Jest dobrze. Prawicowi publicyści nie wiedzą, jak wyjaśnić przedziwny przegląd smutnych standupów, który wieczorem zafundował nam prezydent Duda.
Najpierw długo przemawiał, jak to wszyscy potrzebujemy mediów publicznych, by nam mówiły jak żyć. Premier Morawiecki stał z głupkowatą miną jak nieproszony gość na weselu.
Skąd on się tam wziął? Zmuszono go czy sam się wepchnął? Nie miał nic do powiedzenia, dukał od czapy ile rząd kiedyś przeznaczy na onkologię, jak już promy ze szczecińskiej stępki zaczną pływać po lotnisku im Solidarności Baranów.
Ktoś w to wierzy, serio?
Ale naprawdę śmiesznie się zrobiło, kiedy wyszli dwaj komiczni panowie, którzy udają, że rządzą mediami. Skąd oni się w ogóle wzięli na tej konferencji? Przechodzili z tragarzami i wpadli?
Przecież z konstytucyjno-prawnego punktu widzenia, to nie miało sensu. Nie powinno być żadnego związku między suwerennymi decyzjami tamtych panów, a równie suwerenną decyzją pana prezydenta.
Tymczasem jeden z nich ogłosił, że wprawdzie formalna decyzja zapadnie w poniedziałek, ale on już nieformalnie może ogłosić, że Kurski wylatuje. To głupie jak pasek w TVP INFO.
Jak to wyjaśnić pisowskiemi elektoratowi? Igor Janke, vaselino di tutti vaselini, tromtadracyjnie ogłosił, że był to ze strony pana Adriana „pokaz siły”.
Porównał go do „fightera MMA” (sic!). Czemu tak skromnie? Czemu nie od razu do herosa MCU albo DCEU?
– Siła, sprawczość, „macht”! – woła Janke (to cytat verbatim!), ale chyba samego siebie nie umie przekonać. Może jakby wyskandował to energiczniej, głosem drugoplanowej postaci z Klossa, to by podziałało? Macht macht, raus raus, sznela sznela?
Na razie ta ekscytacja Igora Janke jest jakaś taka niekompletna, skoro zaraz potem pisze: „Sama wieczorna konferencja nie była majstersztykiem komunikacji, powiedzmy to delikatnie. Potok słów w oczekiwaniu na najważniejszą decyzję sprawiał wrażenie słabego przedstawienia. Miedzy mówcami zafrasowanymi premier, który zdaje się nie brał udziału w tej rozgrywce, a na konferencji był tylko po to, by mówić o tym, co rząd robi w sprawie zdrowia”.
W finale Janke pisze więc, że Duda „wyszedł wzmocniony i być może znajdzie nowy napęd do kampanii”. „Być może?” Być to nie może, panie Igorze. To w końcu wyszedł wzmocniony czy nie?
Andrzej Duda ciężko musiał się postarać, żeby znaleźć rozwiązanie jednakowo niezadowalające dla wszystkich. Ale udało mu się.
Twardy elektorat PiS lubi Kurskiego. Gdyby Jacek Kurski trafił do drugiej tury z Dudą, wygrałby w proporcji Pareto, 80:20.
Niechętnie to piszę, ale podejrzewam, że Kurski wygrałby też z większością kandydatów opozycji. Bo to on ma Macht, siłę i sprawczość, a nie ten pocieszny Pan Długopis.
Duda zapewne liczył na to, że pozyska w ten sposób jakichś wyborców centrowych, ale to było równie głupie, jak mrzonki pana Bronka, że jak nagle ogłosi, że jest za JOW-ami, to poprą go wyborcy Kukiza. Jeśli ktoś hejtuje Kurskiego, to hejtuje także Dudę.
Mam w swojej towarzyskiej bańce trochę centrystów-symetrystów, z rodzaju wosiowatych. Dla nich PiS-PO to jedno zło.
No ale oni przeważnie lubią Kurskiego. W pakiecie z tą postawą idzie współczesny wariant dziewiętnastowiecznej chłopomanii – snobowanie się na słuchanie Żenka Martyniuka, na znak solidarności z uciskaną klasą ludową.
Pan Adrian swoim „machtem” parę osób wkurzył, a nikogo nie pozyskał. Nie wierzę w istnienie choć jednego wyborcy, który powie „OK, skoro Duda pogonił Kurskiego, to zagłosuję jednak na niego, a nie na Kidawę/Hołownię/etc”.
Najbardziej entuzjastyczne komentarze, jakie znalazłem na prawej stronie są takie, że Duda podjął decyzję dobrą, bo „jedyną możliwą”. Wszyscy są jednak wściekli na nieokreśloną osobę, która wpadła na pomysł, żeby taką ustawę uchwalać podczas kampanii wyborczej.
Sam jestem ciekaw, kto to. Z sejmowych stenogramów wynika, że projekt nagle pojawił się na obradach komisji kultury. W debacie wypowiadała się wyłącznie opozycja, posłowie PiS forsowali go w swoim tradycyjnym stylu, bez uzasadnienia. Samym machtem.
Tak się kończą takie machty – tupolewizmem. Zmieścisz się śmiało! Pokaż opozycji fakulca, przecież masz 231 posłów, co może pójść nie tak?
Serdecznie życzę całemu obozowi Zjednoczonej Prawicy dalszych takich sukcesów i pokazów siły. Zostańcie na tym kursie i na tej ścieżce. Mehr Macht, Herr President!
Pierwszy!
Tak się zastanawiam, ile razy ten co ciągle zwalnia Kurskiego już to ogłaszał? Dawno temu straciłem rachubę.
Nie bardzo rozumiem dlaczego mu zalezalo na wywaleniu Kurskiego. Czegos chyba nie zarejstrowalem. Jakies osobiste animozje czy on naprawde cos chcial tym ugrać? Serio pytam.
Dzień dobry, ja tu nowy jestem, choć od lat lurkuję.
Jeżeli uwzględni się, że chodziło o zagwarantowanie nie 2 mld, ale 10 i nie tylko na ten rok, ale do 2025, to zrozumiałym się staje, dlaczego genialny strateg kazał podpisać.
Mają zagwarantowaną kasę na propagandę i kilka kampanii wyborczych do przodu. Dlatego koszty nie miały znaczenia. A wdzięk przeprowadzenia całej akcji wpisuje się trochę w ich styl działania.
„Mam w swojej towarzyskiej bańce trochę centrystów-symetrystów, z rodzaju wosiowatych. Dla nich PiS-PO to jedno zło.”
E, Woś (podobnie jak Okraska) już dawno wykroczył poza etap „PiS-PO jedno zło” i przeszedł na pozycję „PiS to mniejsze zło”.
@WO
Ktoś w to wierzy, serio?
Lud Polski wierzy. Z wyjątkiem tej jego części (zapewne niemałej), która ma to wszystko w części tylnej oraz tej innej (zapewne dominującej), która w ogóle nie wie, bo tym bardziej ma w części tylnej.
@notka
„No ale oni przeważnie lubią Kurskiego”
Widzę, oczywiście, słowo „przeważnie” powyżej, i doczytałem, że stwierdzenie odnosi się w szczególności do symetrystów z towarzyskiego kręgu Gospodarza. Natomiast nie wiem, jak rozpowszechnione jest takie lubienie w ogólniejszej populacji niedostrzegających większych różnic pomiędzy odnogami POPiS-u. Myślę, że nie brakuje osób, które uważają, że ordynarny propagandysta red. J. Kurski powinien odejść, i szczerze nie cierpią obu z panów.
@gammon
„Lud Polski wierzy”
Bardzo w to wąpię. Biorą 500+ (co rozumiem), ale nie sądzę, żeby na serio planowali podróże z Centralnego Lotniska Solidarności Baranów.
@mbied
„Myślę, że nie brakuje osób, które uważają, że ordynarny propagandysta red. J. Kurski powinien odejść, i szczerze nie cierpią obu z panów.”
My point exactly. Skoro OBU, to żaden z tych panów nie ma nic do zyskania na tej przepychance. Nie ma zbioru „potencjalnych wyborców Dudy, zaprzysięgłych wrogów Kurskiego”.
„Premier Morawiecki stał z głupkowatą miną”
Pomiędzy nimi powinien stać Kaczyński.
„Porównał go* do „fightera MMA””
*Adriana
Ja bym go porównał do zawodnika wrestlingu, który jak wiadomo jest udawany. Zresztą co do MMA, Duda to taki fighter, który się napina, napręża, robi groźne miny przed walką i tylko tyle.
@wo
„żaden z tych panów”
Ściśle rzecz biorąc, pisałem o niechęci do obu pp. red.red. J. Kurskich. Co do tego, czy istnieje statystycznie wykrywalna grupa „potencjalnych wyborców Dudy, zaprzysięgłych wrogów braci Kurskich” – nie podejmuję się przesądzać, bo nie wiem.
Z tego co słyszałem, prezydent zgodził się na przekazanie kasy na TVP „pod warunkami” – tak zapowiadał, że się zgodzi o ile telewizja będzie świetna, cudowna, itd. No i okazuje się, że jak każdy inny z PiS uważa zmianę kadry za zmianę systemu.
– „poczekaj, wrzucę ten zegarek do herbaty, to na pewno zacznie chodzić”
@ausir
„E, Woś (podobnie jak Okraska) już dawno wykroczył poza etap „PiS-PO jedno zło” i przeszedł na pozycję „PiS to mniejsze zło”.”
Tak z czystej ciekawości, możesz podać jakiś przykład? Śledzę go mocno pobieżnie ale nie pamiętam żeby kiedykolwiek powiedział coś złego o PiS. Ja go raczej pamiętam z okresu „PO robiła dokładnie to samo co PiS tylko w białych rękawiczkach”.
@mbied
„Ściśle rzecz biorąc, pisałem o niechęci do obu pp. red.red. J. Kurskich. ”
Ach! Rozumiem pokusę do budowania takich symetrii, ale jednak tu jest za dużo różnic. Choćby odbijających się na zygzakowatej karierze jednego (rządzi, wylatuje, rządzi, wylatuje). Ten drugi ma stabilniejszą, bo tak w ogóle coś umie tak poza tym.
Dzień dobry, mam kilka banalnych myśli, z którymi nie wiem co zrobić, więc się podzielę. W pierwszej turze głosuję na Biedronia, w drugiej na Niedudę. Lewicowej Rewolucji Majowej tu nie będzie więc trzeba uspokoić konia i brać co jest, sory. No więc do wyboru są – „Reservoir Dogs” mode on – kandydatka Błękitna, kandydat Zielony, kandydat Biało-Żółty i dwaj kandydaci Brunatni (obaj się pokłócili o ten kolor więc Duda został Brunatnym 1, a Bosak Brunatnym 14/88). Jeżeli ktoś chce zostać w chacie to spoko. Ja akceptuję, że nie będzie Pałacowego Przewrotu tylko Długi Marsz. I uważam, że marsz ten będzie krótszy jeżeli wygra Nieduda.
A tak w ogóle to ciekaw jestem strategii opozycji na te następne dwa, dwa i pół miesiąca. Cała moja superamatorska intuicja mówi mi, że punktowe ataki powinny być wycelowane w hardcorowe 10% dudoludków, w krem dela krem ala polonaise. To proste: trzeba wzbudzać niepewność i osłabiać uczucia ludu do Dudu waląc go gumową kaczką po głowie. Rozbijać jedność andrzejowego elektoratu, rozkawałkowywać go, spolaryzować, podkreślać jego różnice i rozgrywać je. Przypominać o wecie z 2017 roku i mówić, że w drugiej kadencji nie będzie przecież miał już żadnych hamulców, będzie pozwalał sobie i odważał się na jeszcze bardziej zdecydowane stopowanie jakże słusznych oczywiście reform PiS-u. I wszystko to oczywiście nie wykrzyczane na bilbordach i spotach podpisanych przez komitety wyborcze, ale wyszeptane i wyszerowane przez randomowego twitterowicza „Janek3000Legia”, który poda dalej komentarz użytkownika „ObowiązkiPolskie”. (Tak, to jest ten moment, w którym brudzę sobie ręce i zachęcam do posługiwania się boto-trollami, zrozumiem oburz, sam się sobie nie podobam w tym fragmencie).
Podobną nieufność i niepokój trzeba rozbudzać w elektoracie Konfederacji tak aby 24 maja przynajmniej w połowie nie ruszył dupy z domu. Ale jak zatrzymać w nim ten naziolski półdupek? Nie wiem, choćby krzycząc na dachach w prawicowych internetach, że Duda zapowiedział „poważne rozważenie związków partnerskich”. (Tak, jestem cynicznym lewakiem, sue me). Prawica dawno skumała, że realpolitik to są czterowymiarowe szachy i trzeba nauczyć się w nie grać znaczonymi figurami. Aby przegrać Dudzie te wybory wielkie głowy social-media-nindżaków muszą empatycznie wczuć się w ww. elektoraty i je strolować. A później wziąć długi prysznic.
Nie trzeba zresztą wielkiego intergalaktycznego mózgu żeby przewidzieć, że szachermacherzy pisowscy będą w podobny sposób zohydzali Kidawę-Błońską podkreślając jej kościółkowość i degresywną politykę obyczajową. Albo obrzydzali Biedronia jego wyborcom zniechęcając ich wiosennym neoliberalizmem.
Generalnie jestem raczej dobrej myśli. Ale podkreślam: nawet jeżeli wygra Kidawa-Kamysz czy Kosiniak-Błoński to nie będę mdlał z euforii, wiem jaką agendę reprezentują. Nie odkorkuję szampana bo jako bidok nie mam żadnego. Ale oranżadę, owszem, bym odkapslował. (Oranżadę, powiedzmy, o smaku grejpfruta, za którym nie przepadam, ale który i tak jest smaczniejszy niż garbage water). Wolę atopowe zapalenie skóry niż trąd.
@Jimmy Dog
„uczucia ludu do Dudu”
Nie wiem, czy są takie (pomijając p. Jolantę Rosiek i podobne przypadki). Lud, jeżeli przyjmuje fuchę statystów w spektaklu pn. demokracja burżuazyjna, to na podstawie oszacowania swoich interesów, jak z pewnym zadziwieniem stwierdzili pp. Sadura i Sierakowski w następstwie swoich badań terenowych wśród krajowców.
„obrzydzali Biedronia jego wyborcom zniechęcając ich wiosennym neoliberalizmem”
Wyborcy Biedronia są chyba zachwyceni właśnie wiosennym neoliberalizmem? What’s to obrzydz?
@m.bied
„Wyborcy Biedronia są chyba zachwyceni właśnie wiosennym neoliberalizmem? What’s to obrzydz?”
Can’t you see, Twoje pytania są dowodem, że TA STRATEGIA JUŻ DZIAŁA xD
@Jimmy Dog
Trudno mi coś orzec na ten temat, bo nigdy nie byłem wyborcą p. Biedronia i w przyszłości też nie zamierzam.
@m.bied
No okej, ale byłeś wyborcą Lewicy w październiku? Jeżeli tak to, nie chcę Cię straszyć, ale być może zostałeś zainfekowany ich demobilizującą mabeną memetyczno-incepcyjną!
@Jimmy Dog
Na jesieni byłem wyborcą swojej posłanki, startującej, nad czym ubolewam, z listy dosyć obrzydliwej chimery politycznej. Natomiast już się zgubiłem w sprawie tego, czyją mabenę i strategię masz na myśli.
@m.bied
„Na jesieni byłem wyborcą swojej posłanki, startującej, nad czym ubolewam, z listy dosyć obrzydliwej chimery politycznej”
Startującej z listy Lewicy. No chyba że mówisz o Konfie, lol.
„Natomiast już się zgubiłem w sprawie tego, czyją mabenę i strategię masz na myśli.”
Mam na myśli Pisowską Supertajną Maszynę Narracyjną Zniechęcającą Lewaków Przed Głosowaniem Na Lewaka.
@Jimmy Dog
„Pisowską Supertajną Maszynę Narracyjną Zniechęcającą Lewaków Przed Głosowaniem Na Lewaka”
Nie przeczę, że ta partia miewa durne i bezużyteczne pomysły, więc może została opracowana nawet i tego rodzaju maszyna. Ale w sytuacji, kiedy w tegorocznych wyborach nie startuje żaden lewak i nie ma do czego zniechęcać, hipotetyczne istnienie takiej maszyny jest tak czy siak bez znaczenia.
@hyron
„Z tego co słyszałem, prezydent zgodził się na przekazanie kasy na TVP 'pod warunkami'”
Odciąłem się on newsów z Polski w połowie listopada i jestem nie na czasie (i bardzo mi z tym dobrze), ale to mnie zaciekawiło – ten gamoń z długopisem znowu podpisał coś, bo ktoś mu coś obiecał (pewnie znowu Czabański, który wiecznie zwalnia Kurskiego)? Znowu się okaże, że ten co obiecał nie ma na nic wpływu i wszystko zostanie po staremu. Z pisowcami jest ten problem, że oni nawet na własnych błędach się nie uczą.
nobody:
literally no one:
spongebob: BiEdRoŃ nO tRuE sCoTsMan
m.bied: NO PASARAN! NO PASARAN! EJ MÓJ KASZKIET!
@Jimmy Dog
„ciekaw jestem strategii opozycji na te następne dwa, dwa i pół miesiąca”
Podobnie jak u hrabiego Gajowego, nie będzie żadnej strategii (tzn. będzie nią „może wygramy”).
„punktowe ataki powinny być wycelowane w hardcorowe 10% dudoludków, w krem dela krem ala polonaise. To proste: trzeba wzbudzać niepewność i osłabiać uczucia ludu do Dudu waląc go gumową kaczką po głowie”
Nic to nie da, bo to nie Pan Długopis kandyduje w tych wyborach na prezydenta. Pan Duda nie ma tu żadnego znaczenia i pełni funkcję taką jak Miedwiediew w Rosji – prezydenta nominalnego (a kto w Rosji rządził *naprawdę*, to wszyscy doskonale wiedzieli). Co zrobi (lub nie) Duda, nie jest istotne. „Hardcorowe dudoludki” zagłosują na tego, kogo wskaże Wielki Sternik, będący prawdziwym prezydentem i premierem w jednej osobie. Adrian to tylko figurant, wyznaczony z jakiegoś powodu na ważne stanowisko, i elektorat PiS doskonale o tym wie.
Mało tego! Odnoszę wrażenie, że „krem dela krem ala polonaise” za Dudą nie przepada. Tolerują go, owszem, bo ma długopis i warunkowe poparcie Kaczyńskiego, ale gdy parę lat temu nie chciał podpisać paru ustaw, sami jako pierwsi okrzyknęli go zdrajcą. Aż byłem zaskoczony ilością wylewanego na niego na prawicowych forach błota!
„Przypominać o wecie z 2017 roku i mówić, że w drugiej kadencji nie będzie przecież miał już żadnych hamulców, będzie pozwalał sobie i odważał się na jeszcze bardziej zdecydowane stopowanie jakże słusznych oczywiście reform PiS-u.”
Na hardcorowy elektorat PiS takie hocki-klocki nie zadziałają. O tym, że Duda może być w drugiej kadencji potencjalnym „zdrajcą”, to oni już doskonale wiedzą i sami się tego boją, ale zagłosują na niego i tak, bo to mniejsze zło (wszystko oprócz Kaczyńskiego to mniejsze zło). Coś takiego ich nie zdemobilizuje. To umiarkowanych wyborców trzeba demobilizować, z betonem i tak ci się to nie uda.
„wszystko to oczywiście (…) wyszeptane i wyszerowane przez randomowego twitterowicza „Janek3000Legia” (…) zachęcam do posługiwania się boto-trollami” & „(…) Aby przegrać Dudzie te wybory wielkie głowy social-media-nindżaków muszą empatycznie wczuć się w ww. elektoraty i je strolować”
Fajnie, tylko jest jeden problem: ktoś musiałby tym socialmadiowym nindżom zapłacić. Kolega, jak rozumiem, ma do wydania kilkanaście milionów złotych na uruchomienie farmy trolli? Nie? No to może chociaż telefon do Putina? Też nie? Ojej… No to chyba nici z pomysłu.
Poza tym nie przeceniałbym wpływu hejterów akurat na elektorat PiS-u. Typowi wyborcy ten partii to pan Zbyszek z Pleszewa i pani Grażynka z Mielca, którzy na twittery raczej nie zaglądają. Wyborców Konfederacji oczywiście można łatwo strollować, ale – z całym szacunkiem – nie Ty to będziesz robić, tylko Putin.
„Prawica dawno skumała, że realpolitik to są czterowymiarowe szachy i trzeba nauczyć się w nie grać znaczonymi figurami” & „(…) szachermacherzy pisowscy będą w podobny sposób zohydzali Kidawę-Błońską podkreślając jej kościółkowość i degresywną politykę obyczajową. Albo obrzydzali Biedronia jego wyborcom zniechęcając ich wiosennym neoliberalizmem”
PiS ma na taki szaher-macher pieniądze, opozycja nie. Ba, prawica i liberałowie mają przynajmniej sympatyzujące z nimi media, lewica nie ma nawet tego!
@Jimmy Dog
Rozpoznaję niektóre ze słów Twojej trójjęzycznej (?) wypowiedzi, ale sensu całości – niestety nie.
…by the way. Jeśli coś może pomóc opozycji w wyborach, to tylko jedno: nagłaśnianie wszem i wobec hasła: „MIAŁY BYĆ MILIARDY NA ONKOLOGIĘ! ZAMIAST NA SŁUŻBĘ ZDROWIA, DALI NA TELEWIZOR!”, i to najlepiej wielkimi literami na billboardach. Tylko taki przekaz mógłby dotrzeć na prowincję, nie żadne szacher-macher na twitterach. Coś takiego *naprawdę* działa na pana Zbyszka i panią Grażynkę.
@monday.night.fever
„Adrian to tylko figurant, wyznaczony z jakiegoś powodu na ważne stanowisko, i elektorat PiS doskonale o tym wie.”
I uważasz, że z taką wiedzą i takimi ujemnymi emocjami wobec Dudy ten elektorat będzie walił drzwiami i oknami do lokali wyborczych?
„Tolerują go, owszem, bo ma długopis i warunkowe poparcie Kaczyńskiego, ale gdy parę lat temu nie chciał podpisać paru ustaw, sami jako pierwsi okrzyknęli go zdrajcą. Aż byłem zaskoczony ilością wylewanego na niego na prawicowych forach błota!”
Ditto. Trzeba więc im przypominać ich słowa, wmieszać się w ten wesoły tłum, krzyczeć za klasykiem „lutuj go!” i jedną ręką walić gumową kaczką w łeb Dudy, a drugą ręką gumowym długopisem w łeb Kaczyńskiego; popcorn.gif.
„Na hardcorowy elektorat PiS takie hocki-klocki nie zadziałają.”
Przecież już działają. Dawno nie miałem takiego szadenfrojde skrolując prawicowe internety. Żyrandol, żyrandol, żyrandol is on fire! We don’t need no water, let the motherfucker burn!
„Wyborców Konfederacji oczywiście można łatwo strollować, ale – z całym szacunkiem – nie Ty to będziesz robić, tylko Putin.”
Nie kumam, przecież z dwójki Duda-Nieduda Putin głosuje na Dudę. Po co więc miałby trolować konfederatów żeby zostali w domach i osłabili jego szanse?
„zagłosują na niego i tak, bo to mniejsze zło (wszystko oprócz Kaczyńskiego to mniejsze zło). Coś takiego ich nie zdemobilizuje. To umiarkowanych wyborców trzeba demobilizować, z betonem i tak ci się to nie uda.”
Może zagłosują, może nie zagłosują, może pojadą na majówkę, może all three. Spoko, zgadzam się przecież co do umiarkowanych, mówię tylko: why not both? Bogu gumowa kaczka, diabłu gumowy długopis.
„PiS ma na taki szaher-macher pieniądze, opozycja nie. Ba, prawica i liberałowie mają przynajmniej sympatyzujące z nimi media, lewica nie ma nawet tego!”
Ojej, no to już sam nie wiem, wygląda na to, że wszystko stracone 🙁 Zawiń mnie, proszę, w prześcieradło i poturlaj do najbliższego cmentarza!
(Ale być może rzeczywiście się mylę i źle nazywam rzeczywistość, nie przywiązuję się zresztą jakoś bardzo mocno do tej mojej biedaanalizy, po raz pierwszy od dawna poczułem po prostu nadzieję, że PiS się potknie i sobie głupi ryj rozwali, więc walnąłem ranta na miliord znaków i teraz muszę się bronić przed marudami, niszczycielami dobrej zabawy, uśmiechów dzieci XD)
@ m.bied
Nie ma lewaka na tickecie. No nie ma. Czy jest mi z tego powodu przykro, jako razemicie? No jest. Różni się to jednak od poprzednich wyborów prezydenckich w Polsce… how, again?
Mając w pamięci samozaoranie Ogórkiem, nie mam żadnych, ale to żadnych oczekiwań po kandydacie firmowanym przez (extended) SLD. Biedroń ma przynajmniej jakiś tam minimalny plus za bycie działaczem gejowskim w czasach, kiedy gejów bito na ulicy nawet częściej i bardziej entuzjastycznie niż dzisiaj. To i tak, jak na pierwszą turę, w której głosy liczą się „tak se”, jest najatrakcyjniejszy kandydat.
@ Jimmy
Z całym szacunkiem dla naszego dumnego kraju, to i tak są jasełka i ostatnie podrygi przed tym, jak nasze wspaniałe położenie geopolityczne w połączeniu z nieuniknionym globalnym kryzysem, katastrofą ekologiczną, wojną i ogólnym upadkiem systemu zaorają wszystko raz jeszcze. Wybory, od których być może *faktycznie* coś tam większego zależy będą też w tym roku, ino, że gdzie indziej i trochę później, bo w listopadzie – a sądząc po wydarzeniach z zeszłego wtorku i tak można bezpiecznie założyć, że mamy i na tym froncie przesrane.
Żadna ilość fejk niusów z fejsbuka nic tu specjalnie nie zmieni dla mnie i dla wyborców takich jak ja, a coś mi się nie widzi, żeby poza fatalistycznymi blackpillowcami lewica miała w PL jakiś jeszcze elektorat.
Zgadzam się natomiast z tezą, że każde wybory w Polsce, dopóki w grze jest Kaczyński, to wybory z jednym de facto kandydatem i okienkami „ZA” i „PRZECIW” na kartce. Czy w 2020 roku ktokolwiek, licząc nawet osoby czerpiące 100% wiedzy z TVP, ma jakiekolwiek złudzenia i/lub może zmienić zdanie z „ZA” na „PRZECIW” w wyniku ataków akurat na Dudę? Eeee.
@Jimmy Dog
„uczucia ludu do Dudu”
@m.bied
„Nie wiem, czy są takie (pomijając p. Jolantę Rosiek i podobne przypadki).”
„Do ataku doszło przed Szkołą Podstawową nr 3 w Pruszkowie, po spotkaniu zwolenników Andrzeja Dudy. W momencie, gdy DudaBus odjeżdżał, jeden z jego sympatyków uderzył Arka Szczurka z Lotnej Brygady Opozycji.
Według naszych informacji napastnik jest mieszkańcem powiatu pruszkowskiego. Na spotkanie z obecnym jeszcze prezydentem przyszedł z kilkuletnim dzieckiem. Pomimo tego cały czas zachowywał się agresywnie, obrażając wulgarnymi słowami i gestami przeciwników Dudy.”
@jimmy dog
” i teraz muszę się bronić przed marudami, niszczycielami dobrej zabawy”
I przed brutalną cenzurą, ograniczającą wolność słowa. Prosze tak ogólnie podkręcić stosunek sygnału do szumu, za dużo u pana tych ozdobników.
@rpyzel
„Do ataku doszło przed Szkołą Podstawową nr 3 w Pruszkowie (…) cały czas zachowywał się agresywnie, obrażając wulgarnymi słowami i gestami przeciwników Dudy”
Zrobił to aktywista, zapewne jakiś członek Klubów GP. Większość wyborców PiS, wbrew pozorom, to nie żaden beton, oni nie interesują się polityką wcale lub interesują się nią w minimalnym stopniu (i właśnie dlatego głosują na PiS).
@mcal
„Mając w pamięci samozaoranie Ogórkiem, nie mam żadnych, ale to żadnych oczekiwań po kandydacie firmowanym przez (extended) SLD”
WSZYSTKO jest lepsze od Magdaleny Ogórek.
@Jimmy
„I uważasz, że z taką wiedzą i takimi ujemnymi emocjami wobec Dudy ten elektorat będzie walił drzwiami i oknami do lokali wyborczych?”
W przypadku tego pana nie ma (w elektoracie PiS, ofc) żadnych emocji – pozytywnych czy negatywnych, podobnie jak wśród zwolenników Putina nie było emocji wobec prezydenta Miedwiediewa. On jest od podpisywania i jeżdżenia na nartach. Prezes go wyznaczył, to na niego głosujemy i tyle. Prawdziwe emocje to są wobec Wielkiego Sternika (pozytywne) i wobec tzw. „Totalnej Opozycji” (negatywne).
„Trzeba więc im przypominać ich słowa (…) i jedną ręką walić gumową kaczką w łeb Dudy, a drugą ręką gumowym długopisem w łeb Kaczyńskiego”
Pisałem już w komentarzu powyżej, że pisowcy i tak na Dudę zagłosują, szczególnie ci hardkorowi (nawet jeśli potencjalnie w drugiej kadencji mógłby „zdradzić”), bo i tak nie mają wyboru. Przeczytaj, co pisałem na temat „mniejszego zła” (bo czyste dobro to tylko Prezes). Od głosowania na niego możesz odciągnąć tylko tę grupę, która nie jest z PiS silnie związana, czyli pana Zdziska z Pleszewa i panią Grażynkę z Mielca – a można to zrobić m.in. nagłaśniając wydawanie pieniędzy na bzdury i niedofinansowanie służby zdrowia (za co jest również odpowiedzialny Duda, skoro skierował pieniądze na TVP).
„Nie kumam, przecież z dwójki Duda-Nieduda Putin głosuje na Dudę. Po co więc miałby trolować konfederatów żeby zostali w domach i osłabili jego szanse?”
Zakładając, że Putin popiera Dudę, to przed pierwszą turą powinno mu zależeć na jak najniższej frekwencji, bo druga tura to niepotrzebne ryzyko, a przy niskiej frekwencji w pierwszej byłoby już pozamiatane. Mówiąc o manipulowaniu sympatykami Konfederacji przez trolle z zagranicy, bardziej niż czysto polityczną (a więc stosunkowo łatwą do wychwycenia) propagandę, miałem na myśli dolewanie benzyny do teorii spiskowych (Żydzi, szczepionki, masoni, chemtrails, religijny ekstremizm, altmed, korwinizmy itp). To też daje rezultaty w dłuższej perspektywie (więcej oszołomstwa w polityce oznacza większą destabilizację kraju).
Ciekawostka: elektoratem PiS nie da się w taki sposób manipulować, bo oni w większości nie mają czasu/chęci zaglądać na jakieś twittery (mówię oczywiście o zwykłych ludziach, nie o politycznych aktywistach). Większość starszych osób z tej grupy jest zresztą wykluczona cyfrowo (czego im czasem zazdroszczę!) i jest im z tym dobrze.
„Ojej, no to już sam nie wiem, wygląda na to, że wszystko stracone. Zawiń mnie, proszę, w prześcieradło i poturlaj do najbliższego cmentarza!” & „wszyscy mamy już przejebane, wypadliśmy z dachu wieżowca i jesteśmy gdzieś na wysokości trzeciego piętra (…) przed wybuchem bomby Robin zbiera dzieci do autobusu żeby nie umierały bez nadziei”
Nie ma nadziei. Mamy przejebane („my” – znaczy demokracja burżuazyjna) od 40 lat i to nie przez trolli Putina, tylko przez fakt, że na przełomie lat `70 i `80 klasa średnia zawarła sojusz z wyższą przeciwko niższej, niszcząc Welfare State i grzebiąc Powojenne Trzydziestolecie. Zaorane. Tego już nie odwrócisz, bo tzw. „demokracja” jest dziś zwyczajną farsą – to w rzeczywistości fasada, listek figowy, kryjący rządy kapitału (oligarchia ma niewyobrażalne środki na sponsorowanie think-tanków, kolekcjonowanie mediów, lobbying, korumpowanie polityków i kupowanie ustaw), a wszystkie populizmy, które mamy przyjemność dzisiaj oglądać, są opóźnioną (m.in. przez upadek ZSRR) konsekwencją tamtych wyborów. Tamto przestawienie wajchy przez Reagana i Thatcher porównałbym zresztą nie do eksplozji, tylko do meltdownu – promieniowanie neolibu jest dla ludzi niewidzialne (defaultowe) i od czterech dekad zabija powoli, ale skutecznie. Dzieci, które Robin zabiera do autobusu, nie zginą od eksplozji, tylko będą żyć – długo, ale źle, w środowisku (jakby jeszcze 3.6 Reagana na dozymetrze neolibu było za mało) dodatkowo skażonym chemicznie przez Agenta Orange. Ktoś musi wysłać likwidatorów do strefy skażenia; jeśli nie zrobi tego Sanders, to już nikomu się to nie uda. Jak już napisał @mcal powyżej – od nas i naszych bananowych wyborów w bantustanie Bolandy gówno zależy; przyszłość świata (a więc i nasza) tak naprawdę rozstrzygnie się w listopadzie.
@marcinlet
„Ja bym go porównał do zawodnika wrestlingu, który jak wiadomo jest udawany. Zresztą co do MMA, Duda to taki fighter, który się napina, napręża, robi groźne miny przed walką i tylko tyle.”
Owszem, prezydent Duda zdefiniował te wybory jako zawody wrestlingu – i na razie jest w tej dyscyplinie bezkonkurencyjny. Jak pokazuje jego aktywność, i co potwierdzają wszystkie badania i fokusy, kieruje swoją ofertę przede wszystkim do prowincjonalnego wyborcy, starszego, mniej wykształconego, bardziej kobiecego, bardziej religijnego i mniej radykalnego niż przeciętna elektoratu PiS. W grupie tej doskonale wpisuje się w oczekiwany wizerunek prezydenta jako statecznego męża i ojca, trochę surowego, trochę jowialnego, „ważnego człowieka” pochylającego się nad „szarym ludźmi” i doceniającego ich wysiłek. Wszystko co mówi i robi, gdzie i komu się pokazuje, jest skalibrowanym do tego wizerunku wrestlingowym chwytem. „Wieczór z jedynką” jaki nam zafundowano w piątek nie odbiegał od tego standardu – to co dotarło z zaprezentowanego obrazka do grupy docelowej to uspakajające zapewnienie, że władza czuwa i na wszystko ma baczenie.
Po stronie opozycji jedynym konkurentem, który gra w tę samą grę jest Kosiniak-Kamysz i jego żona-rezolutna dentystka, pani Paulinka z przychodni. Każdy argument o tym, że Duda się skompromitował i już nie powstanie musi być skonfrontowany z następującym „testem obrazka”. Proszę mianowicie wypowiedzieć ten argument kierując go do uwidocznionych na tym zdjęciu współobywateli (spotkanie Dudy we Włoszczowej): [1]. Powodzenia!
[1] link to em.kielce.pl
Nie dość, że vaselino di tutti vaselini, to jeszcze tromtadrazzo di tutti tromtadrazzi
@mcal
> Wybory, od których być może *faktycznie* coś tam większego zależy będą też w tym roku,
> ino, że gdzie indziej i trochę później, bo w listopadzie – a sądząc po wydarzeniach
> z zeszłego wtorku i tak można bezpiecznie założyć, że mamy i na tym froncie przesrane.
Nie zakładałbym się na twoim miejscu. Wynik wyborów będzie zależał nie tyle od superwtorków, ile od wyników koronawirusa w USA. Z tego, co czytam (a jako mieszkaniec Włoch śledzę wszelkie newsy na ten temat z najwyższą uwagą), Stany są kompletnie nieprzygotowane na taki outbreak, jaki mamy obecnie w Italii. Odmówili np. stosowania testów udostępnionych przez WHO, stwierdzając, że opracują własne. Plus wypowiedzi Trumpa na twitterze i podczas briefingów. Jak im się to rozleje do kraju – a rozleje się na pewno – to cała wina spadnie na obecną niekompetentną i nieodpowiedzialną administrację wraz z jej szefem.
No chyba, że w międzyczasie któryś z głównych kandydatów sam się zakazi wirusem i – jak mają to w zwyczaju panowie w ich grupie wiekowej – umrze.
@ koala.bear
>wybory
No tak, problem polega na tym, że aparatczycy z DNC, chroniąc swoje polityczne i biznesowe wpływy, wepchną na ticket każdego-byle-nie-Sandersa. W praktyce padło na Bidena, który 1. jest chory; 2. będzie prowadził maksymalnie zachowawczą politykę. Jest jasne, że ten facet z Trumpem po prostu przegra, ale ok – załóżmy na potrzeby dyskusji, że na skutek losowego wypadku – jednak wygra. Czy cokolwiek się zmieni w amerykańskiej polityce? Abso-fuckin’-lutnie nic. Czy prezydent Sanders coś by realnie zmienił, biorąc pod uwagę realia? Gwarancji nie ma, natomiast czy wolałbyś grać w rosyjską ruletkę rewolwerem z 5 nabojami i jedną pustą komorą, czy może pistoletem?
W międzyczasie: zmarnowana dekada 2010-2020 (co jest winą także Obamy, ofc) oznacza, że okno czasowe do redukcji globalnego ocieplenia do poziomu 2 C, o którym już wtedy co bardziej kumaci pisali z przerażeniem, że się szybko zamyka, najprawdopodobniej 1. nie było wystarczające; 2. i tak już się zamknęło (więcej tu: link to nature.com ).
W międzyczasie USA (przypominam: drugi emitent CO2 na świecie) wyszedł sobie unilateralnie z porozumień paryskich i de facto po cichu zlikwidował swoją agencję rządową do spraw środowiskowych. Już nie mówiąć o wszystkich innych systemowych problemach, które z łatwością mogą spowodować głęboki kryzys w USA, z rodzaju tych, które pociągną za sobą reakcję łańcuchową (i pewnie nie skończy się to tak relatywnie bezboleśnie jak w 2008).
Dzień dobry Szanownym Wszystkim (bo ostatnio głównie lurkuję).
Ażeby wystawić jakieś flesh and blood przeciwko chochołowi Janusz/Grażyna, opowiem o moim bracie (rodzonym; widujemy się dwa razy w tygodniu) i jego żonie. Mój brat ma na imię Jacek i będzie głosował na Andrzeja Dudę, ponieważ go lubi. A lubi go, ponieważ:
1. AD to dla mojego brata swój chłop (w odróżnieniu od cudzego hrabiego Komorowskiego / cudzej hrabiny Kidawy-Błońskiej);
2. za kadencji AD na konto mojego brata wpływa więcej pieniędzy, np. 500+ (ile więcej wypływa, tego mój brat na razie nie liczy, to liczy raczej jego żona, Monika, która nie będzie głosowała na AD)
3. AD jest nosicielem wizerunku Polaczka-cwaniaczka, amanta-lawiranta, czasem zakompleksionego, czasem nabzdyczonego (mimika, gesty, decyzje) i dlatego jest jedynym z Prezydentów RP po 1989 r., do którego mój brat (rocznik 1977, wykształcenie średnie, mieszkaniec miasta circa about 120 tys.) czuje osobistą sympatię.
4. Gdyby to było 10 lat wcześniej, mój brat głosowałby na Kosiniaka-Kamysza, bo do 2015 głosował na kandydatów PSL-u, najbliższych, szczególnie w naszej polityce lokalnej, na szczeblu powiatowym, wizerunkowi rumianego, okrągłego na buzi Polaczka-cwaniaczka.
5. Mój brat nie czyta książek, w ogóle. Cała jego wiedza o świecie pochodzi z TV. Także z TVP. Inaczej niż jego żona Monika, która czyta dużo więcej książek niż 10 lat temu i coraz bardziej oddala się od swojej macierzy (czyli miasta 20 tys. mieszkańców, gdzie się wychowała), która jest bastionem wyborców Andrzeja Dudy. Jeszcze 10 lat temu Monika zagłosowałaby na kogoś pokroju Andrzeja Dudy, ale dziś już nie.
6. Mój brat Jacek lubi disco polo. Tak zwyczajnie, jak ja lubię amerykański psychodelic-folk przełomu lat 60. i 70. Bardzo się kochamy i nie mamy problemu ze swoimi gustami. Czy będzie zły za odwołanie Kurskiego? To zależy, czy i jak zmieni się ramówka TVP.
7. Żona mojego brata lubi kobiecą siatkówkę. Więc włącza raczej Polsat Sport niż TVP. Nie wiem, na kogo zagłosuje, na pewno na Niedudę.
KO melduje się:
„verbiatim” (to nawet fajnie brzmi, może celowo, ale wtedy by mi bardziej pasowało od „w”)
„Gdyby Jacek Kurski trafił do drugiej turze z Dudą”
@mcal
„Czy cokolwiek się zmieni w amerykańskiej polityce? Abso-fuckin’-lutnie nic.”
Nawet przy Bidenie większe będą szanse na to, że nie cofną Roe v Wade, przestaną kasować prawa osób LGBT, w końcu ogarną porozumienia paryskie i może nawet wypuszczą dzieci z klatek (i wpuszczą do klatek z rodzicami, jak za Obamy, ale zawsze coś!).
W skali kraju i świata meh, ale może jakimś mniejszościom choć trochę się poprawi w krótkim terminie.
@ergonauta
„AD jest nosicielem wizerunku Polaczka-cwaniaczka, amanta-lawiranta, czasem zakompleksionego, czasem nabzdyczonego (mimika, gesty, decyzje) i dlatego jest jedynym z Prezydentów RP po 1989 r., do którego mój brat (rocznik 1977, wykształcenie średnie, mieszkaniec miasta circa about 120 tys.) czuje osobistą sympatię.”
Ja go wielokrotnie porównywałem na fejsie – nie wiem, czy na blogu? – do kolegi ze studiów, który nigdy nic nie umiał, ogólnie był raczej przygłupiasty, ale wszyscy go lubili, bo zawsze miał pół litra. I te miny Dudy z memów mi zazwyczaj przypominają nieprzygotowanego studenta / śpiącego studenta / odpisującego studenta / pijanego studenta (i zgadzam się, że to brzmi sympatię).
Biedronia z kolei nie umiem polubić, bo on się zachowuje i mówi jak celebryta. Nie mówi „po mojemu”, mówi „po celebrycku”. Ale oczywiście głosuję na niego, bo w tych wyborach mówi rzeczy jednoznacznie lewicowe (w poprzednich różnie to bywało).
@mcal
…aparatczycy z DNC, chroniąc swoje polityczne i biznesowe wpływy, wepchną na ticket każdego-byle-nie-Sandersa…
Czyli Sanders pogrzebany?
Z moich bardzo pobieżnych i tylko krajowych obserwacji wynika, że jedynie Sanders ma szansę na zatrzymanie pomarańczowego, a Biden, jako hybryda Clinton, nie ma większych szans.
Pozamiatane? Tramp rules? Dobrze główkuję, czy się mylę?
Pytam, bo nie wiem.
@koala bear
„Wynik wyborów będzie zależał nie tyle od superwtorków, ile od wyników koronawirusa w USA”
A co w teoretycznej sytuacji, gdy epidemia nie wygaśnie, tylko stopniowo rozleje się po Stanach (a jej druga fala uderzy w listopadzie)? Szczególnie że, jak piszesz, Amerykanie nie są na nią przygotowani? Nie wiem, jak to wygląda od strony prawnej – w normalnej sytuacji pewnie trzeba by wybory przełożyć, żeby komisje wyborcze nie zamieniły się w zarażalnie, ale Republikanie mogą kalkulować, że wielkie miasta ze strachu przed wirusem nie pójdą do urn, a przy niskiej frekwencji prowincja zapewni Trumpowi dobry wynik.
To samo dotyczy zresztą Polski. W przypadku pandemii o średniej* skali w Polsce w maju w wielkich miastach część ludzi może zrezygnować z głosowania, za to mniej zagrożona prowincja pójdzie i przykryje nas czapkami. Do rozprzestrzenienia się wirusa w Iranie walnie przyczyniły się wybory w tym kraju (na których i tak była bardzo niska frekwencja, bo ludzie bali się wychodzić z domu). Które wygrali oczywiście konserwatyści, bo im bardziej zapadła prowincja, tym mniejsze zagrożenie wirusem i mniejszy strach przed spacerkiem do komisji wyborczej. Uczciwie mówiąc, to może działać też w odwrotną stronę: ludzie starsi, najbardziej narażeni na powikłania, wyjścia z domu mogą obawiać się najbardziej.
* – (przy dużej politycy byliby już zmuszeni przełożyć głosowanie, z kolei przy małej mało kto by się przestraszył)
@monday.night.fever i dywagacje na temat wpływu koronawirusa na wynik wyborów w Iranie
Na chwilę się delurkuję. Na niską frekwencję i zwycięstwo konserwatystów miała wpływ głównie rzeź, jaką Rada Straźników urządziła na listach wyborczych, usuwając kilka tysięcy kandydatów za ideologiczną nieprawomyślność. W tym gronie znalazła się niemal setka posłów do irańskiego parlamentu. Bardziej postępowy Teheran nie poszedł do wyborów, bo nie miał na kogo głosować.
Te wybory rozegrały się w cieniu całkiem rzeczywistej rzezi, do jakiej jesienią i zimą zeszłego roku doszło w Iranie. W protestach zginęło około półtora tysiąca ludzi. Sugerowanie, że społeczeństwo, które wychodziło na ulicę pomimo setek ofiar śmiertelnych, nie pofatygowało się na wybory ze strachu przed wirusem, nie jest rozsądne. Wracam do lurkowania.
@ mw.61
„Czyli Sanders pogrzebany?”
Wypada mówić, że nie, bo póki piłka w grze itd itp. Ale w praktyce – pogrzebany. Towarzystwo z centrali partyjnej jest serio mu wrogie, więc płyną jasne sygnały, że w razie brokered convention (czyli, można powiedzieć, „drugiej tury” prawyborów na konwencji Partii Demokratycznej) establishment w postaci superdelegatów zagłosuje na każdego-nie-Sandersa. Sanders potrzebował więc solidnego zwycięstwa w trakcie Super Tuesday (w zeszły tjuzdej). Nie uzyskał go, ponieważ A. nadal miał wówczas konkurencję w postaci Warren, która wprawdzie miała już wtedy zero szans, ale z (ambicjonalnych? osobistych? politycznych?) powodów nie wycofała się z wyścigu; B. frakcja centrystów-nudziarzy postawiła na Voltrona złożonego z wszystkich regresywnych kandydatów – Klobuchar, Buttigieg, Steyr, a wkrótce po nich także Bloomberg jak jeden mąż wycofali się i poparli Bidena, który miał w tamtym momencie chwilowy surge po dobrym wyniku w Karolinie Południowej. Plotki i ploteczki są takie, że Obama chwycił za telefon i kuluarowo wymógł taką zagrywkę, co jest wiarygodne. Mniej sprecyzowane plotki mówią, że dla poszczególnych już-nie-kdandydatów znajdą się frukta w postaci posad w administracji w razie wygranej.
Jak było tak było, w każdym razie Super Tuesday wygrał Biden – kandydat tak słaby, że jego własna kampania go chowa (!) i rękami i nogami broni się przed wystawianiem go w ogóle do debaty (!!!), gdyż facet niestety ma coraz bardziej widoczne problemy neurologiczne. Co nie ma znaczenia, jako, że gość i tak NIE prowadził kampanii wyborczej w stanach Super Tuesday – jest difoltowym kandydatem, leci na difoltowym poparciu.
Sanders w tej sytuacji nie zdobędzie dość delegatów, by postawić DNC przed faktem dokonanym i wymusić swoją kandydaturę. Wygra Trump (pomijając scenariusze w stylu „Trump zaraża się koronawirusem i umiera”). W partii demokratycznej dojdzie albo do rozłamu (po liniach z grubsza wiekowych/pokoleniowych), albo do czystki i okopania się na jeszcze silniej neolibskich pozycjach.
Tak czy inaczej, realizowany będzie dystopijny scenariusz, z, co najwyżej, małym stopniowaniem napięcia w takich sprawach jak dzieci w klatkach (w repeal RvW nie wierzę, btw).
@mcal
Tyle słów i teorii a zabrakło jednego faktu: że Sandersa popiera przeciętnie 20 do 30% demokratów w większości poszczególnych stanów (ok są miejsca że więcej). Czyli 70% go nie popiera. Wygrywał w sondażach tylko dlatego że te 70% dzieliło się na 4 czy 5 innych kandydatów. Ból że wierchuszka demokratów zdecydowała że te 70% ma się skonsolidować wkoło Bidena a nie np. wkoło Klobuchar, ale to nie jest tak że Bernie miał realną szansę wykroczyć znacznie poza swoje 30%, z pozostałych 70% znaczna większość nigdy w życiu by na niego nie zagłosowała. Bernie bryluje głównie wśród najmłodszych i latynosów a to nie są większościowe czy w ogóle najistotniejsze grupy w elektoracie demokratów.
Poza tym jest raczej jasne że Biden jeśli wygra (i dożyje inauguracji) to i tak będzie w dużym stopniu figurantem dajacym rządowi twarz, zdaje się że już obiecał posady w adminstracji większości swoich konkurentów którzy go poparli. I to oni ewentualnie bedą rządzić. Jak Reagan z jego alzheimerem. No i też nie przesadzałbym z tą jego demencją, faktycznie czasem nie za bardzo kontaktuje, ale jak go przygotują to jest bardzo dobry – przemówienie po S. Karolinie było rewelacyjne, i co do formy i co do treści, żaden z jego konkurentów poza Bernim się do takiego poziomu retorycznego nigdy nie zbliżył.
@gestalt dotychczasowej dyskusji
Moi towarzysze i towarzyszki zabaw z podwórka miewali na imiona Grażyna i Zbyszek. (Gdybym chciał być upierdliwy – tak jak nie chcę – opowiedziałbym rzecz albo dwie nt. deficytów poznawczych o pokolenie młodszych: Oli i Dawida). Natomiast, wracając: z najbliżej mi znajomych, Zbyszek wykształcił się na lakiernika samochodowego, Grażyna – na pielęgniarkę, i pracują obecnie w tych zawodach jako mid-career specialists. Ale trzeba naprawdę złej woli i tony pogardy, żeby przypuścić, że jeden albo druga byliby skłonni przyjąć na wiarę prymitywne kłamstwo, jakoby dofinansowanie mediów publicznych zostało pozyskane kosztem jakichś nieistniejących środków na ochronę zdrowia. Nie tędy droga, naprawdę. Zamiast tego, wystarczyłoby, żeby stanęli do wyborów jakikolwiek albo jakakolwiek z potencjalnych nie-Dudów choćby o promil mniej antypracowniczy albo antyspołeczna aniżeli narciarz z Prądnika Białego. Proste? Proste. No to dlaczego, jak dotąd, niewykonalne?
m.bied
” Zamiast tego, wystarczyłoby, żeby stanęli do wyborów jakikolwiek albo jakakolwiek z potencjalnych nie-Dudów choćby o promil mniej antypracowniczy albo antyspołeczna aniżeli narciarz z Prądnika Białego. ”
Wosiu co tu robisz? 😉
„W 2018 roku aż o 8,3 proc. zwiększyła się w 2018 roku liczba osób, które pracowały wyłącznie na podstawie umów cywilnoprawnych – o dzieło i zlecenia. Było ich w sumie 1,3 mln, rok wcześniej – ok. 1,2 mln. To spora zmiana, bo począwszy od 2014 roku, kiedy o umowach „śmieciowych” zaczęło się więcej mówić, rząd PO-PSL najpierw częściowo oskładkował zlecenia, a rząd PiS przeforsował stawkę minimalną za godzinę pracy, ich liczba powoli i nieprzesadnie, ale spadała.
I tak w 2013 roku umów cywilnoprawnych – w charakterze jedynej podstawy zatrudnienia – było 1,4 mln, w latach 2014 i 2015 – 1,3 mln, w kolejnych latach odpowiednio 1,25 mln oraz 1,2 mln. W 2018 roku wróciliśmy do punktu sprzed pięciu lat.”
„Wzrosła także liczba samozatrudnionych – także z 1,2 do 1,3 mln, czyli o 8,3 proc. Tu wzrost jest znacznie szybszy niż w poprzednich latach, kiedy liczba osób pracujących na własny rachunek przyrastała o ok. 4-5 proc. rocznie.”
„W kampanii wyborczej partia obiecała 13. emeryturę, ale nie potrafiła za bardzo znaleźć źródła jej finansowania. Zamiast szukać pieniędzy dla emerytów w głębokich kieszeniach ludzi majętnych, jak robi się to w każdym normalnym państwie, PiS postanowił zabrać je z Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, który oficjalnie miał być „wsparciem społecznym, zawodowym lub zdrowotnym osób niepełnosprawnych”. Teraz okazuje się, że jest też rezerwuarem środków dla emerytów. I jest coś patologicznego i antyspołecznego w tym, że jedną wykluczoną grupę społeczną finansuje się kosztem innej wykluczonej grupy społecznej.”
W tej chwili linie pomocy dla ofiar przestępstw, przemocy itd. finansują firmy kosmetyczne i piłkarze, bo państwo daje kumplom Ziobry i Rydzykowi.
@m.bied
„Moi towarzysze i towarzyszki zabaw z podwórka miewali na imiona Grażyna i Zbyszek”
Miało być Grażyna i Janusz. Sorry, rąbnąłem się. Nie wiem, skąd mi się ten Zbyszek wziął.
„Gdybym chciał być upierdliwy – tak jak nie chcę – opowiedziałbym rzecz albo dwie nt. deficytów poznawczych o pokolenie młodszych: Oli i Dawida”
Raczej Sandry i Sebixa. Oni są jeszcze gorsi! Janusz i Grażynka są (nieortodoksyjnymi) fanami PiS, ale Sebix jest już o level wyżej, ponieważ jako kibic wyklęty Pelikana Łowicz nienawidzi policji, gejów, konfidentów i ciapatych, za to wielbi Korwina/Kukiza/Brauna i całe to towarzystwo z Konfederacji. Z kolei Sandra i tak na wybory nie chodzi, no chyba że wystartowałaby by w nich Doda Rabczewska (choć z drugiej strony, Biedroń i Hołownia – jako celebryci i Osobowości Telewizyjne – mają szansę u niej zapunktować).
@mw.61
„Czyli Sanders pogrzebany?”
@mcal
„Nie uzyskał go, ponieważ A. nadal miał wówczas konkurencję w postaci Warren, która wprawdzie miała już wtedy zero szans, ale z (ambicjonalnych? osobistych? politycznych?) powodów nie wycofała się z wyścigu;”
Powojenna historia wyborcza USA zna jeden przypadek kandydata Demokratów o profilu podobnym do Sandersa, który uzyskał nominację: był to George McGovern w 1972 r. Bez streszczania przebiegu tej kampanii (z którym każdy lewicowiec powinien się zapoznać), jej skutki były następujące: 1) krótkookresowo totalna porażka w wyborach (demokraci zwyciężyli tylko District of Columbia i Massachusetts, prezydentem został Nixon); 2) długookresowo wychowanie pokolenia aktywistów (m.in. Billa i Hillary Clinton, którzy prowadzili kampanię McGoverna w Teksasie), jacy zmienili kierunek partii w następnym pokoleniu.
W tym świetle widzą obecnie Sandersa macherzy z DNC oraz byli demokratyczni prezydenci, m.in. Carter, który miał swoją rolę w przekonywaniu umiarkowanych kandydatów do poparcia Bidena, a który w latach 70-tych jako gubernator Georgii był jednym z przywódców ruchu „Stop McGovern”. Temu widzeniu nie można odmówić słuszności – jak wskazuje kolega embercadero, Sanders jest twórcą zdeterminowanego mniejszościowego ruchu, którego członkowie przeszacowują swoją pozycję jako głos „demokratycznej Ameryki”. Bernie swoje zrobił już w poprzedniej kampanii, wychowując młodych – jego aktualny występ jest niestety pokazem samolubnych ambicji, gdyż jedyną osobą z lewego skrzydła partii jaka miała szansę na nominację była Warren. Elektoraty jej i Sandersa w różnych grupach pokrywały się np. oboje wiedli prym wśród szeregowych pracowników (nie menadżerów) IT-corpów [1], jednakże Warren miała otwarcie na elektorat umiarkowany i pozycjonowała się jako „akceptowalna lewicówka”. Gdyby Sanders wycofał się z wyścigu mogła – wobec bardzo dobrych sondaży z kilka miesięcy temu – skutecznie powalczyć o nominację. Ponieważ niestety Bernie zachował się samolubnie i ją zmarginalizował (również wykorzystując „male bias” działający na jego rzecz), Warren pozostała w grze do końca jako a) jedyna licząca się kandydatka-kobieta, ratująca partię przed kompromitującą „all-male campaign”, b) możliwa kandydatka na wiceprezydenta przy Bidenie.
[1] link to motherjones.com
@awal
Ale jaki właściwie ma znaczenie to, że pracownicy IT głosowaliby na Warren? Kalifornia i tak głosuje na Demokratów, zresztą tam tydzień temu Bernie właśnie wygrał i to mocno. A w swing states kobieta na marneszanse (zły, niedobry świat)
No właśnie, Sandersowi fetyszyści fetyszyzują się świetnymi sondażami w Kaliforni czy w Nowym Jorku albo i nawet nienajgorszymi ogólnokrajowymi (bo większość demokratów żyje przecież właśnie w Kaliforni czy Nowym Jorku) a przemilczają fakt że w praktycznie wszystkich swing states, czyli tam gdzie to się rzeczywiście liczy, zarówno on jak i wcześniej Warren przegrywali z Trumpem by double digits. Jedyny który remisował a czasem nawet wygrywał to Biden, w dużej mierze dlatego że ma poparcie blisko 100% czarnych. Którzy jednakowoż nie zawsze chodzą zbyt licznie na wybory więc to też niczego nie gwarantuje. Niemniej to i tak lepiej niż w przypadku Berniego. Zresztą Awal napisał w punkt: Bernie swoją historyczną rolę już spełnił w 2016, spowodował pojawienie się zmiany pokoleniowej u demokratów która powolutku ale jednak zmieni tą partię na lepsze. Powinien już sobie dać spokój bo w tej chwili tylko szkodzi, Warren była o niebo lepszą kandydatką niż on.
@Warren miała większe szanse od Sandersa
Eee, to by się IMO nie ziściło (nominacja Warren), bo jest przez amerykańską lewicę (której w USA wcale nie jest tak mało) uważana za farbowanego lewaka i to nie tylko za swoją przeszłość – jeszcze niedawno zdarzały jej się przecież ukłony w strone imperializmu, a w kampanii stara się jak może, by unikać konkretów w sprawach związanych z opieką zdrowotną. Ostatnie spory i skandaliki na linii Warren/Sanders też mocno dolały oliwy do ognia.
A Trump po nominacji Warren zacząłby w kółko wałkować temat indiański albo wyciągnąłby jej romanse z wielkim kapitałem z przeszłości, kłamstwa czy przemilczenia i ciężko powiedzieć, jak by sobie z tym poradziła. „Kiedyś byłam niefajna, ale już nie jestem” jest może i szczere, ale trochę słabo brzmi tak czy owak.
@rozowyguzik
Ale Warren jest z kolei megamasterką od debat, zobacz jak rozjechała Bloomberga. Więc raczej by go przegadała – a z takim Bidenem będzie dramat. Pewnie że Trump by ją non stop nazywał Pocahontas (i tak to robi), no ale to po prostu taka metoda, na innych też nie mówi inaczej jak „crazy bernie” czy „sleepy joe”. Berniemu dodatkowo by przy każdej okazji wytykał socjalizm a szczególnie wypowiedzi o Fidelu by go obrzydzić przynajmniej kubańskim latynosom. Bidena z kolei przeczołgają za syna i Ukrainę. Z Trumpem nie da się prowadzić kampanii bez użycia gówna bo on inaczej nie umie
@Sanders, Warren & Biden
Jest oczywiste, że amerykański system wyborów prezydenckich z kadencji na kadencję coraz mocniej uprzywilejowuje słabo zaludnione republikańskie „fly-over states”. Duże grupy miejskiej ludności wybrzeży, przyzwyczajone do polityki mającej cechy lewicowe i defaultowo demokratyczne, nie przeważą szali. Demokratyczny kandydat musi obronić swoją niezagrożoną dominację w tych grupach (m.in. jako bazę dla własnej pop-kulturowej idolizacji), a jednocześnie odnieść odpowiednio liczne sukcesy na swingowych obszarach białych suburbii interioru oraz wśród kluczowych mniejszości południa. Z tego powodu właściwie jedyny model kandydata demokratycznego jaki ma szansę na wygraną to ktoś dający się umodelować jako niezbyt ostro określony politycznie popkulturowy idol, człowiek niosący emocjonalną aurę nowego otwarcia i nadziei. Takiemu uformowaniu poddawali się Bill Clinton oraz Obama, przy czym bliższe spojrzenie na ich sylwetki pokazuje, że Warren jest materiałem podobnego rodzaju (zaś nie byli nimi ani Gore, ani Kerry, ani Hillary). W przypadku Billa Clintona, Obamy i Warren mówimy o osobach wyrosłych z dolnych warstw klasy średniej, zawdzięczających awans edukacji i naturze „policy wonks”, zakorzenionych akademicko, czytających i piszących, którzy w którymś momencie przeszły do polityki partyjno-wiecowej i umiały współpracować z samonapędzającą się wizerunkową maszyną budującą wokół nich ich politycznego „awatara” – niejako ich większą, lepszą, heroiczną personę otoczoną aurą pozytywnych emocji społecznych. To jest kluczowa umiejętność i twierdzę (wybaczcie, że w tej chwili bez rozwijania), że Warren wykazuje ją na podobnym poziomie co Obama w porównywalnym okresie swojego politycznego rozwoju. Sanders w ogóle nie szedł w tym kierunku, zaś Biden jest niestety mocno chybotliwy w swoim politycznym performance, część jego aury to światło odbite Obamy – co samo w sobie nie jest złe, lecz może nie wystarczyć dla pobicia Trumpa.
@embercadero
No tak, Biden vs Trump to już w ogóle tragedia jest, jedyna szansa jest w tym, że wygra jako defaultowy kandydat, a lewica się na niego nie obrazi jak na Clinton poprzednio. Ale chodziło mi raczej o to, że Sanders nie bardzo ma się czego wstydzić, czego nie można powiedzieć o Bidenie i Warren, bo wszystko co na nich wyciągnie Trump jest oparte na faktach i oboje będą musieli w takim przypadku powiedzieć „to prawda, ale…”, natomiast w przypadku Sandersa można tylko spinować całkiem neutralne rzeczy, co oczywiście też może przywalić z impetem, ale jednak należy do innej kategorii. A z socjalizmu chyba nie można nic więcej wykrzesać, gdy Sanders sam od lat celowo przedstawia się publicznie jako socjalista, choć z socjalizmem nie ma nic wspólnego. Jego imydż szczerego i autentycznego polityka jest dość silnym atutem przeciwko Trumpowi.
Ja rozumiem że zły Bernie, stłamsił Warren i podciął jej skrzydła, ale przecież to ona miewała lepsze notowania od niego. Była faworytką. To ona przegrała z kretesem prawybory we własnym stanie! Bardzo ją lubię i żałuję, że przepadła – ale to nie wina Berniego, w każdym razie nie cała.
A, no i nie twierdzę, oczywiście, że Warren by była złą kandydatką – wręcz przeciwnie. Natomiast nie widzę tego, żeby mogła zastąpić Sandersa ot tak – przez rezygnację tego ostatniego, zwłaszcza że całkiem spora część jego bazy to gładkomózgi z gatunku Bernieorbustus vulgaris, dla których Sanders jest jedynym powodem, dla którego wychodzą z domu na głosowanie (pięknie olali cztery lata temu jego prośby, żeby głosowali na Clinton). Żeby Warren miała jakieś szanse musiałaby ich pozyskać, a póki co głównie ich antagonizuje. No i niezbyt pomaga jej fakt, że w mediach lewicowych nie cieszy się szczególnym uznaniem. Być może przy braku Berniego lewackie media byłyby jej bardziej przychylne, ale to trzeba by zacząć urabiać temat te cztery lata temu, bo teraz, od samego początku kampanii, nie było już żadnych szans na przepływ bazy od Berniego do Warren.
@guzik
No Sandersowi już wyciągnęli chwalenie Fidela i Sandinistów oraz (co gorsze) głosowanie zgodnie z oczekiwaniami NRA a przeciw progresywnym demokratom. To i tak mniej niż można wyciągnąć Bidenowi (lista będzie bardzo długa) ale też należy pamiętać że trumpistas chcieli wyborów Bernie vs Trump więc go póki co nie atakowali. To co się pojawiło w mediach wyciągnęli mu sami demokraci. Cholera wie czy nie ma czegoś więcej.
@sheik
Przegrała po pierwsze przez uczciwość próbując jednocześnie popierać propozycję medyczne Berniego i tłumaczyć jak je sfinansuje (nad czym Bernie się „nie pochyla”) co dało efekt że ludność uznała ze plącze się w zeznaniach a u Berniego to wszystko takie proste, a po drugie przez oczywistość – jest kobietą a dla bardzo znacznej grupy amerykanów to non starter
@awal
> [Warren] możliwa kandydatka na wiceprezydenta przy Bidenie
E, czytałem gdzieś, że Biden rozważa nominację na wiceprezydentkę gubernatorkę Michigan Gretchen Whitmer, która jest jedną ze wschodzących gwiazd Demokratów. Czyli też kobietę i też zdaje się dosyć lewicową jak na amerykańskie standardy – choć nie tak jak Warren. To ma sens, bo Whimmer rządzi w jednym ze stanów kluczowych dla wygrania wyborów, który głosował na Demsów od czasów pierwszego Clintona, aż Trump odbił go w poprzednich wyborach.
@embercadero
Ale to chwalenie Fidela było z grubsza takie, jak my tu czasem chwalimy Gierka za inwestycje. Nie wszystko w PRLu było syfne i nie wszystko na Kubie zostało spierdolone. Nie było to poparcie dla reżimu jako takie.
Z kolei poparcie dla Sandinistów też przecież jest mocno osadzone w kontekście, w którym jest zasadne (bo alternatywą są Contrasi). Wiem, że ludzie nie znają historii i można to spinować jako poparcie dla największych komuchów i zbrodniarzy w okolicy, ale po poprawnym osadzeniu tego w realiach historycznych ma to jednak sens.
No i głosowanie „zgodnie z wytycznymi NRA” to też spin, bo powody tych głosów były zupełnie inne, a zarówno wcześniej, jak i później . I nie mówię, że nie da się tego wykorzystać przeciwko Sandersowi – mówię, że to nie jest ani powód do wstydu, ani rysa na autentyczności.
* zarówno wcześniej, jak i później działał na rzecz regulacji prawa do posiadania broni.
@guzik
Ale co ty mi tłumaczysz, ja też bym chwalił Fidela i to za dużo więcej rzeczy niż Bernie, podobnie jak i Sandinistów. To jest najwyraźniej problem dla amerykanów a nie dla mnie czy ciebie. A szczegółowych tłumaczeń dlaczego tak nikt nie będzie słuchał obawiam się.
Co do NRA to nie pomnę teraz szczegółów, ale pamiętam że czytałem artykuł w WP (które owszem jest stronnicze przeciwko Berniemu) z którego wynikało że co najmniej nie pałał nigdy dużym entuzjazmem dla ograniczania dostępu do broni. Także mała skaza na prawilności to jednak jest.
@koala.bear
A drugą mocną kandydatką jest Klobuchar – też kobieta z midwestu z doświadczeniem wielokrotnego wygrywania z republikanami.
WP pisało o jeszcze jednym bardzo istotnym powodzie dla którego nie będzie to Warren. Jest kluczowe by zachowała mandat senatora bo demokraci i tak mają znikome szanse na przejęcie większości a gdyby odeszła to w Mass. będzie kłopot bo nie ma dobrego następcy. Dlatego o ile piszą że innym kontrkandydatom Biden obiecał już potencjalne posady w administracji to jej raczej nie obieca i co najwyżej dostanie jakąś fuchę w Senacie.
Generalnie bardzo żałuję że nie będzie debaty Warren-Trump, to mogłoby być naprawdę niezłe widowisko
@embercadero
„co najmniej nie pałał nigdy dużym entuzjazmem dla ograniczania dostępu do broni. Także mała skaza na prawilności to jednak jest.”
E, bez przesady. Bernie ewoluował po prostu od miękkiego antyguna (ban na broń automatyczną, lepsze background checki, ale reszta spraw w sumie ok) do twardego. Natomiast co do prawilności, to w Ameryce wcale nie jest tak, że lewica stoi murem za ograniczeniem prawa do posiadania broni – są równie podzieleni, jak reszta. Dotyczy to zwłaszcza socjalistów wszelkiej maści, bo argument o uzbrojonym proletariacie stojącym w opozycji do uzbrojonego rządu jest tam nadal żywy.
Sanders, Biden.
Sorry za mój dyletancki głos.
Decydujący głos w poprzednich wyborach miał pensylwański pas rdzy, który odszedł od zwyczajowego głosowania na rzecz demokratów i poparł Trumpa. Dzisiaj Sanders tam chyba by wygrał, Biden jako klon Clinton raczej nie. Ergo, zakładając, że reszta stanów zagłosuje podobnie jak w poprzednich wyborach(tak to się chyba tak rozkłada bez względu kto będzie startował z ramienia demokratów), a kandydatem będzie Biden, to ten języczek u wagi w osobie Sandersa by przepadł, czyli pozamiatane.
Zbyt proste rozumowanie? Bardziej pytam niż twierdzę.
@mw.61
„Dzisiaj Sanders tam chyba by wygrał, Biden jako klon Clinton raczej nie. ”
Absoutnie nie czuję się na siłach by analizować dlaczego ale wszelkie sondaże twierdzą że wręcz przeciwnie. Sanders przegrywa z Trumpem w pasie rdzy praktycznie wszędzie a Biden przeważnie idzie łeb w łeb, czasem wygrywa. Oczywiście na ile można wierzyć sondażom. Wygląda na to że istotna część tamtejszych demokratów nie głosowała na Clinton bo 1) była kobietą 2) była „niesympatyczną” kobietą. Poza tym Bernie zadarł ze związkami a one w pasie rdzy nadal mają dużo do powiedzenia
@mw.61
„Decydujący głos w poprzednich wyborach miał pensylwański pas rdzy”
No właśnie nie do końca. Decydujące znaczenie miały względnie stabilne i zasobne (ale niepewne swej przyszłości) białe suburbia Wisconsin i Michigan, gdzie Clinton nie pojawiła się osobiście a jej telewizyjne reklamy dawały obraz wywyższającej się besserwisserki.
@koala.bear
„E, czytałem gdzieś, że Biden rozważa nominację na wiceprezydentkę gubernatorkę Michigan Gretchen Whitmer”
Owszem, być może, jednak konieczność nominowania na VP kobiety byłaby też dziedzictwem Warren.
@embercadero
„[Warren próbowała] jednocześnie popierać propozycję medyczne Berniego i tłumaczyć jak je sfinansuje (nad czym Bernie się „nie pochyla”)”
Co czyni z niej właśnie klasyczną socjalistkę, w przeciwieństwie do Sandersa, który w doktrynie jest raczej lewicowym antysystemowcem, a w praktyce władzy byłby pewnie lewicowo przechylonym eklektycznym populistą w stylu Obradora.
@awal
> Owszem, być może, jednak konieczność nominowania na VP kobiety
> byłaby też dziedzictwem Warren.
Tylko że płeć ma w tym wypadku zdecydowanie drugorzędne znaczenie w stosunku do pochodzenia (ewentualnej) kandydatki. Jak sam napiałeś: chodzi o Michigan (i Wisconsin).
@koala.bear
Chodzi jak zwykle i o to, i o to. Ktoś musi zaopiekować się białymi (i raczej mizoginicznymi) suburbiami, i jednocześnie (ten sam) ktoś musi dotrzeć do zaktywizowanych kobiet (kandydatury Clinton i Warren spowodowały, również przez swoje niepowodzenie, wyodrębnienie się segmentu zniecierpliwionego elektoratu kobiecego, który nie zaakceptuje all-male ticket)
@embercadero
„część tamtejszych demokratów nie głosowała na Clinton bo 1) była kobietą 2) była „niesympatyczną” kobietą”
Część Amerykanów (i to zarówno wyborcy Demokratów, jak i Republikanów) nie zagłosowało na nią nie dlatego, że jest „niesympatyczną kobietą”, tylko dlatego, że była utożsamiana ze szczerze i z całego serca znienawidzonym establiszmentem (a ci, którzy jednak na nią zagłosowali, robili to z zatkanym nosem). Większości polityków to dotyczy, ale Hillary jednak w szczególnym stopniu. Za to z establiszmentem zdecydowanie NIE byli utożsamiani Sanders i Trump, i to był ich olbrzymi kapitał. Tylko że Sandersa ten establiszment uwalił, a Trumpa nie zdołał – zresztą nigdy nie postrzegano go jako polityka z waszyngtońskich salonów, tylko jako gościa, który przyleciał z Marsa (jego hasło „osuszyć waszyngtońskie bagno” i brutalne ataki na Zasłużone Ikony z GOP w rodzaju Dżordża Dablju czy Johna McCaina tylko wzmacniały wrażenie, że przyszedł spoza polityki; no bo to prawda, on zawsze siedział w biznesie, a prezydentura to po prostu jego kolejna zabawka).
Mam wrażenie, że wy zupełnie nie rozumiecie ludzi, którzy na Trumpa zagłosowali.
Czytałem, że wielu wyborców Trumpa z chęcią zagłosowałoby na Sandersa (zarówno w tych, jak i poprzednich wyborach), gdyby tylko wystartował. Nie dziwię się. Są to wyborcy specyficzni, wyrażający protest przeciwko polityce jako takiej (i szerzej, przeciwko barierom klasowym – i to pomimo braku świadomości klasowej!). Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że ostatnio w Stanach ta grupa bardzo urosła (tacy ludzie zawsze tam byli, ale po roku 2008 nastąpiła wręcz eksplozja frustracji). Ci ludzie po czterech dekadach neolibu mają wszystkiego dosyć, a że nie mają nadziei na zmiany (bo patrzą na świat z defaultowej perspektywy TINA), no to zagłosowali na Trumpa, bo wiedzieli, że akurat on nie będzie miał oporów przed wrzuceniem granatu do szamba – i przynajmniej wszystko wyleci z hukiem w powietrze. Nie, nie każdy frustrat chwyta za broń i idzie urządzić rzeź w centrum handlowym czy chowa się po lasach i wysyła bomby ze śmieci; niektórzy chcą po prostu zagłosować na takiego podpalacza tylko po to, żeby później z satysfakcją popatrzeć sobie na piękną katastrofę („jak moje życie się wali, to niech już się wszystko rozjebie”). Zresztą większość z nich z chęcią zagłosowałaby na Sandersa, tylko po to, żeby już wprowadził w końcu ten bolszewizm i powywieszał burżujów na latarniach – skoro tak nim straszą, to może rzeczywiście ma jaja. Tak kalkuluje człowiek w ciężkiej depresji, który właśnie rozważa skok z okna, dobrze to pokazał Todd Phillips w filmie „Joker”. Obecny stan jest nie do wytrzymania, niech się wreszcie COŚ zmieni – nieważne z jakim rezultatem, nieważne jakim kosztem, byle z hukiem! Ostatnio Stany były w takiej kondycji psychicznej po Wielkim Kryzysie (tak, wiem, są to rzeczy nieporównywalne i że John Smith przeniesiony w czasie z 1933 roku do Tallahassee AD 2020 byłby szczęśliwy że w ogóle ma co jeść, ale beznadzieja jest pojęciem subiektywnym).
Nie mówię że wszyscy. Część wyborców Trumpa głosowała na niego z innych powodów (bo chce chronić Życie Poczęte, bo walczy z „socjalizmem”, bo jest proizraelski itp.), ale część chciała po prostu wrzucić do ogniska kanister z benzyną i rozpieprzyć imprezę. Trump to jest środkowy palec, pokazany establiszmentowi przez wkurzonych i wykluczonych. Oni oczywiście postępują wbrew swoim interesom, no ale i tak nie wierzą że w ich życiu mogą zajść jakiekolwiek zmiany, więc… Tonący altmedu się chwyta.
Problem w tym, że politycy zarówno Demokratów, jak i Republikanów nie dostrzegli – i cały czas nie widzą – potencjału buntu. Tylko że machina Demokratów działała sprawnie, i Sandersa udało się (na ich nieszczęście) utrącić, za to machina Republikanów się zacięła i operacja „Trump Out” się nie udała. Na szczęście dla Republikanów, bo ze „zwykłym” kandydatem (IODP, chcieli wystawić Jeba Busha czy jakąś podobną galaretę) przegraliby z kretesem. Trump został prezydentem nie przez „słabość Demokratów” i „siłę Republikanów”, tylko odwrotnie. Dlatego uważam, że umiarkowany kandydat nie przekona do siebie ludzi sfrustrowanych (a reszta bazy i tak zagłosuje na kandydata swojej partii). Może ich do urn wyciągnąć Trump, może Sanders, ale na pewno nie wyciągnie ich Biden.
@ monday.night.fever
Nie jestem ekspertem od amerykańskiej polityki ale z tego co można poczytać w necie to Biden zawsze miał przewagę jako blue collar kandydat i na tym od 50 lat jedzie, dlatego go Obama wziął na VP, dlatego go Związki popierają i dlatego ma sondażowo najlepsze wyniki vs Donald. Nie mam info na temat jego potencjalnych problemów zdrowotnych (Sanders miał za to atak serca w październiku), lapsusy językowe miał zawsze, wiec w US mało kogo dziwi ze chlapnie coś jak Książę Małżonek w UK. I ponoć nadaje mu to jakiegoś urok wg wyborców. Wydaje mi się ze to nie jest galareta jak Jeb Bush choć na pewno nie Sanders. Z tego co pamietam to Biden nie kandydował poprzednio tylko z powodu śmierci syna, Hillary była coś jakby druga w kolejce.
Sanders ma problem z sojuszami (a napewno jego wyborcy i aktywiści) co w tak podzielonym kraju jak USA jest poważnym problemem wyborczym jako, że bycie lewicowcem czy anty Trump to wcale tam nie oznacza automatycznie bycie pro LGBT i feministą czy socjalistą ekonomicznym. Ten bunt o którym napisałeś raczej płynie z zamożniejszych, a na pewno białych obszarów USA zagrożonych wręcz klasowo i rasowo przez zmiany – od klimatu po rosnące prawa mniejszości. Coś jak w UK gdzie tradycyjny elektorat lewicowy poszedł do Borisa, bo Polacy, bo praca, bo tysiące różnych mało poprawnych politycznie rzeczy. Pojedynek Sanders Trump to by było 80 do 20 dla Donalda, moim zdaniem oczywiście. Donald (i Biden) wiarygodniej adresuje bunt białych facetów w pickup’ach nie Bernie.
@m.bied
„wystarczyłoby, żeby stanęli do wyborów jakikolwiek albo jakakolwiek z potencjalnych nie-Dudów choćby o promil mniej antypracowniczy albo antyspołeczna aniżeli narciarz z Prądnika Białego.”
Czy mają jeszcze bardziej histerycznie, niż prezydent, krzyczeć: „Nie pozwolimy zamordować Śląska”?
@Obywatel
„dlatego ma sondażowo najlepsze wyniki vs Donald (…) Pojedynek Sanders Trump to by było 80 do 20 dla Donalda, moim zdaniem oczywiście”
W Stanach, ze względu na ordynację rodem ze średniowiecza, sumaryczne poparcie dla kandydata ma niewielkie znaczenie. To, co się liczy, to rozkład tego poparcia, i dlatego taką wagę przywiązuję do tych frustratów z prowincji, którzy w wielu stanach mogą okazać się języczkiem u wagi. Dla kandydata Demokratów ich głosy to być albo nie być. Biden w New Yorku czy innym Illinois może dostać nawet 85%, tylko co z tego, skoro na jakiejś kluczowej Florydzie piętnastu rednecków przechyli szalę? W USA można wygrać wybory, przegrywając je.
Moim zdaniem Sanders (i tylko on) mógłby pozyskać głosy wkurzonych mieszkańców prowincji – to nie są wcale takie przygłupy, jak często przedstawiają ich liberalne media. Owszem, niektórzy są zmanipulowani przez Fox News, ale część dobrze wie, że z tej mąki nie będzie chleba. Ale już granat w szambie tak. To po prostu ludzie na skraju załamania, którzy zamiast coś samemu podpalić, głosują na króla podpalaczy. Manson też przecież nie zabijał dla zabawy, tylko mścił się na społeczeństwie, w szczególności na elitach („pigs”).
Swoją drogą, ciekaw jestem najwyższej teoretycznie możliwej przewagi głosów kandydata A wobec zwycięskiego kandydata B w skali kraju (A dostał X głosów więcej niż Y, Y zostaje prezydentem).
Witam, az sie odlurkuje, zeby skonfrontowac moje obserwacje z komentarzami awala. Zeby nie bylo, nie jestem Bernie Bro, ale siedze glebiej w temacie amerykanskich wyborow, i to co wypisuje awal….no, ciezko mi sie zgodzic, mowiac delikatnie.
1. Sanders vs McGovern
Porownanie chybione – 'macherzy z DNC’ nie chca Sandersa nie dlatego, ze nie ma szans wygrac (bo te ma calkiem sporo – patrz sondaze), ale dlatego ze Sanders jest dla nich egzystencjalnym zagrozeniem, gorszym od Trumpa.
2. „jego aktualny występ jest niestety pokazem samolubnych ambicji, gdyż jedyną osobą z lewego skrzydła partii jaka miała szansę na nominację była Warren.”
Przypomne, ze to wlasnie Sanders lobbowal Warren aby ta startowala w wyborach AD 2016. Z checia poczytam artykuly, ktore obrazuja 'samolubne ambicje’ Sandersa – moglbys podrzucic jakies wiarygodne linki?
3. „Bernie zachował się samolubnie i ją zmarginalizował (również wykorzystując „male bias” działający na jego rzecz)”
Ponownie, poprosze o wiarygodne linki ktore potwierdza powyzsze
4. „Z tego powodu właściwie jedyny model kandydata demokratycznego jaki ma szansę na wygraną to ktoś dający się umodelować jako niezbyt ostro określony politycznie popkulturowy idol, człowiek niosący emocjonalną aurę nowego otwarcia i nadziei.”
Skad wiec takie sromotne porazki Buttigiega i Beto? Dlaczego Sanderz pobil ich na glowe?
5. (+ @embercadero)
„@embercadero
„[Warren próbowała] jednocześnie popierać propozycję medyczne Berniego i tłumaczyć jak je sfinansuje (nad czym Bernie się „nie pochyla”)”
Co czyni z niej właśnie klasyczną socjalistkę, w przeciwieństwie do Sandersa, który w doktrynie jest raczej lewicowym antysystemowcem”
Jest odwrotnie. Podczas prawyborczych debat kandydaci wskazywali, ze Bernie jest przynajmniej szczery, mowiac o tym jak planuje sfinansowac swoje propozycje medyczne (wyzsze podatki). Warren ganiono ze to, ze w tej sprawie kluczy i nie daje jasnej odpowiedzi (wiecej, jesli chodzi o sam plan, Warren meandrowala miedzy Medicare for all a jakas wersja ACA)
6. „wyodrębnienie się segmentu zniecierpliwionego elektoratu kobiecego, który nie zaakceptuje all-male ticket”
Byly jakies badania w tej kwestii? Pytam serio, bo nie potrafilem znalezc, a z checia bym przeczytal (+ sprawdzil czy nie jestes goloslowny).
@monday.night.fever
odlurkuje się na chwilę (dzień dobry) by podać coś co kiedyś znalazłem – symulacja minimalnego „popular vote” potrzebnego do zwycięstwa – link to sciencedirect.com
i wracam do lurkowania
@monday.night.fever
„ciekaw jestem najwyższej teoretycznie możliwej przewagi głosów kandydata A wobec zwycięskiego kandydata B w skali kraju (A dostał X głosów więcej niż Y, Y zostaje prezydentem).”
Wydaje mi się (ew. z poprawką na osobliwości lokalnych praw wyborczych), to zwycięskiemu kandydatowi wystarczy, lajk, jedenaście głosów w całym kraju. Konkretnie: wygra Kalifornię, Teksas, Florydę, Nowy Jork, Illinois, Pensylwanię, Ohio, Georgię, Michigan, Karolinę Płn. i New Jersey 1:0 każdy, i już ma większość kolegium elektorskiego. Oponent może mieć w pozostałych stanach choćby i zylion głosów. Nie wiem, może są legalne wymogi, żeby miał co najmniej tylu wyborców, co elektorów, to ciągle niedużo.
Ale to kalkulacje w stylu „ile diabłów może tańczyć na czubku szpilki tkwiącej w pysku idealnie sferycznego konia poruszającego się jednostajnym ruchem prostoliniowym w próżni”.
Nie śledzę dziś Waszej dyskusji, ale czytałem książkę senator Warren „Two incomes trap”. Jest to pozycja ceniona przez alt prawicę, ze względu na wnioski: kobiety pracując zmniejszają bezpieczeństwo finansowe rodzin. Za zjawisko drożejących domów w dobrych dzielnicach jest natomiast odpowiedzialna… rejonizacja szkół. Do banków profesor Warren dochodzi dopiero w ostatnim rozdziale, z siedmiu, zajmującym 15 stron, 10 razy mniej niż karkołomne rozkminy poprzednich sześciu. Chesterton apologetyzmu republikańskiego to nie jest (wypisała się z partii republikańskiej w wieku późniejszym niż Sikorski, ale książka tym cuchnie kolejne 7 lat później, otoh może by przyciągała wyborców których konserwatyzm został osierocony przez Trumpa). I już wtedy celnie boksuje Clinton i Bidena.
@tajbrejker
„Porownanie chybione – ‚macherzy z DNC’ nie chca Sandersa nie dlatego, ze nie ma szans wygrac (bo te ma calkiem sporo – patrz sondaze), ale dlatego ze Sanders jest dla nich egzystencjalnym zagrozeniem, gorszym od Trumpa.”
Dokładnie. A poszedłbym jeszcze głębiej – DNC nie ma nawet szczególnego interesu w tym, żeby w ogóle wygrać. Przegrana z Trumpem jest dla nich całkiem atrakcyjnym prospektem, bo największe frukta wynikające ze współpracy z wielkim biznesem będą płynąć tak czy tak, a z Trumpem u sterów przynajmniej nie muszą się martwić o własny PR. Natomiast Sanders u sterów jest poważnym zagrożeniem dla status quo (o wieeele większym niż Warren), stąd korzystają ze wszystkich możliwych chwytów, żeby się go pozbyć.
Wracając do meritum – wydaje się, że skala sukcesu Dudy przerosła najśmielsze oczekiwania. Nie tylko załatwił Kurskiemu 100 tysi premii (znaczy odprawy), zdjął resztki odpowiedzialności (kumpel jest p.o. prezesa jego pytajcie, ja tu tylko doradzam), ale jeszcze stracił swoją Paczuską w zarządzie i zrobił z Morawieckiego i Czabańskiego (o Jankem nie mówiąc) ostatnich frajerów. Zdaje się, że jedyne do czego zmusił Kurskiego to czasowa zmiana gabinetu na Woronicza. Zaczynam na serio wierzyć w porażkę Adriana w wyborach.
@ monday.night.fever
Tak, masz rację, procent się nie liczy bo gdyby się liczył to mielibyśmy od dawna prezydent Clinton bo miała sporo głosów więcej niż Donald (na marginesie jak to mówi o „uczciwości” wyborów w europejskim rozumieniu…) ale ci ludzie z pasa rdzy albo biali z przedmieść co są tak zirytowani (bo to że ma pickupa wcale nie znaczy ze jest głupi, tam się po prostu prawie nic innego nie da kupić…) wcale nie muszą zagłosować na Sandersa i jego darmową opiekę medyczną czy wyższe podatki. Tony książek o tym napisano czemu ludzie nie głosują zgodnie ze swoim interesem materialnym. To jak u nas Razem czy w UK Cobryn.
Ja jak czytam coś o tych „zbuntowanych” to mam wrażenie ze tam bardziej są kwestie rasowe, godnościowe, anty mniejszościowe, imigranckie itd a nie problem jaka ma być służba zdrowia (przynajmniej w swing states Trumpa). Może mam mylne wrażenie ale tak to wyglada. Może Sanders ma nie ten grant co trzeba ? Ostanie mid terms poza sukcesami jak AOC to były dla demokratów raczej sukcesy a la młodsze wersje Bidena (zamożne suburbia zirytowane wulgarnością Trumpa)
@Obywatel
„Tony książek o tym napisano czemu ludzie nie głosują zgodnie ze swoim interesem materialnym”
Tak, wiem, „What’s wrong with Kansas”. Ja jednak polecam „Shitshow” Charliego Le Duffa na temat fenomenu Trumpa (wyszła niedawno po polsku). My point is: przez długi czas Republikanom udawało się przykrywać bardzo niewygodne dla siebie kwestie klasowe godnościowymi, w czym celowały takie gadzinówki jak Fox News, będące pasem transmisyjnym od klasy wyższej do niższej i przekierowującym gniew LC na bardzo wygodne dla UC pola poprzez podżeganie do nienawiści wobec wybranych grup. Jednak od pewnego czasu ten rezerwuar się wyczerpał. Oczywiście – w Stanach wciąż masz pełno świrów walczących z politpoprawnością, Murzynami, gejami, ubezpieczeniami zdrowotnymi i socjalistycznym spiskiem, ale główne kwestie, które nurtują prowincję, to bezrobocie, bieda i pogarszający się stan usług (niedofinansowane szkoły, sypiąca się infrastruktura itp). Stąd postępujący upadek GOP i sukcesy alt-prawicy w rodzaju Partii Herbacianej. Twardy elektorat republikański z południa, musząc w jakiś sposób wytłumaczyć sobie swoje życiowe porażki, jeszcze bardziej utwierdza się w swoich błędnych przekonaniach (że to wszystko wina czarnych, latynosów i feministek), ale z drugiej strony coraz mniej ludzi łyka ten kit, bo już dawno temu stracili wiarę w American Dream. Społeczeństwo coraz mniej też boi się tego mitycznego socjalizmu, który w Szwecji i w Kanadzie pożera małe dzieci. Dlaczego więc prezydentem został Trump? Ponieważ po dwóch kadencjach Obamy, który obiecywał „change”, niewiele się nie zmieniło, za to Trump postrzegany był jako ktoś spoza układu, ktoś, kto wysadzi go w powietrze. To jak z kupowaniem zdrapek: może Ameryka będzie wielka, może nie, ale warto spróbować.
„Tony książek o tym napisano czemu ludzie nie głosują zgodnie ze swoim interesem materialnym. To jak u nas Razem czy w UK Cobryn”
Z badań wynika, że rosnące nierówności i miliardowe fortuny tych wszystkich Bezosów kłują w oczy elektorat zarówno Demokratów, jak i Republikanów. I jedni, i drudzy chcieliby wzięcia oligarchów za ryj. Ale problem w tym, że lewica (w Stanach, w UK) wcale nie jest postrzegana jako lewica, tylko już od dekad jako część establiszmentu (po prostu kolejni złodzieje u władzy). W czym niemała zasługa tych wszystkich Blairów, Clintonów i Schroederów, którzy nigdy przenigdy nie oddaliby pola „populistom” w rodzaju Sandersa. Skoro i lewica, i prawica chodzą na smyczy wielkiego kapitału, to czemu nie zagłosować na kogoś, kto przynajmniej werbalnie deklaruje, że ten układ rozbije i „osuszy bagno”? Na biznesmena, który poprowadzi nas ku świetlanej przeszłości i uczyni Amerykę (ponownie) wielką? W końcu zna się na zarabianiu, jakoś się tych zylionów nachapał. A że jest nieokrzesany, nie umie jeść nożem i widelcem i obraża wszystkich przy stole? To tym lepiej, niech przyjebie elitom. Jestem zdania, że Trump u władzy to właśnie dowód na sypanie się Partii Republikańskiej z całym dziedzictwem Reagana. GOP nie upadnie całkowicie, ale zmutuje w coś w rodzaju polskiej Konfederacji – luźnych grupek świrów i zwolenników teorii spiskowych, połączonych cienką nicią nienawiści wobec wszystkiego, co reprezentuje nowoczesna cywilizacja. Pytanie, jak długo wielki kapitał będzie żyrować taki paździerz?
Faktem jest też, że Demokraci (tak jak lewica w Europie) za bardzo skupiają się na jakichś bzdurach, które na prowincji nikogo nie obchodzą. Co Johna Smithsa z Louisiany obchodzi prawo gejów do picia sojowego latte (przepraszam że tak wulgaryzuję, ale usiłuję oddać tok myślenia Johna)? Tam jest za dużo Biedronia, a za mało Ikonowicza. Dla rednecka prześladowani gej i feministka z NY już i tak są uprzywilejowani choćby z tego powodu, że skończyli koledż i nie mieszkają gdzieś na zadupiu w Arkansas. Skupianie się na kwestiach tożsamościowych jest demokratów jest bardzo wygodne, bo łatwiej gadać o gejach i feminizmie, niż skupić się na rewolucji ustrojowej, jaką byłoby tworzenie równego społeczeństwa. Aborcja? Prawa gejów? Proszę bardzo, wielki kapitał jest jak najbardziej za, bawcie się tam w tej swojej piaskownicy, damy wam nawet łopatki (równocześnie sponsorując Republikanów, którzy tymi samymi kwestiami odwracają uwagę mas od kwestii ekonomicznych!), ale już przy postulowaniu systemowej redystrybucji można nadepnąć wielu wpływowym ludziom na odcisk. A siła upasionego przez ostatnie 40 lat kapitału jest NIEWYOBRAŻALNA – można za nią kupować media i ustawy, sponsorować think-tanki, korumpować polityków, kształtować poglądy społeczne… Bracia Koch to jest prawdziwa władza, choć ich nikt przy urnach nie wybierał, a nie jakieś pajace w garniturach które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Politycy i prezydenci przychodzą i odchodzą, wielki kapitał trwa. Pan biznesmen (nie jakiś Janusz biznesu, tylko powiedzmy Krzysztof biznesu z wysokim kap-kultem) chętnie obejmie mecenat nad Krytyką Polityczną – na złość „pisiorom”, którzy im cofnęli dotacje (do tego czasu nawet o niej nie słyszał) – ale tylko do momentu, dopóki KP nie zacznie postulować opodatkowania pana Krzysztofa i jego kolegów.
By the way. To nie jest tak, że tzw. „white trash” pałają miłością wobec nielicznych, uprzywilejowanych białasów z wielkimi basenami obok otoczonej murem willi za pół miliarda dolarów. Dla rednecka z głębokiego południa najlepsza byłaby taka partia, która jednocześnie jest prospołeczna, ale też rasistowska i mizoginiczna jednocześnie (tacy byli na południu Demokraci do lat `60). Równość tak, ale dla białych. To się skończyło i od tego czasu jest w rozterce, będąc zmuszonym przyjąć cały pakiet ideologiczny wraz z dobrodziejstwem inwentarza (rasizm i konserwatyzm – tak, ale za cenę narastających nierówności i rosnących majątków lokalnych oligarchów). Owszem, do pewnego momentu byli gotowi tę cenę płacić, ale kiedy nierówności w Stanach zaczną się zbliżać do tych południowoamerykańskich, wszystko może się zdarzyć.
@mnf
„GOP nie upadnie całkowicie, ale zmutuje w coś w rodzaju polskiej Konfederacji”
To już się dzieje, od jakiegoś czasu wypowiedzi wierchuszki GOPu coraz mniej odstają od wypowiedzi tuzów z Tea Party czy nawet alt-right.
„Tam jest za dużo Biedronia, a za mało Ikonowicza.”
No ale demokraci to przecież nie lewica. Wszystko co robią dla progresywnego obywatela jest zasadniczo złożoną grą dymu i luster – jak coś dać, nie dając nic, od pop feminizmu po płytkie identity politics, które nie ma nic wspólnego z prawdziwą intersekcjonalnością. A pod spodem znajduje się zasadniczo konserwatywno-korporatokratyczna mentalność, tylko w odróżnieniu od republikanów dbają o tokenowe gesty i PR, a czasem znajdzie się tam ktoś, kto naprawdę chce pomóc i wie, co robi. Niemniej jako całość demokratów raczej ciężko traktować jako lewicę.
Jej, tyle słów a wystarczyło napisać że GOP staje się tamtejszym PIS-em a demokraci platformą 🙂 To jest w ogromnym uproszczeniu podział na tych którzy w miarę ogarniają szybko zmieniającą się rzeczywistość i na tych którzy od dawna jej nie ogarniają i chcą by im ktoś zawrócił Wisłę kijem. Z tym że jest oczywiście grupa (trzecie plemię :D) która nie ogarnia ale też i nie kupuje alt-rightowej propagandy i chce progresywnych wartości, do nich odwołuje się Sanders. Ta grupa będzie rosnąć i w przyszłośći zapewne będzie wpływać na jeszcze większe przesunięcia w lewo u demokratów. Zresztą każdy matrix musi mieć swój syjon, partii demokratycznej przydaje się taki wentyl jak Sanders. Inaczej jeszcze by powstała jakaś lewicowa konkurencja albo coś
A tak BTW to po wczorajszym Bernie jest raczej definitywnie toasted. Już po prawyborach.
@embarcadero
Jeśli Demokraci mają być tą grupą, która „w miarę ogarnia szybko zmieniającą się rzeczywistość”, to porównanie jej do Plaformy jest raczej nietrafne. Platforma też przecież nie ogarnia, bo – jak reszta neoliberałów – wciąż wierzy w skompromitowane teorie sprzed kilku dekad.
„Ogarnia rzeczywistość” w znaczeniu „czuje się w miarę bezpiecznie w życiu”. Rzeczywistość jest jak prawda, każdy ma swoją i swoje jej postrzeganie.
@embercadero
„partii demokratycznej przydaje się taki wentyl jak Sanders. Inaczej jeszcze by powstała jakaś lewicowa konkurencja albo coś”
W amerykańskim systemie raczej nie ma miejsca na kolejnego gracza. Można albo od wewnątrz partii coś próbować ugrać, albo zbrojnie, więcej opcji nie widzę.
@embercadero
„partii demokratycznej przydaje się taki wentyl jak Sanders. Inaczej jeszcze by powstała jakaś lewicowa konkurencja albo coś”
Niemożliwe. System dwupartyjny jest jak stołówka za PRL-u, dużego wyboru nie ma. Albo bierzesz pan zupę mleczną, albo jarzynową. A jak nie smakuje, to żegnam. No i masa ludzi w ogóle nie chodzi na wybory, albo w ramach protestu zamawia takie dania, które niby w menu są (Jill Stein itp), dobrze wiedząc, że ich nigdy nie otrzyma. U nas w parlamentarnych czy (w I turze) prezydenckich możesz sobie zagłosować na dowolnego Ikonowicza, ale tam masz wybór binarny. Właśnie dlatego ktoś taki jak Trump wygrał – bo jest postrzegany jako człowiek spoza polityki, który „rozjebie system”.
Były pomysły, żeby zreformować amerykański system z republikańsko-federacyjnego na normalny, demokratyczny wzór europejski (wybory wielopartyjne, dwie tury prezydenckich itp.), ale żadnemu z molochów nie zależy na stworzeniu sobie konkurencji. Ten układ sprawia, że w Stanach nie ma szans na lewicę. No chyba, że OBIE partie by się dogadały w sprawie redystrybucji, albo chociaż de facto stosowały ponadpartyjną politykę – tak to było po wojnie z wypłaszczaniem nierówności. Jak wspominałem, zarówno wyborcy Demokratów, jak i Republikanów chętnie wzięliby za ryj paru nadzianych buców, ale rzekomo reprezentujący tych wyborców politycy (obu partii!) dostają od tych buców wagony forsy, więc… Witamy w oligarchii – jak się nie obrócisz, dupa z tyłu.
@monday.night.fever
„Dla rednecka z głębokiego południa najlepsza byłaby taka partia, która jednocześnie jest prospołeczna, ale też rasistowska i mizoginiczna jednocześnie (tacy byli na południu Demokraci do lat `60). Równość tak, ale dla białych. To się skończyło i od tego czasu jest w rozterce, będąc zmuszonym przyjąć cały pakiet ideologiczny wraz z dobrodziejstwem inwentarza (rasizm i konserwatyzm – tak, ale za cenę narastających nierówności i rosnących majątków lokalnych oligarchów). Owszem, do pewnego momentu byli gotowi tę cenę płacić, ale kiedy nierówności w Stanach zaczną się zbliżać do tych południowoamerykańskich, wszystko może się zdarzyć.”
Od dawna nurtuje mnie myśl, że teza o której napisałeś tj o odejściu od tego modelu lewicy („prospołeczny rasizm”) jest kluczem do wyjaśnienia upadku lewicy jako dominującego czynnika w polityce Zachodu. Przy czym ja uważam, że nie będzie jakiegoś cudu i zmiany w nastawieniu red necków, czy szerzej średniej niższej czy robotniczej białej klasy i oni nigdy nie zagłosują na Sandersa czy „nową” lewicę bo ich rdzeń myślenia jest jaki był. Clinton jako bogata kobieta szans nigdy w takim elektoracie nie miała. Jej korpo-orientacja – moim zdaniem – nie ma tu znaczenia, choć wiem – patrząc na to co napisałeś – że dużo się mówi o złych mega korpach i tym podobnych. Ja się jednak upieram przy znaczeniu dla tego elektoratu łatwiej internalizowanych prywatnych obserwacjach i życiowych doświadczeniach tych ludzi, niechęci do niezależnych kobiet, roli religii. Zbyt wiele organizacji (NRA, kościoły, pro-life, organizacja Kocha itd – jak sam o tym napisałeś zresztą) inwestuje aby trzymać ich midset w tych tematach (zresztą w PL jest podobnie). Wiem, że to ryzykowne tu tak napisać, ale program Clinton był i tak bardzo postępowy jak na USA a „dojścia” do tych że korpów dawały szanse na reformizm ala konserwatyści w Europie po II WŚ. Czyli – o zgrozo – na realną (choć nie za dużą) zmianę. Ale kluczowe jest to, że do czasu, aż w USA decyduje system elektorów i do czasu aż nie-WASP`y nie zdominują ludnościowo stanów pasa rdzy to głosy red necków będą kluczowe dla wygranej. I tu widzę zresztą realną przyszłą oś sporu i „rewolucji” bo na dłuższą metę nie może być tak, że – potencjalnie – kadencja w kadencje wygrywa kandydat (Clinton czy kiedyś zdaje się Al Gore) większość głosów w głosowaniu powszechnym a prezydentem zostaje jednak ktoś inny. Ale to będzie jednak rewolucja w starym stylu Rewolucji Lipcowej we Francji (albo ostrzej jak w Ameryce Płd) niż elegancka dyskusja o służbie zdrowia. Czyli znów – lewica jaką znamy raczej się na to nie załapie.
@Obywatel
„Zbyt wiele organizacji (NRA, kościoły, pro-life, organizacja Kocha itd – jak sam o tym napisałeś zresztą) inwestuje aby trzymać ich midset w tych tematach”
Mindset, jaki ludzie mają w głowach, tak naprawdę zależy od elit, czyli w praktyce od wielkiego kapitału, który trzyma łapę na propagandzie (mediach). Nie jest winą Sebixa z Zielonej Góry, że jest wyklęty – o tym już dawno temu zadecydowali możni tego bantustanu (plus politycy którzy układali programy szkolne, plus kościół…). Nie jest zasługą Klaudii z Warszawy, że ma poglądy liberalne – to zasługa TVN. Do tej układanki nie pasują tylko poglądy stricte lewicowe, bo oligarchia nigdy nie poprze przekazu, który nie leżałby w jej interesie.
Więc naszą jedyną nadzieją jest rozniecenie niechęci do klasy wyższej, do ludzi latających prywatnymi odrzutowcami. Faktem jest, że w Stanach społeczeństwo (również rednecki) darzy tych Bezosów coraz mniejszą sympatią i tu widzę światełko w tunelu; może politycy – kiedy w końcu wyczują, że bardziej im się opłaca atakować oligarchię niż jej bronić – pojadą na tej fali. I nikt tu nie mówi o wieszaniu burżujów na latarniach, ale o czymś w rodzaju umowy, np. o podwyższeniu podatków dla górnego 1% (również spadkowych), tak jak to miało miejsce po wojnie. To oczywiście spotka się z kontratakiem, jeszcze większą próbą przekierowania dyskursu na wojny światopoglądowe i jeszcze brutalniejszym podżeganiem do nienawiści wobec kozłów ofiarnych (geje, uchodźcy), ale nie jest to proces niewyobrażalny. I coś mi się widzi, że takiego zwrotu prędzej mogliby dokonać postawieni pod ścianą posttrumpowi Republikanie; jest to partia bardziej bezwzględna i oportunistyczna, która nie miałaby oporów, żeby wbić swoim donatorom nóż w plecy, gdyby dokonał się istotny zwrot społeczny i sojusze przestały im się kalkulować. Problem w tym, że przycięcie oligarchów w ich wydaniu oznaczałoby państwo opiekuńcze dla wybranych (białych) i dziki kapitalizm dla kolorowych, jak w RPA – no ale w takim scenariuszu doktryna Reagana zostałaby w końcu doszczętnie zaorana. Może właśnie na coś takiego liczyła część wyborców Trumpa?
Ja się tam nie znam, ale żona jest z Małopolski i to takiej mocno pisowskiej; i często mnie napomina, by rozmawiając na wsi nigdy nie używać wyrażeń, które mogłyby zasugerować, że skończyłem szkołę wyższą. Język ma być prosty bo inaczej będzie się uważanym, za osobę, która się wynosi, i na której trzeba będzie w taki czy inny sposób się odegrać za to wynoszenie. W najlepszym przypadku zawyżając cenę usługi, ale jakiś tam gwóźdź w oponę też jest niewykluczony.
Może w USA z tą godnością jest podobnie? Pieniądz jest „obiektywny” w tej grupie — masz więcej, to masz; zazdrościć nie wypada (co tu dużo mówić, mamy parę dekad uczenia ludzi, że mają się wstydzić krytykowania czyichś dochodow); ale styl życia, czy mówienia, już jest traktowany jako sposób poniżania i wynoszenia się. A lewica oparła się na uniwersytetach i często to w jej mówieniu słychać.
@pak4
Pełna zgoda, gdy słucham lub czytam wiadomości lewicy (np. partii Razem i przyległości) to czasem łapię się za głowę, tyle tam trudnych, wielosylabowych słów pochodzenia obcego.
Wszystkim lewicowym politykom przepisałbym jedno: ćwiczenia w zastępowaniu słów o źródłosłowach nie-słowiańskich słowami o źródłosłowach słowiańskich. W miarę możliwości jak najkrótszymi. Wszystkie te -acje, -encje, -izmy mają synonimy (oops, przepraszam, wyrazy bliskoznaczne!), często krótsze i brzmiące po polsku dosadniej. Uczcie się od wrogów, posłuchajcie, jak mówi Kaczyński! To, że nie zna zachodnich języków obcych paradoksalnie (oops, zaskakująco!) działa na jego korzyść, to, co mówi, brzmi mocno i blisko ziemi – a ciągle udaje mu się uchodzić za inteligenta. Posłuchajcie, jak po angielsku mówi Trump! Krótkimi zdaniami, w których brakuje wyrazów dłuższych niż trzysylabowe.
> Wszystkie te -acje, -encje, -izmy
Kaczyński utworzył ich bardzo dużo, pierwszy z brzegu absmak imposybilizmu, z zapałem tłumaczony ludowi przez setki prawicowych blogonotek, oprócz regularnych tłumaczeń wtrętów łacińskich.
Czy to nie jest raczej to, że te teksty językiem KryPolu są po prostu o niczym?
Innym językiem mówi się do ludu, a innym do swoich przybocznych. Przybocznym musi okazać intelektualne przywództwo. Ale nie znajdziesz takich wyrażeń w jego wywiadach w Radiu Maryja, czy przemówieniach na miesięcznicach smoleńskich.
@pak4
„styl życia, czy mówienia, już jest traktowany jako sposób poniżania i wynoszenia się. A lewica oparła się na uniwersytetach i często to w jej mówieniu słychać”
W komunikacji chodzi o to, żeby przekaz był zrozumiały. Jeśli jest z jakichś powodów zagmatwany, to ludzie się wkurzają. Ja też nie lubię, jak mi jakiś Jaś Kapela czy inny Cezary Michalski zaczynają na siłę wtrącać lacanizmy, ozdobniki czy archaizmy do publicystyki – nie dość, że muszę rozszyfrowywać ten badziew, to zazwyczaj takie zabiegi służą przykryciu wodolejstwa na KryPolu. A później się dziwią, że nikt tego nie czyta. Nie można też przegiąć w drugą stronę, bo zbyt kolokwialny styl w ustach profesora też brzmiałby na tej twojej wsi sztucznie („trza być w butach na weselu!”). I jedna, i druga poza brzmi sztucznie.
Dlaczego więc Trump jest tak popularny wśród rednecków? Bo ludzie mają dość polityków, a chamski styl bycia podkreśla jego apolityczność.
@mnf
„Ja też nie lubię, jak mi jakiś Jaś Kapela czy inny Cezary Michalski zaczynają na siłę wtrącać lacanizmy, ”
Ale nie mylmy polityków i publicystów. Polityk owszem, musi mówić „po politycku”. Ale z kolei Kapela, Michalski i Jors Truli mamy jakąś tam swoją grupę odbiorców, którym odpowiada to, jak do nich mówimy. Głosują portfelem – kupują nasze książki, abonują nasze podkasty itd. Nie można od nas żądać, żebyśmy mówili takim językiem, żeby to się podobało apokryficznemu wieśniakowi z Małopolski (bo pomijając wszystko, on i tak nie kupi mojej książki dla nerdów).
Tak, ale KryPolowi chodziło chyba o to, żeby dotrzeć do mas – do Seby i Sandry? Ich kontent wisi w sieci za darmo, a do niedawna utrzymywali się z ministerialnych dotacji. Z językiem przesyconym lacanizmami na pewno im się to nie uda, taka nowomowa stanowi raczej powód do beki.
PS. Był taki pan, któremu udało się dotrzeć do Janusza i Grażyny w latach `90. Język używany w tym tygodniku był brutalny i pełen wulgaryzmów. Ale jak się to sprzedawało!
> wywiadach w Radiu Maryja
No nie wiem co tam mówi, ale słyszałem że w dużym wywiadzie w „rozmowach niedokończonych” chwalił, uwaga, tradycję PPS. Także podejrzewam, że wypowiada się podobnie jak zawsze zdaniami wielokrotnie podrzędnie złożonymi. Językoznawcy już napisali o tym książkę pt. „Dobra zmiana”.
@monday.night.fever:
Nie chodzi o język urzędowy. To też, ale nie w tym kontekście.
Chodzi o język osób wyrobionych literacko. Moja żona na przykład wyrugowała u mnie używanie słowa „aczkolwiek”, co mi się zupełnie naturalnie zdarzało. „Bo mówiąc >>aczkolwiek<< wynosisz się nad prostego człowieka".
Tu nie chodzi o lacanizmy, nie chodzi o słowa obcego pochodzenia ("wybacz" może ujść za bardziej pretensjonalne niż "sorry"), chodzi o język innej klasy. To wyczulone ucho słyszy, a jeśli się obracasz wśród absolwentów dobrych szkół z klasy średniej to oni tak naturalnie mówią.
@pak4
…używanie słowa „aczkolwiek”, co mi się zupełnie naturalnie zdarzało. „Bo mówiąc >>aczkolwiek<< wynosisz się nad prostego człowieka".
Na przykład „może koń jeśli świecić aczkolwiek” (Ajdukiewicz) wynosi się wyniośle. No ale aby się nie wynosić, wypadałoby przejść na jakiś basic-pidgin z 400 słowami.
@Gammon No.82:
Ja nie stawiam jakiegoś wielkiego postulatu, żeby „się nie wynosić”, bo to jest pewien styl i kultura, którą się nasiąka, która dla mówiącego bardzo rzadko jest kwestią jego statusu i wynoszenia.
Ja „tylko” zwracam uwagę, że to niekoniecznie musi grać na różnicy poglądów. Za Stany się nie wypowiadam, bo nie znam, ale się nasłuchałem, że taka ludowa tolerancja dla homoseksualistów miała być całkiem spora „w naturze”; co by sugerowało, że tym co przemawia do przeciwników tolerancji nie musi być jakaś wroga postawa wyniesiona z domu, tylko większa łatwość akceptacji tez wyrażonych prostacko, albo przyniesionych drogą wrośnietego już autorytetu (Kościół), przy odrzuceniu języka „nowoczesnych i otwartych”, jako obcego. Więc może bardziej w dbałości o formę przekazu, niż w doborze wartości „pod elektorat” tkwi istota sprawy.
„Tak, ale KryPolowi chodziło chyba o to, żeby dotrzeć do mas – do Seby i Sandry”
po pierwsze, weź się odwal od imion
po drugie, KP to klub dyskusyjny, zależało im na dyskusji i wprowadzaniu idei w obieg (i co, Kaczyński se przeczytał Piketty’ego”; do ludu są wystosowane felietony Zandberga w superaku
@mnf
„Tak, ale KryPolowi chodziło chyba o to, żeby dotrzeć do mas – do Seby i Sandry? ”
Nic na to nie wskazuje. Wydaje mi się, że całokształt ich działań sugeruje raczej chęć założenia think tanku docierającego głównie do klasy średniej i wyższej.
@mnf
„Tak, ale KryPolowi chodziło chyba o to, żeby dotrzeć do mas – do Seby i Sandry? Ich kontent wisi w sieci za darmo, a do niedawna utrzymywali się z ministerialnych dotacji. Z językiem przesyconym lacanizmami na pewno im się to nie uda”
Czytam KryPol okazjonalnie i artów z tego typu złożonym językiem jest z mojej perspektywy zdecydowana mniejszość, w większości – pod względem konstrukcji zdania – piszą literacko, ale słownictwo mają całkiem proste, na poziomie wpisu fejsbukowego osoby wykształconej, ale bez wchodzenia w okolice akademickie, czasem nawet wręcz potocznie. Lacanizmy tam widuję raz na ruski rok, jak faktycznie biorą na warsztat jakichś filozofów.
Nie twierdzę, że sama aura wykształcenia nie wywołuje takiego efektu antysebowego, o jakim piszecie (np. przez korzystanie ze słowa „aczkolwiek”), ale bez przesady, że tam same doktoranckie wodolejstwa filozoficzne odchodzą, bo większość ich tekstów to klasyczne pop-lewackie kopiujwkleje z zachodu, plus też mi się nie wydaje, żeby KryPol w ogóle celował w klasę ludową.
@pak4
„Moja żona na przykład wyrugowała u mnie”
Zapomniała o „wyrugowaniu”. xd
@monday.night.fever
Był taki pan, któremu udało się dotrzeć do Janusza i Grażyny w latach `90. Język używany w tym tygodniku był brutalny i pełen wulgaryzmów. Ale jak się to sprzedawało
Ale nie dzięki wulgaryzmom, a obyczajówce i obnażaniu obłudy polityków, księży itd. Plus tam był kawał dziennikarstwa śledczego o prywatyzacji itp.
@Mistrz Analizy
„może tym razem nie strigeruje nikogo”
No, w odniesieniu do mnie to się nie udało, ale proszę próbować dalej, może następnym razem.
(Pisanie o autorce Joannie Jędrusik, nawet jeżeli jej książka nie traktuje o Poważnych i Ważnych Męskich Sprawach typu stan zawieszenia a posteriori w passerati, per „loszka” jest w moim pojęciu mocno niegustowne).
@Mistrz Analizy
No ja mogę zadeklarować tylko korzystanie z dużo mniej wyrafinowanych narzędzi analizy (nawet nie wiem, co to jest „kawałek wywiadu u bodaj Kuźniara”, i mam przeczucie, że nie chciałbym wiedzieć), mianowicie, wyrobiłem sobie zdanie o książce na podstawie lektury tej książki (z niejaką przyjemnością). Ale nawet gdyby okazała się, według mnie, okropna, to i tak nie wpadłbym na to, żeby określać autorkę mizoginicznymi wyzwiskami.
Drogi Mistrzu – nie życzę tu sobie takiego słownictwa.
@wo
Ok.
Ale chodzi o wycenzurowane przekleństwa ? O to niby mizoginiczne wyzwisko, czy o jedno i drugie?
@Mistrz Analizy
„Nie ma negatywnych konotacji”
Mhm. Określenie na kobietę, które jednocześnie dehumanizuje i sprowadza do roli obiektu seksualnego (por. „lochać się”). Po prostu nie wiem, co na to odpowiedzieć.
No no, nazywanie kobiety świnią nie jest dla niego obraźliwe. Niesłychanie dobrze dobrany nick, rzeczywiście mistrz.
@Mistrz
„opinia wykształconych, kulturalnych kobiet z otoczenia. Jeśli same używają jakiegoś określenia w rozmowach prywatnych, to nie jest „be.”
Czyli jak wykształcony, kulturalny Afroamerykanin powie „nigger”, to znaczy, że też możesz tak mówić w każdym kontekście?
@Fenomen NIE:
IMHO, Urban wykorzystał odruch sprzeciwu, był wentylem dla ówczesnej politycznej poprawności, która m.in. nakazywała ignorować ludzi niezadowolonych ze zmian. Wentyl był szeroki: od skandalizującego języka, po dziennikarstwo śledcze odkrywające afery nowej władzy.
To dawało Urbanowi parę atutów: pisał na wariackich papierach, zaspokajał potrzeby pewnej niszy rynkowej — biorąc pod uwagę, że szczytowe poparcie dla Solidarności podchodziło pod 70%, to pozostawało całkiem wiele osób sceptycznych.
Ale miało też minusy — np. dziennikarstwo śledcze nigdy sie do końca nie rozwinęło, Urban pracował ewidentnie z małym zespołem (kiedyś sobie zerknąłem ile osób jest podpisanych pod tekstami w numerze), który nie był w stanie wykonać większej, porządnej dziennikarskiej pracy; a wiele doniesień, nawet będących efektem uczciwego dziennikarstwa śledczego, ignorowano ze względu na „wariackie papiery” redakcji.
@rozowyguzik:
No tak, ale też włączam się do dyskusji ludzi po studiach i dobrych liceach, czyli nie muszę się spinać na celowo prosty język, który dla mnie jest sztuczny.
@Mistrz
Mistrzu, trigerujesz mnie, ale w inny sposób, niż myślisz. Otóż do zawartości myślowej tego, co mówisz nie sposób mi się odnieść, bo tego po prostu nie rozumiem. Jak to mawiano w Usenecie kiedyś, powinieneś podkręcić jasność wypowiedzi.
Natomiast co mnie trigeruje to niechlujność stylistyczna, gramatyczna, interpunkcyjna a nawet miejscami ortograficzna. Ludzie, którzy nie potrafią pisać poprawnie, rzadko mają coś interesującego do powiedzenia. Na moje oko jesteś o krok od bana. Przepuszczaj swoje posty chociaż przez spellczeka w Wordzie albo cuś.
@wkochano
„Natomiast co mnie trigeruje to niechlujność stylistyczna, gramatyczna, interpunkcyjna a nawet miejscami ortograficzna.”
Już zresztą kiedyś na to zwracałem uwagę. Niechlujność stylistyczna przeważnie jest przejawem chaosu w głowie. Jeśli ktoś nie ma nic ciekawego do powiedzzenia, zazwyczaj też nie umie układać liter w słowa, słów w zdania, zdań w akapity.
„Na moje oko jesteś o krok od bana.”
Na moje też.
@pak
„Ale miało też minusy — np. dziennikarstwo śledcze nigdy sie do końca nie rozwinęło, Urban pracował ewidentnie z małym zespołem”
No i uboczny skutek był taki, że ja odpadłem. Nie byłem w stanie tego czytać. Raziła mnie ta stylistyka – choć kupowałem od pierwszego numeru, chcąc wysłuchać drugiej strony. W publicystyce nie da się dogodzić wszystkim, to taki utopijny ideał ludzi, którzy się na tym nie znają – że „trzeba mówić tak, żeby każdy zrozumiał”. Nie da się. Zyskasz mnie, stracisz Sebę. I odwrotnie.
@pak4
„Moja żona na przykład wyrugowała u mnie używanie słowa „aczkolwiek”, co mi się zupełnie naturalnie zdarzało.”
Od dawna zastanawia mnie jak do tych ludzi dociera kościół używający swoistego slangu pełnego archaizmów i dziwacznej stylistyki. Jeśli problematyczne jest słowo „aczkolwiek”, to co powiedzieć o słowie „cudzołóstwo”? To nawet trudno wymówić. Jasne, prosty katolik może te wszystkie modlitwy pełne „wodzenia na pokuszenie”, czy innych „owoców żywota twego”, bezmyślnie powtarzać jak mantry, ale kazania powinny być dla niego zrozumiałe.
@Pavel Konter
Myślę, że większość użytkowników języka ma opanowane na poziomie praktycznym takie zjawiska jak diglossia, code-switching itp., nawet jeżeli tak ich nie nazywa. Dalej, zaryzykuję hipotezę, że księdzomowa jest postrzegana jako coś w rodzaju żargonu technicznego na potrzeby obsługi życia religijnego oraz, w dalszej kolejności, budowy i umacniania wspólnoty. W przeciwieństwie do apropactwa (jeśli można odkurzyć taki termin z pradziejów grypsery), które przeważnie postrzegane jest, myślę, jako środek do zaznaczania dystansu, ergo, eo ipso, do osłabiania wspólnoty.
(Mam wręcz wrażenie, że w przypadku księdza – jako wyspecjalizowanego pracownika duchowo-socjalnego – księdzomowa jest nie tylko tolerowana, ale wręcz oczekiwana na zasadzie swoistego decorum, na co wskazywałaby anegdotka, którąm był zasłyszał ongiś na wsi, o kapłanie, który zbyt gorliwie próbował dostosować język do wyobrażonego odbiorcy: „Siema, chłopcy!” „Pochwa, księże!”).
@wkochano
„Natomiast co mnie trigeruje to niechlujność stylistyczna, gramatyczna, interpunkcyjna a nawet miejscami ortograficzna. Ludzie, którzy nie potrafią pisać poprawnie, rzadko mają coś interesującego do powiedzenia”
Myślę, że Mistrzowi zwyczajnie szkoda czasu na cyzelowanie wypowiedzi. Walnie, co mu ślina na język przyniesie, dorzuci parę emotikonów i weź tu główkuj, co autor miał na myśli (z tą „loszką” to akurat wiem co miał, ale tak w ogólności to nie bardzo). Taki @awal jak już coś napisze, to jakby to pisał do gazety (nawiasem mówiąc, przypuszczam że on – w przeciwieństwie do Mistrza Analizy – faktycznie zawodowo pisze jakieś analizy); nie muszę się z nim zgadzać, ale przynajmniej rozumiem, o co mu chodzi. Niechlujność wypowiedzi to powód, dla którego od lat nie zaglądam na Facebooka, pełnego takich Mistrzów.
@Pavel Konter
„Od dawna zastanawia mnie jak do tych ludzi dociera kościół używający swoistego slangu pełnego archaizmów i dziwacznej stylistyki”
Tylko że tam nie chodzi o żaden przekaz, o czym obie strony doskonale wiedzą! Ludzie przychodzą do kościoła nie po to, żeby posłuchać kazania. Ksiądz coś tam sobie gada po księdzowemu, a ludzie puszczają to mimo uszu. Liczy się samo odbębnienie mszy, taki rytuał. Już Doktor Misio śpiewał, że „najlepsze kazania to te, które nie zawierają treści”. No chyba, że ksiądz nagle zacznie prawić mądrości o LGBT albo o polityce, wtedy słuchacze automatycznie przechodzą z trybu STANDBY (=archaizmy) w MODE ON (=zrozumiałe).
@monday.night.fever:
1) Nie tylko archaizmy, bo często odwołania bardzo abstrakcyjne. Typu „należy stanąć przed sobą w prawdzie”.
2) Nie każdy idący do kościoła na mszę uznaje autorytet księdza do wygłaszania kazań. Ale wystarczy, że powyższe, tj. zrozumiałość przekazu politycznego i pewien procent uznających autorytet księdza katolików, złączy się w takim przesłaniu.
@m.bied
Co to jest apropactwo?
@k.kisiel
Co to jest apropactwo?
Nadużywanie galicyzmu „a propos” (wiem, kreseczka w lewo nad a) i innych „mądrych słów” przez inteligentów z PRL-owskiego awansu.
Chyba „apropak” był pogardliwym określeniem na takiego człowieka. Przy czym jako ktoś urodzony solidnie po przemianie ustrojowej znam to tylko ze żródeł pisanych, w życiu nie słyszałem. Zresztą jakże mógłbym słyszeć, skoro pewnie sam byłbym wliczony do „apropaków”.
Przeprasza się za podwójny post.
„Od dawna zastanawia mnie jak do tych ludzi dociera kościół używający swoistego slangu pełnego archaizmów i dziwacznej stylistyki”
Do niedawna używał łaciny i też docierał, mantry i zaklęcia nie muszą być zrozumiałe dla zdjętego nabożnym lękiem tłumu obserwującego czarownika. Ba, teraz już nawet ten nabożny lęk zniknął, a czarownik i tak ma władzę, z przyzwyczajenia tłumu.
@Tyrystor
Dzięki za wyjaśnienie, fajne słowo. Hyhy, ja też pewnie jestem apropakiem 🙂
@kk
Ponieważ, wg słów jakiegoś biskupa, gender jest groźniejszy od faktycznej zarazy, zastanawiam się czego bardziej boją się klechy nie odwołując mszy i innych imprez religijnych:
– gwałtownego spadku dochodów,
– tego, że ludzie zobaczą, że da się żyć bez chodzenia do kościoła i słuchania ociekających nienawiścią i jadem kazań.
Wydaje mi się, że to pierwsze, ale może nie doceniam kk.
@bartolpartol
Katolicy (wyjąwszy margines najbardziej gorliwych i samych duchownych) nie uczestniczą w mszach co tydzień, ale w większość niedziel (jak w szkole, mało kto ma 100% frekwencji, klasyfikowani są niemal wszyscy). Ludzie wiedzą, że można nie chodzić, to nie będzie jakiś wielki przełom w ich światopoglądzie.
Dochody to też nie powód. Datki wiernych to wg szacunków KAI jakieś 80% wpływów (2012, liczone chyba łącznie: taca i inne darowizny). Money.pl w swoim starym raporcie podał, że to niecała połowa. Pamiętajmy, że chodzi raptem o kilka niedziel.
KRK chodzi wyłącznie o to żeby nie doszło do precedensu – że państwo może coś Kościołowi kazać i Kościół musi to wykonać, a nie na odwrót. Tylko tyle i aż tyle.
KK bodaj w piątek wprowadził szeroką dyspensę (obejmującą m.in. wszystkich bojących się infekcji, czyli teoretycznie każdego) na mocy której nie trzeba się fizycznie fatygować na mszę (w której i tak może uczestniczyć maksymalnie 50 osób włącznie z duchownymi i usługującymi).
@s.trabalski
„KRK chodzi wyłącznie o to żeby nie doszło do precedensu – że państwo może coś Kościołowi kazać i Kościół musi to wykonać, a nie na odwrót. Tylko tyle i aż tyle.”
No to ma sens. Państwo oczywiście skapitulowało, bo minister zdrowia i jeszcze jeden gamoń z rządu coś mamrotali, że ludzie potrzebują opieki duchowej czy inne bzdury.
Swoją drogą w tym kontekście ciekawie wygląda bliski wschód, gdzie muezzini zamiast zwyczajowego nawoływania do meczetów, nawołują do zostawania w domach i modlenia się tamże. A podobno oni jacyś tacy niecywilizowani są, przynajmniej wg katolickiej części naszego społeczeństwa.
„Swoją drogą w tym kontekście ciekawie wygląda bliski wschód, gdzie muezzini zamiast zwyczajowego nawoływania do meczetów, nawołują do zostawania w domach i modlenia się tamże. A podobno oni jacyś tacy niecywilizowani są, przynajmniej wg katolickiej części naszego społeczeństwa.”
Bez przesady, też mieli trochę fakapów, choćby dwa tygodnie temu w Iranie nadal zachęcali wiernych do wspólnej modliwy w intencji odegnania koronawirusa. Sytuacja w Iranie była wtedy trochę bardziej skomplikowana z uwagi na propagandę rządową, ale ciężko mi to jednak uznać za okoliczności łagodzące.
Albo 4 marca Unia Muzułańskich Uczonych Kurdystanu ogłosiła (link to zanayan.org), że meczetów nie można zamknać, o ile nie znajdują się bezpośrednio w ogniskach epidemii, a poza tym każdy, kto umrze na koronawirusa stanie się męczennikiem, więc spoko. Dopiero Rada Ministrów RRK musiała wkroczyć i odgórnie zakazać.
KRK nie ma niestety monopolu na głupotę.
Świeża sprawa – w Malezji na spędzie w meczecie było 14.000 ludzi. Były tam osoby zarażone, i dziś ogłosili w tym kraju ponad 150 nowych przypadków. Największy przyrost w regionie.
A przy okazji – podejście rządu w UK spowodowało, że będą to takie drugie Włochy, tylko bardziej. Mieli to wyboru – poświęcić ludzi lub gospodarke. Poświęcili ludzi, a gospodarka dostanie kopa i tak (parafrazując). Na koniec roku będziemy mieli negocjacje UK z Unią o umowie, gdzie anglia będzie tak mocno osłabiona, że przyjmie każde warunki.
Disaster capitalists i tak chcieli Brexitu bez umowy. Na razie UK musi natychmiast wycofać się ze swojej polityki, bo żadnych negocjacji nie będzie tylko kordon sanitarny. Od trzech dni wszystkie środowiska naukowe piszą dramatyczne listy otwarte, a według ujawnionego wewnętrznego planu NHS epidemia może trwać rok i wymagać rozłożonej w czasie hospitalizacji 8 mln osób. Z innego dokumentu wynika, że alternatywą było obniżenie PKB o 3,5%… Pal sześć ich własną ideologię, z takim planem Brytyjczycy stanowią zagrożenie nawrotami dla całego świata.
@rozowy
„KRK nie ma niestety monopolu na głupotę.”
No trochę się rozpędziłem. Sprawa dotyczyła Kataru. Jak trwoga, to do boga działa chyba we wszystkich religiach tak samo. Zdaje się, że ostatnio była jakaś większa impreza w świątyni opatrzności. Czy stawił się tam radośnie cały rząd i PiS w komplecie? Od urlopu w listopadzie nie czytam polskich gazet i serwisów informacyjnych, więc docierają do mnie szczątkowe informacje z kraju.
@Tyrystor, słowo „apropak”
„znam to tylko ze źródeł pisanych”
A można spytać jakich źródeł? Chętnie bym poczytał bo mnie to zainteresowało.
@k.kisiel
Nie dam sobie palca uciąć, jednak jestem gotów postawić piątaka, że napotkałem to słowo w autobiografii Karola Modzelewskiego, gdzie wzmiankował swoich współwięźniów z lat 60. i ich język.
@bartolpartol
W Polsce muzułmanie też zamknęli meczety:
link to islam.info.pl
@k.kisiel
„A można spytać jakich źródeł?”
Chyba w większości opracowań poświęconych grypserze to słowo było wymieniane, np. w „Słowniku gwar przestępczych” itp. (tytuł książki trochę się zmieniał w zależności od wydania) Klemensa Stępniaka.
@apropak
„Dla kryminalistów w Barczewie byłem [Karol Modzelewski] jak przybysz z innej planety. Po pierwsze, inteligent, więc może „apropak” (ironiczne określenie pochodzące od francuskiego „à propos”, którego nadużywały powiatowe wykształciuchy starające się wywyższyć ponad kryminalny plebs). Okazało się jednak, że nie byłem apropakiem i wcale się nie wywyższałem. Wtedy zagrało z całą mocą to, że byłem więźniem politycznym.”
Ten fragment pochodzi z (politycznej) autobiografii Karola Modzelewskiego „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”. Wygląda na to, że słowo to już było w więziennym slangu rozpowszechnione.