Z okazji drugiego wydania mojej książki o Lemie (dodruków hardcovera już nie będzie, więc kto chce mieć twardą okładkę, musię się pośpieszyć – drugie wydanie to paperback), na stronie Czarnego pojawił się mój uaktualniony biogram. Zwracam uwagę na zdanie „W latach 1997-2021 dziennikarz Gazety Wyborczej”.
Zastanawiałem się wielokrotnie, jak będzie wyglądała pożegnalna blogonotka. W życiu bym nie pomyślał, że będzie się zaczynać od „z okazji drugiego wydania mojej książki”!
Formalnie jeszcze tu pracuję, bo haerowe młyny mielą w swoim tempie. Zaczynam właśnie urlop, z którego już nie wrócę. Stosowne papiery są już w dziale Zasobów Ludzkich, a co podpisane, tego nie da się odpodpisać.
Na moją decyzję jakiś wpływ oczywiście miała tamta nieudana próba zwolnienia mnie, ale to był tylko katalizator. Ten, jak wiadomo, przyśpiesza reakcję chemiczną, ale nie może wywołać takiej, która nie zaszłaby i bez niego (jako chemiczny Pimko będę teraz nadużywać takich metafor).
Życie korpoludka ma wiele zalet, ale też tę zasadniczą wadę, że prawie nic od ciebie nie zależy. Decyzje kierownictwa zapadają zazwyczaj bez konsultacji z podwładnymi – są po prostu Obwieszczane, a ty masz się dostosować, albo odejść.
Tak przynajmniej jest w Agorze, jedynym korpo, jakie znam – ale z pogaduszek z braćmi i siostrami w niedoli czelendżowania kejpiajów wnoszę, że to w Polsce typowa sytuacja. Co za tym idzie, decyzja o odejściu dla typowego korpoludka jest pierwszą samodzielną decyzją od lat.
Jako związkowiec wiele razy widziałem radość i ulgę na twarzach podejmujących ją ludzi. Teraz rozumiem, co wtedy czuli.
Związek będzie w tym roku obchodził dziesięciolecie. Przez większość tego czasu byłem przewodniczącym – to za długo. Władze czasem trzeba zmieniać.
O tych latach mógłbym zanucić piosenkę Sinatry: „I could write a book”. Pewnie napiszę podsumowującą blogonotkę, na razie mam pilniejsze sprawy.
Co do mojego obecnego felietonu w „Dużym Formacie”: stan na dziś jest taki, że ja go dalej chcę pisać, a redakcja dalej go chce publikować. Wszystko się może jednak zmienić choćby jutro, do czego podchodzę wyluzowany jak Marek Aureliusz na ketaminie.
Przez ostatnie 5 lat tyle razy już mi coś kasowano, że straciłem rachubę. Najdalej za trzecim razem człowiek się przyzwyczaja (zwłaszcza jeśli jest w takiej sytuacji, jak ja: że i tak się permanentnie nie wyrabia z robotą).
To nie jest zwykła zmiana pracy – nie odchodzę do innej redakcji. Zmieniam branżę.
Przez ostatnie 10 lat byłem etatowym dziennikarzem, angażującym się w różne projekty edukacyjne. Teraz będę etatowym nauczycielem, okazjonalnie pisującym do mediów.
Inspiracją był dla mnie Jerzy Sosnowski, wyrzucony z „Trójki” za działalność związkową. Wygrał w sądzie – związkowiec nie może przegrać takiego procesu, chyba że przegapi termin – ale nie wrócił na antenę. Został nauczycielem.
Zazdrościłem mu, że też bym tak chciał, ale przecież nie mogę, bo za długa przerwa, bo to, bo tamto. A potem się okazało (przepraszam, pojadę coachingowym banałem), że te ograniczenia były tylko w mojej głowie.
Stosowne uprawnienia mam od 30 lat. Gdy zacząłem sobie układać pierwsze konspekty lekcji odkryłem z ulgą, że nie wszystko zapomniałem. Jeden z nich przerobiłem zresztą na artykuł.
Przyszłość mediów w Polsce widzę źle. Pisowskie będą rozkwitać, wspomagane publicznymi pieniędzmi. No ale do nich nie pójdę za żadną kasę.
Gdybym miał pomysł, jak uratować media niezależne – może i bym został i ratował. Nie mam. Mogę tylko zaapelować, żebyście byli dla nich wyrozumiali.
Pracują w nich ludzie coraz bardziej przepracowani, mający coraz więcej obowiązków za coraz mniejsze pieniądze. Wpadki, afery, nieprzemyślane decyzje są oczywistą konsekwencją – i będzie ich tylko coraz więcej.
Wybaczajcie. Prenumerujcie, wpłacajcie, wspierajcie. Nie chcecie świata, w którym wszystko rozdzielą między siebie Sakiewicze i Karnowscy – na wasz koszt w dodatku.
Swojego niszowego blogaska oczywiście zamierzam dalej prowadzić. Nie wykluczam powrotu do podkastu, teraz już nie widzę żadnych przeszkód dla crowdfundingu – w ogóle możliwości będę miał teraz raczej więcej niż mniej.
Na razie nie mam jednak konkretnych planów. Trafiłem w sam środek covidowego zamieszania w edukacji. Nie wiem, jak będzie wyglądał mój plan lekcji za miesiąc. A teraz do tego wszystko muszę dostosowywać…
A czy to nie tajemnica, jaka uczelnia/szkoła/wszechnica będzie Cię gościć?
Aha. I mimo, że nieuniknione to Smutek. Mam nadzieję, że czasem coś prócz felietonu w DF przeczytam Cię w jakimś Piśmie czy Ksiażkach.
Gratuluję i życzę powodzenia!
Też polecę banałem, ale będzie pana tekstów bardzo brakować… Kiedy je czytałam jako nastolatka, bardzo chciałam zostać dziennikarką; na szczęście mi przeszło. Życzę dużo szczęścia w zawodzie nauczyciela!
(wiem, że w internecie nie mówi się ludziom per pan, wiem)
Gratuluję, ale jednocześnie jest mi przykro że szansa na przeczytania pana w gazecie stała się nieco mniejsza. I przykro, że ludziom od tabelek nie wychodzi, że może warto trzymać takich Orlińskich.
Trzymam kciuki za nowe projekty, chętnie – w podzięce za udział w moim przejściu z liberalizmu na socjaldemokratę – rzucę groszem. No i jestem bardzo ciekaw gdzie będzie pan uczył.
Czytam bloga od lat; gdyby nie to miejsce być może w latach 2007-10 nie skręciłbym ze swoim światopolo w lewo. Życzę więc powodzenia na nowej drodze życia (i liczę, że kolejne teksty/książki będą powstawać)!
bardzo Pan ładnie napisał o mediach pisowskich i niezależnych. Będę od dziś więcej wybaczał i mniej się czepiał, bo z pewnością nie mają łatwo. a będzie gorzej
Przykro mi, zwłaszcza, że twoje odejście to bardzo zły znak. Może niedługo będziemy żyli w świecie gdzie jest wybór między reklamami udającymi artykuły jak Buzzfeed, a partyjnym Behemotem.
Trochę patetycznie, ale: dorastałem z tekstami PT Autora od pierwszych publikacji w GW (chyba w Gazecie Telewizyjnej?), jako nauczyciel garściami czerpię z Jego dziecięcej fascynacji światem i nieprzebranych zasobów sarkazmu, a teraz dumny jestem, że moja branża dostaje takiego lewego napastnika! Dziękuję za wszystko i przypominam, że nauczycielskie związki błagają o upgrade 🙂
Łopanie, ale się porobiło. Powodzenia w edukacji, a blogasek niech trwa!
Anonimowy Łoś z Internetu
Korpobossom śpiewają przy takich okazjach „I did my way”.
Życzę Ci, by spod twardej okładki wyłonił się nowy inspirujący rozdział!
Przeważnie polecam tu lektury innym, lecz dziś jak ulał pasuje do Ciebie ta:
link to tes.com
Jak nie teraz, to kiedy? Mam na myśli mój pierwszy komentarz na Ekskursjach – po chyba ponad dekadzie wiernego śledzenia.
Powodzenia, szanowny WO! Od mniej więcej roku coraz chętniej i głębiej sięgam do sakiewki, aby wesprzeć autorów ciekawych treści różnego rodzaju.
Dla WO sięgnięcie do czeluści sakiewki (nazywam to także autoopodatkowaniem, bo jest i autonomiczne, i automatyczne, i dla autorów) będzie wyjątkowo chętne i głębokie!!!
Teraz to mogę napisać. Dla mnie przez lata byłeś najlepszym dziennikarzem w tym kraju. Zazdrościłem erudycji, błyskotliwości, złośliwości, bezkompromisowości. Długo chciałem pisać jak Wojciech Orlinski. Może nawet trochę próbowałem podrabiać Twój styl.
Pamiętam jak raz w jednej redakcji próbowałem przekonać szefostwo, żeby zagłosowali na Ciebie w konkursie na dziennikarza roku. Szefowie mieli to w dupie, więc próbowałem trochę oszukać i wysłać zgłoszenie w ich imieniu. Niestety zostałem zdemaskowany. Mam nadzieję, że skoro odszedłem już z TVN, to się przedawniło 🙂
Żałuję, że ostatnio mniej pisałeś, trochę się na Ciebie złościłem, że mniej jest od Ciebie do czytania, nie zgadzałem się ze wszystkimi zagrywkami w ramach związku. Ale teraz czuję, jak będzie Cię brakować. Idę się pod to napić.
Szymon Jadczak
Wina Wosia z tym porównaniem do Rachonia. Wielka szkoda
Więc jednak – a już podejrzewałem po artykule w „Polityce” że jednak to przejście z jednego promu na inny a nie zmiana na katamaran szkolny (to chyba właściwa metafora skoro jest jeden resort a dwie ustawy). Niezależnie od tego czy to jeden czy drugi kadłub – najlepszego na nowej drodze.
A co co książki…no nie wiem czy obowiązują jakieś zapisy, czy wymagane przy odejściu są jakieś NDA…ale – czytałbym. Nawet gdyby to była powieść o fikcyjnym wydawnictwie „Rynek” 😉
Kończy się epoka…
Powodzenia!
Pamiętam, jak dawno, dawno temu, jeszcze za dzieciaka, sprawdzałem zawsze w dodatku telewizyjnym króciutki felietonik o odcinku Archiwum X, który miał lecieć w danym tygodniu.
Wszystkiego dobrego, Gospodarzu, mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. A z taką publiką i z możliwościami, jakie daje porzucenie korporacji, może uda się znaleźć odcinek w mediach i pracować na nim na własnych zasadach.
Zazdroszczę Pana uczniom wspaniałego nauczyciela (zapewne nie tylko chemii). Dziękuję za wszystkie artykuły w Wyborczej/DF i cieszę się na kolejne wpisy na blogu i – miejmy nadzieję – książki.
Hej, ja też za dwa tygodnie zaczynam być nauczycielem 🙂
Powodzenia.
Każdy chce być nauczycielem jak dają szczepionki 😉
To chyba jest jakieś przesilenie Zeitgeistu, bo wczoraj właśnie złożyłem w swoim korpo analogiczny dokument. Ale nie będę nauczycielem.
Decyzję rozumiem, Matka Artura kiedyś próbowała rozwijać karierę w mediach, pisząc między innymi do publikatorów Agory, ale jako freelancerka. Było to tak stresujące, że przebranżowiła się po kilku latach, nie przypuszczałem wtedy, że po wewnętrznej stronie częstokołu wygląda to jeszcze gorzej.
Nie pytam o to, ale mam nadzieję, ze Gospodarz odbył rozmowę „skoro chcecie się mnie pozbyć, to ile mi zapłacicie za to, żebym sobie poszedł?”, czasem udaje się tak ugrać całkiem przyjemne kwotowo pożegnanie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Cóż to była za podróż – zachęcony tekstami z Gazety Telewizyjnej, bawiłem się przy notkach o wąsach, rankingach badgajów, analizach garderoby Bonda i rankingach od czapy, powoli osuwając się w otchłań lewactwa i dyskusji z użyciem merytoryki i źródeł.
Trzymam kciuki za stabilność ścieżki dydaktycznej w dobie pandemii!
Gdybyś zmienił zdanie w sprawie Patronite to z przyjemnością się dorzucę
Powodzenia oraz wyrazy zazdrości dla twoich uczniów i ich rodziców.
Ubywa mi ważny argument za kontynuacją prenumeraty GW, z pewnym niepokojem (jako czytelnik!) myślę o planach zawodowych A. Rozwadowskiej i J. Szubrychta ( i może jeszcze paru osób). Oczywiście deklaruję dorzucanie się do patronajta. Mam też nadzieję, że będziesz anonsował swoje teksty w nowych miejscach – szkoda byłoby przegapić.
Gratuluję i mam nadzieję, że będzie ci dobrze na nowej drodze życia <3
Wszystko parszywieje. Chyba nie będzie lepszego momentu, żeby wychylić się z internetowej bruzdy i podziękować Panu za te wszystkie ciekawe teksty. Kłaniam się nisko i powodzenia!
Czyli teraz podlega Pan pod ministra Czarnka? Odważnie 🙂
Pozdrawiam i zyczę powodzenia, zaczynalem przygodę na blogu jako korwinista i to własnie tutaj skręciłem w lewo, a jak wiadomo w prawo skręca się łatwiej i bezpieczniej. Po drodze było kilka banów – chyba nic szczególnego w komentarzach. Mam nadzieje przeczytać jeszcze niejeden tekst.
Z tej okazji wypada podziękować Autorowi za ukształtowanie mnie jako człowieka. Jako pacholęcie byłem przesiąknięty neoliberalnym podejściem, a z powodu regularnego czytania bloga i artykułów (i niektórych książek) zmieniłem swoje spojrzenie na świat o 180 stopni.
Mam nadzieję być wystawionym na lewackie poglądy WO przez kolejne lata, jeśli pojawi się patronite to chętnie wyłożę jakiś abonament.
Tutaj wieloletni lurker, z grupy ludzi, dla których blogasek był jednym z doświadczeń formacyjnych. Polskie media straciły dzisiaj bardzo dużo. Jakaś polska szkoła ewidentnie bardzo dużo zyskała.
@wo
…Formalnie jeszcze tu pracuję…
W filmie W chmurach, Clooney, etatowy zwalniacz, mawiał przy okazji wykopania kogoś z posady, że to w sumie dla jego dobra. Przecież otwierają się nowe możliwości i takie tam. Przeważnie reakcją zwalnianego było standardowe fuck off, ale jednak coś w tym jest.
Przerabiałem to jako pięćdziesięciolatek plus. Co prawda nie w korpo, ale byłem zmuszony do zmiany. Nowa praca, co prawda za znacznie mniejsze pieniądze, ale za to bez spinki, bez stresu. Luzik. Osiem godzin i szlus.
No tak, ale ja dom już miałem praktycznie spłacony, syn na swoim i całkiem nieźle sobie radzi, zwiedziłem dość i ogród przy domu w zupełności mi wystarcza. Można powiedzieć stagnacja. Może i tak, ale za to nam czas, a to do niedawna był dla mnie najbardziej deficytowy towar.
Jak spojrzeć z tej strony, to jesteś szczęściarzem. Przecież ty już nic nie musisz. Na uczelni możesz się realizować, a szkoląc wartościowy narybek, jakieś zabezpieczenie finansowe masz. Pewnie znacznie mniejsze, ale zyskujesz ten najbardziej deficytowy towar, czyli czas. A tego tak łatwo nie da się kupić.
Rany. Przecież teraz możesz więcej śledzić co się dzieje choćby w popkulturze, możesz więcej czytać. No i, przede wszystkim, możesz więcej pisać.
A jak ci mało, ktoś już tu zaproponował, związki zawodowe nauczycieli czekają.
Aż się zalogowałem z tej okazji po ponad dziesięciu latach lurkowania. WO, dzięki za świetne felietony, które zawsze z przyjemnością czytałem i mam nadzieję czytać w innych miejscach! Najlepszego na nowej drodze i możesz liczyć na mój abonament jeśli zdecydujesz się na jakąkolwiek monetyzację bloga lub innej formy publicystycznej działalności. Dzięki i chowam się ponownie 😉
Dziękuję za bloga, felietony, artykuły i książki (in no particular order). Dokonałem dzięki nim skrętu światopoglądowego w lewo, nieźle się bawiąc przy lekturze co lżejszych kawałków. Obiecuję wsparcie patreonowe.
Jako syn nauczycielki i pracownik uniwersytetu – życzę wytrwałości w dydaktycznym trudzie.
Tak jak wiele osób tutaj, zaczęłam czytać Twojego bloga bardzo wcześnie, na samym początku mojego kształtowania się jako osoby lewicowej i osoby w ogóle. Rozumiem decyzję o odejściu z mediów. Moje krótkie z nimi zetknięcie pozostawiło gorzką refleksję, że wszystko to dźwigane jest na barkach ledwo dyszących pasjonatów i tych kilku miliarderów z misją, którzy czasem sypną kasą. Nie mam pojęcia, co dalej z mediami komercyjnymi. Ale przyszły podcast z chęcią zasubskrybuję i wesprę.
Orzeł w wolierze – takie moje pierwsze skojarzenie na tę wieść. Życzę takich wpływów z Patronite’a/książek/whatever, by uwolnić się od „muszę” i robić „chcę”. Ale to tylko tak patrząc z boku, nikomu nie śmiałbym czegokolwiek doradzać.
@all
Tak ogólnie, dziękuję wszystskim za miłe słowa, przepraszam że nie jestem w stanie odpisywać każdemu z osobna, tylko odniosę się do tego drobiazgu:
@Paweł Ziniewicz
„Każdy chce być nauczycielem jak dają szczepionki”
Wprawdzie podjąłem tę decyzję w zeszłym roku, ale owszem, cieszę się, że chyba się dzięki temu załapię – a zeszłym roku się załapałem na dofinansowanie do sprzętu komputerowego (500 zł). Drobiazg, ale miły. Powtarzałem to korpomenedżerom z korpomenedżmentu, że skoro nie możecie dać ludziom więcej pieniędzy, to dajcie COŚ. Jakiś powód, żeby tu zostać. Jakąś pozytywną motywację. Nie wiem, może w końcu coś wymyślą, to już nie jest mój problem. Ja się nie doczekałem. Za to rzeczywiście mam nadzieję na w miarę szybkie zaszczepienie (i co z tego, że astrą Zenka).
„So Long, and Thanks for All the Fish!”
Napiszę pewnie mniej więcej to samo co wszyscy – szkoda, ale gratuluję tej zmiany. Twoje (pozwolę sobie na taką formę) oraz Adriany Rozwadowskiej teksty to było coś, co mnie trzymało przy Wyborczej. Były odtrutką na neoliberalne bzdury serwowane przez nasz „luberalny mejnstrim”. To na pewno duża strata dla krajowego dziennikarstwa. Jednocześnie życzę dużo powodzenia na nowej drodze życia!
Jestem z teamu Gazeta Telewizyjna, pamiętam że w jednej kolumnie był felieton WO w drugiej Kazika. Dodatek telewizyjny a potem blog, jak dla wielu tutaj, były dla mnie doświadczeniem formacyjnym. Dobrze że WO pisze o wiele lepsze felietony niż Kazik, bo teraz uświadomiłem sobie jak niewiele brakowało żeby zostać korwinistą. 😉
Tak się chyba stać musiało, dobrze ze mogłeś przynajmniej sam wybrać moment. Dzięki wielkie za teksty w GW, mam nadzieje, ze jednak czasem coś Ci tam jeszcze wydrukują. A jeśli nie, to, jak już kiedyś deklarowalem, chętnie się dorzucę do patronajta or compatible.
No i fajnie, że blog zostaje.
Gratuluję. Powodzenia.
A jednak w sumie jakoś smutno się porobiło.
Dobrze, że chociaż blog będzie funkcjonował.
Szkoda. Bardzo dobrze Pana się czytało. Dla mnie był Pan absolutnym topem dziennikarzy w Polsce. Zazdroszczę uczniom.
Polecam uruchomienie patronite i podkastu/kanału na youtube. Myślę, że może może być to niezły sposób na uzyskanie dodatkowych przychodów. Z Pana zasięgami, nawet bez jakiegoś szczególnego wysiłku można osiągnąć dobre wyniki (1000+ zł miesięcznie).
Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że ciesząc się twoją radością, oznajmię przy okazji swój prywatny smutek.
Poziom mediów w Polsce spada właśnie znacząco, nie może mi być jako konsumującemu z tym bajkowo!
Eh…
F
Udanych uczniów/studentów! Bez tego to strasznie frustrująca robota…
Powodzenia, tylko prosze jednak nie wciągać się w ten coaching 😉
Oby z wielu sceptycznych prognoz ta jedna z mediami akurat się nie sprawdziła.
Życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i z wielkim entuzjazmem apeluję, by robił Pan chemiczne treści edukacyjne dla żółtodziobów takich jak ja, którzy chętnie by się chemią interesowali, ale do tłumaczenia nam abstrakcji tego rzędu talent ma niewielu. Chemia to w ogóle zaniedbana popkulturowo nauka, np. w porównaniu z taką astrofizyką czy nawet biologią. Świetnie by było, gdyby znalazł się ktoś wygadany na polskim rynku (wink wink), kto umiałby ją sprzedać.
Gratuluję Wojtku decyzji i jestem pewien, że nowe miejsce pracy da Ci wiele satysfakcji ponieważ od dawna było dla mnie jasne, że potrafisz pomóc zrozumieć nieraz trudne kwestie i robisz to b. dobrze, więc Twój talent na tym polu pozostawał przez tak długo niewykorzystany w 100%. Nawet jeślibyś się przed tym wzdragał, to również wychowujesz, bo uczenie od wychowania nie da się raczej oddzielić. Mnie np. wychowałeś choć jestem starszy, choć „było za późno”. Korzystając z okazji, dziękuję Ci za to!
Powodzenia!
Od paru dobrych lat trzymam subskrypcję wyborczej tylko dla Pana tekstów, wielka szkoda. Czekam na nowe projekty i powodzenia.
Team Gazeta Telewizyjna – bardzo dziękuję za wszystko co do tej pory, mam nadzieję na więcej w przyszłości (nie znam się, ale może z zewnątrz można więcej).
Jestem nieco starszy, od jakiegoś czasu rozważam podobny ruch (korpo => szkoła) – trzymam kciuki i życzę powodzenia!
W Warszawie jest liceum, w którym zdjęcie Gospodarza figuruje na tablicy „nasi wybitni absolwenci”.
A nauczycielka angielskiego z tej szkoły tak komentuje: „Ach, gdybyż tylko WO miał uprawnienia do nauczania matematyki, serio serio. Wszystkie nasze matematyczki ciągnące po 28h tygodniowo i byle do maja byłyby przeszczęśliwe.”
@WO Powodzenia na nowej zawodowej drodze życia. Jako technik chemik i niedokończony chemik uniwersytecki ale nauczyciel akademicki (który uwielbia uczyć) już teraz zazdroszczę Twoim uczniom i słuchaczom nauczyciela.
Szanownego Gospodarza znałem tylko wirtualnie, spierając się z nim niekiedy o wyższość Linuxa nad MacOS jeszcze w czasach Usenetu i czytując go w Wyborczej. Życzę powodzenia w nowej drodze.
Również życzę jak najlepszych uczniów i studentów (takich, którym się chce) na dalszej drodze.
A pomyśleć, że dziś rano przedłużyłem subskrypcję na tokfm z cichą nadzieją na powrót piąteczka w wydaniu 4.0. Zgodnie z prośbą będę wyrozumiały dla innych audycji.
Ciekawe czy jakiś nauczycielski związek dorobi się nowego członka. Broniarzowi przydałoby się szkolenie medialne.
Szkoda. Każda strata dobrego pióra w tych czasach spadającej jakości mediów – musi wywoływać smutek. To było pewnie nieuniknione. Mam jednak nadzieję, że jednak ktoś z jakąś ofertą współpracy zadzwoni. Świat, dzięki Bogu, nie kończy się na mediach Agory. Jeśli zadzwoni – proszę rozważyć, bo jednak szkoda pana wiedzy i talentu zamykać w blogaskach. Przez te lata dobrze pan rozszczelniał neoliberalny zbiornik-pierdolnik swoimi felietonami i wywiadami.
@Kaszka Manna
„Chemia to w ogóle zaniedbana popkulturowo nauka, np. w porównaniu z taką astrofizyką czy nawet biologią.”
Jednakowoż był na Netflixie dość popularny serial o nauczycielu chemii. Jak już wspomniałem, w polskiej wersji („Breaking Red”) widziałbym WO w roli głównej, zakładającego w camperze kółko socjalistycznym dla swoich uczniów.
Fan z czasów Usenetu się odzywa. A konkretnie z grupy pl.hum.x-muza (nie, nie była o muzyce). Nie używając wielkich słów, między innymi tamte dyskusje doprowadziły do tego, że zostałem dyplomowanym kulturoznawcą-filmoznawcą, ale też informatykiem przez kilka lat pracującym w korpo medialnym jako programista. Etap rzucania korpo też już zaliczony – teraz jestem rolnikiem.
My point is, że chociażby z sentymentu za tę moją drogę życiową, u której początku była chęć „umieć pisać tak jak WO”, chętnie rozważę przeznaczenie nadwyżki zysku ze sprzedaży soi i rzepaku (dobra cena w tym roku) na jakiegoś patronajta.
Ech, tyle razy chciałem się odlurkować, ale zawsze czegoś brakło. To teraz już „muszę”, przy tej smutno-radosnej okazji. Powodzenia, redaktorze No.1!
Pracowałem w GW przez półtora roku na śmieciówce (z obiecankami, że już za chwilę, juz za momencik może UoP) i doskonale rozumiem Twoją decyzję. Byliśmy razem nawet na jednej imprezie Agory. Piszę, bo to mój pierwszy post od 15 lat lurkowania, które zrobiło ze mnie lepszego lewaka (a być może nawet uczyniło mnie lewakiem jeszcze w liceum). Zazdroszczę dzieciakom, które będziesz uczyć. Powodzenia!
@Awal
„Jednakowoż był na Netflixie dość popularny serial o nauczycielu chemii.”
Pozwolę sobie ad vocem dodać, że jednak popkulturowe nawiązania do chemii są jednak najczęstsze gdy chodzi o chemików o których mowa w scenie z tekstem „Chemik ma być wolny” z „Psów” ale na szczęście są też inne nawiązania, jak ten sympatyczny utwór Rush:
link to youtube.com
@awal
„Jednakowoż był na Netflixie dość popularny serial o nauczycielu chemii.”
Nawet już do niego nawiązywałem, w lekcji o kwasach odnosząc się do wyboru kwasu fluorowodorowego w drugim odcinku pierwszego sezonu. Dziwny wybór, lepsza byłaby przecież mocna zasada. Gdyby to wszystko było realistyczne, Jesse powinien umrzeć od samego przebywania w niewentylowanym pomieszczeniu z wanną pełną HF.
„widziałbym WO w roli głównej”
Życie to nie je bajka.
Powodzenia na nowej drodze. Co uczniowie skorzystają, to ich – bo myślę, że to będzie tymczasowe. Postępujący uwiąd dobrych mediów daje się we znaki klasie wyższej średniej oraz średniej i są one gotowe płacić coraz więcej za dobre treści. Dziś tylko przeczytałem wiadomość, że NYT zwiększył liczbę prenumeratorów internetowych z 5 do 7 milionów tylko w ciągu ostatniego roku. Sam prenumeruję cyfrowo chyba już ze cztery serwisy, bo darmochy coraz bardziej nie da się czytać/oglądać/słuchać.
Patronite’a wesprę. Oczekiwałbym też jakichś perksów, na przykład karty „wyjście z więzienia”. Jeśli upieram się zbłaźnić się jakimś komciem, to powinienem mieć taką możliwość, przynajmniej raz na jakiś czas 🙂
A tak w ogóle to dlaczego myśleć tylko o Polsce. Europa jest pełna fajnych miejsc pracy dla kompetentnych ludzi.
@memu
„chętnie rozważę przeznaczenie nadwyżki zysku ze sprzedaży soi i rzepaku”
Marks by tego lepiej nie wymyślił – wielkomiejski burżuj pijąc sojową latte finansuje rozwój obszarów wiejskich i socjalistyczną nadbudowę.
Wygląda na to, że jestem tu jedyny chyba, który trafił na nazwisko Orliński po raz pierwszy w zamierzchłych czasach podczas lektury Lewej Nogi 🙂
Tak czy owak, powodzenia na nowej drodze życia.
@wkochano
„Dziś tylko przeczytałem wiadomość, że NYT zwiększył liczbę prenumeratorów internetowych z 5 do 7 milionów tylko w ciągu ostatniego roku. ”
NYT nie działa w kraju zmierzającym w kierunku autorytaryzmu – pomijając już to, że media w języku angielskim mają dodatkową premię od tego, że są czytane na całym świecie. U nas przecież PiS otwarcie deklaruje, że planuje rozwiązania legislacyjne mające utrudnić działanie mediom nie-pisowskim.
„Oczekiwałbym też jakichś perksów, na przykład karty „wyjście z więzienia”.”
Och daj spokój, w Twoim przypadku to daje po prostu wieloletnia znajomosć.
@NYT
Oni prowadzą też agresywną akcję promocyjną – chyba przez pierwsze 2 lata dostęp kosztuje 2EUR na miesiąc. Wiem, bo sam korzystam.
Czytam tego bloga od lat i wreszcie się odlurkuję z takiej okazji. Jak piszą przedmówcy – bardzo wiele się dowiedziałam i nauczyłam dzięki temu miejscu, choć rzeczywiście ciekawe jest, że męskie głosy zdecydowanie przeważają;D może dlatego się nie odzywałam. Zupełnie się nie dziwię twojej decyzji, mój mąż dawno dawno temu, zaraz po studiach dostał się na staż a potem etat do Wyborczej (nie Warszawa) i tak dostaliśmy z liścia od niewidzialnej ręki rynku, że ledwo przeżyliśmy tamten okres (pensja netto 800zł.). Do dziś pamiętam dziennikarzy po 5 lat na wierszówce. Od tego czasu złudzeń nie miałam. Ale myślałam, że ktoś taki bardzo znany, jak Orliński, to jednak ma inaczej. A jednak nie, szkoda. Gratuluję nowego zawodu, to poniekąd moja branża:) Będę nadal słuchała i czytała, jak się da.
Najlepsze życzenia na nowej drodze życia! Nie wiem jakim Pan jest nauczycielem, ale jeśli Pan potrafi tak wykładać materiał jak różne swoje myśli w prasie, to jest duży potencjał. Jeśli jakoś można pomóc w edukacji chemicznej to do usług. Jesteśmy (jeśli idzie o chemię) w najciekawszym momencie dziejów.
Kolejny wieloletni lurker – tak stary że pamięta jeszcze IV RP 1.0 i agregaty Maleszki (czy wracanie do losowych notek sprzed x lat na ekskursjach powinno sklonnic mnie do szukania fachowej pomocy?). Mogę się tylko podpisać pod tekstami innych z tutejszej milczącej większości. Mam nadzieję że blogasek będzie żył a i na patronite będę czekał z niecierpliwością.
Heh. Podziwiam. Ja bym jednak dzieci uczyć nie dał rady, za nerwowy jestem. Własne to własne, ale cierpliwości do cudzych to chyba bym nie miał 🙂 Chociaż domyślam się że nie będzie to rejonowa podstawówka tylko raczej jakiś przybytek zbierający towarzystwo nieco bardziej chętne do nauki 🙂 Tak czy inaczej, im na pewno można już zazdrościć (polskiego Waltera White’a, w roli głównej Janusz Chabior oczywiście).
@NYT
NYT ma bardzo fajny darmowy daily podcast, jak tylko mam czas to słucham. Ale prenumeratę gazety sobie odpuściłem, dużo lepszej jakości content za te same mniej więcej pieniądze (chyba 30$/rok o ile pamiętam) daje mi Washington Post. NYT jest za bardzo na prawo jak dla mnie, nie będę płacił im za to że mnie wqrwiają przecież 🙂
@embercadero
„dużo lepszej jakości content za te same mniej więcej pieniądze (chyba 30$/rok o ile pamiętam) daje mi Washington Post. NYT jest za bardzo na prawo jak dla mnie”
A jak w ogóle chciałbyś poznać punkt widzenia kogoś spoza klasy Obajtków, bo właścicielem WaPo jest Pierwszy i Największy Obajtek – Jeff Bezos, proponuję sprawdzić zupełnie lub conajmniej dużo bardziej niezależne media: Current Affairs, The Nation, The Intercept, substack Glenna Greenwalda i inne.
Jeśli jakaś dobra duszyczka chce bezinteresownie poprawić mi humor poprzez zmuszenie mych trzewi ku boleści od śmiania się do rozpuku z tezy, że właściciel medium jest pyrzeźroczysty redakcyjnie… już przygryzam wargę w preludium do radości codziennej.
WO, może substack? Gwiazdy, jak ty, mają tam całkiem nieźle; te anglojęzyczne. Że angielski daje premię na zasięg, to betka, jednak dopóki nie zaeksperymentujesz, to się nie dowiesz.
Cóż, mogę powtórzyć jedynie to, co wielu komcionautów powiedziało już przede mną: Szkoda. Będę gorliwie wyglądał podcastu, nowych książek i nowych innych pomysłów. Powodzenia!
@Andrzej Wojciech Nowak
Tam u was jakaś nadreprezentacja chemików w kilku sąsiednich zakładach.
A ja się cieszę. Z doświadczenia wiem, że duża ulga wynieść się z miejsca pracy, gdzie Cię nie chcą. Cieszę się, bo intensywnie marzę i liczę na jakąś super ciekawą i ciekawie napisaną chemiczną książkę pop-sci. Z tym, że jednak bardziej sci niż pop. 🙂
Z ciekawości, na pewno myślałeś, jak w obliczu prześladowań nauczycieli za np. marsze i deklaracje ideowe, wyobrażasz sobie swoją sytuację jako uczący symbol lewactwa i cywilizacji śmierci.
Czyli powrót do wiedzy pozyskanej na Pasteura, czy też inna półka? Powodzenia, Z własnego doświadczenia dodam, że nauczanie jest fajna odskocznia od korpo stresów ale góra 5 godzin w tygodniu, w większej ilości może być dołujące
@junoxe
„Z doświadczenia wiem, że duża ulga wynieść się z miejsca pracy, gdzie Cię nie chcą.”
Paradoks mojej sytuacji polegał na tym, że z ludźmi, którzy mnie nie chcą (korpomenedżmentem), praktycznie nie mam interakcji. Nawet w sprawach kontaktów ze związkami zwykli się chować za pełnomocnikami z HR. Nie mam do nich o nic żalu, przecież wiem, że tylko wykonują rozkazy. Ci, z którymi mam interakcje (bezpośredni przełożeni, redaktorzy itd.), generalnie mnie chcą. Żegnam swój etat (czyli płacę minimalną), a nie możliwość publikowania.
„Z ciekawości, na pewno myślałeś, jak w obliczu prześladowań nauczycieli za np. marsze i deklaracje ideowe, wyobrażasz sobie swoją sytuację jako uczący symbol lewactwa i cywilizacji śmierci.”
To było oczywiście jedno z moich pierwszych pytań! Przecież nie szukałem pracy w peruce. Cóż, najwyżej mnie wywalą („first time, eh?”).
No to współczuję. Musiało być ciężko, skoro walnąłeś papierami. Wybrałeś też dość IMO cięzką nową drogę życia, ale może się spełnisz. Ja bym nie potrafił, choć są ludzie z wrodzonym talentem do nauczania. Trzymam kciuki.
Bardzo dawno temu, kiedy odchodziłem z pracy, chociaż nie z korpo, trochę się czułem niepewnie – przede mną leżał ponury i niepewny świat 🙂 Jakoś wyszło, chociaż czasem żal mi tamtych ludzi – znaczy, żal mi tamtych kontaktów, które co prawda nie urwały sie, ale przez lata słabły coraz bardziej – w naturalny sposób. Spotykamy się jeszcze przy różnych okazjach, ale towarzysko już nie bardzo. Nie wiem, czy dla ciebie to będzie problem.
Niedawno rozmawialiśmy o Lemie i przypomniałem sobie (w sensie: przeczytałem znowu) tę Tichego wizytę na Pincie i Pancie. Korporacje starają się chyba realizować protezę wieczności mistrza Och – wierzą, że ludzie są doskonale wymienialni, odejście WO nie ma znaczenia, bo funkcja „dziennikarz” zostaje zajęta przez kogoś innego i rachunek sie zgadza.
W każdym razie: trzymaj się.
PS. Wiadomość o twoim odejściu jest dziś na stronie „Na temat” – u Lisa znaczy. I w onecie. W twojej byłej firmie raczej nie (chyba że przeoczyłem)
@wo
„Nie szukałem pracy w peruce.”
Nie to jasne. Pewnie jakoś to sobie infantylnie wyobrażam. Rozumiem, że lokalnie w szkole będzie fejm pt. Orliński u nas uczy, ale czad i zajebiście. Ale Ministerstwo ręcyma, nie wiem, kuratorium wyśle jakiegoś hitmana i będą starali się Ciebie udręczyć. Będzie powtórka związkowa (ZNP) czy lokalni powiedzieli, że kochamy pana, ale musimy wspólnie jakoś żyć? Nie znam realiów.
To jak wszyscy, to ja też. Opowiem swoją historię z cyklu „jak to się dziwnie w życiu”. Twoje bycie dziennikarzem jest istotnym powodem dla którego jestem tu gdzie jestem w tej chwili. W momencie premiery „Ameryki” mieszkałem sam w Krakowie i było mi tam źle zawodowo i smutno towarzysko. Przyjechałem na premierę książki trochę na rympał, z nudów i przede wszystkim żeby poznać osobiście Ciebie, Michała, Karinę, Kubę i jeszcze parę osób z internetu. Zabookowałem jakiś hotel w okolicy Rozbratu i wsiadłem w pociąg. Ponieważ miałem sporo czasu, to postanowiłem nie brać ani taksówki ani autobusu i przejść się z Centralnego na piechotę (miałem już wtedy komórkę z GSMem co też było istotne). Przeszedłem się Poznańską, Żurawią, Książęcą, parkiem… i nagle okazało się, że ta Warszawa całkiem mi się podoba. Jak się bywa w Warszawie tylko „w interesach” (w praktyce: tylko w drodze na lotnisko) to widzi się raczej depresyjno-przytłaczające fragmenty. Pamiętam ten spacer doskonale, od tego momentu zacząłem grawitować w stronę Warszawy. Do tego stopnia, że jak Bart zapraszał na zupę na Bielany, to też wsiadałem w pociąg i przyjeżdżałem z Krakowa. U niego poznałem Kaśkę, ona w końcu przeprowadziła się z Łodzi, ja odświeżyłem stare kontakty zawodowe. I tak to piszę do Ciebie z Ochoty i jestem tu szczęśliwy.
@wo
Powodzenia! A jeśli chodzi o podcast – jest coś takiego jak Halo Radio, można zapraszać gości, Krzyżaniak jakiś czas tam pracował. Kokosów z tego nie będzie, ale z drugiej strony – ryzyka (wkładu własnego) też nie.
@naturalucka
„proponuję sprawdzić zupełnie lub co najmniej dużo bardziej niezależne media: Current Affairs, The Nation, The Intercept, substack Glenna Greenwalda i inne”
The Guardian! A można i po naszymu, bo jest coś takiego jak „Le Monde Diplomatique – Edycja Polska” (link to monde-diplomatique.pl).
„A jak w ogóle chciałbyś poznać punkt widzenia kogoś spoza klasy Obajtków, bo właścicielem WaPo jest Pierwszy i Największy Obajtek – Jeff Bezos”
Każde medium jest własnością jakiegoś Bezosa (no chyba, że kompletnie niszowe). Ja na ten przykład cenię sobie medium emira Kataru, bo choć nigdy nie skrytykuje swojego właściciela (wiadomix…), to jednocześnie pokazuje nie-zachodniocentryczny punkt widzenia (bo skąd niby miałbym się dowiedzieć o slumsach Manili, wyborach w Indonezji, elektryfikacji peruwiańskiego interioru, problemach gospodarki wodnej w Mołdawii, irackich związkach zawodowych, budownictwie mieszkaniowym w Indiach itp., itd. – przecież nie z CNN). Z polskimi telewizjami informacyjnymi (TVN24, Polsat News) już dawno dałem sobie spokój, bo wolę słuchać o gospodarce wodnej w Mołdawii niż o tym, co Giertych powiedział o Kaczyńskim. Z mediów drukowanych kupuję jeszcze GW czy TP (na papierze ofc; walić dystrybucję cyfrową).
Gratuluję, dziękuję, i wszystkiego dobrego na nowej drodze.
Mam za sobą pracę w firmie budowanej od zera, z której zwolniłem się gdy zaczęła się robić korporacją. Z doświadczenia swojego i innych wiem, że akurat ten coachingowy banał jest prawdą: wyjście poza bańkę rutyny jest pozytywną zmianą, rozwojem. Uważam za swój błąd niepodjęcie tej decyzji kilka lat wcześniej – to był w sporej mierze stracony czas. W okresie przejściowym, gdy pojawiło się sporo czasu, dałem się namówić na część etatu w szkole, było to doświadczenie odświeżające. Oczywiście, gdy się było dobrym w swojej dziedzinie i dalej śledziło jej rozwój oraz ma się dar objaśniania/popularyzacji – to tego się nie zapomina. Obawiam się jednak, że będzie to u Ciebie też krótki epizod, o ile nie jest to szkoła wyższa. To po prostu bardzo czasochłonne zajęcie – początkujący nauczyciel (bez bazy gotowych materiałów i bagażu doświadczeń), który lubi uczciwie i z pasją wykonywać ten zawód, musi nominalny czas przy tablicy mnożyć przez 3 i więcej razy. A wynagrodzenie jest symboliczne (chyba, że to jakaś wyjątkowa prywatna, np.anglojęzyczna szkoła). Taki jest narzut czynności typu przygotowanie scenariusza, stworzenie i sprawdzanie prac, dokumentacja, administracja, pozalekcyjne kontakty z uczniami i rodzicami. Te ostatnie bywają jeszcze bardziej absorbujące w szkole prywatnej (klient „płaci i wymaga”).
Jeśli już teraz zdarza Ci się „borykać z dedlajnami” w działaniach, których nie chcesz porzucić, to teraz może być gorzej.
Gorąco namawiam do rozpoczęcia nowej medialnej aktywności, np.podcastu, ale zaplanowanego tak, by nie zabierał zbyt dużo czasu na początku. Jestem z tych, którzy po ostatniej likwidacji Piąteczku napisali do Radia długi list klienta (właściwie grupy klientów) domagającego się ulubionego programu. Listu, który pozostał bez odpowiedzi. Dlatego nie tylko chętnie zostanę patronem a i przyciągnę kilku następnych, jak przyciągnąłem do innych Twoich aktywności. Potwierdzam też wpływ Twoich tekstów/książek/audycji/bloga na światopogląd odbiorców. Były świetnym drogowskazem do dalszej lektury, miejscem ostrej ale rzeczowej dyskusji. Ktoś już tu pisał: to nie tylko wpływ na licealistę/studenta, ale i na czytelników starszych od Ciebie.
Powodzenia!
Tak, premiera „Ameryki” w Zachęcie, gdzie Bob Marley rozbujał wszystkich, to była pamiętna impreza, świetnych ludzi się tam poznało.
Na chwilę mowę mi odjęło, jak zobaczyłam tytuł posta: niby nie było to nic niespodziewanego, zwłaszcza po ostatniej aferze, ale mimo wszystko pierwszym odruchem w takiej sytuacji zawsze jest lekkie niedowierzanie: „ale to już? naprawdę?”. W mojej głowie od czasów usenetu WO i GW to jak marchewka z groszkiem, zawsze razem (proszę o wybaczenie za banalne popkulturowe porównanie, ale sięgam po nie właśnie dlatego, że jest takie znane). I jakoś teraz dotarło do mnie, że kiedy po raz pierwszy flejmowaliśmy „na syffie”, miałam naprawdę niewiele lat więcej, niż będą mieli Twoi uczniowie. Powodzenia i satysfakcji z pracy, jakieś dzieciaki w jakiejś szkole jeszcze nie wiedzą, jakie mają szczęście.
@”Ja bym nie potrafił, choć są ludzie z wrodzonym talentem do nauczania. ”
Już wiemy, skąd u gospodarza wziął się pomysł na serię notek z safe space zamiast plonkowicy. Skoro to zniósł, to zniesie i szkolne safe space.
@”Będzie powtórka związkowa (ZNP) czy lokalni powiedzieli, że kochamy pana, ale musimy wspólnie jakoś żyć?”
Gospodarz, nie musi odpowiadać na to pytanie, bo przynależność związkowa to zasadniczo słodka tajemnica pracownika. Chyba, że jakiemuś przewodniczy. Gospodarz i tak ma całkiem spore zasługi dla ruchu związkowego.
„Ale Ministerstwo ręcyma, nie wiem, kuratorium wyśle jakiegoś hitmana i będą starali się Ciebie udręczyć.”
Takie prośby przecież nie otrzymuje hitman, tylko dyrektor szkoły. Ten sam, który proponował pracę. „Prośba z kuratorium” może pojawić się w wyniku udziału w protestach, jak to niestety bywało przy okazji czarnych protestów. Poza tym lekcje chemii są od nauki chemii i zazwyczaj jest mało czasu na inne rzeczy.
Powodzenia! Sam od dwóch lat uczę chemii i uważam to za jedną z lepszych rzeczy jakie robiłem w życiu, życzę wiec podobnych wrażeń.
Do podcastu na pewno się dorzucę – jest szansa żeby zawierał również kącik chemiczny? Po komentarzach widać, że mógłby być popularny.
Chemiczną powieść sf chętnie bym przeczytał, ale najbardziej marzyłaby mi się książka o historii chemii w Polsce.
@naturalucka
„A jak w ogóle chciałbyś poznać punkt widzenia kogoś spoza klasy Obajtków, bo właścicielem WaPo jest Pierwszy i Największy Obajtek – Jeff Bezos, proponuję sprawdzić zupełnie lub conajmniej dużo bardziej niezależne media: Current Affairs, The Nation, The Intercept, substack Glenna Greenwalda i inne.”
Jasne, ale pytanie było o mejnstrimową gazetę której możesz poświęcić te 15 minut dziennie (jakoś tak się składa że więcej nie miewam, żeby czytać to co proponujesz to musiałbym chyba być bezrobotny) by się dowiedzieć co się na świecie dzieje. Polska prasa tego od dawna nie zapewnia, Guardiana próbowałem ale mi nie wchodził. poza tym jest, co oczywiste, UK-centric a mnie wali UK, szczególnie po brexicie. A z amerykańskich od NYT dużo bardziej odpowiada mi WP. W dużym stopniu przypomina mi GW sprzed 20-lat. No i NYT jest dużo za bardzo na prawo. Tylko tyle i aż tyle. Wiadomo że za każdym takim tytułem stoi jakiś Obajtek ale są różne Obajtki, jest Bezos i jest np Murdoch.
Powodzenia Wojtek. Nie wiem czy pamietasz, ale bylem redaktorem Twojego pierwszego duzego tekstu w Magazynie GW o calunie turynskim. Ja decyzje taka jak Ty podjalem w 2013 roku. Po 5-letniej przerwie wrocilem do mediow. Robie nadal to, co lubie, ale juz w mediach niezaleznych, na dodatek jako stypendysta ZUS. Sa na szczescie w Polsce niezalezne media, w ktorych mozna robic sensowne rzeczy, a zawod dziennikarza jest nadal na swiecie i w Polsce potrzebny. Nie rezygnuj wiec z pisania. No i trzymaj sie!
„a mnie wali UK” Mam wrażenie, że złote lata brytyjskiej soft power mamy już dawno za sobą.
monday.night.fever
„(bo skąd niby miałbym się dowiedzieć o slumsach Manili, wyborach w Indonezji, elektryfikacji peruwiańskiego interioru, problemach gospodarki wodnej w Mołdawii, irackich związkach zawodowych, budownictwie mieszkaniowym w Indiach itp., itd. – przecież nie z CNN)”
Z link to dzialzagraniczny.pl
@rpyzel
Super podcast, dzięki!
@dział zagraniczny,
Czytałem jak nie było podcastu, tylko teksty. Było świetne!
Nie lubię podcastów, podobnie jak radia. Na pewno nie jestem sam.
Niechaj się pojawią tylko chociaż transkrypcje podcastów, chociażby jako oddzielny poziom na patronite. Chętnie zapłacę!
Powodzenia! Czekam na kolejne książki, bo pewnie będziesz miał na to Gospodarzu więcej czasu. Wiem, że brzydzi Cię komercha i pisanie pod publiczkę, ale trzymam kciuki, żeby zobaczyć kiedyś Twoje nazwisko np. w takim rankingu:
link to lubimyczytac.pl
@Bogdanow
Mam tak samo, uwielbiałem Dział jak był pisany, na podcasty zwyczajnie nie mam czasu. Wolałbym też w związku z tym by WO pisał raczej niż nagrywał.
A szkoła, do której WO odszedł raczej wie kogo zatrudnia 🙂
Mam pytanko z innej beczki. Czy tytuł książki Dicka Człowiek z Wysokiego zamku ma bezpośrednie powiązane z Lemem ? Czytałem Lema i Dicka 20+ lat temu . Dopiero teraz po obejrzeniu serialu przypomniałem sobie o tej zbierznosci. Niestety maszyna losująca Googla nie znalazła mi odpowiedzi . Nawiasem zmiany pracy , życzę nabrania wiatru w żagle . Bo czas to nie waluta tylko wymiar .
Lem wydał swoje wspomnienia z dzieciństwa 4 lata po premierze książki Dicka. Ponieważ tytułowy „Wysoki zamek” jest zabytkiem Lwowa link to pl.wikipedia.org , to raczej nie ma żadnego związku w żadną stronę.
@monday.night.fever
„The Guardian!”
Podchodzę do niego z ekstremalnym sceptycyzmem odkąd zrobili kampanię zohydzania Corbyna. „Lewicowa” gazeta, hm, no. LMD i AJ oczywiście dają radę z powodów które wymieniasz.
„Każde medium jest własnością jakiegoś Bezosa (no chyba, że kompletnie niszowe).”
Nie zgodzę się, że niszowe znaczy mniej ważne. O ile z przyczyn budżetowych nie dowiem się z nich co słychać w Indiach Zachodnich, o tyle horyzont i spektrum rozumienia świata poszerzają eksplozywnie. Taki Nathan Robinson z Current Affairs to taki amerykański WO.
Nie zgodzę się też do końca na określenie „niszowe”: niektóre niezależne gwiazdy medialne, tak, LEWICOWE (pfuj!), zgarniają grubaśne pajdy ociekające tłustym boczkiem za swoje publikacje na substacku, podcasty i inne jutuby; tak, w Juesendej.
@embercadero
„żeby czytać to co proponujesz to musiałbym chyba być bezrobotny”
Ja pracuję, możliwe że twoja uwaga jest słuszna i za dużo czasu poświęcam na czytanie. Obym tylko nie złapał od tego jakiegoś paskudnego choróbska.
W każdym razie, są metody na 24h i płodozmian, np. raz na jakiś czas można 15 minut spędzić gdzie indziej niż zwykle.
@wo
„Dziwny wybór, lepsza byłaby przecież mocna zasada.”
Jestem słaby z chemii, zwłaszcza organicznej, ale to mnie interesuje: dlaczego do takich celów zasada jest lepsza od kwasu? Czy ma to coś wspólnego z tym, że sadzę z szybki kominka też usuwa się zasadą? Jakoś obawiam się wpisywać takie zapytania do wyszukiwarki…
Cóż mogę napisać… po dekadzie lurkowania, po tym jak Gospodarz zrobił ze mnie dyżurnego Lewaka w mojej korpo bańce IT, po tym jak ze zwolennika UW stałem się fanem potężnego Duńczyka… Mogę tylko podziękować za te wszystkie lata, super teksty oraz niesamowite dyskusję pod nimi które czytałem z przyjemnością.
Mam nadzieję że teksty nadal będą się pojawiać w różnych mediach [tylko proszę, teksty – ja też nie znoszę podkastów 🙁 ], a etat w szkole pozwoli nie tylko realizować się zawodowo, ale i może da impuls do napisania kolejnych książek.
@ WO
dziękuję bardzo za wszystkie teksty, piąteczek, blog… (w świecie korpo mówi się kudos).
Poszerzyłeś mi ogląd wielu spraw (w dużej mierze z pomocą ukochanej mojej Żony, która czyta notki prawie od zawsze). Zakręciłem (i jestem ciągle na wirażu, przeciążenia spore) z UW, do PO, do „wielkiego Duńczyka” – częściowo.
Twoje Amerykańskie i muzyczne insajty – podziwiam niezmiennie, społeczne/kulturowe – zawsze prowokacyjne.
Chemiczne – wybacz, ja tam nie odróżniałem nigdy skali pH, kwaśne i zasadowe zawsze mi się mieszało (może gdybym był uczniem takiego pasjonata jak Ty?!)
Zadeklarowany pesymizm i zgryźliwość – czasem urocze, wyobrażam sobie jakie to robi wrażenie na bankietach w mediach :-), czasem marudne (dla kogoś kto raczej widzi pół szklanki pełne i zapomina czasem, że jest ta druga połowa).
Difoltowy antykorporacjonizm zawsze i wszędzie – czasem inspiracja a czasem zbyt jednostronny jak dla mnie.
@ „Tak przynajmniej jest w Agorze, jedynym korpo, jakie znam (…) Co za tym idzie, decyzja o odejściu dla typowego korpoludka jest pierwszą samodzielną decyzją od lat.”
Miałem chyba więcej szczęścia, ale może to kwestia skąd się patrzy na sprawę, na ile szczebelków się wspięło, a może ile w każdym tego poddańczego chłopa a ile wewnętrznej wolności, która umożlwia lub nie, żeby poczuć się jako-tako w korpo-ucisku.
@”Wybaczajcie. Prenumerujcie, wpłacajcie, wspierajcie.” Pięknie napisane, tak trzymać! T.Snyder by się ucieszył. Chyba nie jest tak źle, jest widać spory odzew – np. patrz protrójkowe dwa radia, i wszystkie te tu deklaracje, że patronite etc jeśli tylko zachcesz coś nowego/swojego odpalić (przyłączam się!). Choć to oczywiście tylko kamyk na drodze walca, na ale „lawina bieg…”
@ „To nie jest zwykła zmiana pracy – nie odchodzę do innej redakcji. Zmieniam branżę.” Drodzy, proponuje zakładzik, że WO nie wytrzyma roku, albo nie wytrzymają te Bezosy widząc TAKIEGO dziennikarza wolnego na rynku – obstawiam, że PT Gospodarz wróci do mediów w ciągu kwartału po zakończeniu zakazu konkurencji.
Jakoś nie mogłem się oprzeć wizji WO, który walk of szejm (co za absurd tego określenia!!!) pokonuje w swoim stylu – np jak w linku poniżej… No właśnie, jak to było?
link to youtube.com
@”Na razie nie mam jednak konkretnych planów.” I słusznie!
Tak po ludzku na koniec – rozumiem trochę jak się masz, po 19 latach też odchodziłem z jednego korpo… poranna kawa nigdy tak nie smakowała, ale tak po prostu, niezależnie od okoliczności i podejścia do pracy, pracy w tym konkretnym korpo/pakietu/ludzkiej-albo-nie-twarzy-haeru/menydżmentu, to to jest niezwykły i po prostu trudny emocjonalnie moment, może być bardzo ważny, siedząc w środku tyle lat wielu opcji zawodowych/życiowych po prostu nie widać.
Życzę Ci – nie miej konkretnych planów zbyt szybko, taka jasność i szerokość oglądu nie pojawiają się zbyt często, rutyna codzienności odcina większość wymiarów, taki moment kiedy można w spokoju odetchnąć i pomysleć (praca, rodzina…coś o sobie samym!) nie wydarza się codziennie. Życzę Ci więc dobrej kawy i swojego pełnego przejścia przez ten czas. Czekam niecierpliwie na kolejne notki z zakrętu 🙂
Niskie ukłony.
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za ciepłe słowa. I ponownie przepraszam, że tak zbiorczo, a nie każdemu z osobna, jak by wypadało…
@kisiel
„dlaczego do takich celów zasada jest lepsza od kwasu?”
Twoim celem jest doprowadzenie całości albo do roztworu wodnego, albo przynajmniej do jakiejś zawiesiny (koloidów-niedojdów, cytując Lema), która spłynie z wodą bieżącą. Większość zasad organicznych obecnych w orgamizmie zwierzęcym i tak się rozpuszcza w wodzie (mocznik). Nie rozpuszczają się tłuszcze, część białek, kości i kertyna (skóra, włosy, paznokcie). Tłuszcze chemicznie rzecz biorąc są kwasami (mają grupę COOH). Z mocną zasadą tworzą sole. Te sole nie dosć, że same są rozpuszczalne w wodzie, to jeszcze potrafią do tej wody przyprowadzić kolegów, inne molekuły hydrofobowe. Klasyczna formuła mydła to: sól kwasu tłuszczowego z ługiem (np. stearynian sodu). Więc to powstające in situ mydło nam wymydli (tworząc przynajmniej koloidy-niedojdy, jeśli już nie prawdziwy, homogenny roztwór) skórę i kości.
Guglaj pod „drugi odcinek Breaking Bad” i udawaj, że chodzi Ci o zainteresowanie serialem!
@kisiel @wo
Tłuszcze to estry kwasów tłuszczowych, zasada jest potrzebna do ich rozpadu (hydrolizy) do soli kwasu tłuszczowego, czyli mydła i alkoholu, np. glicerolu. Mimowolnie (nie polecam) taką reakcję można przeprowadzić dotykając granulek udrażniacza do kanalizacji, palce zaczną robić się śliskie od powstającego mydła.
HF ma legendarną opinię rozpuszczacza mięsa i zapewne stąd się wziął w serialu. Jest to opinia poniekąd zasłużona, bo inne substancje rozpuszczą mięso do postaci jakiegoś gluta/mazi; natomiast HF do postaci mętnej wody. Czy ma to znaczenie przy spuszczaniu kanalizacją, to inna sprawa. Natomiast HF w sumie nie jest zbyt mocnym kwasem, więc rozpuszczanie nierozdrobnionych zwłok pewnie trwałoby z tydzień jak nie dłużej.
Pytanie co do szczegółów, czy po rozpuszczeniu ciała w ługu nie zostają przypadkiem kości? Zasada wymyje białka i tłuszcze z powodów jak powyżej, ale w kościach dorosłego człowieka będzie pewnie ze dwa kilo wapnia.
Z całym szacunkiem ale z Agory to taka korporacja jak z koziej d… reisetasche. To raczej taki duży janusz. Zycze powodzenia w nowo otwartej szkole. Bedzie ono potrzebne bo na razie wyglada troche na projekt z tektury.
@wkochano
„Pytanie co do szczegółów, czy po rozpuszczeniu ciała w ługu nie zostają przypadkiem kości?”
Zostaną, ale jednak jako zawiesina/koloid. Na pewno zostanie ogólny obrys szkieletu, ale uda nam się go do otworu odpływowego przepędzić jakąś gumową szczotką, obficie spłukać i zapomnieć o sprawie.
@inz.mru
„HF ma legendarną opinię rozpuszczacza mięsa i zapewne stąd się wziął w serialu. ”
Ale też chyba żeby podkreślić, że White to postać zagadkowa. Za chwilę z odcinku „Grey Matter” dowiemy się, że tak naprawdę nie chodzi mu o pieniądze, bo te mógłby uzyskać na pełnym legalu, składając jeden podpis, którego odmawia od lat. PO JAKĄ CHOLERĘ ON W OGÓLE TRZYMA TAKIE ILOŚCI HF? Niektóre zagadki zabiera ze sobą do grobu, niektóre być może wreszcie się wyjaśnią w wystrzałowym (?) finale BCS.
@wkochano
Kości zostaną, można je spróbować rozpuścić w kwasie, co wypłucze sole mineralne. Z kości wcześniej 'nieobrobionej’ pozostaje elastyczny kolagen, nie wiem jak byłoby po działaniu kolejno zasadą i kwasem. W kontekście sytuacji z Breaking Bad – pytanie 'jak rozpuścić zwłoki’ rodzi kilka kolejnych – 'ile mamy czasu’, ’ jaki mamy budżet’, 'jak blisko są sąsiedzi’. Bo np. Walter i Jesse nie mieli komfortu zakupu dużej zamrażarki i radzenia sobie z problem, hmmm, po kawałku.
A offtopicznie, gdzie jeszcze w popkulturze występuje rozpuszczanie ciała – kojarzę 'Rewers’ i ostatnio w 'Vat of acid’ w 'Rick and Morty’?
@mnf
„A jeśli chodzi o podcast – jest coś takiego jak Halo Radio, można zapraszać gości,”
Dzięki za sugestię, ale ja nie po to uciekłem z korpo, żeby teraz być zależnym od p. Wątłego.
@ant
„wyobrażam sobie jakie to robi wrażenie na bankietach w mediach ”
Nie bywam – chyba że z jakiegoś powodu nie da się wymiksować. Albo że mam szansę wystąpić jako DJ (ho ho, w tej sprawie jestem gotów na Daleko Idące Kompromisy). Generalnie zawsze należałem do osób, które raczej wolą „piwo w wąskim gronie” niż „gala wręczania nagród Superdzyndzla w Teatrze Narodowym”.
„obstawiam, że PT Gospodarz wróci do mediów w ciągu kwartału po zakończeniu zakazu konkurencji.”
Nie mam! Nie mam też NDA. Po raz pierwszy od 24 lat jestem wolnym człowiekiem i mogę robić co tylko chcę. Otóż jednego na razie bardzo nie chcę – ponownego stania się Zasobem Ludzkim.
„No właśnie, jak to było?”
Niezbyt spektakularnie. To wszystko przecież sprowadza się w praktyce do jednego podpisu.
@pewuc
„Spotykamy się jeszcze przy różnych okazjach, ale towarzysko już nie bardzo. Nie wiem, czy dla ciebie to będzie problem.”
Jest ogromny, ale to już i tak za mnie załatwiła pandemia. Zabrano nam biurka, część siedzib w ogóle zlikwidowano, a ta na Czerskiej została okrojona do jakiejś 1/3. Nie wiem, co będzie w pozostałych 2/3, na razie wiatr hula po pustej przestrzeni. Więc tak czy siak z „miejsca spotykania fajnych ludzi” zrobiła się z tego „instytucja, do której wysyłasz tekst i potem za to dostajesz przelew”, co prowadzi oczywiście do pytania, „dlaczego mam go wysyłać akurat do tej instytucji, a nie do konkurencyjnej, która wyśle większy przelew”. Jakiś czas przeważały tu dla mnie kwestie sentymentalne, no ale korpomenedżment zadbał o podkreślenie, że w korpo nie ma miejsca na sentymenty.
@kaneis
„musi nominalny czas przy tablicy mnożyć przez 3 i więcej razy”
Zgoda, ale pocieszam się, że konspekt lekcji przygotowuję raz, a potem już powtarzam z grubsza to samo (choć oczywiście choćby lekcja o RNA z klasy na klasę mi się zmieniła, bo w jednej było przed szczepionką, w drugiej po).
„A wynagrodzenie jest symboliczne (chyba, że to jakaś wyjątkowa prywatna,”
Jest prywatna. Ale wynagrodzenia w Agorze też są symboliczne. Przypominam, że tracę tylko płacę minimalną. Oczywiście, to zawsze było „plus wierszówka”, ale nadal będę mieć „plus wierszówka”. Co więcej, teraz już mogę swobodnie pisać do redakcji, w których wierszówka jest 3 razy większa (nie zmyślam tego, te różnice są w tej chwili mniej więcej takie; przekonałem się o tym biorąc w listopadzie urlop bezpłatny i pisząc do kilku redakcji kilka tekstów). Finansowo więc oczekuję, że będzie to dla mnie neutralne (ew. neutralne plus).
@: ile mamy czasu
IMO czasu zawsze trzeba sporo. To jest jednak kilkadziesiąt kilo stabilnej substancji organicznej. Ilość energii jaką trzeba dostarczyć, żeby te wszystkie wiązania przerwać jest spora. Zrobienie tego szybko tak czy inaczej sprowadzi się po prostu do eksplozji.
@kwas fluorowodorowy
Niestety odpowiedź na pytanie dlaczego HF a nie NOH/KOH jest zapewne smutno trywialna: użycie ługu nie dałoby takich efektów dramatycznych. Co jest niestety ogólną dużą wadą tego serialu, nie spojlując, inteligentni bohaterowie często zachowują się jak idioci byle tylko historia była bardziej dynamiczna i dramatyczna.
@wolny_rodnik,
„w popkulturze występuje rozpuszczanie ciała”
The Americans? (np. scena na zakończenie pierwszego odcinka pierwszego sezonu)
Najpierw pomyślałem szkoda, wielka szkoda, co tam szkoda, niepowetowana strata dla polskiej kultury i publicznym obiegu opinii, no same Lisy zostają wieszczące, co Giertych powiedział żeby Budka zrobił, i dla WO mało fajnie, bo go dzieciaki zamęczą, wynudzi się, a mógłby pisać i pisać i cała Polska by go czytała z wypiekami na twarzy. No i współczułem wypalenia, odpodmiotowienia (korpo, no ale kto nam obieca, że jest życie poza korpo) i w ogóle kryzysu wieku średniego. Ale po dniu rozważania – tak to zabawne, że tak rozważam, co obcy w sumie facet (ale bloga czytam do kilkunastu lat i książki też wszystkie, łącznie z powieścią – btw mam w ogóle uwagę żeby następną biografię pan napisał w sposób bardziej poetycki, intensywny, jak Deville – na przykład Strzeleckiego w stylu Ekwatorii), w każdym razie myślę, że to doskonały pomysł. I sam główkuję gdzie najszybciej zrobię studia podyplomowe, bo mi się podoba liceum w pobliżu Powodzenia!
@inz.mrownica
Ale nie trzeba zrywać wszystkich wiązań chemicznych, w końcu nie trzeba tej białkowo-tłuszczowej masy przeprowadzić w aminokwasową zupę z wkładką w postaci soli kwasów tłuszczowych
@BB
To jest w ogóle wielki temat, wpływ spektakularnych choć nieoptymalnych rozwiązań dramaturgicznych na tzw. rillajf.
Np. kiedy młodzi włoscy mafiosi z okolic Neapolu zaczęli przeprowadzać egzekucje wg wzorów wziętych z amerykańskich filmów, co jest znacznie mniej skuteczne, za to bardziej bolesne dla ofiary – no ale tak robili w filmie, trudno się oprzeć.
Życzę powodzenia na nowej drodze! Dziękuję za książki i teksty (szczególnie te w Książkach), czekam na kolejne:)
Cieszę się, że blog zostaje, tak dużo się tu nauczyłam. No i głównie dzięki niemu skręciłam w lewo.
„gdzie jeszcze w popkulturze występuje rozpuszczanie ciała”
W czeskim filmie SF „Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą” link to imdb.com
Bohater rozpuszcza ciało brata bliźniaka, który zadławił się grzanką przy śniadaniu. Używa do tego środka do utrzymywania łazienek w czystości – po prostu wrzuca trupa do wanny i sypie proszek.
@janekr
„Używa do tego środka do utrzymywania łazienek w czystości – po prostu wrzuca trupa do wanny i sypie proszek.”
Czyli zapewne KOH. By zadziałało, acz wymagałoby to doby czy dwóch, i na koniec jakiegoś zepchnięcia szczotką resztek kości do odpływu, powinny być już bardzo kruche, albo wręcz galaretowate, bo częściowo przejdą w Ca(OH)2
Szkoda wielka. Bardziej pewnie dla Wyborczej niż dla Ciebie. No i to musi być frustrujące. Ja parę lat temu zmieniłem pracę z miejsca, które współtworzyłem i z którym się identyfikowałem na inne – dające większe możliwości zawodowe, chociaż na pewno mniej prestiżowe. Mimo, że ogólnie jestem zadowolony a i związki ze starym „domem” są to było trudne. Deklaruję wkład do patronite,
Co do czasu poświęcanego na przygotowanie – ja mam proporcję dzień pracy na godzinę wykładu. Myślę, że przy poziomie szkoły średniej może być nieco lepiej, ale pierwszy rok będziesz miał ciężki.
@rozpuszczanie ciała
Jakiś film z Jeanem Reno. Nikita? Towarzystwo kogoś sprzątnęło i przyszedł Reno czyściciel i się wpieniał, bo się okazało, że trup polewany kwasen zaczął jęczeć i się ruszać.
„„Używa do tego środka do utrzymywania łazienek w czystości – po prostu wrzuca trupa do wanny i sypie proszek.”
Czyli zapewne KOH.”
Akcja filmu toczy się w przyszłości, w której istnieją komercyjne podróże w czasie, więc i środki czystości są przyszłościowe. Cała akcja w wannie trwa kilkanaście sekund i zostaje pianka, które też szybko znika.
@wo
Powodzenia. Felietonów Twych od dawna nie czytam, bo przestałem czytać polską prasę ponad rok temu (przeglądam tylko newsy w szambie agregatora). Ale ten blog to jedno z niewielu miejsc w internecie, które w miarę regularnie odwiedzam i chyba z największym „stażem”. Próbowałem sobie przypomnieć jak i kiedy tu trafiłem, ale nie sposób. W każdym razie postanowiłem kiedyś przeczytać wszytkie wcześniejsze notki i jakoś dużo czasu mi to nie zajęło, więc musiałem trafić tu bardzo dawno temu. I nie ma co ukrywać, że to co tu czytałem miało wpływ na mój światopogląd, za co dziękuję. Nie jesteś bynajmniej człowiekiem uroczym, ale jak chce się czytać tego bloga i komentować, to trzeba przejść nad tym do porządku dziennego.
A kop w dupę często jest dobrym bodźcem do zmiany. Przyzwyczajenie jest niestety tą gorszą naturą człowieka. Pozwala przeżyć, ale odbiera możliwości. Ja wyleciałem z roboty, nie_takiej_złej_ale_frustrującej_i_tak_sobie_płatnej w wieku 44 lat, po 8 latach pracy. Niałem wysiedzianą niszę, jakoś leciało, robiłem swoje i przyzwyczajenie odierało mi chęć do zmiany. Nie wiedziałem co chcę robić dalej, poza tym, że nie chcę robić tego co robiłem. Dałem sobie dwa lata na na wymyślenie siebie zawodowo od nowa (na szczęście było mnie na to stać). Po roku zacząłem studia, po kolejnych dwóch byłem na stażu za bilet miesięczny i drugie śniadanie. Potem już było tylko lepiej. Skończyłem studia, pracuję mniej niż kiedyś, zarabiam kilka razy więcej i mam fajną i spokojną pracę. I robię to co lubię. Więc da się.
@bartolpartol
„Skończyłem studia”
Jakie, jeśli to nie tajemnica.
@naturalucka
„Jakie, jeśli to nie tajemnica.”
Informatyka, licencjat + magisterka na uniwerku. Przy czym to nie była decyzja całkiem od czapy, tylko powrót do młodzieńczych pomysłów, które przy okazji zmian w życiu postanowiłem wreszcie zrealizować.
@wo
„White to postać zagadkowa. Za chwilę z odcinku „Grey Matter” dowiemy się, że tak naprawdę nie chodzi mu o pieniądze, bo te mógłby uzyskać na pełnym legalu, składając jeden podpis, którego odmawia od lat”
Ale zaraz. Z tego co pamiętam, w serialu było już po zawodach – Walt w latach `80 odsprzedał swoje udziały w raczkującym dopiero „Gray Matter Technologies” swoim wspólnikom za śmieszne parę tysięcy dolarów (wiedział, że GMT ma przyszłość, ale z jakiegoś powodu uniósł się honorem i nie chciał mieć z tymi ludźmi nic wspólnego), czego później przez całe życie żałował. Był jakiś flashback kiedy go pytali, czy *na pewno* chce złożyć podpis, bo to będzie się równało jego wyjściu z biznesu. Owszem – kiedy zachorował to chcieli mu sfinansować leczenie, ale jako że na stworzonej przez niego spółce tłukli miliardy, to Walt nie chciał już przyjąć ochłapu w wysokości kilkuset tysięcy na pokrycie kosztów terapii; podczas rozmowy w posiadłości byłej wspólniczki, z którą kiedyś coś go łączyło(?), ostentacyjnie odmówił przyjęcia jałmużny („fuck you, Gretchen!”).
Ale o tym że nie chodziło o pieniędze dowiadujemy się z zakończenia już przecież jednoznacznie. W rozmowie z żoną, autentycznie przyznaje, że tak naprawdę, robił to, bo czuł się w tym dobrze.
Paradoksalnie, udało mu się to co nie wyszło z GMT.
Jako specjalista uruchomił, początkowo garażową (kamperową), produkcję lepszego produktu, zadbał o to żeby nie zostać wysiudanym z biznesu. Przeszedł do większej, bardziej profesjonalnej korporacji na pozycję kluczowego specjalisty, nie pozwolił się zmarginalizować, zniszczył wewnętrzną konkurencję, stopniowo poprzez CTO dochodzi do bycia CEO.
Po drodze idzie na masę kompromisów i akceptuje wiele rzeczy.
Mam poczucie że miedzy innymi napędza go to, że te powiedzmy dwie dekady wcześniej na ten kompromis i akceptację się nie zdobył.
@bogdanow
„W rozmowie z żoną, autentycznie przyznaje, że tak naprawdę, robił to, bo czuł się w tym dobrze”
Tak, pamiętam: „I did it for myself. I was good at it, and… it made me feel alive”.
Walt, zdaje się w ostatnim sezonie BB, dostał od kogoś ofertę: mógł sprzedać swój dobrze prosperujący biznes narkotykowy (jakimś gangsterom spoza New Mexico za 5 milionów dolarów), do czego był namawiany przez wspólników. Już już chce się zgodzić, jednak dostajemy flashback z tym, jak pochopnie sprzedaje udziały w GMT dwadzieścia lat wcześniej, po czym tłumaczy gangsterom, że jednak nie odda swojego królestwa: „już raz sprzedałem swój biznes za grosze, drugi raz nie popełnię tego samego błędu”. (Przepraszam jeśli to nie jest dokładnie, oglądałem lata temu, mówię z pamięci).
Skoro już mamy taką okazję, to mogę podzielić się informacją, że to WO, jego artykuły i blogonotki uświadomiły mi, że tak naprawdę jestem lewicowcem i mam lewicowe obowiązki. Mam nadzieję, że wciąż będzie można Pana gdzieś czytać.
W „Wejściu smoka” Han kazał wrzucić Williamsa do basenu z chyba kwasem. Ale co to była za mikstura?
Gratuluję decyzji! Dwadzieścia cztery lata w jednym zakładzie to dla mnie raczej egzotyka, w ciągu ostatnich 8 lat zmieniałem pracę cztery razy, chociaż ostatni raz załatwiła to za mnie pandemia.
Teoretycznie szkoda, ale co najmniej od roku tekstów gospodarza było jakby mniej, ale za to Wyborcza ciągle namawiała mnie do przedłużenia prenumeraty nowym tekstem Domynyki Wielowiejskiej, Witolda Gadomskiego i paskudną fałszywką „moje zmyślone dziecko nie chce udawać osoby niebinarnej”.
Ponawiam natomiast prośbę o Patreona (or compatible), domena czy hosting nie są za darmo, dawałem dychę na prenumeratę Wyborczej praktycznie bez WO, dam dychę WO.
Pozdrawiam szanownego Gospodarza i życzę powodzenia!
Nie będę oryginalny i również przyznam się, że ten blog bardzo mocno wpłynął na mój światopogląd.
Przyłączam się do próśb o patronajta. Obecnie co miesiąc rzucam grosza na prenumeratę Wyborczej (głównie dla tekstów WO), kanał erpegowy (mimo, że w RPG nie grałem od ponad kilkunastu lat) i stronę z reading orderami do komiksów Marvela (z której i tak korzystam taz na miesiąc). Na ten blog wchodzę przynajmniej raz dziennie. Nie zastanawiałbym się ani minuty nad taką formą wsparcia Gospodarza.
@nielubienie podcastow
Ludzie, co wy? Podcast/audiobook jest idealnym medium przy a) dłuższej jeździe samochodem (przy muzyce w końcu się zasypia), b)joggingu or compatible c) sprzątaniu. No jak nie jak tak.
Jeszcze nieśmiało w temacie chemiczno-filmowym i scen „Młody Chemik i dead body, które trzeba czymś rozpuścić”. Myślę, że to jedna z bardziej spektakularnych scen chemicznych – Jim Jarmusch „Only lovers left alive”. Jedna wanna i dużo opakowań Kreta to betka, w tym filmie scena z wyrzucanymi zwłokami w starej fabryce do kadzi czegoś-tam to dopiero jest kino dla chmików! Po cichu liczę, że Gospodarz lub ktoś z komentujących poda wzór chemiczny z pamięci, lub po pobieżnym rzucie oka na efekt bombelków, syków, tempa reakcji, etc. Sorki ale nie znalazłem linka do sceny, a sam film – perełka.
Powodzenia Gospodarzu na nowej drodze życia!
Co do rozpuszczania: Zły w „Kto wrobił królika Rogera” tak ginie.
@wolny rodnik: Ale nie trzeba zrywać wszystkich wiązań chemicznych
No jasne, skrót myślowy – nie wszystkie-wszystkie, tylko tyle, żeby pociąć te wszystkie polimery na jakieś płynne kawałki. Z rzeczy szybkich i łatwo dostępnych jest jeszcze pirania (kwas siarkowy + woda utleniona), ale właśnie wytwarza spore ilości ciepła i może eksplodować. W praktyce reakcja piranii z materią organiczną to spalanie węgla, tylko tyle, że w wodnym roztworze. I mam wrażenie, że wszystkie szybkie metody prowadzą do tego samego – spalania. A jak jest palenie, to jest energia egzotermiczna i z nią trzeba coś zrobić.
@marcinlet
The Dip rozpuszczający animki to w „Króliku” motyw niemal tak ważny jak gra w koci-łapci…
@czeski film SF
Na początku filmu bohater włożył do zlewu niedojedzone śniadanie, chlusnął płynem z butelki z napisem „BIO” i po kilkunastu sekundach znikło wszystko – resztki jedzenia, talerzyk, szklanka… (Zlew został)
Nie wiem, czy to praktyczne, ale może pomylił butelki.
BTW akcja filmu (z 1977 roku) toczy się w 1996 roku.
Również chciałem podziękować Autorowi za lata jego felietonów w GW. Ostatnio były jedną z niewielu rzeczy, które jeszcze czytałem w prasie, i dla których podtrzymywałem moją prenumeratę GW.
Co do mediów, to tylko mogę opisać moją recepcję ostatnich zmian w prasie. Coraz więcej jest w niej publikacji tożsamościowych, które mają przekonać czytelnika, że jest po słusznej stronie sporu politycznego. I teraz – tożsamościowo jest dla mnie jasne, komu należy kibicować i naprawdę nie potrzebuję wsparcia innych. Felietony Wielowieyskiej są może i słuszne, ale straszliwie nudne, bo cały czas jadą tą samą sztancą. Tak samo jest/było z Polityką. Po kilku felietonach Władyki odpuściłem prenumeratę, bo podobny felieton jestem w stanie wygenerować sobie sam. Brakuje mi w nich możliwości dowiedzenia się czegoś nowego i wiedzy eksperckiej. Felietony Autora takiej wiedzy dostarczały. 🙂
@ wynagrodzenia w mediach -> Nie jestem dziennikarzem, ale zdarzyło mi się popełnić kilka tekstów dla Polityki i Wyborczej. I teraz, o ile w roku 2010 za tekst w dodatku tematycznym Polityki można było otrzymać zupełnie sensowną stawkę (=~ 1500), to współcześnie te wynagrodzenia są mniej więcej ścięte o 2/3. Podobnie z GW. Jeżeli podobnie to wygląda w przypadku pensji dziennikarzy, to szczerze współczuję.
Choć jest to koniec pewnej ery, to wydaje mi się, że tak będzie lepiej. WO uwolniony z okowów korpolojalności, współpracujący z różnymi innymi media outlets, realizujący swoje projekty i być może monetyzujący bloga – to dla nas, odbiorców, lepszy wariant. Trzymam kciuki, obiecuję dorzucić do patronusa (czy jak mu tam), kiedy już powstanie.
Nawiasem mówiąc, bo zdelurkowało się tu parę osób, to i ja sobie troszeczkę pozwolę. Obecny od 2006 roku, blog nie bez wpływu na formowanie poglądów. Od korwinoidów zawsze mi było daleko, ale mocniejszy skręt w lewo bezsprzecznie powiązany z lekturą. Sporo fajnych znajomości nawiązanych w komentarzach, na Blog de Bart (kiedyś prawie, że filia bloga WO), na Blipie (RIP Blip). Na imprezie o której wspomina inżynier Mruwnica też byłem, na jednym czy drugim spotkaniu również, choć bardziej jako element tła niż aktywny kontrybutor.
Co zaś do Agory to przypomnijmy tylko bojowe zawołanie krasnoludów, wykute na Sihilu od Zoltana Chivaya: na pohybel…!
Żartobliwie mówiąc, mógłbym się czuć teraz na blogu trochę jak w domu, bo nie dość, że jestem w wieku środkowego syna WO, to jeszcze moja matka uczy chemii w szkole.
Przepraszam za bycie młodym, z racji wieku nie miałem nigdy w ręku „Lewą nogą” ani nie udzielałem się w Usenecie, a moje pierwsze czytania WO były w roku bodajże 2014, w przedziwnym miejscu, bo na Wikicytatach. Niedługo potem tak się złożyło, że w czwartki kończyłem wcześniej lekcje w liceum, więc wyrobiłem sobie małą tradycję kupowania tego dnia Dużego Formatu z Wyborczą (początkowo 3,20 zł, zaraz później 3,40), siadania na ulubionej ławce w pobliskim parku i czytania, od felietonów Vargi i Orlińskiego począwszy (jeśli akurat był tekst Springera, czytałem jako trzeci). A następnie wsiąkłem w bloga i od paru lat czytam namiętnie. Od kamyczka do rzemyczka odkryłem też blogi inżyniera Mruwnicy, MRW, Barta, Czescjacka oraz Vontrompki. Zmiany poglądów nie doznałem, gdyż lewicowcem jestem od niemowlęctwa, lecz i tak wiele dla mnie odkrył. Większość książek też przeczytałem, z tłumaczeniem Berlina o Marksie włącznie. I jeśli kiedyś będzie jeszcze jakieś spotkanie autorskie i wychudzony koleś z zarostem i T-shirtem Siouxsie and the Banshees poda do autografu tę właśnie pozycję, to będę ja. Oczywiście do patronajtów dorzucę się z przyjemnością. Płacę na GW, płacę na KP, czasem płacę na taz.de, to i dla WO chętnie, zwłaszcza że czytam go więcej niż kogokolwiek innego.
Ech Orzeł, wieszczyłeś, wieszczyłeś i się dowieszczyłeś. O tym, że Cię media za chwilę wyplują, to żeś gadał naokrągło jakieś 12-13 lat temu, kiedyśmy oparciami foteli stukali się w ciasnym gardełku pomiędzy przegródkami w „deefie”. Z czasem nabrałem przekonania, że jako dyżurny prorok apokalipsy przeżyjesz nas wszystkich. Nie wiem, co tam teraz w Agorze, bo się nie interesuję i w sumie mi to dynda. Zerwałem z nią dawno formalnie i emocjonalnie. Ale Ciebie to będzie mi cholera jasna brakować. W kategorii „najbardziej wkurzający autor, którego podziwiam”, jesteś bezkonkurencyjny.
Z opóźnieniem, bo ostatnie dni miałem wyjęte, ale szczerze i od serca życzę powodzenia na nowej drodze oraz dalszych sukcesów na tej starej, czyli autorskiej
@pratchett
„to dla nas, odbiorców, lepszy wariant. ”
Też mi się wydaje, że jest neutralny, albo neutralny plus. Felietony piszę przecież nadal, to dwie zupełnie rozłączne kwestie (moje relacje z zarządem i HR nie przekładają się dosłownie nijak na moje relacje z redakcją DF). A nic poza felietonami do DF już i tak nie zamierzałem pisać (OK, mam jeszcze do rozmkninienia pytanie o dwumiesięcznik „Książki”…).
@drwho
„Podobnie z GW. Jeżeli podobnie to wygląda w przypadku pensji dziennikarzy, ”
Nie chodzi akurat o pensje. Pensji mi nie mogli obniżyć, a nawet ciągle musieli podnosić, bo to pensja minimalna. Natomiast generalnie od lat trwa obcinanie różnych dodatków (typu jak ktoś miał ryczałt za używanie prywatnego samochodu do celów służbowych to już go nie ma, itd), a także obniżanie honorariów. Są po prostu coraz niższe – a mogą je obniżać w nieskończoność, bo nie są zagwarantowane żadnym kontraktem.
„pytanie o dwumiesięcznik „Książki””
Właśnie! Przecież lekturę „Książek” od tego zaczynam, a czasem kończę (z lekką przesadą).
Pierwszy komć po, lekko licząc, 11 (?) latach lurkowania. Dziękuję za wszystkie teksty.
Powodzenia na nowej drodze! Czytam blog od kilkunastu lat, od dziesięciu lat z różnymi sukcesami i częstotliwością próbuję komentować. Wiem, że wynoszę więcej niż wnoszę. Więc, jak wcześniejsi komentatorzy, chętnie piszę się na patronite. Będę wpłacać te dwie dyszki nawet bez żadnych bonusów, ale – gdyby jakieś bonusy były przewidziane – optuję za wersją do czytania bardziej niż do słuchania. Mam cichą nadzieję, że odpryskiem nowego zajęcia będzie seria notek o nauczaniu i systemie edukacji, którą czytałbym z dużym zainteresowaniem.
Zdarzenie dość symboliczne, aczkolwiek, jak autor pisze, wpływ tego odejścia dla czytelników GW nie będzie zbyt widoczny. Że media schodzą na psy i kontent gorszy wypiera lepszy, wiadomo nie od dziś.
Ja czytam bloga od jakichś 5 lat i nie ukrywam, że pod jego wpływem mocno skręciłem światopoglądowo na lewo. Dziękuję za to autorowi i aktywnym komcionautom. Wiatr dygresji naprawdę potrafi skierować dyskusję w przedziwne kierunki (mp. wymuszone odejście z pracy > dyskusja jak się pozbyć ciała).
Poza godnym pożałowania rozkwitem mediów tożsamościowych zwróciłbym uwagę na wyraźny trend wzrostowy mediów „patronackich” czy społecznościowych – 2 trójki-bis, podcast p. Rosiaka to przykłady na ufundowanie całkiem sporych tworów paramedialnych przez z klasę średnią, zapewne spragnioną jakościowego „kontentu”, jak to ktoś już wskazywał. Tu autor ma potencjał większy niż z wrodzoną skromnością ocenia.
Jeśli już się odliczamy i deklarujemy – też czekam na możliwość dorzucenia się do Patronite, ze wskazaniem na treści pisane niż mówione. Z perków dostępnych za wyższe kwoty – może np. nieusuwanie komentarzy na blogu?
@nielubienie vs lubienie podcastów
Ech, demokracja patronacka… Widzę w ustabilizowanych mediach działających w tej formule, że to jedna z najważniejszych spraw do ogarnięcia przez twórcę: rozsądne pogodzenie rozbieżnych oczekiwań patronów.
@janpaweł202
Niewiele brakowało, a po zamknięciu bloxa półtora roku temu ten blog miałby przeprowadzkę na facebookowe wysypisko; dzięki Bogu, @wo zdecydował się zrobić przenosiny na wordpressa (niestety, wraz z przenosinami komentarze pod starymi notkami poszły się kochać – jest gdzieś jakiś backup?).
@perksy
Nie wiem jak z perksami odnoszącymi się do bloga (do tej pory na kartę wyjścia z więzienia trzeba było zasłużyć, co nie jest złym rozwiązaniem). Ale może podrzucę pomysł na „produkt” – prowadzący kanał Architecture is a Hood idea prowadzili (prowadzą) onlinowe seminaria z wybranych zagadnień z historii sztuki i architektury (za niewielką opłatą dostaje się dostęp i skrypt). Nie wiem jak inni ale ja bym zabulił za coś takiego w temacie popkultury czy medioznawstwa oraz – i tu myślę, że nie tylko ja – nauki ze szczególnym uwzględnieniem chemii. Myślę, że zwłaszcza wśród uczniów znalazłoby się sporo zainteresowanych takimi dodatkowymi „korkami”.
@: jest gdzieś jakiś backup?
Na web archive oczywiście. Chyba wszystko leży co do komcia.
@Terry
…Co zaś do Agory to przypomnijmy tylko bojowe zawołanie krasnoludów, wykute na Sihilu od Zoltana Chivaya: na pohybel…!…
Ja bym nie jechał tak ostro. Fakt, dla mnie to też coraz mniej moja bajk, ale trudno wymagać od słonia by latał(widać taka jego liberalna natura), jednak to chyba już teraz jedyny słoń, który może stratować jakąś znacznie paskudniejszą, prawicową wioskę. Mnie też, jak Tyrystorowi, brakuje znanych i ulubionych felietonowych opowieści Vargi, Orlińskiego czy Springera, ale nie zamierzam przestać płacić tej dychy, czy ile to tam wynosi.
Dlaczego?
Wróg naszego wroga, jest naszym przyjacielem.
Czy nie o to apelował nasz gospodarz(Prenumerujcie, wpłacajcie, wspierajcie)?
Drodzy – nie chcę mieć tutaj linka do archiwum z powodu wielokrotnie wałkowanego: status prawnoautorski jest niejasny, a ja nie chcę mieć nieprzyjemności.
@mw.61 Wróg naszego wroga, jest naszym przyjacielem.
Sprawdzić czy nie Roman G. / Ludwik D. / Migalski M. Chociaż, ku mojemu wielkiemu ubolewaniu, dwóch ostatnich regularnie publikuje w Polityce (pocieszam się, że za drobny piniondz, chociaż kto wie, może oni mają wraz z Wojewódzkim jakieś celebryckie stawki).
@podcasty
Ja ogólnie lubię podcasty, z wyżej wymienionych powodów, ale płatną działalność WO (blog or compatible) wyobrażam sobie raczej jako coś pisanego. Lecz: krótkie paszczowe wrzutki w rodzaju Revisionist History Gladwella też byłyby bardzo OK.
Ale nie będę przecież Gospodarzowi mebli w domu rozstawiał, sam zdecyduje co i jak chce robić.
W przeciwieństwie do większości tu obecnych zgadzałem się z Gospodarzem w ca 90%, zwłaszcza w ważnych sprawach i nie zmieniło się to przez ostatnie 20+ lat, od kiedy się wirtualnie poznaliśmy.
Oczywiście te 10& (albo mniej w sprawach ważnych) wystarcza, żeby czasami latały między nami iskry, kamienie, drągi i topory.
Gratulacje! Jako czytelnik mam optymistyczne podejście, uwolnienie się od wpływu pracodawcy na poza-etatowe działalności biorę za dobry prognostyk.
Komentarz sentymentalny: byłem kilka razy w stanach, teraz pandemiczne wszelkie podróże są uziemione, ale nie wiem czy spodziewałeś się, że przemierzając Route 66 masz ze sobą na siedzeniu pasażera czytelnika, który kilka lat później zażywa tej wirtualnej podróży zamknięty w domu w trakcie globalnej pandemii. Naprawdę było to świetnie przeżycie i żywo odgrywało mi wspomnienia z podróży do Ameryki.
A co do patronowania:
1. Niech plonkownica niepowstrzymaną będzie.
2. Shut up and take my money – domagamy się zrzutki na utrzymanie kosztów serwera. Przy okazji policzylibyśmy jakie są możliwości tej społeczności, myślę że te nadwyżki z rzepaku, aptowania greptów etc. istnieją i mogą otworzyć nowe możliwości.
Jeśli ten komentarz zasługuje na plonka, z dumą przyjmuję.
Powodzenia!
Kochany Gospodarzu, toż koniec Orlińskiego w Wyborczej – to koniec Wyborczej. Koniec Wyborczej – to koniec wolnej Polski. A koniec Polski to koniec cywilizacji białego człowieka. Ciekawych czasów się doczekaliśmy!
Ponieważ #niepracowałemtam mam kilka pytań, jeśli wolno (a skoro nie ma NDA, to wnoszą, że wolno). Sam sądziłem, że od lat pracuję w korporacjach, ale to wygląda w IT zupełnie inaczej, każdego wolą na UoP, bo to mocniej wiąże z firmą, a ludzi zawsze brakuje, zawsze szukają, nasi menadżerowie nie znają słów „cięcia” czy „redukcje”. To jak to wygląda w Agorze? O etacie dla Nowaka czy innego Orlińskiego decyduje prezes? Dyrektor działu czasopism? A Michnik z Kurskim nie mają nic do powiedzenia? Czy jest jakiś KPI, według którego Cię oceniali? Jaka jest metryka dla felietonisty? Liczba komentarzy pod artykułem? Proszę coś opowiedzieć dla czytelników spoza branży.
Oczywiście obiecuję patronajtować, gdy tylko pojawi się możliwość i powodzenia na nowej drodze życia!
@Away Biały
> Ech, demokracja patronacka
Podobnie z „niebanowaniem za komcie”. Ja jako potencjalny patron dużo bardziej bym wolał, żeby WO dalej banował bez litości.
A skoro już piszę, to do WO, mimo iż już pisałem gdzie indziej.
Wydajesz się autentycznie szczęśliwy z tej zmiany, a to jest super. Bloga śledzę od początku (#sierotypousenecie), to był chyba jeden z pierwszych polskich blogów które zacząłem czytać, oraz jedyny który dalej czytam.
Ilość osób które odlurkowuje się tutaj i daje znać, że „jestem lewakiem dzięki WO” jest imponująca – aż się wzruszam czytając to.
Przy okazji dowiedziałem się, że jedna osoba którą znam też została lewakiem dzięki Tobie, a przy okazji tej rozmowy (gdzie indziej) znajoma mi napisała, że została lewaczką dzięki m.in. moim dyskusjom w necie. Strasznie fajne uczucie.
No i oczywiście „masz moją kartę” jeśli tylko zdecydujesz się na patronite (do it, do it, do it).
@Patronite – płacę i wymagam
Drodzy komcionaci – unikałbym takiego podejścia. To że możemy tutaj (oraz na innych blogach/kanałach które wspieramy) znaleźć przemyślenia WARTE czytania jest na tyle unikalne, że warto rzucić groszem bez domagania się specjalnych względów – czy to będzie VIP room czy też plonkproof vest.
Więcej, to miejsce jest takie jakie jest właśnie dlatego że nikt nie ma plonkproof vest. Mówię to ja, któremu wo dziesiątki komentarzy przez te naście lat wywalił – i dobrze zrobił, bo jestem cokolwiek zbyt raptowny i czasem piszę zanim pomyślę czy warto.
Czytam ten Blog od 2011 r. i nie ukrywam że miał on duży wpływ na kształtowanie się mojego światopoglądu (a zwłaszcza sekcja komentarzy). Życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze zawodowej!
@asl
„O etacie dla Nowaka czy innego Orlińskiego decyduje prezes?”
Teoretycznie nie. Jak się okazało, praktycznie też nie. Próba zwolnienia mnie przecież się nie udała i ja już nigdy się nie dowiem, o co chodziło. W każdym razie, gdyby im chodziło o uzyskanie obecnego stanu rzeczy (skłonienie mnie do odejścia), mogli to zrobić bez tej całej afery. Ja i tak już od dawna chciałem odejść.
Z kolei gdyby mój bezpośredni przełożony (szef DF) albo redaktor naczelnu powiedział, że mnie nie chce, to w ogóle bym nie stawiał oporu. Generalnie akceptuję prawo redaktora naczelnego do ustawiania sobie redakcji pod swoje potrzeby, przecież bez tego nie ma mediów. Uważam natomiast, że redakcji nie powinien kształtować HR.
Wszystkich oceniają według prostego KPI, jakim jest sprzedawalność prenumerat. Daje to efekty zdumiewająco podobne do tych, które dawała pogoń za klikalnością (no kto by pomyślał, prawda?).
@WO
„Ja i tak już od dawna chciałem odejść.”
I była to intuicja zasadniczo słuszna – przy Twoim stażu pozostanie w firmie musiałby się wiązać ze znalezieniem nowej formuły satysfakcjonującej obie strony. Formułę tę zresztą właściwie nawet znaleziono (podcast jako uzupełnienie pisania), lecz zdaje się ktoś kto odpowiadał za stronę kosztową (tj. płacenie więcej Tobie za autorski podcast vs. płacenie mniej redaktorom prowadzącym maratony „telefonów od słuchaczy”) nie został w porę zrównoważony przez kogoś kto odpowiada za rozwój i kto właśnie wpadł na pomysł, że ów rozwój oferty GW polegać będzie teraz na zaoferowaniu czytelnikom ekskluzywnego pakietu „klubowego”, obok zwykłej (obciętej do kości) prenumeraty. A atrakcją owego pakietu ma być możliwość bliższej interakcji z twórcami gazety – czyli mniej więcej to, co nam dawałeś pakietem blog+podcast i co wszyscy tu deklarujemy Ci opłacać na Twoje prywatne konto.
Odchodzisz więc ze sporą szansą robienia na swoim tego co miałoby największy sens jako Twój dalszy etatowy wkład w gazetę. Przy czym ZUS ma Ci teraz opłacać szkoła. Ma to sens, natomiast – przepraszając za bezpośredniość – powtórzę to co widzę jako dwa główne „pozamerytoryczne” ryzyka:
1) Szkoła to drenujące energetycznie miejsce pracy. W komciach powyżej wskazują to praktykujący nauczyciele, taka jest też wymowa artykułu Lucy Kellaway jaki linkowałem. Będzie potrzebna dobrze skalibrowana cząstka etatu (bo zakładam, że nie cały) oraz asertywność w stawianiu granic oczekiwaniom dyrekcji i rodziców.
2) Co do działalności opłacanej patronacko – patroni jako względnie jednolita grupa podzielająca Twoje spojrzenie na nowy projekt, akceptująca Cię i wiele rzeczy rozumiejąca samo przez się zaczną się z czasem różnicować: dojdą ludzie nowi, którzy nie pamiętają cię z usenetu i Dodatku Telewizyjnego. To mogą być ludzie o innym rodzaju kapitału kulturowego (młodsi), formułujący inne oczekiwania. Staniesz przed wyborem pomiędzy asertywnym trzymaniem się swojej wizji a próbą pozytywnego reagowania na pomysły zgłaszane przez nowo zdobywanych patronów, niekoniecznie zgodne z Twoją strefą komfortu i przyzwyczajeniami pierwotnej publiczności.
Troche się spóźniam z komentarzem, ale z przyjemnością przyłączam się do życzeń i gratulacji. Na ile mogę się wczuć w Gospodarza, tylko raz i to na początku kariery podjąłem zbliżoną decyzję i pamiętam wielką po niej ulgę.
Dołączam się też do peanów. Nie zawdzięczam może Gospodarzowi lewicowych poglądów, ale z pewnością to przez ten blog z pewną przyjemnością zmarnowałem głosy w ostatnich paru wyborach (jak wymawia mi rodzina i znajomi). Ponawiam też deklarację pantronite’ową sprzed paru miesięcy.
Ja również życzę Ci wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Mam przy tym nadzieję, że z mojej perspektywy, prostego konsumenta treści, ta zmiana nie będzie zmianą na gorsze, czyli nie będzie mniej Orlińskiego, zarówno w prasie do której zaglądam, jak i na tym blogu. Oczywiście, jak będzie potrzeba i okazja, to jestem gotów dołożyć moje parę złotych, bo jestem przekonany, że za jakościowe dziennikarstwo należy płacić.
Belferka to nie jest najłatwiejszy kawałek chleba, o czym niemal codzienne przekonywałem się przez kilkanaście lat pracy przy tablicy i za dyrektorskim biurkiem (jeszcze w minionym tysiącleciu), ale może też dać nielichą satysfakcję. Czasem nawet po latach, choćby w postaci dobrego słowa od spotkanej po latach niemłodej już osoby (cholera, skąd ja ją/go znam?).
Ja szkołę zostawiłem, bo otwarła się przede mną droga do pracy ciekawej i o wiele mniej frustrującej niż zarządzanie oświatą na szczeblu lokalnym. Na dodatek zgodzili mi się płacić „za to czego się w szkole nauczyłem” o wiele lepsze pieniądze. I choć niewielka, z dzisiejszej perspektywy, firma urosła i stała się z upływem czasu częścią korporacji z centralą za kilkoma granicami, nadal nieźle się tam czuję, bo mam sensownych bliskich przełożonych, którzy pozwalają mi robić to co umiem i w większości lubię. Więc do tablicy już raczej nie wrócę, a dydaktyczne zapędy nadal będę realizować mentorując młodzieży i od czasu do czasu publicznie głosząc słowo na tematy, w których uchodzę za eksperta.
@: Partronite
O ile się orientuję to ani w teorii, ani w praktyce Patreon nie działa jak „płacę wymagam”. Jak jest w przypadku Patronita nie wiem, bo nie oglądam żadnych polskich tubek. To jest dużo bardziej podobne do Kickstartera (ale w przeciwieństwie do niego uważam Patreon za najlepszą rzecz jaka się wydarzyła w internecie odkąd go Al Gore wymyślił) – to znaczy twórca określa „gole” i „perksy”, a patroni wchodzą w to lub nie. Jak się nie podoba, to można się wypisać. Natomiast gole i perksy bywają baaaardzo różne. Od ludzi, którzy zobowiązują się do określonej częstotliwości działalności w zależności od sumy i wymieniają patronów z nazwiska paszczowo; do ludzi którzy nawet nie wspominają, że mają Patreona i można się o tym dowiedzieć tylko z linku pod tubką (wszystko znam tylko z perspektywy YouTuba, który właśnie dzięki Patreonowi stał się czymś czym telewizja, nawet w swoich złotych czasach, nigdy nie była).
Nigdzie gdzie bywam nie ma „patron płaci i wymaga”, najczęściej to na co mam wpływ to udział w głosowaniu „czy robić odcinek o a czy b a może c?” To chyba najpopularniejsza formuła.
@rozpuszczanie ciał w populturze
Motyw rozpuszczania ciała (zasadą, stałym KOH albo NaOh w granulkach) występuje też u Miłoszewskiego w „Gniewie”. Różnica jest taka, że tam to jednocześnie jest metoda pozbawienia ofiary życia.
@delurking
u mnie to nie całkiem delurking, bo raz czy dwa do roku sie odezwę, więc pewnie przez te 12 czy 13 lat ze 30 komentarzy sie zebrało – ale skoro jest okazja…
WO, dla mnie jesteś w znacznie większym stopniu Gospdarzem tego bloga i autorem książek niż dziennikarzem GW, stąd też niespecjalnie czuję panujący tu wsróed komentariatu nastrój.
Ale to duża zmiana, i życzę powodzenia na nowej drodze. Być może będziesz dla mnie inspiracją właśnie w tej kwestii, nauczanie chemii w szkole jest jednym z moich pomysłów na życie poza korpo. Może by zdobyć te uprawnienia na początek…?
@awal
„Formułę tę zresztą właściwie nawet znaleziono (podcast jako uzupełnienie pisania)”
Zupełnie nie rozumiesz, jak to działa (co dodaje kolejny punkt eliminacyjny do zagadki „Kim Jest Tajemniczy Awal” – nie tylko nie masz styczności z rynkiem książki, ale także z korporacjami, zwłaszcza medialnymi). Mój podkast powstawał z współpracy z innym segmentem Agory. Nie wziął się z rozkminy typu „szukamy nowej formuły”, tylko z „rozkręcamy u nas dział podkastów”. Płacono mi z innego budżetu. „Gazeta Wyborcza” nie miała z tym żadnego związku (inne piętro, inni szefowie).
„A atrakcją owego pakietu ma być możliwość bliższej interakcji z twórcami gazety”
Natiurelmą, ofkorsjalistycznie i zelbstfersztendlysiowo bez dodatkowego wynagrodzenia. Podstawą życia korporacyjnego, drogi Awalu, jest to, że górny menedżment oczekuje od niskiego/średniego menedżmentu (kierownik działu, szef projektu itd.) robienia cudów, bez przyznania mu budżetu na cudotwórstwo.
„Szkoła to drenujące energetycznie miejsce pracy. W komciach powyżej wskazują to praktykujący nauczyciele,”
Biorę poprawkę i staram się uważać. Pracuję tu dopiero od 4 miesięcy, więc z pewnością jeszcze nie wszystkie mechanizmy zrozumiałem. To zresztą jeden z powodów, dla których na razie nawet nie chcę myśleć o jakichś projektach edukacyjnych, czuję się bardzo początkującym padawanem, sam się wszystkiego uczę. Ale nie wiecie, jak drenuje energetycznie korpo – a już osobliwie korpo, oczekujące cudów bezkosztowych. Ja na razie się czuję jak krowa, którą z hodowli przemysłowej przeniesiono na pastwisko free-range.
@Margrabia
Pochwalę się, że dyskutowałem o tym z autorem na pewnym festiwalu kryminału, więc może mam jakąś swoją maleńką granulkę w tym, że to jednak zasada, a nie kwas.
@WO
Dzięki za wyjaśnienia arkanów decyzyjnych Agory. Pisałem po prostu jak pakiet „WO w mediach” wyglądał z perspektywy odbiorcy – dzięki działaniom koncernu i Twoim osobistym (blog) otrzymywałem pewien pisano-mówiony kontent oraz interakcję, płacąc w lwiej części koncernowi. Koncern pozbawia mnie teraz Ciebie, podwyższył opłatę i wymyślił (tak, rozumiem, że na innym piętrze), że w zamian da mi interakcję z Tuskiem i Michnikiem. Dziękuję, będzie mi miło powrócić do pierwotnej formuły zmodyfikowanej o ten szczegół, iż kasa pójdzie do wytwórcy. Powodzenia na zieleńszych pastwiskach!
Jak wszyscy, to wszyscy, ja też. Teksty Gospodarza najpierw w GW, potem blog, książki… Lewicowość gdzieś tam we mnie drzemała, ale cudownie było widzieć to ubrane w ładne słowa („o to, to, właśnie o to chodzi”). Wśród blogobywalców moja branża chyba nie jest licznie reprezentowana, ale to też dla mnie jest plusem, jako wyjście poza banieczkę.
Teksty WO się nie kończą! Czekam na nowe pomysły. Oczywiście również te płatne.
@awal
„Koncern pozbawia mnie teraz Ciebie”
Wszak niezupełnie – na razie będę nadal pisać felieton do DF. I zapewne do „Książek”.
„Koncern pozbawia mnie teraz Ciebie, podwyższył opłatę i wymyślił (tak, rozumiem, że na innym piętrze),”
A nie, to akurat wszystko na tym samym (tzn. w ramach „Gazety Wyborczej”).
„w zamian da mi interakcję z Tuskiem i Michnikiem.”
To właśnie opisane przeze mnie cuda bezbudżetowe. Ja tu zawsze byłem tylko drobnym wierszówkowym chałturnikiem, żebym robił jakiś podkast (albo w zasadzie Cokolwiek), trzeba mi za to zapłacić. Oczywiście, chętnie przyjąłbym też po prostu wysoką stałą pensję i w ramach niej robił różne rzeczy… ale jakoś nigdy mi tutaj tego nie zaoferowano przez te 24 lata.
@WO
„Próba zwolnienia mnie przecież się nie udała i ja już nigdy się nie dowiem, o co chodziło.”
Można tylko zgadywać, ale nie masz wrażenia, że chodziło trochę o efekt mrożący? Wypieprzymy tego pyskacza, to reszta będzie siedzieć cicho, w dodatku pokażemy, że nawet szef związków nie jest nietykalny, więc tym bardziej będą siedzieć cicho…
Nie chodziło o to, żeby się ciebie pozbyć, tylko żeby z hukiem pozbyć się kogoś, kto za bardzo i prowokująco krzyk podnosi.
Ponieważ, jak wtedy tłumaczyłeś, było to prawnie niewykonalne, może ktoś z tego HR karnie wyleciał przynajmniej…
@pewuc
„Można tylko zgadywać, ale nie masz wrażenia, że chodziło trochę o efekt mrożący?”
Pewnie tak, ale to przecież tak czy siak nie miało sensu: od chwili, od której nie dostali zgody związku (a nawet przeciwnie, dostali stanowczy sprzeciw) to byłoby prawnie nieskuteczne. Zapewne zakładali więc dodatkowo, że związek po otrzymaniu ich pisma wpadnie w panikę i nic nie zrobi (?), ale tu już gdybam. No i żeby w ogóle zrobić takie założenie, trzeba naprawdę nic nie wiedzieć o tej firmie i jej pracownikach.
„może ktoś z tego HR karnie wyleciał przynajmniej…”
A skąd. HR zresztą nie podejmuje samodzielnie takich decyzji – tylko wykonują rozkazy.
pewuc
„Wypieprzymy tego pyskacza, to reszta będzie siedzieć cicho”
Myślę, że jak zobaczyli kto jest nową szefową związku to zamiast szampana było „o żesz fak”.
Właśnie przeczytałem na Niebezpieczniku tekst [https://niebezpiecznik.pl/post/ktos-przez-internet-zatrul-wode-w-wodociagach/] o tym, że jakiś haker zwiększył stężenie wodorotlenku sodu w wodociągach gdzieś na Florydzie. O wyjaśnienie, jakie mogłyby być skutki kontaktu z tym związkiem chemicznym redakcja portalu poprosiła „Wojciecha Orlińskiego, nauczyciela chemii”. W jego wypowiedzi można m.in. przeczytać, że „w tym można rozpuszczać zwłoki”, co skądinąd dla, nawet słabo obeznanym z chemią, czytelników tego bloga nie jest żadną niespodzianką.
No, jak się kiedyś w szkołach mawiało, Panie Kolego, serdecznie gratuluję – już piszą o Panu jako o nauczycielu, a nie jakimśtam redaktorze.
Ujawniłem się z imienia i nazwiska jakoś krótko po padnięciu bloxa, więc nie jest to zupełne wyskoczenie z 15 lat lurkowania, jak u wielu komentujących. Może dlatego jakoś przegapiłem ten wątek.
Nie pamiętam, od jak dawna czytam bloga – pamiętam notki o agregatach Maleszki i jakąś bekę z Gniewomira którego nazwiska nie pomnę. To musiało być z piętnaście lat temu. Pamiętam natomiast Wołk-Łaniewską, Szubartowicza i Magdę Cień na tej samej stronie Trybuny, więc to nie jest tak, że Gospodarz moje poglądy ukształtował – raczej usystematyzował i dostarczył mnóstwo amunicji do pyskówek.
Czytając informacje o warunkach zatrudnienia w GW, jawi mi się to jako sport ekstremalny (L4 na minimalnej, o matko). Gospodarzowi dziękuję za te lata i życzę powodzenia w następnych – kilkadziesiąt nastolatków ma wielkie szczęście.
Oczywiście patronite tak, zdecydowanie bez bezpieczeństwa od plonkownicy. Być może z opcją zadania Wstydliwegie Głupiego Pytania O Chemię przy przekroczeniu odpowiedniego progu?
Na fali powszechnego odlurkowywania się i ja gratuluję Panu i życzę powodzenia na nowej drodze życia, oraz żeby Pańskie doświadczenie w rozliczaniu różnych źródeł przychodów ułatwiło Panu użeranie się z rosnącą biurokracją w oświacie i wypełnianie różnych tabelek i formularzy, miłym sercu tych, którzy lepiej się czują w dokumentowaniu swojej pracy z młodzieżą niż w tejże pracy. Również deklaruję czytanie Pańskiego bloga od kilku lat wraz z konsekwencjami światopoglądowymi, ściągnięcie wszystkich Pańskich książek dostępnych na Legimim, łącznie z przeczytanymi wcześniej w papierze, w celu uczciwego zapewnienia Twórcy tych sześć pięćdziesiąt od tytułu, oraz gotowość płacenia za dostęp do Pańskiej twórczości, zwłaszcza nierozcieńczonej mniej interesującymi treściami. Przepraszam za okropną formę literacką – tak to jest, jak się chce być uprzejmym.
@silmanio
„Przepraszam za okropną formę literacką – tak to jest, jak się chce być uprzejmym.”
Ach ta młodzież. Ja to się muszę starać, żeby być nieuprzejmym. Ale jak się przyłożę, to mi dobrze idzie.
A tak serio to obserwuję sobie tutejsze komentarze i naszła mnie pewna prawidłowość. Młodzi ludzie, którzy niezaznali usenetu jadą per Pan*, a ci wcześniej zinternetowani, czyli siłą rzeczy starsi per Ty. To niedziaderski internet jest teraz taki z dystansem? Wydawałoby się, że powinno być odwrotnie, ale się nie znam, bo mediów społecznościowych nie używam.
*wyłączając gospodarza, który używa formy „pan” gdy chce podkreślić swój dystans do kogoś lub przywołać go do porządku.
@bartolpartol
„wyłączając gospodarza, który używa formy „pan” gdy chce podkreślić swój dystans do kogoś lub przywołać go do porządku”
To też, ale wydaje mi się, że to po prostu już zaniknęło w sposób naturalny. Kiedyś „internauci” byli szczególną grupą ludzi. Dziś wszyscy jesteśmy internautami, więc nie ma sensu inaczej traktować ludzi w internecie niż w realu.
@wo
„Dziś wszyscy jesteśmy internautami, więc nie ma sensu inaczej traktować ludzi w internecie niż w realu.”
W sumie racja.
Having said that: z częścią z was poznałem się na blogu 14 lat temu, więc prawa nabyte, itd…
@: L4 na minimalnej, o matko
U nas we fabryce L4 obliczane jest od wynagrodzenia, a nie podstawki. Przy czym rzeczywiście był moment, kiedy to się zmieniło, bo ktoś dyrekcji pokazał odpowiedni przepis palcem (nie było o to walki, bo że tak powiem, mamy w firmie małe rozwarstwienie klasowe, więc menedżment nie stara się nam rzucać świń pod nogi). Doprowadziło to zresztą do zabawnej sytuacji w której niektórzy brali lewe L4, żeby pracować z domu (wiele lat przed 2020). Ale jak powiedziałem – małe rozwarstwienie klasowe – szybko się menedżment zorientował o co ten myk 🙂
@inz.mruwnica
L4 generalnie jest obliczane od wynagrodzenia. Miałem (chyba mylne) wrażenie, że dziennikarze są wypychani na ozusowany etat na minimalnej plus JDG wystawiająca faktury za zamówiony kontent.
@L4,
Zdarzają się miejsca (np. popularne w sieciach handlowych), że za 100% obecności w pracy w ciągu miesiąca przysługuje ekstra premia. Wtedy L4 boli podwójnie.
Ale pracowałem kiedyś, dawno temu w specyficznej, małej, polskiej firmie, gdzie właściciel bardzo nie chciał ludzi przechodzących np. grypę w pracy i jak ktoś miał chorobowe, to wyrównywał straty pracownikowi poprzez premię uznaniową w następnym miesiącu.
Działało to zaskakująco dobrze i wszyscy byli zadowoleni.
@bartolpatrol: „Młodzi ludzie, którzy nie zaznali usenetu jadą per Pan”
Coś w tym jest — moi studenci na zoomowym czacie są ze sobą na Pan/Pani. Ja wiem: pierwszy rok, więc znają się tylko z ekranu, ale i tak za każdym razem mnie to szokuje.
@MM
„L4 na minimalnej, o matko”
Ale to już pan sam sobie dopisał. Część zmienna (honoraria) jest uśredniana do zwolnień lekarskich, urlopów i odpraw. Minimalną jest tylko część stała.
@mkwa „Coś w tym jest — moi studenci na zoomowym czacie są ze sobą na Pan/Pani. Ja wiem: pierwszy rok, więc znają się tylko z ekranu”
A nie jest to u nich taka retromoda typu Peaky Blinders – że trzyczęściowy garnitur, poszetka, kaszkiet i zegarek na łancuszku?
@sheik.yerbouti: „A nie jest to u nich taka retromoda typu Peaky Blinders – że trzyczęściowy garnitur, poszetka, kaszkiet i zegarek na łancuszku?”
Chyba nie, w każdym razie nic na to nie wskazywało. A gdy zapytałem ich o powód, odpowiedzieli coś w stylu „jeszcze się nie spotkaliśmy, głupio tak do obcego na ty wyjeżdżać”. Gdy ja miałem te 18-19 lat, nie przyszłoby mi do głowy palnąć na Pan/Pani do rówieśnika, nie ważne, czy w realu czy w internetach.
@mkwa
„jeszcze się nie spotkaliśmy, głupio tak do obcego na ty wyjeżdżać”
A jak im grzecznie na ulicy zwrócę uwagę, to słyszę „spierdalaj chuju” ewentualnie „jebnąć ci?”. Ale można uznać, że właśnie się spotkaliśmy i formy już nie obowiązują.
@sheik
„A nie jest to u nich taka retromoda typu Peaky Blinders – że trzyczęściowy garnitur, poszetka, kaszkiet i zegarek na łancuszku?”
Ale to chyba każdy w jakimś stopniu w młodości przeżywa. I to albo w jedną, albo w drugą stronę. Starsi ode mnie o kilka lat znajomi będąc na studiach, to gdzieś w latach 80-tych było, chodzili w robociarskich szarych ciuchach (m.in. kufajka i watowane spodnie, bo zima była).
Nic tylko życzyć powodzenia na nowej scieżce kariery zawodowej:) Dziękuję za wszystko co dotychczas, czekam na więcej.
Ja odszedłem na swoje już rok temu, inna branża oczywiście, ale też po pewnych wydarzeniach wiedziałem że to już nie jest miejsce dla mnie. Z perspektywy czasu widzę, że jedyne co mogłem zrobić inaczej to odejść wcześniej. Ciekawe czy WO tez tak to będzie widział za jakiś czas?
P.S. Podany w wywiadzie w WP jeden z powodów – brak możliwości podróżowania za granicę w celach zawodowych – to o mnie, tylko w moim przypadku to zaczęło się już przed pandemią z powodu cięcia kosztów i było kolejnym argumentem za odejściem.
@putton
„Z perspektywy czasu widzę, że jedyne co mogłem zrobić inaczej to odejść wcześniej. ”
Na razie też tak to widzę, ale ja wierzę w dominację emocji w procesie decyzyjnym. Właściwą decyzję podejmuje podświadomość, rozum potem tylko dorabia uzasadnienie (i wtedy nagle wszystko zdaje się ją potwierdzać). Z perspektywy też widzę, że czekałem za długo, dawałem się nabrać fałszywym nadziejom, że coś tu się jednak poprawi.
” Podany w wywiadzie w WP jeden z powodów – brak możliwości podróżowania za granicę w celach zawodowych – to o mnie, tylko w moim przypadku to zaczęło się już przed pandemią z powodu cięcia kosztów i było kolejnym argumentem za odejściem.”
Oczywiście, u nas to też się zaczęło jakieś 10 lat temu. Pandemia wiązała się jednak z wyraźnym sygnałem – nigdy już tu nie będzie dobrze. Nawet tak dobrze jak w 2019 (gdy i tak było znacznie gorzej niż w 2010). Póki taki umowny wywiad z Jo Nesbo robisz raz na rok, to jeszcze masz nadzieję, że może za parę miesięcy znów. Od roku jednak wiem, że po prostu już nigdy.
@wo
Nic tylko czekać na koniec pandemii i jakiś zagraniczny risercz do kolejnej książki a w moim przypadku zleceń z zagranicy. Czego sobie i Panu życzę.