Rząd, który wyłoni się z tych wyborów, stanie w przyszłym roku przed unikalną okazją do ceremonii wbicia symbolicznego „złotego ćwieka” z okazji scalenia polskiej sieci autostrad i dróg ekspresowych. Razem z otwarciem wschodniej obwodnicy Łodzi pojawi się połączenie między siecią północną i południową, które w Polsce na razie przedzielone są łódzką aglomeracją.
Gdzieś w tym samym czasie oddawany będzie do ruchu ostatni fragment A4, dzięki czemu ukończona zostanie w całości pierwsza z trzech planowanych „dużych” autostrad, od granicy do granicy. Nasza A4 płynnie przechodzi w niemiecką (BTW: czy to najdłuższy taki transgraniczny ciąg w Europie?) – oni jeszcze ciągle mają dziurę po żelaznej kurtynie, my skończymy szybciej, choć po 1989 mieliśmy więcej do zbudowania.
Z tej okazji zamiast październikowego rankingu od czapy dam znowu powód do radości dla miłośników mojego mistrzowskiego skilla pejntbraszowego. Radujcie się!
Na żółto (z braku złotej kredki) zaznaczyłem oddawane w przyszłym roku odcinki, które moim zdaniem można uznać za zakończenie pierwszej fazy, po której dostaniemy spójną sieć. Będzie można przejechać ze Szczecina do Rzeszowa bez opuszczania ekspresówek i autostrad!
Wprawdzie, jak widać, byłaby to podróż kompletnie od czapy, bo najpierw do Łodzi, a potem do Wrocławia, ale hej, kiedy Amerykanie w 1869 ceremonialnie wbili ostatniego gwoździa na budowie Union Pacific, most na Missisipi był jeszcze w budowie, więc podróżni musieli ten fragment pokonać promem.
Realny kierowca pokonujący w 2016 trasę Szczecin-Rzeszów w praktyce i tak nie będzie już miał źle, bo najgorszym odcinkiem podróży będzie ten, który od prawie 40 lat jest najlepszy – czyli centralny fragment Gierkówki, Piotrków-Częstochowa. W odróżnieniu od odcinka Piotrków – Warszawa, budowano go od razu nowym szlakiem, więc to już teraz jest bieda-autostrada, z okazjonalnymi kolizyjnymi skrzyżowaniami.
Do przebudowy tego odcinka na pełną autostradę mi się wcale nie śpieszy, bo to będzie komunikacyjny Armagedon. Zostawiłbym to na deser, kiedy już zaawansowane będą dobre alternatywne drogi północ-południe, czyli S3, S5, S7 i S17/S19. Wtedy na trasie Szczecin – Rzeszów będziemy mieli do wyboru kilka fajnych opcji- a nie, jak dzisiaj, same niedobre.
Na zielono zaznaczyłem drogi, które obecny rząd zostawia swoim następcom w na tyle zaawansowanym stanie (trwa budowa albo papierkologia jest już z górki), że mogą być ukończone do końca tej kadencji. Oczywiście, z lat 2005-2007 pamiętamy, że PiS potrafił odziedziczyć zaawansowaną papierkologię, a potem to wszystko podrzeć, i nie robić nic poza bezsensownym tupaniem nóżką.
Podsumowałem tę politykę notką „trzy giga i dwa lata”, bo tyle na tym straciliśmy. Dwa lata opóźnienia i wszystko w efekcie trzy miliardy drożej.
Zakładając, że tym razem nie będzie tak źle (zielony to kolor nadziei, ha ha), może na 50 urodziny będę mógł sobie zafundować w prezencie wycieczkę objazdową w postaci kręcenia się w kółko po Polsce autostradami i ekspresówkami.
Droga S3 w roku 2019 powinna już na przykład łączyć Szczecin (a może nawet Wolin) z Legnicą (a może nawet Bolkowem). Z Łodzi będzie więc można wyjechać S8 na Wrocław, a wrócić A2 ze strony Poznania (a może nawet A1 od Torunia).
Nie wiem, czy będę wtedy jeszcze prowadził bloga – ale w przyszłym roku dziesiątą rocznicę blogowania chciałbym uczcić rajdem Warszawa – Wrocław – Rzeszów, celebrującym „złotego ćwieka”.