Wigilia u karpiów

Ledwie w felietonie wyraziłem radość, że dawno już nie było sondażu dającego większość koalicji PiS+Konfederacja, niestety pod koniec roku pojawiły się takie. Dobro-zła wiadomośc jest taka, że rośnie Konfederacji, a nie Pisowi, co zmniejsza d’hondtowską premię Pisu.

Nim to wyjaśnię – rys historyczny, czemu mamy tak dziwną ordynację. Jej korzenie leżą w latach 90., gdy główną osią podziału polskiej polityki była postkomuna/postsolidarność.

Doświadczenie pierwszych rozdrobnionych Sejmów doprowadziło do zgody, że ordynację należy zaostrzyć. Zaostrzono ją za rządów koalicji AWS-UW.

Pod koniec kadencji oba te ugrupowania spadły poniżej progu. Wszechpotężna (rzekomo) „Gazeta Wyborcza” robiła co mogła, by obronić Unię Wolności – skończyli z imponującym wynikiem 3,2%.

Nowa ordynacja poza progami wprowadzała też bardzo małe okręgi, od 7 do 19 mandatów. Te progi tworzą „próg realny”, w siedmiomandatowym okręgu przekraczający 10%.

SLD prowadziło w prawie wszędzie, z wyjątkiem Tarnowa, gdzie na pierwszym miejscu był PSL. Gdyby wyniki przeliczano według d’Hondta, dostaliby kilkadziesiąt mandatów więcej.

Nikt wtedy nie myślał, że Leszek Miller w ciągu jednej kadencji sprowadzi swoje ugrupowanie z 41% do 11%, a desperackimi pomysłami typu „Ogórek na prezydenta!” w ogóle poniżej progu. Dlatego tego d’Hondta wprowadzili.

Jest tu interesująca prawidłowość, że w dziejach polskiej ordynacji trzykrotnie karpie urządzały wigilię. Kolejno AWS-UW, SLD-PSL i PO-PSL przyjmowały zasady niekorzystne dla słabszych ugrupowań, padając ich pierwszą ofiarą.

Najdziwniejsze, że te zmiany zazwyczaj były aprobowane przez PSL, który też ma problem z progiem. Przypuszczam, że powodem był ficzer, o którym mało się mówi: granice okręgów sztucznie promują wyborców prowincjonalnych.

Oś „prowincja-metropolia” to dziś podział ważniejszy niż „komuna/postkomuna” czy nawet „prawica/lewica”. Kaczyński to pierwszy lider, który wyciągnął z tego logiczne wnioski.

PiS od początku pozycjonuje się jako „partia prowincji”. Nie używają tego słowa, ale semantycznie do tego się sprowadzają przekazy typu „postawiliśmy na zwykłą Polskę”. Jakby w miastach powyżej 100 tysięcy było coś niezwykłego.

Jak to działa? Weźmy Gdynię. Ma 244 tysięcy mieszkańców, rządzi w niej niepisowski prezydent. Ale w wyborach parlamentarnych Gdynia sztucznie dołączona jest do okręgu Słupsk, razem z Bytowem, Chojnicami i Lęborkiem.

Gdyby inaczej dzielić okręgi i na przykład zrobić z Trójmiasta dwa okręgi wielkomiejskie, premie za dwa pierwsze miejsca dostałaby „partia metropolii” – a tak, dostaje jedną, drugą oddając „partii prowincji”. Aglomeracje warszawską też można by dzielić np. na lewobrzeżną i prawobrzeżną, tymczasem odcięto Konstancin i Łomianki, żeby je roztopić wśród mazowieckich wiosek nad Bugiem i Bzurą.

W ostatnich wyborach Platforma wygrała w pięciu okręgach, PiS w 36. Premii od d’Hondta nie zawsze się dostaje za pierwsze miejsce, ale trywializując można powiedzieć, że PiS miał na to siedem razy więcej okazji.

Ordynacja rozciencza wielu wyborców wielkomiejskich w okręgach prowincjonalnych. Gdyby nie to, PiS nie miałby samodzielnej większości w 2019, ani nawet w 2015. I to akurat wina Tuska, bo ostatnie zmiany wprowadzono w 2011.

Stąd mój sceptycyzm wobec idei „zjednoczonej opozycji”. Po pierwsze, w ogóle nie wierzę, że antypisowskie elektoraty da się zsumować – że jak Tusk i Zandberg zrobią sobie wspólne zdjęcie, ich wyborcy też się rzucą sobie w ramiona.
Po drugie, w ten sposób opozycja tylko jeszcze bardziej wygra tam, gdzie cały czas wygrywa, czyli w Warszawie, Gdańsku i Poznaniu. Tam po prostu jeszcze raz dostanie tę samą premię od d’Hondta co w 2019 i bilans wyjdzie na zero (pero, pero-o-o…).

Podział na metropolię i prowincję jest tak silny, że mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby w Siedlcach wygrała ta sama partia, co w Warszawie. Co więcej, im bardziej zmobilizowani będziemy „my”, tym bardziej zmobilizują się „oni” – a naszym największym sojusznikiem będzie teraz po prostu apatia i frustracja obozu pisowskiego.

To, czego opozycja potrzebuje teraz najbardziej, to partia, mogąca odebrać Pisowi poparcie prowincjonalnego elektoratu. Nie o to chodzi, że ja lubię PSL – far from it – tylko że ugrupowania klasycznego antypisu wydają mi się zbyt jednoznacznie wielkomiejskie.

Ten podział nie będzie wieczny. Nie było go widać w wyborach jeszcze 20 lat temu. Sztucznie generują go dwa czynniki: po pierwsze, ordynacja; po drugie, komercyjne media.

Kiedyś mieszkańcy wielkich miast byli atrakcyjnym targetem, dlatego zabiegały o nich wszystkie media (z wyjątkiem niekomercyjnego Radia Maryja). Dziś razem z wyrównywaniem poziomu życia i aspiracji konsumpcyjnych to nie ma sensu.
Tylko że to się nie zmieni w ciągu najbliższego roku czy dwóch. A więc jeśli chodzi o te wybory – wydaje mi się, że jednoczenie opozycji nie jest dobrym pomysłem na obalenie PiS.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

94 komentarze

  1. Ile razy i w jaki sposob nie poprzeliczam głosów na mandaty wszystko zawsze sprowadza się do tego, że d’Hondt tu w ogole nie jest niczemu winny, bo wszystko rozklepują małe okręgi.
    Warszawa ma 20, częstochowa 6, ale większość okręgów w Polsce to 10, max 12 mandatów i tutaj dochodzi do rzeźni mniejszych ugrupowań.
    Nie ma znaczenia jak podzielimy mandaty w okręgu, bo największe problemy biorą się z zaokrągleń.
    Dodatkowo tak się ciekawie złożyło, że na 10 sprawdzonych przeze mnie okręgów po ostatnich wyborach, w ośmiu doszło do sytuacji, że gdyby odrobina głosów przeszła z PO na Lewicę, Lewica zyskałaby mandat kosztem PiSu, w drugą stronę to nigdy nie działało.

    Jest jeszcze jeden haczyk, porównując liczbę głosów oddanych w okręgu z ilością mandatów, to Warszawa powinna mieć 30 mandatów nie 20.

  2. @mtg
    „w ogole nie jest niczemu winny”

    To przesadna teza, gdy się bawiłem wariantami „a co gdyby mandaty przydzielano Świętą Lagą”, wychodziła mi różnica na kilkanaście mandatów. Czyli rzeczywiście PiS by przy innym algorytmie (i tych samych okręgach) wyszedł z ostatnich dwóch wyborów bez samodzielnej większości.

  3. PSL niestety jest partią schodzącą, z minionej epoki. Nie liczyłbym na wiele. Jeśli chodzi o prowincję to największe szanse coś udrzeć ma chyba Hołownia. Czy może Hołowniokosiniakogowin.

  4. „Kiedyś mieszkańcy wielkich miast byli atrakcyjnym targetem, dlatego zabiegały o nich wszystkie media (z wyjątkiem niekomercyjnego Radia Maryja). Dziś razem z wyrównywaniem poziomu życia i aspiracji konsumpcyjnych to nie ma sensu.
    Tylko że to się nie zmieni w ciągu najbliższego roku czy dwóch. A więc jeśli chodzi o te wybory – wydaje mi się, że jednoczenie opozycji nie jest dobrym pomysłem na obalenie PiS.”

    Podział na metropolie i prowincję nie obowiązuje tylko w Polsce, ale praktycznie we wszystkich rozwiniętych państwach świata. Ten podział z wyborów na wybory będzie coraz większy, a nie mniejszy. Wynika to z tego, że w aglomeracjach miejskich rośnie liczba mieszkańców dzięki ciągłemu napływowi z prowincji. A na prowincji liczba mieszkańców spada. W efekcie czego w aglomeracjach średnia wieku mieszkańca spada/utrzymuje się na tym samym poziomie, a na prowincji rośnie. A jak wiadomo im młodszy elektorat tym częściej głosuje na lewicę/liberałów. A im starszy na prawicę.

    Duda w wyborach 2015 i 2020 roku uzyskał zbliżony wynik. Jeśli porównany mapę 2 tury z 2015 roku z mapą 2 tury 2020 roku to okaże się, że najwięcej zyskał w powiatach prowincji położonych w zachodniej Polsce w województwach głosujących na opozycję. A najwięcej stracił w dużych miastach, zwłaszcza tych położonych na wschodzie, i w „obwarzankach” tych miast, bo dzięki szybkiemu procesowi suburbanizacji bardzo szybko zwiększa się liczba mieszkańców gmin podmiejskich.

    W notce nie ma mowy o bardzo ważnej sprawie. Od lat w Polsce nie doszło do zmiany w liczbie mandatów przypadającej na okręg. A przecież liczba mieszkańców się zmieniła. Z analiz PKW w 2018 roku wynikało, że należało zmniejszyć w 5 okręgach liczbę mandatów o 1, a w 5 okręgach zwiększyć o 1. PIS nie przeprowadził tych zmian. Widziałem wyliczenia, że gdyby do nich doszło to PIS zamiast 235 mandatów miałby 232.

    Kolejna sprawa to GUS, który liczy mieszkańców przede wszystkim na podstawie danych meldunkowych. Szacuje się, że w dużych miastach mieszka nawet 20% więcej osób niż wynika z danych GUSu.

    Do tego głosy z zagranicy w Polsce zaliczane są do okręgu w Warszawie, ale nie mają przełożenia na liczbę mandatów.

    Mam nadzieję, że po przejęciu władzy opozycja zrobi z tym porządek.

  5. @km
    „PSL niestety jest partią schodzącą,”

    Albo i stety, ja się nie upieram, żeby to byli oni. Na pewno wolałbym Hołownię (nie widziałem chyba nigdy geograficznej analizy jego elektoratu).

  6. @KMatys „Jeśli chodzi o prowincję to największe szanse coś udrzeć ma chyba Hołownia. Czy może Hołowniokosiniakogowin.”

    Gowin chyba na dłuższą chwilę ma dosyć, Kosiniak to schyłkowy PSL. Pozostaje telewizyjny celebryta, ale tu z kolei wiekszą moc miałby ktoś silniej obecnyw umysłach ludzi – Krzysztof Ibisz.

  7. @kp
    „Mam nadzieję, że po przejęciu władzy opozycja zrobi z tym porządek.”

    Ja jej o tyle nie mam, że opozycja zapewne przejmie władzę w trudnych warunkach – z niewielką większością i wetem Dudy do 2025. Będą zbyt zajęci gaszeniem pożarów, by moc sobie pozwolić na systemowe zmiany. No i przypominam, że obecną ordynację przyjęto za Tuska – mogł przeforsować co chciał, był wtedy u szczytu potęgi. To jest ordynacja jego marzeń.

  8. @Zjednoczona opozycja

    Ja bym wprowadził rozróżnienie między zjednoczoną opozycją a opozycją na wspólnej liście wyborczej. Pierwsza opcja wymaga porozumienia pozytywnego – robimy wspólny program, wystawiamy wspólnego lidera. W drugiej wystarczy, że opozycja ogłosi, że mają wspólny tylko jeden cel – przywrócenie demokracji i praworządności w Polsce. Na wspólnej liście umawiają się co do kolejności miejsc na listach, a następnie prowadzą oddzielne kampanie wyborcze z jasnym wskazaniem w każdym okręgu na których kandydatów trzeba głosować. Kandydaci i tak wchodzą z listy w kolejności liczby głosów, a lista może być dwa razy dłuższa niż liczba mandatów. Jeżeli pokonanie PiSu jest najważniejszym celem, co do którego wszyscy się zgodzą to taki sposób daje szansę na wykorzystanie premii dla największej listy wyborczej.

  9. @pohjois
    „taki sposób daje szansę na wykorzystanie premii dla największej listy wyborczej.”

    Musiałbym potwórzyć całą notkę, że niekoniecznie. W Warszawie premia będzie taka sama (też dla Platformy). W Siedlcach może jej nie być wcale, bo tak i tak pierwszy będzie PiS (tym bardziej zmobilizowany, im bardziej nasi będą zjednoczeni).

  10. Zwracam uwagę, że najsilniejsza D’Hondtowska premia jest między 7 a 9%, zwłaszcza dla partii o równym rozkładzie geograficznym (jak właśnie Konfa). Bo to jest poziom, gdzie się rozstrzyga czy przekroczy się próg naturalny w okręgach i czy zdobędzie się kilkanaście mandatów, czy trzydzieści kilka.

  11. @pohjois: nie ms czegoś takiego jak „premia dla najsilniejszej listy wyborczej”. Nie ma. To mit.

    Układ ilorazów może być taki, że najsilniejsza lista wyborcza załapie się na ostatni mandat, ale może być też taki, że mimo kilku punktów przewagi jest remis w mandatach.

  12. @airborell
    „nie ms czegoś takiego jak „premia dla najsilniejszej listy wyborczej”. Nie ma. To mit.”

    Może inaczej – ta premia to ułamek mandatu (z zasady mniej niż 1 mandat), czyli raz jest, raz go nie ma. W 2019 było 6 remisów. Wydaje mi się, że ludzie wierzący w premię dla zjednoczonej opozycji wyobrażają sobie jeden wielki okręg wyborczy.

  13. „Jest tu interesująca prawidłowość, że w dziejach polskiej ordynacji trzykrotnie karpie urządzały wigilię. Kolejno AWS-UW, SLD-PSL i PO-PSL przyjmowały zasady niekorzystne dla słabszych ugrupowań, padając ich pierwszą ofiarą.”

    Przecież to nieprawda, przynajmniej w przypadku AWS-UW.

    W 2001 roku, dobrze wiedząc, że SLD idzie na zdecydowane zwycięstwo wyborcze, partie te, mające większość w ówczesnym sejmie, zmieniły ordynację z D’Hondta na St-Lague. Był to absolutny skandal na wielu poziomach, łącznie z tym że zmieniano reguły gry na dosłownie kilka miesięcy przed wyborami, ale ówczesny Trybunał Konstytucyjny umył ręce.

    Opłaciło się – SLD nie zdobył większości, a AWS-UW, po rebrandingu, zdobyły władzę i nie oddały jej aż do dzisiaj.

  14. Ja się niestety boję, że PSL-owi głosy podbierze AgroUnia, której w rzeczywistości (wbrew ludomańskiemu zaczadzeniu niektórych lewicowców) ideowo najbliżej do Konfederacji, tylko z inną targetowaną demografią.

  15. @airborell
    „zmieniły ordynację z D’Hondta na St-Lague.”

    Ale skasowali listę krajową, która jest kołem ratunkowym dla partii balansujących na granicy progu.

  16. Co do sondaży, to od pojedynczych wolę tę zbiorczą stronę: ewybory.eu/sondaze/

  17. „Ale skasowali listę krajową, która jest kołem ratunkowym dla partii balansujących na granicy progu”

    Przecież próg dla uczestnictwa w liście krajowej był 7%,

    Zmiana ordynacji 1997-2001 była poniekąd wymuszona zmianą podziału administracyjnego, ale jej efektem było też zwiększenie proporcjonalności (przedtem okręgi były wielkości starego województwa, czyli malutkie – w Chełmie był okręg trzymandatowy). Abstrahując już od zmiany z D’Hondta na St-Lague.

    W Polsce są tak w ogóle _trzy_ efekty, które zmniejszają siłę głosu mieszkańców metropolii:

    1. Wspomniany przez Gospodarza brak aktualizacji censusu. Nie ma to jakiegoś krytycznego znaczenia, pięć okręgów by zyskało, pięć by straciło, te co by straciły to nie tylko okręgi wiejskie, ale też np. Katowice i Sosnowiec. Still, PiS w 2019 na tym zyskał dwa mandaty.

    2. Prosty fakt, że metropolie ciągle mają wyższą frekwencję (co prawda ta różnica się zmniejszyła, ale ciągle jest znacząca).

    Wreszcie 3, punkt specyficzny dla Warszawy – jej głosy zostają „rozwodnione” przez głosy Emigracji. Kiedyś to nie miało znaczenia, w 2019 roku poza krajem zagłosowało więcej wyborców niż w okręgach elbląskim, koszalińskim, wałbrzyskim i częstochowskim. I to były przeważnie głosy na opozycję (PiS tylko 25%).

    Efekt jest taki, że w Elblągu na mandat przypada 31 tysięcy głosów, w Poznaniu 50 tysięcy, w okręgu warszawskim 69 tysięcy.

  18. No ja to coraz większego nabieram przekonania że mówienie o zjednoczonej opozycji jest bez sensu przede wszystkim dlatego, że pomysłem Tuska i Platformy na obalanie PiS-u nie jest współpraca z obozem demokratycznym, tylko z Konfederacją plus ew. uszczknięcie czegoś z PiS-u — jak pokazują demokratyczne kariery Dorna i Giertycha, i gotowość do przytulenia Dudy, jedynym blokerem dla nowego Popisu jest osobiście Kaczyński

  19. @jgl „jedynym blokerem dla nowego Popisu jest osobiście Kaczyński”
    Tak mniej więcej od 2005 roku. A co nowego?

  20. „pomysłem Tuska i Platformy na obalanie PiS-u nie jest współpraca z obozem demokratycznym, tylko z Konfederacją plus ew. uszczknięcie czegoś z PiS-u”

    A konkretnie co jest w tym nowego i co cię dziwi?

    Natomiast Hołownia ostatnio zachowuje się zadziwiająco pozytywnie skutecznie wyciągając macki na lewo (po wiośniarzy którzy nie chcą z sld) i na prawo (po sieroty po gowinie). Kolegów mi skaptował więc może będę miał insajderski knowledge

  21. @airborell
    „Przecież próg dla uczestnictwa w liście krajowej był 7%,”

    Ale sam pisałeś, że partia dostająca 7% będzie mieć w większości okręgów problem z progiem naturalnym! Lista krajowa dawała takiej partii gwarancję wejścia.

  22. @wo
    To przesadna teza, gdy się bawiłem wariantami „a co gdyby mandaty przydzielano Świętą Lagą”, wychodziła mi różnica na kilkanaście mandatów. Czyli rzeczywiście PiS by przy innym algorytmie (i tych samych okręgach) wyszedł z ostatnich dwóch wyborów bez samodzielnej większości.

    ale dhondt i laga dawałyby praktycznie te same, uczciwe wyniki, gdyby była jedna lista krajowa. To rozdrobnienie na małe okręgi sprawia, że ułamków do zaokrąglenia jest tak dużo, że pojawiają się róznice, widoczne skoro jede system oszukuje w jedną, drugi w drugą stronę.

    dyby wszystkie okręgi miały po 20-30 mandatów, nie miałoby znaczenia który system wybierzemy

  23. @jgl

    Ja się najbardziej spodziewam po wyborach (nie przed) jakiegoś sojuszu PO z „lewą” frakcją PiS (plus Hołownia/PSL), coś w okolicach Morawieckiego (nawet jeśli bez niego) po rozpadzie tej partii w przypadku jakiegoś kolapsu prezesa. Bo bez kolapsu się nic nie wydarzy.

    A to że, z Nową Lewicą mu nie po drodze to mnie nie dziwi bo Tusk, jak czytam jego wywiady (w KryPolu nawet był) albo w jego ostatniej książce, uważa że obecna Lewica to jest zbiór ważnych, kiedyś do „załatwienia” ale rozłącznych interesów „tożsamościowych” różnych mniejszości, blokujących jednak wyjście na masowość (>20%) w janowpwalicznym społeczeństwie AD 2022/3. W KryPol Zandberg ostatnio to trochę wspierał bo mówił, że oni mają radyklanie inny, nie pasujący do Tuska elektorat.

    Tusk pójdzie na wyrwanie jakiś nazwisk aby miał te 2% „lewicy” czyli „Plan tzw PPS: socjal tak, obyczajówka nie” (wg tego co mówi Polityka Insight)

  24. Tusk już wyrwał Nowacką, po tym jak obraziła się na Biedronia za nie dostanie fuchy wice, za chwilę weźmie sobie Rozenka i te 5 osób co z nim odeszły, i szlus, wystarczy tej lewicy.

    A że lewica, szczególnie razemki na z Tuskiem radykalnie inny elektorat to jakby oczywistość. Parę lat temu wkoło zbawiksa funkcjonowało określenie trzecie plemię vel trzecia jaskinia, ale jakoś się nie przyjęło

  25. @amatil, embercadero, co nowego

    Na razie jeszcze nic, ale jak ani PiS, ani PO nie będzie mieć większości, to nowością może być że ktoś się zdecyduje zrobić antykaczyński pałacowy zamach stanu albo rozłam.

  26. @wo: Konfa z tymi swoimi 6,8% jednak wyrwała 11 mandatów. To nie jest tak, że poniżej 7% nie ma się nic – okręgów 14-mandatowych i większych jest 8 i w takich okręgach ma się pewność zdobycia mandatu. Przy czym konsekwencją listy krajowej było z kolei jeszcze silniejsze zmniejszenie okręgów.

  27. @jgl „nowością może być że ktoś się zdecyduje zrobić antykaczyński pałacowy zamach stanu albo rozłam.”
    Ale to będzie właśnie rozłam, bez Kaczyńskiego PiSu nie ma. Zatem nawet jeśli tylko on stoi na drodze do POPiSu (jednak nie sądzę), to już całkiem wystarczy. Błaszczak z Morawieckim nie dostaną 35% głosów.

  28. @miasto-prowincja
    Jakub Majmurek miał o tym ostatnio wywiad z Rafałem Matyją [1]

    „[podział] Sztucznie generują go dwa czynniki: po pierwsze, ordynacja; po drugie, komercyjne media.”

    Niestety, są też niesztuczne czynniki, moim zdaniem dużo ważniejsze. Ludzie daleko od metropolii doświadczają innej Polski, niż ci w dużych miastach. Od przepaści w zarobkach [2], poprzez brak dostępu do służby zdrowia do wykluczenia transportowego. To ostatnie jest spowodowane w dużej części tym, że prawo nie wskazuje jasno, kto ma organizować komunikację zbiorową poza miastami. Kolejowa jest zdaniem Urzędów Marszałkowskich, autobusową na własną rękę robia niektóre gminy albo powiaty, ale jeszcze przed pandemią połowa Polaków była pozbawiona transportu zbiorowego [3].

    Moim zdaniem PiS wygrywa dlatego, że umie wskazać i nazwać te problemy, choć rozwiązywanie ich to już inna kwestia. W kampanii było o PKS+, które okazało się niewypałem, a także o projekcie przywracania posterunków policji zamkniętych za PO. Najważniejsze jednak jest docenienie mieszkańców prowincji. Duda od 2015 do 2019 objechał wszystkie powiaty w Polsce, gdy tymaczasem największa partia opozycyjna nie jest zainteresowana kampanią poza metropoliami.

    [1] https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/jak-dzieli-sie-wspolczesna-polska-polaryzacja-i-podzial-na-wielkie-miasta-reszta/cyszxcn?fbclid=IwAR3czi-xbLZr4fQ5DxHSE6gYqpTDtsuwWSBUewkiqy4JGgxyt5xi7W3Hplw
    [2] https://wbdata.pl/en/wynagrodzenia-w-powiatach-w-2019-roku-na-mapach/
    [3] https://www.transport-publiczny.pl/mobile/polowa-polakow-wlasciwie-nie-ma-jak-dojechac-do-miasta-57651.html

  29. @sheik
    A to już zwał jak zwał, zasadniczo chodzi mi o to, że warto pozbyć się mrzonek o Lewicy w rządzie Tuska, bo dla wszystkich oprócz tejże Lewicy bardziej strawny będzie w tym rządzie PiS (i Konfederacja)

  30. @airborell
    ” Konfa z tymi swoimi 6,8% jednak wyrwała 11 mandatów. ”

    Ale nie możesz zaprzeczyć, że samo zlikwidowanie listy krajowej dla AWS i UW było posunięciem na własną zgubę. Skoro i tak modyfikowali ordynację, mogli zrobić większe okręgi BEZ LIKWIDACJI LISTY KRAJOWEJ. Jej likwidację klasyfikuję jako karpio-wigilizm (a to wydaje mi się matematycznie tak oczywiste, że za chwilę zacznę brutalnie cenzorować, no chyba że masz jakiś miażdżący superkontrargument, w rodzaju „nie mogli powiększyć okręgów bez tej likwidacji, bo zabrania tego Międzynarodowa Konwencja o Pisaniu Ordynacji”).

  31. Zrobiłem sobie ćwiczenie mentalne i przeliczyłem mandaty, gdyby okręgami wyborczymi były diecezje katolickie, bo mają one zupełnie inne granice niż rzeczywiste. Okręgi od 6 do 23 mandatów, największy Katowice, plus 3-mandatowy okręg drohiczyński.

    Wyniki (w nawiasie po rzeczywiste):
    PiS 237 (235)
    KO nr 5 127 (134)
    SLD 50 (49)
    Konfederacja nr 4 13 (11)
    PSL 32 (30)
    MN 1 (1)

    Taka ciekawostka. Przeliczenie do poziomu obwodu wyborczego.

  32. Normalnie miałem się nie wypowiadać bo sołtys (sołtys to taki ubergospodarz) mi zasugerował że lepiej nie, ale ojezunajświętszapanienko.

    Jednoczenie opozycji nie jest dobrym pomysłem na obalenie PIS?! To co jest?… Lewica? Lewica po pierwsze ma 6%, po drugie ma ma głowie ważniejsze sprawy, na przykład walkę z liberalizmem i KO.

    Dla wszystkich którzy się pocieszają że PIS z rozmachem rozpoczął proces gnilny i już będzie z górki, mam update: oni bardzo lubią proces gnilny. Dopiero wtedy oddychają pełną piersią i mogą zwielokrotnić dynamikę przytulania. Z przyjemnością będą gnić następne 12 lat.

    Albo będzie koalicja anty-PIS (niech się nawet rozpadnie od razu po wyborach, jeśli taka jest cena odspawania PISu od państwowych pieniędzy), albo Zbyszek z Przemkiem bedą nam robili jesień średniowiecza, z tendencją w stronę zimy.

  33. Jak PiS nie pogrzebie nic w ordynacji do wyborów, to nie ma realnej potrzeby 1 blok antyPiS. Bardziej jest pytanie o takie małe zjednoczenia: czy PSL pójdzie samo? Czy ktoś przytuli Gowina? Takich pytań może pojawić się więcej. Każde takie pytanie to niezerowy % głosów antyPiSu, które mogą się zmarnować.

  34. @bibliotekarz
    „Jednoczenie opozycji nie jest dobrym pomysłem na obalenie PIS?! To co jest?…”

    Nic. Cokolwiek byś teraz nie zrobił, PiS i tak będzie wygrywać. Pomaga im zarówno dobra koniunktura (bo wtedy mogą się chwalić), jak i zła (bo tonący brzytwy się chwyta, więc z desperacji ludzie *tym bardziej* na nich zagłosują). Tak poza wszystkim to wybory wygrywa się kasą, a oni – jako że grali nie fair i przewrócili stolik – zajumali pieniądze z puli pokerowej, dzięki czemu zgarnęli niewyobrażalne góry złota za które mogą zrobić najdroższe kampanie i kupić najlepszych macherów od PR. A ile nasza strona ma dywizji?

    „Dla wszystkich którzy się pocieszają że PIS z rozmachem rozpoczął proces gnilny i już będzie z górki, mam update: oni bardzo lubią proces gnilny (…) Z przyjemnością będą gnić następne 12 lat”

    Zgadzam się z tym, ale skąd się to wzięło? Pozwolę sobie na małą dygresję, bo mam wrażenie, że z całej siły staramy się nie zauważać w pokoju tego słonia, którym jest fakt, że Polacy są najbardziej prawicowym (!) narodem Europy. W związku z tym powinniśmy chwalić Boga, że PiS zgarnia *tylko* 35%, a nie np. 60% (i gdyby Kaczyński miał więcej rozumu, byłby Orbanem na dopalaczach). Co gorsza, proces przechyłu Polski na prawo trwa już od dawna i w miarę dalszych rządów prawicy coraz bardziej przyspiesza, bo też i jego dynamika się zwiększa – dlatego nie widzę nadziei na przyszłość. Jako że nadchodzi era Czarnka, logiczną konkluzją jest, że za jakiś czas pisowską szurię zastąpi gorsze towarzystwo – to od Bosaka i Brauna – a zdziwaczałego Naczelnika będziemy wspominać z łezką w oku podczas odsiadki w kolonii karnej. Czas na ratunek owszem był, ale 15-20 lat temu. Ten czas niestety przespaliśmy, bo wówczas nasze pogrążone w żałobie po Największym Polaku konserwatywne elity a’la Sikorski czy Komorowski, zamiast wejść na drogę postępu wolały pompować janopawlizm, tropić ukrywającą się po szafach komunę, bronić Życia Nienarodzonego i dostarczać amunicji prawicowej narracji. Więc proszę, nie dziw się, że lewica ma dziś żal do liberalnych elit – to one od dekad rozkładały przed rządzącymi czerwony dywan, na którym rozjeżdża nas właśnie opancerzony papamobile. Teraz już tego nie odwrócisz, na leczenie jest już trochę za późno, pan doktor zaczyna nieśmiało wspominać o stadium paliatywnym i podłączeniu morfiny. To my jesteśmy otoczeni w berlińskim bunkrze, nie oni.

  35. @monday.night.fever
    Mam kilka komentarzy to Twojej wypowiedzi:

    Zgadzam się
    Zgadzam się
    Zgadzam się
    Zgadzam się

    < Cokolwiek byś teraz nie zrobił, PiS i tak będzie wygrywać
    Zgadzam się że PIS wygra, ale uważam że gdyby skleić całą opozycję to nie byłoby to przesądzone. Ale nic takiego się nie stanie, więc PIS wygra.

    < to one od dekad rozkładały przed rządzącymi czerwony dywan, na którym rozjeżdża nas właśnie opancerzony papamobile.
    Dalej mam żal do lewicy (a właściwie to lewicowców!) że bohatersko walczy z liberalizmem zamiast z PISem ale – znów – nie sposób się nie zgodzić.

    @WO
    Szanowny Panie Redaktorze (wiem że już nie ale tak)

    Czytałem Pana felieton (i notki o wygrywaniu WW2 Polską też!… 🙂 i uważam że Pana koncepcja jest słuszna ale niewystarczająca. W komentarzach pod artykułem oni tam wszyscy tez jęczą że “brakuje jednego elementu, czyli takiego cudaka jak *Opozycja* jako jedność.”

  36. @bibliotekarz
    „Szanowny Panie Redaktorze (”

    Wytnę następną notkę z takim sformułowaniem. Proszę ogólnie popracować nad stosunkiem wyrażanych treści do zużywanych pikseli.

    „Czytałem Pana felieton (i notki o wygrywaniu WW2 Polską też!… i uważam że Pana koncepcja jest słuszna ale niewystarczająca. W komentarzach pod artykułem oni tam wszyscy tez jęczą że “brakuje jednego elementu, czyli takiego cudaka jak *Opozycja* jako jedność.””

    Mylą się (dobry Boże, pan to czyta? kto się tam produkuje, tego ja nie szanuję, joła) i napisałem całą notkę, w której wyjaśniam czemu. Pański następny komentarz albo będzie się konkretnie odnosić do moich argumentów, albo wyleci (proszę też darować sobie nic nie wnoszące „zgadzam się” albo i „nie zgadzam się”).

  37. @mnf
    „Polacy są najbardziej prawicowym (!) narodem Europy”

    Mocna teza. Cóż to była za narodowa rewolucja, że od czasu rządów SLD naród, czymkolwiek jest, stał się nagle superprawicowy?

    Nie wystarczy powiedzieć, że pisowcy reprezentują interesy większości głosujących? Eselde się skompromitowało, Razem jeszcze nie zakorzeniło, neolib wciskał wizję swojej utopii rodem z historii Ameryki Południowej, a spora część wyborców chciała namiastki zachodniego poziomu życia zamiast zaciskania pasa w imię długiego marszu. W końcu awansowaliśmy do krajów pierwszego świata, do jednego z najpotężniejszych klubów, a miliardy zaczęły płynąć do nas strumieniami. Jest to w oczach ludzi zwyczajnie niesprawiedliwe, że pod nosem buduje im się piękne autostrady a ich nie stać na nowy samochód żeby po nich śmigać, i że nie będzie stać (!) (nie mówiąć o własnym M3/2), ale nawet na porządną używkę też nie mogą sobie pozwolić, a co najwyżej szrotwagena który robi pod siebie.

    Obyczajowy konserwatyzm bierze się z ciągłego pompowania propagandy szkodliwej ideologii chrześcijanizmu przez wpływową i zamożną instytucję. Jak to się skończy to i obyczaje się zmienią. Zresztą wśród młodych już się zmieniły.

    Mogę sobie bez problemu wyobrazić, że w tym dziesięcioleciu rządzi lewica. Wystarczy, że rządzący potkną się w końcu o własne nogi, czy to przez kolejne afery, kary TSUE czy piątą falę i ludzi umierających w kolejce na izbę przyjęć. A lewica nie popełni większego błędu, będzie miała konkretną ofertę i będzie gotowa do walki i przejęcia władzy.

    Oczywiście może wcale tak się nie stać, biorąc pod uwagę kompletną pijarową niemoc opozycji. Tłuką ich jak małe dzieci, nie rozumiem tego. Pamiętam libkową młodzież która oglądała kasety vhs z samymi reklamami bo praca w agencji to była szansa na zawrotną karierę, ci ludzie powinni mieć marketing/reklamę we krwi.

    Każdy tu pewnie ma własny przykład niewykorzystanej szansy. Ja na przykład nie rozumiem dlaczego prawie nie mówi się o wojnie na Ukrainie która wisi na włosku. Polska w tej rozgrywce w ogóle nie istnieje. Stany nie uważają nas za wiarygodnego sojusznika. A przecież konsekwencje dla nas byłyby przeogromne. Jeśli Rosjanie podejdą pod Kijów to będą to miliony uchodźców, a ceny surowców, a bezpieczeństwo granic? PIS już leży tu brzuchem do góry.

  38. „Pozwolę sobie na małą dygresję, bo mam wrażenie, że z całej siły staramy się nie zauważać w pokoju tego słonia, którym jest fakt, że Polacy są najbardziej prawicowym (!) narodem Europy.”

    już to kiedyś pisałeś i już wtedy Ci pisałem, że to bzdura

  39. @mrw
    „już to kiedyś pisałeś i już wtedy Ci pisałem, że to bzdura”

    A ja Ci przyznaję rację i NA TYM ZAMYKAMY TEN TEMAT.

  40. @bantus
    ” neolib wciskał wizję swojej utopii rodem z historii Ameryki Południowej”

    Użyłbym czasu teraźniejszego. Nadal wciska. Tusk się nic nie nauczył. Usiłuje grzać temat Pegasusa, jakby dało się tym obalić Kaczyńskiego. I ta retoryka – „uważnie śledźcie gazety następnego dnia”. Jak się tak mówi, to naprawdę trzeba następnego dnia coś ogłosić.

  41. @bantus
    „Pamiętam libkową młodzież która oglądała kasety vhs z samymi reklamami bo praca w agencji to była szansa na zawrotną karierę, ci ludzie powinni mieć marketing/reklamę we krwi”

    Ależ mają! Ta libkowa młodzież została w międzyczasie macherami od pijaru, zrobiła zawrotną karierę w agencji Beaty Santorskiej z filmu „Hejter” i dziś oferuje usługi temu, kto najwięcej zapłaci (usługa jak każda inna, mamy kapitalizm…). Zgadnij pan, kto ma największy portfel?

  42. @Adam
    „czy PSL pójdzie samo? Czy ktoś przytuli Gowina?”

    Gowin jest jak psl, nieładnie pachnie i przylepi się do wszystkiego. Teraz będzie duet. Zastanawiam się kiedy się doczekamy podmianki sp na psl w pisowskiej układance. Może jak inflacji nie starczy i trzeba będzie pójść na kolanach do UE po kasę.

  43. @bartolpartol
    Całe PSL nie pójdzie do „dobrej zmiany” za SP. Tam jest za dużo starych wyjadaczy, którzy wiedzą, że to byłby dla nich koniec. A jak pójdzie część, to nie wystarczy.

    Dodam, że podobne dylematy mogą się pojawić po całkiem lewej stronie: ktoś kogoś za bardzo dociśnie i jak w 2015 pójdą dwie lewice. Obie pod progiem.

  44. PiS jak najbardziej przegrać może. Tam to wygląda, jakby były dwie grupy elektoratu:
    1) Prawicowy beton. Ci od „nie będzie LGBT pluł nam w twarz” i podobnych. PiS ich może stracić, ale na rzecz KWiNu, zbuntowanego Ziobry czy podobnych wynalazków, jeśli uzna, że mają większą sprawczość.
    2) Nijakie centrum. A właściwie nawet nie centrum, tylko coś, co za Rewolucji Francuskiej nazywano bagnem – „kradno ale sie dzielo” i takie tam. Ludzie zasadniczo bez sprecyzowanych poglądów, głosujący zwykle w sposób przypadkowy (tu kłania się supernowa Kukiza), lub po prostu niegłosujący. PiS ich złowił na transfery socjalne i koniunkturę. Jak ich może stracić – ano oni odejdą, jeśli zacznie się im pogarszać. Może ich też płoszyć nadmierny radykalizm. Zresztą w dużym stopniu już odeszli, do Hołowni, albo uciekli w absencję, w końcu i portfel ostatnio jakiś pustawy, i jakieś wojny kulturowe nie wiadomo po co.
    Kolejna sprawa to realna kondycja Kaczyńskiego. Widać, że jest źle, pytanie jak bardzo. Czy jest jeszcze w stanie sprawować kontrolę nad partią, a jeśli nawet, to jak długo to potrwa. Bo bez niego to tam się zacznie taka bezpardonowa wojna sukcesyjna wszystkich ze wszystkimi, że konflikty Budki ze Schetyną, czy Czarzastego z Rozenkiem będziemy wspominać z rozrzewnieniem.

  45. @wo
    „Użyłbym czasu teraźniejszego. Nadal wciska. Tusk się nic nie nauczył.”

    Może nie powinno to mnie zaskakiwać, ale jednak zdziwko. Jak to się mówi, liznął trochę świata, ale nic go to nie nauczyło. Teraz jesteśmy zakładnikami nie styropianiu ale etosu szczęk. Pionierzy kapitalizmu, kombatanci bazarów, giełd i pierwszych biznesów mogliby wręczać sobie medale budowniczych we własnym gronie i dać nam wszystkim spokój. Ostatnia inba i mikroprzedsiębiorstwa pokazała że potrzebujemy jakiegoś przewartościowania albo przynajmniej urealnienia tej estymy którą cieszy się mikrobizens.

    @mnf
    „dziś oferuje usługi temu, kto najwięcej zapłaci”

    Tego się spodziewam, ale to nie jest tak, że mamy tylko jedną agencję albo że do tworzenia skutecznego pijaru potrzeba nie wiadomo jakich środków i narzędzi. Słabość platformerskiej propagandy była widoczna jeszcze za czasów jej rządów (za drogie autostrady, zegarki, ośmiorniczki).

  46. @karakachanow

    Granice diecezji to jest bodajże jedyny w tej chwili podział administracyjny, w którym nadal jest odzwierciedlona granica polsko-niemiecka z 1939 roku. Tak jest w każdym razie u nas na Górnym Śląsku, przy czym granica diecezji idzie w poprzek miast – większość Bytomia i Zabrza jest w diecezji gliwickiej, ale te części, które przed 1939 rokiem należały do Polski, są w diecezji katowickiej. Nie wiem jaki to ma sens, ale cóż, jest to dość konserwatywna instytucja.

  47. @Adam
    „Całe PSL nie pójdzie do „dobrej zmiany” za SP. Tam jest za dużo starych wyjadaczy, którzy wiedzą, że to byłby dla nich koniec.”

    Gdy masz wybór: nie będzie nas w parlamencie/będziemy w parlamencie przystawką pisu, to nie masz wyboru. Starych wyjadaczy interesują tylko stanowiska, synekury i dostęp do publicznej kasy. Dokładnie tak jak Gowina.

    Tzn. oczywiście nie uważam, że ludzi decyzyjnych z PO i innych partii interesuje cokolwiek innego. Mam jednak złudzenia, ze im bardziej na lewo tym bardziej brany jest pod uwagę pewien ogólny dobrobyt, bo jednak zdecydowanie przyjemniej żyje się w miejscu, gdzie wszystkim jest lepiej, a nie tylko naszym. Przynajmniej wtedy, gdy ma się jakąkolwiek wrażliwość społeczną/ludzką/jakkolwiektonazwać.

  48. @bantus
    „Teraz jesteśmy zakładnikami nie styropianiu ale etosu szczęk”

    Styropianowo-swetrowe jęczenie to swoją drogą interesujące zjawisko, które niestety cały czas ma się dobrze – a jest niestrawne i co gorsza kompletnie niezrozumiałe dla młodszego pokolenia (a nawet większości boomerów). Jest nim specyficzny kod, jakim posługują się politycy (Platformy) np. w wywiadach z dziennikarzami (Wyborczej), objawiający się częstymi nawiązaniami do PRL-u i walki opozycyjnej (np. czerstwe żarciki, że po zaoraniu mediów będą zmuszeni wydawać bibułę na powielaczu). Mamy XXI wiek, a wielbiciele Reagana i JPII uparcie tworzą grupy rekonstrukcyjne, którym wydaje się, że są w ’81 i że schowają się przed plutonem ZOMO w najbliższym kościele, nawet nie zdając sobie sprawy z tego że patosem konkurują z występami Pietrzaka na koncercie dla mundurowych. Dziś opozycyjno-solidarnościowe kombatanctwo do nikogo nie trafia i jest kompletnie nieczytelne dla normalnego człowieka, często stając się obiektem zasłużonej beki. To ja już wolę etos szczęk, tam przynajmniej jest mniej JPII. No ale Tusk woli pisać książki z Anne Applebaum.

    „to nie jest tak, że mamy tylko jedną agencję albo że do tworzenia skutecznego pijaru potrzeba nie wiadomo jakich środków i narzędzi”

    Do tworzenia skutecznego pijaru potrzebujesz po pierwsze ciężkiej kasy (bo z czegoś musisz zamówić profesjonalne analizy i opłacić hejterów), której Platforma albo nie miała albo nie chciała na to wydawać, po drugie – swojego Prigożina, po trzecie – determinacji i bezwzględności, bo kampania czarnego pijaru to jak założenie kastetu żeby walić ludzi po mordzie. Trochę niehonorowo. Wyobrażasz sobie np. Schetynę, który zgłasza się do Beaty Santorskiej z workiem pieniędzy? Kłamstwo i nienawiść to potężna siła, ale możesz z niej korzystać tylko będąc po ciemnej stronie mocy, bo to, co dobre dla populistycznej prawicy, niekoniecznie musi być dobre dla liberałów. Ci macherzy od słupków natychmiast wskażą ci jakiegoś kozła ofiarnego, bezbronną mniejszość w którą możesz walić tym kastetem. Prawica może walić w mniejszości etniczne, lewica w klasę wyższą (choć ta mniejszość już nie jest bezbronna, bo to jak skakanie do Tysona na ringu), a w kogo niby mogą walić liberałowie – w „homo sovieticusa” z PGR-u?

  49. dylet antka 1
    „Ale konkretnie a nie ‘Doprowadzimy do tego, że pacjent SOR w ciągu pierwszych 60 minut otrzyma opiekę i będzie dokładnie wiedział, jaki jest jego plan leczenia’- cytat z programu wyborczego – jestem za, ale JAK to zrobicie ?”

    Są wyborcy, którym wystarczą same obietnice, a nie JAK. To nie w programach różnica 🙁

    „Na konwencji PiS prezes Jarosław Kaczyński obiecał przywrócenie zlikwidowanych w ostatnich latach połączeń autobusowych „wszędzie, ale przede wszystkim na wsi i w małych miastach”. Dodał, że nie stanie się to od razu, trochę to potrwa. Występujący po nim premier Mateusz Morawiecki nie hamował się w obietnicach i zapowiedział przywracanie połączeń od kwietnia.
    – W Polsce, w ciągu kilkunastu ostatnich lat połączenia autobusowe, głównie PKS, zostały zredukowane o połowę. Z prawie miliarda przejechanych kilometrów, do niespełna pół miliarda. Przywrócimy to! Przywrócimy ten miliard! – zadeklarował Kaczyński. – Te połączenia dotyczą wszystkich, także wielkich miast, ale przede wszystkim mniejszych miast i wsi – sprecyzował. Potem dodał, że w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych obietnic, „to trochę potrwa”.

    Występujący po nim Morawiecki zapowiedział jednak, że połączenia autobusowe będą przywracane już od kwietnia. Na konwencji nie padły szczegóły…”

  50. @BP
    Wymiana teraz SP na PSL oznacza, że w następnym rozdaniu jakąkolwiek decyzyjność (odnośnie synekur) zachowa 1/3 , może 1/2 obecnych posłów. Reszta może być już nigdy nigdzie nie wybrana (wyżej poziomu rady gminy). I oni dobrze wiedzą, którzy będą do odstrzału. A PSL jednak działa bardziej długofalowo, w końcu to jest to partia z najstarszym brandem w naszej polityce.

  51. Nie znam się szczęśliwie na życiu codziennym polskich partii, ale to oczywiste, że współpraca PiS i PSL w terenie jest nie do pomyślenia. Obie partie konkurują o dokładnie tego samego wyborcę a PiS przez ostatnie lata wyparł tysiące działaczy peseelowskich z ich od dawna trzymanych posad. Oni się naprawdę nie kochają, nawet jeśli Pawlak 4.0 po aktualizacji softu i niedawnej reaktywacji może niczego nie wykluczać.

  52. @bantus

    „Ostatnia inba i mikroprzedsiębiorstwa pokazała że potrzebujemy jakiegoś przewartościowania albo przynajmniej urealnienia tej estymy którą cieszy się mikrobizens.”

    Czytam teraz książkę Grzegorza Piątka o odbudowie Warszawy po 2 Wojnie i jest tam taki rozdział o wracającej do życia „parterowej Marszałkowskiej” i obrzydzeniu urbanistów oraz władzy na tych wszystkich „brzydkich” mikro przedsiębiorców co całkowicie wbrew logice dziejów zakładają te sklepy i handlują tymi dolarami.

    Zdaje sobie sprawę, że łatwiej nam jest zbudować obrzydzenie do Janusza w swetrze jednak ja celownik wyrzutni skierowałbym najpierw na bohaterów listy* dużych podatników i zaczął od mojego ulubieńca czyli T-Mobile Polska który zapłacił 10.000 zł podatku (dokładnie tyle, warto porównać z Polkomtelem aby zobaczyć, że można inaczej). Bo tak mi się wydaje, że obecnie „moralny” przekaz stosunku władzy do narodu to nie jest „niech żyją mikro Janusze bo urwą 400 zł na ZUS”, sól ziemi” tylko „Pracownik etatowy (urzędnik, nauczyciel, JDG….) ma płacić więcej podatku niż duża korporacja bo pracownik etatowy (urzędnik….) to może premierowi skoczyć tam gdzie pracownik może premiera pocałować”

    https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ile-podatku-dochodowego-placa-w-polsce-najwieksze-firmy

  53. @wo

    „Usiłuje grzać temat Pegasusa, jakby dało się tym obalić Kaczyńskiego”

    Mnie trochę jednak ciekawi czemu podchody służb za Tuska pod dziennikarzy z czasów Sowy i podsłuchów miały jednak dużo większą siłę politycznego rażenia niż to co się teraz dzieje z Pegasusem.

  54. @Obywatel
    Oprócz odpowiedzi typu „uodporniliśmy się”, czy „życie ponad stan rządzących bardziej boli lud niż nadużywanie władzy”, jest jedna prosta — różne grupy ufają różnym mediom. „Podsłuchy kelnerów” PiS i Rosja sprzedały we Wprost, który szanowali liberałowie i tolerowała lewica. Innymi słowy: przekaz dotarł nie tylko do ludu radiomaryjnego, ale i do zwolenników rządu.

    Teraz Pegasusa musiałby grzać chyba Gość Niedzielny żeby wywołać porównywalny efekt — medium traktowane przez zwolenników rządu, jako co najmniej neutralne. TVN, Wyborcza, Polityka, Newsweek itp. mają etykietkę „mediów opozycyjnych”, więc zwolennicy rządzących nie wezmą żadnej tamtejszej afery serio.

  55. @Obywatel
    W 2021 T-mobile zapłacił sporo ponad 100 mln. Wcześniej odliczał straty związane z wydatkami na aukcjach częstotliwości, za które wpłacił do budżetu kilka mld zł. Oidp, prawie połowę wpływów z aukcji, tj. niemal tyle, ile zapłacili pozostali operatorzy łącznie. Przy czym Polkomtel był na pozycji uprzywilejowanej ze względu na strukturę posiadanych pasm. Budżetowi bardziej opłaciły się te aukcje, niż CIT. Bo koszt aukcji idzie do budżetu w 100%, a z utraconego zysku tylko część zostałoby oddane w podatku.

  56. @obywatel
    „Mnie trochę jednak ciekawi czemu podchody służb za Tuska pod dziennikarzy z czasów Sowy i podsłuchów miały jednak dużo większą siłę politycznego rażenia niż to co się teraz dzieje z Pegasusem.”

    Odpowiedź jest banalna. Za Platformy prokuratura miała dużą niezależność (za dużą, Seremet się średnio sprawdził). Za Platformy przestrzegano sejmowych dobrych obyczajów, z miejscem dla opozycji w prezydium i zgodą na komisje śledcze. Za Platformy tolerowano antyrządowych dziennikarzy w mediach publicznych. Wtedy więc z takiego Pegasusa byłaby wielka afera. Teraz prokuratura się nie dopatrzy, Sejm się nie zgodzi na komisję, media publiczne nie ruszą, umierające media niezależne nikogo nie obchodzą.

  57. @bantus
    ” Pamiętam libkową młodzież która oglądała kasety vhs z samymi reklamami bo praca w agencji to była szansa na zawrotną karierę, ci ludzie powinni mieć marketing/reklamę we krwi. ”

    Mówisz o moich kolegach z liceum bo to oni chodzili na „noce reklamożerców” a potem za wszelką cenę próbowali pracy w reklamie. Gdzie ci ludzie dziś są? W większości na cmentarzu, ci co dożyli to w Bieszczadach. Obecnie marketingiem politycznym zajmują się dużo młodsi, dużo bardziej cyniczni. Poznałem kilku, nie polecam.

  58. @embercadero „Gdzie ci ludzie dziś są? W większości na cmentarzu, ci co dożyli to w Bieszczadach.”
    Koleżanki i koledzy, czas leci! Obecnie do polityki wchodzą roczniki 90., natomiast roczniki 80. zbliżają się, lub właśnie minęły, czterdziestkę. A wzorem młodych, zdolnych i bezwględnych marketingowców jest niejaki Hofman z kolegami. Ewentualnie Kurski.

  59. @kuba_wu

    Tak, czytałem odp T-Mobile w necie dlaczego za 4 lata zapłacili tylko 32 tys zł (w sumie) podatku i zapłakałem nad ich ciężkim losem.

    100 mln podatku za 2021 też nie robi wrażenia przy skali ich przychodów, nawet na tle innych firm z tej listy, bo oznacza to że mają b niski dochód przed opodatkowaniem czyli są firmą albo z dużym przerostem kosztów z działalności operacyjnej, dziesiątkami tysięcy pracowników i samochodami służbowymi dla każdego (raczej nie) albo z dużym transferem do centrali kasy za różnego rodzaju znaki towarowe czy inne takie (raczej tak). Gdyby mieli płacić tyle ile Polkomtel (bo przecież nie odliczają już „straty”) to powinni zapłacić jakieś 270 mln a nie 100. CIT w PL jest de facto podatkiem dobrowolnym w którym to przedsiębiorca określa ile chce zapłacić.

    Z punktu widzenia dyskutowanej tutaj estymy dla mnie jest kluczowe to, że jakoś tak u nas jest, nawet z tą władzą, że kłaniamy się w pas korporacji mającej możliwość legalnego generowania kosztów (bo ma z czego i za co oraz takie jest prawo), która zapłaciła zerowy podatek bo „inwestuje” (czyli zapłaciła państwu za częstotliwości). Tyle, że pracownik etatowy (zwłaszcza ten ze „klasy średniej”) ma zerową możliwości takiej optymalizacji i generowania kosztów czy inwestycji (np w coś niematerialnego jak edukacja podyplomowa na państwowym uniwersytecie (aby sobie rząd zarobił jak na częstotliwościach dla T-Mobile) dzięki czemu może zwiększy swój przyszły przychód). „Janusz biznesu” ma większą możliwość (zachowując proporcje) ale nadal nieporównywalną do rzeczonego T-Mobile (czy innego Comarchu).

    Wiem, że nic się z tym nie da zrobić, wiem że rząd woli skasować dużo z 1 przetargu niż mieć sprawiedliwy system podatkowy w którym każdy wie, że inni płacą proporcjonalnie do prowadzonej działalności. Ale jednak choćby w bilansie estymy warto dokonać realokacji.

  60. @Obywatel
    „np w coś niematerialnego jak edukacja podyplomowa na państwowym uniwersytecie […] „Janusz biznesu” ma większą możliwość”

    No to jest słabe. Działacz może czesne wrzucić w koszty, a zatrudniony nie. Co prawda zatrudnionemu zatrudniający może sfinansować naukę, bywają takie przypadki, ale raczej nie dotyczą nauki w celu zdobycia nowych kwalifikacji, by kopnąć zatrudniającego w rzyć.

  61. @wo
    „Za Platformy prokuratura miała dużą niezależność. Za Platformy przestrzegano sejmowych dobrych obyczajów, z miejscem dla opozycji w prezydium i zgodą na komisje śledcze. Za Platformy tolerowano antyrządowych dziennikarzy w mediach publicznych.”
    @airborell
    „AWS-UW, po rebrandingu, zdobyły władzę i nie oddały jej aż do dzisiaj.”
    No więc jednak „PiS, Po, Jedno Zło” jest hasłem nie do końca ścisłym.

  62. @janekr
    Wyważasz otwarte drzwi. To jasne, że na tym blogu zwalczany jest symetryzm i PO uważane jest za mniejsze zło. W PZPR też były różne skrzydła i puławianie niewątpliwie byli mniejszym złem od natolińczyków – podobnie jest z frakcjami PO-PiSu.

  63. @janekr „PiS, Po, Jedno Zło” jest hasłem nie do końca ścisłym.”
    Mam szczerą nadzieję, że żaden/żadna ze współkomentujących nie uważa, że coś jest prawdziwe bo się ładnie rymuje.

  64. @bartolpartol

    Mój przykład dotyczył nie „Janusza” a etatowca właśnie (może zawile opisałem) czyli dlaczego ja etatowiec nie mogę sobie „wrzucić w koszty” studiów/kursu etc który pomoże mi zmienić pracę/zwiększyć moje „zyski”, czemu nie mogę poczynić inwestycji niematerialnych w siebie a firmy mogą? Przecież nie zawsze to co zatrudniająca firma mi proponuje (o ile cokolwiek proponuje) ma sens albo może mi pomóc zmienić pracę na lepszą.

    Ja sobie oczywiście zdaje sprawę, że takie coś to ryzyko przekrętów oraz że to może być słabe bo niezamożni nie skorzystają zbyt dużo (ale mogliby też to 5 lat odliczać więc nawet z małego podatku coś się tam uzbiera a mam w rodzinie taki osoby z dochodem na poziomie mediany co sobie płaciły same za podniesienie kwalifikacji więc chętnie by skorzystały) ale analogicznie słabo/ryzykowanie jest przecież z korporacją gdzie kapitalizuje się co się da, w koszty wrzuca się co się da i wychodzi, że z miliardowych przychodów robi się milionowy dochód i fistaszki podatku.

  65. @Wyważasz otwarte drzwi.
    Zacytowałem kolegę @airborell, który te drzwi uważa za co najmniej przymknięte.

  66. @Obywatel
    „dlaczego ja etatowiec nie mogę sobie „wrzucić w koszty” studiów/kursu etc który pomoże mi zmienić pracę/zwiększyć moje „zyski”, czemu nie mogę poczynić inwestycji niematerialnych w siebie a firmy mogą?”

    – Zacząłeś od dobra prawie luksusowego, a można przecież zacząć od podstaw. Mianowicie, czemu jest taka różnica w możliwości odliczania sobie od podatku kosztów wynajęcia swojej siedziby? Czemu nie mogę kosztów wynajęcia parszywej nory odliczyć tak, jak firma? Albo żarcia? Właściciel swoje luksusowe żarcie odlicza firmowo. (Trawi też do celów prywatnych, ale nie mam na to kwitów). Gdzie równość wobec prawa?

  67. @mnf
    ” Dziś opozycyjno-solidarnościowe kombatanctwo do nikogo nie trafia i jest kompletnie nieczytelne dla normalnego człowieka, często stając się obiektem zasłużonej beki. To ja już wolę etos szczęk, tam przynajmniej jest mniej JPII.”

    Styropianowe kombatanctwo było i jest dla mnie gdzieś tam na szczytach władzy i wpływów. Zresztą na prowincji zwykły exSolidarnościowiec i tak lądował na bruku bez niczyjej pomocy i tak. Nie było się czym chwalić. Za to wśród klasy średniej albo wanna be klasy średniej wspomnienie że ktoś z rodziny biznes robi, choćby był to spożywczak w garażu. Mit przedsiębiorczości rodził się i oddolnie i przez przekaz z góry. I ogólnie to nie mam nic do tego, nie chcę nikomu tego obrzydzać (@Obywatel), choć trudno nie drzeć łacha z początków w amłeju. Diamenty. Nie chcę jednak być częścią tej mitologii, bo nie jest moja i ludziom dystansu brakuje, bo z mitu śmiać się nie można.

    Zresztą dziś nikt nie chce pamietać że ludzie zakładali działalności bo nie było innego wyjścia. Albo zarabiasz albo głodujesz. Znam, szanuję, doceniam, ale jak w memie z himnena, między ’22 a ’81 jest tyle lat co między ’80 a ’39, można by zrobić takiego, że do lat 90tych mamy tyle ile oni do stalinizmu.

    „kampania czarnego pijaru to jak założenie kastetu żeby walić ludzi po mordzie. Trochę niehonorowo.”

    Niehonorowo to wbić nóż w plecy, walić w mordę bandziora jak najbardziej w porządku. Żądamy lewicowego Johna Wayne’a. Btw śledztwo dotyczące śmierci Jimmiego Hoffa (Hoffy?) podobno posunęło się do przodu iksde.

    @embercadero
    Przysięgam że gdzieś w starych śmieciach muszę mieć kasetę z reklamożerców, którą dostałem od koleżanki właściwie nie pamietam dlaczego i nie oddałem bo głupio zwrócić nie obejrzaną.

  68. Wypraszam sobie. Pisałem, że PiS i PO są „AWS-UW po rebrandingu”, ściślej mówiąc: powstały na gruzach AWS i UW. Jeżeli ktoś z tego przeskakuje do tezy „PiS-PO jedno zło”, to wyłącznie na własną odpowiedzialność.

  69. @Obywatel
    Jak słusznie zauważyłeś, firma taka jak T-Mobile płacąc za częstotliwości, „inwestuje” tylko w cudzysłowie; w istocie zaś jest to podatek, jakim państwo – monopolistyczny dysponent częstotliwości radiowych – obciąża telekomy. I bardzo dobrze, bo to jest skuteczniejsze i trudniejsze do uniknięcia, niż pobieranie CIT. A kwota jaką zapłacił TM w 2016 to równowartość 15 lat podatku Polkomtela. Biorąc pod uwagę sumę przychodów budżetu, ani cała branża nie wypada źle, ani TM gorzej od innych.

  70. @Adam Hazelwood

    „A PSL jednak działa bardziej długofalowo, w końcu to jest to partia z najstarszym brandem w naszej polityce.”

    Brand PPS jest starszy! (aczkolwiek teraz wygląda na to, że zostanie przystawką PO).

  71. @kuba_wu

    Chyba nie udało mi się klarownie napisać o co mi chodzi 🙁 to może tak:

    1/ Przykład T-Mobile (ale i innych telekomów czy korporacji), pokazuje że Rząd (każdy jeden) skapitulował i uznał, że CIT to podatek dobrowolny, płaci się kiedy się chce i ile się chce.

    2/ Okazjonalnie raz na parę lat, jak się pojawi okazja, to się zarobi one-offa na częstotliwościach (w przypadku telekomów) ale aby za ciężko im nie było to się dorzuci odpis podatku na 5 lat w ramach kosztów a dodatkowo, a z drugiej ręki, dorzuci się jakąś dotację (np z kasy UE) na budowę sieci. Tu oczywiście można zapłakać nad telekomami, że mają taki frajerski biznes, że te częstotliwości jednak muszą kupić bo mnóstwo innych Comarchów tego świata nic od rządu nie kupuje i takiego „janosikowego” płacić nie muszą.

    3/ Kasa w budżecie jednak się musi zgadzać, więc dokręca się śrubę tam gdzie mogą. Obywatel nie wierzgnie, ambasadzie się nie poskarży a i odliczyć nie ma jak i gdzie (a zapomniałem: ulga na internet chyba jeszcze jest, bonus dla telkomu bo można trochę podbić cenę detaliczną….). Więc podniesie się „tymczasowo” VAT (wiadomo kogo to bardziej boli, raczej nie prezesa T-Mobile) a progi w PIT zamrozi się na dekadę (a prezes T-Mobile zastanawia się co to progi w PIT bo nie używa). A jak nadal kasy będzie brakowało to się dokręci śrubę obywatelowi jakimś nowym ładem.

    Finalnie, prezes T-Mobile, przeglądając katalog nowych elektrycznych BMW, zaduma się jaki to nieogar z takiego Kowalskiego czy innego Janusza, że jeszcze płaci jakiekolwiek podatki. A następnie wprowadzi mu podwyżkę abonamentu bo inflacja Panie.

    Oczywiście masz rację, że akurat w przypadku T-Mobile rząd ma jakieś minimalne „trzymanie” bo te częstotliwości trzeba kupić. Ale z punktu widzenia Kowalskiego wiele to nie zmienia. Tak jak było niesprawiedliwe i nieuczciwie, tak nadal jest.

  72. @Tęczowy jogin

    Sedno nie jest w stawce tylko w rozliczaniu kosztów. W przykładzie z T-Mobile z 9 mld przychodów zrobiło się im 9 mld legalnych kosztów i podatek 10 tys zł (pewnie ktoś nie zauważył jakiejś końcówki). Jeśli rząd realnie by chciał mieć kasę z korporacji to skuteczny będzie jedynie podatek przychodowy, bez żadnych odpisów itd. Ale burza i opór jaki on wywoła („zabijo inwestycjo!!!) „zabije” każdego kto będzie chciał to realnie zrobić.

  73. > to skuteczny będzie jedynie podatek przychodowy, bez żadnych odpisów itd. Ale burza i opór jaki on wywoła („zabijo inwestycjo!!!) „zabije” każdego

    Litości. Podatek przychodowy ma więcej wad, niz tylko opór korpów. Przeciez jakas hurtownia zapłaci taki podatek w absurdalnej wysokości, natomiast, cos wysokomarżowego, bo ja wiem, IT? w niskiej. Chyba że stawki branżowe, ale wtedy wpadamy w dzielenie włosa na czworo i pinćset kategorii.

  74. @jgl

    „warto pozbyć się mrzonek o Lewicy w rządzie Tuska, bo dla wszystkich oprócz tejże Lewicy bardziej strawny będzie w tym rządzie PiS (i Konfederacja)”

    To jest skrajnie nieuczciwy obraz sytuacji, w dodatko całkowita nieprawda. Piszę to jako zwolennik i wyborca Lewicy. Chociaż, po prawdzie, to ja trochę zapomniałem, jakie mam poglądy – tak bardzo mocno uważam, że nic nie ma znaczenia, prócz tego, że rządzi nami coś tak barbarzyńskiego jak kaczyzm, co trzeba przede wszystkim, dowolnymi środkami, obalić.

    To nie rok 2015 i najwyższa pora się pozbyć mrzonek. Niestety, na opozycji jedynie Lewica dziś ma wonty do potencjalnych antypisowych koalicjantów o to kim są. Co by nie mówić o Tusku, jest i retorycznie, i faktycznie 100-procentowym neat-antypisowcem. Oczywiście, zapytany o poglądy na to i owo – odpowiada, i nie jest to coś, co cieszy lewicę. Ale zarazem Tusk nie stawia warunków, nie oczekuje od Lewicy, że porzuci lewicową agendę. Tusk mówi coś w rodzaju: „ja tam nie jestem za wysoką progresją podatkową, dużymi uprawnieniami PIP ani małżeństwami dla LGBT, ale w końcu po to jest lewica, żeby o to walczyła – i nie przeszkadza mi w/w u niej absolutnie, jeżeli tylko będziemy razem obalać PiS”.

    Dla odmiany Lewica notorycznie atakuje KO za 'neoliberalizm’ i mniej lub bardziej między wierszami przemyca przekaz, że są nie lepsi niż PiS. Lewicy najbardziej nie podoba się nielewicowa tożsamość innych partii opozycyjnych, co wydaje się dla nich ważniejsze niż obalenie PiSu, który najwyraźniej uważa za po prostu jeszcze jedną partię, z którą jakośtam się nie zgadza. Z kolei Lewica jest atakowana za lewicowość wyłącznie przez Konfę, przez resztę opozycji – wyłącznie (słusznie czy nie) za sympatię (czy niedostateczną antypatię) do PiSu.

  75. @mr
    „na opozycji jedynie Lewica dziś ma wonty do potencjalnych antypisowych koalicjantów o to kim są”

    Pod jakim kamieniem pan się ukrywa, że pan jeszcze nie widział wojen „hołowniowców” z „tuskowcami”? Ja mam jednych i drugich w banieczce fejsbukowej (deziomuję za kaczyzm, ale jednak nie za platformizm ani hołownizm). Hell hath no fury, dude.

  76. @WO

    Nie chcę całkiem bagatelizować banieczek soszialmediowych, ale jednak uważam je za, well, banieczki. Ja się odnoszę jednak do oficjalnych stanowisk i wypowiedzi politycznych liderów. W szczególności deklaracji co do realnej politycznej współpracy między partiami. O tym wszak pisał jgl, na którego komentarz odpowiadałem.

  77. @mr
    „Ja się odnoszę jednak do oficjalnych stanowisk i wypowiedzi politycznych liderów.”

    Wymiany złośliwości między liderami też lecą od dawna. Acz rzeczywiście głównie na Twitterze.

  78. Aha, i żeby było jasne – Hołownia przed chwilą właśnie napisał dokładnie to: wykluczenie „realnej politycznej współpracy między partiami”.

  79. @kosmaty
    „Litości. Podatek przychodowy ma więcej wad, niz tylko opór korpów. Przeciez jakas hurtownia zapłaci taki podatek w absurdalnej wysokości, natomiast, cos wysokomarżowego, bo ja wiem, IT? w niskiej.”

    Nie znam się, ale może: podatek CIT, ale mnie mniej niż podatek od przychodów. To proste do policzenia i egzekucji.

  80. @kosmaty

    Przecież wystarczy zrobić limit np od 500 mln przychodów i po problemie. To ma być uczciwy podatek od korpo a nie kolejny skok na Kowalskiego a la PL Ład.

  81. @airborell akurat na Śląsku tak, ale już na północy nie, diecezje bydgoska i pelpińska sięgają dalej. Tak samo z zaborami.

  82. > Przecież wystarczy zrobić limit np od 500 mln przychodów i po problemie

    W ten sposób w dalszym ciągu np. przedsiebiorstwa rzeczywiście przynoszące rok czy dwa stratę będą płacić podatek dochodowy. Różnica w opodatkowaniu między wysoko, a nisko marżowym biznesem też będzie dosyć rażąca. Nie wiem, też się nie znam, ale fakt że chyba żaden poważny kraj tego nie ma sugeruje, że to trochę lewicowa wersja mitycznych ustaw Wilczka którym jarają się Korwinowcy. „Jednym prostym podatkiem rozwiązał wszystkie probemy”. Nie na wszystko jest banalnie proste rozwiązanie.

  83. Przecież podatkiem przychodowym _też_ jarają się korwinowcy, przynajmniej tacy w wersji light jak Gwiazdowski. Nie rozumieją skali problemów ani konsekwencji. Uderzanie w niskomarżowe biznesy to jeden z nich, następnym jest to, że przychodowy zniechęca do kooperacji, a zachęca do tworzenia konglomeratów (ze względu na jego łańcuchowy charakter), z wszystkimi konsekwencjami.

    Ja pomijam kwestię kwalifikacji przychodu, która bynajmniej nie jest trywialna.

    Możliwość odliczania kosztów stanowi istotne narzędzie dla firm, co więcej – państwo _samo_ je do tego zachęca (np. tworząc ulgi inwestycyjne). Trzeba walczyć z nadużyciami, ale rezygnowanie z samego mechanizmu to jest cofanie się o ponad sto lat.

  84. @ airborell

    Tak, przychodowy nie jest bez wad. Ale na dziś mamy dobrowolny system podatkowy dla dużych firm (cit) a budżet państwa oparty głównie o VAT i trochę PIT. Z czasem będzie to powodowało jeszcze więcej problemów fiskalnych jak np z czego finansować koszty starzenia się społeczeństwa które przecież zmniejszy PIT i VAT.

    Widać te zbliżające problemy już dziś w PL Ładzie (pomijam babole, chodzi o idee) gdzie konieczne wydatki na zdrowie muszą być sfinansowane wzrostem danin od ludzi na etatach, części emerytów i mikrobiznesu, all z dochodem od 5k bo nie ma już innych źródeł.

    Przy czym – to ważne – nie chodzi tu o to, że muszą płacić więcej tylko o to, że sytuacja fiskalna oraz rozkład dochodów w gospodarce jest tak w PL niekorzystny iż w sytuacji dobrowolności CIT Rząd musi sięgać po ludzi o tak relatywnie niskich dochodach z pracy (a zwykle nie maja oni też majątku) aby cokolwiek zebrać w podatkach. A to będzie miało długofalowe negatywne skutki społeczne i gospodarcze.

  85. @obywatel
    Przepraszam, ja już panu zabraniam dalszego brnięcia w propagowanie podatku obrotowego. Niniejszym narzucam jedynie słuszną propozycję: zachowanie ogólnej idei CIT przy bardziej rygorystycznych kontrolach, mniej przychylnych interpretacjach itd.

    Z telekomami o tyle pan wybrał zły przypadek, że telekom z definicji potrzebuje zgody państwa, za którą musi zapłacić (za koncesję, za częstotliwość itd.). Państwo może im arbitralnie narzucać opłaty bez bawienia się w podatkowe formalizmy – i to jest tak naprawdę lepsze rozwiązanie. Po prostu telekomom państwo może literalnie w każdej chwili powiedzieć „jest sprawa taka, trzeba dać piątaka [miliardów]”. I przed tym nie uciekną.

  86. @WO

    ok, przyjmuje bana 🙂 Osobiście „rygorystyczne kontrole korporacji” uważam za mrzonkę, a system podatkowy oparty o tym, że „frajerów” się skosi „bez żadnego trybu” bo mają pecha, nic fiskalnie nie da na dłuższa metę, bo telekom sobie to zrekompensuje na dotacjach czy innych takich (były już takie wyliczenia zresztą ale ban to ban wiec nie ciągnę dalej)

  87. @obywatel
    „uważam za mrzonkę”

    Skoro coś kiedyś działało, nie łamiąc przy tym żadnych praw fizyki – to nie jest mrzonka. Dla mnie sytuacja Wzorcowo Idealna (TM) to zmuszenie Boeinga, żeby zainwestował zyski z wojny w Korei w cokolwiek. Po prostu fiskus by im i tak większość zabrał. Podjęli więc ryzykowną decyzję o wejście w segment samolotów pasażerskich i dziś wymieniane to jest często jako najtrafniejsza decyzja biznesowa ever. Samoloty zrodzone z tamtej antyfiskalnej inwestycji, jak 727 i 747, latają do dzisiaj (choć oczywiście trochę je podrasowano przez te kilkadziesiąt lat). ALE ICH KORZENIE MAJĄ 70 LAT, MÓWIMY WŁAŚNIE MNIEJ WIĘCEJ O LATACH 1951-1952!

    Skoro można było Boeinga zmuszać do płacenia podatków w 1952, można i dzisiaj. Trzeba chcieć. Warren na prezydenta!

  88. @WO „Skoro można było Boeinga zmuszać do płacenia podatków w 1952, można i dzisiaj. Trzeba chcieć. Warren na prezydenta!”

    A nawet na prezydentkę!

  89. Tak jeszcze a propos konfliktu, kto lepszy: d’Hondt czy St. Lague, stwierdzę przekornie, że Havermeyer.

    Liczę sobie dwie ostatnie edycje wyborów do Sejmu, i tak: w 2019 PiS dostał efektywnie 44,07% głosów. D’Hondt dał mu za to 51,09% mandatów, Hare-Niemeyer (z kwotą Hare’a) dałby mu mandatów 43,91% (na wejściu: te same okręgi, te same wyniki głosowania). W 2015 PiS miał efektywnie 45,16% głosów i 51,09% mandatów, od Havermeyera dostałby 45,43%. H-M zachowuje się bardzo proporcjonalnie i dla mniejszych, i dla większych partii, te tam delty oscylują sobie w granicach pół punktu procentowego.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.