Jestem zdumiony tym, że po siedmiu latach PiS w kręgach opozycyjnych nadal mamy dyskusję o tym, czy bojkotować media publiczne. Ba: słychać w niej głosy przeciw.
Prywatnie bojkotuję je od dawna. Na zaproszenia do audycji odpowiadam standardową formułą „chętnie, ale najwcześniej po wyborach”.
Być może sprzedam przez to trochę mniej książek. No trudno. Do Russia TV też nie pójdę, choćbym miał dzięki temu mieć rosyjskie wydanie.
Na początku rządów PiS jeszcze bawiłem się w traktowanie w sposób wyjątkowy TVP Kultura, ale teraz już wyjątków nie mam żadnych. To czasem bywa krępujące, bo odmawiam komuś, kogo zawodowo znam od 20 lat i występowałem u niego za różnych rządów – no ale trudno. Robienie wyjątków wbrew pozorom tylko utrudnia sprawę, bo potem jeszcze trudniej tłumaczyć, że dlaczego tutaj nie, skoro tam tak.
Wobec kolegów po fachu jest mi tym bardziej przykro, że wykonywalem ten zawód przez dobre ćwierć wieku i też mi było przykro, gdy ktoś odmawiał. Ale dziennikarz nie ma innego wyjścia, niż wziąć to na klatę.
W końcu kiedy ktoś się zgadza na wywiad albo przyjmuje zaproszenie do audycji – wyświadcza dziennikarzowi uprzejmość. Poświęci parę godzin swojego cennego czasu. Pofatyguje się do studia. Wpuści obcego człowieka do swojego mieszkania.
Nie można tego od nikogo żądać. Można najwyżej bardzo uprzejmie poprosić – i pogodzić się z tym, że ktoś nie ma na to ochoty. Może kiedy indziej jeszcze będzie okazja?
Strzelanie marszałka Focha to głupie rozwiązanie. Przecież jeśli ktoś podchodzi do tej profesji profesjonalnie to zakłada, że będzie w niej także za 5, 10 lat.
Kto wie, może za 10 lat wróci temat wywiadu? Jeśli TERAZ zaczniemy obrażać tego, kto nam dzisiaj odmówił, uzyskamy tylko zablokowanie sobie takiej możliwości.
W mediach publicznych, zwłaszcza wśród najmłodszego narybku ze świeżego pisowskiego zaciągu, widzę już jednak inne podejście. Na uprzejmą odmowę słyszę coś w stylu „co za małostkowość, Kopernik przewraca się w grobie”.
„Kopernik by to zrozumiał, sam był politykiem, bojkotował różne osoby i instytucje” – odpisuję młodemu człowiekowi. Ten w odpowiedzi robi się coraz bardziej agresywny, zaczyna mi w końcu pisplainować, co JEMU SIĘ WYDAJE na temat Kopernika (a wydawało mi się, że „nie był politykiem”).
Ewidentnie nie czytał ani mojej książki ani żadnej. W każdym większym opracowaniu znajdzie coś na temat analogicznych odmów, których udzielał nasz astronom – w stylu „propozycja przewielebnego pana to dla mnie wielki zaszczyt, z radością bym skorzystał gdybym zasługiwał, ale że nie zasługuję, no to teges”.
Rozmowa z tak przygotowanym dziennikarzem pewnie i tak by się nie kleiła, jak to ujął Han Solo w Epizodzie IV. Ale skąd się u nich biorą ludzie z takim podejściem? Kiedyś w mediach przecież człowiek na początku swojej drogi uczył się od starszych osób koleżeńskich drobiazgóww stylu „jak się umawiać na wywiad, co robić w razie odmowy”.
Miałem wrażenie, że zapraszający mnie funkcjonariusz jest rozdrażniony tym, że ośmielam się odmówić – a on jest przecież Waadzą. Najchętniej wysłałby urzędowe pismo, że niniejszym wzywa się obywatela do udziału w audycji Polskiego Radia, niestawiennictwo będzie karane.
Przypuszczam, że kto tak lubi wydawać polecenia, podobnie realizuje polecenia. Nie zadaje pytań, zgodzi się na wszystko, ruki pa szwam, tak toczno, towariszcz prezes!
Kolejny powód, żeby po prostu trzymać się od nich z daleka. Po wyborach, jeśli nowa władza zrobi jakieś radykalne czyszczenie stajni Augiasza, będzie można rozważyć współpracę, na razie będę odpowiadać jak Kopernik Dantyszkowi.
Nie przyłączę się jednak do żadnego „apelu środowiska dziennikarskiego”, bo nie czuję się „środowiskiem dziennikarstwem”. Nawet gdy byłem dziennikarzem, to na hasła typu „Bal Dziennikarzy” przewracałem oczami i jęczałem „co za obciach”.
Moim zdaniem, środowisko dziennikarskie zmarnowało 30 lat temu szansę, by zaistnieć. Więc tak naprawdę go nie ma i nie było. Jest jak brązowy karzeł – wygasła protogwiazda, która nigdy nie zabłysnęła, a w końcu przestała nawet emitować energię z kontrakcji.
O rety, najbliższy obiekt tego typu jest głupie dwa parseki od nas! Ech, dożyć wysłania tam sondy…
No właśnie, takie rzeczy kręcą mnie teraz dużo bardziej od politycznej bieżączki. Urok bycia byłym dziennikarzem polega na tym, że człowiek już nic nie musi, czego i państwu życzę.
Jednak recenzent z tygodnika „Polityka” no less, zarzuca książce że skupia się na polityce i bieżącym życiu Kopernika zamiast na „rekonstruowaniu ścieżek myśli” ponadczasowych jak… Buddy czy Jezusa.
Brązowy karzeł… niby w profilu projektu pulsar, ale za mało rzułty.
@unikod
A tak, ten sam autor (nie pomnę nazwiska) pisał też, że czytał lepszą książkę, która mu się bardziej podobała właśnie na temat tego rekonstruowania i wyrażał żal, że ja nie napisałem o tym samym. Oczywiście, to można rozwinąć – ja czytałem jeszcze lepszą książkę o wykolejonym norweskim detektywie-alkoholiku, specjaliście od seryjnych zabójców, ale takiej też nie napiszę.
„w końcu przestała nawet emitować energię z kontrakcji„
Jednak jakaś leniwa fuzja tam zachodzi. W końcu gwiazda a nie planeta.
> autor (nie pomnę nazwiska) pisał też, że czytał lepszą książkę
I tu się właśnie rozczarowałem. Choć zawsze mogło być gorzej, najważniejszym biografem Kopernika jest kreacjonista. Okazuje się, że nie chodziło np. o trygonometrię sferyczną na tle epoki, ani epicykle jako rozpisanie składowych oscylatorów harmonicznych na wieki przed analizą fourierowską (że było ich więcej niż w teoriach ptolemeuszowych jest więc zaletą). Niestety chodzi o to co „wszechogarniające” i „zniuansowane”. Wątpliwości nie pozostawiają recenzje jego własnej książki o „podróżach z największymi umysłami” z której nie można się dowiedzieć co zrobili w nauce, ale czy ich ścieżki myśli są metafizyczne i ewentualnie prowadzą do boga. Ot, polskie dziennikarstwo naukowe.
@recenzja w Polityce
Też ją czytałem, dziwiąc się, że autor pisze mniej o książce a bardziej o tym, co by chętnie przeczytał. Ale że sam byłem już wtedy w połowie lektury (czy raczej słuchania) i miałem już swoje wrażenia, to mogłem zareagować wirtualnym benyhilem.
@”w kręgach opozycyjnych nadal mamy dyskusję o tym, czy bojkotować media publiczne. Ba: słychać w niej głosy przeciw.”
Ale co czynić, jeśli do sporej części wyborców inne kanały TV zwyczajnie nie docierają? Jak ich do siebie przekonać?
@sheik
„Też ją czytałem, dziwiąc się, że autor pisze mniej o książce a bardziej o tym, co by chętnie przeczytał”
Co więcej – najchętniej by przeczytał to co już przeczytał.
„Ale co czynić, jeśli do sporej części wyborców inne kanały TV zwyczajnie nie docierają? Jak ich do siebie przekonać?”
No właśnie dlatego tak bardzo lubię swoją obecną sytuację – to już nie mój problem. Moim problemem jest zadbanie o to, żeby pewna grupa nastoletnich osób zrozumiała co to wiązanie wodorowe i dlaczego jest takie cholernie ważne w biochemii.
@Kopernik
W 2020 roku pokazała się książka „Nazywam się Mikołaj Kopernik” którą ilustrował (nieżyjący już) Bogusław Orliński.
OFF-TOPIC
Nie wiedzieć dlaczego przeczytałem znów „Polska nie istnieje”. Cóż mogę powiedzieć? „Dobre było ale mało, więcej by się poczytało”
„Ale co czynić, jeśli do sporej części wyborców inne kanały TV zwyczajnie nie docierają? Jak ich do siebie przekonać?”
Proste, nie da się, przynajmniej w znaczącym stopniu. Wyborcy PiS to dużym stopniu osoby starsze. Taka grupa demograficzna ciężko zmienia swoje wybory, nawet w takich krajach jak Francja czy Niemcy.
@brązowy karzeł
Gdy zobaczyłem tego „brązowego karła” w tytule, przez chwilę pomyślałem, że kolega WO wkracza do Ostatniej Bitwy w Obronie Imienia Największego z Polaków. Uff, jednak nie.
Ale zacząłem się zastanawiać, czy są jeszcze jakieś hiciory w pipelinie? Do głowy przychodzi mi jeden, raczej hiciorek niż hicior: w latach 90-tych Mazowiecki z Michnikiem oddali za dużo. Kościół nie był wcale tak mocny, jak im się wydawało.
Jest taki wywiad Sutowskiego w Krytyce P.
link to krytykapolityczna.pl
> Mazowiecki z Michnikiem
A Miller z Rydzykiem?
link to repozytorium.amu.edu.pl
(via fb Kacpra Pobłockiego)
@jugger
„kolega WO wkracza do Ostatniej Bitwy w Obronie Imienia Największego z Polaków”
W pewnym sensie tak – o tym jest mój jutrzejszy felieton! (napisany oczywiście prawie tydzień temu)
„„Ale co czynić, jeśli do sporej części wyborców inne kanały TV zwyczajnie nie docierają? Jak ich do siebie przekonać?”
Prawidłowa odpowiedź na to pytanie brzmi: nic nie czynić, szkoda czasu próbować, oni jeśli kiedykolwiek zmienią zdanie to na pewno nie pod naszym wpływem i na pewno nie w tą stronę w którą my byśmy chcieli. Jest wystarczająco dużo innych ludzi do których warto kierować przekaz zamiast do tych 10% którzy czerpią wiedzę o świecie wyłącznie z kurwizji.
@janekr
« „Polska nie istnieje”. Cóż mogę powiedzieć? „Dobre było ale mało, więcej by się poczytało” »
Może „Czterdzieści i cztery” Krzysztofa Piskorskiego w nieco podobnych klimatach?
44? Nope, nie moje klimaty
@janekr
Jak piszesz to cyferkami, to zaczynam podejrzewać, że masz na myśli magazyn będący nowym wcieleniem „Frondy”, wydawany dzięki hojności obecnej władzy. Dla ustalenia uwagi, chodzi o powieść, z tytułem pisanym literkami: link to publio.pl
Miałem na myśli książkę Piskorskiego. On prowadzi na konwentach wspaniałe prelekcje, ale książki mi nie leżą.
@embercadero „Prawidłowa odpowiedź na to pytanie brzmi: nic nie czynić, szkoda czasu próbować, oni jeśli kiedykolwiek zmienią zdanie to na pewno nie pod naszym wpływem i na pewno nie w tą stronę w którą my byśmy chcieli.”
Uff, czyli nic nie trzeba robić? Super, cieszę się, że wszystko się jakoś samo ułoży.
@sheik
„Uff, czyli nic nie trzeba robić? Super, cieszę się, że wszystko się jakoś samo ułoży.”
Bo to jak z tym awalowym dopingowaniem Belki („co robił Mikołaj, Wilq?”). Nic tu nie zależy ode mnie, ani tym bardziej od Ciebie. Tobie się pewnie nawet nie chce głosować.
@wo „Tobie się pewnie nawet nie chce głosować.”
O przepraszam, za każdym razem jeżdżę specjalnie do ambasady w Bernie, 120km w jedną stronę (chyba że akurat jestem w Kato). Nie opuściłem żadnych wyborów. Nie żeby to coś zmieniało.
@embercadero
„Prawidłowa odpowiedź na to pytanie brzmi: nic nie czynić, szkoda czasu próbować, oni jeśli kiedykolwiek zmienią zdanie to na pewno nie pod naszym wpływem i na pewno nie w tą stronę w którą my byśmy chcieli.”
Ja się z tym w pełni zgadzam i kilkukrotnie tu o tym pisałem. Twardy elektorat PiSu należy traktować z buta i uważać za stracony. To są ludzie, którzy nigdy nie będą zainteresowani demokracją i szkoda na nich prądu.
„Jest wystarczająco dużo innych ludzi do których warto kierować przekaz zamiast do tych 10% którzy czerpią wiedzę o świecie wyłącznie z kurwizji.”
Wg raportu KP ich 20%.
„20,3% wszystkich badanych w ostatnich wyborach głosowało na Prawo i Sprawiedliwość i obecnie chce ponownie oddać głos na tę partię.”
„Ale co czynić, jeśli do sporej części wyborców inne kanały TV zwyczajnie nie docierają? Jak ich do siebie przekonać?”
Zawsze zostaje najstarszy sposób. Wyjść do ludzi i rozmawiać twarzą w twarz. Najbardziej wymagająca, ale i najbardziej skuteczna (?) metoda agitacji politycznej.
„Wyjść do ludzi i rozmawiać twarzą w twarz. Najbardziej wymagająca, ale i najbardziej skuteczna (?) metoda agitacji politycznej.”
Dobrze, żeś postawił ten znak zapytania. No to załóżmy: organizujemy spotkanie, na które przychodzi 50 osób. Dziennie robimy trzy takie spędy, przez 330 dni w roku – łącznie mówiliśmy do 50 000 osób rocznie. Powiedzmy, że przekonamy do zagłosowania 25 000 z nich. Co to jest, gdy trzeba zebrać parę milionów?! Można też stać z megafonem na głównym skrzyżowaniu i nawijać od rana do wieczora. Czy rezultat będzie lepszy? Wątpię. W końcu można udać się z wizytami do mieszkań – w stumieszkaniowym bloku wpuści, dajmy na to, dwudziestu, zyskasz na tym 5 głosów. I pół dzionka minęło. A ile jest takich bloków do obejścia?
Moim zdaniem spotkania w terenie po części tylko służą do zdobywania wyborców (wyborów się tym nie wygra), zaś przede wszystkim – odgrywają rolę spotkań motywacyjnych kadry terenowej. Tak, to też jest przydatne i potrzebne (a często niedoceniane) – ale nie o tym mówimy.
> organizujemy spotkanie
Twarzą w twarz to raczej tzw. canvassing. Dość niejednoznaczny tam gdzie jest raczej zabetonował poparcie jednocześnie nikt indywidualnie noe może bez niego zostać reprezentantem. W UK chodząc po kolędzie od drzwi do drzwi, a w US przez call center i dostęp do drogich baz sprofilowanych wyborców (skądinąd wiemy że PiS ma własną sondażownię na ogromnej próbie i wie znacznie więcej o prowincji trzymanej w ciemnocie – na przykład przez TVP jako jedyną wciąż uprawnioną do dadawania w DVB-T).
@sheik
„Uff, czyli nic nie trzeba robić? Super, cieszę się, że wszystko się jakoś samo ułoży.”
Tak trudno było przeczytać kolejne zdanie? Przypomnę że brzmiało:
„Jest wystarczająco dużo innych ludzi do których warto kierować przekaz zamiast do tych 10% którzy czerpią wiedzę o świecie wyłącznie z kurwizji.”
Nawet jeśli to jest nie 10 a 20% to tak, nadal uważam że jest stratą czasu i nikłych zasobów adresowanie jakiegokolwiek przekazu do nich. Trzeba się bić o resztę. Najgłupszą część elektoratu i tak zawsze zagospodarują bezideowi populiści.
@sheik & @wo
– „Uff, czyli nic nie trzeba robić? Super, cieszę się, że wszystko się jakoś samo ułoży”
– „Nic tu nie zależy ode mnie, ani tym bardziej od Ciebie”
Mówiąc precyzyjnie: zrobić to można bardzo dużo, ale trzeba mieć pieniądze. Na pewno nic tu nie zależy od gołodupców – natomiast, gdybyś przypadkiem należał do klasy wyższej i miał wolne kilkset milionów dolarów (bo akurat znudził Ci się półkilometrowy jacht), to mógłbyś za tą forsę: kolekcjonować media, dotować partie polityczne (a w najntisowej Bolandzie nawet je sobie pozakładać), sponsorować think-tanki, pozakładać fundacje, ufundować stypendia, wynająć agitatorów, opłacać speców od PR, założyć farmy trolli i kształtować narrację (np. bracia Koch wydali skromne pół miliarda zielonych na szereg kampanii zaprzeczania globalnemu ociepleniu, z sukcesem). Ale nie możesz, bo polityka (którą można w zasadzie sprowadzić do propagandy i socjotechniki) to zabawa dla grubych ryb z wielkim portfelem.
Od kiedy 40 lat temu polityka na zachodzie została skolonizowana przez kapitał i rządzi nią de facto Upper Class, wybory wygrywają liberałowie i prawica (biznes lubi to). Lewica najpierw leżała i kwiczała bo nie miała pieniędzy (niby kto by miał jej dać?), a później mijały lata i świat zapomniał, że coś takiego jak lewica w ogóle kiedykolwiek istniało. Po ’89 naśladowaliśmy te trendy (cały świat naśladuje – to jest tzw. „koniec historii”), więc to się oczywiście przełożyło na Polskę. Wybory to w sumie licytacja i wygrywa ten, kogo stać na kupno większego głośnika, a zwykli ludzie g… mogą – jesteśmy, jak że tak powiem, ofiarą żywiołów i pyłkiem w rękach bóstw pijących wino na Agorze, a nasze losy są wypadkową ich humorów i pałacowych intryg w niebiosach (tak, myślę że kilkadziesiąt wagonów forsy „od Sorosa” i parę operacji PR-owych mogłoby zmienić preferencje polityczne Polaków, ale nie jakiś blog czy partyzanckie stanie na ulicy z megafonem). Nasz wpływ na cokolwiek i tak jest zerowy, więc nie pozostaje nam nic innego jak bycie biernym obserwatorem, który coś tam sobie marudzi w kącie.
@”w latach 90-tych Mazowiecki z Michnikiem oddali za dużo. Kościół nie był wcale tak mocny”
Nie dlatego oddali, że Kościół był mocny. Oni naprawdę wierzyli w Kościół (Mazowiecki wierząc w stojącego za Kościołem Boga, a Michnik nie wierząc, kwestie metafizyczne były bez znaczenia).
Jeszcze w okolicach roku 2010 na spotkaniu w moim mieście Michnik mówił, że – cytuję niemal dosłownie – nie wyobraża sobie istnienia Polski bez Kościoła. Natomiast Mazowiecki (z całym szacunkiem i sympatią doń) pod wieloma względami był bardziej katolicki od prymasa.
Oddali tyle, ile oddali, bo zrobili to bardziej jako ludzie, jako Polacy niż jako politycy.
errata: chyba nawet Michnik to mówił w okolicach 2015; tak czy owak, długo po tym, jak łysa śpiewaczka podarła papieża.
@mnf
„Lewica najpierw leżała i kwiczała bo nie miała pieniędzy (niby kto by miał jej dać?)”
Lewica w sensie SLD przecież zgarnęła całkiem sporo i to jest rozpacz, jak oni to przeputali. Bylibyśmy w innym miejscu gdyby chociaż istniała jakaś „Trybuna” (tak, wiem że teoretycznie istnieje, no ale właśnie teoretycznie…)
Leszek Miller był prorokiem PiS-u w tym sensie, że zagospodarował to samo poczucie krzywdy i konieczności rewanżu na elitach co PiS, tylko że… sobie tego nie uświadomił, a nawet jak sobie to uświadomiał, to się tego głęboko wstydził. Dawne gigantyczne sukcesy SLD są odpowiedzią na jojczenie, że nie da się już odzyskać emerytów i generalnie pokolenia 60+. Lewica już raz to zrobiła. Teraz, zgoda, będzie trudniej.
Jest to jednak zadanie dla polityków, a nie bywalców tego bloga – piszę to uprzedzając posądzenia o awalizm.
Tylko czy Leszek Miller miał w ogóle kiedykolwiek jakikolwiek lewicowy offering? Nie, on najpierw zaoferował rewanżyzm na elitach (plus resentyment za prlem) na czym wygrał wybory, a potem zafundował społeczeństwu Balcerowicza bis czyli w zasadzie całkowitą kontynuację tego co wcześniej. Lewicowości tam nie zauważono.
@Michnik na przestrzeni dziejów – na szybko, tendencyjnie i wyrwane z kontekstu, za to wszystko z Wyborczej
Michnik: Polska bez Kościoła to czarny obraz
18.03.2014
Boję się odrzucenia Dekalogu i odwrócenia od tradycji, boję się, że uczniowie nie będą wiedzieli, kim był Jezus. To nieusuwalny składnik naszej tradycji i oś europejskiego systemu wartości.
Adam Michnik: Wierzę w tajemnicę. Ja nie umiałbym powiedzieć, że jestem ateistą
02.04.2021
Dominika W: Młoda lewica na ulicach im. Jana Pawła II dokleja słowo „ofiar”. Żąda rozliczenia papieża i jego nominatów z tuszowania pedofilii w Kościele.
Adam M: Najpierw powinna dokładnie przeczytać wszystko to, co Jan Paweł II napisał i powiedział. To jest ta fala, której ja się boję.
I o pedofilii
– Ja nie proponuję, aby to zamiatać pod dywan. To wszystko trzeba wyświetlić. Podkreślam jednak, że trzeba ten pontyfikat oceniać w wielu wymiarach, bo jeśli bierze się tylko jeden wycinek, to mamy rodzaj historycznego fałszerstwa. Jan Paweł II nie zasłużył na wyłącznie taką odpowiedź. Pozostanie na zawsze wielką, nieusuwalną postacią polskiej historii.
Michnik: Kościół w Polsce przechodzi ogromny kryzys, ale jest nam potrzebny
04.05.2021
Z drugiej strony, Michnik nie rozumie osób, które w ramach walki z Kościołem niszczą pomniki Jana Pawła II. – Mazanie po pomnikach papieża to rzecz nierozumna. To był dobry człowiek, szlachetny, nigdy nie uderzał w ludzką godność – podkreślił Michnik.
____
W sumie fascynujący przypadek. Ukąszenie wojtyliańskie dość oczywiste, ale dodatkowo mesjanizm? Ciekawe co Michnik powie, gdy nadejdzie fala „Jezus nie istniał”?
> Ukąszenie wojtyliańskie dość oczywiste, ale dodatkowo mesjanizm
Przecież to sprzeczne, bo albo wikariusz na ziemi jest kierowany przez tajemnicę, albo przynajmniej może być przyzwoitym człowiekiem dekalogu (w którym jak wiadomo nie ma miejsca na „takie czasy”).
@jugger
„Boję się odrzucenia Dekalogu i odwrócenia od tradycji, boję się, że uczniowie nie będą wiedzieli, kim był Jezus. To nieusuwalny składnik naszej tradycji i oś europejskiego systemu wartości.”
Michnik jako Meletos z Pittos, to dosyć zabawne.
Choć nie wiem czy on i Kuroń mieli tu cokolwiek do powiedzenia gdy robiono deale z kościołem. Dziś pomniki to pewnie tyle znaczą dla młodzieży co te komunistycznych bohaterów pod koniec tamtej epoki. Ot miejsce żeby się spotkać, może coś wypić z procentami. Nazwy ulic, osiedli, portrety w szkołach? Meh
@jugger
Z Michnikiem jest ten problem, że facet w latach ’70 uwierzył (dał sobie wmówić?), że możliwy jest jakiś sojusz lewicy z kościołem. Rozumiem go, bo też uważam że *taki* (lewicowy) kościół byłby potrzebny, powiem więcej – dla świata byłaby to wręcz manna z nieba. Wówczas jego kalkulacja nie była tak zupełnie pozbawiona podstaw – pamiętajmy, że jeszcze w latach ’60 kościół był inny, np. ten amerykański był przechylony mocno na lewo (popierał związki zawodowe, sprzeciwiał się wojnie w Wietnamie, walczył z rasizmem, nierównościami itp.). W ogóle kościół posoborowy miał inną twarz niż ten dzisiejszy, silna była wówczas np. Teologia Wyzwolenia (choć akurat nie w Polsce – my byliśmy konserwatywnym bunkrem ze zbrojonego betonu).
Niestety – cały ten postępowy trend został doszczętnie zniszczony wraz z pontyfikatem „Największego Polaka”, który był papieżem prawicy, zawiązał sojusz polityczny z Reaganem, odwrócił reformy w kościele, umizgiwał się do konserwatystów i konsekwentnie przesuwał cały światowy kościół na prawo. To był moralny kataklizm. Na punkcie walki z lewicą „nasz” papież miał obsesję, więc lewicowy kosciół z Wojtyłą na czele był niemożliwy. Michnik albo tego nie widzi, albo nie chce zobaczyć (owszem, widział pewne przyjazne gesty JPII jak wizyta w synagodze, ale już nie jego antylewicowy fanatyzm przejawiający się konserwatywnymi nominacjami i walką z „cywilizacją śmierci”), stąd te jego peany na cześć JPII.
Nawiasem mówiąc, kiedy usłyszałem rozmowę z Overbeekiem o tym co się działo w Krakowie, to w ogóle nie byłem tym zasoczony, wręcz zareagowałem ziewaniem – ot, typowy aparatczyk z prawicową mentalnością: najważniejsze żeby nie było skandalu, ręka rękę myje, amigos coś amigos, morda w kubeł, szacun na dzielni, nie pruć się na psiarni (trzeba przyznać, że nie sprzedawał ziomeczków). Zresztą w tego typu środowiskach najchętniej awansujesz ludzi, na których masz kompromaty.
Powiedzmy sobie szczerze – rachuby Michnika były chybione, bo w Polsce kościół z ludzką twarzą to zawsze było science fiction (*szczególnie* z JPII u steru, ale nieważne kto by siedział w Watykanie, co bardzo dobrze widać dzisiaj). U nas zawsze rządziła czarna sotnia, a całe środowisko katolicyzmu otwartego można by zmieścić na jednej kanapie. W Polsce nawet dziś (!) katolicyzm otwarty, reprezentowany przez katolickich publicystów w typie Dominiki Wielowieyskiej, ma rys prawicowy. Dla niemieckiej chadecji to musi być szok.
@embercadero
„Tylko czy Leszek Miller miał w ogóle kiedykolwiek jakikolwiek lewicowy offering?”
No jasne, ale jak fajnie by było, gdyby po prostu na rynku istniało więcej mediów nie-pisowskich. Choćby jakaś gazeta codzienna, będąca realną konkurencją dla „Wyborczej”…
@mnf
„Z Michnikiem jest ten problem, że facet w latach ’70 uwierzył (dał sobie wmówić?), że możliwy jest jakiś sojusz lewicy z kościołem.”
To jest błędna diagnoza. On po prostu wtedy rozstał się z lewicą. Lewica ma tendencję do doszukiwania się w nim lewicowości (miałem tu kiedyś komcionautę, który napisał, że uważał Michnika za lewicowca ze względu na jego skłonność do starych swetrów), a to równie naiwne jak Michnikowe poszukiwania „kościoła otwartego”.
Lewicowość Michnika sprowadza się do tego, że jest skłonny tolerować istnienie osób o lewicowych poglądach. Ale i tak co tydzień w „Wolnej Sobocie” będzie chociaż jeden tekst z serii „jaka ta lewica gupia”.
mnf napisał wszystko to co ja chciałem w sprawie kościoła (że Michnik chciałby bratać się z kościołem lewicowym, ale przecież jego nie ma bo go Wojtyła zaj*bał, a tak jak u nas to nawet nie zdążył on nigdy powstać), więc tylko w kwestii Michnik-lewica. Moim zdaniem to jest efekt wymieniania Michnika zawsze na jednym oddechu z Kuroniem, od czasu gomółkowskiej propagandy był zawsze Michnik z Kuroniem i nigdy osobno. W tej parze moim zdaniem to Kuroń był zawsze dominujący a Kuroń lewicowe poglądy zdecydowanie miał (i mam na to świadków). Czy Michnik też je kiedykolwiek miał? W czasach 3RP na pewno nie. Typowy prorynkowy liberał z intelektualnym zadęciem, uosobienie nieboszczki unii wolności. Lewicy tam nie znajdziesz za wiele. Dodatkowo dochodzi fakt że dla różnych psychiatryków lewicą stajesz się poprzez zadawanie się z Jaruzelskim czy Urbanem co Michnik niewątpliwie robił. Tyle że resentyment PRL-u też z lewicą nie ma nic wspólnego.
A tak btw (awal mode on): polska lewico, więcej Kuronia.
@embercadero
„Czy Michnik też je kiedykolwiek miał?”
Kiedyś je miał (też mam na to świadków), ale „Kościół, lewica, dialog” to jest POŻEGNANIE z lewicą. Światopoglądowo po 1989 oddalał się od Kuronia, ze względu na przyjaźń nie upubliczniali tego – aż do inwazji na Irak, Michnik był bardz za, Kuroń przeciw i wyrażał to publicznie.
„A tak btw (awal mode on): polska lewico, więcej Kuronia.”
Też z kolei nie przesadzaj z jego idealizowaniem (zapewne bardziej kochasz swoje wyobrażenie o nim niż jego prawdziwe działania czy publikacje). Po latach wyznam, że ta blogonotka była trochę polemiką z Kuroniem:
link to ekskursje.pl
@wo
Nie idealizuję, widzę wady, w sprawie którą podnosisz w zalinkowanej notce jestem zdecydowanie z tobą, ale nikogo lepszego w ostatnich 70 latach na polskiej lewicy nie było. Bo kto.
Mam do PT komcionautów pytanie. W książce @WO o Koperniku jest we wstępie śliczna gdybologia, że jakby Kopernik nie istniał, to rozwój nauki miałby 25 lat opóźnienia. Czyli teraz mniej więcej mielibyśmy pierwsze komórki rozmiarów cegły. Przy całej mojej niezgodzie na to, że JP2 sam obalił komunizm, czy jednak nasza droga z PRL do UE nie zaczęłaby się i skończyła później bez KK?
#Bo kto.”
Modzelewski. Tylko że on szybko stracił znaczenie. Wydaje mi się, że również można by wskazać Bujaka.
@ah
„śliczna gdybologia, że jakby Kopernik nie istniał, to rozwój nauki miałby 25 lat opóźnienia.”
W książce jednak jakoś tam staram się to uzasadnić. A pan sobie tutaj to upraszcza do tego poziomu, że rzuca pan niejasną hipotezą i prosi polemistów o jej uzasadnianie/obalanie.
@Bastian
Modzelewski bardzo tak, mocne drugie miejsce po JK, ale on dobrowolnie dał sobie spokój z polityką jeszcze w ejtisach. Bujak nie (niestety znam kogoś kto go znał osobiście i anecdata działa w tym przypadku bardzo na niekorzyść).
@bartol „Wg raportu KP ich 20%.
„20,3% wszystkich badanych w ostatnich wyborach głosowało na Prawo i Sprawiedliwość i obecnie chce ponownie oddać głos na tę partię.”
Gdzie z jakiegoś raportu KP wynika, że ludzie którzy głosowali i zamierzają nadal głosować na PiS (a tak realnie: ludzie, którzy odebrali telefon i raczyli w ogóle odpowiedzieć na pytanie ankietera, być może zgodnie z prawdą) to ci sami, ktorzy oglądają TVP?
@embercadero „Nawet jeśli to jest nie 10 a 20% to tak, nadal uważam że jest stratą czasu i nikłych zasobów adresowanie jakiegokolwiek przekazu do nich. Trzeba się bić o resztę. Najgłupszą część elektoratu i tak zawsze zagospodarują bezideowi populiści.”
Znowu – rozumiem potrzebę radzenia sobie z emocjami bezradności i bezsilności, ale niby dlaczego ludzie, którzy nie mają dostępu do innych telewizji niż partyjna, mają być najgłupszą częścią elektoratu? Oni po prostu mieszkają na prowincji albo mają stary telewizor. Już kiedyś w dyskusji zwracałem uwagę na to, że nawet w okręgach, w których PiS zdobywał 50-60% i brał większość mandatów, opozycja brała resztę (z niewielką poprawką na konfiarzy). Wiecie, te kolorowe mapki Polski z poparciem partii to takie uproszczenie jest (i zgadywanie, jakie dokładnie to poparcie może teraz być).
@sheik
Pytanie:
„Gdzie z jakiegoś raportu KP wynika, że ludzie którzy głosowali i zamierzają nadal głosować na PiS […] to ci sami, ktorzy oglądają TVP?”
Odpowiedź:
„to takie uproszczenie jest”
@embercadero
” (niestety znam kogoś kto go znał osobiście”
Może mnie? Moja przygoda z aktywizmem przypada akurat na jego wygłup w postaci „Ruchu Demokratyczno Społecznego”, byliśmy więc na różnych wspólnych spotkaniach. Wspominam go źle, jako typową ofiarę światopoglądu sukcesu a la wczesne najntisy.
@WO mam mocne przekonanie, że najważniejsze dobre rzeczy, które w Polsce stały się za naszego życia przez ostatnie pół wieku: Solidarność, wyjście z komuny (i sygnał do wyjścia dla innych), a potem wejście do NATO i UE stały się dzięki temu, że polski KK też wziął w nich dość aktywny udział. Biskupi mogli przecież zrobić tak, jak moskiewska cerkiew – bronić przed zgniłym zachodem itp. Takie ciągoty przecież były, na szczęście zostały zduszone. Pozytywny udział KK w tych zmianach był warunkiem koniecznym (choć niewystarczającym).
> mogli przecież zrobić tak, jak moskiewska cerkiew
Przecież episkopat ma z cerkwią oficjalną umowę w sprawie robienia właśnie tak. Ma jakieś z NATO i UE?
@AH
„Biskupi mogli przecież zrobić tak, jak moskiewska cerkiew – bronić przed zgniłym zachodem”
Nie mogli. Musieliby pójść przeciwko Ludowi Swemu. Dobrze wiedzieli, że ich wpływy społeczne są mocno ograniczony, czego nie wiedzieli inteligenci u władzy. O tym jest wywiad Sutowskiego linkowany powyżej.
@”ludzie którzy głosowali i zamierzają nadal głosować na PiS […] to ci sami, ktorzy oglądają TVP” [bez znaku zapytania]
Moja mama głosowała na PiS i ogląda TVP. Rozmawiam z nią i tłumaczę, dlaczego nie powinna robić i tego, i tego. Potem wychodzę, a mama – nieposłuszna, ale rozumiem ją, bo też byłem jako dziecko nieposłuszny, kiedy ona chciała, żebym bym posłuszny – znowu ogląda TVP. Mam trzy wyjścia: albo rzucać grochem ludzkiej rozmowy o ścianę instytucjonalnej propagandy (10% szansy na jakiś sukces, bo bywam u mamy raz na dziesięć dni i coś tam czasem udaje mi się jej wytłumaczyć), albo machnąć na to ręką (w końcu to tylko 1 głos w wyborach, na pięć milionów głosów, które PiS dostanie), albo wciąć szlifierkę kątową i odciąć mamie polsatowską antenę satelitarną na dachu (co byłoby formą przemocy w imię polityki, szlifierką jako przedłużeniem polityki – więc waham się). Na razie wybieram opcję: rozmowa i 10% szans, że mama nie zagłosuje na PiS (bo i ona czasem się waha, kto jest większym Belzebubem: Kaczyński czy Tusk).
@PiS i TVP
Nie przeceniałbym znaczenia TVP per se
Sroczyński nie tylko wywiaduje:
Ale jest coś jeszcze, co czyni PiS teflonowym. Jeden z miękkich wyborców Kaczyńskiego tłumaczył mi to tak: „Nie znoszę tego ich rozpanoszenia, ale wiem, że jeśli ceny gazu na giełdzie rosną dziesięć razy, to oni coś wymyślą i te ceny dla mnie zamrożą, a jeśli węgiel jest po trzy tysiące, też coś wymyślą, za późno i niechlujnie, ale jednak”. I jeszcze cytat z innej rozmowy (wyborca dość obojętny politycznie): „Nie mam specjalnie złudzeń, jaka to władza, ale przynajmniej wiem, że jakby przyszły kłopoty, powódź, gradobicie, cokolwiek, to oni jakieś pieniądze znajdą, choćby tylko dla wyniku wyborczego”. Innymi słowy: im bardziej opozycja krzyczy o kupowaniu głosów, tym bardziej utrwala wizerunek PiS-u jako partii, która w razie czego wytrzaśnie pieniądze spod ziemi.
link to wiadomosci.gazeta.pl
Jeszcze inni to rozpanoszenie lubią, bo co się okazuje: gospodarka się od braku „merytokracji” pod nadzorem jedynie predystynowanej klasy nie załamała a kwitnie jak nigdy dotąd. Te wszystkie opowieści o przygłupach z zadupia na stanowiskach też mają odwrotny skutek – „może nie potrzebujemy tyranii ludzi sukcesu” którzy kradną bardziej wyrafinowanie ale właśnie odmawiają pomocy w kryzysie.
@wo
„W książce jednak jakoś tam staram się to uzasadnić.”
I szczerze mówiąc jest to jak dla mnie najbardziej kontrowersyjna teza z tej wielce ciekawej lektury.
Kopernik wyprzedził swoje czasy, i dzięki temu rozwój nauki i techniki przyspieszył o ćwierć wieku? Ale zaraz, to kolejne odkrycia naukowe następują po sobie w ustalonych odstępach, i jedno przesunięcie propaguje się w czasie? To jak to się stało, że sam Kopernik „wyprzedził”? Skoro on mógł, to i niejeden z jego następców również mógłby zniwelować lukę, czyż nie? Poza tym, postęp nauki nie przebiega w izolacji od otoczenia. Zależy od innych czynników, choćby od stanu rzemiosła, dostarczającego oprzyrządowania. Galileusz odkrył księżyce Jowisza, bo miał wystarczająco dobre soczewki. Maszyna parowa stała się możliwa dzięki rozwojowi metalurgii, itd. A już osobną kwestią jest na ile akurat astronomia miała wpływ na cokolwiek praktycznego, aż do czasu podboju kosmosu.
@unikod „Jeszcze inni to rozpanoszenie lubią, bo co się okazuje: gospodarka się od braku „merytokracji” pod nadzorem jedynie predystynowanej klasy nie załamała a kwitnie jak nigdy dotąd.”
Och, kwitnie tak bujnie, że już mało kto chce Polsce pożyczać pieniądze. Normalnie cud-miód-orzeszki.
Że ludzie patrzą pragmatycznie, co dostaną od rządu tu i teraz a reszta ich nie obchodzi, to wiadoma sprawa. Ale ta impreza ma się ku końcowi, zaraz przyjdzie kelner z rachunkiem.
„Bruksela zalicza polski dług do jednego z najniższych w Europie: 51 procent PKB (przy czym ta liczba – piszę to specjalnie dla #SilnychRazem, żeby nie musieli pod tym tekstem ogłaszać swoich genialnych teorii o „fałszerstwach pisowskiego GUS-u” – pochodzi z unijnego Eurostatu i uwzględnia pieniądze skitrane przez Morawieckiego poza budżetem w różnych funduszach covidowych i w BGK).”
To z bliźniaczego tekstu Sroczyńskiego.
Nie mówię zresztą o wskaźnikach, ani odczuciach – tylko tym na co ludzi stać. Poprzednio Polska się rozwijała tylko wskaźnikowo. Teraz stała się atrakcyjna nawet dla imigrantów z bardzo dalekich krajów i to dosłownie w ostatnich paru latach.
@sheik
„kelner z rachunkiem”
Zdania są podzielone.
Dziś nadrabiam Sroczyńskiego:
Te opowieści nie maja wiele wspólnego z rzeczywistością, absolutnie wszystkie dane pokazują, że inflacja nie wzięła się w Polsce z nadmiaru pieniądza na rynku, a Bruksela zalicza polski dług do jednego z najniższych w Europie: 51 procent PKB (przy czym ta liczba – piszę to specjalnie dla #SilnychRazem, żeby nie musieli pod tym tekstem ogłaszać swoich genialnych teorii o „fałszerstwach pisowskiego GUS-u” – pochodzi z unijnego Eurostatu i uwzględnia pieniądze skitrane przez Morawieckiego poza budżetem w różnych funduszach covidowych i w BGK).
Nieustanne przepowiadanie katastrofy budżetowej przez polityków opozycji oraz przez ekonomistów, którzy opozycję popierają – „druga Grecji”, „druga Turcja”, „druga Argentyna” – jest dla wielu Polaków jasnym sygnałem, że po wyborach może być chudo i głodno. W efekcie 49 procent społeczeństwa uważa, że opozycja po objęciu władzy zlikwiduje programy socjalne (badanie United Surveys dla WP). To jest przykład absolutnej klęski waszej komunikacji, bo przecież co i rusz wychodzi ktoś od was i powtarza, że 500 plus jest święte.
link to wiadomosci.gazeta.pl
@kuba
„Kopernik wyprzedził swoje czasy, i dzięki temu rozwój nauki i techniki przyspieszył o ćwierć wieku?”
Takie twierdzenia też były dla mnie zawsze podejrzane. Szczególnie w kontekście tego co się teraz dzieje w nauce, gdzie te same odkrycia pojawiają się w niewspółpracujących zespołach w tym samym czasie, bo już zgromadzona wiedza na nie pozwala. Może ktoś by to co zrobił Kopernik zrobiłby rok później, może zrobił wcześniej, ale się bał opublikować/nie przebił się, tego nie sposób stwierdzić. Takie twierdzenia oczywiście chwytliwe są, ale wartości nie mają żadnej.
A może ktoś by to zrobił 5 lat później, ale lepiej i bylibyśmy teraz 100 lat do przodu? Tego nikt nie wie.
Nie chodzi mi zresztą o to czy PiS dobrze rządzi a raczej o pokazanie, że sukces jest kolektywny całego społeczeństwa a nie wybitnych menedżerów deokrujących swoje urodzenie ozdombą merytokracją – okazało się że inaczej urodzonym nie są konieczni ani nawet potrzebni.
@Unikod
„Te wszystkie opowieści o przygłupach z zadupia na stanowiskach też mają odwrotny skutek”
Przede wszystkim to nie są przygłupy, w zdecydowanej większości. Oksfordu nie kończyli, ale mają szkołę życia. Dobrze wiedzą, że ktoś musi robić, żeby naczelnikować mógł ktoś. Ten podział na politycznych i merytorycznych w administracji rządowej funkcjonuje od bardzo dawna. Mam świadków, że co najmniej od Millera, a z pewnością dłużej. Dziesięć pięter w dół kadry partyjne niczym się nie różnią. Żadnego ideolo. Dobór odbywa się głównie po linii towarzyskiej. Gdy w 2015 nastał PiS niektórzy nowi z awansu gdzieniegdzie próbowali poszerzać strefę wpływów, raczej z własnej inicjatywy, ale, jedna mina, druga mina i back to normal.
> Dobór odbywa się głównie po linii towarzyskiej.
Ale przez merytokrację dla dekoracji rozumiem, że to jednak byli ludzie z Warszawy z odpowiedniego skrzydła SGH, a nie ludzie z Pcimia i Lublina i innego skrzydła SGH.
@unikod + Jugger „Zdania są podzielone. Dziś nadrabiam Sroczyńskiego”
To super, że red. Sroczyński napisał dobrze się klikający tekst z Rachoniem i Tuskiem w środku i nawet mógł przy tym rzucić jakąś daną Eurostatu. Ja również, tak jak on, się nie znam na ekonomii, ale nie da się nie zauważyć, że:
– kasy z Funduszu Odbudowy nie ma i już raczej nie będzie, nawet jeśli potraktowac to jako nice-to-have, zacisnąć zęby i żyć bez tych miliardów, to jednak nie będzie ich w polskiej gospodarce
– kolejnej transzy funduszy europejskich może nie być, bo PiS idzie coraz mocniej na starcie z KE i TSUE, a przecież Polska od zawsze była tu na plusie (samorządowe inwestycje!)
– kary dla Polski (ściągane tak czy inaczej) idą już w miliardy. Czyli również tych pieniądzy zwyczajnie nie ma w polskiej gospodarce
– pakiety covidowe to były dziesiątki miliardów, przecież nie wzięte z powietrza tylko z obligacji
– ceny prądu i gazu dla przemysłu są najwyższe w Europie, zatem nawet jeśli domowe rachunki za prąd nie będą astronomiczne a jedynie bardzo wysokie, to kondycja gospodarki raczej na tym nie zyska
– eksplozja kosztów w budowlance (odwołane przetargi) z jednej strony i kosmicznie drogie kredyty mieszkaniowe (brak popytu) z drugiej mocno biją w branżę, bo nie ma gdzie robić
– zamówienia dla wojska na najbliższych parę lat to grube setki miliardów, niemal wszystko z importu i bez offsetu, za to z budżetu i państwowego funduszu (w organizacji).
Jeszcze raz powtórzę – nie znam się na ekonomii, ale jak dla mnie to wszystko trzeba rozpatrywać łącznie. Dla mnie pachnie późnym Gierkiem, leciutko ale zauważalnie.
@wo
…o tym jest mój jutrzejszy felieton!…
Przeczytałem i się zdumiałem. Nie, nie dlatego, że się nie zgadzam, ale dlatego, że po tefauenowskiej wrzutce, pomyślałem dokładnie to samo. Trochę się martwiłem, że ten tok mojego myślenia jest,hm, nielogiczny, nieprawidłowy, infantylny. Sam nie wiem jak to nazwać, bo nigdzie w mainstreamowych komentarzach takiej opinii nie spotkałem.
Dzięki @wo, widać nie jestem taki głupi.
Tak, tak, nie, nie. Rany, przecież to są słowa Chrystusa, to jest opoka, którą chrystusowy namiestnik na naszym padole, powinien kierować się w swojej nauce! Słyszę coś o historycznych uwarunkowaniach. Wicie, rozumicie tak wtedy było. Ja to rozumiem, ale do jasnej anielki, chrystusowy namiestnik, czyli prawie Chrystus in spe, gada jak polityk! A przecież było tam też coś o tym, by co boskie Bogu a co cesarskie Cesarzowi.
Oj, pogubili się chłopaki, pogubili.
@jugger
A czy to po prostu nie jest tak, że katalog potrzeb i oczekiwań wyborców PiS i takiej PO po prostu się rozmija? Różnica jest (generalizuje) na poziomie wieku, geografii, płci, zamożności czy wykształcenia. Wiem że „polaryzacja”, „podział na plemiona” itd to truizm i wałkowane od lat ale model myślenia „kradną ale się dzielą” jest niejako naturalny/obiektywny (jestem materialistą) z punktu widzenia takiego a nie innego ulokowania na mapie Polski?.
Przy czym to idzie dalej, poza czysto kasowe sprawy, jak np niechęć do gimnazjów (spotkałem się z opinią u Pisowca, że „gimnazja miejskie są lepsze od wiejskich wiec z dwojga złego lepiej aby wykształcenie w miastach było gorsze ale na prowincji lepsze bo co 8 klas to 8 klas, łatwiej upilnować a wiadomo, że wiejskich gimnazjów nie da się poprawić, zna Pan przecież Polskę, ludzi i władzę. Miastowy sobie poradzi bo oni to mają przecież góry złota”).
Mnie „fascynuje” od lat (zwłaszcza po Covid) całkowity brak w polskim społeczeństwie, a zwłaszcza w elektoracie PiS (PO to wiadomo „libki”) oczekiwań względem usług publicznych jak np lepsza służba zdrowia. Nikt nigdy masowo w tej sprawie nigdy nie protestował (mowa o ludziach-pacjentach a nie np pielęgniarkach), więcej ludzi wyjdzie na ulice aby zablokować maszt radiowy pod 5G niż za służbą zdrowia.
Większość znanych mi emerytów (zwł tych do 2000pln) stoi na stanowisku, że jakość przychodni czy szpitala jest jaka jest a kolejka do np onkologa (i jego jakość bo to jest nawet większy problem) to jest fakt i standard. Choroba to dopust boży więc taka czy inna kolejka nic nie zmieni. A w razie czego jakiś sąsiad-lekarz coś doradzi. Sam miałem przypadek jak osobiście namawiałem, wciskając kasę do ręki, ciężko chorego na raka emeryta (małe miasto) aby prywatnie poszedł po poradę bo źle go leczyli to mi powiedział, że „jego leczy ordynator i będzie mu przykro jak się dowie że poszedł prywatnie”. Dość powiedzieć, że tego emeryta już nie ma tym świecie bo jednak go źle leczyli.
Polska ma generalnie b niski poziom zaufania społecznego do ludzi i do instytucji oraz dominuje przekonanie, że grosz w ręce jest lepszy niż mityczna służba zdrowia bo każdy kto ma 30lat+ na hasło „reforma służby zdrowia (szkół itd) odbezpiecza rewolwer bo wie co to znaczy (w PL słowniku politycznym od lat 1990s słowa „reforma” jest chyba groźniejsze niż „wojna” dla zwykłego obywatela).
W perspektywie czasu to – moim zdaniem – w nas b walnie, jak te wszystkie Fit for 55 i inne globalne zmiany pokażą „pazury” a pierwsze uderzenie pójdzie w elektorat PiS (a potem zresztą w PO) bo 1300 zł 13 emerytury nie starczy na nic. Pojedyncza osoba, nawet spełniająca materialną definicję klasy średniej wg PL Ładu, po prostu nie jest w stanie sobie sama kupić komercyjnie substytutu usług publicznych (zdrowie, transport itd). A żadna władza, zwłaszcza obecna, nie jest zainteresowana poprawie tych usług (taki NFZ po podwyżce składki ma realnie mniej kasy niż przed bo dorzucili mu nowych zadań) z trzech powodów:
1/ bo to obiektywnie trudne (szokowa terapia Balcera to przy tym bułka z masłem)
2/ efekt za 10+ lat
3/ kasy na 13-tki nie będzie
——
Co do długu to w Eurostacie trzeba patrzeć na „dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (EDP)”. Dodatkowo problem nie jest sama wartość tego długo a jego ulokowanie poza kontrolą parlamentu co pogarsza efektywność i na dłuższą metę zwiększa koszty obsług zadłużenia bo to jest nietransparentnie.
Katastrofa z tego będzie ale nie w sensie „1000% długu” a po prostu stopniowemu spadkowi nakładów na usługi publiczne bo obecny rząd – inaczej niż Grecja – nastawia się na prywatyzacje usług publicznych przy jednoczesnym zwiększaniu różnego rodzaju transferów do niektórych segmentów wyborców. W Grecji było jedno i drugie (ale tam dla wszystkich), u nas tylko drugie (i tylko dla niektórych, taka budżetówka ma de facto zamrożone pensje od 2009 roku, w tym roku dostali pierwszy raz „coś”: 7% podwyżki. Emeryci dostają co roku, teraz 14%). Więc w sumie można powiedzieć, że się Morawiecki „nauczył” z greckiej lekcji. Dlatego dług oscyluje na poziomie 54-55% (EDP)
link to businessinsider.com.pl
@sheik
Wszystko prawda, ale akurat te teksty Sroczyńskiego są bardziej o strategii komunikacyjnej opozycji. O ekonomii był taki wywiad. Trochę już stary, ale się trzyma się.
link to next.gazeta.pl
Polska ma wiele problemów, ale deficyt budżetowy nie jest priorytetowy i przez dłuższy czas nie będzie. Te 51% PKB dają solidną poduszkę.
Oficjalnie na ten rok budżet musi pożyczyć na rynku jeszcze tylko 100 mld zł. No chyba że się coś tąpnie. Ale jest pole manewru.
I to nie są zachwyty, bo polityka PiS jest fatalna, tyle że nie będzie tragedii.
Kaczyński wie, że jak się ludziom pogorszy, to zostanie wykopsany i już nie wróci.
Rozdawnictwo PiSu nie jest przesadnie duże, no chyba że na tle rozdawnictwa balcerowiczowskiego.
No i wszystko to wina Tuska. Mógł dać te 400+, ale dał się oszukać hrabiemu Vincentowi.
@sheik
Wszystko prawda, ale akurat te teksty Sroczyńskiego są bardziej o strategii komunikacyjnej opozycji. O ekonomii był taki wywiad. Trochę już stary, ale się trzyma się.
No i link mi nie chce przejść to dam tytuł: Budżet się dobrze klei. Żadna „dziura Morawieckiego” tego rządu nie wywróci 06.06.2022
Polska ma wiele problemów, ale deficyt budżetowy nie jest priorytetowy i przez dłuższy czas nie będzie. Te 51% PKB dają solidną poduszkę.
Oficjalnie na ten rok budżet musi pożyczyć na rynku jeszcze tylko 100 mld zł. No chyba że się coś tąpnie. Ale jest pole manewru.
I to nie są zachwyty, bo polityka PiS jest fatalna, tyle że nie będzie tragedii.
Kaczyński wie, że jak się ludziom pogorszy, to zostanie wykopsany i już nie wróci.
Rozdawnictwo PiSu nie jest przesadnie duże, no chyba że na tle rozdawnictwa balcerowiczowskiego.
No i wszystko to wina Tuska. Mógł dać te 400+, ale dał się oszukać hrabiemu Vincentowi.
@Obywatel
Dokładnie tak będzie z tymi usługami publicznymi.
A jeśli chodzi elektorat PiS to znam wersję: „Nigdy nie było tak dobrze jak teraz”. W domyśle: to po co zmieniać? I jak to obalić?
@❡
> „może nie potrzebujemy tyranii ludzi sukcesu”
> którzy kradną bardziej wyrafinowanie ale właśnie
> odmawiają pomocy w kryzysie.
Wydawać by się mogło, że po lekcji, którą otrzymał premier Cimoszewicz, który stwierdził, że nieubezpieczeni od powodzi sami sobie są winni (co ilustruje, że SLD nie było lewicowe), każdy polityk w Polsce powinien być świadomy, czym kończy się odmowa pomocy w kryzysie.
@kubawu
„To jak to się stało, że sam Kopernik „wyprzedził”?”
Przecież w książce bardzo dokładnie odpowiadam. Serdecznie proszę, żeby następna osoba wchodząca w ten offtopic, ALBO się konkretnie odniosła do tez z książki, albo napisała o czymś innym.
@bartol
„Szczególnie w kontekście tego co się teraz dzieje w nauce, gdzie te same odkrycia pojawiają się w niewspółpracujących zespołach w tym samym czasie, bo już zgromadzona wiedza na nie pozwala.”
I tu właśnie widać unikalność Kopernika. Nie ma „konkurencyjnego zespołu pracującego nad tym samym”. Ale że pan ewidentnie nie czytał nie tylko mojej, ale żadnej książki, więc ciskam na pana zaklęcie „komentariolus!” niczym Harry Potter, i to zaklęcie sprawia, że porzuci pan ten temat. Magia!
@ah
” mam mocne przekonanie, że najważniejsze dobre rzeczy, które w Polsce stały się za naszego życia przez ostatnie pół wieku: Solidarność, wyjście z komuny (i sygnał do wyjścia dla innych),”
Ach, czyli że wierzy pan, że Lech Wałęsa obalił komunizm skacząc przez płot. Ja w to wątpię. Moja wersja jest taka: Gorbaczow stracił panowanie nad skutkami reform, które musiał wprowadzić (tak jak inż. Diatłow stracił panowanie nad reaktorem, na ktorym musiał zrobić eksperyment). Gdyby nie papież (w alternatywnej ścieżce, w której młody Karol wybiera karierę halabardnika w teatrze) i tak byłaby głasnost, a potem i tak Gunter Schabowski by obalił mur berliński weekendowym lapsusem na konferencji prasowej.
„Pozytywny udział KK w tych zmianach był warunkiem koniecznym (choć niewystarczającym).”
A teraz już pan argumentuje jak ten publicysta Wyborczej, że biskupom zawdzięczamy to, że Polki mogą jechać bez paszportu zrobić aborcję na Słowację. Moja wersja: do 1979 Polska się laicyzowała tak jak Hiszpania, Francja itd. Wojtyłomania spowodowała aberrację, od której wracamy wreszcie do normy (co odnotowałem notką o zapateryzacji, że ruszyła).
Z biskupami najważniejsze żeby nie mieli nic do gadania – jak w Austrii (itd). No i to główny dramat z Wojtyłą, że z jego winy biskupi mają jakiś wpływ na politykę. Więc bez niego byśmy dotrwali do upadku muru berlińskiego jak Czechosłowacja. Bez Wałęsy. Bez konkordatu. Bez zakazu aborcji. What’s not to like?
@wo
Biblioteka UW na YT robi Ci dobrą reklamę książki o Koperniku.
Filmik wrzucony ~5 godz. temu.
Wyświetleń tam mają nie za wiele, ale zawsze coś.
Mam nadzieję, że Szanowny Gospodarz wybaczy linka, a i do spamu nie wleci:
link to youtube.com
@inuita
Nie widziałem. Dziękuję! Padłem z wrażenia.
@wo
…następna osoba wchodząca w ten offtopic, ALBO się konkretnie odniosła do tez z książki, albo napisała o czymś innym…
No to ja skorzystam z okazji i trochę poofftopikuję.
Na początek podziękowanie za znakomitą lekturę. We wstępie zaznaczyłeś, że to spojrzenie bardziej dziennikarza niż historyka, ale ja to lubię. Gdyby dopisać dialogi, dać trochę golizny i batalistyki, to znakomity materiał na netflixowy serial.
Ale ja o czymś innym. Jako szczecinianina zainteresował mnie wątek koadiutora Kopernika, Jana Loitza.
Kim byli Loitzowie?
Wywodząca się ze Szczecina kupiecka dynastia Loitzów, stworzyła potężne finansowo-kupieckie imperium. W połowie XVI w. byli nazywani Fuggerami północy. Byli bankierami brandenburskich Hohenzollernów, pomorskich Gryfitów a nawet Jagiellonów. Pożyczali pieniądze Duńskiemu królowi i post krzyżackiemu Albrechtowi. Prowadzili interesy od Portugalii przez Anglię i Francję przez Niemcy po Islandię i Skandynawię. Sprzedawali broń i aprowizację obu stronom wojen szmakaldzkich. Był czas, że jak kupiłeś gdzieś nad Bałtykiem beczkę soli czy śledzi, to przynajmniej na 70 %, była od Loitzów.
Wzbogacili się na handlu śledziami, zbożem i solą. Protoplasta rodu Michał I Loitz, jeszcze w wieku XV, ożenił się z bogatą wdową po swoim pryncypale i to był zaczyn. Jego syn Jan I, a potem jego synowie Michał II, Szymon, Stefan i Jan II, doprowadzili firmę do szczytu rozwoju.
No ale gdzie tu Kopernik?
Loitzowie mieli wszystko co jako mieszczanie z mało znaczącego księstwa mogli osiągnąć. Mimo tego, że ich interesy mocno zostały przez Gdańsk powiązane z Rzeczpospolitą, przez co zostali nawet uszlachceni przez Zygmunta Augusta, to ich władza miała swoje granice. Czytając twoją książkę, uświadomiłem sobie o znaczeniu biskupów warmińskich. To byli w pewnym sensie udzielni władcy z ogromnym wpływem na tron Jagiellonów.
Loitzowie przez małżeństwa Michała i Szymona z gdańskim rodem Feldstedów, spowinowacili się z Kopernikiem. Jakaż pokusa, by ród Loitzów wszedł na najwyższe kręgi władzy. Pieniędzy mieli dość, a powinowactwo z Kopernikiem otwierało furtkę do warmińskiego biskupstwa.
Jest interes do zrobienia!
Przeznaczono syna Michała, Jana III, do stanu duchownego i przeforsowano go jaka koadiutora Kopernika. Droga do biskupstwa otwarta.
Niestety, czy to postawiono na złego konia(układ gdański) czy też po prostu Jan III nie miał odpowiednich predyspozycji (jak wynika z twojej książki, tam trzeba było być niezłym sk….synem), nic z tego nie wyszło. Jan III zrezygnował ze stanu duchownego i przejął gdańskie interesy Loitzów po śmierci Szymona i Michała.
Loitzowie zbankrutowali w 1572. W efekcie ich bankructwa praktycznie załamała się gospodarka Pomorza Zachodniego. W ich kieszeni siedzieli niemal wszyscy, od książąt zaczynając, przez pomorską szlachtę, po niemal wszystkich szczecińskich mieszczan. Legenda mówi o beczkach precjozów i złota wywiezionych potajemnie z ich szczecińskiej centrali. Forsa przepadła.
Szesnastowieczny Lehman Brothers!
@mw61
Pasjonujące! Ale czemu zbankrutowali? Co było XVI-wiecznym odpowiednikiem kryzysu subprime na Pomorzu? Któryś z królów-dłużników poszedł full Portugalczyk Osculati?
@izbkp
„premier Cimoszewicz, który stwierdził, że nieubezpieczeni od powodzi sami sobie są winni (co ilustruje, że SLD nie było lewicowe)”
A dlaczego to nie jest lewicowe? Ubezpieczenia są socjaldemokratyczne. To była wpadka PRowa a nie „lewicowa”. Lewicowość to nie jest „upaństwowienie” wszystkiego a „uspołecznienie”. Zresztą dlatego w PL nie dominuje lewica a co najwyżej post-lewicowa sanacja bis (jeśli szukać czegoś z naszej historii).
@Obywatel
Kiedy zdarza się dziejowa klęska żywiołowa (a tym była powódź w 1997 r) to co zrobiłby rząd lewicowy? Rząd lewicowy uspołeczniłby straty. Rząd koalicyjny SLD-PSL nie zdecydował się na wprowadzenie konstytucyjnego stanu klęski żywiołowej bo miał świadomość, że wiąże się to z roszczeniami o odszkodowanie za wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. W mojej ocenie to nie jest myślenie lewicowe.
@izbkp
Mowa byłą o wypowiedzi na temat ubezpieczeń, stan klęski żywiołowej to zupełnie coś innego (obecny rząd też w Covid tego zresztą nie zrobił, wymyślili sobie coś całkowicie sprzecznego z – o zgrozo – Konstytucją ale nikogo to nie obchodziło).
A z szerszego oglądu to mój zarzut do ówczesnego (i każdego innego później) rządu ale też wyborców, bo władza jest z nich, jest taki, że ani wcześniej ani później nie podjęto tematu ubezpieczeń i straty tego typu mamy nadal prawie wyłączenie upaństwowione a nie uspołecznione w sensie partycypacyjnym (co ciekawe jest system „wymuszania” innego ważnego ubezpieczenia: OC dla aut – zresztą sprywatyzowany mimo ze wynika z ustawy – ale nie ma analogicznego systemu np w sprawie powodzi). Dla mnie rząd który po prostu daje kasę (odszkodowania) nie jest rządem o zabarwieniu lewicowymi.
Ubezpieczenia wprowadził Bismarck. Bardzo lewicowe. Podatki nie są dość partycypacyjne?
@unikod „Ubezpieczenia wprowadził Bismarck.”
Może masz na myśli system emerytalny? Ubezpieczenia frachtu morskiego hulały już w XIIIw. a Wiki twierdzi, że pierwsze sort-of-ubezpieczenia to wręcz Babilon link to en.wikipedia.org
Nie, mam na myśli system ubezpieczeń. Nie towqarzystwo ubezpieczeń wzajemnych, a system. Bismarck zakazał agitacji partiom socjalistycznym i jako namiastkę wprowadził tego potworka. Przedmiot przymusowego ubezpieczenia jest bez znaczenia.
„Ach, czyli że wierzy pan, że Lech Wałęsa obalił komunizm skacząc przez płot. Ja w to wątpię. Moja wersja jest taka: Gorbaczow stracił panowanie nad skutkami reform, które musiał wprowadzić (tak jak inż. Diatłow stracił panowanie nad reaktorem, na ktorym musiał zrobić eksperyment). Gdyby nie papież (w alternatywnej ścieżce, w której młody Karol wybiera karierę halabardnika w teatrze) i tak byłaby głasnost, a potem i tak Gunter Schabowski by obalił mur berliński weekendowym lapsusem na konferencji prasowej.”
WO, weź tu wprowadź jakieś lajki bo to aż się prosi by dać. Marzę o tym by ktokolwiek kiedyś zapytał perorującego o wpływie JP2 na koniec komunizmu publicystę „ale tak konkretnie to co zrobił, kiedy i co to niby dało”. Więcej by zdziałał jakby zrobił zrzutkę na stingery dla Szacha Masuda.
@przełom 1989
Furda papież, ale czy na wydarzenia w DDR nie miało żadnego wpływu to, co się już od dobrych paru miesięcy wyczyniało w Polsce? Przecież to jednak nie była KRLD, coś ludzie musieli słyszeć (choć pewnie w Dreźnie tradycyjnie najmniej).
@Michnik i lewica
Jeśli za miarę lewicowości brać stary i do bólu uproszczony wskaźnik wiary w ludzkość (lewica: ludzkość jest generalnie dobra i zmierza w ramach postępu ku lepszej przyszłości, prawica: człowiek jest z natury zły, dobrze było ewentualnie kiedyś dawno a teraz trzeba ludzi nadzorować i karać), to przytaczane powyżej podejście pana redaktora do polskiego społeczeństwa, że mianowicie jest ono tak straszne, że tylko katolickie wędzidło z trudem trzyma je w ryzach, jest głęboko prawicowe…
Ja zresztą to podejście rozumiem, choć jestem znacznie większym optymistą. Tylko mi łatwiej, bo ja nie przeżyłem tego, co moi niearyjscy przodkowie przed, w czasie i tuż po wojnie, a co znam to tylko z opowiadań ocalałych.
@sheik
…Ale czemu zbankrutowali? …
Data bankructwa nie jest przypadkowa. To data śmierci Zygmunta Augusta. Loitzowie byli mocno zaangażowani w działalność Komisji Morskiej Zygmunta Augusta, czyli mówiąc prosto-finansowali ją. Oczywiście nie za darmo. Korona, jak to u nas, kasy nie miała, ale miała możliwości nadania przywilejów i królewszczyzn które Loitzowie ochoczo brali garściami. Niestety interes kręcił się tylko dwa lata bo Zygmunt August zmarł, a następca albo raczej panowie szlachta, morza nie rozumieli. Przywileje przepadły i spodziewane zyski też. Gotówkę na rozkręcenie morskiego interesu już poszła, a nowi władcy nie mieli zamiaru jej zwracać. No i klapa
Drugim powodem był elektor brandenburski Joachim II. Ten skubaniec pożyczył od Loitzów ogromne pieniądze pod zastaw ziemi, do której nie miał prawa. Jak przyszło do spłacania długu, to po prostu nie zapłacił, a zastaw przepadł bo objawił się prawowity właściciel.
Jest jeszcze trzecia przyczyna. Odkrycie Ameryki. Dotychczasowy ład gospodarczy runął. Napływ taniego złota i reorientacja handlu na zachód to najważniejsze skutki odkryć. Ofiarą między innymi była na przykład Hanza to i Loitzowie popłynęli.
@sheik.yerbouti
„@przełom 1989
Furda papież, ale czy na wydarzenia w DDR nie miało żadnego wpływu to, co się już od dobrych paru miesięcy wyczyniało w Polsce?”
Już dawno temu pisałem o tym u siebie na blogu – według mnie kluczowym wydarzeniem dla NRD była wizyta Honeckera w RFN w 1987, kiedy on tam naopowiadał że mur może zniknąć itp., narobił tym enerdowcom nadziei, a potem nic w tym kierunku nie zrobił. To był moment zmiany nastrojów i nastawienia do systemu.
Jedyną przyczyną dla której Honecker takie rzeczy zaczął wygadywać była pieriestrojka (bez pieriestrojki nawet by nie pojechał do RFN, chciał jechać już w 1984, ale wtedy rosjanie mu zabronili).
Ani papież, ani wydarzenia w Polsce nie miały dla NRD większego znaczenia. No najwyżej to, że Polacy masowo przywozili do NRD produkty rzemieślnicze, a zwłaszcza marmurkowe ubrania dżinsowe.
@izbkp:
Cimoszewicz potem się tłumaczył, że był to dość wstępny etap powodzi (na pewno przed Wrocławiem) i nie zdawał sobie jeszcze sprawy z jej skali. Nie wiem, czy tłumaczył się szczerze, ale co do tak przyjętej zasady to jest chyba wystarczająco lewicowa — póki nie ma wielkiej klęski żywiołowej, zabezpieczeniem powinno być indywidualne ubezpieczenie.
@embercadero:
Myślę, że JP2 pewien wpływ miał. Nie, że na poziomie Hollywood 😀 ale jednak. Ja byłem tu za młody, ale pamiętam z relacji znajomych, jak to pielgrzymki JP2 do Polski były dla nich objawieniem — jakąś formą przebudzenia, poczucia więzi społecznej i siły. Przed JP2 ich postawa była „jesteśmy przeciw komunizmowi, ale jesteśmy słabi i nieliczni”. Po pierwszej pielgrzymce to się zmieniło na „my, konserwatywni katolicy jesteśmy większością i mamy siłę”.
Co do Solidarności, cóż, przyczyniała się do problemów ekonomicznych PRL (jeśli wierzyć Kuczyńskiemu to całkiem świadomie — przynajmniej sam Kuczyński przyznawał się do motywacji, że czym Polakom będzie gorzej, tym większe szanse na zmianę systemu politycznego) i stanowiła siłę nacisku na rządzących. Ograniczała swobodę działań. Gdy mowa, że Gorbaczow ugiął się pod siłą kryzysów osaczających go ze wszystkich stron, to ten strumyk problemów, płynący od JP2, przez Solidarność, był jednym ze znaczących dopływów.
@pak
„Myślę, że JP2 pewien wpływ miał.”
Na pewno miał na poziomie Polski. Mogę się zgodzić, że w alternatywnym świecie „Wojtyły halabardnika” nie byłoby też „Wałęsy skoczka”, nie byłoby „Solidarności”, może Gierek dotrwałby u władzy do 1989.
Ale czy w tym świecie nie ma też Gorbaczowa? Z całym szacunkiem dla „Solidarności”, jej wpływ na Gorby’ego wydaje mi się zaniedbywalny. W świecie „Wojtyły halabardnika” inaczej wygląda historia PRL, zgoda. Ale nie ZSRR, a więc też nie CSRS, NRD i innych demoludów. W tym scenariuszu Polska po prostu ma wolne wybory mniej więcej wtedy gdy Czechosłowacja, a najpóźniej wtedy, gdy Rumunia i Bulgaria. A w bonusie jest równie zlaicyzowana, już mamy małżeństwa gejowskie, nigdy nie mieliśmy zakazu aborcji, nie poznajemy w ogóle nazwisk takich jak Hołownia czy Terlikowski, siedzą sobie w jakichś zakonach. What’s not to like?
> Cimoszewicz potem się tłumaczył
Znalazłem piękne tłumaczenie z 2009 iż „nie był to jego największy błąd” którym był wybór „złej drogi budowy autostrad” bo trzeba było „postawić na budowę ze środków publicznych, a nie przez prywatnych inwestorów”. Kwintesencja pakietu. Oskarżenie nie ma więcej pytań.
> zabezpieczeniem powinno być indywidualne ubezpieczenie
A to z kolei kwintesencja różnicy między państwem socjalnym a liberalnym. Przy czym to liberał i eugenik stwierdził, że insurance nie daje security jeśli nie jest po prostu podatkiem. Raport Beveridge’a rząd Atlee wprowadził wraz z bezpośrednią budową mieszkań komunalnych. I to jest pakiet lewicowy, a nie fąfnaste ubezpieczenie od nieszczęśliwego wypadku i dziwne wehikuły finansowe dla deweloperów.
@”Wojtyłomania spowodowała aberrację (…)”
Zwięźle – i we własne piersi się bijąc – tę aberrację ujęła ostatnio katolicka pani doktor od filozofii Anna Karoń, przyjaciółka Wojtyły:
„Wszyscy żyliśmy w jakiejś mitologii”.
Jeżeli ktoś z komcionautów dorastał w ośrodkach pozawielkomiejskich na przełomie lat 70/80., to pewnie pamięta, jak kopia obrazu jasnogórskiej Matki Boskiej wędrowała po domach, sąsiedzi z całej wioski/dzielnicy zbierali się w kolejnych „nawiedzanych przez obraz” domach, klękali, modlili się (w poetyce „ojczyznę wolną racz nam wrócić, Pani”).
„(…) od której wracamy wreszcie do normy”
Może dopiero teraz, przy okazji tego, co się właśnie odjaniepawla, dokonuje się w pełni nasze wejście do UE, powrót do normy zwanej Europą.
Aczkolwiek przy okazji musimy też zaznać tego, przed czym Bryan Ferry, daleki (i dalece elegantszy) prekursor Houellebecqa, przestrzegał pół wieku temu w „Song for Europe”:
Here as I sit
At this empty cafe
Thinking of you
I remember
All those moments
Lost in wonder
That we’ll never find again
Though the world
Is my oyster
It’s only a shell
Full of memories
And here by the Seine
Notre-Dame casts
A long lonely shadow
Now – only sorrow
No tomorrow
There’s no today for us
Nothing is there
For us to share
But yesterday
Daję wersję z 2001, bo ładnie się starzeje ta piosenka:
link to youtube.com
Kopia obrazu to jednak czasy przedwojtyliańskie.
Generalnie Polska nie była Czechami czy nawet Węgrami, wpływ katolicyzmu był silny i wcale nie słabł (a wręcz przeciwnie; kiedy socjalizm ze swoim świeckim światopoglądem przestał być pod koniec lat 60. atrakcyjną propozycją ideową, katolicyzm de facto zdobył ideowy monopol, a Michnik i inni opozycyjni liberałowie, którzy mogliby budować alternatywę, się pod tym monopolem podpisali). Do tego Gierek się z Kościołem układał i oddawał mu coraz więcej przywilejów. Wybór Wojtyły na pewno wzmocnił trendy klerykalizacyjne, ale hipoteza że bez niego by Polska podlegała szybkiej laicyzacji, wydaje mi się ryzykowny.
@airborell:
I etap peregrynacji obrazu to lata 1957-1980.
II etap to lata 1985… do 2024. Takie są plany.
@airborell:
Jeszcze Polska vs Czechy.
1. Czechy nie przechodziły wielkich walk zbrojnych na swoim terytorium w XX wieku. Ominęła je pierwsza wojna światowa, w małym stopniu doświadczyła druga. (Oczywiście, danina krwi czeskich żołnierzy w I wojnie światowej była znaczna, ale na tle innych państw, Czechy przeszły XX wiek bezpieczne.) Przez Polskę front przetaczał się wiele razy — i I i II wojna światowa… Tymczasem niepewność jutra związana z wojną to taki podstawowy czynnik wzmacniający religijność.
2. Dwóch z trzech polskich zaborców było „innowierczych”. W narracji narodowej łączono więc opór narodowy z oporem religijnym. W przypadku Czech narracja narodowa podejmowała temat dominacji przez katolickich Habsburgów, widząc dowód świetności i niepodległości dawnych Czech w ruchu husyckim. Jak Polska odzyskawszy niepodległość burzyła Sobór Aleksandra w Warszawie, tak Czesi się porwali na kolumnę maryjną…
A może należałoby rozpatrzyć też kwestię wcześniejszego uprzemysłowienia i szybszego rozwoju kultury literackiej (w tym zasięg umiejętności czytania w XIX wieku)?
Że się porwali na kolumnę maryjną to jedno: co mnie naprawdę zaskoczyło to to, że część czeskich elit (głównie spośród żołnierzy Legionu Czechosłowackiego, czyli mniej więcej odpowiednika naszych Brygad Piłsudskiego) przeszła na… prawosławie. W Warszawie sobór zburzono, w Pradze prawosławnym przekazano (fakt, że nie funkcjonujący) kościół Cyryla i Metodego (w czasie 2WŚ ukrywali się w nim cichociemni, którzy dokonali zamachu na Heydricha).
Do Czech nie ma się co porównywać, właściwszym punktem odniesienia mogłaby być choćby Słowacja – a w jej przypadku trudno mówić o szybkiej laicyzacji.
@pak4
„Po pierwszej pielgrzymce to się zmieniło na „my, konserwatywni katolicy jesteśmy większością i mamy siłę””
Inaczej to zapamiętałem, bardziej w stronę „my, ludzie pracy z aspiracjami do modernizacji, mamy siłę walczyć o godne warunki życia i możemy liczyć na kościół jako na sojusznika”.
Potrzebnych było jeszcze co najmniej kilkanaście lat wytrwałego propagandowego rycia do ustanowienia mentalu „my, konserwatywni katolicy” jako domyślnego.
@m.bied
Napisałem to celowo prowokacyjnie — osoby, których wspomnienia tu wpłynęły, na pewno nie były „ludźmi pracy z aspiracjami do modernizacji”; nawet jeśli były to osoby zbyt dobroduszne na „konserwatywnych katolików” i tak by się raczej nie określiły. Niemniej, bardziej szło im o odkrycie prężności i młodości (wówczas) katolicyzmu, a nie znaczenia praw pracowniczych, czy nawet praw człowieka.
Ale domyślam się, że bardziej piszesz o Solidarności, a ja pisze o pielgrzymce z 1979.
@WO
Jeżeli chodzi o małżeństwa jednopłciowe, to trochę zostały w tej historii przestrzelone z optymizmem. Nie ma ich nigdzie w byłych demoludach, związków partnerskich oprócz Polski brak także w Rumunii i Bułgarii.
@pkowalczyk „związków partnerskich oprócz Polski brak także w Rumunii i Bułgarii.”
…czyli w krajach prawosławnych. Grecja też ma tylko związki partnerskie i to dopiero od 2015. Z drugiej strony – ultrakatolicka Malta ma małżeństwa L+G od 2017.
Autorekta: Słowacja też nie ma, Wiki wrzuca ją z Polską do kategorii „limited purposes” (czyli np. sędzia łaskawie może uznać partnera za konkubenta). Rzułty w każdym razie nie rozwalił aż tak bardzo praw polskich queerów na tle regionu, jak to zrobił z aborcją.
Kościół owszem, pozwolił i pomógł przetrwać opozycji (zapewne za cichą zgodą władzy) po stanie wojennym ale to już nigdy nie były miliony ludzi pracy chcących się modernizować tylko tysiące ludzi zainteresowanych polityką, w ogromnym stopniu ze skrzywieniem prawicowo-konserwatywnym. Ruch milionów ludzi pracy chcących się modernizować, któremu w powstaniu faktycznie pewnie pomogła pielgrzymka Wojtyły z 79 roku umarł 13.12.1981. W tym co zostało ludzie pracy byli niesłychanie nieliczni i pozbawieni jakiejkolwiek decyzyjności. Także ok, można się zgodzić na wpływ Wojtyły na powstanie Solidarności ale już wpływ resztek Solidarności przetrwałej na kościelnym garnuszku na upadek komuny – moim zdaniem był przyzerowy. Gdyby nie istnieli Rakowski rządziłby sobie pół roku czy rok dłużej i tyle. Tyle w tym dobrego że „karnawał” dał tym ludziom przeżycie pokoleniowe, przynajmniej mają dziś jakieś przyjemne wspomnienia na starość, bez tego byłoby o to słabo.
No to już chyba wszyscy napisali o papieżu, nawet red. Gadomski. A dziś, miejmy nadzieję że to już naprawdę koniec, Michał Danielewski na oku. Trochę inaczej niż wszyscy, więc wkleję:
„Ale zapisując Jana Pawła II do partii, lider PiS zerwał ostatnią kotwicę, która jeszcze długo mogła trzymać Polskę w konserwatywnym porcie”
link to oko.press
@”I etap peregrynacji obrazu to lata 1957-1980.”
W 1980, a więc po wyborze Wojtyły, obraz chodził po domach na pewno.
Ja wtedy przechodziłem pierwszy kryzys religijny (do bierzmowania przystępowałem już jako hipokryta pełną gębą) i podczas nawiedzenia przez obraz domu moich dziadków, tego dziwnego misterium sąsiedzko-katolickiego, poczułem się jak obserwator obrzędu plemiennego. Tyle że obserwator życzliwy, bo siła międzyludzkiej solidarności robiła wrażenie nawet na zbuntowanym uczniu podstawówki. Klęczał mój dziadek, co był po czterech klasach wiejskiej szkółki, a obok klęczeli inżynierowie, z łatwością mogący zakwestionować dogmat o wniebowstąpieniu, i lekarki, dla których niepokalane poczęcie mogło nie być aż takie oczywiste, jakie wtedy było. Kiedy lata później, na studiach czytałem „Złotą gałąź Frazera”, moje doświadczenia z dzieciństwa zaprzeczały jego gładkim teoriom o magii, religii i nauce. To są poplątane chaszcze.
W sumie to się może okazać kolejną – po złamaniu tabu o redystrybucji dóbr – historyczną zasługą Kaczyńskiego: zerwanie katolickiej kotwicy. Chcę czynić zło, a czynię dobro, którego nie chcę.
@ergonauta
do bierzmowania przystępowałem już jako hipokryta pełną gębą
High five, chociaż ja pierwsze wątpliwości miałem już jak kazali mi się wyspowiadać do 1 komunii i w tym celu dostałem karteczkę, którą spowiednik musiał podbić po całej tej krępującej sytuacji. Teraz zaś zbieram się w sobie żeby w końcu klepnąć odraczaną ciągle apostazję i domknąć biurokratyczny cykl zapoczątkowany tą pieczątką od spowiednika.
Mam nadzieję że ta obiecywana przez WO zapateryzacja w końcu nabierze rozpędu, ale mój środkowoeuropejski fatalizm podpowiada że jednak czeka nas mnóstwo obrzydliwych sytuacji zanim zobaczymy w tym kraju jakies jednopłciowe małżeństwa. To co pisze Danielewski jest bardzo racjonalne, ale problem w tym że to papistyczne wzmożenie plus zmiany w ordynacji pewnie wystarczą pisowi na 3 kadencję. Niech jeszcze Ukraina odbije do jesieni znaczną część okupowanych terenów i już widzę Dudę i Płaszczaka jadących z Zełeńskim na czele parady zwycięstwa. Może nawet zabiorą Kaczyńskiego w roli maskotki.
Tak jak zapowiadalem – jeśli ktoś się chce odnieść do tezy z książki, niech sie odniesie do argumentów z książki. A jak nie, no to nie.
@havermeyer
„nas mnóstwo obrzydliwych sytuacji zanim zobaczymy w tym kraju jakies jednopłciowe małżeństwa.”
To oczywiste! W Hiszpzanii też było mnóstwo obrzydliwych sytuacji zanim. Ale jednak u nas też się wreszcie zaczęlo.
@”u nas wcale nie musiała zajść laicyzacja w stylu holendersko-francuskim. Dużo bardziej prawdopodobny były model Węgier”
Opcję czesko-węgierską w pewnej mierze zablokował (niejako a’priori, tzw. uderzeniem wyprzedzającym) prymas Wyszyński (i jego Kościół kształtujący obyczajowość matek Polek, w tym mojej osobistej mamy) oraz kardynał Wojtyła (jako przekaźnik wojennych traum Wandy Półtawskiej na pokolenie córek Polek, o czym było niedawno w notce „O dziadach i dybukach”). Bo do tej opcji jest jednak potrzeba większa swoboda obyczajowa, taka międzyludzka.
link to faktopedia.pl
Podlinkowaną mapkę traktuję pół żartem, ale i pół serio, bo ja w okresie licealnym (połowa lat 80.) miałem jakieś 50 % znajomych związanych z ruchem oazowym, pielgrzymkowym, ministrantowaniem na mszy, zaś mój syn w tym samym okresie (20 lat później, pokolenie JP2) miał takich znajomych 5%.
Mógłbym zatem sparafrazować słynny wiersz Philipa Larkina „Annus Mirabilis” (przekład Barańczak):
„Stosunek płciowy zrodził się jako idea
W roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym trzecim
(Dla mnie trochę za późno przyszła ta nadzieja)
Między zdjęciem zakazu z Chatterley (takiej powieści)
A nagraniem przez Beatles pierwszego longplaya.”
zmieniając powieść D. H. Lawrence’a na „Kabaret metafizyczny” Gretkowskiej, Beatlesów na Heya (też by się zrymowało z nadzieja).
Pokolenie JP2 = pokolenie apostazji, czarnych parasolek, zaniku powołań kapłańskich. Nie burzmy pomników Papieża Polaka, tylko zmieńmy podpisy na cokołach.
@embercadero
> tylko tysiące ludzi zainteresowanych polityką, w ogromnym stopniu ze skrzywieniem prawicowo-konserwatywnym.
Zacznę z innej beczki — kiedyś czytałem antologię polskich tekstów o relacjach polsko-żydowskich, pod redakcją Michnika. Teksty były ułożone chronologicznie. Uderzające było dla mnie to, że w chwilach odwilży (1956, 1968, 1980-81, 1989+) temat ożywał, a potem dyskusja znikała. Można by obwiniać redaktora, gdyby nie to, że każdą fazę rozpoczynało przypominanie tych samych podstaw — bo dorosło pokolenie ludzi, których cenzura pozbawiła politycznej dyskusji i możliwości wyrobienia sobie opinii.
Gdy piszesz o tym „prawicowym skrzywieniu” możesz mieć rację, ale miałem też wrażenie, że jako społeczeństwo wychodziliśmy z komunizmu z bardzo marnym bagażem samoświadomości politycznej. I nie chodzi mi tylko o to, jak to w moim otoczeniu nagle, w 1989 roku, zaczęli się ujawniać ludzie, że tylko Dmowski. (Dodam: większości przeszło. Ale trochę taka była „mądrość etapu” dla nich, że gdy powszechnie akceptowane zaczęły być postawy piłsudczykowskie, to oni szli dalej. Ba! Ja sam w tym (plus minus) czasie poszedłem na spotkanie organizacyjne, które organizowała pewna partia, chcąca przyciągnąć młodych ludzi. Chciałem się dowiedzieć kto, co, jak. Całe szczęście, że nie wstąpiłem, bo partią był ZChN…)
Chodzi mi przede wszystkim o to, że dla wielu oczywistym był antykomunizm, ale co dalej to już było mruganie porozumiewawcze oczami i oczekiwanie, że wszyscy inni myślą tak samo i mają te same poglądy, tylko ich przypadkowo nie wyrażają. Ot, skutek uboczny braku rzeczywiście wolnej dyskusji w obiegu publicznym. I to nie zawsze było prawicowe (choć prawdziwej otwartości na narrację lewicową w mediach chyba ciągle brak) — np. powszechne były żarty z „prawa naturalnego”, ale nikt nie dyskutował czym jest to pojęcie.
@ergonauta
”u nas wcale nie musiała zajść laicyzacja w stylu holendersko-francuskim. Dużo bardziej prawdopodobny były model Węgier”
Wydaje mi się, że Michnik – o którym już tu wyżej rozmawialiśmy – obawia się właśnie takiego, węgierskiego scenariusza (że zlaicyzowana Polska skręci gwałtownie w prawo), i stąd jego obrona kościoła jako stabilizatora społecznego (czynnika tonującego nastroje, osłabiającego -zdaniem Michnika – endecki, czarnosecinny nacjonalizm). No ale na Węgrzech kościoły są puste, a społeczeństwo mocno prawoskrętne. Niemniej moim zdaniem właśnie jesteśmy świadkami tego procesu – przecież ta osierocona przez JPII młodzież nie pobiegnie wcale do Zandberga, tylko raczej do Ziemkiewicza, Bąkiewicza i Maxa Kolonki. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ opcji „lewica” nie ma w ogóle w karcie dań, ludzie nawet nie wiedzą o jej istnieniu, a nawet jeśli wiedzą, to nie jest to opcja atrakcyjna dla kogokolwiek poza tzw. Zbawixem (to po prostu nie jest „sexy”; sexy-lewicą był np. RAF w Niemczech Zachodnich pół wieku temu, ale nie jacyś nudziarze-gołodupcy). Czy jest na to jakieś rozwiązanie? Moim zdaniem nie, bo po prostu wylosowaliśmy złe karty – Zeitgeist nam nie sprzyja i musimy to przełknąć.
Ale ja, w odróżnieniu od Michnika, nie łudzę się, że kościół instytucjonalny (szczególnie w polskim wydaniu) by nas od tego uchronił. Z JPII czy bez niego Polska i tak skręca w prawo, przy czym zmieniają się niuanse tej prawicowości (różne rzeczy można o moherach powiedzieć, ale z pewnością nie usłyszę od nich np. liberalnego bełkotu o prywatyzacji służby zdrowia czy usprawiedliwiania darwinizmu społecznego – co u korwinoidów jest częste). To jest dylemat typu „Matka Boska czy Prawa Rynku?”.
Kaczyński zasadniczo miał rację, mówiąc o „Budapeszcie w Warszawie”: ja widzę ten Budapeszt jako zlaicyzowane, prawicowe koszary rządzone przez jakiegoś Orbana z ksenofobicznym społeczeństwem wychowanym w resentymencie i teoriach spiskowych.
Tak, wiem, że mówiąc o Węgrzech, koledze chodziło o liczbę gwiazd porno na milion mieszkańców. Tylko że w niczym nam to nie pomoże – ostatnio za sprawą Podcastexu odświeżyłem sobie „Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym” (link to anchor.fm) – uderzające jest to, że fakt rekrutowania dziewczyn do walk w kisielu za 50 złotych przez oblecha objeżdżającego upadłe PGR-y dwadzieścia lat temu wynikał wcale nie z przemian obyczajowych, tylko z przymusu ekonomicznego (przecież tam w co drugim domu wisiał portret papieża).
@mnf
Po raz kolejny powielasz błędne przekonanie, że Michnik w głębi serca jest lewicowy i wszystkie jego wolty to próby szukania „optymalnego scenariusza dla lewicy”. Wypierasz tak oczywiste fakty jak to, że w „Wolnej Sobocie” zawsze ci wezmą tekst typu „lewica jest gupia, Jordan Peterson rulezuje”, a ewentalną polemikę no może i opublikują jak będzie wolne miejsce, ale pewnie nie będzie, więc nawet nie ma sensu pisać. W głębi serca Michnik ma po prostu to samo co Matczak i Gadomski.
@wo
Ok – może faktycznie mam confirmation bias, bo „Wyborczą” kupuję dla lewicowych (a przynajmniej lewicujących) tekstów, które jednak się tam ukazują, Gadomskiego odpuszczam, a takiego Maziarskiego czy Matczaka czytam dla beki.
Zawsze miałem wrażenie, źe GW to co prawda gazeta postuniowolnościowa (czyli centroliberalna), w której można jednak przeczytać spektrum opinii, zawsze istniał tam jakiś lewacki kącik (który co prawda może mniej dotyczył ekonomii, a bardziej obyczajówki).
@mnf
„lewicowych (a przynajmniej lewicujących) tekstów, które jednak się tam ukazują,”
Niezbyt często, prawda? Praktycznie w każdej „Wolnej Sobocie” masz choć jeden tekst z serii „precz z lewicą”. A jak często lewicowy? Raz na miesiąc? Poza tym musisz chyba widzieć, że zbawienne „precz z lewicą” daje ścieżkę szybkiego druku nawnet gniotom takim, jak ostatni tekst Hartmana.
Przecież te bzdety Hartmanna czyta 10 osób na krzyż, to tylko wypełniacz. Założę się, że nikt z redakcji tego nawet nie przeczytał przed publikacją (chyba że korektor, którego interesują literówki w tekście). Każda redakcja czasem wrzuca taką pulpę, to tak jak z tymi sążnistymi tekstami o JPII 20 lat temu, które są bo muszą być.
@mnf
„Każda redakcja czasem wrzuca taką pulpę, to tak jak z tymi sążnistymi tekstami o JPII 20 lat temu, które są bo muszą być.”
A co w „Wolnej Sobocie” znajdujesz lewicowego?
Sexy lewica jest w Polsce możliwa – ale musiałaby to być lewica kawiorowo-zbawixowa, czyli coś od czego razemki przynajmniej w przeszłości starały się odżegnywać jak tylko się da. A to był błąd bo jak ma się 2% to każde kolejne 2% jest na wagę złota. Może początkiem będzie koalicja Razem z MJN-em w Warszawie w samorządowych (o ile w MJNie opcja lewa wygra z prawą)
@embercadero
„razemki przynajmniej w przeszłości starały się odżegnywać jak tylko się da [od etykietki lewicy kawiorowo-zbawixowej]”
Wiem – oni mogą się starać, niemniej tak właśnie są postrzegani. Sam Ikonowicz przyznał niedawno w rozmowie z Petru, że na lewicę głosuje nie proletariat, a Zbawix pijący sojowe latte. Lewica do bycia „sexy” potrzebowałaby Ikonowiczów. Po prostu do razemków przylgnęła etykietka wielkomiejska (a wybory, jak wiadomo, wygrywa się w Końskich) i nie wiem, czy nie jest to wina pewnego charakterystycznego sposobu przedstawiania jej w liberalnych mediach, o czym pisał dwa posty wyżej wyżej @wo: w Wyborczej „Razem” pojawiało się zazwyczaj w kontekście rozbijactwa („Razem ale osobno”) czy głupotek w stylu publicystyki Tomasza Lisa („informatycy piją sojowe latte na Zbawixie, co oni mogą wiedzieć o szychcie na kopalni”). Teraz, kiedy Zandberg idzie pod jednym szyldem z Czarzastym, to się już trochę zmieniło. I tak, przyznaję, że Szczerek jest chętnie drukowany w Wyborczej m.in. dlatego, że toczy bekę z lewicy (Dehnela już chyba tak chętnie nie publikują).