym szczuciu na Niemców zyskujemy, także w relacjach mikro, np. Bauer-zbieracz szparagów z Polski.
Oczywiście w wielu przypadkach powstały chodniki i oświetlenie. Natomiast są jeszcze dłuuugie odcinki dróg krajowych czy wojewódzkich poza obszarem zabudowanym gdzie oświetlenia nadal nie ma a ruch pieszych i rowerzystów jakby się zmniejszył – ludzie pokupowali sobie Golfy III i Audi 80.
@naturalucka
Wyciąłem komcia, bo portal zalinkowany przez kolegę wydaje mi się podejrzany – prowadzi to jakiś prawak, model monetyzacyjny jest niejasny, zalecam wysoką nieufność.
@Nankin77
„najlepszym miejscem dla kiboli są jednak Polska, Serbia i Rosja.”
Chorwacja też daje radę, wraz z podobnym do naszego kultu „wyklętych” kultem żołnierzy (niekiedy konkretnych lokalnych oficerów) poległych w ostatniej wojny z Serbią (a podskórnie: chorwackich żołnierzy z poprzedniej wojny, czyli faszystowskich ustaszy). Przy czym w ramach dołączania do Europy, prowadzona jest tam w miarę otwarcie dyskusja o roli Franjo Tuđmana jako inspiratora czystek oraz o nierozliczonym faszystowskim dziedzictwie.
@Zenobiusz Mokronos
„Wybór na karcie wyborczej jest mniejszy niż menu food trucka.”
Ponieważ sondaże wskazuję na potencjalnie kluczową rolę małych komitetów przy budowaniu przyszłego rządu, rozpocznie się niedługo festiwal cudów wokół Konfederacji (Korwina i kolegów) oraz PSL-Kukiza. Będzie szło o to kto zbierze podpisy, a potem o to, kto i w jakim składzie przekroczy próg. Korwin brylował już raz w reżimowej TVP jako koncesjonowana opozycja – za późnego Jaruzelskiego, gdy propagandą rządził Urban. Techniki pacyfikowania PSL też są historycznie opracowane. Mikołajczyk był raczej krępy, zaś Kosiniak-Kamysz jest wysoki, flotę samochodów dostawczych zachodnich ambasad należy przejrzeć pod tym kątem.
@wo
„Wyciąłem komcia”
Spox, spaliłem temat hiperskracając.
„portal zalinkowany przez kolegę wydaje mi się podejrzany – prowadzi to jakiś prawak”
Po prawej stronie są ludzie, którym leży na serduszku bezpieczeństwo ruchu drogowego tak jak mi. Łukasz Zboralski od brd24 jest jednym z nich, drugim Janusz Wojciechowski (PiS!). Z oboma jest konkretna platforma porozumienia, mająca jako cel polepszenie nas samych jako użytkowników dróg publicznych. Wchodzę z nimi w każdy projekt w tej tematyce.
@Mistrz Analizy
„Podsumowując, odnoszę wrażenie że trochę przesadzacie…”
Nie, tam gdzie to zbadano jest nieklawo jak cholera. Rząd zlecił badania ruchu samochodowego Instytutowi Transportu Samochodowego i ten po ich wykonaniu napisał raport „Badania zachowań pieszych i relacji pieszy-kierowca wrzesień – grudzień 2018 r.” (1). Którego rząd w postaci Ministerstwa Infrastruktury nie chciał ujawnić i ujawnił dopiero po pół roku i wielkich chryjach.
Główną zaletą raportu było to, że w 2015 wykonano podobny raport i można było porównać co się zmieniło. Bez niespodzianek dla mnie, po usunięciu fotoradarów na masową skalę zaczęto ignorować ograniczenia prędkości, w tym w najbardziej niebezpiecznych (dla ofiar) miejscach, czyli przed przejściami dla pieszych.
Na przykład liczba osób przekraczających ograniczenie do 70 kmh 100 metrów przed przejściem dla pieszych skoczyła z 30% w 2015 do 90% w 2018.
Polecam cały raport, takiego filmu w wakacje żeście nie oglądali.
1) link to miastojestnasze.org
@Mistrz Analizy
„Jednak subkultura patolsko-kibolska w popkulturze jest chyba najbardziej powiązana z Anglią”
Kiedyś rzeczywiście tak było, dopóki Thatcher nie rozgoniła tej hołoty – przynajmniej w tym punkcie w pełni się z nią zgadzam (wyznam, że kiedyś po cichu i naiwnie liczyłem, że PiS też postąpi – w końcu byłoby to politycznie opłacalne, bo Typowy Seba i tak zagłosuje na Korwina i Kukiza, a rozganiając lumpów i chuliganów Kaczyński zdobyłby plusik u swoich lubiących 'Ordnung’ wyborców…). Holandia też się jakoś ucywilizowała, a jeszcze w latach `70 wśród tamtejszych kibiców dominowały nastroje neonazistowskie (na meczach ligowych np. wysyłano Żydów do gazu; dziś za takie przyśpiewki zaorano by cały stadion).
@Awal
„Chorwacja też daje radę”
Choć futbolem gardzę, to siłą rzeczy miałem styczność z kibicami w czasie Euro w Poznaniu, i – podobnie jak kolega @s.trabalski – o ile byłem zachwycony zachowaniem Irlandczyków (chlali na umór, ale nie byli agresywni, wręcz przeciwnie), o tyle z Chorwatami nie było już tak miło; do żadnych zadym wówczas nie doszło, ale atmosfera w tym środowisku była średnia (pewnie przywlekli ze sobą jakichś „Ustaszy”).
Główne centra futbolowej patologii to obecnie Polska, Bałkany i b. ZSRR. Myślę, że (podobnie jak w latach `70 w Europie Zachodniej), ma to związek z infiltracją tego towarzystwa przez prawicowców.
@monday.night.fever:
Podczas ubieglorocznych wakacji wpadlem na jakis zlot chorwackich nacjonalistow z Bosni. Nie widzialem agresji, tylko spiewy przy piwie do nocy; ale sam fakt spedu setek, a chyba i tysiecy facetow (zaden spotkany nie przyjechal z kobieta, ani tym bardziej z dzieckiem), w wieku 40-50 lat, wszyscy w koszulkach „Croatia” (czasem „pilkarskich”, czasem „maskujacych”, czasem z dodanym „Sarajewem”) i przemykania sie miedzy nimi, byl jakos nieprzyjemny… Zwlaszcza, ze Mostart nie byl tak daleko.
@awal
„Mikołajczyk był raczej krępy, zaś Kosiniak-Kamysz jest wysoki, flotę samochodów dostawczych zachodnich ambasad należy przejrzeć pod tym kątem.”
Jezu zupełnie nie czaję tej aluzji, rozwiniesz?
@jgl
„Jezu zupełnie nie czaję tej aluzji, rozwiniesz?”
Znowu jest niesmaczna, więc ZABRANIAM. Chodzi o to, że komuniści po wojnie musieli rozbić PSL, jedyną legalną niezależną partię opozycyjną. Jej szef Mikołajczyk uciekł w bagażu dyplomatycznym ambasady amerykańskiej (a właściwie w bagażniku dyplomatycznym). Na tym kończę wątek „są jak Stalin”, bo to równie przestrzelone (i jałowe) jak „są jak Hitler”.
@pak4
Nacjonaliści w Serbii wykorzystywali tamtejszych kibiców piłkarskich, dowodzonych przez niejakiego Żeljko Raznjatowicza, do organizacji ludobójstwa w Bośni (naturalnie nie wysyłali tej bandy na front, bo stamtąd by pouciekali, ale za to do rabunków, gwałtów i masakr nieuzbrojonych cywilów nadawali się znakomicie). Zapewne dlatego kibice serbscy cieszą się dziś w Polsce taką estymą.
Nie wiem, jak było w Chorwacji, ale przypuszczam, że podobnie – i był to główny powód, dla którego nie miałem w 2012 ochoty na rozmowy z tym towarzystwem.
@wo
…są jak Hitler…
Sorry. Nie mogłem się powstrzymać, ale przypomniała mi się książka Timura Vermesa “On wrócił”.
W skrócie. Hitler budzi się w dzisiejszych czasach i co z tego wynika. Na początku śmieszne, potem coraz mniej śmiechu, a coraz więcej refleksji nad naszymi czasami.
@jgl
Kariera polityczna Mikołajczyka zakończyła się w październiku 1947 r. wyjazdem do portu w Gdyni w samochodzie ambasady amerykańskiej, gdzie ukryto go pod stosem przesyłek. Notabene, dla zmylenia tropów, samochód odbierał go nie przy głównym wejściu do siedziby PSL przy al. Jerozolimskich, lecz przy nieużywanym bocznym, przy ul. Nowogrodzkiej. Owa ucieczka była w istocie zainspirowana i być może wręcz współorganizowana przez władze, z milczącym wsparciem Sowietów i USA – ciche pozbycie się ostatniej ikony opozycji było wszystkim na rękę. Wcześniej jednak prowincjonalne struktury PSL dotknęła fala brutalnych zastraszeń, aresztowań i mordów politycznych (ok. 200 ofiar) – na miejscu opozycji przypominałbym te fakty i brał na sztandary ówczesnych bohaterskich obrońców demokracji. Zaś przy okazji nadchodzących rocznic 1 i 17 września 1939 r., przypominałbym: Polska rządzona przez nieudolny i osamotniony, lecz zadufany w sobie, zaczadzony propagandą rząd, nie była w stanie obronić swej niepodległości.
@WO
Poprzedni komć wyszedł zanim przeczytałem Twój. Podporządkuję się pokornie, choć nie uważam, że przywoływanie tamtych stalinowskich historii jest jałowe – niekoniecznie celem mówienia „PiS jest jak Stalin”, lecz celem wskazywania własnie np. zamordowanych PSL-oców: „to nasi bohaterowie” (a nie Brygada Świętokrzyska).
@monday.night.fever:
To zadymy na boiskach Chorwackich mialy rozpoczac rozpad Jugoslawii…
Z drugiej strony, pilka nozna w Bosni i Hercegowinie uchodzi za jedyny udany przyklad „integracji” kraju. Ale nie wiem, czy to wciaz aktualne.
@pak4
„To zadymy na boiskach Chorwackich mialy rozpoczac rozpad Jugoslawii…”
Sprawdź swoje źródła. O ile mogę coś na ten temat powiedzieć (a mogę), to rozpad Jugosławii rozpoczęła postępująca dysfunkcjonalność federacji.
@pacyfikowanie (współczesnego) PSL
O już: link to wpolityce.pl
@m.bied:
Ojej, takich prostych rzeczy nie rozumiec? Ludziom zylo sie coraz gorzej obok siebie. Ale ze dali temu wyraz w zadymach na boiskach (tak, wiem, wczesniej byly zamieszki w Kosowie), nie stoi z tym w sprzecznosci.
@pak4
Jasne, tylko że nie ta chronologia. Zadymy w maju i czerwcu 1990 r. (bo przypuszczam, że te miałeś na myśli) odbywały się w momencie, kiedy proces rozwiązywania federacji był już solidnie zaawansowany. (W sensie, „[…] rozpocząć rozpad” – to jest chybione).
Kilka wątków z naszej dyskusji znajduje rozwinięcie w rozmowie z Rafałem Matyją tu: link to soundcloud.com
Słusznie z tą Chorwacją, swego czasu kibole Dynama Zagrzeb ostro dawali do pieca. Chociaż mam wrażenie, że raczej się uspokoili i chyba nie ma tam takiego powiązania między kibolami, a środowiskami mafijnymi jak w Serbii.
Za to w ramach ciekawostki dodam, że jeśli chodzi o sytuację osób LGBT to Chorwaci nas wyprzedzają, o Słowenii nie ma nawet co wspominać. W latach 80 w obu tych republikach funkcjonowało nawet coś w stylu skromnej słowiańskiej movidy.
Xenia – moja prijateljica link to m.youtube.com
Warto też się zainteresować słoweńską Borghesią, grupą podobną do Laibach, która szokowała homoerotyzmem.
@Polskie drogi
Od niemal roku mieszkam sobie za morzem i jak dla mnie różnica w mentalności najbardziej widoczna jest właśnie w sposobie jazdy.
Samochody są co do jednego zaparkowane prawidłowo, chodnik jest świętością i nikt poza pieszym go nie dotyka. Pieszy z resztą też jest święty. Rzeczywiście, czasami zdarzy się, że ktoś zatrąbi na pieszego – jeśli ten przechodzi na czerwonym na zatłoczonym skrzyżowaniu (ale i tak grzecznie się zatrzyma), ale generalnie pieszy ma prawo do wszystkiego. Przyznam się, że zacząłem tu jeździć rowerem po kilku piwach, czego w Polsce nigdy nie robiłem (nie ma tu twardego limitu alkoholu dla rowerzystów; jeśli policja nie stwierdzi, że nie nadajesz się do jazdy, to masz prawo jechać) – dlatego, że jest to zwyczajnie bezpieczne. Na rowerze naprawdę mogę robić głupie rzeczy, ale kierowcy widać mają mentalnie wbite to do głów, że to ich obowiązkiem jest zachowywać się bezpiecznie, bo to oni kierują potencjalnym narzędziem zbrodni i kij z tym, czy mają prawo czy nie, życie człowieka jest więcej warte. A tymczasem w dyskusjach w Polsce o bezpieczeństwie w ruchu drogowym co chwila pada bon mot: „cmentarze są pełne ludzi, którzy mieli pierwszeństwo” – i za każdym jebanym razem SŁUŻY ON TEMU, BY PRZENOSIĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ NA OFIARĘ. Na słabszego. To jest chyba podstawa polskiej kultury, dyktowanie stosunków społecznych siłą, neoliberalna doktryna wartości. Im większy ma kto samochód, tym jest ważniejszy. Im więcej masz kasy, tym bardziej możesz srać na innych. Przez to, żeby mieć jakiekolwiek miejsce w społeczeństwie, trzeba wiecznie przeć na przód, trzeba być wiecznie agresywnym i rozpychającym się łokciami. Trzeba deptać po innych, bo inaczej to oni zadepczą ciebie.
Ja sam jestem raczej wycofanym introwertykiem, nie mam parcia na pieniądze i prestiż, dymię tylko wtedy, gdy właśnie silniejsi depczą po słabszych. Kompletnie mi ta kultura nie odpowiadała. I też właśnie kultura z drugiej strony serwilizmu – kultura nie wchodzenia w drogę silniejszym, ignorowania wszechobecnej przemocy symbolicznej tych na górze. Jakiś czas temu była tu notka o podobieństwach między historią Szwecji a Polski. Jest jednak podstawowa różnica – od czasów jarla Birgera chłopstwo miało niemal zawsze bardzo silną pozycję a epizod stworzenia jakiegoś zrębu magnaterii został gwałtownie urwany, gdy tylko zmienił się król. W XVIII wieku klasy ludowe stwierdziły, że czują się urażone, że arystokracja ostentacyjnie pije kawę – i dzięki swoim wpływom przeforsowały całkowity zakaz sprzedaży kawy i parafernaliów kawowych. Wyobrażacie sobie polskiego chłopa w tamtym czasie zaglądającego panu do filiżanki? Wyobrażacie sobie go obecnie? Bo póki co ja widzę Mazgaja, który „uczy Polaków luksusu.”
@batat
„Jakiś czas temu była tu notka o podobieństwach między historią Szwecji a Polski.”
Do FINLANDII. I nie idealizuj Szwecji, ona w XVIII wieku miała okres wolności, po której znów przykręcono śrubę. Tak naprawdę Dania i Szwecja demokratyzują się dopiero w drugiej połowie XIX wieku.
@wo
Myślałem o wpisie „Wypijmy setę!”
Jasne, Szwecja była biednym krajem, z którego wyjechała niemal 1/3 ludności – ale pozycja chłopów była absolutnie nieporównywalna z tą w Polsce. Przy tym między XVIII a końcem XIX wieku udział chłopów we własności ziemskiej niemalże się podwoił, od 1/3 z 1700 do 60% w 1845[1].
[1] link to ehs.org.uk
@lud vs elity
Te setki lat niewoli i instynkt walki o przetrwanie, resentyment to tylko cześć prawdy. Inna cześć to niski poziom elit. Drenaż mózgów, brak wzorców m.in. dzięki przemilczaniu mnóstwa naukowców i intelektualistów pochodzenia żydowskiego czy w ogóle nie etnicznie czysto polskiego.
Nie mówię ze tak jest ale moze być tak ze niski poziom miejscowych elit wpływa na lud i jego aspiracje. I niekoniecznie to klasa ludowa odpowiada za upadek państwa.
@bantus
„I niekoniecznie to klasa ludowa odpowiada za upadek państwa.”
Chyba nikt tutaj, nawet w poważnej gorączce, nie powie, że klasa ludowa odpowiada(ła) za stan państwa. Odpowiada za to, co mogła – a mogła praktycznie nic. Kultura gnojenia słabszych i przymilania silniejszym przychodzi pod wpływem nacisku z góry.
@sj2 & invinoveritas
Panowie, gorąco was przepraszam – myślałem, że już filtr przestał blokować linki. Zatwierdziłem z opóźnieniem, bo dawno nie zaglądałem. Ale nie wiem, czy dotrą przeprosiny…
Z wywiadu Majmurka z Zandbergiem [1] wybijam fragment o tym, jak Lewica planuje reagować na załamanie koniunktury (co w praktyce będzie jej głównym zadaniem, niezależnie od wyniku wyborów):
„Odpowiedzialność za politykę antykryzysową w dużej mierze spoczywa na Europejskim Banku Centralnym. EBC i Bank Rezerwy Federalnej muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to nie czas użyć bazooki. Mówiąc otwarcie: tu polski rząd nie będzie mieć dużego pola do popisu.”
Innymi słowy, jak pisałem powyżej: socjalna demokracja i Unia (a my w Unii, jako współ-decydent) to sprawy synergiczne, nie dojdziemy daleko bez obu. Partie duopolu walczące na ścieki i sekstaśmy oszukują same siebie, że technokratycznie „zrobią dobrze”, byle tylko ciemny lud dał im mandat. Nic nie zrobią, polegną kiedy skończy się autopilot wysokiej koniunktury, bo nie mają narzędzi (Unia ma), a ludzie trzeba traktować poważnie (lewica umie).
Trump zlokalizował nas strategicznie: mniej niż Floryda, choć więcej niż Hong Kong (Putin sprawdzi, czy faktycznie więcej)
Polityczny „Black Mirror Live” rozgrywający się w UK ma jeden przeoczany aspekt: Torysi, zwący się naprawdę „Konserwatystami i Unionistami”, darowali sobie właśnie drugi człon: pal licho Ulster i Szkotów, liczy się dominacja nad Faragem w Anglii. W skali Zjednoczonego Królestwa grają podobną krótkowzroczną grę jak PiS w skali Unii.
[1] link to krytykapolityczna.pl
@b-at-at
Przyznam się, że zacząłem tu jeździć rowerem po kilku piwach, czego w Polsce nigdy nie robiłem (nie ma tu twardego limitu alkoholu dla rowerzystów; jeśli policja nie stwierdzi, że nie nadajesz się do jazdy, to masz prawo jechać) – dlatego, że jest to zwyczajnie bezpieczne. Na rowerze naprawdę mogę robić głupie rzeczy”
pogratulować….
„życie człowieka jest więcej warte.”
To tylko jedna z istniejących opinii na tę kwestię, są też alternatywne. Różnica między nami polega m.in. na tym że ja unikam wygłaszania opinii ex cathedra, znając swoje miejsce w szeregu. A opinie na temat tego czy w makroskali płynny ruch samochodowy jest „mniej warty” od pojedynczej przypadkowej ofiary śmiertelnej (nie mam tu na myśli taranowania pieszych na przejściu z prędkością 150 km/h w terenie zabudowanym) – mogą być różne…..