Naszpikowanie technologiami


W komentarzach pod poprzednią notką pojawił się Nieuchronny Offtopic – tym razem motoryzacyjny. Poświęcę mu więc notkę dedykowaną niczym obsługa Pendolino.

Otóż jak wiedzą blogobywalcy, jestem (niestety) petrolheadem. W dzieciństwie moimi najukochańszymi zabawkami były tzw. żelaźniaki. I to mi się nie zmieniło do dorosłości.

Raz na jakiś czas zdarza mi się coś tak absurdalnie nieopłacalnego, jak zakup nowego samochodu. Nie będę tego racjonalnie uzasadniać, po prostu od kiedy dowiedziałem się (z filmu „Christine”, bo skąd?) o istnieniu „zapachu nowego samochodu”, marzę by go czasem poczuć.

Dziś prędzej go kupię w sprayu (podobno są takie). Na rynku nie widzę ciekawych ofert. Prawie wszystkie SUVy oferowane w Polsce to teraz hybrydy albo elektryki.

Elektryki mnie nie pociągają, bo w Polsce samochód na prąd to de facto samochód na węgiel, uzasadnienie ekologiczne u nas jest więc kruche. Do tego SUV to samochód, którym w wakacje chciałoby się spędzić trochę czasu na pustkowiach – tam krótki zasięg będzie dyskwalifikującym problemem.

Z hybrydami jest niewiele lepiej, bo po pierwsze, oszczędność paliwa jest symboliczna. A po drugie, dochodzi nam kolejny silnik i bateria, a więc kilkadziesiąt kilogramów, zawierających minerały wydobywane przez niewolników w Kongo. Nie wiem, czy to bardziej etyczne i ekologiczne.

O ile mniej więcej rozumiem, dlaczego firmy motoryzacyjne wycofują się z benzynowych silników – presja regulacyjna, no trudno – to nie rozumiem innego zjawiska. Dlaczego tak trudno dziś znaleźć samochód bez cyfrowych gadżetów?

Copywriterzy portalu gazeta.pl co drugi samochód reklamują tym samym hasłem – „SAMOCHÓD NASZPIKOWANY TECHNOLOGIAMI NIE MUSI BYĆ DROGI. PRZEŚWIETLILIŚMY OFERTĘ. CENA? DOBRA!”.

Ostatnio dla większego zróżnicowania ceny bywają też „rozsądne”, ale początkowo były wyłącznie „dobre”. Nie zmienia się tylko to cholerne naszpikowanie.

Pytam całkowicie serio tych z was, którzy też lubią wspomniany zapach: czy kiedykolwiek kierowaliście się „naszpikowaniem technologiami” jako argumentem za zakupem? Staliście przed wyborem „marka X czy Y” i o wyborze zadecydował wodotrysk typu „polecenia głosowe”?

Mam na myśli realne, konsumenckie wybory. Konkretne decyzje zakupowe, a nie włączenie się do jednej z debat piwniczaków o wyższości maybacha nad bentleyem.

Do „killer ficzerów”, decydujących o wyborze tego a nie innego samochodu w moim przypadku należy na przykład to, że siedzenia Forestera rozkładają się tworząc płaską powierzchnię. Można na tym położyć materac i jest fajniej niż w namiocie.

W praktyce oczywiście, jak typowy kierowca SUVa, częściej wykorzystuję to do transportu płaskich pudeł z IKEI niż do biwakowania w głuszy, ale to też ważne zastosowanie. I nie zamieniłbym go na „naszpikowanie technologiami”.

Dlaczego firmy motoryzacyjne stawiają na „szpikowanie”, tego już nie rozumiem. Domyślam się, że jedną z odpowiedzi są koszty – taniej jest dołożyć nową funkcję do komputera (który i tak musi być), niż zaprojektować i wdrożyć przestronny szyberdach, wygodne fotele czy praktyczny schowek na okulary.

Ale to nie tłumaczy wszystkiego! Przecież za szyberdach i tak się dopłaca (przynajmniej w subaru). Te koszty można przerzucić na klienta i na takich opcjonalnych dodatkach pewnie są największe marże.

Wśród PT komcionautów niektórzy twierdzą, że pracują w pokrewnych branżach. Czy wy coś z tego rozumiecie?

Dla mnie uboczny skutek jest taki, że firmy motoryzacyjne straciły we mnie klienta. Przez większość mojego życia zawodowego marzyłem o takim czy innym samochodzie. Była to dla mnie istotna motywacja do pogrążania się w matczako-seniorowej kulturze zapierdolu.

Ta motywacja zniknęła (co ma przełożenie na różne moje decyzje życiowe). Nowe modele są dla mnie odpychające.

Mam zapłacić za kamerę, która będzie mnie non stop inwigilować, rzekomo dla mojego dobra? Spadajcie.

Mam kupić samochód, który wymaga ciągłej łączności z Internetem, więc zacznie źle działać, gdy stracę zasięg na jakimś malowniczym odludziu? Wypchajcie się.

Ogólnie nie narzekam, bo rozumiem, że i dla planety, i dla mnie osobiście będzie lepiej, jeśli się pozbędę tych marzeń. Jedyny ekologiczny samochód to samochód niewyprodukowany.

Dziwi mnie po prostu kierunek rozwoju i język reklam. To jakby restauracja chwaliła się nie tym, że ma smaczne dania – tylko że jest „naszpikowana technologiami”. Widząc takową, wybiorę kebaba za rogiem.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

260 komentarzy

  1. Dla mnie to może nie był killer ficzer, ale dużą zaletą auta, które rozważałem był bardzo duży ekran. Problem w tym, że było to połączone ze znaczną redukcją czynności, które dało się zrobić przyciskami i gałeczkami, ostatecznie więc kupiłem inne auto, które też miało duży ekran ORAZ dużo gałeczek. Teraz denerwuje mnie, że ekran jest niedotykowy i interakcje z CarPlay zajmują dużo więcej czasu i uwagi… a co robią niektóre gałeczki, dalej w sumie nie wiem, bo instrukcja obsługi (mogę ją oczywiście przeczytać na tym dużym ekranie) jest totalnie nieprzejrzysta i nie ma takiej planszy, w jaką wpatrywałem się dziesiątki lat temu w instrukcji do FSO 1500 ojca, że jest tablica rozdzielcza i strzałka opisująca każdy element na niej.

    „samochód, który wymaga ciągłej łączności z Internetem, więc zacznie źle działać, gdy stracę zasięg na jakimś malowniczym odludziu”

    Serio są już takie samochody? Utrata zasięgu zdarza się w moim doświadczeniu dość często, tylko nie jest to malownicze odludzie, ale… parking podziemny.

  2. To stosunkowo proste. W kwestii rozwoju silnika cieplnego doszliśmy w zasadzie do ściany. Za wiele już się zeń nie da wycisnąć, nie powstanie ultraoszczędny silnik cieplny, bo z obiegu Otto, Diesla czy Millera nie wyciśniemy większej sprawności. Zresztą silnik spalinowy na dłuższą metę to pomyłka, wygrywa z elektrycznym tylko gęstością energii soku z dinozaurów. W kwestii cudownych zawieszeń, skrzyń biegów, magicznych wielonapędów z wektorowaniem momentu, też już nie ma czym zdobywać przewagi. Skrzynie biegów zaraz znikną, bo silnik elektryczny ich nie potrzebuje, a skomplikowane zawieszenia czy ultrainteligente napędy są potrzebne głównie do tego, żeby jeździć szybciej. Co stoi w dużej sprzeczności zarówno z rosnącym długiem ekologicznym (halo Extinction Rebelion! pomysł na nowy Licznik w centrum Warszawy!), jak i bezpieczeństwem w ruchu drogowym. Szyberdachy, fotele, schowki? Tu też już praktycznie wszystko zostało powiedziane, przeszkodą nie jest technika, tylko to, ile monet jest gotów zostawić docelowy odbiorca pojazdu. A ceny rosną, między innymi przez regulacje, które wymagają co raz to nowych mechanizmów zabezpieczających kierowcę przed zrobieniem krzywdy sobie i postronnym. Zostają zatem elektroniczne i lajfstajlowe wodotryski. Tym dziś sprzedaje się samochody.

  3. @wkochano
    Ostatnio chyba jednak trend idzie już na szczęście w przeciwnym kierunku, czyli jednak coraz mniejszych ekranów. Np w nowych mazdach zaczęli je zmniejszać, wskazując na to ze za bardzo rozpraszają kierowców.

    Chyba jedyny ficzer na jakim by mi zależało to CarPlay żeby sobie wyświetlić mapy gugla zamiast defaultowej nawigacji. Ewentualnie fajne zamocowanie dla własnego telefonu. Reszta wodotrysków to już jest (prawie) wszędzie, np. automatyczne zwalnianie przed autem jadącym przed nami albo radar ostrzegający przed autem w martwym punkcie albo kontrola trakcji.

  4. Niezbyt na czasie notka, obecnie właściwie nie da się kupić nowego samochodu, ze względu na problemy ze szpikowaniem. Choć fakt, mimo to reklamują.

    @” Prawie wszystkie SUVy oferowane w Polsce to teraz hybrydy albo elektryki.”
    Dustery też?

  5. „W praktyce oczywiście, jak typowy kierowca SUVa, częściej wykorzystuję to do transportu płaskich pudeł z IKEI niż do biwakowania w głuszy, ale to też ważne zastosowanie.”

    Wait, what, sam wozisz meble? I jeszcze je sam wnosisz?

  6. @wo
    „A po drugie, dochodzi nam kolejny silnik i bateria, a więc kilkadziesiąt kilogramów, zawierających minerały wydobywane przez niewolników w Kongo.”

    Kurka, ile razy trzeba powtórzyć, że znaczącym konsumentem kobaltu jest petrochemia, żeby dotarło do petrolheadów? Jesteście ofiarami czarnego PRu, daliście sobie wmówić, że dzieci wydobywają kobalt do baterii, a samochody elektryczne to czyste zło. Tylko, że te dzieci wydobywają kobalt, żebyście mieli co zatankować do swoich samochodów, bo kobalt jest potrzebny do odsiarczania paliwa (petrochemia to bandycki przemysł i sądzę, że oni prędzej kupią kobalt wydobywany przez dzieci niż producenci baterii). I o ile z baterii da się kobalt odzyskać, to z procesu odsiarczamia paliwa już nie bardzo.

    Nie chce mi się wiecej szukać, więc śmieszny link, chwalący się tym,że paliwa są czystsze, bo są odsiarczane przy pomocy kobaltu: link to cobaltinstitute.org

  7. @haddr
    „Ostatnio chyba jednak trend idzie już na szczęście w przeciwnym kierunku, czyli jednak coraz mniejszych ekranów.”

    Hmm, jak oglądam prezentacje odpowiedniego działu, pokazujące różne prace studialne w ramach zapytań przez klientów, to wyświetlacz pillar-to-pillar (znaczy od lewa do prawa, przez całą szerokość samochodu) jest na topie. Więc trend jest raczej przeciwny, tylko niekoniecznie widać go już w aktualnych modelach..

    A tak generalnie, to trend do „szpikowania” wydaje mi się być kolejnym etapem walki konkurencyjnej. To jest teraz praktycznie jedyna rzecz, w której jeden samochód może być znacznie „lepszy” od drugiego. Tyle że ta „lepszość” jest już totalnie oderwana od faktycznych potrzeb użytkownika, zostało tylko ściganie się na mody, fady i hype.
    Mój samochód ma już ponad 8 lat, ale jak patrzę od środka co ci klienci za idiotyzmy wymyślają, to wolę go nie zmieniać, przynajmniej póki jest sprawny. Kilka lat jeszcze pociągnie, potem zobaczymy.

    „samochód, który wymaga ciągłej łączności z Internetem”

    W projektach z którymi mam styczność to *ciągła* łączność z Internetem nie jest wymagana, ale co pewien czas trzeba zaktualizować klucze security. W specyfikacji security jednego z klientów widziałem już opisany problematyczny use case z zostawieniem samochodu na kilka tygodni w garażu podziemnym – potem nie da się go uruchomić ze względu na nieaktualne klucze, najpierw trzeba go będzie wypchnąć na zewnątrz, dać mu się połączyć i zaktualizować klucze.

    Sorry, ja czegoś takiego nie chcę.

  8. @jesus
    ” Tym dziś sprzedaje się samochody.”

    Sprzedaje się, czy PRÓBUJE się sprzedawać? Oczywiście, mam tylko anecdata + ten drugi raz tutaj już wklejany link do spidersweba, ale czy faktycznie badania rynku pokazuje, że mamy dużą grupę amatorów szpikowania?

    @haddr
    „Chyba jedyny ficzer na jakim by mi zależało to CarPlay ”

    Tak, też bym chciał to mieć. Gdy kupowałem, Forester tego nie miał, ale miał model XV, na który spoglądam z sympatią, bo wydaje mi się mieć więcej wspólnego z Foresterami I i II generacji niż ta ociężała krowa, którą w końcu wybrałem. Ale zadecydowały kiler ficzery w postaci foteli, szyberdachu, ogólnej wygody. CarPlay to dla mnie za mało, żeby uwzględnić przy zakupie.

    Zresztą chyba teoretycznie można to mieć przez aktualizację oprogramowania? Tak na oko multimedialny hardware jest identyczny w Foresterze i XV… ale nie zależy mi na tyle, żebym to jakoś sprawdzał.

  9. Chciałoby się sparafrazować stare hasło „Elektryczność – dobry sługa, zły pan”…

    Bez elektroniki nie da się zrobić:
    – dobrego ABS,
    – optymalnej regulacji paliwa i momentu zapłonu,
    – kamery i czujników cofania,
    – oszczędnej dla paliwa automatycznej skrzyni biegów.
    (z mniej potrzebnych automatyczne światła i wycieraczki, chociaż nie pogardziłbym)

    I wystarczy.

    Oczywiście audio też jest elektroniczne, ale chyba nikt nie ma nic przeciwko radiu, odtwarzaczowi mp3 z kart pamięci, czy przez BT?
    Aha, no i połączenie z telefonem przez BT, ale to wszystko powinno być w osobnym bloku, który nie łączy się z resztą samochodu.

    Wyświetlacz z ekranem dotykowym jest doskonały, jak długo służy do ustawiania parametrów samochodu (data, czas etc.)

    W zasadzie rozsądną rzeczą, która mogłaby mnie skusić byłby interfejs, w którym wyświetlacz samochodu łączyłby się z telefonem i pokazywał ekran nawigacji. Ale tego akurat nie oferują…

  10. @janekr
    „W zasadzie rozsądną rzeczą, która mogłaby mnie skusić byłby interfejs, w którym wyświetlacz samochodu łączyłby się z telefonem i pokazywał ekran nawigacji. Ale tego akurat nie oferują…”

    Jak nie jak tak. To są te CarPlaye, o których rozmawiamy powyżej (zazwyczaj jednocześnie w opcji Android i iPhobe).

  11. @wo
    „Jak nie jak tak. To są te CarPlaye, o których rozmawiamy powyżej (zazwyczaj jednocześnie w opcji Android i iPhobe).”

    I do tego w nowszych samochodach działa to bezprzewwdowo. Swoją drogą ciekawe czy to tylko kwestia wersji softu, czy potrzeba czegośc więcej (samochód z telefonem po BT oczywiście się komunikuje, ale nie w tej sprawie).

    Ja muszę po kableku, więc olewam, bo ostania rzecz jaką zrobię w samochodzie to podłączenie telefonu kablem, żeby AndroidAuto odpalić. Nawet podłączyć, żeby telefon ładować mi się nie chce. Poza tym mam 230V w gniazdku, więc pewnie przez nie ładowanie poszłoby szybciej. Hmmm, musiałbym sprawdzić.

  12. @WO
    Może inaczej, to co właśnie Cmos powiedział wprost: to jest jedyny obszar, gdzie można się jakoś wyróżnić na tle konkurencji. A że automotivom być może wydaje się, że ludzie chcą błyskotki. Cóż, automotive jak dla mnie to taka branża, która która od co najmniej kilkunastu lat odkrywa komputery i cały czas robi to po swojemu 😉

    Jeśli chodzi o ten artykuł z 'pająka’, to badanie powstało w Muricy, gdzie oni sami pozbawiają się, na poziomie prawa, interesujących i użytecznych nowalijek. ZTCP do niedawna (a może i wciąż?) auta na rynek US+A nie mogły mieć świateł matrycowych. A to jest naprawdę Fajna Rzecz (miałem okazję testować).

    @Janekr, takie coś, co wyświetla nawigację (i nie tylko, szereg innych, certyfikowanych aplikacji też, np możesz mieć Spotify na ekranie auta), nazywa się CarPlay lub Android Auto. I jak przy tym jesteśmy, to pewnie pełna izolacja HeadUnitu od reszty auta jest możliwa, tylko właśnie pozbawiasz się np wskazywania kierunków z nawigacji na ekranie między zegarami czy na HUD. Oraz HeadUnit to część infotainment, a to info to również np. statystyki eksploatacyjne auta, konfiguracja auta, sterowanie HVAC czy obraz z kamery cofania. Chyba że wystarczyłoby Ci coś podobnego do Miracastu (jeśli nie mylę nazw): głupi protokół wyświetlania obrazu z innego źródła na ekranie HeadUnitu.

    A wracając do kiler ficzerów, moje osobiste typy to:
    – napęd hybrydowy (ale wg filozofii Toyoty, a nie ten „przeinżynierowany” cudak od VW czy Hyundaia)
    – HUD
    – światła matrycowe
    – CarPlay/Android Auto
    – tempomat aktywny

    Ale na dziś, żebym chciał naprawdę kupić nowy pojazd, to musiałoby to być coś rodzaju w rodzaju Aptery, ale po europejsku/japońsku: chyba tylko Murikanie mogli wpaść na pomysł, by oszczędna, megaaerodynamiczna łezka dla dwóch osób i psa miała wymiary 4.4x2m, 100-150kW mocy (nawet jeśli tylko szczytowej) i możliwość montażu baterii do 100kWh (przecie to jest około 1000kg samych baterii!).

  13. @jesusbuiltmyvolkswagen
    „Chyba że wystarczyłoby Ci coś podobnego do Miracastu (jeśli nie mylę nazw): głupi protokół wyświetlania obrazu z innego źródła na ekranie HeadUnitu.”
    Trochę mało, jeszcze transmisja w drugą stronę ekranu dotykowego i wystarczy.

    U mnie to, co piszesz, nazywa się smart view, pozwala na oglądanie treści z telefonu na telewizorze i faktycznie używałem do wygodnego słuchania podcastu Gospodarza przez porządne głośniki.

  14. @jesus
    „Może inaczej, to co właśnie Cmos powiedział wprost: to jest jedyny obszar, gdzie można się jakoś wyróżnić na tle konkurencji.”

    Przecież nadal się można wyróżniać tym, że „mamy wielki szyberdach”, „fotele się rozkładają na płasko”, „w naszym AWD moment się rozkłada fifty fifty” (itd).

  15. @jesus
    „tylko właśnie pozbawiasz się np wskazywania kierunków z nawigacji na ekranie między zegarami”

    Otóż to. Zainstalowałem AA i podłączyłem do samochodu tylko po to, żeby to sprawdzić. Nie działa, więc nie ma sensu.

    @killer ficzery
    – napęd elektryczny z wszystkimi przynależnymi mu bajerami, bo po prostu jest bezpieczniej, szybciej, ciszej i we wogle lepiej, no i one pedal driving to jest to,
    – przyzwoita efektywność, żeby spokojnie te 450 km machnąć bez szaleństw, generalnie im więcej tym lepiej,
    – przyzwoita szybkość ładowania,
    – minimalizm wnętrza, nie potrzebuję 10 ekranów i 100 przycisków i pokręteł oraz świecidełek,
    – dobry HUD,
    – im więcej wspomagaczy jazdy tym lepiej, bo prowadzenie samochodu jest samo w sobie śmiertelnie nudne,
    – możliwie wysoki komfort, jak już się nudzić to przynajmniej wygodnie,
    – brak przycisku start/stop, co ciekawe w elektrykach czesto jest, choć zupełnie bez sensu.

    Teslom brakuje paru rzeczy, ale też Teslom pod względem wydajności i efektywności napędu jeszcze nikt nie podskoczył. No i nie wiem co kupić. Ionic 5 mi się podoba, moszę się przejechać.

    @non-killer ficzery
    czerwona buda, jasne wnętrze bez naturalnej skóry, szklany dach. Generalnie im więcej szkła tym lepiej, bo lubię jak w samochodze jest jasno.

    Co ciekawe kolory potrafią być istotnym ograniczeniem. Czerwoną budę bym przebolał, ale jasnego (białego lub bardzo jasno szarego) już nie. A z tym bywa różnie.

  16. @WO
    ale szyberdachy, ba… wielkie szklarnie na prawie cały przedział pasażerski, czy fotele rozkładane na płasko/prawie płasko (czasem ze sztuczką w postaci półki w bagażniku, zamiast możliwości podniesienia siedziska i położenia oparcia w jego miejsce) są oferowane nawet w autach ze średniej półki. Z AWD z rozkładem 50/50 czy wektorowaniem momentu jest już gorzej, bo to są zabawki dla Prawdziwych Koneserów. Generał Publiczny nie dość że ich nie potrzebuje, to jeszcze będzie psioczyć, że permanentny napęd na cztery koła, za który trzeba sporo dopłacić, żre dodatkowy litr czy dwa paliwa na każde 100km. Zaś miłośnicy wózków szybkich, wściekłych i ekscytujących momentalnie zapomnieli o Symetrycznym AWD, gdy wyszło Evo X (chyba pierwsze Evo, które nie wymagało wymian oleju co 7.5kkm), potem Focus RS (i cóż z tego że FWD?), potem kolejny Focus RS, potem A45 AMG, potem… już zapomniałem co, a ostatnio gdy Toyota pomachała im przed nosem Yarisem GR.

    Owszem, jedne marki projektują to lepiej, inne gorzej, ale to nie są rzeczy spotykane tylko w jednym-jedynym aucie (niczym pamiętny Boxer Diesel, który okazał się niezłym niewypałem). Natomiast taki MBUX, w porównaniu do w większości siermiężnych infotainmentów od konkurencji, to był jednak jakiś przełom (nawet jeśli to jego rozpoznawanie głosu wcale nie jest takie super, jak Mercedes czy jego twórcy twierdzą).

    A jak tak Cię czytam, to Tobie chyba brakuje czegoś [1], co automotive rzeczywiście uśmiercił lekką ręką, choć wydaje mi się że tym razem zrobili to nabywcy: porządnego VAN-a. Takiego, co to można było w nim dowolnie aranżować wnętrze. Tu, niestety, wygrała najważniejsza potrzeba przeciętnego nabywcy SUV-a (wiem, narażam się): prezentacja wielkości e-przyrodzenia.

    [1] z dokładnością do niegdysiejszych marzeń o Prawidziwej Nieokrzesanej Terenówce, która z prozaicznych przyczyn musiała ustąpić SUV-owi. Chociaż takie Mitsubishi L300 łączyło oba światy 😉

  17. @jesus
    „Evo X […] Yarisem GR.”

    Śmierdzące pierdziawki, którym dołoży każdy porządny elektryk. Porządny.

    „porządnego VAN-a”

    Ach, miałem poprzednio Mazdę 5. Samochód prosty jak łopata, ale gabartowo i funkcjonalnie akurat. Buda pojemna, duży bagażnik, odsuwane tylne drzwi są super wygodne, do tego dwa fotele w II rzędzie dające sporo komfortu i możliwości. Jak przyszedł czas na wymianę to musiałem SUVa wziąć, bo jak już nie mogłem mieć odsuwanych tylnych drzwi, to przynajmniej wziąłem podniesione 4×4. Klasyczne osobówki są dla mnie za niskie, poza tym lubię mieć 5-te drzwi, a nie klapę.

  18. „Śmierdzące pierdziawki, którym dołoży każdy porządny elektryk. Porządny.”

    7:35 to imponujący wynik (i całe pięć sekund lepszy od raptem 400 konnego Audi RS3 2021). Ale na boba, za cenę S Plaid można mieć kilka Yarisów GR, nawet od handlarza. Albo dwa RS3. Zazdroszczę dochodów.

  19. @jesus
    „ale szyberdachy, ba… wielkie szklarnie na prawie cały przedział pasażerski,”

    Przecież nie chodzi o szklarnię, tylko poniekąd wprost przeciwnie, o możliwość cofnięcia tej szyby i jazdy pod gołym niebem. No i ta szyba musi mieć się do czego cofnąć, co w sedanie czy hatchbacku jest często nieosiągalne – stąd malutkie szyberdaszki tylko na czoło kierowcy, albo wręcz okno uchylne, ale nieprzesuwalne.

    „są oferowane nawet w autach ze średniej półki.”

    Nie dziwota. Subaru to też średnia półka. To nie jest segment premium.

    ” Takiego, co to można było w nim dowolnie aranżować wnętrze.”

    Byłem kiedyś o krok od kupienia Zafiry. Do dziś wydaje mi się bardzo rozsądnym wyborem, zwłaszcza gdyby istniała (nie wiem czy na to wpadli) jakaś wersja „cross country”, z lekkim podniesieniem, jakimkolwiek AWD, osłonami podwozia it.

  20. @jesus
    „7:35 to imponujący wynik”

    Nie wiem co to jest. Porządny elektryk robi setkę poniżej 4 sekund bez łaski i jazgotu na pół miasta. I takich elektryków jest trochę i przybywa, bo to żaden problem*. A leśli chodzi o głupawkę na drodze to zdecydowanie lepsze wrażenie robi na mnie 4-tonowy elektryczny pickup robiący po cichu setkę w 3 sekundy niż spalinowe zabawki jakiekolwiek by nie były. Nawet jak są 10x tańsze. Poza tym Model 3 performance nie kosztuje aż tak strasznie dużo, raptem na poziomie A45 AMG. Drogo, ale nie kilka razy więcej. A tak we wogle to jakoś wolę szybkie samochody, które nie wyglądają na szybkie, niż odwrotnie.

    Ale ok, nie o to mi chodzi, bo to głupawa dyskusja jest. Jeśli ktoś sobie kupuje samochód, który jest fajny na tor, to niech nim jeździ na torze. Nie mam z tym większego problemu. Ale jeśli strzela z odbytu przy każdej zmianie biegu i donośnie ryczy w mieście to niech go cholera, licho i policja. Tego nie znoszę.

    * to oczywiście jest problem, bo zbyt szybkie samochody są po prostu niebezpieczne i niepotrzebne. Jeśli samochód rozpędza się do setki poniżej 3 sekund to po wciśnięciu gazu do dechy nie ma dużo czasu na reakcję na nieprzewidziane zdarzenia.

  21. @szyber
    No ja o tym samym: nawet taki Citroen C3 Aircross ma sporą i zarazem w połowie odsuwaną szklarnię. Gorzej, gdy chodzi o podwójny, wtedy już trzeba patrzeć w tzw. klasy wyższe.

    @Zafira
    Nie robią już 🙁 teraz można najwyżej kupić ucywilizowanego dostawczaka. Podliftowanego, czteropędnego vana robiło kiedyś Renault — Scenic RX4, ale to też już historia (a i napęd w tym aucie był mało udany).

    @Bartol
    To jest oficjalny wynik Tesli Plaid S z Nuburgringu, który, jako fanboj Tesli, powinieneś skojarzyć nawet obudzony w środku nocy, sam Elon się tym puszył (wszak pokonali Taycanna i ustanowili rekord dla produkcyjnych EV-ek). Znamienne jest co innego: potrzebowali do tego 1000KM, co znaczy że albo ten 1000KM jest iluzoryczny (poza tym, że pewnie jest to moc szczytowa, przy przeciążeniu silników, o ile baterie są w ogóle w stanie dostarczyć taki prąd) albo/i układ jezdny odstaje od konkurentów (a i kilkaset kilogramów większa masa własna nie pomaga). Dość powiedzieć, że w okolice 7:30 schodzą benzyniaki o mocach o połowę niższych. Zaś 0-100… to najgłupszy benchmark pojazdu jaki może istnieć, w mieście ważniejsze jest 0-30 i powierzchnia zajmowana przez pojazd, na autostradzie 80-120 (czy 140), a w sporcie najlepszy jest ten, kto jest najlepszy w ramach obowiązującego regulaminu zawodów. I nie robi na mnie wrażenia czterotonowy mastodont, który robi setkę w trzy-cztery sekundy, chyba że chodzi o strach — boję się takich, bo nie wiem czy ten koleś za sterami to jest zrównoważony, czy jest w stanie opanować taki pocisk i czy zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji demonstracji takich osiągów. Zresztą akurat miałem osobistą okazję sprawdzić te 4s do 100 i jakieś 10s do 180, dalej nie próbowałem — noga mi się sama cofnęła, mimo że to było na torze. Być może po iluś razach byłbym się w stanie znieczulić na te wrażenia, ale to nie dla mnie. Przysłowiowe „sto razy” więcej przyjemności daje mi 115KM na górskiej, krętej drodze, w małym, dwuosobowym aucie bez dachu.

    I tak, mówimy to o zabawach na torze czy zamkniętych odcinkach dróg. I tak, zgadzam się, że wszelkie procedury startowe, flatshifty i zbyt głośne wydechy powinny być zabronione i tępione poza torami/odcinkami specjalnymi (notabene tam też obowiązują normy głośności). Ale dodam też, że współczesne pojazdy, nie tylko elektryczne, za bardzo izolują kierowcę od otoczenia, który często nawet do końca nie zdaje sobie sprawy, że jedzie 20-30-50 kilometrów za szybko. Na koniec i tak cała sprawa rozbija się o to, że nasze podróżowanie zjada głupie ilości energii, niezależnie od tego czy jej źródłem są martwe dinozaury, skamieniałe paprotki, czy może szaleństwa atomów. W tym kontekście te 2-3s i 300+ prędkości maksymalnej Tesli to już skrajny idiotyzm gdy uświadomić sobie, że podróż z jednego większego miasta do drugiego wymaga dyscypliny i trzymania 110-120km/h na tempomacie. Do czego wystarczy raptem kilkadziesiąt kW mocy ciągłej.

  22. melduje się miłośnik aut dziwacznych, acz funkcjonalnych (multiplo, wróć!). Teraz dojeżdżam mazdę 5, no i ku*wa nie ma już takich aut, nie ma, a ona obok węglowego zostawia już ślad rdzowy niestety.
    Nie bytując w rajskiej krainie subarów, oznajmiam Wam, że taki np. Fiat 500 L (wiem, wiem) to całkiem przyzwoite, nie naszpikowane elektroniką auto. Lekko podniesiona wersja radzi sobie w beskidzkim lesie (byłem), i ma zwykły, nie turbo śmurbo silnik 1,4, który wzbudzi wasz śmiech i politowanie. Ale gdyby to już miało pójść w tę stronę, że albo elektryk, albo taki właśnie, małolitrażowy fiacik który ledwo ciągnie 130 – to wybieram fiacika.

  23. @jesus
    „odliftowanego, czteropędnego vana robiło kiedyś Renault — Scenic RX4, ale to też już historia (a i napęd w tym aucie był mało udany).”

    Całe szczęście, że mnie wtedy nie było stać na takie fanaberie – bo bardzo mi się podobał i bym go prawdopodobnie kupił.

    „na autostradzie 80-120 (czy 140)”

    O, to to. Forester to generalnie jest krowa, jego 0-100 jest żałosne (nawet nie pamiętam ile, bo po prostu nigdy tego nie testuję w realnym lajfie), ALE: rezerwa mocy uaktywnia się akurat w typowym scenariuszu „wyprzedzanie TIRa”, przyśpieszenie 80-140 jest przyzwoite. Dlatego uważam go za optymalny kompromis „trochę terenu, trochę hajłeja, trochę miasta”.

    @aldek
    „albo taki właśnie, małolitrażowy fiacik który ledwo ciągnie 130 – to wybieram fiacika.”

    Ja też! Moje doświadczenie (trochę jednak w życiu przejechałem, w tym po bezdrożach) mówi mi jednak, że do „zjeżdżania z asfaltu” najważniejsze są osłony podwozia. Ważniejsze nawet od napędu na cztery. Po prostu gdy zjeżdżamy z asfaltu nawet na szutrówkę, prędzej czy później usłyszymy od spodu jakieś „ŁUPS!” i dobrze wtedy, żeby to jednak nie było pożegnanie z miską olejową czy też tylnym dyferencjałem.

  24. @jesus
    „To jest oficjalny wynik Tesli Plaid S z Nuburgringu, który, jako fanboj Tesli, powinieneś skojarzyć nawet obudzony w środku nocy”

    Pfffffffff. Widzę, że o wyczynach Tesli petrolheadzi wiedzą więcej niż ja, electrichead. To całkiem zabawne.

    @aldek
    „Teraz dojeżdżam mazdę 5”

    W Japonii mieli wersję SkyActive z napędem na 4 koła. Ale chyba nigdzie poza Japonią jej niestety nie sprzedawali.

    Mazda to jest dziwny producent. 5 z automatem była dostępna tylko w USA (i taką miałem) i zdaje się, że przez chwilę w Szwajcarii. Z kolei europejskie wersje były z manualami i mniejszymi silnikami, ale za to lepiej wyposażone. Potem się trochę ogarnęli i ujednolicili ofertę. Ale za podejście do elektrycznych samochodów ich (i pozostałe japońskie marki) hejtuję, ta elektryczna MX-30 to jakaś totalna porażka jest.

  25. @wo

    „czy kiedykolwiek kierowaliście się „naszpikowaniem technologiami””

    Wyłącznie jako argumentem przeciwko ewentualnemu zakupowi.

    Obecnie jeżdżę samochodem z roku modelowego 2012 i akceptuję (ale wyłącznie rozumowo – emocjonalnie dla mnie prawdziwy samochód to taki, który można naprawić młotkiem i obcęgami), że różne różności pod maską są w nim sterowane elektronicznie; natomiast fakt, że „head unit” ma w tym przypadku postać czegoś w rodzaju dwóch pudełek od pasty do butów przyśrubowanych na wierzchu zegarów, gdzie w przepięknym kolorze bursztynowym można wyczytać, którego dziś mamy albo za ile km prawdopodobnie skończy się paliwo – nie powiem, całkiem mi odpowiada.

    Kiedy ten samochód zrobi się niejeżdżalny, nie wiem, co zrobię. Może Dacia będzie miała w ofercie jakiś blast from the past.

  26. @m.bied
    „Kiedy ten samochód zrobi się niejeżdżalny, nie wiem, co zrobię. Może Dacia będzie miała w ofercie jakiś blast from the past.”

    Gospodarz wcześniej pisał o pakiecie klima+radio. OIMW w tegorocznych modelach Dacii klimatyzacja automatyczna jest tylko w najdroższej wersji Dustera (w Sandero nie ma w ogóle, nawet za dopłatą), ale wtedy musisz mieć ekran. Jeśli wystarcza ci klima manualna, to spokojnie można dopłacić za radio z BT i wciąż nie mieć ekranu. Ja jeżdżę Sandero z 2012 i jedyne, czego mi brakuje z nowoczesnej elektroniki, to właśnie wyświetlanie zasięgu i zużycia paliwa – w tamtej generacji trzeba to liczyć ręcznie, zapisując przebiegi przy tankowaniach.

  27. @kmitko

    „wciąż nie mieć ekranu”

    To dobra wiadomość, dzięki. Trăiască clasa muncitoare de Mioveni!

  28. @Daćka
    A w Daćkach można wreszcie kupić benzynę z automatem, czy dalej tylko ropniaki? Muszę powiedzieć, że gdy mnie to jeszcze interesowało (spaliniaki już całkowicie wypadły poza obszar moich zainteresowań), to nie mogłem się nadziwić, że można od biedy w tańszych samochodach kupić ropniaka z automatem, ale benzyny już nie, bo nie.

  29. Czy osoby które są nawet przeciwko podstawowym ekranom nie cenią sobie w ogóle takich drobiazgów jak nawigacja albo kamery cofania? W wersji naszpikowanej technologiami – kamery 360°?

    Człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego i jak sobie przechodzę wzrokiem przez długą listę ficzerów, które ma mój obecny samochód to nie wyobrażam już sobie życia bez około połowy z nich. To znaczy oczywiście, że sobie wyobrażam, tylko z wielką niechęcią i każda z nich to byłby dla mnie kiler ficzer, mogący zadecydować o wybraniu tego, a nie innego samochodu (na szczęście mało jest takich, które są tylko w tej jednej marce).

  30. @kmitko
    „da się kupić Dacię na benzynę z automatem.”

    Święto lasu. Aż zerknąłem. OK, ale Duster tylko w wersji z napędem na jedną oś. Za to nie ma ropniaka z automatem, a wydawało mi się, że kiedyś był (jak nie było benzyny). Ach, nieistotne w sumie.

    Ale muszę się Daćką Spring przejechać dla hecy. Ostatnio pojawiły się w Traficarze.

  31. Dzień dobry, ja się może nieco powtórzę, bo już kiedyś ten temat (ale chyba offtopicznie) przerabialiśmy, ale przynajmniej zamiast rozkmin o Tesli Plaid, oto moje konkretne rozważania sprzed trzech lat:
    – jeśli chodzi o hardware: dosyć mocny silnik, stały napęd na cztery koła, dobry automat (nie CVT), full-ledowe światła, spory bagażnik, ale koniecznie nie-SUV. I tak nie zjeżdżam z asfaltu, po górach wolę chodzić niż jeździć, a 4×4 przydaje się zimą i na górskich przełęczach. Lubię ładne linie nadwozia, bardziej w stronę coupe a kręgosłup pozwala mi siedzieć dość nisko.
    – jeśli chodzi o szpikowanie systemami: must have to aktywny tempomat, head up, asystent pasa ruchu, nawigacja na całą Europę aktualizowana w czasie rzeczywistym z sensownymi opcjami objazdów, oczywiście bluetooth również do muzyki i podcastów a nie tylko do telefonu, przyzwoite audio, kamera cofania i czujniki parkowania przód/tył
    To wszystko jedocześnie dostępne było raptem w kilku samochodach, na szczęście przynajmniej head up powoli się rozpowszechnia. Dostałem jeszcze w konfiguracji sterowanie głosowe (niemal nie korzystam), automatyczne wycieraczki (zdarza się), automatyczne przełączanie świateł drogowych (czasem, w trasie).
    Dobrze działające matrycowe światła to fajny pomysł, Apple Carplay przydaje się, ale nie jest konieczny. Generalnie systemy wsparcia są znakomitym pomysłem naprawdę poprawiającym bezpieczeństwo na drodze. Natomiast pomysły na wszędobylskiego asystenta typu Alexa czy kamera obserwująca kierowcę nie podobają mi się w ogóle. Mam nadzieję, że poza teslą nikt nie wdroży permanentnej inwigilacji.

  32. Ach, zapomniałbym. PODGRZEWANIE SIEDZEŃ! Zimą naprawdę, naprawdę ważna rzecz. Nie obraziłbym się też za ogrzewanie kierownicy, ale akurat nie mam.

  33. bartolpartol
    ” można od biedy w tańszych samochodach kupić ropniaka z automatem, ale benzyny już nie, bo nie.”
    A czym ja jeżdżę? Skoda Fabia, benzyna, automat.

    BTW zajrzałem do oferty „naszpikowanej technologiami Skody Fabii wersja 2021, żeby sprawdzić, co oferują z rzeczy, które
    – chciałbym mieć w samochodzie,
    – ale nie było za dopłatą, gdy kupowałem swój.

    Niewiele tego:
    CarPlay,
    kamera cofania,
    podgrzewana kierownica,
    podgrzewana szyba przednia.

    Zwłaszcza dwie ostatnie pozycje dowodzą naszpikowania technologią kosmiczną.

    @kmitko
    „prawdziwy samochód to taki, który można naprawić młotkiem i obcęgami”
    Nigdy takiego nie było, a już na pewno nie po wojnie.

  34. @Skoda fabia
    Byłbym zapomniał, bez dopłaty w wersji 2021 znajduje się element super-hiper-hi-tech, o którym nie można by nawet marzyć kilka lat temu: parasolka w drzwiach kierowcy.

  35. @wkochano
    „Czy osoby które są nawet przeciwko podstawowym ekranom nie cenią sobie w ogóle takich drobiazgów jak nawigacja albo kamery cofania? ”

    Kamera fajna rzecz, ale zdarza się, że producenci jej obecność (oraz czujników) uważają za pretekst do zaniedbania naturalnej widoczności. Parę lat temu w Stanach miałem takiego naszpikowanego technologiami Forda, którego bardzo nie polubiłem. On miał tylne okienko w postaci maleńkiego owalu, jak przedwojenne samochody. Plus tycie lustereczka. Parkowanie bez kamery było praktycznie niemożliwe, tymczasem oczywiście kamera brudzi się podczas deszczu.

    W Foresterze mam kamerę i czujniki, ale poza tym boczne lusterka są jak uszy słonia Dumbo, a szyby przeogromne, praktycznie nie ma martwych pól. Więc kiedy kamera się zachlapie błotem, nie ma dramatu, da się parkować analogowo.

    A nawigacja i tak jest w telefonie, więc potrzeba dedykowanej nawigacji samochodowej jest drugorzędna. Już raczej wolałbym wspomnianego tu kilkakrotnie CarPlaya.

  36. @janekr
    „prawdziwy samochód to taki, który można naprawić młotkiem i obcęgami. Nigdy takiego nie było, a już na pewno nie po wojnie.”

    Ot, ciekawostka: wydawało mi się, że piszę „w obecnym samochodzie brakuje mi tylko dwóch funkcji komputera pokładowego”, a najwyraźniej napisałem „chciałbym mieć auto bez elektroniki”.

  37. 1. A kto daje 50/50? Powaznie się pytam bo poza Range Roverami/innymi Jeepami/czy HiLuxem to chyba nikt, symmetrical u Subaru oznacza tylko (i aż) ciągle 4×4. W Foresterze moc idzie 40/60 na przód/tył, tak samo w Outback’u.
    2. Z mojego punktu widzenia 4×4 jest świetne ale żeby płacić ekstra za większe zużycie paliwa przez 99% czasu to nie bardzo mi się skleja, no chyba, że mieszkam gdzieś gdzie potoki górskie rwą piaszczyste drogi przez 280 dni w roku. Poza takimi przypadkami, normalny XDrive/quatro/4motion jest bardziej niż wystarczający.
    3. Płaskie siedzenia. To są samochody które tego nie mają? Poważnie się pytam. Mój Focus z 2006 to miał. Pasat z 2012 też. Golf teścia z 2010 a i owszem, jak i wszystkie mi znane samochody rodziny/znajomych (golfy, mondeo, 3/5 bmw, mazdy, nissany, suzuki, Opole, volvo). To chyba mogłoby być t.z. coś w okolicach 2001, a i tego nie jestem pewien.
    4. Elektronika. Wyświetlacz, duży, jest bardzo ok do czasu gdy nie trzeba go palcami dotykać. Frustracja spowodowana niemożnością trafienia w odpowiednią ikonę jest wprost proporcjonalna do jakości drogi. Tu pierwsze skrzypce gra poprzedniej generacji system Subaru za którym podąża ten z Forda, który z kolei ściga się z tymi z VW i Volvo. A ten z VW ma swoje miejsce w piekle.
    Jak mi się widzi, na dzień dzisiejszy, optymalnym rozwiązaniem jest system z BMW – wyświetlacz ale nie dotykowy a zamiast tego gałka sterownicza.
    5. Carplay etc. Zupełnie nieważne. A) mapy na tel. działają świetnie. B) gdy podłączę swój tel to mi syn wyjeżdża, że chce spotify podłączyć i nie może ergo normalny BT rozwiązuje problemy – on na spotify a ja mam mapę na tel. jeśli potrzebuję.
    6. Reszta elektroniki. Wyświetlacze są bardzo ok. Kamera, czujniki, bzdury p.t. dlaczego mam się udać do warsztatu, info o samochodzie. To samo się tyczy głównego panelu – dobrym jest zmiana koloru podświetlenia w nocy. Dobrym jest informacja o średnim/obecnym zużyciu paliwa, lepszym jest info o maksymalnej prędkości a najlepszym o temperaturze drogi.
    7. Czy elektronika jest czynnikiem decydującym. Jeśli chodzi o przerobienie samochodu na smartfona to „o matko nie!”, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju udogodnienia z cyklu autowycieraczki, światła, lusterka, etc to jak najbardziej tak. Od dotykowych paneli uchowaj nas panie ale racz nam dać dobre panele z gałką.
    8. Jeśli o mnie chodzi to priorytety są takie – dobrze się prowadzi (moja osobista lista: bmw 3/5, focus/mondeo, outback). Dobra skrzynia biegów (bmw 3/5, dsg z VW I mutacji, ford a potem długo, długo nic), stabilny z małym przekrojenia czynnym co od razu wyklucza SUV, cichy, wygodny i z dużym bagażnikiem ale nie musi być z cyklu „mogę przewieść fortepian jak w V70/V90).
    Tyle i pozdrawiam

  38. Pierwszy mój samochód to był najtańszy w ogóle wówczas na rynku (Kia Picanto). Drugi – najtańszy w swoim segmencie (Dacia Lodgy), po prostu najtańszy byłby za mały. Oba cechuje brak jakiegokolwiek prestiżu – w klinice powiekszania penisa parkowałbym na części dla pracowników – oraz zbędnych bajerów. Dołożyłem podgrzewane fotele, czujniki i kamerę parkowania, trudno to nazwać naszpikowaniem elektroniką. Ceną za to jest oczywiście zacofanie technologiczne i niższe bezpieczeństwo. To pierwsze równo mi powiewa, z tym drugim musiałem się pogodzić.

    Mimo to bardzo dobrze odnoszę się do narzucanych przez Unię obowiązkowych bajerów poprawiających bezpieczeństwo – nagle się okaże, że nie muszą podnosić ceny samochodu o 10 tysięcy. Tak samo było z systemem S&S – gdy okazał się niezbędny do spełnienia norm, Dacia go po prostu dołożyła nie zmieniając ceny.

    Jeśli zaś chodzi o pojazdy elektryczne, to wtyczkowa hybryda, którą w mieście jeżdżę wyłącznie na prąd a jednocześnie mogę bezboleśnie ruszyć w trasę miała by sens (zainstalowałbym wtedy na dachu panele fotowoltaiczne, ze zgrubnych szacunków wynika że zużywam obecnie jakąś 1/3 prądu, którą mógłbym rocznie produkować, więc wprawdzie akumulator byłby węglowy, ale jednak sumarycznie miałoby to jakiś sens ekologiczny). Ale taki samochód jest obecnie co najmniej 3 razy droższy od mojego i nie spełnia innych kryteriów jak np. pojemność. Pożyjemy, zobaczymy.

  39. @wo

    „Kamera fajna rzecz, ale zdarza się, że producenci jej obecność (oraz czujników) uważają za pretekst do zaniedbania naturalnej widoczności. (…) Parkowanie bez kamery było praktycznie niemożliwe, tymczasem oczywiście kamera brudzi się podczas deszczu.”

    Tu się pięknie nie zgodzę. Wolę kamerę od naturalnej widoczności, bo:
    – jak jest ciemno, naturalna widoczność jest i tak do d… tymczasem kamera wzmacnia kontrasty i w dobrej kamerze widać jak w dzień
    – kamera ma większe pole widzenia naraz niż moje oko, miałem już sytuacje (przed kamerami) jeżdżąc po mieście, że 5 sekund po wysadzeniu pasażera omal go nie przejechałem przy cofaniu, bo akurat obchodził samochód przez moje ślepe pole; odkąd są kamery i patrzę w jeden ekran, a nie trzy lusterka na przemian, jest to nie do pomyślenia
    – nic mi się nie zachlapuje błotem, tylna kamera jest schowana w peryskopiku, który się podnosi tylko jak wrzucę R albo jak coś się zbliży do czujników

    „boczne lusterka są jak uszy słonia Dumbo, a szyby przeogromne”

    Tu znowu, mógłbym spokojnie mieć kamery/ekraniki zamiast bocznych lusterek, z powodów jak powyżej oraz jednego dodatkowego: hałas. Mam auto na tyle aerodynamiczne, że przy prędkościach niemieckoautostradowych szum lusterek stanowi znaczący komponent ogólnego szumu zakłócającego odbiór muzyki. No a ogromne szyby to lepsza widoczność, fajnie, ale w praktyce w letnie wypady wakacyjne częściej szyberdach zasłaniam niż odsłaniam, bo słońce wali z góry i klima jeszcze bardziej dokłada się do szumu.

    „A nawigacja i tak jest w telefonie, więc potrzeba dedykowanej nawigacji samochodowej jest drugorzędna. Już raczej wolałbym wspomnianego tu kilkakrotnie CarPlaya.”

    No ale właśnie – ja wolę małe telefony, więc nawigacja z telefonu wyświetlona przez CarPlay na ekranie 12-calowym jest jednak dużo fajniejsza niż na 5-calowym ekranie telefonu.

  40. @kmitko
    „w tamtej generacji trzeba to liczyć ręcznie, zapisując przebiegi przy tankowaniach.”
    @yellow
    „Dobrym jest informacja o średnim/obecnym zużyciu paliwa”

    To Was rzeczywiście jara? Mnie trochę tylko na początku, żeby sprawdzić jak rzeczywistość ma się do obietnic producenta – więc nijak. Mój samochód pali 10-11 w mieście i gdzieś 7-8 w trasie (tak sam twierdzi, nigdy tego nie weryfikowałem) i mam wywalone na to czy spaliłem trochę więcej czy mniej. I na to czy mnie oszukuje, czy nie, też.

    @yellow
    „optymalnym rozwiązaniem jest system z BMW – wyświetlacz ale nie dotykowy a zamiast tego gałka sterownicza.”

    Nie, nie i jeszcze raz nie. Kręcenie gałą to pomysł sprzed kilkunastu lat, gdy ekrany dotykowe dopiro raczkowały. Wyobrażasz sobie obsługę komputera w obecnych czasach strzałkami na klawiaturze zamiast myszką (chodzi o trafianie bezpośrednio tam gdzie chcesz bez przewijania piętrowych menu)? Swoją drogą coraz częściej używam ekranów dotykowych w domowych komputerach, bo to jest po prostu bardziej ludzkie.

    @janek
    „A czym ja jeżdżę? Skoda Fabia, benzyna, automat.”

    Mnie Skody nigdy nie interesowały. Jakiś czas temu jeździłem przez tydzień Kodiaqiem. Owszem, parasol w drzwiach to fajna rzecz. I chyba jedyna interesująca w tym samochodzie.

  41. @bartol
    Panie Bartolu, taka ogólna uwaga – jest pan kibicem Wisły na terytorium Cracovii. Sugeruję stonowanie języka.

    „Mój samochód pali 10-11 w mieście i gdzieś 7-8 w trasie ”

    A propos – często pojawia się teza (powtórzona też tutaj przez komcionautów), że stały napęd na 4 zwiększa zużycie paliwa. Nie da się wykonać eksperymentu z przełożeniem silnika Subaru do innego samochodu, ale nie wiem, czy paliłby dużo mniej (przy podobnej masie, itd.). W każdym razie, w mieście musiałyby być straszne korki, gorsze od warszawskich, żebym spalał 11. Na trasie do szkoły, a więc jednak w godzinach szczytu, mam jakieś 9,5.

    „Kręcenie gałą to pomysł sprzed kilkunastu lat, gdy ekrany dotykowe dopiro raczkowały.”

    Ewidentnie nigdy nie jechał pan BMW i nawet nie wie, jakie to jest wygodne. Akurat tej gałki zazdroszczę tym samochodom prawie tak jak HUD-a. Oczywiście, to tylko jeden z wielu interfejsów – ekranu dotykowego przecież TEŻ można używać, jak ktoś woli. Gałka pozwala jednak działać całkiem bez odrywania wzroku od drogi (tym bardziej że HUD). Niech pan kiedyś pożyczy z ciekawości.

  42. @WO & składane siedzenia:
    Że przytłoczony kredytem hipotecznym nie mogę myśleć o nowym samochodzie, chciałem się nie włączać. Muszę tu jednak powiedzieć: „Tuś mi brat” (przepraszam za poufałą formę, ale forma mi się podoba sama z siebie). Też w rozważaniach z żoną robionych, liczyło się rozkładanie siedzeń, ze względu na uniwersalność zastosowania. No i że nastawiałem się na kupno używanego, to liczyły się raporty o awaryjności i „opinia”. Nigdy „naszpikowanie”.

    (Inna rzecz, że jeśli „naszpikowanie” kręci parę procent, to wystarczy by uruchomić lawinę.)

    @bartolpartol:
    Hm… teraz tankuje żona, więc nie zliczam; ale gdy mi się to trafiło robić, to każe zejście między tankowaniami do średniej niższej niż 5l/100km, wywoływało we mnie głęboką satysfakcję. I nie, nie chodzi o pieniądze na stacji, ale o poczucie spełniania się w cnocie oszczędności.

  43. @bartolpartol
    „Mnie Skody nigdy nie interesowały.”
    Samochód nie ma interesować, samochód ma izolować od wirusa, gdy muszę pojechać do lekarza.
    Tak naprawdę szukałem najtańszego nowego kombi z automatem.

  44. @co decyduje o zakupie
    W moim przypadku, w tamtym czasie liczyła się łatwość wsiadania. Rodzice co raz mniej korzystali z własnego auta. Ja wypożyczałem auta na łykend, na tydzień w celu sprawdzenia. I kiedy podjechałem takim co ma fotele wyżej od osobówki to rodzice od razu się zakochali. Że w ogóle można wsiadać nie kucając lub schylając się. W tamtym okresie też pojawiło się dziecko u dziecka więc montowanie fotelika lub ogólnie obsługa dziecka była łatwiejsza z fotelami wyżej umiejscowionymi.
    Decyzja o zakupie to mniej więcej tak:
    cena,
    wyższa buda/zawieszenie,
    7 foteli,
    mocniejszy silnik,
    łańcuch na rozrządzie.
    Ficzery miałem w życi(pewenie dlatego, że na pierwszej pozycji cena).

    @kamera cofania
    Wystarczy mi dobra widoczność (szyba, duże lusterka) i co najwyżej pikacz do parkowania z tyłu. Za kamerkę bym nie zapłacił. Ale jakby była, to pewnie bym używał, bo testowałam i fajna rzecz.

    @Interfejsy
    Te interfejesy to jakby cofnięcie się w czasie z 10-15 lat. Myslę o UX. W jakimś Audi Q5 interfejs nie latał na około. W sensie, jak doszedłem do ostatniej pozycji, to do pierwszej trzeba było wrócić, zamiast być w następnym kroku jako loop. I tak każdy ma jakąś zrypaną funkcjonalność.
    Ale ja się na ficzerach nie znam.

  45. @bartolpatrol
    „To Was rzeczywiście jara?”

    No ba, mam na komputerze arkusz Excela, w którym zapisuję wszystkie tankowania – data, przebieg, kwota, ilość paliwa. Stąd wiem, że moja średnia całoroczna, bez rozróżnienia miasto/trasa/zima/lato, to 6,6 L/100 km. Na forum fanklubu Dacii założyli nawet specjalny wątek na mierzenie siurków:
    link to daciaklub.pl

  46. „w Polsce samochód na prąd to de facto samochód na węgiel”

    W Polsce samochód elektryczny to w 18% samochód napędzany energią z OZE link to wysokienapiecie.pl. Dwa lata temu to było tylko 14% i z każdym rokiem będzie więcej. Samochód napędzany benzyną, albo ropą, na zawsze będzie napędzany wodorowęglanami.

    Twoje auto niewiele różni się od hybrydy. Rozrusznik to przecież silnik elektryczny. Masz też akumulator i alternator. Zmieniają się tylko proporcje i podłączenie silnika elektrycznego do napędu.

  47. @bartolpatol
    Odnośnie gałki w beemkach.
    Hmmm… powiem tak; proponuję wypróbować bo jest to naprawdę mistrzostwo świata. W poprzedniej generacji działała bez pudła a w obecnej działa jeszcze lepiej bo wprowadzono na górze gałki touchpad, co ma taką zaletę, że nie trzeba kręcić n-razy gdy chcę się wybrać literę Z jako pierwszą literę przy wyborze nazwiska rozmówcy ale co ważniejsze nie oznacza to, że trzeba go używać aby wybrać pierwszą literę nazwiska rozmówcy. Taki myk p.t. możliwość jest ale nie konieczność. Poza tym to nie jest latanie kursorem po monitorze, ba, nie ma z tym niczego wspólnego – ot masz opcje do wyboru i za pomocą gałki (kręcąc nią lub wychylając) je wybierasz. I, wiesz, ekrany dotykowe w domu czy w tel. są bardzo ok ale są zdecydowanie mniej ok gdy trzęsie lub jedziesz w porannym szczycie i za cholerę nie chcesz odwrócić uwagi od drogi. Plus nie musisz podnosić ręki z podłokietnika.

    @wyświetlanie zużycia paliwa
    Powiem tak – pomaga. Albo mi pomaga bo być może lubię się czasami patrzeć ile spala z górki a ile pod górkę.

    @spalanie
    Tu akurat nie ma wątpliwości – napęd na 4 koła powoduje większe zużycie paliwa bo po prostu silnik musi kręcić większą ilością części – ekstra transmisja na przód/tył. Świetnie to widać w samochodach gdzie można ręcznie wybrać tryb jazdy (np. HiLux) w trybie 2WD wychodzi ok 9-10l a w trybie 4WD ok. 10-11l.

  48. @iDrive
    Już niemal wszystko napisano – to jest po prostu bardzo wygodny, intuicyjny interfejs. Nie rozumiem na czym miałaby polegać wyższość palcowania ekranu, co dodatkowo wymaga machania rękami po całym wnętrzu i odrywania wzroku od drogi.
    @zużycie paliwa
    Mam to szczęście, że do pracy dojeżdżam zbiorkomem a nie samochodem, więc to weekendowe zużycie paliwa jest w sumie drugorzędne. Oczywiście fajnie jest czasem popykać sobie prawym pasem, paląc 6l/100, zwłaszcza na długich trasach, ale jeśli ktoś jest nieszczęśnikiem muszącym codziennie robić kilometry, to najlepszą opcją jest hybryda Toyoty.

  49. @siedzenia składane na płasko
    Must have. Samochód, którym teraz jeżdżę (Peugeot 308 SW) został wybrany właśnie przez to, że mogę z bagażnika i tylnych siedzeń zrobić „łóżko”. A realnie to włożyć więcej gratów, mam tu dokładnie tak samo jak Autor.

    Wszelka elektronika jaką jest naszpikowany samochód w pierwszym odruchu budzi moje staropolskie „a jak się zepsuje?”, połączone z przeświadczeniem, że kwestie mechaniczne naprawię w byle warsztacie, ale kwestie elektryczne to tylko w wyspecjalizowanym. W drugim odruchu doceniam oczywiście udogodnienia związane z „naszpikowaniem”, ale nigdy nie był i nie zanosi się na to, żeby był w przyszłości kluczowy element.

  50. @sheik.yerbouti „ale jeśli ktoś jest nieszczęśnikiem muszącym codziennie robić kilometry, to najlepszą opcją jest hybryda Toyoty.”
    Zwłaszcza plug-in, o ile ma się możliwość ładowania pod domem. Przy krótkich przejazdach po mieście i okolicach można zapomnieć o tankowaniu. Cisza, komfort jazdy. A w porównaniu do zwykłej hybrydy – zupełnie inna moc, zrywność itp.

  51. @Hybryda
    Dzieci jeżdżą toyotą hybrydą i twierdzą, że owszem, zużycie paliwa w mieście jest wyraźnie niższe, niż w porównywalnym samochodzie benzynowym, ale dopiero po przejechaniu mniej więcej 6 kilometrów. Czy wy też to potwierdzacie?
    Wynikałoby, że dla osoby, która dojeżdża do pracy ok. 6 km oszczędności nie będzie.

    „Zwłaszcza plug-in, o ile ma się możliwość ładowania pod domem.”
    Ha! jak widać biednemu, którego nie stać na dom i mieszka w bloku wiatr w oczy wieje. Naprawdę w mało którym bloku w Warszawie da się tak po prostu ładować samochód.

  52. „Naprawdę w mało którym bloku w Warszawie da się tak po prostu ładować samochód.”
    W nowobudowanych domach wielorodzinnych muszą być przewidziane możliwości ładowania w parkingach podziemnych i dla miejsc parkingowych zewnętrznych. To nie dotyczy już (z)realizowanych inwestycji, ale nastawienie deweloperów i wspólnot będzie się pewnie zmieniać.

  53. @tiger
    „Tu akurat nie ma wątpliwości – napęd na 4 koła powoduje większe zużycie paliwa bo po prostu silnik musi kręcić większą ilością części – ekstra transmisja na przód/tył”

    Być może, ale ponieważ nie możemy sprawdzić tego samego silnika w hipotetycznym modelu Forester 2D, pozostaje banalna decyzja zakupowa – porównanie spalania w Foresterze do spalania w innych samochodach tej klasy. I jakimś cudem jest porównywalne.

    „Odnośnie gałki w beemkach.”

    Myślę, że tutaj wszyscy dzielą się na dwie grupy – tych co wypróbowali i są zachwyceni; i tych, co teoryzują, jak kolega Bartol. Gałka jest świetna, poza tym to tylko jedna z możliwości. Nie liczyłem, ile jest możliwości „przyciszenia” albo „przeskoczenia do następnej piosenki”, ale co najmniej trzy: guzik na kierownicy, gałka, ekran dotykowy, do tego „Siri, play next song”…

  54. @WO
    „ponieważ nie możemy sprawdzić tego samego silnika w hipotetycznym modelu Forester 2D”

    Mieliśmy z kumplem sto lat temu Imprezy Kombi 1,6. On miał FWD, ja 4WD. Jego paliła w cyklu miejskim wyraźnie mniej (o jakieś 2l/100km). Jego była również zauważalnie bardziej dynamiczna, co stwierdziliśmy obaj jeżdżąc ja jego, a on moim. Oczywiście chodzi o jazdę w dobrych warunkach drogowych, na asfaltowej nawierzchni.

  55. @Ghoran

    „a jak się zepsuje”

    A może rzecz w tym, że na Zachodzie (czyli na rynku pod który te samochody są robione) główny model sprzedaży to jakieś „abonamenty” z serwisem i ubezpieczeniem w cenie? Ja sam nawet w PL dla osoby indywidulanej (nie dla firmy) widziałem oferty od firm flotowych z samochodami w stylu Opel Astra za jakieś 1200-1300 zł miesięcznie na 3 lata 15k kilometrów albo Audi A3 czy inne Qashqai za 1700-2000zł? I to razem z serwisem. Czyli kupujesz i po 3 latach oddajesz. A i Opel i bank ma skalkulowane aby to to się nie zepsuło w tym okresie.

  56. @różnica w zużyciu paliwa
    Jeśli wierzyć oficjalnym danym (he he), to dla BMW serii 4 w zależności od wiersji silnikowej różnica 2WD/xDrive waha się pomiędzy 0,2 a 0,7l/100km (generacja F32/36).

  57. @Obywatel
    „A może rzecz w tym, że na Zachodzie (czyli na rynku pod który te samochody są robione) główny model sprzedaży to jakieś „abonamenty” z serwisem i ubezpieczeniem w cenie?”

    Typowym modelem sprzedaży dla osób prywatnych jest leasing prywatny, zdaje się że bywa z wliczonym serwisem (przeglądy według książki). Poza tym, na te trzy lata to zazwyczaj jest gwarancja. A co potem, to już inna historia

  58. @cmos

    Czyli dobrze mi się wydawało – więc problem czy to działa/nie działa z punktu widzenia Niemca czy Francuza to jest wtórny i właściwie nieistniejący.

  59. @obywatel
    Gdyby wszyscy Francuzi jeździli lśniącymi nówkami, nie byłoby ruchu żółtych kamizelek. Ktoś te poleasingowe/poabonamentowe samochody jednak kupuje i to nie są wyłącznie Polacy od „Niemiec płakał jak sprzedawał”. A jakby nie kupował, to cena samego leasingu by się zrobiła zaporowa.

  60. @cmos
    ” Poza tym, na te trzy lata to zazwyczaj jest gwarancja.”

    Gwarancja nie zawsze obejmuje wyposażenie dodatkowe (czyli właśnie ten cały szpik). Owszem, czasem tak bywa – ale czasem bywa, że nie.

  61. czytając ten wątek kolejny raz rozumiem, jak jestem biedny i nie idę z osiągnięciami. Tak szczerze mówiąc, jak mówicie o tej gałce czy tam macanym ekranie, to zastanawia mnie, co tak w nim się furt ustawia?
    Najnowsze auto, jakim ostatnio dane mi było jeździć to nadmuchany fiacik 500L. I jest tam taki dotykowy ekran, ale tylko przełączam na nim aplikacje w CarPlay (tzn. albo nawigugiel albo apple music). Reszta kiwakami przy kierownicy, (i to jest superwygodne!).
    No chyba, że takie rzeczy jak ogrzew szyby albo nastawy klimy/nadmuchów też tam wrzucili. Wtedy zgoda – skandal i niech się z tym gonią po szczaw.

  62. @aldek
    „jak mówicie o tej gałce czy tam macanym ekranie, to zastanawia mnie, co tak w nim się furt ustawia?”

    W moim przypadku – ale zgadzam sie z góry, że to moje kompulsje – to zazwyczaj wybór konkretnej piosenki czy płyty. Zdarza mi się np. nieodparta potrzeba posłuchania „Both Ends Burning” Roxy Music. Ludzie zazwyczaj do tego używają Siri albo Alexy, ale ja hejtuję & bojkotuję, poza tym w praktyce zdarza się, że Siri nie dosłyszy i puszcza co innego. Ale zgadzam się, że mogę tu być nietypowy.

    Normalniejszy przykład to wybranie telefonu do konkretnej osoby zapisanej na liście kontaktów. I znów: wiem że Siri, ale Siri nie zawsze znajdzie konkretną osobę (zwłaszcza po polsku).

  63. Niedawno po raz pierwszy w życiu stanąłem (wespół z Lepszą Połową) przed koniecznością wyboru auta i w zasadzie w kryteriach wyszła niemal lista Junoxe, a w praktyce z mały budżetem Picasso z 2011. Kusiła hybryda z jakimś Aurisem kombi, ale wnętrze niesamowicie ciasne. Szpikowanie nie miało żadnego impaktu, mieć kamerę cofania fajniej niż nie mieć, ale to 2 liga klasa B istotności kryteriów.

    Natomiast jesteśmy w kropce trochę, bo zerkaliśmy na modele młodsze i świeższe i nic specjalnie nie kusiło. Zdaliśmy sobie sprawę, że segment, który nas interesuje, czyli MPV zasadniczo wymiera albo się SUVizuje, na dodatek rzeczy, które nas potencjalnie by nas kręciły jako postęp technologiczny, czyli AWD i napęd elektro jakoś chyba nie rysują się na horyzoncie dla aut… eee… następczych (nowe Berlinga/ProAce?). Z drugiej strony może się nie znam i ktoś kto trzyma rękę na pulsie ma jakieś dobre wieści, za kilka lat siłą rzecyz trzeba będzie sprawdzić, zanim auto osiągnie pełnoletność.

    A, CarPlay i HUD działają na wyobraźnię, ale bez spiny, albowiem cechuje nas mądrość etapu.

  64. @WO

    „Gdyby wszyscy Francuzi jeździli lśniącymi nówkami, nie byłoby ruchu żółtych kamizelek. Ktoś te poleasingowe/poabonamentowe samochody jednak kupuje i to nie są wyłącznie Polacy od „Niemiec płakał jak sprzedawał”. A jakby nie kupował, to cena samego leasingu by się zrobiła zaporowa.”

    Jasne że nowych idzie mniej ale dyskusja była o tym czemu w tych nowych,z reklam, jest tyle gadżetów. Patrząc na to co i za ile sprzedaje się w salonach francuskich marek to odnoszę – oczywiście moje tylko – wrażenie, że focus idzie jednak wyłącznie na sprzedaż nowych samochodów i nie ma tam jakiejś smartnej strategii o podbijaniu wartości odsprzedaży i przechodzeniu z rak do rąk. Francuzi lubią ładować u siebie dużo gadżetów nawet do tańszych wersji i chyba właśnie po to aby ktoś kto im to kupił jako nowe bo gdyby chcieli zwiększać wartość odsprzedaży to robiliby na odwrót.

  65. Jak wybierałem sobie elementy do samochodu, to skupiłem się na aktywnym zawieszeniu, pakiecie zimowym (czyli podgrzewanie wszystkich foteli) i światłach matrycowych. Zrezygnowałem natomiast z wszelkiech magicznych techonologii typu aktywny tempomat i monitorowanie martwych kątów. Dlaczego? Bo na jeździe próbnej mi dali samochód właśnie z czymś a’la BLIS i strasznie mnie to mruganie widziane na skraju pola widzenia irytowało. Ba, poprzedni samochód miałem z tym systemem automatycznego wykrywania i hamowania przed przeszkodami – raz prawie czoło rozbiłem podczas podjeżdżania do dyspensera biletów parkingowych. Komputerowi się wydawało, że chyba za blisko i dał po hamulcach.

    Jedno czym mnie można zawsze kupić to automatyka związana z ustawieniami w środku – wsiadam do samochodu i za jednym przyciśnięciem fotel, kierownica i lusterka ustawiają się zgodnie z programem. Super sprawa, jeśli od czasu do czasu ktoś inny prowadzi (np. żona). Gdyby to jeszcze obejmowało lusterko wsteczne to w ogóle super.

  66. @sheik
    „odrywania wzroku od drogi”

    Czyli, jak rozumiem, kręcisz gałą na ślepo nie patrząc co się akurat na ekranie wybrało, nie? Bo nie chodzi tylko o przeskakiwanie utworów na playliście, to akurat można zrobić w ciemno i na wiele sposobów, chodzi o wybranie konkretnej rzeczy na ekranie.

    @iDrive
    Miałem okazję poużywać. To było dawno temu, więc oczywiście mogło i powinno się polepszyć, ale szału nie było, a na ekran i tak trzeba było patrzeć.

    Tak czy siak teraz w BMW można i gałą, i palcem po ekranie, i gestami, i głosem, więc nie ma o co kruszyć kopii, można używać tego co jest akurat najwygodniejsze w danej chwili.

  67. @bartolpartol
    „Czyli, jak rozumiem, kręcisz gałą na ślepo nie patrząc co się akurat na ekranie wybrało, nie?”

    Panie Bartolu, czy pan nigdy się nie zetknął ze skrótem HUD?

  68. @carstein
    „Ba, poprzedni samochód miałem z tym systemem automatycznego wykrywania i hamowania przed przeszkodami – raz prawie czoło rozbiłem podczas podjeżdżania do dyspensera biletów parkingowych.”

    Ja się tego bardzo bałem, ale po 3 latach mogę powiedzieć, że w Subaru działa bez zarzutu. Czasem razy robił fałszywy alarm z pikaniem i mrugającym „WYKRYTO PRZESZKODĘ”, gdy np. jechałem po górskiej serpentynie, ale na pikaniu się to kończyło. Hamowanie awaryjne było może ze trzy razy i to wtedy, gdy ja też to zamierzałem zrobić, ale komputer zaczął ułamek sekundy przede mną (o co jakby weweogle chodzi in the first place).

  69. @wo:
    „Ja się tego bardzo bałem, ale po 3 latach mogę powiedzieć, że w Subaru działa bez zarzutu.”
    W Volvo (ale to był model z 2014 roku) miał problem jeśli się podjeżdżało do przeszkody po łuku (dwa razy mi odpaliło przy manewrach na parkingu) – tak jakby komputer nie analizował toru jazdy samochodu tylko patrzył, czy coś weszło w stożek detekcji przy odpowiedniej prędkości. Od tego czasu mogli poprawić.

  70. @carstein
    „ale to był model z 2014 roku”

    Te pierwsze pomysły bazowały na radarze, co uważałem i uważam za meszuge („wyrafinowany sposób na popełnienie samobójstwa”). W Subaru dają steroskopową kamerę.

  71. @wo
    „Panie Bartolu, czy pan nigdy się nie zetknął ze skrótem HUD?”

    OK, z HUDem to inna sprawa, w końcu po to jest HUD, żeby widzieć różne rzeczy bez odrywania wzroku od drogi.

    @automatyczne wykrywanie przeszkód i hamowanie
    Czasami na mnie krzyczy gdy ruszam spod świateł i samochód przede mną najpierw się rozpędza, a potem zwalnia, a ja się dalej rozpędzam, mając spory zapas miejsca. I owszem, zdarza się, że na mnie krzyknie bez wyraźnej przyczyny. Ale hamować zaczyma dopiero w sytacjach krytycznych (jakoś to sobie kalkuluje), gdy np. ktoś zajedzie po chamsku drogę. I nie pamiętam by kiedykolwiek to zrobił bez sensownego powodu, więc nie mam powodów do obaw lub narzekań.

  72. @bartol „Bo nie chodzi tylko o przeskakiwanie utworów na playliście, to akurat można zrobić w ciemno i na wiele sposobów”
    @alderk „jak mówicie o tej gałce czy tam macanym ekranie, to zastanawia mnie, co tak w nim się furt ustawia?”
    Otóż rzeczą, którą naprawdę często ustawiam sobie pokrętłem, jest skala mapy w nawigacji. Super przydatna rzecz, jeśli ktoś tak jak ja jest niecierpliwy i chce wiedzieć, czy ten gęsty ruch (trasa na żółto/pomarańczowo)to jeszcze 200m czy raczej 5km. Do tego przy bardziej złożonych skrzyżowaniach przybliżam maksymalnie do podziałki 10m i wiem co i jak (nie ta uliczka, tylko ta druga 8m dalej).
    Oprócz tego, jak Gospodarz, przewijanie plazlist i kontaktów w telefonie. Gładzik na pokrętle – do wpisywania adresu w nawigacji.
    @wo „Gdyby wszyscy Francuzi jeździli lśniącymi nówkami, nie byłoby ruchu żółtych kamizelek. Ktoś te poleasingowe/poabonamentowe samochody jednak kupuje i to nie są wyłącznie Polacy”
    W całej Europie Zachodniej jest masa starszych samochodów, nie tylko z lat powiedzmy 2005-12, ale jeszcze z ubiegłego tysiąclecia. Niedaleko mnie parkują toyoty z wczesnych lat 90., BMW 318 (generacja E30, bardzo szanuję, taki zwykły daily bez bajerów, żaden tam M3), nawet lekko zmęczona 205(!) i zadziwiająco zadbany Passat B2 (!!). Ludzie to w większości nie petrolheady, jeżdżą z punktu A do B, ważne żeby było tanio i bezproblemowo. Na dłuższą metę tańsze w ekspoatacji są małe, proste samochody, w których nie ma się co zepsuć. Dlatego NIE WOLNO kupować starego Range Rovera, choćby kupiec oddawał go pół darmo…

  73. @bartol „OK, z HUDem to inna sprawa, w końcu po to jest HUD, żeby widzieć różne rzeczy bez odrywania wzroku od drogi.”
    Przecież head-up był u mnie na _pierwszym_ miejscu koniecznego wyposażenia.

  74. „Widzę, że o wyczynach Tesli petrolheadzi wiedzą więcej niż ja, electrichead. To całkiem zabawne.”

    Zaraz tam petrolheadzi. Przeciętny CarCulture Guy najpierw by mnie potraktował rolling coalem a potem rozjechał, albo odwrotnie, a na koniec odarłby moje truchło z lajkry i zbeszcześcił moją szosówkę. Ale jeśli przychodzi Tesla Fanboj i od wejścia krzyczy „Uga-Buga, moja Tesla zjada wasze śmierdziele bo ma 3 sekundy do setki!”, to nawet ja zaglądam do „Mekki Petrolheadyzmu” w górach Eifel i sprawdzam, co te trzy sekundy naprawdę oznaczają.
    Od współczesnej motoryzacji (czyli wszystkiego co ma mniej niż 25-30 lat), do której podchodzę czysto utylitarnie, wolę mój rower. Wyjątek mógłbym zrobić tylko dla KTM-a Xbow, Yarisa GR i Morgana Three Wheelera, gdybym był bogatszy i odpowiednio szalony (pieniądze akurat w tym pomagają). Reszta to mi chyba powiewa.

    @yellow_tiger
    50/50 — Yaris GR po przestawieniu właściwego pstryczka we właściwą pozycję. STI z aktywnym dyferencjałem centralnym też chyba miały możliwość wybrania 50/50. WRX-y, i starsze Evo chyba też. A poza tym to jak się bawić, to się bawić, wektorowanie momentu to jest to, a nie jakieś 50/50. Tylko że w warunkach przeciętnego Generała Publicznego AWD to tylko zbędny gadżet, bo ile my mamy tych zim z dużym śniegiem? Co innego zorganizować sobie wyjazd do Skandynawii, do tych ich zimowych szkół, gdzie parodniowy event jest organizowany na jakimś zamkniętym, ośnieżonym czy oblodzonym terenie. Tam można by te rzeczy doprowadzać do granic możliwości swoich i ich.

    @Sheik i hybryda
    Hybryda, przynajmniej Toyoty, na długie, autostradowe trasy to tak sobie się nadaje. Raz, że maksymalna prędkość wynosi 180km/h (i to chyba wynika z ograniczenia przełożeń w PSD), co oznacza, że przy 140 nie będzie już za cicho (sprawdzić nowe najnowsze generacje i auta typu Camry), a dwa to zaczyna jej doskwierać pragnienie. Naszemu Yarisowi najlepiej wychodzi jeżdżenie do ~120km/h z małymi wyskokami powyżej. Ostatniej Corolli na trasie nie miałem okazji, a już nie mamy tego auta. Natomiast słynne „wycie hybrydy” uważam za cokolwiek przereklamowane. Nie dlatego że już ogłuchłem, natomiast już dawno nauczyłem się, że pedał gazu ma więcej niż dwa położenia. Jeśli „wyje”, to trzeba trochę prawą stopę cofnąć. Tak, czy inaczej, żywioł toyotowych hybryd to miasto i drogi krajowe.

    @Janekr i hybryda
    6 kilometrów to trochę mało, 8-10 zaczyna mieć sens (osobiście np. wybierałem trochę dłuższą drogę, ale z mniejszą ilością wąskich gardeł). Przy czym latem auto jest już na tyle rozgrzane po 1.5km by wyłączać silnik (sprawdzić, czy klima/ogrzewanie nie włączone). Ale zimą, w najzimniejszym okresie to może wyżłopywać i około 10l/100, bo zanim się rozgrzeje żeby się zacząć wyłączać to dojedziesz na miejsce. No i najważniejsze: ogrzewasz się stratami cieplnymi, klima potrzebuje sporo energii, napęd hybrydowy Toyoty to napęd spalinowy z buforem elektrycznym, akumulator ma ograniczony zarówno prąd ładowania jak i rozładowania, a z budowy PSD wynika, że powyżej pewnych prędkości ICE nie jest w stanie się wyłączyć, nawet gdyby zapotrzebowanie na moc było do zaspokojenia samym napędem elektrycznym (ostatnia generacja mocno podnosi ten limit). Jeśli jeździsz płynnie, obserwujesz na sytuację na drodze i dostosowywujesz się do zmian, nie ścigasz się do czerwonych świateł, to Yaris zadowoli się piątką na sto średnio za cały rok (moja średnia za ponad 60kkm), a ostatnia Corolla szóstką z małym hakiem. Przy czym czysto ekonomicznie to się nie spina (albo nie spinało, teraz znów ceny paliw poleciały w kosmos), ale takim pojazdem się przemieszcza z A do B całkiem przyjemnie i bezproblemowo. Ja je porównuję do skuterów. Wsiadasz, zamykasz drzwi, naciskasz przycisk on/off, D i jedziesz. Zatrzymujesz się, silnik się wyłącza. Ruszasz, silnik się włącza, z niewielkim drgnięciem lub (w najnowszych) bez żadnych sensacji. Nie ma żadnych drgawek czy szarpań, na które narzekali niektórzy użytkownicy starszych start-stopów.
    Ważna rzecz w okresie pandemicznym: akumulatory nie lubią sobie stać miesiącami. Trzeba auto wyprowadzić na spacer najrzadziej co dwa-trzy tygodnie. A i tak w starszych hybrydach Toyoty zdechnie akumulator pomocniczy, który jest tam wielkości motocyklowego (w ostatniej generacji już był normalny). Bez niego auto nie wystartuje, choćby bateria trakcyjna była nawet naładowana do „pełna” (w rzeczywistości jest to jakieś 60-80%, w zależności od modelu).

    @Kamera cofania
    Kamera cofania jest super, bo pokazuje to, co się może czujnikom schować (pół biedy, gdy jest to słupek, gorzej gdy np. małe zwierzę). Poza tym z kamerą można się czasem pokusić o wjazd na miejsce, które jest o naprawdę małe kilkadziesiąt centrymetrów dłuższe od auta. BTDT. Tylko jest jedno małe ale: niektórzy producenci, szczególnie japońscy, jakimiś wielkimi mistrzami użyteczności to nie są i jeszcze nie wpadli na pomysł, że kamera może być ukryta np. uchylnym logo producenta. I być wysuwana tylko gdy jest potrzebna, zamiast zbierać cały syf z jezdni. 🙁

    @lusterka zamiast kamery
    Nie próbowałem, ale tego akurat nie kupuję. Raz że wyświetlacz zawsze świeci, a w nocy to akurat nie przepadam za zbyt dużą ilością „nieistotnego” światła. Dwa, to niestety obraz z kamery nie jest stereoskopowy. Ja wiem, że lusterka nie są zbyt wielkie, ale coś tam się daje jakoś oszacować. A trzy, to wyobrażam sobie koszty szkody parkingowej.

  75. @sheik
    „taki zwykły daily bez bajerów, żaden tam M3”

    Tego nie wiesz. Mam jednego znajomego, który specjalnie zamówił wersję M3, ale bez oznakowania, z zewnątrz wygląda jak zwyczajne BMW. Doskonale to rozumiem, ja też gdybym połknął akurat tego bakcyla, to bym wolał mieć odbajerowaną wersję, ale żeby o tym wiedzieli tylko ci znajomi, z którymi zdarzają ci się pogaduszki o motoryzacji.

    I jak znam Szwajcarię, to tam może być jeszcze więcej ludzi z takim podejściem.

  76. @Sheik
    To jest to co uwielbiam na południu Europy. Oni tam jeżdżą Pandami (również tymi „prawdziwymi”!), R4/R5, Twingo, Peugetoami 107 i podobnymi. Czysty utylitaryzm. U nas musi być SUV, albo chociaż wypolerowane A6. Mieszkamy na przedmieściach, na naszej ulicy jest szkoła. Jakie tam jest czasem „wschodnie MonteCarlo”, to głowę urywa. Cały przekrój przez Prawdziwą Klasę Średnią: BMW w typie „defekującego psa” czy jego odpowiednik od Mercedesa, Q7 to widok całkiem powszedni, potem pośledniejsze, ale wciąż duże SUV-y, dalej auta premium drugiej lub trzeciej młodości. Jeśli coś starszego czy miejskiego, to najprawdopodobniej auto nauczyciela. Jedna pani z okolicy naszej dzielnicy jeździ po zakupy G400 (widzisz WO? Cóż z tego że ma sztywne mosty! ;)). No i oczywiście ostatni krzyk mody: od roku wylało się sporo aut z zielonymi tablicami, aczkolwiek tu skromniej, pewnie z uwagi na dopłaty. A parkowanie to kolejna rzecz, jakby był ogłoszony nieustający konkurs, jak stanąć w zatoczce na trzy auta, by nikt inny już się nie zmieścił.

  77. „U nas musi być SUV, albo chociaż wypolerowane A6.”
    U nas, tzn. u kogo? Ja tam jeżdżę mała skodą.
    Natomiast dziecko, które pracuje na uczelni Koźmińskiego twierdzi, że mają tam osobny parking dla kadry po to, żeby studenci nie mogli zobaczyć, jak badziewnymi samochodami jeżdżą ich wykładowcy.

  78. @WO
    M3 bez oznaczeń. Tak to się dało chyba tylko w E36. Cała reszta jednak mniej lub bardziej, ale się odróżnia. A już pierwsze M3 miało po prostu inne nadwozie.

    „Żeby się pośliznać, wystarczy mokra kostka”

    Ależ oczywiście, choć to już trzeba mieć trochę pecha lub się „postarać”. Oraz sam chyba przyznasz, że częstotliwość występowania takich zdarzeń jest jednak bardziej zależna od stopnia dojrzałości/dorosłości/rozwoju wyobraźni/zdziadzienia/you_name_it niż posiadania stałego napędu na cztery koła. Z drugiej strony do dziś pamiętam moje pierwsze hamowanie na śliskim w AWD, kiedy samochód obwieścił terkotem ABS-u, że to hamowanie nie będzie aż tak bezstresowe, jak wcześniejsze rozpędzanie…

  79. Jako świeżo upieczony zmotoryzowany (sprawiłem sobie BMW 218i w najmie konsumenckim), mogę wypowiedzieć się w temacie upgradowania carplaya, bo trochę o tym przy okazji pogadałem (a carplay to był powód dla którego zdecydowałem się na nowy samochód).
    Przynajmniej w BMW jest tak, że w części przypadków da się zrobić upgrade softem, w cześci trzeba wymienić sprzęt na mocniejszy – ale to wszystko da się zrobić bez problemu i są firmy które to robią.

    Z opcji które wybrałem, to ja z kolei koniecznie chciałem mieć aktywny tempomat (ten od trzymania dystansu), bo to jest absolutnie wspaniałe, za to z elektrycznej regulacji foteli zrezygnowałem bez żalu (bo praktycznie tylko ja prowadzę), ale żałuję nie wzięcia podgrzewania – nie wziąłem pod uwagę, że to niekoniecznie jest coś „na trasę” tylko „żeby przeżyć, do czasu aż się samochód rozgrzeje”, czyli kluczowe na krótkich odcinkach.

    No i doświadczyłem już pierwszych DLC w samochodzie „automatyczne światła długie niedostepne, możesz dokupić w sklepie BMW Connected Drive”

  80. @jesus
    ” Oraz sam chyba przyznasz, że częstotliwość występowania takich zdarzeń jest jednak bardziej zależna od stopnia dojrzałości/dorosłości/rozwoju wyobraźni/zdziadzienia/you_name_it niż posiadania stałego napędu na cztery koła. ”

    Nie wiem! U mnie to przeszło płynnie, dziadzieję razem z AWD. A wypożyczonymi 2WD jeżdżę niepewnie, bo wypożyczone. W każdym razie, w naszym klimacie nie trzeba się jakoś bardzo starać, by AWD się jednak przydało – to nie muszą być głębokie zaspy, przydaje się generalnie gdy ślisko.

  81. @wo „Tego nie wiesz. Mam jednego znajomego, który specjalnie zamówił wersję M3, ale bez oznakowania, z zewnątrz wygląda jak zwyczajne BMW.”
    Eeeeno, wiem. Pierwsze M3 robili tylko dwudrzwiowe, a ten ma 4. I dumny napis 318. I wąskie opony. Budy chyba nie przekładali..? Nowe M3 zresztą też idzie poznać po tych wszystkich poszerzeniach (już pomijając dźwięk, tym się nie da cicho ruszyć), natomiast kudosy dla owego znajomego za niezamawianie karbonowych spojlerów i neonowych tarcz hamulcowych.

    @jesus „To jest to co uwielbiam na południu Europy. Oni tam jeżdżą Pandami (również tymi „prawdziwymi”!), R4/R5, Twingo, Peugetoami 107 i podobnymi”
    Tu też są tacy, latem widziałem nawet typa jadącego Citroenem Mehari po samej Bellerivestrasse w stronę Bellevue, dosłownie pomiędzy Range Roverem i G-klasą. A starymi Fiatami 500 i 2CV jeździ chyba co drugi hipster (druga połowa jeździ rowerami, trzecia – Moto Guzzi).

  82. @jesus „Hybryda, przynajmniej Toyoty, na długie, autostradowe trasy to tak sobie się nadaje. Raz, że maksymalna prędkość wynosi 180km/h (i to chyba wynika z ograniczenia przełożeń w PSD), co oznacza, że przy 140 nie będzie już za cicho”

    Przecież ja pisałem o Toyotach w kontekście codziennych dojazdów do pracy. W Polsce są trzy autostrady, jeśli ktoś akurat nimi codziennie dojeżdża, to zapewne jeździ służbówką i ma niewielki wpływ na to, czym konkretnie. Ale przynajmniej nie płaci za paliwo.

  83. @Sheik
    Sprawdzić czy np. nie mieszkańcy okolic Pruszkowa czy Ożarowa, nie pytaj czemu, skoro jest tam PKP, bo też nie wiem. Potem już się robi jakoś luźniej na A2.

  84. @jesus „Przeciętny CarCulture Guy najpierw by mnie potraktował rolling coalem a potem rozjechał, albo odwrotnie, a na koniec odarłby moje truchło z lajkry i zbeszcześcił moją szosówkę.”
    Czy to nawiązanie do tego smutnego wydarzenia, kiedy to młodociany kretyn rozjechał za jednym zamachem sześciu rowerzystów? link to jalopnik.com
    Nawiasem mówiąc, 17-latek może zabić również Urusem: link to jalopnik.com

  85. janekr
    „Wynikałoby, że dla osoby, która dojeżdża do pracy ok. 6 km oszczędności nie będzie.”

    6 km to ja mogę w płaszczu na składaku, po co samochód?

  86. @Sheik
    Niezamierzone. Aczkolwiek słyszałem wcześniej o tym incydencie. Po prostu zetknąłem się trochę z „CC”.

    @RPyzel
    Tak. Przy czym osobiście, o ile nie mam nic przeciw wskoczeniu na szosówkę, urwaniu się z miasta i pyknięciu 50 czy 100 kilometrów, to jak mam jechać miastem, jestem chory. Nawet jeśli DDR-ki są dobrej jakości i sensownie poprowadzone (a nie, jak zwykle, przez kogoś kto nigdy na rowerze nie siedział), to prędzej czy później trafisz na Skrzyżowanie z Sygnalizacją Świetlną. Ustawioną oczywiście tak, że najkrócej stoją ci, co im najwygodniej, a biedakom poruszającym się siłą własnych mięśni niech pogoda smaga głupi ryj najdłużej i najdotkliwiej jak się da. W końcu zmądrzeją i się zmotoryzują.

  87. @sheik.yerbouti:
    Nie, no mieszkałem na Śląsku, to zdarzało mi się dojechać autostradą do pracy — A4 przejeżdża przez aglomerację, choć wolałbym DTŚ. Inna rzecz, że 140 w godzinach szczytu jest trudne do pomyślenia.

    W tej chwili mieszkam w Krakowie i słyszę o ludziach dojeżdżających z Brzeska, Bochni, Tarnowa, czy Mysłowic codziennie prywatnym samochodem. Żadną tam służbówką.

    Nie znam się na Warszawie, ale generalnie autostrady są tak poprowadzone by łączyć duże aglomeracje i, jak najbardziej, mogą być drogami dojazdowymi do/z pracy dla ich mieszkańców.

    @jesusbuiltmyvolkswagen:
    Przypominasz mi pewną panią, która opowiadała jak to głupio ci rowerzyści jeżdżą. Bo jeden wiózł parasol na bagażniku, który porysował jej samochód gdy go wyprzedzała 😀

  88. @sheik
    „Pierwsze M3 robili tylko dwudrzwiowe, a ten ma 4. I dumny napis 318. I wąskie opony. Budy chyba nie przekładali..? Nowe M3 zresztą też idzie poznać po tych wszystkich poszerzeniach”

    Ach, jak jesteś takim znawcą, to oczywiście poznasz. Ale ja już nie, bo to dla mnie jak gejowska pornografia dla heteryka (lub odwrotnie). Ja bez napisu M3 nie poznam M3 (ale Forestera europejskiego odróżnię od amerykańskiego po różnych drobnych detalach).

  89. Uwaga, bawarskie rapiery!
    @Sheik
    M3 E30 prócz poszerzeń ma zupełnie inny tył (spójrz na linię bagażnika). Ale żeby jeszcze trochę namieszać, istnieje jeszcze tzw. „włoskie M3”: 320iS, ze zwykłym dwu- lub czterodrzwiowym nadwoziem, zmniejszonym ze względów podatkowych silnikiem, produkowane na rynek włoski i portugalski w jakiś niewielkich ilościach. Tylko to się oficjalnie nigdy nie nazywało M3.

  90. @Podgrzewane siedzenia
    Mam takowe, i jak raz na rok włacze je przypadkiem, to czuje zapach podgrzewanego kurzu. Wtedy kiedy są potrzebne, czyli w zimie – to wsiadam do samochodu grubo opatulony i tak bym nie poczuł efektu ich działania.

    Co do przydatnych gadżetów – chciałbym aby producenci tak mocno nie ukrywali przede mną technicznych detali funkcjonowania pojazdu. Np – w jakim procencie zapchany jest dpf i czy trwa procedura jego wypalania. Klient ma zobaczyć „check engine” i pod żadnym pozorem nie można mu pokazać jaka jest przyczyna. Nie pogniewałbnym się o napięcie akumulatora i pare innych. A tymczasem obowiązuje podejście do klienta „dziecko, nie interesuj się – i tak nie zrozumiesz”.

  91. @jesus

    Z tym jeżdżeniem rowerem po mieście to pewnie jakaś lekka fobia. Ja też podobnie myślałem, ale pewnego dnia się przesiadłem z gas guzzlera na bicykl i dojeżdżałem do biura >10km codziennie przez cały rok. (Z odpowiednimi ciuchami nawet zima i deszcz nie straszne). Teraz do biura nie jeżdżę, bo nie muszę, za to dzieci do przedszkola targam w przyczepce 5km i jedno wiem: jak długo mi zajmie przejazd, wliczając te straszne światła tu i tam. I te 5km jadę zawsze ok 15-17 minut. Takiej powtarzalności autem nigdy nie udało mi się osiągnąć, bo np. poruszanie się do biura, w zależności od pory roku, pogody i godziny wahało się między 20 minut a 1.5h ze średnią w okolicy 50min. Rowerem zawsze około pół godziny i codzienne cardio bez wydawania $ na kartę do jakiegoś platinium.

    I zanim dostanę bana za cyklistowskie ranty pod notką dla petrolheadów: uwielbiam jeździć autem, moje V50 rocznik 2010 pewnie zajeżdżę na śmierć zanim zdecyduję się je zmienić (jako bkś raczej nie kupię nówki, bo hipoteka wystarczająco mnie dociska do ziemi, thanks, but no thanks), ale uważam że samochód jako środek transportu do miasta to pomyłka, już wolę te wszystkie e-scootery których sterty leżą mi regularnie w poprzek DDR.

    @wo, sheik

    To co robiło na mnie wrażenie, jak jeszcze jeździłem do Züri odrabiać korpo pańszczyznę, to stan w jakim były wszystkie auta, jakie mijałem zaparkowane w drodze do pracy. Był tam pełen przekrój motoryzacji z ostatnich 30 lat, we wszystkich segmentach, ale nie było tam prawie pojazdu z choćby jedną ryską, a jak był, to zwykle na włoskich, albo francuskich blachach. Codziennie mijałem Audi 100, które wyglądało jakby dopiero co wyjechało z salonu. No i były też te surrealiatyczne momenty, kiedy widzialem veyrona turlającego się w strefie 40 między smartem a 80sową, kanciastą pandą.

  92. @waclaw

    Jak masz obd2 to są takie chińskie interfejsy elm327 po 50pln z komunikacją po BT i nawet chyba w cenie dają jakąs tam apkę na tel/tablet. Można to ustrojstwo skonfigurować żeby pokazywało dashboard z dowolnymi parametrami, więc da się to ogarnąć samemu, przy małym wsparciu szpeców z samochodziarskich forów. Jako nieszczęśliwy użytkownik francuskiego diesla polecam taką opcję, ewentualnie możesz poszukać kogoś kto Ci ogarnie diagnostykę za parę pln raz na jakiś czas, w Krk np. miałem takiego szpeca od Volvo, którego po prostu zgarniałem z umówionego miejsca, robiłem z nim rundkę po okolicy i na bieżąco mialem informacje co robi DPF, EGR, jaki mam stan płynu do FAP, itp. itd.

  93. Wszystko mozna sobie ogarnąć dodatkowo, mam interfejs OBD2 do podłączenia. Ale on nie będzie działał w czasie pracy bo – trzeba otworzyć schowek gdzie jest OBD, wcisnąć na interfejsie przycisk BT, zamknąć schowek, uruchomić apkę na telefonie, przeklikać połaczenie apki z interfejsem wybranym z listy itd. W praktyce można od czasu do czasu to włączyć, ale nie za każdym razem. Ale producent mogłby informacje techniczno/serwisowe po prostu wyświetlić na wyświetlaczu i to wtedy kiedy się coś dzieje.

  94. @waclaw

    Pewnie że producent by mógł, ale w praktyce wygląda to tak, że 95% użytkowników szczegółowe info nie interesuje, bo jak wyskoczy nawet jakiś hipotetyczny błąd e375 – ciśnienie za DPFem poza normą, to i tak pojadą do serwisu i tyle. No i wdrożenie takiego systemu to pewnie cała masa roboczogodzin developerki, o czym zaświadczy kol. Cmos zapewne, plus takie rzeczy jak obciążanie kierowcy dodatkowymi informacjami w czasie kiedy powinien patrzeć na drogę – check engine wystarczy, żeby wiedzieć że 'coś się dzieje’ i trzeba zrobić diagnostykę/podjechać do mechanika/zjechać na pobocze, wezwać lawetę i niech się ubezpieczyciel martwi.

    Moje auto informuje mnie tekstem że pasy zapięte, płyn do spryskiwaczy się kończy i blokada dziecięca włączona, ale nie zwraca parametrów silnika na bieżąco. Kiedy wyciekał mi płyn hamulcowy z wadliwego zacisku, to lampka z czerwonym wykrzyknikiem i komunikat o niskim poziomie płynu. Dolałem na najbliższej stacji i nastepnego dnia byłem u mechanika, ale kiedy w trasie pękł wężyk od wyrównywania ciśnienia przed czy za DPFem po prostu wykrzyknik i 'wymagany serwis silnika’. Nawet jakbym wiedział że to wężyk za parę złotych to ta informacja niewiele by mi dała w środku pomorskiego lasu w zimie.

  95. @waclaw

    Przepraszam za post pod postem, ale jeszcze jest opcja aftermarketowego radia z bt, które łączy się z odb2 i pokazuje dashboard z parametrami i to jest chyba najbliżej Twojego marzenia o parametrach silnika wyświetlanych na head unit. Chińczycy wypełnią każdą niszę swoim elektronicznym badziewiem.

  96. @Havermeyer
    Może zacznijmy od tego, że mieszkam w Łodzi, mieście gdzie psom szczekanie szkodzi, strefy zamieszkania projektuje się tak, że samochody jeżdżą jak jeździły, a ludzie się gnieżdżą na ciągach pieszych (!), a sygnalizacja jest ustawiona tak, że na skrzyżowaniu z dwujezdniówką, rozdzieloną bardzo szeroką wyspą, jeśli nitka północna ma ruch otwarty, to przez południową nie można przejść mimo że tam wszystko stoi, za to gdy są dwie jezdnie z iluzorycznym azylem pomiędzy, to faza zielona dla pieszych trwa tyle, że nawet zdrowy i sprawny człowiek przechodzi na styk. To tyle przydługiego disclaimera.

    Ja też jestem w stanie dojechać do pracy (ale na szczęście biura nie oglądam od półtora roku) w 15 minut netto. I widzę postęp (np. wyprostowali mi jedną DDR-kę, która jeszcze chyba ze dwa lata temu meandrowała sobie to jedną, to drugą stroną ulicy, czy też oddali naprawdę ładny, asfaltowy odcinek). Za to często wracam ze swoich przejażdżek przez jedno z miast satelickich, z typową śmieszką rowerową: pomimo że poprowadzona wzdłuż drogi z pierwszeństwem, co skrzyżowanie trzeba zaliczyć ciasny zygzak przed i po przejeździe, dwa krawężniki i oczywiście efektywnie utracić pierwszeństwo pomimo znaków D-6b. DDR-ka oczywiście zapiaszczona, czasem robi za parking. Ale hitem jest odcinek gdzie chyba się komuś kolory kostki pomyliły i na kawałku jest szara zamiast czerwona (a chodnik odwrotnie). Wszystko to przy ulicy, gdzie nawet bez poszerzania można by było wymalować sierżanty.

    (ale po tym rancie to już może zamilknę, bo Gospodarz da mi kopenwdupena?)

    @Wacław
    Teraz dongle OBD2 są malutkie, nie potrzebują dużo prądu w uśpieniu. Kiedy jeszcze jeździliśmy regularnie, to w Yarisie miałem wpiętego na stałe OBDLinka (bo Hybrid Assistant). Ale w moc numerków nie wierzę. To tylko kody błędów, które pomagają fachowcom i fanom postawić diagnozę, Generał Publiczny wręcz lepiej żeby o nich nie wiedział bo jeszcze zacznie „naprawiać” (hitem dla mnie było kiedyś zdjęcie w ogłoszeniu: poleasingowy Fiat Doblo z obciętą sekatorem wiązką od przepływomierza).

  97. @jesusbuiltmyvolkswagen
    „mieszkańcy okolic Pruszkowa czy Ożarowa, nie pytaj czemu, skoro jest tam PKP,”

    Samochodem jechałem 2×40 minut, komunikacją z dojściem do stacji i przystanków 2×75 minut. Przed codziennymi dojazdami samochodem powstrzymywał mnie tylko brak bezpłatnego miejsca parkingowego, bo już cena paliwa i zużycia samochodu wychodziła mniej więcej tyle co bilety.

  98. A także – remont Warszawy Zachodniej oznacza obcięcie linii WKD i odcięcie tych rejonów od najlepszej opcji dojazdu publicznego do Warszawy. Na lata.

  99. @kwestionowana przydatność napędu na cztery koła
    Zapraszam do Małopolski w okresie zimowym. I jak jest porządna zima, to jest łatwiej, bo napada śniegu, odśnieżą, posypią i daje się jeździć. Trudniej jest wtedy, gdy temperatura co chwila mija zero w jedną albo drugą stronę. Jadę w dolinie, +2 i czarna szosa, wyjeżdżam do góry i w połowie stromego podjazdu robi się marznący deszcz, z lodową polewą na drodze. Jedyną lepszą rzeczą od czteronapędu są porządne łańcuchy, tyle że komu chce się je zdejmować i zakładać kilka razy dziennie?

    @”stały napęd”
    Czcigodny Gospodarzu i wy Drodzy Petrolheadzi! „Stały” vs „niestały” to jest mylące określenie. Kiedyś to miało większy sens, powiedzmy przy porównaniu manualnego Forestera i Skody Octavii. Forester miał stały mechaniczny napęd: trzeci (środkowy) dyferencjał (LSD) z uślizgiem ograniczonym przez wiskozę. Trochę momentu przechodziło zawsze, a przy poślizgu wiskoza zaczynała „kleić”. Skoda miała Haldex, ten „hydrauliczny”, normalnie FWD, w którym do załączenia napędu dochodziło dopiero gdy przednia oś zaczęła się już ślizgać, i różnica ciśnień „dopinała” napęd na tył z opóźnieniem, co miało różne niefajne skutki.

    Teraz weźmy takie trochę nowsze Subaru, powiedzmy z hydrokinetycznym automatem. Tam trzeciego dyferencjału (w sensie technicznym) nie ma w ogóle (tak, na instrukcjach tłumaczonych z japońskiego można zobaczyć słowo „differential”, ale to nie jest dyfer, tylko sprzęgło wielopłytkowe „spinane” ciśnieniem oleju ze skrzyni i sterowane przez komputer). Komputer decyduje aktywnie, ile momentu pójdzie gdzie, i w szczególności może ale nie musi uzyskać rozkład do 50:50. Nie wiem jak w polskich, ale w amerykańskich instrukcjach do takich samochodów była rada, że w razie przebicia koła i założenia dojazdówki należy poprzekładać koła tak, żeby dojazdówka była na tyle, a następnie wyjąć bezpiecznik „x” (od olejowego sprzęgła) i jechać dalej Subaru FWD. Czy to jest dalej „stały” napęd? Czy sądzicie że Subaru z automatem ma gorsze AWD niż takie ze skrzynią ręczną?

    Kolega miał któregoś późnego Turbo Forestera z CVT. Tam nie da się wziąć oleju pod ciśnieniem ze skrzyni, pytałem go jak działa. Twierdził że jest osobna pompa oleju i akumulator ciśnienia (żeby nie było opóźnień), a dalej analogicznie – komputer przez sprzęgło decyduje ile momentu trafi na tył. Topowy model wtedy.

    To się naprawdę nie różni wiele od analogicznych rozwiązań w innych samochodach (np. Audi z silnikiem w poprzek też miały/mają sprzęgło olejowe, duża część BMW z automatem ma sprzęgło jak w omawianym wyżej Foresterze z automatem, tylko dołączany jest przód a nie tył, itp).

    Mniejsze samochody, np. Suzuki SX4 miewały _elektromagnetyczne_ sprzęgło, też oczywiście sterowane przez komputer.

    _Naprawdę stały_, w sensie mechanicznych urządzeń zapewniających spięcie przodu z tyłem miewały/mają na przykład topowe modele Audi (do pewnego momentu trzeci dyferencjał Torsen, potem zmienili na taki śmieszny dyfer mechaniczny z satelitami połączonymi nie 1:1 tylko w jakiejś proporcji – to daje właśnie stały rozkład momentu bodaj 40:60 przód:tył).

    Hybrydy mają jeszcze inne (różne) patenty, popularnie (hybrydy) spalinowy silnik napędza przednią oś a elektryczny tylną (ale nie w Subaru, bo tam ciągle jest wał, są też hybrydy z dwoma silnikami elektrycznymi), elektryki mają silnik/oś (ale są już takie, które mają po silniku na każde tylne koło)…itp.

    Podsumowując: nowoczesne auta z jakimś rodzajem AWD przyzwoitego producenta mają bardzo zbliżone osiągi, mimo że napęd nie jest „stały” w sensie mechanicznym tylko „kiedy komputer zdecyduje”. Bardzo dużo zależy od softu i zintegrowania z całą resztą systemów, przykładowo podjazd (wolny!) pod śliską górkę będzie łatwiejszy jeśli kontrola trakcji ma specjalny tryb do jazdy wolno na śliskim (tj. nie zdejmuje mocy dopóki auto nie zaczyna się gwałtownie obracać). Kiedyś w Subaru to się zwało bodaj X-Mode i dawali tylko w modelach z automatem…

    @spalanie AWD
    Czasem producenci podają różnicę między wersją AWD a FWD, czasem można też wymusić tryb jazdy bez i z. To są różnice typu szklanka benzyny na setkę.

  100. @korekta
    Przepraszam za double posting, ale widzę że za bardzo skróciłem. Problemem z pierwszymi Haldexami nie było to że były hydrauliczne (sprzęgło hydrauliczne jest stosowane w wielu fajnych rozwiązaniach po dziś dzień), tylko że sterowanie tym sprzęgłem było z opóźnieniem, tył „dopinał” dopiero kiedy przód już się ślizgał. Tej wady nie mają systemy, w których sprzęgłem steruje komputer (często proaktywnie: powiedzmy samochód stoi, kierowca wciska gaz do dechy więc komputer „zamyka” sprzęgło jeszcze zanim silnik uzyska obroty, bo „wie” że przydadzą się wszystkie cztery koła żeby ruszyć bez poślizgu).

  101. @jesus

    To ja przepraszam. Wychodzi że ta konserwatywna Krakozja pod prezydentem Machlojskim to cyklistowski raj. Nawet wygląda na to, że nam nie zabiorą tego pasa na Dietla, który obciął ladne pare minut z przemieszczania się przez centrum na osi wschód-zachód. Do tego śluzy, kładki, kontrapasy, regularnie odśniezane DDR w centrum. Szkoda tylko że wavelo zlikwidowali, bo teraz zamiast ludzi na miejskich rowerach wyprzedzam ludzi na elektrycznych hulajnogach, co jest manewrem niebezpiecznym, bo oni nigdy nie sygnalizują tego co zaraz zamierzają zrobić, chociaż i tak lepsze to niż kolejne auta w korkach.

    @dojazdy do metropolii
    Miałem w poprzednim korpo kolegę, który codziennie dojeżdżał do Krk z Olkusza własnym autem, ztcp to był jakiś gazowany ford. Mam też znajomego, który jeździ Katowice-Kraków przez Olkusz, nie wiem jak mu się to spina finansowo, ale najwyraźniej musi, bo robi tak od kilku lat (nie wjeżdża do centrum Krk, pracę ma na zachodnim obrzeżu, więc jego czas dojazdu jest porównywalny z moim, kiedy muszę autem przebić się przez aleje w godzinach szczytu). Jedyne co mnie ciekawi to jaki pułap musi przekroczyć cena paliwa, żeby ktoś rozważył przesiadkę na zbiorkom, albo zmianę pracy. Przy czym ze zbiorkomem może w wielu przypadkach być tak jak wyżej pisze Dzejes, więc co musi się wydarzyć żebyśmy chcieli dobrowolnie rezygnować z komfortu siedzenia we własnym aucie w drodze do pracy?

  102. @dzejes
    „Samochodem jechałem 2×40 minut, komunikacją z dojściem do stacji i przystanków 2×75 minut.”

    Mam podobnie w Trójmieście. Komunikacją miejską minimum 70 minut. Samochodem zależy od ruchu, od 30 minut w górę, ostatnio 40-50 minut z reguły. Wybór jest prosty, tym bardziej, że mam parking „na mieście” opłacony przez fabrykanta. Niestety, dopóki w miastach nie pukną się w głowy i nie ogarną komunikacji miejskiej, nawet kosztem samochodów, to nie będzie lepiej, bo wygodniej stoi się w tym samym korku we własnym samochodzie niż w oborze na kołach. A nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na drogach z dwoma pasami zrobić buspasy. Niech samochody sobie stoją, a autobusy i trolejbusy jadą.

    @charile
    „ale są już takie, które mają po silniku na każde tylne koło”

    No są takie co mają 4 silniki (m.in. Riviany, które właśnie zaczynają trafiać do klientów w śladowych ilośćiach), po jednym na koło. Fajny rzecz, bo jest pełna swoboda sterowania poszczególnymi kołami.

    Pomijam tutaj wynalazek Forda, gdzie wsadzili tych silników kilkanaście(?), bo chyba tylko jeden egzemplarz powstał.

    „powiedzmy samochód stoi, kierowca wciska gaz do dechy więc komputer „zamyka” sprzęgło jeszcze zanim silnik uzyska obroty, bo „wie” że przydadzą się wszystkie cztery koła żeby ruszyć bez poślizgu”

    Ja tak mam. Standardowo mam FWD, ale samochód płynie sobie decyduje kiedy i jak bardzo wykorzystać tył. I przy mocniejszym depnięciu gazu mam AWD. Mam nawet do tego animację stosowną. Jak szybciej wchodzę w zakręt to też tył dostaje swoje. Fajnie widać, ale nie oglądam intensywnie, bo kieruję. W sumie ciekawostka, żeby sobie zobaczyć co i jak i tyle. Mogę też zablokować AWD, ale i tak rozkłada sobie jak chce, poza tym, że nie odłącza tylnego napędu całkowicie.

  103. @Havermeyer „To co robiło na mnie wrażenie, jak jeszcze jeździłem do Züri odrabiać korpo pańszczyznę, to stan w jakim były wszystkie auta, jakie mijałem zaparkowane w drodze do pracy. Był tam pełen przekrój motoryzacji z ostatnich 30 lat, we wszystkich segmentach, ale nie było tam prawie pojazdu z choćby jedną ryską”
    Tak dobrze nie jest, ryski są całkiem rozpowszechnione, we wnętrzach też dobrze widać, że 12-letni kompakt w wypasionej wersji może nawet mieć skórzaną tapicerkę, ale już lepiej gdyby nie miał. Natomiast ten ogólnie dobry stan techniczny to wypadkowa w miarę łagodnych zim (niewiele przejść przez zero) i w związku z tym niezbyt intensywnego solenia ulic, ogólnego standardu dbania o rzeczy (od kępy zieleni przy ogrodzeniu po samochód właśnie) oraz dosyć srogiej kontroli technicznej.

    @Havermeyer „Miałem w poprzednim korpo kolegę, który codziennie dojeżdżał do Krk z Olkusza własnym autem, ztcp to był jakiś gazowany ford. Mam też znajomego, który jeździ Katowice-Kraków przez Olkusz, nie wiem jak mu się to spina finansowo, ale najwyraźniej musi, bo robi tak od kilku lat”
    @pak4 „W tej chwili mieszkam w Krakowie i słyszę o ludziach dojeżdżających z Brzeska, Bochni, Tarnowa, czy Mysłowic codziennie prywatnym samochodem. Żadną tam służbówką”
    Ależ z Olkusza jak najbardziej, tam się jedzie krajówką a nie autostradą, gdzie przejazd tam i z powrotem do Kraków-Kato kosztuje już 24zł. Dlatego nie wierzę w te Mysłowice, za drogo. Bochnia jak nabardziej, bardzo przyjemny dojazd, jeśli nie ma akurat korków. I podobnie jak na A4 w obrębie GOPu – nie ma opłat.

  104. @sheik.yerbouti:
    Akurat Mysłowice mam najlepiej potwierdzone, bo dobry znajomy tak robił, przynajmniej dwa lata temu. Nie pytałem jak teraz dojeżdża — może zmienił zdanie. Zresztą… nie wiem jak on, coś mówił o opłatach za bramki, ale tam czasem ludzie robią jakieś kombinacje, by wjechać za bramkami od strony Śląska i zjechać w Alwerni bez opłat. Że im się rzekomo opłaca. Nie wiem, bo z tej Alwerni to wciąż kawałek.

  105. @sheik

    Wnetrzom się nie przyglądałem, ale z zewnątrz to był dokładnie przeciwległy kraniec spektrum co kraje południa Europy, gdzie często ciężko znaleźć pojazd bez żadnej rysy, czy wgniecenia. Paradoksalnie te nasze paskudne zimy zbliżają nas trochę do Szwajcarów, bo jak nie zabezpieczysz odsłoniętej blachy to po jednej zimie już jest rudo. Z drugiej jednak strony to zabezpieczanie to często jest Cytryn & Gumiak style, ponieważ bieda.

    Co do A4 zaś to niektórzy kombinowali żeby zjechać w Mysłowicach na S1 i oszczędzić 12 pln, ale to nie wszystkim pasuje.

  106. Jak syn postanowił zostać Warszawiakiem, jakieś szesnaście lat temu, z bólem pożegnaliśmy naszą Primerę(tak, ta którą śmigał komisarz Halski- Konrad w Ekstradycji). Okazała się za duża dla dwóch osób. Kupiliśmy mazdę 323f BA z 98 roku. Idealne autko na miasto i na dalsze wyjazdy, jak nie potrzeba większej przestrzeni bagażowej. W tym samym czasie zmieniłem pracę i musiałem kupić coś, co nie boi się dziur a i na mieście daje radę. Kupiłem trzydrzwiową Suzuki Vitarę z 95 roku. Idealny wybór. Oba autka proste jak konstrukcja cepa, praktycznie bezawaryjne, żona Mazdunią, ja w Suzi po dziurach. Sielanka.
    Ale latka lecą. Czas pomyśleć o czymś nowym. Daliśmy radę przez jakieś dziesięć lat, ale rdza nie wybiera. Coś mnie podkusiło, i kupiłem Toyotę Avensis z 2017 roku. No wtedy to full wypas.
    No tak, tylko że żona tą krową nie chciała jeździć. Te wszystkie światełka ją denerwowały, a że w między czasie otworzyli nową linię zbiorkomu, to przesiadła się do autobusu. Ja też nie chwyciłem bakcyla. Prawdę mówiąc ta Toyota więcej stała w garażu, niż jeździła. Wolałem swoją wysłużoną Suzi. No ale na nią też przyszedł czas. Sprzedałem ją za całkiem niezłe pieniądze jakiemuś off roadowemu maniakowi, który potraktował ją jako bazę do przeróbki.
    Tylko co dalej. Ja potrzebuję samochód na dziury i do miasta, a moja szanowna małżonka też by chciała pojechać gdzieś samochodem a nie traktorem(tak mówiła na moją Suzi).
    Szukałem i znalazłem. Sprzedałem Toyotę i kupiłem trzydrzwiową Suzuki Grand Vitarę z 2012 roku. Idealny wybór. Dla nas. Ja mam auto na dziury, a moja szanowna małżonka siedzi sobie jak w autobusie, tyle tylko, że nie musi kasować biletu. Połączenie SUVa z autem miejskim. Na autostradzie szału nie ma, ale ja już przestałem się ścigać.
    WO, jestem w twoim klubie. Też nie jarają mnie te wszystkie świecidełka. Mam nadzieję, że to nasze autko dociągnie do mojej emerytury, bo naprawdę nie wiem na co mógłbym go wymienić. A potem może elektryki będą już po pięć złotych i kupię sobie jakiegoś prostego Melexa, by dojechać do miejscowego kółka emerytów.

  107. @mw61

    Halski w Ekstradycji śmigał Nissanem Sunny. Primerą w Ekstradycji to jeździł minister ale dopiero w 3 części. A komisarz, który jeździł Primerą to Ryba w Kilerze.

  108. @Grejon

    …Halski w Ekstradycji śmigał Nissanem Sunny…

    Masz rację. Konrad Primere reklamował w cywilu. Pozajączkowało mi się.

  109. Witam uprzejmie wszystkich. W czerwcu, po wielu latach, przesiadłem się z już 20-letniego Passata 1,9 TDI na nowe auto. Przy wyborze decydowało kilka bajerów; przede wszystkim podgrzewana kierownica, fotele i przednia szyba. Brak garażu, poranne wstawanie do pracy i Przedgórze Sudeckie sprawiły, że mi na nich naprawdę zależało. I akurat już miałem możliwość je błogosławić. Inne ułatwienia, jak automatyczna klima, kamera cofania i duży wyświetlacz były miłym dodatkiem. Niestety, kaset w Focusie już nie posłucham…

  110. 24 to kosztuje przejazd Kraków-Kato w _jedną_ stronę. Ze zniżką Autopay 18.

    Na szczęście już tylko 5 i pół roku do końca koncesji Stalexportu.

  111. @airborell

    Tak,jeśli płacisz połowę na wjeździe i połowę na wyjeździe, ale da sie zjechać przed bramkami w stronę Katowic i uniknąć drugiej płatności, np. na koniczynce w Mysłowicach. Wiem, bo tak zrobiłem jadąc w tym roku na Dolny Śląsk, ale to w sumie była skórka za wyprawkę bo dużo czasu nie oszczędziłem a i tak z dziećmi w trasie trzeba się zatrzymywać co chwilę.

  112. @airborell „24 to kosztuje przejazd Kraków-Kato w _jedną_ stronę. Ze zniżką Autopay 18.”

    No tak, racja. Nie jechałem tamtędy od lata 2020 to i wyparłem tę straszną rzeczywistość. Znałem owszem ludzi, którzy tę trasę pokonywali codziennie (dojeżdżali z albo i nawet zza Krakowa do Katowic, rekord to okolice Bochni), ale służbowym samochodem, za przejazd też płaciła firma. Nie wyobrażam sobie prywatnego dojazdu do pracy za min. 70zł DZIENNIE. Chyba że prof. Matczak, jego pewnie stać.

  113. Jestem wyznawcą zbiorkomu i rowerów. Wierzącym, ale niepraktykującym, odkąd zostałem suburban soccer mom. Teraz przejeżdżam 25k rocznie.

    Czuję, że najlepiej pozostawać krok do tyłu za hypem. Nie chcę powrotu do samochodów bez elektroniki. Przeciwnie, w kolejnym samochodzie chciałbym więcej udogodnień, które w międzyczasie stały się dopracowane. Ale nie pobieranie kluczy kryptograficznych jako warunek działania, nie kamery w środku. Irytuje mnie bezkluczykowe uruchamianie, bo lepiej mieć zabezpieczenie mechaniczne i elektroniczne niż tylko jedno z nich. Normalne hamulce są sterowane elektronicznie i bardzo dobrze, ABS zahamuje lepiej niż ja, ale niech wtedy ręczny będzie na linkę, żeby był awaryjny system w razie awarii głównego (BTDT, w jednym z poprzednich samochodów pękł przewód hamulcowy w czasie jazdy).

    Czy takie samochody da się znaleźć? Będę szukać wśród samochodów dla emerytów (Skoda, Kia itp.)
    Moim duchowym bratem w tym wątku jest janekr – samochód nie musi być fajny, ma mnie zawieźć z punktu A do B nie generując zbyt wielu problemów i kosztów. Gdy po raz pierwszy kupowałem nówkę, kierowałem się tym samym co przy używanym: bezawaryjnością. Plus bezpieczeństwo, pojemność, komfort itp. Szpikowanie było na odległym miejscu, a i tak dostałem w pakiecie więcej, niż chciałem i niektóre dodatki polubiłem.

    @codzienne dojazdy po autostradzie nie istnieją
    Autostradowa Obwodnica Wrocławia to pies?

  114. @sprzedaż nowych samochodów
    My tu gadu, gadu, a tymczasem rejestracje nowych samochodów w Europie we wrześniu wyglądają dosyć zaskakująco:

    1. Tesla Model 3: 24,591
    2. Renault Clio: 18,264
    3, Dacia Sandero: 17,988
    4, Volkswagen Golf: 17,507
    5. Fiat/Abarth 500: 16,349
    6. Opel/Vauxhall Corsa: 15,502
    7. Peugeot 2008: 14,931
    8. Hyundai Tucson: 14,088
    9. Peugeot 208: 13,895
    10. Renault Captur: 13,715

    Nieprodukowany w Europie (importowany z USA i Chin), elektryczny samochód za ~ćwierć miliona zeta miał sprzedaż więszą od kolejnego o 1/3. Ciekawe rzeczy się dzieją. Dostawy Tesli do Europy odbywają się „rzutami”, które zaburzają miesięczne statystyki, więc bardziej interesujące będą statystyki roczne.

    To jak to wygląda jeśli chodzi o same elektryki też jest ciekawe:

    1. Tesla Model 3: 24,419
    2. Tesla Model Y: 8,906 (w sprzedaży w Europie od sierpnia br.)
    3. Volkswagen ID.3: 8,263
    4. Renault Zoe: 6,577
    5. Skoda Enyaq: 5,913
    6. Kia Niro EV: 5,424
    7. Fiat 500e: 4,738
    8. Volkswagen ID.4: 4,585
    9. Peugeot 208e: 4,295
    10. Dacia Spring: 4,166

    Ciekawe, że pozostałe, w tym zdecydowanie tańsze, elektryki sprzedają się słabiej. Ale to może być spowodowane ograniczeniami w produkcji. Nie wiem.

    link to electrek.co

  115. @ „Ciekawe, że pozostałe, w tym zdecydowanie tańsze, elektryki sprzedają się słabiej.”
    Ale czy to po prostu nie wynika z faktu, że taki tani elektryk (nawet z dostępną gdzieniegdzie dopłatą) jest i tak o wieeele droższy od swego spalinowego odpowiednika. Jak ktoś ma pieniądze i ochotę, to sobie kupuje Teslę, a jak nie ma – zostaje przy spaliniaku.

    Moje meganka ma obecnie, jako prawie stuprocentowy zelektryfikowany odpowiednik, hybrydę z wtyczką. I taka hybryda byłaby obecnie idealna w moim przypadku użycia: codziennie kilka, kilkanaście kilometrów wkoło komina (z zapasem wystarczy prądu w bateriach zasilanych z fotowoltaiki) i raz na jakiś czas dłuższy wyjazd (nie ma problemu z zasięgiem, bo można spalić trochę benzyny). Ale finansowo, to się za żadne skarby nie zepnie, musiałbym bym chyba ten samochód eksploatować jakieś 25 lat. Full elektryk, to pewnie jeszcze dłużej.

    A co do pożądanych gadżetów w samochodzie, to siedzenia podgrzewane są oczywistą oczywistością, ale bardzo fajna jest też podgrzewana kierownica (co ciekawe, to jest względna nowość, pierwszym wozem, o którym najwyżej kilkanaście lat temu słyszałem, że to ma, był jakiś mercedes).

  116. A takie drobne pytanie:
    Kto z was sprawdził z czystej ciekawości, czy prędkość maksymalna samochodu podana w instrukcja jest faktycznie do osiągnięcia?
    Oczywiście osobom mieszkającym w DE łatwiej…

  117. @wo
    Nie o to chodzi, zaskoczyło mnie to i tyle, bo sytuacja na rynku samochodowym jest… hmmm… dosyć dziwna. Gdyby to był inny elektryk, np. ID.3 też bym wrzucił. Przy czym wtedy zdziwienie byłoby trochę mniejsze, bo jest jednak istotnie tańszy i zdecydowanie bardziej Golfopodobny, czyli w standardowym europejskim rozmiarze. Ciekawe czasy.

  118. @janekr:
    „Kto z was sprawdził z czystej ciekawości, czy prędkość maksymalna samochodu podana w instrukcja jest faktycznie do osiągnięcia?”
    Mój ma jakieś 270 km/h więc nie, nie sprawdzałem, bo nie jestem samobójcą. (ale widziałem filmy, da się)

  119. @janekr
    „Kto z was sprawdził z czystej ciekawości, czy prędkość maksymalna samochodu podana w instrukcja jest faktycznie do osiągnięcia?”

    Ja sprawdzałem w DE (oczywiście tylko na chwilę i gdy miałem praktycznie całą autostradę tylko dla siebie). Instrukcja obsługi nawet zaleca dociśnięcie na maksa na zakończenie okresu docierania.

  120. @bartol

    ID.3 zaliczył duże opóźnienie na starcie z uwagi na, co nie jest jakąś tajemnicą, mnóstwo błędów w oprogramowaniu.

  121. Ja nie sprawdziłem, bo nie ma w PL drogi, na której taka prędkość jest dozwolona, a nie mam ochoty tracić prawa jazdy. Powinienem więc oddać legitymację petrolheada.
    Teoretycznie na autostradzie to byłoby tylko kilka setek i kilka punktów, ale w praktyce nie wiadomo.
    Nawet małe, „tanie” samochodziki robią teraz nieco za szybkie.

  122. Pojedynczy rok zawsze jest podatny na anomalie typu „duży zakup flotowy pojedynczej instytucji” (która z kolei może to robić ze stratą, że względu np. na dalekosiężną współpracę). Panie Bartolu, pan trochę argumentuje teraz jak denialiści klimatyczni, którzy na podstawie jednego roku krzyczą, że „przestało się ocieplać”.

  123. @janekr
    „Kto z was sprawdził z czystej ciekawości, czy prędkość maksymalna samochodu podana w instrukcja jest faktycznie do osiągnięcia?”

    Mój ma prędkość ograniczoną do 250km/h i nie miałem odwagi jechać tak szybko. Gdzieś tam pod Norymbergą dobiłem do 225, to i tak było dużo jak na moje umiejętności. W sumie rozumiem Volvo, że ogranicza Vmax do 180kmh, nie ma żadnego powodu żeby po publicznych drogach jechać szybciej.

    @Korba „I taka hybryda byłaby obecnie idealna w moim przypadku użycia: codziennie kilka, kilkanaście kilometrów wkoło komina (z zapasem wystarczy prądu w bateriach zasilanych z fotowoltaiki) i raz na jakiś czas dłuższy wyjazd (nie ma problemu z zasięgiem, bo można spalić trochę benzyny). Ale finansowo, to się za żadne skarby nie zepnie, musiałbym bym chyba ten samochód eksploatować jakieś 25 lat. Full elektryk, to pewnie jeszcze dłużej.”

    Tak IMO wygląda przyszłość – producenci, popędzani unijnymi normami, i tak przestawią się na elektryki i samochód znowu, jak przed 40-50 laty, będzie bardzo drogą rzeczą. Są miejsca, gdzie tak jest od dawna/było zawsze, czyli np. Kuba (wiadomo), Hong Kong i Singapur (brak miejsca), Dania i Norwegia (podatki).

  124. @ sprzedaż Tesli
    Szacuje się, że w tym roku Tesla sprzeda ponad 850 tys. samochodów, w zeszłym roku to było pół mln. Nie jest to tak mało. Dla porównania, roczna sprzedaż wszystkich aut grupy Toyota to ok. 10mln.

    @ sprawdzanie prędkości w DE
    Tempolimit na autostradach to jeden ze spornych punktów w negocjacjach koalicyjnych. FDP stawia twarde weto, ale jeśli Zielonym i SPD uda się przeforsować ich stanowisko, to se ne vrati.

  125. @zwinkaa „Tempolimit na autostradach to jeden ze spornych punktów w negocjacjach koalicyjnych. FDP stawia twarde weto, ale jeśli Zielonym i SPD uda się przeforsować ich stanowisko, to se ne vrati.”
    A ten punkt już aby nie upadł? W zeszłym tygodniu czytałem, że brak ograniczeń zostaje a rezygnacja z węgla (Kohlenausstieg) jest „pożądana” a nie „konieczna” do 2030.

    @ sprzedaż Tesli
    Nie znam się, to się wypowiem. Po pierwsze, do produkcji Tesli używają nowszych 14nm czipów, więc zapewne nie cierpią tak z powodu deficytu tak jak reszta, używająca wciąż 45-90nm. Po drugie, do Europy idzie produkcja z chińskiej fabryki Elona, gdzie ogólnie nie ma przestojów, jak nie przymierzając u VW.

  126. @Korba
    „Full elektryk, to pewnie jeszcze dłużej. ”

    Weź pod uwagę, że różnica jest nie tylko w cenie zakupu, ale też eksploatacji. W elektrykach masz rzadszy i istotnie tańszy serwis. Ostatnio VW opublikował ładną tabelkę, że lepiej kupować elektryczne Volskwageny niż spalinowe.

  127. @przestoje w Chinach
    Niespodzianka – aktualnie w Chinach brakuje prądu, wyłączany jest prąd dla mieszkańców i firm, including Tesla. Przestoje są ale z innych powodów.

  128. @waclaw „Niespodzianka – aktualnie w Chinach brakuje prądu, wyłączany jest prąd dla mieszkańców i firm, including Tesla. Przestoje są ale z innych powodów.”

    M.in. dlatego ten wynik Tesli to outlier. Ale i tak przestoje teraz nijak się mają do samochodów wydanych klientom w poprzednim kwartale.

  129. @wo
    „Panie Bartolu, pan trochę argumentuje teraz jak denialiści klimatyczni, którzy na podstawie jednego roku krzyczą, że „przestało się ocieplać”.”

    Panie Wojciechu, napisałem, że dostarczają rzutami, więc bardziej miarodajne będą statystyki długookresowe. Poza tym w przyszłym roku będą produkować pod Berlinem i będzie jeszcze weselej. I może VW z przyległościami się wreszcie rozkręci.

    Swoją dogą zanosi się na to, że w przyszłym roku w Norwegii sprzedaż nowych spaliniaków osobowych będzie przyzerowa.

    @jesus
    „ID.3 zaliczył duże opóźnienie na starcie z uwagi na, co nie jest jakąś tajemnicą, mnóstwo błędów w oprogramowaniu.”

    Ale to było rok temu. A statystyka jest z poprzedniego miesiąca. Z softem nie mają już problemów. Chyba tylko z produkcją i/ub chęciami.

    @sheik
    „samochód znowu, jak przed 40-50 laty, będzie bardzo drogą rzeczą.”

    A czy to źle? Oczywiście z punktu widzenia osób wykluczonych zbiorkomowo źle, ale może jednak spowoduje to rozwój komunikacji zbiorowej? Ktróra przy okazji nie będzie oparta na zarżniętych ropniakach, tylko na elektrykach/wodorowcach (zarówno autobusach jak i pociągach)?

    „używają nowszych 14nm czipów, więc zapewne nie cierpią tak z powodu deficytu tak jak reszta, używająca wciąż 45-90nm”

    To jedno. Drugie to to, że dostosowują firmare do różnych kości, więc nie są przywiązani tak bardzo do konkretnych kości.

  130. @Havermeyer, @wacław, @jesus
    Piszecie o tych interfejsach OBD2, zdradźcie więc pls. których używacie, bo „na forach” to psioczą, że to podróby podrób, niekompatybilne, nieczytające wielu parametrów, itd, i że należy kupić taką lepszą podróbę oczywiście za kilkaset monet. Trochę szkoda mi kasy na eksperymenty, ale jeśli jakiś chińczyk za 5 dych naprawdę działa, to po co przepłacać.

    @wacław
    „Co do przydatnych gadżetów – chciałbym aby producenci tak mocno nie ukrywali przede mną technicznych detali funkcjonowania pojazdu. Np – w jakim procencie zapchany jest dpf i czy trwa procedura jego wypalania. Klient ma zobaczyć „check engine” i pod żadnym pozorem nie można mu pokazać jaka jest przyczyna. Nie pogniewałbnym się o napięcie akumulatora i pare innych.”

    Dokładnie. A jeśli zapali się lampka „check engine”, to czemużby nie dało się jej rozklikać for details? Przykładowo, jakiś czas temu niedomagał mi silnik, mulił, szarpał, ale gdybym mógł zobaczyć odczyty z przepływomierza, to bym od razu wiedział, w czym rzecz, a nie tracił czasu na rozkminę i zabawy multimetrem. I nie, nie było stosownego kodu błędu. A naprawa ograniczyła się do oczyszczenia drucika oporowego pędzelkiem i spirytusem (5 minut, ~0zł), i jak ręką odjął…

  131. @Kuba_wu
    Pisałem: OBDLink, dokładnie to OBDLink MX. Wielkiego wyboru nie miałem, deweloperzy Hybryd Assistanta mówią jasno, że te tanie to sobie można w buty włożyć, bo nie dają sobie rady z transmisją danych do aplikacji na bieżąco.

    @Bartol
    I trwało to jakieś długie miesiące. A teraz jeszcze są w ciemnej d z półprzewodnikami. Możliwe, że również z bateriami, nie śledzę specjalnie losów nowych VW.

  132. Sprawdzony OBD2 za około 50PLN – iCar 2. Tańsze potrafią zablokować działanie auta – zapalają sie wszystkie kontroli i nie ma reakcji na kluczyk. Za to z softem to różnie bywa, każdy działa inaczej. Czytają parametry i błędy albo i nie. Do Fiata zadziałał Alfa OBD, ale… za każdym połączeniem muszę wybierać z listy model silnika. Niektórzy chwalą polski program Sdprog do odczytu, ale nie sprawdzałem.

  133. @korba

    „Ceny elektryków vs spalinowe”.

    To jest bardziej kwestia nie ceny nowego a używanego. Już dziś nie ma dużej różnicy między cenami elektryków/plug inów a benzyny, zwłaszcza przy uwzględnieniu dotacji na elektryki. Nissana Leafa można kupić od ok 125k PLN a to jest samochód wielkości Meganki, ceną też jakoś nie odstaje od innych Octavi czy czegoś takiego. To czego dziś nie wiemy to ile za 7-10 lat będzie ten Leaf kosztował z drugiej ręki bo ludzie potrzebują kupić samochód <20k PLN abyśmy mogli zacząć mówić o umasowieniu się elektryków.

  134. @Obywatel
    „Nissana Leafa można kupić od ok 125k PLN a to jest samochód wielkości Meganki”
    …i serio uważasz, że samochód o oficjalnym zasięgu 270km wg WLTP to konkurent meganki czy octavii?

    @”To czego dziś nie wiemy to ile za 7-10 lat będzie ten Leaf kosztował z drugiej ręki bo ludzie potrzebują kupić samochód <20k PLN abyśmy mogli zacząć mówić o umasowieniu się elektryków."
    Wiemy, bo pierwsza generacja Leafa już ma tyle lat i ludzie się tego pozbywają. Otóż największy problem to zużyte baterie, wymiana kosztuje majątek a stare dają zasięg rzędu 120-150km. To nigdy nie będzie opcja za 20kPLN.

    I jeszcze omawiany tu już kiedyś punkt: lekkie nawet uszkodzenie baterii w elektryku to koszty naprawy (wymiany) sięgające min. 50% wartości auta.

  135. @sheik.yerbouti

    Chodziło mi o gabaryty/wymiary, zasięg będzie rósł z modelu na model a cena nie. A co do zasięgu to czytałem gdzieś, że średnio Amerykanin wyjeżdża 60-100 km dziennie. Zaś w perspektywie 10-20 lat, przy takiej a nie innej polityce wobec ropy (ceny, brak nowych inwestycji itd), 2 Leaf (z 2018, to najstarszy jaki mi się rzucił w Autocetrum) za 60k a jego odpowiednik za lat 10 za 30k albo 20k (kwestia dostępnych wolumenów) może nie być takim głupim albo wręcz jednym pomysłem, nawet przy 150km zasięgu.

  136. @Obywatel
    „Nissana Leafa można kupić od ok 125k PLN”

    Ja bym prędzej wybrał ID.3. Lub może coś ze Stellantisowej rodzinki, choć z rezerwą podchodzę do samochodów mających wersje spalinowe i elektryczne, bo elektryczna wersja na tym traci. Leafowe baterie chłodzone powietrzem to już nie jest dobry pomysł.

    @sheik
    „stare dają zasięg rzędu 120-150km”

    Jak dobrze pójdzie. Przecież stary Leaf oryginalnie nie miał wiele więcej chyba. Ale nie zapominajmy, że technologie idą do przodu. Baterie są coraz lepsze.

    „I jeszcze omawiany tu już kiedyś punkt: lekkie nawet uszkodzenie baterii w elektryku to koszty naprawy (wymiany) sięgające min. 50% wartości auta.”

    Ale to są mity, bo nie zawsze trzeba wymieniać. „sięgające min. 50% wartości auta.” – to sięgające czy minimum, bo razem to trochę się nie składa?

    @jesus
    „I trwało to jakieś długie miesiące.”

    Ale to było dawno temu.

    „A teraz jeszcze są w ciemnej d z półprzewodnikami.”

    Pewnie tak, jak wszyscy.

  137. @bartol „Ale to są mity, bo nie zawsze trzeba wymieniać.”
    „Ale nie zapominajmy, że technologie idą do przodu. Baterie są coraz lepsze.”
    Sorry, nie mam ochoty na takiego pingponga, więc krótko:
    1. Najtańsze elektryczne nówki mogące jakoś tam służyć jako samochód rodzinny to 120k PLN, coś większego to od razu okolice 200k. Zważywszy dedlajny proponowane przez Komisję Europejską te przyszłe używki lat 2030-5, kiedy to już nie będzie można rejestrować spaliniaków, to samochody produkowane teraz bądź właśnie homologowane. A teraz nie ma jeszcze tej super/duper/unobtainium-technologii bateryjnej pozwalającej pojechać elektryczną nówką na drugi koniec Polski bez ładowania gdzieś pod Łodzią, względnie używką z Krakowa do Wrocławia, czy z Katowic do Legnicy.
    2. Nie każde uszkodzenie baterii to konieczność wymiany, choć obecna praktyka serwisów temu przeczy, ale jeśli zacznie się tradycyjne polskie drutowanie typu „jeździć oberwować”, to po pierwszych pięciu pożarach elektryków nie będą wpuszczać do garaży podziemnych, lajk, nigdzie.

  138. ..baterii w elektryku to koszty naprawy (wymiany) sięgające min. 50% wartości auta…

    Za wymianę baterii w mojej pierwszej komórce, zapłaciłem jakieś 150 złociszy. W ostatniej, w której jeszcze można było samodzielnie wymieniać, jakieś dwie dychy.
    Pytam jako laik, czy nie ma tu analogii? Czy za, powiedzmy, dziesięć lat, nie będzie się opłacało kupić przestarzałego, ale niezłego technicznie elektryka z padniętą baterią, i ją po prostu wymienić? Coś jak dzisiaj, gdy kupuje się na bazarze za psi pieniądz pięcioletni smartfon, dokupuję baterię za dwie dychy, i można śmigać. Znam wielu, którym to w zupełności wystarcza.

  139. Też tak próbowałem w erze przedsmartfonowej. Bateria zamiennik za 20złotych, a po 3 miesiacach była w gorszym stanie niż zużyty oryginał. Jakoś nie wierze że te zamienniki są teraz lepszej jakości.

  140. Dzięki za notkę, pozwala odpocząć od tzw. sytuacji społeczno – politycznej, na którą zaczynam warczeć.
    Gadżety są fajne, inaczej nie bylyby gadżetami. Kamera cofania? Super, mniej potu przy parkowaniu. Tempomat? Jakoś się nie przekonałem. Podgrzewane siedzenia i kierownica? Hmmm, trochę niepokojące uczucie w miejscu… na którym się siedzi, a kierownicy jeszcze nie wypróbowałem. HUD – dziwne, ale w nowej Camry musiałem patrzeć albo lewym, albo prawym okiem, aż mnie musiał okulista uspokajać; mam wrażenie, że lepiej działał w niegdysiejszej C6; a może to ja byłem młodszy. Gładzik w Lexusie – pewnie kwestia przyzwyczajenia, ale nie dla mnie. Mam więc autko bez wielu gadżetów, ale BT działa, nawigacja jest (gugiel czasami zawodził), 4×4 już pomogło, a duży bagażnik pozwala wozić dużego psa.
    A maksymalna prędkość – niestety tyle, ile mówi producent, odkąd zaczął ograniczać (180 – może nieco więcej według GPS). Ale w sumie – po co szybciej?

  141. @mw.61
    Przykro mi, ale nie będzie żadnej analogii chyba że ktoś (EU) weźmie producentów krótko za twarze.

    Już teraz można kupić niedrogo Renault Twizzy (taka czterokółka do jeżdżenia po mieście z łagodnym klimatem) bez baterii. Gdzie jest haczyk? Oczywiście w zabezpieczeniu akumulatorów DRM-em. Renault próbowało przez jakiś czas sprzedawać swe EV-ki w modelu dzierżawy baterii, którą trzeba było odnawiać co pięć lat (w zamian była ponoć nowa). Nie chcesz nowej? Weź sobie truchło pojazdu, bez akumulatorów. Może kurom przypadnie do gustu?

    @Sheik
    Z tymi naprawami baterii to jest tak, że to się robi, nawet chyba w Polsce (jest ponoć jakiś super-duper-polecany-przez-wszystkich serwis hybryd Toyoty). Baterie są zazwyczaj modułowe, gdy padnie jeden z nich, można wymienić. Tymczasem serwis sprzeda Ci całą paczkę albo nic.

    I tu dochodzimy do najsmutniejszej na świecie opowieści o zdychającej HVB w Camry Hybrid. Toyota zaproponowała standardową wymianę całej baterii trakcyjnej. Co zrobił niezależny serwis/tudzież sam właściciel? Rozebrał podzespół, zdemontował wszystkie łączniki między ogniwami, wyczyścił je (skorodowały) i złożył z powrotem. Auto odżyło. (Ponoć to coś, co się zdarza w starszych hybrydach Toyoty).

  142. Normalnym, przyjemnym i solidnym samochodem ze sprawdzonym silnikiem benzynowym jest Toyota RAV4 2.0 173KM z manualną za 128 a z cvt za 136.
    Można przyjrzeć się dokładniej również Yaris Cross ze zbierającym dobre opinie 1.5 125KM, co prawda trzy cylindry, ale sprawdza się w zwykłej Yaris i przyjemnie brzmi.
    Co do „szpików” – nie robią na mnie wrażenia i jedyne jakie chcę mieć to wyświetlacz projekcyjny HUD oraz carplay/androidauto. Kamery, asystenci parkowania, monitorowanie martwego pola? Nein, danke.

  143. @jesus „Tymczasem serwis sprzeda Ci całą paczkę albo nic.(…)Co zrobił niezależny serwis/tudzież sam właściciel? Rozebrał podzespół, zdemontował wszystkie łączniki między ogniwami, wyczyścił je (skorodowały) i złożył z powrotem. Auto odżyło.”

    Właśnie takiwgo, za przeproszeniem, druciarstwa kompletnie nie widzę w przypadku full-elektryków. To znacznie większe zestawy bateryjne, chłodzone żeby się nie zjarały przy ładowaniu ładowarką o mocy np. 350kW – sądzę, że tak jak piszesz, zestawy są lub zaraz będą zabezpieczane przez „nieautoryzowaną” interwencją z zewnątrz. Inaczej nikt takiego samochodu nie ubezpieczy.

    @Marcin Kucharski „Kamery, asystenci parkowania, monitorowanie martwego pola? Nein, danke”
    Spróbuj kiedyś, to bardzo wygodne. No i bezpieczne, martwe pole nie bez powodu ma taką nazwę. A parkowanie np.Toyotą C-HR bez czujników i kamery to musi być przygoda – ten samochód ma ujemną widoczność do tyłu.

  144. @Marcin Kucharski „Kamery, asystenci parkowania, monitorowanie martwego pola? Nein, danke”

    Ta, mój ostatni samochód nie miał nawet wspomagania kierownicy, ale się ludziom we łbach poprzewracało.

  145. @sheik
    „A parkowanie np.Toyotą C-HR bez czujników i kamery to musi być przygoda – ten samochód ma ujemną widoczność do tyłu.”

    Otóż o tym wlaśnie tu piszę od początku – wielu producentów kamerę uważa za usprawiedliwienie dla zaniedbania lusterek i okien. A jesienią niewiele trzeba, żeby kamera przestała cokolwiek widzieć.

    @mw
    „Pytam jako laik, czy nie ma tu analogii? ”

    Źle to widzę. Takie komórki to wspomienia z epoki, w których każdy mógł sobie na komputerze bez problemu instalować program jaki chce, a pierwociny DRM budziły powszechny sprzeciw.

    Teraz technologia ogólnie idzie w kierunku zastąpienia koncepcji „kupienia samochodu” w stronę „kupienia prawa do jeżdżenia samochodem na warunkach ograniczonych przez EULA (dopłać za prawo do używania kierunkowskazu)”. Elektryki, zwłaszcza oczywiście Tesli (kolega Bartol ma zakaz polemizowania), to kolejny ruch w tym kierunku. „Dopłać za prawo do otwarcia bagażnika”. Baterie będą zapewne mieć jakieś unikalne numery seryjne, może nawet kryptograficzne sygnatury, z nieoryginalną samochód nie ruszy, a jak podmienisz soft, to centrala ci odbierze prawo do używania samochodu.

  146. @wo „a jak podmienisz soft, to centrala ci odbierze prawo do używania samochodu.”
    A na początek obniżą ci rating – to już nie jest fantazja z Black MIrror, u Tesli kierowcy są na bieżąco oceniani przez producenta: link to tesla.com

  147. „Baterie będą zapewne mieć jakieś unikalne numery seryjne, może nawet kryptograficzne sygnatury”

    Sony to już dawno wprowadził w akumulatorach do swoich aparatów fotograficznych, są tonery do drukarek z mikroczipem, producenci samochodów mają od kogo brać przykład.

  148. @Sheik

    Przecie baterie w Toyotach HSD też mają układy chłodzenia (fakt, wciąż powietrznego) i zarządzania nimi. Zaś naprawa realnych problemów zamiast wymiany wszystkiego jak leci to powinna być normalna rzecz, usankcjonowana prawnie. Może to robić nawet autoryzowany serwis, ale na boba, nie przez wymienianę całego pakietu , tylko pojedyncze moduły, a jak zaśniedzieją powierzchnie styku łączników ogniw, oczyścić i złożyć, a nie produkować kolejne śmieci, bo się producentowi nie opłaca. Podobno nawet już automotive podłapał, że „there is no planet B”. To niech realnie to pokażą.

    @„Kamery, asystenci parkowania, monitorowanie martwego pola? Nein, danke.”

    Tego typu zdania najczęściej wygłaszają ci, którzy nigdy nie spróbowali. To mówię ja, miś-Zdziś, który z kamerą potrafi zaparkować lepiej niż autoparkowanie. Ale gdy muszę jechać po całym, męczącym dniu, nie mam nic przecie, gdy auto trochę za mnie pomyśli.

    Ach, asystenci martwego pola wkurzają jeszcze tych, co to jeżdżą „kreatywnie”, bo często migają/brzęczą.

    @Yaris Cross
    To coś, czego produktoidom Toyoty nie wybaczę: najpierw zrobili Yarisa III, czterometrowe auto, w którym spokojnie mieszczą się cztery rosłe osoby (siadam spokojnie „za sobą”, a mały nie jestem: 186cm/120kg). Potem, żeby było modnie, zastąpili go Yarisem IV z obniżoną nieco linią dachu i niższymi, mniej „taboretowymi” fotelami, dzięki czemu auto się stało bardziej 2+2. Po czym „naprawili” ten błąd, oferując wersję na „szczudłach”, około sto kg cięższą od zwykłej, droższą o przynajmniej 10 tysięcy, gdzie nawet najtańszy model toczy się na szesnastocalowych kołach, a te „lepsze” na 18″. A czy oddali miejsce? Nie wiem.

  149. @sheik
    Tesla na podstawie rankingu przyznaje prawo do korzystania z dodatków, za które wcześniej skasowała dziesięć kafli, więc realizuje dokładnie scenariusz opisany przez wo (nawet jeśli odblokowywana funkcja to wyszukany sposób zwiększania zagrożenia na drodze).
    „Tesla […] has been expanding access to limited groups based on a driver’s “safety score” […]. The first expansion gave access to drivers with scores of 100 out of 100, while the next group had scores of 99.” [1]

    @samochód i bajery
    Rozglądam się za nowym autem i kamera cofania, integracja z CarPlay, tempomat adaptacyjny czy różne wspomagacze bezpieczeństwa są u mnie wysoko na liście potrzeb; w tej same kategorii co wygodne fotele czy pojemność bagażnika. To wszystko klasyfikuję dużo wyżej niż moc silnika. Jestem dosłownie weekendowym kierowcą, więc na typowe dłuższe trasy wolę móc korzystać ze zdobyczy techniki, które zwrócą moją uwagę na potencjalne zagrożenia.

    Szyberdach ma dla mnie wartość zerową – próbowałem z niego korzystać w wypożyczonych autach i nic; jazda kabrio to fun, ale one nie nadają się na podstawowy samochód. Nigdy nie myślałem, że przydałyby się podgrzewane fotele – ale może to dlatego, że wolę materiał od skóry?

    @elektryki
    Z dopłatami mogę mieć elektryka w cenie podobnej do benzynówki, o której myślę. Producent ten sam, większość ważnych dla mnie parametrów nawet podobna.

    Spadek wartości odsprzedaży jest offsetowany przez spodziewane zakazy wjazdu dla wszystkich spalinowców do dużych miast – co przyszły nabywca będzie miał z tego, że samochód nie wymaga drogiej wymiany baterii, skoro nie będzie dokąd nim wjechać.

    Myślę, że przebolałbym nawet zasięg – samochód, który lata temu kupowałem jako miejski, wymaga tankowania co 450 km (400 na chrzczonym w polskich rafineriach paliwie). Dopiero przez Covid zacząłem minimalizować czas postoju przy stacji, wcześniej lubiłem „spokojnie posiedzieć przy jedzeniu, nabierając sił przed kolejnym etapem podróży”, jak pisał niedawno gospodarz [2]. Podobno przy mocnych ładowarkach można dojść do 80% baterii w jakieś trzy kwadranse – rozsądny czas na regenerację kierowcy. Mówimy o wydłużeniu całodniowej podróży o jakąś godzinę – nie zrobię ponad 1200 km w ciągu dnia, a samo tankowanie też chwilę trwa.

    Blokuje mnie brak ładowarki na parkingu podziemnym w bloku – musiałbym z wyprzedzeniem planować ładowanie na jednej z publicznych ładowarek w okolicy, zamiast szybkiego uzupełniania paliwa. Spodziewam się, że ten problem będzie rozwiązany, kiedy będę wymieniać auto następnym razem (pewnie w przyszłej dekadzie).

    [1] – link to arstechnica.com
    [2] – link to ekskursje.pl

  150. @jesusbuiltmyvolkswagen:
    „Ach, asystenci martwego pola wkurzają jeszcze tych, co to jeżdżą „kreatywnie”, bo często migają/brzęczą.”

    Nie tylko. Jeździłem takim 30 minut w ramach jazdy próbnej – w czasie jazdy po wąskich drogach zapalało się non stop. Pewnie można przywyknąć, jak do kopa w tylną część ciała.

    Idąc dalej w tematyke ułatwień – kamery cofania są fajne, o ile są tylko wspomaganiem. W Stanach często dawali mi samochód z czymś takim i w tych amerykańskich, gdzie tylna szybka jest mniejsza niż ekran telefonu a lusterka boczne to jakiś żart kamera to jedyne co masz do dyspozycji w czasie parkowania. No i wszystko fajnie, o ile coś w ogóle widać – jeśli masz np. słońce z tyłu i w kamerze nie widać nic to powodzenia. Sto razy bardziej wole czujniki (swoją drogą, czy ktoś kiedyś wpadnie, żeby te czujniki pokazywały odległość w calach/centrymetrach, a nie, że jest czerwono i zgaduj ile jeszcze do ściany). Aktywny tempomat wydaje się ciekawy i testowałem w czasie jazdy próbnej, ale 30 minut to za mało, żeby nabrać zaufania do tego rozwiązania, więc pozostanę sceptyczny.

  151. @t.q

    Elektryki

    Mam podobne przemyślenia do Ciebie, ja do Chorwacji czy do Włoch nie jadę w jeden „wieczór” tylko z przystankiem na nocleg i strudla „we Wiedniu”, przyjemniej i bezpieczniej. 400 km zasięgu, jaki dziś jest chyba maksem w ofercie, to nadal dużo za mało na takie coś ale jak będzie ~700 km to już inaczej sprawa wygląda. Za dekadę o jakiej napisałeś to już pewnie będzie w ofercie, w Skodzie Octavii

    Przy decyzji o kupnie samochodu elektrycznego warto też dorzucić case kosztu jazdy. Z tego co czytałem* to przy cenach benzyny na poziomie 5,71 zł z l i cenie prądu z lipca 2021 to koszt ładowania na 100 km jazdy w domu to równowartość 2-3 l benzyny. Przy czym znam przypadek osoby która zeszła jeszcze niżej we własnym domu z PV co jest opcją dla ludzi na wsi/pod miastem (czyli za lat ~10 wcale nie taki mały % Polaków)

    Ale już na stacji szybkiego ładowania to jak koszt 5-8 litrów czyli zero efektu kosztowego i to – moim zdaniem – a nie zasięgi będzie generować problem dla upowszechnienia się elektryków. Jeśli ma być tego dużo to musi to być za te maks 15-18 zł, na dzisiejsze pieniądze, czyli 3 litry.

    link to businessinsider.com.pl

  152. carstein
    'Sto razy bardziej wole czujniki (swoją drogą, czy ktoś kiedyś wpadnie, żeby te czujniki pokazywały odległość w calach/centrymetrach, a nie, że jest czerwono i zgaduj ile jeszcze do ściany).”

    Było tu w którymś wątku, że Tesla podaje odległość.

  153. Okazuje się, że nowe Subaru też kapują do centrali: link to jalopnik.com

    @carstein
    „W Stanach często dawali mi samochód z czymś takim i w tych amerykańskich, gdzie tylna szybka jest mniejsza niż ekran telefonu a lusterka boczne to jakiś żart kamera to jedyne co masz do dyspozycji w czasie parkowania.”
    W USA kamery są obowiązkowe (pewnie skutek jakiegoś pozwu o przejechanie dziecka?).

    @”Sto razy bardziej wole czujniki (swoją drogą, czy ktoś kiedyś wpadnie, żeby te czujniki pokazywały odległość w calach/centrymetrach, a nie, że jest czerwono i zgaduj ile jeszcze do ściany).”
    Why not both? Kamera i czujniki, znaczy się. Wtedy mniejszym problemem są też wszelkie trawy i krzaczory, od których totalnie wariują czujniki.

    @”Nie tylko. Jeździłem takim 30 minut w ramach jazdy próbnej – w czasie jazdy po wąskich drogach zapalało się non stop. Pewnie można przywyknąć, jak do kopa w tylną część ciała.”
    W BMW lekko wibruje kierownica, ale dopiero kiedy próbujesz nią ruszyć pomimo subtelnego ostrzeżenia na lusterku. Niby komu i jak to przeszkadza? Jest super praktyczne, więcej takiego wspomagania.

  154. Przy okazji wątku o samochodowych gadgetach odpowiem na pytanie, które padło pod wcześniejszą notką: „Czy kamera rozpoznająca przysypianie kierowcy działa, jeżeli kierowca ma ciemne okulary”. Przypadkiem trafiłem na dokument z prezentacją systemu, i tam była odpowiedź: To jest na podczerwień, zwyczajne ciemne okulary w niczym nie przeszkadzają. Jedynie szkła odcinające podczerwień zaburzają działanie tego systemu.

  155. @”Z hybrydami jest niewiele lepiej, bo po pierwsze, oszczędność paliwa jest symboliczna.”

    Ostatnio mieliśmy chwilowe 3,9 przez kilkanaście kilometrów w samochodzie, który ma silnik 2,0 i waży 2 tony, a typowo jest poniżej 6. Mi wystarczy.

  156. Ciekawe dlaczego producenci nie zerwali jeszcze nisko wiszącego owocu, wprowadzając specjalny abonament na pozytywne wiadomości typu: „świetnie dziś wyglądasz!” „Super fryzura” „jesteś mądry i ładny i wszyscy cię lubią”, którymi samochód witałby kierowcę.

  157. @babcia
    „Mi wystarczy.”

    Niektórym wystarcza 640 kilobajtów RAM, ale oszczędność „z średnio 8 na średnio 6” jest właśnie symboliczna.

  158. @sheik.yerbouti:
    „W USA kamery są obowiązkowe (pewnie skutek jakiegoś pozwu o przejechanie dziecka?).”
    Dopiero od 2018 i tylko w nowych samochodach, więc duża szansa, że wypożyczalni dostaniesz coś bez.

    „Why not both? Kamera i czujniki, znaczy się. Wtedy mniejszym problemem są też wszelkie trawy i krzaczory, od których totalnie wariują czujniki.”
    Wiadomo, najlepiej wszystko. Ale koszty rosną.

    „W BMW lekko wibruje kierownica, ale dopiero kiedy próbujesz nią ruszyć pomimo subtelnego ostrzeżenia na lusterku. Niby komu i jak to przeszkadza? Jest super praktyczne, więcej takiego wspomagania.”
    Wibrująca kierownica jest spoko, pewnie bym nawet dokupił, jakbyś jeździł BMW. Ale ja testowałem coś innego, co miało diodę na lusterku. Dokładnie na skraju pola widzenia, żeby uruchomić odruch spoglądania jak się zapala. No więc zapalała się non stop i mi takie rozpraszanie uwagi przeszkadzało. Tobie by nie?

  159. @wo „co miało diodę na lusterku. Dokładnie na skraju pola widzenia, żeby uruchomić odruch spoglądania jak się zapala.”
    Nie jestem szejkiem, ale jeździłem kilka dni samochodem z czymś takim i mnie się podobało. Zdecydowanie wolałbym taki ficzer niż bezużyteczne podgrzewanie foteli (zwykle jeżdżę w ubraniu).

  160. @WO
    Jak dla mnie zejście w normalnym kompakcie (4.3m/~1300kg) do sześciu litrów po mieście to jednak jest już jakieś osiągniecie (benzynowiec, który pali mniej więcej tyle co diesel). Jeśli w SUV-ie da się zejść do szóstki, nawet z hakiem, w mieście, to dla mnie jest duże osiągniecie. (Poza miastem to prawie każdy względnie nowoczesny, mądrze prowadzony pojazd spali niewiele).

    Naprawdę Forester zużywa Ci tylko 8 litrów w mieście? Jeśli tak, to jestem pozytywnie zaskoczony.

  161. @amatill:
    „Nie jestem szejkiem, ale jeździłem kilka dni samochodem z czymś takim i mnie się podobało.”

    No dobra, rozbierzmy temat na czynniki pierwsze. Po co jest system monitorowania martwej strefy? Po to, żeby nie zmienić pasa spychając „niewidoczny” pojazd lub powodując kolizję. Żeby to zagrożenie było realne muszą wystąpić dwa czynniki – chęć zmiany pasa i samochód w martwym polu. Druga rzecz jest dość prosta do monitorowania, natomiast pierwsza już mniej. Tutaj podoba mi się ten pomysł BMW, że dopiero przy próbie manewru masz ostrzeżenie. Testowałem to w volvo i niepotrzebne alarmy miałem non-stop. Podejrzewam, że po kilku dniach bym się przyzwyczaił i zaczął je ignorować – co oczywiście uwaliło by kompletnie sens tego systemu, bo zmieniając pas na autostradzie mój mózg byłby już przyzwyczajony, że tam coś tam i tak mruga.

    „..bezużyteczne podgrzewanie foteli (zwykle jeżdżę w ubraniu)”
    Rozumiem, że ponieważ latem zwykle jeździsz bez ubrania to klimatyzacja jest również bezużyteczna?

  162. @carstein
    Migaczyk był na lusterku, więc widziałem go tylko wtedy, gdy patrzyłem w lusterko. Czyli w mieście najcześciej przy zmianie pasa. Jeśli ktoś ma zwyczaj zmieniać pas w ogóle bez patrzenia w lusterko, to ja już nie wiem, jak pomóc.

    @”Rozumiem, że ponieważ latem zwykle jeździsz bez ubrania to klimatyzacja jest również bezużyteczna?”
    Przemyśl to co napisałeś. W jaki sposób brak ubrania mógłby mi pomóc przy braku klimatyzacji?
    Dziś rano pomyślałem sobie, być może pod wpływem tego bloga, że dobrze byłoby mieć podgrzewaną kierownicę. Była zimna a musiałem jej dotykać gołymi rękami. Nigdy nie znalazłem się w sytuacji, w której zapragnąłbym mieć podgrzewane fotele albo odczuwałbym jakiś dyskomfort z tego powodu, że takie nie są.

  163. @amatil
    Wrażliwość różnych części ciała na zimno, jest jak dupa, każdy ma własną. (Przprszm)

    Ja tam nasze podgrzewane fotele lubię, gdy kupowaliśmy auto, zamówiliśmy retrofit z innego modelu (w owym czasie Yaris na masz rynek nie miał ich w ogóle).

  164. @amatill:
    „Migaczyk był na lusterku, więc widziałem go tylko wtedy, gdy patrzyłem w lusterko.”
    A ja widziałem co ciągle kątem oka. I co ty na to?

    „Jeśli ktoś ma zwyczaj zmieniać pas w ogóle bez patrzenia w lusterko, to ja już nie wiem, jak pomóc.”
    Koniecznie zwróć się tym do kogoś kto tak robi, bo jeśli gdzieś w mojej wypowiedzi wyczytałeś sugestię, że tak robię to mocno nadinterpretujesz. Jedyne co napisałem, to że podoba mi się system w BMW gdzie ostrzeżenie jest przekazywane przez wibrującą kierownice.

    „Przemyśl to co napisałeś.”
    A wiesz, właśnie to przemyślałem. Jak również twoje stwierdzenie, że podgrzewanie fotela jest bezużyteczne ponieważ _ty_ nigdy nie miałeś potrzeby go użyć, gdyż, cytuje, jeździsz zwykle w ubraniu (ewidentnie w przeciwieństwie do mnie, gdyż ja zwykle jeżdże bez).
    Podzielisz się z nami może w jakim ubraniu? Jak dla mnie część za której podgrzewanie jestem zwykle wdzięczny to ta spodnia, szczególnie gdy np. po kilku godzinach spędzonych na dworze wsiadam do wyziębionego samochodu. Żeby skompensować to ubraniem to musiał bym albo non-stop nosić jakieś podwójne czy watowane spodnie, albo, nie przymierzając pełny snowsuit. Czy dla ciebie jakieś zwykłe dżinsy załatwiają temat?
    Idąc dalej – jeśli dobrze zrozumiałem twoją kwestię o jeżdżeniu w ubraniu – czy to znaczy, że wsiadasz do samochodu w kurtce i czapce czy tam kapeluszu? To przecież musi być strasznie niewygodne i krępować ruchy (nie mówiąc już o tym, że można się mocno spocić). Ja czasami, szczególnie jeśli mam pojechać dłuższy kawałek to nawet zmieniam buty z zimowych na lżejsze na czas prowadzenia samochodu i nie mogę sobie wręcz wyobrazić jeżdżenia w kurtce (ba, nawet w marynarce).
    Nie odczuwanie dyskomfortu z jakiegoś powodu to dla mnie nie jest zbyt dobry argument za tym, że coś jest bezużyteczne (znałem ludzi, którzy nie odczywali dyskomfortu z powodu braku bieżącej wody w domu, więc …). Dodatkowo, chyba się zgodzisz, że to rozwiązanie w zasadzie jest bezkosztowe (poza pieniędzmi) w tym sensie, że nie ma wad. Jeśli nie chcesz podgrzewania to nie trzeba go przecież uruchamiać.

  165. Zabraniam dalszej dyskusji o podgrzewaniu. Jest fajne i cześć. Najważniejsza zaleta jest taka, że zaczyna działać w ciągu sekund, a zwykły nawiew jednak wymaga rozgrzania silnika.

  166. W związku z niemałym stężeniem w tej dyskusji cyklistów-entuzjastów, którzy jednocześnie lubią się z pojazdami silnikowymi – aż się odlurkuję, bo czuję wspólnotę dusz.

    W mieście samochodu programowo nie używam, bo to bez sensu pod każdym względem. Pierwszeństwo ma rower, potem rower z przyczepką, potem zbiorkom, potem od biedy auto – jeśli trzeba przewieźć coś ciężkiego albo przemieścić się z całą rodziną i rzeczami typu wózek. Mam małe dzieci, więc to się jednak nawet w mieście zdarza, choć i tak tylko ewentualnie w weekendy, bo na co dzień latorośli nigdzie nie dowożę. Auto służy do wypadów na odległości średnio 150-300 km w jedną stronę. Służy mi też do okazjonalnych dojazdów służbowych, czasami w różne dziwne miejsca gdzie zbiórkom nie sięga. W ten sposób wykręcam tak z 17000 rocznie.

    Refleksja nad killer ficzerami nachodzi mnie przy każdej przejażdżce i sam jestem zdziwiony, jak niewiele ich w sumie mam.

    Mam/lubię/nie chcę się pozbywać:
    1) W miarę mocny silnik dla danego samochodu. Już się napociłem przy usiłowaniu wyprzedzania 12-letnią Mazdą 3 1,6, więcej nie chcę. Jak depnę to ma gładko zasysać do przodu, jak teraz przy 184 KM i AWD.
    2) Kamera cofania + czujniki. Zostałem chirurgiem za małych miejsc parkingowych. Choć kamera ostatnio się schrzaniła, to wyuczone dzięki niej wyczucie wozu pozostało i radziłem sobie bez niej zupełnie nieźle. Mimo to dobrze, że po naprawie jest z powrotem.
    3) Podgrzewane siedzenia – wszystkie. Pasażerowie zimą mnie za to uwielbiają.
    4) Łączność BT do muzyki i rozmów.
    5) Duży schowek pod podłogą bagażnika, gdzie wchodzi całe „zaplecze techniczne” auta, łącznie np. z odmontowanym z fotela wieszakiem.
    6) Tempomaty.

    Nie mam, a chciałbym mieć:
    1) Podgrzewana/chłodzona kierownica. Zimą to oczywiste, latem… no chyba też.
    2) Elektrochromatyczne lusterka – wszystkie. Główne lusterko przyjemnie mnie chroni nocą, ale różnica wobec bocznych, które – choć wielkie i przyjemne ale walą po pysku nocą – jest bolesna.
    3) Fotele na płasko! Wspomniana przerdzewiała Mazda 3 to miała, moja obecna czarna SUV bestia – nie. Ileż mebli wchodziło do tej Mazdy…
    4) Typowo francuskie bajery (tak je nazywam, bo kojarzą mi się z ojcowskim Citroenem) – sprytne schowki, wbudowane w drzwi boczne rolety dla pasażerów, dodatkowe lusterko „dzieciowe”, dobrze wymierzone trzymadełka na kubki. Moja czarnaSUVbestia jest raczej, ekhem, zgrzebna pod tym względem. Mam tylko fajny schowek na okulary i średnio udane trzymadełka na kubki i butelki.
    5) CarPlay byłby spoko, ale tego lata używałem w pożyczonym wozie – i wybaczcie, ale okrajanie funkcjonalności aplikacji pomiędzy CarPlay a iPhonem jest niebywale irytujące.

    Tymczasem pozdrawiam Współkomcionautów, Gospodarza – i Jezusie, w życiu nie naczytałem się na raz tyle o samochodach.

  167. Tymczasem na portalu „naszpikowane technologiami” są już nawet BUTY Z WYPRZEDAŻY. Srsly, powinni wymyślić sobie jakąś inną pochwałę.

  168. « oszczędność „z średnio 8 na średnio 6” jest właśnie symboliczna. »

    Przy robieniu 20k rocznie i obecnych cenach benzyny to jest 600 € rocznie, dla większości kierowców to chyba trochę więcej niż symboliczna różnica.

    Diody, HUD-y i reszta naszpikowania elektroniką :

    Pytanie zadane przez WO jest niepotrzebnie za ostro postawione. Czy którykolwiek z gadżetów w moim aucie, z osobna, zadecydował o zakupie ? Nie. W ogóle zresztą nie wybierałem ich z osobna, kliknąłem w pakiety opcji i tyle, nie jestem aż takim petrolheadem żeby się przebijać przez opis co każda z nich dokładnie robi, chciałem auto wszystkomające, zaufałem sprzedawcy, że „wszyskomające” oznacza w praktyce pakiety A + C + cośtam. Ale 80% z tych, które mam, doceniam, przyzwyczaiłem się i brak któregoś z nich byłby teraz minusem przy zakupie następnego auta. Niektóre z tych minusów możliwe, że już faktycznie przeszły do kategorii „killer ficzer”. Na przykład trzymanie pasa + aktywny tempomat (czyli w praktyce Level 2) oznacza o wiele, wiele mniej zmęczenia na długiej trasie ; nie wyobrażam sobie już powrotu do auta bez tego.

    Co do innych konkretów: diody w lusterkach i wibrującą kierownicę przy podejrzanej zmianie pasa sobie cenię i byłby to minus, gdyby następne auto tego nie miało, a akurat HUD mnie głównie drażni i często go wyłączam. Kamera 360° jest super, choć mógłbym się cofnąć do układy tylko tylna + przednia. Podgrzewanie foteli i kierownicy – całkowicie zbędne, nawet jak parkuję na zewnątrz w zimie; jak ktoś zauważył, generalnie w zimie jeździ się w ubraniu. (Dyskusja o spodniach jakoś mnie nie dotyczy, lubię długie płaszcze minimum do kolan). Za to wentylacja i masaże w fotelu – fajne, ale nie muszę ich mieć. CarPlay – auto bez niego to byłby duuży minus, możliwe że wręcz przesądzający o niezakupie. Reszta rzeczy pojawiających się w dyskusji (schowki, silnik, składane siedzenia) to nie elektronika, więc trochę nie rozumiem, dlaczego to nie off topic.

  169. Sorry, ja jeszcze o wymianie baterii w przyszłych przechodzonych elektrykach.
    Tak sobie pomyślałem. Jeżeli w przewidywalnym czasie produkcja aut spalinowych zostanie wygaszona, a wymiana baterii w przechodzonym aucie nie będzie prostym i stosunkowo tanim zabiegiem, to czym będzie jeździła Afryka, gdy ostatni spaliniak wyzionie ducha? Będą reanimowane w nieskończoność jak bryczki z lat 50 na Kubie? Dzisiaj Europa pozbywa się swojego złomu wysyłając trochę na wschód, czyli i do nas, ale gro idzie do Afryki. W sumie to wyzysk, ale i, hm, korzyść dla odbiorców. Mają czym jeździć, bo na nowy długo jeszcze będzie stać tam tylko minimalny procent Afrykańczyków. Myśmy to już przerabiali, a właściwie to nadal przerabiamy. Jeżeli za lat x źródełko spalinowych wraków wyschnie, a zostaną tylko elektryczne skorupy bez napędu, to lipa. Afryka stanie się kontynentem bez samochodów.
    Oczywiście przesadzam. Natura nie znosi próżni. Coś wymyślą. Pan Zenek z warsztatu w Myciskach też.

  170. @carstein i wypożyczanie starych aut:
    „Dopiero od 2018 i tylko w nowych samochodach, więc duża szansa, że wypożyczalni dostaniesz coś bez.”

    Tak tylko w kwestii aktywności batalionów nieustającej korekty obywatelskiej, to szansa na wypożyczenie auta z 2018 w USA jest bliska zeru. Wypożyczalnie sprzedają samochody po 1-2 latach jako „lekko używane” zanim zostaną zajechane. Tak więc nowinki technologiczne i z tej flanki uderzać będą.

  171. @alterid „szansa na wypożyczenie auta z 2018 w USA jest bliska zeru. Wypożyczalnie sprzedają samochody po 1-2 latach jako „lekko używane” zanim zostaną zajechane.”
    A już zwłaszcza w czasach pandemicznych, kiedy wypożyczalnie plantując sprzedały co mogły i teraz na gwałt zamawiają tysiące Tesli, windując cenę akcji Muskowi do absurdalnego poziomu.

    @mw61
    RPA produkuje samochody, Indie, Brazylia… samochody na rynek afrykański to i tak nie są europejskie „naszpikowane” modele, tylko uproszczone i wzmocnione (ale i tak niebezpieczne przy zderzeniach) kompakty, pikapy i terenówki. Europa może sobie przejść za 15 lat na prąd, reszta świata (poza Chinami) jeszcze długo nie.

  172. Tymczasem w Szanghaju Toyota pokazała swoją EV-kę:

    link to electrek.co

    Jak można zauważyć, nawet bez czytania, będzie dużo „kul ficzurs”. Ja się skupię tylko na jednym. Otóż pan Toyoda zgapił od Tesli wolant. Ale żeby było bardziej „kul”, jest to albo augmented drive, albo nawet drive-by-wire. Zaczyna się od możliwego obrotu kierownicy w zakresie 150°. Jeśli nie będzie tam zmiennego przełożenia (wspominają tylko o czymś podobnym do force-feedback, znanym np z kierownic gamingowych), to być może będzie to pierwszy samochód nie dający się pewnie prowadzić przez amatora bez elektrycznej asysty. W jednym z naszych aut mam krótką przekładnię kierowniczą (13:1 bodajże, lock-to-lock około trzech obrotów) i niedużą kierownicę (360mm, jeśli dobrze pamietam). Przy prędkościach autostradowych, mimo zmiennej siły wspomagania, auto jest dosyć nerwowe, każdy malutki ruch znacząco zmienia kierunek jazdy. A tu będzie mniej niż pół obrotu między położeniami krańcowymi!

    Pozostaje też nadzieja, że oprogramowanie napisał inny team niż ten od pedału gazu.

  173. @wo
    Tymczasem na portalu „naszpikowane technologiami” są już nawet BUTY Z WYPRZEDAŻY. Srsly, powinni wymyślić sobie jakąś inną pochwałę.

    Na wyrobach typu parówki z MOMu powinni to pisać jako ostrzeżenie, ale jakoś nie chcą.

  174. @sheik
    „Właśnie takiwgo, za przeproszeniem, druciarstwa kompletnie nie widzę w przypadku full-elektryków. To znacznie większe zestawy bateryjne, chłodzone żeby się nie zjarały przy ładowaniu ładowarką o mocy np. 350kW – sądzę, że tak jak piszesz, zestawy są lub zaraz będą zabezpieczane przez „nieautoryzowaną” interwencją z zewnątrz. Inaczej nikt takiego samochodu nie ubezpieczy.”

    Ej, ale może porozglądaj się trochę po świecie, poczytaj, pooglądaj. Twój ssany paluch nie zawsze ma rację. Są firmy naprawiające baterie, dające gwarancję itp. Ani nic specjalnie rzadkiego, ani unikalnego. Nawet Tesla pozwala ładować naprawiane baterie swoimi ładowarkami.

    @Eletryki
    Wiecie co, kojarzenie elektrycznych samochodów tylko z Teslą i hejtowanie ich bo Musk, jest głupie. Coraz więcej firm produkuje elektryczne samochody, zupełnie udane swoją drogą (VW z przyległościami, Ford, BMW, Mercedes, Hyundai, Kia, Nio, Xpeng itp., itd.). I coraz więcej z tych samochodów to elektryki zbudowane od podstaw, co jest oczywiście najlepszym rozwiązaniem. I nawet jak się hejtuje Muska, to nie ma żadnego powodu, żeby hejtować elektryczne samochody jako takie. One są z tak wielu względów lepsze niż spaliniaki, że szkoda gadać.

    Zresztą bycie lewakiem i petrolheadem trochę mi do siebie nie pasuje. To się niczym nie różni od bycia lewakiem z kopciuchem na węglowy miał i chwalenie się na lewo i prawo jak ładnie kopci i elegancko śmierdzi. A po dopaleniu plastikowymi butelkami to już hoho.

  175. @sheik
    A pasuje Ci bycie lewakiem i zachwycanie się tak egoistycznym i nieegalitarnym [1] środkiem transportu jakim jest jakikolwiek samochód?

    1 — to, że kupa ludzi go ma, jeszcze nie oznacza, że jest łatwy do zdobycia, szczególnie jako nowy, i utrzymania dla każdego. Wiele osób ma go z konieczności, nierzadko w wyniku zakredytowania się nań. A EV-ki to jeszcze pogłębią.

    A może po prostu nie jesteśmy perfekcyjni?

  176. @bartol
    „Zresztą bycie lewakiem i petrolheadem trochę mi do siebie nie pasuje”

    Ja się wbrew pozorom trochę z panem zgadzam (choćby dlatego jest pan tu tolerowany). Najgorsze jest to, że i tak „blachosmród” jest mniejszym złem w porównaniu z inwigilatorem, w którym kupuje się „prawo do warunkowego użytkowania”, jest na stałe podłączony do sieci, z kamerami inwigilującymi kierowcę – itd. Elektryki to droga do „Black Mirror”.

  177. @jesus
    Na pewno masz mnie na myśli?

    @bartol
    Let’s agree to disagree. Ja zresztą nie hejtuję elektryków, wskazuję tylko dlaczego to drogie zabawki – teraz i jeszcze przez lata – oraz dlaczego wskutek tego samochód, nawet w bogatych krajach, po prostu przestanie być tak masowym urządzeniem.
    „According to Gruber Motors, it decided to dive into a Model S battery. The technicians took apart a customer’s Model S in order to isolate a bad sheet and battery cell. Interestingly, all it took was one single cell out of over 7,000 to completely shut down the main propulsion battery pack.” (1)
    Zawsze można wysłać samochód do jutubera, żeby go zhakował i naprawił:
    “After learning that Youtuber Rich Rebuilds’ Electrified Garage has had some experience with those kinds of repairs, Hoover sent his Model S to their Florida location.
    While Tesla recently started opening up some of its diagnostic tools to third parties, the automaker still has a lot of limitations when it comes to powertrain diagnostics. Electrified Garage uses some hacks to get past that and figure out what is wrong with the pack. In this case, they detected some voltage imbalances in 2 of the 16 battery modules(…)
    They simply replaced those modules instead of the whole battery pack(…)
    The entire process, which is not exactly simple, to be fair, was documented in Rich’s latest video” (2)
    1. link to insideevs.com
    2. link to electrek.co

  178. @Sheik
    Przepraszam, pozajączkowało mi się, chodziło o Bartola. Niestety edycje komentarzy nie są możliwe, chyba że WO skorzystałby ze swych supermocy.

  179. @bartolpartol

    „One są z tak wielu względów lepsze”

    W porządku, poczekam w takim razie cierpliwie na jakieś e-jeździdło, na które będzie mnie stać, i pozostaje mi mieć nadzieję, że do wyboru będzie również model porównywalny pod względem wyposażenia z Dacią Logan.

    Co do kryteriów lewicowości, to zdaję sobie mniej więcej sprawę, że nie spełniam Twoich (i mam to centralnie w [nie zacytuję kolejny raz nieśmiertelnego symbolu: czterech myślników w nawiasach kwadratowych, gdyż niestety autoformatowanie komentarzy robi z nich coś nieładnego]), natomiast wiem na pewno, że propsowanie USA-ńsko-chińskiego monstrum pod nazwą Tesla i wszystkiego, co sobą reprezentuje, nie mieści się w żaden sposób w zakresie lewicowości takiej, jak ją pojmuję.

  180. @jesus
    „chyba że WO skorzystałby ze swych supermocy.”

    Przepraszam, tym razem wydaje mi się to już zbyt daleko zapętlone. Trudno, najważniejsze że wszystko wyjaśniono.

  181. Teraz jeżdżę Outlanderem z 2016 w podstawowej wersji. Wcześniej galantem z 2003 roku.
    SUV to świetna sprawa do montowania dzieci w fotelikach oraz kolana mniej bolą 😀
    To czego mi brakuje to takie użyteczne pierdoły jak:
    – bt/Android auto
    – składane i podgrzewane lusterka
    – czujniki/kamera parkowania
    – sensowny wyświetlacz w zegarach (ten co nam tetra umie pokazywać tylko jedna informacje na raz)
    – hud

    W kolejnym aucie przydałaby się już hybryda. Jeżdżę głównie po mieście i tyle energii się marnuje…

  182. @wo
    „Ja się wbrew pozorom trochę z panem zgadzam (choćby dlatego jest pan tu tolerowany).”

    Bardzo mi miło. Muszę się jednak poskarżyć, że skasowanie mojego poprzedniego komentarza sprawiło mi przykrość.

    „Elektryki to droga do „Black Mirror”.”

    To jest oczywiście słabe i wcale mi się nie podoba. Ale dotyczy to wszystkich nowych samochodów, a nie tylko elektryków.

    @jesus
    „A pasuje Ci bycie lewakiem i zachwycanie się tak egoistycznym i nieegalitarnym [1] środkiem transportu jakim jest jakikolwiek samochód?”

    Nie. Samochodów jest za dużo. Być może rosnące ceny są jedynym sposobem by to zmienić. Jak ludzi nie będzie stać na samochody to może zmuszą lokalnych kacyków do zajęcia się na serio transportem publicznym.

    @m.bied
    „model porównywalny pod względem wyposażenia z Dacią Logan.”

    Dacia Spring. Oraz VW e-up z klonami (choć nie są już produkowane).

    „propsowanie USA-ńsko-chińskiego monstrum pod nazwą Tesla”

    To nie jest takie proste jak się wydaje. A gdybyśmy tak olali wycenę Tesli, majątek Muska i FSD, to co właściwie Ci się nie podoba?

    @sheik
    Tak czy siak przydałaby się jakaś dyrektywa UE zmuszająca producentów samochodów elektrycznych do umożliwienia serwisowania i naprawiania baterii. Prawo do naprawy, tak jak to jest w przypadku sprzętu RTV i AGD. Mam nadzieję, że się doczekamy, bo na dobrą wolę producentów liczyć oczywiście nie należy.

  183. @bartolpartol

    „co właściwie Ci się nie podoba?”

    Krótko mówiąc, wszystko. Całokształt tych przedsięwzięć, z lataniem w kosmos (= pasożytowaniem na publicznym R&D z wcześniejszych dekad), kokainowymi malignami typu Hyperloop itd. woła do mnie donośnym głosem: „f*ck the poor, niech żrą gruz, kiedy my tu mamy bal”. Jest to wszystko razem dla mnie po prostu odrażające.

  184. @m.bied
    „Jest to wszystko razem dla mnie po prostu odrażające.”

    Ale chodziło o samochody elektryczne.

  185. @Bartol
    Ale te ich samochody to również takie „f*ck the poor”. Najtańszy zaczyna się raptem od czterdziestu kilku tysięcy dolarów. Dwie nowe Hondy Civic.

    A potem Elon odkrył „metro”.

  186. @jesus „A potem Elon odkrył „metro”.

    Och, wszyscy pamiętamy jak to chłopcy z Doliny Krzemowej wynaleźli „autobus”
    Najnowsza inba Elona też zarazem smakowita i niesmaczna: link to theguardian.com

  187. @jesus
    „Najtańszy zaczyna się raptem od czterdziestu kilku tysięcy dolarów. Dwie nowe Hondy Civic.”

    No nie, to ma być zarzut? Weź podobne wielkościowo i osiągowo samochody innych marek premium i sobie porównaj. Przecież inne marki premium od zawsze pie#$%^&ły biednych i jakoś nikt ich zbytnio nie hejtował. Ba, ludzie marzyli, im biedniejsi tym bardziej, o BMW/Mercedesie/Audi/łotewa byle drogie, błyszczące i elegancko brum-brum robiło.

    No serio, postarajcie się trochę.

  188. @bartol
    „Przecież inne marki premium od zawsze pie#$%^&ły biednych i jakoś nikt ich zbytnio nie hejtował.”

    Ja hejtuję marki premium. Subaru to najwyżej srednia półka i bardzo mi to odpowiada. Panie Bartolu, niech się pan tu nie zachowuje, jakby to był pański blog.

    „Muszę się jednak poskarżyć, że skasowanie mojego poprzedniego komentarza sprawiło mi przykrość”

    Proszę założyć bloga „Kohamy Móska” i tam wycinać petrolheadów.

    „Ale dotyczy to wszystkich nowych samochodów, a nie tylko elektryków.”

    No jednak nie, w elektryki to jest wbudowane na tak niskim poziomie, że nie da się odłączyć nawet metodami Cytryna i Gumiaka. Bez inwigilacji nie pojedzie. Elektryka w tym przoduje, ma to od początku. Tymczasem nowe samochody spalinowe bez funkcji inwigilacyjnych nadal można kupić, a w najgorszym wypadku trzy-czteroletnie.

  189. @bartopartol
    „Przecież inne marki premium od zawsze pie#$%^&ły biednych i jakoś nikt ich zbytnio nie hejtował. Ba, ludzie marzyli, im biedniejsi tym bardziej, o BMW/Mercedesie/Audi/łotewa byle drogie, błyszczące i elegancko brum-brum robiło.”

    Dorzucę swoje trzy grosze do dyskusji. Proszę zwrócić uwagę, że jest to spojrzenie na kraje biedne. Na te wszystkie Mercedesy mogą sobie pozwolić obywatele krajów, w których są one produkowane. Jeśli Niemiec „zachoruje” na Mercedesa, to prędzej czy później go kupi. Nie topowy model, ale nadal będzie to nowy lub prawie nowy Mercedes.

    I tak jak piszesz, tak samo będzie z elektrykami. Niemieckie koncerny muszą przestawić produkcję na jeszcze więcej aut elektrycznych (i tu widzę zasługę Muska, nic by tych tłustych kotów do tego nie zmusiło, gdyby nie presja z zewnątrz), potem będzie wsparcie państwa dla wymiany aut, rozwinięta infrastruktura, zaporowe ceny paliw i ludzie to kupią.

    Skoro dali sobie wmówić, że SUV jest optymalnym samochodem do miasta, to dlaczego nie mieliby dać się namówić na samochody elektryczne, które mają wiele zalet?

  190. @wo
    „No jednak nie, w elektryki to jest wbudowane na tak niskim poziomie”

    Tu mam pewne wątpliwości. Biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość producentów elektryków nie potrafi ogarnąć apki na telefon na tyle, żeby na bieżąco sprawdzać stan samochodu, o ustawieniu czegokolwiek nie wspominając, to nie ogarniają pewnie również śledzenia. Poza tym jest spora gama tańszych (no bo nie tanich, bo takich nie ma) elektryków, które nie są podłączone do internetu, a o tym co zapisują i przechowują nic nie wiadomo. Pewnie niewiele.

    „a w najgorszym wypadku trzy-czteroletnie.”

    No właśnie. Nowe samochody, niezależnie od rodzaju napędu, mają kontrolować coraz więcej i pamiętać mnóstwo danych przez jakiś tam czas. Krótki, bo krótki, ale będzie sporo wiadomo, co się działo zaraz przed wypadkiem, być może łącznie z tym czy kierowca patrzył przed siebie. Poza tym ubezpieczyciele mają coraz większą ochotę śledzić styl jazdy oraz zachowanie kierowców i od tego uzależniać wysokość składki. Co ma oczywiście swój sens.

    @kot
    „Proszę zwrócić uwagę, że jest to spojrzenie na kraje biedne.”

    Przypuszczam, że kraje biedne zostaną zelektryfikowane przez Chińczyków, którzy mają sporo tanich samochodów (czy może raczej pojazdów) elektrycznych. Do tego sensownie dostępna fotowoltaika i pozamiatane. Tu niestety Europa uporczywie oddaje pole bez walki, oferując co najwyżej tanie dostawy gratów, żeby nie musieć ich złomować u siebie.

    Bandycką eksploatację zasobów naturalnych oraz drogie dostawy wytworzownych z nich produktów oferują niestety wszyscy bez wyjątku.

    „tu widzę zasługę Muska, nic by tych tłustych kotów do tego nie zmusiło, gdyby nie presja z zewnątrz”

    Otóż to.

  191. @bartol
    „to nie ogarniają pewnie również śledzenia.”

    Zmienia pan temat. Że nie potrafią ogarnąć to jedno, że wszyscy śledzą to drugie. Żyłem w ustroju, w którym SB też nie potrafiło ogarnąć śledzenia i są udokumentowane przypadki, że człowiek, któremu SB postanowiło zniszczyć życie i karierę, uratował się zmieniając województwo. Bo nim jego papiery pojechały za nim z krakowskiego SB do rzeszowskiego, on już zdążył skończyć studia i zostać sędzią (przypadek z ksiązki Graczyka).

    To nie znaczy, ze SB była fajna. Była tak fajna, jak samochód elektryczny z nieogarniętą apką.

  192. @wo
    „Że nie potrafią ogarnąć to jedno, że wszyscy śledzą to drugie.”

    Zupełnie się na tym nie znam, więc grzecznie i bez ironii zapytam, czy będzie to dotyczyło (dotyczy?) również samochodów produkowanych w Europie na rynek europejski? Że jak kupię nowego Mercedesa, to samochód będzie rejestrował np. trasę mojej podróży, przypisywał te dane do konkretnych osób (np. kto prowadził) i wysyłał te informacje do centrali w Stutgarcie? To dość przerażająca wizja, standardy raczej ChRL niż RFN.

  193. @wo „Tymczasem nowe samochody spalinowe bez funkcji inwigilacyjnych nadal można kupić, a w najgorszym wypadku trzy-czteroletnie.”
    Co rozumiesz tutaj jako funkcje inwigilacyjne? Poza oczywistościami typu kamera skierowana na gębę kierowcy i czujniki na kierownicy monitorujące jej trzymanie.
    Wskazania dot. prędkości, przyspieszenia itd. można sczytywać od dawna, GM instaluje odpowiednie moduły od 1994, od 2014 wszystkie nowe samochody na rynku US musza mieć „event data recorder” rejestrujący 15 parametrów.
    Najnowsze BMW mają opcję Drive Recorder, czyli nagrywania obrazu z kamer KTÓRE I TAK SĄ JUŻ PRZECIEŻ W SAMOCHODZIE, ze względów prawnych ograniczone do 40s (20s od momentu uruchomienia i 20s wcześniej). W razie wypadku system działa automatycznie. Dobrze to czy źle? A opcja automatycznego wyjazdu z parkingu, gdzie samochód zapamiętuje jak wjechał w ciasne miejsce i automatycznie wyjeżdża w odwrotnej sekwencji?

  194. @sheik
    „Co rozumiesz tutaj jako funkcje inwigilacyjne?”

    Wszystko co wymieniłeś. Nadal można kupić blachosmrody bez tego (a w każdym razie można było, gdy ostatni raz sprawdzałem rynek). Elektryków już nie.

  195. @bartolpartol

    „nikt ich [marek premium] zbytnio nie hejtował”

    No nie wiem, ja od kiedy pamiętam.

    „Ale chodziło o samochody elektryczne”

    No więc właśnie, samochód elektryczny w jego obecnej formie uważam za nieodłącznie związany z tym, o czym pisałem o przedsięwzięciach Muska – za okrutną kpinę miliarderów i milionerów z ludzi, którym zawdzięczają swój dobrobyt i którym zamieniają planetę w piekło.

    Nie wykluczam, że z czasem pojawią się jakieś wyewoluowane wersje Melexa, którymi będzie można po prostu podjechać z punktu A do punktu B, i doceniam, że wskazujesz na potencjalne kandydatury, ale póki co, powstające samochody elektryczne innych marek wyglądają mi bardziej na niedotesle (z całą odrażającą filozofią Tesli w pakiecie) niż wyewoluowane meleksy. Tak że nie.

  196. @m.bied
    „Nie wykluczam, że z czasem pojawią się jakieś wyewoluowane wersje Melexa, którymi będzie można po prostu podjechać z punktu A do punktu B”

    Pojazd na prąd, którym podjedziesz z punktu A do punktu B? Już wyewoluował, a końcowym produktem tej ewolucji jest hulajnoga elektryczna (dorzuciłbym jeszcze tylko jakiś wózek na zakupy…).

  197. @”Nie. Samochodów jest za dużo. Być może rosnące ceny są jedynym sposobem by to zmienić. Jak ludzi nie będzie stać na samochody to może zmuszą lokalnych kacyków do zajęcia się na serio transportem publicznym.”

    Nie zmuszą. Niestety dużo prędzej umrą z głodu. Zbiorkom nie działa dobrze na rozlanych przedmieściach, a pomysły typu samochód jako usługa działają jeszcze gorzej. Natomiast przebudowa rozlanych przedmieść w coś przyjaźniejszego zbiorkomowi to projekty trwające lata i w warunkach europejskich wymagające koordynacji wielu aktorów*. Żeby lepiej zrozumieć nieciekawość sytuacji, trzeba dodać do tego to, że na takich przedmieściach osiedla się często uboższa klasa średnia, bo jest tam taniej, a w zasadzie było, bo podnoszenie cen energii teraz objawia większymi rachunkami na stacji benzynowej, ale w końcu (jak już pospłacają te kredyty) zacznie się też przekładać na spadek cen ich nieruchomości jako zbyt drogich miejsc do życia.

    *To są projekty w stylu „dociągamy linię kolejową, jednocześnie zagęszczając i dodając nową funkcjonalność do zabudowy wokół przystanków (czyt. wyburzając nasze domki zamieniając je w jakieś kamienice)”

  198. Hejtuję hulajnogi i najchętniej bym w ogóle zakazał w cholerę – jak to możliwe, że motocykliści muszą nosić kaski, a hulajnogiści nie? Ale nie mam ochoty na dyskusję na ten temat, entuzjaści hulajnóg niech se założą swojego bloga „kohamy chólajnogi”, tutaj nie będzie życia dla komentarzy prohulajnogowych.

  199. monday.night.fever
    „hulajnoga elektryczna (dorzuciłbym jeszcze tylko jakiś wózek na zakupy…).”

    Rower elektryczny, nie zapominajmy o tym wspaniałym osiągnięciu człowieka, jakim jest rower. One nikogo nie śledzą.

  200. For the record: nie jestem entuzjastą hulajnog, a mój wpis miał charakter żartobliwy…

  201. @wo

    „tutaj nie będzie życia”

    Odebrałem komentarz kol. @m.n.f. jako bezlitosną ironię i miałem zamiar dorzucić się z wizją rodziny jadącej na wakacje w Chorwacji na e-hulach, z wózkami na zakupy lub bez, ale może to dlatego, że nie mieści mi się w głowie, że ktoś serio mógłby być zwolennikiem tych pojazdów 😉

  202. @mnf
    „For the record: nie jestem entuzjastą hulajnog, a mój wpis miał charakter żartobliwy…”

    Ach, uff. Cóż, prawo Poego.

  203. @mnf
    „For the record: nie jestem entuzjastą hulajnog, a mój wpis miał charakter żartobliwy…”

    Ja też, oczywiście, ale rower (niekoniecznie elektryczny) na dojazdy do pracy < 10 km jest niezla alternatywa dla samochodu.

  204. @rozległe przedmieścia
    Czy naprawdę nikt tutaj nie bierze pod uwagę istnienia wsi?

  205. @kot immunologa

    Rower jak najbardziej – tania, zdrowa i ekologiczna alternatywa dla smrodochodów (również tych związanych z wydobyciem metali ziem rzadkich) oraz uzupełnienie zbiorkomu… tylko pod warunkiem, że mieszkasz w Amsterdamie. W Cywilizacji Śmierci i Relatywizmu Moralnego na Upadającym Zachodzie potrafią budować porządne drogi rowerowe, ale w Polsce to wychodzi jakoś słabo, tu priorytetem wciąż są samochody. Spróbuj sobie pojeździć po Poznaniu, np. na Przybyszewskiego masz prawdziwy labirynt z przeszkodami (link to poznan.wikia.org), okolice Kaponiery również nie zachęcają do przesiadki na dwa kółka. Nasz prezydent chwalił się, że dojeżdża do pracy rowerem i zachęcał do tego swoich urzędników, ale… no właśnie, on też szybko zaliczył glebę i zwichnięty bark.

  206. @monday.night.fever

    „W Cywilizacji Śmierci i Relatywizmu Moralnego na Upadającym Zachodzie potrafią budować porządne drogi rowerowe, ale w Polsce to wychodzi jakoś słabo, tu priorytetem wciąż są samochody.”

    Niemcy sa tak w polowie drogi miedzy Polska a Holandia (a i klimat bardziej kontynentalny, podobnie jak w Polsce). Sporo osob jezdzi regularnie na rowerach, ale samochody dominiuja, nawet w miastach. I rownierz tutaj trzeba uwazac, auto to jednak stalowy kolos wazcy ponad tone, z bialkowa wkladka, ktora sie moze zagapic.

    „ale… no właśnie, on też szybko zaliczył glebę i zwichnięty bark.”

    kazdy, ale to doslownie kazdy z moich rozlicznych znajomych regularnie jezdzacych na rowerach zaliczyl jakas mniej lub bardzie nieprzyjemna przygode (ale bez hospitalizacji). Tego sie trzeba po prostu nauczyc, te kilka tysiecy kilometrow wyjedzic i niektorych sytuacji unikac.

    Ale pelna zgoda, moje sporadyczne juz tylko, obserwacje z Wroclawia, kaza mi ostroznie zalecac jazde rowerem w ruchu ulicznym. Przyklad sciezki rowerowej, ktory podales, to dramat oczywiscie, ale to sie bierze stad, ze rower jest wciaz traktowany jako fanaberia, a nie realna alternatywa dla transportu samochodowego. Takie myslenie mozna zmienic dajac osobisty przyklad, wiec brawa dla prezydenta Poznania (dalej jezdzi?)

  207. Nie będę pokazywać palcem, ale wyedytowałem tu komuś błąd ortograficzny w komentarzu, na widok którego zawołałem „o cholender!”.

  208. kot.immunologa
    ” Tego sie trzeba po prostu nauczyc, te kilka tysiecy kilometrow wyjedzic i niektorych sytuacji unikac.”

    Dwie osoby z pracy poważne obrażenia (jedna z drutem w łapie, druga kolano). Na dojeździe do pracy były stare (nieużywane, ślepe) szyny kolejowe pod kątem (więc nie zawsze dało się je przejechać prostopadle) , lekko wilgotne to jest pułapka straszna. Usunęli dopiero z przebudową ulicy. Na mieście taką pułapką są tory tramwajowe, dlatego sceptycznie patrzę na DDR z torowiskami (Kraków ma, Wa-wa też trochę ma)

  209. @rpyzel i szyny kolejowe/tramwajowe

    Jeden z takich przypadków miałem na myśli. Kolega, zapalony i bardzo dobry rowerzysta, ale wychowany w mieście bez tramwajów, wpadł był w torowisko i potłukł się boleśnie.. Na szczęście skończyło się tylko na podejrzeniu złamania obojczyka.
    Ale to nie tylko to, sytuacje typu niespodziewany manewr innego rowerzysty; samochód wyjeżdzający z garażu na chodnik i ścieżkę rowerowa; psy na długich smyczach przebiegające przez drogę; nieuważny kierowca ciągnika rolniczego zajmujący cala szerokość polnej drogi, tak ze trzeba się ratować skokiem w kukurydze (w Niemczech tez są małe miasta i wsie); samochód skręcający z podporządkowanej w prawo i ignorujący dwukierunkowa ścieżkę rowerowa (klasyk po prostu, nigdy nie wjeżdżam przed stojący samochód dopóki nie nawiążę kontaktu wzrokowego z kierowca); oblodzone drogi po zamarzającym deszczu (przezroczysty lód!), mosty nad drogami szybkiego ruchu przy temperaturach około zera (droga szutrowa bezpieczna, a most betonowy to szklana pułapka). Jest tego trochę, ale przy przebiegach rzędu 3-5 tys. km rocznie to w sumie nie tak wiele. Polecam!

  210. „Niemieckie koncerny muszą przestawić produkcję na jeszcze więcej aut elektrycznych (i tu widzę zasługę Muska, nic by tych tłustych kotów do tego nie zmusiło, gdyby nie presja z zewnątrz”

    Np diesel-gate. Oczywiście pracować musieli już wcześniej, bo nie da się tak łatwo wajchy przełożyć w kilka tygodni. Ale obstawiam, że realną siłą sprawczą był smród diesla i niemożność dalszej, łatwej eksploatacji tego obszaru.

    @WO
    Boję się, że takie coś jak przechowywanie parametrów z kilkudziesięciu ostatnich sekund jazdy ma miejsce od lat, a i karty SIM w samochodach pojawiły się przynajmniej kilka lat dobre temu (OnStar, Starlink, rożnego rodzaju OTA updates i inne podobne). Ale wciąż najlepsze chyba przed nami.

    @M.n.f i Kot
    W Polsce DDR-ki służą do budowania dróg: nie ma DDR-ki, nie ma hajsu na drogę/ulicę. No to trzeba coś wyrzeźbić, byle było i dało się tam wygonić rowerzystów, by nie pałętali się po ulicach. Projektują je ludzie, którzy prawdopodobnie nigdy kilometra na rowerze nie przejechali.

    A co do gleby: w tym roku skutecznie złapałem szynę, pomimo że wiem „jak się je je”. Ale gdy za zadkiem snuje się samochód, wszelkie manewry stają się jakby jeszcze bardziej ryzykowne.

  211. @Jesus
    „Np diesel-gate. Oczywiście pracować musieli już wcześniej, bo nie da się tak łatwo wajchy przełożyć w kilka tygodni. Ale obstawiam, że realną siłą sprawczą był smród diesla i niemożność dalszej, łatwej eksploatacji tego obszaru.”
    Dominującą narracją niemieckich koncernów samochodowych było to, że się nie da, bo niewielki zasięg i co najwyżej małe miejskie samochody a i to niechętnie. Aż przyszedł Musk i pokazał, że się jednak da. Diesle-gate pewnie też to przyspieszył, ale jednak jeżdżące Tesle po ulicach niemieckich miast to był żywy, kłujący w oczy dowód na to, że jednak można. Proszę mnie nie podejrzewać o sympatię do Muska, ale nie da się ukryć, że pierwszy zaczął produkować eklektyki na masową skalę czym zmusil tradycyjnych graczy do szybkiej reakcji.

  212. @kot „Proszę mnie nie podejrzewać o sympatię do Muska, ale nie da się ukryć, że pierwszy zaczął produkować eklektyki na masową skalę czym zmusil tradycyjnych graczy do szybkiej reakcji.”
    Dokładniej rzecz biorąc, Tesla S była pierwszym masowo produkowanym luksusowym elektrykiem, który natychmiast stał się modny w zamożnych krajach (w Szwajcarii już w 2013 sprzedało się 213 sztuk a w 2016 Tesla S wyprzedziła w sprzedaży S-klasę mercedesa).
    Pierwszym masowo produkowanym elektrykiem był od 2010 Nissan Leaf, wyjątkowo nieseksowny samochód. Tesla prześcignęła sprzedaż Leafa w 2015, ale jeszcze w 2016 wyprodukowali raptem 76 230 egzemplarzy.

  213. @rower w mieście
    Jeżdżenie po mieście rowerem to wdychanie trucizn w zdecydowanie większych ilościach niż podczas jazdy samochodem, bo ten jednak jakieś tam filtry ma, a rowerzysta nie. Niestety w miastach, szczególnie wzdłuż przelotówek i w centrach, śmierdzi koszmarnie. A drogi rowerowe są robione przy drogach.

    @dieselgate
    Dotknęła wprost i boleśnie praktycznie tylko VW, a cała reszta niechętnie zaczęła produkować więcej benzyniaków, bo ropniaki zrobiły się za drogie. I tylko VW poszedł po rozum do głowy (jak widać ludzie i organizacje uczą się tylko na własnych błędach) i zaczął serio pracować nad elektrykami. Reszta robi to ciągle od niechcenia, np. elektryfikując spaliniaki, co jest dobrym sposobem na zrobienie kiepskiego elektryka. Zresztą Herbert Diess (szef VW) mało nie poleciał jakiś czas temu, bo udziałowcom nie podobała się rewolucja. Chłop ciągle ma z nimi problemy. Spaliny jak widać szkodzą.

  214. bartolpartol
    „Jeżdżenie po mieście rowerem to wdychanie trucizn w zdecydowanie większych ilościach niż podczas jazdy samochodem, bo ten jednak jakieś tam filtry ma, a rowerzysta nie.”

    Są kwity, że efekty zdrowotny ruszania się przeważa, poza naprawdę kiepskimi miejscami jak Delhi czy Karaczi (Żywca nie sprawdzali).

  215. @bartol

    Tu jakieś pierwsze z brzegu wyniki szybkiego googla:
    link to researchgate.net

    Z tego co pamiętam, czytałem podobne rzeczy zrobione na większej ilości ludzi niż ta mała próbka i wyniki były podobne. Samochody raczej nie są defaultowo wyposażone w filtry hepa, więc te wszystkie benzeny dostają się do środka tej puszki, którą jedziesz i łatwo się z niej nie wydostają, w przeciwieństwie do koncentracji jakie osiągają w „otwartym” powietrzu wokół jadącego cyklisty. No i tak jak pisze @rpyzel – masz dodatkowe bonusy zdrowotne w postaci np. obniżonej zapadalności na chorobu układu krążenia.

  216. Wprawdzie wątek zdechł, ale trafiłem właśnie na ciekawego newsa apropos elektromobilności:

    link to bbc.co.uk

    Wiadomo że to wygląda jak sponsorowany pitch do inwestorów, jest tam jednak parę dobrych pomysłów:
    1) produkowanie motorków lokalnie (w miarę możliwości) co jest dodatkowym obniżaniem emisji
    2) swapping stations – w przypadku jednośladów na pewno łatwiejsze niż dla samochodów, ale dzięki takiemu rozwiązaniu elektromobliność jest mobilna i miks takich stacji ze stacjami ładowania byłby na pewno świetnym rozwiązaniem
    3) darmowa ziemia pod stacje – zamiast napychać kabzę muskom tego świata za pomocą ulg podatkowych, nabijamy im kabzę obniżonymi kosztami, przy okazji tworząc infrastrukturę.

    Jeżeli ten model się będzie spinał to pewnie skopiuje go cała Azja, bo przecież w Delhi czy Pekinie spora część niskiej emisji to te dwusuwowe pierdzikółka, więc pewnie za jakiś czas będziemy importować chińskie elektromotory tak jak już teraz kupujemy e-hulajnogi huawei.

    Gdyby Matołusz myślał to zamiast dmuchanej Izery byłby e-junak na miarę naszych możliwości (też produkowany w Chinach, jak te smrodzące junaki, ale zawsze, przynajmniej by istniały).

  217. @zdrowiej rowerem niż samochodem przez miasto
    Dzięki, to ciekawe. Ale jakoś mimo wszystko wolę na nogach/rowerem po lesie pobliskim (co robię dosyć regularnie), a przez miasto samochodem.

    @Hovermeyer
    „1) produkowanie motorków lokalnie (w miarę możliwości) co jest dodatkowym obniżaniem emisji”

    Wiele robi się lokalnie, choć raczej nie napędy, które ogarnia raptem kilka firm (w przypadku rowerów i mopedów są to Bosch, Bafang i kto tam jeszcze). Ale ramy, może soft i składanie do kupy to zawsze coś.

    „2) swapping stations – w przypadku jednośladów na pewno łatwiejsze niż dla samochodów, ale dzięki takiemu rozwiązaniu elektromobliność jest mobilna i miks takich stacji ze stacjami ładowania byłby na pewno świetnym rozwiązaniem”

    Jest i działa. Z Tajwanu: link to electrek.co. Co do samochodów, to NIO, które właśnie stawia pierwsze stacje wymiany w Norwegii. Ciekawe jak im pójdzie w Europie.

    Problem z wymianą baterii jest taki, że nie ma uniwersalnych rozwiązań, więc jest się przywiązanym do jednego dostawcy jeździdła/punktów wymiany. Ale może coś się tutaj zmieni kiedyś, szczególnie w przypadku rowerów i mopedów, gdzie bateria nie jest istotnym elementem konstrukcyjnym i o uniwersalność łatwiej.

    „3) darmowa ziemia pod stacje – zamiast napychać kabzę muskom tego świata za pomocą ulg podatkowych, nabijamy im kabzę obniżonymi kosztami, przy okazji tworząc infrastrukturę.”

    Nie znam się, ale chyba największy problem jest z chęciami, a nie dostępnością miejsc. Ale tanie lokalizacje z preferencjami przy podłączaniu do sieci zawsze są lepsze niż żadne.

  218. @bartol

    Dzięki za rozwinięcie tematu. Oczywiście brak standardu to duży problem, ale skoro akumulatory samochodowe różnią się tylko pojemnością i wymiarami to pewnie uda się ustandaryzować podobnie baterie w skuterach/motorach/rowerach. Kilka standardowych rozmiarów i standardowe złącze. Pojemnością pewnie się będą różnić w zależności od technologii/producenta, ale pewnie z czasem to też się wyrówna.

    Drugim problemem, w sumie jakoś tam pokrewnym jest kwestia recyklingu zużytych ogniw. Z tego co czytałem jakiś czas temu, jedyne baterie które opłaca się recyklingować to te oparte na magnezie, dzięki swojej konstrukcji po prostu można je w miarę tanio przetopić i użyć znowu, niestety mają dużo mniejszą gęstość energetyczną niż li-ion, które z kolei są jakimś koszmarem recyklingowym, bo zalane żywicą, owinięte folią/metalem, wymagające dużo czasu i energii żeby je rozdrobnić, posortować, odzyskać surowce, więc póki nie rozwiąże się tego problemu, masowa elektryfikacja nie ruszy, albo będzie raczej równała się hałdom zużytch ogniw gnijących na śmietniskach, bądz eksportowanym do 3 świata tak jak to się teraz dzieje z przestarzałą elektroniką.

  219. @Hovermeyer
    „akumulatory samochodowe różnią się tylko pojemnością i wymiarami”

    Chłodzeniem, elektroniką, sterowaniem, chemią, strukturą, pojemnością, prądami ładowania/rozładowania itp., itd. Trzeba ustandaryzować mnóstwo rzeczy, żeby były wymienialne pomiędzy różnymi samochodami, nawet różnymi modelami jednego producenta. Sądzę, że nie sądzę, że to się uda ma większą skalę.

    „kwestia recyklingu zużytych ogniw”

    Wsadza się stare baterie do magazynów energii róznej wielkości (od domowych po sieciowe). Jeszcze trochę ich potrzeba. A technologii recyclingu przybywa. I tak, chyba w tej chwili najmodniejsze jest rozdrabnianie i próba odzyskania składników. Podobno idzie to coraz lepiej.

  220. Mam nienaszpikowaną Hondę, ale… też ma problemy. Dodawanie telefonu w hands-free było tylko po niemiecku (i warsztat nie potrafił przestawić), po czym się zresetowało i jest już tylko po angielsku – ale głośności nadal nie da się zmienić. Automat włączający światła uroczo MUSI zawiadować mijania i drogowymi – oślepia wszystkich z naprzeciwka.
    Pamiętam wypożyczonego Citroena. Miał piękny, duży ekran. W konsoli na wysokości kolan. Dotykowy. Do ustawiania wszystkiego, i do niczego, bo „na czuja” nic się nie dało na tym zrobić, musisz popatrzeć. Doskonale się nadawał do wjechania w coś lub w kogoś.
    Jeśli miałbym mieć jeszcze auto, które można unieruchomić, bo pani Halinka wyciągnęła kabel z serwera, to może jednak nie.

  221. @80c51
    „Jeśli miałbym mieć jeszcze auto, które można unieruchomić, bo pani Halinka wyciągnęła kabel z serwera, to może jednak nie.”

    To są strachy na lachy. Tymczasem pan Heniek (bo niby dlaczego tylko pani Halinka?) może Cię co najwyżej pozbawić łączności ze światem i tego bym się zdecydowanie bardziej obawiał.

    @ficzery w samochodzie
    No więc właśnie stwierdziłem, że zimny zagłówek to bardzo nieprzyjemna rzecz (nie wiem czemu dopiero teraz to zauważyłem, może głowa mi z nadmiaru myśli ciąży i częściej ją opieram). W zadek ciepło, w plecy ciepło, w dłonie ciepło, a w tył głowy zimno. Brrrrrr. Istnieją samochody średniej klasy, które mają podgrzewane załówki? I boczki siedziska też, bo mnie od dołu grzeje, a w boki ud zimno.

  222. @bartol „To są strachy na lachy.”
    Tak, jasne:
    „High tech car makers like Tesla offer drivers a taste of the future today with a feature that allows them to rid themselves of the tedious, inelegant shackles of physical car keys, and instead open their winged doors with the modernized simplicity and ease of a phone app. But like all app-based features, that key is only as reliable as the server it’s hosted on.
    That was a lesson learned the hard way by Tesla owners spanning the globe from Florida to South Korea who reported a server issue interfering with their phone app’s ability to unlock their vehicles”
    link to gizmodo.com

    @”No więc właśnie stwierdziłem, że zimny zagłówek to bardzo nieprzyjemna rzecz”
    To zapewne zależy od, hmmm, gęstości czupryny. Ale jeśli to nie trolling, to widzę dwa wyjścia: czapka albo futerał na fotel w panterkę (kiedyś były takie do Polonezów, Lanosów i Fiatów Siena)

  223. @sheik
    „server issue interfering with their phone app’s ability to unlock their vehicles”

    O, niezłe. Swoją drogą myślałem, że otwieranie samochodu telefonem przez BT ogarniają, ale nie mam Tesli, więc się tym nie interesowałem bliżej.

    „czapka albo futerał na fotel w panterkę”

    W czapkach i/lub z panterką na fotelach jeżdżą ludzie, którzy każą gościom buty ściągać w domu. Ja, jak cywilizowany człowiek, chciałbym mieć podgrzewany zagłówek.

  224. @bartol
    „Swoją drogą myślałem, że otwieranie samochodu telefonem przez BT ogarniają, ”

    Ależ dokładnie za to inteligentni ludzie hejtują Teslę. Musk to, co dałoby się zrobić offline (łączenie aplikacji z samochodem lokalnie po BT/WiFI) celowo robi online, że aplikacja łączy się z centrum autoryzacji, centrum autoryzacji sprawdza, czy masz opłacony abonament za podgrzewanie zagłówka – i wtedy ewentualnie wielkodusznie zgadza się włączyć tę funkcję (albo po prostu otworzyć drzwi). Wystarczy pad serwera albo po prostu utrata zasięgu i nagle samochód nie jedzie, albo przynajmniej traci wiele funkcji.

  225. @wo
    „łączenie aplikacji z samochodem lokalnie po BT/WiFI) celowo robi online, że aplikacj”

    No więc to jest jakoś tak:
    „If Tesla owners don’t disconnect from the app, they should still be able to use their phones as a key through the Bluetooth connection.”

    Czyli apka potrzebuje połączenia z serwerem, żeby się zautoryzować (całkiem słusznie swoją drogą, choć w ograniczonej formie mogłoby to iść lokalnie), a otwieranie idzie lokalnie. Co oczywiście nie rozwiązuje problemu. Oczywiście można nosić kartę/pilota, no ale kto by to robił. Ja od jakiegoś czasu portfela nie noszę, bo mam dokumenty i karty w telefonie. Przejechałem się na tym elegancko parę razy, a jakże, ale jakoś bez portfela mi wygodniej. Teraz co najwyżej czasem wkładam kredytówkę/gotówkę luzem do kieszeni, portfel biorę na „poważne wycieczki”. Pilota noszę, ale chętnie bym przestał, gdybym mógł. Taaaa….

    Przy czym Tesla to dopiero początek. Zaraz będą to robić kolejni producenci samochodów. I wtedy bym się jednak bardziej obawiał, sądząc po tym jak słabo ogarniają podłączanie samochodów do sieci i apki do obsługi samochodów.

  226. @bartol
    ” Ja od jakiegoś czasu portfela nie noszę, bo mam dokumenty i karty w telefonie.”

    Ludzie inteligentni wolą redundancję.

  227. Dick 50 ponad lat temu opisywał drzwi do mieszkania czy lodówki które przestają dać się otwierać bo się nie uiściło na czas abonamentu. To jest tak zwana nieuchronność dziejowa, kapitalizm robi takie rzeczy bo może i już. Póki co tylko Tesla ale to dlatego że inni autoproducenci są przeważnie 20 lat do tyłu jeśli chodzi o infrę IT (BTDT) więc nawet jeśliby chcieli to na razie nie mogą.

    A co do zagłówków: ja nie wiem, u siebie jak rozkręcę klimę to po 3 minutach mam w samochodzie saunę (więc nie rozkręcam), jakby mi jeszcze grzały inne części typu fotel to bym się literalnie zagotował. Gdzie wy tymi samochodami jeździcie/parkujecie, na Alasce? Normalnie przypomniałem sobie mojego ojca okładającego kocami siedzenia we fiacie bo od plastikowej pseudo skóry mu zimnym ciągnęło. Tyle że wtedy, w ejtisach to przynajmniej solidne zimy były

  228. @wo
    „Ludzie inteligentni wolą redundancję.”

    Raczej survivalowcy.

    @embercadero
    „ja nie wiem, u siebie jak rozkręcę klimę to po 3 minutach mam w samochodzie saunę (więc nie rozkręcam), jakby mi jeszcze grzały inne części typu fotel to bym się literalnie zagotował.”

    Ja tam nic nie rozkręcam. Włączam podgrzewanie siedzeń i kierownicy, bo automagicznie nie działa, choć powinno (Jeep ogarnął sprawę połowicznie, dał opcję w sofcie, ale z niczym jej nie połączył). Potem wyłączam, choć też samo powinno jak się ciepło zrobi (benzyna, więc szybko idzie), ale nie ma takiej opcji nawet. No nic, życie mogłoby być lżejsze, ale nie jest.

  229. @wo „Ludzie inteligentni wolą redundancję.”
    Jeszcze nigdy mi w portfelu bateria nie padła.

    @bartol „Włączam podgrzewanie siedzeń i kierownicy, bo automagicznie nie działa, choć powinno (Jeep ogarnął sprawę połowicznie, dał opcję w sofcie, ale z niczym jej nie połączył). Potem wyłączam, choć też samo powinno jak się ciepło zrobi (benzyna, więc szybko idzie), ale nie ma takiej opcji nawet. No nic, życie mogłoby być lżejsze, ale nie jest.”
    Nie chcę być niemiły, ale za takie zero-world-problem-level narzekania wysyłałbym kamazem do Norylska.

  230. @bartolpartol
    „@wo
    „Ludzie inteligentni wolą redundancję.”
    Raczej survivalowcy.”

    Wczoraj jazda taxi w DC. Płacę kartą, pan kierowca ma jakiś taki mały terminal i apkę na telefonie. Ok – płaciłem tak wcześniej i działało. Ale przykładam kartę i coś nie poszło.
    Mogę próbować jeszcze raz, ale w obok w portfelu mam gotówkę.
    Później w sklepie karta żąda PINu dla kwoty 30 PLN. Zatem jakiś limit ogólny / czasowy przekroczyłem. Być może apka/terminal w taxi nie miał tego zaimplementowanego – ale się o tym nie dowiedziałem.
    W każdym razie ja myślę o takiej redundancji, koszt (przynajmniej dla mnie) żaden, ale trochę czasu zaoszczędzone. Jak ktoś nazywa to survivalem, to mogę tylko się zdziwić lub potraktować to jak chwyt retoryczny czy też trolling.

  231. @sheik
    „Nie chcę być niemiły, ale za takie zero-world-problem-level narzekania wysyłałbym kamazem do Norylska.”

    O, metody stalinowskie się koledze marzą. W pisie mają od tego specjalistów jakby co.

    @Wolny
    „Mogę próbować jeszcze raz, ale w obok w portfelu mam gotówkę.”

    Brakuje tu jeszcze tylko Wujka Dobra Rada.

  232. @bartolpartol, „strachy na Lachy”.
    Z oficjalnego FAQ Tesli: „You can use your Tesla app to remotely start your car if you lose all of your Key Fobs and Key Cards. Replacement Key Fobs and Key Cards can also be paired to your car at your preferred Service Center.”
    Za Quora: „First of all, the company has stated they can shut off a car remotely,”

    No to jeszcze raz – czego pani Halinka/pan Henio nie może zrobić? Bo może mi auto włączyć i wyłączyć zdalnie – a to już znaczy, że wypożyczyłem ten samochód, bo Tesla może więcej, niż ja. + to, co napisał sheik.yerbouti, + pytanie – to kiedy (nie – czy, a właśnie kiedy) włamią się do Tesli. Dodatkowo – w zasadzie mie możesz powstrzymać uaktualnień – czyli znowu, może się okazać, że – na skutek błędu lub włamu – stracisz dostęp do samochodu.
    Dalej – krótkie googlanie i: „Tesla DOES have automatically unlocking doors in a crash with auto-presenting handles if the vehicle isn’t too damaged for them to work” – czytaj „Tesla nie ma automatycznego oblokowywania drzwi, bo wypadek oznacza uszkodzenia, a wtedy automat nie zadziała”. Jest zresztą kilka spraw sądowych, gdzie ludzie spłonęli w Tesli, bo elektronicznie otwieranych drzwi się nie dało otworzyć. Pytanie – kiedy ktoś się włamie i przyblokuje? W nienaszpikowanym samochodzie musisz to zrobić w każdym egzemplarzu oddzielnie. Tu – możesz wszystkie na raz.

    Nie chcę samochodu, który raportuje do centrali i do działania potrzebuje połączenia z internetem. To się nie może dobrze skończyć.

  233. @80c51
    „Nie chcę samochodu, który raportuje do centrali i do działania potrzebuje połączenia z internetem. To się nie może dobrze skończyć.”

    O ile zakład że za 20 lat innych nie będzie?

  234. @embarcadero
    „O ile zakład że za 20 lat innych nie będzie?”

    Dokładnie, już mi się nawet nie chce tego pisać. Tesla po prostu jest pierwsza, więc fani odpalania samochodu na korbę wieszają na niej psy. Niedługo już nie będzie żadnego samochodu, który (sam lub sterowany zdalnie) nie będzie mógł więcej niż kierowca. Czas zacząć się przyzwyczajać.

    Konserwa z Was Panowie (chyba tylko męskie grono tu biadoli) wyłazi nieładnie.

    @80
    „Jest zresztą kilka spraw sądowych, gdzie ludzie spłonęli w Tesli, bo elektronicznie otwieranych drzwi się nie dało otworzyć.”

    Nie twierdzię, że nie, ale zawsze lubię dostać info z dobrym źródłem, bo tymczasem jest tak: „Hesus! Tesla bez kierowcy na autopilocie walnęła w drzewo i wszyscy zginęli”. A potem okazuje się, że kierowca był, prowadził, i wcisnął „gaz” do podłogi. Dziękuję za uwagę.
    link to electrek.co

  235. @bartol
    ” Niedługo już nie będzie żadnego samochodu, który (sam lub sterowany zdalnie) nie będzie mógł więcej niż kierowca.”

    Dlatego żadnego takiego nowego gówna po prostu nie zamierzam kupować – tylko jeździć swoim dopóki to będzie legalne. Raczej nie zdelegalizują za mojego życia.

  236. @bartolpartol
    „Konserwa z Was Panowie (chyba tylko męskie grono tu biadoli) wyłazi nieładnie.”

    Ja bym rzekła, że z Ciebie wyłazi brak wyobraźni i bezkrytyczny fanboizm Tesli oraz gadżeciarstwo. Podczytuję z pobłażliwym uśmiechem, gdyż cóż, mogę tylko pokiwać głową, że tacy jak Ty swoim łykaniem tego wszystkiego nam wszystkim ten bat kręcą. Ale co ja tam wiem, ja zbiorkomem jeżdżę.

  237. O ile daleko mi do samochodowego luddyzmu to jednak ostatnio miałem doświadczenie następujące: udało mi się niechcący rozładować akumulator do tego stopnia że nie działał nawet centralny zamek. I żeby nie to że nadal istnieje fizyczny metalowy kluczyk, którego do otwierania drzwi użyłem pierwszy raz w życiu (nawiasem mówiąc wymagało to użycia WD-40 bo sam z siebie nie chciał się przekręcić) to musiałbym się do niego włamywać by w ogóle być w stanie otworzyć klapę by podłączyć kable. Także ten. Oczywiście jestem sobie w stanie wyobrazić że samochód przyszłości ma niezależne źródło zasilania (jądrowe hehe) służące do tego by dało się go przynajmniej otworzyć.

  238. @bartolpartol
    „Tesla po prostu jest pierwsza, więc fani odpalania samochodu na korbę wieszają na niej psy”

    Tym bardziej należy wieszać na niej psy – właśnie za to, że przeciera szlaki.

    „Konserwa z Was Panowie (chyba tylko męskie grono tu biadoli) wyłazi nieładnie”

    No proszę, to krytykowanie tego chłamu stało się już zachowaniem *nieładnym*? Bo się jakiś fanboj obrazi? Będę o tym pamiętać, jak wlezę w swoich gumiakach na salony.

  239. @TranquilityBase
    „Ja bym rzekła”

    Och!

    „z Ciebie wyłazi brak wyobraźni i bezkrytyczny fanboizm Tesli oraz gadżeciarstwo.”

    Znowu te wyzwiska. To, że ktoś nie kopie Tesli na każdym kroku nie oznacza, że jest od razu fanbojem. Udziela się Wam, bo nie tylko Tobie, prawicowa polaryzacja (kto nie z nami, ten przeciw nam). I nie jestem bynajmniej bezkrytyczny, po prostu nie walczę z wiatrakami i nie narzekam*, bo to nie ma sensu. Szkoda, nomen omen, prądu. Poza tym gadżety fajne są jak są fajne.

    * tzn. narzekam na to, że marnie opłacani usługodawcy świadczą marne usługi na czym cierpią usługobiorcy, a pośrednicy i rządzący tłuką kasę i radośnie pokazują nam wszystkim faka. Swego czasu myślałem, że to zła wola, ale to raczej nie to. Okazywanie złej woli też kosztuje, więc po prostu ludzie odwalają robotę byle jak, bo są byle jak traktowani. I trudno mieć o to do nich pretensje.

  240. @bartol
    ” To, że ktoś nie kopie Tesli na każdym kroku nie oznacza, że jest od razu fanbojem.”

    Miał pan wypowiedzi pełne entuzjazmu. Niech pan nie próbuje zaprzeczać, bo i tak wytnę. Ze względu na poziom mojego hejtu wobec Muska – i tak wyłącznie moja bezgraniczna sympatia do pana sprawia, że jeszcze nie wszystko panu wycinam!

  241. @bartolpartol
    „Udziela się Wam, bo nie tylko Tobie, prawicowa polaryzacja (kto nie z nami, ten przeciw nam).”

    tsk tsk tsk… i jeszcze robisz ten taki myk, jaki to jesteś biedny miś, bo tu zero-jedynkowo, proszę państwa i kto nie faszeruje, ten ginie.
    Myślałam, że na tym blogu nie będzie tego takiego robienia nadąsanych usteczek i przybierania pozy, że „wszyscy przeciwko mnie”.

    Tutaj nie chodzi o niewalczenie z wiatrakami, tylko czyjeś fantazje o podgrzewanym zagłówku i wygodnictwie mają realny wpływ na nas wszystkich, bo za cenę podgrzewanego zagłówka zostaniemy (jesteśmy?) zakładnikami korposów i gazylionerów.
    *) mam nadzieję, że tutejsi komcionauci chwytają, że „podgrzewany zagłówek” służy za hasło pewnego zjawiska, ale na w razie czego dopisuję ten disklajmer.

  242. @bartolpartol
    „Znowu te wyzwiska”

    Serio, fanbojizm i gadżeciarstwo to już wyzwiska?

    „To, że ktoś nie kopie Tesli na każdym kroku nie oznacza, że jest od razu fanbojem”

    Może reaktywujmy dyskusje o wyższości Linuxa nad Windowsem – i tak były ciekawsze od ględzenia o zajefajności Tesli. To już dawno stało się u kolegi męczące.

    „Udziela się Wam, bo nie tylko Tobie, prawicowa polaryzacja (kto nie z nami, ten przeciw nam)”

    Oczywiście – Muska nie wolno hejtować, bo jest biednym prekariuszem. Zresztą nie owijajmy w bawełnę: jest to z naszej strony po prostu zwyczajna (jak by to ujął Leszek Balcerowicz) mowa nienawiści!

    „po prostu nie walczę z wiatrakami”

    A szkoda.

    „Poza tym gadżety fajne są jak są fajne”

    Gadżety są fajne jak mogą działać offline (i nikt ci nie założy blokady jednym kliknięciem myszki).

  243. A nie można hejtować Muska, bo jest za co, a nie hejtować Tesli jako produktu? Czym się to różni od hejtowania Jobsa (też było za co) przy jednoczesnej miłości do produktów Apple? Serio, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto uczciwie przejechał się Modelem S mogł twierdzić, że to jest „badziew” czy „gówno”, a takie określenia tu padały.

    Co do otwierania auta apką za pośrednictwem serwera, to Poważna Europejska Marka, której autem jeżdżę, miała taką apkę jeszcze zanim wypuściła na rynek swoje pierwsze elektryki.

  244. @wkochano
    „Czym się to różni od hejtowania Jobsa (też było za co) przy jednoczesnej miłości do produktów Apple?”

    Błędnie szukasz tu jakiejś uniwersalnej zasady. Jeśli jakaś jest, to tylko taka, że każdy na swoim blogu może arbitralnie wybierać, kogo i co hejtuje, a komu i co wybacza. Musk i Tesla mogą być gdzie indziej wielbieni, tu są hejtowi, car tel est notre bon plaisir.

  245. Hej, ja się nie skarżę, ani za biednego misia się nie przebieram. Nie wiem skąd Wam się to wzięło. Chyba jakieś projekcje. Po prostu nie lubię osobistych wycieczek, bo psują rozmowę.

    Dziękując gospodarzowi za wyrazy bezgranicznej sympatii oddalam się.

  246. @bartol „Hej, ja się nie skarżę, ani za biednego misia się nie przebieram.”
    No nie, wcale, skąd, tylko STALINIZM!!!! MORDUJO!!!

    @Tranquility „Tutaj nie chodzi o niewalczenie z wiatrakami, tylko czyjeś fantazje o podgrzewanym zagłówku i wygodnictwie mają realny wpływ na nas wszystkich, bo za cenę podgrzewanego zagłówka zostaniemy (jesteśmy?) zakładnikami korposów i gazylionerów.”
    Pierwotnym tematem notki było wyposażenie decydujące o zakupie, cytując WO: „czy kiedykolwiek kierowaliście się „naszpikowaniem technologiami” jako argumentem za zakupem? Staliście przed wyborem „marka X czy Y” i o wyborze zadecydował wodotrysk typu „polecenia głosowe”?
    Mam na myśli realne, konsumenckie wybory. Konkretne decyzje zakupowe, a nie włączenie się do jednej z debat piwniczaków o wyższości maybacha nad bentleyem.”
    Dla mnie takimi gejmczendżerami są aktywny tempomat, head-up, napęd na cztery koła i automatyczna skrzynia w jednym pakiecie, znaczy samochodzie. To mocno zmieniło mój komfort jazdy samochodem, zwłaszcza na dłuższych trasach. Dodatkowo możne nawigacja z informacjami drogowymi na bieżąco i propozycjami objazdów (nie, gugiel nie jest opcją w przypadku jazdy w EU i poza EU, chyba że ktoś lubi żyć z dwoma telefonami raz lubi brzydkie uchwyty na desce).
    O podgrzewanych siedzeniach szczerze mówiąc nie myślałem, chociaż teraz bardzo je sobie cenię. Podgrzewane zagłówki to natomiast dobry symbol gadżetu, bez którego doskonale można się obejść a który jest/będzie oferowany w ramach pakietu abonamentowego opcji, idei niestety się rozpowszechniającej jak pożar w australijskim buszu (pełne wyposażenie montowane w każdym samochodzie, włączane po opłaceniu abo, BMW i Mercedes już z tym flirtują). Po prostu – kapitalizm i szukanie sposobów na wielokrotne sprzedawanie tego samego. Tu jeszcze cytat z testu najnowszego BMW X3: „Jeżeli ktoś lubi gestykulować podczas rozmów, to polecam wyłączyć obsługę gestów w menu, bo można sobie przypadkowo ściszyć radio lub włączyć nawigację.” Nie, nie nie. Nie jestem fanem samochodu podglądającego kierowcę i pasażerów.

    Natomiast zakładnikami korposów jesteśmy i tak, naiwne fantazje Morawieckiego o polskim samochodzie elektrycznym sa również dlatego takie daremne, że zaprojektowanie, wyprodukowanie, wreszcie homologacja bardzo złożonego mechanizmu, jakim jest samochód jest obecnie niemal niemożliwe dla kogoś postronnego. Wprawdzie światowy run na elektryki sprawił, że pojawiła się masa startupów z ciekawymi pomysłami, niektóre z nich były w stanie zebrać dość funduszy, żeby dojść do etapu produkcji, inne już niemal tam są i trzymam kciuki, żeby się im udało: link to jalopnik.com
    Ale skoro mamy taką dominację istniejących korposów (wciąż merdżujących, przecież gliwicka fabryka Opla i bielska Fiata sa już w tym samym koncernie!) i nic nie zrobimy z ich pomysłami na uszczęśliwienie nas pakietem inwigilacyjnym za 299,- rocznie oraz inwigilacyjno/rozrywkowym za 599, to pozostaje chyba bierny opór i używanie tego, co się kupiło teraz/parę lat temu. Mój samochód jest jeszcze na etapie „kapowania wspomagającego”, tzn. wprawdzie appka w telefonie powiadomiła mnie, że po przeglądzie samochód jest ALL GOOD i jestem też w stanie go otworzyć tą appką, jeśli przypadkiem zatrzasnąłbym w środku pilota. Ale wciąż jest pilot, wciąż jest fizyczny kluczyk.

  247. @sheik
    „Pierwotnym tematem notki było wyposażenie decydujące o zakupie, cytując WO: „czy kiedykolwiek kierowaliście się „naszpikowaniem technologiami” jako argumentem za zakupem?””

    Ja jestem fanem zbiorkomu, szczególnie szynowego, ale gdybym już *musiał* kupić samochód (autobus nie wszędzie dojeżdża), to byłby to jakiś dwudziestoletni szrot, byle tani i sprawny (tak żeby bezawaryjnie jeździł z punktu A do punktu B). Tak wyglądałby „realny konsumencki wybór”. Bajery typu ekran dotykowy zupełnie mnie nie interesują, nowymi samochodami wręcz się brzydzę. A gdybym miał Naprawdę Dużo Pieniędzy i chciał przyszpanować na dzielni, to zamiast Tesli (etc.) kupiłbym np. odrestaurowanego Forda Mustanga z 1967 roku. Ech, marzenia…

  248. @mnf
    « „Tak wyglądałby „realny konsumencki wybór”. »

    Tymczasem realny konsumencki wybór, najchętniej wybierany zwłaszcza przez względnie młodych ludzi na Zachodzie, to jest wynajem długoterminowy, bo nie trzeba się niczym przejmować i można traktować swoje auto z mniej więcej równą atencją co zbiorkom właśnie. A jeśli jest to dodatkowo auto elektryczne, to w zasadzie można zapomnieć nawet o okresowych przeglądach, wymianach oleju i innych upierdliwościach.

    I tylko niezreformowani petrolhedzi, którym sam do pewnego stopnia jestem, przejmują się, że im Musk będzie mógł im wyłączyć auto zdalnie. Helou, system jest tak szczelny, że gdy będziecie nim uciekać siepaczom kontrrewolucji, wyłączenie Wam auta przez serwery producenta jest gdzieś poniżej dziesiątego miejsca na liście rzeczy, które policja może wam zrobić.

  249. @mnf
    „gdybym już *musiał* kupić samochód (autobus nie wszędzie dojeżdża), to byłby to jakiś dwudziestoletni szrot, byle tani i sprawny (tak żeby bezawaryjnie jeździł z punktu A do punktu B). Tak wyglądałby „realny konsumencki wybór”.”

    To tak nie działa. Statystyczny dwudziestoletni gruz jest pretty fckin far od „bezawaryjnego jeżdżenia z punktu A do punktu B”. Tak naprawdę, o ile nie kupujesz fury, której historię znasz z własnej obserwacji, to wiek samochodu jest jedynym parametrem, po którym możesz szacować stan samochodu. Przebieg niespecjalnie się do tego nadaje z wiadomych powodów.

  250. Wracam do tematu, bo właśnie zaczynam oswajać samochód faktycznie „naszpikowany technologiami”.

    Zadziwia mnie instrukcja obsługi, której użyteczność jest znikoma. Gruba księga, w której na każdej właściwie stronie jest informacja „dostępne w niektórych wersjach”. Ustalenie, które fragmenty instrukcji dotyczą mojego samochodu robię metodą prób i błędów. Teoretycznie mam wersję maksymalnie wyposażoną, a i tak niektórych opcji nie mam – może one są tylko na rynek japoński?
    Nie domagam się papierowej instrukcji, ale pdf do mojej, konkretnej wersji byłby bardzo pożądany.

    Większości mniej lub bardziej użytecznych udoskonaleń w skodzie nie było (i pewnie w fabii nie będzie), ale user interface skody jest znacznie lepszy. Do ustawiania rozlicznych opcji (czas, jednostki, etc.) duży ekran dotykowy z wyraźnym menu jest znacznie lepszy, niż jeden patyczek sterczący z deski rozdzielczej współpracujący z ekranikiem wciśnięty między zegary.

    BTW powiedzcie mi, do czego służy szyberdach i szklany dach panoramiczny? Niestety dostałem w pakiecie z czujnikami parkowania, ale może czegoś nie wiem i zasmakuję?

  251. @janekr „Do czego służy szyberdach”

    Gdy jesteś raperem, to można się przez niego wysunąć i śpiewać/tańczyć: link to youtube.com — ostatnio tak zajechaliśmy z dziećmi ostatnie metry na wioskę do kuzynostwa, żeby przybyć w dobrym stylu: głośniki na full + dwójka rapujących młodzieńców wystających z dachu.

    A serio, to gdy kiedyś po samochodzie ze szklanym dachem kupiłem taki bez szklanego dachu, to normalnie brakowało mi światła w środku. No i jak się stoi pod wysokimi światłami, to można spojrzeć przez dach 🙂

    A

  252. @janekr
    „BTW powiedzcie mi, do czego służy szyberdach i szklany dach panoramiczny? Niestety dostałem w pakiecie z czujnikami parkowania, ale może czegoś nie wiem i zasmakuję?”

    W maju przyjemnie jest odsunąć i poczuć wiatr na łysinie. A jesienią/zimą często odsłaniam bez otwierania, po prostu żeby było jaśniej.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.