Siniora, przepraszamo…

Mikołaj Kopernik towarzyszy mi od dziecka, prawie jak Lem. W 1973 z wielką pompą celebrowano 500-lecie urodzin astronoma.

Gierkowskiej propagandzie wpisywało się to w hasło „POLAK POTRAFI”, więc Kopernik siedział wtedy w każdej lodówce.

Jako nerdowaty wielbiciel science-fiction łykałem tę propagandę z wielkim entuzjazmem. Nigdzie nie mogłem wtedy jednak znaleźć odpowiedzi na pytanie: „JAK NA TO WPADLEŚ, MISTRZU?”.

Na obrazie Matejki Kopernik rozkłada ręce w geście „eureka!”. Ale co on tam robi? Celuje drągiem w niebo? Jak celując drągiem w niebo można dojść do odkrycia, że Ziemia się porusza?

Jako dziecko bawiłem się w Kopernika, celując w niebo linijką. Udawałem przed sobą samym, że widzę, że Ziemia się porusza (choć tak naprawdę widziałem drżenie swoich mięśni).

Wydaje mi się, że udało mi się wreszcie na to odpowiedzieć. To moment, o którym mówi piosenka „Still Alive” z gry „Portal”: „now the points of data make a beautiful line / and we’re out of beta, we’re releasing on time”.

Kopernik ma model matematyczny, przygotowywany od dobrych 10 lat. Zgodnie z nim, gwiazda Kłos powinna być na niebie tu i tu. Jest? Jest! A więc model działa.

Chyba wszyscy znamy tę radość, gdy coś takiego się wydarzy. Napisany przez nas program komputerowy daje sensowne wyniki. Model kinetyki reakcji chemicznej co do kropki zgadza się z zarejestrowaną krzywą.

Nie jest to więc moment wymyślenia modelu, tylko jego potwierdzenia. Gdzie i kiedy Kopernik go wymyślił jako wstępną roboczą hipotezę?

Uczciwie przyznam: nadal nie wiem i nie wierzę, że się kiedykolwiek dowiem. W przypadku Keplera możemy śledzić, jak przechodzi od pomysłu „a może orbity są owalne?” do „wiem! to elipsy!”, bo zachowały się jego listy do znajomych.

Znakomita większość korespondencji Kopernika zaginęła, a to co zostało, jest dziwnie skromne. W tamtych czasach człowiek wyruszający w daleką podróż chwalił się korespondencyjnie, prowadził jakiś diariusz peregrynacyi – dlatego na przykład dużo wiemy o wojażach Dantyszka.

O Koperniku nie wiemy prawie nic. Jakby specjalnie starał się nie wytwarzać papierowych śladów.

Gdybym miał talent, wykorzystałbym to prozatorsko do powieści a la Dan Brown o skarbie, którego miejsce ukrycia zaszyfrowane jest w „De Revolutionibus”. W tej biografii staram się trzymać „non fiction”, choć parę razy fantazjuję o takiej powieści.

Łatwo wymyślić, co to za skarb (złote monety na walkę z Krzyżakami, przekazywane za pośrednictwem ojca astronoma). Oraz łatwo wyobrazić sobie, jakie misje szpiegowskie Kopernik mógł realizować dla wuja w Italii, będąc zalegendowanym jako prosty student.

Wiele osób z najbliższego otoczenia Kopernika parało się szpiegostwem lub zatrudniało szpiegów. Na pewno jego wuj, prawdopodobnie jego ojciec. Czemu właściwie nie on sam?

Sam Kopernik uczestniczył w (nieudanym) spisku, mającym zablokować elekcję Dantyszka na biskupa warmińskiego (jego szefa). Nie mogli zostawiać papierowych śladów, bo mogło się to dla nich wszystkich skończyć tak źle, jak dla jednego z nich (Aleksandra Scultetiego), ale da się ten spisek odtworzyć z korespondencji oraz z kalendarium spotkań kluczowych graczy.

To aż dziwne, że Kopernik miał jeszcze głowę do astronomii. Ale może tak jak Lem, uciekał myślami w gwiazdy, by nie myśleć o tym, co się dzieje na tej planecie?

Pisałem tę książkę w czasach, w których wydawało nam się, że „ktoś zepsuł symulację”. Na przykład zdążyłem w ostatniej chwili odwiedzić Bolonię. W karnawałowej paradzie szli ludzie przebrani za koronawirusy. Udało mi się wrócić jednym z ostatnich rejsowych samolotów, zaraz potem pozamykano granice.

Pomogło mi to trochę zbliżyć się do mojego bohatera. On też tworzył w ciężkich czasach. We Włoszech trwała wielka wojna, więc jego wędrówki między Bolonią, Rzymem, Ferrarą i Padwą musiały uwzględniać to, gdzie jest teraz front oraz które granice zamknięto.

Potem sam dowodził obleganym przez Krzyżaków zamkiem w Olsztynie – uwięziony jak my w lockdownie. Dobrze znał to uczucie niepewności, które teraz czujemy my: że tuż obok toczy się wojna, od której zależy WSZYSTKO, wszystkie nasze dalsze plany. I nie wiadomo kto wygra.

Morał – nie wiem, czy wesoły czy smutny – jest taki, że świat się wcale aż tak bardzo przez te 500 lat nie zmienił.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

53 komentarze

  1. Gratulacje!

    Dodatkowe punkty za cytacik ze „Still Alive”. No cóż, we do what we must, because we can. 🙂

  2. „Jak celując drągiem w niebo można dojść do odkrycia, że Ziemia się porusza?”

    Ja mam takie piękne wspomnienia z muzeum morskiego w Amsterdamie, jest tam cała sala poświęcona nawigacji. Każdy przyrząd miał obok eksponatu tablet, gdzie można było sobie samemu poprzesuwać i zobaczyć jak wyglądał pomiar, a na ścianach były projekcje gwiazd, jak w planetarium. Byłem urzeczony.

    https://www.hetscheepvaartmuseum.com/sites/default/files/2018-02/1502.jpg

  3. @wo

    …W 1973 z wielką pompą celebrowano 500-lecie urodzin astronoma…

    O roku ów!!!
    Oj działo się. Kopernik stał się dla mnie, ucznia podstawówki, niemal członkiem rodziny. Apele ku czci, szkolne przedstawienia aktorsko – recytatorskie, klasowe wyjścia do kina na film “Kopernik”(potem, przynajmniej na początku, Kopiczyński jako Czterdziestolatek, był dla mnie jakiś taki nie na miejscu). Na plastyce malowaliśmy “dzieła” z Kopernikiem w roli głównej. Chciałem namalować coś w stylu Matejki, ale po kilku próbach zdecydowałem się jedna na znany portret z konwalią, gdzie najlepiej wyszła mi konwalia. Kopernik był wszędzie. Na polskim, historii, matematyce, fizyce. Nie jestem pewien, czy nie było go również na WF-ie, ale to bardzo prawdopodobne. Wtedy wydawało mi się, że o Koperniku wiem wszystko. Znałem kluczowe daty, że lał Krzyżaków, no że wielkim Polakiem był. Przynajmniej do momentu, ale to już w liceum, gdy dowiedziałem się, że jednak był Niemcem. Potem zdziwiłem się, że Kopernik by się zdziwił, gdyby dowiedział się, że jest Niemcem ale i że jest Polakiem! No jak to?! Można nie być kimś konkretnym w naszym rozumieniu?
    Potem Kopernik gdzieś mi umknął. Nie wiele czytałem. Jeżeli już, to przy okazji czytania historii w bardziej ogólnej perspektywie. Może ta końska dawka z roku 73 trochę mi ten temat podświadomie przesyciła?
    No ale czas na świeżą porcję wiedzy. Z przyjemnością poznam twój punkt widzenia.

  4. KO: „(…)UdAwałem przed sobą samym, że widzę w ten sposóB, Że Ziemia się porusza(…)”

  5. „Mikołaj Kopernik towarzyszy mi od dziecka”
    Miałem przyjemność uczęszczać do szkoły podstawowej imienia M.K. I po latach bardzo się cieszę, że tak się złożyło. Że jej patronem nie był jakiś polski odpowiednik Ojca Pio.
    Autorowi życzę wysokich nakładów oraz rozlicznych dodruków. Wielu przyjemnych spotkań autorskich. Niech rękę zaboli nie raz od ilości złożonych autografów.

  6. KO: W tamtych czasach człowiek wyruszająco w daleką podróż

    Gratulowałem juz pod poprzednią notką, ale jak jest i dedykowana to jeszcze raz: gratulacje że udało się ten projekt skończyć w tak nieciekawych czasach!

  7. „O Koperniku nie wiemy prawie nic. Jakby specjalnie starał się nie wytwarzać papierowych śladów.”

    Dzisiaj nie miałby konta na facebooku.

  8. Hmm, powinienem kupić, ale papier. Cyfrowe buki mnie dekoncentrują.

  9. Spotkałem kiedyś wykładowcę filozofii, który twierdził, że pierwotne przekonanie Kopernika o heliocentryzmie wynikało nie z obserwacji, ale z jego przekonań filozoficznych, chyba predylekcji do jakiejś wersji neoplatonizmu.
    Czy w korespondencji Kopernika jest cokolwiek na poparcie takiej tezy?

  10. @drnsoong
    „Czy w korespondencji Kopernika jest cokolwiek na poparcie takiej tezy?”

    W korespondencji nic, zachowało się bardzo mało listów (jakby ktoś celowo zacierał ślady!), ale we wstępie do „De Revolutionibus” twierdzi, że inspirował się starożytnymi: „natrafiłem najpierw u Cycerona na wzmiankę, że Niketas sądził, iż ziemia się porusza. Następnie znalazłem kilka dalszych nazwisk ludzi tego samego zapatrywania również u Plutarcha”. Co niewiele wnosi, bo ten wstęp pisał oczywiście dla zmylenia tropu. Wielu badaczy podejrzewa, że inspiracje czerpał ze świata islamu, a tego nie mógł przecież napisać (świat islamu zresztą z kolei mógł się inspirować Grekami, więc nie było to nawet kłamstwo, po prostu nie cała prawda).

  11. @wo
    Dzięki za odpowiedź. Kurczę, te aura tajemnicy dająca pożywkę potencjalnym wątkom spiskowym, pobudza wyobraźnię na tyle, że może nie rezygnowałbym tak lekko z pomysłu na zdanabrowningowanie tej historii.

  12. moje myśli często krążą wokół tej przyszłej kulminacyjnej sceny filmowej, w której kopernik, może nie tyle mieczem (to już zależy od filmu), ile sprytnym rozwiązaniem dotyczącym walki wręcz w olsztynie, odpiera z miasta napastników i ocala skarbiec przed wojskami zbrojnego ramienia papiestwa, odbierając im szanse na sukces i zadając śmiertelny cios średniowieczu

  13. Dla mnie kopernikańskim przewrotem w postrzeganiu Kopernika była VIII księga „Tytusa”. To był moment (przełom lat 70. i 80.) przecięcia wielu kulturowych pępowin. Skończyło się pępkoświatowanie.
    Na książkę gospodarza ostrzę sobie zęby z dwóch powodów: 1. ciekaw jestem polskości Kopernika (gdzieś czytałem, że w pracy mówił po łacinie, w domu po niemiecku, na mieście po polsku); ciekaw jestem stanu jego wiedzy o astronomii i wizji świata nieeuropejskiej, niejako prechrześcijańskiej (al-Idrisi, Ibn Hazm, ktoś tam jeszcze, kto dosyć dokładnie wyliczył długość równika, choć było jeszcze 500 lat do Kopernika). Swoją drogą, czy mityczny „srebrny globus” dla króla Rogera naprawdę istniał?
    Będę czytał W. Orlińskiego na cztery ręce z H.J. Chmielewskim, słuchając K. Szymanowskiego. Czuj duch!

  14. @mk
    „zadając śmiertelny cios średniowieczu”

    Nie jestem pewien, czy to będzie kulminacja – Kopernik miał wtedy jeszcze przed sobą pracowite parędziesiąt lat. Książka jest w kolejności chronologicznej, więc w niej na kulminację trochę jednak wybija się moment, w którym Kopernik niechcący (?) sprowadza na Warmię konttreformację, ubraną w tradycyjny strój maskujący Partii Mniejszego Zła. To takie zdanie z książki, które bardzo lubię: „Że głosujac na Dantyszka, głosują też na Hozjusza – dowiedzieli się dopiero po głosowaniu”.

  15. ergonauta
    „(al-Idrisi, Ibn Hazm, ktoś tam jeszcze, kto dosyć dokładnie wyliczył długość równika, choć było jeszcze 500 lat do Kopernika)”

    Czyli powtórzył greckie osiągniecie z trzeciego wieku przed naszą erą? 😉

  16. @ergonauta
    „ciekaw jestem polskości Kopernika (gdzieś czytałem, że w pracy mówił po łacinie, w domu po niemiecku, na mieście po polsku)”

    Na to trochę nie ma źródeł (jak zwykle), jest kilka pośrednich argumentów – nigdy nie potrzebował tłumacza, gdy miał rozmawiać z Polakami; przez dłuższy czas jego osobistym służącym był Polak (raczej niepiśmienny); jego praca w pewnym okresie polegała na zapisywaniu polskich imion, bo osadzał polskich chłopów, więc zdarzało mu się niemal dosłownie, że ktoś się przedstawił jako „Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, powiat Łękołody” i on to zapisywał po łacinie fonetycznie i poprawnie. A więc musiał mieć polski przynajmniej na poziomie „intermediate level B”. Natomiast wielu badaczy przypuszcza, że Kopernik senior wychowywał go w dwujęzyczności, bo w ówczesnym Toruniu wielu (poniekąd słusznie) widziało w Polsce PRZYSZŁOŚĆ (TM).

  17. @ „powtórzył greckie osiągniecie”

    Dokładnie o to mi chodzi. Ile Kopernik wiedział o tym obrocie sfer naukowych wokół Morza Śródziemnego (Ateny – Bagdad – Kordoba). Jak wyrwał się – jako naukowiec i duchowny, jako astronom i astrolog – z więzów dyskursów i paradygmatów. Trafić do Indeksu Ksiąg Zakazanych to małe miki w porównaniu z zadarciem z autorytetem Arystotelesa. Bajdełej, zdaje się, że Arystoteles zgasił Arystarcha i jego heliocentryzmy jak peta na kilkanaście stuleci, powołując się na chłopski (czytaj: zdrowy) rozum. Coś jak różni zdrowi na rozumie negacjoniści (zmian klimatu, pandemii, etc).

    @ nie ma źródeł, jest kilka argumentów

    Z zasady nie wierzę argumentom (Kopernik była kobietą!), wierzę źródłom. Acz te drugie bywają tymi pierwszymi, a wręcz jako takie zostają pomyślane i do wierzenia podane. Ech…
    Ale o osadzaniu polskich chłopów poczytam z rozkoszą.

  18. @ergonauta
    ” Ile Kopernik wiedział o tym obrocie sfer naukowych wokół Morza Śródziemnego (Ateny – Bagdad – Kordoba).”

    Wenecja jedną nogą stała w tym świecie. Kopernik prawie na pewno bywał w Wenecji regularnie w okresie studiów (zwłaszcza w okresie padewskim). Zapewne tam miał dostęp do Zakazanych Ksiąg, ale nie mógł się do tego przyznawać, bo miał już za dużo kłopotów na głowie.

  19. @kłopoty na kopernikańskiej głowie

    Już w 1541 nie czuł się najlepiej, latem 1542 wysłał „O obrotach” do drukarni, pod koniec 1542 r. miał udar mózgu. Można powiedzieć, opublikował rzutem na taśmę. Czy zdążył zobaczyć wydany egzemplarz? (są legendy, że tak).
    Przynajmniej tyle, że książka na początku była legalna, bo watykański Indeks Ksiąg Zakazanych został wprowadzony 15 lat później, kiedy się rozhulała konrreformacja. I tu makiawelicznie szczery cytat z Hozjusza (a’propos tłumaczenia Biblii i odprawiania mszy nie po łacinie): „ten co mniej rozumie, jest zazwyczaj bardziej pobożny. Ci, którzy wszystko w kościele rozumieją, nabierają łatwo pogardy dla religii, ci, którzy niczego nie rozumieją, są pełni podziwu dla wszystkiego, co związane z Kościołem.” W końcu i tak się Niccolò z Nicolausem spotkali na Indeksie.

  20. @ergonauta
    „Bajdełej, zdaje się, że Arystoteles zgasił Arystarcha i jego heliocentryzmy jak peta na kilkanaście stuleci, powołując się na chłopski (czytaj: zdrowy) rozum.”

    Chyba tylko przenośnie, bo Arystarch urodził się po śmierci Arystotelesa. Ateńskie szkoły filozoficzne szybko przestały być wiodącymi ośrodkami naukowymi. Nawiększe osiągnięcia antycznej nauki to są już pokolenia po Arystotelesie, zaczynając od Euklidesa z którego Elementów jeszcze Einstein uczył się matematyki.

    Zdaje się, że imperium Rzymskie, jak to z imperiami bywa, nie było glebą na której kwitły nauki przyrodnicze. Jeśli system nie przewiduje angażowania się obywateli w życie publiczne nie ma powodu aby byli specjalnie rozgarnięci czy w ogole piśmienni.

    @wo
    „Wielu badaczy podejrzewa, że inspiracje czerpał ze świata islamu, a tego nie mógł przecież napisać”

    Ale przecież już średniowieczni uczeni zaczytywali się w pismach islamskich uczonych. Awerrores, Avicenna, Al-Farabi were all the rage. Z drugiej strony, jeden papież orgie robił inny pobożnie palił heretyków, przynaję się że nie wiem, który był który.

    Swoją drogą to idealistyczna wersja powstania uniersystetów na Zachodzie opowiada historię stowarzyszeń które zaczytywały się w pogańskich pisamch, które zaczęły docierać z cywilizacji do barbarii.

  21. @ Chyba tylko przenośnie, bo Arystarch urodził się po śmierci Arystotelesa.

    Jak metaforycznego peta metaforycznie go zgasił. 🙂

    A tak bardziej dosłownie, to Arystarch inspirował się ponoć Filolaosem z Krotony, zaliczanym do pitagorejczyków, wśród których poglądy niegeocentryczne wcale nie były rzadkością. Sam Filolaos raz, że wygłówkował nader ciekawy układ pirocentryczny: w środku ogień, kosmiczne palenisko, a naokoło krąży wszystko: planety, gwiazdy, Ziemia i – uwaga, uwaga! – Przeciwziemia. A dwa, że Kopernik – jak właśnie wpadło mi w oko – nie dość, że o Filolaosie wiedział, to jeszcze wymienił go z nazwiska we wstępie do „O obrotach”: „Lubo powszechnie uczeni (filozofowie) utrzymują że ziemia stoi i nie rusza się, Filolaus jednak Pitagorejczyk przeciwnie twierdził, że ziemia bieg odbywa około ognia środkowego (t. j. słońca jako ogniska świata) po kole pochyłém jakie w biegu rocznym słońce, a miesięcznym księżyc opisują.”

    O dominującej wersji, która dotarła – via Platon i Arystoteles – do średniowiecznej Europy decydowały często proceduralne przepychanki w Akademii, blaski i cienie systemu wybierania scholarchy w Akademii (heliocentryście Heraklidesowi zabrakło kilku głosów, by pokonać platonistę Ksenokratesa). Słowem, nic nowego pod słońcem, obojętne w ruchu czy nie, demokracja jak zawodziła, tak zawodzi. A coś lepszego wymyślono? Ano nie.

  22. @bantus
    „zaczynając od Euklidesa z którego Elementów jeszcze Einstein uczył się matematyki”
    Aksjomaty Euklidesa miałem – o ile mnie nie myli – w piątej klasie klasie szkoły podstawowej. Jeśli dobrze pamiętam nawet szkoła średnia nie rozwijała zbytnio na matematyce (klasa mat-fiz) geometrii Łobaczewskiego i innych nieeuklidesowych. „Tymi rencami” trzeba było przy pomocy zwojów mózgowych sięgać po literaturę dodatkową jeśli ktoś stawiał pytania w rodzaju „a co jeśli narysować trójkąt równoboczny na dużym skrawku kuli ziemskiej?”.

  23. Jeśli Gospodarz pozwoli, pozorny offtop. Przeczytałem w końcu „Lema w PRL-u” i chciałbym za tę książkę serdecznie podziękować. Była to miła odmiana po Lemie znajdującym pęknięcie w „Tangu”, pouczającym Kandela na przemian z informacjami o rosnących nakładach w Niemczech, czy strofującym Ewę Lipską z Wiednia, że zioła mu nie pomogą. Poza tym to świetne źródło – ostatnią część będę zadawał studentom aby zobaczyli jak działała gospodarka komunistyczna.

    Offtop pozorny, bo w jednym z listów do Mrożka albo Kandela Lem tłumaczy czemu nikt na zachodzie nie potraktuje poważnie żadnej jego książki, która omawiałaby współczesne problemy cywilizacyjne. Polska znajdywała się poza centrum kulturowym i pisarze stamtąd mogli co najwyżej pisać o swojej egzotyce, a nie uczestniczyć w poważnych dyskusjach o Świecie i Przyszłości (choć, jak gdzie indziej pisze do Mrożka, kultura polska miała już wystarczającą pozycję aby „rozhuśtać” za granicę lepszą literaturę niż kicz „Quo Vadis”).

    Możemy się zastanawiać na ile diagnoza Lema się dziś zdezaktualizowała (sądzę, że generalnie nie), ale Kopernik to najciekawszy wyjątek. Nie powtórzył – w kwestii heliocentryzmu, bo już nie teorii pieniądza – przypadku chociażby Kaleckiego, który niby pisał wcześniej ważne rzeczy niż Anglik, ale jednak nikt o nim nie pamięta. Ciekaw jestem jak tłumaczy to Gospodarz, bo wyjątkowość odkrycia raczej nie gwarantowała jego przyjęcia. Co poniekąd wraca nas znowu do listów Lema (do Kandela tym razem) i jego wykładów o „Filozofii przypadku”.

  24. @ht
    „Ciekaw jestem jak tłumaczy to Gospodarz, bo wyjątkowość odkrycia raczej nie gwarantowała jego przyjęcia.”

    Po pierwsze, korzystny zbieg okoliczności. Świat czekał od dawna na jakąś poprawkę do modelu Ptolemeusza, czekał jak na szpilkach. Po drugie, to są ostatnie chwile istnienia w miarę kosmopolitycznej (paneuropejskiej) „res publica christiana”. Zaściankowość i peryferyjność Polski się właśnie zaczyna – ale to po śmierci Kopernika jednak raczej.

  25. Nie pogratulowałem jeszcze Gospodarzowi tej kolejnej na drodze jego zawodowych „porażek”, która jeżeli nie zakończy się przekładowo-adaptacyjnym szałem to niech mnie kule biją!

    Ponieważ będę musiał radykalnie ograniczyć obecność na blogu ze względu na nowe absorbujące życiowe zajęcia, chciałem – jeśli można – ten nieaktywny wątek wykorzystać do oddania w jednym miejscu honoru wszystkim zdobywcom Lauru Komcionauty, co by ich chwała znalazła tu swoje upamiętnienie na lata. Biorąc pod uwagę szerokość zainteresowań i dociekliwy umysł, Kopernik przecież też była komcionautą!

    Pierwszy Laur otrzymał kolega q za trafną identyfikację nawiązania do Tuwimowskich „brylantów na Korfu” (16 października 2019 r.).

    Drugi Laur zdobył sam nasz Gospodarz oraz prawie ex aequo kolega s.trabalski, przypominając żydowskie korzenie Pana Kleksa i jego lalki-golema (17 lutego 2020 r.).

    Zdobywcą Trzeciego Lauru okazał się kolega piotrkowalczyk, odgadłszy że Paweł Jasienica był autorem cytatu „Wuhan to nie lada miasteczko” (25 marca 2020 r.).

    Czwartym Laurem w annały wpisał się kolega janpawel202 oraz prawie ex aequo kolega TerryPratchettsTerriblePosterchild, którzy obaj trafnie dostrzegli w Mikołajku Goscinnego najsłynniejszego literackiego turystę w Morskich Skałkach czyli Bains-les-Mers (9 czerwca 2020 r.).

    Czyż zaś Piąty Laur mógł trafić w godniejsze ręce niż kolegi Michała Radomiła Wiśniewskiego, który w lot wychwycił karolińsko-broadwayowską aluzję do musicalu „Pippin”? (21 lutego 2021 r.).

    Podobnie nikt nie mógł ubiec kolegi Havermeyera, gdy ten zdobył Szósty Laur za przypomnienie, że J.K. Jerome był poniekąd prekursorem polskich „Czterech pancernych i psa” (30 marca 2021 r.).

    Równie chwalebnie kolega hatefire i prawie ex aequo kolega janekr przyozdobili swe czoła Siódmym Laurem przynależnym im za identyfikację Kamocka w „Zbrodniarzu i pannie” (13 września 2021 r.).

    Natomiast Ósmy Laur na wieki przypadł koledze sfrustrowanemu adiunktowi i prawie ex aequo koledze Tyrystorowi za odnalezienie wyspy Bogø w pierwszym filmie o gangu Olsena (30 grudnia 2021 r.).

    Ostatni Dziewiąty Laur przyznaję zaś sam sobie, ujawniając dziś Wam, że słowami „będzie można o tym pomarzyć siedząc w fotelu przed kominkiem” pocieszał Lancelota mówiący kot w opowiadaniu „Smok” E.L. Schwarza [1].

    Wszystkim Laureatom serdecznie gratuluję i dziękuję za miłe interakcje przez ubiegłe lata!

    [1] https://a7sharp9.com/dragon.htm

  26. Premiera książki o Koperniku lada dzień, więc dzisiaj pokazano Gospodarza w porannym paśmie TVN. Puszczono kilka minut, po czym dyskusja przeniosła się do studia.
    A tam… Pani Astrolog. Zaproszona, gdyż Kopernik był także astrologiem. Usłyszeliśmy więc, że wszyscy władcy mają swoich astrologów, a maluczkim przekazują, ze astrologia nie działa.

    Nie jestem pewien, czy o taki kształt promocji książki chodziło…

  27. @janekr
    Wiesz, ja to najchętniej w ogóle nigdzie bym nie występował (tzn. poza oczywiście płatnymi spotkaniami autorskimi). Ale promotorka twierdzi, że trzeba, a ja się na tym nie znam, więc wykonuję polecenia.

  28. @janek
    „Nie jestem pewien, czy o taki kształt promocji książki chodziło…”

    Nie ważne jak, ważne żeby się sprzedawało, ostatecznie tylko i wyłącznie o to chodzi. Ludziom którzy kojarzą wo nie zaszkodzi, ludziom którzy nie znają wszystko jedno, a może kupią. Ale oczywiście rośnie ryzyko bycia zaczepionym na ulicy (bardzo ogólnie pojętej) przez astrologicznego świra. Tak to już z medialną sławą bywa.

  29. @bartolpartol
    „Nie ważne jak, ważne żeby się sprzedawało, ostatecznie tylko i wyłącznie o to chodzi.”
    Chyba byłem nieścisły.
    Gospodarz pokrótce coś opowiedział o książce i o Koperniku, po czym w dalszym ciągu programu nie było już w ogóle o tym mowy – pojawiła się Pani Astrolog.
    Żeby chociaż zająknęli się o tej książce.

  30. @janekr
    „w dalszym ciągu programu nie było już w ogóle o tym mowy”

    Na tym polega poranna telewizja – składa się z odrębnych segmentów, które do siebie zazwyczaj nie nawiązują. Po segmencie o dzyndzlach jest segment o wihajstrach – gość od wihajstrów nie wie o czym był segment o dzyndzlach, nie oglądał go (siedział w mejkapie).

    „Żeby chociaż zająknęli się o tej książce.”

    Uchowaj Boże! Ostatnie czego bym chciał, to astrolog mówiący o mojej książce (jakiejkolwiek). Wtedy już bym po prostu odmówił udziału.

  31. … a co mówią gwiazdy na temat sprzedaży książki? Albo tarot?

    @janekr „Usłyszeliśmy więc, że wszyscy władcy mają swoich astrologów, a maluczkim przekazują, ze astrologia nie działa.”
    Putin w każdym razie ma (szamana, ale to niemal to samo).

  32. @wo
    Czy będą spotkania autorskie poza Warszawą i Krakowem? O ostatnim (odwołanym w pandemii) dowiedziałem się ze stron CK Zamek – może jakieś ogłoszenie na blogu/fejsie w ramach nachalnej autopromocji?

  33. @wolnyrodnik
    „O ostatnim (odwołanym w pandemii) dowiedziałem się ze stron CK Zamek”

    To Poznań? Z Poznaniem nie ma jeszcze żadnych konkretnych planów. Nachalnej autopromocji tak ogólnie nie planuję.

  34. Osoby spragnione głosu gospodarza, opowieści o seksualności Kopernika, oraz polecanek muzycznych zapraszamy do archiwum Radia Nowy Świat.

  35. Kupione, w czytaniu (z zapartym tchem).
    K.O. „Teraz wreszcie wszystko zaczyna zmierzać ku wojnie, w wyniku której Mikołaj Kopernik i Barbara Watzenrode będą już *potomkami* tego samego króla.”
    Chyba poddanymi?

  36. Ja też właśnie wyciągnąłem z paczkomatu mój egzemplarz. Jak zawsze napisane tak dobrze, że czytam zamiast wyrabiać pekab. Orliński > Excel, proste.

    Mam nadzieję że uda mi się dotrzeć w sobotę na krakowskie spotkanie i osobiście pogratulować autorowi.

  37. A będzie w Legimi, bo tymczasem nie widzę? Bo niektóre rzeczy są, innych nie ma, pewnie zależy od wydawnictwa.

  38. @bartol
    Na okładce z tyłu napisane jest że ebook i mp3 dostępne na publio, więc obstawiam że Agora póki co ma wyłączność na niepapierowe warianty, ale się nie znam na rynku książki, więc może po prostu trafi zaraz do szerszej dystrybucji?

  39. @janekr
    „Chyba poddanymi?”

    No jasne! Z takich rzeczy wykryłem też, że pewien Jeremi niespodziewanie na chwilę staje się Jerzym. Oczywiście widać to wszystko dopiero jak już nic nie można poradzić (chyba że w dodruku).

  40. K.O. ciąg dalszy (a może lepiej pod nową notką?):
    „…było tam schronisko PTTK, w którym w powieści *Wiesława* Nienackiego mieszkali Pan Samochodzik…”
    (bez komentarza)
    „Rzym poparł stanowisko Watzenrodego, *ponownie* jak kanonicy Watzenrodego.”
    (nie rozumiem tego zdania)

    Korzystam z e-booka z Publio. Nie wiem, jak to wygląda organizacyjnie, poprawienie e-booka technicznie jest możliwe.

  41. @janekr
    Wierć dziurę w brzuchu Publio, jeśli oni robili konwersję, to tym bardziej. Ja kiedyś zgłosiłem w innej księgarni, że w książce Lema brakuje akapitu, i dostałem e-booka w nagrodę.

  42. „Wierć dziurę w brzuchu Publio”
    A jak jest w wersji papierowej? Te same problemy czy przy konwersji coś się sypnęło?

  43. Niestety, na papierze też tak jest. Skutki zamieniania kolejności (ciekawe swoją drogą, kto zauważy, który rozdział był pierwszy w pierwotnej wersji).

  44. KO: Oleśnicki nie jest niczyim seniorem, ale Watzenrode powinien być
    «Wydaje mi się, że pomiędzy faktami oznaczonymi powyżej jako (1), (2), (3) oraz (4) zachodzi jakaś relacja. Wśród „szarych pieniędzy”, którymi obracał Kopernik senior w imieniu Oleśnickiego seniora, znalazła się zapewne niejedna sakiewka od Watzenrodego.»

  45. @t.q

    „Oleśnicki nie jest niczyim seniorem”

    Nie no, wypada mi zaprotestować w imieniu cechu korektorów bezprzymiotnikowych. Kardynał Zbigniew Oleśnicki jak najbardziej może być określony jako „senior” dla odróżnienia od swojego bratanka, prymasa Zbigniewa Oleśnickiego.

  46. P.S.

    Ze względu na solidarność cechową powstrzymuję się ze wszystkich dostępnych mi sił, żeby zmilczeć gąszcz wpadek korektorskich i redaktorskich w e-booku, ale następującego podziału wyrazu: rozszer-/zonej zmilczeć po prostu nie jestem w stanie.

  47. @mbied
    ” ale następującego podziału wyrazu: rozszer-/zonej zmilczeć po prostu nie jestem w stanie.”

    Miód na moje serce, bo to przynajmniej na pewno nie moja wina!

  48. @wo
    ciekawe swoją drogą, kto zauważy, który rozdział był pierwszy w pierwotnej wersji

    Strzelam że rozdział 3 – Cuda nad Wisłą. Swoją drogą teraz widać jak na dłoni jak wątki z książki żyły swoim życiem na blogu w trakcie jej pisania jak np. dyskusja o autonomii uczelni wyższych. Są nawet odniesienia do gier paradoxu.

  49. Przepraszam za post pod postem, ale zaciekawiła mnie podczas lektury kwestia proporcji płci dzieci i zacząłem się zastanawiać czy ten obecny lekki przechył w stronę chłopców nie mógł wyglądać inaczej w średniowieczu. Oczywiście te 8 córek dwóch królów to tak czy inaczej statystyczna anomalia i nawet gdyby proprcja była 30/70 na korzyść dziewczynek to i tak powinien się narodzić chociaż jeden męski potomek Kazimierzowi albo Ludwikowi, ale miałem 5 minut żeby podrążyć temat i znalazłem taki artukuł: https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.1416546112

    O ile czegoś nie przekręcam wynika z niego m.in. że o ile śmiertelność dziewczynek jest wyższa o tyle we wczesnych stadiach ciąży jest na odwrót i giną głównie męskie embriony/płody. Więc moja hipoteza jest taka że donoszenie ciąży w średniowieczu było trudniejsze i więcej było wczesnych poronień co przechylało szalę w stronę dziewczynek (mam nadzieję że nie robię tu jakiegoś błędu logicznego). Pytanie brzmi czy jest gdzieś może statystyka płci wśród wszystkich władców średniowiecznej Europy i czy widać w niej taki właśnie female bias? Ewentualnie czy są statystyki ogólnej populacj np. na podstawie wykopalisk?
    Czy jest jakiś historyk/archeolog/antropolog na sali?

  50. @Havermeyer
    taki rozkład potomstwa jest tylko pozorną anomalią. Jeśli prawdopodobieństwo urodzenia dziewczynki wynosi 1/2, to prawdopodobieństwo urodzenia czterech córek pod rząd wynosi 1/16. Na szesnaście rodzin z czwórką dzieci, średnio jedna będzie miała cztery potomstwo męskie i jedna – żeńskie. Nawet przy ośmiu dzieciach jedna na 128 rodzin będzie miała potomstwo tej samej płci.

    @artykuł w PNAS – zauważ, że odchylenia od proporcji 0,5 są minimalne (Fig. 4, skala od 0,48 do 0,52), nie mają realnego wpływu na nic poza może populacją Chin czy Indii, a na pewno nie na konkretne rodziny.

  51. @kot

    W Rewolucjach gospodarz pisze że szansa na to że Ludwik albo Kazimierz mieliby chociaż jednego męskiego potomka wynosiła 99.6% co ma sens bo skoro szansa na 4 córki to 1/16 to pozostaje 15/16 szans że conajmniej jedno dziecko to chłopiec, tyle że to przy założeniu że płeć dziecka to 1/2 i moje pytanie to: czy ta proporcja zawsze była taka sama w historii? Tak jak piszesz odchylenia w artykule z PNAS są w zasadzie pomijalne ale moje gdybanie zasadza się na tym, czy w tamtych czasach nie było jakichś czynników które mogły te odchylenia wzmacniać do jakiegoś statystycznie znaczącego poziomu?

  52. @Havermeyer

    „czy w tamtych czasach nie było jakichś czynników które mogły te odchylenia wzmacniać do jakiegoś statystycznie znaczącego poziomu?”

    To tylko spekulacje, ale nie sądzę. W brew powszechnej opinii, z genetycznego punktu widzenia dziewczynki są „silną” płcią – mają dwa chromosomy X, więc mutacje na jednym chromosomie płci nie są dla nich tak znaczące – to raczej nigdy nie przekłada się to mocno na rozkład płci u ludzi.

    Łatwiej sobie wyobrazić takie odchylenie od normy na poziomie poszczególnych rodzin. Plemniki są derminuja plec, te niosące chromosom X są bardziej żywotne, ale nieco wolniejsze od plemników Y, więc ma znaczenie, w którym momencie cyklu dochodzi do zapłodnienia. Jeśli Ludwik lub Kaziemierz mieli pod tym względem jakieś osobliwe preferencje, mogli nieświadomie spowodować swoje nieszczęście.

    Mogą to być również zmiany na poziomie epigenetycznym lub mutacje. Jeśli ktoś ma z jakiegokolwiek powodu więcej plemników X, słabe plemniki Y, bardziej długowieczne niż przeciętne plemniki X itd. to będzie miał więcej potomstwa żeńskiego niż męskiego.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.