Książka od dziś jest w sprzedaży, więc ponownie pozwolę sobie na chwilę wyskoczyć z lodówki. Musicie przyznać, że tego nie nadużywam!
Udzieliłem już paru wywiadów, w niemal każdym mnie pytano, czy Kopernik była kobietą, a w żadnym o to, co mi się wydaje w tym wszystkim najciekawsze. Bardzo będę wdzięczny PT Komcionautom za odpowiedź na pewne pytanie – ale najpierw parę słów wstępu.
Dzieło życia naszego wielkiego rodaka zaczyna się od monstrualnego nietaktu, zniewagi o rozmiarach astronomicznych, galaktycznego faux-pas. Pytanie brzmi: czy zetknęliście się, żeby ktoś jeszcze kogoś tak obraził w jakiejkolwiek książce, jak Kopernik obraził swojego szefa, Dantyszka.
We wstępie do „De Revolutionibus” występuje parę osób wymienionych z imienia i nazwiska. Wrzucam fragment, w którym astronom wspomina „swojego serdecznego przyjaciela Tidemana Giese, biskupa chełmińskiego”.
Kopernik był, jak wiadomo, kanonikiem warmińskim, nie chełmińskim. Biskup warmiński był formalnie jego szefem, a nawet „przewielebnym panem”.
Zapisek typu „pozdro dla przyjaciół” to normalna rzecz we wstępach i posłowiach, książki często mają też specjalną sekcję „podziękowania”. Elementarny sawuar wiwr wymaga jednak, żebyśmy – pozdrawiając szefa konkurencyjnej placówki – co najmniej równie ciepło pozdrowili szefa własnego.
Ja na przykład w podziękowaniach pozdrawiam szanowną Dyrekcję oraz Grono Gogiczne swojego liceum, bo idą mi często na rękę w sprawach typu „czy możesz się ze mną zamienić, bo mam spotkanie autorskie we Wrocławiu”. Gdyby nie to, byłoby mi dużo ciężej uprawiać literacką połowę swojego życia zawodowego.
Przeżyliby oczywiście brak takiego podziękowania, ale jednak gdybym o „swoich” nie wspomniał ani słowem, ale za to bardzo serdecznie pozdrowił swoich przyjaciół w INNYCH szkołach, byłoby to nieeleganckie. W tym przypadku to już policzek, bo skądinąd wiemy, że Dantyszek łaknie europejskiej sławy.
Od lat dostaje listy typu „słyszeliśmy tu w Niderlandach, że twój podwładny pracuje nad epokowym dziełem, kiedy to w końcu wyjdzie? Nie możemy się doczekać!”. Odpisuje taktownie i wymijająco, bo przecież nie przyzna się Erazmowi z Pieprzonego Rotterdamu, że relacje z podwładnym ma mocno napięte. Przed Europą udaje przyjaciela Kopernika.
Dantyszka musiał trafić szlag, gdy dotarł do niego egzemplarz. Wyobrażam sobie, jak kartkował go nerwowo w słabnącej nadziei, że przecież w takim razie musi być wspomniany na jakiejś innej stronie… ale nie był.
Tak się nie robi. Jeśli Kopernik chciał pozdrowić Giesego, powinien był chociaż sięgnąć po formułę typu „dla sympatycznego pana Tidemana i niewątpliwie również sympatycznego pana Janka – revo, revo”.
Kopernik był wytrawnym dyplomatą. Nie zrobił tego niechcący. Chciał się zemścić na swoim szefie i zrobił to.
Za co? Szczegółową odpowiedź znajdziecie oczywiście w wiadomej książce. Uczciwie przyznam, że nieźle to rekonstruuje Teresa Borawska w swoich pracach o Giesem i Scultetim, więc jeśli ktoś nie chce mi dać zarobić, proponuję zapolowanie na którąś z jej książek.
Ale pytanie brzmi: czy kojarzycie inną, podobną sytuację? Żeby ktoś w książce wydanej w WueLu serdecznie pozdrowił przyjaciół ze Znaku? Albo żeby dziennikarz Wyborczej w swojej książce podziękowania złożył wyłącznie przyjaciołom z RASP? Albo żeby profesor z Instytutu Chemii Fizycznej pozdrowił dyrekcję Instytutu Fizyki Chemicznej?
Ja o czymś takim nie słyszałem. Wygląda więc na to, że wśród różnych swoich osiągnięć, Kopernik dokonał także największego afrontu w historii polskiego życia literacko-wydawniczego. Ciekawe, czy Giese był w to wtajemniczony i obaj rechotali na zamku w Lubawie wyobrażając sobie minę Dantyszka?
A może mieliście kiedyś szefa, na którym CHCIELIBYŚCIE się zemścić „metodą na Kopernika?”. Jest urocza – przecież delikwent nie przyjdzie z awanturą „czemu tu o mnie nie ma ani słowa”, bo to tylko zwiększy jego upokorzenie. Może tylko udawać że nic się nie stało.
Biedny Dantyszek! Ale należało mu się…
Kupione. ps. W publio jest dobra promka na ebooka 😉
Zamówione, kupione, czekam na dostawę.
Mam nadzieję, że jak już twoi blogaskowi przyjaciele zapoznają się z lekturą, dasz notkę, żeby móc podyskutować na przykład tym, czy Kopernik był łysy.
He, he.
Kupione. Teraz musi swoje odleżeć na Kindlu w kolejce, żeby nabrać mocy 😉
Mnie ujęło, w jak niewymuszony sposób Kopernik nawiązuje do tamtego „nonumque prematur in annum” itd. – jakby uważał za oczywiste, że absolutnie wszyscy czytający złapią, o co kaman. To się nazywa wspólny zasób kulturowy!
(A serdecznych przyjaciół z publio pozdrawiam, ma się rozumieć, ale książkę kupiłem gdzie indziej).
Yay! Jest i audiobook! Biorę.
Biorę audiobooka!
A z innych okołoawalowych tematów, to Mercedes właśnie sprzedał fabrykę i wyszedł z Rosji
link to reuters.com
Przepraszam, coś strzeliło, chrupnęło i poszedł nienapisany komentarz. Proszę usunąć. Czytałem dawno temu „Lunatyków” Arthura Koestlera, który (w rozdziale, nomen omen, „Bojaźliwy kanonik”) wskazał na jeszcze jeden – jego zdaniem – gigantyczny brak w podziękowaniach do „De revolutionibus”, czyli zero informacji o Retyku. Zresztą sam Giese przepraszał za to Retyka po śmierci Kopernika, zrzucając to na karb złego samopoczucia autora.
@kosmaty akołoawalowo
Znacznie zabawniejsza była informacja, że samochody elektryczne do Rosji zamierza sprzedawać Uganda.
link to mezha.media
Dobrze odnajduję się w dylemacie podziękowań, bo wszyscy koledzy z uczelni zaczynają lekturę książek od ostatnich akapitów wstępu. I tak, metoda na Kopernika przeszła mi parę razy przez głowę.
Skoro o wstępach mowa, to chętnie się podzielę ulubionym passusem z końca wstępu do „Stone Age Economics” Marshalla Sahlinsa, który pisząc o przyłości antropologii odwołuje się do Kopernika:
„When the early physicists and astronomers, working in the shadow of established ecclesiastic dogmas, commended themselves to God and Sovereign, they knew what they were doing. The present work plays on the same contradiction: not in the illusion that the dogmas will prove flexible, but the gods just. […] We are at least enough of a science to know that is the prerogative of society, and of the academic sons of heaven who hold its mandate. In the meantime, we cultivate our gardens, waiting to see if the gods will shower rain or, like those of certain New Guinea tribes, just urinate upon us.”
@Albrecht de Gurney:
Noale już przegrane na Kindla. U mnie tylko kupione…
Tak tylko podrzucę, wczoraj dostałem powiadomienie z Audioteki o książce Gospodarza. Jeśli ktoś ma wykupiony dostęp do Audioteka Klub – również może słuchać w ramach abonamentu.
Ja ten numer WYKONAŁEM, tylko nie w piśmie, a w mowie. Dziękując za przyznanie mi nagrody przez Polskie Towarzystwo Informatyczne wspomniałem o moim poprzednim (emerytowanym) szefie, ale nie o ówczesnym…
@kosmaty
„okołoawalowe tematy”
Chyba coś się piwotuje: link to businessinsider.com.pl
Zamówione.
„Ale pytanie brzmi: czy kojarzycie inną, podobną sytuację?”
Niestety, tylko z popkultury. W serialu „The Thick of It” jest scena, gdzie Malcolm Tucker robi podobny numer i, moim zdaniem, jest to jeden z jego najlepszych momentów, do tego – co bardzo nietypowe – wykonany bez użycia nawet jednego brzydkiego słowa:
„(wstaje z krzesła) Dzień dobry państwu, witam wszystkich na spotkaniu. Zdaję sobie sprawę, że byłoby bardzo niegrzecznie nie przedstawić szefa komisji transportu publicznego, który jest tu dzisiaj ze mną (siada)”.
Gdy w dawnych czasach startowałem w Olimpiadzie Matematycznej, to uczniowie podawali swoich nauczycieli. Na liście laureatów te nazwiska podawano. Był z tego splendor, ale też chyba pieniądze – jeśli dobrze pamiętam, to były nagrody za każdego laureata.
Pamiętam ostentacyjne nie podanie nauczyciela przedmiotu; wydaje mi się, że to się zdarzało prawie na każdej olimpiadzie.
Widziałem oficjalne CV, z którego usunięto rozpoczęte, ale nieskończone studia doktoranckie.
…
Mam wrażenie, że w świecie naukowym takie drobne policzki to chleb powszechny.
W sumie powinienem te zapytanie skierować do wydawcy, ale może tak będzie szybciej. Czy i po jakim czasie książka pojawi się na Legimi. Jest to o tyle ważne, że wtedy dostęp do niej będzie miał każdy zapisany w sieci publicznych bibliotek (o ile będzie oczywiście chciał). Jest to w tej chwili najlepszy (bo bezpłatny) dostęp do ebooków w dużym (bo nie ograniczonym liczbą stron i chyba pozycji) serwis. Niemal wszystkie książki Autora tam są.
Warto o tym wspomnieć na wieczorach autorskich. Zawsze jakiś % wpadnie?
Pozdrawiam i życzę bolącej ręki od podpisywania autografów. Idę do sklepu.
Jakie było za czasów Kopernika wyobrażenie przestrzeni kosmicznej? Czy może te sfery niebieskie i mechaniczne konstrukcje z muzyką sfer?
@WO
„A może mieliście kiedyś szefa, na którym CHCIELIBYŚCIE się zemścić „metodą na Kopernika?”.”
Ależ oczywiście, że tak. Można też zrobić tak: pracując w zespole profesora A, robiłem równolegle projekt z profesorem B (ten sam instytut, drzwi obok). Pisząc wspólną publikację z B, nie umieściliśmy A na liście autorów. Nadal mam dylemat, co byłoby bardziej upokarzające dla A – uwzględnić go w podziękowaniach (i podziękować za wynagrodzenie) czy może w ogóle o nim nie wspominać.
@kot immunologa
Wiem że w praktyce szef/prof. jest dodawany, ale z godnie ze standardami ktoś kto nie uczestniczył w twórczej części powstawania artykułu nie powinien być autorem.
Jak to zostanie odebrane to już inna sprawa.
@tandaradam
„Wiem że w praktyce szef/prof. jest dodawany, ale z godnie ze standardami ktoś kto nie uczestniczył w twórczej części powstawania artykułu nie powinien być autorem.”
Święte słowa. W naukach podstawowych trzymam się tej zasady ściśle, ale jeśli chodzi o próbki od ludzi, to jest to no-go. Po prostu ich nie dostaniesz, chyba że w artykule będzie lekarz (a często i cała świta wokół niego).
Czyta się!
Praca Kopernika nie mogła podlegać zwyczajowej kurtuazji,bo była zbyt kontrowersyjna o czym sam autor wspomina w przytoczonym fragmencie ( z jakiegoś powodu przeleżała tyle czasu u niego w szufladzie). Bycie wymienionym w podziękowaniach mogło oznaczać poparcie heliocentryzmu i pretekst do zarzutów o herezję. Brak wzmianki o przełożonym bardziej świadczy o jego stosunku do heliocentryzmu niż o prywatnych relacjach z Kopernikiem.
Jak się dowiedziałem, zakup w drodze. Żona ma z głowy prezent imieninowy dla mnie :-). I przekazuję pytanie do Autora – a kiedy kolejna (i o czym)? Czy dasz radę na kolejne imieniny (czyli w przybliżeniu za rok)?
Serdeczne pozdrowienia i czekam aż będę mógł poczytać. To w końcu tylko dwa tygodnie…
P.S. Czy trasa ze spotkaniami autorskimi zahaczy o Białystok?
Jestem w polowie, ksiazka super. Moze troche w stylu nieodzalowanego Ludwika Stommy.
Kind of KO (albo nie zrozumialem co autor mial na mysli): str 168.
Zygmuntowi (zwanego pozniej Starym) nie wrozono ze obejmie tron do do tego potrzebna byla bezpotomna smierc „brata i stryja”. Ale przeciez zarowno Jan Olbracht, jak i Aleksander byli bracmi… To jaki stryj? Stryjem „Starego” byl „Warnenczyk” ale polegl wiele lat przed narodzeniem „Starego”, wiec nigdy nie byl jego konkurentem.
Sory moze sie czepiam, ???
@wo
We fragmencie poświęconym zarzuceniu przez Kazimierza Wielkiego budowy nowej siedziby Akademii Krakowskiej, piszesz:
„Badania archeologiczne rzeczywiście wykazują, że w tej dzielnicy podjęto w średniowieczu budowę jakiegoś wielkiego gmachu – zarzuconą w momencie doprowadzenia do poziomu sklepienia piwnic.”
Czy jakiś szerszy opis tych eksploracji znajduje się może w którejś z pozycji wymienionych w bibliografii rozdziału „Vivat Academia”?
@Jan Kowalski
Praca Kopernika nie mogła podlegać zwyczajowej kurtuazji, bo była zbyt kontrowersyjna, o czym sam autor wspomina w przytoczonym fragmencie (z jakiegoś powodu przeleżała tyle czasu u niego w szufladzie). Bycie wymienionym w podziękowaniach mogło oznaczać poparcie heliocentryzmu i pretekst do zarzutów o herezję.
Z ostrożności heliocentryzm był początkowo reklamowany jako formalna sztuczka rachunkowa (Prawdziwa Prawda o ułożeniu obiektów niebieskich jest najoczywiściej w Piśmie Św., ale obliczenia astronomiczne wielce się upraszczają po przyjęciu niezgodnego z Pismem, kontrfaktycznego założenia, że to ułożenie jest nieco inne). Gdyby rzeczywiście zachodziła obawa, że osoby wymienione w podziękowaniach będą miały kłopoty, czemu Kopernik wskazywałby akurat Schonberga i Giesego? Żeby ich wrobić? („lżyjcie nas, myśmy prowokatorzy!”).
@jakiś większy gmach
Dołączam się do pytania Marcina, czy są na to jakieś kwity, bo też mnie zaciekawiło. Sam przy najbliższej okazji zapytam znajomych archeologów, część z nich kopała pod rynkiem i na pewno też rozmawiałem z którymś o historii Collegium Maius, więc coś powinni wiedzieć, ale zżera mnie ciekawość, więc jeśli jest o tym książka albo chociaz artykuł to chętnie się z nim zapoznam.
Obszerny artykuł „Zaginione kolegium” w numerze 197/2017 miesięcznika UJ link to almamater.uj.edu.pl
❡
Dziękuwa!
@kotkotson
To pewnie ja się mętnie wyraziłem – chodziło mi o kolejne nawiązanie do zwrotów akcji a la „najgorszy sezon Gry O Tron”. W końcu gdyby Warneńczyk żył długo i szczęśliwie, cała ta sukcesja potoczyłaby się inaczej, jego hipotetyczne dzieci byliby mocniejszymi pretendentami od Zygmunta Bez Ziemi.
> Gdyby rzeczywiście zachodziła obawa, że osoby wymienione w podziękowaniach będą miały kłopoty
Trochę OT: gdyby się komuś wydawało, że kłopoty za stawianie/badanie hipotez wbrew naukowemu konsensusowi i establishmentowi to czasy bardzo dawno minione, to polecam odcinek PBS Space Time (IMO jednego z lepszych kanałów na YT) poświęcony tegorocznym noblom z fizyki:
link to youtube.com
Po dzisiejszym wypadzie w góry uprzejmie donoszę, że audiobook jest świetnie nagrany a całości słucha się wybornie. Dodatkowe punkty za wtręt o Salerno, które bardzo lubię.
Doczytano, świetnie leci, tylko… smutno się kończy.
Skoro pytamy o książkę: w „Narrenturmie” Sapkowskiego postacią negatywną był Konrad Oleśnicki, nie Zbigniew (jak jest wspomniane w „Koperniku”, rozdział piąty). ZTCP w każdym razie.
@pohjois
” Czy trasa ze spotkaniami autorskimi zahaczy o Białystok?”
Na razie nikt mnie nie zaprasza niestety. Nie wiem jeszcze, o czym będzie następna książka i raczej wątpię, czy za rok, a poza tym dziękuję za miłe słowa i za zakup!
@cowboytomash Konrad/Zbigniwe
Ksiąźki gospodarza jeszcze nie czytałem, ale w cyklu husyckim Sapkowskiego adwersarzem (obok Pomurnika) jest owszem, biskup wrocławski Konrad Oleśnicki, ale to Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski, załatwia Reynevanowi pobyt w więzieniu i jest w cyklu przedstawiony jako bardziej troszczący się o losy katolicyzmu i Watykanu niż o polską rację stanu.
@Gulogulo
Teraz to ma sens, dzięki!
Boję się zajrzeć do Sapkowskiego, ale gdy to pisałem, WYDAWAŁO MI SIĘ, że finałowa mistyfikacja z Matką Boską Częstochowską to pomysł Zbigniewa? „Narrenturm” to w każdym razie kolejna – poza Europą Universalis – popkulturowa inspiracja mojej książki, bo oczywiście wojny polsko-krzyżackie pokazywane są przez pryzmat tej sceny, w której pracownik banku Fuggerów w odpowiedzi na pokaz magii ogniowej wyjmuje po prostu florena i pyta, „co może osiągnąć armia, która ma dziesięć tysięcy takich monet?”.
„Czy i po jakim czasie książka pojawi się na Legimi. Jest to o tyle ważne, że wtedy dostęp do niej będzie miał każdy zapisany w sieci publicznych bibliotek (o ile będzie oczywiście chciał).”
Publiczna Biblioteka dzielnicy Bemowo rozdawała kody do Legimi 2 lata temu, teraz juz nie. Szkoda, w Legimi jest parę książek, których nie ma w empik go, a trzymać dwóch abonamentów jakos nie mam ochoty.
Książki gospodarza tak czy owak kupuję.
@wo
„Boję się zajrzeć do Sapkowskiego […] pomysł Zbigniewa?”
Zgadza się, Zbigniewa. Ale po prawdzie to w Trylogii Husyckiej wart Pac pałaca, z obu biskupów Oleśnickich są tam straszne łajzy.
Zakup dokonany, zacząłem czytać i podzielam powyższe opinie – czyta się świetnie.
Uderzyło mnie porównanie krzyżackiego sposobu zarządzania krajem do gigantomanii Stalina. Sam raczej widzę analogie do autorytarnych/dyktatorskich projektów modernizacyjnych (choć aspekt kolonizacyjny burzy mi trochę ten obraz). Można zapytać skąd to porównanie u ciebie? Czytałeś może jakąś ciekawą pozycję na ten temat?
BTW, jeśli ktoś się wciąż nie zdecydował, to w Publio jeszcze dzisiaj jest jeszcze lepsza promocja na ebooka.
@janekr
„Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy Legimi sprosta naszym oczekiwaniom, możemy skorzystać z 14-dniowego okresu próbnego”
To otwiera pewne możliwości.
@artur
„jeszcze dzisiaj jest jeszcze lepsza promocja na ebooka”
Tak się zastanawiam, bo się nie znam i nie mam pojęcia. Jeśli wo dostaje kasę niezależną od bieżącej sprzedaży (procent od tejże pojmowanej kwotowo), to taka informacja jest ok. Co więcej im większa sprzedaż ilościowa, tym pewnie większa szansa na dodruk i kolejną kasę (bo jeśli kasa nie od sprzedaży, to pewnie od nakładu). Ale jeśli jego wynagrodzenie ma się jakoś do kwot uzyskanych ze sprzedaży, to już trochę nieelegancko jest pisać na blogu autora, że można gdzieś jego dzieła kupić taniej.
Jak to właściwie jest?
@bartolpartol
Nawet jeśli autor dostaje procent (WO bym podejrzewał raczej o premie od woluminu sprzedaży) to liczy się go albo według ceny okładkowej albo hurtowej, nie spotkałem się w tradycyjnym wydawnictwie z procentem od kwot jakie zapłacili klienci końcowi.
” Ale jeśli jego wynagrodzenie ma się jakoś do kwot uzyskanych ze sprzedaży, to już trochę nieelegancko jest pisać na blogu autora, że można gdzieś jego dzieła kupić taniej.”
Czując się nieco wywołanym do tablicy obawiam się jednocześnie, że wynagrodzenie dla pisarza jest w całym PROCESIE wydawniczym kwotą = niewielkiemu % zysku. Zwłaszcza jeśli mówimy o rynku polskim (bida z popytem). Zwłaszcza jeśli mówimy o rynku z ogromnym tzw. ogonem historycznym. Możliwe, że koszt wydawniczy lekko obniża wydanie tylko elektroniczne, ale za tym idzie spadek siły rażenia papierowej okładki z witryny księgarni (że o podpisie ze spotkania nie wspomnę). Mam nadzieję, że na 4 koła od samochodu wystarczy ;-). Na tyle wyceniła swoją pracę nad książką onegdaj wielka kryminalistka Joanna Chmielewska.
PS
Dalej mnie męczy „muzyka sfer” wydawana ponoć przez poruszające się planety a niesłyszalna przez człowieka z powodu jej trwania od zawsze (tak twierdzili pitagorejczycy). Czy naukowcy czasów Kopernika rozdzielili pytanie „dlaczego to się tak porusza (odpowiedź dzisiejsza: bo grawitacja)” od „jak to się porusza (odpowiedź: z powodu Słońca w centrum układu). Mówiąc inaczej – czy oni sobie te sfery niebieskie wyobrażali zupełnie zgoła mechanicznie? Na przykład z szynami lub wyznaczonymi torami ruchu itp. Czy był to może według dzisiejszego opisu tylko model naukowy.
Rozumiem, że WO raczej pragnie nas zainteresować historią Kopernika, ale może u źródełek natknął się gdzieś na jakieś ślady.
@cowboytomash
„nie spotkałem się w tradycyjnym wydawnictwie z procentem od kwot jakie zapłacili klienci końcowi.”
Ja się spotkałem praktycznie z wszystkim! Każde rozwiązanie ma swoje zady i walety. Natomiast nie będę wchodzić w detale, jak miałem/mam z którą książką.
@bartol
„to już trochę nieelegancko jest pisać na blogu autora, że można gdzieś jego dzieła kupić taniej.”
Ja się nie obrażam nawet jak ktoś kupi w Biedronce! Samo robienie specjalnego wydania na Biedronkę to już swoista nobilitacja.
@fieloryb
„Czy naukowcy czasów Kopernika rozdzielili pytanie „dlaczego to się tak porusza (odpowiedź dzisiejsza: bo grawitacja)” od „jak to się porusza (odpowiedź: z powodu Słońca w centrum układu). ”
Nie. Maestlin, uczeń Keplera, miał do niego żal o to, że zanieczyścił matematyczne piękno astronomii fizyczną paskudą. Próba tego rozdziału to właśnie Kepler. Na jego modelu ta „muzyka sfer” odnajduje, że tak powiem, codę. Potem już Newton to dobija.
Czytam z zainteresowaniem i przyjemnością. Pozwolę sobie na korektę obywatelską: schizma zachodnia była w 1054 roku, nie w 1055 (str. 28); Nienacki to Zbigniew, nie Wiesław (str. 205). Wracam do lektury.
@bartolpartol
„trochę nieelegancko jest pisać na blogu autora, że można gdzieś jego dzieła kupić taniej”
Cóż, temat notki zobowiązuje. Życzę Gospodarzowi, by grono nabywców wykraczało daleko poza czytelników tego bloga, a czytelnicy mogą robić word of mouth.
(Czy zatem elegancko jest pisać, że się kupiło drożej?)
„trochę nieelegancko jest pisać na blogu autora, że można gdzieś jego dzieła kupić taniej.”
Praktyka wydawnictw, że robią zniżki i promocje na jeszcze ciepłe nowości jest dla mnie niepojęta, ale skoro tu akurat Publio/Agora to robi (nie tylko oni zresztą) to trudno, żeby konsumenci gardzili okazją.
@wo
„Ja się nie obrażam nawet jak ktoś kupi w Biedronce!”
A no to luz.
„Samo robienie specjalnego wydania na Biedronkę to już swoista nobilitacja.”
Łomatko. Już tylko czekać, aż biedronkolidle zaczną mieć własne marki wydawnicze (gazetki promocyjne pomijam).
@rapyzel
„ale skoro tu akurat Publio/Agora to robi (nie tylko oni zresztą) to trudno, żeby konsumenci gardzili okazją.”
Ale jakby trochę nie o to mi chodziło.
@artur
„(Czy zatem elegancko jest pisać, że się kupiło drożej?)”
Bynajmniej.
@arturjot „Czy zatem elegancko jest pisać, że się kupiło drożej?”
Jest to tradycyjne podejście tzw. nowych Ruskich (150 dolarów? Iwan, mogłeś ten sam krawat kupić za 300 dolców!), myślę, że możemy je spokojnie zarzucić.
Nie bardzo sobie wogle wyobrażam taką umowę, według której autor miałby procent od konkretnej ceny detalicznej w konkretnej księgarni / Lidlu.
@sheik
„Nie bardzo sobie wogle wyobrażam taką umowę, według której autor miałby procent od konkretnej ceny detalicznej w konkretnej księgarni / Lidlu.”
Takie też miewam. I w sumie nie wiem co jest lepsze. Gdy się (z rzadka, ale jednak) spotykam w Gronie Ludzi Takich Jak Ja (którzy też pisują ksiązki), to jest jeden z żelaznych tematów. Wynegocjowanie sztywnej umowy typu „piątal od każdego egzemplarza” jest relatywnie proste, ale wtedy wydawca jest zniechęcony do akcji promocyjnych i nigdy ciebie w tym Lidlu nie będzie. Więc to się sprowadza do pytania „czy lepiej sprzedać 5000 ze sztywną ceną czy 20000 w cenach wahających się od 50 zł do 1 zł. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi i środowiskowego konsensusu.
Czy będzie zatem spotkanie autorskie we Fromborku?
Jest to wysoce prawdopodobne, ale z wszystkich „miast kopernikańskich” to jedyne, z którym na razie nie ma nawet wstępnych przymiarek (jakieś są w Toruniu, Olsztynie, Lubawie i Krakowie).
@bartolpartol
„Łomatko. Już tylko czekać, aż biedronkolidle zaczną mieć własne marki wydawnicze (gazetki promocyjne pomijam).”
Hehehe, w Niemczech Dirk Rossmann (właściciel sieci Rossmann) sprzedawał w swoich sklepach już dwie swoje książki, ekothrillery, nasprzedawał ich mnóstwo (400.000 pierwszej i 200.000 drugiej).
Nawiasem mówiąc było to w 2020 i 2021, i w tych książkach Putin był postacią pozytywną.
@cmos
W końcu człowiek-koń, nie ma co przesadzać z oczekiwaniami.
@WO
Książka dotarła w stanie niezapakowanym i została przeczytana przed czasem. Czytało się super. Miejscami widać wpływy Mistrza Stanisława. Dywagacje na temat co by było gdyby jako żywo przywołują biografię Ijona Tichego. Idąc w tym kierunku – a gdyby Mikołaj został zgodnie z wolą wuja jego następcą na tronie biskupim – czy paradoksalnie nie ułatwiłoby mu to pracy? Mógłby sobie zorganizować obowiązki jak by chciał, mając zaufanych i mądrych przyjaciół w kurii mógłby im powierzyć większość obowiązków administracyjnych, a sam zająć się swoimi gwiazdami. Połowy akcji książki by nie było, bo nie byłoby po drodze dwóch innych biskupów, nie byłoby napomnień i wyjaśnień, Dantyszek musiałby się zadowolić innym biskupstwem, Hozjusz by się na Warmii nie pojawił wcale…
@pohjois
„jako żywo przywołują biografię Ijona Tichego.”
A przede wszystkim Cezarego Kouski!
„Idąc w tym kierunku – a gdyby Mikołaj został zgodnie z wolą wuja jego następcą na tronie biskupim – czy paradoksalnie nie ułatwiłoby mu to pracy?”
Pewnie tak, ale Watzenrode już wtedy nie miał większości w kapitule, nie miałby więc jej także jego protegowany. Wydaje mi się więc że nie było takiej realnej opcji.
Czytam i zastanawia mnie użycie jednego słowa w końcówce rozdziału 4.:
„[wszystko] zaczyna zmierzać ku wojnie, w wyniku której Mikołaj Kopernik i Barbara Watzenrode będą już potomkami tego samego króla”.
Potomkami? Nie „poddanymi?”
Zaraz wyślę poprawkę! Pozostałe powinny już być poprawione w ebooku…
W końcu zdobyta (musiałem zamówić, bo w jedynym Empiku w moim powiatowym mieście niby były trzy egzemplarze na stanie, tylko nikt ich nie widział), czyta się, chapeau bas. Jeśli Gospodarz będzie na targach książki we Wrocławiu jak poprzednio przy okazji Barana, to się spotkamy.
Tymczasem co do baboli – nie ma książki wolnej od nich, więc to nie wyrzut, jednak „XX wojna światowa” na stronie 199 mnie ubawiła.
@JK
>z jakiegoś powodu przeleżała tyle czasu u niego w szufladzie). Bycie wymienionym w podziękowaniach mogło oznaczać poparcie heliocentryzmu i pretekst do zarzutów o herezję.
Jeśli chodzi o książkę to nie wiem czy ta teoria była poruszona (jestem w połowie), ale jest tez inne wytłumaczenie dlaczego tyle przeleżała twórczość w szufladzie. Ja też sądziłem że wynikało to z kontrowersyjności tematu i obawy że koledzy po fachu go „zcancelują”, ale na którymś wykładzie profesor Meisner tłumaczył to tym, że Kopernika irytowało że jego model jest „nieelegancki”. Nie pamiętam już dokładnie o jakiej nieeleganckości mówił KM, ale chodziło chyba o to że Kopernik założył że ciała niebieskie poruszają się po okręgach i przy tym założeniu wychodziło że każda planeta orbituje wokół innego punktu.
> „niczym renesansowy Rick & Morty”
Dość plastycznie to sobie można wyobrazić. Wujek z okowitą w ręku, ciągnąc Mikołaja, wyzywa go i jego ojca od kretynów, a w tle jakieś renesansowe Cthulhu 😉
>(parafrazując) „W tym momencie zachowanie Watzenrodego doprawdy trudno było wytłumaczyć. Obiecywał iksińskiemu dozgonną przyjaźń i poparcie, jednocześnie spiskując za plecami przeciw niemu. ”
Jak dla mnie ten fragment brzmi jak normalna robota dyplomaty/polityka. Tal jak Pan Talleyrand powiedział.
@ma
„Ja też sądziłem że wynikało to z kontrowersyjności tematu i obawy że koledzy po fachu go „zcancelują”, ale na którymś wykładzie profesor Meisner tłumaczył to tym, że Kopernika irytowało że jego model jest „nieelegancki”. ”
Nikt nie wie, jakie były motywy Kopernika. Moja hipoteza jest taka, że po prostu był w wieku, w którym się już nie chce (Lem też praktycznie łamie pióro po pięćdziesiątce).
Polecam recenzję Piotra Kofty, ba, cały esej nt. „metody Orlińskiego”. W weekendowym DGP.
link to edgp.gazetaprawna.pl
Polecam recenzję Piotra Kofty, ba, cały esej nt. „metody Orlińskiego”. W weekendowym DGP.
Korekta obywatelska (do książki): poza „potomkami”, na stronie 57 straszy „wziął na tapetę”.
Przyszedłem ponarzekać. Kilka wspomnianych wyżej to kropla w morzu. Zacząłem nawet dla rozrywki kompilować listę literówek, błędów stylistycznych itp., ale w pewnym momencie musiałem się zatrzymać. Może mam szczęście do lektur, ale już dawno nie czytałem książki tak niechlujnie zredagowanej. Zdaję sobie sprawę, że powodów może być mnóstwo i czasem trudno takich wpadek uniknąć. Znam to od kuchni. I normalnie nawet nie położyłbym palca na klawiaturze, żeby o tym napisać. Ale planuję kupić następną książkę Autora. I następną. I wierzę, że praca w te książki włożona, zasługuje na odpowiedni poziom dbałości na każdym etapie procesu wydawniczego. Apeluję zatem do wszystkich zaangażowanych o to, aby przy kolejnych książkach przyłożyć do tego większą wagę. To naprawdę utrudnia odbiór tekstu.
@Mateusz
O ile dobrze pamiętam, kiedyś WO napisał, że nie kupuje pierwszych wersji nowych produktów, bo zawsze coś jest niedopracowane, więc czeka na drugą/trzecią generację i dopiero wtedy kupuje. Co prawda chodziło zdaje się o sprzęt jabłkowy, ale to ogólnie dosyć dobre podejście jest. Trzeba było wziąć to sobie do serca i poczekać.
@mw
„Ale planuję kupić następną książkę Autora. I następną”
Bardzo dziękuję za zakup i przepraszam za te niedoróbki. Faktycznie, jest tego rekordowo dużo. Być może kiedyś w nieokreślonej przyszłości będzie jakiś dodruk, to wtedy to się poprawi (jak sugeruje kol. Bartol). W ebooku już są poprawki. Audiobook już zostanie z kilkoma błędami na zawsze (ale tam z kolei nie ma literówek ani błędnych podpisów do ilustracji).
Co do następnych książek: jeśli to jakaś pociecha, nie wiadomo czy w ogóle jakieś będą (a już zupełnie jakie i kiedy).
@Mateusz
Nie wiem z którego wydawnictwa książki zwykle czytasz, ale zaręczam ci że jak porównywać z np Belloną (czy Napoleonem) to jest lepiej a nie gorzej. Bellony się bardzo często nie da czytać (choć trzeba im przyznać że ostatnio jakby było ciut lepiej, pare lat temu była tragedia).
A tab btw: czy którakolwiek polska księgarnia ma w standardzie updejty kupionych ebooków tak jak to robi Amazon? Bo chyba się nie spotkałem. Oczywiście można czekać z kupnem aż korekta obywatelska zadziała no ale to żadne rozwiązanie.
@Bellona
Bellonę PiS sprywatyzował w 2018. Może obecny właściciel nie zatrudnia idiotów z klucza partyjnego, stąd lekka poprawa.
rozdział 27
„Do obrony olsztyńskiej fortecy potrzebował przecież hakownic, prochu i ołowiu.”
„Kopernik słał więc do Scultetiego list za listem z prośbą o zakup hakownic, ołowiu, papieru i soli ”
„Za to dotarł do niego list od Kopernika z prośbą o zakup ołowiu, papieru i soli, ale Sculteti go… zgubił”
Pierwszy raz widząc ten papier pomyślałem, że babol, ale kawałek dalej znowu.
Tam naprawdę chodziło o papier? Jedyne zastosowanie papieru jekie przychodzie do głowy, to przybitka przy ładowaniu tych hakownic, ale to chyba późniejszy pomysł. Czy jednak babol i cały czas o proch chodziło?
@pp
„Tam naprawdę chodziło o papier? ”
Naprawdę – por. „Regesta…”, pozycja 223. Proch też sie pojawia w tych dokumentach, ale wygląda na to, że po prostu Kopernik miał go z innego źródła.
A i jeszcze ta sól – jakoś tak założyłem, że posolona kasza wzmaga morale obrońców i dlatego Kopernik o nią się upominał. Ale po namyśle uznałem, że dostępność ołowiu na pociski w kontekście morale obrońców może kompensować nieco mdły smak niesolonej kaszy.
@WO dzięki – a jakie zastosowanie tego papieru – serio na przybitki (bo zakładam, że chodziło o jakieś militarne zastosowanie, a nie papier pod rękopisy)
@pp
” jakie zastosowanie tego papieru ”
Your guess is as good as mine. Wiadomo tylko, że to właśnie zamawiał u Scultetiego (ale wiadomo też że miał inne źródła innych towarów).
@pp
Papier zapewne miał Kopernikowi posłużyć do pisania. Jako przybitki można użyć płótna czy filcu i nie trzeba sprowadzać (drogiego jak przypuszczam) papieru. Sól to konserwant, nie chodzi o solenie kaszy. Miasto przygotowuje się do oblężenia i potrzebuje żywności o przedłużonym terminie ważności.