Upadek Richarda Stallmana

Ze względu na wieloletnie boje, jakie toczyłem z systemem wartości kojarzonym z Richardem M. Stallmanem (w uproszczeniu, nazywałem to często „linuksiarstwem”), muszę odnotować na blogu jego upadek. Nie ma frajdy nad szadenfrajdę!

Ten upadek to daleki odprysk afery Jeffreya Epsteina, alfonsa dla VIPów. Wśród jego klientów był Marvin Minsky, pionier badań nad sztuczną inteligencją, któremu Epstein stręczył przynajmniej jedną nieletnią dziewczynę.

Epstein aranżował spotkania klientów ze swoimi dziewczynami na terytoriach, które mają luźne podejście do seksualnego wykorzystywania nieletnich. Minsky’ego zabrał do swojej posiadłości na Wyspach Dziewiczych, gdzie oddał do jego dyspozycji siedemnastolatkę (ktora później złożyła zeznania obciążające wielu sławnych i wpływowych).

To wszystko nie dotykało Stallmana bezpośrednio, ale gdy w MIT wszyscy odcinali się od Epsteina (który hojnie sponsorował MIT), wdał w absurdalną obronę Minsky’ego. „Skąd wiemy że siedemnastolatka nie oddała mu się dobrowolnie? Moralnym absurdem jest uzależnianie definicji gwałtu od tego, czy zdarzenie miało miejsce w tym czy tamtym kraju, albo czy ofiara miała 17 czy 18 lat” – argumentował.

Ach, ten każualowy seksizm z zeszłego stulecia. Pamiętacie te czasy, gdy podobnie broniono Polańskiego?

Czasy się zmieniły. Stallmanowi wyciągnięto podobne akty codziennego seksizmu, na przykład to, że na drzwiach swojego gabinetu w MIT opisał siebie jako „Knight for Justice (Also: Hot Ladies)”.

16 września zmuszono go do ustąpienia z MIT i z Free Software Foundation – którą sam założył i przez wiele lat był jej najbardziej znanym działaczem. Za nic nie przeprosił, na blogu lakonicznie podsumował to jako „series of misunderstandings and mischaracterizations”.

Fundacja szuka nowego przewodniczącego – czytelniku, może się zgłosisz? Ale nawet jak już znajdzie, odejście Stallmana to koniec pewnej epoki.

Przez wiele lat w swoich bojach z linuksiarstwem stykałem się z takim mniej więcej pytaniem: „skoro mam lewicowe poglądy, dlaczego nie chcę popierać idealistycznych bojowników o wolność oprogramowania”.

Otóż po pierwsze, zawsze miałem wątpliwości co do tego idealizmu. Linuksiarze nie walczą pro bono, walczą za pieniądze sponsorów takich jak Epstein (albo wrednych monopolistycznych korporacji).

Po drugie zaś, cała moja lewicowość sprowadza się do postulatu, żeby świat stał się lepszym miejscem dla Jana Kowalskiego (i Janiny Nowak). A gorszym dla Epsteina i jego wpływowych przyjaciół. Inne formy lewicowości mnie nie interesują.

Ruch Wolnego Oprogramowania nigdy nie interesował się zwykłym użytkownikiem. Dostarczał narzędzia programistom, żeby ci tworzyli kolejne narzędzia dla programistów – a korporacjom pozwolił obciąć koszty. To wszystko.

Argument „skoro Kowalski korzysta z Google, a Google korzysta z Linuksa, to Kowalski korzysta z Linuksa” nie ma sensu. Google to podmiot komercyjny, wszelkie korzyści związane z obcinaniem kosztów odnoszą zarząd i akcjonariusze. Nic tu nie ma dla Kowalskiego.

Seksizm Stallmana jest szczególnym elementem jego ogólnego światopoglądu, zgodnie z którym bogaci biali mężczyźni po prostu zasługują na swoje przywileje. Im się te siedemnastolatki po prostu należą!

Mam nadzieję, że z moralnego bankructwa takiego podejścia wyjdzie coś dobrego. W amerykańskiej kampanii wyborczej w 2020 kwestia rozbicia kartelu GAFA powinna się stać poważnym tematem przynajmniej na etapie prawyborów wśród demokratów.

Mam też nadzieję, że Epstein zza grobu pociągnie za sobą na dno jeszcze parę ważnych person. Wraz z kolejnymi zeznaniami okazuje się, że od dekad sponsorował on różnych intelektualistów – na przykład Stevena Pinkera i zwolenników psychologii ewolucyjnej.

Tak łatwo to zrozumieć. Z ich książek wynika, że przywileje dla elit są czymś nieuchronnym i naturalnym, a wyższość mężczyzn nad kobietami nie ulega wątpliwości (bo mężczyźni mają lepszą orientację przestrzenną, bo testostereon, le hurr de le durr).

To kanoniczne poglądy lat 90. Można by ułożyć taki „nineties starter pack”: hipoteza sawanny, wolne oprogramowanie, podatek pogłówny, kobiety są z Wenus, urzędnicy nie nadają się do regulowania gospodarki, informacja chce być wolna, memetyka wyjaśnia wszystko. Cieszę się, że dożyłem czasów, w których to wszystko upada punkt po punkcie…

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

105 komentarzy

  1. „Skąd wiemy że siedemnastolatka nie oddała mu się dobrowolnie? Moralnym absurdem jest uzależnianie definicji gwałtu od tego, czy zdarzenie miało miejsce w tym czy tamtym kraju, albo czy ofiara miała 17 czy 18 lat” – argumentował.

    Nie argumentował. Stallman napisał:

    „We can imagine many scenarios, but the most plausible scenario is that
    she presented herself to him as entirely willing. Assuming she was
    being coerced by Epstein, he would have had every reason to tell her
    to conceal that from most of his associates.”

    To znaczy coś całkowicie innego niż Gospodarz sugeruje w swoim wpisie.

  2. „od dekad sponsorował on różnych intelektualistów – na przykład Stevena Pinkera i zwolenników psychologii ewolucyjnej.”

    Zalinkowany artykuł nigdzie nie wspomina, że sponsorował Pinkera. Związki Epsteina z akademikami oraz bzik inseminacyjno-eugeniczny zostały w wielu miejscach opisane, ale akurat to dzieło jest słabo udokumentowanym, personalnym atakiem na Pinkera. Frazy pokroju „[Pinker] was thoroughly networked with recipients of Epstein largesse” to przecież klasyka dziennikarskiej insynuacji.

  3. W „better angels of our nature” i „enlightenment now” pinkera nie zauwazylem 90’s mental starter pack, a jestem dosyc wyczulony na te narracje. Just sayin.

  4. @Dominik Legiec

    „she presented herself to him as entirely willing”

    No nieźle, język słabych fap-fanfików. Nie będę płakał po tym dzbanie, choć zaiste memetykę uważam za atrakcyjną opowieść.

  5. @Dominik Legiec
    „To znaczy coś całkowicie innego niż Gospodarz sugeruje w swoim wpisie.”

    Bzdura.

    @blajnd sajt
    „Frazy pokroju „[Pinker] was thoroughly networked with recipients of Epstein largesse” to przecież klasyka dziennikarskiej insynuacji.”

    Doprawdy? Nie każdy jest „thoroughly networked with recipients of Epstein largesse”. To nigdy nie było przymusowe. Ja na przykład, gdybym się dowiedział, że jakiś mój kolega jest recipientem, bym zaczął uważać go za byłego kolegę. Kolega nie?

  6. „W „better angels of our nature” i „enlightenment now” pinkera nie zauwazylem 90’s mental starter pack”

    Ja też nie (przynajmniej nie w „Better Angels”, „Englightenment Now” nie czytałem). To prawda, że wizerunkowo – i poglądowo w znacznym stopniu również – Pinker jest przyklejony do scientystyczno-nowo-ateistycznego gangu (którego niektórzy członkowie rzeczywiście się skompromitowali broniąc Epsteina), ale jest bardziej umiarkowany w formie oraz subtelniejszy i bardziej empiryczny w treści niż reszta towarzystwa („Better Angels” to jest cholernie pedantyczna książka miejscami). Zgaduję, że właśnie dlatego autorka zalinkowanego paszkwilu wzięła go sobie na cel. Łatwiej jest demonizować jakiś światopogląd jak odstrzeli się umiarkowanych i zwolenników konsensusu – stara partyzancka praktyka.

  7. @blajnd sajt
    „Łatwiej jest demonizować jakiś światopogląd”

    To nie jest „demonizowanie”. Nie władają nami demony, tylko korporacje i konserwatywno-neoliberalne elity. Pinker dostarcza(ł) im wygodne uzasadnienie, że świat zmierza w Generalnie Dobrym Kierunku, o dzięki nam kochane elity.

  8. Nie mogę się zgodzić, że Stallman był zwolennikiem korporacyjnego ładu. Przecież to był typowy utopijny lewicowiec-anarchista. Jego największym problemem była bezkompromisowość – miało w ogóle nie być żadnych patentów na oprogramowanie i wszystko miało być wolnym oprogramowaniem. Co prawda rdzeń jego argumentów był raczej miałki, to jednak wnosił on do dyskursu pewną równowagę. Ostatecznie to pokonała go „chmura” i SAAS (oraz bierność administracji w USA, która od czasów Clintona ani razu nie użyła swoich praw do rozbijania trustów oraz nieuczciwej konkurencji a za Clintona skapitulowała przez Microsoftem).
    Inna sprawa, że on był zawsze niedostosowany do życia w społeczeństwie normalsów i nie rozumiał czegoś, co nazywa się „power dynamics”: budowanie rzekomej merytokracji w społeczności Wolnego Oprogramowania to w dużej mierze mrzonka bez mechanizmów korygujących.

  9. @lsbk

    „to był typowy utopijny lewicowiec-anarchista”

    Na takie stwierdzenie z kolei ja nie mogę się zgodzić. W jego utopijnej wizji idealnie sferycznej merytokracji, w której nagrodą są m.in. „entirely willing” siedemnastolatki na seks, jest na moje dokładnie 0% lewicowości.

  10. @wo
    „Ja na przykład, gdybym się dowiedział, że jakiś mój kolega jest recipientem, bym zaczął uważać go za byłego kolegę. Kolega nie?”

    Nie znam Pinkera. Nie wiem, kogo i czy zaczął uważać za byłego kolegę, a kogo nie. Mogę tylko ocenić wiarygodność tekstu, w którym co rusz jest mowa o tym, że ktoś był czyimś „associate”, albo że był „connected” i „thoroughly networked”, a z konkretów jest tylko historia o opinii prawnej dla kolegi sprzed lat.

    Elity mają to do siebie, że się networkują. Afera Epsteina stanowi przyczynek do dyskusji o tym, w którym momencie – nawet jeśli patron nie jest przestępcą seksualnym – networkowanie zaczyna mieć korupcyjny charakter, zagraża rzetelności instytucji badań i instytucji naukowych itd. Ale nie rozumiem dlaczego Pinkerowi akurat się obrywa najbardziej. Jak ktoś z komcionautów lub Gospodarz pokaże mi dowód na jakieś przepływy finansowe między Epsteinem i Pinkerem, to wlezę pod stół i odszczekam, com mówił jako pies.

  11. Dziękuję za uprzejmy donos na J.Epsteina, jak się okazuje kolejnego po G.Sorosu mojego dłużnika. Czekam na ujawnienie kolejnych „takich jak Epstein”. Będę windykował.

    Szadenfrajdę szanuję pod warunkiem, że nie jest zbyt odleciana. R.Stallmana mi nie żal, bo w niego nigdy nie wierzyłem. Niestety wycieczki do Linuksiarzy, że się sprzedają za dziwki i koks to jest przegięcie. Tak, były/są/bywają w środowisku linuksiarskim seksistowskie/mizoginiczne/mizantropiczne dzbany. Są nimi za darmoszkę. (Mogę się podzielić moimi przypuszczeniami, skąd się tam wzięły.) O paradoksie, te wredne korporacje są główną siłą ich cywilizującą.

    Tak samo niedorzeczne jest dopatrywanie się przyczyn dominacja GAFA w naszym zaangażowaniu, a nie w chorym systemie finansowym, który nie ma w czym topić gór gotówki w pierwszej kolejności. Gdyby Linuksiarstwa nie było, to zamiast GAFA byłby MIS/MIO/MISO.

  12. @blajnd sajt
    „Elity mają to do siebie, że się networkują.”

    A uczciwy intelektualista (taki, którego ja miałbym szanować) powinien się od nich odcinać bardzo radykalnie.

  13. @stellmann
    „Czekam na ujawnienie kolejnych „takich jak Epstein”. Będę windykował.”

    To jest rozwojowe, z przepięknym bulbi-bulbi zdaje się na przykład tonąć kolejny linuksiarski autorytet, Lawrence Lessig. Też był trochę za bardzo „thoroughly networked”.

  14. @blajnd_sajt

    „Ale nie rozumiem dlaczego Pinkerowi akurat się obrywa najbardziej”

    Biorąc pod uwagę że Pinker wystąpił w roli de facto biegłego sądowego, który pomógł w uniknięciu Epsteinowi części zarzutów w procesie w 2007 [1] to mnie nie dziwi. Wiele wyjaśnia się po przeczytaniu dokumentu w którym obrońcy Epsteina powołują się na opinię Pinkera. I widać że to typowa gra słów i doszukiwanie się znaczenia treści przepisów – poparte nazwiskiem znanego profesora słynnej uczelni. Czyli kolejny typowy przypadek z cyklu: Człowiek z kręgu elit popełnia przestępstwo => ma dobrych (czyt. drogich prawników) => ci mają dostęp znanych i medialnych biegłych (ot, przysługa towarzyska dla kolegi) => umorzenie postępowania/uniewinnienie/łagodny wyrok.
    Przy czym nie wkurza mnie to że ktoś broni osoby oskarżonej tylko to że za ofiarą stoją kiepsko opłacani urzędnicy państwowi, zwykły szary człowiek na taką obronę nie ma szans a elity…szast prast Znany Prawnik załatwi opinię Znanego Profesora.

    Kimkolwiek by nie byli członkowie tych elit, to ich za to zwyczajnie nie znoszę

    [1] [https://www.buzzfeednews.com/article/peteraldhous/jeffrey-epstein-alan-dershowitz-steven-pinker]

  15. @sfrustrowany „za ofiarą stoją kiepsko opłacani urzędnicy państwowi”
    W przypadku pierwszego procesu (czy to w ogóle był proces? Raczej układ z prokuraturą) za ofiarami nikt nie stanął. Nawet nie mogły zeznawać przeciwko Epsteinowi.

  16. @wo „A uczciwy intelektualista (taki, którego ja miałbym szanować) powinien się od nich odcinać bardzo radykalnie.”
    Możesz proszę podać jakiś konkretny szanowany przykład? Hindsight is always 20/20, ale bardzo trudno na bieżąco nie socjalizować się z możnymi, będąc Znanym Intelektualistą (a kto słyszał o nieznanych).

  17. @intelektualista powinien się odcinać od elit

    Tak, prawda.

    Kończąc z mojej strony wątek, jeszcze tylko koncyliacyjnie dodam, że wyrwałem się do komentowania nie tyle w obronie Pinkera, co przede wszystkim standardów dziennikarskich. Tekst zalinkowany w notce jest, moim zdaniem, poniżej poziomu tego blogaska. Komentarz Gospodarza o roli intelektualistów i wpis kolegi Sfrustrowanego wystarczyłyby jako punkt wyjścia do ciekawego tekst o korupcji elit na przykładzie afery Epsteina, a autorka próbuje grubymi nićmi uszyć jakieś kolejne afery, których po prostu nie było.

  18. @sheik.yerbouti

    „W przypadku pierwszego procesu (czy to w ogóle był proces? Raczej układ z prokuraturą) za ofiarami nikt nie stanął”

    Racja. Nie mniej jednak, w jakimś stopniu stanęli agenci federalni, którzy zebrali jakiś materiał dowodowy. Faktem jest że do procesu nie doszło (tu przepraszam za poprzednie uproszczenie) prokurator wycofał się z zarzutów z prawa federalnego – a Epstein dobrowolnie poddał się karze odbywanej zresztą w luksusowych warunkach jak na przestępstwo tego rodzaju. Tu jest szerszy materiał o sprawie [1]. Tu zresztą mamy przykład, niestety z życia popkulturowego schematu „szeryf trzyma stronę tych złych” – no cóż, skoro amerykański szeryf czy prokurator okręgowy to osoba z wyboru…

    [1] [https://www.miamiherald.com/news/local/article219494920.html]

  19. @blajnd sajt
    „co przede wszystkim standardów dziennikarskich. Tekst zalinkowany w notce jest, moim zdaniem, poniżej poziomu tego blogaska. ”

    Ależ proszę szanownego kolegi, teksty na blogasku jakby z definicji nie spełniają „standardów dziennikarskich”. Tekstów dziennikarskich nie pisze się za friko. Blog, proszę kolegi, „internetowy pamiętniczek”, proszę se sprawdzić definicyję w GNU/Wikipedii.

  20. @sheik.yerbouti
    „Możesz proszę podać jakiś konkretny szanowany przykład?”

    Nie mogę z nazwiskami, bo przecież groziłoby procesem. Ale zanim jeszcze szit hitnie fana, wokół pewnych postaci rozciąga się pewna fama. Nawet takiemu małemu, nieistotnemu misiowi jak ja, zdarzało się dostać propozycję udziału w projekcie finansowanym przez pewną postać – i ją odrzucić. Jeśli się kiedyś spotkamy w okolicznościach towarzyskich, mogę rozwinąć. Na razie pozwolę sobie tylko ogólnie zadeklarować nieufność wobec ętelektualystów, co to wewogle totalnie nie wiedzieli skąd idzie kasa.

  21. @wo
    „Ach, ten każualowy seksizm z zeszłego stulecia.”

    W przypadku Stallmana to jest mniej każualowy seksizm, a o wiele bardziej realny autyzm. To jak komuś z Tourettem kazać przestać przeklinać. Z jednej strony, każdy ma prawo do pracy w ciszy, spokoju i bez obelg. Z drugiej, zwolnienie takiego pacjenta to raczej smutna konieczność niż moralny triumf.

  22. „Wśród jego klientów był Marvin Minsky, pionier badań nad sztuczną inteligencją […]”

    To poważne oskarżenie. Tymczasem z cytowanych w zalinkowanym artykule zeznań ofiary nie wynika, że Minsky był klientem Epsteina.

  23. @praptak
    Dude, you just went full Zanussi. A jak kolega w takim razie interpretuje wydarzenia? Że Minsky – totalnie bez powiązań z Epsteinem – tak po prostu miał randkę w jego posiadłości?

  24. @tymczasowekontonagazecie
    „W przypadku Stallmana to jest mniej każualowy seksizm, a o wiele bardziej realny autyzm. To jak komuś z Tourettem kazać przestać przeklinać.”

    Wbrew pozorom, syndrom Tourette’a NIE POLEGA na przeklinaniu (raczej na kompulsywnych tikach). Serio kolega chce go bronić na zasadzie „to wcale nie jest rasista/seksista, po prostu ma takie zaburzenia”?

  25. Jaką znowu randkę? Ms Maxwell (jak się domyślam, wspólniczka Epsteina) kazała jej jechać na prywatną wyspę Epsteina uprawiać seks z Minskym. Nie ma nic, że Minsky z tej oferty skorzystał.

  26. @wo
    „syndrom Tourette’a NIE POLEGA na przeklinaniu (raczej na kompulsywnych tikach)”

    No tak. Przeklinanie jest jednym z bardziej spektakularnych tików.

    A Stallman jest daleko na spektrum. Mówimy o facecie, który tak się zafiksował, że całymi dniami pisał otwarte wersje wszystkich programów. Który jadł ze swojej stopy w trakcie Q&A z widownią.

    Rozumiem, że ludzie nie chcieli(by) z nim pracować. I rozumiem, że z tego i zbliżonych powodów mogli się go nawet chcieć pozbyć. Nawet może postawiony przed taką decyzją też bym ją wsparł. Ale nadal nie widzę w tym żadnej moralnego triumfu.

  27. @Stallman jedzący ze stopy:

    To fake. Niczym Komorowski wchodzący na japońskie krzesło… niemniej kwestią otwartą pozostaje na ile problem ze Stallmanem jest pokłosiem brakiem powszechnej opieki psychologicznej i psychiatrycznej.

  28. „To kanoniczne poglądy lat 90.”

    Stallman dla mnie przede wszystkim leży w latach 90 że względu na to, że problem z _komputerami_ identyfikował jako problem monopolu (i wynikający z tego zysk z renty) Microsoftu. Jego wizję/diagnozy i rozwiązania są imho tak obecnie irrelewantne (w odróżnieniu np. od neoliberalizmu), że jego spadnięcie z rowerka nie daje mi żadnego schadenfreude :/

  29. @Znetworkowane elity

    Lessig był ofiarą pedofila w dzieciństwie [1]. Z tym większym trudem czyta się jego wyjaśnienia, dlaczego mimo to w swoim czasie doradził szefowi MIT Media Lab przyjęcie grantu Epsteina (bo, w skrócie, grant był anonimowy, a uniwersytety nie przeżyłyby gdyby akceptowały wyłącznie niekonotrowersyjne granty) [2].

    Minsky organizował ze wsparciem Epsteina konferencje naukowe (bardziej PR-owe) na feralnej wyspie [3]

    Pinker nie brał pieniędzy od Epsteina, jednak przysłużył się mu swoją opinią użytą przez Dershovitza i ewidentnie jeszcze w 2014 r. nie miał problemu z jego towarzystwem [4].

    John Brockman, agent literacki i założyciel seminarium „Edge” (którego obecność w tej grupie jest dla mnie najbardziej przykra) dawał Epsteinowi forum na którym mógł się wybielać w prestiżowym otoczeniu, otrzymywał od Epsteina wsparcie finansowe i odwzajemniał się za nie [5].

    Ich obrona sprowadza się do stwierdzenia: światem rządzimy my, białe męskie elity, należenie do naszego kręgu oznacza faktyczny immunitet od wielu zarzutów, w tym kryminalnych. Tak, dostrzegamy, że zmiany kulturowe ostatnich lat ów immunitet usuwają. Niech to się dzieje w miarę powoli, bo jednak chcemy jeszcze porządzić.

    [1] link to nymag.com
    [2] link to medium.com
    [3] link to aaai.org
    link to pr.com
    [4] link to insidehighered.com
    [5] link to newrepublic.com

  30. @wo
    „gdybym się dowiedział, że jakiś mój kolega jest recipientem, bym zaczął uważać go za byłego kolegę”
    – Co nie przeszkodziłoby mediom napisać, że jesteś networked. Bo przecież byś znał człowieka [tu zdjęcie z jakiejś imprezy, rok xxxx, WO podaje rękę Iksińskiemu, na drugim planie podejrzany o pedofilię Ygrekowski]. I pewnie znasz wielu jego znajomych, czyli może nawet thoroughly networked. Chyba, że byłby jakiś atestowany kolegometr, którym można obiektywnie wykazać, kogo za kolegę uważasz.

    A „linuksiarstwo” służy korpom tak samo, jak projektowanie krzeseł biurowych czy studzienek kablowych.

    @m.bied
    „No nieźle, język słabych fap-fanfików.”
    – A nie język gościa, który każde zagadnienie racjonalne kroi na kawałki i analizuje? Facet normalnie napisał, czemu uważa, że niekonecznie „sexual assault”. Stallman nie pisał, że dobrowolnie, tylko że dla Minskiego to miało prawo wyglądać jak dobrowolnie, bo w interesie Epsteina było, żeby tak wyglądało. Od strony prawnej ma to znaczenie. Wina, kwalifikacja czynu, takie tam mało medialne rzeczy. (Kto na oczy widział sprawę karną? Ręka w górę.).

  31. Stallman narozrabiał – linuksiarstwo je be.
    Genialny tok rozumowania.

    Środowisko opensource dawno zrozumiało, że RMS jest osobą toksyczną. Szczególnie, że ma gorsze wypowiedzi na koncie (z części zdążył się wycofać kilka lat temu), niż ta, która wisiała na jego drzwiach.

    Przykłady (pisownia org.):
    2003: The law would also prohibit „encouraging a (so-called) child to take part in sexual activity.” I think that everyone age 14 or above ought to take part in sex, though not indiscriminately. (Some people are ready earlier.) It is unnatural for humans to abstain from sex past puberty, and while I wouldn’t try to pressure anyone to participate, I certainly encourage everyone to do so.

    2006: I am skeptical of the claim that voluntarily pedophilia harms children. The arguments that it causes harm seem to be based on cases which aren’t voluntary, which are then stretched by parents who are horrified by the idea that their little baby is maturing.

    2006: Many Americans would see a scandal in the DHS spokesman who has been arrested for proposing sex to a 14-year-old girl through the Internet. I too see a scandal, but not the same one. I think the scandal is that this man is going to face a prison sentence when he has not done wrong to anyone.

    2013: There is little evidence to justify the widespread assumption that willing participation in pedophilia hurts children.

    2003: The nominee is quoted as saying that if the choice of a sexual partner were protected by the Constitution, „prostitution, adultery, necrophilia, bestiality, possession of child pornography, and even incest and pedophilia” also would be. He is probably mistaken, legally–but that is unfortunate. All of these acts should be legal as long as no one is coerced. They are illegal only because of prejudice and narrowmindedness.
    (…)
    The term „child pornography” is dishonest. The censorship of it puts young lovers in direct danger of prosecution.

    2011: But even when it is uncontroversial to call the subject depicted a „child”, that is no excuse for censorship.

  32. @Bardzozly
    „Co nie przeszkodziłoby mediom napisać, że jesteś networked”

    Śledząc media, zauważyłbyś iż w WO, w roli szefa związku zawodowego, miał pewien udział (pozytywny) w sprawie będącej naszym lokalnym polskim odpowiednikiem – nie było w niej tropikalnej wyspy, ale był facet „z zasługami” oskarżony o nadużycia [1]… Owszem, każdemu kto ma jakoś wyrobione nazwisko (w tym np. Agnieszce Holland [2]) może się zdarzyć, że połączone ono zostanie z podobną aferą. Połączenie, jakie zdarzyło się Pinkerowi nie jest na wyrost – jego obrona, że „palił, ale się nie zaciągał” (Epsteina znał i swoją znajomością uwiarygadniał, lecz bardzo tego nie lubił) została usłyszana. Profilaktyka i ostrożność będzie ograniczać takie znajomości w przyszłości i służyć ofiarom.

    „Stallman nie pisał, że dobrowolnie, tylko że dla Minskiego to miało prawo wyglądać jak dobrowolnie, bo w interesie Epsteina było, żeby tak wyglądało.”

    Dobrowolny romans 70-latka i 17-latki na prywatnej wyspie sponsora ich obojga? Życzę sukcesów w racjonalnym krojeniu na kawałki i analizowaniu tego zagadnienia…

    [1] link to wirtualnemedia.pl

    [2] link to wyborcza.pl

  33. @Autyzm
    Można być autystyczne i nie być, jak to mawiają dzisiaj, dzbanem. Oczywiście, wymaga to odpowiedniego środowiska i nie pobłażania osobie jako „upiornemu wujaszkowi”, którym Stallman był od jakiegoś czasu. To może kręcić młodą dzbanerię z dyplomem bachelora / inża prosto z uczelni, ale prędzej czy później kończy się jak prędzej czy później. Tymczasem Stallman był apologetą „miękkiej pedofilii” od dawna (nie wnikam na jak wielu poziomach to pojęcie jest błędne i złe, wszyscy wiedzą o co cho), więc obecny wyskok jest jedynie naturalnym biegiem rzeczy, nie wyskokiem czy jednorazowym błędem. Mówię to z perspektywy osoby autystycznej, która z resztą z racji swoich przypadłości i „networkingu” zna trochę innych osób nie neurotypowych. Ciekawe, że wszystkie z kręgów wolnościowo / anarchistyczno / męsko-szowinistycznych kwestionują sens „wieku zgody”…

    Co do Open Source, to ruch niewątpliwie jest z jednej strony istotny dla rozwoju oprogramowania, bez względu na osobiste sympatie Gospodarza (macOS ma open-source kernel zbudowany na systemach open-source, z kręgów które były niemal zawsze z dala od Stallmana), jednak prawda jest taka, że sam ruch od dawna nie istnieje. Grupy takie jak LSF głównie starają się bronić ostatnich kawałków „wolnego” oprogramowania od korporacyjnych zakusów, a, jak zauważył Gospodarz, przeciętny Kowalski ma z tego dokładnie nic… (1), cała reszta to raczej bait na młodych naiwnych z nadmiarem czasu pt. „udoskonalajcie nam komponenty systemu za darmo, a my z nich zrobimy produkt trzepiący kasę”, przy czym kluczowe komponenty są trzymane pod, well, kluczem (apologetów proszę o zbudowanie dobrze działającego Androida dla Kowalskiego, bez kradzionych Google Services, a hardkorowców o zbudowanie macOS-a w oparciu o to, co jako OS wypuściło Apple). Teraz jednak wokół OS siedzą głównie młodociani libertardzi i ludzie, którzy pomimo dłuższej brody niż opowiadane przeze mnie dowcipy też chcą uchodzić za młodych libertardów. Jest to też dość toksyczne środowisko (surprise!), jakiś rok temu był straszny ból w tylnych częściach ciała, bo LSF zaczęło banować toksycznych seksistów w próbie wprowadzenia nieco większej rożnorodności do projektu. Aż jestem zaskoczone, że nie powstał z tego jakiś fork typu „Manlinux”…

  34. @X. XX

    „Środowisko opensource dawno zrozumiało, że RMS jest osobą toksyczną”

    A to nie było tak, że RMS od samego początku uważał ruch Open Source za zdradziecką podróbę swojego własnego ruchu Free Software i dostawał piany na samą wzmiankę o nim? Mogę sobie wyobrazić, że już tylko z tego powodu nie był tam ulubioną postacią.

    Z ruchem Open Source kojarzę Erica Raymonda (The Cathedral and the Bazaar), pamiętam jak przez mgłę jakieś jego ostro libtardzkie wrzutki, ale jednak daleko od poziomu RMS. Choć może mieć tu znaczenie, jak już ktoś podnosił, kwestia różnej odległości od neurotypowości obu panów. (Z drugiej strony, hej, w społeczeństwie funkcjonuje cała masa osób nieneurotypowych, a jednak potrafiących zważać na swoje zachowanie i zachować rozum i godność człowieka).

  35. @m.bied
    Generalnie łapię FS vs OS, ale dla mnie to tylko dyskusja, która nóżka bardziej, to akurat nie mój kink, więc dla mnie to jedno towarzystwo spierające się czy Rysiek czy Linus (obydwa toksyczne buce).

  36. Tłumacząc zachowania Stallmana lokowaniem na spektrum autyzmu robicie bardzo krecią robotę innym osobom na spektrum, które wykonują mnóstwo pracy żeby zrozumieć to czego nie czują i żeby nie być dzbanami. Jest też aspekt seksistowski: jakoś kobiety na spektrum się w tych kręgach ani nie pojawiają, ani nie widziałem nigdy obrony dzbańskich zachowań przez „ona jest na spektrum”.

  37. @cowboytomash

    Słusznie, oczywiście. „Zrozumieć to, czego nie czują” – bardzo dobrze powiedziane. Ponieważ też niekiedy muszę iść właśnie taką drogą, jestem całym rozumem i czuciem za tym, żeby nawzajem się w tym wspierać.

  38. @praptak
    „Nie ma nic, że Minsky z tej oferty skorzystał.”

    Przebywali w tej samej posiadłości, ale nie ma sekstaśmy, więc nie ma dowodu w postaci sekstaśmy. Kolego, to nie jest proces karny, nie decydujemy tutaj o wyroku dla Minsky’ego. Nie obowiązuje nas „rozstrzyganie wątpliwości na korzyść”. Moralnie jest skompromitowany, nawet jeśli faktycznie do niczego nie doszło, a on tak tylko wpadł do Epsteina, pogapić się na orgietki.

  39. @krzloj
    ” Jego wizję/diagnozy i rozwiązania są imho tak obecnie irrelewantne (w odróżnieniu np. od neoliberalizmu), że jego spadnięcie z rowerka nie daje mi żadnego schadenfreude :/”

    Nie są „irrelewantne”. W roku 2013 punkt widzenia Stallmana / Lessiga / Moglena / Aigraina / Jareda Cohena jest Standardowym Światopoglądem publicystyki technologicznej. Jako taki, jest też powtarzany w Polsce np. przez ministra Boniego (a także jest standardowym światopoglądem doradców premiera Tuska). W 2019 o tyle mamy postęp, że tamto towarzystwo jest w rossypce, odcinają się od siebie nawzajem, Lipszyc już nie cytuje Tarkowskiego, ale standardowy światopogląd pozostał. Podobnie jest z neoliberalizmem zresztą, już nikogo to nie porywa jako fascynujący model opisujący świat, ale nadal jest to de facto doktryna kilku gazet i kilku partii (bo nie mają nowej).

  40. @Bardzozly
    „Co nie przeszkodziłoby mediom napisać, że jesteś networked.”

    Trudno. Tylko w jakiejś religii (zapomniałem jakiej) wierzą w prawo karmy, że jak ty tak nie napiszesz o Pinkerze, to potem nie będą tak pisać o tobie media. To tak nie działa. I tak se napiszą co będą chciały.

    ” A nie język gościa, który każde zagadnienie racjonalne kroi na kawałki i analizuje?”

    Nie. Jego analiza jest właśnie nieracjonalna.

  41. @iksinski
    „Stallman narozrabiał – linuksiarstwo je be.
    Genialny tok rozumowania.”

    Bzdura. Tok jest odwrotny: linuksiarstwo jest be. Ergo upadek Stallmana budzi nasze Schadenfreude. Nie będę więcej prostować bredotek kolegi, po prostu powylatują.

  42. @awal
    „Śledząc media, zauważyłbyś iż w WO, w roli szefa związku zawodowego, miał pewien udział (pozytywny) w sprawie będącej naszym lokalnym polskim odpowiednikiem – nie było w niej tropikalnej wyspy, ale był facet „z zasługami” oskarżony o nadużycia”

    Przy czym i tak wtedy leciały teorie spiskowe z serii „na pewno związkowcy obronią kolegę”. Gdybyśmy go zresztą rzeczywiście bronili, to byłby ciekawy precedens prawny i ewentualny wyrok sądu pracy by potem wielokrotnie cytowano w orzecznictwie, ale to nie leżało w interesie chyba żadnej ze stron.

    To było dla mnie osobiście bardzo ciężkie i przykre przeżycie, o którym w dodaktu nie bardzo mogę mówić. Mam z tego dwie lekcje. Pierwsza – niby banalna, a jednak – że oczywiście, że jak masz swoje lata, to łatwo cię znetworkować z każdym. Nie występuję na żadnym zdjęciu z Epsteinem, ale jestem zapewne od niego o 2-3 handszejki (robiłem wywiady z prezydentem Kwaśniewskim i z Evgeny Morozovem; Kwaśniewski na pewno jest już najdalej o 2 handszejki od Epsteina, via jakiś polityk amerykański; a Morozov via swój agent literacki).

    Parę razy widziałem też idiotyczne teorie spiskowe, w których próbowano z czymś powiązać moje niebywale elitarne i szalenie wpływowe stanowisko przewodniczącego związku (że niby ktoś mnie do czegoś zaprosił żeby w ten sposób wywierać wpływ na gazetę, poprzez pozyskanie kogoś tak potężnego jak ja). Nie próbowałem się do tego nijak odnosić, przeszło to bez echa. Krótko mówiąc, po prostu wiem, że i tak takie teorie ktoś będzie wymyślać, nie ma na to rady (a więc nie będę, jak to sugeruje kolega Bardzozly, łagodnie traktował Pinkera, aby i mnie łagodnie traktowano).

    A druga lekcja jest taka, że nie ma takiego networku, z którego się nie można odnetworkować. Wspomniany Evgeny Morozov też był powiązany z kręgami MIT i Epsteina, ale się odciął jednoznacznie i wzorcowo. To naprawdę nie jest tak, że pieniądze Epsteinów wciskane są ludziom pod przymusem. Można odrzucić.

  43. @wo Oczywiście, że moralnie jest skompromitowany. Ale moja teza nie brzmiała „Minsky nie jest skompromitowany”, tylko „Zalinkowany artykuł nie dostarcza przesłanek, aby nazywać go klientem Epsteina”. To nie jest obrona typu „ofiara twierdzi, ale twardych dowodów nie ma”, ale: „zeznania ofiary nie świadczą przeciwko Misky’emu”.

  44. @praptak
    Podsumowując fakty:
    1. Minsky miał wieloletnią relację z Epsteinem, uzasadniającą go do nazywania go „klientem” Epsteina (nie tylko jako sutenera, acz chyba nawet kolega nie będzie twierdził, że Minsky nie był świadom tego aspektu jego działalności)
    2. W ramach ich licznych relacji, Epstein mu dostarczył siedemnastolatkę
    3. Nie ma twardych dowodów, że Minsky skorzystał w sensie uprawiania seksu penetracyjnego, więc ława przysięgłych (zwłaszcza złożona z bogatych siedemdziesięciolatków) by go rzeczywiście uniewinniła, ale nie jesteśmy ławą przysięgłych
    4. Kolega naprawdę mogłby sobie znaleźć lepsze sprawy do obrony

  45. Swoją drogą – czy ktoś ma jakieś myśli nt. Bruca Schneiera? Okazjonalnie czytam sobie jego bloga, bo wrzuca ciekawe rzeczy, a do tego w komciach jest sporo ciekawych rzeczy o cyberbezpieczeństwie.
    On mi się zawsze kojarzył jako taki autorytet (trochę w klimacie RMS, ale jednak bez dzbaniarstwa) od bezpieczeństwa.
    Do tego ma bardzo sensowne i zdystansowane podejście do hypu na różne rzeczy (typu blockchain itp).
    Zastanawiam się teraz, czy ma na koncie jakieś dzbaniarstwa o których nie słyszałem, czy raczej nie – a może jest personą na tyle niszową, że no one cares.

  46. @WO
    „To było dla mnie osobiście bardzo ciężkie i przykre przeżycie, o którym w dodatku nie bardzo mogę mówić.”

    Może teraz jeszcze nie, ale kiedyś może. Podejrzewam, że Twoje doświadczenia w roli związkowej – nawet nie podejrzewam, mam w pewność po skrawkach jakie nam tu pokazujesz – to jest materiał na dobry kawał literatury non-fiction (względnie fiction, jeżeli wybrałbyś formę zbeletryzowaną). Z widokami na serial, po lekkim scenariuszowym podkręceniu: przecięcie wątków korporacyjno-politycznych, personalnych „egos and insecurities” dziennikarskich tuzów, grass-rootowego idealizmu milenialsów i łączącą wszystko story arc ironicznego szefa związku zawodowego z jego pasją do steków. Przy dobrych wiatrach widzę nawet wersję anglojęzyczną (zagrałby Cię Stanley Tucci albo James Spader). Roboczy tytuł: The Trade…

  47. @awal
    „Może teraz jeszcze nie, ale kiedyś może”

    Wątpię. W tej konkretnej sprawie przecież w grę wchodzi wtórna wiktymizacja ofiar. I w ogóle niestety często związkowiec musi zachować pewne tajemnice w trosce o osobę, którą chroni (np. wielu ludzi wstydzi się tego, że ich zwolniono i po prostu w ogóle nie chce, zeby temat upublicznić). Końcem prawnej przepychanki często jest ugoda, w której obie strony zobowiązują się do poufności – itd.

    „przecięcie wątków korporacyjno-politycznych”

    Polityki tu nie ma w ogóle, wbrew pozorom. Przecież jak ktoś przychodzi z prośbą, żebyśmy go bronili przed zwolnieniem, nie zadam mu podstępnego pytania „a na kogo głosujesz”.

    Tak naprawdę to wszystko jest cholernie nudne. Gdy piszę, że nienawidzę spotkań, zebrań i telekonferencji, to nie piszę tylko z wyobraźni. Gdy tak siedzę i negocjuję z zarządem zwolnienie zbiorowe, nieodmiennie dręczy mnie ta myśl – oni biorą po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie za siedzenie na takich nasiadówach, za ich pensje może i nawet sam bym chciał, ALE ZA JAKIE GRZECHY JA TO MUSZĘ ZNOSIĆ.

  48. @WO
    Rozumiem, jednak nawet Twoje wyjaśnianie dlaczego coś jest poufne lub nieciekawe – jest ciekawe.

  49. @ sheik

    „Możesz proszę podać jakiś konkretny szanowany przykład? Hindsight is always 20/20, ale bardzo trudno na bieżąco nie socjalizować się z możnymi, będąc Znanym Intelektualistą (a kto słyszał o nieznanych).”

    Evgeny Morozov napisał bardzo dobry tekst do New Republic na temat Johna Brockmana, który był wydawcą wielu intelektualistów i miał fundację organizującą spotkania intelektualistów z miliarderami. Wcześniej linkował go Awal, ale nie umiem się oprzeć zacytowaniu:

    link to newrepublic.com

    No więc jak dostajesz od wydawcy-machera maila z cyklu:
    „He’s the guy who gave Harvard #30m to set up Martin Nowak. He’s been extremely generous in funding projects of many of our friends and clients. He also got into trouble and spent a year in jail in Florida.

    If he contacts you it’s probably worth your time to meet him as he’s extremely bright and interesting.

    Last time I visited his house (the largest private residence in NYC), I walked in to find him in a sweatsuit and a British guy in a suit with suspenders, getting foot massages from two young well-dressed Russian women. After grilling me for a while about cyber-security, the Brit, named Andy, was commenting on the Swedish authorities and the charges against Julian Assange.”

    To przyzwoity człowiek (np. Morozov) odpowiada:
    (…)”thanks for clarifying this. I’m sure he’s an all-around sweet guy but I’ll have to think about it. It could be that I spent far too much time in the Soros bubble but I have zero interest in meeting billionaires – if I did, I’d be going to Davos every year. but I appreciate you taking the time.”

    Na to Brockman: Ale przecież Epstein jest miliarderem i właścicielem agencji modelek Victoria Secret.

    No więc towarzystwo „British guy in a suit with suspenders, getting foot massages from two young well-dressed Russian women.” oraz „A billionaire who owns Victoria’s Secret plus a modelling agency” to jak dla mnie zupełnie zrozumiały powód, aby nie chcieć mieć nic wspólnego z wydawcą, fundacją i całą siecią. Co też Morozov zrobił (i za to go szanuję).

  50. @m.bied
    “Z ruchem Open Source kojarzę Erica Raymonda (The Cathedral and the Bazaar), pamiętam jak przez mgłę jakieś jego ostro libtardzkie wrzutki, ale jednak daleko od poziomu RMS.”

    ESR to min. teorie spiskowe o feministkach zastawiający pułapki na Linusa (link to esr.ibiblio.org), walka z „islamofaszyzmem” i entuzjastyczne poparcie wojny w Iraku, obrona racial profilingu (ESR jest gorącym zwolennikiem badań IQ i poleca książkę „The Bell Curve”, o której gospodarz ma notkę), negowanie wpływu człowieka na klimat czy twierdzenie, że niższe koszty publicznej opieki zdrowotnej w EU w porównaniu z prywatną w USA to spisek lewaków, którzy fałszują liczby.

  51. @kmitko

    Dzięki za dokształcenie. Od kilkunastu lat nie śledziłem wypowiedzi tego pana i, kto wie, może nawet byłem z tym szczęśliwszy.

  52. @brazylian
    „To fake. Niczym Komorowski wchodzący na japońskie krzesło…”
    Aż se obejrzałem jeszcze raz jedzenie ze stopy i poszukałem trochę po internetach, czy ktoś nie debunkuje tego fejka; ale nie, i nic nie wskazuje żeby to był fejk. Rozwiniesz?

  53. Cóż Stallman ma rację a swoje zrobiła po prostu polityczna poprawnosć. Nie za bardzo widze na czym jednak polega ten upadek bo zarowno Stallman jak i fundacja maja się bardzo dobrze. A frajda to dopiero będzie jak po kolejnych wyborach ziobro posadzi paru nierzetelnych dziennikarzy z wubiórczej rozsiewających fake newsy.

  54. @pisowiec

    A kolega nie powinien przypadkiem głosować na Konfederację? Nie byłem świadom, że w PiS-ie mają aż tak obszerny big tent. (Może nawet oni sami nie są tego świadomi).

  55. „A kolega nie powinien przypadkiem głosować na Konfederację?” Też odniosłem takie wrażenie, nawet jak na PiS to jest niezłe fiksum dyrdum.

  56. Swoją drogą, widziałem fragment tej impry konfederacji. Typowy uczestnik wygląda jak stuprocentowy nerd, a Korwin jak zwykle sprowadza wszystko do kobiet i seksu. Zdecydowanie jest to psychologiczny fenomen.

  57. Najzabawniejsze w tym jest to, że w wątku mailowym z którego ukręcono wreszcie medialnie skuteczny bat na RMS-a, jeden z przytomniejszych uczestników odezwał się w stylu: Rychu, ty się tutaj czepiasz słówe, a kiedy to wycieknie (bo wycieknie kiedyś na pewno) zrobią z tego „towarzystwo dzieli włos na czworo żeby wybronić swojego kumpla-gwałciciela!”.

    Prorok jaki czy co?

  58. @Robert Osowiecki
    „Najzabawniejsze w tym jest to, że w wątku mailowym z którego ukręcono wreszcie medialnie skuteczny bat na RMS…”

    Stallman i koledzy to w tym wątku grupa nerdów zastanawiających się czy Superman mógł przeżyć wybuch bomby atomowej (odpowiedź: zależy który). Obie dyskusje wymagają przyjęcia fantastycznych założeń: a) Superman istnieje, b) dziewczyny na wyspie Epsteina swobodnie decydowały o inicjowaniu kontaktów seksualnych. Owszem, to drugie założenie, choć fałszywe, było obudowane społeczną konwencją która pozwalała wierzyć w istnieje tego typu „Supermana”: bajecznego „billionaire philanthropist”, otoczonego przez nieletnie dziewczęta na wyspie wolnej miłości. O ile nerdowskie iluzje Stallmana nie specjalnie mnie ruszają, o tyle mam zadrę wobec Brockmana, że prymitywnie powielał ten mit w korespondencji jaką ujawnił Morozov. Brockman to była (jest?) jednak inna kategoria intelektualna, jak pokazują zbiory esejów jakie redagował. Próbując sobie to wytłumaczyć, widzę tylko taki argument, iż kultura „Manhattan achievers” (artykuł Holly Peterson, jaki już linkowałem) wynosiła na piedestał każdy sukces, również sukces w oszustwie (Trump) i wymknięciu się zza krat (Epstein).

    @pisowiec
    „A frajda to dopiero będzie jak po kolejnych wyborach ziobro posadzi paru nierzetelnych dziennikarzy z wybiórczej rozsiewających fake newsy.”

    Kolego, dobrze radzę, uważaj na siebie. Po wyborach będą wsadzać również swoich. Popatrz na tego funkcjonariusza Straży Marszałkowskiej. Wylany z roboty po 19 latach, prokurator na karku – i za co? Za wyrażenie kilku szczerych emocji o Katarzynie Lubnauer? W państwie PiS, jak w każdej despotii, kogo można szczuć i jak decyduje się centralnie, dyrektywy się zmieniają, najlepiej siedzieć cicho (gdybyś chciał poczytać coś lekkiego i na czasie: Orlando Figes „Szepty”)

  59. @Awal Biały
    – „Dobrowolny romans 70-latka i 17-latki na prywatnej wyspie sponsora ich obojga? „/” dziewczyny na wyspie Epsteina swobodnie decydowały o inicjowaniu kontaktów seksualnych”

    Ależ chochoł. W opublikowanych fragmentach Stallman nie twierdzi, że był dobrowolny ani że decydowały swobodnie.

    @wo
    „Nie. Jego analiza jest właśnie nieracjonalna.”
    – Nie bardzo widzę tam cokolwiek nieracjonalnego. Stallman pisze, że zarzucanie komuś sexual assault wymaga jakiegoś przymusu/groźby ze strony sprawcy. Lub chociażby wiedzy o takim przymusie ze strony – nazwijmy go tak – alfonsa. Przyjęte przez Stallmana założenie, że gdyby był przymus, luksusowy alfons starałby się, żeby takiej wiedzy luksusowy klient nie miał, jest całkowicie racjonalne – ponieważ luksusowy alfons i luksusowy klient, czy coś tu trzeba tłumaczyć?.

    Pozostaje kwestia tego, czy klient musiał automatycznie zakładać, że ona jest zmuszana. Może w średnioklasowym bąbelku założenie, że młoda dziewczyna (w wieku przyzwolenia) na pewno nie będzie szukać bogatego sponsora jest automatycznie odrzucane jako nieracjonalne. Ale chodząc do szkoły widziałem i wiedziałem, że niektóre koleżanki (w wieku 15-16) szukają sobie na sponsorów bogatych starszych panów (epoka przed-galeriankowa jeszcze; bida piszczała). Oburzające i odrażające, ale nie czyni tych panów gwałcicielami (czy sprawcami „sexual assault”).

  60. @Bardzozly
    > Ależ chochoł. W opublikowanych fragmentach Stallman nie twierdzi…

    A kogo to obchodzi? Chocoł, ale z dobrej słomy, dobrze ściśnięty silnymi emocjami, wytrzyma naprawdę cieżką nawalankę. A najważniejsze, że stoi przy uczęszczanym gościńcu, a nie gdzieś na poletku za zaściankiem. Dlatego RMS poleciał przy okazji „sprawiającej wrażenie obrowolnej prostytucji nastolatek” a nie przy „nieszkodliwości pedofilii”. W ogromnie nieogarnięcia nie spostrzegł, że jak się zacznie przyglądać z bliska i badać, czy pancernik Epstein zatonął od miny czy od torpedy czy może jednak góry lodowej, to go wir też wciągnie.

  61. @bardzozly
    „Stallman pisze, że zarzucanie komuś sexual assault wymaga jakiegoś przymusu/groźby ze strony sprawcy. ”

    Stallman pisze, że siedemnastolatka mogłaby mieć ochotę na „entirely willing” seks z siedemdziesięciolatkiem. To nie jest „racjonalne”. Kolega przegapia fundamentalnie nieracjonalny element jego argumentacji – a jeśli przegapimy założenie tego typu „I’m not saying it was aliens, but it was aliens”, cała reszta będzie bełkotem nawet przy pozorach racjonalności.

    „czy coś tu trzeba tłumaczyć”

    O ile nie jesteś adwokatem jednego z tych sqrvieli podczas rozprawy karnej nie, niczego nie tłumacz więcej.

    „bida piszczała)”

    Zatem był to przymus ekonomiczny. Apeluję, by kolega zaprzestał, ewentualnie przeniósł się z tym na forum dla inceli.

  62. @Dacar Arunsone
    „Tymczasem Stallman był apologetą „miękkiej pedofilii” od dawna”

    Nie znoszę typa od dawna, ale dla porządku warto zanotować, że ostatnio zmienił zdanie: podobno „through personal conversations” zrozumiał, że seks z dziećmi może być szkodliwy i nie należy go uprawiać: link to futurism.com
    (tak, wiem, Order Orła Białego mu dać, itd.)

  63. > Stallman pisze, że siedemnastolatka mogłaby mieć ochotę na
    > „entirely willing” seks z siedemdziesięciolatkiem. To nie jest „racjonalne”.

    A osiemnasto- czy dziewiętnastolatka (Kendra Wilkinson i parę innych) z siedemdziesieciokilkulatkiem (Hugh Hefner)? Może to nie jest „racjonalne”, ale się zdarza, po prostu.

  64. @Bardzozly, Robert Osowiecki

    Rozumiem, że obrona podnosi argument „niedobrowolnego, ale przekonywująco wyglądającego na dobrowolny, seksu oferowanego przez nieletnie osoby na zamkniętym odizolowanym terenie gościom właściciela terenu.” Tak, owszem, Epstein, wykorzystywał społeczne konwencje („swobodny seks na tropikalnej wyspie”, „młode dziewczyny lecące na starszych facetów”) aby uprawdopodobnić to co się tam działo. Co jednak nie zmienia faktów: spotkanie miało miejsce na zamkniętym terenie pod jego kontrolą, dziewczyny nie były tam gośćmi, lecz oferowaną gościom obsługą. I były nieletnie. Z każdej z tych dwóch przyczyn niezależnie: nieletniości i fizycznego pozbawienia możliwości swobodnego dysponowania sobą – seks nie mógł być dobrowolny. Goście Epsteina mieli obowiązek, nie tylko moralny, także prawny, zauważyć tę sytuację dziewczyn. Nie czyniąc tego, współdziałali w przestępstwie.

    Jeżeli to krojenie na kawałki nie przekonuje, to zostają emocje: pomyślcie, że jesteście taką nieletnią osobą (dla uproszczenia: chłopcem), od której w jakimś przymusowym kontekście oczekuje się seksualnego zaangażowania: w boarding school, w chórze chłopięcym, w seminarium. Najpierw czyni to „patron” a potem patron zaprasza kolegę…

  65. @Awal:

    „Obrona” (w osobie RMS-a) nawet nie podnosiła kwestii niewinności, tylko kwalifikacji czynu (współudział? zła wola czy rażące zaniedbanie?), gdy została zakrzyczana z ław publiczności (obwinianie ofiar! obrońca pedofili! hańba!), tak że „sędzia” przerwał rozprawę, a na korytarzu przyjaźnie zasugerował adwokatowi, żeby się nie wygłupiał, bo jeszcze ich obu zlinczują. Tak to wygląda; winny to winny, jak zaczniesz dociekasz czego winny – o to już podejrzane…

  66. @koala.bear
    Sympatyków Hugha Hefnera też, mam nadzieję, że nie ma wśród moich komcionautów. Nie mam tutaj ochoty na dyskusję o legalności prostytucji (nasze ukochane Kraje Nordyckie też się tutaj miotają od skrajności w skrajność), ale wszyscy się chyba powinniśmy zgodzić (to nie jest prośba), że w przypadku płatnego seksu próg wiekowy powinien być inny niż „age of consent”, absolutne minimum to 18 lat, odrzucamy linię obrony „wyglądała na tyle”. Odrzucamy też linię obrony „tak po prostu uwierzyłem, że przypadkiem ją spotkałem w posiadłości Epsteina”. Kto nie odrzuca, tego ja odrzucę.

  67. @robert osowski
    „jak zaczniesz dociekasz czego winny”

    Przecież wiadomo czego – stręczenia nieletniej / [zamiaru] skorzystania z tej usługi.

  68. @wo

    > Przecież wiadomo czego – stręczenia nieletniej / [zamiaru] skorzystania z tej usługi.

    Co jak wiadomo jest także „sexual assault”, więc jak się napisze „sexual assaulut” to nikt nie ma wątpliwości czy chodziło o brutalny gwałt, obmacanie, czy skorzystanie z nieletniej prostytutki: tego właśnie dotyczyło „ackhyually”, którym RMS sobie ukręcił bat na własny grzbiet. Problem w tym, że gdyby tak to przedstawiły media, fala wzburzenia nie wysadziłaby zasiedziałego na stołku Stallmana, więc trzeba było trochę „podkręcić kontrast”.

  69. @bardzo zly
    „Ale chodząc do szkoły widziałem i wiedziałem, że niektóre koleżanki (w wieku 15-16) szukają sobie na sponsorów bogatych starszych panów (epoka przed-galeriankowa jeszcze; bida piszczała). Oburzające i odrażające, ale nie czyni tych panów gwałcicielami (czy sprawcami „sexual assault”).”
    To chyba w „Ostatniej bitwie templariusza” Arturo Perez-Revete (nie wiem, czy się odmienia) główny bohater (ksiądz notabene) nie decyduje się na seks z kobietą w jakiejś strefie wojny, argumentując, ze „pewnych rzeczy nie robi się za karton papierosów”.
    Pewnych rzeczy po prostu się nie robi.

    @wo
    „ALE ZA JAKIE GRZECHY JA TO MUSZĘ ZNOSIĆ”
    Żeby uczynić świat nieco lepszym miejscem…? Robienie dobra nie jest może zbyt spektakularne (sprawdzić, czy nie Owsiak), ale potrzebne. Wprawdzie Twoja działalność związkowa mnie bezpośrednio (ani nawet pośrednio) nie dotyczy, ale fajnie że są tacy ludzie jak Ty (czy np. Twoja koleżanka z redakcji – Adriana Rozwadowska), którzy małymi krokami próbują coś zmieniać. Nawet cierpiąc za to katusze na nudnych zebraniach.

  70. @Robert Osowiecki
    „tylko kwalifikacji czynu…”

    Ponieważ WO kończy dyskusję odpowiadam krótko: gdyby Minsky żył, zapewne odpowiadałby po prostu za współżycie z osobą nieletnią czyli „statutory rape”. Jego obrona nie koncentrowałaby się zresztą wcale na kwestii „consent” (bo ta nie ma znaczenia przy tym przestępstwie [1]) lecz na kwestiach dowodowych, względnie na jakichś elementach wyłączających zdolność do świadomego działania ich klienta (np. wpływ alkoholu).

    [1] link to justia.com

  71. @robert osowiecki
    ” Problem w tym, że gdyby tak to przedstawiły media, fala wzburzenia nie wysadziłaby zasiedziałego na stołku Stallmana, więc trzeba było trochę „podkręcić kontrast”.

    Praktycznie zawsze gdy piszesz o przestępstwie, używasz potocznych określeń, typu „kradzież” a nie „zabór mienia”. Tylko kretyn robi z tego zarzut pod adresem mediów (i np. wywodzi, że „nie ma czegoś takiego jak morderstwo”). To nie jest „podkręcanie kontrastu”, tylko różnica między językiem prawnym a językiem potocznym. Ostrzegam kolegę przed wdawaniem się w niby-niuansowanie z serii „Polański wcale nie zgwałcił”. Nie wykluczam wycięcia.

  72. @wo:
    Też krótko, zanim wyczerpię cierpliwość: „podkręcaniem kontrastu” było w tym przypadku medialne „uproszczenie”, że RMS rozgrzesza tego jakmutama, bo jego zdaniem wszystko odbywało się dobrowolnie. RMS nie sugerował ani jednego ani drugiego, ale… rezultat znamy.

    @awal:

    Raczej uczepiłaby się relacji jednego świadka, który miał widzieć jak do Minsky’ego (tym razem sprawdziłem nazwisko) podchodzi dziewczyna z ofertą przejścia się w ustronne miejsce, a ten podziękował. (nie znaczy ofkors że zawsze odmawiał, a zresztą: be znaczenia bo skoro widział że bardzo młode dziewczyny oferują swoje „usługi”, to go czyni współwinnym etc. etc…)

  73. @legalese

    Znowu, nie chcę ciągnąć jeżeli WO sobie nie życzy, ale zapewniam że termin „sexual assault” jest użyty poprawnie na opisanie sytuacji Minsky-nieletnia Guiffre – odwołując się do amerykańskiego prawa federalnego [1], nie wyobrażeń Stallmana. Co więcej (dodaję od siebie), jest to określenie słuszne, oddające sytuację ofiary.

    [1] U.S. Code § 920 Art. 120(b)(2)(A) link to law.cornell.edu

  74. Przecież mogą być siedemnastolatki zainteresowane seksem z dziadziem, ale po to jest taka koncepcja „dorosłość” żeby można to było ocenić. Znaczy, moje dziecko kiedyś chciało zupełnie z własnej woli wleźć pod samochód, ale jakbym mu pozwolił, to nie byłoby z mojej strony jakoś szczególnie okej.

  75. @Robert Osowiecki
    „„podkręcaniem kontrastu” było w tym przypadku medialne „uproszczenie””

    Coraz bardziej obrzydliwie czyta się twoje dzielenie włosa na czworo.

  76. @wo
    Praktycznie zawsze gdy piszesz o przestępstwie, używasz potocznych określeń, typu „kradzież”, a nie „zabór mienia”.

    Zupełnie jak ustawodawca, który potocznych określeń typu „kradzież” używa w kodeksie karnym siedmiokrotnie, a czasownika „kradnie” dodatkowo trzy razy. Za to nigdzie w tej ustawie nie widać profesjonalnego wyrażenia „zabór mienia” (jest najwyżej „zabiera cudzą rzecz ruchomą” – art. 278 § 1 k.k.). Ale może źle szukam.

  77. @blajnd_sajt

    „[Pinker] jest bardziej umiarkowany w formie oraz subtelniejszy i bardziej empiryczny”

    Eee? Może kiedyś był, ale teraz zeszmacił się totalnie. Vide: link to currentaffairs.org

    I podobnie jak niektórzy komcionauci protestuję przeciwko nadmiernym wiązaniu Stallmana (czy nawet FSF) z linuksiarstwem, bo linuksiarstwo (czy ogólnie idea open source) to nie jest żadnen monolit, a postrzeganie go w ten sposób przypomina mi potworki typu „ideologia LGBT” albo „lewica polega na kolektywizacji”.

  78. @wo
    I MOŻE JESZCZE MORDERSTWO ISTNIEJE?

    Nazwy takiej w ustawie wygóglać nie mogę.

  79. @wo
    Ja pojmuję, o co ci chodzi, ale jednak przykład z kradzieżą był niedoskonały.

  80. @rozowyguzik
    „I podobnie jak niektórzy komcionauci protestuję przeciwko nadmiernym wiązaniu Stallmana (czy nawet FSF) z linuksiarstwem, bo linuksiarstwo (czy ogólnie idea open source) to nie jest żadnen monolit”

    To jak trockizm. Też nie jest monolitem, jestem mniej więcej świadom różnic między morenistami, mandelowcami, lambertystami, spartakusowcami, militantystami i oczywiście pousadystami, ale chyba mogę powiedzieć, że odrzucam trockizm po całości, a także mówić o takiej całości (mimo wewnętrznego skłócenia)?

    Jestem więc oczywiście świadom różnic doktrynalnych między Stallmanem, Raymondem i Torvaldsem, ale hejtuję wszystkich trzech, mniej więcej za to samo. Wszyscy aktywnie działalą na rzecz Zmieniania Świata Na Gorsze.

  81. @gammon
    „jednak przykład z kradzieżą był niedoskonały.”

    Nie ma czegoś takiego jak niedoskonałość, jest niedostatek perfekcjonizmu!

  82. @Robert Osowiecki
    “w wątku mailowym z którego ukręcono wreszcie medialnie skuteczny bat na RMS-a”
    “gdyby tak to przedstawiły media, fala wzburzenia nie wysadziłaby zasiedziałego na stołku Stallmana, więc trzeba było trochę „podkręcić kontrast”.”

    Czy sugerujesz, że jakieś Mroczne Siły Kontrolujące Media chciały utrącić Stallmana i musiały się posłużyć medialną manipulacją?

  83. @wo

    „To jak trockizm.”

    No właśnie nie, poziom niżej, bardziej jak socjalizm albo feminizm. Tak jak rdzeniem socjalizmu jest zmiana struktury własności środków produkcji bez dalszych preskrypcji społecznych, tak rdzeniem open source jest otwartość kodu. Dopiero obrastające to założenie konkretne licencje, fundacje i ruchy to ewentualne trockizmy i podtrockizmy z Poglądami na Rzeczywistość. Jestem linuksiarzem i hejtuję wszystkie wymienione przez Ciebie osoby i ich filozofię. Zgadzam się oczywiście, że seksizm i tępy libertarianizm od wieków toczą środowisko open source, ale to nadal nie znaczy, że można postawić tam jakieś wynikanie z otwartego kodu (jeśli już, to postawiłbym wynikanie z seksizmu w IT w Ameryce po latach 60, kiedy drastycznie spadła liczebność kobiet-informatyków), zwłaszcza, że nawet to się powoli zmienia – w środowiskach developerskich jest coraz więcej kobiet, a w kodeksach postępowania coraz mocniej zarysowują się poglądy równościowe (co oczywiście niezmiennie spotyka się z odpowiednio dramatyczną reakcją betonu).

  84. @ rozowyguzik

    „(…)linuksiarstwo (czy ogólnie idea open source) to nie jest żadnen monolit, a postrzeganie go w ten sposób przypomina mi potworki typu „ideologia LGBT”

    Przepraszam, że tak z doskoku. No ale: nie chodzi tu chyba o open source, bo ofc open source’owego oprogramowania jest od groma i z całą pewnością WO nie zamierza pogardzać ludźmi od R albo ImageJ czy jakiegoś innego użytecznego narzędzia (chyba, że akurat są wśród nich jacyś znani buce? nie mam takiej wiedzy). A cała dyskusja skupia sie wokół, jak słusznie to nazwał Morozow, bullshit-industrial complex. W skład którego wchodzi cała masa różnych buców spijających śmietankę w postaci zasiadania w radzie takiej albo korzystania z grantów śmakich, wszystko za pieniądze big korpo. O ile wiem nie istnieje tajna loża LGBT podłączona tak bezpośrednio do wpływowych a niemilczych ludzi z dużą kasą. Chociaż dopuszczam też, że nie wiem o tym, ponieważ jest tajna.

  85. @rozowyguzik
    „No właśnie nie, poziom niżej, bardziej jak socjalizm albo feminizm.”

    Wszystko jedno. Szanuję ludzi, którzy odrzucają socjalizm albo feminizm w całości (choć się z nimi nie zgadzam). Samo wewnętrzne zróżnicowanie nie przeczy temu, że jest jakaś całość – a tak zdajesz się argumentować („skoro to różne nurty, nie można ich szufladkować”).

    „Jestem linuksiarzem i hejtuję wszystkie wymienione przez Ciebie osoby i ich filozofię.”

    Normalka. Nikt nie hejtuje morenistów tak bardzo jak mandelowcy, lambertysci, spartakusowcy, militantysci i oczywiście pousadyści.

  86. @mcal
    „No ale: nie chodzi tu chyba o open source, bo ofc open source’owego oprogramowania jest od groma i z całą pewnością WO nie zamierza pogardzać ludźmi od R albo ImageJ czy jakiegoś innego użytecznego narzędzia ”

    Do samego open source mam neutralny stosunek. Mojego przyjaciela Łajdefaka Szudajgiwedamna interesuje dostęp do kodu, mnie nie. Se może być, se może nie być, co mnie to w’ogle. Hejtuję tylko następny krok, w którym z tego się robi coś wyróżnionego światopoglądowo.

  87. @kmitko
    Czy sugerujesz, że jakieś Mroczne Siły Kontrolujące Media chciały utrącić Stallmana i musiały się posłużyć medialną manipulacją?

    Zupełnie Jawne Siły starały się utrącić Stallmana od dawna za „wiadome dawne sprawki” a Kontrola Mediów odbyła się na zasadzie Kontroli Stada Rekinów Za Pomocą Krwistego Ochłapu. Mechanizm manipulacji też jest kompletnie jawny i weryfikowalny „jednym kliknięciem”.

    Wolałbym jednak Tajemniczy Spisek i Gościa z Papierosem, który Wszystko Kontroluje — tak by było przynajmniej ciekawie.

  88. @robert osowiecki
    „Zupełnie Jawne Siły starały się utrącić Stallmana od dawna za „wiadome dawne sprawki” a Kontrola Mediów odbyła się na zasadzie Kontroli Stada Rekinów Za Pomocą Krwistego Ochłapu.”

    Czyli kto tak konkretnie? Kolega chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo media kochały tych ludzi jeszcze 10 lat temu. Linkuję w blogonotce Stevena Levy, który dziś się odcina od Stallmana, ale sam się walnie przyczynił kiedyś do budowania jego legendy.

    Stallman padł raczej ofiarą zmiany podejścia do spraw obyczajowych w związku z ruchem #metoo.

  89. @wo

    „Samo wewnętrzne zróżnicowanie nie przeczy temu, że jest jakaś całość”

    No tak, ale nie na takim poziomie złożoności ideologicznej, jaki sugerujesz.

    „Hejtuję tylko następny krok, w którym z tego się robi coś wyróżnionego światopoglądowo.”

    Toć do tego dążę – to, że największe i najbardziej widoczne do tej pory „następne kroki” były jakie były nie znaczy, że zawsze takie muszą być (ani że mniejsze, równoległe kroki poza radarem nie są inne).

    Nie twierdzę też, że musi z tego coś wynikać dla społeczeństwa sensu largo. Sam najbardziej lubię niewielkie wzajemnie napędzające się społeczności i to jest też dla mnie sens open source – możliwość współpracy na różnych poziomach przy jednym projekcie ot tak, bo czemu nie. Wcześniej było porównanie do projektowania krzeseł biurowych – to, że niektóre grupy projektujące krzesła biurowe się rozrosły, a ich przedstawiciele robią różne rzeczy nie znaczy, że wynika to z idei grupowego projektowania krzeseł biurowych pod warunkiem, że każdy będzie mógł sobie usiąść albo wziąć projekt i wywalić nogi, bo woli siedzieć bliżej ziemi.

  90. @rozowyguzik
    „[Pinker] Może kiedyś był [umiarkowany i subtelny], ale teraz zeszmacił się totalnie.”

    Aby nie zostać trwale i thoroughly znetworkowanym z Pinkerem, radykalnie się od niego odcinam. W ramach odcięcia polecam obecnie przeze mnie czytane „The Shock of the Anthropocene. The Earth, History and Us”, czyli dlaczego, wbrew temu co twierdzi Pinker, nauka nie uratuje planety.

    Pozdrawiam i dziękuję za link – ubawiłem się.

  91. @wo
    Odpowiem mało konkretnie: po każdym z cytowanych wcześniejszych wyskoków liczne były głosy „RMS musi odejść”, dobiegające z anty-seksistowskiej opozycji wobec „betonu” w IT. Zmiana podejścia po meeto miała dwa efekty:
    * wzmacniająco dla tych głosów (które razem z Minskygate skwapliwie zrzuciły furgon wcześniejszych wyskoków, które wcześniej mu uszły płazem)
    * hamująco na tych, którzy może i Stallmana kochają, ale przecież nie aż tak bardzo, żeby dla towarzystwa dać się powiesić.
    A „miłość mediów” to przecież stwór jescze bardziej kapryśny od pstrego konia łaski pańskiej. Nic bardziej smakowitego niż postać malowniczo strącona ze świecznika, choćby same ją tam wcześniej postawiły.

  92. @robert osowiecki
    „Odpowiem mało konkretnie”

    Odnotujmy więc, że najpierw były to „Zupełnie Jawne Siły” dokonujące „manipulacji”, a teraz kolega przechodzi na (rozsądniejsze) stanowisko, że to po prostu bezosobowy mechanizm przemian obyczajowo-moralnych, tu: w postaci zmiany podejścia do seksizmu po #metoo.

  93. @wo
    Różnica pewnie polega na tym, że Gospodarz oparł się na wyważony artykuł z Wired, w którym manipulacji nie ma, napisany po tym jak już kurz opadł. Wcześniejsze artykuły typu (Vice, Medium od którego się zaczęło) to inna jakość. Generałowi Publicznemu trzeba było kawą na ławę, że RMS to „victim blamer”.

  94. Aha: zupełnie jawne siły są zupełnie jawne bez Dużych Liter i Ironii (no dobra: ironia była z kolegi komcionauty, który mnie w foliową czapkę teoriospiskowca ubierał).

  95. @Siedemnastolatki

    Jeszcze dodałbym tylko, że kompletnie nie rozumiem argumentów typu „a co jeśli miałaby osiemnaście lat” – no poza tym, że znika jedna kwalifikacja prawna, to właściwie nic. Nadal byłoby to mocno buerk. Jeżeli istnieje coś takiego, jak neutralna moralnie prostytucja (w co powątpiewam), to z pewnością nie jest nią stręczenie kobiet w jakimkolwiek wieku dla starych, bogatych buców. Argument o dysponowaniu własnym ciałem jest równie dobry, jak ten o dobrowolności pracy w kapitalizmie.

  96. Na wstępie podkreślę że w większości tematów o których napisze w tym (i jeśli mi się będzie chciało kolejnych) nie mam sprecyzowanej opinii- dostrzegam dobre argumenty za jednym jak i za drugim. Ale przedstawiliście powyżej parę dość kategorycznych stwierdzeń, więc wejdę w rolę adwokata diabła. 😛

    @rozowyguzik
    „(…)Argument o dysponowaniu własnym ciałem jest równie dobry, jak ten o dobrowolności pracy w kapitalizmie.”

    Analizując tą wypowiedź od tyłu – w dyskusji pod poprzednią notką przedstawiono koncept braku przymusu pracy w kapitalizmie, na przykładzie Pana Gudzowatego latającego z aparatem. 😛

    Argument o dysponowaniu własnym ciałem słaby- i jak daleko to ma iść? Tancerek Go Go też byś zagaszał? 😛 Noemn omen- z dwóch niezależnych źródeł dowiedziałem się ile taka tancerka miesięcznie zarabia. Jeśli nie dopadnie jej inflacja kosztów życia, to w kilka lat może zbudować majątek na quasi rentierkę i mieć w .. poważaniu „przymus pracy w kapitalizmie”. 😛

    WO w „road 66 nie istnieje” przytacza najbardziej znany artykuł Levita (a w zasadzie jak z kontekstu mniemam – najbardziej znany rozdział Freakonomics*).
    W jednej z powyższych (nie pamiętam której) omawiał też problem – dlaczego realne zarobki prostytutek maleją w czasie. Hipoteza to rewolucja seksualna, co dziś się tłumaczy na „po co mi call girl, jak są tinder girls” czyli wprowadzenie konkurencyjnego „outside option”.

    Raz że takie outside option jest dla wielu osób dostępniejsze/ tańsze to również hmm „bardziej akceptowalna moralnie/ mniej odpychająca”**.

    W związku z powyższym, zastanawiam się czy w najbliższym czasie usłyszę obronę Petersona i jego „przymusowej monogamii” z pozycji progresywistyczno-lewicowo-feministyczno-whatever. „może i jest złym, białym guru alt-rightowców, ale w sumie faktycznie – swoboda seksualna obniża dochody sexworkerek.”
    c.d.n.

    *generalnie jeśli ktoś nie czytał to polecam wszystko Levita – zwłaszcza właśnie Freakonomie i Superfreakonomie. Dla mnie to ideał jak należy pisać książki popularnonaukowe- ciekawie, z lekkim jerzykiem ale wszytko oparte na paperach, z obszerną bibliografią dla zainteresowanych. To też najlepsza prezentacja co chodzi w myśleniu ekonomicznym (takim które szanuje). Ekonomiści (i pokrewni typu teoriogrowcy, ekonometrycy itp) nie potrafią odpowiedzieć na wielkie ptania tego świata typu optymalna polityka monetarna, ale dysponując zbiormi danychpotrafią odpowiedzieć na bardziej przyziemne pytania- np obliczyć optymalną strategie danego piłkarza, strzelającego karny przeciw danemu bramkarzowi.
    A w tezie „odsetek zabójstw w stanach spadł, bo zalegalizowano aborcje na żądanie rodziło się mniej niechcianych dzieci” nie chodzi o to że Levit ze współpracownikami sobie siedli, myśleli, myśleli i doszli do takich wniosków , tylko zauważyli ze w stanach zaszedł naturalny eksperyment – różne stany legalizowały aborcje w różnym okresie. Mając taki panel oraz panel z liczbą / odsetek zabójstw na różnych terenach można zrobić model i zauważyć że tam gdzie wcześniej zalegalizowano aborcje homicide rate zaczęło spadać wcześniej, a efekt jest istotny statystycznie.

    ** Jak to kiedyś napisał naczelny buc Zjednoczonego Królestwa J Clarkson (cytuje z pamięci) „za seks, samochodu i odrzutowce lepiej nie płacić za wynajem. Dużo fajniej jest móc je używać za darmo”

  97. @„Dużo fajniej jest móc je używać za darmo.”
    ICH używać. Kogo-czego. DKJP. Jesteś botem?

  98. @Wo

    Ok, ja w takim razie na temat dyskusji już milczę. A jeśli chodzi o temat notki, to parafrazując Diane z BH- jak na osobę hejtującą „Linuxiarstwo” to się Pan bardzo w tym środowisku orientuje. 😉

  99. @Mistrz Analizy
    „jak na osobę hejtującą „Linuxiarstwo” to się Pan bardzo w tym środowisku orientuje”

    Bo tak w ogóle dużo czytam. Wydaje mi się zresztą, że ta miłość odczuwana (do czasu, do czasu…) przez media brała się właśnie z tego, że większość dziennikarzy nic o tych ludziach nie wiedziała, ale kupili mit „idealistów za darmo piszących programy dla dobra ludzkości”. Pewien mój kolega, który był dziennikarzem „GW”, a potem się wyemancypował na animatora kultury, na serio kilka lat temu brał udział w akcjach typu „otwieramy kod źródłowy kultury”. Gdy go pytałem WTF mówił, że też w sumie nie rozumie, ale to fajnie brzmi, bo kojarzy się z Wolnością.

  100. @WO
    „ewien mój kolega, który był dziennikarzem „GW”, a potem się wyemancypował na animatora kultury, na serio kilka lat temu brał udział w akcjach typu „otwieramy kod źródłowy kultury””
    Czy rzeczony kolega przypadkiem między byciem dziennikarzem „GW” a animatorem kultury nie pracował aby w „Polityce”?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.