Nareszcie dobre wiesci


Niniejsza notka to przede wszystkim apel do PT Komcionatów o ubogacenie wiedzy mojej i innych. Sam czuję się z jednej strony totalnie niekompetentny, a z drugiej strony bardzo zainteresowany tematem współczsnego lewicowego zwrotu w Ameryce Łacińskiej.

Niekompetentny zrobiłem się trochę z własnej inicjatywy. Kiedyś interesowałem się tym, co się tam dzieje (trochę też ze względu na znajomość z ludźmi, którzy tam dużo jeździli – najpierw z Ikonowiczem, potem z Domosławskim i Zgliczyńskim.

Pod koniec minionej dekady z Ameryki Łacińskiej przychodziły jednak same złe wiadomości. „Nasi” popełniali koszmarne błędy, ponosili kosztowne porażki.

Nie miałem już siły tego słuchać. Wpadłem w coś w rodzaju geopolitycznego blackpillingu. Uznałem, że kraje tego kontynentu są po prostu skazane na to, żeby rządzili tam na zmianę wąsaty caudillo w mundurze i jakiś kolejny złodziej w garniturze od Armaniego.

Szczególnie dużo bólu sprawiało mi obserwowanie Chile. Ich przejście do demokracji mniej więcej zbiegało się z naszym, kibicowałem mu więc wyjątkowo gorąco.

Szybko okazało się, że ustępująca dyktatura w praktyce zabetonowała swoje pozycje poprzez zapisy w konstytucji i system wyborczy, który praktycznie blokował drogę dla nowych ugrupowań.

Gdyby nie hiszpański sędzia Baltasar Garzon, który wydał nakaz aresztowania, Pinochet uniknąłby więzienia. Polskie elity oczywiście gorąco wtedy broniły dyktatora – Marek Jurek, Misiek Kamiński i seryjny zarzynacz gazet Tomasz Wołek wyruszyli do zbrodniarza z ryngrafem.

Każdego, kto to robił, mam za khooya. Nikomu tego nie wybaczę, nawet jeśli dzisiaj struga demokratę.

Nie wybaczę też Janowi Wróblowi załganego tekstu o Chile z „Frondy” sprzed prawie 30 lat. Mam z nim wielu wspólnych znajomych (przybyło mi ich, kiedy przeszedłem z mediów do oświaty). Ale ja z nim nigdy nie przejdę na „ty”, zawsze będę per „szanowny panie dyrektorze”.

Polskie elity musiały kanonizować Pinocheta, bo to był pierwszy na świecie neoliberalny przywodca. Kiedy Kuroń na spotkaniach z wyborcami wychwalał Jeffreya Sachsa, powoływał się na jego rzekome sukcesy w Boliwii.

Gdy neoliberałowie w Boliwii sprywatyzowali zasoby wodne, co oznaczało delegalizację zbierania deszczówki na własną rękę (to okradanie korporacji, która wykupiła koncesję!), eksplodowało powstanie. Boliwią od 21 lat rządzą socjaliści, tam akurat nie ma złych wiadomości.

W Chile jednak szybko się okazało, że ktokolwiek wygra wybory – rządzi i tak Pinochet zza grobu. Neoliberalno-militarny establishment wydawał się nie do ruszenia.

Tutaj masowy bunt eksplodował w 2019 od pozornie nieistotnego czynnika – cenę przejazdu metrem podniesiono o 4%. Pojawiły się masowe studenckie protesty, wymierzone przeciwko wszystkim siłom politycznym, także „starej lewicy”, która ułożyła sobie modus vivendi z postpinochetowską prawicą.

Nie chciałem o tym czytać, bo wydawało mi się, że wiem jak to się skonczy. Tak jak zawsze, jednych kupią, drugich zastraszą, po dwóch latach nie będzie śladu po proteście.

Aż tu nagle – zonk. Protestujący wymusili zmianę konstytucji (październik 2020), a potem ich przywódca, 37-letni Gabriel Boric, został prezydentem. I co teraz?

Nie mam pojęcia. Jak już pisałem, liczę na oświecone komcie.

Powyższa mapa w tym roku powinna się jeszcze bardziej zaczerwienić. To duże niebieskie to Brazylia, tam w tym roku będą wybory i póki co lewica znacząco prowadzi w sondażach.

Niesamowita wydaje mi się też wygrana Pedro Castillo w Peru i Xiomary Castro w Hondurasie. Lewicowa prezydentka Hondurasu! Marksistowski prezydent Peru! Ay caramba!

Optymistyczny morał jest z tego taki, że wbrew temu, co tak lubi pisać kolega MNF, nie ma „narodów wiecznie prawicowych” (ani oczywiście „wiecznie lewicowych”). Ja mu to w końcu zacznę wycinać, bo ile można.

Co więcej, pozornie wszechpotężny i zabetonowany sojusz tronu, ołtarza i mamony, może się wykopyrtnąć od sprawy tak pozornie nieistotnej, jak niewielka podwyżka cen metra albo prywatyzacja wodociągów. Jacy ci złodzieje w garniturach musieli być zaskoczeni – przecież większe wały uchodziły im bezkarnie, a tu nagle trzeba uciekać w panice przed demonstrantami.

Obyśmy dożyli podobnego zaskoczenia naszych rodzimych kleptokratów w garniturach i sutannach. Ameryka Łaciska pokazuje, że to jest możliwe nawet tam, gdzie się wydawało niemożliwe.

Opublikowano wPop
Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

92 komentarze

  1. Czy uważanie ponurej dyktatury w Nikaragui (która jest jednym z nielicznych krajów świata z surowszymi przepisami aborcyjnymi niż w Polsce) za lewicową nie jest jednak przesadą?

  2. @WO
    Wizyta u generała P. – niby każdy może zmienić zdanie, jak się nowe informacje pojawią, sam wiesz. Problem w tym, że się nie pojawiły, wymieniona przez ciebie trójka już wtedy wiedziała wszystko. Może przejrzeli na oczy (jak Kmicic?) Dlatego skłonny jestem zrozumieć kogoś, kto chciałby im wybaczyć, ja jednak zgodzę się z gospodarzem. No nie, są granice.

    BTW staram się o tym przypominać od czasu do czasu, że jeszcze w czasach ZChN (kiedy Jurek był jakimś tam nazwiskiem) przy głosowaniu ustawy policyjnej tylko jeden człowiek w sejmie był przeciwko zakazowi stosowania tortur przez policję – Marian Piłka, szef ZChN. I też mu tego nie zapomnę.

    @airborell
    Nikaraguę uznaje się za lewicową chyba na tej zasadzie, jak niektórzy PIS uznają za lewicowy. Zresztą siły, jakie pokonały sandinistów, nie były tylko prawicowe, jakieś lewicowe grupy też się załapały. Mieli pierwszą prezydentkę w okolicy. Może są bardziej lewicowi gospodarczo? Nie wiem, ale też chętnie bym się dowiedział.

  3. To miłe; wygląda trochę na powrót do punktu wyjścia. Dwadzieścia lat temu Artur Domosławski pisał „Gorączkę latynoamerykańską” o krajach, które wyszedłszy z wojskowych dyktatur (Brazylia 1985, Argentyna 1983), wpadły w sidła neoliberalizmu. Chile miało dyktaturę militarno-konserwatywno-neoliberalną od 1973, więc nie musiało w nic wpadać – już tam było. We wczesnych dwutysięcznych społeczny gniew na rządzących złodziei w garniturach od Armaniego kipiał. Stąd pink tide w tamtych krajach kilkanaście lat temu. Potem latyfundyści, oligarchowie i generalnie prawaki wróciły na niebieskiej fali. Zresztą globalnej. A obecnie wyborcy przywracają lewicę do władzy. Jeżeli jesienią 2022 Lula wygra brazylijskie wybory prezydenckie tak samo jak jesienią 2002, będziemy mieli koło. Na ten moment ma dobre szanse i już na to konto wypiłem szklaneczkę cachaçy z zaprzyjaźnionym Brazylijczykiem marksistą. Drugą wypiliśmy za sukces Borica. Troszkę mu zazdroszczę, jako lewicowcy Słowianin lewicowemu Latynosowi.

    A swoją droga, jeśli w komciach pod latynoską notką ww. P.T. kolega MNF nie napisze „teologia wyzwolenia”, będę zawiedziony.

    @airborell
    O Wenezueli można by rzec to samo. Musimy to chyba mężnie wziąć na klatę, a nie być jako te cymbały brzmiące od „Hitler był lewakiem”.

  4. @pewuc: nie śledzę na bieżąco polityki nikaraguańskiej, ale z tego co twierdzi Dział Zagraniczny, Ortega dzisiaj kumpluje się nie tylko z biskupami, ale także wielkim biznesem.

  5. No właśnie Chavez to Chavez, a Ortega to Ortega. Pierwszego łączyła z lewicą realizowana polityka społeczna, drugiego wyłącznie przeszłość sprzed 40 lat.

  6. Cieszę się, że nie tylko ja pamiętam Miśkowi Kamińskiemu wycieczkę do Pinocheta. W 1998 wystarczająco dużo było wiadomo o zbrodniach tamtego reżimu.
    W ogóle progresywnych jaskółek z Ameryki Łacińskiej: a to zniesienie zakazu aborcji w Argentynie, a to małżeństwa jednopłciowe w Kostaryce.

  7. Nie ma co się zachwycać taką Wenezuelą jednak, sam Boric jako socjaldemokrata też się zdecydowanie nie zachwyca i zdecydowanie dystansuje się do co bardziej autorytarnych „lewicowych” reżimów w Ameryce Łacińskiej.

  8. Cytując Boricia:

    „He said that, just as the left must „condemn the violation of human rights in Chile during the dictatorship (and also today, for example with the criminalization of the Mapuche people, or with the treatment that the current government is giving part of the migrant population), the 'white’ coups in Brazil, Honduras and Paraguay, the Israeli occupation of Palestine, or the interventionism of the United States, we must from the left with the same force condemn the permanent restriction of freedoms in Cuba, the repressive government of Ortega in Nicaragua, the dictatorship in China and the weakening of the basic conditions of democracy in Venezuela”.”

  9. Wiem, że nie jest to ulubiona forma redaktora, ale kanał youtube Bad Empanada bardzo przybliża właśnie południowoamerykańską perspektywę. Można zamknąć oczy i udawać że to podcast / audycja 🙂

    Porusza zarówno kwestie starsze (np. co to ten cały peronizm), ekonomiczne (np. jaki jest poziom życia na Kubie i dlaczego), ogólne (np. doskonały wykład o neoliberalizmie) czy bieżące właśnie (to również na drugim kanale).

    link to youtube.com

  10. KO: niezamknięty nawias w drugim akapicie.

    @Wojciech Kuśmierek

    O ile Empanada jest całkiem niezły jeśli chodzi o sytuację w Ameryce Południowej, o tyle lubi sobie odlecieć w innych kwestiach, zwłaszcza w wojenkach z innymi breadtuberami. W szczególności nie polecam jego postów na reddicie i ćwierkaczu, bo to trochę tak, jakby były dwie Empanady – jedna, która porządnie riserczuje i omawia tematy i druga, której ktoś wyciął mózg i zastąpił sfrustrowanym chomikiem przypiętym do kołowrotka. Na początku było tak tylko w formie pisemnej, ale ostatnio widziałam, że zaczęło mu się rozlewać na drugi kanał.

  11. @Tyrystor
    Na moje to z punktu widzenia z grubsza współczesnej socjaldemokracji, to chyba lepiej by było, aby na tej Kubie i Wenezueli była jednak jakaś umiarkowana prawica typu chadecja, niż to lewicowe co jest. Może jednak terminy lewica/prawica same w sobie są ledwie opisowe, a nie wartościujące?

  12. @km
    „chyba lepiej by było, aby na tej Kubie i Wenezueli była jednak jakaś umiarkowana prawica typu chadecja”

    Przecież wie pan równie dobrze jak my, że nie ma tam szans na jakąś umiarkowaną prawicę typu chadecja.

  13. @Konrad Matys

    „Może jednak terminy lewica/prawica same w sobie są ledwie opisowe, a nie wartościujące?”

    No to zależy od definicji. Ja prywatnie lubię taką, że lewica jest spadkobierczynią oświecenia, czyli dąży do równości, demokratyzacji, redukcji hierarchii i tak dalej. Jak coś nie spełnia tej definicji, to dla mnie nie jest prawdziwym Szkotem.

  14. @klamerka
    Ale nazwa jest ważna. Twoja wersja definicji pomija ekonomię, mam wrażenie. Ale to na marginesie. Na nazwie można wiele przegrać (przy aborcji złe siły wygrały „bitwę o język” i dość skutecznie zastąpiły „płód” czy „embrion” terminem „dziecka nienarodzonego”. Dziecka!). Trudno powiedzieć, czy tylko prawica, czy po prostu tzw. zwykli ludzie, kojarzą lewicę z różnymi złymi rzeczami, wierzą, że w Chinach są lewicowe (komunistyczne) rządy – choć bliżej im do feudalizmu, że stalinowski reżim (i pochodne) był lewicowy. W efekcie poważni, wydaje się, ludzie tłumaczą, że Zandberg chciałby nam majątki odebrać, a opornych zamknąć w obozach, bo taka jest lewicowa tradycja (trochę upraszczam). I takie poglądy nie są rzadkie (moim zdaniem są wyborczo istotne).
    Do tego dochodzi element historyczny. Trudno zaprzeczyć, że Castro był lewicowym przywódcą, podobnie jak Ortega i wielu innych. Ich późniejsze transformacje rzutują na postrzeganie lewicy.
    Jednym z efektów tego jest niepewność, czy właśnie wybrany rząd jest naprawdę lewicowy (wg powyższej definicji, mnie również bliskiej), czy tylko prawica go tak określa, bo cośtam (podatki podwyższa albo co).

  15. @pewuc
    „Trudno zaprzeczyć, że Castro był lewicowym przywódcą, podobnie jak Ortega i wielu innych”

    Oraz Józef Piłsudski. Zaczynali jako lewica, a potem im przeszło. Co w tym takiego dziwnego?

  16. @pewuc

    „Ale nazwa jest ważna.”

    Ależ oczywiście, właśnie dlatego jestem za odbieraniem legitymacji lewaka osobom o zapędach autorytarnych. Jak normalnie jestem pierwsza do wypominania nieprawdziwych Szkotów, tak tutaj uważam dbanie o czystość terminu za całkiem zasadne posunięcie.

    „Twoja wersja definicji pomija ekonomię, mam wrażenie.”

    To w „i tak dalej”, nie chciałam się jakoś szczególnie rozpisywać, bo lewackich pomysłów ekonomicznych jest całe mrowie, acz faktycznie skupiam się głównie na aspekcie społeczno-demokratycznym, bo jakikolwiek pogląd ekonomiczny, niezależnie od tego, jak lewicowy, bez tego elementu jest dla mnie nie do zaakceptowania. Co komu po progresywnym opodatkowaniu, jeśli całość spina zamordyzm.

    „Na nazwie można wiele przegrać (przy aborcji złe siły wygrały „bitwę o język” i dość skutecznie zastąpiły „płód” czy „embrion” terminem „dziecka nienarodzonego”. Dziecka!).”

    Oj tak, ostatnio konfiarze i s-ka mocno jadą z kampanią, że termin „płód” jest sam w sobie lewacki. Coś koszmarnego.

    „Trudno powiedzieć, czy tylko prawica, czy po prostu tzw. zwykli ludzie, kojarzą lewicę z różnymi złymi rzeczami”

    Mi się wydaje, że to po prostu element polskiego imaginarium, niekoniecznie stricte prawicowego, acz trzeba pamiętać, że u nas prawicowe narracje jednak mocno się rozlały po wszystkich środowiskach włącznie z nominalnie nieprawicowymi, a okno Overtona stoi niebezpiecznie blisko prawej ściany, co też ma niemały wpływ na „zwykłych ludzi”.

    „Do tego dochodzi element historyczny. Trudno zaprzeczyć, że Castro był lewicowym przywódcą, podobnie jak Ortega i wielu innych. Ich późniejsze transformacje rzutują na postrzeganie lewicy.”

    To prawda, tutaj mi się rozjeżdża w szwach reguła czystości terminu, bo nadaje się w sumie tylko do oceny spraw bieżących, a patrząc historycznie rzadko kiedy możemy stawiać proste diagnozy.

    „Jednym z efektów tego jest niepewność, czy właśnie wybrany rząd jest naprawdę lewicowy (wg powyższej definicji, mnie również bliskiej), czy tylko prawica go tak określa, bo cośtam (podatki podwyższa albo co).”

    Dla polskiej prawicy, zwłaszcza skrajnej, termin „lewica” jest jeszcze bardziej efemeryczny niż uproszczone przyporządkowania historyczne. Dla nich „lewica” to po prostu „ktoś, kto nie jest nami”.

  17. @WO
    A wiesz, to ciekawe. Nie wiem, narracja „lewicowe rządy doprowadziły Polskę do klęski wrześniowej” byłaby zabawna. I dość nowatorska.
    W każdym razie, pierwotna lewicowość Pisudskiego nijak się ma do współczesnej publicznej oceny lewicy. Pierwotna lewicowość Fidela – owszem.

    Gorzej, jeśli uznamy to za naturalny kierunek rozwoju lewicowców.
    Ktoś napisał kiedyś, że testem demokracji jest moment, kiedy władzę ma oddać grupa, która obaliła dyktaturę.

    @klamerka
    owszem, masz rację. Kto nie jest nami, ten jest lewakiem wręcz. Kiedyś lewacy do byli różni Brigate Rosse, Prima Linea czy inne Rote Armee Fraktion, dziś wystarczy wierzyć, że progresywna skala podatkowa nie jest całkiem zła.

  18. Ekhm Pedro Castillio to „lewica” w stylu Samoobrony czy Wosia. Jest mocno konserwatywny i w gruncie rzeczy to dziwne klimaty na poziomie trzeciej drogi. Zachwycali się nim na xportalu.
    Co do Ameryki Łacińskiej to nie wiem czy można mówić o stałym trendzie, to bardziej przypomina fifty fifty na lewicę i prawicę. Jest to kontynuacja tradycyjnego podziału na liberałów i konserwatystów. Teraz może wahadło przechyliło się na korzyść lewicy, ale całkiem możliwe, że za kilka lat pójdzie w drugą, a prawica też się radykalizuje i potrafi przemawiać do ludzi.
    Plus nowe wojenki kulturowe nigdzie nie dają na razie profitów lewicy, raczej odstraszają.

  19. @Nankin77

    „prawica też się radykalizuje i potrafi przemawiać do ludzi.
    Plus nowe wojenki kulturowe nigdzie nie dają na razie profitów lewicy, raczej odstraszają.”

    To są zdaje się dwie strony jednego medalu. Wojenki nie dają profitów, bo generuje je cały czas trzymająca megafon prawica. Lewica ma problem z dotarciem do ludzi, to fakt, ale prawicowy przekaz to też nie jest żaden pokaz olśniewającej retoryki. On przemawia do ludzi głównie dlatego, że jest znany, wpisuje się w imaginarium i jest głośny. Lewica też tak umie, a przynajmniej umiała historycznie (patrz prasa PPSowska, przemówienia itd.). Na pewno mamy teraz problem z indolencją w opozycji, ale sądzę też, że gdyby mieć takie tuby szczekaczkowe, jakie ma obecnie prawica, to znalazłyby się sensowne osoby do ich obsadzenia… No, ewentualnie wszyscy by się pokłócili o jakieś pierdoły i rozeszli naburmuszeni, na dwoje babka wróżyła.

  20. Chwila moment, jak to Fidelowi „później” przeszło bycie lewicowcem? Tzn. kiedy przestał? W momencie, gdy pozwolił, żeby ludzie wynajmowali pokoje turystom? Posiadali dolary? Jest jakiś moment?
    Bo przecież nie może chodzić o więźniów politycznych, chyba ciężko znaleźć moment, kiedy ich na Kubie nie było.

  21. @Fidel

    Zburzę wam tą piękną konstrukcję i hmmm… chyba powinienem zasugerować doczytanie o Fidelu 🙂

    Fidel wcale nie był ani lewicowy ani nie był komunistą from the day one. Był buntownikiem przeciwko zbratanej z ameryką juncie, na gruncie głównie nacjonalistycznym. To znaczy chodziło mu w zasadzie o zastapienie junty zbratanej z USA i mafią na taką nie zbrataną. Gdy został wyjęty spod prawa przyłączył się do komunistycznej partyzantki no bo nie miał do kogo innego się przyłączyć. Ale był tam zawsze różowym słowniem bo był dobrze urodzonym mieszczaninem (a ci popierali juntę) podczas gdy partyzantkę zasilał głównie wiejski proletariat wywłaszczony przez plantatorów. Plus rewolucjoniści typu Che którzy tam tak naprawdę rządzili. Fidel został twarzą rewolucji bo ze względu na pochodzenie był bardziej akceptowalny dla miast niż ktokolwiek inny. Na początku po objęciu władzy i wymordowaniu zwolenników Batisty nadal nie miał jakiś silnych tendencji lewicowych (Che poszedł natychmiast w odstawkę a wręcz (nie do udowodnienia) Fidel robił wszystko by Che gdzieś zginął) i chciał uregulować stosunki z Ameryką na zasadzie że w zasadzie będzie po staremu. Dopiero nieustępliwość USA spowodowała że Fidel uznał że jedyna droga do sukcesu to sojusz z ZSRR. I od tamtej pory dopiero zaczął przynajmniej na pokaz udawać komunistę. Bardzo polecam wszystko co w sprawie Kuby napisał Roman Warszawski (mam nadzieję że nie przekręcam nazwiska), facet nie dość że bardzo fajnie pisze to jeszcze pił i palił używki z większością z realnych uczestników tych wydarzeń i jest w stanie odsiać rzeczywistość od propagandy (bo dzisiejszy obraz kubańskiej rewolucji to w ogromnym stopniu stworzony post factum mit założycielski, Fidel przejął władzę na Kubie z niewielką ilością walki, reżim w dużym stopniu sam upadł na wskutek zgnicia)

  22. BTW: jakieś 2 lata temu, na początku covida zeszło mi ze znajomym Brazylijczykiem (były szef 🙂 ) na politykę bo akurat Brazylia była na ustach wszystkich mediów bo Bolsonaro nie wierzył w wirusy. I on powiedział że między Lulą a Bolsonaro różnica jest tylko taka że inne kliki ich popierają (chodziło mu bodajze o pochodzenie kliki z innego regionu Brazylii), bo obaj to tacy sami bezmózgowi populiści (bezmózgowi bo w sumie rozmawialiśmy o niewiarze w naukę, Trumpie itp). Więc nie wiem czy jest sens przypisywać jednemu lewicowość a drugiemu prawicowość. Lula w ogromnym stopniu pozuje na bycie trybunem ludowym (i Bolsonaro też tylko do ciut innej grupy ludu kieruje przekaz). Ale być może mój szef jest tamtejszym symetrystą/wszystkochuistą.

  23. @embercadero twój znajomy Brazylijczyk to pewnie typowy przedstawiciel tamtejszej klasy średniej, która jest bardziej kon-lib niż ich zachodni odpowiednik. Nie lubi Luli za „socjalizm”, ale też jest na tyle ogarnięty żeby nie popierać Bolsonaro. Chociaż wielu jego znajomych pewnie głosowało na niego bo uważają, że to twardy facet i ogarnie ten cały pierdolnik.
    Poza tym jeśli mam jakąś mądrość życiowa to tak ostrożnie z tym co mówi znajomy Niemiec, Szkot itp. bo mogą mieć różne wnioski i raczej nie są szpecami od historii i społeczeństwa. To tak jakby Sebek na magazynie czy programista korwinista objaśniał ci dzieje Polski i obecną sytuację społeczną.

  24. @Roman od Kuby
    Mnie wyskakuje Roman Warszewski z jedną pozycją nt. Kuby wydaną przez Bellonę, a oprócz niej „Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji” i „Vilcacora leczy raka”… BTW pamiętam ten hajp, gdzieś pod kościołem kolportowano ulotki/gazetki, z perspektywy dzieciaka wydawało się, że przez jakiś czas cała Polska żyła tą vilcacorą. Odlurkowuję się z prośbą o potwierdzenie, czy to faktycznie ten koleś, mnie również ten temat bardzo ciekawi.

  25. @arcypatyk
    „„Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji” i „Vilcacora leczy raka””

    No to skreśla gościa piorunem i w podskokach, bo jest mitomanem i oszołomem, delikatnie rzecz ujmując.

  26. Tu jest trochę więcej link to warszewski.info
    Te o krajach Ameryki wydawała Bellona, te o cudowych lekach już nie. Nie wiem czy to ma znaczenie. Plus to jest strona autora – zatem „możliwa” autopromocja.

  27. @embercadero
    Nie jestem specjalistą, ale czy nie obawiasz się, że twój szef mógł być kimś nie całkiem wiarygodnym? Obcokrajowiec też mógłby s[otkać Polaka, który mu wszystko wytłumaczy, jak jest – i Walęsę przywiezionego motorówką Marynarki Wojennej, i spisek, i żydowskich agentów…
    Fidel jakoś próbował obalić prawicowe (zamordystyczne) rządy w Dominikanie i Kolumbii, potem miał ten atak na koszary i dopiero potem był wyjęty spod prawa. Należał do tej Partii Ortodoksyjnej, lewicowej (choć komunistycznej nie). Rwolucja kubańska nie była taka bezproblemowa, jak zdajesz sie sugerować. Walki trwały jednak ze trzy kata, parę razy odpierali ofensywy Bautisty. Che nie poszedł w odstawkę – choć istnieją teorie spiskowe, że Fidel mógł wysłać grupę bojową do Boliwii, żeby go ratować. ale nie wysłał.
    Gdyby Amerykanie nie byli tacy zawzięci, pewnie powołałby jakiś w miarę sensowny socjaldemokratyczny rząd (ale to już gdybanie – reforma rolna była nie do cofnięcia, a Amerykanie pewnie by jej nie zaakceptowali).

    @sheik
    to moja prywatna opinia – wobec tego, co napisałem wcześniej, myślę, że tym momentem była decyzja, żeby do śmierci nie oddawać władzy, bo przecież Kuba to on.

  28. Tak, Warszewski, sorry. Bellona wydała nie wiedzieć czemu w serii „historyczne bitwy”, funkcjonuje to jako „trylogia o Che” – Kuba, Kongo i Boliwia. Bitew tam nie ma za to o Kubie można dowiedzieć się mnóstwo. Nie miałem pojęcia że gość jest przy okazji oszołomem od wilczej kory, widać dłuższa bywalność w ameryce łacińskiej rypie mózg.

    Mój były szef: klasa średnia – na pewno i to zdecydowanie nie biedna, poglądy kon-lib? Z pewnością nie, raczej socjaldemokrata nie mający na kogo głosować. Równy gość. Nie raz przy piwku wspólnie słaliśmy joby na Stany Zjednoczone i Amerykanów (pracując w amerykańskiej korporacji = i na tym koniec off topicu).

  29. @pewuc

    Amerykanie nigdy nie zaakceptowaliby reformy rolnej a bez niej Fidela zabiliby jego właśni partyzanci bo tylko o nią im chodziło. Wyraziłem się nieściśle z tym brakiem rewolucji. Partyzanci byli w tych swoich górach przez wiele lat, niezbyt skutecznie ale intensywnie zwalczani przez oddziały rządowe. Natomiast w dużym stopniu fikcją był zmitologizowany później „marsz na Santiago” i zdobywanie jakiegoś tam miasta, nie pomnę nazwy a książki czytałem kilka lat temu.

  30. @embercadero
    Ale Fidel chyba by nie chciał cofnąć tej reformy. Od wczesnej młodości był w tej partii ludowej (Partido del Pueblo Cubano – Ortodoxos) i mam wrażenie, że reformę rolną miał trochę we krwi.
    To miasto to pewnie Santa Clara, dość słynne. Akurat dowodził tam Guevara. nie wiem, jak bardzo jest mitologizowane, ale miasto zdobyli i Batista uciekł z Kuby. Przypadek?
    Obrona nie była zbyt twarda (były powody, że to ostatnia bitwa), partyzantom pomagali miejscowi cywile. No ale pociąg pancerny był i Che go wykoleił (stoi jako pomnik), Całkiem bez walki miasta nie wzięli. BTW jest tam mauzoleum Che.
    Nie jestem specjalistą w żadnym razie, Kubą interesowałem się dość przelotnie. Ale IMO Fidel był raczej socjalistą, w ramiona dogmatycznych komunistów radzieckich wepchnęli go Amerykanie. Nie jego jednego.

  31. @embercadero socjaldemokrata i uważa, że Lula to to samo co Bolsonaro? Dziwne biorąc pod uwagę, że nawet tamtejsza prawica aż tak całkiem nie odrzuca jego dziedzictwa.
    Coś mi tu nie gra, może nie lubi Luli za pewien populistyczny rys czy mógł się wkurzyć na mocno rozdmuchane afery korupcyjne, ale chyba nie do tego stopnia.
    Podejrzewam, że jeśli nawet jest to „lewak” to może mentalnie tkwić w uprzedzeniach swojej klasy.

  32. Tak ogólnie, Ikonowicz powiedział mi ćwierć wieku temu (heh, muszę kiedyś spisać jakieś „100 lat poezji i felietonistyki”), że w Ameryce Łacińskiej typowy biały inteligent po szklance whisky potrafi się nagle otworzyć i powiedzieć co myśli o Indianach. A każdy, kto ma ciemną skorę i pochodzi z biedoty, jest podejrzewany o bycie krypto-Indianinem („domieszka złej krwi”, etc.). Przy czym takim każualowym rasizmem potrafi pojechać także rozmówca, który wydawał się być całkiem lewicowy i progresywny (przynajmniej na trzeźwo).

    Może to jest jakieś wyjaśnienie?

  33. @Fidel rewolucjonista
    Po mojemu to człowiek, który współorganizuje rewolucję, staje na jej czele i pozostaje tam przez dekady, jest rewolucjonistą choćby sam uważał się za króla Ludwika XIX. To jak, nie przymierzając, ktoś kto zabija człowieka – jest z definicji mordercą, jeśli tylko nie zachodzą bardzo konkretne okoliczności, świadczące, że naprawdę nie chciał (ew. kontratyp)

    @embercadero „facet nie dość że bardzo fajnie pisze to jeszcze pił i palił używki z większością z realnych uczestników tych wydarzeń i jest w stanie odsiać rzeczywistość od propagandy”
    Właśnie z tego co piszesz, to chyba nie bardzo.

    @”I on powiedział że między Lulą a Bolsonaro różnica jest tylko taka że inne kliki ich popierają (…). Więc nie wiem czy jest sens przypisywać jednemu lewicowość a drugiemu prawicowość.”
    Ale to bzdura przecież i ta ignorancja nie świadczy zbyt dobrze o Twoim znajomym. Zdarzyło mi się lepiej lub nieco gorzej poznać trzy Brazylijki, z czego dwie z solidnej tamtejszej klasy średniej. Jedna wymyślała Bolsonaro od faszystów i jeszcze gorszych, choć można by ją określić jako Lifestyle Idealist z Don’t look up, najwyraźniej jej rodzinę w Brasilii nadal stać na opłacanie służby, druga za to była ciężko oburzona rządami lewicy, czyli Lulą i Dilmą, bo oni to tylko rozdają biedocie (czyli wypisz-wymaluj typowy polski liberalny wstręt do 500+).
    Twój znajomy Brazylijczyk, jak większość jego klasy (wyższej średniej) jest zapewne zdegustowany tym, jak za czasów rządów lewicy wzrosły dochody całego społeczeństwa, zmniejszając nieco wygodę życia warstw wyższych. Tutaj obrazek z tamtych czasów: link to forbes.com
    Dla odmiany, Bolsonaro popiera wyrąb Amazonii, powszechny dostęp do broni i ogólnie jeśli chodzi o poglądy na klimat, ekologię, kobiety, mniejszości seksualne etc. etc jest überwąsatym wujem. To jakby nie to samo co Lula i Dilma. Or am I wrong?
    @wo „w Ameryce Łacińskiej typowy biały inteligent po szklance whisky potrafi się nagle otworzyć i powiedzieć co myśli o Indianach.”
    Ogólnie o nie-białych, mam wrażenie. W Brazylii cała masa bardzo wg naszych przyzwyczajeń ciemnych ludzi uważa się za białych i tak też deklaruje w spisach powszechnych. To trochę jak ta samoidentyfikacja biedoty w USA z klasą średnią.

  34. @sheik.yerbouti może być jeszcze jeden ciekawy myk z tym Brazylijczykiem socjaldemokratą. Generalnie to pojęcie budzi inne skojarzenia niż w Europie. Tamtejsza socjaldemokracja była taką tylko z nazwy, to nawet nie była lewica nawrócona na centrum tylko zwykła prawica, często dosyć odleciana. Na przykład z inicjatywy polityków tego ugrupowania przeprowadzono referendum w sprawie przywrócenia monarchii.
    Po prostu chcieli uniknąć skojarzeń z prawicową juntą i wybrali coś co brzmi miło dla wielu wyborców. Więc jeśli kolega tak się określał to mógł mieć radykalnie różne poglądy na tę kwestię od przeciętnego człowieka na zachodzie.
    Btw to dosyć ciekawe i szerokie zjawisko występujące na całym świecie, prawica udająca, że nie jest prawicą. Pewne elementy takiej taktyki widać nawet PiSie gdzie ich przeciwnicy to ideologia, a oni w takim wypadku są czystym zdrowym rozsądkiem i normalnością.

  35. @Brazylijczyk

    Jasne, od razu rasista. I nigdy nikt niczego nie zauważył podczas gdy przez parę lat dowodził zespołem złożonym w 3/4 z Hindusów. Jasne. No chyba że by mu się rasizm ograniczał wyłącznie do obywateli Brazylii.

    Co do poglądów ww pana: ja tylko cytuję. Niewątpliwie stwierdził że Lula i Bolsonaro to jedno g i różni ich tylko klika która za nimi stoi. Nie znam się na Brazylii, cytuję.

  36. @nankin77
    Celnie. Partido da Social Democracia Brasileira (PSDB) jest na prawo od centrum i przez całe rządy Luli i Dolmy była konsekwentnie w opozycji. For crying out loud, jej honorowym przewodniczącym do dziś jest Fernando H. Cardoso, neoliberalny prezydent 1995-2002, który prywatyzował i deregulował wszystko, co się dało.

    Nowsza Partido Social Democrático (PSD) też jest liberalna, albo jak to ujął jej założyciel: Nie jesteśmy ani lewicą, ani prawicą, ani centrum. Helluva platform.

    PTB, Partia Pracy Brazylii, jest w obecnej koalicji rządowej wokół Bolsonaro. Największą częścią tejże koalicji jest Partido Social Liberal, ’nuff said. U nas dzieci Marka Jurka i Janusza Mikkego by się nie nazwały „Social Liberal”, a tam owszem. Po prostu nazewnictwo jest przesunięte / zawłaszczone (niepotrzebne skreślić). W tym świetle dziwnym nie jest, że brazylijski socjaldemokrata może w ogóle nie być socjaldemokratą w europejskim rozumieniu. Kojarzę jeden wyjątek w UE, otóż Partido Social Democrata w Portugalii jest centroprawicowa. Widocznie tendencja jest ogólnoportugalskojęzyczna, nawet jeśli jedni mówią raczej s-s-dż-dż, a drudzy sz-sz-dy-dy.

    @embercadero
    Przecież można mieć rasizm selektywny. Nie mówię, że koniecznie w tym przypadku. Ale skoro było takie państwo, które uznało takich Japończyków za honorową rasę białą, to wszystko można. Ba, tych samych Japończyków jeszcze inne państwo, nieco wcześniej, uznało za honorowych aryjczyków. Dlatego bez trudu sobie wyobrażam, że można mieć uprzedzenia wobec Indian i Czarnych, a Hindusów spoko-loko akceptować. Tudzież dowolne inne kombinacje. Been there, heard that. Ale akurat nie od kumpla z Belo Horizonte, on jest porządnym lewakiem.

  37. Zresztą i w Polsce mamy sporo ludzi, którzy są antyrasistami do czasu, aż zaczną mówić o Romach.

  38. @ausir
    „i w Polsce mamy sporo ludzi, którzy są antyrasistami do czasu, aż zaczną mówić o Romach”
    – Jest niesamowicie łatwo być otwartym, wyrozumiałym i tolerancyjnym wobec grupy ludzi, która jest gdzieś daleko – a więc nie tak naprawdę nie trzeba jej tolerować.

  39. To ciekawe bo w badaniach wszelkiego typu uprzedzeń statystyki są najgorsze tam gdzie innych (ras, płci, klas, kultur) jest najmniej (bądź się ich boją bądź zostali wygonieni i segregacja już nastąpiła).

    Takie homogeniczne środowiska rzeczywiście chętniej pomagają na odległość, np. dzieciom w Afryce.

    Rasizm to jedna ze sprzeczności u podstaw liberalizmu. Samo pojęcie tolerancja spopularyzował Locke w ramach swojego rasizmu.

  40. @Nankin77

    „Btw to dosyć ciekawe i szerokie zjawisko występujące na całym świecie, prawica udająca, że nie jest prawicą.”

    A właśnie, wie ktoś, czy były jakieś przejawy tego mechanizmu przed faszyzmem, czy faszyzm był pod tym względem innowacyjny?

  41. @karmazynowa klamerka
    „czy były jakieś przejawy tego mechanizmu przed faszyzmem”

    – W polityce chyba standardem jest, że każda grupa próbuje nazywać i definiować się sama, zamiast przyjmować nazwy i definicje wymyślone przez kogoś innego. Zwłaszcza oponentów. No i rzadko kiedy ktoś publicznie zachowuje się tak, jak główny zły w filmie z agentem 007.

    @❡
    „w badaniach wszelkiego typu uprzedzeń statystyki są najgorsze tam gdzie innych (ras, płci, klas, kultur) jest najmniej”

    – Np. na Bałkanach różnorodne narodowości/kultury/religie żyły w stałym kontakcie ze sobą. Z jakim skutkiem?
    Patrząc w historię, zaciekle nienawidzono np. mniejszości żydowskiej mieszkającej obok, o rzut kamieniem (czasem niestety dosłownie). Bądź tych trochę innych chrześcijan, mieszkających kawałek dalej. Ewentualnie kibiców drużyny piłkarskiej z innej części miasta (a znacznie mniej kibiców drużyny z drugiego końca Europy). Funkcją liniową tego nie opiszesz.

    „bądź się ich boją”
    – Ale to trochę błędne koło, bo wszystkie te zjawiska są zrośnięte ze strachem. Więc to niemal jakby powiedzieć, że się boją, jak się boją.

    „bądź zostali wygonieni i segregacja już nastąpiła”

    – Nie będzie tak, że segregacja nastąpiła domyślnie, wcześniej? Kontakt z _inną_ kulturą (religią itp.) wymaga _inności_ tej kultury. Która wymaga jakiejś bariery, jakiejś odrębności. Stąd wydaje mi się, że jakaś „segregacja” (w szerokim znaczeniu) będzie w chwili t=0. Nie było żadnego złotego wieku harmonii i powszechnej współpracy wszystkich ludzi. Chyba, że się wierzy w tę opowieść o wieży Babel.

  42. @klamerka
    „A właśnie, wie ktoś, czy były jakieś przejawy tego mechanizmu przed faszyzmem, czy faszyzm był pod tym względem innowacyjny?”

    Podział lewica/prawica przebiega raczej w ciałach reprezentacyjnych typu parlament, więc z jednej strony, można jego korzeni szukać już w rzymskiej republice, ale z drugiej, zawsze istniała konkurencyjna oś podziału w postaci stronnictw opowiadających się za poszczególnymi dynastiami czy pretendentami. W średniowieczu w Europie to poszło raczej w tym kierunku. W okresie wczesnej nowożytności podział lewica/prawica nakładał się czasem na rywalizacje dynastyczne, ale wtedy wyglądało to tak, że lewe skrzydło otwarcie mówiło, że jest lewym (czy „antyreakcyjnym” skrzydłem), natomiast prawicowo-reakcyjne, że jest zwolennikiem sukcesji Don Carlosa albo restauracji Bourbonów.

    Wydaje mi się, że dwudziestowieczne faszyzmy w ogóle wprost wywodzą się z takich reakcyjno-populistycznych ruchów „legitymistycznych”.

  43. Co mi przypomina o tym, jak to w latach 70. ówczesny karlistowski pretendent do tronu zafascynowany Tito został niespodziewanie zwolennikiem modelu jugosławiańskiego i co za tym idzie główna partia karlistowska została partią monarchosocjalistyczną.

  44. Szkoda, że nie mogę dać reakcji „wow!”. Ciekawe, czy gdzieś w jakimś kraju Ameryki Łacińskiej wyłonił się też jakiś odłam karlisto-trockistowski?

  45. @wo

    „W Chile jednak szybko się okazało, że ktokolwiek wygra wybory – rządzi i tak Pinochet zza grobu. Neoliberalno-militarny establishment wydawał się nie do ruszenia.

    Tutaj masowy bunt eksplodował w 2019 od pozornie nieistotnego czynnika – cenę przejazdu metrem podniesiono o 4%.”

    Uważam, że to zbyt daleko idące uproszczenie: otóż spuścizna pinochetowskiej dyktatury to nie tylko zmiany konstytucyjne i dożywotnie mandaty parlamentarne dla członków junty — Chile naprawdę było jednym wielkim neoliberalnym eksperymentem, w którym od 1973 systematycznie i konsekwentnie przebudowywano kolejne dziedziny życia tak, aby spełniały wymogi norm narzuconych przez obowiązującą doktrynę. Odkręcanie tych „reform” to jest proces, który trwa od 1990 roku: raz mniej, raz bardziej intensywnie, generalnie według wszystkich zbyt wolno, ale też stopniowo zmieniający życie chilijczyków na lepsze. 2019 i obecne zwycięstwo Borica postrzegam jako jeden z etapów tego procesu, parę lat wcześniej (2016) była reforma szkolnictwa wyższego, która (po 5 latach strajków studenckich…) zapoczątkowała odejście od systemu płatnych studiów, jeszcze trochę wcześniej (2008) reforma emerytur itd.

  46. @Pawel Gladki „jeszcze trochę wcześniej (2008) reforma emerytur”
    Care to elaborate? Bo do mnie dochodziły jedynie (via media) hiobowe wieści o ludziach, którzy nie byli w stanie przeżyć za wyliczone im groszowe emerytury. Poprawiło się jakoś?

  47. @”Wydaje mi się, że dwudziestowieczne faszyzmy w ogóle wprost wywodzą się z takich reakcyjno-populistycznych ruchów „legitymistycznych”.”

    A można prosić o jakieś uzasadnienie? Naziści raczej niczego nie proponowali Hohenzollernom, w Hiszpani monarchiści poparli Franco przeciwko Republice, ale sam Franco raczej monarchistą nie był (ostatecznie reastaurował Borbona, ale dopiero po tym, gdy bomba ETA pozbawiła go alternatywnej opcji w postaci premiera Luisa Carrero Blanco.

    Mussolini i dynastia sabaudzka? Tam chyba nie było jakiegoś mocnego uczucia.

  48. @sheik

    W wielkim skrócie: wprowadzenie finansowanych z budżetu emerytur socjalnych dla wszystkich powyżej 65 roku życia i szereg korekt systemu kapitałowego (np. określenie ram prawnych w co mogą inwestować fundusze emerytalne, bo wcześniej faktycznie mogły całą forsę ulokować w przysłowiowym rynku akcji azjatyckiego przemysłu porno…).

    To, oczywiście, dalekie jest od kompletnego rozwiązania problemu, bo emerytury w Chile faktycznie są bardzo skromne. No ale są, wcześniej była wolnorynkowa utopia wg. której każdy sam sobie odkładał na jesień życia, o ile miał na to ochotę — i rzesze ludzi w ogóle bez jakiegokolwiek zabezpieczenia na starość…

  49. @amatil
    ” sam Franco raczej monarchistą nie był”

    Nie był, ale chodzi mi właśnie o to, że legitymiści w różnych krajach wobec ogólnego fiaska swojej ideologii i oczywistych sukcesów ruchów faszystowskich – przyłączali się w końcu do nich jako zwolennicy, co ich z kolei kompromitowało po 1945. W ten sposób naturalnemu wymarciu uległ francuski legitymizm, żywotny przecież aż do gorzkiego końca III Republiki.

  50. @wo Ciekawe, czy gdzieś w jakimś kraju Ameryki Łacińskiej wyłonił się też jakiś odłam karlisto-trockistowski? Oj ciężko,jest to prawda konserwatywna lewica, ale to ludowość i romantyzm.
    Nawet peronizm w swoim prawicowym wydaniu jaki reprezentuje papież Franciszek odrzuca elitaryzm, kolonializm i kulturę estancias. Jest albo w te albo wewte.
    Co do faszyzmu, to wydaje mi się, że głównym clue jest romantyzm. Ten włoski czerpie z Manzziniego, którego bardziej interesuje naród niż jednostka i kult czynu zaczerpnięty od Garbialdiego.
    Nazizm to volkizm, emocje i gloryfikowanie ludowych Niemiec. Plus w jednym i drugim dochodziły kompleksy i chęć bycia rozwiniętym imperium. Oczywiście to wszystko dosyć szybko poszło w konserwatyzm, ale taki jest los mętnych niejasnych ideologii.

  51. @wo
    „Szkoda, że nie mogę dać reakcji „wow!”. Ciekawe, czy gdzieś w jakimś kraju Ameryki Łacińskiej wyłonił się też jakiś odłam karlisto-trockistowski?”

    To trochę jak król Sihanouk w Kambodży przed 1970. Wiele ambitnych reżimów trzeciego świata w czasach zimnej wojny starało się zachować równy dystans między ZSRR a USA. W polityce zagranicznej oznaczało to zbliżenie z blokiem państw niezaangażowanych, w wewnętrznej huśtanie się pomiędzy prawicą a lewicą (tak było w Kambodży). Ostatecznie zresztą po tym jak został obalony przez wspieranego przez amerykanów Lon Nola Sihanouk sformował jednolity front z Czerwonymi Khmerami. To dopiero była koalicja.

  52. @amatill
    A można prosić o jakieś uzasadnienie?

    Peerelowskie książki o historii doktryn politycznych wywodziły faszystowskie mętniactwo i antyracjonalizm od Josepha de Maistre’a, Juana Donoso Cortésa i podobnych. Nie wiem, na ile wiarygodnie.

  53. Robert Paxton w „Pięciu stadiach faszyzmu” wspomina że taki rodowód wymyślił Isaiah Berlin, ale pasuje również do totalitaryzmu lewicowego?

  54. @wo

    „Wydaje mi się, że dwudziestowieczne faszyzmy w ogóle wprost wywodzą się z takich reakcyjno-populistycznych ruchów „legitymistycznych”.”

    Też mi się tak wydaje, bo faszyzm to kult siły jednak, ale generalnie chodzi mi o to, że szukam jakichś sytuacji sprzed XX w., w których funkcjonowała taka prawicowa czy ogólnie reakcyjna retoryka, która charakteryzowała się lewicową/antyreakcyjną mimikrą. Bo wydaje mi się, że nie było nic takiego i faszyzm jest pod tym względem faktycznie innowacyjny.

  55. @❡

    „[romantyczny rodowód faszyzmu] pasuje również do totalitaryzmu lewicowego?”

    Pod względem korzeni coś w tym jest, Lenin hejtował romantyzm, ale Stalin chciał dokonać jego fuzji z socrealizmem (sam był zresztą pierwotnie poetą romantycznym).

  56. Moje drogie, moi drodzy – cytując klasyka:

    „On wie, poczciwy Stach — myślał — że tylko przynaglony mogłem pójść na włoskich aktorów… No i dobrze się stało. Pysznie gra ten facet i muszę zobaczyć go drugi raz… Zresztą — dodał po chwili — kto ma tyle pieniędzy co Stach, może robić prezenta aktorom. Ja wprawdzie wolałbym jaką ładnie zbudowaną aktorkę, ale… Ja jestem człowiek innej epoki, nawet nazywają mnie bonapartystą i romantykiem…”
    Myślał tak i mruczał po cichu, gdyż nurtowała go inna myśl, którą chciał w sobie zagłuszyć:
    „Dlaczego Stach tak dziwnie przypatrywał się loży, w której siedziała hrabina, pan Łęcki i panna Łęcka?… Czyliżby?… Eh! cóż znowu…

  57. Takie w miarę bezpośrednie korzenie faszyzmu to w sumie rewolucja konserwatywna, te wszystkie Schmidty, Jungery i Evole. A tych chyba można określić jako popłuczyny po dawnych legitymistach, którym najpierw odjechał pociąg, a potem peron.

  58. „…dawnych legitymistach, którym najpierw odjechał pociąg, a potem peron”

    Znakomicie pan to ujął.

  59. @karmazynowa klamerka
    sytuacji sprzed XX w., w których funkcjonowała taka prawicowa czy ogólnie reakcyjna retoryka, która charakteryzowała się lewicową/antyreakcyjną mimikrą

    Hohenzollernowie po Wiośnie Ludów + „socjalizm z katedry”.

  60. @Gammon No. 82

    „Hohenzollernowie po Wiośnie Ludów + „socjalizm z katedry”.”

    No ale to były konkretne działania mające gasić nastroje rewolucyjne, a nie przejmowanie lewicowej retoryki i barw jak u faszystów. Retorycznie to zdaje się było nadal całkiem konserwatywne, np. Bismarck przy wprowadzaniu państwa opiekuńczego nazywał je „praktycznym chrześcijaństwem”.

  61. @karmazynowa klamerka
    …a nie przejmowanie lewicowej retoryki i barw jak u faszystów. Retorycznie to zdaje się było nadal całkiem konserwatywne

    Faszyzm nie prezentował retoryki lewicowej tylko niespójną jej mieszankę z retoryką i ideologią ultrakonserwatywną (czy raczej reakcyjną), jak np. Blubo albo rozmaite pomysły Himmlera (na czele z ukształtowaniem SS na modłę zakonów rycerskich).

  62. @Gammon „(na czele z ukształtowaniem SS na modłę zakonów rycerskich”

    Ot to (III). Te całe imaginarium z rycerzami, wojownikami na krucjatach dobrze rezonowało w umysłach podatnych na idee faszystowskie, więc zbliżenie z ruchami monarchistycznymi, tam gdzie istniały, było dość naturalne. Dla mnie nie wystarczy to do uzasadnienia tezy, że „że dwudziestowieczne faszyzmy w ogóle wprost wywodzą się z takich reakcyjno-populistycznych ruchów „legitymistycznych”.”.
    Po pierwsze, przecież nie wprost. Nawet jeśli faszystowska propaganda posiłkowała się jakimś wyobrażonym średniowieczem, to i tak faszyści nie palili się do restauracji monarchii tam, gdzie ją obalono. Zwłaszcza naziści spoglądali w przeszłość ponad pikielhalbami Hohenzollernów.
    Po drugie, nie tylko oni romantyzują przeszłość. Taki Tolkien na przykład (chyba, że znajdą sie tu zwolennicy tezy, że LOTR jest książką faszystowską?).

  63. @amatil
    Tak tylko wspomnę, że to faszystowskie zapatrzenie w historię opisał Lem choć u niego nie chodzi o zakony rycerskie, tylko sytuację znacząco późniejszą) w „Doskonałej próżni”, w „recenzji” z książki Alfreda Zellermanna „Gruppenführer Louis XVI”. Tak mi się skojarzyło.

  64. W ostatnim Raporcie o Stanie Swiata wystepowala p. Dominika Bartczak prowadząca kiedyś stronę o Chile link to pocztowkizpoludnia.com i rozmawiali o nowych wyborach i p. Boricu. Jak często bywa jego opinie i plany juz się zmieniają bo co innego i inaczej się mówi jako lider małego ruchu a co innego jako prezydent-elekt.

    Ale innym ciekawym wątkiem w zmianach w AŁ jest rosnący ruch praw kobiet i samoorganizacji kobiet – nie wiem co jest przyczyną a co skutkiem ale w Chile protesty przeciwko dyskryminacji było b. duże i widowiskowe bardzo (co ładnie widać na tym blogu). A w DzialeZagranicznym byl podcast o aferze antykoncepcyjnej ktora dodatkowo zmobilizowała kobiety. I część nazwijmy to liberalno-lewicowych mężczyzn też.

  65. @Cuauhtemoc.Manas:

    „Ale innym ciekawym wątkiem w zmianach w AŁ jest rosnący ruch praw kobiet i samoorganizacji kobiet – nie wiem co jest przyczyną a co skutkiem ale w Chile protesty przeciwko dyskryminacji było b. duże i widowiskowe bardzo”

    O, właśnie — w Chile to był kolejny etap zmian po 1990: rozwody są tam możliwe dopiero od 2004 (!), wprawdzie to nie tyle spuścizna po Pinochecie, bo ich tam nigdy wcześniej nie było, ale można domniemywać, że gdyby nie idąca pod rączkę z Kościołem junta, wprowadzono by je o wiele wcześniej.

  66. Ad. Rasizm latynoski – on po prostu jest inny niż nasz czy anglosaski. Brazylijczyk bratający się Hindusami ale gardzący swoją ciemnoskórą brazylijską służącą wydaje się dość standardową sytuacją.
    Bo rasa w kulturach opartych na metysażu i do tego bez rewolucji fundamentalnie wywracające społeczeństwo i niszczące klasy wyższe (w stylu nasze rozbiory czy 2WŚ) to wyznacznik klasy społecznej. Im bielsza tym wyższa i bogatsza. Jak 30 lat temu pierwszy raz zobaczyłem załogę meksykańskiego żaglowca Cuauhtemoc (do którego mam słabość) to nie znając stopni wojskowych, po kolorze skóry i figurze poznawałem kto jest oficerem, podoficerem czy zwyklym marynarzem.
    A na koniec – osobiście uwielbiam muzykę puszczaną w rosyjskich marszrutkach czy meksykanskich autobusach IV klasy, ale Zenek w TVP mnie fizycznie boli.

  67. @Cuauhtemoc
    „A na koniec – osobiście uwielbiam muzykę puszczaną w rosyjskich marszrutkach czy meksykanskich autobusach IV klasy, ale Zenek w TVP mnie fizycznie boli.”

    Ojkofob_.

  68. @Gammon No.82

    „Faszyzm nie prezentował retoryki lewicowej tylko niespójną jej mieszankę z retoryką i ideologią ultrakonserwatywną (czy raczej reakcyjną)”

    No i właśnie o tę mieszankę mi chodzi, np. o powierzchowne odwołania do podziałów klasowych czy potrzeb robotników. Dla mnie to jest właśnie taka zwierzęca mimikra, która ma na celu zmylenie mniej kumatych – kamuflaż wręcz. Skuteczny zwłaszcza wobec tzw. „zwykłych ludzi”, ale nabierają się też osobniki wosiopodobne.

    @amatill

    „Po drugie, nie tylko oni romantyzują przeszłość. Taki Tolkien na przykład”

    Tutaj nie chodzi zdaje się tyle o romantyzowanie przeszłości (lewica romantyzuje rewolucję francuską przecież), co o to, że z romantyzmu droga do nacjonalizmu jest prosta, a jak już do tego nacjonalizmu dochodzimy, to wpadamy na rozwidlenie pt. „czym jest naród?”.

  69. Ostatni paroksyzm Musoliniego, czyli ta jego cała republika socjalna to był kapitalny przykład, jak elastyczny może być faszyzm. Ach, czego to oni nie naobiecywali, i jak mocno przepraszali, a ich główny ideolog przed partyzanckim plutonem egzekucyjnym to nawet „niech żyje socjalizm!” krzyczał.
    Aż mi dziwno, że Ziemkiewicz czy tam inny Zych jeszcze tego nie odkrył, i tym Salo lewaków nie gnębi.

  70. @karmazynowa klamerka
    powierzchowne odwołania do podziałów klasowych czy potrzeb robotników

    Ja nie twierdzę, że faszyzm był powtórzeniem albo prostą, bezpośrednią kontynuacją reakcjonizmu z czasów Świętego Przymierza. Ale mogę uwierzyć autorom twierdzącym, że genetycznie z tego (choć nie tylko tego) źródła się wywodził, a podobieństwa – mętniactwo pojęciowe i generalną antyoświeceniowość – sam dostrzegam.

  71. @bartolpartol: „Ojkofob_.”
    Chyba tak. I to do deko od 6 lat moj stan sie pogarsza.
    wcześniej było 15 lat remisji.

  72. Faszyzm i nazizm pierwotnie nie były reakcjonistyczne. Jak pisałem, to romantyzm plus fascynacja Ameryką z jej wysokimi standardem życia i ówcześnie rozumianą nowoczesnością. Przypominającą fabrykę Forda czy salę szpitalną. Konflikty i różnice między faszystami/nazistami, a konserwatystami/legitymistami też były spore, ale ostatecznie się dogadali bo istniała dla nich gorsza alternatywna w postaci socjalizmu i komunizmu.
    Nazistowska fascynacja średniowieczem to też nie jest wyraz legitymizmu tylko romantycznej kontrkultury z XIX wieku, gdzie kompleksy wobec Francji i Włoch leczono podkreślaniem wartości gotyku i niemieckiego ludyzmu. Te dziwne towarzystwa gimnastyczne tępione przez władze pruskie i austriackie bawiły się w średniowieczny larp, do tego stopnia, że ich członkowie ubierali się jak rodem z obrazów prerafaelitów.

  73. @aldek „Ostatni paroksyzm Musoliniego”
    Zaczynał jako szczery socjalista, więc można powiedzieć, że zatoczył koło.

    @karmazynowa klamerka „lewica romantyzuje rewolucję francuską przecież”
    Ale te symulakrum pełne szlachetnych rycerzy i sprawiedliwych królów jest raczej prawicowe.

    @”że z romantyzmu droga do nacjonalizmu jest prosta”
    A od nacjonalizmu do demokracji przedstawicielskiej. W końcu jakąś ideą należało zastąpić lojalność wobec dynastii.

  74. @amatill nope, fascynacja rycerstwem itp. to był swego czasu rodzaj kontrkultury. Btw to zjawisko powtórzyło się w nowszej historii, tzw. mid century medieval.
    „A od nacjonalizmu do demokracji przedstawicielskiej” nacjonalizm w większości państw dosyć szybko stracił swój emancypacyjny charakter i z ideologii walczącej o reprezentację szerokich mas ludności przeistoczył się w elegancką pałkę usprawiedliwiającą działania panujących dynastii.

  75. @Nankin77
    „Co do faszyzmu, to wydaje mi się, że głównym clue jest romantyzm. Ten włoski czerpie z Manzziniego, którego bardziej interesuje naród niż jednostka i kult czynu zaczerpnięty od Garbialdiego.
    Nazizm to volkizm, emocje i gloryfikowanie ludowych Niemiec”
    Thomas Mann w „Niemieccy słuchacze!” wprost oskarża niemiecką romantyczną tradycję jako podglebie do powstania nazizmu i nazistów. Polecam lekturę.

  76. Wicie rozumicie, jednym z czołowych romantyków tenkraju był niejaki Krasiński. Człowiek, który z jednej strony był klasycznym antyoświeceniowym konserwatystą tradycjonalnym, z drugiej dziś spokojnie załapałby się na Członka Rodziny Radia Maryja. Nie ma żadnej sprzeczności między romantycznymi a konserwatywnymi korzeniami faszyzmu. Może nawet takie ujęcie: „faszyzm jako romantyczny konserwatyzm”, jest w tym coś pociągającego.

  77. Nazizm nie wywodził się z wcześniejszych „poważnych” (teraz by się powiedziało: mainstreamowych) nurtów filozoficznych czy poglądów. Taka dygresja – jak pamiętam podręczniki historii myśli ekonomicznej (te o historii filozofii studiowałem mniej uważnie) z okresu PRL [1], to ich autorzy mieli tendencję do pokazywania, że zawsze jakaś w miarę poważna myśl zrodziła się z wcześniejszych idei. Czasami ta przemożna chęć pokazywania nieprzerwanie następujących po sobie poglądów prowadziła do dość dziwnych wniosków – pamiętam schemat, gdzie z instytucjonalizmu Veblena wychodziłą strzałka do katolickiej myśli społecznej. Veblen by się zapewne zdziwił.
    To wszystko miało jeszcze sens przy analizie mainstreamowych poglądów. Problem z nazizmem (faszyzm to często nadużywane pojęcie) jest taki, że nie wywodził się tak z jakichś systemów filozoficznych i ekonomicznycb, jak np. marksizm z heglizmu i myśli Davida Ricardo (wartość dodana i teoria ceny produkcji, ok, trochę upraszczam). Nazizm jako ideologia był dziełem ówczesnych piwniczaków, którzy nie mogli czerpać z dorobku myśli poprzednich pokoleń, bo byli ignorantami, albo w najlepszym razie besserwistami. Czerpali z zasłyszanych treści różnych niszowych szarlatanów (Steiner, Guido von List, Lanz von Liebenfels, Rudolf von Sebottendorf, BTW wszyscy to von sobie bezprawnie przywłaszczyli). Było tam sporo rycerzy (osobliwie blondynów pokonujących kreatury o dziwnie wydatnych nosach), mitów o Teutonach, teorii spiskowych o kościele katolickim niszczących pragermańskie dziedzictwo, niemniej trudno te brednie jakoś odnosić do dziedzictwa niemieckiego romantyzmu. Gdzie Goethe, a gdzie niszowa gazetka Ostara (tam właśnie były te grafiki o postawnych pragermańskich rycerzach rozprawiających się z pokurczami z wielkimi nochalami). To wszystko miało mocno piwniczacki posmak, podobnie jak alt right w Stanach czy np. obecnie modny w pewnych środowiskach niejaki Karoń (to tak, jakby powiedzieć, że „myśl” Karonia wywodzi się np. z von Hayeka, no litości…).
    Czy nazizm był romantycznym konserwatyzmem? Z kwestią romantyzmu już się rozprawiliśmy, zobaczmy, jak z tym konserwatyzmem. Gospodarz miał niezmiernie ciekawą notkę o Theodorze Adorno i szkole frankfurckiej. W postrzeganiu rodzimych tropicieli marksizmu kulturowego szkoła frankfurcka to bezwzględni niszczyciele kultury zachodu – to oni pociągali za wszystkie linki i sterowali zza kulis Rolling Stones, Johnym Rottenem, Hollywood itp. (Zenek chyba jest niesterowalny, przynajmniej przez Adorno). Podejrzewam, że Theodor Adorno po odsłuchaniu pierwszej płyty Sex Pistols przeszedłby głęboki szok, poprawił krawat i pognał do filharmonii, pomstując na upadek kultury. Podobnie, dziewiętnastowieczni konserwatyści, zobaczywszy spoconego Hitlera wrzeszczącego do tłumu SA-mannów w piwiarni, nie ujrzeliby w tej scenie dziedzictwa swoich poglądów.
    Co do konserwatyzmu, oddajmy głos innemu proto-piwniczakowi – Himmlerowi (o abstynencji seksualnej przed ślubem): „niezależnie od tego, jak szlachetnie motywowane, żadne rzekomo moralne prawa wprowadzone przez chrześcijaństwo nie zapewniają rozwiązania tej kwestii. Mają one tylko jeden cel dla chrześcijaństwa, a mianowicie uczynić je nieodzownym jako instytucję posiadającą moc odpuszczania grzechów innym. W SS zamierzamy raz na zawsze skończyć z tym oszustwem […]. Moje pomysły oscylują między dwoma biegunami małżeństwa, z jednej strony, i pewnej wiedzy, z drugiej, że w większości przypadków mężczyźni i młode kobiety podążają za głosem natury” [2].
    Sporo takich cytatów można znaleźć, nie kojarzą się raczej z dziewiętnastowiecznymi konserwatystami. BTW, sporo jest przy tym proto-incelstwa.
    Dziś Hitler pewnie by publikował na 4Chanie (czy czymś w tym rodzaju). Himmlera z naszymi współczesnymi „konserwatystami” łączyłaby zapewne homofobia, przy czym reichsfuhrer upatrywał w kościele katolickim, a w szczególności w zakonach męskich, rozsadnika homoseksualizmu – tu zapewne nie znalazłby wspólnego języka.

    [1] Wacław Stankiewicz, „Historia myśli ekonomicznej”; Edward Lipiński, „Historia powszechnej myśli ekonomicznej do 1870 r.”
    [2] Peter Longerich, „Himmler”, Warszawa 2014 ,s. 458.

  78. @Ponury Bankowiec co takiego? nope, zapominasz, że wśród nazistów byli też intelektualiści, vide Goebbels. Poza tym nawet jak nimi nie byli to wywodzili się z klasy średniej jak Hitler czy Himmler. Już przez to replikowali memy romantyzmu, zwłaszcza, że to było popularne wśród tej grupy społecznej. Adolf był fanatykiem Wagnera, już przez to znajdował się pod silnym wpływem romantyzmu. Powinieneś to łatwo kojarzyć.
    „Z kwestią romantyzmu już się rozprawiliśmy” o tak, Adam Zamoyski w świętym szaleństwie wprost stawiał tezę o tym, że nazizm wywodzi się z romantyzmu, ale ty kilkoma zdaniami zadałeś jej K.O.
    Poza tym nie zapominaj, że nie musisz być intelektualistą by powielać pewne memy. Vide ten patriotyczny agrit pop z powstaniami i żołnierzami wyklętymi wystartował wraz z dominacją Popis i był dziełem klasy średniej, a szybko przeszedł na sebków od marszu niepodległości.
    Wracając do Adama Zamoyskiego to cytat z jego książki.
    „Studenci wstępowali do towarzystw gimnastycznych stworzonych przez
    Ludwiga Jahna, który zapuścił teutońską brodę i chciał wskrzesić „staroniemiecki”
    język. Nosili bluzy z surowego lnu, miękkie altdeutsche czapki, przypominające
    opadnięte kapelusze kucharskie, i krótkie mieczyki za pasem. Przemawiali do siebie
    wyszukanym językiem, czym mieli nawiązywać do średniowiecznej poufałości.
    Niektórzy ostentacyjnie prowadzili życie w czystości, nazywając się die Unbedingten –
    nieugiętymi. Brali udział w wyszukanych pokazach gimnastycznych i spędzali wiele
    czasu na śpiewaniu prymitywnych i niezwykle krwiożerczych pieśni. Goethe, który jako
    nadinspektor uniwersytetu w Jenie został poproszony o powściągnięcie niektórych
    ekscesów, uznał ich postawę za niemądrą i przygnębiającą. Trudno mu się dziwić. Jeden
    ze studentów głosił: „Dajcie mi dobrą pieśń gimnastyczną, a możecie sobie wziąć całą
    twórczość Fouquégo i Goethego”

  79. @Nankin77
    wśród nazistów byli też intelektualiści, vide Goebbels

    Alfred Rosenberg w Norymberdze próbował się rozwodzić, jak to „Mit XX wieku” stanowi kontynuację niemieckiej filozofii romantycznej i neoromantycznej. Ale że mówił nie na temat (dostał od oskarżycieli kilka cytatów i proste pytanie, czy to on jest autorem tej książki), sędzia Lawrence kazał mu się zamknąć.

  80. @Gammon No.82 Rosenberg jako bałtycki Niemiec wychowany za caratu to już w ogóle elita. Była nawet taka anegdota o generale Jermołowie. Car Aleksander I spytał go jakiej chce nagrody, a ten odpowiedział, żeby go awansować na Niemca.

  81. @Nankin77

    „wśród nazistów byli też intelektualiści”

    Ba, SS było bodaj formacją zbrojną z największym w dziejach odsetkiem członków ze stopniem doktora (głownie prawa, ale też sporo historyków; coś jak u nas absolwenci historii UJ [przprszm]).

  82. „Czy nazizm był romantycznym konserwatyzmem?”

    Warto też pamiętać o szerszym kontekście a mianowicie „wspólnym wrogu” czyli burżuazji i kapitalizmie. Stan umysłu wielu ludzi po I WŚ we Włoszech czy Niemczech albo Francji był przecież taki, że bezsensowna wojna (bo za taką uważano I WŚ) to wina kapitalistycznej i antyklerykalnej burżuazji (i Żydów – patrz mit ciosu w plecy).

    Trauma tej wojny była naprawdę spora, my dziś tego nie rozumiemy (zwłaszcza w PL gdzie akurat ta wojna jest mało zinternalizowana) ale dla nich to było pierwsze takie masowe doświadczenie w dziejach (może poza Wojną Secesyjną ale to w Europie mniej rezonowało). Proszę popatrzeć na rolę I wojny w biografii Mussoliniego czy Hitlera. A jak się do tego doda, że taki Himmler – katolicki ministrant, albo Goebbels – uczęszczający do prowadzonej przez franciszkanów szkoły z internatem (pomyślcie co tam musiał przeżyć mały Józef-kaleka ze zdeformowaną nogą) mieli porządne katolickie i konserwatywne wychowanie jak ze szkoły Czarnka-Jędraszewskiego, to naprawdę nie zaskakuje budowa więzi między faszystami/nazistami a romantykami czy reakcyjnymi środowiskami krzywo patrzących na zadowolonych (żydowskich) mieszczan robiących kasę kosztem „ludu” i czytających antyklerykalne książki zapominanego dziś ale bardzo popularnego przed I wojną Emile Zoli (np trylogia Trzy Miasta).

    Himmler-ministrant po prostu rozwijał to co słyszał za młodu i szedł dalej niż oficjalny Kościół. To tak jak dziś kiedy episkopaty takich krajów jak PL niemal otwarcie zwalczają obecnego Papieża właśnie za to, że nie chce „logicznie” rozwijać katolicyzmu wg „mapy drogowe” takiego Ordo Iuris.

    Król Włoch szybko się dogadał z Mussolinim a Hindenburg z Hitlerem (nawet jeśli bez wielkiej wzajemnej miłości) bo przez całą lata 20 i kawałek 30 aż tak wiele ich ideowo nie różniło (= „kto jest wrogiem” plus cała 4 lubiła mundury). Oczywiście po 1933 zaczął się odlot ale to wina tego, że kaliber intelektualny „nazistowskich prominentów”, mieszaniny prawników i sprzedawców szampana (Ribbentrop) jednak nie był duży więc zrobiła im się z tego Czarnkowa uber-karykatura. Tyle że, na nieszczęście ludzkość, uzbrojona w Walthera i komory gazowe ale tu osobiście uważam, że ludzie pokroju Czarnka (profesor z drugorzędnej katolickiej uczelni) są po prostu jeszcze na wczesnym etapie i jeszcze się krygują jeśli chodzi o przestrzeganie jakiś tam ograniczeń w stylu prawo czy wolność innych ludzi. Ale się staraj (patrz przepisy przegłosowane wczoraj, które blokują uzyskanie paszportu przez dzieci, będące polskimi obywatelami, w których zagranicznych aktach urodzenia wpisani są rodzice tej samej płci)

  83. @Nankin77
    „nie musisz być intelektualistą by powielać pewne memy. Vide ten patriotyczny agrit pop z powstaniami i żołnierzami wyklętymi wystartował wraz z dominacją Popis i był dziełem klasy średniej, a szybko przeszedł na sebków od marszu niepodległości”
    To w sumie dobry przykład (acz przestrzegam przed używaniem imienia na S. w sensie uogólnionym) – faza bluz z kapturem ze znakiem Polski Walczącej, nalepek na samochody to takie skapywanie na dół pewnych trendów. Ale to jednak inny mechanizm, niż np. Hegel/Ricardo -> Marks, albo von Hayek/Friedman -> Balcerowicz. Czy uczestnicy Marszu Niepodległości zaczytywali się w Jarosławie Marku Rymkiewiczu? To zeszło na poziom memów.
    Jak sądzę, Marks nie poznawał Hegla z memów, ani Balcerowicz myśli Miltona Friedmana [1].
    @m.bied
    „SS było bodaj formacją zbrojną z największym w dziejach odsetkiem członków ze stopniem doktora”
    Istotnie, jednak zręb ideowy tej organizacji tworzył agronom Himmler i starannie przez niego dobierani ludzie – Himmler miał dar wybierania ludzi, którzy wpadli w solidne kłopoty i dzięki całkowitej wierności (pewien minister przypomniał ostatnio to celne hasło) mieli szanse na wydobycie się problemów. Wraz ze wzrostem znaczenia tej organizacji i budowaniem mitu jej „elitarności” ludzie z coraz wyższym statusem zgłaszali akces. Intelektualizmu jednak tam bym się nie doszukiwał.
    Nie chodziło mi, że nazizm nie czerpał w ogóle z romantyzmu – czerpał z tandetnych wyobrażeń o romantyzmie, średniowieczu (gospodarka stanowa! zresztą później zarzucona w III Rzeszy, jako ogryzek tego konceptu pozostał Stan Żywicieli Rzeszy). To wszystko było jednak jak marna grupa rekonstrukcyjna, jak koleś przebrany za Elvisa (w wersji z lat 70-tych) – on też w jakimś sensie „czerpie z Elvisa”, mimo że nie umie śpiewać.
    W warstwie ideologicznej nazizm był właśnie takim kolesiem przebranym za Elvisa, podrygującym na karaoke. Adam Zamoyski, moim zdaniem błędnie, przykłada do tego zbyt poważną miarę. To jest tak, jakby np. teraz J.M. Keynes czy Joan Robinson zaczęli polemikę o interwencjonizmie z kolesiem z netu, który rzuca mądrościami z memów Korwina i filmików z youtube.

    [1] wolnorynkowe teorie Miltona Friedmana chyba jako pierwszy pokazał w Polsce w uporządkowanej formie Marek Belka: „Doktryna ekonomiczno-społeczna Miltona Friedmana”, Warszawa 1986. Bardzo dobra książka, czytałem prawie 30 lat temu. Na końcu każdego rozdziału autor wstawia rytualny akapit o tym, że przedstawiane teorie są niezgodne z teorią marksizmu-leninizmu i jako takie niesłuszne. Prawie, że dokładny copy-paste na końcu rozdziału (nie mam tego w domu, mogę się mylić, bo cytuję z pamięci).

  84. Zabawne przywoływać Adorno ignorując radę Horkheimera: niech milczy o faszyzmie kto nie mówi o roli kapitalizmu.

    Heidegger też nie wypełzł z piwnicy. Jego mistycyzm to nie prosty romantyzm, pomiędzy nim a Schellingiem jest sto lat rozwoju. Adorno właśnie jako wielki krytyk Heideggera analizuje w „Żargonie autentyczności” tę drogę od romantycznego idealizmu do egzystencjalnej fenomenologii. Faszystowskiej emocji i mistycyzmu dominacji.

    Tradycja światopoglądowa która w ogóle wymyśliła słowo światopogląd (heglowski Weltanschauung nie był w pełni indywidualny, subiektywny i dopuszczający irracjonalność) może nie wydawać się dostatecznie poważny i mainstreamowy rybie przyzwyczajonej do wody. Podobnie z przezroczystością kapitalizmu.

    > tendencję do pokazywania, że zawsze jakaś w miarę poważna myśl zrodziła się z wcześniejszych idei.

    Oczywiście historycy idei zajmują się ideami, tak jak literaci romantyzmem, a filozofowie oświeceniem czy egzystencjalizmem, więc naturalnie wszystkim się coś kojarzy.

    „As intellectuals, almost instinctively, we classify all the great political movements—all the “isms”—by doctrine. It is a time-honored convention to take for granted that fascism is an “ism” like the others and so treat it as essentially a body of thought.”

    Pisze wspomniany Paxton, typolog faszyzmów. Dla niego wywody Berlina to coś osobliwego, obok pytań czy peronizm albo stalinizm to też faszyzm. Zmierza tym do definicji operacyjnej. Faszyzm poznajemy nie po insygniach a działaniach. „Jak działa faszyzm” zatytułował książkę Jason Stanley. A działa dzięki kooptacji przez konserwatyzm (to trzeci ze wspomnianych 5 etapów). Właśnie operacyjnie nie jest bezideowy.

    > z instytucjonalizmu Veblena wychodziłą strzałka do katolickiej myśli społecznej. Veblen by się zapewne zdziwił.

    Co nie znaczy że kontynuacje i konkluzje nie zachodzą. Nie wiem jak to analizował podręcznik, ale z obserwacji nowy ekonomiczny instytucjonalizm to dla konserwatywnych liberałów miłość od pierwszego wejrzenia, szukają w nim pocieszenia. Strzałka z Acemoglu jak z łuku Amora trafia wprost w katolibkowe serca przyzwyczajone do wyjaśniania nierówności cechami kulturowymi.

    Z podobnych zdziwień również oświecenie nie jest stanowczo odległe od faszyzmu, który też nie jest w metodzie tak zupełnie antyoświeceniowy. Nawet Berlin budując tę oś podziału zauważa jak sprzeczne metodologie się czasem dopełniają:

    „Saint-Simonian movement rather mysteriously observed (in its official Exposition) that what is needed is a combination of Voltaire and Maistre. This, on the face of it, seems somewhat paradoxical: Voltaire the friend of life, the friend of liberty, the friend of man; Maistre, the executioner, blood, darkness, irrationality, horror. What they meant was not altogether absurd. … the proposition that irrational movements – nationalism, chauvinism, totalitarianism of the right or the left – can come armed with science is one nightmare which even Maistre never dreamt of. Nevertheless it could ultimately be constructed.”

    > Problem z nazizmem (faszyzm to często nadużywane pojęcie)

    Nazizm ukształtował się na konkretnym gruncie (więc przez przypadek historyczny), a faszyzmów było wiele. Ciężko nazwać japoński faszyzm (monarchiczny) nazizmem.

    Socjaliści przewidywali nieuniknione działanie historii wraz ze wzrostem świadomości i poszerzaniem praw wyborczych. Historyczna nieuniknioność rzeczywiście zadziałała, tyle że zaskakująco, Adorno np. myśli że przez kulturę masową. W każdym razie zamiast internacjonalistycznego socjalizmu pojawiły się narodowe totalitaryzmy, nieprzypadkowo kilka na raz w różnych częściach świata.

    Prawica udaje lewicę z historycznej konieczności – to z opowiedzenia się za poszerzeniem praw wyborczych (oprócz konkretnego następcy tronu) wzięli się Torysi. Partia konserwatywna od swojego początku łączy wigowski mit historyczny, z kooptacją lewicowej retoryki (nawet Brexit sprzedali jako wsparcie NHS).

    > nie wywodził się tak z jakichś systemów filozoficznych i ekonomicznycb, jak np. marksizm z heglizmu

    „Marxism is founded on reason; that is co say, it claims that its propositions are intelligible, and their truth can be 'demonstrated’ to any rational being in possession of the relevant facts.”

    A faszyzm jest emocją i wywodzi się z systemów irracjonalnych. Z metodycznie oświeceniową starannością naukowego rasizmu.

    Irracjonalizm kapitalizmu jest przezroczysty, i podobnie elastyczny dogmatycznie. Faszystowski cud gospodarczy jest przedmiotem podziwu do dzisiaj nie tylko w fantastyce i piwnicznych kopalniach kryptowalut. Kapitalizm jest źródłem oprócz emocjonalnego stanu społeczeństwa także rasizmu i urasowienia (zwraca uwagę jego emocjonalny język wobec biedniejszych i wyzyskiwanych). Faszystowski rasizm nie wynikł jak w Wiedźminie Netflixa z powodu wyglądu uszu, estetycznych symaptii i antypatii. Został metodycznie wzniecony. Fuhrer osobiście nienawidził Żydów, a Duce się nimi otaczał, ale inspiracje dla ustawodastwa wzięto z USA. Tam zresztą biznesmeni też planowali przewrót faszystowski jak im Roosevelt wymienił złoto na dolary.

    > To jest tak, jakby np. teraz J.M. Keynes czy Joan Robinson zaczęli polemikę o

    Litości. Keynes rozpoczął szeroką karierę od polemiki o „Ekonomicznych skutkach pokoju” w Wersalu. A Robinson to autorka tego zdania: „Hitler had already found how to cure unemployment before Keynes had finished explaining why it occurred.” (Second crisis of economic theory, 1972).

  85. @Ponury Bankowiec

    „To zeszło na poziom memów.”

    No ale mowa jest o korzeniach, a nie o tym, czy ich adaptacja bądź rozwinięcie trzyma jakiś poziom.

  86. @Ponury Bankowiec no rzeczywiście w dużym stopniu były to memy i uproszczenia, ale first primo romantyzm to nie tylko kultura wysoka. Często popadał w tandetę i sentymentalizm, E.T.A Hoffman świetnie to wyśmiewał w Piaskunie.
    Po drugie nie sądzę, że Hitlera można byłoby tak łatwo sprowadzić do poziomu Neeta z 4chana. Nie był intelektualista, ale też nie był prostym chłopkiem. Na pewno był fanbojem Szekspira i Wagnera. Najprawdopodobniej dobrze znał Goethego i Schillera, chociaż średnio ich cenił. Najbardziej mnie zaskoczył Ibsen w jego bibliotece.

  87. @WO

    „Niesamowita wydaje mi się też wygrana Pedro Castillo w Peru i Xiomary Castro w Hondurasie. Lewicowa prezydentka Hondurasu! Marksistowski prezydent Peru!”

    Opisując różne kraje Ameryki Łacińskiej należy pamiętać o „efekcie bazy”, który sprawia że np. Urugwaj, od niedawna ponownie rządzony przez władze centro-prawicowe, jest krajem prowadzącym o wiele silniej ugruntowaną politykę socjal-demokratycznego welfare state, niż inne republiki kontynentu, którym dziś mniej lub bardziej lewicujący rząd przytrafia się po latach dewastującej władzy oligarchicznej prawicy, nierzadko dzielonych z narkotykowymi bossami.

    Wiele z tych nowych lewicowych rządów orientuje się na ludową, wiejską i konserwatywną obyczajowo bazę wyborczą. Są one zatem dalekie od głoszenia praw osób LGBT czy występowania w obronie praw kobiet (poddawanych niestety drastycznej przemocy na całym kontynencie). Jednocześnie jednak nie należy tego lewicowego konserwatyzmu łączyć wedle polskiej kliszy z religią katolicką. Katolicyzm owe lewicowe ruchy widzą jako element ideologicznej dominacji białych miejskich elit, same zaś odwołują się raczej do poczucia solidaryzmu niebiałej ludności interioru.

    Przy czym „niebiałość” owa oznacza co innego w Brazylii, kraju w istocie rasistowskim, bliskim stosunkom jakie w czasach apartheidu panowały w Południowej Afryce, a co innego np. w Meksyku czy Peru, gdzie Andrés Manuel Obrador czy Pedro Castillo przełamują klasowo-etniczne bariery i proponują lewicowo-populistyczne polityki, włączające szeroką falą uboższe, kulturowo pre-kolumbijskie segmenty ludności do politycznego mainstreamu. O Brazylii obszernie, w nieco nieskładnym ale wiarygodnym wywiadzie mówi to legitnie trockistowskie źródło: [1]. „New Yorker” natomiast miał plastyczne profile Obradora [2] oraz Alana Garcíi [3], jednego z wcześniejszych peruwiańskich prezydentów, reprezentującego dawniejszą, internacjonalistyczną lewicę lat 70-tych i 80-tych (w jej kierunku gestykulowała ABBA w swoim „Fernando”), obecnie schodzącą już ze sceny.

    García, dodajmy, osobiście zszedł ze sceny w drodze samobójstwa, które było transgranicznym offshootem głośnego brazylijskiego skandalu korupcyjnego wokół lobbystycznych pieniędzy paliwowego koncernu Petrobras (Operação Lava Jato). Skandal ten obrazował systemową polityczną korupcję jako jeden ze smutniejszych elementów krajobrazu politycznego kontynentu, z jakim próbowały się mierzyć reformistyczne rządy pierwszej „różowej fali” – Inácio Luli w Brazylii czy Evo Moralesa w Boliwii (tego ostatniego trafnie podsumowuje „Foreign Policy” tutaj: [4]). Były to rządy same w sobie również nieodporne na korupcję i autorytaryzm, oraz podatne na reakcyjny backlash. W sumie jednak to one zapoczątkowały głębszą instytucjonalną zmianę, z którą mamy do czynienia obecnie – w Boliwii reprezentuje ją aktualny prezydent Luis Arce i wchodzący w epokę post-moralesowską Movimiento al Socialismo, a w Brazylii można mieć na nią nadzieję po zakończeniu ery Bolsonaro.

    Wydaje się, że podobnie: jako etap instytucjonalnej demokratycznej stabilizacji, można też umiejscawiać aktualne rządy Alberto Fernándeza w Argentynie czy Gabriela Borica w Chile – ten ostatni sygnalizuje socjal-demokratyczny kierunek swojego gabinetu wybrawszy właśnie szanowanego szefa banku centralnego, Mario Marcela, na ministra finansów. Jest to czytelne wybranie drogi „urugwajskiej” raczej niż „wenezuelskiej” w chilijskiej polityce.

    W samej zaś Wenezueli kibicować należy raczej opozycji niż nominalnie marksistowskiej autorytarnej władzy. Siły wewnętrzne i zewnętrzne (USA, Rosja), jakie ścierają się w Caracas dobrze opisuje ten, przed-covidowy jeszcze, reportaż: [5]. Dla dopełnienia dobrze jest też rzucić okiem na ten profil Lenina Moreno [6], do zeszłego roku prezydenta Ekwadoru, pokazujący dużą umowność i płynność politycznych afiliacji wielu latynoamerykańskich przywódców. To nie w nich samych jest nadzieja na renesans kontynentu, lecz raczej w demokratycznych instytucjach, jakie się na nim powoli stabilizują: powtarzalnych demokratycznych wyborach o szerokiej elektoralnej bazie, nowych egalitarnych i ekologicznych konstytucjach [7] oraz intensyfikowanych formułach międzynarodowej współpracy, przeszczepiających wzorce Unii Europejskiej.

    Aby zakończyć optymistycznym akcentem, dorzucam jeszcze ten reportaż o historii sukcesu publicznej służby zdrowia w Kostaryce [8] oraz „La Grenaderę”, hymn Systemu Integracji Środkowoamerykańskiej (Sistema de la Integración Centroamericana) w wykonaniu zespołu studentów Instituto Técnico Federico C. Canales z Hondurasu: [9].

    [1] link to isj.org.uk

    [2] link to newyorker.com

    [3] link to newyorker.com

    [4] link to foreignpolicy.com

    [5] link to newyorker.com

    [6] link to bloomberg.com

    [7] link to nytimes.com

    [8] link to newyorker.com

    [9] link to youtube.com

  88. @Awal

    „Przy czym „niebiałość” owa oznacza co innego w Brazylii, kraju w istocie rasistowskim, bliskim stosunkom jakie w czasach apartheidu panowały w Południowej Afryce”

    Przypomina mi się, jak to wykładowca uczący historii Ameryki Łacińskiej na filologii hiszpańskiej głosił, że w Brazylii dzięki sporemu wymieszaniu nie ma rasizmu. Jak powiedziałem znajomym Brazylijczykom to nieźle się uśmiali.

    Wykładowca ten to zresztą niedoszły ambasador Polski w Meksyku za pierwszego PiSu (niedoszły bo jakoś jednak zablokowano ostatecznie nominację), z namaszczenia Rydzyka, z rekomendacji Kobylańskiego.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.