Same dobre wiadomosci

Nie umiem pisać o takich rzeczach, ale odczuwam zrozumiały przymus – więc pochwalę się i tu. Jury Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” w swej łaskawości uznało „Kopernika” za biografię roku.

To dla mnie niezwykły moment. Tyle dobrych wiadomości w tak krótkim czasie!

To prawdopodobnie szczytowy moment mojej tzw. kariery. Nigdy dotąd nie dostałem nagrody w ogólnopolskim konkursie literackim („Lem” załapał się na miano „warszawskiej książki miesiąca” – ale już nie roku).

Następnej już nie dostanę, bo „Kopernik” nie załapał się w innych konkursach nawet na nominację. A następna książka do żadnego konkursu nie pasuje, będzie po prostu popularnonaukowa.
Ta następna w pierwotnych planach miała być ostatnią. „Kopernika” pisało mi się ciężko, czułem że już nie umiem tego robić.

Ciepłe recenzje i miłe reakcje trochę mnie pocieszyły. A teraz ta nagroda! Muszę to wszystko przemyśleć.

Głupio mi narzekać na pisanie, bo oczywiście są profesje cięższe i gorzej płatne. Ale jednak żeby czytelnikowi się lekko czytało, autor musi się ciężko napracować. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.

W każdym razie, jeżeli ktoś z PT Czytelników jeszcze nie czytał, to może nagroda będzie jakimś argumentem? Nadchodzą długie jesienne wieczory, a to jest grube czytadło (i wciągające, jak twierdzą niektórzy…).

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

39 komentarzy

  1. Miałem właśnie pogratulować pod poprzednim wpisem. Niniejszym szczerze gratuluję!

    „Ta następna w pierwotnych planach miała być ostatnią”
    O nie nie, przecież miały być tylko dobre wiadomości! Proszę nie mirmiłować.

  2. Jeśli popularnonaukowa, i jeśli chemia, to polecam „Układ okresowy: Historia i znaczenie” Scerriego. Taka filozofia nauki dla chemii, kiedy już chemik przestał się bać, że zostanie uznany za alchemika, gdy tylko zajmie się filozofią.

  3. Gratuluję Gospodarzowi!
    Przykro słyszeć, że planował Pan zaprzestanie pisania. Książką o Koperniku czytało się bardzo dobrze i poleciłem ją żonie oraz znajomemu, obydwóm się również podobała. Wysiłek włożony w pisanie zdecydowanie zatem zaprocentował.
    Od siebie jeszcze dodam, że książka o Koperniku była dla mnie dużo ciekawsza od biografii Paula Barana. Trochę to w mojej ocenie kwestia materiału. Paula Baran miał już dużo nudniejsza drugą połowę życia, zatem i jego biografia była raczej przytoczeniem jego osiągnieć biznesowych i inżynieryjnych (przynajmniej tak po latach pamiętam). Najciekawszy był w niej początek, gdzie opisano imigranckie korzenie Paula Barana i ówczesną politykę imigracyjną USA oraz część poświęcona jego próbom stworzenia protoplasty sieci Internet.
    Książka o Koperniku była tutaj dużo ciekawsza paradoksalnie poprzez brak materiału źródłowego, który został przez Gospodarza uzupełniony spekulacjami opartymi o wiedz o realiach życia w epoce (podróżowania, edukacji uniwersyteckiej, ówczesnej polityki). Ja osobiście nie mogłem się oderwać.
    Książkę popularnonaukową napisana przez Gospodarza kupię bez wahania.

  4. Mamie podobał się audiobook bardzo, a normalnie słucha w kółko tych samych kryminałów bo wszystko ją nudzi. Moja blioteka osiedlowa ma chyba podobne doświadczenia bo udostępnia aż 10 egzemplarzy.

    > Scerri

    Dzięki! Zawsze zastanawiam się gdzie przeczytałem różne dziwne anegdoty i może przypomni, lub pozwoli komfortowo zapomnieć.

  5. Bardzo zasłużona nagroda więc nie tylko gratuluję ale i potwierdzam. Chyba najlepsza biografia jaką czytałem, mimo mocnej spekulatywności (ale dzięki temu też fajnie się czyta).

  6. Ja również przyłączam się do gratulacji! Co prawda słuchałem, nie czytałem, ale i tak pochłonąłem na raz.

  7. Także słuchałem, i dobrze się tego słuchało. Gratulacje!
    @unikod „normalnie słucha w kółko tych samych kryminałów”
    Ale to przecież już wie, kto zabił?

  8. @wo
    „(„Lem” załapał się na miano „warszawskiej książki miesiąca” – ale już nie roku)”
    Który? Życie nie z tej ziemi?

    Gratuluję, nagroda bardzo zasłużona!

    @60feettall
    „książka o Koperniku była dla mnie dużo ciekawsza od biografii Paula Barana”
    Dla mnie odwrotnie. Baran i Lem („Życie…”) to wg mnie najlepsze wśród znakomitych książek Gospodarza

  9. Ciekawa lista nominowanych (co książka, to z innej beczki), zacna kapituła (Tadeusz Sławek, ho ho), a patron pasujący w sam raz, żeby nagrodzić właśnie za Kopernika (niemiecki doktór telepie się spod Ulm do Rybnika, żeby opisać jak po chałupach i familokach krąży pół tysiąca piosenek śpiewanych po polsku).
    Żeby pójść z nurtem komplementowania Gospodarza, dodam, że my – jako powiatowa instytucja kultury – zakupiliśmy ze dwadzieścia czy trzydzieści tych jego Koperników i rozdajemy humanistycznie rozbudzonej młodzieży licealnej jako nagrody w konkursach (także kopernikańskich), no i feed back dostajemy taki, że to nie żadne cegły, to się naprawdę czyta! (co było wiadomo od początku, ale należało udowodnić).

  10. @wo
    Szczerze gratuluję zasłużonej nagrody!
    Jako osoba ADHD potwierdzam to co napisał Ci na fb w komentarzach Wojciech Dragan. To spory wyczyn. I udało mi się namówić parę osób na kupno i/lub wysłuchanie książki. A overlapujące bąbelki też informują, że się podobała. No ale to warszafka.
    Książka pop-sci? Nie mogę się doczekać. Z pewnością doczytam do końca. 🙂

  11. Czytam bloga od lat, ale jako nieśmiałek skomentuję po raz pierwszy: wielkie gratulacje! Należało się Panu jeszcze za poprzednie książki biograficzne, zwłaszcza za „Sepulki” i „Lema”.

  12. Mnie również „Lema” i „Kopernika” świetnie się czytało, serdeczne gratulacje! Zauważyłem również udział w Guardianowym panelu ostatnio i prawie trzysta komentarzy pod spodem. Guardianowi (a tak naprawdę nam) przydałby się taki stały współpracownik przybliżający polską egzotyczną perspektywę – zwykle widać ją tylko w dość płaskich poprawnych opinion pieces, a Pan ma talent do nieszablonowych i nieco bardziej wciagających narracji.

  13. @ar
    „prawie trzysta komentarzy pod spodem.”

    Rety, Guardian ma nadal komentarze? Myślałem że się wycofali. Jakoś w końcu nigdy nie widziałem tego online, czy mogę prosić o linka?

  14. Ja również przyłączam się do gratulacji. Ze wszystkich trzech biografii, z których każda jest bardzo ciekawa z nieco innego powodu, ta o Paulu Baranie wydaje mi się najciekawsza. Nic o nim nie wiedziałem, bardzo ciekawa postać.

    @WO
    „Ale jednak żeby czytelnikowi się lekko czytało, autor musi się ciężko napracować. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.”

    Ale to norma, a może nawet troche paradoks, że w każdej kreatywnej dziedzinie są godziny ślęczenia „nad tematem”. Rzadko jest to przebłysk geniuszu, raczej żmudna praca i solidne rzemiosło. Całość może być bardzo interesująca (jak tutaj książki), a nawet inspirująca, ale sam proces nie jest zbyt ekscytujący.

  15. Przyłączam się do gratulacji !!!
    Takie spojrzenie bardziej dziennikarski niż historyczne, jak sam pisałeś we wstępie, może i nie jest historią akademicką przez duże H, ale chyba o to Ci chodziło.
    Z mojej strony, jak już tu kiedyś pisałem, Twoja książka była dla mnie zachętą do szerszego spojrzenia na epokę. Odkryłem, na przykład, powiązanie Kopernika ze szczecińskim kupieckim rodem Loitzów, co spowodowało, że dłubałem, szukałem i czytałem o tym fragmencie historii mojego miasta. Miałem fascynujące zajęcie na całą zimę.
    Dzięki ci za to.
    Jeszcze raz szczere gratulacje.

  16. O nagrodzie z przyjemnością dowiedziałem się chyba już w niedzielę wieczorem, bo Wyborcza pochwaliła się swoim nagrodzonym autorem. Serdeczne gratulacje.

    A gdy jest mowa o trudach tworzenia, to zawsze przypomina mi się fragment wierszyka Mariana Załuckiego, który w czasach gdy Gospodarza nie było jeszcze na świecie napisał takie słowa (cytuję z pamięci):

    „Kiedy z zapałem się nadmienia
    w pismach Warszawy, Kielc czy Łodzi
    o wierszu – że zmusza do myślenia,
    o sztuce – że zmusza do myślenia,
    o filmie – że zmusza do myślenia…
    wiem, że nikt nie wie o co chodzi.
    Tę bowiem myśl wyznając oto
    jużem i wzrósł i podtatusiał:
    AUTOR MA MĘCZYĆ SIĘ
    TAK DŁUGO,
    ŻEBY CZYTELNIK
    JUŻ NIE MUSIAŁ”.

    No i muszę przyznać, że przy lekturze Orlińskiego nigdy się nie męczyłem.

  17. Obstawiam że podobnie jak ja, kto miał kupić z tutejszych czytelników to już to zrobił na premierze, ale może komuś się informacja przyda, np jako dodatek do prezentów świątecznych – ebook kopernika na publio teraz 10 ziko.

    Co do książki, poza samymi informacjami o głównym bohaterze, podobały mi się wrzutki pt „co by było” np gdyby Janowi Olbrschtowi udało się przenieść TO na południe, gdyby wygrał kampanię Mołdawską, lub ta o „Andegawenji”.

  18. Przyłączam się do gratulacji — „Rewolucje” przeczytałem z zachwytem! A ta nowa książka, co się dopiero pisze, o czym lub o kim będzie, jeśli wolno spytać?

  19. Również chciałem się przyłączyć do gratulacji!!!

    Książkę czytałem zaraz po premierze z dużą przyjemnością. I gorąco rekomenduję aby nie porzucać pisarstwa, zwłaszcza w tej formie (wątki co by było gdyby są dla mnie zawsze intelektualnie najciekawsze bo nowe) jak i o tym okresie naszej historii bo dziś tak mało jest „popularnych” książek o dawniejszej historii.

  20. #biografia Lema
    @WO
    Ostatnio wpadła mi w ręce „Sława i fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla 1972-1987” – chciałem zapytać zaawansowanego Lemologa o parę szczegółów które rzuciły mi się w oczy, jeśli mozna.

    1. Jeśli dobre pamiętam, to cytował Pan listy lub dzienniki jakieś ciotki-ish Lema, zdaje się mieszkającej w Izraelu.
    To chyba była to b odległa rodzina, lub Lem nie wiedział o tym że żtje, bo w liście gdy rozmawiali o tym że Kandl ma przylecieć do PL i zeszło na holocaust Lem napisał „całą moją rodzinę, za wyjątkiem rodziców zabili Niemcy”.

    2. Tu nie ma pytania, ale za pierwszą ciekawą informację uznałem gusty czytelnicze Lema:
    – Asimov przereklamowany – pełna zgoda
    – Gombrowicz – jeden z najwybitniejszych polski pisarzy XX w – jak nick wskazuje również się zgadzam
    – Dostojewski- tu mam głos odrębny
    Był też kawałek gdzie jechałpo noblistach z literatury oraz drugi, gdzie pisał o ile łatwiej napisać książkę „dla elit” niż taką „po prostu, dobrą literaturę”. Można by z tego złożyć HOT TAKE – „Lem jadący po Tokarczuk w 1972”. 😉

    3. Wrzucał Pan niekiedy notki/ tekst pt „Lem przewidział X”. Na początku lat ’70 chwalił się w liście że napisał po Niemiecku artkuł o tłumaczeniu maszynowym i streszczał swoje wnioski.
    Nie do końca jestem pewien, czy chodziło mu o stworzenie doskonałego tłumaczenia tekstu literackiego, bez korekt człowieka, czy o utylitarnym przetłumaczeniu czegokolwiek, tak by zrozumieć 95% przekazu, ale argumentowa że tłumaczenie maszynowe jego zdaniem nigdy nie będzie działać dobrze.
    No to wydaje mi isę, że jeśli miał na myśli to drugie, to się pomylił. Deep_L czy open AI działa już szokująco dobrze.

    4. Chwalił się że jego Niemiecki lub austriacki (nie pamiętam) agent stara się, aby jego opowiadanie o erotyce robotów pojawiło się w (Niemieckim lub Austriackim) Playboyu. 😀 Wie Pan może o jakie opowiadanie chodzi, czy agent dopiął swego i czy ten świerszczyk z lat 70 jest obecnie cennym limnologicznym przedmiotem kolekcjonerskim?

  21. @ma
    „jakieś ciotki-ish Lema,”

    Raczej znacznie młodszej i bardzo dalekiej kuzynki.

    ” chyba była to b odległa rodzina, lub Lem nie wiedział o tym że żtje,”

    2 x tak

    ” Można by z tego złożyć HOT TAKE – „Lem jadący po Tokarczuk w 1972”. ”

    Toteż na Twitterze od czasu do czasu to lata właśnie jako klasyczny hottake, „Lem ostro o Tokarczuk”. Szerujący to kretyni ewidentnie nie znają poza tym nic Lema ani Tokarczuk (poza innymi hottejkami).

    ” argumentowa że tłumaczenie maszynowe jego zdaniem nigdy nie będzie działać dobrze.”

    Tak jak wszyscy eksperci jego epoki, nie przewidział zupełnie AI działającej przez statystyczne brute force. W pewnym sensie miał więc rację, przepowiadając niemożliwą do przekroczenia barierę dla tłumaczenia w modelu leksykalnym (programujemy maszynie słownik i strukturę gramatyki, żeby tłumaczyła „ze zrozumieniem”). Zaskoczyła go technologia, która rozwinęła się po jego śmierci. Z drugiej strony, „Golem XIV” wygląda jak przewidzenie tego, że kiedyś *JAKOŚ* ograniczenia AI w modelu „ekspertowym” zostaną przekroczone – w wywiadzie z Beresiem mówił nawet, że nie wie „jak”, ale wie, że „jakoś”.

    ” jest obecnie cennym”

    Bez przesady. Za mało ludzi się tym jara, żeby z tego były aż „cenne egzemplarze”. Chyba nawet gdybym był Ekscentrycznym Milionerem Kolekcjonującym Lemiana, więcej bym dawał za czasopisma z okresu stalinowskiego.

  22. @wo
    „W pewnym sensie miał więc rację, przepowiadając niemożliwą do przekroczenia barierę dla tłumaczenia w modelu leksykalnym (programujemy maszynie słownik i strukturę gramatyki, żeby tłumaczyła „ze zrozumieniem”).”

    Człowiek nakarmiony słownikiem i strukturą gramatyki będzie kiepskim tłumaczem, języki mówione to coś innego niż języki programowania, jak bardzo się to by nie podobało fanom Chomsky’ego (a idiomy to już w ogóle koszmar, bo bywają bardzo kontekstowe). LLM to nie „statystyczny bruteforce”, zasada działania jest bardziej skomplikowana niż (jak określenie „statystyczny bruteforce” by implikowało) dopasowywania całych zdań czy łańcuchów Markova.

  23. @ „języki mówione to coś innego niż języki programowania, jak bardzo się to by nie podobało fanom Chomsky’ego”

    Ładnie to pokazuje idea „poezji semantycznej” Stefana Themersona. Czyli wypowiedzi literackiej ściśle trzymającej się słownikowego kodowania.
    Tu ciut więcej: https://culture.pl/pl/tag/poezja-semantyczna

    Elektrybałt może być poetą w świecie Trurla i Klapaucjusza, na padole bladawców będzie tylko genialnym szaradziarzem.

  24. To nadal jest brute-force tylko w bardziej pierwotnym znaczeniu. Juz motywacją Turinga była sztuczna inteligencja. I co się okazało: algorytmy (maszyny stanów) mają lustrzane odbicie w sposobie enkodowania informacji na taśmie. Program może być dowolnie mały w zależności od zapisu danych. Stąd jednym z testów sztucznej inteligencji jest kompresja. I LLM enkodują, a następnie z łatwością odczytują – szczególnie w sytuacjach statystycznie wrażliwych na kontekst. Ńie jest to AI z 1997 błądząca na łańcuchach Markowa, ale po osiągnięcu z dużymi modelami to idzie z powrotem w tę stronę – reinforcement learning to programowanie neuro-ewolucyjne którym po markowowsku kierują algorytmy genetyczne.

    Nie wiem w jakim sensie Chomsky miałby uważać że język to język formalny i progamowanie, skoro obstaje przy zasadniczej roli procesu myślenia, podobnie jak profesjonalni tŁumacze wciąż nie akceptują neuro-translacji (nie tylko znany z eseistyki Hofstadter, nawet znajomi tłumaczący ulotki do leków, silnie zautomatyzowany proces) ale teraz pisze się sążniste artykuły pod tę chocholą tezę udowadniając jak to bardzo myślące są LLM https://lingbuzz.net/lingbuzz/007180

  25. @ergonauta
    „Elektrybałt może być poetą w świecie Trurla i Klapaucjusza, na padole bladawców będzie tylko genialnym szaradziarzem.”

    Ale Elektrybałt – jeśli dobrze pamiętam – wymagał cyfrowego odtworzenia całej ewolucji naturalnej, więc nie był to model oparty na słowniku i strukturze, a Lem już na etapie pisania „Cyberiady” musiał mieć właściwe intuicje, że ten sposób maszynowego uczenia się języka będzie niewystarczający (ale tak, wiem, że listy do Kandela powstały później).

  26. @ drnsoong

    „Elektrybałt – jeśli dobrze pamiętam – wymagał cyfrowego odtworzenia całej ewolucji naturalnej, więc nie był to model oparty na słowniku i strukturze”

    Moim zdaniem cyfrowe odtworzenie całej ewolucji jest budową struktury („maszyna jego w ciągu pięciomiliardowej części sekundy modelowała sto septylionów wydarzeń w czterystu oktylionach miejsc na raz”).

    @ „brute-force”

    Calder metodą brute-force włamał się do głowy Pirxa. Zanalizował wszystkie możliwe decyzje, jakie komandor mógł podjąć tuż przed wejściem w Cassiniego, i wyszło mu, że każdy z możliwych rozkazów (było ich mniej niż sto septylionów, ale sporo) zabije ludzką załogę, a on wróci Goliatem na Ziemię. Jednak Pirx nie wydał żadnego, ślamazarnie milczał. Ta ślamazarność (plus przypadek, że w nic nie wyrżnęli w szczelinie) okazała się zbyt długim kluczem kodującym.

  27. Niemiecki film o Koperniku i Annie Schilling („Geheimsache Kopernikus”) do obejrzenia jutro w telewizji ARTE. Warto?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.