Avtokartoshka De Luxe


Egzekwowanie przez Litwę unijnych sankcji wobec tranzytu rosyjskich towarów do eksklawy królewieckiej to ostateczny argument w naszej niedawnej dyskusji o hipotetycznej produkcji samochodów elektrycznych w zakładach Avtotor. Sankcje obejmują stal we wszystkich odmianach, a bez niej produkować można najwyżej samochody takie z Flintstonów.

W „Komsomolskiej Prawdzie” niedawno był reportaż z przejścia granicznego Kamiennyj Łog (Miedniki Królewskie) w ciągu drogi E28 (Berlin-Gdańsk-Elbląg-Królewiec-Wilno-Mińsk). Z reportażu wynika, że niezależnie od sankcji, od dawna jest problem z tranzytem do Królewca.

Autorka powołując się na rozmowy z rosyjskimi kierowcami TIR twierdzi, że od lutego litewscy pogranicznicy uprawiają „strajk włoski”. Ciekawe dlaczego akurat od lutego?

Kierowcy muszą koczować w warunkach polowych przez wiele dni. Autorka rozmawiała z takimi, którzy stoją już piąty dzień, a na początku tego czegoś, co się zaczęło w lutym, było to nawet kilkanaście dni.

Samochody osobowe mają nieco krótszy czas oczekiwania, ale i tu jest źle. Litewscy pogranicznicy „swoich” odprawiają ekspresowo, przez co Rosjanie w tranzycie stoją dłużej.

Wygląda na to, że o ile nie nastąpi jakaś radykalna zmiana polityczna w Rosji, litewscy (i zapewne polscy) pogranicznicy nie przerwą strajku włoaskiego. Pozostanie zaopatrywanie drogą morską, ale tu jest ograniczona przepustowość.

Wydaje mi się, że powrót do „business as usual” w Królewcu (i nie tylko) jest już niemożliwy. Nawet jeśli pojawi się taka wola polityczna w „starej Unii”, nawet jeśli ktoś znajdzie genialny plan biznesowy, wszystko rozbije się o groźbę strajku włoskiego na granicy.

O rosyjskiej motoryzacji dużo piszą „Izwiestia”. Z tych artykułów wynika, że produkcja stanęła WSZĘDZIE. W Rosji po prostu od kilku miesięcy nie robi się samochodów, ani osobowych, ani ciężarowych – brak też części, więc jest problem z serwisowaniem istniejących.

Nie jestem inżynierem, ale intuicja mówi mi, że im dłużej taki przestój trwa – tym trudniej linię produkcyjną przywrócić do życia. Po jakimś czasie trzeba ją już odtwarzać od zera.

Piszę o tym nie żeby podkreślić, że miałem rację w dyskusjach sprzed paru tygodni. OK, nie TYLKO po to. Wydaje mi się to teraz szerszym tematem – ogólnie nie ma już powrotu do „business as usual”.

Zakłady Avtotor założono w 1996 gdy wydawało się, że położenie eksklawy królewieckiej jest jej atutem, nie przekleństwem. Tania siła robocza plus doskonałe skomunikowanie z Zachodem – co może pójść nie tak?

Wydawało się wtedy, że szlabany graniczne będą znikać. Zresztą przez pewien czas mieszkańcy Królewca cieszyli się ułatwieniami przy wjeździe do Polski, na czym skorzystał niejeden przygraniczny lumpeks.

Ten model śmiertelnie się rozchorował na Covida, wojna odłączyła go od respiratora. Szlabany graniczne wróciły w wielkim stylu, nie tylko w Miednikach Królewskich.

Niestety, to kolejna notka z serii „a wy jak myślicie?”, bo sam nic nie wiem, tylko gdybam i mniemam.

Powrót szlabanów dramatycznie zmieni opłacalność różnych modeli biznesowych. Ale jakich?

Już pandemia uświadomiła nam, jakie to niebezpieczne, że Chiny stały się „fabryką wszystkiego”. Nawet Elon Musk narzeka, że jego fabryki stały się „piecem do palenia pieniędzy”, bo wyprodukowanych dla niego baterii w Chinach „nie ma kto załadować na statek”.

Wait, what? To do ładowania kontenerów na statki nadal są potrzebni żywi ludzie? A tyle się naczytałem o nowoczesnych, bezobsługowych, zrobotyzowanych terminalach kontenerowych…

Czy z tego całego zła na dalszą metę nie wynika dobro w postaci powrotu produkcyjnych miejsc pracy dla Europy? Neoliberałowie przez dekady zapewniali nas, że to już niemożliwe. Że to koniec przemysłowej klasy robotniczej na Zachodzie, bo konkurujemy z Chinami i z Bangladeszem, a w ogóle za chwilę robotnicy staną się zbędni, bo drony, roboty i drukarki 3D.

To założenie było centralnym elementem tego, co nazywamy „business as usual”. I do tego już nie ma powrotu, niezależnie od dalszego przebiegu działań wojennych.

Może na krótką metę będziemy tęsknić za globalizacją, ale na dalszą wiążą się z tym chyba dobre wiadomości. Może nawet do Elona Muska dotrze, że bardziej mu się opłacało mieć uzwiązkowioną fabrykę baterii gdzieś w Unii, niż uzależniać od dostaw z Chin?

A Wy Jak Myślicie?

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

394 komentarze

  1. Myślę, że Rosja i Chiny to dwie odrębne sprawy.

    Rosja jest uzależniona technologicznie od Zachodu w bardzo dużym stopniu więc sankcje będą boleć – z każdym miesiącem coraz bardziej. Bo oni praktycznie nic sensownego nie produkują – ponad 60% ich produkcji to surowce.

    Chiny to inna historia, głównie związana z COVID i problemami transportu morskiego. Tutaj głównie chodzi o ich politykę zero-COVID i będącą tego skutkiem zamknięcie portu w Szanghaju. Wokół tego portu krąży już tak dużo statków, że zanieczyszczenie wody morskiej bije tam rekordy.
    Czy przełoży to się na otwieranie nowych fabryk na Zachodzie? Pewnie tak, ale odwrócenie trendu będzie bardzo problematyczne – szczególnie w przemyśle wysokich technologii. Po prostu w tej części Azji jest kompletny ciąg technologiczny którego już praktycznie nie ma na Zachodzie.

  2. @porty w Kaliningradzie
    Przepustowość to by się nawet znalazła ale 1) kto za to zapłaci (już dopłacają do ruchu promowego) i 2) trzeba by skorzystać z części portu wojennego…

    @lumpeksy na granicy
    Na małym ruchu granicznym nie korzystały tylko lumpeksy, tylko raczej umowne biedronki w Bezledach i Bartoszycach i różne sklepy i biznesy turystyczne w Trójmieście. Gdzieś w latach ’00 przeżyłem mały szok gdy dowiedziałem się, że Rosjanie z Obwodu chętnie kupują wyroby z bursztynu (!).

    @globalizacja

    O ile business as usual z Rosją jest raczej pozamiatany, o tyle z Chinami sprawa jest mniej klarowna. Ciągle nie wiadomo czy wzrost wróci czy nie, w Europie jest mało entuzjazmu do ograniczania zależności (dużo się mówi ale niemal nic nie robi). W dłuższym okresie jest to chyba nie nieuniknione – ale w jak długim? Chiny czeka wiele wyzwań (od demografii po problem zadłużenia przedsiębiorstw), oficjalnie są gotowi (albo blisko gotowości) do zmiany paradygmatu na gospodarkę podwójnego obiegu, ale jak to wyjdzie w rzeczywistości nie wiadomo.
    Z drugiej strony powojenna odbudowa Ukrainy i jej duży potencjał przemysłowy zmienią warunki równania na korzyść Europy i okolic, więc nadzieja jest.

  3. co więcej Rosja żeby produkować cokolwiek potrzebuje zaawansowanyc narzędzi i części zapasowych z zachodu.

  4. O przenoszeniu produkcji do Europy słyszę od ładnych kilku lat, ale jak na razie to się nie dzieje, przynajmniej nie na dużą skalę. Chyba, że powoli i po cichu.

    Też nie jestem inżynierem, ale może przy okazji ktoś lepiej obeznany w temacie mi kilka rzeczy wyjaśni.

    Ja tu widzę dwa problemy. Po pierwsze, fajnie jest sobie pomarzyć o wielkich, uzwiązkowionych fabrykach, ale właściwie kto ma w nich pracować? Właściwie cała UE, w tym Polska, ma niskie bezrobocie. Tu po prostu nie ma tysięcy ludzi czekających na pracę w przemyśle. A mówimy o przenoszeniu całych gałęzi przemysłu z miliardowych Chin. Oczywiście odpowiednia pensja jest silnym czynnikiem motywującym (i wszystkim tego życzę), ale praca przy produkcji ma jeszcze parę innych wad: jest nudna, uciążliwa, często fizycznie ciężka a w dodatku trzeba się będzie przeprowadzić albo dojeżdżać na jakieś zadupie, bo przecież ta wielka fabryka baterii nie będzie lokowana w centrum Warszawy. A jeżeli przemysł jednak zdoła przyciągnąć ludzi pracujących obecnie w usługach to oni, no cóż, przestaną pracować w usługach. Natomiast co do wykwalifikowanych pracowników, to oni aktualnie są w Chinach. Nie w Europie.

    Więc jeśli te wielkie fabryki faktycznie powstaną w Europie, to raczej będą mocno zautomatyzowane. Albo będą na dużą skalę ściągać pracowników skąd tylko się da – w takim przypadku o związkach zawodowych raczej możemy zapomnieć.

    A po drugie, technologia. Chyba nikt w tej chwili nie ma technologii produkcji od a do z u siebie. Owszem, w pojedynku na odcinanie się nawzajem od technologii Rosja pewnie polegnie z Europą, ale Chiny już nie…

    Natomiast co do efektów pojedynku gospodarczego Zachód – Rosja, to jak na razie efekty nie są niestety takie oczywiste. Padł przemysł samochodowy w Rosji, a pewnie i wiele innych branż. Ale jednocześnie ceny paliw i gazu na zachodzie biją rekordy i już się zaczynają niepokoje polityczne z tego powodu. A Rosja swoje surowce jednak sprzedaje, i najwyraźniej zarabia na nich wystarczająco dużo, żeby nadal prowadzić wojnę. A tymczasem w Europie nadal nie zakończyła się dyskusja, czy na dłuższą metę odcięcie od ropy i gazu z Rosji jest w ogóle możliwe.

  5. @terpa
    „Chiny to inna historia, głównie związana z COVID i problemami transportu morskiego.”

    Wydaje mi się to sztucznym rozróżnieniem. Po pierwsze, COVID jeszcze nie powiedział ostatniego słowa – lockdowny mogą wrócić „big time”. Po drugie, przejście od jednych restrykcji do drugich dokonuje się płynnie. Królewiec prosto z covidowych przeszedł do wojennych. Jeśli Chinom coś odbije i zaatakują Tajwan, też się pojawią sankcje przecież (choćby spontaniczne, na zasadzie „odmawiamy rozładowania chińskiego statku, panie Musk”).

    A po trzecie, sankcje trochę jakby skazują Rosję na transport morski. Akurat ich najlepsze połączenia drogowe i kolejowe prowadzą w stronę „krajów nieprzyjaznych” – chyba że do Chin, więc w sumie mają wspólnie ten sam problem.

  6. @animrumru
    „Właściwie cała UE, w tym Polska, ma niskie bezrobocie. Tu po prostu nie ma tysięcy ludzi czekających na pracę w przemyśle.”

    Co jest dla mnie Wielkim Paradoksem, skoro wchłonęliśmy te miliony uchodźców. Przecież nie wszyscy rozwożą kebaby w Bolcie?

    Gdy tak Podróżuję Po Polsce (TM), widzę ogromną różnicę między miasteczkami, w których jest Przemysł (TM) i miasteczkami żyjącymi Wuj Wie Z Czego. PRL-owska zasada „jest zakład, jest życie” działa także teraz. Po prostu tylko przy produkcji klasa ludowa może zarobić więcej niż „minimalna na czarno”. To się z kolei przekłada na sensowność utrzymywania np. gastronomii dla lokalsów, na inne samochody na ulicach, na odpicowanie starówki itd.

    Wydaje mi się więc, że nawet hipotetyczny Międliszew, w którym formalnie nie ma bezrobocia (w sensie ustawowym), i tak się okaże miastem, w którym ludzie się rzucą do pracy w hipotetycznej Fabryce Baterii Litowych.

  7. Bardzo ciekawy temat, głęboki a szeroki, a ja akurat zarobiony – zatem tylko na szybko:
    – Niemcy zaraz po tym, jak uświadomili sobie skalę swojej wtopy z uzalażnieniem energetycznym od Rosji, zauważyli też uzależnienie gospodarcze od Chin – nie chodzi tylko o łańcuchy dostaw, ale i po prostu o procent globalnego przychodu, jakie niemieckie korpo mają z chińskiego rynku. Zastanawiają się, co z tym zrobić, podobnie jak Francja po utracie rynku rosyjskiego. To będą zmiany tektoniczne, raczej stopniowe i z dnia na dzień trudno zauważalne, ale powrót do BAU jest coraz mniej prawdopodobny
    – Tesla, przy wszystkich swoich paskudnych cehach z szefem na czele, jest (w wersji na rynek amerykański) najbardziej amerykańskim samochodem pod kątem pochodzenia części, jako że sporo rzeczy robi sobie sama, lepiej czy gorzej

    @AniMru „A mówimy o przenoszeniu całych gałęzi przemysłu z miliardowych Chin.”
    Kto mówi? Nie chodzi o to, żeby każdy produkował wszystko, tylko o rozbicie tej toksycznej koncentracji produkcji dosłownie w jednym chińskim mieście. Jeśli łożyska kulkowe (teraz: Chiny) albo wiązki kablowe do samochodów (teraz: Ukraina) będą produkowane w trzech miejscach UE, to już wystarczy. Ludzie są, można ich przeszkolić, nie każdy musi pracować w usługach i opychać ubezpieczenia zdrowotne doradcom kredytowym.

    @strabalski „z Chinami sprawa jest mniej klarowna. Ciągle nie wiadomo czy wzrost wróci czy nie”
    Ale jak miałby wrócić inaczej niż dzięki eksportowi? Chyba gdyby zaczęli budować na potęgę domy opieki dla swoich obecnych 50- i 60-latków.

  8. @wo „Wydaje mi się więc, że nawet hipotetyczny Międliszew, w którym formalnie nie ma bezrobocia (w sensie ustawowym), i tak się okaże miastem, w którym ludzie się rzucą do pracy w hipotetycznej Fabryce Baterii Litowych.”
    Większośc tych zakładów to Śląsk Górny i Dolny oraz Wielkopolska, plus trochę rzeczy w rzeszowskiej Dolinie Lotniczej. Spokojnie zmieści się jeszcze 3x tyle zakładów, nawet uzbrojenie często już jest.

    @AniMru „a w dodatku trzeba się będzie przeprowadzić albo dojeżdżać na jakieś zadupie, bo przecież ta wielka fabryka baterii nie będzie lokowana w centrum Warszawy”

    Otóż są miasta, w których mało uciążliwy przemysł siedzi sobie w centrum i ja to bardzo popieram.

    Natomiast wiele dużych zakładów (typu drugi, trzeci pod kątem wielkości produkcji zakład w skali europejskiej) znajduje się w bardzo niepozornych miejscach, sprawdźcie np. siedzibę firmy Eternit (nie, już nie stosują azbestu).

  9. Korekta Obywatelska
    „dobro w postaci powrotu produkcyjnych miejsc pracy pracy”

  10. @AniMruMru
    „Po pierwsze, fajnie jest sobie pomarzyć o wielkich, uzwiązkowionych fabrykach, ale właściwie kto ma w nich pracować?”

    Przypominam, że IG Metall nadal jest największym związkiem zawodowym w Niemczech, ciągle przed Verdi. W ostatnich latach coraz częściej produkcja w Niemczech była likwidowana (w fabryce dla której robię też), a robotnicy zwalniani albo przesuwani na część etatu. Teraz powoli zaczyna się ruch w drugą stronę – w tej mojej na razie przesunęli likwidację produkcji o trzy lata (na 2028), podejrzewam że likwidacja rozejdzie się tymczasem po kościach.

  11. @Co jest dla mnie Wielkim Paradoksem, skoro wchłonęliśmy te miliony uchodźców. Przecież nie wszyscy rozwożą kebaby w Bolcie?

    Biorąc pod uwagę tradycyjne rolę genderowe większości uchodźców, to nic nie rozwożą, tylko myją i karmią dzieci tudzież starców, co piąty Polak ma już 65+ lat. Z kolei branża budowlana zaliczyła odpływ pracowników i biorąc pod uwagę tradycyjne rolę genderowe uchodźcy jej nie wypełnią.

  12. @sheik
    Póki co, eksport do Chin wróci, bo na razie odbiorcy nie za bardzo mogą zmienić dostawców. Ale nawet w krótkim i średnim okresie wzrost do jakiego Chiny przywykły nie jest pewny (a jeszcze wyłażą rozmaite Evergrandy z górami długów). W długim okresie (czyli jak już pobudujemy te fabryki w Europie i okolicach) to już sobie można poczytać rozmaitych prognoz ile tylko dusza zapragnie. Chiny nie są jedynym krajem z problemem demograficznym (choć skala jest, tego, chińska), tak czy owak pozostaną gigantycznym rynkiem więc wszystko jest możliwe (nawet ta ich gospodarka podwójnego obiegu).
    No chyba, że zaatakują ten Tajwan (ostrożnie zafukujumaję że nie) wtedy wszystko zacznie się sypać. A jak im jeszcze inwazja nie wyjdzie…

  13. @wo

    „Jeśli Chinom coś odbije i zaatakują Tajwan, też się pojawią sankcje przecież”

    Raczej planują tą inwazję „na zimno” już od wielu lat. Dlatego właśnie budują swoją „blue water navy” w niesamowitym tempie. Tylko w 2021 wprowadzili do służby 10 niszczycieli!
    Ponieważ Putinowi nie wyszedł plan A to Chiny tradycyjnie wlazły na górę i patrzą jak się tygrysy zagryzają.

    Z sankcjami na Chiny może być poważny problem z bardzo prostej przyczyny – to jest po prostu zbyt duża gospodarka aby sankcje były skuteczne. Rosja to 1.5% światowego GDP. Chiny to 18%.
    Poza tym od lat uzależniają kluczowe gałęzie gospodarki od siebie – albo monopolizując produkcję albo trzymając w garści kluczowe komponenty („metale ziem rzadkich”).

    Oczywiście wszystko zależy od motywacji tych co te sankcje wprowadzają. A ponieważ jest – zaskakująco – wysoka, to Chiny ciągle siedzą na górze a zejdą tylko jak będą musiały. Albo jak Xi wyda rozkaz. Każdy „wielki przywódca” chce zrobić coś wielkiego, co zapisze go w Historii – podbicie Ukrainy/Taiwanu jest czymś takim.

    „A po trzecie, sankcje trochę jakby skazują Rosję na transport morski.”

    Tak, transport morski jest wszędzie bardzo istotny. Ponieważ ponad 60% ich GDP to są węglowodory które sprzedają głównie przez rurociągi więc nie rusza to Kremla, który trzyma to w rękach. Ja raczej patrzyłbym na inny wpływ sankcji – na kurczące się wydobycie węglowodorów. Na razie ceny ich szybują ale wygląda na to, że nie mają zdolności zwiększania produkcji i będą mieć problemy z utrzymanie w ruchu tego wydobycia. Kończą się im możliwości otwierania nowych złóż (brak zachodnich technologii) a obecni konsumenci zaczynają szukać innych źródeł.

    Oczywiście można nadal eksportować poprzez statki, ale Zachód ma jeszcze w ręku broń atomową: wycofanie ubezpieczeń ich statków. Jeśli to się stanie, to będzie dla nich bardzo poważny problem.

  14. @animrumru
    ” A Rosja swoje surowce jednak sprzedaje, i najwyraźniej zarabia na nich wystarczająco dużo, żeby nadal prowadzić wojnę.”

    Tylko że historia pokazuje, że na dalszą metę to nigdy nie działa. Mocarstwa eksportujące żywność/surowce i importujące produkty przemysłowe szybko przestają być mocarstwami. Boleśnie się o tym przekonali nasi jagiellońscy praprzodkowie, ale także Chiny i Indie, w pierwszej fazie kontaktu z zachodnimi mocarstwami kolonialnymi przecież występowali z pozycji dominującej. Jak fajnie to pokazuje Dalrymple, pierwsze sto lat kontaktów Brytyjskiej Kompanii Wschodniej z dworem Wielkiego Mogoła to takie pokorne antyszambrowanie. Rozumiał to już Piotr Wielki, który zaczął politykę przestawiania Rosji z państwa surowcowego w przemysłowe. Kontynuował to Stalin. Putin jest na najlepszej drodze do przekreślania setek lat industrializacji (i życzę mu nieustających sukcesów w tej dziedzinie).

    „A tymczasem w Europie nadal nie zakończyła się dyskusja, czy na dłuższą metę odcięcie od ropy i gazu z Rosji jest w ogóle możliwe.”

    Czasy są takie, że musimy płynnie przechodzić z dyskusji „czy X jest możliwy” do bezdyskusyjnego „X jest nieuchronny”. To dotyczy także węglowodorów właśnie. 23 lutego 2022 przestawienie wydawało się niemożliwe, a tu Putin zakręca kurek i co teraz?

  15. @notka
    „Może nawet do Elona Muska dotrze, że bardziej mu się opłacało mieć uzwiązkowioną fabrykę baterii gdzieś w Unii, niż uzależniać od dostaw z Chin?”

    No więc właśnie otworzył fabrykę samochodów pod Berlinem i na terenie tej fabryki stawia zakład, gdzie lada moment będzie robił baterie. Podobnie w Texasie. Także ten. Zresztą z Chin ściąga chyba tylko baterie LFP, a to tylko jeden z typów jakich używa. No i gotowe samochody, ale to pewnie tymczasowo dopóki fabryka pod Berlinem się nie rozkręci.

    @s.trabalski
    „Rosjanie z Obwodu chętnie kupują wyroby z bursztynu (!).”

    No, wyroby z bursztynu kupowanego przez gdańskich bursztynników w Obwodzie. Widać rosjanie w obróbce bursztynu nie umieją.

    @wo
    „widzę ogromną różnicę między miasteczkami, w których jest Przemysł (TM) i miasteczkami żyjącymi Wuj Wie Z Czego.”

    Np. Łubiana za Kościerzyną. Z tego co wiem w Lubiane nigdy jakoś specjalnie dobrze nie płacili, ale w Łubianie nie ma chyba ani jednej rozpadającej się chałupy. Remontują i budują od lat na potęgę, to jest chyba najszybciej rozrastająca się wieś na Kaszubach. A chlorów pod miejscowymi sklepami chyba wręcz ubywa.

  16. @animrumru
    ” A Rosja swoje surowce jednak sprzedaje, i najwyraźniej zarabia na nich wystarczająco dużo, żeby nadal prowadzić wojnę.”

    Poki co Rosja prowadzi wojnę tym co ma na magazynie. Więc potrzebuje tyle funduszy aby ten sprzęt odkurzyć, nasmarować i przewieźć koleją do Donbasu. Nowego już nie wyprodukuje ani za granicą nie kupi.

  17. @WO

    Dziękuję za kolejne miłe nawiązanie do naszej dyskusji i przypominam, jakie to dwa przewidywania czyniłem, w jakim horyzoncie czasowym. Tylko w ten sposób możliwa jest uczciwa dyskusja na ten temat.

    Po pierwsze, we wpisach z 22 marca i 29 kwietnia formułowałem predykcję, że 30 czerwca sytuacja militarna w Ukrainie będzie sprowadzać się do określonej linii frontu na południu i wschodzie kraju, będącej wynikiem starcia wyczerpanej Ukrainy z równie wyczerpaną, ale wciąż niestety dysponującą inicjatywą Rosją. I że obie strony będą starać się osiągnąć lokalne taktyczne przewagi na tej linii dla maksymalnego wzmocnienia pozycji w nadchodzących negocjacjach, do jakich będą je zmuszać Zachód i Chiny. Mówiłem, że w czerwcu nie będzie żadnego chowania się Putina w bunkrze, powstania na Białorusi, rozpadu Rosji itd. – wbrew ówczesnym oczekiwaniom Twoim i kolegów, iż właśnie takie radykalne wydarzenia zdefiniują sytuację, bowiem do tego doprowadzi katastrofalna korupcja i niekompetencja w rosyjskiej armii, wielkie dostawy broni Zachodu, azjatyckie „piwoty” itd. Do tych predykcji powrócę punkt po punkcie w umówionej dacie (30 czerwca) i wtedy sprawdzimy, czy jednak – mili koledzy – nie przeszacowywaliście anty-rosysjkich czynników, na jakie się powoływaliście. Czym niestety czyniliście szkodę Ukrainie, bowiem potrzebuje ona silnego wsparcia politycznego w swojej obecnej realnej, a nie fantastycznie wykreowanej sytuacji. Owszem, fantastyka (memy, przyśpiewki, filmiki z frontu) jest ważna, aby utrzymywać w orbicie poparcia Ukrainy ludzi niezbyt rozgarniętych – typu nasza prawica – ale na wschodnioeuropejskiej lewicy nie możemy sobie na nią pozwolić. Pisanie wśród nas w marcu i kwietniu w tonie „Putin padł, bo wytracił czołgi pod Kijowem” niczego dobrego nie przynosiło. Niestety, Putin nie padł, wciąż ma czołgi i haubice, a Ukraina ma ich niestety mniej. Od siły politycznego głosu wschodniej Europy zależeć będzie, czy uda się tę sytuację zmienić – żaden wiatr historii tego nie zrobi za Macieja Koniecznego, który jednak niestety dotąd nie wiedzieć czemu nie występuje w tej sprawie ręka w rękę z Agnieszką Brugger z „Die Grünen” w niemieckim Budestagu, żądając natychmiastowego spełnienia obietnic Scholza. Inaczej niż głupawa prawica, nie możemy sobie poprawiać humoru frontowymi filmikami i usprawiedliwiać mrzonkami (teraz na temat „wielkiej letniej kontrofensywy”) tych krytycznych zaniedbań ze strony naszych reprezentantów – jedynych ludzi, którzy mogą coś naprawdę zmienić w globalnym rozkładzie sił i realnej, nie memicznej, frontowej sytuacji Ukrainy.

    Po drugie, ze względu na przedstawiane przzez kolegów oceny ekonomicznej sytuacji Rosji tworzące równie fantastyczny obraz kraju, który nie będzie w stanie finansować dalszej zagranicznej agresji, pokazywałem na wielu różnych przykładach jak realnie wygląda utrzymywanie Rosji przy życiu przez Zachód – który nadal importuje rosyjski nie tylko gaz i ropę, ale i uran sprzedawany przez Rosatom czy magnez produkowany przez fabrykę w Solikamsku, jakoś nie umieszczając żadnej z tych firm na listach sankcyjnych. Opisałem też – wykorzystując przykład Kaliningradu – prawdopodobną drogę normalizacji ekonomicznej, którą Zachód przeprowadzi względem Rosji. Niestety, normalizacja ta jest już obecnie realizowana, bowiem nie zapobiega jej głos silnej wschodnioeuropejskiej lewicy: Marek Belka krytycznie zaniedbuje swoje obowiązki jako de facto minister spraw zagranicznych RP i nie wiedzieć czemu nadal nie lobbuje za spadkiem cen ropy u Saudów ani za wyrzuceniem Rosji z G20 u Indonezyjczyków. Poniżej przypominam co pisałem in extenso, bo – znowu – na lewicy nie możemy sobie pozwolić na opieranie się na przeinaczeniach i memach („kartoszka”), musimy rozmawiać uczciwie:

    „najbliższe miesiące – Rosja finansuje wojnę i emerytury z węglowodorów i rezerw

    jakiś moment między teraz a grudniem 2023 – powrót BAU między Zachodem a Rosją: uzgodnienie polityczne, zniesienie sankcji, Rosja zaczyna przestawianie się na niewęglowodorowe źródła dochodu zgodnie z opublikowanymi przez siebie strategiami

    maj 2026 – litowe baterie produkowane w Kaliningradzie w oparciu o importowaną technologię i montowane w markach azjatyckich marek zastępują część aktualnych dochodów z węglowodorów – inne części przejmują m.in. rolnictwo, eksport metali rzadkich, produkcja nawozów, produkcja czystej energii dla Europy”

    Punkt pierwszy powyższej predykcji wypełnia się z przygnębiającą precyzją. Rosja zarabia w tej chwili więcej na węglowodorowym eksporcie niż przed inwazją, co jest m.in. wynikiem nadal trwających dostaw do Europy – wartych 53 mld euro w pierwszych 100 dniach wojny. EU+Noregia wciąż też dostarcza większości tankowców dla transportu rosyjskiej ropy do innych części świata – co szczegółowo opisuje ten zaktualizowany raport CREA: [1].

    Do kolejnych punktów powrócę zgodnie z ich podanym horyzontem czasowym – pierwszy raz będzie to, jak pisałem, mieć sens pod koniec bieżącego roku. Obecnie jednak, przy nieaktywnym Belce, nie widzę nic, co miałoby zapobiegać wskazanemu rozwojowi wypadków. W szczególności, wiele zachodnich firm, takich jak niemiecki producent maszyn Liebherr czy marki konsumenckie typu Armani, nadal operuje w Rosji, zaś chińskie i koreańskie firmy wchodzą na rosyjski rynek tam gdzie zachodnie wyszły [2]. Również Avtotor właśnie z Koreańczykami ustala sposoby wznowienia produkcji, w tym w sektorze EV. Moje argumenty, że taka produkcja EV w Kaliningradzie w perspektywie kliku lat okaże się jak najbardziej realna dzięki zagranicznym (w tym europejskim) inwestycjom oraz znoszonym sankcjom obecnie do wielu z Was pewnie nie trafią na tej samej zasadzie na jakiej w marcu nie trafiało do Was, że Putin w czerwcu nadal będzie miał zasoby do kontynuowania agresji w Ukrainie. Musimy po prostu poczekać na fakty. Moim zdaniem potwierdza one moją skromną ocenę, że siły globalnego kapitalizmu mają przemożny interes w przywróceniu Rosji do gospodarczego obiegu i jeżeli nie zadziała czynnik polityczny – silny globalny głos wschodnio-europeskiej lewicy – to po prostu Rosję do tego obiegu przywrócą. Uczynią to naszym kosztem tzn. kolejny raz skażą Wschodnią Europę na sąsiedztwo z finansowanym przez Zachód agresorem.

    Tak, w tym celu Rosja musi najpierw przerwać ofensywę w Ukrainie, a Ukraina musi zostać przymuszona na uznania nowej linii kontaktu. Albo Konieczny i Belka, pod naszą – wyborców – presją zyskają wpływ na ten proces i dadzą Wschodniej Europie szansę na podmiotowe decydowanie o sobie – albo, co niestety następuje, nic takiego nie nastąpi, pośmiejemy się dziś z kartoszki tak jak wczoraj z korabla, a Rosja kolejny raz dostanie nagrodę, zamiast dotkliwej kary, za swój eksport despotyzmu i agresji.

    [1] link to energyandcleanair.org

    [2] link to som.yale.edu

  18. @bartol „No więc właśnie otworzył fabrykę samochodów pod Berlinem i na terenie tej fabryki stawia zakład, gdzie lada moment będzie robił baterie. Podobnie w Texasie. Także ten.”
    Takżeco? W USA Musk tępi związki jak może, w Niemczech próbuje ograniczyć faktyczną reprezentację pracowników przez nadreprezentację wyższych szarż w radzie pracowniczej (powołanej kiedy duża część niższych stanowisk była jeszcze nieobsadzona).
    Zresztą Tesla właśnie zaczyna zwalniać zamiast zarudniać i jest oczywiście skarżona przez byłych już pracowników za złamanie przepisów o zwolnieniach zbiorowych (zero zdziwienia). Nadzieja w tym, że ktoś wreszcie temu człowiekowi zabierze zabawki i zacznie zarządzać Teslą w rozsądny sposób.

    @waclaw :Nowego już nie wyprodukuje ani za granicą nie kupi.”
    True dat. Szkoda, że tego starego ma tak dużo. Nadzieja w braku ludzi do jego obsługi, ponoć donieckie „bic-troops” zaczynają się kończyć. No i szkolenie artylerzystów trwa długo a mam nadzieję, że HIMARSy trochę ich przetrzebią.

  19. @sheik
    „Takżeco? W USA Musk tępi związki jak może, w Niemczech próbuje ograniczyć faktyczną reprezentację pracowników przez nadreprezentację wyższych szarż w radzie pracowniczej (powołanej kiedy duża część niższych stanowisk była jeszcze nieobsadzona).”

    Chodziło mi o uzależnienie od Chin, którego za bardzo nie ma.

    Swoją drogą chyba w innych fabrykach samochodowych w Niemcowie się poprawiło i chyba nie będą zwalniać masowo w związku z elekryfikacją (jak zwykle nowy strach miał większe oczy niż w rzeczywistości), bo podobno Tesla nie jest już konkurencyjna płacowo i ma problemy z zatrudnieniem odpowiedniej liczby pracowników.

    „Zresztą Tesla właśnie zaczyna zwalniać zamiast zarudniać”

    Ale nie na produkcji. Zwalnia nadmiary „biurkowe”.

    „i jest oczywiście skarżona przez byłych już pracowników za złamanie przepisów o zwolnieniach zbiorowych (zero zdziwienia). Nadzieja w tym, że ktoś wreszcie temu człowiekowi zabierze zabawki i zacznie zarządzać Teslą w rozsądny sposób.”

    Oczywiście, że byłoby lepiej gdyby się zachowywał normalniej. Tego chyba nikt nie kwestionuje.

  20. @Awal Biały
    Od samego początku nie rozumiałem idei umawiania się na konkretną datę.

    Nie ma znaczenia stan wojny 30 czerwca czy 30 lipca, to co się liczy to kto pierwszy padnie, czyli która z trzech opcji nastąpi:
    -Ukraina zacznie tracić grunt i straci wolę / środki walki
    -Rosyjski atak się załamie i Ukraina przejdzie do kontrofensywy
    -Obie strony wyczerpią się na tyle, że obie zaprzestaną prób atakowania

    O ile można było się sprzeczać do której przegródki wpadnie kuleczka i w marcu i dzisiaj, o tyle przewidywanie którego dnia to nastąpi jest znacznie trudniejsze. Pewne jest tylko, że jeśli jakaś strona zacznie zyskiwać przewagę, to proces będzie tylko przyspieszał.
    Na razie obie strony jeszcze walczą i za wcześnie na udawanie, że już coś wiemy.

    Bo dzisiaj nie mamy ustalonej linii frontu na której umocniły się obie strony, mamy rosyjskie natarcie w Donbasie i Ukraińskie na prawym brzegu Dniepru. Kuleczka jeszcze krąży.

    Co do powrotu do BAU – na razie Scholz z Macronem zmienili retorykę z „trzeba zacząć negocjacje” na „Rosja nie może wygrać”.
    Więc znowu, opinia na temat ewentualnego powrotu do BAU jeszcze się nie skrystalizowała.
    Jedyne co dzisiaj (bądź 30 czerwca) można zrobić, to przełożyć datę testowania rozstrzygnięcia na później

  21. @mtg
    „ Od samego początku nie rozumiałem idei umawiania się na konkretną datę.”

    „O ile można było się sprzeczać do której przegródki wpadnie kuleczka i w marcu i dzisiaj, o tyle przewidywanie którego dnia to nastąpi jest znacznie trudniejsze.”

    Tych przegródek koledzy tworzyli znacznie więcej. Putina mieli zabić „senatorzy”, Białoruś miała powstać, Karabach zniknąć itd. Ponieważ prosty argument „nic na to nie wskazuje” nie działał i skazywał wówczas na miano „onucy”, nie pozostawało mi nic innego jak napisać: rozumiem, że jest wiele bezdyskusyjnych powodów, aby ogładzać klęskę Rosji – przy czym moim zdaniem konkretnie ta klęska będzie wyglądać tak, że 30 czerwca Rosja niestety nadal będzie okupować Chersoń i nacierać w Donbasie. Zweryfikujmy z czasem to moje przewidywanie i wróćmy do dyskusji o politycznych wnioskach. Które są wg mnie takie, że Konieczny i Belka muszą się wziąć do roboty. Żadni kremlowscy sztyletnicy ani nowogrodzcy partyzanci nie zmienią układu sił, jedyny aktor, na którego powinniśmy w końcu zacząć serio liczyć (i go na serio rozliczać) to wschodnioeuropejska lewica.

    Teraz oczywiście możemy wymyślić sobie nowe ułudy: bo Macron powie coś marginalnie mniej sugerującego układ z Putinem, bo Ruscy już na pewno wytrzebili artylerzystów… Albo też możemy przyjąć do wiadomości: Zachód z Rosją kolejny raz negocjuje ponad naszymi głowami, doprecyzowując sobie właśnie informacje o wzajemnych potencjałach i testując możliwe powojenne relacje. Te negocjacje zakończą się długo zanim rosyjskie elity stracą zasoby do ich prowadzenia i zakończą się dla nas niekorzystnie. Chyba że teraz wejdziemy do tej dyskusji, staniemy się równoprawnym graczem. Zaczniemy stawiać swoje autonomiczne żądania: justice for sanctions (wydawanie określonych kategorii zbrodniarzy w zamian za znoszenie sankcji), włączenie Wschodniej Europy do rdzenia zielonej transformacji korzystającego z rosyjskich zasobów naturalnych itd.

    W braku takiego wschodnioeuropejskiego głosu Rosja, w tym w szczególności Kaliningrad, widzi to co się dzieje już teraz jako rodzaj BAU. Nie pierwszy raz Zachód, w tym firmy motoryzacyjne, wycofuje się, tworzy problemy. Trzeba się będzie z nim na nowo ułożyć, mamy sobie przecież wiele do zaoferowania…

    Jeżeli porównanie militarnych fantazji z marca z realnością z czerwca nie pomoże kolegom w realniejszej ocenie rosyjskiego potencjału i dostrzeżeniu uruchomionego negocjacyjnego mechanizmu – to trudno. Podobnie w czasach Jałty i Poczdamu, najpierw miało się trzech mocarzy spotkać nad Wisłą, potem miał przybyć Anders, potem Truman zrzucić bania… Łudzić się można na wiele sposobów, prowadzić dalekowzroczną autonomiczną politykę – na niewiele.

  22. @awal
    „30 czerwca sytuacja militarna w Ukrainie będzie sprowadzać się do określonej linii frontu na południu i wschodzie kraju,”

    Do 30 raczej nic się nie wydarzy takiego, żeby linia była „określona” jakoś bardziej niż od początku wojny. Moja prognoza nadal jest taka, że tu będą nacierać ci, a tam tamci. Raczej spodziewałbym się dynamizacji niż stabilizacji (przynajmniej w tym horyzoncie czasowym), bazując na ofensywach z drugiej światówki. Akurat pod koniec czerwca to się zwykle rozkręcało, a stabilizacja przychodziła z jesiennymi deszczami.

    „azjatyckie „piwoty” itd. ”

    Kazachstan przecież już spiwotował.

    ” Czym niestety czyniliście szkodę Ukrainie,”

    Na szczęście to tylko niszowy blog nieistotnego nauczyciela. Nikomu tu nie możemy pomóc ani zaszkodzić.

    „normalizacja ta jest już obecnie realizowana, ”

    Jak jest „takiego wała” po litewsku? „Jokiu budu”, wyszło mi z gugla. Tu jednak TROCHĘ zależy od litewskich pograniczników, nie sądzisz?

    „Również Avtotor właśnie z Koreańczykami ustala sposoby wznowienia produkcji, w tym w sektorze EV. ”

    Ależ bym chciał być przy tych „ustaleniach”. „Panowie, musimy to zrobić bez stali i bez mikroczipów. Jakieś pomysły?”.

    „siły globalnego kapitalizmu mają przemożny interes w przywróceniu Rosji do gospodarczego obiegu ”

    Z tym się zgadzam. Tylko że to jest tak jak ze Stasi, które na dzień przed upadkiem muru berlińskiego miało przemożny interes w jego utrzymywaniu. Czasem się po prostu nie da, bo wieje „wind of changes”.

    „Putin nie padł, wciąż ma czołgi”

    Tylko że wprowadza już na front T-62 z magazynów. To mem lepszy od kartoszki!

    ” Karabach zniknąć”

    Przecież zniknął.

  23. @WO
    Nie jestem inżynierem, ale intuicja mówi mi, że im dłużej taki przestój trwa – tym trudniej linię produkcyjną przywrócić do życia. Po jakimś czasie trzeba ją już odtwarzać od zera.

    Ja oczywiście też nie jestem inżynierem, ale może nieco zależy od tego, o jakiej linii mowa. Podejrzewam, że są ciągi technologiczne, które zaprojektowano wyłącznie do pracy ciągłej i każda przerwa oznacza ich śmierć, i są inne, które mogą trwać w gotowości do pracy póki się nie utlenią i nie rozpadną w proch, a przynajmniej mogą być przyzwoicie zakonserwowane jak U.S. naphthalene fleet (ale będą wtedy podlegać starzeniu moralnemu). I pewnie są różne warianty pośrednie.

    Może ktoś z bywalców lub lurkerów zna się na tej stronie inżynierii? Bo ja rzeźbię na podstawie bardzo fragmentarycznych lektur.

  24. @Awal
    To co próbuję przekazać to że nie ma znaczenia co Rosja będzie robić 30 czerwca.
    Liczy się czy Rosja zajmie Donbas i ruszy dalej czy Ukraina przejdzie tam do kontrataku oraz czy Rosjanie zmasakrują ukraińską kontrofensywę pod Chersoniem i ruszą w stonę Mikołajowa, czy też Ukraina ten Chersoń odzyska.
    Czy też obie strony się zatrzymają zupełnie z braku sił.
    Czy to się wydarzy 30 czerwca czy 30 sierpnia jest zupełnie inną kwestią.
    Na razie ciągle jeszcze sytuacja balansuje na krawędzi, może tam utknie, a może spadnie w jedną stronę.

    A co do bycia pełnoprawnym graczem: czym innym jest mówić czym innym być słuchanym.
    Mi się wydaje (a ze jestem mały mróweczkiem którego żąden decydent i tak nie słucha), że jednak od wyszukiwania kogo byśmy w więieniu chcieli zobaczyć, ważniejsze jest wysyłanie sprzętu na Ukrainę. Czym więcej i szybciej, tym lepiej. To bardziej wpłynie na negocjacje niż dziesięciu Belków smucących o dziejowej sprawiedliwości.

  25. „ Opisałem też – wykorzystując przykład Kaliningradu – prawdopodobną drogę normalizacji ekonomicznej, którą Zachód przeprowadzi względem Rosji. Niestety, normalizacja ta jest już obecnie realizowana, bowiem nie zapobiega jej głos silnej wschodnioeuropejskiej lewicy”.

    Tak, lewica nie jest w Europie Wschodniej szczególnie silna. Szczęśliwie to samo zdanie o Rosji ma też wschodnioeuropejska prawica.

    Więc to nie jest takie pewne czy Zachód będzie chciał stracić Europę Środkową w imię dogadywania się z Rosją. Tym bardziej, że to wcale nie jest tak prosto odtwarzać zwinięte biznesy. Przez jakiś czas inwestycje będą postrzegane, jako bardziej ryzykowne, a ekspaci (niezbędni do ich funkcjonowania) będą narzekać, że nie mają ochoty korzystać ze zrabowanych toalet. To będzie ten okres czasu, kiedy wszyscy inni będą mieli szansę zająć miejsce Rosji w łańcuchach dostaw. Oczywiście w końcu zapewne jakaś normalizacja i wznowienie relacji handlowych nastąpi, chociaż równie dobrze może być przybrać ograniczoną formę importu kartoszek jako mniej narażającą na zarzut wspierania ruskiego biznesu wojskowego.

  26. Wolałbym co prawda żeby Awal oszczędzał klawiaturę, ale zasadniczo się z nim zgadzam. Ukraina tę wojnę przegrywa, ponieważ wyprztykała się już z amunicji artyleryjskiej w swoim (radzieckim) standardzie, a te zachodnie zabawki w standardzie NATO są do nich wysyłane w ilościach aptekarskich po to, żeby nie eskalować konfliktu (kto w Berlinie chce umierać za Kijów, ręka w górę?). Za to Rosja ma jej jeszcze całe góry. Podobnie jak poradzieckich czołgów. I co z tego że starych? Rosyjska doktryna wojskowa opiera się na wysyłaniu mięsa armatniego, założę się że tam jest jakiś przelicznik ilości mięsa na kilometr kwadratowy zajętego terenu. Mówiąc cynicznie, z ich punktu widzenia utrata starego czołgu na froncie równa się jego zezłomowaniu. WO pisał kiedyś, że o ile Ukraina jest wspomagana nowoczesnym sprzętem, to każdy zniszczony rosyjski tank to „minus jeden punkt” z ograniczonej, nieodnawialnej puli. Tylko co z tego, skoro wszystko rozbija się o proporcje i ta rosyjska pula jest jeszcze olbrzymia? Problem w tym, że również siła żywa traktowana jest tam jak zasób ludzki („ljudi u nas mnogo”). Skoro na Putinie nie zrobił wrażenia nawet katastrofalny pomór Rosjan w czasie pandemii (podobno zmarł tam ponadnormatywnie milion ludzi), to co go obchodzi kolejne kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy? Brytyjski wywiad wojskowy podaje, że rosyjska armia utraciła już ok. 4% całego stanu osobowego; w każdym cywilizowanym kraju to byłby społeczny koszmar, ale z punktu widzenia Putina to oznacza, że pozostało mu jeszcze 96%. Jakby co, to się po prostu przesunie kryminalistów z łagrów i alkoholików z Syberii na front, już nie takie rzeczy były w Rosji ćwiczone. Że będą to kiepscy żołnierze? A wspominałem już o rosyjskiej doktrynie wojskowej?

    Bajania niektórych publicystów o końcu Rosji („bo w szkołach na prowincji nie ma sanitariatów, panie, taki kraj to musi upaść”) i memy w rodzaju „meanwhile in Russia” służą tylko polepszeniu sobie samopoczucia. Oni już tam przerabiali niejeden rozkwit i niejedną smutę, a kibli jak nie było tak nie ma. Do tego, żeby zdobyć Berlin, Stalin nie potrzebował inwestycji w klozety pod Tobolskiem. Co z tego, że w Rosji upada przemysł motoryzacyjny, skoro kraj zarabia krocie na eksporcie surowców? Zgadzam się, że Rosja długofalowo stanie się zacofanym zadupiem, a samochody będą tam budowane tak jak na zalinkowanym obrazku z „Flinstonów” (podobnie jak lotnictwo cywilne niedługo będzie latać na drzwiach od stodoły), tyle tylko że… tamtejszym elitom zupełnie to nie przeszkadza. One sobie poradzą. Przecież nawet w Korei Północnej uprzywilejowana kasta może kupić luksusowe samochody, a zwykli ludzie niech jeżdżą na osiołkach.

    Putin liczy na dwie rzeczy:
    – wykrwawienie się Ukrainy,
    – zmęczenie/znudzenie zachodu.

    Ten pierwszy cel może osiągnąć, demolując infrastrukturę i rozstrzeliwując Ukrainę (rujnowanie szkół, dworców, elektrowni, magazynów, szpitali itp.), co już samo w sobie jest ciężką zbrodnią. Ten drugi cel (zmęczenie zachodu wojną) osiągnie wtedy, kiedy społeczeństwa zbuntują się przeciwko drogiej energii co, niestety, dość łatwo mi sobie wyobrazić. GRU ma w Europie „swoje” partie polityczne, które przez lata nie bez powodu hodowała, a które naturalnie nie popierają inwazji *wprost*, bo nawet ich elektorat by tego nie przełknął, ale mogą oczywiście opowiadać że „są za pokojem” (to nic nie kosztuje), zrównywać kata z ofiarą i skutecznie orbanizować, postulując w jakimś zakresie powrót do BAU („no przecież Rosji nie można izolować”, „najważniejsze jest NASZE bezpieczeństwo”, „rząd nie dba o NASZE portfele”, „z Putinem nie należy zadzierać” itd). Orban, jadąc na takim przekazie, wygrał wybory.

    Militarnie zachód jest, owszem, silny, ale politycznie nie ma z Rosją szans. Zwykłych ludzi nie obchodzi żadna Ukraina, tylko sprawy przyziemne jak cena gazu czy benzyny. Owszem, teraz wszyscy wzruszają się rzezią cywilów w Buczy i Mariupolu, ale gdy tylko żółte kamizelki wyjdą na ulicę Berlina i Paryża, dojdzie do jakiegoś dealu i politycy szybko porzucą Kijów na żer Moskwy (tym bardziej, że Big Biznes również będzie naciskał na zgniłe kompromisy). Przecież skoro Rosja traktuje surowce jako broń, to w ostateczności wszystko sprowadza się do pytania: „ile euro jesteś w stanie poświęcić z portfela żeby wspomóc Ukrainę?”. Dotyczy to – uwaga uwaga! – również polskiego i amerykańskiego społeczeństwa. W tej chwili Janusz z memów o Nosaczu Sundajskim kocha Ukrainę, ale kwestią czasu jest, kiedy zacznie przeklinać „tę cholerną wojnę, przez którą wszystko drożeje”. I Putin o tym wie. Czas działa na jego korzyść.

  27. @Gammon No.82
    „Może ktoś z bywalców lub lurkerów zna się na tej stronie inżynierii?”

    Nie jestem co prawda specjalistą, ale robię w fabryce od kawałków samochodów (chociaż od początku pandemii byłem na miejscu raptem ze trzy razy) i trochę takiej problematyki do mnie dociera.
    I z tego wnioskuję, że problemem nie jest sama linia, tylko ludzie do jej obsługi. Jeżeli zatrzymasz linię na pół roku, to w praktyce musisz zwolnić ludzi pracujących na niej. A po pół roku ci ludzie w większości nie będą już dostępni, większość będzie nowa i będziesz musiał niemal wszystkich przeszkolić prawie od zera. Przy tym ze szkolącymi problem będzie ten sam.
    Czyli dojście do pierwotnego tempa i jakości produkcji będzie dużym problemem i zajmie dużo czasu.

  28. @cmos
    „Jeżeli zatrzymasz linię na pół roku, to w praktyce musisz zwolnić ludzi pracujących na niej.”

    Tym artykułom zwykle towarzyszy energiczne zapewnianie, że ludzie zostają i często nawet nadal dostają pensję. No ale po pół roku będą po prostu zdemoralizowani. Nie mówiąc już o tym, że skoro to Rosja, to oczekuję po pół roku dialogów typu „panie, tu stała suwnica, przecież pamiętam” „jaka suwnica?”

  29. @cmos
    Dzięki, to jest zmienna, której nawet nie wziąłem pod uwagę (ona w Rosji może mieć mniejsze znaczenie, bo…). Ale nadal, cholera, przy nasyceniu tego bloga inżynierami, jestem ciekaw odpowiedzi na pierwotne pytanie. Jaki jest koszt (fizyczny i społeczny, nie czysto finansowy) zatrzymania linii produkcyjnej nastawionej na produkcję masową.

  30. @WO
    No ale po pół roku (…) Nie mówiąc już o tym, że (…)

    Ano tak, to jest jedna ze zmiennych, których nie śmiem zakładać.

  31. @gammon
    „Jaki jest koszt (fizyczny i społeczny, nie czysto finansowy) zatrzymania linii produkcyjnej nastawionej na produkcję masową.”

    Zależy jak bardzo to jest nieplanowane. Jeśli planowane – to nawet nic. Tradycją w motoryzacji jest wielka przerwa wakacyjna, podczas której linię się serwisuje i ewentualnie przezbraja na następny model. Dlatego „lata modelowe” (MY) w motoryzacji biegną trochę jak lata szkolne, sierpień – czerwiec.

  32. To zależy też od tego co się produkuje, tj. na ile aktywnie trzeba obsługiwać środki produkcji w stanie wyłączenia, czyt. odpompowywać wodę, jak problematyczne jest wygaszenie pieca czy jak kontrolować temperaturę i ciśnienie środków chemicznych oraz jak duże szkody wywoła rezygnacja z tych czynności. Czasami bum jest duże, np. w takim Bhopalu w 1984.

  33. @monday.night.fever

    „Wolałbym co prawda żeby Awal oszczędzał klawiaturę”

    Gospodarz skierował do mnie swą notką niedwuznaczne zaproszenie – niech wolno mi będzie dokończyć polemikę.

    @WO

    „Do 30 raczej nic się nie wydarzy takiego, żeby linia była „określona” jakoś bardziej niż od początku wojny”

    Mówiłem o „określonej linii” w sensie konkretnych parametrów, jakie podałem w marcu i kwietniu, i jakie zweryfikujemy 30 czerwca.

    Twoje zaś przewidywanie z tego okresu (22 marca) brzmiało – przypomnę – że jeżeli Rosjanie będą w czerwcu w Chersoniu „Wtedy oczywiście przyznam ci rację, ale cholernie trudno mi to sobie wyobrazić”. 5 maja zaś zastanawiałeś się „Będzie to jednak ciekawe, jak skomentuje znikanie z mapy kresek typu Naddniestrze”. Współbrzmiało to z głosami kolegów prześcigających się w zapowiadaniu powstań i przewrotów w całym obszarze postsowieckim. Rozumiem, że dziś wychodzi na to, że wszyscy od początku wiedzieli, iż to jednak będzie – jak pisałem – klasyczna wojna pozycyjna w ograniczającym się obszarze. Nawet się z tej nagłej jednomyślności cieszę. Skoro więc to już ustaliliśmy, zastanówmy się nad konsekwencjami politycznymi, o jakich tu piszę.

    „Kazachstan przecież już spiwotował.”

    Kazachstan „spiwotował” dziś w takim sensie jak w marcu „Putin przegrał”. Bardzo chcielibyśmy delikatne oznaki dystansowania się od rosyjskiej agresji rozumieć jako jakąś nową politykę. Jest to jednak nadal kraj pozostający z Rosją w zinstytucjonalizowanym sojuszu politycznym (WNP), wojskowym (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) i ekonomicznym (Euroazjatycka Unia Gospodarcza), który w styczniu miał u siebie bratnią rosyjską interwencję, a w lutym zobaczył jak wygląda „niebratnia” rosyjska interwencja w obronie ościennej rosyjskojęzycznej ludności (zamieszkującej również kazachskie terytorium).

    Chińska obecność w Kazachstanie i całej centralnej Azji nadal jest podporządkowana rosyjskiej, a sami Chińczycy są tam dużo silniej odczuwani jako aroganccy kolonizatorzy niż Rosjanie, jednak wciąż silnie kulturowo powiązani z lokalnymi elitami. O piwocie zgodzę się mówić dopiero wtedy, gdy choć jedno państwo regionu wystąpi z którejś z wymienionych organizacji.

    „Przecież zniknął.”

    Karabach jest tam gdzie był 24 lutego – jako ormiańska enklawa w Azerbejdżanie, która utraciła łączność terytorialną z Armenią (ale nie zniknęła) na skutek wojny w 2020 r.

    „Nikomu tu nie możemy pomóc ani zaszkodzić.”

    Polsce może pomóc tylko sprawna intelektualnie lewica. A niestety wiele jej outpostów sprawicowiało mocno w swoim wojenno-memicznym przekazie. Tak więc, owszem, tutejsza dyskusja się liczy.

    „Tu jednak TROCHĘ zależy od litewskich pograniczników, nie sądzisz?”

    A jeszcze więcej od politycznego uzgodnienia, jakie dla swojej pozycji Litwa wypracowała w UE. Jak może zauważyłeś, nie od dziś stawiam europejską aktywność bałtyckich polityków za wzór naszym. Bo niestety bez naszych ci bałtyccy nie utrzymają właściwych unijnych sankcji w mocy.

    „Ależ bym chciał być przy tych „ustaleniach”.”

    W tym punkcie szkoda dziś czasu na dyskusję, podobnie jak w kwietniu szkoda było czasu na przekonywanie Cię, że Rosja nie wytraciła wcale krytycznych ilości sprzętu wojskowego i niestety wystarczy go jej do kontynuowania inwazji. Wbrew Twoim, drogi WO, ówczesnym obiekcjom i wizjom podkijowskiej Berezyny, niestety z czasem ten zachowany rosyjski potencjał potwierdziły frontowe fakty.

    Z wypuszczeniem EV na rynek azjatycki przez Avtotor będzie podobnie – mimo zgłaszanych przez Ciebie inżynieryjno-organizacyjnych obiekcji, Rosjanie znajdą sposoby, aby w wymienionym przeze mnie horyzoncie czasowym ominąć lub wylobbować zniesienie sankcji i ułożenie całego nowego łańcucha „produkcji”. Owszem, „produkcji” w sporym cudzysłowie – jako działalności pasożytującej na cudzych innowacjach i koncesjach poczynionych w zamian za dostęp (zaoferowany na poziomie politycznym) do dóbr typu złoża metali rzadkich. Rosyjscy oficjele swoim językiem już obecnie mówią o tym trybie oczekiwanej normalizacji – takie wypowiedzi padały np. na forum w Petersburgu. Ale nie oczekuję, że mi w tę perspektywę teraz uwierzysz. Definiuję horyzont kalendarzowy i proponuję z czasem zweryfikować fakty.

    “Tylko że wprowadza już na front T-62 z magazynów.”

    To co wyprowadzają z magazynów wciąż im niestety wystarcza do utrzymania przewagi nad Ukrainą. I wcale niekoniecznie wyprowadzają akurat to, bo czego innego mają. Rosja w tej fazie wojny prowadzi pewien typ negocjacji z Zachodem – nie eskaluje konfliktu zbrojeniowo w zamian za jego nieeskalowanie po drugiej stronie. Częściowo blefując co do swego potencjału wojskowego, częściowo licząc na siłę swej równoległej oferty w obszarze gospodarczym. Zadaniem Europy Wschodniej jest rozbijanie tych kalkulacji. T-62 w Donbasie to nic śmiesznego, jeżeli nie przeciwstawia się mu Belka w Dżakarcie.

    „bo wieje „wind of change”.”

    Widzę w tych metaforach potrzebę jakiejś dziennikarskiej epizacji wydarzeń. W porządku, lecz ona musi przede wszystkim zostać zepizowana politycznie. Jeżeli nie zadbamy o własną polityczną opowieść Wschodniej Europy na światowych forach, świat nas przeoczy. Nie takie rzeczy przeoczał.

    @monday.night.fever

    „Owszem, teraz wszyscy wzruszają się rzezią cywilów w Buczy i Mariupolu, ale gdy tylko żółte kamizelki wyjdą na ulicę…”

    Wtedy o trwałość oburzenia na Buczę i Mariupol będzie musiała zadbać słyszalna na Zachodzie wschodnio-europejska lewica. Mająca też jakąś propozycję dla tamtejszych żółtych kamizelek.

    @loleklolek_pl
    „To będzie ten okres, kiedy wszyscy inni będą mieli szansę zająć miejsce Rosji w łańcuchach dostaw.”

    To będzie ten okres, kiedy będzie duży rabat na dostęp do rosyjskich złóż metali rzadkich bez których nie ma mowy o pełnoskalowym zastąpieniu produkcji spalinowców elektrykami. Rosja niestety ma atuty tego rodzaju. Przeszacowujecie, koledzy, biznesowe przeszkody typu „ekspaci nie przyjadą” wobec tych oferowanych przez Rosję zasobów. To fałszywa droga. Zamiast tego trzeba, by Europa Wschodnia po prostu była przy stole, kiedy uzgadniany będzie zakres i tryb powojennego otwierania dostępu do rosyjskiego rynku.

    @mtg

    „ważniejsze jest wysłanie sprzętu na Ukrainę … To bardziej wpłynie na negocjacje niż dziesięciu Belków smucących o dziejowej sprawiedliwości.”

    Nie o „dziejowej sprawiedliwości” ma mówić Belka w Dżakarcie i Rijadzie, tylko o cenie zboża potrzebnego Azji i Afryce do wyżywienia swoich populacji oraz o cenie ropy potrzebnej wszystkim do postcovidowego odbicia.

    Jak staram się pokazać powyżej, działanie polityczne i wojskowe to nie są jakieś odrębne obszary. Zachód toczy rodzaj negocjacji z Rosją, w których używa się jako argumentów wzajemnie dowiedzionych potencjałów wojskowych i gospodarczych – również tych związanych ze wsparciem uzyskiwanym od krajów trzecich i tych o znaku ujemnym (możliwości wywołania klęski głodu, wojny nuklearnej, masakry cywilów). Rolą Wschodniej Europy jest przeciążać jako samodzielny gracz rosyjskie argumenty w każdym punkcie – neutralizować Belką Ławrowa w Rijadzie w sprawie ropy, Koniecznym w Berlinie w sprawie dostaw broni a Sylwią Spurek w Parlamencie Europejskim w sprawie ścigania zbrodni (i tym samym zapobiegania im). Tu i teraz, bez oglądania się na „wind of change”, czy może – niech Wam będzie – łapiąc go w żagle.

  34. Mam doświadczenie od strony pomiarowej w przemyśle. A więc, produkcja szkła, czy ciągły odlew stali nie da się uruchomić tak po prostu. Po wyłączeniu pieców, straty są milionowe (dziesiątki lub setki). Właściwie trzeba odbudować piece na nowo. W Parocu wygaszenie jednego pieca kosztowało chyba z 1.5mln. A mówimy o topieniu skały.
    Można zatrzymać produkcję koksu, ale wypalanie kamieni szlifierskich wymaga odbudowania pieca na nowo (zapadnie się pod własnym ciężarem z powodu rozszerzalności temperaturowej materiałów konstrukcyjnych.

  35. @monday.night.fever
    „Problem w tym, że również siła żywa traktowana jest tam jak zasób ludzki („ljudi u nas mnogo”).”

    Liudiej. Dopełniacz, nie mianownik.
    A ile to jest „mnogo”? Rosyjskie media pisały o 150 tys. wiosennych poborowych, którzy po przeszkoleniu mieli trafić na front. Ukraiński serwis Media Detektor, opierając się na oficjalnych komunikatach rosyjskich wojenkomatów, podaje, że:
    – w Samarze z 3200 wezwanych poborowych stawiło się 100
    – w Woroneżu z 2800 też 100
    – w Orenburgu i w Saratowie z 3000 w jednym Wojenkomacie stawiło się 400 a w drugim 500
    – w Niżnym Nowogradzie stawiło się aż 44% a w Tuwie (najbiedniejszym regionie FR) 1/3.

    Tyle udało im się, jak dotąd, wcielić (nie przeszkolić). Tymczasem pożary wojenkomatów, czyli punktów werbunkowych, podpalonych przez nieznanych sprawców liczy się już w dziesiątkach, bo zwykli Rosjanie popierają tę wojnę, ale tylko dopóki nie będą musieli na niej walczyć. O artylerii nie będę się wypowiadać, ale mam wrażenie, że gdyby Rosja miała jej „całe góry”, to jednak nie bombardowaliby Lwowa rakietami z okrętu podwodnego.

  36. @awal
    „niech wolno mi będzie dokończyć polemikę.”

    By all means!

    „Twoje zaś przewidywanie z tego okresu (22 marca) brzmiało – przypomnę – że jeżeli Rosjanie będą w czerwcu w Chersoniu „Wtedy oczywiście przyznam ci rację, ale cholernie trudno mi to sobie wyobrazić”.”

    Teraz trochę łatwiej, ale nadal – tam front się przysuwa do miasta, a nie odsuwa od niego.

    „Jest to jednak nadal kraj pozostający z Rosją w zinstytucjonalizowanym sojuszu politycznym (WNP), wojskowym (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) i ekonomicznym (Euroazjatycka Unia Gospodarcza),”

    W Polsce był już rząd Mazowieckiego, a Polska nadal należała do RWPG i Układu Warszawskiego. To ten właśnie okres przejściowy.

    „Rozumiem, że dziś wychodzi na to, że wszyscy od początku wiedzieli, iż to jednak będzie – jak pisałem – klasyczna wojna pozycyjna w ograniczającym się obszarze. ”

    Nie jest pozycyjna, skoro front się wszędzie rusza. Pozycyjna się zrobi najwcześniej jesienią (jak podczas drugiej światówki).

    „Karabach jest tam gdzie był 24 lutego – jako ormiańska enklawa w Azerbejdżanie,”

    Przecież nie chodziło o ewaporację, tylko o jego zniknięcie z rosyjskiej strefy wpływów. Ruskich tam uże niet.

    „To co wyprowadzają z magazynów wciąż im niestety wystarcza do utrzymania przewagi nad Ukrainą. ”

    Nie wszędzie. Nie pod Chersoniem.

    „A jeszcze więcej od politycznego uzgodnienia, jakie dla swojej pozycji Litwa wypracowała w UE. ”

    Nie tylko, bo jest jeszcze czynnik ludzki, który uparcie ignorujesz – pogranicznikom nie zabronisz „strajku włoskiego”.

  37. @monday.night.fever
    Może tak być. To w sumie jest bardziej wyścig kto go szybciej przegra. Czy Ukraina rzeczywiście ma aż tyle zapału by bić moskali do samego końca i kiedy zachodowi się znudzi płacenie.
    Może być tak, że wojnę przegra i Ukraina i Rosja – Ukrainie zabraknie amunicji, a w Rosji przemysł się rozsypie.
    Nadzieję na porażkę Rosji wymaga, by „zachód” nie złamał się w kwestii dostarczania zaawansowanych technologicznie narzędzi do Rosji.
    Rosja potrzebuje zachodnich tokarek, obrabiarek, łożysk, chipów do wszystkiego – zarówno do kolei jak i do wydobycia ropy. Bez kolei zapasy amunicji staną się bezwartościowe bo nie dojadą na front.
    A wydobycie ropy i gazu to jeden z przykładów linii produkcyjnej, która zatrzymana jest bardzo trudna do ponownego uruchomienia.

    Nadal sądzę, że którejś ze stron zaczną się możliwości kończyć odrobinkę szybciej, a wtedy sytuacja w ciągu kilku tygodni zmieni się z wyrównanej walki w klęskę.

    @cmos, wo

    akurat w Rosji utrzymanie ludzi z jednej strony kuleje (już mają problem, że większość wykwalifikowanej kadry w dowolnym przemyśle się zestarzała, a młodzi nie chcieli się uczyć nierokujących umiejętności), z drugiej strony, przy dochodach z ropy i niskim poziomie życia, łatwiej w Rosji niż na zachodzie utrzymać załogę na postojowym – skoro niektórzy wytrzymali lata czasem bez pensji latach dziewięćdziesiątych.
    Widać od czasu do czasu oznaki, że w Rosji rozpoczęły się problemy z utrzymaniem produkcji bo brak zachodnich części zamiennych. Pytanie na jak długo wystarczy kanibalizacja tego co jeszcze zostało.

  38. @awal
    muszę przyznać, że coraz bardziej irytująca jest dla mnie Twoja maniera zbiorczego narzekania na niemal wszystkich tu komentujących, którzy najwyraźniej w Twoich oczach zlewają się w jednego wielkiego gluta pełnego szydery z jednej i naiwnych nadziei z drugiej strony. W miarę regularnie przebijałem się przez te setki komentarzy i pamiętam wprawdzie nieco pierwszego, ale już niewiele drugiego. Jednak rozumiem, że niezrozumienie bolało i czujesz potrzebę rzucenia głośnego A NIE MÓWIŁEM!? i to najlepiej w każdym kolejnym komentarzu.

    @”30 czerwca sytuacja militarna w Ukrainie będzie sprowadzać się do określonej linii frontu na południu i wschodzie kraju, będącej wynikiem starcia wyczerpanej Ukrainy z równie wyczerpaną, ale wciąż niestety dysponującą inicjatywą Rosją.”
    Proponuję lekturę dzisiejszego podsumowania na oko.press: link to oko.press Dla mnie to niespecjalnie brzmi jak „rosyjska inicjatywa”.

    @”Niestety, normalizacja ta jest już obecnie realizowana”
    @”Punkt pierwszy powyższej predykcji wypełnia się z przygnębiającą precyzją. Rosja zarabia w tej chwili więcej na węglowodorowym eksporcie niż przed inwazją, co jest m.in. wynikiem nadal trwających dostaw do Europy – wartych 53 mld euro w pierwszych 100 dniach wojny.”
    Wydajesz się być więźniem paradoksów Zenona, czy wg współczesnej psychologii „normalcy bias”. Jak było, tak być musi, nic się nie zmienia. Rosja JESZCZE sprzedaje węglowodory, bo embargo na węgiel i ropę w dużej mierze dopiero wejdzie w życie. Ale sprzedaje coraz mniej i do końca roku ten strumień gotówki mocno wyschnie. Przypominam, z kolei zaproponowanym przez mnie checkpointem jest czerwiec 2023 i wypłacanie rosyjskich emerytur wtedy, nie teraz. Oczywiście i ja przewiduję, ze Rosja coś tam będzie wtedy wypłacać, drukarnia rubli stoi i czeka, po prostu będą to papierki bez większej wartości.
    Rosja jest obecnie tak bardzo nieprzewidywalnym partnerem handlowym, że gaz kupuje od niej na Zachoddzie tylko ten, kto (jeszcze) musi. Po cholerę mieć kontrakt na dostawy gazu, skoro ten gaz nie płynie? Habeck ogłosił w Nieczech konkretnie akurat dzisiaj stan alarmowy (Alarmstufe) z powodu ograniczenia dostaw przez Rosję. Nawiasem mówiąc – ten niedostarczony gaz jest też siłą rzeczy niesprzedany, więc raczej nie pomoże Rosji w finansowaniu czegokolwiek.
    Moim zdaniem znaczące pogorszenie sytuacji w Rosji nie tylko nadejdzie, ale może być nawet całkiem spektakularne. Gdybym miał zgadywać – okolice października tego roku. Ten moment, kiedy to Achilles dogoni w końcu żółwia, choć to Całkowicie Niemożliwe.

    @”możemy wymyślić sobie nowe ułudy: bo Macron powie coś marginalnie mniej sugerującego układ z Putinem”
    Macron faktycznie może zrobić coś głupiego, zwłaszcza teraz, w obliczu nowej werwy Mélenchona, który niby tam już Rosji i Putina nie lubi, ale coś mu nie wierzę w tym względzie.

  39. „ To będzie ten okres, kiedy będzie duży rabat na dostęp do rosyjskich złóż metali rzadkich bez których nie ma mowy o pełnoskalowym zastąpieniu produkcji spalinowców elektrykami.”

    Rabat jest oznaką tego, że Rosja w tym wymiarze wojny jest w defensywie i walczy o to, by nowym BAU nie były wieczne sankcje. W końcu ciągle w grze są warianty, w których zachodniemu biznesowi zacznie opłacać się utrzymywać sankcje (bo np. rosyjskie biznesy przejmie chińska konkurencja). Ale niech będzie, że niedoszacowuję wagi Rosji, więc zachód po zainwestowaniu miliardów w Europę Środkową od tak ją porzuci (realizując po raz kolejny stratę) tylko po to, by dogadać się z Rosją co do montażu tam samochodzików elektrycznych, bo takie jest marzenie dyktatorka.

  40. @Zatrzymanie fabryki

    Jeszcze zwrócę uwagę, że jeżeli mówimy o zatrzymaniu fabryki samochodów, to ona nie jest samotną wyspą, tylko stoi na końcu mnóstwa łańcuchów zaopatrzeniowych, i to zazwyczaj działających just-in-time.
    Czyli jednocześnie musimy zatrzymać kilkadziesiąt może nie całych innych fabryk, ale przynajmniej ich części zaopatrujących naszą fabrykę. Po pół roku może się okazać, że część z nich nie jest w stanie znowu dostarczać potrzebnych kawałków, czy to ze względu na te podobne problemy jak w tej głównej fabryce, czy też dlatego że przestawiła się na produkcję dla innego klienta, który akurat odbiera towar i płaci.

  41. @krystyna.ch
    „O artylerii nie będę się wypowiadać, ale mam wrażenie, że gdyby Rosja miała jej „całe góry”, to jednak nie bombardowaliby Lwowa rakietami z okrętu podwodnego”

    Z w miarę nowoczesnej broni Rosjanie już się raczej wypsztykali (chyba że nie chcą używać), ale ile *w miarę sprawnego* poradzieckiego złomu (np. te wyśmiewane czołgi) zalega w tamtejszych magazynach, Bóg raczy wiedzieć. Co do amunicji artyleryjskiej – wywiady zachodnie przyznają, że Rosjanie mają tego całe góry (w przeciwieństwie do Ukrainy, której przecież zachód nie dostarczy pocisków „niestandardowego” kalibru 152 mm, bo ich nie produkuje). W marcu i kwietniu kupcy Pentagonu skupowali to po świecie gdzie tylko mogli, ale obawiam się że wymietli już wszystko co było dostępne na rynku (a Wietnam czy Algieria nie sprzedadzą tego z powodów wiadomych). No więc z konieczności NATO wysyła na Ukrainę własne zabawki (np. te słynne „siódemki”), ale po pierwsze jest problem z transportem, po drugie – przeszkolenie ukraińskich żołnierzy do obsługi takiego sprzętu na poligonach w Niemczech trochę trwa… a zegar tyka.

    @sheik.yerbouti
    „W miarę regularnie przebijałem się przez te setki komentarzy i pamiętam wprawdzie nieco pierwszego, ale już niewiele drugiego. Jednak rozumiem, że niezrozumienie bolało i czujesz potrzebę rzucenia głośnego A NIE MÓWIŁEM!? i to najlepiej w każdym kolejnym komentarzu”

    Ja tylko przypomnę, że @awal był tutaj przez parę osób (nie wiem czy nie przez kolegę) wyzywany od „ruskich onucy” i „russlandfersteien”. Nie jest miło słuchać takich rzeczy.

  42. @mnf
    ” Problem w tym, że również siła żywa traktowana jest tam jak zasób ludzki („ljudi u nas mnogo”).”

    Ale już nie jest mnogo. Od 30 lat Rosja się depopuluje i starzeje. Od 1990 mieli kilka lat na niewielkim plusie, ale nie balansuje to się z gigantycznym minusem. Największe minusy mieli zaraz po rozpadzie ZSRR, a więc nie urodzili się rodzice obecnych nieistniejących nastolatków. Stąd te wyliczenia różnych analityków przepowiadających, że Putin musi jakąś wojnę zrobić do 2022 – bo po prostu problemy z poborem już są, a będą tylko coraz większe.

    @awal
    „Jeżeli nie zadbamy o własną polityczną opowieść Wschodniej Europy na światowych forach, świat nas przeoczy.”

    To niszowy blog nieistotnego nauczyciela. COKOLWIEK tu zrobimy, świat nas przeoczy.

  43. Ja bym się jeszcze zapytał, co będzie w Królewcu, jak zamarznie Zatoka Fińska? Tak, że ruskie porty będą zablokowane. Czy to jest jeszcze możliwe?
    Natomiast jeśli chodzi o Wielki Przemysł Zachodu, to nie wiem, czy jako całość będą jeszcze chcieli powrotu BAU. To są ludzie, którzy BARDZO nie lubią nieprzewidywalnych partnerów. Więc może jednak przestawią się na jakieś alternatywne źródła energii i położą krzyżyk na ruskim rynku.

  44. @monday.night.fever
    „Z w miarę nowoczesnej broni Rosjanie już się raczej wypsztykali”

    Jeśli wierzyć doniesieniom, praktycznie nie mają już pocisków dalekiego zasięgu i nie uzupełnią tego braku przez długie lata, a Ukraińcy tylko czekają na dostawy.

    „Co do amunicji artyleryjskiej – wywiady zachodnie przyznają, że Rosjanie mają tego całe góry”

    Tak, też widziałam analizy, który wliczały do tego wszystko, co zalega we wszystkich rosyjskich obiektach wojskowych, włącznie z bazą w Kraju Zabajkalskim, i wtedy wychodziło, że Rosja ma 20-krotną przewagę. Mimo wszystko, specjaliści twierdzą, że na konkretnych odcinkach frontu te liczby wyglądają inaczej: od 2,5:1 do 10:1 (na łuku Dońca Siewierskiego) dla Rosji.

    „(w przeciwieństwie do Ukrainy, której przecież zachód nie dostarczy pocisków „niestandardowego” kalibru 152 mm, bo ich nie produkuje)”

    O ile wiem, to w Europie są cztery zakłady, które nadal to robią, na pewno w Kraśniku-Bolechowie, a oprócz tego w Bułgarii i Czechach (to oczywiście jest mało i pewnie nie nadążają z dostawami).
    I naprawdę byłabym daleka od pisania, że „Ukraina przegrywa”. Rosja nie zrealizowała praktycznie żadnego z celów tej „operacji specjalnej”, w marcu miała wojska pod Kijowem, a teraz od miesiąca nie jest w stanie zdobyć Siewierodoniecka.

  45. @awal „Rosja w tej fazie wojny prowadzi pewien typ negocjacji z Zachodem – nie eskaluje konfliktu zbrojeniowo w zamian za jego nieeskalowanie po drugiej stronie. Częściowo blefując co do swego potencjału wojskowego”
    Eeeee, skąd masz takie informacje? Jak Rosjanie mogliby – poza atomem i sarinem – eskalować, ale tego nie robią? Przecież już używają całej masy zabronionej broni oraz bombardują jednoznacznie cywilne cele.
    Może uważasz, że mają jeszcze trzy razy tyle wojska w gotowości? Nie, nie mają.

    @”T-62 w Donbasie to nic śmiesznego, jeżeli nie przeciwstawia się mu Belka w Dżakarcie.”
    Czołg to generalnie nie jest nic śmiesznego, w końcu maszyna do zabijania. Czy Belka powinien właśnie wdzwaniać się na trwający szczyt BRICS?

    @”O piwocie zgodzę się mówić dopiero wtedy, gdy choć jedno państwo regionu wystąpi z którejś z wymienionych organizacji.”
    Wielce dziwaczne kryterium, ale niech ci będzie. Przypomnę może tylko, że
    – Węgry formalnie wciąż są nie tylko w UE, ale i w NATO,
    – Turcja i Grecja są jednocześnie w NATO, zwalczająć się od dekad intensywnie, choć poniżej progu wojny,
    – Szwecja zapewne będzie musiała z przyjęciem do NATO poczekać, aż w nadchodzących wyborach Amineh Kakabaveh straci mandat, ponieważ – pomimo generalnej słuszności jej agendy tj. popierania Kurdów – trzeba jakoś udobruchać Turcję, żeby się zgodziła na poszerzenie, a chwilowo koalicja rządowa wisi właśnie na niej.
    Tymczasem obecnie Rosjanie zaczynają otwarcie odmawiać Kazachstanowi prawa do istnienia, a co najmniej do posiadania północnej części terytorium, gdzie sporo jest etnicznych Rosjan. Jednak Rosja jest jak skorpion, który nie umie inaczej i musi użreć, choć Kazachstan byłby szczęśliwy pomogając dyskretnie Rosji obchodzić zachodnie sankcje – ku obopólnej korzyści

  46. @cmos „Czyli jednocześnie musimy zatrzymać kilkadziesiąt może nie całych innych fabryk, ale przynajmniej ich części zaopatrujących naszą fabrykę.”
    Z tego co czytałem, Rosjanie nie są w stanie ruszyć z produkcją nawet tej nowej-gołej Łady niespełniającej norm EURO. A przecież to sprawa prestiżowa, pokazać temu okropnemu Zachodowi, że dają sobie sami świetnie radę? A jednak nie dają.

  47. Lipiec i sierpień będę kluczowe z dwóch przyczyn.
    1. Kompresory. Maszyny kluczowe w rafineriach, wydobyciu węglowodorów, chemii, gazach technicznych i metalurgii. Serwisowane w ściśle określonych odstępach, bez tego tracą szczelność i wyważenie. Zazwyczaj przerwy technologiczne i ich remonty ustalane są na lato. W tym roku serwisanci nie przyjadą. Zwracam uwagę na to, że brak gazu dla Niemiec Rosja uzasadnia tym, że nie wróciły kompresory serwisowane u Siemensa. Wyjątkowo jestem skłonny w to uwierzyć.
    2. Zmiany klimatyczne. Tradycyjne letnie pożary tajgi są zazwyczaj opanowywane przy pomocy wojska – ta opcja odpada. Chińscy strażacy są na razie uziemieni przez COVID.

  48. „wycofanie ubezpieczeń ich statków. Jeśli to się stanie, to będzie dla nich bardzo poważny problem.”

    To jest zdaje się kwestia maks kilku najbliższych tygodni a polityczne decyzje już zostały podjęte.

    link to gu.com.pl

  49. @sheik.yerbouti
    „Tymczasem obecnie Rosjanie zaczynają otwarcie odmawiać Kazachstanowi prawa do istnienia, a co najmniej do posiadania północnej części terytorium, gdzie sporo jest etnicznych Rosjan. Jednak Rosja jest jak skorpion, który nie umie inaczej i musi użreć, choć Kazachstan byłby szczęśliwy pomogając dyskretnie Rosji obchodzić zachodnie sankcje – ku obopólnej korzyści”

    No nie wiem, tego typu groźby to może być mało wyrafinowany element nacisku – Rosja próbuje w ten sposób nieco zdyscyplinować nowego władcę Kazachstanu, który tak jak inni wykorzystując zamieszanie usiłuje wybić się na niezależność (oraz przyjmuje do kraju Rosjan uciekających przed Putinem). Ale dla spraw wewnętrznych Rosji Azja Środkowa politycznym zagrożeniem nie jest: po pierwsze (wyłączając mniejszość rosyjską) to nie „Bracia Słowianie”, po drugie – to klasyczna prowincjonalna satrapia. I o ile wolna Ukraina była przez reżim Putina postrzegana jako śmiertelne niebezpieczeństwo (bo jako prozachodnia, demokratyczna alternatywa wobec bandyckiej kleptokracji na Kremlu mogłaby promieniować pozytywnym przykładem), o tyle Kazachstan żadnym zagrożeniem nie jest: w Rosji lat ’90, a nawet na początku XXI wieku były jakieś zaczątki demokracji, a tam od początku jest przecież ciężki zamordyzm. Przed wojną, według RSF, wolność mediów w Kazachstanie była jeszcze niższa niż w Rosji i porównywalna z Białorusią. W latach ’90 o podboju Kazachstanu bredziły tylko odklejone świry pokroju Limonowa (polecam jego biografię). Owszem, niektórzy młodzi i przedsiębiorczy Rosjanie uciekają tam przed reżimem Putina, ale wynika to z czystej desperacji – „zdrajcy” uciekają tam gdzie mogą, włącznie z Turcją, Armenią, Kirgizją, Egiptem i Uzbekistanem. Podobnie jak po rewolucji masa „białych” Rosjan uciekła do Imperium Osmańskiego (rosyjscy uchodźcy zostali wypędzeni dopiero przez Ataturka, który usiłował unormować stosunki z ZSRR), tak teraz uciekają na Kaukaz, do Turcji i Azji Środkowej. Oni oczywiście woleliby wyjechać na zachód Europy, ale jak się lubi co się nie ma… z punktu widzenia młodego, niechętnego wojnie i Putinowi mieszkańca Moskwy, już lepsza taka satrapia, która przynajmniej z nikim nie wojuje (i gdzie można się dogadać po rosyjsku, to dodatkowy plus). Wojna plus sankcje to dla nich najgorszy możliwy mix. Dokręcający śrubę reżim na Kremlu też się chyba do pewnego stopnia godzi z tym, że pozbywa się wichrzycieli i „szczury uciekają z okrętu” – Nawalnego też by najchętniej z Rosji wykopali. A Kazachstan, tak jak piszesz, może być Rosji potrzebny dla omijania sankcji, jako pośrednik zarabiający na pokątnym handlu rosyjskimi surowcami.

  50. @mnf

    Zapominasz tylko że niezależny od Rosji Kazachstan to prawie na pewno Kazachstan będący de facto lennem Erdogana, jak Azerbejdżan. No nie wiem czy Rosja chciałaby ot tak oddać Turkom azję środkową. W ogóle Erdogan to postać absolutnie kluczowa dla dalszego rozwoju sytuacji, również na Ukrainie.

  51. 1) Co do BAU – powrót do BAU jest niemożliwy bez kompletnego zaorania Putina. Przed lutym WWP mógł jeszcze uchodzić za ponurego mafioza, który jednak jest jakoś tam przewidywalny. Dziś najwyżej robi za odklejonego psychopatę biegającego po amfetaminie ze siekierą. Interesy z Rosją nigdy nie były zbyt bezpieczne, bo a nuż kurek zakręcą, albo fabrykę znacjonalizują. Jedynym atutem było to, że tam jest tanio, co jakoś kompensowało to ryzyko. Dziś to ryzyko znacznie wzrosło. Pytanie ile taniej musi być (czyli jak bardzo musi upaść Rosja), żeby wróciła opłacalność ze starych czasów.
    2) Z rosyjskimi kontrsankcjami jest tak, że one bardziej szkodzą samej Rosji niż Zachodowi. W końcu każde zakręcenie kurka to niesprzedane węglowodory do Europy. A Europa łatwiej znajdzie zamienniki dla rosyjskich węglowodorów niż Rosja dla europejskich pieniędzy. Jak w Europie będą zamieszki z powodu drożyzny, to w Rosji będzie kanibalizm.
    3) Żadnego przestawiania Rosji z węglowodorów na bardziej wyrafinowaną produkcję nie będzie, bo to nie leży w interesie kliki Putina. Gospodarka surowcowa oznacza, że masa ludzi jest kompletnie uzależniona od łaski państwa, które czasem rzuci jakiś ochłap, żeby nie pomarli z głodu i z którymi Ojciec Narodu może zrobić prawie wszystko. Gospodarka przemysłowa to ludzie żyjący z własnej pracy, którzy mogą się okazać zadziwiająco asertywni, a nawet o zgrozo dojść do wniosku, że w sumie to żadnego Ojca Narodu nie potrzebują (tu kłania się różnica między Rosją a Białorusią).

  52. @WO
    „Ruskich tam uże niet”

    Są, i mają tę obecność (jako siły pokojowe) zagwarantowaną w podpisanym porozumieniu ormiańsko-azerskim [1].

    „W Polsce był już rząd Mazowieckiego…”

    Sytuacji despotii centralnej Azji nie porównywałbym z naszymi przemianami. Przykład Gruzji pokazuje raczej niestety, że despotyzacja kraju raczej go przywiązuje do Rosji – naturalnego gwaranta bezpieczeństwa despotycznych elit – niż go od niej odciąga.

    @Konrad Matys

    „Żadnego przestawiania Rosji z węglowodorów na bardziej wyrafinowaną produkcję nie będzie bo to nie leży w interesie kliki Putina”

    Ta klika wygenerowała w okresie 2020-21 kilka dużych dokumentów planistycznych, które już cytowałem (strategię eko-żywnościową, energetyczną, produkcji EV) sugerujących, że mają jakiś pomysł na przetrwanie peak oil. Nie ignorowałbym go. To pomysł centralistyczny i kleptokratyczny, ale jednak ujawniający zrozumienie prekaryjności aktualnego systemu. W ogóle ignorowanie tego co Rosja sama komunikuje w obszarze administracyjnym i gospodarczym, i zamiast tego opieranie się na stereotypach doprawionych rosyjską agresywną propagandą – nie jest dobrym pomysłem. To tak jakby chcieć wygrać wyborczą konfrontację z PiS-em czerpiąc wiedzę o jego polityce z memu o wydmach i TVP. Owszem, niektórzy usilnie tego próbują, ale nie naśladowałbym ich.

    @Adam Hazelwood

    „Natomiast jeśli chodzi o Wielki Przemysł Zachodu, to nie wiem, czy jako całość będą jeszcze chcieli powrotu BAU.”

    Przecież część zachodnich firm po prostu nigdy nie zaprzestała BAU – cały czas jest w Rosji obecna. A logika konkurencji wymusza niestety, że jeśli będzie tam nadal Liebherr czy Armani to z czasem też wrócą i inne marki z ich branż.

    @loleklolek_pl

    „zachód po zainwestowaniu miliardów w Europę Środkową od tak ją porzuci (realizując po raz kolejny stratę) tylko po to, by dogadać się z Rosją co do montażu tam samochodzików elektrycznych, bo takie jest marzenie dyktatorka”

    Zachód oczywiście nie jest monolitem, tym bardziej racjonalnym monolitem – działają w nim różne, często sprzeczne, siły. Jednak w braku silnego głosu Wschodniej Europy będzie on dążył do ekwilibrium faworyzującego Rosję: logika dostępu do unikalnych zasobów, oferowanych bez europejskich regulacyjnych ograniczeń… Do pewnego stopnia powinniśmy po prostu podążać tym szlakiem razem z Zachodem – ale jako jego integralna część. Korzystająca za x lat z rosyjskich zasobów w celu np. produkcji energii wodorowej. I w jakiejś politycznej formule moderująca jej despotyzm.

    @sheik.yrebouti

    „Dla mnie to niespecjalnie brzmi jak „rosyjska inicjatywa”.”

    Zaczekajmy jednak do tego 30 czerwca, to przypadkiem będzie chyba dobry moment na uchwycenie wniosków na dłuższy okres. Być może jest tak, że Ukraina poświęca właśnie, wobec szczupłości swych zasobów, okręg ługański, aby zdestabilizować Rosjan na południu i tam im popsuć „infografikę”.

    „Rosja JESZCZE sprzedaje węglowodory, bo embargo na węgiel i ropę w dużej mierze dopiero wejdzie w życie.”

    Sprzedała ich, oraz gazu, Europie za grube miliardy, wypłacone po rozpoczęciu inwazji w rublach, zgodnie z żądaniem Putina. Sprzedawszy, Rosja ma na emerytury nawet jeśli (oficjalnie) nie kupi za to komponentów do sprzętu wojskowego. I niestety logika negocjacyjna i „pro-normalizacyjna” Zachodu zaważyła na decyzjach o tym, jak szybko i głęboko były wprowadzane europejskie embarga.

    Natomiast gdybyśmy mieli głośniejszą wschodnioeuropejską lewicę może płacono by dziś Rosji za gaz np. na fundusz powierniczy, a nie wprost do wojennego kufra Putina. Możliwości negocjacyjne Ukrainy byłyby szersze. To jest istota mojego argumentu – nie ekscytujemy się niepewnymi przyszłymi klęskami Rosji, pogarszajmy jej pozycję tu i teraz jako autonomiczny wschodnioeuropejski gracz. Żądajmy działań od naszych sprawnych intelektualnie polityków, czyli od lewicy. Nie oddawajmy Zachodowi pola na swobodne negocjowanie naszej przyszłości na Kremlu.

    „Eeeee, skąd masz takie informacje?”

    Jak zwykle, z oficjalnych raportów Sił Zbrojnych Ukrainy (moje główne źródło informacji o sytuacji na froncie, wg mnie uczciwie – w przeciwieństwie do memów i filmików – oddające możliwości stron i proporcje sił, zwłaszcza jeśli czytać je jako sumę tego co jest przekazywane i przemilczane) [2] Przy czym oszczędzanie przez Rosję nowocześniejszych pocisków i używanie przestarzałych nie stoi oczywiście w sprzeczności z atakowaniem cywili, raczej wymusza je. Co jest niestety częścią strategii nacisku na Zachód.

    „Czy Belka powinien właśnie wdzwaniać się na trwający szczyt BRIC”

    Belka powinien robić swoje tak jak to kilka razy opisywałem, natomiast gdybyśmy mieli mądrzejszy MSZ to zorganizowałby on przez dostępną mu warszawską agendę Community of Democracies (dzieło Geremka) [3] duży event tematyzujący pośrednio wojnę w Ukrainie np. poprzez kwestię pomocy cywilnym ofiarom konfliktów zbrojnych. Uczestnicy Community of Democracies to m.in. Indie, Mongolia i państwa latynoamerykańskie skłaniające się ku popieraniu Rosji. Przykład tego, jak można byłoby je odciągać od tego sojuszu. No, ale do tego trzeba by mieć w MSZ Geremka właśnie czy chociaż Mellera seniora albo Bartoszewskiego…

    @WO
    „Nie tylko, bo jest jeszcze czynnik ludzki, który uparcie ignorujesz”

    Jak widać bynajmniej.

    [1] link to en.kremlin.ru

    [2] link to mediacenter.org.ua

    [3] link to community-democracies.org

  53. @awal
    „Są, i mają tę obecność (jako siły pokojowe) zagwarantowaną w podpisanym porozumieniu ormiańsko-azerskim [1].”

    Kurna, Awal. Jako dowód, że Ruscy są w Karabachu przytaczasz dokument z LISTOPADA 2020. To poniżej standardu jak na Ciebie. Komuś innemu wyciąłbym komcia, tutaj tylko westchnę, jak nauczyciel na widok ucznia, który generalnie jest zdolny, ale dziś ma słaby dzień.

    Otwierasz tietrad’ i zapisujesz karandaszem: russkich w Karabachu uże nyet.

  54. @„Natomiast gdybyśmy mieli głośniejszą wschodnioeuropejską lewicę może płacono by dziś Rosji za gaz np. na fundusz powierniczy, a nie wprost do wojennego kufra Putina.”

    Ową głośniejszą lewicę mielibyśmy mieć w czasach budowy pierwszego NordStream i neoliberalnego końca historii. Teraz decyzje w tym zakresie są podyktowane uzależnieniem od gazu o brakiem możliwości cofania się w czasie. Ale za to sam czas raczej gra tu na korzyść zachodu niż Rosji.

  55. @wo
    „Ten model śmiertelnie się rozchorował na Covida, wojna odłączyła go od respiratora.”

    Po prawdzie to mały ruch graniczny zabił wcześniej PiS, co nawet bardziej zabolało Polaków, bo Rosjanie z Kaliningradzkiego częściej mieli wizę Schengen, niż Polacy rosyjską.

    @awal
    „maj 2026 – litowe baterie produkowane w Kaliningradzie w oparciu o importowaną technologię i montowane w markach azjatyckich marek”

    To na cholerę pchać się z nią do Obwodu Kaliningradzkiego, żeby potem te baterie wozić przez pół świata? Żadnej fabryki baterii tam w 2026 nie będzie. Chyba, że takich R-6, do walkmanów, których produkcję również rozpoczną.

  56. @wo
    „Wygląda na to, że o ile nie nastąpi jakaś radykalna zmiana polityczna w Rosji, litewscy (i zapewne polscy) pogranicznicy nie przerwą strajku włoaskiego.”

    Polscy to jak na razie odprawiali ruskie tiry na granicy z Białorusią z taką werwą, że policja usuwała społeczników próbujących to blokować.

  57. Mityczny BAU nie będzie możliwy, choć oczywiście silne są za nim tęsknoty. Przyszły obraz sytuacji będzie zależeć od wypadkowej wielu sił, w której ta generowana przez niemiecki biznes wcale jest już najsilniejszą. Czasy, gdy – cytując ulubionego bohatera Awala – ogon merdał psem, już się skończyły. Więc oprócz nacisków biznesu (nie lekceważę go) jest jeszcze nacisk polityczny oraz, tak, wiem że dla wielu „realistów” jest to he-he, presja moralna (więc i społeczna).
    Polska i kraje regionu generalnie dają tutaj radę, dość skutecznie równoważąc, a nawet i ograniczając naciski niemieckiego (czy tam francuskiego) biznesu. Gdyby nie ten nasz polityczny komponent, mielibyśmy wymuszanie przez UE „pokoju” w Ukrainie. Czyli powtórkę z spektaklu odgrywanego po 2014 w ramach tych wszystkich pożal się boże formatów, a faktycznie – usankcjonowany rozbiór Ukrainy i bardzo szybko jej całkowity zabór.
    Na tym fajnym lewicowym blogu Awal troluje nas trochę monotonnie tymi apelami o lewicowy głos, bardzo to jałowe choć pocieszne. Albowiem ów „mocny głos” na tych wszystkich forach to sobie można w buty wsadzić. Bo – tutaj będę „realistą” – karty zostaną rozdane przez tych, którzy rządzą. Jeśli lewica wygra wybory w Polsce – wtedy tak. Zresztą jestem pewien, że wówczas ta nasza lewica zachowa się tak, jak powinna.
    Odrzucając te wątki przyznam Awalowi, że nie wolno lekceważyć Rosji. A już na pewno w perspektywie długiej wojny na wyniszczenie, którą będzie prowadzić na Ukrainie, realizując swój dalekosiężny plan zbudowania antyzachodniej (czy tam antyamerykańskiej) osi państw drugiego i trzeciego świata. Nie lekceważyłbym takich szczytów w Petersburgu – w perspektywie „wojen klimatycznych” sojusz biednych i skrzywdzonych może być wielkim zagrożeniem. Ale to jeszcze nie dziś.
    Jeśli chodzi zaś o te prognozy i opracowania naukowe, które wygenerowała Rosja, to odpowiem, że to dość banalne. Uniwersytety tam ciągle działają, i ciągle praca naukowa się tam odbywa, dziwne, gdyby tego nie robili.
    Droga transformacji w stronę modelu chińskiego (czyli zaawansowanej technologicznie dyktatury) jest zamknięta dla rozbuchanej kleptokracji, jaką jest Rosja. I żadne zamówione przez Kreml błyskotliwe analizy perspektyw ani kluby Jałtajskie tego nie zmienią.

  58. @WO

    „Jako dowód, że Ruscy są w Karabachu przytaczasz dokument z LISTOPADA 2020.”

    Zacytowałem podstawę prawną obecności rosyjskiej w Górskim Karabachu. Tu masz bieżący (wczorajszy) komunikat z działań rosyjskiej misji pokojowej: [1].

    Mam wrażenie, że kolejny raz (w tym temacie, ale i w innych poruszanych przez kolegów) niektórzy moi polemiści ulegają niekiedy bajkowej wizji Rosji, jako kraju który mogą opisać jedynie domniemania, plotki, moralne przypowieści. Tymczasem ma on jednak dość standardową administrację, jaka o wielu sprawach w miarę transparentnie informuje. Można na te informacje patrzeć krytycznie, nie powinno się jednak z nich rezygnować przy opisie kraju.

    [1] link to mil.ru

  59. @awal
    Z jednej strony trzeba przyznać, że Twoje prognozy dotyczące przebiegu wojny lepiej zniosły próbę czasu niż te bardziej optymistyczne. Z drugiej strony, konsekwentnie umniejszasz rangę konfliktu. Przykładowo, w zdaniu „klasyczna wojna pozycyjna w ograniczającym się obszarze” wszystko jest fałszywe. W klasycznej wojnie pozycyjnej z definicji nie ma elementów manewrowych. Wojna pozycyjna była na Ukrainie przed lutym, teraz jest pełnoskalowa wojna konwencjonalna w której obie strony używają elementów manewrowych takich jak czołgi. A pomimo wycofania Rosjan z okolic Kijowa obszarem wojny jest nadal cała Ukraina i nie tylko: całe terytorium Ukrainy jest atakowane pociskami dalekiego zasięgu, trwają walki partyzanckie na terenach okupowanych, atakowana jest Wyspa Węży, trwa blokada morska, pojawiają się informacje o akcjach dywersyjnych na terenach Rosji.

  60. @terpa & Chiny:
    Dyskutowałem ostatnio z pewnym antyzachodnim fanatykiem, który mówił, że Chiny już praktycznie rządzą światem. Zadałem mu dwa pytani: chińskie samochody i chińskie samoloty pasażerskie.

    Bo weźmy silniki odrzutowe — Chiny były tu strasznie zapóźnione i jakoś nie widzę by to nadrobiły. Pierwszy chiński samolot pasażerski lata, ale procesu certyfikacji nie zakończył. Przykład próby powrotu Rosji na rynek samolotów komunikacyjnych pokazuje, że różne rzeczy tu jeszcze mogą wyskoczyć. Chińskie samochody? Cóż, podobno robią to i owo z sensem, ale jak robią z sensem to i ceny robią się nagle „zachodnie”, a trzeba je płacić za samochody bez serwisu w Europie.
    Innymi słowy: rozwój Chin owszem, jest imponujący, ale koncentrował się na kilku dziedzinach; gdzie indziej wykazując duże braki. Zamykanie granic tym bardziej nie pomoże przezwyciężyć tych ograniczeń. To są dwie dziedziny gdzie o nich wiem, a co jeszcze?

  61. @k.kisiel

    „Twoje prognozy dotyczące przebiegu wojny lepiej zniosły próbę czasu niż te bardziej optymistyczne.”

    Przy czym ja sobie nie przypisuję i nie przypisywałem żadnych szczególnych wojskowych kompetencji. Uwidoczniony w ostatnich miesiącach charakter tej wojny wydawał mi się czytelny z ukraińskich komunikatów frontowych, zwłaszcza lokalnych, już po kilku tygodniach inwazji. W nich nigdy nie było nadmiernego tryumfalizmu.

    „Wojna pozycyjna była na Ukrainie przed lutym, teraz jest pełnoskalowa wojna konwencjonalna w której obie strony używają elementów manewrowych…”

    Dobrze, przyjmijmy Twój opis. Chodziło mi o to, że dwie wyczerpane siły akceptują stabilizację większości linii frontu, inicjując swoje natarcia tam gdzie spodziewają się ograniczonego „kartograficznego” sukcesu, potrzebnego w nadchodzących negocjacjach. W tej chwili dla Rosjan tym sukcesem ma być zdaje się „wyzwolenie” całej ŁRL w jej jednostronnie ogłoszonych granicach, a dla Ukrainy zaburzenie ciągłości rosyjskich zdobyczy na południu. Okno czasowe na te korekty wyznaczą presje materiałowe i polityczne wywierane na obie strony.

    @aldek

    „jest jeszcze nacisk polityczny oraz, tak, wiem że dla wielu „realistów” jest to he-he, presja moralna (więc i społeczna)”

    „Na tym fajnym lewicowym blogu Awal troluje nas trochę monotonnie tymi apelami o lewicowy głos, bardzo to jałowe choć pocieszne.”

    Aldku, zgadzam się z Tobą że presja moralna ma znaczenie. Presję taką na dozbrajanie Ukrainy wywierają w Niemczech Zieloni, których miejski inteligencki elektorat czytelników poruszających wojennych reportaży z „Die Zeit” się tego właśnie domaga. Ale to tylko jeden z kilku segmentów elektoratu nawet tylko samej rządzącej berlińskiej koalicji. Trzeba tę presję wzmacniać, umiędzynaradawiać. Architektką polityki obronnej Zielonych w Bundestagu jest Agnieszka Brugger – polityczka generacyjnie i światopoglądowo najbliższa na polskiej scenie posłom i posłankom „Razem”. Dlaczego więc, odpowiedz mi, nie widać żadnych prób wspólnego wystąpienia z nią którejś z tych Razemowych posłanek lub posłów? Wspólnej deklaracji, wizyty w Kijowie czy choćby Rzeszowie? Jakiegoś wejścia przy tej okazji z polskim lewicowym głosem w niemiecką przestrzeń medialną, o wiele szerszą i bardziej pluralistyczną niż polskie nieprzychylne lewicy media. Które i tak o tym napiszą, jeżeli dwugłos Brugger i Koniecznego pojawi się w „Die Zeit”. To nie są rzeczy niemożliwe do wykonania – Brugger ma polskie korzenie, we wszystkich większych niemieckich mediach pracują polscy dziennikarze. Sam, do diabła, korzystałem z kontaktów z nimi w mniejszego kalibru transgranicznych sprawach uchodźczych – nagłaśniając z sukcesem określony problem. Co takiego niezwykłego proponuję, żeby określać to jako trollowanie?

  62. Co do tego silnego głosu polskiej lewicy – nieśmiało chciałbym zauważyć, że Belka to liberał, coś w stylu lewego skrzydła UW. Natomiast Konieczny – cóż, to człowiek, który znaczy w polskiej polityce mniej od Berkowicza. To ile może znaczyć w Europie. Ogólnie lewica w Polsce jest w głębokim kryzysie i oczekiwanie od niej jakiejś wielkiej sprawczości na skalę kontynentalną to odlot w wyższe stany świadomości, a nie realny program. To naprawdę nie są czasy, kiedy krążyły plotki, że Kwaśniewski może zostać sekretarzem generalnym ONZ.

  63. @mnf
    „wyzywany od „ruskich onucy” i „russlandfersteien”. Nie jest miło słuchać takich rzeczy.”

    Onuce to nie mój zarzut, ale co złego w „russlandversteher”? To neutralne określenie pewnej postawy (a sami versteherzy wręcz się tak samookreślali, że oni niby rozumieją Rosję, a reszta kieruje się memami).

    @awal
    „Sytuacji despotii centralnej Azji nie porównywałbym z naszymi przemianami.”

    Nie chodzi o porównanie Polska-Kazachstan, tylko o trywialny fakt, że wyjście z takich układów trwa wiele miesięcy, nawet lat (Brexit). Piwot Kazachstanu już się dokonał, tak jak Brexit się dokonał razem z referendum – ale nadanie temu ram formalnych będzie jeszcze trwać. Twój argument, że „ale Kazachstan formalnie pozostaje w tym układzie” jest inwalidą.

    „Jak widać bynajmniej.”

    Musisz to rozwinać. Nie widzę u Ciebie uwzględniania „czynnika ludzkiego”, czyli tego, że liderzy mogą sobie ogłosić jakąś decyzję – a ludzie olać i się zbuntować. Na przykład aktywiści mogą blokować przejścia graniczne albo uniemożliwiać tankowcom rozładowanie towaru. Nie uwzglęniłeś tego najdrobniejszym pikselem (a wielokrotnie demonstrowałeś olewanie takiej możliwości).

  64. @kisiel
    „Z jednej strony trzeba przyznać, że Twoje prognozy dotyczące przebiegu wojny lepiej zniosły próbę czasu niż te bardziej optymistyczne. ”

    Wcale nie. Centralną przepowiednią Awala było „low intensity conflict”, powtarzał to wielokrotnie. Teraz mówi o „wojnie pozycyjnej”. Nie ma ani jednego, ani drugiego. Front się raczej dynamizuje. To jest taka „wojna pozycyjna”, jak podczas Barbarossy.

  65. @Konrad Matys

    Witam serdecznie każdego miłego reprezentanta frakcji zgolistowskiej, jednakże prosiłbym, aby po obowiązkowym powtórzeniu motta „Co my możem? Nic zgoła” polemiki ze mną nie ignorowały kluczowych aspektów, na które sam z góry zwracam uwagę. Do Rijadu nie wysyłam posła Dyducha czy posłanki Żukowskiej, lecz Marka Belkę, którego pozycja jako byłego premiera i szefa banku centralnego, byłego amerykańskiego envoya w Iraku i obecnie ekonomicznego cara drugiej siły w PE (szefa biura gospodarczego socjalistów) nie ma bieżącego związku z tym kim był w partyjnej polskiej polityce. Nieprzypadkowo też akcentuję generacyjne i światopoglądowe pokrewieństwo Agnieszki Brugger z Razemitami – jej pozycja w lewicowym skrzydle jednej z mniejszych opozycyjnych frakcji Bundestagu była jeszcze rok temu bardzo podobna do Koniecznego, oni wciąż reprezentują zbliżony obszar ideowy i polityczną ligę. Te klocki się składają, trzeba więcej niż rytualnego żalu nad ogólną niemożnością, by to zanegować.

  66. @gfw
    „Po prawdzie to mały ruch graniczny zabił wcześniej PiS, co nawet bardziej zabolało Polaków, bo Rosjanie z Kaliningradzkiego częściej mieli wizę Schengen, niż Polacy rosyjską.”

    Dziwnie to sformułowałeś. W jaki sposób to uderza w Polaków? Jakie motywacje można mieć, by tam jechać? Na zakupy? Do pracy? Na handel? Zobaczyć grób Kanta? Przecież nawet turystycznie to nieatrakcyjne.

    @awal
    „bajkowej wizji Rosji, jako kraju który mogą opisać jedynie domniemania, plotki, moralne przypowieści.”

    Nie tylko Rosji. Jako korpoludek z długim stażem jestem superceptyczny wobec źródła typu „list zarządu do akcjonariuszy”, bo po prostu z bliska obserwowałem rozbieżność między tym, co widzi prezes a tym, co widzi załoga. Rosja wydaje mi się po prostu radykalniejszym przypadkiem, bo u nas jednak dysydentów się raczej nie zabija, więc mniejszy strach przed ujawnianiem prawdy. W przypadku Rosji zaś zagadką jest choćby to, ile czołgów w oficjalnych statystykach jest naprawdę na chodzie.

    Co do Karabachu, kieruję się tym, co relacjonują media (w tym rosyjskie, oficjalne – panikujące, że Armenia ich zdradziła). Ogólnie w miarę wiarygdny wydaje mi się serwis eurasianet: link to eurasianet.org

  67. „fajnie jest sobie pomarzyć o wielkich, uzwiązkowionych fabrykach, ale właściwie kto ma w nich pracować? Właściwie cała UE, w tym Polska, ma niskie bezrobocie”

    „Bullshit Jobs” Graebera sugeruje, że kraje zachodnie mają spore bezrobocie ukryte i znalazłaby się grupa ludzi skora do zmiany pracy na mniej bullshitową.

    Poza tym (anecdata alert) znam sporo ludzi, którzy wróciliby do swoich rodzinnych miasteczek, gdyby tylko były tam godne zarobki, więc fabryki na zadupiu niekoniecznie muszą być jakimś czynnikiem blokującym. Znam też przypadki osób, które zrobiły kierunek inżynierski, ale w tym momencie obracają excelami albo programują, gdyż przemysł w Polsce nie daje tak dobrych perspektyw – przeniesienie zakładów mogłoby poprawić również ich sytuację.

  68. @wo
    „W jaki sposób to uderza w Polaków?”

    Mały ruch graniczny służył okolicznym Polakom do przemycania i wprowadzania do obrotu (a to przestępstwo skarbowe) taniego paliwa z Rosji. Ok, część z nich może kupowała na własny użytek, ale to nie tłumaczy dziwnej lokalnej popularności pewnej benzynowej odmiany passata w wersji taksówka, ze stulitrowym zbiornikiem paliwa.

  69. @WO
    „ale co złego w „russlandversteher”?”

    No może to, że stawiam przeciwne od nich postulaty np. dozbrajanie Ukrainy – czy może: moje „rozumienie” Rosji to nie empatyzowanie z wizją świata jej władz, lecz szukanie sposobów skutecznej kontrakcji wobec jej realnego potencjału korumpowania Zachodu i niszczenia Europy Wschodniej.

    „Piwot Kazachstanu się dokonał”

    Co jest jego objawem? Usuwanie rosyjskich firm? Rugowanie języka rosyjskiego? Głosowanie przeciw Rosji w ONZ? Niestety obawiam się, že im bardziej wejdziemy w szczegóły tym bardziej będziemy widzieć rosyjskie aktywa a nie piwoty, tak jak nie da się niestety ostatecznie nie zobaczyć tych rosyjskich żołnierzy w Karabachu.

    „Nie widzę u Ciebie uwzględniania „czynnika ludzkiego”, czyli tego, że liderzy mogą sobie ogłosić jakąś decyzję – a ludzie olać i się zbuntować. Na przykład aktywiści mogą blokować przejścia graniczne albo uniemożliwiać tankowcom rozładowanie towaru. Nie uwzglęniłeś tego najdrobniejszym pikselem…”

    Przypomnę więc może, że pierwszy i jak dotąd raczej jedyny uczestnik dyskusji zwracałem uwagę na tragiczny los owych obdżektorów pod rosyjską okupacją – dziennikarzy, działaczy samorządowych, nauczycieli. Pisałem, że rolą lewicy jest niewygodnie pytać „Gdzie jest Oleh?”, gdy wszyscy podadzą sobie ręce po uzgodnionej „deeskalacji”.

    Jednocześnie jednak uważam, że jest rzeczą nieuczciwą, aby w sytuacji gdy mamy w Polsce, na lewicy, niewykorzystane rezerwy bezpiecznego politycznego działania przeciw Rosji, oczekiwać że robotę tę za nas wykona Andrzej Poczobut, anonimowi białoruscy kolejarze czy inni ryzykujący za nas aktywiści. Jest to zresztą zazwyczaj również nierealistyczne: nawet „masowe” białoruskie protesty były wciąż przede wszystkim mobilizacją miejskiej inteligencji, tylko w niewielkim stopniu objęły inne grupy społeczne. Niestety Łukaszenka czy Putin dość dobrze rozpoznają próg odporności własnych społeczeństw i nie naruszają krytycznie ich struktury: aktywną opozycję umieją ograniczać i kanalizować. To oczywiście dobrze, że ta nieliczna dzielna opozycja tam jest, ale przede wszystkim liczmy na siebie i rozliczajmy siebie: polityczną lewicę demokratycznej części Wschodniej Europy.

    „To jest taka „wojna pozycyjna”, jak podczas Barbarossy.”

    Podczas której, przypomnijmy, Niemcy zdobywali na Ukrainie średnio 30 km dziennie… Militarne oceny z mojej strony zawieszam do końca czerwca – nie uchylę się od precyzyjnej weryfikacji mych wcześniejszych przewidywań.

  70. @wo
    „Nie widzę u Ciebie uwzględniania „czynnika ludzkiego”, czyli tego, że liderzy mogą sobie ogłosić jakąś decyzję – a ludzie olać i się zbuntować…”

    …w odpowiedzi na co liderzy zabronią olewać i zakażą się buntować – szach mat, lewaki! Apeluję o niemitologizowanie „czynnika ludzkiego”.

    „Na przykład aktywiści mogą blokować przejścia graniczne albo uniemożliwiać tankowcom rozładowanie towaru”

    Cytując klasyka: „a ile ci aktywiści mają dywizji?”. Przecież można ich rozgonić, tak jak tych blokujących przejście polsko-białoruskie, tych od Occupy Wall Street czy tych od wycinki puszczy. Nie żyjemy w anarchistycznym squacie, w rzeczywistości wszystko zależy jak zwykle od decyzji polityczno-administracyjnych (którym ludzie się oczywiście podporządkują, no bo co mają robić?).

  71. @wo
    „W jaki sposób to uderza w Polaków?”

    Przygraniczne wycieczki Rosjan nabijały ruch w handlu i usługach (np.stomatolodzy). W niedzielę o 10 rano od kasjerki w Ikea Gdańsk można było usłyszeć tekst „no wreszcie ktoś mówi po polsku”. Całe wycieczki autokarowe przyjeżdzały na weekend, również z noclegiem z soboty na niedziele, więc hotele też zarabiały.

  72. @WO Rosjanie w Karabachu
    W zalinkowanym tekście stoi „Russia, however, is not being pushed aside entirely. The 2,000-strong peacekeeping force that Russia has maintained in Karabakh since 2020, as well as overall close ties with both countries, ensures that it will continue to play an indispensable role”

    Militarnie jestem niestety pesymistą (w serduszku liczącym na miłe zaskoczenie), w tym sensie, że boję się, że ewentualna ofensywa na przełomie czerwca-lipca to moim zdaniem ciągle może być ofensywa rosyjska (to oni odbijali się od przepraw przez rzeki a warunki hydrologiczne się polepszą). W głębi serca liczę, że Ukraina wykrwawia wojska rosyjskie zbiera sprzęt (Panzerhaubice są już na froncie, Kraby też, HIMARsy i MLRSy częśćiowo już są, częściowo mogą niedługo być) i przejdzie do ofensywy. Ale to wymagałoby chyba też przełomu na polu WRE gdzie Rosja się ogarnęła (z drugiej strony tutaj dostawy sprzętu by mogły być kluczowe i nawet nie bardzo ogłaszane).
    Natomiast chwilowo wojna jest pozycyjna, nie w sensie „WWI” ale wioski przechodzą z rąk do rąk po parę razy, w wielu miejscach stosuje się uporczywą obronę a nie manewrową.
    Tym razem sięgając do doświadczeń nie z Hoi4 tylko z Wesnoth – tak Cooper jak i „Ukraina: Wojna” wskazują, że tam gdzie ukraińcy atakują to często wygląda to w ten sposób, że ataki są w nocy, jak rozumiem na zasadzie infiltracji, wykorzystania sprzętu noktowizyjnego, korzystania z przewagi morale. Siłą rzeczy (także pewnie z braku sprzętu) taka ofensywa jest wolniejsza, to stopniowe rozpoznawanie punktów, izolowanie ich i likwidowanie noc po nocy (naprawdę aż człowiek sobie wyobraża statystki oddziałów obu stron na modłę Wesnoth).
    @Awal
    O ile militarnie mam myślę podobne odczucia to nie bardzo rozumiem (to już kwestia militarno-polityczna) podejścia „Rosja gra z zachodem na zasadzie „nie eskalujemy i wy nie eskalujcie”. Jak słusznie zauważono – czego Rosja nie robi? Prowadzi wielkoskalową wojnę, dokonuje systemowych zbrodni wojennych czemu towarzyszą głosy o potrzebie zniszczenia, wymazania Ukrainy.
    Przecież sposób prowadzenia wojny przez Rosję utrudnia dogadanie się z Zachodem. Jakby grała bardziej „sportowo” to by politycy Zachodu nie musieli się borykać z presją społeczeństwa. Możemy dyskutować czy to nieudolność generałów czy planowe działanie i czy Rosja ma w tym interes (np. danie przykładu innym krajom w strefie wpływów powiedzmy jak Hitler pokazowo niszczył Warszawę) ale na pewno nie pomaga to w osiągnięciu BAU.

    Mam też wrażenie, że będąc znetworkowany ze środowiskami, które uczestniczą siłą rozpędu w rozmowach/planowaniach współpracy gospodarczej Rosja-EU możesz naddawać im znaczenia. Pewne rzeczy się toczą swoim torem niezależnie od ich sensowności. Niemcy w 1945 skończyl kręcić produkowany od 1943 roku film propagandowy o Kołobrzegu. Wydawali w tym czasie na to środki, chociaż nie miało to żadnego sensu.

    Rosja staje się nieprzewidywalna, bo przecież nawet jeśli wojna z Ukrainą się skończy to za parę lat może znowu zrobić podobną akcję gdzieś indziej. Przede wszystkim jeśli takie fabryki baterii miałyby zastąpić Rosji dochody ze sprzedaży węglowodorów to jakie by musiały mieć obroty, przy jakiej marży?
    Nie mówimy przecież o ich technologii, tylko o składaniu ich. Załóżmy, że marża będzie dwa razy mniejsza (chociaż uważam, że to grube niedoszacowanie ale wiadomo, że to dane z palca do tego marża na ropie zmienia się dramatycznie przy różnicach cen ropy). W 2020 Rosja wyeksportowała Paliw+Węgla za 150 Miliarda dolarów.
    Powiedzmy, że będą chcieli zastąpić 70 miliardów takimi fabrykami, ale w tym celu będą musieli wyeksportować baterii nie za 70 tylko 140 (bo marża). Jak? Kim? Uciekającymi inżynierami? Jakie są szanse, że ta migracja za rok-dwa wróci w ramach BAU? Zamieni Nowy York, Houston, Londyn, Monachium czy nawet Warszawę na Moskwę?
    Pomijam już tu kwestię na ile inwestorzy będą chcieli inwestować w kraj, gdzie ryzyko nacjonalizacji/braku dostaw rośnie. Gdzie łapówkarstwo kwitnie. Wszystko się da – le to oznacza większe ryzyko, czyli większe oczekiwane zyski, czyli marża spada. Te 70 mld to już nie 140, tylko 200.

    Naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, że po mocnym ucięciu zysków z węglowodorów Rosji zostanie coś więcej niż kroplówka.

  73. @Awal
    Myślę, że wszyscy się zgadzamy, że fajnie by było gdyby lewica robiła rzeczy o których piszesz, niekoniecznie się zgadzamy z tym, czy polska lewica jest w stanie takie rzeczy robić i absolutnie nie rozumiemy, co da napisanie tego samego po raz trzydziesty na blogu (Byłego) Felietonisty z Relatywnie Oddanym Aczkolwiek Nielicznym Fandomem.

    30 czerwca nie będzie żądnej weryfikacji, bo jedynym wnioskiem będzie, że walki trwają i nadal nic nie wiadomo, trzeba obserwować. Nawet jeśli Ukraińcy rozpoczną ewakuację Łysyczańska albo wejdą do Chersonia, albo oba albo nic z tego.

    Rosja może tę wojnę prowadzić jeszcze bardzo długo – czynniki społeczne czy ekonomiczna płynność mogą pogarszać stan jej gospodarki, ale zapasy sprzętu ma ogromne i nawet te T-62 są skutecznym sposobem na strzelanie do budynków i cywili (ponoć T-63 były dobrze zakonserwowane w czasach Sojuza, Rassija już środków na konserwowanie nowszych czołgów nie miała).
    Ilość sprzętu będzie maleć, niezadowolenie społeczne będzie rosnąć, ale to Rosji nie zatrzyma. Jedyne co ich może zatrzymać to całkowite rozsypanie się łańcucha produkcji i transportu związane z brakiem części zamiennych – ale w tym celu zachód musi utrzymać sankcje, a Chiny nie mogą zastąppić zachodu jako dostawcy części zamiennych, łożysk, obrababiarek i podbnych (nie wszystko i nie od razu, ale mogliby przedłużyć dzialanie rosyjskiej machiny).
    Ten proces już trwa, ale nie da się jego tempa ocenić. Kompresory mogą pochodzić kilka miesięcy bez przeglądu/serwisu, a gdy zaczną padać można kanibalizować mniej ważne urządzenia, ale każdy taki przypadek zwiększa obciążenie całego systemu, więc proces sam w sobie jest dość trudny do oceny.

    Ukraina ponosi straty porównywalne z Rosją w czasie Barbarossy jeśli chodzi o PKB czy terytorium. Ale dopóki ludzie bardziej nienawidzą ruskich niż wojny, Zachód będzie dostarczał amunicję (i sprzęt) a Ukraina dostanie/pożyczy 6 mld USD na miesiąc, będzie walczyć dalej.

  74. @awal
    Stwierdzenie że Ukraińcy „akceptują” przebieg linii frontu jest delikatnie mówiąc niefortunne. Bardzo chcieliby wyrzucić ruskich ale nie mają na to sił. Podobnie Rosjanie nie bardzo „akceptują” istnienie Ukrainy. Co do strategicznych celów obu stron i alokacji środków to pełna zgoda, chce się zacytować zdanie (chyba) Clausewitza że celem wojny jest zawarcie korzystnego pokoju. Nie zapominając o tym co pisał o nieprzewidywalności i losowości.

    @wo
    Konsekwentnie wytykałem i wytykami Awalowi nieprawidłowe (według mnie) używanie terminologii wojskowej. Właściwą nazwą na to co się dzieje w Ukrainie jest „prolonged war” a zdecydowanie nie „low intensity conflict”. Ale pomijając czepianie się słów, dla mnie centralną przepowiednią Awala było że sankcje niestety nie powstrzymają rosyjskiego natarcia w krótkim okresie oraz nie spowodują zmiany ustroju w Rosji w dłuższym okresie.

    Co do rzekomego „strajku włoskiego” litewskich celników, to czy na pewno mamy tu do czynienia z oddolną inicjatywą funkcjonariuszy? Czy to nie jest jednak tak że po prostu mają rozkaz trzepać ruskich na wszystkie możliwe sposoby, na przykład żeby upewnić się że nie przemycają broni?

  75. Na wielką ukraińską ofensywę bym nie liczył, bo ona nikomu nie jest na rękę. Putin nie jest racjonalny i może zacząć bawić się czerwonymi guzikami. Wygląda to tak, że Zachód chce wykończyć Rosję metodą gotowania żaby. Żadnych spektakularnych sukcesów, dosyłanie dostaw broni i wsparcia finansowego, sankcje. Pewnego dnia coś w państwie rosyjskim zatnie się na amen i będzie po wojnie.

    @Awal
    Odrobinę realizmu. Na dziś największa polska partia lewicowa zajęta jest sobą, czyli liderem, który odkrył w sobie wewnętrznego Jarozbawa, Razem jest tylko przystawką bez perspektyw, a reszta to drobnica. Do tego coraz ostrzej widać rozjazd między aparatem pogrążającym się w onirycznych wizjach odbijania elektoratu socjalnego PiSowi, a elektoratem, który na dziś może być już statystycznie bardziej liberalny niż fani Konfederacji, co w końcu musi zakończyć się bardzo źle. Nie, tej agendy nie ma za bardzo kim prowadzić i będzie jeszcze gorzej.

  76. @awal
    „Rosja zarabia w tej chwili więcej na węglowodorowym eksporcie niż przed inwazją, co jest m.in. wynikiem nadal trwających dostaw do Europy – wartych 53 mld euro w pierwszych 100 dniach wojny. ”

    …które kosztowały Rosję 100 mld dolarów.

    Bardzo mnie bawiło, Awalu, gdy pod notką o realpolitik prychałeś z całą resztą, że to realpolitik, pfuj, antyludzkie i paskudne. Wystarczyło chwilę poczekać, nawet nie do 30 czerwca, by dostać kolejny twój firmowy zestaw realpolitik. Zachód sobie wybuduje, Zachód sobie przesunie, Rosja sobie zbuduje i przesunie, koncern sobie zainwestuje, tutaj strefa wpływów, tam linia demarkacyjna. A lewica niech napisze coś o Ukraińskich nauczycielach w niemieckiej gazecie, bo Prawdziwi Gracze i tak sobie przesuną i zbudują, cóż więc zostało do zrobienia.
    Jest to podwójnie zabawne, kiedy z jednej strony przedstawiasz konflikt jako klasyczny koncert mocarstw dziejący się wysoko ponad naszymi głowami, którego wynik i tak już został przesądzony, bo niemieckiemu mieszczuchowi jest zimno, a z drugiej strony równocześnie wymagasz od nas jakiejkolwiek odpowiedzialności w tej sprawie (ach, studziłem zapały, ach, lewico z ttdkn, pora przemyśleć swoje nastawienie, dlaczego nie ma jeszcze tekstu o nauczycielach?). I równocześnie żądasz występów Koniecznego w Bundestagu (ilu europosłów przemawiało w Bundestagu w tym roku?). Ja bym się nie rozdrabniał i zawołał sobie od razu jedynkę w jutrzejszym New York Times.
    Tak drobne kwestie jak nastawienie Ukraińców, utrzymanie zdobytego terenu, nastawienie samych Rosjan do wojny i poboru – nie zaprzątają twojej głowy. Tak drobne kwestie, jak infrastruktura rosyjska, dostęp do części zamiennych i specjalistów – też niespecjalnie. Również zmiany klimatu, pożary (największe w historii, dalej nie ogarnięte przez armię), susza, możliwy głód na świecie, który może znacznie przyspieszyć reakcję zachodu – też trzeciorzędne kwestie. Bo koncern sobie dyskutuje o fabryce baterii w Królewcu, także najwidoczniej sprawy muszą być już dogadane.

  77. @awal „Jednocześnie jednak uważam, że jest rzeczą nieuczciwą, aby w sytuacji gdy mamy w Polsce, na lewicy, niewykorzystane rezerwy bezpiecznego politycznego działania przeciw Rosji, oczekiwać że robotę tę za nas wykona Andrzej Poczobut, anonimowi białoruscy kolejarze czy inni ryzykujący za nas aktywiści.”
    To jakiś alternatywny świat chyba jest. Jak ta mityczna polska lewica ma siedzieć w więzieniu (Poczobut) czy wykolejać białoruskie pociągi (kolejarze)? Belka ma juz swoje lata, nie każmy mu latać po białoruskich nastawniach…

    @”Przypomnę więc może, że pierwszy i jak dotąd raczej jedyny uczestnik dyskusji zwracałem uwagę na tragiczny los owych obdżektorów pod rosyjską okupacją”
    To jakis powód do chwały, gdyby nawet na chwilę uznać, że to prawda i nikt inny w ogóle sie nad losem tych nieszczęśników nie pochylił? Co daje Zwrócenie Uwagi Na Tragiczny Los Aktywisty na konkretnie tym tutaj blogu WO? To blog, nie konferencja, po której zostanie książka z Twoim pamiętnym referatem, na który można będzie się kiedyś powołac przypominając zasługi.
    Może jednak, wystarczy, że te 645 razy napisałeś o Belce, Koniecznym oraz Biedroniu i możemy przejść do innych, mniej jałowych tematów?

  78. @Awal
    „czy jednak – mili koledzy – nie przeszacowywaliście anty-rosysjkich czynników, na jakie się powoływaliście. Czym niestety czyniliście szkodę Ukrainie, bowiem potrzebuje ona silnego wsparcia politycznego w swojej obecnej realnej, a nie fantastycznie wykreowanej sytuacji. Owszem, fantastyka (memy, przyśpiewki, filmiki z frontu) jest ważna, aby utrzymywać w orbicie poparcia Ukrainy ludzi niezbyt rozgarniętych – typu nasza prawica – ale na wschodnioeuropejskiej lewicy nie możemy sobie na nią pozwolić. Pisanie wśród nas w marcu i kwietniu w tonie „Putin padł, bo wytracił czołgi pod Kijowem” niczego dobrego nie przynosiło. Niestety, Putin nie padł, wciąż ma czołgi i haubice, a Ukraina ma ich niestety mniej. Od siły politycznego głosu wschodniej Europy zależeć będzie, czy uda się tę sytuację zmienić”

    Wydaje mi się, że jednak troszeczkę uderzasz w chochoła. Zakładając, że wojna jest obrzydliwym, ale środkiem do osiągania politycznych celów, Putler nie osiągnął żadnego racjonalnie rozumianego celu, przeciwnie, uniemożliwił sobie ich realizację przez najbliższe dekady. Ukraina nie będzie drugą Białorusią, nie będzie rosyjskich dywizji na zachodniej granicy z państwami NATO, nie będzie negocjacji z pozycji siły z krajami UE jeśli chodzi o dostawy węglo-wodorów, UA jest kandydatem to UE, Finlandia i Szwecja chcą do NATO, sankcje uzależnionej od UE FR jak się szacuje spowoduję tylko w tym roku recesję nawet -10% pekabu, więc wewnetrznie też słabo.

    Sądzę, że większość komentatorów zauważa historyczną zmianę na miarę 4 czerwca ’89, wind of change, final countdown. Noale jak część z nas pamięta, te zmiany trochę trwały. Jaruzelski został jeszcze prezydentem, wojska radzieckie opuściły Polskę ponad 4 lata później. Chyba tego nie trzeba tłumaczyć?

    Nie znam się na militariach, ale z tego co mądre głowy piszą, cele militarne, te strategiczne nie zostały zrealizowane. Interwencja wojskowo która miała przypominać zapewne tą w Czechosłowacji zamieniła się w regularną wojnę (monstrualny błąd w kalkulacjach), dekapitacja rządu i zajęcie całej UA można już włożyć między bajki, zajęcie i okupacja kraju na wschód od Dniepru wydaje się bardzo mało prawdopodobna, nie widać również szans na zajęcie Odessy i odcięcie UA od morza. Być może uda się utrzymać wybity korytarz lądowy na Krym. Może. Wystarczy jedna udana kontrofensywa dzięki której główna droga będzie w zasięgu UKR artylerii i można uznać to również za fiasko.

    Okupowanie obecnie zajmowanych, zniszczonych wojną obszarów nie da również korzyści materialnych. Oczywiście rozkradną co sie da, ale co dalej? Górnicy, rolnicy, robotnicy z zakładów przemysłowych albo zginęli albo uciekli albo będą inwalidami. Infrastruktura, maszyny, narzędzia to wszystko będzie w gruzach. Żeby to podźwignąć potrzebne będą ogromne inwestycje, skąd Putin weźmie na to kasę?

    Rosyjska gospodarka jest uzależniona od Zachodu. Bez niego modelem będzie zbliżała się krok po kroku do autarkii Kima. Nie wykluczam, że nastąpi jakiś reset za parę lat, ale na pewno nie z Putinem i jego przybocznym. Czy zmiana warty będzie gładka czy nie to się okaże, ale jest to raczej nieuchronne. Licencje, soft Rosja ma zachodu, maszyny tak samo, linie produkcyjne bez oprogramowania, części zamiennych się wysypią. Tak jak industrializacja ZSRR przed wojną opierała się na Stanach, tak teraz na Niemczech. Ale powiedzmy, że będą produkować te baterie. Komu je będą sprzedawać? Na jaki rynek to ma iść? Kto podpisze z nimi długoterminowy kontrakt na baterie do samochodów? Czy cokolwiek miałoby to być. Poza tym tak duży kraj nie utrzyma się z jednego zakładu ani nawet jednej specjalistycznej gałęzi przemysłu.

  79. @Konrad Matys
    „Gospodarka przemysłowa to ludzie żyjący z własnej pracy, którzy mogą się okazać zadziwiająco asertywni, a nawet o zgrozo dojść do wniosku, że w sumie to żadnego Ojca Narodu nie potrzebują (tu kłania się różnica między Rosją a Białorusią)”

    Mogę prosić o rozwinięcie? Chodzi mi o tę różnicę między Rosją i Białorusią w tym konetkście.

    @Awal i plany strategiczne rosyjskich centrali

    Nie będę udawał, że się znam na tym temacie, ale czytałem o planie wyjścia z zależności importowej po 2014 i o tym, jak to wyglądało w praktyce. Np. na stworzeniu rosyjskiego traktora „Mrówka”, który okazał się być montowanym na miejscu czeskim Zetorem z gotowych części. I w drugą stronę na zastąpieniu rodzimej produkcji maszyn gónriczych czeskimi, bo oligarchom opłacało się to bardziej, niż pozwolić na istnienie niezależnych biznesów, któych nie mogli kontrolować. Dlatego byłbym ostrożny z braniem rosyjskich oficjalnych planów za pewnik.

  80. No ale rosyjski rząd zapowiedział, że w kooperatywie z Koreańczykami będzie produkował w Królewcu baterie kwarkowo-gluonowe. Jesteśmy zgubieni, jak mawiał Stachu Jones.

  81. @Paweł Ziarko

    „Dlatego byłbym ostrożny z braniem rosyjskich oficjalnych planów za pewnik.”

    One są dość realistyczne pod względem uwzględniania oligarchii i korupcji – zakładają kluczową rolę administracji prezydenckiej jako czynnika instytucjonalizującego oba zjawiska.

    @D.N.L

    „Naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, że po mocnym ucięciu zysków z węglowodorów Rosji zostanie coś więcej niż kroplówka.”

    Jak już tu kiedyś zgrubnie wyliczałem, produkcja EV to może być kilka-kilkanaście procent rosyjskich dochodów z węglowodorów. Resztę zastąpić ma produkcja eko żywności dla Europy, wydobycie metali rzadkich i produkcja chemiczna (nawozy) oraz zapewne – duża luka, którą wypełnią europejskie „subsydia ekologiczne” płacone za „usługi ekosystemowe”. Nie tylko Rosji zresztą płacone, ale również całemu globalnemu południu, jeśli światowy bilans zielonej transformacji ma się jakkolwiek spiąć. To jest mniej więcej perspektywa jaką Zachód otworzy Putinowi czy post-Putinowi. Gra idzie o to, aby ten Zachód to również była Wschodnia Europa. Zgadzam się w tym jednym punkcie z wizją „wind of change”: to ważna, historyczna gra.

    @Piotrek Markiewicz

    „Również zmiany klimatu, pożary (największe w historii, dalej nie ogarnięte przez armię), susza, możliwy głód na świecie, który może znacznie przyspieszyć reakcję zachodu – też trzeciorzędne kwestie.”

    Może nie trzeciorzędne, ale jednak chyba nie aż tak pierwszorzędne jak dostęp do amunicji artyleryjskiej. Rosja go ma (rezerwy), Ukraina musi ją otrzymywać z Zachodu, który – bez gwałtownego zwiększenia produkcji – nie dostarczy wiele więcej niż aktualnie przekazane 300 tys. sztuk, ocenianych jako zapas na ok. 40 dni. Dlatego to właśnie, w czasie kiedy Belka w Rijadzie walczy o każdy dolar obniżki cen ropy (by Rosji zaczęło brakować na emerytury), Danuta Hübner z innej opcji politycznej, ale jednak również z grupy intelektualnie sprawnych polskich europosłów, kończy prace nad kryzysowym projektem – opartym o wzorce covidowe – unijnych subwencji „Munitions for freedom”, dzięki którym wyprodukowane zostanie w wyselekcjonowanych europejskich zakładach z regionów dotkniętych strukturalnym bezrobociem kolejnych 300 tys. sztuk. Właśnie to robi, powiedzcie mi że właśnie to robi. Nie? Dlaczego? Ach, dlatego że Putina i tak wykończą pożary i susza, już mu zaczęli final countdown. Uff… Przepraszam, spanikowałem!

    Niestety, jako polski wyborca muszę oglądać bierność i niesprawność kluczowych polskich polityków w egzystencjalnych dla Ukrainy i Polski sprawach (kluczowych polskich polityków, czyli tych intelektualnie sprawnych i nie pro-putinowskich, zatem z definicji nie PiS-owskich: przypominam, cała czołówka PiS hołubiła Trumpa jeszcze w styczniu 2021 r., a Orbana i Le Pen jeszcze w styczniu 2022 r.)

    Tę polityczną bierność i niesprawność oglądam w czasie, kiedy sam – podobnie jak duża część społeczeństwa – przechodzę czas specjalnej mobilizacji i szybkiego uczenia się nowych około-wojennych tematów. Dlaczego mam ją usprawiedliwiać? Dlaczego mam zamykać oczy na nadchodzące konsekwencje: zmuszoną do niekorzystnego pokoju Ukrainę i Rosję normalizującą stosunki z Zachodem naszym kosztem?

    Rozumiem, wielu Wam to nie przeszkadza, macie tożsamościowe oczekiwania od Waszych reprezentantów – którzy mają po prostu być na boisku.

    Ja jednak oczekuję od nich konkretnych działań – proszę tych z Was, których to bawi o jednak nie karykaturyzowanie tych oczekiwań. Zdaję sobie sprawę, że ma tu miejsce mechanizm „kazał pan, musiał sam” więc z wolna przechodzę w tryb, kiedy tę rolę w wąskim wycinku biorę sam na siebie. Nie jako Awal rzecz jasna, pod nazwiskiem – i nie jako polityk również, ale jednak bliżej niż dotąd polityki. Serdecznie dziękuję Wam za dyskusję i polemiki.

  82. @Awalu, wywołany przez Ciebię, śpieszę wytłumaczyć. Zieloni w Niemczech trochę rządzą, nasze Razem jest fajoskim lewicowym ziarenkiem które owszem miało i chyba nadal ma wielki wpływ na oddziadersowienie naszej polskiej lewicy, i chyba tyle. A ten Marek Belka jest politycznym trupem, jego uczestnictwo w irackiej hucpie dziś bardziej mu szkodzi niż pomaga, ale oczywiście mogę się mylić, i kolesie od Blaira którzy z nim żyrowali tę hańbę może coś tam znaczą w jakimś networku. Oby nie. Ja w każdym razie serio bym się bał tego, że – w ramach przyszłego sukcesu lewicy – Belka czy tam Cimoszewicz czy inny Rosati znów powłażą na świeczniki.
    Jak Ci pisałem wyżej i jeszcze raz napiszę – gdy lewica dojdzie do władzy w Polsce, jako koalicjant, wtedy będziemy się domagać od nich ostrych wystąpień. Mało tego, będziemy się domagać rezultatów, bo gadanie to w sumie zawsze było i będzie tanie. I sądzę, że się nie zawiedziemy.
    Teraz – i tu się zgadzam – trzeba na sprawę patrzeć trzeźwo. Zachowując sensowny sceptycyzm wobec odruchów serca nie wolno też popadać w jakiś straszny fatalizm. Rosja była, jest i będzie despotyczna i imperialna, ale na razie perspektywy na zrealizowanie jej celów wyglądają niespecjalnie. Reżimu w Kijowie nie zainstalowali, te ich całe baterie do elektrycznych żiguli też się jakoś nie pojawiły.
    To napisawszy muszę dodać, że reżimy i gospodarki, zwłaszcza przestawiane w tryb wojenny, bywają zaskakująco żywotne. Zatem, podsumowując mój osąd: nie będzie ani upadku Rosji, ani napędzanych prądem ład.

  83. @awal „Danuta Hübner z innej opcji politycznej, ale jednak również z grupy intelektualnie sprawnych polskich europosłów, kończy prace nad kryzysowym projektem – opartym o wzorce covidowe – unijnych subwencji „Munitions for freedom”, dzięki którym wyprodukowane zostanie w wyselekcjonowanych europejskich zakładach z regionów dotkniętych strukturalnym bezrobociem kolejnych 300 tys. sztuk [amunicji]. Właśnie to robi, powiedzcie mi że właśnie to robi. Nie? Dlaczego?”
    Bo… tak się nie produkuje amunicji? Jeśli na serio uważasz, że tak się ją robi, to z kolei ja już wiem, jakim cudem możesz szczerze wierzyć w te kalinigradzkie elektryczne samochody. Co tam 300 tysięcy, bez kozery powiem pińcet!

  84. @Awal
    „Może nie trzeciorzędne, ale jednak chyba nie aż tak pierwszorzędne jak dostęp do amunicji artyleryjskiej. ”

    Tu się w pełni zgadzamy. Też nie sądzę, żeby Rosję obaliły pożary tajgi. Piszę o tych wszystkich czynnikach, żeby podkreślić twoje myślenie realpolitikera. Żyjemy w państwie, który cały przechodzi cykliczne wstrząsy z powodów, których różni realpolitikerzy w ogóle nie brali pod uwagę. Od podwyżek cen mięsa, po kryzys migracyjny na Bliskim Wschodzie, który Polacy widzieli tylko w telewizji.
    O wyniku wojny może przesądzić nie stan rosyjskich zapasów amunicji, a np. bochenek chleba za 2,5 euraska w Niemczech. Ale – oczywiście – wynik jest już znany, mocarstwa się dogadały, koncerny przyklepały, zadzwoń do Arabii Saudyjskiej, lewico.

    „dzięki którym wyprodukowane zostanie w wyselekcjonowanych europejskich zakładach z regionów dotkniętych strukturalnym bezrobociem kolejnych 300 tys. sztuk”

    A potem myk! te zakłady przestawiamy na produkcję amunicji artyleryjskiej jak w HoI4 i już, paski stanów w jednostkach się ładnie uzupełniają. Trzeba najechać kursorem.

    „z wolna przechodzę w tryb, kiedy tę rolę w wąskim wycinku biorę sam na siebie”

    Mam nadzieję, że będzie to co najmniej występ w primetime na ZDF, inaczej wszyscy będziemy bardzo rozczarowani.

  85. @aldek

    „Belka jest politycznym trupem”

    – który jednak, przyznajmy, przeprowadził właśnie w PE zniesienie unijnych ceł i kontyngentów taryfowych dla Ukrainy. Jak na trupa sporo, jak na żywego MEP reprezentującego drugą co do liczebności grupę w kluczowych komitetach – w czasie wojny jednak za mało.

    „gdy lewica dojdzie do władzy w Polsce”

    – nie zrobi wiele bez kontaktów w Europie, których nie wyrabia teraz. Nie buduje zaufania partnerów, nie pokazuje swoich ludzi. By zacząć wyrabiać te kontakty, nie trzeba mieć w Polsce władzy, trzeba mieć mądrą propozycję na ważny dla obu stron temat, zaprosić kogoś do Warszawy, pokazać się jako wiarygodny partner. Wszystko to się da i Razem powinno już nie tylko robić dobre konwencje partyjne [1] (których wg moich polemistów „nie dało się” robić jeszcze rok temu), ale wejść już na ten wyższy poziom.

    [1] link to youtu.be

  86. @awal
    ” Co takiego niezwykłego proponuję, żeby określać to jako trollowanie?”

    Odpowiadając zupełnie serio – w czasach niekomercyjnego internetu, gdy trollowanie było jeszcze ciągle sztuką dla sztuki, pojawiały się pierwsze FAQ na temat tego zjawiska. Z któregoś pamiętam taki mniej więcej opis, że trolling może polegać także na uporczywym poruszaniu jakiegoś tematu na niewłaściwym forum. Powiedzmy, propagowanie wegetarianizmu na forum o pizzy. Częściowo ontopic, bo każda pizza jest dobra, wegetariańska też. Ale jednak gdyby ktoś uparcie na każdą wzmiankę o anchovies czy o sardelach wskakiwał z wywodami o tym, że ryby też ludzie i cierpią, byłby to trolling.

    To jest niszowy blog nieistotnego nauczyciela. Nigdy tu nie zajrzy jakiś uprzywilejowany i bogaty sqrviell z europarlamentu. Ja ich wszystkich hurtowo hejtuję, a oni się nie przejmują, bo nie wiedzą o moim istnieniu. I tak się elegancko rozmijamy, każdy w innym wymiarze marvelowskiego multiversum. Twoje wywody o tym, co powinien Belka, są generalnie słuszne i się z nimi zgadzam. Ale czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia ich akurat u siebie?

  87. @Piotrek Markowicz
    A potem myk! te zakłady przestawiamy na produkcję amunicji artyleryjskiej jak w HoI4

    Wystarczy, że się je pobuduje i uruchomi, jak to się odbyło w 1914-1915 roku, zresztą po obu stronach frontu. Obie koalicje rozpoczynały wojnę w przekonaniu, że naprawdę intensywne działania potrwają ze dwa, trzy miesiące. Zapasy gotowej amunicji – i materiałów do jej produkcji – były dostosowane do tych oszacowań. Dodatkowy kłopot stwarzały nietrafne, przedwojenne prognozy co do potrzebnych kalibrów i typów amunicji artyleryjskiej (zakładano, że w szybkich, manewrowych działaniach szczególnie przydatne będą szrapnele). Pojawiały się kryzysy zaopatrzeniowe, np. takie
    link to en.wikipedia.org
    i strony wojujące musiały szybko rozbudować fabryki materiałów wybuchowych i amunicji.
    Niemcy musieli na dodatek wdrożyć na skalę wielkoprzemysłową syntezę azotową (amoniaku, metodą Habera-Boscha), bo od samego początku zostali odcięci od dostaw azotanów z zagranicy.
    link to en.wikipedia.org
    Z tym ostatnim pewnie by nie zdążyli, gdyby nie zajumali grubych tysięcy ton saletry chilijskiej (NaNO3) po zajęciu portu w Antwerpii, co im zapewniło zapasy na okres przejściowy.
    Koniec końców produkcję rozwinięto na tyle szybko i sprawnie, że ani pod Verdun, ani nad Sommą na brak amunicji nikt nie narzekał.

  88. @wo
    myślę, że Awal szczerze wierzy, że jedno z dwojga jest prawdziwe
    1. Ktoś z lurkujących/komentujących tutaj ma przynajmniej wśród swoich bliskich znajomych (o ile sam nie jest) kogoś z kręgów politycznych
    2. Ktoś z lurkujących/komentujących pomyśli „a co mi tam, spróbuję” i zostanie aktywistą nękającym lewicowych polityków by byli lepsi

  89. P.s. podsumowując – ja to faktycznie widziałbym jako „myk!”, bo wymaga głównie decyzji politycznej, a nie jakichś heroicznych wyczynów technicznych. To co było możliwe w przemyśle chemicznym i metalurgicznym w latach 1914-1915, powinno być możliwe i obecnie.

  90. @Awal
    Ok, czyli z wielkiej wyrwy kilkanaście procent ma zasypać coś na co mamy jakieś oświadczenia zarządu, część produkcja nawozów (chwilowo Rosja i Białoruś mają około 30% rynku), która jest tak naprawdę też po prostu innym kanałem sprzedaży węglowodorów na chwilę obecną. Jak teraz mają 30% to o ile im może to wzrosnąć i kosztem kogo?
    Żywność ekologiczna? Nie wierzę by na poziomie znaczącym dla PKB, musieliby zrobić wielką akcję by Rosja zaczęła się kojarzyć ze zdrowiem i naturą a nie śmiercią, ropą, syfem. Wojna im w tym nie pomaga.
    Subsydia ekologiczne – nagle Zachód ma płacić miliardy nie jak teraz za coś co jest naprawdę „tu i teraz potrzebne” dla gospodarki. Ten zachód, który ignorował kwestie klimatyczne tak długo. Jeśli przestanie to szybciej to widzę jako „EU płaci firmom z rdzenia EU za wynajęte miliony hektarów w Rosji i na Południu” znowu marża będzie niska.

    Ad Wojna – jak już kolega wyżej powiedział. To nie jest tak, że „tu się zbuduje w biednym rejonie fabrykę amunicji 152 mm” i zostanie uruchomiona w horyzoncie działań zbrojnych w Ukrainie (liczonych raczej w miesiącach a nie latach).

  91. @WO

    „Twoje wywody o tym, co powinien Belka, są generalnie słuszne i się z nimi zgadzam. Ale czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia ich akurat u siebie?”

    Politycy nie wypełnią oczekiwań, jakich im jako wyborcy nie zakomunikujemy. Przedstawiam pewien typ takich oczekiwań, ambitnych ale nie mam wrażenia, że na wyrost. Jeżeli w jakikolwiek sposób uzależniacie wybór konkretnych polityków od ich działań, możecie co piszę – myślę głównie o młodszych kolegach – wziąć pod uwagę. Niektórzy z Was sami może wpadną na pomysł działania w tej czy innej roli. Tym życzę gorąco powodzenia i może kiedyś przypadkiem spotkania w innej formule. Działanie oczywiście kosztuje, podczas gdy sarkazm jest łatwy i tani – ale nie zaczynajcie od niego, w życiu zawsze będzie na to czas.

    A Godpodarzowi pizzerii – dzięki za wyrozumiałość!

  92. @Gammon „podsumowując – ja to faktycznie widziałbym jako „myk!”, bo wymaga głównie decyzji politycznej, a nie jakichś heroicznych wyczynów technicznych.”
    Jakoś w Polsce odbudowa fabryki prochu w Pionkach, pomimo, zapewne, woli politycznej – głównie trwa i kosztuje.

  93. Kolega na A, z którym wielokrotnie obiecywałem sobie już nie dyskutować, najwyraźniej nie jest w stanie psychicznie zaakceptować faktu że jedyne czego oczekujemy od ludzi pokroju Marka Belki jest to by malowniczo dyndali na tych latarniach na których w czasie rewolucji się ich powiesi. A polityków którzy nie kwalifikują się na taki sam treatment jest w Polsce może z dziesięciu. W większości w Razem i mogą tyle ile sobie pogadają.

    BTW: mieliśmy niedawno w ramach stowarzyszenia spotkanie z lokalsami w jednej z warszawskich dzielnic na temat pewnego palącego lokalnego problemu. I tłumaczymy na przykład że to i to wynika z dziurawej ustawy którą to PIS prawie na pewno celowo uchwalił dziurawą, i że nic się na to nie poradzi. Na to głos z sali: to jak to, to nie znacie jakiś posłów którzy mogliby to zmienić? Na to my: no znamy ze dwóch czy trzech ale oni są z opozycji, nikt ich nie będzie słuchał. Ale prosiliście ich o to? Tak, prosiliśmy. I co? I nic. Na to jakiś starszy jegomość pod wąsem zaczął się niesłychanie obruszać że to jak to, poseł otrzymuje materiały w palącej sprawie i nic z nimi nie robi? A powinien natychmiast nowelizować ustawę, najlepiej sam ze szwagrem bo za co my im płacimy. O, Awal pomyślałem. Taka tam, anegdotka

  94. @Awal napisał, że lewica: „nie zrobi wiele bez kontaktów w Europie, których nie wyrabia teraz”. Tutaj jest właśnie, w tym zdaniu, fundamentalna różnica między mną a Awalem. Otóż ja uważam, że to wyrabianie kontaktów, organizowanie konferencji i inne takie fantastyczne wyjazdy z delegacją są absolutnie przeszacowane. Kluczowy jest udział we władzy, bez tego pozostanie tylko wąchanie korków od wina na fajnej kolacji po owej konferencji czy tam innym biennale.

  95. @embercadero

    „A powinien natychmiast nowelizować ustawę, najlepiej sam ze szwagrem bo za co my im płacimy. O, Awal pomyślałem”

    Z małą grupą kilku zaangażowanych osób zmienialiśmy ostatnio interpretację i praktykę urzędniczą w pewnych konkretnych typach spraw uchodźczych – były to tego typu niby drobne, lecz mocno komplikujące życie uciążliwości przy usuwaniu których, kolego embercadero, moglibyśmy rzeczywiście na siebie wpaść.

    Sprawa zakończyła się sukcesem, choć nikt z nas nie występuje w żadnym ciele władczym, a większość uczyła się przepisów w biegu. Wymagało to przełamania pewnego regulacyjnego catch 22 i również oprawy medialnej na nie tak małą skalę.

    Piszę o tym, bowiem nie sądzę, że w praktyce dzieliłby nas jakieś istotne różnice w działaniu w tego typu kwestii. To co we mnie kolegę zapewne irytuje – mam tego świadomość – to niefiltrowana maniera social climbera, z jaką opisuję tu swoje podobne doświadczenia. Różne społeczne czy polityczne niemożności tylko po części są twarde – instytucjonalne i regulacyjne. Po części są one czysto konwencjonalne, wynikają ze społecznego konwenansu. Social climberowi wybacza się czasem jego zakwestionowanie, jeżeli czyni to nieostentacyjnie – wpada z jednej strony społecznej bariery a wypada z drugiej jak socjalne neutrino, pozostawiające samą barierę, i stojące za nią obyczaje i hierarchie, nienaruszone.

    Co też w istocie w życiu robię, lecz tu pozwalam sobie na większą niż w realu swobodę w opisie tych niecnych praktyk. No, ale dość już tego dobrego! Przepraszam Cię, kolego embercadero, za doznane z mej strony dyskomforty, gratuluję Ci społecznego zaangażowania i dziękuję za nasze liczne ciekawe polemiki!

  96. @awal
    „Politycy nie wypełnią oczekiwań, jakich im jako wyborcy nie zakomunikujemy. ”

    Halo, czy to pan Belka? Nie wie pan o moim istnieniu, jestem jednym z tych tysięcy nieistotnych kolesławów, którzy na pana zagłosowali. Wiem oczywiście, że już przedtem jako premier i bankster miał pan takie fynansowe możliwości, że dla pana już dieta z europarlamentu to waciki, fistaszki i może napiwek dla kelnera u „Sowy”, no ale dla mnie to nadal niewyobrażalna kasa. Otóż chciałbym na pana wywrzeć nacisk, bo komocionauta u mnie na blogu twierdzi, że powinniśmy nawierać wyciski, znaczy, wywierać naciski, halo… halo…?

  97. @Gammon No.82
    „są ciągi technologiczne, które zaprojektowano wyłącznie do pracy ciągłej i każda przerwa oznacza ich śmierć”
    – W chyba najbardziej „samobójczych” pod tym względem nawozach sztucznych jest problem typu „jak zatrzymamy, to zastygnie w setkach kilometrów rur”. Ale tu głównym wąskim gardłem jest dostawa gazu i energii elektrycznej, zatem Rosji niegroźne.

    Uzupełniając co wspomniał kom. Karol Mikołajczak o szkłe produkowanym w technologii float – Rosja robiła i eksportowała dużo. Jeśli dobrze pamiętam, polskie firmy chętnie kupowały właśnie ze wspomnianego obwodu kaliningradzkiego. Z powodu bajecznie niskich cen i względnie taniego transportu.

    „To co było możliwe w przemyśle chemicznym i metalurgicznym w latach 1914-1915, powinno być możliwe i obecnie.”
    – Ówczesne piguły i pigułomiotacze były mniej skomplikowane i mniej precyzyjne od obecnych, to raz. Dwa: wtedy duża część przemysłu ciężkiego nie była wyałtsursowana do Chin.

    @loleklolek_pl
    „Przez jakiś czas inwestycje będą postrzegane, jako bardziej ryzykowne, a ekspaci (niezbędni do ich funkcjonowania) będą narzekać, że nie mają ochoty korzystać ze zrabowanych toalet”
    – Tu bym nie szukał gwoździa do trumny, bo to fenomenalna okazja na wybicie się dla jakiś Młodych Wilków, którzy źle się czuli w nieruchawej, zbiurokratyzowanej firmie macierzystej. (Ba, jeszcze z jakimś prawem pracy czasem musieli się liczyć).

    @Jenny Sevitch
    „Znam też przypadki osób, które zrobiły kierunek inżynierski, ale w tym momencie obracają excelami albo programują, gdyż przemysł w Polsce nie daje tak dobrych perspektyw – przeniesienie zakładów mogłoby poprawić również ich sytuację.”
    – Na produkcji z takimi samymi kwalifikacjami zarabia się mniej, pracuje ciężej i w paskudniejszych godzinach, psuje się zdrowie, ponosi się ryzyko a w dodatku jest się uważanym za podludzi przez biurowych. Brzmi jak pogorszenie się sytuacji. Kto by dobrowolnie na to poszedł? Jeśli może przejechać 1-2 granice na północ/zachód i tam zarabiać na produkcji 10-20x więcej (i być traktowanym jak człowiek)?

    @sheik.yerbouti
    „Jakoś w Polsce odbudowa fabryki prochu w Pionkach, pomimo, zapewne, woli politycznej – głównie trwa i kosztuje.”
    – W dodatku nie na ugorze: cały czas w Pionkach coś konkretnego się produkuje.

  98. „Podczas której [Barbarossy], przypomnijmy, Niemcy zdobywali na Ukrainie średnio 30 km dziennie…”

    Gdyby zdobywali średnio 30km dziennie, to całą Ukrainę by podbili już latem 1941 (a w listopadzie przekroczyli Ural).

  99. „Tu bym nie szukał gwoździa do trumny, bo to fenomenalna okazja na wybicie się dla jakiś Młodych Wilków, którzy źle się czuli w nieruchawej, zbiurokratyzowanej firmie macierzystej.”

    A te młode Wilczki będą szczególnie chętne po obejrzeniu egzekucji jakiegoś żołnierza z zachodnim rodowodem w Ługandzie. To już raczej będzie wyglądać tak, że do Rosji będzie się przesuwać gości z oddziału serbskiego, w którym z kolei braki załata się gośćmi z oddziału … itd. Z drugiej strony po co się tak męczyć.

  100. @ljudiej u nas mnogo

    Jak poczytać różnych komentatorów, to ta wojna bardzo odbiega od tego stereotypu: Rosjanie rzeczywiście mają mnóstwo sprzętu, ale zaczyna brakować im żołnierzy (stąd np te memiczne polowanie na rekrutów w „bratnich ukraińskich republikach”). A wynika to stąd, że rosyjska armia niby jest duża, ale spora jej część (jak terytorialna obrona plot) nie nadaje się do ofensywnej wojny, dlatego na Ukrainę Putin mógł rzucić jakieś 100-200 tysięcy żołnierzy, których nie ma jak łatwo zastąpić. Niby jest masa rezerwistów, ale bez mobilizacji (której na oko Putin boi się z powodów politycznych) de facto nie. Plus nawet gdyby Putin jutro ogłosił pełnoskalową wojnę i wbił 20 milionów ludzi w mundury, to nie jest tak, że pojutrze mogliby pojawić się na froncie. Szkolenie do nowoczesnej wojny trwa miesiące, trzeba mieć kim (a owi „kim” się dzielnie i bohatersko wykrwawiają w Donbasie), inaczej ta masa jest równie użyteczna, co konwój pod Kijowem. Tymczasem Kreml zakładał szybki konflikt jak w 2014, więc nie przygotował pod taką mobilizację infrastruktury — i wciąż jej nie przygotowuje. To nie przypadek, że „druga armia świata” prowadzi bardzo mozolną ofensywę na froncie długości może 50 km, a w innych miejscach traci zdobycze z początku wojny.

  101. @Piotr Sawicki
    „Gdyby zdobywali średnio 30km dziennie…”

    11 lipca 1941 r., po 19 pełnych dniach operacji, osiągnęli rzekę Irpień pod Kijowem, 507 w prostej linii, 570 km piechotą (25/30 km dziennie) od ówczesnej granicy między Bełżcem a Lubaczowem [1].

    [1] link to resource.history.org.ua

  102. @Bardzozly
    Ówczesne piguły i pigułomiotacze były mniej skomplikowane i mniej precyzyjne od obecnych, to raz.

    W tym konflikcie „obecne” oznacza np. D-20 (152-мм пушка-гаубица Д-20 обр. 1955 г.). Podstawowa dla nich amunicja HE nie różni się radykalnie, poza zapalnikiem zbliżeniowym, od tej z 1916 czy 1943 roku. Oczywiście może też zawierać nowszy wypełniacz (heksogen albo oktogen zamiast trotylu). I to właśnie w zakresie tego rodzaju amunicji Ukraina musi oszczędzać.

  103. @sheik.yerbouti

    > Jednak Rosja jest jak skorpion, który nie umie inaczej i musi
    > użreć, choć Kazachstan byłby szczęśliwy pomagając dyskretnie Rosji
    > obchodzić zachodnie sankcje – ku obopólnej korzyści.

    Ciekawe. Ciągle męczy mnie myśl taka, że ten „pivot Kazachstanu” to jest jedynie mydlenie oczu, którego celem jest obejście sankcji.

    @gfedorynski

    > Polscy to jak na razie odprawiali ruskie tiry na granicy z Białorusią
    > z taką werwą, że policja usuwała społeczników próbujących to blokować.

    Mam informacje z pierwszej ręki, od polskich kierowców, polskich ciągników, którzy wożą towary z UE w białoruskich naczepach. Wszyscy z którymi rozmawiałem, przekraczają granicę na przejściach granicznych Litewsko-Białoruskie. Na pierwszym parkingu po stronie białoruskiej naczepy są odbierane przez ciągniki białoruskiej. Z opowieści przebija jak to wszystko jest sprawnie zorganizowane.

  104. @loleklolek_pl
    „A te młode Wilczki będą szczególnie chętne po obejrzeniu egzekucji jakiegoś żołnierza z zachodnim rodowodem w Ługandzie.”
    – Jaki związek ma egzekucja zachodniego ochotnika walczącego dla Ukrainy gdzieś przy froncie ma jaki związek z sytuacją takiego fachowca-„ekspata” potencjalnie pracującego dla Rosji setki kilometrów dalej, w jakimś dużym mieście daleko od frontu? Bo się wnioskowanie nie spięło.

    @Gammon No.82
    „HE nie różni się radykalnie, poza zapalnikiem zbliżeniowym”
    – Gospodarz ma taki dyżurny tekst o Austrii i Alpach, ale ja jednak wyjaśnię: analogiczną metodą można argumentować, że amerykańskie 155mm to przecież też prawie pierwszowojenna amunicja (albo że mission command to auftragstaktik). Dwie dekady drobnych usprawnień zawsze robią różnicę. Wiele prac rozwojowych nad amunicją prowadzi do tego, że ta ulepszona Nie Różni Się Radykalnie, ale drobna zmiana robi zauważalną różnicę.

    Ale to drobny pikuś. Gdyby nawet strzelać czymś, co na pierwszy rzut oka jest identyczne konstrukcyjnie, to nie będzie to identyczne w produkcji. Bo to niemożliwe. Nie ten koszt roboczogodzin, inne narzędzia i maszyny, inni dostawcy. (Uszczegółowić?). Inne przepisy też; w końcu Europa, XXI wiek. Jak wszystko pójdzie świetni, to można w końcu będzie uruchomić produkcję w „wyselekcjonowanych europejskich zakładach z regionów dotkniętych strukturalnym bezrobociem” za parę lat. Mając w perspektywie lata i wydanie miliardów chyba lepiej uruchamiać produkcję czegoś bardziej przyszłościowego. Inaczej wyjdzie, że choćby z powodu kosztu roboczogodziny te piguły do D-20 wyjdą kosztowo podobnie do współczesnej, superprecyzyjnej amunicji M982 Excalibur. Czasem tak się dzieje. (Kojarzysz historię, kiedy FB Radom próbowała parę lat temu reanimować produkcję VISów wz. 35? A to przecież żelastwo o wiele bezpieczniejsze w produkcji, a i fabryka już stała).

    Ciągle stoi następny problem: punktem odniesienia jest IWŚ i stan przemysłu z trakcie IWŚ. „„To co było możliwe w przemyśle chemicznym i metalurgicznym w latach 1914-1915” było wynikiem długiego okresu narastających zbrojeń w Europie a nie długiego okresu pozbywania się przemysłu na rzecz Chin, promowania zaopatrzenia „just in time” i menedżmentowej walki z nadmiarowością.

  105. @Bardzozły
    Związek jest zbliżony do związku między egzekucjami dokonywanymi przez Talibów czy ISIS, a chęcią do pracy w tych miejscach reprezentantów tzw. zgniłego zachodu. Jest on dość oczywisty dla wszystkich, którzy wiedzą, że Ługanda i Donbabwe to rosyjskie marionetki. Więc owszem, może paru ekspatów chętnych do aż takiego ryzyka się znajdzie. Reszta wybierze życie we względnym spokoju, zamiast wizji łagra w oczekiwaniu na realizację wyroku śmierci lub nastu lat więzienia w ramach jednego z tych nowych przepisów, które ostatnio wprowadzono w Rosji (z którą podobno zachód już się dogadał ponad naszymi głowami).

  106. @“To co było możliwe (..) w latach 1914-1915, powinno być możliwe i obecnie.”

    Wszyscy pamiętamy jak paryscy taksówkarze przewozili francuskich wojaków – teraz ci żołnierze musieliby wszyscy mieć appkę Bolta.

  107. @loleklolek_pl
    Nie widzisz różnicy pomiędzy zabiciem przez Rosjan człowieka z zachodu, który pracuje na korzyść Rosji a egzekucją na pojmanym nieprzyjacielu walczącym przeciw Rosji? Czy to jakiś wyrafinowany żart, którego nie rozumiem?

  108. @Bardzozły
    Nom nie widzę. Szczególnie, że to pokazówka. Tzn. Rosjanie pojmali wielu ukraińskich żołnierzy, ale pokazowy proces z pokazowym skazaniem na karę śmierci zafundowali tylko tym z zachodnimi korzeniami (chociaż od dość dawna wżenionymi w Ukrainę). To decyzja Rosjan, że jedyne czym się odróżniają od ISIS w tym zakresie, jest to że nie robią tego w imię boga.

  109. @wo
    „Halo, czy to pan Belka? Nie wie pan o moim istnieniu, jestem jednym z tych tysięcy nieistotnych kolesławów, którzy na pana zagłosowali.”

    @Awal
    „Jeżeli w jakikolwiek sposób uzależniacie wybór konkretnych polityków od ich działań, możecie co piszę – myślę głównie o młodszych kolegach – wziąć pod uwagę.”

    Drogi Awalu, Twoją sugestię gospodarz i wielu blogkomentatorów (w tym Ty) wzięło sobie tak bardzo do serca, że postanowiliśmy zbiorowo przenieść się w czasie i nie głosować na Marka Belkę, ani na nikogo listy PO/KE, z której startował. Głosowaliśmy za to na listę wystawioną przez partię Razem i nawet informujemy o tym przyszłych nas na blogu wo [1]. Zmiana przeszłości nie wpłynęła na skład europarlamentu, ale nie możemy w związku z nią uczciwie pisać do Belki czy Patryka Jakiego, jako ich wyborcy. Mimo to nie uważam mojego nowego-przeszłego głosu za zmarnowany, nawet jeśli nikt z Razem nie załapał się na wynagrodzenie, które ostatnio szacowano na 50k zł netto miesięcznie [2]. Twoje słuszne uwagi dotarły do wszystkich osób, do których mogły dotrzeć, ale jak widać na powyższym nie zmieniły wyniku wyborów. Dalsza agitacja też nie zmieni, bo ile dodatkowych osób stąd może cofnąć się w czasie?

    Awalu! Kolega mnf wspomniał o tym, że milion nadmiarowych zgonów w Rosji nikogo nie ruszył, na miejscu młodszych koleżanek i kolegów spróbowałbym przypomnieć sobie kogo (także z opozycji) ruszyło 200 tysięcy nadmiarowych zgonów w Polsce. Oczekujesz, że polscy politycy wykażą się aktywnością, jak w czasach, kiedy to Polska aspirowała do UE; ówcześni aktywni politycy są już starzy i zmęczeni, więc pracują na swoją bogatą starość; reszta widzi, że lepsze wyniki wyborcze daje gadanie bzdur z mównicy czy telewizora, więc dostosowuje przekaz.

    @ekspaci a sprawa rosyjska
    Przykład Dubaju pokazuje, że ekspaci są gotowi pracować w miejscach, w których można trafić do więzienia za nietypowe rzeczy, o ile wynagrodzenie jest odpowiednio wysokie i ma się poczucie życia w luksusie. Słyszałem historie, w których delegacja do pewnego kraju w Afryce oznaczała tylko poruszanie się samochodem z eskortą między hotelem i biurem przy tej samej ulicy – oprócz dni, kiedy było niebezpiecznie, więc był pełny zakaz wyjścia z hotelu. Zawsze znajdą się ekspaci gotowi pracować w Moskwie czy Petersburgu. Ale pewnie będzie ich mniej, będą kosztować więcej i raczej nie wystarczą do nadganiania strat. Kryzys nie uderza wszystkich równo już po kilku miesiącach, ale różnice między RFN i NRD po kilku latach były takie, że ucieczki zdarzały się głównie w jedną stronę, Rosja za kilka lat też straci sporą część kompetentnych kadr, więc te ekspackie projekty to coraz częściej będą rzeczy, które kiedyś mogliby obskoczyć swoimi ludźmi.

    [1] – link to ekskursje.pl
    [2] – link to next.gazeta.pl

  110. @Bardzozly
    (Uszczegółowić?)

    Tak, bardzo proszę. Najwyżej nie zrozumiem (serio).

    można w końcu będzie uruchomić produkcję w „wyselekcjonowanych europejskich zakładach z regionów dotkniętych strukturalnym bezrobociem” za parę lat

    Przy woli politycznej, pieniądzach i niekoniecznie pod warunkiem że w regionach ze strukturalnym bezrobociem, przypuszczam że szybciej.

    Kojarzysz historię, kiedy FB Radom próbowała parę lat temu reanimować produkcję VISów wz. 35? A to przecież żelastwo o wiele bezpieczniejsze w produkcji, a i fabryka już stała

    Wydaje mi się, że dawniej niż parę lat temu. I czy nie chodziło przypadkiem o jakąś małą serię dla amerykańskich niszowych hobbystów? W każdym razie nic priorytetowego.

  111. @Paweł Ziarko
    „Mogę prosić o rozwinięcie? Chodzi mi o tę różnicę między Rosją i Białorusią w tym konetkście.”

    Rosja żyje przede wszystkim ze sprzedaży węglowodorów. Rzeczy dosyć dochodowej z jednej strony, a z drugiej mało pracochłonnej. Dlatego większość pekabu tam to największe miasta i Jamalsko-Nieniecki obwód autonomiczny. Reszta to smętna głubinka, gdzie zasadniczo dochodem są emerytury, renty, jakieś zasiłki, pensje w budżetówce typu urzędnik, nauczyciel, policjant, tudzież handel i usługi dla tego wszystkiego. Ci ludzie nie produkują żadnego sensownego pekabu, a przez to nie mają żadnego lewara w ewentualnej konfrontacji z władzą. Jak Duma uchwali, że kremlowska elita ma prawo Prima Nocti to pozostanie tylko westchnąć „Swietłana podmyj się, panowie z Moskwy przyjeżdżają”.
    Tymczasem Białoruś węglowodorów nie ma i żyje z jakiegoś tam przemysłu. Pracownik fabryki traktorów, czy nawozów jest jednak w w innej sytuacji. Wytwarza coś, czego państwo potrzebuje. Może się postawić. Jak zastrajkuje to państwo będzie mieć wymierne straty. Jak za działalność opozycyjną pójdzie do ciupy, czy trafi na dno Prypeci z kamieniem u szyi to państwo będzie mieć wymierne straty. Jeden taki jeszcze jest zbywalny, ale jak się takich zbierze wystarczająco dużo to władza ma problem. Przerabialiśmy to zresztą za komuny.
    Tymczasem bunt w głubince jest dla Rosji do przełknięcia. Państwo rosyjskie tych ludzi literalnie nie potrzebuje. Oni są jedynie klientami.
    Wróćmy do komuny – największa opozycja to przemysł, gdzie tego pekabu robiono dużo. Najmniejsza PGRy, gdzie pekab był mały i była to w dużym stopniu sztuka dla sztuki. Białoruś ma tych kołchoźników dużo więcej od Polski, więc po upadku komuny podążyła bardziej zamordystyczną trajektorią. Niemniej przemysł jest tam istotną częścią dochodów państwa, zresztą nawet kołchoźnik COŚ wytwarza. Tymczasem w Rosji są grube miliony ludzi, którzy nie są nawet kołchoźnikami. Są jedynie klientami władzy.

  112. @NYT,
    link to nytimes.com

    @amunicja,
    Pojawiły się informacje że biaruskie magazyny mobilizacyjne są czyszczone z sprzętu i amunicji artyleryjskiej. To co Rosjanie robią, to działa, ale jest niesamowicie materiachłonne.
    Zachód może nie jest w stanie dostarczyć takich ilości pocisków, ale jest w stanie dostarczyć dużo więcej pocisków kierowanych. A jeden pocisk kierowany to powiedzmy setka niekierowanych, tyle że waży 50 kg, a nie pięć ton. Co się przekłada na wymagania względem transportu.
    Haubica po wystrzeleniu tysiąca, może dwóch tysięcy pocisków też wymaga zwykle jakiegoś remontu.

    @szkolenie artylerzystów w Rosji,
    ACz miała taki moment w DWS że mieli więcej dział i amunicji niż specjalistów. Problem rozwiązywano tak że do ustawionej na stanowisku baterii przyjeżdzała ekspercka obsługa która ustawiała parametry po kolei dla każdego działa.
    Dla niedoszkolonej masy poborowych kanonierów pozostawało tylko ładowanie i ciąganie za sznur – co można wyćwiczyć względnie szybko. To działa, ale w ten sposób nie da się reagować zbyt sprawnie.

    @sankcje,
    Taki cytat:
    „za drugą stronę granicy, gdzie ewidentnie rozpoczął się wielki, transportowy kryzys. Nikt nie próbuje już tworzyć pozytywnych scenariuszy, twierdząc, że ładunków dla każdego wystarczy, a części zamienne lada moment dotrą z Chin. Wręcz przeciwnie, rosyjskie media mówią o problemach coraz bardziej otwarcie, na co przykładem mogą być dwie historie z ostatnich dni.
    Pierwsza opowieść to reportaż z obwodu pskowskiego. Tamtejsze media mówią o prawdziwej katastrofie ekonomicznej, która spotkała popularną w tym regionie branżę transportową. Szacuje się, że bezrobocie objęło w Pskowie i okolicach około 1500 kierowców, zatrudnionych u 90 różnych przewoźników. Wszystko dlatego, że obwód pskowski graniczy z Łotwą oraz z Estonią, więc lokalne firmy były mocno nastawione na transport międzynarodowy, w tym głównie przewozy prowadzące za unijną granicę. Dzisiaj rosyjskie ciężarówki nie mogą jednak wjechać do Unii, więc zlecenia tego typu w stu procentach zniknęły. Co więcej, trudno się też przenieść z rynku międzynarodowego na krajowy, jako że ten ostatni został wręcz przepełniony przewoźnikami będącymi w podobnej sytuacji.” [40ton]

  113. @bogdanov
    widziałem przy innej okazji tabelkę pokazującą zmiany cen w przewozach towarów wewnątrz Rosji.
    Na kierunku Moskwa-Petersburg zapaść niesłychana, za to na kierunku od granicy z Gruzją do Moskwy ceny wystrzeliły (już nie pamiętam czy +60% czy +160%)
    To pokazuje ładnie które kraje pomagają w obchodzeniu sankcji.

    Gruzini mogą Rosji nie lubić, ale ich politycy już mniej no i Gruzja nie ma wielu możliwości na taki zarobek jaki da transport do Rosji.

    Co do amunicji, to widziałem sporo raportów, większość wbuchów odbywa się przy uderzeniu w ziemię a nie w powietrzu (zapalniki kontaktowe zamiast zbliżeniowych).
    Dodatkowo rosyjska amunicja ma całkiem spory odsetek niewybuchów (stary zapalnik) i niedolotów (stary materiał) – spory to znaczy zgodny z przechowywaniem tej amunicji kilkanaście lat, US army by takie pociski wystrzelała/uzdatniła.

    Być może śledzenie zmian w jakości rosyjskiej amunicji byłoby dobrym sposobem określenia, jak głęboko Rosjanie buszują w magazynach i oceny jaką część ich potreb zaspokaja rodzima produkcja. Nie zapisałem źródła ale widziałem szacunki, że jednak amunicji artyyleryjskiej rosja nadal robi dużo w porównaniu z zachodem.

  114. @Gammon No.82 i produkcja staroci
    „Tak, bardzo proszę. Najwyżej nie zrozumiem (serio).” (@”Nie ten koszt roboczogodzin, inne narzędzia i maszyny, inni dostawcy”)

    Spokojnie, spróbuję wyjaśnię po ludzku, nie po droselklapowemu. Zasygnalizowane problemy dotyczą produkcji ogólnie (również potencjalnej produkcji EV w kaliningradzkiej fabryce odkurzaczy).

    Projektując obecnie cokolwiek z rzeczy namacalnych_i_ciężkich (nie znam się w ogóle na np. elektronice) pod produkcję seryjną, jednocześnie projektuje się też proces produkcji. Zawsze jest wpływ potencjalnego procesu produkcji na konstrukcję i odwrotnie. Odtwarzając coś starego, zwłaszcza bez w miarę kompletnej wiedzy (czytaj: dokumentacja ORAZ cokolwiek doświadczeni w tym ludzie) musisz całkowicie dopasować produkcję do efektu końcowego. (To samo dotyczy prób kopiowania czyjegoś wyrobu).

    Dostawcy. Potrzebujesz mieć materiały. O postcovidowej sytuacji zaopatrzeniowej w przemyśle wiemy wszyscy. Ale to nie koniec. Stal czy mosiądz nominalnie tego samego gatunku ale od różnych dostawców może się nieco różnić. U jednego dostawcy z upływem czasu też może się zmieniać a i nawet z są różnice w ramach jednej partii. W tradycyjnym procesie te problemy można było łagodzić doświadczonym personelem. Jasne, metalurgia i hutnictwo poszły do przodu więc po prostu kupisz lepsze surowce i wykorzystasz współczesne metody kontroli jakości. Unikniesz dzięki temu katastrof (z trupami włącznie), które teraz są znacznie mniej do przyjęcia, niż kiedyś. Ale. Najpierw musisz mieć sprzęt, ludzi i działające procedury kontroli jakości (koszty, czas). Ludność od strukturalnego bezrobocia raczej nie ma zestawu certyfikatów pod badania rentgenowskie, magnetyczno-proszkowe, czy penetracyjne. A i zgładów pod mikroskop metalograficzny nie robiła. To na razie surowiec. Dochodzi dobór narzędzi oraz kwestia ich zużycia. Ba, zmiana dostawcy chłodziwa potrafi dać dziwne efekty. Zanim „ustawisz” cały proces minie dużo czasu. Przy czym nadal mówimy o nudnym metalu, przy materiałach wybuchowych jest bardziej rozrywkowo.

    Maszyny itp: przy produkcji wielkoseryjnej wykorzystuje się często bardziej wyspecjalizowane maszyny/narzędzia (oraz pomoce warsztatowe, sprawdziany czy inne wihajstry). Jeśli ich nie ma – a tych z lat ’50 często już nie ma (zwłaszcza, że chcemy produkować coś ze Związku Radzieckiego w cywilizowanej Europie) – można próbować radzić sobie mniej wyspecjalizowanymi. Szczególnie, że producent tamtych wyspecjalizowanych już nie istnieje (gdyż Chiny) albo jest ledwie posiadaczem starego logo, bez zaplecza i ludzi. W absolutnie najlepszym wypadku ma minimalne moce produkcyjne (niemożliwe do zwiększenia w krótkim horyzoncie czasowym). Nawet jeśli, to nie masz ludzi, którzy potrafią je obsłużyć – to wiedza ginąca. Pozostaje iść w nieco bardziej wielofunkcyjne, np. wieloosiowe obrabiarki CNC (temat jest bardziej zawiły). Więc robi się z tego przerośnięta manufaktura zamiast fabryki. Oczywiście nikt też nie trzyma na magazynie jakiś większych ilości porządnych centrów obróbkowych. Zrobią ci je bo dobrze zapłacisz – ale na większą ilość poczekasz, zwłaszcza obecnie.

    Inne maszyny sprawiają m.in. że produkowane detale mają nieco inne tolerancje, niż te oryginalne. Nie mając starego know-how, nie wiesz, jakie dokładnie mają być. Nawet mając dokumentację, możesz tu polec, bo zawsze na produkcji są jakieś drobne, nie dokumentowane „kombinacje”, które dają optymalny rezultat. Wiedza była w głowach albo w kajecikach mistrzów zmianowych 60 lat temu, teraz jej nie ma. Więc na początek próbujesz uniknąć problemów i produkować precyzyjniej (mniejsze +/- na wymiarach), ale znowu: koszty (i czas) w górę. Może też się okazać, że precyzyjniejsze części są upierdliwsze przy montażu (gdyż montaż jest bardziej skomplikowany niż pasowanie wałek-otwór). W końcu oczywiście dojdzie się, jakie dokładnie mają być tolerancje, ale to potrwa. Czyli R&D dla uzyskania starego.

    Są naturalnie nowe technologie i zamiast coś obrabiać ubytkowo można zrobić metalurgią proszków. Tyle, że wtedy potrzebujesz zaprojektować i uruchomić proces (czas, koszty). Oraz zapewne przekonstruować to, co produkujesz – bo detal z np. MIM ma inne własności, więc tu i tam trzeba zmienić jego wymiary – a zatem zmienić też resztę.

    Dla przyspieszenia tradycyjnej produkcji do sprawdzania stosowało się sprawdziany (przechodni/nieprzechodni) zamiast ogólnego przeznaczenia narzędzi pomiarowych. Sprawdziany o sensownej precyzji wykonuje się mozolnie, kosztownie i manufakturowo/rzemieślniczo – nawet kiedy już się je zaprojektuje (a trzeba zaprojektować razem z procesem). Wymagają dużej precyzji i odpowiednich materiałów; stale na precyzyjne przyrządy muszą sobie poleżeć niczym drewno. Wykwalifikowany i doświadczony pracownik niektóre rzeczy ogarnie standardowymi przyrządami pomiarowymi, ale czy masz takich?

    Skoro już ludzie: koszt roboczogodzin. Okazuje się, że w czasach bajecznie taniej siły roboczej detale projektowano tak, że dużo robiono ręcznie. Na przykład (bo to nie wyczerpuje tematu): twoje piękne i drogie centrum obróbkowe może dużo, ale dany detal trzeba w nim obrabiać w np. dwóch różnych zamocowaniach. Jeśli nieco tańsza maszyna, to w trzech zamocowaniach. Więc dochodzą roboczogodziny a produkcja zwalnia. Plus trzeba jeszcze mieć: i w głowie, i w rękach, jak to zamocować. Mocowanie jest zazwyczaj źródłem bólu głowy dla współczesnych operatorów CNC, co dopiero dla strukturalnie bezrobotnych.
    Roboczogodziny dokłada też montaż. Dziś unika się czegoś, co jest kłopotliwe i czasochłonne w montażu – kiedyś tego nie robiono. Jeśli na etapie projektowania konstrukcji nie uwzględniono montażu (patrz: wstęp), to będziesz mieć problem. Tu przydadzą się ci bezrobotni – ale tylko ci o bardzo dużych zdolnościach manualnych. (Nie wiem, na ile spadek zdolności manualnych w ogólnej populacji jest udowodniony, ale ja go widzę). Tyle, że koszty.

    ” I czy nie chodziło przypadkiem o jakąś małą serię [VISów 35] dla amerykańskich niszowych hobbystów? W każdym razie nic priorytetowego.”
    – Nie tylko dla amerykańskich. Seria zrobiła się mniejsza niż planowana, bo okazało się, że właśnie dużo trzeba robić ręcznie i nie ma sensownego procesu produkcji. Finalnie cena detaliczna była porównywalna z ceną oryginałów w średnim stanie. (Stąd mały popyt, więc jeszcze mniejsza seria itd). Można by sytuację próbować kłaść na karb „renomy” FB Radom, ale i w US jest tak, że klony np. Colta 1911 – nawet nieco zmienione konstrukcyjnie – są drogie w porównaniu ze współczesnymi konstrukcjami zaprojektowanymi pod produkcję seryjną.

    Zamiast pakować pieniądze w produkcję „nowych zabytków” można zwyczajnie zacząć robić nowe. Tj. jeśli się nie przeniosło większości przemysłu do Chin.

  115. @Bardzozly to mi przypomina, jak dekadę temu się dowiedziałem, że nie wystarczy odkurzyć planów Apollo, żeby polecieć na księżyc, bo nikt tych planów dzisiaj nie wdroży, i łatwiej byłoby (będzie?) zacząć od zera.

  116. @bardzozly
    Bardzo dziękuję! To właśnie próbowałem wytłumaczyć Awalowi, że traktowane przez niego plany z serii „uruchomić produkcję tego czy tamtego” wydają mi się zazwyczaj nierealne. Przy skrajnie optymistycznym scenariusu to są trzy lata na rozwiązywanie problemów typu „stal nie trzyma parametrów”. Skrajnie optymistyczny wyklucza zaskoczki i zdziwka w stylu „z powodu sztormu na Bałtyku transport nie dociera”.

    Przemysł motoryzacyjny w Rosji trzeba będzie odtwarzać praktycznie od zera, bo po prostu po pół roku sadzeniu kartofli ci robotnicy będą wymagali – w najlepszym wypadku – szkolenia od nowa, a w praktyce w dużym stopniu zastąpienia nowymi. Śledzę to uważnie jako (jednak) petrolhead. Najbardziej zaawansowane wydają mi się plany wznowienia produkcji w zakładach KamAZ. Mają tam robić chińskie ciężarówki na licencji. Ale przecież przemysł motoryzacyjny w samych Chinach radzi sobie kiepsko, więc będzie to trochę „prowadzi ślepy kulawego”. To już nie te czasy, gdy motoryzację Rosjanom budowali Amerykanie z Forda czy Włosi z Fiata. Więc ja jestem sceptyczny nie tylko jeśli chodzi o masową produkcję Elektrokartoszek, ale nawet tej Łady Trumny czy Moskwicza Bezpoduszkowca (okrojonych imitacji nie spełniających norm).

  117. @wo „Więc ja jestem sceptyczny nie tylko jeśli chodzi o masową produkcję Elektrokartoszek, ale nawet tej Łady Trumny czy Moskwicza Bezpoduszkowca (okrojonych imitacji nie spełniających norm).”
    Jak już wspomniałem, ich produkcja miała już ruszyć, tylko jakoś nie rusza.

    @Lotgar „nie wystarczy odkurzyć planów Apollo”
    W którejś książce czytałem -i nie mogę od tej pory tego fragmentu znaleźć – o amerykańskich pociskach rakietowych z lat 70., do których była potrzebna „niebieska mieszanka”, do której z kolei produkcji dokumentacja była właśnie w kajecikach majstrów i której składu w początkach XXIw. okazało się, już nikt nie znał.

    A z mojej działki: francuskie know how betonowania supergrubych ścian w elektrowniach atomowych i wodnych z lat 60 i 70 poszło cześciowo na emeryturę wraz z kierownikami robot z tych budów. Wiedza ludzka to nie tylko Arystoteles, również takie rzeczy.

  118. @wo
    „Ale przecież przemysł motoryzacyjny w samych Chinach radzi sobie kiepsko, więc będzie to trochę „prowadzi ślepy kulawego”.”

    To się mocno zmienia. Jeszcze parę lat temu „za Chiny” nie wsiadłbym do chińskiego zamochodu (ale też nie było wtedy elektryków). Obecne produkty NIO, Xpenga, Geely (m.in. Polestar, choć to jednak w części europejska myśl techniczna) i czegośtam jeszcze zbierają bardzo wysokie opinie jeśli chodzi o jakość wykonania oraz ogarnięcie systemu jezdnego i elektroniki. Ale nie wierzę by któraś z tych firm zaczęła produkować cokolwiek w Rosji. One celują w Europę i USA, a nieakceprowalne w cywilizowanych krajach produkty z Rosji wykluczają tej kraj z zabawy, więc prędzej postawią fabrykę na pustyni w Arizonie niż w Rosji.

    Nie wiem z kolei jak wygląda sprawa z chińskimi spaliniakami, bo samochody spalinowe obchodzą mnie tylko w aspekcie ich uciążliwośći i związanego z tym ich szybkiego zniknięcia z powierzchni Ziemi.

  119. @t.q

    „Głosowaliśmy za to na listę wystawioną przez partię Razem…”

    Zatem głosowaliście na listę Lewicy Razem w ramach koalicji DiEM25, z której Razem potem wychodziło ma skutek pro-putinowskiej postawy Warufakisa. Wychodziło słusznie, choć podkreślmy że postawę taką reprezentował głównie sam Warufakis, przed którym Was nie raz przestrzegałem: jest to polityk aktualnie równie w polityce wewnętrznej nacjonalistyczno-militarystyczny, jak pacyfistyczny w swoim zachodnim fanklubie. Natomiast poszczególne krajowe komponenty DiEM25 wykazały często dużo silniejszą solidarność z Ukrainą, np. postulując natychmiastowe zatrzymanie opłat za gaz dla Rosji, jak portugalski Livre [1] czy organizując pomoc dla ukraińskich cywili jak austriacki Wandel [2]. Te krajowe komponenty trzeba teraz z warufakisowych układanek wyłuskiwać i włączać do Europejskiej Sieci Solidarności z Ukrainą – inicjatywy, która słusznie zaprasza europejską lewicę socjalną do Polski [3] i którą gorąco popieram.

    „Zmiana przeszłości nie wpłynęła na skład europarlamentu, ale nie możemy w związku z nią uczciwie pisać do Belki czy Patryka Jakiego, jako ich wyborcy”

    Piszcie do Belki jako obywatele. Albo i nie piszcie – zostawcie to mi, skoro tak Was to strasznie krępuje. Za to w gronie sympatyków Razem domagajcie się stałego zwiększania międzynarodowej widoczności Waszej partii – tak, Zandberg czy Konieczny powinni gdzieś mieć wspólne, dobrze przygotowane wystąpienie z Agnieszką Brugger w sprawie dostaw wojskowych dla Ukrainy lub w sprawie redukcji ukraińskiego długu – pokazujące przy tym niemieckiej klienteli wyborczej najsilniej zaangażowanej we wspieranie Ukrainy pozbieraną polską siłę polityczną o zbliżonej do ich preferencji optyce, z którą można się solidaryzować bez tego typu słusznych obaw, jakie wywołuje PiS.

    @aldek

    „Kluczowy jest udział we władzy, bez tego pozostanie tylko wąchanie korków od wina na fajnej kolacji po owej konferencji czy tam innym biennale.”

    Jak obrazuję powyżej chodzi mi o realną bieżącą politykę, nie wernisaże i wieczorki zapoznawcze (choć akurat weneckie biennale jest w tym roku również bardzo politycznym miejscem).

    @D.N.L

    „To nie jest tak, że „tu się zbuduje w biednym rejonie fabrykę amunicji 152 mm” i zostanie uruchomiona w horyzoncie działań zbrojnych w Ukrainie”

    Przecież te fabryki już stoją i działają. Chodzi o zwiększenie ich produkcji i przyspieszenie wprowadzania amunicji na rynek – w drodze publicznych europejskich zakupów czynionych na rzecz Ukrainy.

    W odniesieniu do kalibru 152 koleżanka krystyna.ch wymieniała już odpowiednie zakłady – m.in. kraśnickie Mesko oraz fabrykę EMCO w Bułgarii, która nieprzypadkowo była przedmiotem rosyjskiego sabotażu przed wojną [4].

    Dla kalibru 155 aktualną produkcję ilustruje choćby ten katalog koncernu KNDS [5]. Oczywiście, jak wspomniałem, żeby taki projekt subsydiów na rozszerzenie produkcji uruchomić w Europie, trzeba go rozpisać tak, aby kilka zainteresowanych krajów na tym równomiernie zarobiło – więc jakiś uznaniowy czynnik „strukturalnego bezrobocia” musi być do niego wpisany jako element kryteriów selekcyjnych. Kryterium to spełni dowolna lokalizacja w Bułgarii, podobnie jak np. przejęta przez KNDS była fabryka Simmel Difesa w Anagni (włoskie Lacjum). Można też pomyśleć o unijnych subsydiach dla Serbii, która prowadzi produkcję obu kalibrów w zakładach Yugoimportu [6] – chcecie piwotów, kupujcie je!

    Oczywiście doktryna zgolistyczna zawsze znajdzie odpowiedni problem uniemożliwiający stojącym i działającym fabrykom zwiększenie skali działań – może być nim choćby zaginiony kajecik mistrza zmianowego. Kochani, to już Scholz ma lepsze wymówki.

    „Pewne rzeczy się toczą swoim torem niezależnie od ich sensowności. Niemcy w 1945 skończyl kręcić produkowany od 1943 roku film propagandowy o Kołobrzegu.”

    To nie jest film o Kołobrzegu, lecz raczej o Volkswagenie, który jak wiadomo swoją piękną hipisowską młodość przeżył pomimo zrodzenia jako dziecko nazizmu. Piękny flirt Zachodu z Rosją też po wojnie będzie trwał w najlepsze. BAU już obecnie jest uruchamiany na kreatywne sposoby wymagające, owszem, pewnej dozy warwashingu [7]. Po wojnie to będzie otwarty marketing „Dobre bo ruskie”. Hyundai wierzy w przyszłość, wolność, w wyzwoloną kobiecość! Dlatego do zaprojektowania limitowanej serii elektrycznych aut miejskich „Valentina” zaprosił wybitną projektantkę Mirę Putiną, która zainspirowana historią pierwszej kosmonautki stworzyła design imponujący ekologiczną konsekwencją i wzorniczą wizją.

    „Ok, czyli z wielkiej wyrwy [rosyjskiego eksportu węglowodorów] kilkanaście procent ma zasypać coś na co mamy jakieś oświadczenia zarządu [EV]”

    Mamy przede wszystkim szybko rosnący globalny rynek EV, który równie szybko napotyka na barierę dostępu do metali rzadkich – ich ostatnim niewykorzystanym rezerwuarem jest Rosja. Odstąpi się jej więc parę procent udziału w tej produkcji (dając technologie, marki itd.) w zamian za dostęp koreańskich czy chińskich (a z czasem też europejskich) koncernów do złóż litu w Jakucji. Do których wydobycia zapewni się Rosji japońskie czy niemieckie maszyny. To jest skrót złożonej operacji obejmującej różnorodnych aktorów politycznych i biznesowych. Odnotowuję wszystkie zgłaszane przez kolegów i Gospodarza zastrzeżenia, a jednak uważam, że to właśnie w tym kierunku po wojnie pójdzie, choć teraz idzie w przeciwnym. Sprawdzimy. Na ten moment zauważam, że Koreańczycy nie będą musieli do Rosji wracać, bo dotąd z niej nie wyszli. I Hyundai i Enertech (producent baterii) kontynuują obecność w Kaliningradzie. Tak, Avtotor nie jest w stanie ze względu na sankcje kontynuować klasycznej produkcji azjatyckich marek, lecz owszem informuje o budowie linii EV. Na pewno na wyrost, lecz tym samym sygnalizując tryb powrotu BAU, na jaki się szykuje. To co się dzieje teraz jest etapem negocjacyjnym. Rosja próbuje pokazać zdolność utrzymania własnego minimum technologicznego i politycznej spójności w ramach wymuszenia na Zachodzie zniesienia sankcji. Po wojnie będzie oferować lit i inne rzadkie zasoby w zamian za zachodnie i dalekowschodnie technologie.

    Nie ma przy tym sensu liczyć na to, że litewscy celnicy będą w tym wiecznie Rosji przeszkadzać. Trzeba przychylność tych litewskich celników wnieść aportem do europejskiego rozwiązania polityczno-biznesowego, które zostanie narzucone Rosji – łącznie z odpowiednimi polskimi wkładami (choćby cywilizowanymi mieszkaniami i szkołami w Elblągu – godzina drogi – oferowanymi dla ekspatów jakich sprowadzi się do pracy w rosyjskim obwodzie). To przyszłe rozwiązanie polityczno-biznesowe będzie tym bardziej dla nas korzystne, im obecnie skuteczniejsza okaże się dyplomacja Belki w Rijadzie oraz im prędzej Hübner uzyska podwojenie produkcji amunicji. Zaś jeśli Belka i Hübner nie zrobią w tych sprawach nic, będzie to rozwiązanie dostosowane do potrzeb Zachodu, pomijające wschodnio-europejskie interesy.

    Czy oczekuję od naszych polityków za wiele? Oczywiście kierując te oczekiwania do krypto-putinistów i ignorantów z PiS, tak, oczekiwałbym za wiele. Ale doświadczona, dobrze opłacana i profesjonalnie obsługiwana grupa intelektualnie sprawnych polskich europosłów ma wielkość delegacji małego państwa członkowskiego UE i powinna w czasie wojny robić przynajmniej tyle, co robi Litwa. Powinniśmy tego od nich żądać i oczekiwać.

    „część produkcja nawozów … to o ile im może to wzrosnąć i kosztem kogo?

    Żywność ekologiczna? Nie wierzę …”

    Inną częścią przyszłego narzuconego Rosji europejskiego rozwiązania polityczno-biznesowego powinno być też zagwarantowanie jej konstruktywnego, pokojowego udziału w transformacji żywnościowej świata. Gdyż coraz więcej rosyjskich i białoruskich nawozów potrzeba będzie dla nakarmienia wciąż rosnącej i wychodzącej z chronicznego niedożywienia populacji globalnego południa. Zaś uruchomiona w Rosji rolnicza produkcja ekologiczna może się stać ofertą dla globalnej północy. Rosja ma taki potencjał, opisywany we właściwych analizach [8].

    „Subsydia ekologiczne – nagle Zachód ma płacić miliardy nie jak teraz za coś co jest naprawdę „tu i teraz potrzebne” dla gospodarki. Ten zachód, który ignorował kwestie klimatyczne tak długo.”

    To tak jakby u progu rewolucji przemysłowej w XIX wieku wątpić w jej powodzenie, bo Zachód stawiał na ekstensywne rolnictwo tak długo. Stawiał, ale gdy otworzyło się socjo-technologiczne okno dla gospodarki przemysłowej – przeszedł do niej i zgarnął pulę pioniera. Teraz jest podobnie, Zachód i Chiny konkurują o to, kto stanie się liderem gospodarki niskoemisyjnej, wymuszonej zmianami klimatycznymi. I dysponując taką przodującą gospodarką dokona ekonomicznej (re)kolonizacji obszarów odstających od czołówki wyścigu. Rosja zapewne będzie jednym z takich obszarów, a nasza, wschodnio-europejska gra powinna się toczyć o to, czy okażemy się w tym procesie bardziej częścią Zachodu czy bardziej peryferium Rosji.

    [1] link to youtu.be

    [2] link to fb.watch

    [3] link to partiarazem.pl

    [4] link to euractiv.com

    [5] link to nexter-group.fr

    [6] link to yugoimport.com

    [7] link to polityka.pl

    [8] link to link.springer.com

  120. @Awal Biały

    „Mamy przede wszystkim szybko rosnący globalny rynek EV, który równie szybko napotyka na barierę dostępu do metali rzadkich – ich ostatnim niewykorzystanym rezerwuarem jest Rosja.”

    W tej chwili najwięksi wydobywcy litium to Australia i Chile, razem 70%, a po nich Chiny z dodatkowym 16%. Do Chile można dorzucić Argentynę i Boliwię z największymi znanymi złożami. A jednak dziwnym trafem Ameryka Południowa nie wyrasta na lidera sektora EV, za to fabryki buduje się w Chinach, Ameryce i Europie. Zdaje się, że wszyscy próbują Ci to wyjaśnić: nawet jeśli Rosja ma gigacentaurobiliardy ton ziem rzadkich, to dopóki to będzie kraj zarządzany jak mafia, nikt tam nie postawi fabryki, co najwyżej kopalnię. Szczególnie, że Rosja od lat 1990tych ma jeszcze inny problem, tzn drenaż specjalistów.

  121. Przepraszam za spamowanie, ale mnie to męczyło: na ile (zachodnich) inwestycji może liczyć Rosja? W 2017 na przykład ledwo 3% całego EU-28 FDI (foreign direct investment) [1]. Odrobinkę mniej, niż Singapur i Kanada. A tutaj [2] FDI Rosji — ewidentny spadek po 2013, licząc wszystkie kraje. Po prostu nikt na zdrowy rozum nie będzie stawaiał kluczowych dla łańcuchów dostaw zakładów w kraju, który (1) jest zarządzany jak mafia, więc trzeba się borykać z olbrzymią korupcją na każdym szczeblu decyzyjnym; (2) z którego uciekają dobrzy inżynierowie, bo kto by chciał pracować w Moskwie, kiedy można w Kalifornii albo Bawarii; i (3) który lubi raz na jakiś czas pomachać szabelkę i cosplayować wielkie mocarstwo, więc cyklicznie dostaje po głowie sankcjami. W takim kraju fabrykę postawi Danone, żeby sprzedawać lokalsom jogurty, może ktoś się dogada z lokalnym AwtoBlyatFaktorem na dostawy komponentów do samochodów, ktore trafią na rynek wewnętrzny, bo to są interesy, które łatwo zwinąć. Albo jakiś Shell, bo na ropie się szybko zarabia dużo, co niweluje ryzyko. IMHO dlatego też Chiny nie pomogą Rosji, tylko poczekają na finał tragifarsy i w zamian za kroplówkę dla miejscowych oligarchów zrobią z Rosji jedną wielką kopalnię. Rosję czeka los surowcowych kolonii.

    [1] link to ec.europa.eu
    [2] link to data.worldbank.org

  122. @Lotgar
    „nikt tam nie postawi fabryki”

    „bo kto by chciał pracować w Moskwie, kiedy można w Kalifornii albo Bawarii”

    „w kraju … który lubi raz na jakiś czas pomachać szabelką”

    Lotgarze, rozmawiamy tu przecież o fabrykach postawionych przez Zachód (i Daleki Wschód) w Rosji, takich jak fabryka Avtotor w Kaliningradzie, gdzie były/ są linie produkcyjne marek takich jak General Motors, Nissan, Hyundai/ Kia, Chery, BMW – w odniesieniu do tej ostatniej umowę przedłużenia produkcji do 2028 r. podpisano w lutym tego roku, na kilka dni przed inwazją, z całym rosyjskim wojskowym potencjałem już rozmieszczonym wokół Ukrainy [1] (później ją zerwano, czyli dano sobie czas na negocjacje nowej po ustaleniu sytuacji na froncie). Zatem rosyjskie machanie szabelką nie tak bardzo niestety odstrasza.

    Inne takie fabryki stawiał np. Renault w Moskwie (pod presją sankcji została teraz sprzedana z prawem odkupu) czy Liebherr w Dzierżyńsku (nadal działa). Czyli i inżynierowie do tej Moskwy, a nawet pod Niżny Nowogród przyjadą. Z Bawarii!

    Rozumiem, że jak wielu kolegów zniesmacza Cię niedostateczna fajoskość tych inwestycji – nie dość zaawansowanych technologicznie, nie dość świetnych marek. Jednak one podtrzymują putinowski reżim, są częścią systemu umożliwiającego despotyzm i agresję. Lekceważenie tego nie pomaga ofiarom, jest tylko dostarczaniem sobie ich kosztem naiwnego samozadowolenia.

    „A jednak dziwnym trafem Ameryka Południowa nie wyrasta na lidera sektora EV”

    Rosja też nim nie będzie. Wynegocjuje sobie z sobie z Zachodem kolejny układ wspierający jej wyspową modernizację i podtrzymujący siłową nomenklaturę władzy – do czego m.in wystarczy kilka procent światowej produkcji EV za kilka lat. Jeżeli ktoś (czyli Belka, Konieczny i Hübner) jej w tym nie przeszkodzi, Rosja osiągnie to tymi samymi metodami, jakimi przez ostatnie lata wynegocjowała sobie węglowodorowe uzależnienie Europy. Ono u progu lat 90-tych nie było niczym oczywistym. Europę napędzał wtedy głównie wciąż jej własny węgiel, atom i zdywersyfikowany import. Który zresztą nadal jest w skali kontynentu zdywersyfikowany. Ale Rosja zajęła kluczowe kanały takie jak dostawy gazu dla niemieckiego przemysłu uzależnionego od nich dla utrzymania swej eksportowej konkurencyjności, czy też pozycja rafineryjnego hegemona we Włoszech. Kreml zadbał, aby w tych punktach jedyny obierany kierunek to był Gazprom, Nord Stream i Łukoil, co pozwalało mu na finansowanie i polityczne zabezpieczanie agresji we Wschodniej Europie – Nord Stream 2, projekt podpisany do wdrożenia z pan-zachodnioeuropejskim konsorcjum już po inwazji na Krym i Donbas był tego niemal literalnym wyrazem.

    Dodam może jeszcze en psssant: drodzy profesjonalni ruso- i ukrainoznawcy, którzy tu sobie lurkujecie i czasem raczycie użyć kryptocytacik. Może wspomóżcie miłych polemistów-amatorów w rodzaju Lotgara swoją argumentacją, wszyscy na pewno to docenią!

    [1] link to bmwblog.com

  123. @Awal
    „Zatem rosyjskie machanie szabelką nie tak bardzo niestety odstrasza.”

    Z reguły nie czytam już tego co piszesz, bo za dużo czytania w kółko o tym samym, ale teraz przeczytałem, bo krótko i się nudzę.

    No więc mam nieodparte wrażenie, że inwestowanie w Rosji po inwazji na Krym, którą zachód ochoczo i dla święgo spokoju zaakceprował, jednak różni się mocno od inwestowania w kraju, który z radością morduje, gwałci i okalecza cywilów w europejskim kraju, który właśnie stał się (staje się?) kandydatem do UE. Poza tym mam też wrażenie, że firmy coraz bardziej przejmują się tym, co myślą ludzie. To już powoli przestaje być zarabianie kasy za wszelką cenę, bo nagle się może okazać, że trudno znaleźć bank, który sfinansuje inwestycję w Rosji, bo inwestorzy tego banku mu tego zabronili. Albo trudno będzie znaleźć bank, który da linię kredytową na import z Rosji z tego samego powodu. Itp., itd. Tzn. ja nie wierzę w moralny biznes, ale mam wrażenie, że biznes zaczyna sobie przypominać, że kasa jednak jest czyjaś i taki jeden prezes z drugim zaczyna sobie uświadamiać, że jednak działanie za wszelką cenę jest źle widziane w towarzystwie i że na golfie ostatnio widuje się tylko z bardzo niesympatycznymi burakami wychwalającymi putina.

  124. Awal w swojej argumentacji (może przez te networki) oddaje argumentację sporej części niemieckich biznesowych elit, które wierzą, że BAU powróci, bo Rosji „nie da się zignorować”. Trzymają się wizji tych ruskich biznesów, bo cały ich biznesplan na dekady oparty był o mrzonkę ruskiej modernizacji i ich w niej zyskownym udziale. (AMEURUS – to chyba najbardziej krindżowy przykład takiego myślenia)
    Niemniej, od 24 lutego to już jest po prostu niemożliwe w tej skali. Coś tam gdzieś tam otworzą, jakoś obejdą, ale stare pędzone ruskim gazem energiewende zdechło, i nie wróci.
    Scholz jest, owszem, pod gigantyczną presją niemieckiego biznesu, i – znów, gdyby nie 24 lutego – musiałby pewnie jej ulec. Ale teraz, jak to na wojnie, od siły biznesu ważniejsze są inne. Polityczne, społeczne, moralne. Proszę darować mi to potwornie przejaskrawione porównanie, ale w 1914 r. też w Europie mieliśmy wiele fajnych biznesów i dalekosiężnych inwestycyjnych planów, które diabli wzięli przez jedną ruską mobilizację.
    Przede wszystkim, teraz w Europie pojawiło się więcej amerykańskich żołnierzy – bo ich liczba jest najprostszym miernikiem wpływu Wujka Sama na bieg wydarzeń na naszym kontynencie. Rośnie także znaczenie Wlk. Brytanii – która takich interesów jak Niemcy w Rosji nie ma. Oczywiście wiem, że Awal zaraz zastrzeli mnie linkiem dowodzącym, że brytyjski producent pasty do butów ciągle ma linię supłania sznurowadeł pod Możajskiem, co się poradzi.

  125. @bartolpartol

    „No więc mam nieodparte wrażenie…”

    Powołujesz to samo nieomylne źródło, na którym opierają się inni moi mili polemiści (mający swoje nieodparte wrażenia, że w Rosji nie ma zachodnich fabryk, że nie pracują w niej zachodni inżynierowie itp.). Dla rozrywki zatem, bo przecież nie dla zakwestionowania Twych wrażeń, sięgnij jednak do cytowanego powyżej artykułu Agnieszki Bryc streszczającego metody warwashingu stosowane przez pozostające w Rosji lub do niej właśnie powracające konsumenckie marki – którym w tym nie przeszkadza Mariupol, Bucza i kolejne zbrodnie, jakie reżim ma w zanadrzu.

    „Tzn. ja nie wierzę w moralny biznes, ale mam wrażenie, że biznes zaczyna sobie przypominać, że kasa jednak jest czyjaś”

    Czy na blogu WO naprawdę należy przekonywać: biznes bez politycznej regulacji się nie krępuje tym, skąd bierze pieniądze: z niewolniczej pracy, z rabunku planety, z układu z Putinem? Polityczną regulację zachodniego biznesu robiącego interesy z Rosją może zapewnić tylko Europa, w której domagające się takiej regulacji głosy zachodniego elektoratu (np. niemieckich Zielonych) wzmocni silny komponent wschodnioeuropejskiej lewicy. Albo Konieczny zrobi swoje z Agnieszką Brugger, albo Macron swoje z Draghim i Scholzem.

    „na golfie ostatnio”

    No tak, albo też uratują nas golfiści!

  126. @awal „sięgnij jednak do cytowanego powyżej artykułu Agnieszki Bryc streszczającego metody warwashingu”
    No tak, stoi tam wprawdzie, że Inditex dementuje informacje o powrocie na rynek rosyjski, ale Izwiestia oraz Moskwa24 spekulują, że wróci. Czyli załatwione.
    No i zapomniałbym, Armani wciąż jest w Rosji! No to tak jakby sankcji nie było w ogóle. Każdy w głubince ma co najmniej fular od Giorgio, furda jedzenie, liczy się styl i bella figura.

    @”później ją zerwano, czyli dano sobie czas na negocjacje nowej po ustaleniu sytuacji na froncie”
    To fascynujący proces wnioskowania, osobiście nie nadążam. Chyba że osobiście znasz CEO BMW lub jego najbliższych kolegów, którzy na Longines Jumping World Cup Final zwierzali się, że to zerwanie to ściema taka.

    @”rynek EV, który równie szybko napotyka na barierę dostępu do metali rzadkich – ich ostatnim niewykorzystanym rezerwuarem jest Rosja.”
    Już pomijając superintensywne badania wszystkich zainteresowanych, mające na celu zastąpienie tychże metali czymś bardziej pospolitym ergo tańszym – są na tę „ostatniość rezerwuaru” jakieś papiery?

  127. „Już pomijając superintensywne badania wszystkich zainteresowanych, mające na celu zastąpienie tychże metali czymś bardziej pospolitym ergo tańszym – są na tę „ostatniość rezerwuaru” jakieś papiery?”

    Zapewne bo w RT tak powiedzieli

  128. „Liebherr w Dzierżyńsku”
    Ta firma się na własnej stronie internetowej chwali swoją rusofilią i byciem pierwszym niemieckim przedsiębiorcą, który już w 1965 wszedł na rynek rosyjski. Mimo to, narzeka na straty związane z sankcjami, a jego kooperacja z Kamazem, Kamazowi niezbyt pomaga, bo tam ważniejszy był Daimler, który aż taką rusofilią nie pałał.

  129. @Awal
    „Powołujesz to samo nieomylne źródło, na którym opierają się inni moi mili polemiści”

    Nie powołuję się na żadne źródła, bo odciąłem się od źródeł wszelakich prawie całkowicie zaraz przed wojną, gdy wyjechałem na długi urlop. I udało mi się szczęśliwie do nich nie wrócić. To niesamowcie komfortowy stan jest.

    „Czy na blogu WO naprawdę należy przekonywać: biznes bez politycznej regulacji się nie krępuje tym, skąd bierze pieniądze: z niewolniczej pracy, z rabunku planety, z układu z Putinem?”

    Nie znam się, ale słyszałem, że banki i fundusze inwestycyjne coraz częściej kręcą osem na biznesy niszczące naszą planetę, bo to się nie podaba ich udziałowcom. Sądzę, że równie nieprzychylnie mogą patrzeć na robienie biznesu z kacapami. Może prezesi banków i funduszy też wolą inne towarzystwo na polu golfowym (czytaj: zarabiać gdzie indziej).

    „No tak, albo też uratują nas golfiści!”

    Trochę bardzo Panu luzu i dystansu brakuje, Panie Awalu.

  130. @bartolpartol

    „Nie znam się, ale słyszałem, że banki i fundusze inwestycyjne coraz częściej kręcą osem na biznesy niszczące naszą planetę, bo to się nie podaba ich udziałowcom”

    Nie podoba się przede wszystkim regulatorom i nadzorcom [1]. Którzy realizują wskazania politycznego establiszmentu (Paris Agreement)

    @sheik.yerbouti

    „Chyba że osobiście znasz CEO BMW lub jego najbliższych kolegów, którzy na Longines Jumping World Cup Final zwierzali się, że to zerwanie to ściema taka.”

    To przecież nie pierwszy raz, gdy to robią. W 2015 r. po sankcjach za Krym BMW też się wycofało, a potem wróciło [2]. Motywy były biznesowe wtedy i są teraz. Od trwałości sankcji i politycznego kontekstu ich znoszenia (czyli uwzględnienia lub nie wschodnioeuropejskich interesów w tym procesie) zależeć będzie przebieg kolejnego resetu. O tym otwarcie mówi gubernator Kaliningradu oraz rosyjski oligarcha, właściciel Avtotoru – ton tych wzmianek jest wiarygodny, tak właśnie przebiegają takie rozmowy [3].

    „są na tę „ostatniość rezerwuaru” jakieś papiery?”

    Jest to powszechna wiedza w branży [4]. Koncerny wykupują na lata do przodu produkcję litu nawet z niepewnych złóż – VW z koncesji Ganfengu, Tesla z ACL. Produkcja w odludnych rejonach Australii już jednak nie wystarcza, nowe projekty wywołują protesty, jak ten w Dolinie Jadaru w Serbii [5] lub jak projekty salinowe w Ameryce Pd. Podbija to ceny litu na rekordowe poziomy. Realistycznym rozwiązaniem, które przewiduje biznes np. właśnie prezes BMW [6], nie są rewolucyjne innowacje, lecz przedłużenie produkcji silników spalinowych – a po 2030 r. z wolna recykling zużytych baterii. I to jest kontekst, w którym pojawi się rosyjska oferta nowych złóż bez lokalnych protestów.

    Kochani, nie róbmy tu prawicy z jej żabią perspektywą ludzi, którzy nic nie rozumieją, nikogo nie znają. Oceniajmy intencje decyzyjnych aktorów również po tym co sami mówią i po tym jak się zachowywali w przeszłości. Nie słyszałem żadnego przedstawiciela zachodniego biznesu, który powiedziałby, że wycofanie się jest ostateczne i nigdy do Rosji nie wrócą. Wrócą, jeżeli stworzy im się kontekst – a Rosja go stworzy. Niektórzy po prostu nie wyjdą i przeczekają.

    @aldek

    „Rośnie także znaczenie Wlk. Brytanii – która takich interesów jak Niemcy w Rosji nie ma.”

    Gdzieś już to czytałem [7].

    „w 1914 r. też w Europie mieliśmy wiele fajnych biznesów…”

    Aldku, a więc co do tej inicjatywy Konieczny-Brugger, czy sądzisz że jest szansa jakoś włączyć w nią „Die Linke” pod nowym kierownictwem? Owszem, oni gryzą się z Zieolnymi jeszcze mocniej niż SPD, ale gdyby głównym tematem uczynić redukcję długu, nie zbrojenia? Brugger była w kilku inicjatywach (m.in. Institut Solidarische Moderne) wspólnie z Katją Kipping, która teraz jako berlińska senatorka Die Linke odpowiada za sprawy uchodźcze. Na takim praktycznym poziomie to są podziały do przeskoczenia. Konferencja ISM „Sprawiedliwość za sankcje?” z projektem wspólnego oświadczenia? Kto ze strony ukraińskiej? Media?

    Nie jesteśmy w 1914 r., lecz w 2022 r. Konkretnie w 26 tygodniu tego roku, 17 tygodniu wojny. Agenda polityczna Putina na ten tydzień: wizyta w Duszanbe na Szczycie Kaspijskim: [8], rozmowy z prezydentem Indonezji w Moskwie na temat jesiennego spotkania G20 [9]. Nie wszystkiemu, co Putin w tych rozmowach osiągnie jesteśmy w stanie zapobiec – tym bardziej jeżeli wszyscy tu wierzą w samoczynne piwoty, a Belka nie umie kupić biletu do Dżakarty. Ale coś możemy robić, jakoś powstrzymywać putinizm. Reżim, który planuje swoje agresywne ruchy z dużym wyprzedzeniem – jak pokazują choćby te sabotaże w składach posowieckiej amunicji w Czechach i Bułgarii z ostatnich lat. Który czasem się przelicza, ale czasem wcale nie – jak choćby w swym planie osłabienia i podporządkowania Łukaszenki, co skutecznie przeprowadził począwszy od zgłoszenia niewygodnych wyborczych kontrkandydatów, a następnie kreatywnie dostosowując się do wydarzeń.

    Widząc niesprawność, naiwność, brak woli realnego działania wśród ludzi którzy mają do tego przygotowanie i mandat nie mogę być optymistą. Nie mogę powiedzieć kobiecie z Charkowa: tak, wracaj, idzie ku dobremu.

    Od młodej lewicy oczekuję działań i efektów. Nie jesteście dziećmi. Wiecie już, że nie stać Was na łykanie warufakisowych pogadanek, jak to robią Wasi zachodni koledzy. Również mrzonki na temat Amerykanów i Brytyjczyków zostawcie naszej głupawej prawicy. Sami musicie budować realny regionalny sojusz polityczny wschodnioeuropejskiej lewicy, który będzie w stanie wpłynąć na układ sił i wynik powojennych negocjacji. Niektórzy z Was to robią. Tym serdecznie dziękuję i obiecuję wsparcie w pozablogowej roli. Reszcie życzę trzeźwości spojrzenia i skuteczności w działaniu.

    [1] link to eba.europa.eu

    [2] link to amp2.handelsblatt.com

    [3] link to fomag.ru

    [4] link to mining.com

    [5] link to balkangreenenergynews.com

    [6] link to m.faz.net

    [7] dhttps://muzhp.pl/files/events/13/58/800_img.jpg

    [8] link to m.akipress.com

    [9] link to laprensalatina.com

  131. @awal
    „To nie jest film o Kołobrzegu, lecz raczej o Volkswagenie, który jak wiadomo swoją piękną hipisowską młodość przeżył pomimo zrodzenia jako dziecko nazizmu. Piękny flirt Zachodu z Rosją też po wojnie będzie trwał w najlepsze. BAU już obecnie jest uruchamiany na kreatywne sposoby wymagające, owszem, pewnej dozy warwashingu [7]. Po wojnie to będzie otwarty marketing „Dobre bo ruskie”. Hyundai wierzy w przyszłość, wolność, w wyzwoloną kobiecość! Dlatego do zaprojektowania limitowanej serii elektrycznych aut miejskich „Valentina” zaprosił wybitną projektantkę Mirę Putiną, która zainspirowana historią pierwszej kosmonautki stworzyła design imponujący ekologiczną konsekwencją i wzorniczą wizją.”

    Właśnie w takich chwilach widać twoje niezrozumienie czynnika ludzkiego. Nigdy nie podjąłeś rozmowy na ten temat, po prostu odpowiadasz „nieprawda, właśnie że go uwzględniam”. Chyba po prostu nie znasz tego pojęcia. Zrobiłem o nim kiedyś wspaniały wywiad z prof. Wnukiem-Lipińskim, więc przybliżę Ci jego przybliżenie.

    Chodzi o to, że ludzie są Zasadniczo Nieprzewidywalni. To dlatego nie można stworzyć Ostatecznej Dyktatury (to był główny temat wywiadu – dlaczego w rzeczywistości nie może istnieć taka dystopia, jak w powieści Wnuka-Lipińskiego), bo wszystko się nagle może rozbić przez to, że ktoś zapił, ktoś zostawił walizkę w taksówce, ktoś się zbuntował, ktoś umarł bezpotomnie itd.

    Hipisowski triumf Volkswagena to oczywiście przykład na taką przekorę „czynnika ludzkiego”. Co w nim jest najważniejsze, to że NIE MOZNA GO PRZEWIDZIEĆ.

    Ty się zdajesz wierzyć w woluntaryzm decydencki. Gdy Ważni Ludzie powiedzą – tu ma staną fabryka samochodów elektrycznych, to ona stanie. Gdy powiedzą – macie znowu lubić Rosję, to polubią.

    Historia jest pełna przykładów, gdy to zadziałało. Ale jeszcze bardziej pełna przykładów, gdy to nie zadziałało. Plany biznesowe rozsypywały się o jakieś głupoty. W jakiejś książce o Krzemowej Dolinie jest scena rozmowy kogoś z pokolenia X z Rossem Perotem, którego inwestycje potencjalnie mogły zmienić historię technologii.

    Perot zaczał od pytanua „are you married, son?”. I jak usłyszał, że nie – to już nie było rozmowy. Wrócił na lotnisko. Genialny plan biznesowy poszedł się kochać, bo Ross Perot nie robił interesów z nieżonatymi.

    Wielki biznes może mieć gdzieś Buczę, ale nic nie poradzą na oddolną antypatię do Rosji, którą teraz odczuwają miliony (miliardy?) konsumentów.

  132. Awal i jego fajny jpg nr [7] – no po kim jak po kim, ale po Awalu to promowania ulubionej wśród gimbazy teorii o zdradzie Zachodu w 39 r. to bym się nie spodziewał.

  133. @aldek

    „zdrada Zachodu”

    Nie używam takich terminów. Zachód realizuje swoje interesy, które nie uwzględnią naszych, jeśli o to nie zadbamy. I dlatego znów dziś mamy w bieżącej prasie nagłówki takie jak „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym” z 26 sierpnia 1939 r.: „Ojciec Święty wzywa uroczyście narody do zachowania pokoju”, „Rokowania w Moskwie i bomba sowiecka”, „Cynizm Berlina”.

    @WO

    „Chodzi o to, że ludzie są Zasadniczo Nieprzewidywalni”

    Wiele rzeczy trudno przewidzieć, ale niektóre łatwo np. że G20 nie wyrzuci Rosji, skoro nikt na to nie naciska. I może ma to mniejsze znaczenie niż zmienne preferencje konsumenckie, ale jakieś znaczenie ma. Polski polityk z możliwością wpływu na tę sprawę powinien się nią zająć. Inni polscy politycy i polityczki powinni zająć się budowaniem łączności z segmentami zachodniego elektoratu ujawniającymi antyrosyjski sentyment. Ten sentyment nie będzie wieczny, a Rosja będzie szukać sposobów, by go niwelować – i jakieś znajdzie. Dostosuje się do nieprzewidywalnych zdarzeń lepiej niż my – skoro my nie robimy nic.

    I tak, niestety, marketingiem można sprzedać wiele. Półniewolniczą pracę kobiet (azjatyckich szwaczek) jako feminizm (odzieżowej marki). Rabunek planety (wydobyciem metali rzadkich) jako ekologię (w samochodzie elektrycznym). Zostawmy Putinowi jego pomysły w tym zakresie. Skupmy się na tworzeniu i pokazywaniu miejsca „Wschodnia Europa” jako archipelagu krajów przywiązanych do demokracji, tolerancji i praw człowieka, naturalnego azylu prześladowanych. Nordykom to się udało, ale nie czekali aż samo przyjdzie. Wiele dekad działał ich czynnik ludzki: od Daga Hammarskjölda po Tove Jansson. W dniu, w którym ogłoszono ważną nagrodę literacką dla Serhija Żadana [1] można mieć trochę nadziei – ale nadzieja ta nie zwalnia nas z pracy (aldku, to też do Ciebie).

    [1] link to deutschlandfunk.de

  134. @awal
    „Wiele dekad działał ich czynnik ludzki: od Daga Hammarskjölda po Tove Jansson.”

    Wydaje mi się, że ty ciągle źle rozumiesz „czynnik ludzki”. Z tych przykładów wynika, że chodzi ci o „sławnych ludzi”. „Czynnik ludzki” w naukach społecznych to właśnie działania randomów, nonejmów, przegrywów, nauczycieli itd.

    Gdyby świat był taki prosty, jak Ci się wydaje, nie byłoby marketingowych porażek. Skoro menadżerowie podejmą decyzję, to ta decyzja się spełni. „Niech się stanie fabryka EV – i stała się fabryka”.

    Tymczasem historia kapitalizmu i ZWŁASZCZA marketingu jest pełna porażek, które po latach analizowane są jako „what were they thinking?” (mam książke pod takim tytułem). Na przykład popkultura TEORETYCZNIE nie powinna mieć wpadek – przecież tam siedzą najwybitniejsi specjaliści, analizujący scenariusze blockbusterów, planujący kampanie promocyjne, krzyżowe deale z McDonaldsem itd. A potem jednak nagle robią film, na który randomy, nounejmy i nauczyciele nie chcą chodzić.

    Podobnie może być teraz. Jajako random po prostu czuję teraz niechęć do wszystkiego co rosyjskie. Nie mogę już nawet czytać Dostojewskiego. Mając do wybory np. samochód elektryczny marki Toyota i samochód elektryczny marki Łada, kupię Toyotę – nawet jeśli będzie droższa o 20%. A na samym końcu w kapitalizmie chodzi jednak o to, żebyśmy my, nounejmy, zagłosowali portfelami.

  135. @wo „Wydaje mi się, że ty ciągle źle rozumiesz „czynnik ludzki”. Z tych przykładów wynika, że chodzi ci o „sławnych ludzi”.
    To chyba jest skutek uboczny, moim zdaniem oczywiście, bycia social climberem. Siłą rzeczy musisz orientować się na tzw. ważnych ludzi i siłą rzeczy musisz w jakimś stopniu przejmować ich wizję świata.
    Dlatego Awal tak bardzo naciska na to, żeby ci nieszczęśni polskolewicowi europosłowie stałe dopytywali się o los tego czy innego aktywisty w Chersoniu, podczas gdy np. mnie interesuje bardziej gdzie do cholery podziały się setki tysięcy Ukraińców, ponoć wywiezionych aż na Kamczatkę. Nie żebym nie współczuł aktywistom (zwłoki jednego już znaleziono), ale ta „kradzież ludzi” mnie interesuje znacznie bardziej.

  136. @wo:
    > „what were they thinking?”
    Chciałem sprawdzić jaką, ale znalazłem cztery różne, pod takim tytułem (tak na szybko…).

  137. WO
    „Tymczasem historia kapitalizmu i ZWŁASZCZA marketingu jest pełna porażek, które po latach analizowane są jako „what were they thinking?” (mam książke pod takim tytułem).”

    Ja ostatnio dowiedziałem się dlaczego ET nie był wabiony cukierkami m&m’s tylko Reese’s Pieces od Hershey’a, też zabawne jak marketing Marsa wtopił.

  138. @pak
    Konkretnie jest to: „What Were They Thinking: The 100 Dumbest Events in Television History”. Oczywiście interesował mnie aspekt popkulturowy. A więc mamy zebranie, tam zasiadają ważni i wpływowi ludzie (grający w golfa, no doubt about it) i każdy z nich uważa siebie za eksperta od telewizji, no bo inaczej by nie był ważnym producentem w czołowej stacji, biczes. I podejmują decyzje katastrofalnie błędne, bo randomy, nounejmy, przegrywy itd. NIE CHCIAŁY TEGO OGLĄDAĆ. To jest czynnik ludzki, panie Awal, a nie Dag Hammarskjold.

  139. @awal „Nie słyszałem żadnego przedstawiciela zachodniego biznesu, który powiedziałby, że wycofanie się jest ostateczne i nigdy do Rosji nie wrócą.”
    Nike? link to nau.ch
    Wiem wiem, to nie Armani… Nie liczy się.

  140. @”Polski polityk z możliwością wpływu na tę sprawę powinien się nią zająć.”
    Przecież się zajął. Tylko że premierowi Morawieckiemu mało co się udaje.

  141. @aldek
    „Rośnie także znaczenie Wlk. Brytanii – która takich interesów jak Niemcy w Rosji nie ma.”

    Za to Rosjanie w Londynie jak najbardziej. GB to darmowa, otwarta całą dobę pralnia ruskich pieniędzy. Od lat i nic się tutaj podobno nie zmieniło, bo każdy pomysł, żeby coś z tym zrobić gdzieś szybko znikał jakby rządził tam Morawiecki. Ale rządzą Torysi siedzący w kieszeniach ruskich oligarchów (link to krytykapolityczna.pl) choć to de facto jeden pies.

    Także ten.

  142. @rosyjska przewaga artylerii i demografii

    W tej chwili na linii frontu, która ma 2450 km Rosjanie przesuwają się do przodu w kwadracie o boku 20 km w dziennym tempie liczonym w metrach. Od marca kiedy ogłosili, że skupią się na Donbasie nie zajęli nawet całego obwodu Ługańskiego. Nawet jeśli zamkną występ lisyczański to przyjdzie im zdobywać Słowiański i Kramatorsk przy skróconej linii obrony ukraińskiej. Jak na efekt przewagi ludzkiej i technicznej to raczej dość słabo.

  143. Niestety, ale tempo zdobywania terenu, dopóki jest nieujemne, nie jest kluczowe.
    Zdecyduje komu pierwszemu się znudzi, Rosji tracenie pieniędzy i ludzi z głubinki czy zachodowi finansowania Ukrainy.
    O ile w Rosji nie rozsypie się absolutnie wszystko z braku części zamiennych/nie dojdzie do zmiany reżimu (choćby dlatego, że Putin umrze naturalnie na przykłąd) to prowadzenie wojny poza własnymi granicami jest kosztowne ale do przeżycia.
    Prowadzenie wojny wewnątrz własnych granic to koszmar i Ukraina jest na łasce Zachodu. Bez wsparcia będzie w stanie nadal walczyć – ale nie będzie miała szansy nie przegrać.

  144. @sheik.yerbouti

    „Nike?”

    To jest po prostu komunikat o aktualnym zamknięciu operacji, było takich więcej. One niczego nie determinują i nie wykluczają w kwestii możliwości i terminu powrotu. Nie widziałem – a chciałbym – komunikatu żadnego koncernu o tym, że wychodzi i nie powróci dopóki Rosja nie opuści terytorium Ukrainy lub choćby tylko nie cofnie się do granic okupacji z 24 lutego.

    „To chyba jest skutek uboczny, moim zdaniem oczywiście, bycia social climberem.”

    To chyba jest skutek uboczny, moim zdaniem oczywiście, nieposiadania niczego merytorycznego do dodania w dyskusji. Zawsze gdy ona zaczyna być o mnie mam wrażenie, że jest to sposób na jakieś niechętne przyznanie mi racji, zatem dziękuję.

    @WO
    „„Czynnik ludzki” w naukach społecznych to właśnie działania randomów, nonejmów, przegrywów, nauczycieli itd.”

    Obszary ryzyka we własnym kraju, które może zintensyfikować tak rozumiany czynnik ludzki Putin ma niestety dobrze rozpoznane. Nie jest oderwanym od życia maniakiem z bunkra, jak bywał przedstawiany – co widać po m.in. po swpobodnej komunikacji w sytuacjach, gdy nie ma na celu zdominowania rozmówców.

    Dlatego przykładowo Putin nie ogłasza powszechnej mobilizacji – rozumie, że to przekroczyłoby próg buntu i nieopanowanych reakcji. Również dlatego ma kilka redundantnych elementów systemu władzy (Rosgwardia, Ministerstwo ds. Nadzwyczajnych, i in.), aby reagować na nieprzewidywalne zdarzenia. Zakładanie, że zdarzenia te się mu jednak same z siebie wymkną spod kontroli jest niestety naiwne. Wymkną się, jeżeli osłabimy ten system i jego odporność na multiplikujące się problemy. Sprawimy, że zacznie tracić na petro-eksporcie, dzięki zachęceniu Saudów do zwiększenia podaży. Co rzeczywiście nadgryzłoby w Rosji emerytury – już teraz, a nie kiedyś, po załamaniu ukraińskiego oporu. Albo też zmienimy bilans amunicji artyleryjskiej na froncie lub choćby uzyskamy realną groźbę jego zmiany przez zwiększenie produkcji w istniejących fabrykach – co rzeczywiście wymusiłoby chaotyczną rosyjską mobilizację. To byłaby nasza realna gra na nieprzewidywalny „czynnik ludzki”. A nie siedzenie z założonymi rękami i marzenia o kolejarzach, którzy wywołają bunt na Białorusi.

    „Jajako random po prostu czuję teraz niechęć do wszystkiego co rosyjskie.”

    „I podejmują decyzje katastrofalnie błędne, bo randomy, nounejmy, przegrywy itd. NIE CHCIAŁY TEGO OGLĄDAĆ. To jest czynnik ludzki, panie Awal, a nie Dag Hammarskjold.”

    Dla Ciebie Putin i rosyjskość to teraz synonim napastliwego obskurnego zła, ale niestety dla milionów młodych (zwłaszcza) mężczyzn z krajów Azji, Afryki i Ameryki Pd. to teraz symbol oporu wobec USA – zaś Zełenski to amerykańska marionetka. Ci młodzi ludzie gardłują za Rosją na social mediach, powtarzając tam wszystkie manipulacje rosyjskiej propagandy. Mają znaczenie polityczne, a mogą mieć też ekonomiczne – oni też coś kupują, niekoniecznie z wysokiej półki, typu elektryczny skuter.

    A mogłoby ich być trochę mniej, gdyby polska lewica zostawiła prawicy zachwyty nad Brytyjczykami i Johnsonem, i zaczęła w tych krajach w poważnym empatycznym tonie mówić o ofiarach zarówno zachodnich, jak i wschodnich kolonializmów. Przypominać Hołodomor na równi z innymi klęskami głodu, takimi jak śmierć milionów Bengalczyków za wojennych rządów Churchilla. O deportacjach Polaków i Ukraińców pod niemieckimi i rosyjskimi okupacjami przypominać w krajach afrykańskich, których mieszkańcy doznali podobnego traktowania. Uczcić 85-tą rocznicą masakry Nankinu, przypadającą w grudniu, zestawiając ją z wojennym losem Warszawy, Buczy i Mariupola. To wymagałoby wyczucia proporcji, rzetelnej wiedzy historycznej, kontaktów, planowej strategii. Ale dobrze zrobione, optymalnie w oparciu o odpowiednie duże instytucje poświęcone upamiętnieniom wojen i represji (w Polsce niestety przeważnie prawicowe, jednak w innych krajach niekoniecznie np. [1]), byłoby rzeczywiście ciosem w wizerunkową pozycję Rosji w tych obszarach, gdzie ona ją sobie teraz buduje. I znowu: jeżeli tego zaniedbamy, Putin z nawiązką odrobi wszelkie swe wizerunkowe straty, a my będziemy utyskiwać, że jest w różnych miejscach zapraszany i wysłuchiwany – i że nie tylko oficjele, ale i te arabskie/ hinduskie/ boliwijskie „randomy, nounejmy, przegrywy” chcą go oglądać. Zapobieżenie temu to byłaby skuteczna wizerunkowa walka z Putinem, drogi WO, a nie zakurzony „Idiota” na półce.

    „Na przykład popkultura TEORETYCZNIE nie powinna mieć wpadek”

    Ma ich mniej, jeżeli trzyma się dobrych, sprawdzonych (co nie znaczy, ze ogranych) motywów i schematów. Na przykład Schematu Vlany, który Was może zaskoczyć „czynnikiem ludzkim” – podjęciem morderczego wyzwania przez niespodziewaną protagonistkę – lecz który dla mnie jest oczywistym rozwinięciem jej roli jako zakulisowej opiekunki. Wielu nam się wydaje, że płynie po nieodgadnionym oceanie życia – po niektórych zostaną tylko wyrzucone na piasek buty, po innych może choć ślad w pamięci.

    Wiem, że obiecywałem dotrwać do 30 czerwca, jednak nie dotrwam – nowy prąd zbyt mocno mnie wciąga. Kolega KrasnowKrasnow opisuje syntetycznie, gdzie jest front obecnie – każdy może ocenić, na ile to już zamrożony czy unieruchomiony konflikt o lepszą infografikę.

    Kochani, dziękuję Wam wszystkim bardzo serdecznie za nasze dyskusje. Młoda Lewico, do pracy! Bez Ciebie nic tu się nie zmieni!

    [1] link to museudoaljube.pt

  145. @awal „Nie widziałem – a chciałbym – komunikatu żadnego koncernu o tym, że wychodzi i nie powróci dopóki Rosja nie opuści terytorium Ukrainy lub choćby tylko nie cofnie się do granic okupacji z 24 lutego.”
    No i tak z Tobą jest – najpierw cierpliwie tłumaczysz nam po wielokroć, żę biznes nie ma moralności i chce zarabiać, a potem ubolewasz, że biznes nie ma moralności i chce zarabiać. Nike nie dlatego wzięło Kopernicka do reklam a teraz wycofuje się z Rosji, bo są tak szlachetni, tylko wie, że klienci na Zachodzie ten ich profil „ideowy”, nomen omen, kupią. Takie posunięcia się im opłacają, ale też nie obiecają więcej, niż muszą.

    @”Zawsze gdy ona zaczyna być o mnie mam wrażenie, że jest to sposób na jakieś niechętne przyznanie mi racji”
    Och, już się tak nie obrażaj, to nie był – wbrew pozorom – atak. Zauważam tylko, że skoro celem social climbera – a nie tyle nie wypierasz się tej wspinaczki, co wręcz nią szczycisz i sporządzasz poradniki na młodych, jak to robić – jest wejście parę szczebli wyżej w hierarchii społecznej, to absolutnie niezbędną kompetencją jest tu poznanie sposobu myślenia i systemu wartości decydentów, którzy obecnie zarządzają tym całym bajzlem. Problem w tym, że kiedy patrzysz w otchłań, otchłan patrzy w ciebie, i nie da się przez dekady grać wg reguł i nimi trochę nie przesiąknąć. Słuchać latami o czyjejś wizji świata i jej ciut nie zinternalizować. Często dla samego siebie niezauważalnie.
    OK, kończę z psychologizowaniem, wracam do roboty.

  146. @awal
    „Dla Ciebie Putin i rosyjskość to teraz synonim napastliwego obskurnego zła, ale niestety dla milionów młodych (zwłaszcza) mężczyzn z krajów Azji, Afryki i Ameryki Pd. to teraz symbol oporu wobec USA – zaś Zełenski to amerykańska marionetka.”

    Oczywiście, ale litewscy pogranicznicy patrzą na to raczej tak jak ja. Potencjalni nabywcy tych EV też patrzą na to raczej tak jak ja. Przecież cały sens biznesowy zakładów Avtotor polegał na sprzedaży tej produkcji do Polski i Pribałtyki, bo 20 lat temu położenie Królewca wydawało się z tego punktu widzenia zaletą a nie wadą.

    Onuce w Afryce czy Ameryce Łacińskiej tych samochodów nie kupią. „Salon sprzedaży samochodów elektrycznych” w Ougadougou czy w Nikaragui to pomysł biznesowy w sam raz na kolejną książkę „What were they thinking?”.

    „oni też coś kupują, niekoniecznie z wysokiej półki, typu elektryczny skuter.”

    Też nie. Wszelka elektromobilność wymaga infrastruktury w postaci powszechnej elektryfikacji. Widzisz to w Burkina Faso?

    „Ma ich mniej, jeżeli trzyma się dobrych, sprawdzonych (co nie znaczy, ze ogranych) motywów i schematów.”

    Until it doesn’t. Właśnie tak Disney się wpakował w lekceważenie Toy Story. Około 1996 uważali, że znają złotą formułę kina familijnego i po wsze czasy ma ono polegać na klonach „Króla lwa” / „Małej syrenki”. Skończyło się tak, że Pixar – wtedy ich pokorny petent – ich przejął.

  147. @wo „Też nie. Wszelka elektromobilność wymaga infrastruktury w postaci powszechnej elektryfikacji”
    Ale nie mówimy tutaj o tysiącach Tesli w Myanmie i infrastrukturze do ich ładowania, tylko o elektrycznych skuterach i rikszach, ładowanych ze zwykłego gniazdka. To juz się mocno rozwija w Indiach, przy czym te skutery sa chińskie, ewentualnie indyjskie. Nikt tam nie rezygnuje na złość Zachodowi z elektrycznej Vespy Elettrica za 7000 ojro sztuka.

  148. @sheik
    „Nikt tam nie rezygnuje na złość Zachodowi z elektrycznej Vespy Elettrica za 7000 ojro sztuka.”

    Ale że Indie i Chiny mają miejscowo tę infrastrukturę, to ja nie wątpię. Tylko że nie wpuszczą tam EV z Rosji. Więc kto właściwie ma kupować te Elektrokartoszki z Królewca?

  149. @Awal
    „Kolega KrasnowKrasnow opisuje syntetycznie, gdzie jest front obecnie – każdy może ocenić, na ile to już zamrożony czy unieruchomiony konflikt o lepszą infografikę.”

    To zdanie chyba najlepiej opisuje syntetycznie, jak bardzo prorosyjską optykę przyjmujesz.

    Dla porządku wyjaśnię: chodzi mi nie tyle o rusofilię, co rosyjski fatalizm, z Rosją jako siłą złą, ale w zasadzie niepowstrzymaną. W tej narracji każdy argument dla Rosji pesymistyczny swoje „nie” zamienia w „być może”, „być może” w „tak”, a każde „tak” podwaja przechodząc przez pole Start (BMW wyszło, ale tylko na niby, taktycznie i negocjacyjnie). Każdy argument optymistyczny, odwrotnie, „nie” stają się „być może” itd. (Armani nie tylko zostaje na wieki wieków amen, ale jeszcze trzyma nogę w drzwiach dla wszystkich Zachodnich biznesów, które otworzy szeroko, jak tylko kapitan BAU wybudzi się z drzemki).

    W przypadku frontu przybiera to już formę kliniczną selektywnej ślepoty na działania Ukrainy na froncie. No bo tak, KrasnowKrasnow opisuje, gdzie front obecnie idzie do przodu – ale tylko z ROSYJSKIEJ perspektywy.

    Tymczasem zamiast inforgrafiki, możemy spojrzeć na tę mapkę:
    link to facebook.com

    Mapka ma już dwa tygodnie, ale w kwestii ogólnego obrazka niewiele się zmieniło. Obszary niebieskie i czerwone pomińmy, bo opisują one sukcesy i klęski pierwszej fazy wojny. Obszary żółte to tereny z inicjatywą rosyjską, zielone – ukraińską. Przy czym uzupełnijmy: punkty 7. i 8. nie przesunęły się nawet o kilometr od końca lutego, punkt 12. jest aktualnie sparaliżowany przez natarcie z punktu 13., za to punkt 5. jest szerszy niż pozostałe i sięga prawie pod przedwojenną granicę Donbabwe.

    Rosja, owszem, ma swój kwadracik operacyjny w obszarze 9.-11., który się z tygodnia na tydzień kurczy. Tutaj zaiste front dąży powoli, ale stabilnie do zamarcia, czego mu serdecznie wszyscy życzymy. Ale przecież równocześnie Ukraina naciera na obszarze bez mała 40-50% frontu! I te natarcia przynoszą konkretne przesunięcia, zwłaszcza na południowych odcinkach, ale też pod Izjumem (mniej pod Charkowem).

    Dodajmy do siebie natarcia orkowe i ruskie i nijak nie da się dzisiaj powiedzieć, że konflikt jest w jakimkolwiek stopniu “uruchomiony”! Bawi mnie też niezmiernie sugestia, że tak szeroki front natarcia jest ledwie-co próbą odwrócenia uwagi orków od Siewierodoniecka i Łysyczańska.

    Ot, prorosyjskie skrzywienie w pełnej krasie: kilkadziesiąt brygad i kompanii ukraińskich wypiera ruskich od Charkowa po Chersoń, ot, sprawa trzeciorzędna, zapomnijmy o tym, skupmy się na topniejącym kwadraciku na którym ruskim cośtam od biedy wychodzi, i jego kurczący się acz nieujemny postęp ekstrapolujmy na stan całej wojny.

    No więc przepraszam, ale stan na 27 czerwca prolongowany na 30-tego wskazuje niezbicie, żeś się panie Awalu mylił wierutnie. Front jest bardzo aktywny i niezamrożony. Możemy sobie pospekulować na ile natarcia USZ okażą się markowane, lokalne bądź wytracajace impet z braku zaopatrzenia czy drugiego rzutu, albo i też się nie okażą i rację ma @wo spekulując o końcu czerwca na wielką kontrofensywę (embargo informacyjne sugeruje, że coś jest na rzeczy) – ale fakt jest faktem, że mają miejsce i wskazują na dużą inicjatywę Ukrainy na którą Rosja nie ma żadnej odpowiedzi poza modleniem się, że te nieliczne siły, które nie zostały przerzucone pod Łysyczańsk i Izjum, jakoś to wytrzymają na trzeciej linii obrony.

    Tu druga mapka, pokazująca gęste rosyjskie szeregi na północy i południu:
    link to twitter.com

  150. Front to jedno, ale mnie niepokoi stan świata po wojnie – obawiam się, że jeżeli Rosja nie imploduje widowiskowo (ale kontrolowanie) to doświadczymy jeszcze życia w świecie podzielonym nową „żelazną kurtyną”.

    Los Kaliningradu wydaje się mocno niepewny – jeżeli Rosja przejdzie do głębokiej, strategicznej, liczonej w dekady defensywy region ten będzie doskonale zbędny Moskwie. Gra pod tytułem „ewakuujemy się zewsząd, przegraliśmy, trzeba lizać przez kolejne dekady rany, ratujemy co najważniejsze tj. spoistość aparatu władzy” raczej nie wymaga szczególnej dbałości o odległy, mały skrawek ex-niemieckiej ziemi. Jestem w stanie sobie wyobrazić Kaliningrad roku 2055 jako wyludnioną, może liczącą ćwierć miliona dusz i obsadzoną wojskiem symbolicznie pustynie gospodarczą. Raczej jak Togo w 1913, niż Prusy Wschodnie w 1938.

  151. Kaliningrad przecież i tak jest tylko bazą wojskową, nikt poza wojskiem i ich rodzinami i tak tam nie mieszka (tzn. bardzo często są to np dzieci i wnuki wojskowych z czasów sojuza). Tak samo jak w paru innych podobnych regionach – Sewastopolu, Transnistrii itp.

    A co do kurtyny to moim zdaniem lepsza kurtyna której istnienie jest dla każdego oczywiste niż udawanie że kurtyny nie ma i robimy z barbarzyńcami businessy. Mam nadzieję że Rosję uda się od reszty Europy skutecznie odizolować i nie pomogą im szlochy spasionych świń esesmańskich wnuków (za malo skuteczny był ten RAF, oj za mało)

  152. @Awal Biały
    „W odniesieniu do kalibru 152 koleżanka krystyna.ch wymieniała już odpowiednie zakłady – m.in. kraśnickie Mesko oraz fabrykę EMCO w Bułgarii, która nieprzypadkowo była przedmiotem rosyjskiego sabotażu przed wojną [4].”
    – MESKO ma w katalogu skorupy i łuski pocisków artyleryjskich. To już dużo, z pewnością jest w stanie produkować resztę i w większych ilościach. Tylko nie wiem, czy z tą resztą oraz ilością (300 tys.?) zdążą na bieżącą wojnę.

    Np. właśnie MESKO, dla odmiany oddział w Pionkach, prowadziło zaskakująco długie (dla laika) prace nad niewielką (dla laików) zmianą nad zapłonem ładunku miotającego w amunicji czołgowej 120mm. Tej do armat Leopardów (i Abramsów, jeśli będą). Już po wdrożeniu, liczby zakontraktowanych nowych piguł jakimi się pochwalono publicznie były duużo mniejsze od przykładowych 300 tysięcy. Nie mam kompletnych danych (bo to nie jest jawne) ani nie wiem, jak dokładnie produkcja 120stek ma się do potencjalnej produkcji 152 – czołgowe są bardziej skomplikowane, przyznaję – ale prognostykiem jest to raczej umiarkowanie pesymistycznym.

    Twoje ostrzeżenia (i związane z nimi propozycje) natury społeczno-polityczno-psychologicznej cały czas uważam za warte uwagi, zwłaszcza wpisujące się w znane prawdy, że 1) pieniądze nie śmierdzą; 2) punkt widzenia (na Putina) zależy od punktu siedzenia. Choćby na takiej zasadzie, na jakiej zapina się pasy bezpieczeństwa (albo zdejmuje rękawice przy tokarce). Natomiast jeśli chodzi o produkcję: to wszystko jest do zrobienia – za jakiś czas, za dużo wysiłku organizacyjnego i za wagony szmalu. W wersji ze strukturalnym bezrobociem za dłuższy czas i więcej wagonów szmalu (choć w tej wersji długoterminowo się zwrócą). Ale nie szybko: albo tanio, albo dobrze, albo szybko.

  153. @bardzozly „Natomiast jeśli chodzi o produkcję: to wszystko jest do zrobienia – za jakiś czas, za dużo wysiłku organizacyjnego i za wagony szmalu. W wersji ze strukturalnym bezrobociem za dłuższy czas i więcej wagonów szmalu (choć w tej wersji długoterminowo się zwrócą). Ale nie szybko: albo tanio, albo dobrze, albo szybko.”
    Awal ma podejście członka rady nadzorczej, być może nawet szczerze przekonanego o słuszności własnych propozycji i ich absolutnej optymalności – ale bez większej wiedzy o tym, jak naprawdę, on the ground, wyglądają procesy wdrażania i utrzymania konkretnej produkcji. Liczą się umowy, listy intencyjne, ewentualnie płomienne referaty na konferencji jako dowód na CSR. Mieliśmy okazję przeczytać dowody tego jakieś 427 razy, więc osobiście nie jestem zaskoczony.

    @embercadero „Kaliningrad przecież i tak jest tylko bazą wojskową, nikt poza wojskiem i ich rodzinami i tak tam nie mieszka (tzn. bardzo często są to np dzieci i wnuki wojskowych z czasów sojuza).”
    No to albo-albo. Wnuki wojskowych to wojskowi? To się dziedziczy jakoś?
    @”z głupoty (albo, szczególnie w DE, z syndromu sztokholmskiego odziedziczonego po babci)”
    Jak rozumiem, kolega robi sobie jaja z masowych gwałtów?

    @MichałMaleski „obawiam się, że jeżeli Rosja nie imploduje widowiskowo (ale kontrolowanie) to doświadczymy jeszcze życia w świecie podzielonym nową „żelazną kurtyną”.
    Coraz więcej niestety na to wskazuje, ot, choćby lektura dzisiejszego tekstu red. Świerczyńskiego:
    link to polityka.pl

  154. @embercadero
    „nie pomogą im szlochy spasionych świń esesmańskich wnuków (za malo skuteczny był ten RAF, oj za mało)”

    Nie podoba mi się stylistyka kolegi, apeluję o miarkowanie się.

  155. @sheik
    „No to albo-albo. Wnuki wojskowych to wojskowi? To się dziedziczy jakoś?”

    A tu się akurat głupio go czepiasz. Zbiór zdefiniowany jako „wojskowi i rodziny” obejmuje też wnuków wojskowych, albo-albo twoja stara.

  156. @sapiecha
    „rację ma @wo spekulując o końcu czerwca na wielką kontrofensywę (embargo informacyjne sugeruje, że coś jest na rzeczy) ”

    Ja nie tyle prognozuję kontrofensywę, co zwracam uwagę, że podczas drugiej wojny światowej front wschodni ruszał pod koniec czerwca, zamierał pod koniec października. Przyczyną była hydrologia – nawet nie tyle błoto co poziom rzek (wtedy tak jak teraz, to były nieustające bitwy o „drugi brzeg Dońca / Donu / Dniepru / Dniestru / przez chwilę nawet Wołgi”.

  157. @mm
    „Front to jedno, ale mnie niepokoi stan świata po wojnie – obawiam się, że jeżeli Rosja nie imploduje widowiskowo (ale kontrolowanie) to doświadczymy jeszcze życia w świecie podzielonym nową „żelazną kurtyną”.”

    Ale dlaczego „obawiam się”? Akurat otoczenie królewieckiej eksklawy murem post-berlińskim wydaje mi się pozytywnym rozwojem wydarzeń. Po polskiej stronie to zmartwi tylko przemytników i kilka Biedronek.

  158. A nie można by tych Kaliningradczyków wpuszczać jako domyślnych uchodźców politycznych? Ostatni zgasi światło..

  159. „Wnuki wojskowych to wojskowi? To się dziedziczy jakoś?”
    Amerykańskie superfortece budowane w latach 60. latają do dzisiaj i będą (z ciągłymi modernizacjami elektroniki) latać jeszcze kilkadziesiąt lat.
    A pilotują je wnuki pierwszych pilotów. Więc tak, to się dziedziczy, w USA przynajmniej.

  160. @km
    „A nie można by tych Kaliningradczyków wpuszczać jako domyślnych uchodźców politycznych?”

    Nie wpuszczać w ogóle. Nic dobrego stamtąd do Polski nie przyjdzie.

  161. @sheik
    „Awal ma podejście członka rady nadzorczej, być może nawet szczerze przekonanego o słuszności własnych propozycji i ich absolutnej optymalności – ale bez większej wiedzy o tym, jak naprawdę, on the ground, wyglądają procesy wdrażania i utrzymania konkretnej produkcji.”

    Bingo. W szczytowym nasileniu agorowej wojny na górze głos zabrał jakiś członek rady nadzorczej. To było coś niesamowitego – głos faceta przekonanego, że się zna na mediach, skoro zasiada w radzie nadzorczej. Trochę to przypominało medialne porady Awala, on przecież też tu parę razy pisał, jak założyć lewicową gazetę. Awal musi mieć jakieś stanowisko wysokie, ale oderwane od produkcyjnych realiów czegokolwiek (czy to gazety, czy to samochodu).

  162. @wo „A tu się akurat głupio go czepiasz. Zbiór zdefiniowany jako „wojskowi i rodziny” obejmuje też wnuków wojskowych”
    Niby tak, ale cała to nie-aż-tak-mała strefa przemysłowa, właśnie zamieniana w działki pracownicze, to nie wojskowi, tylko robotnicy. Sama Awtokartoszka to ponad 2000 pracowników. Z ideą, żeby ich nie wpuszczać do UE w ogóle, się natomiast zgadzam.

  163. @Awal biały

    Prościej byłoby z Tobą dyskutować, gdybyś mniej energii wkładał w złośliwości typu „polemista-amator”, a więcej w czytanie ze zrozumieniem. Piszesz

    „Lotgarze, rozmawiamy tu przecież o fabrykach postawionych przez Zachód (i Daleki Wschód) w Rosji, takich jak fabryka Avtotor”

    Przecież to jest doskonały przykład na różnicę w zagranicznych inwestycjach w łańcuchy dostaw kontra w małoskalową produkcję dla lokalsów. Avtotor w dobie świetności produkował jakieś 150 tysięcy samochodów rocznie na rynek rosyjski. Dla porównania, przy okazji Brexitu wiele mówiło się o fabryce Nissana w UK: 500 tysięcy (3.33 razy więcej), na eksport na kontynent. Widzisz tę subtelną różnicę?

    Jeżeli chcesz napisać, że nie można wykluczyć, że za kilka lat gdzieś w jakimś Niżnym Blyatińsku stanie manufaktura, która na złoży 500 EV rocznie na chińskiej licencji dla śmietanki towarzyskiej w Moskwie i Piotrogradzie — jasne, mogę w to uwierzyć.

    Ale nikt tej manufaktury nie potraktuje na serio jako dostawcy poza Rosją, nawet jeśli będzie na granicy z Europą czy Chinami, bo Rosji nie można ufać, ergo manufaktura w każdej chwili może trafić na listę sankcji, co miałoby katastrofalne skutki dla następujących ogniw łańcucha dostaw. I im bardziej low level component, tym większe ryzyko, które trafia w więcej fabryk później w łańcuchu. Np przestój w dostawach rosyjskich baterii to katastrofa dla kilku/kilkunastu zakładów, które te baterie składają z innymi komponentami w coraz bardziej skomplikowane produkty. WŁAŚNIE DLATEGO Daimler itd były OK z wysyłaniem komponentów do Rosji na samochody na rosyjski rynek, ale nigdy na serio nie myślały o łańcuchu dostaw w drugą stronę. Szczególnie po 2014. Twój Avtotor jest idealnym przykładem tego fundamentalnego ograniczenia Rosji.

    Co z tego wynika? Ze nawet jeśli Rosja będzie produkować EV, to nie na eksport jako substytut dochodu z energii, tylko na rynek wewnętrzny, na licencjach i komponentach finansowanych z tej energii. Innymi słowy (drodzy lewicowi komcoinauci, nie bijcie 😛 ) Putin zaraził Rosję Gierkiem.

  164. @wo
    Pardon my french, mam złe osobiste doświadczenia z tak zwanymi niemieckimi businessmenami. Ale sorry, miałem się bardziej pilnować.

    @sheik
    ” No to albo-albo. Wnuki wojskowych to wojskowi? To się dziedziczy jakoś?”

    W Rosji i jeśli chodzi o armię – tak. W sojuzie rodzina wojskowego była de facto częścią jednostki, całe jej życie zależało od armii, więc dzieci wychowywały się w totalnym uzależnieniu. To się przenosi na kolejne pokolenia i wręcz bardzo trudno z tego uciec, szczególnie że armia przeważnie nadal jest właścicielem wszystkiego wkoło, w tym twojego domu, i de facto nadal twoje życie w duzym stopniu od nich zależy nawet jak próbujesz nie mieć z nimi nic wspólnego. Dopóki się nie wyprowadzisz gdzieś daleko – no ale mówimy o ludziach którzy z Kaliningradu nie uciekli. To był zamknięty okręg wojskowy za sojuza, tam nie było cywili, co najwyżej „cywile”

    ” Jak rozumiem, kolega robi sobie jaja z masowych gwałtów?”

    A gdzie przepraszam kolega zauważył w mojej wypowiedzi jakikolwiek element humorystyczny? Bo ja nie widzę. To o czym piszę to fakt. Myślisz że to co przeszły te kobiety nie miało wpływu na to jak wychowały swoje dzieci (szczególnie że przeważnie bez ojców). A to z kolei na ich dzieci. Nie bez powodu nabożny strach przed Rosją i wymyślanie na siłę argumentów by ją „rozumieć” występuje praktycznie tylko w Niemczech.

  165. @bartolpartol
    „Ich dzieci mają ciężkie życie i wymagają potem porządnej terapii, jeśli jakimś cudem przyjdzie im do głowy, by się z „tradycji rodzinnej” jednak wyrwać. Ale to rzadkie przypadki, najczęściej spowodowane brakiem predyspozycji psychicznych lub fizycznych.”

    Rzadkie? Moja żona jest córką wojskowego, wychowała się na wojskowym osiedlu. Absolutnie nikt tam nie pracuje w wojsku z drugiego pokolenia. Traum jest, owszem, nadproporcjonalnie dużo – głównie alkoholowych, ale parę przemocowych też się znajdzie. Czy są „walnięci zdrowo” to nie wiem, nie do końca rozumiem co masz tu na myśli – te traumy czy coś innego.

    Zresztą – jak szukamy bardziej zróżnicowanej demograficznie próby – w pracy też mam potomka wojskowego z innej zupełnie części kraju, no i też w wojsku go nie ma (nic nie wiem o traumach).

    @Awal i czynnik ludzki
    Może się znęcam nad komcionautą, ale tak sobie uswiadomiłem: argument o czynnik ludzki padł w odniesieniu do zachodniej opinii publicznej i jej optyki na powrót zachodnich korporacji do BAU, a Awal wygodnie się ograniczył do czynnika ludzkiego po drugiej stronie barykady w postaci białoruskich kolejarzy i rosyjskich opozycjonistów, które to grupy są oczywiście wysoce pacyfikowalne.

    Tymczasem to faktycznie jest kluczowe dla zrozumienia, dlaczego można marketingować wiele, ale nie można marketingować wszystkiego.

    Istnieje subtelna, ale esencjonalna różnica między rokiem 2014 a rokiem 2022. W roku 2014 Putin był dla kapitana publicznego złym dyktatorem. To jest wbrew pozorom bardzo rozmyta i szeroka kategoria. Złym dyktatorem jest też Łukaszenka, Orban i Kaczyński, jest nim Erdogan i Puchatek, emirowie ZAU i Kataru, a nawet Trump. Mnogo tych dyktatorów, cieżko wszystkich złapać za rękę, a już dla zachodniej lewicy wszyscy powinni poczekać w kolejce za złymi technokratami. Putin nie był w tym rankingu na czele stawki, a miał jednocześnie sprytny pijar “złego, ale skutecznego”. BAU z Rosją było w tej optyce takim samym elementem globalnej niesprawiedliwości, co sweatshopy, obozy Ujgurów i monopole Big Techu. “Co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz”.

    Nie jesteśmy dzisiaj w tej przestrzeni. Putin jest dzisiaj literalnym Hitlerem, złem wcielonym i szaleńcem grożącym wojną atomową, Rosjanie narodem faszystów, zbrodniarzy wojennych i morderców dzieci. Dowodzić, że skoro coś było po 2014, to będzie i teraz to trochę jak dowodzić, że skoro w ‘39 UK cisnęło appeasement to w ‘43 też zaraz może. Not quite.

  166. @embercadero
    „Pardon my french, mam złe osobiste doświadczenia z tak zwanymi niemieckimi businessmenami. ”

    Wszystko jedno, to są nasi sojusznicy. Póki nimi są, kto nas skłóca ten onuca (jak by zarapował znany poeta).

    @sapiecha
    „nie do końca rozumiem co masz tu na myśli – te traumy czy coś innego.”

    I się kolega nie dowie, bo wyciąłem tego komcia kol. Bartola i wytnę kontynuację wątku.

  167. @embercadero „To o czym piszę to fakt. Myślisz że to co przeszły te kobiety nie miało wpływu na to jak wychowały swoje dzieci (szczególnie że przeważnie bez ojców). A to z kolei na ich dzieci. Nie bez powodu nabożny strach przed Rosją i wymyślanie na siłę argumentów by ją „rozumieć” występuje praktycznie tylko w Niemczech.”

    Nie, to nie fakt, to opinia. I to uzasadniona jedynie kolegi głębokim przekonaniem, a dla mnie to trochę za mało. Ja też miewam momenty, kiedy uważam, że wieki pańszczyzny straumatyzowały Polaków do tego stopnia, że to wciąż widać w społeczeństwie i niezwykle szkodzi Polsce w rozwoju – ale to tylko moja opinia.

    Dodatkowo – już pomijając fakt, że Armia Czerwona doszła mniej więcej tam, gdzie była granica NRD a dla prawdziwości tejże teorii straumatyzowani musieliby byż wszyscy „zachodni” Niemcy (taki kanclerz Schroeder urodził się w Nadrenii-Westfalii, potem mieszkał w Hanowerze), to na tej samej zasadzie syndrom sztokholmski musiałby przejawiać setki tysięcy Polaków jako dzieci i wnuki zgwałconych Polek, Ślązaczek, Kaszubek etc.

    W skrócie jest to, jak zwykła mawiać moja szacowna mama – rzucanie psychologicznym mięsem, czyli podpieranie bzdur poważnie brzmiącymi terminami.

  168. @sheik
    „W skrócie jest to, jak zwykła mawiać moja szacowna mama – rzucanie psychologicznym mięsem, czyli podpieranie bzdur poważnie brzmiącymi terminami.”

    I to było ostatnie słowo, podsumowujące ten temat.

  169. @Awal
    „Koncerny wykupują na lata do przodu produkcję litu nawet z niepewnych złóż”

    Z tym litem to jest ciekawie. To popularny pierwiastek i tylko pozostaje kwestia wydobycia, w której sporo się dzieje, więc za jakiś pewnie nikt już na jego wydobyciu przewagi nie zbuduje. Już pojawiają się metody uzyskiwania litu z morskiej wody (link to eurekalert.org), gliny (link to mining-technology.com) itp., itd. A że ceny litu rosną w cholerę, to też prace nad alternatywnymi sposobami ekstrakcji zapewne gwałtownie przyśpieszają.

    @Sapieha
    „Rzadkie?”

    To faktycznie było niefortunne określenie.

    „traumy czy coś innego”

    Traumy i np. związane z nimi specyficzne zachowanie. Więcej nie napiszę, bo wo znowu wytnie.

  170. #Lit
    Z przyczyn historycznych mam w bąbelku paru aktywnych chemików, w tym siedzących w elektrochemii (choć zajmujących się głównie polimerami czyli organiką). W ten dosłownie weekend w sytuacji towarzyskiej słyszałem jak intensywnie dyskutowali o czymś co właśnie się ukazało w jakimś Nature czy innym Science a dotyczy (podobno) przełomu w konstrukcji baterii ogniwach sodowo – siarczkowych. Podobno jeśli prawda to rewolucja. Właśnie pod kątem dostępności składników – sód, węgiel i siarka są wszędzie, nie trzeba ich wydobywać w dzikich krajach. Nie wiem na ile w tym prawdy oczywiście, wiedzy z chemii zostało we mnie po 20+ latach nieaktywności tyle by co najwyżej rozumieć o czym mówią.

  171. (wo, wytnij jeśli nie chcesz bym to ciągnął)

    @sheik
    Skoro ja tylko rzucam psychologicznym mięsem (co być może) to jak w takim razie wytłumaczysz że „versteheryzm” występuje w takim nasileniu tylko w tym jednym kraju i nie tylko w NRD (tak jakby ludzie z NRD nie wyjechali masowo na zachód)? kwestia masowej indoktrynacji NRF-u przez KGB/Stasi w czasie zimnej wojny? W UK była równie silna, a jednak przyjęła się dużo słabiej (nie licząc Jeremiego Corbyna) i efektów dziś praktycznie nie widać.

  172. @embercadero
    ” występuje w takim nasileniu tylko w tym jednym kraju”

    Przecież nie tylko, jest go sporo w Grecji, Francji, Włoszech itd. Sięga pan po narzędzia pseudopsychologiczne tam, gdzie należy używać socjologii. Wytnę wszystkie pierdolety o „syndromie sztokholskim”, zezwalam najwyżej na analizę na poziomie społecznym (na przykład „na ile Grecy się identyfikują z prawosławiem”).

  173. @ embarcadero
    ” Właśnie pod kątem dostępności składników – sód, węgiel i siarka są wszędzie, nie trzeba ich wydobywać w dzikich krajach.”

    Może polskie złoża ślicznej i lśniącej wysokoczystej siarki rodzimej nagle okażą się skarbem! (pewnie nie)

  174. @wo

    No nie, jednak mechanizm powstania „sympatii” do USSR (co moim zdaniem jest czym innym niż versteheryzm Niemców) w Portugalii, Francji czy Grecji jest inny. Tam w czasie wojny były mało demokratyczne i nie lubiane reżimy (jak Salazar, jak mafijne rządy we Włoszech itp). One wszystkie trzymały się na amerykańskich lufach więc opozycjoniści z natury rzeczy zakładali że Rosja to ta dobra skoro USA jest ich wrogiem. Jak w latyńskiej ameryce. Wiem co mówię bo tłumaczyli mi to kiedyś po pijaku oryginalni portugalscy trockiści 🙂 Niemcy zachodni nie mają takiego backgroundu. Więc skąd to u nich?

  175. @Awal, „wielkie zwycięstwo Rosji”

    Przekopałem się przez 171 komentarzy i stawiam ostrożnie hipotezę roboczą, że mury fabryki EV w Kaliningradzie oraz odgłos haubicy D30 przysłania nam tzw. „wielki obraz”:

    1. 2 co do wielkości mocarstwo atomowe i 3 konwencjonalne 120 któryś dzień nie jest w stanie pokonać kraju wydającego na wojsko 3 razy mniej niż Polska. I to kraju który przez 100 z tych 120 dni miał „aptekarską” pomoc z Zachodu. Dla kontekstu historycznego – w 1956 trzecie mocarstwo konwencjonalne świata tj Wielka Brytania była w stanie pokonać Egipt (fakt z pomocą Francji i Izraela) więc wstydu nie było na polu bitwy (był gdzie indziej). W 1979 Chiny z dużym trudem dały łupnia Wietnamowi (całe spektrum działań łącznie z obozami i masowymi mordami było w grze). Ale trud był tak wielki, że od 1979 zaprzestali prowadzenia wojen i zabrali się za robienie kasy. UK do wojowania na serio wróciła w 1982 ale już nie jako mocarstwo a przystawka do USA. Musieli się ich nawet zapytać o zgodę na odbicie Falklandów.

    2. Zachód jak najbardziej „prowadzi” negocjacje z Rosją. A dokładnie jest w fazie obniżania jej aktywów i zasobów, zerowania magazynów amunicji, rakiet, czołgów itd. Amerykański Sekretarz Obrony powiedział to nawet w TV (potem go schowali aby już za dużo nie gadał). Ukraina ma ciężko (jak to na peryferiach, ktoś musi zapłacić za „great game”) ale Rosja straciła jakiś miesiąc temu zdolność do prowadzenia wojny z NATO na dłuższy czas. I dla USA to jest sukces nr 1 w kontekście ich sporu z Chinami. Putin w Genewie – moja hipoteza – rok temu odrzucił ofertę zmiany sojuszy na spotkaniu z Bidenem więc go USA elegancko procesuje („negocjuje” aby nie urazić rusofilów) do niższej ligi. USA robiło też tak w 1956 z UK.

    3. Żadnej fabryki EV nigdy nigdzie w Rosji by nie było bo to nie ten kraj, nie ten rynek. EV to przyszłość na jaką się Niemcy chcą przestawić, po to dali Muskowi tyle $$$ aby im fabrykę zbudował. Niemcy myślą może czasem naiwnie (Merkel vs Putin) ale próbują jednak planować na 30-40 lat jeśli chodzi o fabryki i to co oni będą sprzedawać w 2050 oraz gdzie związkowcy z IG Metal będą pracować. A propos Belki i lewicy w PL to właśnie tego nam brakuje a nie jakiś wielkich planów wpływania na politykę mocarstw. Wpływać ostatni raz mogliśmy w 1612, teraz to byłby kabaret im Józefa Becka i każda partia lewicowa (i każda inna) próbująca to robić traci mój głos z automatu.

    4. Finał „negocjacji” z Rosją będzie – wg wizji „Zachodu” – taki, że pozbawi się ją jakiś specjalnych złudzeń i wskaże się jej rolę dostawcy surowców przy czym już nie ropy i gazu (2050 już całkiem blisko, zresztą LNG z Senegalu ładnie witało ostatnio Scholtza) a ziem rzadkich. To wszystko dokona się elegancko, miło jak to u Francuzów czy kogo tam ale się dokona. Putin zresztą pogorszył sobie warunki negocjacji popełniając błąd którego nie popełnił Breżniew czyli zaczął grać kartą gazową i to jeszcze przed wojną (np akcja Gazprom Germania z opróżnianiem magazynów). Jak słyszałem w ostatnim podcaście OSW, jakiś niemiecki polityk powiedział „Putin zamiast 30 lat stabilnych dochodów z gazu, do czasu przejścia na OZE, będzie miał tylko 3”.

    To co nie jest dla mnie jasne, bo moja szklana kula tego już nie ogarnia, to czy system państwowy Rosji to wytrzyma. Ryzyko separatyzmów było po 1991 ale szybko je zgnietli. W 1856 po wojnie krymskiej też byli w b trudniej sytuacji (armia skompromitowana, gospodarka rozwalona) ale mieli trochę szczęścia (np brak powstania w Polsce). Ciekawe czy teraz też im się uda wyjść z tego zakrętu.

    Zwróćcie proszę uwagę, że nigdzie w tym nie ma Ukrainy, ani w UE, ani w NATO. Bo „przeprocesowanie” Rosji do poziomu akceptowanego przez USA wcale nie oznacza wygranej Ukrainy tak jak to sobie w Kojowie wyobrażają. Ot dola peryferii.

  176. Podpowiadam że ten możliwy przełom w technologii akumulatorowej to katoda oparta o nanorurki węglowe i jednoskośną siarkę gamma, zaskakująco stabilną w takim układzie. Tytuł pejpera w Nature to „Stabilization of gamma sulfur at room temperature to enable the use of carbonate electrolyte in Li-S batteries”. To pozwoliłoby pozbyć się kobaltu i podobno może dać ośmiokrotny wzrost gęstości energetycznej takich akumulatorów z litem. Jeśli zadziała z sodem (dotychczas akumulatory na sodzie były niestabilne ale to też kilka lat temu ogarnięto) to mowa o potencjalnie czterokrotnie większej gęstości energetycznej, akumulatora opartego o pierwiastki dostępne dosłownie wszędzie.

  177. @embercadero
    „Podobno jeśli prawda to rewolucja.”

    Z tą rewolucją to bym uważał o tyle, że opracować baterię to jedno, wyprodukować za sensowną kasę to drugie, a produkować masowo to trzecie. I na każdym kroku można zaliczyć bolesną wtopę. Ale kibicuję wszystkim jak leci, bo od tego zależy nasza przyszłość.

    W bateriach bardzo dużo się dzieje i w końcu się wydzieje, bo tanie i wydajne baterie to warunek konieczny powszechnej elektryfikacji transportu. I pewnie skończy się na wielu typach baterii w zależności od zastosowania (sorki za oczywistość). Np. Tesla używa baterii LFP (ciągle lit, ale już bez kobaltu i niklu) w swoich samochodach bez wykurwu (jeśli 6s do setki uznamy za brak tegoż) i z trochę mniejszym zasięgiem. Pojawiają się inne typy. I to jest jak najbardziej ok.

  178. @embarcadero „Wiem co mówię bo tłumaczyli mi to kiedyś po pijaku oryginalni portugalscy trockiści”
    Litości.

    @”Niemcy zachodni nie mają takiego backgroundu. Więc skąd to u nich?”
    Nie, kurna. Nimecy zachodni w ogóle nie mieli ani roku 1968 ani masowego ruchu protestu w latach 80. przeciw amerykańskim Pershingom w RFN. Teraz już otwarcie trollujesz, prawda?

  179. @Awal
    Z lekką zwłoką – za co przepraszam.
    1. Jeśli chodzi o uruchomienie produkcji – to tych zakładów, które mogłyby nagle zwiększyć produkcje nie jest tak dużo by sobie z nich „selekcjonować te, które są w rejonach o strukturalnym bezrobociu”. Wybudować nowych się nie da w takim czasie. Więc raczej jest to kwestia zwiększenia zdolności produkcyjnych sprzętu wojskowego w Europie jako takiej. Tam gdzie się da.
    Można dyskutować na ile Serbia jest dobrym miejscem do lokowania przemysłu, który ma służyć produkcji amunicji przeciwko Rosji.
    2. Co do „Kołobrzegu” vs Volkswagen. Mi chodziło bardziej o motyw, gdy coś zupełnie bezsensownego sobie trwa. Bo jest jakiś budżet, bo są ludzie którzy nad tym pracują od lat, dyrektorują czemuś itp itd. Do końca trwania III Rzeszy trwały sobie jakieś organizacje, które zastanawiały się nad decyzjami, których nikt nie był w stanie wykonać, które nie miały żadnego sensu.
    Oczywiście to nie jest aż tak skrajna sytuacja – ale mam wrażenie, że tkwisz w środowisku, które nie wychodzi poza paradygmat „z Rosją musimy mieć mocne relacje gospodarcze” bo jest w tych relacjach gospodarczych od X lat. Jakieś relacje pewnie będą – ale mogą być dramatycznie mniejsze.
    3. Cały czas twierdzę, że istnieje różnica między Europą (czy „Zachodem”) a Azją jeśli chodzi o ostracyzm. Natomiast myślę, że rozsądny Zachód nie będzie chciał przejść z uzależnienie od węglowodorów do uzależnienia od metali ziem rzadkich (niezależnie od podniesionych przez innych komcionautów zastrzeżeń dotyczących tej kwestii).
    4. Żywność organiczna – przeczytałem ten link. Jest trochę z kategorii „ten kraj to kapitalny rynek na sprzedaż butów, wszyscy chodzą boso” – znaczna część pokazuje, że to jest poziom „early adopters”, że poziom certyfikowanych gruntów jest ponad 20 razy mniejszy niż średnia europejska.
    Ok Rosja ma grunty i ma jedną cechę która by zwiększała szansę na eksport – jej „organiczne rolnictwo” jest skoncentrowane chwilowo w nielicznych dużych organizmach (w Polsce mamy 19.000 certyfikowanych producentów a w Rosji 120). Ale przecież poza tym to są same potencjalne problemy (a i latyfundium organiczne to trochę oksymoron).
    Zalinkowana analiza mówi o kiepskim wsparciu państwa, braku systemu badającego jakość (i wynikającego z tego braku zaufania do jakości).
    Analiza wskazuje też na to, że organiczne rolnictwo celuje często w lokalny zasięg usług – zabezpieczanie lokalnego rynku albo łączenie produkcji np z turystyką.
    By to zadziałało Rosja musiałaby się kojarzyć z fajnym miejscem, a nawet „fajnym miejscem do podróży”. Czy wyobrażasz sobie by w rozsądnym czasie mieszkaniec Europy traktował podobnie wypad na Sycylię w stylu „polecę sobie na przedłużony weekend, wynajmę mieszkanie/hotel w Palermo, będę jadł lokalne specjały w okolicznych restauracjach popijając lokalnym winem, któregoś dnia podjadę do lokalnej winnicy kupię parę butelki wina do domu i zjem coś w tamtejszej knajpie” z „Pojadę do Soczi, wynajmę mieszkanie/hotel, pozwiedzam, potem podjadę do lokalnej farmy zjem ich specjały i kupię trochę do domu”?
    Rosja nie kojarzy się z miejscem gdzie jest bezpiecznie. Rosja nie kojarzy się z miejscem gdzie jest czysto. Nie kojarzy się z jedzeniem, które jest zdrowe. Kojarzy się z ropą, kojarzy się ze starymi technologiami. Kojarzy się teraz z wojną i mordowaniem ludzi. W tym sensie wojna oddala taką transformację.
    Produkcja żywności – w sensie zwiększenia eksportu wydaje mi się możliwa, co więcej to może być ukryta metoda sprzedaży węglowodorów (zamiast je sprzedawać bezpośrednio zmiana na nawozy i sprzedaż żywności) ale na boga nie na poziomie „włoskie wędliny” „holenderskie sery” itp.
    Jeśli powstałyby jakieś mocne regulacje dotyczące śladu węglowego żywności – to Rosja mogłaby ekstensywnym rolnictwem coś ugrać. Ale to przecież pieśń przyszłości.
    5. WO ładnie o tym napisał, więc tylko się zgodzę z gospodarzem, że nie da się tak łatwo zaordynować zmian w postrzeganiu krajów. A Rosja sobie teraz zraziła Zachód. Szybciej uwierzę, że Rosja wróci w popkulturze do roli „defaultowego złego” (bo Chiny są sporym rynkiem kinowym) obok „generic arab terrorist” niż że wróci do roli „ok nie są idealni, ale się starają i kiedyś dorosną do naszych wartości”.

    W skrócie – zasypanie dziury po ropie wygląda u Ciebie tak, że z wielu miliardów małą część zasypujesz za pomocą wizji baterii a znaczną resztę „nieuniknioną potrzebą zaoferowania Rosji miejsca w światowej gospodarce”, nie biorąc pod uwagę tak problemów strukturalnych Rosji jak i zmieniającej się opinii o niej.

  180. @Obywatel
    „Zwróćcie proszę uwagę, że nigdzie w tym nie ma Ukrainy, ani w UE, ani w NATO.”

    Moim zdaniem jest. Ustawienie Rosji w docelowej pozycji wymaga porzucenia przez nią mrzonek imperialnych, czyli wyjęcia Ukrainy poza zasięg ramion. To nie musi oznaczać ukraińskiego członkostwa w bloku zachodnim de iure (i raczej nie będzie), ale de facto i owszem – na poziomie na jakim funkcjonuje powiedzmy Izrael albo Korea, przy zachowaniu proporcji. Zakładam, że to będą rozmaite statusy kandydata i umowy stowarzyszeniowe, które nic niby nie gwarantują, ale stawiają Ukrainę na takiej pozycji gospodarczo-militarnej, że nawet temu przysłowiowemu analitykowi FSB przez klawiaturę nie przejdzie napisać, że to realny cel podboju.

    Przy czym to faktycznie nie musi oznaczać ani Krymu, ani separatystycznego Donbasu pod kontrolą Ukrainy.

    @postęp bateryjny
    Trzeba jednakowoż uznać fakt, że zanim alternatywne metody pozyskania litu albo baterie nielitowe dojdą do etapu masówki to jeszcze długo potrwa faza umasowienia tego co mamy – baterii litowych z ograniczonych złóż. I to jest okienko powiedzmy 20-30 lat na którym Rosja hipotetycznie mogłaby płynąć jako główny wydobywca. Trzeba więc oddać Awalowi, że Rosja karty surowcowe dalej ma w sensownej perspektywie czasowej.

    Inna sprawa, że tu trzeba faktycznie jak Niemcy – w perspektywie pokoleniowej. Taki przemysł się projektuje i wdraża latami. Czy Rosja wracając z gospodarczo-politycznego niebytu załapie się na litowy pociąg – w jakimś stopniu na pewno, ale czy wystarczającym do zastąpienia węglowodorów – osobiście wątpię. Ten 2026 bardziej brzmi jak odmrażanie projektu niż jego finał. I cały czas mam na myśli kopalnie, a nie fabryki, Rosja to jest z natury dostawca nieobrobionej surowicy i nawet sama wierchuszka nie chce tego zmieniać.

  181. @sheik
    „Nie, kurna. Nimecy zachodni w ogóle nie mieli ani roku 1968 ani masowego ruchu protestu w latach 80. przeciw amerykańskim Pershingom w RFN. Teraz już otwarcie trollujesz, prawda?”

    Z piciem z trockistami to faktycznie był taki żarcik (ale jest to prawda), natomiast nie, nie trolluję. To jest kwestia skali. We Francji, Włoszech komuniści wygrywali wybory, w Grecji ELAS i ich spadkobierców popierała momentami literalnie większość narodu, przeciwko Salazarowi w PT też wystapiła znaczna część społeczeństwa. Przy tym niemiecki 68 rok czy „marsze antyatomowe”, jak dziś zresztą wiadomo organizowane przez Stasi, wyglądają mniej więcej tak jak „niemieccy antyfaszyści” (wszyscy trzej) przy ruchu oporu we Francji czy Jugosławii. Niemcy są świetni w tworzeniu i propagowaniu takich mitów po fakcie, gdy już mało kto pamięta.

  182. @embercadero
    „Przy tym niemiecki 68 rok czy „marsze antyatomowe”, jak dziś zresztą wiadomo organizowane przez Stasi, wyglądają mniej więcej tak jak „niemieccy antyfaszyści” (wszyscy trzej) przy ruchu oporu we Francji czy Jugosławii.”

    No bez jaj – przecież „marsze antyatomowe” wyewoluowały we współrządzący dziś „Bündnis 90/Die Grünen”.

  183. @cowboytomash
    akurat skrzywienie zawodowe sprawiło, że jako pierwszy zauważyłem w tym paperze rysunek 7f gdzie była kompletna głupota – na szczęście wynikająca tylko ze złego opisu legendy. Jak widać peer review puszcza babole.

    Ciekawy projekt, zwłaszcza, że o ile takie baterie byłyby mniej wymagające pod względem surowców, to bardzo wymagające pod względem produkcji (czyli super, bo Chińczykom zajmie dłużej skopiowanie a Hindusom się nie uda, można produkować w EU i USA), żeby tylko problemy wspomniane przy wyższych temperaturach nie sprawiły, że podzieli to los ogniw paliwowych.
    Ale to akurat ciągle przyszłość tak odległa i niepewna…..

  184. @cowboytomash
    „śmiokrotny wzrost gęstości energetycznej takich akumulatorów z litem”

    Te z labu miały pojemność 3x większą niż litowe i 2x dłuższą żywotność. A jeśli wszystko pójdzie dobrze to do końca dekady mogą być już na rynku.

    Trwa wyścig technologiczny, koncerny ładują megabaksy w eskperymentalne rozwiązania, ośrodki badawcze i akademickie ścigają się w publikacji badań. Państwa też inwestują i wspierają bo to będzie oznaczało przewagę technologiczną, przemysłową i gospodarczą.
    Gdzie w tym wyścigu plasuje się Rosja? To powinno być pytanie retoryczne. Na samym końcu. Będą korzystać z czyjejś technologii na licencji, z czyichś maszyn, know-how, w dodatku jak ktoś im pozwoli. Bo przecież nowe lekkie baterie -> drony, technologia wojskowa.

  185. @bantus

    „Gdzie w tym wyścigu plasuje się Rosja? To powinno być pytanie retoryczne. Na samym końcu. Będą korzystać z czyjejś technologii na licencji, z czyichś maszyn, know-how, w dodatku jak ktoś im pozwoli. Bo przecież nowe lekkie baterie -> drony, technologia wojskowa.”

    Heh, o wyższości rosyjskiej technologii i przemysłu najlepiej świadczą sukcesy masowych formacji T14 Armat na polach Ukrainy, rosyjskiej odpowiedzi na Abramsy z lat 1980tych. Oh, wait… /sardon

  186. @bantus
    Racja, trzykrotnie, musiałem mentalnie pomieszać z innym pejperem, dzięki za korektę.

  187. @wpuszczać czy nie wpuszczać Rosjan (nie tylko z Kaliningradu)
    Prawa człowieka nadal obowiązują i to uniwersalnie, więc nawet Rosjanie mają (powinni mieć) prawo do wystąpienia o azyl i do obiektywnego rozpatrzenia tego wniosku.

    Poza tym należy blokować ruch osobowy i handel tak jak jest to tylko możliwe (a to co niemożliwe – okrutnie oclić).

    @Kaliningrad
    Dla Moskwy to przede wszystkim lotniskowiec/kaponiera za liniami wroga, taki Berlin Wschodni. To także kolejny niewiarygodny sukces Rosji – w praktyce sami pozbyli się jednego z niezamarzających portów morskich (a nie mają ich wiele). Co zabawniejsze, skoro – jak ktoś wyżej zauważył – pozostałe rosyjskie porty na Bałtyku czasem zamarzają, to nawet do zaopatrywaniem samego Obwodu będzie średnio przydatny. Oczywiście zawsze mogą wysyłać transporty z Archangielska…

  188. @Co jest dla mnie Wielkim Paradoksem, skoro wchłonęliśmy te miliony uchodźców. Przecież nie wszyscy rozwożą kebaby w Bolcie?

    Fryzjerzy, kucharze, lekarze, złote rączki, nianie i inne usługi. Niktórzy, świadczą tylko „dla swoich” spory rynek na to jest dużo Ukraińców zostało kiedyś oszukanych przez Polaka. Z ręki do ręki bez podatku. To praktycznie państwo w państwie. Jak nie macie znajomych Ukraińców wystarczy wejść na którąś z „zamkniętych” grup na telegeramie. Można dostać z dostawą do domu wszystko włacznie panienkami i środkami umilającymi czas.

  189. Z naszej naszej perspektywy ciężko jest nam zrozumieć czemu świat traktuje Rosję jako poważnego i poważanego partnera. Jeżeli pomyślimy o Rosji jako o przemocowym ojcu, który bije pije, gwałci i kradnie. Mamy swoje koleiny myślowe, których nie umiemy opuścić. Tyle że dla reszty świata jest rozrywkowy wujek Wania, żadnej imprezy nie opuści, przychodzi zawsze wesoły i z dobrymi prezentami. To co że na motorowerze są naklejki z Ukrainy. Ukraina była niegrzeczna więc ojciec zabrał jej rower i dał chrześniakowi. Ziarno sprzedał za wagon wódki, na imprezę przytargał skrzynkę wódki, tak robi dobry wujek. W tym względzie Awal ma rację, niestety świat nie chce słuchać historii rodzinnych. To niestety nie działa na szczeblu ludzkim jak i państwowym.

    By spełnić to czego oczekuje Awal trzeba by wykonać podobnie tytaniczna pracę jaka wykonał Izrael przy nagłośnieniu Holokaustu. Tu nie wystarczy dziesięciu posłów. Potrzebne są muzea pokazujące okropności wojny, a przy okazji „grabieży przeprowadzanej systemowo przez Armię Czerwoną z naciskiem że odbywało się to przy aprobacie i udziale dowództwa”. Muzeum w wersji objazdowej nie tylko w Europie, ale krążące po całym świecie. Ukraina powinna zacząć produkować takie muzea w formie pociągu. My i wszelkie chętne pozostałe kraje szczęśliwego bloku możemy dodać po swoim wagonie, opisującym jak nam było dobrze pod kierowniczym przewodem. Pociągów może być więcej niż jeden i mogą się różnić składem wagonów, pierwszy wagon powinien być jednak taki sam. Szczęśliwa rodzinka popijająca czaj, czytająca Rosyjskie książki, oglądająca występ rosyjskiego baletu. Po minięciu połowy wagonu widok na tą sama rodzinę oglądaną jak przez szybę, podsłuchiwaną, podglądaną i przesłuchiwaną. Reszta atrakcji powinna mieć ograniczenie wiekowe.

  190. @Sapiecha, Ukraina w EU

    Pełna zgoda, będą różne formy pośrednie i inne statusy kandydata. Mi chodziło o wskazanej, że wyobrażenie polityki Zachodu wobec Rosji jakie ma Awal jest skrzywione przez lokalny kontekst czy marzenia. To nie działa tak, że – upraszczając – procesowanie Rosji do gorszej ligi oznaczać musi przeniesienie Polski czy Ukrainy do lepszej.

    Z punktu widzenia EU, USA jak i też Chin problem z Rosją, podobnie jak kiedyś z Otomanami w 19w (btw to jest najlepsza historyczna paralela dla Rosji IMHO) musi być rozwiązany i w tym procesie czasem nam czy Ukrainie skapnie z pańskiego stołu a czasem nie. A to czy komuś skapnie więcej czy mniej nie zależy od tego czy Belka będzie z lewicą wpływał na politykę mocarstw a od codziennego ogarnięcia w gospodarce, energetyce czy praworządności. I Ukraina będzie tu miała dużo problemów bo nawet wojna nie wygasiła ich wschodniego sposobu uprawiania polityki krajowej a dla takich francuzów lekcja rządów PiS i Orbana jest jasna w kontekście dalszego poszerzania UE na wschód.

  191. „problem z Rosją, podobnie jak kiedyś z Otomanami w 19w (btw to jest najlepsza historyczna paralela dla Rosji IMHO)”

    Nie wiem, czy taka znowu dobra, w XIX wieku Europa była dominującą światową cywilizacją, która odstawiła inne o dwie długości. Dziś jesteśmy daleko od tej sytuacji, inni są coraz bliżej.

    Dla mnie najlepsza paralela to nawet nie paralela – Mongołowie pod koniec średniowiecza. Agresywna lądowa potęga, która grozi każdemu sąsiadowi i okresowo ich najeżdża. Lekcja z tej paraleli nie jest budująca – Mongołowie stanowili problem przez wieki, zainstalowali swoje dynastie w wielu miejscach Azji, w tym w dzisiejszej Rosji, a problem „zniknął” dopiero jak Rosja sama zastąpiła Mongołów poprzez ich częściową asymilację.

    Europa wtedy od Mongołów po prostu musiała się nieustannie bronić i wymyślać nowe taktyki. Stąd wróciłbym do pomysłów o skutecznej orbitalnej tarczy przeciwrakietowej…

  192. @Sapiecha
    „Nie jesteśmy dzisiaj w tej przestrzeni. Putin jest dzisiaj literalnym Hitlerem, złem wcielonym i szaleńcem grożącym wojną atomową…”

    @WO
    „A potem jednak nagle robią film, na który randomy, nounejmy i nauczyciele nie chcą chodzić. … Skończyło się tak, że Pixar – wtedy ich pokorny petent – ich przejął.”

    Nie uniknę, widzę, odniesienia się do kilku wątków, co niedługo uczynię. Jednak najpierw mam do Was obu wstępne pytanie metodologiczne. Odwracanie się europejskiej opinii publicznej od Ukrainy nie jest przecież żadną tajemnicą – zarówno w sondażach paneuropejskich, tak jak w tym przeprowadzonym na zamówienie ECFR [1], jak i w poszczególnych badaniach krajowych, widać w porównaniu z marcem/kwietniem przeważającą liczbę zwolenników dogadania się z Rosją („peace”) nad zwolennikami pokonania jej („justice”). Widać tendencje szczegółowe, takie jak obarczanie we Włoszech po równo Ukrainy i Rosji winą za przedłużanie wojny, czy też takie jak opinia – najsilniejsza akurat w Polsce i Rumunii, że rząd poświęca Ukrainie za wiele uwagi. Całkiem też oczywisty w niektórych z tych wypadków, np. włoskim, jest wpływ putinowskiego marketingu uprawianego kanałami medialnymi i politycznymi (przez osoby z kręgu wpływu).

    Nie chcę tu jednak zaczynać głębszych analiz – to potem. Chcę Was zapytać i jeżeli można naprawdę uzyskać Waszą odpowiedź. Jaki jest Wasz proces decyzyjny, kiedy pisząc o odbiorze Rosji i wojny w europejskiej opinii publicznej nie odnosicie się do aktualnych badań tej opinii tylko dywagujecie o Hitlerze i Pixarze. Czym to się różni od np. argumentów na temat nieskuteczności szczepionek wywiedzionych z Biblii? Dlaczego wojna wywołuje tak radykalne zawieszenie racjonalności, oparcia w faktach i relewantnych źródłach, które zawsze były przecież cenione na tym blogu? Proszę, nie uciekajcie w kolejne piętrowe dywagacje o rozmowach z Wnukiem-Lipińskim. Są konkretne poprawne metodologicznie badania, one pokazują konkretny obraz – czemu go ignorujecie?

    Dziękuję też za pozostałe polemiczne głosy – odniosę się do nich.

    [1] link to euronews.com

  193. @awal
    „Jaki jest Wasz proces decyzyjny, kiedy pisząc o odbiorze Rosji i wojny w europejskiej opinii publicznej nie odnosicie się do aktualnych badań tej opinii tylko dywagujecie o Hitlerze i Pixarze.”

    Piszesz o jednym badaniu, przedyskutowanym w moim bąbelku. Kategorie „peace” i „justice” są arbitralne i jak to w socjologii bywa, wychodzi ci to co chcesz, żeby wyszło (mind you, ja w ogóle jestem sceptyczny wobec tak zwanych nauk humanistycznych). Niedawno widziałem prostszy paneuropejski sondaż, w którym pytanie było po prostu „czy jesteś za Rosją” i nadal cała Europa jest przeciw, z wyjątkiem Grecji, gdzie jest remis.

    „Czym to się różni od np. argumentów na temat nieskuteczności szczepionek wywiedzionych z Biblii? ”

    Samo PORÓWNANIE tzw. nauk humanistycznych do biologii i farmacji to dla mnie herezja.

    „Są konkretne poprawne metodologicznie badania, one pokazują konkretny obraz”

    Taki jaki chcesz żeby pokazały.

  194. @awal
    Ten drugi (czy jesteś za Rosją) jest z Pew, ale nie chce mi się szukać linka, w moim bąbelku był jako obrazek. Twoje podejście do socjologii – wraz z porównywaniem jej do nauk ścisłych – pokazuje mi, że NADAL nie rozumiesz „czynnika ludzkiego”. Wnuk-Lipiński był, przypominam, socjologiem. Ale socjologia to więcej niż „zrobimy sondaż”, to także świadomość OGRANICZEŃ POZNAWCZYCH.

    O to mieliśmy na blogu wiele flejmów, kiedyś na przykład wokół pytania „czy da się Naukowo Zbadać Czemu Aborcji Dokonują Kobiety Które Mają Pełny Dostęp do Antykoncepcji” (ja twierdziłem, że się nie da; niektórzy pisali, że to kwestia odpowiedniego socjologicznego badania). Generalnie (za Wnukiem-Lipińskim) uważam, że uczciwy socjolog (albo psycholog) musi w pewnym momencie powiedzieć, że jego dziedzina to nie fizyka, pewnych rzeczy się nie da zbadać i już.

  195. @Awal
    Przy całej mej dzielonej z gospodarzem pogardzie dla nauk humanistycnzych, wydaje mi się, że nawet słaby „nałukowiec” by wiedział,by nie wyciągać jednego obrazka z czterech bo akurat ten pasuje do tezy.
    Na kolejnych wykresach znacząco wygrywa Rosja jako winna spowodowania wojny i jako największa przeszkoda w zawarciu pokoju.

    To już nie jest poziom nauk humanistycznych czy normalnego dziennikarstwa tylko tabloidu.

    Z pewnością, gdyby porównać jak te słupki wyglądały co tydzień można by wyciągnąć więcej wniosków, ale znowu – trudno się spodziewać, by wojna w Ukrainie zajmowała sobą ludzi przez miesiące. Wnioskowanie na zasadzie „przez 3 miesiące spadło z 70 na 60, za rok będzie 20%” też jest jednak bez sensu

    Tak, „peace” będzie zyskiwał, „justice” będzie tracić i istotne jest znalezienie balansu, między wstrzasaniem generałem publicznym okropieństwem Rosji i limitowaniem trąbienia o Ukrainie, by nie doszło do zmęczenia materiału ludzkiego.
    No ale znowu, to nie nasze zadanie, ja mogę po raz kolejny odpowiedni procencik z pensji wysłać na Siły Zbrojne Ukrainy i pownerwiać parę osób na facebooku i twitterze.

  196. mtg
    ” trudno się spodziewać, by wojna w Ukrainie zajmowała sobą ludzi przez miesiące.”

    Ale orki robią co mogą, jak walnęli w centrum handlowe daleko za linią frontu to znów były nagłówki. To jest niesamowite, jak robią wszystko, żeby podtrzymać swoją zbrodniczą reputację.

  197. @mtg
    „Tak, „peace” będzie zyskiwał, „justice” będzie tracić”

    A najśmieszniejsze, że jakby mi zadać takie pytania to też odpowiem, że jestem za peace, a nie za justice. Tylko że „peace” dla mnie (i zapewne dla wielu ankietowanych) oznacza „niewywożenie ludzi na Kamczatkę”, a „justice” to po prostu machnięcie ręką na to, że do Hagi trafią tylko pechowcy.

  198. @wo
    Zgoda, ale miałem raczej na myśli to, że opcja „pokój jak najszybciej” będzie zyskiwać względem opcji „pokój jak najlepiej”.
    Zmęczenie tematem Ukrainy będzie narastać, zwłaszcza jeśli rachunki naprawdę zabolą po kieszeni i tu Awal ma trochę racji, że oceny tego jak zachód będzie traktował tę wojnę za rok lub Rosję za 5 lat na podstawie tego jak ją traktuje dzisiaj są mało realistyczne – ale też mało relaistyczne jest ocenianie tego na podstawie jak Zachód traktował Rosję po 2014.

  199. @WO

    Dziękuję za wyjaśnienia? Zatem czy dobrze rozumiem, iż wyrażając opinię że europejska opinia publiczna jest dla Rosji stracona, działałeś następująco:

    1) Odrzucam badanie ICFR, w którym respondentów pytano zgodnie z poniższą metodologią: „“Which of the following statements comes closest to your view?” Options included: “The most important thing is to stop the war as soon as possible, even if it means Ukraine giving control of areas to Russia”, “The most important thing is to punish Russia for its aggression, even if it means that more Ukrainians are killed and displaced”, “Neither of these”, and “Don’t know”. Respondents who chose the first option constituted the Peace camp. Those who chose the second one ended up in the Justice camp.” [1] Wyniki tego badania nic nie wnoszą – zarówno te pokazujące dystansowanie się znacznych grup respondentów od Ukrainy, jak i te np. w Portugalii pokazujące utrzymujący się i silniejszy niż można było się spodziewać blok respondentów proukraińskich. Jak i te pokazujące Polskę jako silnego outliera, nawet w Europie Wschodniej. Choć użyte pytania wprost odwoływały się do zakończenia deportacji jako składnika „peace” („niewywożenia ludzi na Kamczatkę”) i choć termin przeprowadzenia wywiadów (w większości krajów 28 kwietnia – 6 maja) przypadł ok. 2 tygodnie po apogeum informacji o masakrach w Mariupolu i Buczy, wyniki obciążone są nieusuwalnym prorosyjskim biasem.

    2) Podobnie badanie Pew Research [2] jest niewiele warte. Ani jego wynik obrazujący powszechny brak zaufania do Rosji i Putina, ani ten pokazujący wysokie międzynarodowe zaufanie dla Macrona i Scholza (gdzie Polska znowu jest outlierem). Ze względu na nieuniknione błędy poznawcze socjologii, nie ma w obu tych badaniach żadnej wartościowej wskazówki dla naszych polityków (np. takiej, że chybione jest liczenie na „naturalne” popieranie przez innych naszych oczekiwań, mocno odstających od reszty Europy, bez konsekwentnego przekonywania do nich naszych partnerów).

    3) Nie ma więc sensu odnosić się do tych badań w dyskusji czy to aprobująco czy krytycznie, podobnie jak do poszczególnych badań krajowych pokazujących bardziej szczegółowe wyniki np. segmentację poparcia dla Ukrainy w elektoratach zachodnich partii. Jedyną wartą uwagi wskazówką na przyszłość jest to co kiedyś powiedział mi Wnuk-Lipiński o czynniku ludzkim oraz co przeczytałem o Pixarze. Zatem: Macron i Scholz będą sprzedawać Putina nonejmom, ale ci tego nie kupią.

    Czy dobrze zrozumiałem? Kolego Sapiecha, czy Twój tok rozumowania w punktach 1-2 był podobny, zaś w punkcie 3 za jedyną właściwą wskazówkę uznałeś dla odmiany los Hitlera?

    [1] link to ecfr.eu

    [2] link to pewresearch.org

  200. @Awal
    “The most important thing is to stop the war as soon as possible, even if it means Ukraine giving control of areas to Russia”
    vs.
    “The most important thing is to punish Russia for its aggression, even if it means that more Ukrainians are killed and displaced”

    Czyli pytanie było czy lepiej nie zabijać Ukraińców czy może jednak zabijać. Daj spokój z takim badaniem. Ja bym grzecznie odpowiedział: pierdolcie się.

  201. @awal
    „Odrzucam badanie ICFR”

    Nie tyle odrzucam, co jestem świadom jego ograniczeń (w skrócie, cz.l.E.W-L.). Ja też jestem z obozu „peace”, a nie „justice” – o słowa można się kłócić.

    Świadom tych ograniczeń zgadzam się z ogólną uwagą, że „zainteresowanie wojną spada” albo „Grecy bardziej sprzyjają Rosji niż Litwini”. Dostajemy więc garść banałów, które do analizowania sytuacji są równie dobre jak analogie z historii.

    ” Nie ma więc sensu odnosić się do tych badań w dyskusji czy to aprobująco czy krytycznie”

    Ma nie większy niż porównania, które cię tak rażą. W socjologii nie dostaniesz precyzyjnych odpowiedzi jak przy szczepionkach, że „jakiś skutek uboczny występuje rzadziej niż 1 na 10.000 przypadków”.

  202. @bartol
    „Czyli pytanie było czy lepiej nie zabijać Ukraińców czy może jednak zabijać. ”

    No właśnie. To prawie jakbym ja zamówił badanie:

    1. Czy zgadzasz się ze słusznymi wypowiedziami znakomitego blogera WO na jego przesławnym blogu?
    2. Czy przyznajesz rację głupcom, którzy się z nim nie zgadzają?

    I się zachwycał, że łojejciu, 90% przyznaje mi rację. Jak już pisałem, „[sondaże pokazują obraz] Taki jaki chcesz żeby pokazały.”.

  203. @bartolpartol
    „Ja bym grzecznie odpowiedział: pierdolcie się.”

    I tym samym dołożyłbyś się do obrazu Polski-outliera z jej nieprzystającym do reszty krajów podejściem. Pytania w badaniu ICFR moim zdaniem rzetelnie oddawały perspektywę polityczną w jakiej ramuje wojnę europejski (nie tylko zachodni) dyskurs polityczny i medialny. By mieć na niego wpływ – i na ramowanie problemu, i na jego rozwiązanie – trzeba ten dyskurs rozumieć i w nim na bieżąco uczestniczyć.

    @WO

    „W socjologii nie dostaniesz precyzyjnych odpowiedzi”

    Jednak dostaniesz – w tym wypadku – odpowiedzi, które polityk uczestniczący w bliskiej bieżącej wymianie z zagranicznymi partnerami będzie w stanie wykorzystać, korygując – w oparciu o swoje doświadczenie i kontakty – błędy poznawcze, które (dla odmiany ja się zgodzę) owszem obciążają takie badania. Dziękuję jeszcze raz i obiecuję rozwinięcie. Kolegę Sapiechę nadal zachęcam do ujawnienia nam jego metodologicznej perspektywy.

  204. @awal „Odrzucam badanie ICFR, w którym respondentów pytano zgodnie z poniższą metodologią: „“Which of the following statements comes closest to your view?” Options included: “The most important thing is to stop the war as soon as possible, even if it means Ukraine giving control of areas to Russia”, “The most important thing is to punish Russia for its aggression, even if it means that more Ukrainians are killed and displaced”, “Neither of these”, and “Don’t know”. Respondents who chose the first option constituted the Peace camp. Those who chose the second one ended up in the Justice camp.” [1] Wyniki tego badania nic nie wnoszą”

    Zgadzam się, badanie według odpowiedzi na takie pytania niewiele wnoszą. Te pytania raczej zaciemniają obraz, bo stawiają fałszywą alternatywę, jakoby w tej wojnie były jasno określone roszczenia, zwłaszcza agresora, i można było, godząc się na nie, wyciągnąć wtyczkę i przerwać walki dziś o północy. Tymczasem:
    – nie było konkretnej listy roszczeń terytorialnych, poza jednostronnym uznaniem przez Rosję dwóch separatystycznych republik
    – nie było ultimatum z konkretną datą, po której Rosja zagroziła atakiem
    – niezapowiedziany atak nastąpil ze wszystkich możliwych stron, w tym z Krymu i morza (były jakieś formalne roszczenia do Odessy? A do Kijowa?)
    – oficjalne wypowiedzi strony rosyjskiej odmawiają Ukrainie prawa do istnienia, a nie zaledwie posiadania Krymu czy Donbasu.
    Takie ankietowe pytania sprowadzają się do tego, ilu pytanych sięgnie po arcyludzką reakcję „nieważne kto zaczął, niech to się wreszcie skończy, niech przestaną strzelać!” występującą również wśród ukraińskich cywilów w Donbasie (tu polecam poruszające relacje Ogdowskiego i Reszki). I co, prowadzić na podstawie tego politykę?

  205. Jezu, jako (wstyd przyznać, pradawny socjolog z krótką praktyką badawczą w CBOS) mogę tylko zawołać, co to jest w ogóle za badanie? Co to znaczy „ukarać Rosję”?
    A). Czy najważniejszą rzeczą jest utrzymanie możliwości pisania przez Awala długich monotonnych komciów na tym blogu, nawet jeśli będzie to znaczyć, że poziom tego bloga sięgnie wykopu?
    B.) Czy najważniejszą rzeczą jest ukarać Awala za te praktyki, nawet jeśli będzie to znaczyć, że będzie cierpiał on i wolność słowa?

  206. @Awal
    „Pytania w badaniu ICFR moim zdaniem rzetelnie oddawały perspektywę polityczną w jakiej ramuje wojnę europejski (nie tylko zachodni) dyskurs polityczny i medialny.”

    Przecież to jest ruska perspektywa: dajcie nam Ukrainę i wróćcie z pieniędzmi, wtedy będzie fajnie, albo będziemy dalej masakrować Ukraińców i wtedy będzie niefajnie. Jak rozumiem w pełni ją akceptujesz.

  207. @awal
    „Jednak dostaniesz – w tym wypadku – odpowiedzi, które polityk uczestniczący w bliskiej bieżącej wymianie z zagranicznymi partnerami będzie w stanie wykorzystać”

    Oczywiście, ale to problem stary jak fokusy na targecie. Polityk czy prezes (w uogólnieniu – Golfista) chce jednoznacznych odpowiedzi. „Co mam powiedzieć, żeby wygrać wybory”. „Jaki film mam wyprodukować, żeby odniósł sukces kasowy”. I socjolog mu coś tam wysmaży, a potem wystawi fakturę i sobie pójdzie.

    Jeśli będzie głupi, to uwierzy w swoją sprawczosć. Że skoro produkuje dla polityka programy – to umiałby dla siebie. I założy swoją partię. Przecież „500+” dla PiSu wymyśliła grupa ekspertów – która wystartowała w wyborach samodzielnie w przekonaniu, że skoro to takie fajne hasło, to oni dostaną 40%, a nie Kaczyński.

    Mądry lider kieruje się nosem. Intuicją. Wyczuciem. Sondaże są dla niego ewentualnym źródłem inspiracji, na równi z cytatami Sun Tzu albo z Magic the Gathering. Banały typu „nie wszyscy przyjmują nasz punkt widzenia” mają wartość flaworków z madżika.

  208. @Awal
    Nie wiem dlaczego tak mało w twoich komentarzach nawiązania do polityki USA. To oni decydują jak długo będzie trwała ta wojna, a więc i sankcje.

    A nawet zacięty ameryko-sceptyczny i cyniczny Europejczyk stwierdzi, że Stany chcą jak największego wykrwawienia się Rosjan, tak żeby mieć z nimi spokój na dekadę, a najlepiej na dłużej, że Pentagon będzie chciał przetestować pokolei wszystkie swoje zabawki na polu bitwy w walce z samymi Rosjanami (a nie w proxy konflikcie, którego stroną są zupełnie inne nacje, na sprzęcie podobnym, ale nie identycznym, z żołnierzami szkolenymi przez Rosjan, ale w innej strukturze, w innym klimacie). To dla nich kopalnia intelu wojskowego.

    Stąd obawy, że wojna będzie przedłużana, ale nie rozstrzygnięta. Zważywszy jednak na zachodnioeuropejską pomoc i jej znaczenie na froncie opinia publiczna starej Europy ma znaczenie drugorzędne w stosunku to tego co myśli farmer flyover states.

    Nawet gdyby jakimś cudem wojna się skończyła. Obecność dodatkowych wojsk i systemów wojskowych na wschodniej flance NATO, zbliżenie UA z UE i sojuszem, FIN i SWE w sojuszu albo z nowymi traktatami o współpracy wojskowej to wszystko będzie kontrowane przez FR agresywnymi ruchami z ich strony. Taka ich natura. To zaś z kolei będzie podtrzymywało niechęć obywateli UE do Rosji, a polityków do rozgrywania kontaktów i biznesów z Rosjanami przeciwko konkurentom.

    Projekt Eurazji jest skończony. W dotychczasowej formie, w najbliższych latach.

  209. Z wywiadu Macieja Stasińskiego z Slavojem Žiźkiem w dzisiejszej GW(internetowej): “Istnieje takie skrywane rozczarowanie, że Ukraina się Rosji nie dała. Nikt się tego właściwie nie spodziewał. Ten zawód widać wśród szerokiej opinii publicznej i na lewicy. Ci ludzie, zamiast podziwiać Ukraińców za ich bohaterstwo, mówią: – Oni nie mogą wygrać. To szaleństwo, samobójstwo. Wcześniej czy później padną. Nie prowokujmy już Putina, bo pójdzie jeszcze dalej!”
    Hm. Czy tylko ja, wśród tych lewicowych głosów, słyszę Awala?
    Polecam cały wywiad na wyborcza.pl.

  210. @bantus „FIN i SWE w sojuszu albo z nowymi traktatami o współpracy wojskowej”
    Przecież właśnie wchodzą, Erdogan wczoraj dał się udobruchać.

  211. @Obywatel
    “To nie działa tak, że – upraszczając – procesowanie Rosji do gorszej ligi oznaczać musi przeniesienie Polski czy Ukrainy do lepszej.”

    Parafrazując klasyka, well no, but actually yes.

    Nie musi oznaczać automatycznie, ale wiele wskazuje na to, że w tym konkretnym układzie sił jednak oznacza. USA potrzebuje policjanta, który przypilnuje Rosji i wschodniej Europy, po to żeby mieć temat z głowy i móc się wreszcie skoncentrować na Morzu Południowochińskim. Domyślnym policjantem powinny być Francja i Niemcy, ale póki co robią wszystko, żeby tę okazję zmarnować. Jest więc spora szansa, że tandem Ukrainy jako kraju frontowego i Polski jako lokalnego ramienia NATO faktycznie będzie główną siłą w rejonie, i to bez superwizji zza Odry. Te 500 HIMARSów może wcale nie być objawem gigantomańskich urojeń rządu, co raczej sygnałem konkretnych zachęt i gwarancji zza oceanu.

    Dodatkowo Rosja w niższej lidze stworzy próżnię polityczną i gospodarczą, którą ktoś musi wypełnić. Sporą część tortu bierze właśnie Turcja, duży kawałek tak czy inaczej weźmie zachodnia Europa, ale ich bardzo słabe manewrowanie może spowodować, że układ w rodzaju Trójmorza nabierze dużo bardziej strategicznego wymiaru niż w najbardziej mokrych snach pisowskich decydentów.

    Oczywiście to nie ma nic wspólnego z błyskotliwymi akcjami tego czy innego Belki, co ze zrządzeniem losu i błedami większych graczy, co nie zmienia faktu, że otworzyło się właśnie – być może bardzo krókie – okienko dla naszych polityków na działania w wymiarze który nigdy wcześniej nie był dla nich dostępny.

    @Awal
    W mojej pracy mam dużo praktyki z testowaniem produktu oraz zbieraniu feedbacku w focus testach i na dużej próbie faktycznych odbiorców. Złota zasada takich testów brzmi: odbiorca prawie zawsze ma rację określając problem i prawie zawsze się myli proponując rozwiazanie. Szukanie rozwiązań w ankietach czy nawet przy bezposrednim kontakcie z klientem zazwyczaj kończy się tragicznie, co wynika przede wszystkim tego, że odbiorca nie rozumie (i nie ma prawa rozumieć) architektury systemu który testuje, rozumie tylko jego bezposrednie efekty. Natomiast producent odwrotnie: rozumie architekturę na wylot, tak bardzo, że przysłowiowe gwintowanie śrubek mąci im szeroki obraz pracy całej maszyny. Testy mają ten obraz wyostrzyć, ale znalezienie rozwiązań dalej tkwi w architekturze.

    Główny problem przywoływanych tu rad nadzorczych (a w szerszym wymiarze, takze polityków przy budowaniu programu) polega właśnie na tym, że notorycznie ignorują tę zasadę: albo pomijają odbiorcę w ogóle, zakładając, że wszystkie problemy załatwią pijarowcy i marketing (co ma oczywiście opłakane skutki), albo oczekują że testy dadzą im wszystkie odpowiedzi.

    To się, jak sądzę, przekłada na socjologię, przynajmniej tę ankietową. Pew pyta o zaufanie do Rosji i Putina, czyli pyta czy Rosja/Putin jest problemem czy nie jest. Mam do tej ankiety względne zaufanie jeśli chodzi o wskazanie nastrojów. ICFR natomiast pyta o rozwiązania i robi to jednocześnie mętnie i manipulacyjnie. Oko.press swego czasu miał dobry tekst o tym, jak bardzo zmieniają się opinie tej samej grupy respondentów na temat aborcji w zależności od sformuowania pytania (czy popierasz legalną aborcję? czy popierasz prawo kobiety do decydowania o swoim ciele? czy popierasz mordowanie dzieci nienarodzonych?) oraz zakresu możliwych odpowiedzi (tak/nie albo lista rozwiazań prawnych).

    Tu jest podobnie, a nawet gorzej, jak zauważyli już przedmówcy. Pytanie sugeruje fałszywą troskę o Ukrainę – wolisz żeby traciła ziemię czy ludzi? Odpowiedź odnosi się więc w większym stopniu do tej troski, niż do samej Rosji. Gdyby odpowiedzi brzmiały:
    – Czy chcesz zatrzymać wojnę, nawet gdyby to oznaczało zgodę na terror wobec Ukraińców na zajętych terytoriach?
    – Czy chcesz ukarać Rosję, nawet gdyby to oznaczało interwencję militarną NATO na Ukrainie?

    Miałbyś zupełnie inny – choć tak samo zmanipulowany – zestaw odpowiedzi, z silnym sentymentem drugowojennym (czy wolimy być Europą czasów appeasementu, czy Europą czasów lądowania w Normandii).

  212. Sapiecha

    „Oko.press swego czasu miał dobry tekst o tym, jak bardzo zmieniają się opinie tej samej grupy respondentów na temat aborcji w zależności od sformułowania pytania”

    Jak Hołowniacy mętnili o referendum to ktoś w necie im złośliwie zasugerował jakie PiS da pytanie:
    „Czy zgadza się Pani/Pan na bezkarne zabijanie dzieci, niezgodne z Konstytucja RP z 1997, co zostało potwierdzone wyrokiem TK z 22.10.2020?”

  213. @Sapiecha to chyba generalnie uniwersalna uwaga, np. wśród pisarzy bodajże Sanderson czy Gaiman uczyli, że „pamiętaj, jak próbny czytelnik Ci mówi, że coś mu nie pasuje niemal zawsze ma rację, jak mówi jak to naprawić, niemal zawsze się myli.”

  214. @bartolpartol
    „Przecież to jest ruska perspektywa: dajcie nam Ukrainę i wróćcie z pieniędzmi, wtedy będzie fajnie, albo będziemy dalej masakrować Ukraińców i wtedy będzie niefajnie. Jak rozumiem w pełni ją akceptujesz.”

    – Przecież ci właśnie napisał, we fragmencie który sam zacytowałeś, że to przedstawia „perspektywę polityczną w jakiej ramuje wojnę europejski (nie tylko zachodni) dyskurs polityczny i medialny”. Na wypadek, gdyby nie było to celowe udawanie głupiego, podpowiem: jak ktoś pisze „z perspektywy Zdziśka jest tak, że X” to jest to zdecydowanie inna wypowiedź, niż „moim zdaniem jest tak, że X”. Kurde, nawet ja rozumiem ten dziwny język („ramowanie”).
    No i odkrywanie, że „Przecież to jest ruska perspektywa” po tym, jak ktoś n razy wspominał, że własnie problem polega na tym, że wielu zachodnichZdziśków ma właśnie tę perspektywę, to jak wyjaśnianie komuś jego własnego dowcipu.

    @sheik.yerbouti
    „badanie według odpowiedzi na takie pytania niewiele wnoszą. Te pytania raczej zaciemniają obraz, bo stawiają fałszywą alternatywę,”
    – Jako odpowiedzi na pytanie w ogóle nie wnoszą. Jako informacja na temat forsowania tej fałszywej alternatywy jednak wnoszą.

  215. @bardzozly
    „Przecież ci właśnie napisał, we fragmencie który sam zacytowałeś, że to przedstawia „perspektywę polityczną w jakiej ramuje wojnę europejski (nie tylko zachodni) dyskurs polityczny i medialny”.”

    Przecież nie o to się w ogóle rozchodzi. Nikt nie mówi, że _część_ niemieckojęzycznych elit, z którymi Awal ma styczność (strzelam, że jako analityk dla jakiegoś upper-managera), przyjmuje postawę uległą wobec Rosji. Jestem nawet gotów w to uwierzyć.
    Rozchodzi się o to, że Awal – cały na biało – przychodzi nam powiedzieć, co myślą „jego” elity i zakłada, że właściwie już sprawy są załatwione. Wojna będzie tlącym się konfliktem, w Królewcu już leją fundamenty pod nową linię, Daimler kupi całe wydobycie litu do 2033. I w związku z tym radzi nam, jako internetowej lewicy, żeby może interweniować w ONZ, a w ogóle to zająć się nauczycielami z Buczy, bo już właściwie po temacie.
    A przy okazji olewa jakiekolwiek okoliczności i grupy interesów, od Ukrainy zaczynając, a na USA kończąc.

  216. @pm
    „Rozchodzi się o to, że Awal – cały na biało – przychodzi nam powiedzieć, co myślą „jego” elity i zakłada, że właściwie już sprawy są załatwione. ”

    Przy czym oczywiście może mieć rację, ale może też nie mieć. Bo Czynnik Ludzki czasem sprawia, że elity razem ze swoimi przekonaniami lecą na ryj. I ja wtedy, jako internetowa lewica, jestem po stronie tłuszczy z widłami, a nie kolesi z Longines Coś Tam Club.

  217. @Sapiecha
    „zakładając, że wszystkie problemy załatwią pijarowcy i marketing (co ma oczywiście opłakane skutki)”

    Kluczem są profesjonalizm, analiza danych i ogromne pieniądze. PiS oparł się na suto opłacanych pijarowcach i marketingu – i wygrywa. W przeciwieństwie do tych „mądrych liderów kierujących się intuicja i wyczuciem” (nie – Kaczyński mądrym liderem nie jest i wielokrotnie zaliczał wtopy, z których wyciągali go specjaliści od gaszenia pożarów). PiS za ciężkie pieniądze wynajmuje najemników-profesjonalistów do propagandy, a kogo miała Platforma? „Złote dziecko” od orła w czekoladzie, pisarza brulującego na salonach. Mitologizowany tutaj „czynnik ludzki” na dłuższą metę o niczym nie decyduje: pewien cyniczny dziennikarz, który zasłynął ze stwierdzenia, że „ciemny lud wszystko kupi”, miał rację. Właśnie dlatego macherzy (nie mówię tu o szarlatanach jak pan T.) zarabiają krocie.

    Jeśli chodzi o podwórko międzynarodowe, to Putinowi przecież nie chodzi o to, żeby typowy Niemiec czy Francuz popierali Rosję i uwierzyli w jego bełkot o denazyfikacji Ukrainy (wie, że i tak tego nie osiągnie), tylko o zmęczenie zachodnich społeczeństw („przez te cholerna wojnę wszystko drożeje!”). Czyli nie na przeciągnięcie Helmuta z Bawarii na stronę Rosji, a na jego zobojętnienie wobec konfliktu i relatywizację („obie strony są siebie warte”). A że Rosja sponsoruje rozmaite europejskie partie polityczne (AfD, Le Pen, Vox), to już jak najbardziej leży w jego zasięgu. Po wybuchu wojny politycy zaczęli pomagać Ukrainie nie z dobrego serca, tylko m.in. z powodu nacisku opinii publicznej (liczne demonstracje od Warszawy po Lizbonę); ten mechanizm może zadziałać również w drugą stronę. Spójrz, jak rosyjskim trollom w parę miesięcy udało się zmienić nastawienie zachodnich społeczeństw do szczepionek na covid i lockdownów (szczególnie w Polsce), tak samo może być z Ukrainą. W marcu co drugi artykuł prasowy był o sytuacji na froncie, dziś Ukraina przestaje ludzi obchodzić. Może jako zachód militarnie jesteśmy silni, ale politycznie jesteśmy bez szans. W tej chwili jesteśmy zdani na łaskę Putina – jeśli dalej będzie wspierał i sponsorował prawicową szurię, to już po nas (bo po prostu tak już działa internet, więc Rosja na polu kłamstwa, mącenia i wojen informacyjnych ma naturalną przewagę).

  218. @sondaż
    Najzabawniejsze w tych pytaniach jest że w pierwszej odpowiedzi mieści się też postawa „należy Ukrainie zapewnić jak największą pomoc militarną”, no bo, uhm, to jest właśnie sposób na jak najszybsze zakończenie wojny.

  219. @mnf
    „nie – Kaczyński mądrym liderem nie jest”

    Zupełnie się nie zgadzam, ale dwieście któryś komć to nie jest miejsce na dygresję o Kaczyńskim.

    „kogo miała Platforma? „Złote dziecko” od orła w czekoladzie,”

    Mądry lider ma mądrych doradców. To była głupota Komorowskiego, że w to wszedł.

    „Właśnie dlatego macherzy (nie mówię tu o szarlatanach jak pan T.) zarabiają krocie.”

    Nie da się ich odróżnić od szarlatanów.

  220. @Bardzozly
    „to jak wyjaśnianie komuś jego własnego dowcipu.”

    No dobra, podszedłem od tego ze złej strony. Ruscy ramują europejski dyskurs, a ICFR robi badania potwierdzające, że ruskim dobrze to wychodzi. Nie „jak wychodzi”, tylko „że dobrze wychodzi”. Jakoś tak. A Awal bierze to za dobrą monetę.

  221. @wkochano
    Dla mnie najlepsza paralela to nawet nie paralela – Mongołowie pod koniec średniowiecza. Agresywna lądowa potęga, która grozi każdemu sąsiadowi i okresowo ich najeżdża. Lekcja z tej paraleli nie jest budująca – Mongołowie stanowili problem przez wieki, zainstalowali swoje dynastie w wielu miejscach Azji, w tym w dzisiejszej Rosji, a problem „zniknął” dopiero jak Rosja sama zastąpiła Mongołów poprzez ich częściową asymilację.

    Jeżeli „pod koniec średniowiecza” oznacza XIV-XV wiek, to analogia jest słaba. Nie ma już imperium, nie ma nawet wielkiej Złotej Ordy, tylko jej smętny ogryzek i wypączkowane z niej pomniejsze chanaty i ordy. Sąsiadom groziły one najazdami rabunkowymi (ale przecież w przeszłości i Prusowie, i Litwini też tak potrafili), które mogły zapędzić się pod Lwów albo nawet dalej na zachód, ale bez szans na aneksję czegokolwiek. Toż nawet Moskwa po 1380 r. nie była poważnie zagrożona przez dawnych, mongolskich zwierzchników.

    Jeżeli mowa o XIII w., to analogia jest lepsza, ale w ciągu tego stulecia nastąpił wzlot i od razu spory kawałek upadku potęgi mongolskiej.

  222. mw.61

    „”To szaleństwo, samobójstwo. Wcześniej czy później padną. Nie prowokujmy już Putina, bo pójdzie jeszcze dalej!”

    Hm. Czy tylko ja, wśród tych lewicowych głosów, słyszę Awala?””

    Wcześniejszy eksperyment z pytaniem metodologicznym się powiódł, dlatego serdecznie prosiłbym kolegę mw.61 o wyjaśnienie mi procesu decyzyjnego, który pozwala Ci zaliczać mnie do ludzi żądających „nieprowokowania Putina” po poznaniu moich postulatów, aby:

    – Danuta Hübner serio potraktowała swój mandat prominentnej MEP w ramach przeważającej w instytucjach UE europejskiej chadecji i doprowadziła do inicjacji programu subsydiów zwiększających produkcję potrzebnych Ukrainie typów amunicji (to jest realne, jak widać z amerykańskich nacisków w ramach Ukraine Contact Group)

    – Marek Belka serio potraktował swój mandat jako MEP oraz ekonomicznego szefa europejskich socjalistów i aktywnie kontrował dyplomację Ławrowa i Putina w Rijadzie i Dżakarcie mającą na celu zapewnienie Rosji ekonomicznej i politycznej stabilności w czasie wojny – a więc by Belka Rosję politycznie destabilizował, jednocześnie wzmacniając pozycję Wschodniej Europy w warunkach narzuconego Rosji (a nie Ukrainie) finalnego rozwiązania konfliktu

    – Zandberg, Konieczny, Dziemianowicz-Bąk podjęli działania z rokującymi lewicowymi partiami Zachodniej Europy (niemieckimi Zielonymi, austriackim Wandel, portugalską Livre…) celem wzmocnienia już obecnego proukraińskiego sentymentu jednych oraz wyrwania z proputinowskiej warufakisowej międzynarodówki drugich. A zatem, by podjęli się stworzenia silnego europejskiego lewicowego aliansu utrudniającego Putinowi polityczną korupcję Zachodu

    – Ów europejski lewicowy alians skutecznie reprezentował w dyskursie politycznym Europy elementy obecnie krytycznie w niej niedoważone (na co wskazują m.in. powoływane powyżej badania), takie jak zapewnienie Ukrainie integralności i bezpieczeństwa, ściganie rosyjskich zbrodniarzy (czyli podwyższanie rosyjskiemu aparatowi siłowemu ryzyka uczestnictwa w przyszłych konfliktach), włączenie Wschodniej Europy do technologicznego rdzenia Zachodu, który po wojnie będzie wykorzystywał rosyjskie zasoby dla swojej gospodarczej transformacji.

    To nie jest zaproszenie do imby tylko do rzeczowego wytłumaczenia mi Twojej logiki, wedle której są to postulaty wyrażające życzenie upadku Ukrainy i paraliżujący lęk przed Putinem. Pozostałych miłych dyskutantów prosiłbym o umożliwienie koledze mw.61 spokojnego zajęcia stanowiska.

  223. @WO

    „Banały typu „nie wszyscy przyjmują nasz punkt widzenia” mają wartość flaworków z madżika.”

    W tych wynikach są nie tylko banały. Jest np. nieoczywista obserwacja, że Portugalia jest silniej antyputinowska niż Włochy – którą mogę również potwierdzić anegdotycznie. Stanowisko portugalskiej partii Livre domagające się natychmiastowego zaprzestania europejskich wpłat do budżetu Rosji oddaje pewien żywotny sentyment polityczny w tym kraju. Zandberg nie musi o nim wiedzieć z badań, może z codziennych kontaktów – ale badania powinny podbudować mu budowę europejskiego lewicowego aliansu z tą m.in. partią.

    Jest też w obu sondażach jasno zobrazowane, że – wbrew wyobrażeniom kolegów – bestialskie zabijanie cywili nie wzmaga w Europie – jak u nas – sentymentu wojennego, lecz przeciwnie: wywołuje sentyment ku jak najszybszemu wygaszeniu konfliktu. Spurek nie musi o tym wiedzieć z badań, ale wiedząc to skądinąd, powinna pokazywać zachodniemu elektoratowi, że Europa coś zdecydowanie robi, aby uwzględnić tę jego wrażliwość. Że zbiera się dowody przeciw konkretnym rosyjskim dowódcom, że jest projekt „Justice for sanctions” – Rosja zostanie zmuszona do kooperacji w powojennym procesie haskim.

    „Sondaże są dla niego ewentualnym źródłem inspiracji, na równi z cytatami Sun Tzu albo z Magic the Gathering.”

    Proponowałbym więc może jednak mniej Sun Tzu, a więcej rozpoznania konkretnej sytuacji politycznej otaczającej tę konkretną wojnę, jako podstawy do konkretnych politycznych działań.

    @sheik.yerbouti

    „I co, prowadzić na podstawie tego politykę?”

    Tak prowadzić na podstawie aktualnej wieloźródłowej wiedzy politykę kreatywnie wykorzystującą posiadane zasoby. Nie obrażać się na źródła tej wiedzy i sposób ich wytworzenia. Powyżej przykładowo wysunąłem pewne wnioski z lektury obu sondaży (nie twitterowych nagłówków na ich temat), uzupełnionej moją własną korektą ich poznawczych ograniczeń. Uważam to za lepsze źródło dla oceny europejskiej opinii publicznej na temat wojny niż książka o Pixarze.

    @Sapiecha

    „Pew pyta o zaufanie do Rosji i Putina, czyli pyta czy Rosja/Putin jest problemem czy nie jest. Mam do tej ankiety względne zaufanie jeśli chodzi o wskazanie nastrojów…”

    Oba te sondaże pytały o podobne sprawy różnymi zestawami pytań – i osiągnęły wzajemnie potwierdzające się wyniki. Wysokie poparcie dla wojennej polityki Scholza i Macrona w sondażu Pew oznacza to samo co Krastev określił jako „preference for peace” w swoim sondażu. Choć jednak rozkład krajowy tej preferencji (znowu: potwierdzający się w obu sondażach) jest inny we Włoszech a inny w Portugalii. Polityczni „architekci systemu” czyli Zandberg i Spurek w podanych przeze mnie wyżej przykładach umieliby wykorzystać tę wiedzę dla skutecznych działań. Natomiast metodologia oceny rzeczywistości jaką kolega preferuje nakazywałaby im zignorowanie tego źródła i oparcie się na przekonaniu, że opinia publiczna wygląda w całej Europie tak jak to sugeruje nasz lokalny polski sentyment, nazwijmy to bezkompromisowej antyrosyjskości (w obu badaniach wykazywany jako outlier). Takie podejście uzasadnia kolega porównaniem do lat nazizmu, choć ono, gdyby już go na serio używać, pokazywałoby przeciwną tezę – badania opinii publicznej systematycznie przeprowadzane w USA w tych latach pokazywały najmniejszy sentyment pro-wojenny właśnie w chwili ataku na Polskę w 1939 r. [1], i do końca wojny nie ujawniały preferencji na rzecz Europy Wschodniej kosztem sowieckiej Rosji, którą widziano jako naturalnego partnera powojennego porządku światowego [2]. Proponuje więc kolega naszym politycznym architektom oparcie swoich działań na feedbacku z jednego niereprezentatywnego źródła, wspartego fałszywie opisanym historycznym precedensem. Nie zgadzam się z tą metodą – chcę polskich lewicowych polityków wiedzących coś o Europie i działających zgodnie z tą wiedzą.

    @Piotrek Markowicz

    „A przy okazji olewa jakiekolwiek okoliczności i grupy interesów”

    Grupą interesów z jaką mam ostatnio najwięcej do czynienia są ukraińskie matki z terenów okupowanych, którym wraz z innymi zaangażowanymi ludźmi pomagam w znalezieniu mieszkań socjalnych w różnych krajach Europy, po tym jak naturalnie kończy się wydolność polskiego pospolitego ruszenia – jeżeli chcecie wiedzieć, jak wygląda owo „rozwiązanie systemowe” którego wszyscy wyglądali to właśnie jest ono. Transkrypcja dokumentów, podpisywanie umów najmu (zachodnie miasta zwracają uchodźczyniom czynsz płacony prywatnym wynajmującym, zgodnie z ustalonymi taryfikatorami), otwieranie kont bankowych, kontakty urzędowe, zapisywanie dzieci do szkół.

    Muszę czasem w tej roli odpowiedzieć osobie już raz wyrwanej ze swojego środowiska np. pod Chersoniem, czy ma podpisać na rok taką umowę najmu i przenieść się z dziećmi do nowego obcego kraju (czego ona się naturalnie boi), czy też jednak pozostać w warunkach tymczasowości w Polsce do „końca wojny”. Jak rozumiem, wg wielu kolegów to już niedługo, tylko wyglądać wielkiej letniej kontrofensywy… Której taka osoba oczywiście też się boi, bo przecież – gdyby ukraińskie dowództwo było tak nierozsądne jak polskie nieraz w historii – w kontrofensywie tej wysłanoby jej męża na śmierć pod ruskim ostrzałem artyleryjskim, na który w tej chwili Ukraina nie ma odpowiedzi.

    Nie chcę tych spraw mieszać do naszej dyskusji, ale proszę, darujcie sobie, moi mili polemiści, osobiste przytyki i weźcie czasem pod uwagę luksus nieponoszenia praktycznej odpowiedzialności za Wasze opinie.

    Spróbuję jeszcze odpowiedzieć na pozostałe wątki, na dziś – dziękuję i do widzenia!

    [1] link to exhibitions.ushmm.org

    [2] link to norc.org

  224. @monday.night.fever
    „PiS za ciężkie pieniądze wynajmuje najemników-profesjonalistów do propagandy, a kogo miała Platforma? „Złote dziecko” od orła w czekoladzie, pisarza brulującego na salonach. Mitologizowany tutaj „czynnik ludzki” na dłuższą metę o niczym nie decyduje: pewien cyniczny dziennikarz, który zasłynął ze stwierdzenia, że „ciemny lud wszystko kupi”, miał rację.”

    To się np. pięknie sprawdza przy sztandarowym programie Polskiego Ładu, w którym marketing zadziałał tak świetnie, że nikt w końcu nie wiedział czy zyska, oprócz tych którzy wiedzieli na pewno że stracą. PiS tymczasem zarobił właśnie na tym, że dobrze słuchał problemów ludu – pauperyzacji i wykluczenia systemowego mieszkańców prowincji patrzących na odjeżdżający pociąg metropolii. I zrobił jeden program w dziesiątkę tych problemów, zaprojektowany przez fachowców (500+) oraz owszem, dobrze go zareklamował – bo tak jak w biznesie trzeba jednocześnie mieć produkt i umieć go sprzedać. A potem na fali tego sukcesu obiecał dostatecznie dużo innych rewolucji (Mieszkanie+, dopłaty do komunikacji lokalnej), które co prawda spaliły na panewce, ale zrobiły właściwe wrażenie generalnej troski oraz ucha przy ziemi. Trafne rozpoznanie frustracji ludowej (a.k.a. czynnika ludzkiego) było kluczowe dla całego sukcesu operacji.

    PO odwrotnie – słuchała się ekspertów FORu i Lewiatana, którzy zapewniali, że każdy wartościowy Polak czerpie z owoców wzrostu, a każdy niewartościowy i tak siedzi w Londynie, więc należy się skupić na konkurencyjności siły roboczej albo długoterminowym balansowaniu budżetu emerytalnego. Były to rozwiązania może i słuszne z punktu widzenia rady nadzorczej narodu, ale do ludu trafiające ni w pięć ni w dziesięć, albo wręcz wprost je rozsierdzające (OFE). Nijak tego żaden marketing nie potrafił zespinować ciemnemu ludowi, dziwnym wielce.

    @Awal
    „Oba te sondaże pytały o podobne sprawy różnymi zestawami pytań – i osiągnęły wzajemnie potwierdzające się wyniki.” (…)
    „Wysokie poparcie dla wojennej polityki Scholza i Macrona w sondażu Pew oznacza to samo co Krastev określił jako „preference for peace” w swoim sondażu.”

    A co oznacza identyczne poparcie dla Bidena, którego retorykę można streścić jako „duśmy Rosję ile starczy pary w łapach i patrzmy jak puchnie”? 60% respondentów popiera jednocześnie politykę twardej ręki i zagłaskiwania przeciwnika wizją pokoju? Otóż prawda jest taka, że wszystkie powyższe polityki są aktualnie politykami twardo prowojennymi oraz ektremalnego izolowania Rosji, jeśli spojrzymy na sprawę z perspektywy 2014 albo 2021 roku. Te mniej jastrzębie wydają się pokojowe tylko na jaskrawym tle tych najbardziej jastrzębich. Praktycznie wszystkie istotne kraje NATO wysyłają ciężki sprzęt w bezpośrednim celu zabijania rosyjskich żołnierzy. To nawet w marcu brzmiało jak wariant radykalny jeśli nie niedorzeczny. Dzisiaj Niemcy i Holandia obiecały 6 kolejnych Panzerhaubitz 2000 do 12 już dostarczonych, wyrównujac do pełnej baterii. Jakie masz papiery na to, że respondenci mówiąc o poparciu polityki Sholza mieli na myśli „preference for peace” (cokolwiek by to miało znaczyć), a nie wysyłkę haubic?

    W sąsiednim ECFR połowa respondentów popiera całkowite zerwanie kontaktów z Rosją – gopodarczych, kulturowych i dyplomatycznych, w tym 60% dla samych gospodarczych. A to jest dokładnie główny temat naszej rozmowy przypominam, bo pierwsze pytanie brzmiało, czy opinia publiczna pozwoli firmom na powrót do Rosji.

    „Takie podejście uzasadnia kolega porównaniem do lat nazizmu, choć ono, gdyby już go na serio używać, pokazywałoby przeciwną tezę – badania opinii publicznej systematycznie przeprowadzane w USA w tych latach pokazywały najmniejszy sentyment pro-wojenny właśnie w chwili ataku na Polskę w 1939 r. [1], i do końca wojny nie ujawniały preferencji na rzecz Europy Wschodniej kosztem sowieckiej Rosji, którą widziano jako naturalnego partnera powojennego porządku światowego [2].”

    Tu należałoby by wstawić tego mema z „The Point” przelatującym jak kometa nad patyczkowatym ludkiem „You”. Sentyment z lat ’33-’39 jest w tym przykładzie analogią do lat ’14-’21, a okres wojenny pokazuje ostry zwrot publiki z ugłaskiwania do twardej opcji militarnej (np. opcja „Keep Army Overseas a Few Years after the War” w źródle 2 miała 75% poparcia w ’42 roku). Relacja Europa Wschodnia-ZSRR w tej analogii jest non sequitur, bo mówimy o relacji Alianci-Oś, a nie odcieniach szarości wewnątrz obozu alianckiego.

  225. @awal
    „Jest np. nieoczywista obserwacja, że Portugalia jest silniej antyputinowska niż Włochy – którą mogę również potwierdzić anegdotycznie.”

    Ależ sam przytoczyłem przykład, że zróżnicowanie geograficzne jest ciekawą informacją.

    „Proponowałbym więc może jednak mniej Sun Tzu, a więcej rozpoznania konkretnej sytuacji politycznej otaczającej tę konkretną wojnę, jako podstawy do konkretnych politycznych działań.”

    Nie zajmuję się prowadzeniem „konkretnych politycznych działań”. Nie jestem politykiem ani doradcą polityka. Chcesz mnie chyba wkręcić w „worst of both worlds” – żebym zarabiał tyle co nauczyciel, ale miał obowiązki jak doradca europosła. Nie ma głupich.

    „Muszę czasem w tej roli odpowiedzieć osobie już raz wyrwanej ze swojego środowiska np. pod Chersoniem, czy ma podpisać na rok taką umowę najmu i przenieść się z dziećmi do nowego obcego kraju (czego ona się naturalnie boi), czy też jednak pozostać w warunkach tymczasowości w Polsce do „końca wojny”. Jak rozumiem, wg wielu kolegów to już niedługo, tylko wyglądać wielkiej letniej kontrofensywy… ”

    Przecież niezależnie od niej, jeśli ktoś ma możliwość dotowanego ułożenia sobie życia w kraju „starej unii” – powinien skorzystać (chyba że jakiś „czynnik ludzki” – miłość, rodzina, przyjaźń, sentymenty – przyciąga go do innego miejsca). To jest tzw. no brainer. Z kontrofensywą czy bez.

  226. @awal

    „Jak rozumiem, wg wielu kolegów to już niedługo, tylko wyglądać wielkiej letniej kontrofensywy… ”

    Bardzo znamienne, z jaką ironią się wypowiadasz o działaniach USZ i z jakim przejęciem rozważasz deale na linie produkcyjne w Kaliningradzie, już w 2026.

  227. @Awal „Jak rozumiem, wg wielu kolegów to już niedługo, tylko wyglądać wielkiej letniej kontrofensywy… Której taka osoba oczywiście też się boi, bo przecież – gdyby ukraińskie dowództwo było tak nierozsądne jak polskie nieraz w historii – w kontrofensywie tej wysłanoby jej męża na śmierć pod ruskim ostrzałem artyleryjskim, na który w tej chwili Ukraina nie ma odpowiedzi.
    Nie chcę tych spraw mieszać do naszej dyskusji, ale proszę, darujcie sobie, moi mili polemiści, osobiste przytyki”
    Kiedy właśnie sam non stop mieszasz te wątki – albo piszesz o matkach z dziećmi na wychodźstwie, które drżą o mężów, i tu jak rozumiem masz dowiadczenie z pierwszej ręki, albo piszesz ofensywie USZ, z przedziwnym ironicznycm pobłażaniem i jednocześnie słabym rozumieniem tematu, jakbyś chciał powiedzieć „przecież widać, że nie dowiozą wyniku za ten kwartał, nie ma szans!”.
    Skąd teza, że Ukraina nie ma odpowiedzi na rosyjski ostrzał? Nie miała w Siewierodniecku, bo Rosjanie ściągnęli tam niemal wszystko co mieli, ale na płudniu? Albo na północ od Charkowa?
    Skąd teza, że ukraińskie dowództwo działa nierozsądnie? Opinie specjalistów są w zasadzie jednobrzmiące i pełne uznania.
    Wyczuwam silne „ukąszenie habermasowskie”, bardzo dla mnie irytujące.

  228. Notabene: Rosjanie wycofali się właśnie z Wyspy Wężowej, pewnie nie znaleźli kolejnych żołnierzy, chętnych do zastąpienia tych ostatnio zabitych. Jeśli uda się teraz odblokować szlak do Odessy i ruszy eksport zboża, kolejny rosyjski środek nacisku pójdzie śladem krążownika Moskwa.

  229. @wkochano, Gammon No.82 -> Mongołowie vs Osmanowie

    Jednak bym pozostał przy Osmanach. Każda historyczna analogia ma swoje liczne słabości ale i tu i tu mamy case wielkiego mocarstwa (w teorii), z dużym terytorium i ludnością które jednak jest zapóźnione technologicznie (armia/gospodarka), źle rządzone, ze zdemoralizowanym społeczeństwem i elitami, licznymi mniejszościami narodowymi ale z władzą z pretensjami do wielkości do której „prawo” wywodzi z wydarzeń historycznych sprzed 200 czy 300 lat.

    Nadal może zadać wiele ciosów, prowadzić wojny i wymordować wielu ludzi ale każdy kolejny wstrząs degraduje zasoby i zdolność działania. A to ile proces upadku będzie trwał zależy od decyzji prawdziwych mocarstw. Bo czasem (np wojna Krymska) wręcz mocarstwa pomogą i obronią przed totalną klęską a czasem (wojna o niepodległość Grecji) wręcz wykroją tyle ile uznają za stosowne.

    Rosja obecną wojnę prowadzić może tylko dlatego, że Chiny dały je na to zgodę (tak jak USA dały zgodę UK na odbicie Falklandów. Prawdziwe mocarstwo robi to co USA w 2004 w Iraku czyli to co chce, bez pytania, wbrew sojusznikom i nawet wbrew logice) a technicznie jest tą wojnę w stanie prowadzić tylko dzięki magazynom broni z czasów sowieckich. Krojenie i likwidacja Osmanów trwało jakieś 130 lat (od traktatu z 1774 kiedy to Rosja uzyskała Krym i Chersoń) i tym czasie stoczyli oni wiele wojen. Krojenie Rosji trwa 30 lat ale trajektoria wyznaczana przez postęp technologiczny, demografię czy zmiany klimatu jest dana.

  230. @Awal

    „Jak rozumiem, wg wielu kolegów to już niedługo, tylko wyglądać wielkiej letniej kontrofensywy… Której taka osoba oczywiście też się boi, bo przecież – gdyby ukraińskie dowództwo było tak nierozsądne jak polskie nieraz w historii – w kontrofensywie tej wysłanoby jej męża na śmierć pod ruskim ostrzałem artyleryjskim, na który w tej chwili Ukraina nie ma odpowiedzi.”

    Awal, warto chyba jednak rozdzielić wątki generalne od lokalnych a zwłaszcza od emocjonalnych.

    Eksperci wojskowi są zgodni że np obrona Siewierodoniecka gdzie małe siły Ukraińskie broniły się przed połową tego co zostało z całej armii Rosji, będzie studiowane w wielu armiach jako wielki sukces, bo tym to było. I nie jest to mój chwyt retoryczny a cytat z niedawnego briefingu Pentagonu*. Ale jedna a nawet wiele bitew nie ma aż takiego znaczenia. To tak jak oceniać szasnę UK w II WŚ na podstawie bitwy o Kretę albo o Norwegię (w obu UK spisała się epokowo gorzej niż Ukraińcy w Siewierodoniecku)

    Wiem, że trudno jest odsiać propagandę od prawdy w mgle wojny ale np dyskusja o Ukraińcach uzbrojonych w widły vs Gwiazda Śmierci strzelająca 50 tys pocisków dziennie jest zwykłą propagandą Kijowa aby wycisnąć więcej pomocy. Wojna artyleryjska – wystarczy poczytać o I WŚ – jest krwawa bo taka jej natura. Ukraińcy mają mniej „luf” ale mają je lepsze (zwł lepsza amunicja) i prawdopodobnie sporą część pomocy (np „nasze” człogi) poszła do nowo formowanych brygad pod tą ofensywę w którą nie wierzysz.

    Mężów tych pań których pomagasz zginie jeszcze tysiące. To jest brutalny fakt który wzbudza moją moralną niezgodę i oburzenie. Tak jak w swoim czasie każda śmierć pod Verdun. Ale taka jest natura wojny między przeciwnikami w której żaden nie ma dominującej przewagi na polu bitwy. Nas „rozleniwiła” era dominacji USA i ich kolonialne wojny w Iraku czy gdzie tam, gdzie ginęło 30 żołnierzy z US ale o tysiącach zabitych Afgańczyków nic się nie mówiło.

    Jednak te lokalne acz okrutne kwestie nie powinny przesłaniać spraw zasadniczych, generalnych. Czyli zmiany polityki energetycznej Niemiec czy decyzji establishmentu republikańsko-demokratycznego w USA o przeprocesowaniu Rosji do niższej ligi (DeSantis, prawdopodobny następca Trumpa, prowadzi ostrą krytykę Bidena nie za to, że pomogą Ukrainie tylko za to że pomaga za mało i za późno. A „Moscow Mitch” wybrał się nawet do Kijowa). Ta wojna ogólnie jest korzystna dla elit USA, od producentów ropy po producentów broni.

    Paradoksalnie Putin wie o tych generalnych kwestiach, świadczy o tym jego niedawna uwaga, że kraje dzielą się na suwerenne (takie co mogą robić co chcą, chyba dziś tylko USA i Chiny) i kolonie (całą reszta, w tym Niemcy czy Francja). I on desperacko walczy o to aby nie być „kolonią” tylko że jest na prostej drodze aby zostać chińską pół-kolonią. Rozumieć trendy nie zawsze oznacza zdolność do ich zmiany.

    Bardzo dużą cenę za te sprawy generalne zapłaci Ukraina, w ludziach i gospodarce. Oni są – mam nadzieje – w trajektorii takiej w jakiej była Polska po I WŚ, czyli wiele katastrof i śmierci przed nimi (np jak u nas II WŚ) no wyjście ze strefy cienia nigdy nie jest proste i bezbolesne ale idzie ku lepszemu. I Ukraińcy zdają się to rozumieć.

    *
    link to defense.gov (mniej więcej w połowie)

  231. @Obywatel „Krojenie Rosji trwa 30 lat ale trajektoria wyznaczana przez postęp technologiczny, demografię czy zmiany klimatu jest dana.”
    Ale, ale… ale kontrakt z Avtotorem…
    I wreszcie mogę rzucić moim ulubionym cytatem z dzieciństwa: „Ranisz mnie Vern.. ale ja mam kontrakt!”
    (mały konkurs bez nagród dla Awala – skąd ten cytat?)

  232. @ awal

    …prosiłbym o umożliwienie koledze mw.61 spokojnego zajęcia stanowiska…

    A co tu zajmować? Moje odczucia to sfera ducha a nie rozumu. Śledząc dyskusję(katalizatorem był wywiad z Žižkiem) takie odniosłem wrażenie. Jeżeli mylne to wypada przeprosić, co niniejszym czynię.

  233. @WO „Samo PORÓWNANIE tzw. nauk humanistycznych do biologii i farmacji to dla mnie herezja.”

    Akurat byś się zdziwił 😉 bardzo wiele najciekawszych i najbardziej przyszłościowych kierunków w ekonomii i socjologii pełnymi garściami czerpie właśnie z biologii, a konkretnie z ekologii: nieliniowe modele dynamiczne i własności złożone. W takich modelach bardzo łatwo jest mieć ten „czynnik ludzki”, który może przełożyć się na chaotyczne zachowanie się całości, ale w obrębie pewnego rozkładu dopuszczonego przez „obiektywne czynniki”.

  234. @lotgar
    „wiele najciekawszych i najbardziej przyszłościowych kierunków w ekonomii i socjologii pełnymi garściami czerpie właśnie z biologii,”

    O boże, znowu? Raz na pokolenie pojawia się moda na jakiś „przyszłościowy” kierunek łączący nauki humanistyczne ze ścisłymi. Poprzednio była to memetyka. Wyszło z tego trochę felietonowych metafor, ale naukowo to bezwartościowe.

  235. @wo: 'W socjologii nie dostaniesz precyzyjnych odpowiedzi jak przy szczepionkach, że „jakiś skutek uboczny występuje rzadziej niż 1 na 10.000 przypadków”.’

    A skąd w medycynie wiadomo, że choćby „ostre bóle głowy” występują rzadziej niż w 1 na 10.000 przypadków, jeśli nie z ankiet? Akurat w badaniach klinicznych szczepionek na covid, w których ja brałem udział, to te precyzyjne odpowiedzi polegały na tym, że ja i 4.999 (sic!) innych osób wypełnialiśmy ankiety. Odpalałem sobie taką dziadowską aplikację (w której się nie dało edytować odpowiedzi) i klikałem, zwykle w drodze na jakiś pociąg czy inne spotkanie, zadając sobie pytania typu: czy to w głowie huczy? Czy to może jednak może ząb albo ucho? No i czy to był dobry pomysł, że mnie akurat eksperymentalnie szczepiono w dzień hucznych urodzin kolegi, i że mnie pytają o ból głowy dzień po? Jeszcze ciekawsza kwestia wyszła przy kolejnej dawce. Bo czy powinniśmy zapisać ostrą gorączkę, którą zanotowałem 49 godzin po szczepieniu ale może zaczęła się wcześnie jako efekt uboczny w ciągu 48 godzin, czy nie? Gorączkę zmierzoną zresztą termometrem klinicznym, który mi zwykle wskazywał 36,1 choć czasem jednak 36,7. Zapytałem o to pielęgniarza klinicznego oczywiście, ale on też nie wiedział, a lekarz był zajęty. Już sam nie pamiętam, co ten pielęgniarz w końcu zapisał w wywiadzie. Wszystko to prawda, a brałem udział w dosłownie jednym badaniu z dwoma dawkami. Może jestem pechowy, a może ten 1 ból głowy na 10.000 przypadków do jest jednak kwestia mniej precyzyjna, niż by się wydawało na podstawie lektury ulotki informacyjnej szczepionki.

    Biorę też udział w badaniach epidemiologicznych na covid. Tutaj skrypt ankiety już w ogólne konstruują i konsultują socjologowie, a wszystko się rozbija o to, czy pamiętam ile razy byłem w sklepie bez maseczki tydzień temu, czy dobrze umyję ręce przed wymazem, i czy się przyznam na ile imprez poszedłem w czasie lockdownu w wywiadzie prowadzonym na progu domu – bo badaczowi oczywiście nie wolno wejść do środka. Czy epidemiologia to też pseudo-nauka?

    Nagonka na socjologię (i ogólnie nauki społeczne – nauki humanistyczne to jest jednak polski potworek, zgoda) to jest domena czołgistów i prawicy. W chwili obecnej rozkręcona jest do czerwoności w krajach anglosaskich i już widać pierwsze efekty. Niechęć Gospodarza do chumanistów jest mi dobrze znana, ale jednak przykro czytać takie słowa na tym blogu, w takim roku. Dziękuję więc Awalowi, że dzielnie broni kwestii metodologicznych i jeszcze w tym duchu dodam, że „asystent europosła” to raczej zniewaga. Od Awala bije oczywisty dla mnie blask kogoś grzejącego się w blasku Komisji (on przecież ma tok myślenia regulatora, bynajmniej nie polityka).

  236. @mw.61
    „Śledząc dyskusję(katalizatorem był wywiad z Žižkiem) takie odniosłem wrażenie. Jeżeli mylne to wypada przeprosić, co niniejszym czynię.”

    Z wyrazami szacunku dziękuję koledze.

    @Sapiecha

    „Sentyment z lat ’33-’39 jest w tym przykładzie analogią do lat ’14-’21, a okres wojenny pokazuje ostry zwrot publiki z ugłaskiwania do twardej opcji militarnej (np. opcja „Keep Army Overseas a Few Years after the War” w źródle 2 miała 75% poparcia w ’42 roku”

    Dziękuję Ci przede wszystkim za zainteresowanie sondażami jakie zacytowałem. One plus kwietniowy eurobarometr o stisunku do wojny w Ukrainie [1] są warte dalszej analizy, do której wrócimy.

    Tu tylko krótkie divertimento o sondażach z okresu 2WŚ (moim zdaniem nie mających większego znaczenia dla oceny aktualnego konfliktu). Moment w którym opinia publiczna Zachodu odwróciła się od Hitlera jest dobrze zidentyfikowany m.in. poprzez lekturę ówczesnej prasy – to listopad/ grudzień 1938 r. Czas po Nocy Kryształowej, kiedy oddolne antyżydowskie rozruchy szybko stłumione przez władze, jakie zaplanował sobie Hitler, w oczach zachodnich korespondentów okazały się pokazem ulicznego bestialstwa, ówczesną Buczą jeśli już się upierać przy takich porównaniach. Istnieje wiele zachodnich świadectw o tym, że to właśnie wtedy Hitlera zaczęto postrzegać jako nieobliczalnego barbarzyńcę (patrz np. A. Read, D. Fisher, „Kristallnacht: The Beginning of the Holocaust”, 1989, s. 166-79).

    Jednak hitlerowskie zajęcie Polski rok po tych wydarzeniach – kiedy powstały kolejne relacje o bestialstwie wobec cywili: nalotach na kolumny uchodźców itd. – nadal nie przekonywało większości Amerykanów do wysłania wojsk do Europy (by bronić Francji i UK: „If it appears that Germany is defeating England and France, should the United States declare war on Germany and send our army and navy to Europe to fight?, Gallup, Oct. 5-10, 1939, YES: 29% NO: 71%). Ta proporcja wzrastała dopiero wraz z kolejnymi postępami wojny i atakami na brytyjskie i amerykańskie aktywa – kiedy wojna zaczęła być odczuwalna jako atak „na nas”: anglosaski Zachód.

    Drugie źródło jakie cytowałem to sondaż z marca 1943 r. dotyczący planów jakie interwencjonistycznie myślący segment amerykańskiego establiszmentu wokół Roosevelta miał co do powojennego urządzenia świata. Te plany globalnej unii narodów wyglądają naiwnie z dzisiejszej perspektywy, ale to właśnie z nich ostatecznie zrodziła się ONZ i Bretton Woods system. Co ważne dla naszej polskiej perspektywy: formułowanoi te plany w ten sposób, że za naszą część świata odpowiadała „Russia” (tak właśnie określana, niejako przy złożeniu, że jej aktualny kostium USSR ulegnie modyfikacji). Owszem, jak zauważasz, było wśród pytań sondażu nawiązanie do stacjonowania U.S. Army w Europie po wojnie – ale tu chodzi o stacjonowanie w krajach osi, jakich okupację zakładano. W krajach na wschód od Niemiec stacjonować miała Red Army. Z tego z kolei myślenia zrodziły się ustalenia konferencji w Teheranie 8 miesięcy później, a następnie umowy w Jałcie i Poczdamie. W tym czasie znane już były groby katyńskie, ogłoszone przez propagandę niemiecką wiosną 1943 r. Rząd londyński oferował aliantom „kapitał krwi” (oficjalna terminologia), celem utrzymania Polski poza sowiecką strefą wpływów. Amerykański establiszment miał jednak wobec nas inny plan i sprzedawał go swojemu społeczeństwu.

    „Relacja Europa Wschodnia-ZSRR w tej analogii jest non sequitur, bo mówimy o relacji Alianci-Oś, a nie odcieniach szarości wewnątrz obozu alianckiego.”

    Dlatego tworzysz tu, obawiam się, ahistoryczne kategorie. Dla Amerykanów nasza obecność w ramach „obozu alianckiego” wyglądała tak jako powyżej opisałem. Byli skłoni, owszem, walczyć w Europie z Niemcami o to, aby nas zajęli Rosjanie.

    Jak wspomniałem, aktualna sytuacja Polski i Ukrainy jest na szczęście inna, nie tak fatalistyczna. Ale to nie zwalnia nas z pracy nad jej maksymalnie korzystnym politycznym wykorzystaniem.

    @WO

    „Nie zajmuję się prowadzeniem „konkretnych politycznych działań”. Nie jestem politykiem ani doradcą polityka.”

    Robisz dużo choćby umożliwiając dyskusję tutaj. Niektórzy inni koledzy – sami muszą to ocenić – pewnie mogliby robić więcej. Myślę głównie o młodszych, jak już pisałem nie chcę nikomu wymyślać marszrut, lecz delikatnie sugeruję: nie zostańcie z tą wojną jak Wojtyła z Holokaustem (nikomu wtedy nie pomógł).

    „Przecież niezależnie od niej, jeśli ktoś ma możliwość dotowanego ułożenia sobie życia w kraju „starej unii” – powinien skorzystać”

    Nie chciałbyś przechodzić przez takie układanie sobie życia. Samo uwierzytelnienie książeczkowego ukraińskiego „paszportu” wypisanego ręcznie cyrylicą to duże wyzwanie, samo przypilnowanie, aby różne zachodnie dokumenty wymieniały nazwisko w jednolitej transkrypcji (bo inaczej np. z konta bankowego nici)… Nie jedziesz tam na gotowe – podpisujesz rynkową umowę najmu za astronomiczną dla ciebie sumę i liczysz, że urząd, którego języka nie znasz, zaakceptuje wniosek o zwrot czynszu na czas, do kiedy nie znajdziesz pracy. Zapisujesz dzieci do tamtejszej szkoły (obowiązek szkolny), choć nie wiesz, ile potrwa ta wojna. Przeważnie wcale tego wszyskiego nie chcesz, całym sercem wolisz wrócić do domu, czyli do miasta w strefie okupowanej lub przyfrontowej. A ktoś taki jak ja musi ci doradzić, czy ten powrót będzie wkrótce możliwy, czy jednak trzeba dla dobra dzieci podjąć ten przenosinowy trud. Pierwsze takie rozmowy odbywałem w kwietniu, gdy Ty, drogi WO, nie mogłeś sobie wyobrazić Chersonia za kilka miesięcy pod rosyjską okupacją. Podejmując tego typu praktyczne uchodźcze decyzje, wyobraźnię trzeba mieć jednak trochę szerszą, a raczej dociążyć ją realną oceną danych – można na szczęście uciec się do oficjalnych komunikatów ukraińskich władz, kierowanych do uchodźców, które nie mówią nic o spodziewanych kontrofensywach, częściej ostrzegają, że konkretne przyfrontowe miejscowości nie będą w najbliższym czasie bezpieczne (czyli mogą być zaatakowane/ zajęte – koledzy, błagam nie wyczytujcie tu ironii, szkalowania USZ itd. – takie są po prostu fakty). Docieramy tu chyba do granic przekazywalności doświadczenia, kto chce te sytuacje zrozumieć lepiej, musi się sam nimi zająć.

    @Obywatel

    „Awal, warto chyba jednak rozdzielić wątki generalne od lokalnych a zwłaszcza od emocjonalnych.”

    „Eksperci wojskowi są zgodni że np obrona Siewierodoniecka gdzie małe siły Ukraińskie broniły się przed połową tego co zostało z całej armii Rosji, będzie studiowane w wielu armiach jako wielki sukces, bo tym to było. I nie jest to mój chwyt retoryczny a cytat z niedawnego briefingu Pentagonu”

    W tym samym briefingu jest trzeźwa ocena, iż to Rosja zadecyduje kiedy zakończyć wojnę. Zrobi to kiedy będzie blika wyczerpania zasobów. I wtedy od reakcji Zachodu będzie zależało, czy nadal wspierać Ukrainę w walce o odzyskanie całego terytorium, czy też poprzeć jej – wymuszone własną, Zachodu, biernością – propozycje negocjacyjne względem Putina. Których zgłoszenie Zełenski będzie musiał rozważyć m.in. ze względu na mężów owych żon o jakich wsponiałem, ot taki lokalny i emocjonalny czynnik.

    @Piotrek Markowicz

    „Bardzo znamienne, z jaką ironią się wypowiadasz o działaniach USZ…”

    Działania USZ polegają obecnie na upartej, pozbawionej brawury obronie przed agresorem nadal utrzymującym przewagę w ludziach i sprzęcie. USZ wykrwawiają rosyjską inwazję i zmuszają ją do koncentracji na małym odcinku frontu w Donbasie m.in. przez destabilizujące lokalne operacje w innych regionach, polegające na zajęciu minimalnym nakładem sił słabo obsadzonych przez Rosjan miejscowości, zmuszeniu ich do lokalnej relokacji, a następnie wycofaniu ukraińskich oddziałów w chwili powstania dla nich zagrożenia. Ta ukraińska mądrość samo-ograniczenia i ten szacunek dla życia własnych żołnierzy budzi mój podziw, różni się od doktryny straceńczej walki, jaką karmi nas nasza polska historia. Taki tryb działania USZ oznacza jednak, że o korzystnym dla Ukrainy – miejmy nadzieję – wyniku wojny zadecyduje nie efektowne finalne natarcie, lecz utrata przez Rosję zasobów w czasie trwającego skonsolidowanego ukraińskiego oporu. Oraz silna – zdobyta teraz – polityczna pozycja Wschodniej Europy i nacisk wywierany przez nią w powojennych negocjacjach. Dlatego naszym zadaniem, naszych polskich polityków, naszej polskiej rozumnej opinii publicznej, jest pomagać w doprowadzeniu do takiej utraty rosyjskich zasobów i do osiągnięcia przez Wschodnią Europę wobec Rosji kluczowych atutów negocjacyjnych. Trzeba tego dokonywać realistycznymi działaniami jakie opisuję powyżej i wszelkimi innymi słusznymi działaniami, jakie z chęcią poprę.

    Natomiast, owszem, nie polecam nadmiernego nakręcania się frazami w rodzaju „wielka letnia kontrofensywa”, memami z czołgiem T-62, fałszywym zatopieniem „Makarowa” itp. Te rzeczy są, owszem, potrzebne w sferze ukraińskiej wojennej propagandy, jako mniej lub bardziej podrobiona waluta, którą karmi się tracącą zainteresowanie zachodnią opinię publiczną, ale też i naszą polską prawicę. Te frazy, memy i narracje to paciorki wtykane im w dłonie, którymi zajmuje się ich uwagę i powstrzymuje się ich przed lepenizacją/ orbanizacją w rosyjskich objęciach. Niektóre z tych paciorków są zgrabnie wykonane, można się tą ich zgrabnością cieszyć – nie zabraniam tego nikomu jak jakiś „socjał nudny i ponury”. Ale ta uciecha nie może nam zastępować stawiania realnych postulatów i przede wszystkim podejmowania realnych działań – przez Belkę, Koniecznego, mnie, Ciebie kolego Markowicz…

    @WO

    „To jest tzw. no brainer. Z kontrofensywą czy bez.”

    … I właśnie w tym kontekście ta Twoja fraza mnie zachwyca – kradnę ją. Dotyczy ona wszystkich moich postulatów jakie streszczałem powyżej. Hübner z unijnymi subsydiami na amunicję – no brainer, z kontrofensywą czy bez. Belka bankrutujący Putina w Dżakarcie – no brainer, bez dwu zdań. Współdziałanie „Razem” z „Livre” – takoż. Kochani, możecie skoro tego Wam trzeba, liczyć na dowolnie szybkie nadchodzące sukcesy Ukrainy na froncie (i nie wierzyć w EV w Kaliningradzie!) – a przy tym wciąż żądać tych działań Belki, „Razem” itd. Powinniście ich żądać, od tego macie brain.

    [1] link to ec.europa.eu

  237. @Kuba
    To, że źli ludzie ze złych pobudek robią nagonkę na nauki społeczne nie jest dowodem na to, że nauki społeczne są dobre i pozbawione wad.
    Ogólnie to czym więcej czynnika ludzkiego i uznaniowości, tym gorzej, medycyna też jest lepsza tam, gdzie można się opierać na wynikach pomiarów, a nie ankiet.

    Każdy kto w życiu przebrnął przez laboratorium pomiarowe powinien wiedzieć, że wyznacznie błędu pomiaru jest ważniejsze od wyznaczenia wartości. Każdy kto babrał się w nauce powinien wiedzieć przede wszystkim, o czym dane badania nie są w stanie nic powiedzieć, zanim zacznie wyciągać wnioski co z badań jednak wynika.
    W naukach społecznych za często wyciąga się o wiele za daleko idące wnioski lub wybiera się jedną z wielu możliwych przyczyn danego wyniku bo o to badaczowi chodziło.
    I o ile badacze starają sie jeszcze to uwzględniać, o tyle Generał Publiczny raczej nie.
    Dobrze zrobione badania w naukach społecznych rzadko są ciekawe, zwłaszcza dla kogokolwiek spoza tej działki. Ciekawe wyniki są przeważnie wynikiem źle przeprowadzonych badań.

    I to jeszcze zanim przejdziemy do kwestii ideologicznego zaangażowania w uzyskany wynik, a co dopiero mówić o celowym trollingu bądź ordynarnego fabrykowania badań dla konkretnego celu.

    @Lotgar
    „bardzo wiele najciekawszych i najbardziej przyszłościowych kierunków w ekonomii i socjologii pełnymi garściami czerpie właśnie z biologii, a konkretnie z ekologii: nieliniowe modele dynamiczne i własności złożone.”

    Znaczy do grantu dopisali pensje dla matematyka który napisze im algorytm rozwiązujący równania nieliniowe. Teraz wrzucają swoje ankietki do black boxa patrzą co im wyjdzie i kręcą suwaczkami, aż kształt na rysunku będzie wyglądał jak chcieli. Hurra, komputer pokazał, że z naszych ankiet wynika to co chcieliśmy udowodnić.

    Z pewnością istnieją wyjątki ale jestem przekonany, że tak to zazwyczaj wyglada.

  238. @Awal

    Czmychasz trochę od tego co napisałem w bok….

    Ta trzeźwa ocena Pentagonu o jakiej wspominasz jest dokładnie tym o czym ja tu napisałem czyli ze trwa proces przenoszenia Rosji w dół. I to Rosja zadecyduje kiedy warto przestać robić przysiady w tym szambie, ze stracili już za dużo. A jak uzna ze ma dość to rozpoczną się rozmowy, to jest oczywiste od 24 lutego.

    Zełeński też to wie, cały czas o tych rozmowach mówi i nawet nie tyle z powodu tych mężów a dlatego że oni są zaskakująco np vs nasza klasa polityczna ogarnięci w kwestiach „generalnych”. On wie że po prostu ma ustać na ringu plus oddać jak najmniej terytorium i odzyskać jak najwiecej (głównie Chersoń).

    I finalna uwaga: to co zdajesz się sugerować tutaj o jakiś sukcesach na froncie w skali bitwy pod Austerlitz ma tyle samo sensu co postulaty dotyczące „Danuty Belki”. To z jednej strony się nie wydarzy a z drugiej strony nie ma znaczenia. EU a zwłaszcza PE nie jest podmiotem w tej rozgrywce. Jeśli już tak bardzo chciałbyś zobaczyć realne działanie wzmacniające PL pozycje to prawie możesz ich dotknąć bo to jest 230 T72 i 18 Krabów wysłanych z polecenia USA plus zbiórka Sierakowskiego na drona.

    Matką dobrej i skutecznej polityki jest poprawne rozeznanie momentu historycznego, zasobów, interesów oraz kwestii generalnych. PL musi zdawać sobie sprawę z bilansu ujemnych punktów jaki natłukła po 2015, z paru plusów jakie zdobyła po 24 lutego. I w tym kontekście ludzie z realnym wpływem i przełożeniem powinni podejmować działania. Realni a nie „Danuta Belka” z wesołych lat 90.

  239. @mtg

    „Znaczy do grantu dopisali pensje dla matematyka który napisze im algorytm rozwiązujący równania nieliniowe. Teraz wrzucają swoje ankietki do black boxa patrzą co im wyjdzie i kręcą suwaczkami, aż kształt na rysunku będzie wyglądał jak chcieli. Hurra, komputer pokazał, że z naszych ankiet wynika to co chcieliśmy udowodnić. Z pewnością istnieją wyjątki ale jestem przekonany, że tak to zazwyczaj wyglada.”

    Z szacunkiem, ale tutaj brzmisz jak Jordan Peterson, który w debacie z Żiżkiem przyznał się, że lubi krytykować marksizm, bo co prawda Marksa właściwie nigdy nie czytał, ale usłyszał o nim złe rzeczy od ludzi, którzy usłyszeli o nim złe rzeczy od ludzi, którzy…, a w ogóle to czy można wierzyć humanistom, skoro to są same fenministki z rudymi włosami. Tutaj masz konkretny przykład z bibliografią: link to science.org

    @WO

    „O boże, znowu? Raz na pokolenie pojawia się moda na jakiś „przyszłościowy” kierunek łączący nauki humanistyczne ze ścisłymi. Poprzednio była to memetyka. Wyszło z tego trochę felietonowych metafor, ale naukowo to bezwartościowe.”

    Ale to jest przykład pop-nauki, a nie porządnych badań. Podobnie na lewicy wszyscy teraz podniecają się MMT, chociaż nie istnieje choćby jedna porządna publikacja na ten temat w czasopismach specjalistycznych.

  240. @mtg: „To, że źli ludzie ze złych pobudek robią nagonkę na nauki społeczne nie jest dowodem na to, że nauki społeczne są dobre i pozbawione wad.”

    Powiedz to komuś, kto twierdzi, że nauki społeczne są dobre i pozbawione wad. Poza tym, to niekoniecznie źli ludzie – oni są często po prostu dość naiwni.

    „Medycyna też jest lepsza tam, gdzie można się opierać na wynikach pomiarów, a nie ankiet.”

    Po pierwsze, nie ma tu sprzeczności, bo ankieta to też jest pomiar. Niestety, niektórzy najwyraźniej nie chcą lub nie są w stanie skumać, co konkretnie mierzy ankieta. Po drugie, nawet gdyby to była prawda, to jak to zmierzyłeś? Kieszonkowym lepszościometrem? Ale to nie jest prawda. Mnóstwo przełomowych momentów w historii medycyny, jak chociażby cholera, to właśnie wyciąganie wniosków z obserwacji i wywiadów. Nawet żeby taką szczepionkę przeczołgać z twojego laboratorium do mojego pośladka, trzeba m.in. po drodze zrobić ankiety (w fazie badań nad bezpieczeństwem, chociażby, ja byłem już na etapie skuteczności). Nie mówiąc o szerszej dystrybucji. Także na tej płaszczyźnie zatem różne metody i techniki się uzupełniają w medycynie, zarówno w badaniach jak i diagnostyce.

    „I to jeszcze zanim przejdziemy do kwestii ideologicznego zaangażowania w uzyskany wynik, a co dopiero mówić o celowym trollingu bądź ordynarnego fabrykowania badań dla konkretnego celu.”

    Całe szczęście, zdarza się to tylko w przypadku nauk społecznych a nie chociażby w kwestii tych nieszczęsnych szczepionek, gdzie efekty uboczne znamy ze stuprocentową pewnością i precyzją do 0,0001. To nie do pomyślenia żeby, czy ja wiem, taki Lancet puścił artykuł napisany na podstawie sfingowanych badań przez kogoś, kto ma konflikt interesów. Gdyby taki artykuł jednak się ukazał, byłby to koronny dowód na ułomność badań nad szczepieniami jako dziedziny, nespas? Gdzieś już ten argument zresztą słyszałem, że „skoro da się sfingować wte, to da się też sfingować wewte”, na szczęście nie na tym blogu.

  241. @Awal
    „W tym samym briefingu jest trzeźwa ocena, iż to Rosja zadecyduje kiedy zakończyć wojnę. Zrobi to kiedy będzie blika wyczerpania zasobów.”
    Typowy Awalizm. Sam komentarz brzmi:
    „With that in mind, I’d be hazard to give you any kind of timetable associated with either sides’ ability to press, and just because I think it has surprised the world time and time again.
    I do know this: The Russians can stop any time they want. The Russians are the ones that instigated this. The Russians are the one that attacked a sovereign nation. And so, at any time they could opt to stop and head back. I imagine that, you know, that won’t necessarily be the exact thing we see, but that’s certainly their possibility.”
    I dotyczy tego, że na razie nie wiadomo jak długo obie strony wytrzymają, ale Rosja ma zawsze tę opcję do dyspozycji.

    Ciekaw jestem czy zauważyłeś swój piwot jakiego dokonałeś dzisiejszym wpisem. Już nie słyszymy o tym, że Chersoń w rosyjskich rękach dzisiaj, 30 czerwca, jest dowodem na zamrożenie konfliktu na określonej linii i nadchodzących negocjacji. Dotarłeś do punktu o którym próbuje powiedzieć od początku, że na razie wszyscy czekamy aż Rosja dostanie zadyszki albo zachód porzuci Ukrainę. Jeśli wydarzy się to pierwsze, to Ukraina spróbuje kontrofensywy. Niezbędnej albo dla odzyskania terytorium, albo do pogodzenia się z tego terytorium utratą. A do niej niezbędne jest zachodnie wsparcie.
    I w tych elementach się widocznie dziś zgadzamy. Kiedy dojdzie do kontrofensywy – ja nie wiem, pentagon też chyba nie wie, Ukraiński Sztab nie mówi.
    W tym obrazie te wszystkie rosyjskie postępy i obojętniejąca zachodnia opinia publiczna to jedynie wskaźniki, że koniec wytrzymałości Ukrainy się zbliża. T-62, kontrofensywy i 60-letni pułkownicy-piloci to objawy, że Rosja się do tego przesilenia zbliża. Dlatego są interesujące. Ale kiedy to nadejdzie, nie wiem, na pewno nie dziś, stąd nie jest to dzień by ferować los wojny na podstawie kreski na mapie dzisiaj.

    Wojna w Ukrainie to jest w ogóle no brainer – nie będzie pokoju bez powstrzymania rosyjskich wojsk, więc nieważne, czy jesteś obóz „justice” czy „peace” wysyłaj broń na Ukrainę.
    Zatrzymanie Rosji wolniej nie oznacza taniej.
    Natomiast co jest efektywnym sposobem wydawania sił/środków to już nie jestem w stanie powiedzieć. Zamiast przekonywać Hubner do budowy fabryki amunicji, Belkę do przekonania Indonezji, ze Rosja fe, a Zandberga do samodzielnego odwrócenia wysiłków kremlowskiej propagandy w afryce wystawą o rosyjskim kolonializmie (co być może ma sens, kto wie), skupię się na swoim samopoczuciu i wysyłaniu kolejnych pieniążków na konto sił zbrojnych Ukrainy albo inne zbiórki.

  242. @Lotgar
    „bardzo wiele najciekawszych i najbardziej przyszłościowych kierunków w ekonomii i socjologii pełnymi garściami czerpie właśnie z biologii, a konkretnie z ekologii”

    Jako fizyk podpowiem że już to graliśmy dekady temu, pod nazwami ekonofizyka i socjofizyka, boom się zaczął od modelu Blacka-Scholesa. Który dokładnie z powodu cech jakie przytoczyłeś (modelowanie wyłącznie lokalnych zjawisk i oddziaływań) kompletnie się wysypał w obliczu spowodowanego polityką i długiem kryzysu azjatyckiego w późnych najntisach, hasło na wiki to „Long Term Capital Management hedge fund”.

    Niemniej ten model i pozostała ekonofizyka, podobnie jak modele socjofizyczne, nie był dziełem humanistów ani humanistyki.

  243. @Lotgar
    Nie bardzo widzę jak mogłeś połączyć słowa „z szacunkiem” i takie porównanie 😀

    Nośny temat + skomplikowana matematyka, która była niemożliwa do efektywnego użycia kilka lat temu + dalekosiężne obienice to wzór który już widziałem (ba, nawet dołożyłem swoją cegiełkę w innej dziedzinie)
    Być może to będzie wielki przełom. Być może fajne rzeczy z wykorzystaniem tego powstaną znacznie częściej niż się spodziewam (bo ze chłam też będzie powstawał to wiemy, wszędzie powstaje).
    Po prostu jestem ostrożnie sceptyczny do zapowiedzi wielkich przełomów, zwłaszcza dlatego, że ktoś zaprzągł bardziej skomplikowane obliczenia do czegoś nowego.

    @Kuba
    „Powiedz to komuś, kto twierdzi, że nauki społeczne są dobre i pozbawione wad. Poza tym, to niekoniecznie źli ludzie – oni są często po prostu dość naiwni.”
    Po prostu chciałem dać do zrozumienia, że to że to co napisałeś o naukach społecznych będących pod ostrzałem prawaków nie jest szczególnie skutecznym argumentem za jakością nauk społecznych, tylko tyle.

    „Po pierwsze, nie ma tu sprzeczności, bo ankieta to też jest pomiar. Po drugie, nawet gdyby to była prawda, to jak to zmierzyłeś? Kieszonkowym lepszościometrem?”

    Ujmę to inaczej – pomiar własności fizycznych wykazuje większą precyzję (nawet jeśli niekoniecznie dokładność) od ankiety w której duża grupa badanych opisuje subiektywne odczucia, najczęściej nie wiedząc co właściwie pytania z ankiety opisują.
    Przykłady sam podałeś.
    To nie oznacza, że jedne są zawsze idealne a drugie zawsze złe.
    Ale sugeruje, że nauki opierające się na jednych będą bardziej precyzyjne od opierających się na drugich.

    „Całe szczęście, zdarza się to tylko w przypadku nauk społecznych a nie chociażby w kwestii tych nieszczęsnych szczepionek, gdzie efekty uboczne znamy ze stuprocentową pewnością i precyzją do 0,0001. To nie do pomyślenia żeby, czy ja wiem, taki Lancet puścił artykuł napisany na podstawie sfingowanych badań przez kogoś, kto ma konflikt interesów.”

    Błędy, niestaranne badania, fałszerstwa dla własnej korzyści bądź dla promocji własnych ideologicznych poglądów zdarzają się w każdej nauce.
    Nie mam twardych danych ani żądnych badań, jedynie moje wewnętrzne przekonanie, że w takiej fizyce czy chemii, gdzie uzywa się pomiarów martwych przedmiotów i wyniki te można powtórzyć takie rzeczy zdarzają się po prostu rzadziej niż w psychologii, socjologii czy ekonomii – z medycyną będącą gdzieś pomiędzy.
    Tak samo jak natężenie ideologicznego zacietrzewienia w tradycyjnych naukach przyrodniczych jest „odrobinkę” niższe niż w naukach społecznych.

    To nie znaczy, że nauki społeczne są z założenia złe.
    Po prostu są trudniejsze do wyłuskania rzeczywistych zależności z szumu, przez co charakteryzują się większą iloscią false-positivów, które chętniej są wykorzystywane w codziennej ideologicznej łupance, więc jest o nich głośniej (i tych dobrych i tych złych).
    Co prowokuje niektórych do pisania rzeczy takich jak:
    „Samo PORÓWNANIE tzw. nauk humanistycznych do biologii i farmacji to dla mnie herezja.”
    (i idąc dalej biologii i fgarmacji do fizyki)

  244. @reprezentatywność badań ankietowych
    Przykład z innej beczki, za to dość typowy, użycia „statystyki” w kampanii politycznej. W trakcie niedawnej szwajcarskiej debaty nad zmianą przepisów dotyczących karania za gwałt z jednej strony stwierdzono, że nie zbiera się danych dotyczących zgłaszanych przypadków gwałtów oraz dalszych losów tych postępowań (wiadomo tylko, ile aktów oskarżenia skończyło się wyrokiem). Z drugiej strony lewica, chcąć podkreślić olbrzymią skalę problemu nieścigania gwałtów, zaprezentowała wyniki ankietowe, z których wynikało, że doświadczyło go 12% wszystkich kobiet 16+ w Szwajcarii, czyli jakieś 430tys. W ten sposób ekstrapolowano wyniki próby 4500 osób (wyłącznie kobiet). Tylko że losowa próba dotyczyła dokładnie 100+385 kobiet (telefon + osobiste zaproszenie do badania online). Całą resztę organizatorzy zachęcili do udziału akcją w mediach spolecznościowych.
    Tu podkreślam na wszelki wypadek, że problem oczywiście istnieje i wyamaga poważnego traktowania, zaś unowocześnienie przepisów jest jak najbardziej wskazane (i szczęśliwie zaraz nastąpi). Ale jak wiarygodne są te dane?

  245. @mtg: „Po prostu chciałem dać do zrozumienia, że to że to co napisałeś o naukach społecznych będących pod ostrzałem prawaków nie jest szczególnie skutecznym argumentem za jakością nauk społecznych, tylko tyle.”

    Przecież nie pisałem tego by dowodzić jakości nauk społecznych (bo to żaden argument) tylko by zauważyć, że strategiczne sojusze są ważne w obecnym momencie historycznymi – więc warto na moment powiesić rapiery nad kominkiem. By zacytować klasyka, „kto nas skłóca, ten onuca”. A meritum mojej wypowiedzi było nie takie, że nauki społeczne są precyzyjne, tylko że nauki ścisłe też często precyzyjne nie są. Informacje o efektach ubocznych szczepionek cytowane jako przykład tej precyzji zdecydowanie nie są precyzyjne, bo są zbierane dokładnie tymi samymi metodami co informacje o preferencjach między pokojem i sprawiedliwością. To jest po prostu fakt.

    „Ujmę to inaczej – pomiar własności fizycznych wykazuje większą precyzję (nawet jeśli niekoniecznie dokładność) od ankiety w której duża grupa badanych opisuje subiektywne odczucia, najczęściej nie wiedząc co właściwie pytania z ankiety opisują.”

    W pierwszej chwili chciałem Ci życzyć powodzenia w zastosowaniu takich metod w rozwoju szczepionek chociażby, które moim skromnym zdaniem są wręcz w czołówce tej 'lepszej’ części medycyny no ale KJP, to tylko moja opinia. Po krótkiej refleksji napiszę jednak, że ciężko się dyskutuje z kimś kto nie rozumie – bądź zrozumieć nie chce – co mierzy ankieta. Ankieta precyzyjnie mierzy, jakie opcje zaznaczyli badani i sama z siebie nie pokazuje nic więcej. Nie obrażaj się, ale to jest naprawdę 101 nauk społecznych.

    „Tak samo jak natężenie ideologicznego zacietrzewienia w tradycyjnych naukach przyrodniczych jest „odrobinkę” niższe niż w naukach społecznych.”

    To ciekawe biorąc pod uwagę choćby fakt, że WHO przestało klasyfikować homoseksualizm jako chorobę w 1990. Podstawą były badania biologiczne i medyczne. Daję przykład z medycyny bo to ona została pokazana jako wzór precyzji.

    @sheik.yerbouti: „Ale jak wiarygodne są te dane?”

    No przecież każdy ćwierć-ekspert Ci powie, że z przedstawionego opisu dane wyglądają na wiarygodne (możemy domniemywać socjocentryczne nastawienie uczestników badania) ale też niereprezentatywne (zatem mówiące nam coś na temat próby, a nie na temat społeczeństwa). Słowem, wyników generalizować nie można, choć zapewne nie jest to badanie bezwartościowe; zależy, jak zostało opisane.

    Te pretensje do nauk społecznych o kiepskie raporty wyprodukowane bez peer review to trochę jakbym ja się zatruł dopalaczami i na tej podstawie dowodził, że chemia to pseudonauka.

  246. Dzien dobry!
    Kolega @sheik.yerbouti mnie striggerowal zapytaniem z komentarza o 13.06, wiec odpowiadam:
    cytat pochodzi z komiksu „Funky Koval”, zeszyt „Sam przeciw wszystkim”, wydanie zbiorcze z Proszynskiego i S-ki z 2014, strona 93, srodkowy pasek, prawy obrazek.
    Pozdrawiam

  247. @kuba
    „A skąd w medycynie wiadomo, że choćby „ostre bóle głowy” występują rzadziej niż w 1 na 10.000 przypadków, jeśli nie z ankiet?”

    Pytanie „czy boli cię głowa” jest równie trywialne jak „czy jesteś z Rosją”. Dla socjologii to jest zbyt banalne. Taka ankieta to jeszcze nie socjologia, ta by wolała raczej coś w stylu „czy boli cię głowa czy raczej masz migrenę, jak te buce z elity”. To drugie niestety jest koszmarnie podatne na arbitralną interpretację po obu stronach.

    „zadając sobie pytania typu: czy to w głowie huczy? Czy to może jednak może ząb albo ucho? No i czy to był dobry pomysł, że mnie akurat eksperymentalnie szczepiono w dzień hucznych urodzin kolegi, i że mnie pytają o ból głowy dzień po? ”

    Przy n=5000 to się uśrednia do szumu statystycznego. Problemem socjologii są raczej sweeping generalizations z serii „co klasa średnia myśli o PiS” na podstawie n=13 (tak zwane „badania jakościowe”).

    „Może jestem pechowy, a może ten 1 ból głowy na 10.000 przypadków”

    Przy takim n pech już po prostu nie ma znaczenia (w istocie jego znaczenie da się obliczyć, wyjdzie nam poniżej 0,001).

    „Dziękuję więc Awalowi, że dzielnie broni kwestii metodologicznych i jeszcze w tym duchu dodam, że „asystent europosła” to raczej zniewaga.”

    Wydaje mi się po prostu, że on mnie próbuje wkręcić w taką rolę. Sobie zapewne rezerwując miejsce w stosownym Longinesie.

  248. @awal
    „Nie chciałbyś przechodzić przez takie układanie sobie życia.”

    No jasne że nie. Dude, ja nie byłbym nauczycielem w Polsce, gdybym miał siłę przebić się na bycie europosłem w Brukseli.

    ” Samo uwierzytelnienie książeczkowego ukraińskiego „paszportu” wypisanego ręcznie cyrylicą to duże wyzwanie,”

    Zaliczyłem nawet bardziej hardkorowe problemy w ramach naszego pospolitego ruszenia. Niestety nie mogę ich opisywać, bo nie mam Twojego luksusu anonimowości. Myślałem, że opisujesz scenariusz typu „wujek Awal się tym zajmie w ramach tych zylionów, które mu użyczyli longinesiarze”. In such case: PLEASE TAKE ME!

    ” Podejmując tego typu praktyczne uchodźcze decyzje, wyobraźnię trzeba mieć jednak trochę szerszą,”

    Dzięki za tę poradę, wujku Awalu. Mam ten problem niejako na bieżąco. I nikt mi za to nie płaci (tj. jest kasa, ale przecież nie zatrzymuję jej dla siebie). Mam z tego tyle, że muszę wyjaśniać wydawcom, czemu od lutego mam takie opóźnienia.

    ” a przy tym wciąż żądać tych działań Belki, „Razem” itd. Powinniście ich żądać, od tego macie brain.”

    Mój brain podsuwa mi wizję ważnych ludzi kładących lachę na żądania jakiegoś tam drugorzędnego nauczyciela.

  249. @vanpur „Kolega @sheik.yerbouti mnie striggerowal zapytaniem z komentarza o 13.06, wiec odpowiadam”
    Militaryzacja Księżyca to poważna sprawa!

    @Kuba „dane wyglądają na wiarygodne (możemy domniemywać socjocentryczne nastawienie uczestników badania) ale też niereprezentatywne (zatem mówiące nam coś na temat próby, a nie na temat społeczeństwa).”
    Problem w tym, że prezentowane są właśnie jako dotyczące całego społeczeństwa. A celem badania nie powinno być przecież samo stwierdzenie występowania zjawiska (wiemy wszyscy, że występuje), tylko zmierzenie a choćby aproksymacja jego częstości czyli ocena skali społecznej.

  250. @kuba
    „tylko by zauważyć, że strategiczne sojusze są ważne w obecnym momencie historycznymi – więc warto na moment powiesić rapiery nad kominkiem. ”
    to nadal dla mnie brzmi jak „źli ludzie atakują nauki społeczne, dlatego nie powinniśmy ich atakować” co nie jest żadnym argumentem. To czy prawica nie lubi nauk społecznych ani nie zmniejsza ani nie zwiększa moich zastrzeżeń do nich.

    „Ankieta precyzyjnie mierzy, jakie opcje zaznaczyli badani i sama z siebie nie pokazuje nic więcej. Nie obrażaj się, ale to jest naprawdę 101 nauk społecznych.”

    Oh, ja to w 100% rozumiem, sęk w tym, że „precyzyjny pomiar co zaznaczyli badani” jest sam w sobie bezużyteczny. Naukowiec takowy potrzebuje na tej podstawie określić na ile to co ludzie zaznaczyli odpowiada temu co wystąpiło. I mamy pierwsze źródło braku precyzji.
    O ile rzetelni naukowcy sobie z tym etapem poradzą, o tyle to co przebija się do newsowych bąbelków generała Publicznego już niekoniecznie.

    „W pierwszej chwili chciałem Ci życzyć powodzenia w zastosowaniu takich metod w rozwoju szczepionek chociażby, które moim skromnym zdaniem są wręcz w czołówce tej 'lepszej’ części medycyny no ale KJP, to tylko moja opinia”

    Nawet nie chodzi o to, że do oceny częstotliwości występowania skutków ubocznych używamy wprawdzie ankietek, ale samą szczepionkę skonstruowali biochemicy korzystający z pomocy krystalografów (struktura wirusa), sekwencjonowania genetycznego i metod syntezy opracowanych doświadczalnie i odtwarzalnych, a jej skuteczność badano testując zaszczepionych i nie zaszczepionych – co oczywiście nie jest idealne, ale bardziej obiektywne niż ankietki.
    Badania kliniczne jednak mają więcej pytań tak/nie, ktore są łatwiejsze do interpretacji niż „pokój/sprawiedliwość” i jednak tych badanych więcej – bo więcej kasy na to.
    Nie są perfekcyjne – ale to nie znaczy, że są takie same jak sondaże.

    Zrobiłeś sobie chochoła, że jeśli inne dziedziny też mają nieprecezyjne elementy, to znaczy, że nie wolno tego wytykać „naukom społecznym”, bo w sumie wszystkie są takie same. A to jest pewne spektrum, podobnie jak czystość nauki
    link to xkcd.com
    (obrazek nie do końca idealnie pasuje, ale xkcd to xkcd)

    Ogólnie czym coś bardziej żywe i złożone tym bardziej zaszumione i uzyskanie rzetelnych wyników wymaga nie tylko większego wysiłku, ale też większej samokontroli ze strony naukowca.

    „To ciekawe biorąc pod uwagę choćby fakt, że WHO przestało klasyfikować homoseksualizm jako chorobę w 1990. Podstawą były badania biologiczne i medyczne.Daję przykład z medycyny bo to ona została pokazana jako wzór precyzji.”

    Czy suwmiarka jest precyzyjnym narzędziem pomiaru? Raczej tak. Czy najbardziej precyzyjnym? Zdecydowanie nie. Czy to ozncza,że nie ma różnicy między suwmiarką i linijką?
    medycyna była przykładem wo, nie moim 😀 Siedzi okrakiem między jednymi i drugimi.
    Wewnątrz samej medycyny są obszary, gdzie ideologia się trzyma mocno i takie gdzie znacznie mniej.

    Dalej medycynie bardziej ufam od socjologii czy ekonomii.

    Obaj zgadzamy się, że nauki ścisłe nie są idealne (medycyna nie jest ścisła, jest pomiedzy). Ale istnieje przepaść między nimi a socjologią i ekonomią tak duża, że różnica staje się jakościowa, a nie ilościowa.
    Wśród twoich argumentów nie ma żadnego, który miałby szansę tą przepaść zasypać.

    To nie znaczy, że prawica ma rację, że cała socjologia to wyssane z palca bzdury, tu stoimy po tej samej stronie.

  251. @awal
    „Działania USZ polegają obecnie na upartej, pozbawionej brawury obronie przed agresorem nadal utrzymującym przewagę w ludziach i sprzęcie.”
    Rosjanie nie mają przewagi w ludziach, w sprzęcie tak, ale też nie wszędzie. Oraz – poza obroną SZU przechodzą również tu i ówdzie do ataku.

    @”W tym samym briefingu jest trzeźwa ocena, iż to Rosja zadecyduje kiedy zakończyć wojnę.”
    To jakby dla każdego oczywiste, o ile ich armia nie zostanie unicestwiona (raczej nie) i to łącznie z arsenałem nuklearnym (też raczej się ostanie).
    Cytując kolejny komiks – Pokój zapanuje, kiedy Trójka się zjednoczy!!!

    @”A można byłoby od dziś – latem, przy dużych zapasach – zacząć płacić Rosji za wciąż importowane węglowodory na escrow account i sprawdzić czy Putin zakręci kurek”
    To fascynujący pomysł, bo obecnie, mimo grzecznie dokonywanych płatności, Putin i tak ów kurek zakręca. Nordstreamem 1 idzie 40% zakontraktowanej ilości. Przy okazji – które konkretnie zapasy są duże, bo raczej nie niemieckie? Polskie zapasy gazu są owszem, spore, tylko niestety Polska – będąc Polską – trąbiła o norweskim gazie, ale jakoś tak nie podpisała z Norwegią umów, więc długo polskie zbiorniki pełne nie pozostaną…
    Cytując rabina z klasycznego szmoncesu – Awal ma jeszcze bardzo dużo pomysłów, ale czy Europa ma tyle kur?

  252. @Obywatel
    „Jednak bym pozostał przy Osmanach. Każda historyczna analogia ma swoje liczne słabości (…)”

    Nie będę się kłócił, no pewnie, że Mongołowie też nie są najlepszą analogią. Mnie striggerowały tutaj Twoje sformułowania typu „USA procesuje Rosję niżej”. Brzmi to, jakbyś wierzył w istnienie jakiegoś master planu rozłożonego na 150 lat, który USA/Zachód wdraża wobec Rosji. Tymczasem USA przecież wyglądają, co do jakości rządzenia, miejscami gorzej niż Polska: partia republikańska jest równie zaawansowana na drodze do faszyzmu co PiS i Orban, o ile nie bardziej, i realny jest scenariusz, który mnie przeraża, to jest:
    1) zdecydowane zwycięstwo Republikanów w listopadzie (na które spokojnie można postawić pieniądze biorąc pod uwagę fakt, że Biden ma aktualnie poparcie/antypoparcie 39%/56%),
    2) impeachment Bidena pod hasłem sfałszowanych wyborów – przy Izbie Reprezentantów, Senacie i Sądzie Najwyższym obsadzonych przez R, kto im przeszkodzi? ewentualnie R-faszole poczekają jeszcze 2 lata i przy pomocy obstawionych przez siebie komisji wyborczych w stanach w cuglach wygrają prezydenckie 2024,
    3) wycofanie się USA z NATO – Trump przecież już takim pomysłem w swoim czasie rzucił.

    W konsekwencji zdjęcia parasola atomowego USA, Europa, w szczególności wschodnia, rzuci się gwałtownie rozbudowywać swoje własne arsenały, w tym atomowe – czemu trudno się będzie dziwić; ideę nierozprzestrzeniania broni jądrowej ostatecznie ch… strzeli i w końcu ktoś komuś gdzieś przysmaży. Ukraina to będzie tylko przygrywka.

    Chciałem też zwrócić uwagę na fakt, że to pierwsze „procesowanie” Osmanów odbywało się w wyjątkowej historycznej erze, gdy Zachód miał ponad 50% światowego PKB i dużo większy udział w światowej ludności. Nie było praktycznie żadnego konkurencyjnego mocarstwa, które Osmanów byłoby w stanie poprzeć – Rosja sama urywała im kąsek po kąsku. Teraz Zachód jest dalej największy pod względem PKB, ale ta różnica jest już daleka od niegdysiejszej „ilość przechodząca w jakość” z ery kolonializmu, a ostatecznie PKB to tylko suma pieniążków zmieniających ręce, zaś jak przyjdzie co do czego, to kto ma najwięcej fabryk?

  253. @wkochano:

    Nie wydaje mi się, by prezydent USA w erze post-bidenowskiej był skłonny do izolacjonizmu. Elity polityczne USA są raczej świadome tego, że pozycja USA wynika głównie z ich aktywności międzynarodowej. Są też raczej doskonale świadomi, że sami – bez Europy, bez Japonii, bez Australii – nie mają większych szans powstrzymać ekspansji Chin.

    „Nightmare scenario” jakiego się obwawiam najbardziej jest taki, że konsolidujący się „Wielki Zachód” (NATO, europejskie kraje przyjazne NATO, antypody, Republika Korei i Japonia) zacznie ewoluować w blok państw owszem, demokratycznych ale z pewnymi zbyt mocnymi bezpiecznikami w polityce wewnętrznej (np. faktycznym szykanowaniem ruchów politycznych innych niż obecnie dominujące i „główna opozycja” pod hasłem zwalczania radykalizmów – w Polsce by to oznaczało faktyczne zabetonowanie sceny i wieczne naprzemienne rządy centralnej części PiS bez dostawek i KO) oraz patrzący przez palce na ewentualne kontrowersyjne działania swoich członków – jestem w stanie sobie wyobrazić nową zimną wojnę, gdzie prozachodnia Turcja prowadzi przy wsparciu materiałowym innych państw bloku interwencję derusyfikacyjną i deislamizacyjną w Syrii i Iraku, niejako przy okazji rozwiązującą problem kurdyjski. To połączona z chyba rozpoczynającą się deglobalizacją może doprowadzić do tego, że niejako przy okazji izolowania Rosji granica USA i Meksyku (oraz tym samym USA i Ameryki Łacińskiej) zostanie zamurowana, a mokre sny Wolniewicza o europejskiej straży przybrzeżnej strzelającej do uchodźczych łodzi nie będą już tylko mokrymi snami pewnych kręgów.

    Jako osoba zaś grająca nieco na giełdzie uważam też, że hitem kolejnej dekady będą spółki zbrojeniowe. Zachód chyba się zorientował, że produkował za mało, za wolno, za drogo a zaraz może się obudzić z bezrobociem jawnym (ponieważ ukryte już mamy, wskaźnik młodzieży NEET-ującej od dawna jest alarmujący) – a odpowiedzią na takie problemy może być według excela wzrost produkcji zbrojeniowej i rozrost armii, co z jednej strony wygeneruje PKB, a z drugiej pozwoli zagospodarować nadwyżki siły roboczej.

  254. Tymczasem z twittera:

    Anton Barbashin
    @ABarbashin
    Automobile manufacturing in Russia (thousands)
    Dec 2021: 126,0
    Jan 2022: 95,1
    Feb 2022: 108,0
    Mar 2022: 40,9
    Apr 2022: 19,9
    May 2022: 3,7
    Out of 24 plants operational before February 24, only two left.

  255. @wo: „Pytanie „czy boli cię głowa” jest równie trywialne jak „czy jesteś z Rosją”. Dla socjologii to jest zbyt banalne.”

    Ból (w tym głowy) to jest w medycynie pytanie tak trywialne, że są całe czasopisma naukowe poświęcone tylko temu. W czasopismach tych dyskusje toczą zwolennicy skal bólu i ulgi, zwolennicy skal pięcio-, ośmio- i dziesięciostopniowych, ilustrowanych bądź nie, czy wreszcie zwolennicy analogowych skal wizualnych. Ba, czasem takie artykuły się pojawiają w samym Lancecie! Socjologia się chowa.

    „Problemem socjologii są raczej sweeping generalizations z serii „co klasa średnia myśli o PiS” na podstawie n=13 (tak zwane „badania jakościowe”).”

    Przy badaniu jakościowym rozmiar próby nie ma znaczenia przecież, chodzi o dobór próby i nasycenie danych. Jak najbardziej stosuje się takie badania także w medycynie czy farmakologii, z próbami o podobnej wielkości. Pewnie, że czasem wychodzą kiepskie badania – ilo i jako – ale to nie jest domena socjologii jedynie czy nauk społecznych w ogóle.

    „Przy takim n pech już po prostu nie ma znaczenia (w istocie jego znaczenie da się obliczyć, wyjdzie nam poniżej 0,001).”

    Jeśli poniżej 0,001 to podchodziłbym ostrożnie do ulotek mówiących o efektach ubocznych u 1 osoby na 10.000. Mój pech nie ma znaczenia (zgoda!) bo informacje o efektach ubocznych nie są na tyle precyzyjne, by mógł on mieć znaczenie.

    @sheik.yerbouti: „Problem w tym, że prezentowane są właśnie jako dotyczące całego społeczeństwa.”

    No to miej pretensje do nierzetelnej organizacji, a nie do Socjologii (czy do nierzetelnego dilera, a nie do Chemii). Ja tego badania nie widziałem, ale jeśli robią taką ekstrapolację to uwaliliby egzamin z metod oczywiście.

    @mtg: „to nadal dla mnie brzmi jak „źli ludzie atakują nauki społeczne, dlatego nie powinniśmy ich atakować” co nie jest żadnym argumentem”

    Żadne nadal. To jest zupełnie inne stwierdzenie niż „nauki społeczne są dobre i pozbawione wad”, co mi wpierałeś przez dwa posty.

    „Ale istnieje przepaść między nimi a socjologią i ekonomią tak duża, że różnica staje się jakościowa, a nie ilościowa.”

    Wybacz, ale nie jestem w stanie prowadzić dyskusji z kimś, kto pisze o tak dużej przepaści między dyscyplinami, że różnica staje się „jakościowa”, choć są też dyscypliny, które są „pomiędzy”.

  256. @kuba
    może ująłem to zbyt frywolnie w pierwszym poście, przepraszam, ale nawet po rozbiciu tego na dwa różne argumenty, dlaczego niesłuszna krytyka nauk społecznych przez złych ludzi ma cokolwiek zmieniać w słusznej krytyce nierzetelnej części nauk społecznych które trafiają w dyskurs publiczny (rzetelne niestety rzadko trafiają).
    To tak jakbym miał udawać, że Sterczewski spoko bo najważniejsze to pokonać PiS, ten sam poziom argumentacji.

    „Wybacz, ale nie jestem w stanie prowadzić dyskusji z kimś, kto pisze o tak dużej przepaści między dyscyplinami, że różnica staje się „jakościowa”, choć są też dyscypliny, które są „pomiędzy”.”

    Wydaje mi się, że można powiedzieć, że różnica między promieniowaniem gamma i radiowym jest na tyle znacząca by mówić o jakościowej, mimo wszystkich długości fali pomiędzy i mimo tego, że oba to fala elektromagnetyczna.
    Wybacz, jeśli różnica między grupą studentów wypełniających ankiety i wielkim zderzaczem hadronów jest dla ciebie nieistotna ponieważ pomiędzy nimi są badania kliniczne gdzie między innymi uzupełnia się ankiety, to rzeczywiście nie jesteś w stanie prowadzić dyskusji.

  257. @WO

    „Mam ten problem niejako na bieżąco.”

    Bardzo Ci za to dziękuję, podobnie jak za bloga. A mając ten problem na bieżąco, wiesz bez wątpienia, że różne scenariusze „letniej kontrofensywy” w praktyce niestety jeszcze nie przechodzą testu „czy we wrześniu dzieci można zapisać do szkoły w Mikołajowie”.

    „Mój brain podsuwa mi wizję ważnych ludzi kładących lachę na żądania jakiegoś tam drugorzędnego nauczyciela.”

    I jak pisałem, nie do Ciebie kieruję moją delikatną sugestię zaangażowania około-politycznego, lecz do młodszych kolegów.

    @sheik.yerbouti

    „To fascynujący pomysł, bo obecnie, mimo grzecznie dokonywanych płatności, Putin i tak ów kurek zakręca.”

    Więc tym bardziej po co mu płacić na żołdy dla morderców.

    „Przy okazji – które konkretnie zapasy są duże, bo raczej nie niemieckie?”

    Teraz już też niemieckie, zakontraktowane na nowo wyczarterowane pływające terminale LNG. Co oczywiście będzie trzeba wspierać w najgorszych scenariuszach uruchomieniem elektrowni węglowych/ atomowych – lecz to da się zrobić.

    „Cytując rabina z klasycznego szmoncesu – Awal ma jeszcze bardzo dużo pomysłów, ale czy Europa ma tyle kur?”

    Szejku, nie przypisuję sobie autorstwa wszystkich tych pomysłów. Większość z nich ma innych autorów i bardziej prominentnych zwolenników np. escrow account popiera Janet Yellen, co może postawić niektórych kolegów w trudnej sytuacji: trzeba będzie mówić „nie da się” (bo propozycja Awala), ale nie wypada (bo „mocarstwo”).

  258. @mtg: Myślałem, że to zła wola, a ty serio nie rozumiesz – więc odpiszę.

    1. „Nato czy Unia mają plusy i minusy, ale w obecnej sytuacji skupmy się na plusach” to jest czytelna pozycja polityczna, wyrażona przez wielu komentatorów tutaj. No to teraz sobie zastąp Nato czy Unię – naukami społecznymi. Nie musisz się zgadzać, ale czego tu nie rozumieć? Nam zamykają wydziały i wyrzucają nas z pracy za Marksizm, gender, czy postkolonializm, a nasi towarzysze się czepiają całych dziedzin wiedzy bo parę artykułów im nie podeszło – no mnie to smuci.

    2. Jeśli media piszą o jednym przypadku, kiedy człowiek pogryzł psa, ale już nie o wielu przypadkach pogryzienia ludzi przez psów to czyja to jest wina? Psów, ludzi, mediów, czy jednak też socjologów (bo opisali ten fenomen)?

    3. Różnica jakościowa się nie skaluje. Opisujesz jakościowo różne dyscypliny, podkreślasz, że są one jakościowo różne, po czym usiłujesz twierdzić, że jedne są lepsze a drugie gorsze – podczas gdy różnica jakościowa oznacza, że są one przede wszystkim inne. Wychodzi logiczny kisiel: tak, pomidory się bardziej nadają do robienia keczupu niż jabłka, ale z tego absolutnie nic nie wynika.

  259. @kuba
    Chyba nie umiesz zauważyć różnicy między „nie zgadzam się z tobą, ze twoje argumenty mają jakiekolwiek znaczenie”, „zła wola” i „nie rozumiem”.

    Cała dyskusja zaczęła się od dwóch stwierdzeń gospodarza:
    „W socjologii nie dostaniesz precyzyjnych odpowiedzi jak przy szczepionkach, że „jakiś skutek uboczny występuje rzadziej niż 1 na 10.000 przypadków”.”
    „Samo PORÓWNANIE tzw. nauk humanistycznych do biologii i farmacji to dla mnie herezja.”
    przy czym pozwoliłem sobie rozciągnąć to na różnicę między naukami przyrodniczymi i społecznymi (bo to łatwiejsze do przeciwstawienia sobie i na przyrodniczych znam się trochę lepiej niż na medycynie.)
    Twoja argumentacja na to sprowadza się do dwóch elementów:
    hejkum kejkum, prawaki nas biją, nie krytykuj
    inne nauki też mają swoje niedokładności, więc nie należy się czepiać nauk społecznych bo to w sumie to samo

    AD 1. Przykre, że wam zamykają wydziały i wyrzucają was z pracy za Marksa czy gender. Byłbym gotów was w takiej sytuacji bronić gdybym nie pasywistą.
    Ale kiedy przyjdziesz i powiesz, że „nasze metody są tak samo obiektywne i precyzyjne jak wasze” to nie oczekuj, że się z tobą zgodzę ani nie oczekuj, że bycie pod prawackim ostrzałem sprawi, że będę udawał że się z tobą zgadzam.
    AD 3. Utknęliśmy tu w detalach jak rozumiemy rozróżnienie jakościowa/ilościowa różnica i czepianie się słówek, żeby udawać przed sobą/czytelnikiem, że ma się rację nie ma sensu, spróbujmy więc bez tego słowa.
    Nie ja użyłem określenia lepsze/gorsze – w jednych łatwiej o precyzję/obiektywność, w innych trudniej, w jednych wyniki rzadziej są ideologicznie wrażliwe, w innych częściej.

    A różnica jest tak duża, że porównywanie precyzji uzyskanych wyników w fizyce i socjologii to herezja.
    Nie czepiamy się dziedziny jako takiej, po prostu nie zgadzamy się z udawaniem, że wzory wymyślone przez ekonomistów i wyprowadzone przez fizyków są równie dobre.

  260. @Piotrek Markowicz
    „Przecież nie o to się w ogóle rozchodzi. (…) Awal – cały na biało – przychodzi nam powiedzieć, co myślą „jego” elity i zakłada, że właściwie już sprawy są załatwione. Wojna będzie tlącym się konfliktem, w Królewcu już leją fundamenty pod nową linię, Daimler kupi całe wydobycie litu do 2033”
    – Osobiście czytam jego wypowiedzi nie jako „będzie normalizacja stosunków z Rosją, bo lit i fundamenty” tylko „lit i fundamenty są objawem tego, że jest wola business as usual ze strony pewnych wpływowych środowisk”. Jako odczyt termometru, że tak nawiążę do metrologicznych rozmów kolegów.

    @Michał Maleski
    „Nie wydaje mi się, by prezydent USA w erze post-bidenowskiej był skłonny do izolacjonizmu. Elity polityczne USA są raczej świadome tego, że pozycja USA wynika głównie z ich aktywności międzynarodowej.”
    – Tam u góry wymieniono parę przykładów potykania się woli elit o czynnik ludzki. Z pomocą innych, zewnętrznych elit, niemniej jednak to przecież ten czynnik głosował Trumpa. Prymitywne, ludzkie emocje, zręcznie skanalizowane.

  261. @Awal Biały
    „Co oczywiście będzie trzeba wspierać w najgorszych scenariuszach uruchomieniem elektrowni węglowych/ atomowych”
    Dlaczego uruchomienie elektrowni atomowych ma być najgorszym scenariuszem? Przecież to jest najlepszy scenariusz.

  262. @kuba
    „Nam zamykają wydziały i wyrzucają nas z pracy za Marksizm, gender, czy postkolonializm, a nasi towarzysze się czepiają całych dziedzin wiedzy”

    Nie czepiam się jej w takim sensie, że uważam że jest zbędna. Jest potrzebna, podobnie jak filmoznawstwo. Tylko że trzeba pamiętać, że jest raczej nauką taką jak filmoznawstwo niż taką jak fizyka.

  263. @awal „Większość z nich ma innych autorów i bardziej prominentnych zwolenników np. escrow account popiera Janet Yellen, co może postawić niektórych kolegów w trudnej sytuacji: trzeba będzie mówić „nie da się” (bo propozycja Awala), ale nie wypada (bo „mocarstwo”).

    To mnie akurat niespecjalnie dziwi, że ministra finansów kraju, który nie jest od rosyjskiej ropy i gazu uzależniony i może sobie pozwolić na nałożenie na nie embarga ot tak, namawia kolegów, żeby zaryzykowali, szkodząc wspólnemu wrogowi. A jeśli coś pójdzie źle, no to postara się im pomóc, sprzedając swój gaz i ropę…

    @”Więc tym bardziej po co mu płacić na żołdy dla morderców.”
    Bo wtedy przestanie dostarczać cokolwiek i gospodarka UE stanie? A na żołd dla 200tys. żołnierzy i tak będzie miał, to nie są aż tak wielkie pieniądze – w przeciwieństwie do naszych ulubionych milionów rent, emerytur i zasiłków.

    @Kuba „No to miej pretensje do nierzetelnej organizacji, a nie do Socjologii”
    Alez ja nie mam pretensji do, ekhm, SOCJOLOGII. Chciałem tylko pokazać konkretny przykład tworzenia „statystyki”, która jest potem używana jako narzędzie w kampanii politycznej.

  264. @sheik.yerbouti

    „To mnie akurat niespecjalnie dziwi, że ministra finansów kraju, który nie jest od rosyjskiej ropy i gazu uzależniony i może sobie pozwolić na nałożenie na nie embarga ot tak, namawia kolegów, żeby zaryzykowali”

    Jest na odwrót: Yelen wspiera propozycję, która wyszła z Europy. Konkretnie ze Wschodniej Europy – od szefa ukraińskiego Naftogazu i premierki Estonii [1]. Które to kraje mają oczywiście partykularny interes w takim rozwiązaniu. I świetnie, że go mają oraz doskonale, że nie boją się o nim mówić. Niestety, nie dysponują one – przy Polsce rządzonej przez izolowanych krypto-putinistów – wystarczającym wsparciem, by przewalczyć ten postulat w Europie. Jednak inni polscy politycy, tacy jak ekonomiczny szef frakcji socjalistów w EP, Marek Belka, powinni otwarcie i zakulisowo budować dla tego pomysłu koalicję poparcia. To absolutnie standardowa europejska polityka i to się powinno dziać (aktualnie nie „jest” – natomiast „powinno być”).

    „Bo wtedy przestanie dostarczać cokolwiek i gospodarka UE stanie?”

    To argument ekonomicznych pro-putnistów jak Marcel Fratzscher. Starannie zdebunkowany przez ponadpartyjną koalicję badaczy [2]. Oczywiście, ich kalkulacje opierają się na rozmaitych założeniach co do dostępności i cen alternatywnych źródeł, realistycznych jednak. Są różne możliwości politycznego działania, aby zastąpić cały europejski petroimport z Rosji, jak pokazuje choćby ten zorganizowany w kilka tygodni czarter pływających terminali LNG.

    „A na żołd dla 200tys. żołnierzy i tak będzie miał”

    WO i inni koledzy z dużą atencją mówią o czynniku ludzkim. Ten czynnik się jednak w Rosji nigdy nie zaktualizuje, jeżeli nie zaburzymy Putinowi jego spójnego systemu kontroli społeczeństwa z redundantnymi zabezpieczeniami. Trzeba cegła po cegle wyjmować mu te kontrolne moduły i zmuszać do reakcji. Może i Putin znajdzie nowe źródło finansowania żołdów, ale tym samym nie będzie mógł dalej kraść, ktoś kto w aktualnym układzie sobie z tych żołdowych funduszy dostarczanych przez Europę pobiera na boku dochodzik. Może to nowe źródło np. budżety miejskie (typowy w Rosji sposób przerzucania kosztów centrali na władze lokalne) nie będzie zbyt szczęśliwe, że trafił się mu ten zaszczyt. Chcecie przewrotów? – wzbudzajcie je.

    [1] link to euobserver.com

    [2] link to econtribute.de

  265. @awal
    „w praktyce niestety jeszcze nie przechodzą testu „czy we wrześniu dzieci można zapisać do szkoły w Mikołajowie”.”

    Bardzo dziwny przykład. Na to pytanie te ofensywy nie mają akurat żadnego wpływu. Do Mikołajowa Ruscy nie dojdą (o to się mogę założyć). Na tym odcinku frontu są w nieustającym odwrocie jeszcze od marca – a wycofanie się z Wyspy Żmijowej potwierdza, że się już z tym pogodzili i będą najwyżej walczyć o utrzymanie Chersonia, ale nie pójdą na Odessę.

    Ale nawet wyzwolenie Chersonia nie zmieni tego, że Mikołajew pozostanie jakieś 100 km od frontu. Po prostu zmieni tę odległość np. ze 100 km na 110 km. Bo z kolei w odbicie Krymu przez Ukrainę zupełnie nie wierzę.

    To więc jak zwykle pytanie, na które odpowiedzieć może tylko Czynnik Ludzki. Jeśli zainteresowana osoba ma siłę przenosić się do Starej Unii, niech się przenosi. Jeśli jakieś sentymenty i uczucia ciągną ją do Mikołajowa, niech wraca.

    Jako związkowiec często byłem sprowadzany do roli jakiegoś „życiowego coacha”. Pytano mnie „czy mam przyjąć tę propozycję [awansu, odejścia, nawet umowy na książkę]”. Odpowiadałem zawsze, że mogę tylko skomentować konsekwencje opcji A i opcji B, ale nie dokonam wyboru, bo „to jest twoje życie i ty musisz decydować”. Dodając przy tym, że „gdybym umiał radzić jak żyć, to bym nie siedział 20 lat w Agorze” (teraz mówię „to bym nie pracował jako nauczyciel”).

    Weź se wyrób stempelek „to jest twoje życie i ty musisz decydować”.

  266. @WO

    „Mikołajowa Ruscy nie dojdą (o to się mogę założyć). Na tym odcinku frontu są w nieustającym odwrocie jeszcze od marca – a wycofanie się z Wyspy Żmijowej potwierdza, że się już z tym pogodzili i będą najwyżej walczyć o utrzymanie Chersonia, ale nie pójdą na Odessę.”

    Mer Mikołajowa zalecał mieszkańcom ewakuację tydzień temu [1]. Ze względu na stały ostrzał artyleryjski i duże liczby rannych i zabitych, w tym dzieci. Sytuacja ta niestety jest zgodna z tym co pisałem od marca – siły rosyjskie będą m.in. na tym kierunku (odeskim) podejmować realne czy markowane próby ofensyw. I ty możesz się założyć, że dalej już nie dojdą, bo wycofanie z Wyspy Żmijowej to potwierdza. A inni koledzy jeszcze oburzą się na mnie, że nie rozumiem że do końca czerwca/ lipca/ sierpnia zabezpieczy Mikołajów letnia kontrofensywa. Natomiast ktoś z Ukrainy mający zapisać dziecko do szkoły w Mikołajowie od 1 września musi ocenić, czy tej szkoły 2 września nie trafi ruska rakieta (wystrzelona nie z dalekiego zasięgu, co niestety jest sporadycznie możliwe wszędzie w kraju, tylko w ramach tych samych co wcześniej regularnych prób natarć na kierunku odeskim). Tak, ta ocena to decyzja tego ukraińskiego rodzica – nie zazdroszczę mu konieczności podejmowania jej. Natomiast moją ocenę co do realności podjęcia i możliwych skutków „letniej kontrofensywy” poddaję temu samemu co ów rodzic testowi, a nie testowi np. „ofensywy w tym regionie zawsze zaczynały się w czerwcu” albo „jak wskazuje blokada informacyjna coś musi być na rzeczy”. Nie chcę zaogniać tego, widzę, emocjonalnego tematu. Przedstawiam po prostu kolegom moją perspektywę.

    [1] link to pravda.com.ua

  267. @awal
    „Mer Mikołajowa zalecał mieszkańcom ewakuację tydzień temu [1]. Ze względu na stały ostrzał artyleryjski i duże liczby rannych i zabitych, w tym dzieci.”

    To właśnie piszę – 100 km od frontu to nadal blisko frontu. I to się nie zmieni, nawet jak się z tego zrobi 110 (albo 90) km.

    „A inni koledzy jeszcze oburzą się na mnie, że nie rozumiem że do końca czerwca/ lipca/ sierpnia zabezpieczy Mikołajów letnia kontrofensywa.”

    To nie ja. Ja mówię, że ta ofensywa nie zajmie Krymu. A skoro tak, to Mikołajów nadal będzie w zasięgu różnych paskudnych pocisków wystrzeliwanych z Krymu. Front się odsunie od niego o 10 km, ale już nie dalej. Ergo: nic tam się nie zmieni, ani na lepsze, ani na gorsze. Decyzje należy podejmować na podstawie obecnego stanu rzeczy. Jesienią będzie taki sam.

  268. @awal „Ten czynnik się jednak w Rosji nigdy nie zaktualizuje, jeżeli nie zaburzymy Putinowi jego spójnego systemu kontroli społeczeństwa z redundantnymi zabezpieczeniami. (…) Może i Putin znajdzie nowe źródło finansowania żołdów, ale tym samym nie będzie mógł dalej kraść, ktoś kto w aktualnym układzie sobie z tych żołdowych funduszy dostarczanych przez Europę pobiera na boku dochodzik.”
    Czyli stawiasz na przewrót pałacowy? Nie, to się nie uda.

    @”Może to nowe źródło np. budżety miejskie (typowy w Rosji sposób przerzucania kosztów centrali na władze lokalne)”
    Och, w Polsce rownież. Natomiast czytałem niedawno, że jednym ze źródeł dochodu Rosji są jej obywatele – obecne przepisów „antyfejkniusowe” oraz przeciw zgromadzeniom niezwykle łatwo złamać wcale tego nie próbując, po prostu jadąc rowerem przez plac w złym momencie. A każde postępowanie kończy się nałożeniem grzywny. Może być i areszt, ale grzywna jest zawsze.

    @”Tak, ta ocena to decyzja tego ukraińskiego rodzica – nie zazdroszczę mu konieczności podejmowania jej.”
    Nikt nie zazdrości, ale nie da się prowadzić pełnoskalowej wojny tak, żeby nikomu nie przeszkadzała…

  269. @awal
    „Natomiast ktoś z Ukrainy mający zapisać dziecko do szkoły w Mikołajowie od 1 września musi ocenić, czy tej szkoły 2 września nie trafi ruska rakieta ”

    W końcu, bo przeczytaniu miliona Twoich komentarzy, zaczynam rozumieć, w czym rzecz.

    Przecież szacowanie ryzyka w kontekście tego wyżej to coś zupełnie innego niż szacowanie, czy front pójdzie w tę czy w tamtą stronę i kiedy. Nawet 10% ryzyka, że Rosjanie nagle przesuną wojska do Chersonia i zaczną ofensywę to wystarczająco dużo, żeby lepiej tam nie wracać z dziećmi, przynajmniej moim zdaniem. Zresztą, nawet jeśli Rosjanie nie zaatakują, to ofensywa Ukraińców może spowodować zwiększony ostrzał Mikołajowa.

    Ale muszę też powiedzieć, że ja bym nie miał czelności doradzać takiemu rodzicowi. Co my tutaj możemy wiedzieć…

  270. @awal
    „Większość z nich ma innych autorów i bardziej prominentnych zwolenników np. escrow account popiera Janet Yellen,”

    A ja popieram ją. Ale dżouk w tym, że nawet jeśli nie mamy takich sankcji, jakie byśmy chcieli mieć (jakie „powinny być”), to fakt („jak jest”) jest taki, że Putinowi się te przychody wyczerpią najdalej do końca roku. A część już jesienią.

    Nie będzie miał z czego odbudowywać przemysłu motoryzacyjnego. Większość tych zamykanych obecnie fabryk jest zamykana na zawsze, bo po pół roku przestoju może się bardziej opłacać budowanie od zera gdzie indziej.

    Ergo: sankcje działają, choć nie tak jak w naszym Idealnym Świecie.

  271. @mtg: „Twoja argumentacja na to sprowadza się do dwóch elementów”

    A Twoja się niestety sprowadza do tego, że wpierasz mi argumenty, których nigdy nie użyłem, po trzech postach niby przyjmujesz to do wiadomości, ale o północy masz reset i zaczynasz od nowa. To jak rozmowa ze złotą rybką.

    „Ale kiedy przyjdziesz i powiesz, że „nasze metody są tak samo obiektywne i precyzyjne jak wasze” to nie oczekuj, że się z tobą zgodzę.”

    To może poczekaj z tym nie zgadzaniem się momentu, kiedy przyjdę i tak powiem? I żadne „wasze” metody kolego, przecież to widać, że nauką nie zajmujesz się zawodowo (no chyba, że w sensie „Panie Wacku, proszę te menzurki już do magazynu odstawić”). Wskakujesz do dyskusji kiedy leci przykład szczepień, a nie znasz choćby klasyka gatunku, czyli „jak łażenie po mieście i gadanie z ludźmi powstrzymało epidemię cholery, zrewolucjonizowało medycynę, i stworzyło epidemiologię”. Naukowiec zacząłby od tego, że tam tym się nie zna – ale… Ty zacząłeś od mądrzenia się o lepszości i gorszości metod badań medycznych, żeby potem napisać, że w sumie na medycynie się nie znasz. Niczym jakiś niedopieczony socjolog.

    „Utknęliśmy tu w detalach jak rozumiemy rozróżnienie jakościowa/ilościowa różnica.”

    Jeśli Twoje zrozumienie tego rozróżnienia jest takie, że to detal, a zrozumienie różnicy jakościowej jest takie, że jest ona skalowalna, to ja życzę mocnych nerwów ludziom siedzącym obok Ciebie w laboratorium (choć zapewne upierdliwości występują raczej na poziomie „tak, stłukłem menzurkę, ale jest mniej potłuczona niż ta, którą Pan Jacek stłukł wczoraj”).

    „Nie ja użyłem określenia lepsze/gorsze.”

    Szczególnie nie użyłeś go w zdaniu „medycyna też jest lepsza tam, gdzie można się opierać na wynikach pomiarów, a nie ankiet” (z całym niezrozumieniem podstawowego faktu, że ankieta to metoda pomiaru). Nara, złota rybko.

    @wo: „Nie czepiam się jej w takim sensie, że uważam że jest zbędna. Jest potrzebna, podobnie jak filmoznawstwo. Tylko że trzeba pamiętać, że jest raczej nauką taką jak filmoznawstwo niż taką jak fizyka.”

    Po pierwsze, to banał. Po drugie, dokładnie ten sam argument jest używany przez prawicowców zamykających wydziały moim koleżankom i kolegom ze związku. Zaczyna się od podkreślania różnic między naukami przyrodniczymi i społecznymi, które prowadzi do fetyszyzacji tych pierwszych (jakby nie było paru dość istotnych dziedzin, które są równocześnie przyrodnicze i społeczne). Potem jest wrzucanie humanistyki i nauk społecznych do jednego wora i negowanie przydatności badań społecznych w praktyce, bo nie są tak użyteczne i tak precyzyjne jak wyliczenie efektów ubocznych szczepionek (najlepiej bez sprawdzania, na ile precyzyjne są te wyliczenia w przypadku szczepionek, bo na pewno nie do czwartego miejsca po przecinku). A kończy się na zamykaniu wydziałów: socjologia nie jest zbędna, po prostu nie jest „nauką” w myśl prawicowych definicji, a więc fora z uniwersytetu. Jest mnóstwo do naprawy w naukach społecznych, ale bez nich wszyscy będziemy żyli w putinowskim raju: będzie kijowo, ale nie będziemy nawet mieli języka, by to pokazać. Atak na humanistykę i nauki społeczne w tym momencie to polityczna ślepota.

    @sheik: „Alez ja nie mam pretensji do, ekhm, SOCJOLOGII.”

    Sorki, zmyliło mnie to, że wypowiadałeś się na temat „reprezentatywności badań ankietowych” tak w ogóle.

  272. @kuba
    „Po pierwsze, to banał.”

    Niby banał – a jednak Awal mu zaprzeczył, porównując sondaż do szczepionek. Tylko do tego odnosił się mój komentarz: socjologia jest nauką jak filmoznawstwo, a nie jak biologia.

    ” Po drugie, dokładnie ten sam argument jest używany przez prawicowców zamykających wydziały moim koleżankom i kolegom ze związku.”

    Bardzo mi przykro, ale nic na to nie mogę poradzić. Jeśli to jakaś pociecha, to w mediach i oświacie też jest kiepsko.

    ” Atak na humanistykę i nauki społeczne w tym momencie to polityczna ślepota.”

    Nie jestem politykiem. Na swoim blogu se mogę atakować kogo chcę. Pan se na swoim atakuj kogo innego.

  273. @wo: „Niby banał – a jednak Awal mu zaprzeczył, porównując sondaż do szczepionek.”

    Jesteś w stanie wskazać, w którym? Bo z tego, co ja widzę, to porównanie było Twoje, a on pisał o przydatności badań sondażowych w ramach ich (powszechnie znanych i opisanych w każdym porządnym raporcie) ograniczeń.

    „Jeśli to jakaś pociecha, to w mediach i oświacie też jest kiepsko.”

    Dlatego, jako szanujący się związkowiec i socjalista, nie jadę tekstami „szkoły i media kłamią” tylko płacę te cholerne prenumeraty i podatki. I jak mogę, to wspieram walkę kolegów o lepsze jutro i większe dofinanse na kulturę czy oświatę.

    „Nie jestem politykiem. Na swoim blogu se mogę atakować kogo chcę. Pan se na swoim atakuj kogo innego.”

    Ależ niech Pan sobie atakuje, ja przecież nie bronię, Ja tylko korzystam z gościny i komciam, że to smutne, dopóki wolno mi wyrazić takowy sentyment.

  274. @kuba
    „Jesteś w stanie wskazać, w którym? Bo z tego, co ja widzę, to porównanie było Twoje,”

    O tu. Porównanie ewidentnie jego: „nie odnosicie się do aktualnych badań tej opinii tylko dywagujecie o Hitlerze i Pixarze. Czym to się różni od np. argumentów na temat nieskuteczności szczepionek wywiedzionych z Biblii?”

    „dopóki wolno mi wyrazić takowy sentyment.”

    No to uznajmy go niniejszym za wyczerpująco wyrażony.

  275. @wo: “O tu. Porównanie ewidentnie jego.”

    Już skończę o moich opiniach, ale odniosę się do meritum. W wypowiedzi, którą cytujesz, jest apel o uwzględnienie w dyskusji konkretnego źródła wiedzy – czyli sondaży. Porównanie nie jest pozytywne (sondaże dobre niczym szczepionki) tylko negatywne: filmoznawstwo i religioznawstwo są równie kiepskie w stawianiu diagnoz ilościowych (czy o nastrojach społecznych, czy o skuteczności szczepień). To nie jest kontrowersyjna teza. A że badania efektywności szczepień polegają na tym, że co jakiś czas ktoś pyta ludzi w próbie „czy myślisz, ze miałeś/aś covid?” albo „czy bolała cię głowa” a niekoniecznie choćby na regularnym robieniu testów, to inna sprawa. Dlatego nikt Ci nie poda skuteczności (nie mówiąc o efektach ubocznych) do czwartego miejsca po przecinku.

  276. @ kuba
    Jeśli gospodarz zapragnie mogę mu przedstawić linki do mojego dorobku naukowego, chociaż akurat nie widzę dlaczego taki czy inny tytuł przed nazwiskiem ma zmieniać wartość tej czy innej wypowiedzi. Natomiast niekoniecznie zamierzam się tym dzielić z kimś kto w komciach na blogu zaczyna lecieć w ad personam. Zazwyczaj takiego prostactwa jak twoje na tym blogu nie widuję.

    „A Twoja się niestety sprowadza do tego, że wpierasz mi argumenty, których nigdy nie użyłem, po trzech postach niby przyjmujesz to do wiadomości, ale o północy masz reset i zaczynasz od nowa. To jak rozmowa ze złotą rybką.”

    argument 1 to było: hejkum kejkum, prawaki nas biją, nie krytykuj
    „Nagonka na socjologię (i ogólnie nauki społeczne – nauki humanistyczne to jest jednak polski potworek, zgoda) to jest domena czołgistów i prawicy. W chwili obecnej rozkręcona jest do czerwoności w krajach anglosaskich i już widać pierwsze efekty. Niechęć Gospodarza do chumanistów jest mi dobrze znana, ale jednak przykro czytać takie słowa na tym blogu, w takim roku. […] strategiczne sojusze są ważne w obecnym momencie historycznymi – więc warto na moment powiesić rapiery nad kominkiem. By zacytować klasyka, „kto nas skłóca, ten onuca”.”

    argument drugi: inne nauki też mają swoje niedokładności, więc nie należy się czepiać nauk społecznych bo to w sumie to samo
    „A meritum mojej wypowiedzi było nie takie, że nauki społeczne są precyzyjne, tylko że nauki ścisłe też często precyzyjne nie są. Informacje o efektach ubocznych szczepionek cytowane jako przykład tej precyzji zdecydowanie nie są precyzyjne, bo są zbierane dokładnie tymi samymi metodami co informacje o preferencjach między pokojem i sprawiedliwością. To jest po prostu fakt.”
    „Nara, złota rybko.”

    nie chciało mi się wyszukiwać wszystkich cytatów, by dokładnie uzasadnić czemu sparafrazowałem twoje stanowisko akurat w taki sposób, już i tak za dużo znaków w tym temacie tu wpisałem.

    Myślę, że lepiej skończmy tę dyskusję zanim rozwinie się w pyskówkę, tym bardziej, że jest bezcelowa i za bardzo opiera się na twoim przekręcaniu moich słów lub roztrząsaniu technicznych definicji słów użytych w potocznym znaczeniu, co przestało być w internecie zabawne gdzieś koło 2012 roku.

    Zdania nie zmieniłem:
    Nauki przyrodnicze i społeczne są inne i wyniki w naukach przyrodniczych są zdecydowanie bardziej godne zaufania.
    To nie znaczy, że nauki społeczne są bezużyteczne, ale kiedy chumanista zaczyna się ciskać, że w przyrodniczych też nie wszystko jest idealnie, więc właściwie tej różnicy nie ma, to gada herezje.
    To, że prawaki atakują nauki społeczne, to nie powód, by zmienić zdanie w tej sprawie.

  277. @sheik.yerbouti
    „Przecież właśnie wchodzą, Erdogan wczoraj dał się udobruchać.”

    Tylko Kurdów szkoda.

  278. @bantus „Tylko Kurdów szkoda.”
    Oczywiście, ale z tego co słyszałem Szwecja nie zgodziła się na jakieś blankietowe deportacje, np. dziennikarz Ragip Zarakolu, oskarżany przez Turcję o bycie terrorystą w zasadzie tylko na podstawie wydawania przez niego gazety, na którego to ekstradycję szwedzki sąd się nie zgodził (na gruncie szwedzkiego prawa oczywiście), ma nadal być niezagrożony: „Z kolei szwedzka premier Andersson podkreśliła w środę po ogłoszeniu porozumienia z Turcją, że każdy w Szwecji, kto nie ma powiązań z organizacjami terrorystycznymi zgodnie ze szwedzkim prawem, nie ma się czego obawiać.”
    Oczywiście przy okazji ratyfikacji poszerzenia NATO przez turecki parlament Erdogan może jeszcze Szwedom i Finom trochę powykręcać ręcę…
    O, tutaj Belka mógłby Zająć Jednoznaczne Stanowisko!

  279. @Michał Nalewki
    „Nie wydaje mi się, by prezydent USA w erze post-bidenowskiej był skłonny do izolacjonizmu”

    Potrzymaj Trumpowi piwo i patrz (niestety nie możemy z góry wykluczyć jego ponownej wygranej…).

    „Elity polityczne USA są raczej świadome tego, że pozycja USA wynika głównie z ich aktywności międzynarodowej. Są też raczej doskonale świadomi, że sami – bez Europy, bez Japonii, bez Australii – nie mają większych szans powstrzymać ekspansji Chin”

    Owszem – Amerykanie ogólnie zdają sobie sprawę z rosnącej potęgi Chin, pytanie tylko, czy te klasyczne elity nie pójdą aby w odstawkę w ramach jakiegoś kolejnego „osuszania waszyngtońskiego bagna” i na ile ludzie w przyszłości rządzący Stanami Zjednoczonymi będą zachowywać się racjonalnie. Pamiętaj, że Partią Republikańską rządzą lobbyści i sekty religijne (lobbystów interesują wyłącznie wąsko pojęte interesy własne, a sekciarzy randomowe bzdety – i jedni, i drudzy mogą doprowadzić do koszmaru). Mieliśmy już prezydenta-clowna, a jeszcze wcześniej Piękny Umysł w postaci sterowanego przez zielonoświątkowców „Dubyę” Busha, którzy Europę, Japonię i Australię zwyczajnie olali i wymyślili sobie wojenkę na Bliskim Wschodzie (podpalenie go miało podobno przyspieszyć powrót Chrystusa na ziemię…). Czy ludzie wierzący w takie cuda na kiju mają jakiekolwiek szanse w konfrontacji z brutalną chińską technokracją? Uogólniony Breitbart News u władzy pogrążyłby Amerykę w dewocji i głupocie na skalę galaktyczną, co oznaczałoby upadek zachodu, a wówczas świat miałby wybór pomiędzy dwoma biegunami, będącymi z naszego punktu widzenia wyborem pomiędzy dżumą a cholerą: albo sojusz z USA jako – wciąż jeszcze demokratycznym – rebrandingiem czarnosecinno-gileadzkim (coś, co właśnie usiłuje budować BJP w Indiach), albo „racjonalistycznym” zamordyzmem w chińskiej postaci. Wyobrażasz sobie negocjacje np. z prezydentem Mikiem Pencem? Gadać z gościem, który w jednej ręce trzyma rewolwer, a w drugiej Biblię, i który z dnia na dzień może przeorientować całą politykę, bo przyśnił mu się Duch Święty? Z punktu widzenia Europy to byłby dramat.

  280. @mnf
    Tak obocznie do tematu: „Racjonalistyczny” zamordyzm to w Chinach mógł być przed Xi. Obecnie, jak to w każdym kraju Zaawansowanego Kapitalizmu, by przykryć realne konflikty klasowe elity odlatują w opary absurdu. Coraz bardziej odrzucany jest projekt integrowania Chin ze światem w ogóle. Dzisiaj dostanie paszportu w Chinach wymaga uzasadnienia, podróżowanie, rzecz jasna, takim nie jest. Ucisza się nie tylko głosy jakiegokolwiek oporu (często kompletnie nie wymierzone w partię!), ale prowadzi się cenzurę w stylu stalinowskim w jakiejś absurdalnej próbie dokonania inżynierii społecznej, zakazując konkretnych tematów w filmach czy książkach (jak choćby podróże w czasie), by stworzyć jakiegoś nowego Człowieka Chińskiego. Politycy coraz częściej przebąkują o „ograniczeniu aborcji” czy, nawet, antykoncepcji. Niedawno padł pomysł, by np. wkładki domaciczne mogły być przepisywane tylko wtedy, gdy kobieta miała już przynajmniej dwójkę dzieci. Z resztą sam fakt, że ofiarą polityki zero covid padł właśnie Szanghaj nie jest przypadkiem. To nie jest żadna racjonalna polityka antypandemiczna, ale celowa próba (póki co całkiem udana) zastraszenia najbardziej pro-zachodniego miasta. A wszystko to podlane najwyższej próby nacjonalistyczno-ideologicznym bełkotem propagandowym, który z każdym dniem musi coraz dalej odlatywać od rzeczywistości.

    Obracam się w środowisku chińskich emigrantów/studentek w Szwecji. Obecne zatrzymanie wymiany ze światem będzie dla Chin w dłuższym czasie katastrofalne. Naprawdę nietrywialna część chińskich elit (ale też co bardziej rozsądnej klasy średniej) wysyłała dzieci na europejskie uczelnie. Nie tylko wątpię w jakość uniwersytetu w Hefei, ale też zastanawiam się, gdzie podzieją ludzi szukających edukacji. Zwiększą grupy? Odetną klasę średnią od możliwości awansu społecznego?

    Jasne, Chiny nie podzielą losu Rosji bo są zwyczajnie zbyt dużym rynkiem. Ale też konflikt klasowy, nie ważne jak tłumiony i ukrywany, przecież trwa. Za czasów Hu Jintao w Chinach ciągle wybuchały legalne lub nie strajki, dzisiaj te konflikty nie mają żadnego sposobu na pokojowe rozwiązania. Ile ludzie będą w stanie jeszcze tego znieść? Zobaczymy. Tak czy inaczej, z racjonalizmem nie ma to już nic wspólnego.

    Wiem, że gospodarz nie za bardzo lubi się z twitterem, ale obecny racjonalizm chiński to przyszywanie liści do drzew: link to twitter.com

  281. @Kuba
    Apeluję o powstrzymanie się od kategorycznych sądów na temat badań klinicznych bazując na „a bo ja raz brałem udział w ankiecie”.
    Po pierwsze, większość „patient reported outcomes” używanych jako miara punktów końcowych to opracowane przez niezależne zespoły, walidowane i licencjonowane narzędzia, dopasowane do danego wskazania. Mają swoje ograniczenia, ale daleko im do ankiety z przypadkowymi pytaniami.
    Po drugie, w medycynie jest możliwość skorelowana wyników PROs z obiektywnymi miarami (badania biochemiczne, wyniki spirometrii, a w przypadku szczepionek – potwierdzić zakażenie), albo częściowo obiektywnymi (tam, gdzie potrzebna jest ocena kliniczna, np. radiologa). Ale i to stara się obiektywizować, wprowadzając centralną ocenę czy adjudykując punkty końcowe.
    Po trzecie, co wspominał już WO, próby mają po kilka tysięcy osób, w badaniach szczepionek czasem po kilkadziesiąt. Naprawdę jednostkowe rozważania „czy głowa bolała mnie 48 czy 49 godzin po szczepieniu” nie mają kompletnie żadnego znaczenia.
    Naprawdę, to nie jest tak, że ankieta z pytaniem o ból głowy decyduje o wynikach badań klinicznych.

  282. @monday.night.fever

    „albo sojusz z USA jako – wciąż jeszcze demokratycznym – rebrandingiem czarnosecinno-gileadzkim (coś, co właśnie usiłuje budować BJP w Indiach), albo „racjonalistycznym” zamordyzmem w chińskiej postaci”

    Liczę po cichu na to, że nasze strony dochrapią się statusu skansenu dla pięknoduchów spod znaku Chopina, wierzby i ptactwa wodnego. I piszę to w tym momencie całkiem poważnie.

  283. @WO

    „Egzekwowanie przez Litwę unijnych sankcji wobec tranzytu rosyjskich towarów do eksklawy królewieckiej to ostateczny argument…”

    Aspekt „jest”: Litwa zinterpretowała sankcje unijne – w porozumieniu z Komisją – jako obejmujące tranzyt do Kaliningradu. Mogła to zrobić, wdrażanie sankcji to kompetencja państw członkowskich. Rosja odpowiedziała groźbami i już teraz niestety trwają polityczne naciski w ramach UE, by kaliningradzki tranzyt wyłączyć z sankcji (nikt mi tego nie powiedział na ucho w „elitarnym networku”, takie naciski zawarł np. Scholz w swoim pomadryckim wystąpieniu). Dla krajów zachodu takie negocjowanie z agresorem na temat „korytarzy przez korytarz” osłabiających bezpieczeństwo krajów wschodu to defaultowy manewr polityczny i on się teraz odbywa. Niestety, spodziewam się, że będzie skuteczny – kompromisowe wytyczne wdrożeniowe Komisji w perspektywie ok. dwu tygodni stwierdzą, że terminy sankcyjnego rozporządzenia nie dotyczą jakiejś części kaliningradzkiego tranzytu.

    Aspekt „powinno być”: silna polska polityczna inicjatywa wspierająca nieustępliwe stanowisko Litwy. Niestety, nie spodziewam się jej. Bo Rau nie umie, a Zandbergwi się nie chce.

    To tak czy inaczej nie jest aspekt kluczowy dla powojennego uruchomienia wyspowej modernizacji w Rosji przez tamtejsze polityczne elity współpracujące ze skorumpowanym Zachodem. Takie modernizacje uruchamiano kilka razy w rosyjskiej historii, nierzadko na gruzach uprzedniego modelu (np. Avtotor na gruntach opuszczonej stoczni) Jeszcze wrócę do tego.

  284. @janek
    „Dlaczego uruchomienie elektrowni atomowych ma być najgorszym scenariuszem?”

    Najgorszym dla niemieckich gazowników i innych przedsiębiorców oraz polityków siedzących w ruskiej kieszeni. Podejrzewam że to całe niemieckie odchodzenie od atomu jest mocno motywowanie ruską kasą.

  285. @janekr, bartolpartol

    Mówiąc o „najgorszym scenariuszu” myślałem po prostu o długiej ostrej zimie, co oczywiście mało prawdopodobne w dobie kolejnych ociepleniowych rekordów. Niemcy prędzej w razie potrzeby wrócą do węgla niż atomu, bo węgiel to już nierozwojowa zamknięta technologia w optyce ich establiszmentu biznesowego, nastawionego pełną parą na zarobienie na zielonej transformacji (OZI) – a atom to możliwa konkurencja.

    Przepraszam za fragmentaryczne odpowiedzi na komentarze skierowane do mnie pod tą notką WO. Jestem już w innym nurcie działań, brak mi czasu – ale krok po kroku tu jeszcze wszystkim kolegom odpowiem.

  286. @Awal,
    To co piszesz sprowadza się do jednego zdania: Niemcy są ulegli względem Rosji. Wszyscy to wiedzą.
    Wiedzą też że to wszystko są jakieś tam apele, telefony, itd. z których niewiele wynika.
    Niemcy wysłali 7 (słownie: siedem) haubic 155 mm, USA ponad setkę, Polska 18, itd.
    Nie są istotni w zakresie pomocy wojskowej dla Ukrainy, nie są istotni w zakresie przyjmowania uchodźców z Ukrainy, nie są istotni w tym konflikcie. To jak będzie wyglądał realnie tranzyt zależy od Litwy i Polski, nie od Niemiec. Okazuje się że od Niemiec nawet nie zależy wyjazd sprzętu dla NS1, bo urządzenia markowane przez Siemensa tak naprawdę fizycznie są serwisowane w Kanadzie.

    Mam poczucie że będąc zanurzonym w sferze niemieckojęzycznej, kompletnie nie zauważasz utraty znaczenia tej sfery globalnie.

    Aczkolwiek zgadzam się co do jednego. Zandberg powininem ze swoją legitymacją poselską blokować transport na Białoruś ale mu się nie chce. Co mnie nie dziwi, przeprosić za swoje gardłowanie przeciwko rozbudowie sił zbrojnych i zakup F-35 też nie potrafi.

  287. @Awal, bogdanov

    Jak duża, waszym zdaniem, jest realna zmiana szans na wymuszenie „udrożnienia” korytarza do Kaliningradu w zależności od tego, czy Zandberg będzie milczał czy się wypowie w telewizji, czy w Sejmie czy w niemieckiej telewizji?
    0,1 punkta procentowego? 1? 10?
    Czy tylko chodzi o to, że wiele to nie zmieni, ale ważne, żeby go widziano jak to robi?
    (uczciwie nie wiem i nie pytam by się spierać tylko by poznać wasze oceny)

  288. @bogdanow

    „Niemcy wysłali 7 (słownie: siedem) haubic 155 mm, USA ponad setkę, Polska 18, itd.”

    Tyle tylko że niemiecka Panzerhaubitze 2000 jest uważana za lepszą od polskiego Kraba, a w tej setce haubic dostarczonej przez USA większość to lekkie M777, które jako holowane maja niską przeżywalność w warunkach miażdżącej przewagi ilościowej rosyjskiej artylerii. #rapiery

  289. @mtg,
    Wypowiedź w polskim sejmie ma niewielkie znaczenie, wypowiedź w niemieckiej telewizji miałaby większe, przykucie się do torów kolejowych na Litwie trafiłoby na czołówki NYT. Ale mu się ewidentnie nie chce.

    @Gulogulo,
    To jest mniej więcej równorzędny sprzęt (ten sam kaliber, długość lufy, amunicja). Niemieckie PZH2000 mają lepszy pancerz i manewrowość, Krab został dostarczony z bardzo nowoczesnym Topazem i całym ekosystemem rozpoznawczym (BSLe).

    Ważniejsze może jednak jest że w przypadku Niemiec tych kilka symbolicznych haubic, to jest jeden z niewielu przypadku ciężkiego sprzętu. Polska dostarczyła ćwierć tysiąca czołgów, dziesiątki starszych samobieżnych haubic 122 mm (Goździki) itd.

  290. Litwa może trwale zablokować tranzyt do Królewca, wystarczy że zmieni rozstaw szyn z Rosyjskiego na Europejski. Dokładnie tak jak zamierza to zrobić Ukraina.

  291. @Green,
    Bardzo urocza koncepcja! A taki remont to parę lat może zająć;-)

  292. @mtg
    „Czy tylko chodzi o to, że wiele to nie zmieni, ale ważne, żeby go widziano jak to robi?
    (uczciwie nie wiem i nie pytam by się spierać tylko by poznać wasze oceny)”

    W tej sprawie jestem team Awal. W polityce – zwłaszcza międzynarodowej – czasem liczy się samo zgłoszenie jakiegoś „planu Rapackiego”, żeby był szeroko dyskutowany. To juz jest sukcesem, nawet jeśli w końcu plan nie będzie wprowadzony w życie. Więc owszem, dobrze by było, żeby Zandberg rejtanował na przejściu granicznym (albo cuś).

  293. @Bardzozły, @mnf:

    To, że Trump najpewniej będzie startował w kolejnych wyborach to prawie pewne. Kwestia tego, czy Republikanie zdecydują się na wystawienie Trumpa jako swojego kandydata.

    Zakładam optymistycznie, że jest szansa na to, że w kolejnych wyborach prezydenckich w USA będzie i Trump, i kandydat GOP-u. Elektorat się wtedy elegancko podzieli, jak w wyborach w 1912 lub odwrotnie niż w wyborach w 1968.

    Zakładam też, że elity republikanów są świadomi tego, że ekstremiści stanowią zagrożenie głownie dla ich pozycji, nie dla pozycji demokratów jako takich. Przejście USA w pełny autorytaryzm nie wydaje się zbyt możliwe nawet w wypadku ponownej wygranej Trumpa, ale już protrumpowska czystka w GOP jest całkiem możliwa, jeżeli ponownie postawią na Trumpa.

    @sheik.yerbouti:

    To jeden z symptomów. Pytanie, jakie będą kolejne symptomy.

  294. @Margrabia: „Naprawdę, to nie jest tak, że ankieta z pytaniem o ból głowy decyduje o wynikach badań klinicznych.”

    Przecież nie o *wynikach* badań bezpieczeństwa czy skuteczności tak w ogóle, tylko o precyzji raportowania skutków ubocznych. Nudności, bóle, czy nawet gorączkę monitoruje się właśnie za pomocą PROs. Nikt nie położy 20.000 ludzi w szpitalu klinicznym na trzy dni tylko po to, by im mierzyć gorączkę w ustandaryzowany sposób z precyzją do „1 na 10.000 przypadków”. Badania kliniczne tak w ogóle też nie dadzą Ci precyzji do czwartego miejsca po przecinku, bo do tego potrzebna byłaby próba o rząd wielości większa (nawet do szacowanie skuteczności, gdzie oczywiście jest wiele innych pomiarów niż tylko PROs). To niewykonalne: forsy, infrastruktury, a przede wszystkim uzasadnienia brak. To „poniżej 1 na 10.000” na ulotkach informacyjnych szczepionek to są przecież właśnie te przypadki, których badania kliniczne nie wyłapały – bo nie mogły. I to tylko jeden przykład z wielu (podałem też cholerę i homoseksualizm), który pokazuje, że medycyna to jedna z dziedzin siedzących między naukami przyrodniczymi i społecznymi. Z oczywistym wskazaniem na przyrodnicze, ale też z pod-dziedzinami, gdzie dużą rolę grają metodologie z nauk społecznych. Nie umniejsza to jej naukowości, moim zdaniem, ani też zasadności podziału na przyrodnicze, społeczne, i humanistykę.

  295. A tak wracając do notki to właśnie obejrzałem wywiad z rosyjskim ekspertem od branży samochodowej na temat perspektyw branży w Rosji.
    link to youtu.be
    Na pytanie dziennikarza, czy Rosję czeka samochodowy scenariusz kubański ekspert odparł, że żeby utrzymać park samochodowy przez dłuższy czas w ruchu to trzeba by mieć inżynierów z branży, a takich szkół inżynierskich w Rosji już nie ma. Więc on prognozuje scenariusz północnokoreański, bo fachowców nie ma, zakładów produkujących części nie ma, importu nie ma, w ogóle nic nie ma.

  296. Drodzy, zgodnie ze zgłoszonym przez WO i kolegów zapotrzebowaniem rozwijam poniżej moje odpowiedzi na pytania dotyczące kaliningradzkich zakładów Avtotor i ich możliwej w nieodległej przyszłości produkcji Electric Vehicles (EV).

    Moim celem nie jest emocjonowanie się średniej wielkości przemysłowym projektem, który w chwili realizacji będzie raczej zestawem przeciętnych importowanych technologii niż innowacyjną fabryką. Chodzi mi o pokazanie na tym przykładzie sposobu funkcjonowania „Rosji modernizacyjnej” – realnego segmentu rosyjskiej rzeczywistości odrębnego od, choć też symbiotycznie przywiązanego do, zacofanej „Rosji memogennej” oraz zbrodniczej kremlowskiej „Rosji mafijnej”.

    Tylko widząc wszystkie te segmenty razem możemy się zbliżyć do oceny realnego ekonomicznego potencjału Rosji jako agresora egzystencjalnie zagrażającego krajom w swoim sąsiedztwie – poprzez swoje długoterminowe ekonomiczne i polityczne relacje z europejskim Zachodem oraz Dalekim Wschodem (Chinami, Koreą), tworzone ze szkodą dla bezpieczeństwa naszej części Europy.

    Większość polskich dyskusji wywołanych aktualną rosyjską agresją opiera się niestety na nierealnym założeniu, że Rosja nie ma już na Zachodzie wiele do powiedzenia, a upokorzona niebawem na froncie sama z siebie zejdzie ze sceny i przestanie nam zagrażać. To myślenie życzeniowe. Realia wyglądają natomiast tak, że Rosja aktualizuje obecnie wiedzę Zachodu o swoim potencjale, zarówno pozytywnym (oferta gospodarcza), jak i negatywnym (groźba bezpośredniej konfrontacji i destabilizacji).

    Potencjał ten w oczach Zachodu jest wciąż na tyle silny, aby najrozsądniejszą drogą jego zaadresowania wydawały się negocjacje. I one już się toczą w sprawach takich jak litewski tranzyt dla Kaliningradu, czy odeski eksport zbożowy, gdzie odpowiedzią na rosyjskie sygnały negocjacyjne były zachodnie kontroferty, prowadzące do konkluzywnych ustaleń. Proces ten też poniżej szczegółowo przedstawiam.

    Ta sytuacja negocjacji z agresorem może budzić nasz sprzeciw, wynika ona jednak – jeszcze raz podkreślam – z innej optyki Zachodu, w której rozsądnie brzmiąca „Rosja modernizacyjna” jest widoczna dużo lepiej niż z naszej perspektywy (nam zasłania ją całkowicie Rosja mafijna i Rosja memogenna). Jedyną sensowną drogą dla Europy Centralnej/ Wschodniej jest aktywne wpływanie na odbiór Rosji na Zachodzie oraz nasz asertywny udział w prowadzonych z Rosją negocjacjach, tak by pierwszoplanowo traktowano w nich nasze interesy.

    Niestety, tego właśnie w Polsce nie robimy. Pomimo naszego znaczącego wojskowego i około-uchodźczego wkładu w opór przeciw rosyjskiej agresji, nie wykazujemy zdolności generowania żądań negocjacyjnych wobec Kremla, które byłyby włączane do stanowiska Zachodu. Wyżywamy się narodowo w konsumpcji frontowych memów i filmików, pozwalając jednocześnie naszym politykom na bierność na kluczowych europejskich i międzynarodowych forach – tam gdzie przebiega faktyczny front walki o polskie i wschodnio-europejskie interesy. Jako naród pozycjonujemy się niestety tak jak to Putinowi najwygodniej: na ignorowanym marginesie relacji Zachodu z Rosją.

    Poniżej staram się oświetlić tę kwestię właśnie na przykładach zakładów Avtotor – ich historii, teraźniejszości i przyszłości jako części ekonomicznego potencjału Rosji w strategicznej wojskowo enklawie, oraz niedawnych unijno-rosyjskich negocjacji w sprawie zniesienia sankcji nałożonych na tranzyt surowców dla tych m.in. zakładów – gdzie Polska doskonale odegrała rolę potulnego statysty, choć mała Litwa potrafiła grać, na miarę swojego potencjału, dużo sensowniej. Odnoszę się przy tym do konkretnych uwag WO i kolegów, wyrażonych we wcześniejszej dyskusji. Wpis jest rozbudowany, umieszczam go więc w tym nieaktywnym już wątku, aby nie zakłócać tempa dyskusji gdzie indziej.

    (A) Avtotor – historia

    @WO
    „Przecież cały sens biznesowy zakładów Avtotor polegał na sprzedaży tej produkcji do Polski i Pribałtyki, bo 20 lat temu położenie Królewca wydawało się z tego punktu widzenia zaletą a nie wadą.”

    @Lotgar
    „Avtotor w dobie świetności produkował jakieś 150 tysięcy samochodów rocznie na rynek rosyjski. Dla porównania, przy okazji Brexitu wiele mówiło się o fabryce Nissana w UK: 500 tysięcy”

    Zakłady Avtotor, mimo pierwotnych planów z lat 90-tych, nie produkowały nigdy dla Polski i Pribałtyki, tylko na wewnętrzny rynek rosyjski. I, owszem, była to produkcja, która nie bardzo spinałaby się w zwykłej gospodarce rynkowej, jak słusznie zauważa kolega Lotgar. Jednakże w Rosji takie firmy mają jak najbardziej ekonomiczno-polityczny sens, na który składają się następujące czynniki: a) dać zarobić lokalnemu oligarsze i dać się wykazać szefowi lokalnej administracji poprzez projekt para-biznesowy pasożytujący na importowanych technologiach i markach, b) wzmocnić warunki socjalne miejscowej społeczności poprzez zapewnienie pewnej puli lepiej płatnych miejsc pracy, dyfuzujących potencjał buntu – wyspę „Rosji modernizacyjnej” na morzu zacofanej „Rosji memogennnej” oraz c) tym samym zapewnić lokalne filary stabilności siłowemu układowi w centrali – „Rosji mafijnej”.

    Zachód był finansowym i technologicznym żyrantem takich układów w Kaliningradzie i w innych regionach Rosji, oraz ich beneficjentem, otrzymującym w barterze dostęp do rosyjskiego rynku i surowców. Wschodnia Europa ponosiła natomiast koszty tego dealu – dostawała się w sferę penetracji rosyjskiego reżimu sowicie opłacanego zachodnimi pieniędzmi. Mówiąc konkretnie: Avtotor pomagał Moskwie utrzymywać ekonomiczną stabilność położonej wewnątrz terytorium NATO enklawy, gdzie rozlokowano iskandery wymierzone przeciw Polsce i Pribałtyce. Zawsze uważałem to zagrożenie za realne – trollując tu o „Suwalki Queer Seminars” organizowanych w miejscu urodzin „Polskiej Emily Dickinson” szukałem sposobu przywiązania elit Zachodu do obszaru w bezpośrednim sąsiedztwie owych iskanderów.

    (B) Avtotor – teraźniejszość (w tym: kwestia sankcji na tranzyt przez Litwę)

    @D.N.L
    „Mi chodziło bardziej o motyw, gdy coś zupełnie bezsensownego sobie trwa. Bo jest jakiś budżet, bo są ludzie którzy nad tym pracują od lat, dyrektorują czemuś itp itd. Do końca trwania III Rzeszy trwały sobie jakieś organizacje, które zastanawiały się nad decyzjami, których nikt nie był w stanie wykonać, które nie miały żadnego sensu.”

    Obecne funkcjonowanie zakładów Avtotor nie może być niestety – jak czyni to kolega D.N.L – porównywane do inercyjnych projektów z czasów schyłkowej Trzeciej Rzeszy. Zakłady Avtotor są świadomie utrzymywane w ruchu przez rosyjski establiszment biznesowo-polityczny, pomimo unijnych sankcji utrudniających produkcję samochodów w tym kraju. To utrzymywanie przedwojennej kaliningradzkiej produkcji na pewnym minimalnym poziomie pozwala Rosji realizować dwa ważne dla niej cele (choć żaden z nich nie polega na „normalnym” ekonomicznym zarabianiu na rynkowej produkcji).

    Po pierwsze, Rosja może pokazywać Zachodowi swój zachowywany mimo wojny i sankcji potencjał ekonomiczno-politycznej spójności – brak znamion rozpadu i społecznego buntu w stylu znanym z czasów upadku ZSRR. Po drugie, Rosja może w oparciu o dwustronne i wielostronne traktaty podnosić wobec Unii żądania odblokowania dostaw do Kaliningradu stali i innych „cywilnych” surowców i komponentów w wymiarze potrzebnym do kontynuacji przedwojennej produkcji m.in. Avtotoru – wikłając tym samym Zachód w konkretne ekonomiczne negocjacje z Moskwą i osłabiając jego sankcyjną solidarność.

    Jest ważne, aby rozumieć jak te negocjacje Zachodu z Rosją w szczegółach przebiegają – aby poruszać się tu w sferze konkretów, a nie mniemań o „strajku włoskim” litewskich celników, który w tym punkcie naszej dyskusji stał się projekcją polskiego wishful thinking o Rosji niechybnie upadającej pod presją różnych niekorzystnych dla niej „piwotów” i „czynników ludzkich”. Dlatego poniżej przechodzę do analizy tej konkretnej sytuacji: krótkiej historii nałożenia i zniesienia unijnych sankcji na „cywilny” tranzyt z Rosji do Kaliningradu. Pomimo pewnej techniczności, prosiłbym, aby się z tą analizą zapoznać.

    @WO z 23 czerwca
    „Egzekwowanie przez Litwę unijnych sankcji wobec tranzytu rosyjskich towarów do eksklawy królewieckiej to ostateczny argument w naszej niedawnej dyskusji o hipotetycznej produkcji samochodów elektrycznych w zakładach Avtotor. Sankcje obejmują stal we wszystkich odmianach…”

    @WO (pod notką Now Playing (190)) z 16 sierpnia
    „Jedyna linia kolejowa biegnie przez nieprzyjazną Litwę, która szuka sposobu na jej zatrzymanie.”

    @myself z 2 lipca
    „kompromisowe wytyczne wdrożeniowe Komisji w perspektywie ok. dwu tygodni stwierdzą, że terminy sankcyjnego rozporządzenia nie dotyczą jakiejś części kaliningradzkiego tranzytu.”

    W odpowiedzi na rosyjską agresję, Unia przyjęła serię środków sankcyjnych, zawartych w szczególności w aktualizowanym wielokroć rozporządzeniu Rady (UE) 833/2014, nakładających embarga importowe i eksportowe na określone rodzaje produktów np. stal. Litwa sygnalizowała wolę egzekwowania tych sankcji m.in. wobec tranzytu dokonywanego z kontynentalnej Rosji w kierunku Kaliningradu przez jej terytorium (traktowanego w takiej sytuacji jako import i eksport sankcjonowanych towarów). WO z takiego „egzekwowania przez Litwę unijnych sankcji” czynił w czerwcu „ostateczny argument” zamykający Rosji drogę do ekonomicznego utrzymywania kaliningradzkiej enklawy. W sierpniu nadal pisał o Litwie „szukającej sposobów” na zatrzymanie kaliningradzkiego tranzytu. Te komentarze kreują typowy w naszej polskiej dyskusji obraz Unii i jej państw członkowskich jako zaprzedanych wrogów Rosji, jednostronnie wywierających na nią presję ku jej zgubie.

    Niestety, jest to obraz życzeniowy i nieprawdziwy. Już w lipcu przewidywałem, że realniej jest mówić o negocjacjach toczonych między Rosją a Unią (z aktywnym udziałem Litwy) za pomocą tego typu dokumentów i deklaracji – których wydźwięk można łagodzić w zamian za koncesje strony rosyjskiej. Późniejszy bieg wypadków potwierdził, że takie wielostronne negocjacje miały miejsce (zapewne poprzez pośredników na niskich szczeblach np. kontakty między litewskimi, niemieckimi i rosyjskimi urzędnikami konsularnymi) i że przyniosły one określony kompromisowy rezultat.

    Komisja zgodnie z moimi przewidywaniami wydała 13 lipca wytyczne wyłączające z zakresu sankcji kolejowy (wyłącznie) tranzyt towarów i surowców przemysłowych przewożonych między Rosją a Kaliningradem w ilościach zbliżonych do przedwojennych (w tym w szczególności stali): [1]. Nie chcę tu wchodzić w meritum argumentacji prawnej użytej w tym zakresie przez Komisję, ważącej z jednej strony swobodę tranzytu z art. V umowy GATT, a z drugiej strony prawo UE do wdrażania sankcji opartych o względy bezpieczeństwa, przewidziane w art. 99 umowy partnerskiej UE-Rosja. Ta prawna argumentacja ma bowiem wszelkie cechy oczywistej uznaniowości. Gdyby była w Europie polityczna wola usztywniania stanowiska względem Rosji, prawne argumenty idące w tym kierunku równie łatwo by się znalazły.

    Zauważył to słusznie były brytyjski dyplomata pisząc [2], że Unia zajęła wobec tranzytu z Rosji przez Litwę do Kaliningradu stanowisko łagodniejsze (bo stawiające interes tego tranzytu nad interes bezpieczeństwa kraju członkowskiego – Litwy) niż wobec tranzytu z UK do Irlandii Północnej – gdzie względy bezpieczeństwa państwa członkowskiego (Republiki Irlandii) podyktowały Unii wymuszenie na kraju trzecim (UK) ustanowienia uciążliwej granicy celnej w poprzek własnego terytorium, na Morzu Irlandzkim.

    Litwa, podkreślmy, grała w tej sprawie mądrze i wyprzedzająco. W pierwszym kroku wygenerowała przychylną dla siebie opinię unijną, wydobytą z rozpoznanego jako „jastrzębi” segmentu aparatu urzędniczego Komisji. Dopiero w drugiej fazie, pod naciskiem innych państw członkowskich obawiających się eskalacji, musiała ustąpić. Nie całkiem jednak – bo lektura aktualnych wytycznych pokazuje, że Litwa uzyskała od Komisji poszerzenie realizowanego przez nią w imieniu UE prawa kontroli rosyjskiego tranzytu. Będzie taką kontrolę teraz przeprowadzać ze szczególnym uwzględnieniem potrzeby blokowania wwozu do Kaliningradu nowego uzbrojenia/ urządzeń o podwójnej funkcji.

    Kolegom którzy zaraz chcieliby tu odpisać: to uzbrojenie Rosja już w enklawie ma lub dostarczy je sobie morzem, odpowiadam: nie w tym rzecz. Litwa doskonale rozumie, że nie zablokuje stacjonowania iskanderów w obwodzie kaliningradzkim, nie waży się na takie przekraczające jej siły konfrontacje. Ale rozumie też, że zwiększa swoje bezpieczeństwo poprzez sam fakt, że litewscy celnicy będą teraz kontrolować rosyjskie kolejowe transporty ze wzmocnionym unijnym quasi-militarnym mandatem, jako agenci równorzędnego mocarstwa (Unii), a nie tylko w ramach „strajku włoskiego”, czy innych oddolnych akcji dywersyjnych, o których tu mamiliśmy w polskim stylu.

    Litewski MSZ w swych przekazach jasno to akcentował: realizujemy politykę unijną, nie własne litewskie pomysły. Innymi słowy: nie będziemy przeszkadzać uzgodnionemu transportowi stali dla Avtotoru, dopóki jakiś Miedwiediew nie powie czegoś o „obronie mniejszości rosyjskiej na Litwie” – wtedy zgodnie z unijnymi wytycznymi uważnie przyjrzymy się owej stali. Być może przekracza ona unijne kwoty „przedwojennej produkcji”? Albo ma „podwójne zastosowanie”?

    Tylko tyle i aż tyle udało się osiągnąć małemu krajowi z reprezentacją w instytucjach UE będącą ułamkiem polskiej. Litwini osiągnęli silniejsze wmontowanie w zachodnie struktury i możliwość targetowanego, prewencyjnego oddziaływania w ramach tych struktur na potencjalnego agresora, pomimo przychylności wyrażonej mu przez inne państwa UE. Wydaje się, że w ramach tych negocjacji osiągnęła też coś Ukraina: odblokowanie Kaliningradu czasowo zbiegało się z odblokowaniem Odessy [3] – a połowicznie zachowany kaliningradzki lewar Litwinów będzie też w pewnym stopniu chronił odesskie ustalenia.

    Prowadzę tu tę mikroanalizę jednego przypadku, aby unaocznić w szczegółach – a nie w typowych polskich górnolotnych ogólnikach – gdzie są konkretne, realne możliwości naszego działania. Relatywne zyski Litwy i Ukrainy wyniesione z kaliningradzkiego stand-offu byłby już dziś większe i trwalsze, gdyby również Polska aktywnie uczestniczyła w ich negocjowaniu. Niestety Morawiecki nie miał takich możliwości – jako krypto-putinowski izolowany PiS-owiec zmuszony jest do oddawania walkowerem polskiej suwerenności w takich unijnych negocjacjach z Putinem.

    Sprawę zignorowali też jednak politycy realniej reprezentujący polską rację stanu, tacy jak Belka czy Zandberg – mimo iż każdy z nich miał właściwe swej pozycji politycznej narzędzia do działania (Belka jako ekonomiczny szef frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim, Zandberg w ramach grass-rootowej Europejskiej Sieci Solidarności z Ukrainą). Gdyby jakikolwiek głos z ich strony był słyszalny i jakoś – choćby pozornie – pomógł ukierunkować unijne stanowisko, to już samo przez się wpływałby na architekturę dalszych negocjacji Zachodu z Rosją. Putin wiedziałby, że ich nie da się prowadzić z Brukselą i Berlinem z pominięciem nie tylko Wilna, ale i Warszawy. Musiałby coś także owej Warszawie w ramach tych negocjacji zaoferować. Może ów polarny lit do projektu „Izera”, a może coś sensowniejszego np. wycofanie części iskanderów spod Kaliningradu.

    Natomiast w braku takiego polskiego stanowiska niestety na sile zyskają z czasem proputinowskie głosy po naszej stronie – czy to na Zachodzie, czy na Litwie lub Ukrainie. Głosy takie obecnie przycichły, lecz rzecz jasna nie zniknęły, w Wilnie przykładowo reprezentuje je były premier Skvernelis i jego partia „W imię Litwy”. Oni niestety przypomną o sobie w odpowiednim momencie, może wraz z jawnie pro-putinowską Akcją Wyborczą Polaków na Litwie.

    Staram się tu jak widać maksymalnie konkretnie nazywać parametry politycznego działania, jakiego oczekiwałbym od naszych polityków – pokazywać kontekst, w którym to działanie miałoby najniższy koszt i największy uzysk. Kontekst ten będzie ulegał z czasem zmianie i poniżej kilka jeszcze słów w tej sprawie.

    (C) Avtotor – przyszłość

    @Lotgar
    „Jeżeli chcesz napisać, że nie można wykluczyć, że za kilka lat gdzieś w jakimś Niżnym Blyatińsku stanie manufaktura, która na złoży 500 EV rocznie na chińskiej licencji dla śmietanki towarzyskiej w Moskwie i Piotrogradzie — jasne, mogę w to uwierzyć. Ale nikt tej manufaktury nie potraktuje na serio jako dostawcy poza Rosją, nawet jeśli będzie na granicy z Europą czy Chinami, bo Rosji nie można ufać, ergo manufaktura w każdej chwili może trafić na listę sankcji, co miałoby katastrofalne skutki dla następujących ogniw łańcucha dostaw.”

    Odpowiadając koledze Lotgarowi na powyższe, przede wszystkim jeszcze raz zaznaczę: nie prowadzę tu luźnych spekulacji. Przewidywania co do przyszłości zakładów Avtotor opieram o bieżący monitoring oświadczeń spółki i jej kooperantów (Rosatomu, koreańskiego Enertechu), gubernatora obwodu kaliningradzkiego (Antona Alichanowa) oraz sygnałów z centralnej administracji gospodarczej Rosji.

    Rozumiem nieufność WO wobec biznesowych projekcji zarządów, ale – znów się powtórzę – tu nie mamy do czynienia z korporacyjną blagą właściwą zachodnim firmom, raczej z hybrydową nowomową łączącą elementy języka quasi-biznesowego i reżimowej komunikacji kierowanej do zachodniego (i dalekowschodniego) establiszmentu. W tym języku Rosja składa już teraz Zachodowi i Dalekiemu Wschodowi ofertę: kiedy już uporamy się z tą pożałowania godną sytuacją w Ukrainie, Avtotor będzie może nie do odzyskania jako klasyczna fabryka motoryzacyjna, ale będziemy zainteresowani waszą współpracą w stworzeniu w tym miejscu produkcji EV, do czego zapewnimy minimalne techniczne warunki [4], i za co zapłacimy atrakcyjnymi złożami w innych częściach kraju.

    Konkretnie przewiduję, iż w oparciu o aktualne zasoby Avtotoru i Rosatomu, w enklawie powstanie w pierwszym kroku, być może już w 2023 r., ramowy kompleks produkcyjny niedużej testowej linii EV (obejmujący w jakimś zakresie produkcję podwozi, silników, montowanie baterii itd.). Potrzebny do rozpoczęcia testowej produkcji tranzyt komponentów z Rosji został już przez Unię wyłączony z zakresu sankcji, jak pisałem powyżej.

    Potrzebne do produkcji baterii zaawansowane technologie oraz część eksperckiej kadry mogą dostarczyć firmy koreańskie i/lub chińskie (Enertech, Hyundai i inne, które dotąd z Rosji nie wyszły oraz mają odpowiednie umowy z Avtotorem i Rosatomem). One też udzielą swoich marek a w dalszej perspektywie kanałów dystrybucji.

    Boliwijskie dostawy litu już aktualnie zapewniają Rosji ilości potrzebne do testowej linii EV, a ich rozszerzenie w przyszłości jest możliwe: Boliwia przeprowadza właśnie wybór strategicznego partnera dla zwiększenia swojego wydobycia – chińskie i rosyjskie podmioty są wśród uczestników finalnego etapu. A syn boliwijskiego prezydenta przypadkiem pojawił się na zdjęciach z dyrektorami rosyjskiego oferenta [5].

    Europejczyków na tym pierwszym etapie (2022-23) jeszcze moim zdaniem w Kaliningradzie nie zobaczymy, ale postawiona w ten sposób wersja demo takiej produkcji EV będzie nęcić również europejskich kooperantów, jako oferowana – na wyższym poziomie politycznym – w pakiecie z dostępem do kluczowych złóż metali rzadkich, np. poprzez właśnie otwieraną kopalnię na półwyspie Kola [6]. W ramach takiej oferty „Rosja mafijna” zagwarantuje kontrahentom „Rosji modernizacyjnej” możliwość swobodnej eksploatacji potrzebnych im złóż pomimo kosztów środowiskowych i uciążliwości wobec lokalnych mieszkańców, które gdzie indziej (np. w Serbii, Argentynie) spowodowałyby zablokowanie projektu.

    To jest istota dealu, który na zależnym od surowcowych „wąskich gardeł” rynku EV trudno będzie odrzucić zarządom europejskich spółek motoryzacyjnych. Zarządy tych spółek będą to komunikować swoim ekologicznie uwrażliwionym udziałowcom i klientom nie tyle wymieniając Rosję jako pożądanego kooperanta, co raczej formułując ultimatum: albo znajdziemy nowe źródła minerałów potrzebnych do produkcji EV albo niestety będą musiały zostać zawieszone nałożone na nas zakazy produkcji samochodów spalinowych po 2035 r. – jako szczerzy ekolodzy wolelibyśmy to pierwsze rozwiązanie i oczekujemy, że politycy nam je umożliwią. A zachodni politycy, w atmosferze przymusowości wytwarzanej takim stanowiskiem biznesu, zajmą się owym umożliwieniem. To nie puste spekulacje. Ten tryb dyskusji już obecnie ma miejsce – odpowiednie passusy znajdują się np. w wywiadzie z szefem BMW, jaki już wcześniej cytowałem [7]. Inni menadżerowie, np. COO Renaulta w innych wywiadach nie wykluczają powrotu do Rosji po wojnie, itp. [8]

    @D.N.L
    „Cały czas twierdzę, że istnieje różnica między Europą (czy „Zachodem”) a Azją jeśli chodzi o ostracyzm. Natomiast myślę, że rozsądny Zachód nie będzie chciał przejść z uzależnienie od węglowodorów do uzależnienia od metali ziem rzadkich”

    Czy mimo wszystko – jak twierdzi kolega D.N.L. – wizja takiego nowego zbliżenia (uzależnienia) Zachodu i Rosji jest nierealna? By racjonalnie odpowiedzieć na to pytanie, warto trochę poczytać o tym, jak w szczegółach doszło do „starego” uzależnienia Zachodu od rosyjskich węglowodorów. Tu wersja w j. angielskim przeglądowego artykułu z „Der Spiegel” przedstawiającego historię niemiecko-rosyjskich stosunków gazowych od czasów Adenauera po Merkel: [9]. Niech artykuł ten będzie tą jedną lekturą, którą proszę uważnie przeczytajcie.

    Owe gazowe stosunki Berlina, Rzymu i innych stolic z Moskwą rozwijały się niezależnie od tego, że ZSRR dokonywał w tym samym czasie inwazji w Afganistanie, że Rosja używała gazu jako środka szantażu przeciw Ukrainie i Bałtom, a GRU dokonywało swoich mordów m.in. w samym Berlinie. Motorem napędowym gospodarczego zbliżenia z Rosją nie była jednak po prostu „chciwość” jakiejś jednej grupy np. akcjonariuszy BASF chcących lepszych eksportowych wyników dzięki tańszej energii. Przeciwnie, motywy bywały politycznie słuszne – radziecki import gazowy był za Brandta częścią tej samej polityki odprężenia, która przyniosła uznanie naszej zachodniej granicy.

    Przeważnie nie było też tak, że jakiś jeden zachodni decydent stał za planem przyjęcia moskiewskiej oferty. Przeciwnie, ofertę tę realizowano po kawałku, w ramach różnych rozporoszonych biznesowych projektów (np. producenta rur Mannesmanna, operatorów sieci E.on i RWE, itd.). Decydenci, którzy mogli zablokować ten proces z poziomu politycznego, kapitulowali poddani paradygmatowi deregulacji w obszarach takich jak sieci energetyczne. A sprzyjały temu również względy społeczne np. zapewnienie stabilnych miejsc pracy i taniego ogrzewania mieszkań. Oraz przede wszystkim działania samej Rosji, umiejętnie wykorzystującej sytuację: korumpującej kluczowe postacie typu Gerhard Schröder, pogłębiającej obraz Ukrainy jako niestabilnej trasy dostaw, skupującej z dużą premią nieatrakcyjne dla innych fanty, typu deficytowe magazyny gazowe w RFN.

    Twierdzę, że podobne – choć nie dokładnie te same – czynniki zobaczymy również po aktualnej wojnie. W pewnych obszarach, takich jak ów litewski tranzyt, już je widzimy. Tej mojej opinii nie zmienią głosy polemiczne oparte o doniesienia z Rosji memogennej (która była, jest i będzie) typu „nie mają gwoździ”, bądź też mgliste przewidywania typu „A Chińczycy już łakomie patrzą na Syberię”. Owszem, może i patrzą. I wind też nie ma kto w Moskwie serwisować! A jednak iskandery będą nadal stać tam gdzie stały, wymierzone w Warszawę, w enklawie, której ekonomiczną spójność zapewnią owi Chińczycy właśnie, do spółki z naszymi unijnymi partnerami. Tym to, a nie brakującymi w Moskwie gwoźdźmi, powinniśmy się zajmować, i szukać sposobów wpływu na tę krytycznie ważną dla nas sytuację.

    Podsumowując:

    Istotą oferty skierowanej przez Putina czy post-Putina do Zachodu będzie: musimy zostawić na boku różnice i jakoś współżyć. Obszary takiego „korzystnego dla obu stron” współżycia szybko się znajdą: produkcja EV jest tylko przykładem. Innym, jak już wspominałem w świeższym wątku, może być udostępnienie wielkich rosyjskich areałów rolnych pod „bezproblemową” (nie blokowaną przez zbyt wścibskich ekologów, związki zawodowe, limity CAP) produkcję nominalnie „ekologicznej”, bezmięsnej żywności jaką w nowym zielonym paradygmacie trzeba będzie karmić europejski lud.

    Rosja dobrze czyta zachodnią politykę i sama skalibruje pola oferowanej współpracy dokładnie w taki sposób jaki Zachodowi – szefowi francuskiego koncernu, włoskiemu premierowi, niemieckiej centrali związkowej – będzie najbardziej na rękę. Nie ma się co na ten mechanizm obrażać – sami tu pewnie wszyscy jak jeden mąż (ja również) wpłacaliśmy na zbiórkę promującą turecki sprzęt wojskowy, którego podstawowym zadaniem jest tępienie marzeń niepodległościowych Kurdów [10]. Bo wolność Kurdów mamy wprawdzie wpisaną do polskiego inteligenckiego manifestu [11], ale jak przychodzi co do czego to bliższe są nam inne interesy. Tak samo działa Zachód, nie powinno nas to zaskakiwać.

    Dlatego powinniśmy jako asertywny zalogowany członek owego Zachodu wpływać na jego negocjacyjną strategię wobec Rosji. Putin nie boi się Polski „antyrosyskiej” (taka jest mu na rękę), bardziej bałby się Polski „zalogowanej”, współkształtującej oczekiwania i żądania Zachodu poprzez swoje kompetentne liderki i liderów. Kompetencja zaczyna się od właściwego rozpoznania sytuacji, temu też tu chciałem się skromnie przysłużyć.

    [1] link to ec.europa.eu

    [2] link to spiked-online.com

    [3] link to rferl.org

    [4] link to avtotor.ru

    [5] link to columnadigital.com

    [6] link to thebarentsobserver.com

    [7] link to m.faz.net

    [8] link to handelsblatt.com

    [9] link to spiegel.de

    [10] link to defensenews.com

    [11] link to fundacjaherberta.com

  297. @Awal

    Tyle tego, że jak tu Panie komentować z sensem…..

    Dam Ci pod rozwagę 2 rzeczy:

    1/ „Większość polskich dyskusji wywołanych aktualną rosyjską agresją opiera się niestety na nierealnym założeniu, że Rosja nie ma już na Zachodzie wiele do powiedzenia, a upokorzona niebawem na froncie sama z siebie zejdzie ze sceny i przestanie nam zagrażać. To myślenie życzeniowe. ”

    Nie mam wrażenia aby sensowni ludzi uważali, że „Rosja nie ma wiele do powiedzenia”. Pytaniem nad którym zastanawiają się wszyscy „sensowni” brzmi: o ile mniej będzie miała do powiedzenia vs 23/02. Analizy z np Foreign Affairs (jeden z wielu przykładów:*) i innych źródeł stawiają tezę, że oczywiście nadal sporo ale _mniej_ niż przed 23/02 bo zmienią się 3 rzeczy:
    a/ udział rynkowy surowców z Rosji w EU znacząco spadnie bo wzrośnie udział innych kierunków (Katar czy USA) oraz przyspieszy OZE
    b/ Surowce z Rosji będą plasowane na rynkach tzw południa oraz Chin (bo bilans surowców musi wyjść na zero) ale marża dla Rosji będzie niższa niż dziś ze sprzedaży do Europy (bo LNG/statki to nie to samo co rura, oraz Rosja nie umie za bardzo we własne LNG)
    c/ Chiny wejdą w role protektora Rosji, będą od nich kupować surowce i sprzedawać to czego nie chce Zachód (broń, technologię) ale to nie odbędzie się gratis. Ceną będzie w Juanach ale też i w walucie politycznej (jak to widać przy okazji wizyty Pelosi na Taiwanie: stanowisko Moskwy to już jest copy paste z Pekinu). Szukając historycznych odniesień to będą stosunki jak Rosji z Polskimi Sasami. Niby sojusz ale jednak wiadomo kto rządzi.

    2/”Przewidywania co do przyszłości zakładów Avtotor opieram o bieżący monitoring oświadczeń spółki i jej kooperantów (Rosatomu, koreańskiego Enertechu), gubernatora obwodu kaliningradzkiego (Antona Alichanowa) oraz sygnałów z centralnej administracji gospodarczej Rosji.”

    Wojna wyraźnie pokazuje, że jedyne co Rosja ma do zaoferowania w dziedzinie nowoczesnego przemysłu (nawet tak bazowego jak samochody spalinowe) to jest ziemia pod fabrykę, tania siła robocza oraz rynek zbytu. Nawet coś tak istotnego dla Putina jak nowoczesne uzbrojenie w kluczowych elementach bazuje na podzespołach/imporcie z Zachodu. Cokolwiek co powstanie po wojnie w Rosji będzie budowane wg tego schematu a to oznacza, że to Chiny i Zachód będą decydować i kontrolować który element łańcucha produkcji umieścić w tym kraju. Oraz będą decydować który mają wyłączyć w razie czego (case Litwy i Kaliningradu to dobrze zresztą pokazuje, bo moim zdaniem siła tego przykładu polega na tym. że pokazano Rosji „że można” więc już nawet nie trzeba niczego blokować). Nawet takie „głupie” rzeczy jak oprogramowanie w maszynach nie da się, od tak po prostu, zastąpić rosyjską wersją. Element kontroli (w tym zwłaszcza chińskiej) po wojnie będzie większy niż bez tej wojny. I to też będzie cena jaką Rosja zapłaci.

    To co napisałem powyżej nie oznacza, że Rosja z pozycji nr 1 z dnia 23/02 spadnie po wojnie do pozycji 0. To tylko oznacza, że (używając metafory) z pozycji 100 pkt spadnie na 70 pkt. I nie chce się tu wdawać w dywagacje rapierowe, ale weź też proszę pod uwagę (co pokazał np case ucieczki USA Kabulu), że ktoś kto rości sobie prawo do bycia mocarstwem może „przegrać”, od biedy, z innym mocarstwem ale nie może dać sobą „pomiatać” (np ostatnie wydarzenia na Krymie) komuś z 5 rzędu. To po prostu źle wygląda i inni (tzw południe), to widzą, wyciągają wnioski oraz „re-kalibrują” swoją cenę (np rabat na ropie). Więc z czasem to może być 60 pkt albo nawet mniej.

    *https://www.foreignaffairs.com/china/chinas-new-vassal

  298. @Obywatel

    Dziękuję koledze za merytoryczne uwagi. Starałem się spójnie, rzetelnie i w miarę ciekawie przedstawić moje stanowisko, natomiast na skrupulatne polemiki w każdym punkcie niestety nie będę miał czasu. Zapraszam do merytorycznych głosów, podobnych do głosu kolegi, z przyzwoitą zawartością źródeł i danych, które z pożytkiem dla nas wszystkich krytycznie naświetlą temat.

    Trzy krótkie uwagi w odpowiedzi koledze:

    „Chiny wejdą w role protektora Rosji…”

    Nawet Rosja zwasalizowana przez Chiny może nadal być źródłem destabilizacji i egzystencjalnego zagrożenia dla naszej części Europy. Nie ma co się pocieszać tą jej wasalizacją, jeżeli sami nie pracujemy nad naszą emancypacją. Jak to robić, staram się pokazać na przykładzie Litwy i negocjacji dotyczących tranzytowych sankcji.

    “To po prostu źle wygląda i inni (tzw południe), to widzą, wyciągają wnioski oraz „re-kalibrują” swoją cenę (np rabat na ropie).”

    Jak pokazują kolejne raporty IEA, Rosja prawie nie zmniejsza swojego wydobycia ropy (w tej chwili jest ono o 3% niższe niż w lutym). Azjatyccy klienci wciąż wzmacniają popyt na „Russian crude”, co obniża też ów cenowy rabat (istniejącą od lutego niekorzystną dla Rosji różnicę cenową wobec innych dostawców). Niestety w przewidywalnej perspektywie petroruble (ok. 20 mld USD miesięcznie przychodu ze sprzedaży samej tylko ropy) zapewnią Rosji finansowanie wojny w Ukrainie – w zupełnie dosłownym sensie: poprzez wypłaty żołdów z kont Gazprombanku. Natomiast ekstrakcja węglowodorów nie będzie bezpośrednio istotna jako część powojennego BAU z Europą, dlatego nie piszę o niej jako o obszarze zdań stających przed naszymi politykami w tym powojennym kontekście – choć owszem w czasie wojny powinni oni, jak pisałem uprzednio, popierać wszystkie inicjatywy ograniczające rosyjski petro-dochód: G7 price cap mechanism, escrow account, itd.)

    “Cokolwiek co powstanie po wojnie w Rosji będzie budowane wg tego schematu a to oznacza, że to Chiny i Zachód będą decydować i kontrolować który element łańcucha produkcji umieścić w tym kraju.”

    Teoretycznie nie było powodów, aby Europa również przed wojną w pełni kontrolowała z pozycji siły swoje ekonomiczne relacje z Rosją – jest przecież blokiem wielokrotnie przewyższającym rosyjski potencjał (same Niemcy już nim są). A jednak to Rosja potrafiła realizować w Europie swoje interesy w stopniu dla Europy kompromitującym – jak w przypadku przejęcia kontroli nad niemieckimi magazynami gazowymi czy włoskim przemysłem rafineryjnym. Czyniła to w oparciu o czynniki, o których piszę powyżej z powołaniem na przeglądowy artykuł w “Der Spiegel” – wykorzystując swoją konsolidację biznesowo-polityczną i analogiczną dezintegrację Europy.

    Owa rosyjska konsolidacja nadal ma miejsce – “Rosja mafijna” nie ujawnia oznak rozpadu. A antyrosyjska konsolidacja Europy jest świeżej daty. Bez naszego silnego polskiego i wschodnio-europejskiego udziału, efektem aktualnej dynamiki będzie ponowne ułożenie się obu stron, być może na zasadach mniej karykaturalnie dysproporcjonalnych, ale wciąż niekorzystnych dla milczących i nieobecnych, czyli jak tak dalej pójdzie: dla nas.

  299. @Awal „Owa rosyjska konsolidacja nadal ma miejsce – “Rosja mafijna” nie ujawnia oznak rozpadu.”
    Trudno się spodziewać, że po wiekach zamordyzmu Rosja akurat w chwili poważnego kryzysu zmieni się w demokrację. Trzeba raczej oczekiwać chaosu i walk frakcyjnych, które być może dadzą w efekcie kilka mafii dzielących się wpływami, jak te (oryginalnie) włoskie. Czy to będzie niebezpieczne dla sąsiadów Rosji? No jasne.

    @”Niestety w przewidywalnej perspektywie petroruble (ok. 20 mld USD miesięcznie przychodu ze sprzedaży samej tylko ropy) zapewnią Rosji finansowanie wojny w Ukrainie – w zupełnie dosłownym sensie: poprzez wypłaty żołdów z kont Gazprombanku.”
    Ależ akurat to nie był i nadal nie jest problem – obecnie zresztą ten teoretycznie bardzo wysoki żołd nie musi być wypłacany długo albo i w ogóle, skoro na front w Donbasie są kierowani „żołnierze” po dziesięciodniowym przeszkoleniu, bez dobrej broni i bez wsparcia nazywani przez samych Rosjan jednorazowymi. Co innego zaawansowana broń, tej Rosjanie ani sobie nie wyprodukują, ani nie kupią (chyba że od Iranu, ale co on tam ma w ofercie poza prostymi dronami).

    @”Inni menadżerowie, np. COO Renaulta w innych wywiadach nie wykluczają powrotu do Rosji po wojnie”
    Renault ma tam przecież całą wielką fabrykę do odkupienia za rubla, plus Rosja to był do zeszłego roku spory procent sprzedaży koncernu, w dodatku rynek bez normy Euro 6d i takich tam głupot, rynek na który można tanio produkować proste samochody. To oczywiste że chcą wrócić. Kiedyś.

    @”Innym, jak już wspominałem w świeższym wątku, może być udostępnienie wielkich rosyjskich areałów rolnych pod „bezproblemową” (nie blokowaną przez zbyt wścibskich ekologów, związki zawodowe, limity CAP) produkcję nominalnie „ekologicznej”, bezmięsnej żywności”
    Czyli zboża, ryż, soja, kukurydza, strączki. Rosja już jest bardzo znaczącym producentem zbóż, mogą to rozwijać, może nawet UE – jeśli udobrucha własnych rolników – coś z tego od Rosji kupi. Tylko to już o rząd wielkości niższe przychody niż gaz i ropa.

    @”Dlatego powinniśmy jako asertywny zalogowany członek owego Zachodu wpływać na jego negocjacyjną strategię wobec Rosji.”
    Z tym się oczywiście zgadzam, jak pewnie większość tu komentujących. Obecny polski rząd jest również i pod tym względem prawdziwym nieszczęściem dla kraju.

  300. @sheik.yerbouti

    „Trzeba raczej oczekiwać chaosu i walk frakcyjnych”

    Dlaczego trzeba? Można równie dobrze oczekiwać doprowadzenia do stabilnego para-rozejmu w Ukrainie przez aktualną ekipę, i wynegocjowania przez nią z Europą nowego BAU, który zapewni dalszą stabilność na Kremlu. Przy czym w każdym wypadku zadania polskich polityków są takie same: wzmacniać polską i wschodnio-europejską autonomię i widoczność w ewoluujących relacjach Europy z jej euro-azjatyckim sąsiadem.

    „Ależ akurat to nie był i nadal nie jest problem”

    A jednak ja bym nie płacił Rosjanom za ropę na te gazprombankowe konta tylko na escrow account. To byłoby jakieś istotne zaburzenie w putinowskiej rachubach. Gdyby zostało ono wprowadzone na skutek presji Warszawy (wspierającej inicjatywę Kijowa i Tallina), wówczas Putin traktowałbym Polskę poważniej – po próbie zastraszenia przesłałby negocjatorów (telefon z rosyjskiego konsulatu do asystenta Belki).

    „To oczywiste że chcą wrócić. Kiedyś.”

    Niespecjalnie się z tym kryją. Rzecz w tym aby ten powrót (nowy BAU) uwzględniał wschodnio-europejskie interesy. Realistycznie i konkretnie: jedna odtworzona linia produkcyjna Renault w Moskwie za jedną mniej baterię iskanderów pod Suwałkami.

    „Tylko to [rolnictwo] już o rząd wielkości niższe przychody niż gaz i ropa.”

    Na razie im naprawdę nie grozi gwałtowna utrata przychodów z gazu i ropy. Azja bierze od nich wszystko, Turcja, Egipt – i wciąż jeszcze Europa. A Saudowie dbają (nie zwiększając swojej produkcji), by globalny poziom cen, nawet z rosyjskim rabatem i nawet przy dostawach morzem, nadal zapewniał efektowne marże. Ach, gdybyż tylko Belka umiał kupić bilet do Rijadu…

  301. @awal
    ” Potrzebny do rozpoczęcia testowej produkcji tranzyt komponentów z Rosji został już przez Unię wyłączony z zakresu sankcji”

    Przecież nie wszystkich! Na razie z powodu sankcji Rosja jest zmuszona wygaszać produkcję zwyczajnych samochodów – a nabywcy nielicznych nówek muszą podpisywać oświadczenie, że nie przekroczą w tym granicy.

    Wiesz, jest jeszcze Rosja oficjalna, autodeklaratywna, czyli to o czym pisze w swoich legalnych, cenzurowanych mediach. Ich lektura to często wrażenie typu „Mrożek z Bareją”, obecnie na przykład piszą, że na Krymie dochodzi do przypadkowych pożarów powodujących niewielkie wybuchy w składach amunicji.

    Tam jednak także czytamy, że z powodu sankcji braknie gwoździ albo że trzeba będzie wyłączać windy. Oraz o strajku włoskim litewskich celników, którzy odprawią jednego tira, a potem ogłaszają przerwę na herbatę, potem znów jednego, a potem znów przerwa. Kierowcy tygodniami koczują na granicy po stronie białoruskiej.

    Po zawarciu porozumienia z EU narzekają, że Litwini je sabotują, uniemożliwiając wniesienie opłaty tranzytowej. Według rosyjskich mediów problem cały czas jest.

    Wdrożenie produkcji albo nawet same postawienie budynku wymaga zazwyczaj zsynchronizowania różnych dostaw, bo nie można ruszyć z tym póki nie postawimy tamtego, no ale tamtego się nie da bez siamtego. Taka synchronizacja jest trudna nawet w tzw. normalnym kraju i są zawodowi specjaliści od ogarniania. Jeśli do tego dochodzą nieprzewidywalne czynniki typu prom z częściami nie dopłynął z powodu sztormu, pociąg nie dojechał bo Litwa blokuje, a tir stoi na granicy i nie wiadomo kiedy przepuszczą – to oznacza co najmniej duże opóźnienia.

  302. @”Realistycznie i konkretnie: jedna odtworzona linia produkcyjna Renault w Moskwie za jedną mniej baterię iskanderów pod Suwałkami.”

    Biorąc pod uwagę mobilność iskanderów takie negocjacje nie mają sensu. Realistyczniej i konkretniej byłoby raczej analogicznie do korytarzy dla Berlina Zachodniego. Rosjanie płacą za ich wybudowanie i utrzymanie oraz możliwość szybkiej likwidacji w razie zagrożenia. Dodatkowo Litwini mają pełną swobodę kontroli, z której chętnie korzystają. W części nieformalnej można ustalić dolną granicę wartości mandatów wystawionych przez litewskie służby w Euro.

    Jednak biorąc pod uwagę, to że zamiary Rosji wobec Litwy w dalszym ciągu pozostają jawnie wrogie, jeszcze rozsądniej byłoby jednak pozostawić embargo na cokolwiek bardziej zaawansowanego od procy. Więc to powyżej, to taka propozycja bardzo zgniłego kompromisu.

  303. @loleklolek_pl

    „jeszcze rozsądniej byłoby jednak pozostawić embargo na cokolwiek bardziej zaawansowanego od procy”

    Pisz do Belki, pisz do Zandberga – niech żądają w UE takiego embarga. Realistycznie moglibyśmy mieć szansę na kontrolę dyslokacji iskanderów (czy jakiś jej ekwiwalent militarny, polityczny lub gospodarczy), gdybyśmy w ogóle uczestniczyli w negocjacjach. Cieszę się, że zauważasz konieczność tego uczestnictwa.

    @WO

    „Wiesz, jest jeszcze Rosja oficjalna, autodeklaratywna, czyli to o czym pisze w swoich legalnych, cenzurowanych mediach. Ich lektura to często wrażenie typu „Mrożek z Bareją”

    To, jak sam słusznie zauważasz, część Rosji memogennej. Kanały negocjacyjne z Zachodem przebiegają gdzie indziej. Częściowo również w publicznym obiegu – przykładem komunikaty Avtotoru, jakie cytuję. One mówią w miarę rzeczowym, technokratyczno-biurokratycznym językiem, wypracowanym już w czasach sowieckiego premiera Kosygina, o problemach generowanych przez sankcje i jednocześnie powielają przekaz negocjacyjny, w tym języku brzmiący mniej więcej: po przezwyciężeniu bieżących trudności zaoferujemy naszym partnerom współpracę w nowym interesującym obszarze.

    „Po zawarciu porozumienia z EU narzekają, że Litwini je sabotują, uniemożliwiając wniesienie opłaty tranzytowej.”

    Istotnie, strona finansowa lipcowego uzgodnienia politycznego nt. tranzytu byłaby warta równie szczegółowej analizy jak ono samo – pokazującego jaką rolę odgrywają tu litewskie komercyjne banki (przeważnie z nordyckich grup), nadzór bankowy (litewsko-europejski), czynniki polityczne. Niestety brak mi już czasu na rozpisywanie się. Odsyłam do w miarę rzetelnego medium po więcej szczegółów: [1]. Konkluzja polityczna będzie tu taka, że Litwini owszem przy tej okazji wydębią jeszcze trochę punktów nacisku. Brawo!

    „Wdrożenie produkcji albo nawet same postawienie budynku wymaga zazwyczaj zsynchronizowania różnych dostaw…”

    Formułuję precyzyjne przewidywania – sprawdzimy je. Teraz mogę tylko przypomnieć, że wiosną nie wierzono mi, iż Boliwia w ogóle jest w stanie produkować lit w ilościach przemysłowych – a produkcja ta jest obecnie przedmiotem przetargu na wybór strategicznego partnera, który starają się korupcyjnymi metodami wygrać Rosjanie, konkurując z podmiotami z Chin i USA. Zatem to okazał się realnie rokujący kierunek.

    Na tym muszę zakończyć mój udział w polemice – dziękuję WO za jej umożliwienie, a wszystkim miłym polemistom za ich głosy!

    [1] link to baltictimes.com

  304. @Awal Biały

    1/ „Nawet Rosja zwasalizowana przez Chiny może nadal być źródłem destabilizacji i egzystencjalnego zagrożenia dla naszej części Europy.”

    Ja nie twierdzę, że to lepiej dla Europy bo ja nie widzę zresztą wariantu „lepiej”. Mogłoby się wydawać, że dla EU wariant „lepiej” to byłoby ułożenie się z Rosją w modelu z czasów pierwszego Putina (1999). Czyli Rosja zamiast tracić czas i kasę na ekspansję a la car z XVIII wieku, weszłaby w model „chiński” z lat 80/90. Oni mają tak kolosalne terytorium i zasoby, że nie potrzebują Ukrainy czy wojen w Syrii aby być za 50 lat wielkim mocarstwem z PKB większym od Niemiec. Ale to wcale, dla nas, nie byłoby takie dobre, jak to pokazuje przykład Chin.

    2/ „Niestety w przewidywalnej perspektywie petroruble (ok. 20 mld USD miesięcznie przychodu ze sprzedaży samej tylko ropy) zapewnią Rosji finansowanie wojny w Ukrainie – w zupełnie dosłownym sensie: poprzez wypłaty żołdów z kont Gazprombanku.”

    W tej perspektywie w jakiej to analizujesz (ten BAU) to nie ma znaczenia. Ta wojna jest finansowana z tego co jest a dyskusję toczymy o tym co będzie. Spadek sprzedaży (i co za tym idzie inwestycji w złoża) do EU spowoduje, że po tym jak rynek wróci do równowagi (a wróci jak zawsze) i ropa/gaz spadnie (pewnie gdzieś 2023/24 jak EU przebuduje dostawy) to ich zyski spadną bardziej bo nie będą w stanie tak samo prosto i zyskownie sprzedać tego do Indii czy Chin jak rurą do Niemiec. Nadal będą sprzedawać ale trochę mniej i taniej. A ta wojna przyspieszy przejście na OZE i to co było i tak katastrofą dla Rosji (Fit for 55) ziści się szybciej. Chiny też zresztą przechodzą na green.

    3/ „Natomiast ekstrakcja węglowodorów nie będzie bezpośrednio istotna jako część powojennego BAU z Europą”

    Węglowodory są, rury są, złoża są. Jakoś to tam się ogarnia. A wszystkie te fabryki EV czy wielkie nowe uprawy na północy (ocieplenie) muszą się dopiero wydarzyć. Rosja wyrządziła sobie sporą krzywdę (nadal tego nie do końca rozumiem czemu to zrobili) używając vs Niemcy broni gazowej (ograniczanie eksportu, za Breżniewa tego nie było) bo pokazała, że jakieś istotne nowe inwestycje, działania na zasadzie kooperacji/umowy/rządów prawa zawsze mogą paść ofiarą kaprysu władcy. To będzie skutecznie ograniczać chęć wykładania istotnego kapitału (nie mówię na montowanie tylko na coś high-tech). Innymi słowy – owszem, kupią soje GMO z Rosji, może nawet zmontowane Mercedesy, ale większość wartości dodanej pozostanie w UE albo w Chinach. Z tego nadal będą miliardy dla Putina, tak jak były z handlu zbożem w XVIII wieku dla jakiegoś Potockiego ale w skali globalnych procesów gospodarczych to będą fistaszki.

    4/ „Teoretycznie nie było powodów, aby Europa również przed wojną w pełni kontrolowała z pozycji siły swoje ekonomiczne relacje z Rosją – jest przecież blokiem wielokrotnie przewyższającym rosyjski potencjał (same Niemcy już nim są).”

    Europa to nie jest twór taki jak Rosja czy USA. Tu nie ma ani świadomości strategicznej ani jakiegoś potencjału innego niż gospodarczy. Tak więc oczekiwanie, że 27 krajów zmontuje coś spójnie politycznego jest bez sensu. Ale jeśli Rosja zacznie naruszać te interesy gospodarcze (zwł niemieckie) to cenę za to zapłaci, zobacz np na zmianę w niemieckiej polityce energetycznej (spójrz na Zielonych) albo na wzmocnienie współpracy w NATO (Szwecja/Finlandia). Rosja robiąc to co robi (zwłaszcza w sytuacji braku zdolności wygrania wojny w 5 dni) zeruje sporo z tego kapitału co miała w EU.

    5/ „Owa rosyjska konsolidacja nadal ma miejsce – “Rosja mafijna” nie ujawnia oznak rozpadu. A antyrosyjska konsolidacja Europy jest świeżej daty. Bez naszego silnego polskiego i wschodnio-europejskiego udziału, efektem aktualnej dynamiki będzie ponowne ułożenie się obu stron, być może na zasadach mniej karykaturalnie dysproporcjonalnych, ale wciąż niekorzystnych dla milczących i nieobecnych, czyli jak tak dalej pójdzie: dla nas.”

    Nie znam Rosji aż tak dobrze, nie wiem czy jest tam potencjał na nowy rok 1905. Więc pewnie ta konsolidacja jest jak napisałeś. Co lepsze – ja się zgadzam, że nastąpi ponowne ułożenie stosunków, tak jak napisałeś, na lepszym dla EU poziomie ale niekoniecznie najlepszym. I dla mnie to jest sedno sprawy, to jest dla mnie ten historyczny sukces. Ja nie wierze w rewolucyjne zmiany (choć nie można tego wykluczyć), raczej w sekwencję utraty iluzji, podobnie jak to było w przypadku innych mocarstw kolonialnych w Europie (de facto ta wojna to ostatnia wielka kolonialna wojna w Europie). I Francja i UK źle ten proces znosiły (nadal zresztą cierpią) ale on był nieuchronny bo „żelazne” prawa ekonomii i demografii są jakie są.

    Co zaś do PL to ja nie patrzę na nas jako na podmiot w europejskiej polityce zagranicznej, może jeszcze jakieś tam złudzenia miałem przed 2015 ale teraz to ja nie mam już żadnych (btw jestem właśnie po lekturze ostatniej książki Jurasza z czasów jego pobytu w Moskwie), bo w polskim społeczeństwie i elitach nie ma zapotrzebowania i kwalifikacji do bycia podmiotowym i dowolne akcje jednostek (Belka teraz czy Kwaśniewski/Tusk kiedyś) będą wręcz szkodliwe bo tylko będą wzmagać nasze iluzje. Teraz uważam, że rola pasywna („po pierwsze nie szkodzić” aka „ciepła woda w kranie”) jest najbezpieczniejsza i jedyna z punktu widzenia mojej osobistej perspektywy przetrwania przez następne 40-50 lat. Będzie mnie to kosztować i boleć ale mniej niż dowolna alternatywa.

  305. @awal
    „One mówią w miarę rzeczowym, technokratyczno-biurokratycznym językiem, wypracowanym już w czasach sowieckiego premiera Kosygina, o problemach generowanych przez sankcje i jednocześnie powielają przekaz negocjacyjny, w tym języku brzmiący mniej więcej: po przezwyciężeniu bieżących trudności ”

    Dziwny przykład. Może zauważyłeś, że za Kosygina tych trudności było tylko coraz więcej. Nigdy ich nie przezwyciężyli, zawsze tylko przezwyciężali i przezwyciężali, aż się zawalili.

    „Boliwia w ogóle jest w stanie produkować lit w ilościach przemysłowych”

    Wyprodukować to i ja umiem, chodzi raczej o stabilność tej produkcji – tzn. że jak ktoś zakontraktuje 10 ton, to je dostanie w terminie.

  306. @lit
    Z litem o tyle jest ciekawie, że trwają zaawansowane prace nad zastąpieniem go sodem. Co więcej baterie sodowo-jonowe nie potrzebują drogich metali, bo wystarczy aluminium. Tymczasem to prototypy nadające się bardziej do zastosowań stacjonarnych (magazyny energii), ale perspektywy są obiecujące.
    Producent: link to faradion.co.uk
    Opis słowno-muzyczno-obrazkowy: link to youtube.com

  307. Do interkalacji litu też początkowo wystarczyło aluminium, to nie znaczy że tak jest najefektywniej. Goodenough dostał Nobla bo to nie było good enough. Sód jest od litu cięższy i gęstość energii w technologii interkalaji jest i zawsze będzie mniejsza niż baterii litowej.

  308. @unikod
    „Sód jest od litu cięższy i gęstość energii w technologii interkalaji jest i zawsze będzie mniejsza niż baterii litowej.”

    Pewnie tak, ale nie wszystkie zastosowania wymagają dużej gęstości energii. Np. wszelakie magazyny. To że domowa bateria sodowo-jonowa będzie większa niż litowo-jonowa nie ma znaczenia. Szczególnie jeśli będzie istotnie tańsza (takie są prognozy). To samo dotyczy oczywiście magazynów przemysłowych. Ale też pojazdów, które nie wymagają superduper małej i wydajnej baterii. Poza tym to bezpieczna bateria jest w przeciwieństwie do litowo-jonowej. No nic, pożyjemy, zobaczymy.

  309. > Poza tym to bezpieczna bateria jest w przeciwieństwie do litowo-jonowej.

    Jakość ciężko mi to sobie wyobrazić. Lit nie jest tak wybuchowy jak sód, a ledwo co opanowaliśmy problem wybuchania baterii litowych.

  310. @unikod
    „Jakość ciężko mi to sobie wyobrazić. Lit nie jest tak wybuchowy jak sód, a ledwo co opanowaliśmy problem wybuchania baterii litowych.”

    Ale te baterie nie różnią się tylko jednym pierwiastkiem. Różnic jest więcej. Ale ja się ni cholery na tym nie znam, czytam sobie trochę. Np. to: link to faradion.co.uk (są tam linki do dwóch publikacji). I gdzies jeszcze czytałem, ale nie pamiętam już gdzie.

  311. > I gdzies jeszcze czytałem, ale nie pamiętam już gdzie.

    Na przykład wszędzie. Wspomniany współwynalazdza baterii litowych Goodenough też o tym myślał.

    > Sodium-ion battery electrolytes have been shown to be more stable than their lithium-ion counterparts

    Goodenough nadal kombinuje z sodem uwięzionym w szklistym stanie skupienia, żeby uniknąć zasadniczego problemu: sód w elektrolicie reaguje wybuchowo. Publikacja na stronie dowodzi czegoś innego: anoda węglowa w trakcie normalnej pracy była bardziej stabilna termicznie. To nie znaczy że elektrolit jest bezpieczny. Bezpieczniej już brzmią baterie z sodu z siarką.

  312. @unikod
    baterie nie moja działka, więc tylko zasugeruję rzucenie okiem na podany przez bartola link i pdf dostepny po kliknieciu see here w trzecim akapicie.

    Firma twierdzi, że ich baterie są bezpiecznie nie z powodu samej aktywności chemicznej sodu i litu, ale ich oddziaływań z aluminium i węglem.
    Lit tworzy stopy z aluminium, sód nie, stąd w sodowych masz ten sam kolektor po obu stronach (aluminium)
    Lit dobrze działa z grafitem, sód działa z elektrodą węglową, która jak sam pisałeś, jest bardziej stabilna termicznie, co więcej, pozwala na użycie innego (bezpieczniejszego) elektrolitu.

    Normalnie cud miód i orzeszki, wszystko ze sobą współgra, przynajmniej w materiałach producenta 😀
    Nieszczególnie mam ochotę szukać artykułów krytykujących baterie sodowe, przynajmniej dopóki nie inwestuję w fabrykę baterii 😀

    Co do pojemności – bateria to nie tylko lit lub sód. Niby masa sodu na ten 1 elektron to ponad 3 raz więcej niż litu, ale lit stanowi max kilka procent masy baterii (link to sciencedirect.com), więc samo zastąpienie litu sodem atom za atom to mniej niż 10% wzrostu masy całej baterii (już pominę odrobinkę większe napięcie ogniwa, które też stoi po stronie baterii sodowych). Pozbycie się kobaltu (którego wagowo jest więcej niż litu w baterial Li-ion a w sodowych go nie ma) też pomoże.
    Pomysłów na magazynowanie energii jest na razie bardzo dużo, za parę-parenaście lat sporo się w tej dziedzinie wyklaruje.

    Ogólnie ze wszystkimi chemicznymi pomysłami na odnawialne źródła energii/magazynowanie energii pojawia się problem taki, że każde nowe cudowne rozwiązanie wykorzystujące nowy pierwiastek „bo jest tańszy” gdyby tylko miało być zastosowane masowo w energetyce/transporcie, sprawi, ze ceny pierwiastka polecą w górę jak wieża T-72. Dlateo sądzę, że wykorzystywana będzie więcej niż jedna technologia. Chyba, że będzie to coś takiego jak węgiel, krzem, sód właśnie.
    Nawet jeśli baterie litowe pozostaną najlepszym rozwiązaniem, rozwiązania suboptymalne będą wykorzystywane wszędzie tam, gdzie ich wady mają stosunkowo małe znaczenie.

    Te wszystkie rozważania odnośnie przyszłości baterii nie mają chyba aż tak dużego znaczenia dla tez Awala.
    Nawet jeśli powstaną inne baterie, rosja nadal będzie mogła je robić (i prawdopodobnie będzie miała złoża tego co potrzebne) albo w jakiś inny sposób będzie miała atrakcyjne zasoby. Pytanie czy wystarczająco atrakcyjne by przymknąć oczy na resztę.

  313. Nie znam się na bateriach. Wiem mniej więcej kto za co dostał Nobla. To taki sceptycyzm ogólnochemiczny.

    > zasugeruję rzucenie okiem na podany przez bartola link i pdf

    Co jak pan sam zauważa zauważyłem.

    > co więcej, pozwala na użycie innego (bezpieczniejszego) elektrolitu.

    A to czy jest (bezpieczniejszy) wiadomo skąd?

    > Niby masa sodu na ten 1 elektron to ponad 3 raz więcej niż litu, ale lit stanowi max kilka procent masy baterii

    On nie stanowi kilku procent bo go skąpią, ale sodu to panie dorzucą i 3x więcej. Także tak jak pan pisze zastąpienie mol za mol daje drastyczny spadek.

    Startupów proponujących baterie sodowe jest dużo, proponuję nie zaczytywać się w jednej PDFce za bardzo, bo z następnym cyklem newsów będzie się trzeba uczyć wszystkiego o najnowszych anodach i elektrolitach (bezpiecznych w nawiasie) od początku.

  314. @unikod
    >Nie znam się na bateriach. Wiem mniej więcej kto za co dostał Nobla. To taki sceptycyzm ogólnochemiczny.

    Który, jak zaznaczyłem, podzielam. Jednakże używasz dwóch argumentów – o aktywności i masie sodu i litu, na które odpowiedzi masz w rzeczach linkowanych przez bartola, które wskazuję

    > Co jak pan sam zauważa zauważyłem.

    na stronie podanej przez bartola są 3 linki, z czego najbardziej przydatny jest ten najmniej widoczny. I są tam odpowiedzi na te pytania. Twoje uwagi zawierają informacje z innego, więc nie wiem czy przeczytałeś akurat ten, który wskazuję. A nawet mam powody by wątpić

    > A to czy jest (bezpieczniejszy) wiadomo skąd?

    Stosowane w bateriach litowych rozpuszczalniki DEC i DMC mają znacznie niższą temperaturę zapłonu niż PC stosowany w bateriach sodowych. Jest tam tabelka.
    LiPF6 rozkłada się w temperaturze o 50K niższej niż NaPF6

    > On nie stanowi kilku procent bo go skąpią, ale sodu to panie dorzucą i 3x więcej. Także tak jak pan pisze zastąpienie mol za mol daje drastyczny spadek.

    Próbuję zrozumieć to zdanie w jakiś inny sposób niż najprostszy możliwy, ale mi nie wychodzi, bo właśnie dokładnie piszę, że różnica masy jest mało istotna a nie drastyczna.

    Stosunek masy mol za mol między Na i Li to 23/7=3.3 raza. Ale dla elektrolitu stosunek masy NaPF6 do LiPF6 to 168/152 = 1.11. Do tego dochodzą wszystkie części mechaniczne, rozpuszczalnik, separator i cała reszta, stąd wagowo litu w baterii to tam jest max kilka procent, a dokładniej (z odnośnika który podawałem wcześniej):
    By weight percentage (g material/g battery), a typical lithium-ion battery comprises about: 7% Co, 7% Li (expressed as lithium carbonate equivalent, 1 g of lithium = 5.17 g LCE), 4% Ni, 5% Mn, 10% Cu, 15% Al, 16% graphite, and 36% other materials.
    Jeśli zachowamy całą resztę baterii a podmienimy każdy atom Li na Na, to masa całości wzrośnie minimalnie, prawdopodobniepodobnie do tego, co nam da zamiana miedzianego current collector na aluminiowy.
    To trochę tak, jak stwierdzenie, że samochód kierowany przez mężczyznę będzie się rozpędzał 2 razy gorzej niż kierowany przez kobietę, ponieważ mężczyzna waży 2 razy więcej i pomijanie w rozmowie masy samochodu i tego, które z nich wzięło jaką walizkę do bagażnika.

    > Startupów proponujących baterie sodowe jest dużo, proponuję nie zaczytywać się w jednej PDFce za bardzo, bo z następnym cyklem newsów będzie się trzeba uczyć wszystkiego o najnowszych anodach i elektrolitach (bezpiecznych w nawiasie) od początku.

    Myślę, że dałem do zrozumienia wystarczająco wyraźnie, że do tego projektu zachowuję zdrowy sceptycyzm, oparty jednak raczej na „zobaczymy czy rozwiążą problemy, o których jeszcze nie wiedzą i o których nie mam pojęcia”.
    Nie muszę być fanbojem baterii sodowych, żeby rapierować się z merytorycznie błędną ich krytyką, a skoro ktoś zamieścił linki, to uznałem że linkowany materiał przeczytam i skoro już przeczytałem, streszczę najważniejsze informacje.

    Zdecydowanie ludzie wykonujący tą samą pracę co Gospodarz powinni być wynagradzani znacznie lepiej.

  315. @mtg
    Dzięki za rozwinięcie. Nie znam się na tym, więc się nie mądrzę, przytaczam ciekawostki, które mnie zainteresują. Generalnie interesuje mnie m.in. elektromobilność i alternatywne systemy energetyczne (microgrids!), ale bardziej od strony społecznej/biznesowej niż technicznej, bo brakuje mi wiedzy. I jestem daleki od hurraoptymizmu, bo jak słusznie stwierdził znienawidzony tu Musk – prototyp lub próbną serię każdy jest w stanie zrobić, problemem jest wdrożenie masowej produkcji (co zresztą elegancko widać w problemach wszystkich startupów samochodowych* z Teslą włącznie). Więc ciekawym startupom z interesującej mnie dziedziny kibicuję lekko sceptycznie, przechwalanki ich szefów* olewam całkowicie i czekam spokojnie, aż zaczną masowo produkować/wdrażać. I gdy im się uda to wtedy dopiero się cieszę.

    Swoją drogą baterie sodowe są super również ze względu na brak rzadkich i drogich pierwiastków. Podobno jest to potencjalnym problemem dla recyclingu, który może się po prostu nie opłacać w zakresie odzyskiwania materiałów. Ale nie wiem też na ile są one trujące i czy nie wystarczy zmielić i użyć np. do utwardzania gruntu.

    * Tu przezabawnym przypadkiem jest Lucid, którego szef przechwalał się, że doskonale zdają sobie sprawę z production hell, więc przygotowali się na to i nie będą mieli żadnych problemów. No i właśnie w tym piekle siedzą i skwierczą. Co ciekawe zarówno ten szef, jak i szef produkcji pracowali wcześniej w Tesli, a ten od produkcji odpowiadał za wdrażanie do produkcji modelu 3, na czym Tesla mało się nie przewróciła.

  316. @ruski samochód elektryczny
    Awal ma rację! Ruscy przerobią starego Logana na elektryka i podbiją świat! Twierdzą, że już w przyszłym roku wypuszczą serię prototypów do testów. No takiego tempa to nawet nasza władza z Izerą nie miała w planach. Co prawda nic nie wiedzą, ani nic nie potrafią, ale zrobią.

    „Ever since the Russian invasion of Ukraine started, AvtoVAZ, the company that owns Lada, has been experiencing huge difficulties producing and delivering new cars. Just recently, the firm restarted production of the Granta, albeit without ABS, airbags, and other features. For its new project, Lada is eyeing a technology it has virtually zero experience with by presenting what is believed to be a functional electric wagon prototype.”

    link to motor1.com

  317. @WO

    „Dziwny przykład. Może zauważyłeś, że za Kosygina tych trudności było tylko coraz więcej. Nigdy ich nie przezwyciężyli, zawsze tylko przezwyciężali i przezwyciężali, aż się zawalili.”

    Owo zawalanie się zajęło dużą część Twojego i mojego życia. Rosja jest nieefektywnym, morderczym reżimem – dlatego chcemy od niej uciec na Zachód. Ale jest też – co najmniej od czasów Voltaire’a – reżimem uczącym się symbiotycznego współżycia z Zachodem naszym kosztem. Kosygin wymyślił za Breżniewa język uzasadnień współpracy z „burżuazyjnym” Zachodem, który kreatywnie rozwija współczesna Rosja „modernizacyjna”, będąca przecież komponentem kraju kwestionującego zachodnie wartości.

    Który to kraj nauczył się też niestety kilku innych rzeczy tymczasem: takiego opanowywania swoich regularnych przemysłowo-ekologicznych katastrof, aby nie prowadziło to do rozprężenia i politycznej destabilizacji jak po Czarnobylu, takiego prowadzenia wojen aby nie budzić społecznego oporu a jak za czasów Afganistanu, takiego promowania „modernizacyjnej” elity aby czuła się ona beneficjentem układu z mafijnym centrum, nie jego ofiarą – jak za Jelcyna. Są granice, których przekroczenie i współczesną Rosję może zdezintegrować. Ale nie wyglądajmy ich przekroczenia po pierwszym zamachu w Moskwie i pierwszym celnym ukraińskim uderzeniu na Krymie. Ten reżim wie, że jego działanie ma takie granice i kalkuluje jak w ich ramach się poruszać. Owszem, może się przeliczyć – przeliczył się w Ukrainie! – ale może też trafnie kalkulować – trafnie kalkulował w Białorusi. A przede wszystkim cały czas negocjuje i będzie negocjował z Zachodem, intensywniej niż to nam w smak. Musimy zwyczajnie dołączyć do tych negocjacji, z naszym własnym potencjałem i żądaniami.

    „Wyprodukować to i ja umiem, chodzi raczej o stabilność tej produkcji – tzn. że jak ktoś zakontraktuje 10 ton, to je dostanie w terminie.”

    Boliwia produkuje stabilnie setki ton litu [1] – jest wciąż dużo poniżej globalnych liderów, ale ma największy wzrostowy potencjał, a Rosja jako jej możliwy partner jest akurat tego typu kontrahentem, dla którego zablokowanie konkurentów jest równie ważne jak zaspokojenie własnych potrzeb. Rozwinięcie poniżej.

    @bartolpartol
    „Awal ma rację! Ruscy przerobią starego Logana na elektryka i podbiją świat!”

    Tę szyderczą płytę już naprawdę graliśmy. Apeluję o dyskusję z tym co piszę, sporo wysiłku wkładam w to by robić to rzeczowo i zrozumiale. Rosja nie zbuduje sama żadnego innowacyjnego przemysłu, w tym produkcji EV. Natomiast 1) jest w stanie zbudować „modernizacyjne” gospodarcze wyspy w oparciu o dostarczoną przez Zachód i Daleki Wschód technologię, marki, kanały dystrybucyjne – w zamian za oferowany przez Rosję dostęp do surowców i rynku, 2) te wyspy, m.in. kaliningradzka, nie służą celom ściśle biznesowym, lecz utrzymaniu ekonomiczno-politycznej spójności poszczególnych rosyjskich prowincji jako filarów władzy w kremlowskiej centrali.
    Zaś oferta negocjacyjna Rosji w tej sprawie (tj. nowego powojennego BAU) jest formułowana wobec Zachodu za pomocą komunikatów takich jak te cytowane przeze mnie w odniesieniu do Avtotoru, czy przez Ciebie w odniesieniu do zakładów AvtoVAZ. Zachód tę ofertę czyta jako pokaz rosyjskiej gotowości do współpracy i minimalnej potrzebnej wydolności.

    Jeżeli w Polsce nie widzimy tej negocjacyjnej komunikacji Rosji z Zachodem, a dociera do nas jedynie kartoszkowy mem do wyśmiewania w internetsach – to tylko pomagamy Putinowi i jego otoczeniu. Ono potrzebuje Europy Wschodniej w tych negocjacjach jako figury naprzykrzającego się karła-błazna, który wywołał aktualne „trudności”, ale którego nie będzie się przecież między potęgami traktować poważnie. Musimy wyjść z tej narzuconej nam roli i pojawić się przy stole jako autonomiczny gracz: część Zachodu wpływająca na zachodnią percepcję Rosji i na negocjacyjne żądania stawiane wobec niej. W ramach ustaleń nowego BAU powinniśmy żądać relokacji iskanderów, ścigania zbrodni, wysoko-technologicznego włączenia Wschodniej Europy w łańcuchy zielono-transformacyjnej produkcji (skąd będzie ona ją delegować do Rosji), itd. Zrozummy to w końcu, a przynajmniej proszę nie pomagajmy putinistom obsługując ich potrzeby niemądrą szyderą.

    @mtg
    „Te wszystkie rozważania odnośnie przyszłości baterii nie mają chyba aż tak dużego znaczenia dla tez Awala. Nawet jeśli powstaną inne baterie, rosja nadal będzie mogła je robić (i prawdopodobnie będzie miała złoża tego co potrzebne) albo w jakiś inny sposób będzie miała atrakcyjne zasoby. Pytanie czy wystarczająco atrakcyjne by przymknąć oczy na resztę.”

    Koledze natomiast dziękuję za czytanie ze zrozumieniem tego co napisałem.

    Ponieważ pozostała część dyskusji poszła w kwestionowanie Rosji jako ważnego komponentu łańcuchów produkcyjnych dotyczących baterii EV, może zaproponuję krótki primer:

    – Powszechnie oczekuje się wielokrotnego wzrostu rynku EV w ciągu dekady, czyli też wzrostu zapotrzebowania na baterie (szacunki mówią o 3-4 tysiącach gigawatogodzin potrzebnych w 2030 r.). Obecni główni producenci baterii do EV (cztery firmy z Korei Pd., dwie z Chin, jedna z Japonii) nie pokryją tego zapotrzebowania przy najbardziej optymistycznych założeniach. Będą potrzebni new entrants wspierani przez głównych automakers, zwłaszcza europejskich (bo tu konsument będzie parł na EV bardziej niż w US). Dlatego Mercedes inwestuje we własnego bateryjnego producenta ACC, Volkswagen w Northvolt itd.

    – Putin’s win: mogą się wśród tych nowych producentów baterii i bazujących na nich EV znaleźć również kooperacje azjatycko- i europejsko-rosyjskie, zawiązywane przez rosyjskie podmioty i zagranicznych automakerów. Zaznaczmy, Putinowi (lub post-Putinowi) nie będzie bynajmniej potrzebny żaden rynkowy lider – produkcja w okolicach kilku procent światowego rynku baterii/ EV już mu pokryje dużą część potrzeb (zastąpi np. 15% aktualnych dochodów z petro-eksportu, który – jak piszę gdzie indziej – tymczasem bynajmniej nie wysycha). Zaznaczmy też, że taka kooperacja Europy z Rosją może być politycznie przedstawiona jako zwiększanie, a nie zmniejszanie, bezpieczeństwa europejskich szlaków dostaw – w tej chwili Europa jest bowiem praktycznie w całości uzależniona od baterii z Chin. Komisja Europejska już szykuje odpowiedni regulacyjny nudge: cła importowe na baterie wyprodukowane zbyt mocno w oparciu o energię węglową, co jest chińską przypadłością. Rosja naprawdę – zapewniam – ma ludzi, którzy czytają te unijne propozycje i w odpowiednim momencie zaproponują „czyste” baterie produkowane w całości w oparciu o gaz („czysta” technologia, zgodnie ze zmienioną w nie całkiem jasnych okolicznościach unijną taksonomią) albo i o wiatraki czy spiętrzoną Wołgę.

    – Wzrost produkcji baterii będzie też oznaczać – niezależnie od postępów w efektywności bateryjnej i konkretnych proporcji między różnymi technologiami – rosnący popyt na kilka metali, którego peaku oczekuje się dopiero ok. 2040 r. [2]. Jednym z tych metali jest nikiel, który można pozyskiwać na dwa z grubsza sposoby – z nisko-wartościowych złóż, położonych głównie w Indonezji, po ich wysoko-emisyjnym przetworzeniu, lub z wysoko-wartościowych złóż w – zgadliście – Rosji, np. na półwyspie Kola (też, wspomnijmy, dla pełności obrazu, w Nowej Kaledonii). Innym z tych metali jest kobalt, najłatwiej dostępny akurat w miejscach znanych z niewolniczych warunków pracy typu Kongo lub Madagaskar, które są już teraz regulacyjnym no-go dla europejskich automakers. Alternatywnie zaś: owszem, w Rosji, gdzie Volkswagen dostanie piękne fotograficzne portfolio robotników w czystych kombinezonach, z uśmiechem obsługujących japońskie maszyny wydobywcze. Ze szczerym uśmiechem – bo przecież dla każdego z nich taka praca to los na loterii w porównaniu z alternatywnymi opcjami dostępnymi na rosyjskim rynku pracy. O licie już pisałem. Rosja jest na drodze opanowania produkcji boliwijskiej, a może też rozpocząć własną, i zrobić na jej temat odpowiednie foto-story. W porównaniu z takimi dostawcami litu jak Australia czy Chile, gdzie aktualne progresywne rządy tylko by nakładały podatki/ nacjonalizowały wydobycie, będzie Rosja dla takiego szefa BMW czy Renault wybawieniem.

    – Kolegów argumentujących tu w duchu „przyjdzie start-up i wyrówna” proszę o odrobię ekonomicznego realizmu. Start-upy wokół baterii sodowych gromadzą fundusze w niskich milionach USD [3] wobec miliardów USD inwestowanych przez producentów operujących w wiodącej litowej technologii [4] – taka jest aktualna dysproporcja w rynkowej wycenie tych technologicznych opcji. Ewolucję tej wyceny Rosja oczywiście też będzie śledzić i odpowiednio dostosowywać swoją ofertę.

    – Putin’s win: na aktualnym etapie rozwoju technologii Rosja zaoferuje Europie „ekologiczny” nikiel, kobalt i lit produkowany i transportowany przy minimalnym śladzie węglowym oraz używany częściowo do produkcji w Rosji EV europejskich marek (co otrzyma fancy name „wertykalnej integracji”). Europa przyjmie tę ofertę – nikt nie będzie jej na serio zestawiał z Mariupolem czy Buczą. Bowiem – podobnie jak dawniej w historii, którą powyżej opisałem – tylko niestety po stronie rosyjskiej dostępny będzie pełen obraz tego dealu oraz pełne zrozumienie jego morderczych implikacji dla krajów z rosyjskiego sąsiedztwa, których gnębiciela będzie się w ten sposób wspierać i finansować. Po stronie zachodnio-europejskiej będą widoczne jedynie pojedyncze komponenty ustaleń z rosyjskimi partnerami, każdorazowo uzasadniane jako „słuszne” wybory – wydajne, ekologiczne, pro-pracownicze, itd.

    Zaznaczam, że nie uważam się za eksperta czy insidera w tej branży. Powyższe informacje nie wymagają wizyt na lonżinesach, są powszechną wiedzą w sektorze automoto, reprezentowanym tu przez kilku miłych komcionautów. Komcionauci ci nie palili się dotąd do spisania ogólnych parametrów sytuacji, jak staram się to uczynić powyżej – zapraszam ich więc serdecznie do jakże przyjemniejszego krytykowania i korygowania mojego opisu.

    I powtarzam: tylko silna, mówiąca swoim głosem, obecna przy negocjacjach Wschodnia Europa może opisywaną przez mnie sytuację zmienić. Rozumiem, że jestem niesprawiedliwy i możecie mnie nazwać mizoginem, ale tak, owszem, myślę: Spurek czy Dziemianowicz-Bąk nie mogą robić karier jako „silne i sprawcze” kobiety promując ważne nawet progresywne hasła, które jednak równie dobrze może promować kto inny. Ich rolą jest być „silnym i sprawczym” w inteligentnym przeciwstawianiu się Putinowi (post-Putinowi) jako autonomiczne, asertywne głosy swojej części Europy. Żądające dla niej kawałka negocjacyjnego tortu i domagające się ekonomicznego knebla nałożonego na agresora, który wysyła tu żołdaków gwałcących w piwnicach dziewczyny i kobiety – aby miał w przyszłości mniej na to szans. Nikt inny niż mądre polityczki i politycy lewicy nas nie uratuje. To ich rola, a nasza, wyborców – wymagać i rozliczać.

    [1] link to statista.com

    [2] Raport Bernsteina, str. 8: link to bernsteinresearch.com

    [3] link to pv-magazine-usa.com

    [4] link to reuters.com

  318. @Obywatel

    Jeszcze tylko podziękuję koledze za rzeczową polemikę. Nie będę zgłaszał licznych kontrargumentów, bo z wieloma punktami się zgadzam. Jednak kilka uwag poniżej.

    „Nie znam Rosji aż tak dobrze, nie wiem czy jest tam potencjał na nowy rok 1905. Więc pewnie ta konsolidacja jest jak napisałeś.”

    W całej ocenie sytuacji w Rosji: politycznej, militarnej, gospodarczej staram się – i to na razie mnie nie zawodzi – trzymać dwu założeń.

    Po pierwsze, należy patrzeć łącznie na komunikaty z Rosji memogennej (zacofanej prowincji), morderczej (agresywnej kremlowskiej centrali) i modernizacyjnej (wysp importowanego postępu). Te trzy komponenty utrzymują się wzajemnie w równowadze – mordercza centrala promuje we własnym interesie lojalnych pionierów wyspowej modernizacji (takich jak młody gubernator Kaliningradu czy szefowa rosyjskiego banku centralnego), zaś niezmienna, archetypiczna bieda prowincji pozwala motywować niższe modernizacyjne kadry do wysiłku. Ta prowincjonalna bieda zapewnia też Kremlowi taniego, łatwego do poświęcenia rekruta – jest kremlowskim zasobem, nie pasywem (zasobu tego nie ma natomiast Ukraina – ma żołnierzy-obywateli – i dlatego nie organizuje straceńczych „wielkich ofensyw”, lecz operuje w inny sposób, oparty o dezorientujące relokacje za linią frontu i spektakularną dywersję). Zachód ocenia, że z tym rosyjskim systemem lepiej jest negocjować niż liczyć na jego destabilizację. Nie jestem do końca pewien, na ile ma rację, ale sama ta zachodnia ocena jest ważnym parametrem naszego polskiego położenia – faktem, który musimy uwzględniać.

    Po drugie, w tym duchu, trzeba dbać o chłodną, rzeczową kalibrację ocen tego co słyszymy z Rosji. Nie każde protesty w Moskwie czy rozruchy w Uzbekistanie to „te” protesty/ rozruchy od których zacznie się upadek. Przeciwnie, jeżeli upadek nie przyjdzie, posłużą one konsolidacji kremlowskiej władzy. Zaś ocena „to kiedyś łupnie” nie jest żadną oceną – owo „kiedyś” może być za wiele dekad, nie możemy mistycznie go wyczekiwać, poświęcając bezpieczeństwo i dobrobyt naszych kolejnych pokoleń. Powinniśmy po prostu działać w aktualnych warunkach, wzmacniając naszą bieżącą autonomię i pozycję przetargową, zgłaszając żądania względem Rosji do puli negocjacyjnej Zachodu.

    „Ja nie wierze w rewolucyjne zmiany (choć nie można tego wykluczyć), raczej w sekwencję utraty iluzji, podobnie jak to było w przypadku innych mocarstw kolonialnych w Europie (de facto ta wojna to ostatnia wielka kolonialna wojna w Europie).”

    Pełna zgoda, widzimy proces dekolonizacji naszej części Europy. Europy wychodzącej z cienia zarówno względem Rosji z pozycji zdominowanej „bliskiej zagranicy”, jak i względem Zachodu z pozycji „otuliny” jego technologicznego rdzenia, o której gdzie indziej pisałem. Tak o tym myślę, choć to koncepcja niełatwo wpisująca się w proste, polityczne szynele tej doby.

    I jak przy innych procesach dekolonizacyjnych, będą tacy którym w smak jest pozostanie kolonią – do tego sprowadza się bowiem obrona narodowej „swojskości” w „strefie wolnej od LGBT” czyli w peryferyjnym obszarze kulturowej asymilacji ze wschodnią autokracją. Wyjść z dekolonizacji jako spójne, nieskonfliktowane, dostanie społeczeństwo to trudna sztuka – udaje się ona mniejszości byłych kolonii.

    „Co zaś do PL to ja nie patrzę na nas jako na podmiot w europejskiej polityce zagranicznej, może jeszcze jakieś tam złudzenia miałem przed 2015 ale teraz to ja nie mam już żadnych (btw jestem właśnie po lekturze ostatniej książki Jurasza z czasów jego pobytu w Moskwie), bo w polskim społeczeństwie i elitach nie ma zapotrzebowania i kwalifikacji do bycia podmiotowym…”

    Niestety, tu się nie zgadzamy. Jeżeli lewica nie nada ambitnego podmiotowego kształtu naszej dekolonizacji, nie zrobią tego też liberałowie, którzy ten proces ograniczają do metropolii, co nie daje stabilnych efektów. Zaś prawica będzie ten proces odwracać, orbanizować, polexitować – bynajmniej nie tylko jej radykalny odłam (intensywna dyskusja „Czy już czas przejść w tryb Orbana?” toczy się właśnie w „inteligenckim” pro-Morawieckim „Do Rzeczy”, nie daję linków). Uznaję, owszem, słuszność Twych wezwań o realizm. Staram się nie stawiać lewicy zbyt dalekosiężnych celów. Ale jakaś jedna posłanka Spurek jako twarz programu „justice for sanctions” czy wspólnej z niemieckimi Zielonymi polityki bezpieczeństwa mogłaby się na lewicy w końcu objawić. Czego wszystkim życzę, kłaniając się nisko.

  319. @awal
    „posłanka Spurek jako twarz programu”

    ALE DLACZEGO AKURAT SPUREK, ciągle ją podajesz jako przykład (albo Belkę). Kojarzy mi się z turbolonginesiarstwem. „Ja sobie polecę prywatnym dżetem do wegeknajpki z gwiazdkami Michelina, a wy – plebejusze – macie zrezygnować z hamburgerów i samochodów”.

  320. @WO

    „ALE DLACZEGO AKURAT SPUREK, ciągle ją podajesz jako przykład (albo Belkę).”

    Podaję różne przykłady na różne okazje. Belka wiedziałby, co robić w Rijadzie lub Dżakarcie. Spurek była – przypomnijmy – dobrą zmotywowaną zastępczynią RPO za Bodnara, współautorką jego sukcesu. Natomiast trudnego, blokowanego przez różne lobbies unijnego programu typu „justice for sanctions” nie poprowadzi posłanka Biejat po warszawskim liceum i romanistyce, nawet jeśli w pełni identyfikuje się z ideą i ma polityczny temperament. Ona jednak polegnie na własnym social-incumbentowym oczekiwaniu gry fair play. Spurek miałaby lepsze kompetencje jako prawniczka z doktoratem nt. pomocy ofiarom przemocy w rodzinie, a przy tym ambitna social climberka ze Skarżyska, która na swej drodze z definicji musiała przebić niejedną barierę społecznego konwenansu. Wystarczy żeby zorientowała się, że walka o prawa zwierząt wyglądała, owszem, malowniczo na tle seksistowskich pomruków polskiego miłośnika mortadeli, lecz od kiedy zmieni się ona w promowanie zysków Putina z soja-rubli należy postawić na inny projekt: niezłomna Sylwię Spurek jako „twarz” walki o sprawiedliwość dla ofiar wojennego terroru. Cynicznie, ale bez cynizmu nie da rady. Bez cynizmu to masz Zandberga piszącego słuszny felieton w poczekalni szkoły tańca, czy gdzie tam odwozi dzieci (bo przecież nie zrezygnuje dla nas z work-life balance).

  321. Wiem jak musi się czuć Awal czytając o nauce, bo nie zrozumiałem ani jednego zdania na temat Spurek. Ale gdy padł argument „z Bodnara” przypomniała mi się koncepcja budowania cytadeli opozycji z katedry SWPS. Skończyło się na wydaniu książki w której ogłasza że jest „chory na Polskę”. Felietony Zandberga przynajmniej ktoś czyta (jak pokazuja też wyniki zbiórek, bo to co Bodnar zebrał na Tour de Konstytucja nawet mu nie zwraca kosztów, więc nie ogłoszono obdarowanych).

  322. @❡
    „Wiem jak musi się czuć Awal czytając o nauce, bo nie zrozumiałem ani jednego zdania na temat Spurek.”

    Tego typu wpisy nie przestają mnie dziwić. Podaję przecież uszeregowane argumenty – czy to o filmowym języku BCS, czy o Rosji jako nieodzownym źródle metali rzadkich – które dla tak wytrawnych strzelców jak kolega Kuba czy kolega ❡ powinny być jak klucz kaczek do (metaforycznego, oczywiście) odstrzału. A koledzy mimo to pakujecie do ładownicy te puste argumenty ad personam.

    Bodnar zawiązał w ostatnich miesiącach swojego urzędowania skuteczną koalicję w sprawie zmiany ustawy o pieczy zastępczej (w uproszczeniu: odejście od domów dziecka) – ta koalicja, którą nadal pilotował na SWPS, doprowadziła właśnie do wniesienia w lipcu właściwego projektu ustawy. Dobrego projektu ustawy zgłoszonego przez rząd PiS! Sprawa kluczowa dla tysięcy osób, a jednocześnie przykład funkcjonowania tej prywatnej infrastruktury lidera, której – mówię to z żalem – czołowe postacie młodej lewicy nie umieją się dorobić. Co do zbiórek – Bodnar zmobilizował przecież ufundowanie stypendium dla ukraińskiego wykładowcy prawa, zebrał 10 tys. PLN na drona itd. I owszem książka, audycja, Tour de Konstytucja i inna publiczna obecność dają mu większą rozpoznawalność niż wszystkim posłom „Razem” razem – którą Bodnar wykorzystuje w tych obszarach, w jakich oni powinni być bardziej widoczni np. regulacja uzgodnienia płci. Pochwałę, gdy Razemiacy wezmą się do pracy. Niestety na razie mogę jedynie wskazywać niewygodny benchmark.

  323. @Awal Biały
    „Owo zawalanie się zajęło dużą część Twojego i mojego życia”

    Niech będzie, że konsekwencje będą się za nimi ciągnęły przez dekadę po wycofaniu wojsk, jak po Afganistanie (’89). To cała epoka.

    „cały czas negocjuje i będzie negocjował z Zachodem”

    III Rzesza też coś tam próbowała negocjować. Same negocjacje o niczym nie świadczą, przecież przystąpienie do nich nie znaczy, że wynegocjują dla siebie korzystny deal. Na razie wygląda na to że przeciwnie, deal będzie korzystny dla Zachodu a dla Rosji nie.

    „Boliwia produkuje stabilnie setki ton litu”

    Za dekadę lit może być już passe, bo baterie sodowe albo któreś z dziesiątek obecnie testowanych rozwiazań zdobędzie rynek.

    „Natomiast 1) jest w stanie zbudować „modernizacyjne” gospodarcze wyspy w oparciu o dostarczoną przez Zachód i Daleki Wschód technologię, marki, kanały dystrybucyjne – w zamian za oferowany przez Rosję dostęp do surowców i rynku”

    Czyli będą musieli odbudowywać to co teraz tracą? Wielkim wysiłkiem wrócą do punktu wyjścia z 2014, a Zachód będzie już w 2030 albo dalej.

    „Ono potrzebuje Europy Wschodniej w tych negocjacjach jako figury naprzykrzającego się karła-błazna, który wywołał aktualne „trudności”, ale którego nie będzie się przecież między potęgami traktować poważnie.”

    Ukraina, plus wschodnia granica NATO, to nie jest w tym momencie naprzykrzający się karzeł-błazen. Percepcja się zmieniła, może polityczne elity zauważą to dopiero podczas wyborów, ale na razie mamy Dawida walczącego z Goliatem.

    Inwazja na państwa bałtyckie to atak na NATO i w najżywotniejszym interesie Niemiec jest zapewnienie im bezpieczeństwa. To zaś oznacza sankcje co najmniej na technologie wojskowe i te które można na wojnie wykorzystać, sankcje popierane przez Niemcy i Francję.

    „W ramach ustaleń nowego BAU powinniśmy żądać relokacji iskanderów”

    Serio, przeczytaj to jeszcze raz. Powinniśmy żądać relokacji iskanderów… To jest coś dla czego Rosja jest gotowa wszczynać wojny. Mogą je relokować gdy im ich będzie dramatycznie brakować, bo się wystrzelają i dzięki sankcjom dużo czasu im zajmie odbudowa potencjału militarnego.

    „Rosja dla takiego szefa BMW czy Renault wybawieniem”

    To kalkulacja zysków i ryzyka. Na razie Rosja nie będzie w stanie zagwarantować ani ciągłości dostaw ani ciągłości produkcji ani w ogóle że włożone aktywa będą bezpieczne. Przecież zachodnie firmy tracą tam spory majątek w tym momencie. To że CEO starej daty będzie widział w Rosji wybawienie może nie zgadzać się z tym co o tym myślą akcjonariusze, którzy mogą preferować mniejsze ale pewne zyski.

    Co z tego że jakieś inwestycje będą miały międzyrządowe gwarancje gdy sytuacja polityczna jest napięta i niestabilna? NS2 ogłosił bankructwo mimo że był z obu stron chuchany i dmuchany. Po wojnie minie jeszcze trochę czasu zanim biznes który się sparzył wróci do BAU. I moim zdaniem (tu kręcę kołem fortuny) nie stanie się tak przez 2030. Bo wojna, bo jej konsekwencje, bo nowa stuacja polityczna, bo prawdopodobna globalna recesja.

  324. > koledzy mimo to pakujecie do ładownicy te puste argumenty ad personam.

    No bo tak własnie są te rozpiski ustrukturyzowane, że nie maja rozpoznawalnej dla mnie struktury. Nie wiem co masz na myśli pisząc o „zalogowaniu” z elitami, a tym razem zamienianiu „promowania zysków z soja-rubli” na większy „cynizm”. Kazde zdanie to weasel word a zwiazek z poprzednim mają zdaje się czysto erystyczno-językowy. Nie są dla mnie odczytywalne jako argumenty. Ja tego nie rozumiem na poziomie językowym i pojęć wokół których obraca się Twój umysł nakierowany na konwenanse. Perceptywny w empatyzowaniu z domniemanymi procesami psychologicznymi elit odczytywanymi z życiorysów jakie wiodły w liceum, o czym masz doskonałą wiedzę. Widzę w swoim zagubieniu podobieństwo z tym które czuję próbując odczytać sens farmazonów które pleciesz na tematy naukowo-inżynieryjne, stąd przyszło mi do głowy wyjaśnienie, że rózni nas brak własnie wspólnej podstawy w wiedzy i nawykach myślenia.

    > którą nadal pilotował na SWPS, doprowadziła właśnie do wniesienia w lipcu właściwego projektu ustawy.
    > przez PiS

    Tymczasem, twierdziłeś, miał tam organizować opozycję lepiej niż Zandberg. Koncesjonowaną?

    W tym samym czasie nie tylko przedstawiono projekt ale i przegłosowano drastyczne, skandaliczne i kuriozalne zaostrzenie polityki karnej wobec nieletnich. Bodnar zorganizował obronę własnego syna, który działając w grupie nieletnich został skazany za pięć rozbojów z nożem w ręku. Jako jeden z ostatnich nieletnich przestepców w Polsce uniknął pozbawienia wolności. Na temat systemowy katedra jednak SWPS milczy.

    Jesteśmy także w środku wielkiej reformy kodeksu karnego. Nie widzę kompleksowych kontrpropozycji, a nawet dyskusji z pozycji centrum zainteresowań było nie było naukowych dr hab. Bodnara. Większą aktywność na polu praw człowieka wykazało Ordo Iuris zauważając na przykład jak godzi w nie ograniczenie więźniom kontaktu z obrońcą do jednego 5-minutowego telefonu w tygodniu (za pisemnym wnioskiem).

    Jedynym, jeśli można to tak nazwać, nawiązaniem czy kontrpropozycją Bodnara do tych centralnych systemowych kwestii jest zgłoszenie gotowości do zostania ministrem sprawiedliwosci (w formie książki wydanej w Agorze, pełnej nie projektów a zachwalania swoich unikalnych kompetencji, zajęcie tego stanowiska to jego główne rozwiązanie dla Polski) po wyborach które jeszcze trzeba wygrać (on nie może jako apolityczny ekspert, pewnie znów musi leniwy Zandberg).

  325. @bantus

    „III Rzesza też coś tam próbowała negocjować. Same negocjacje o niczym nie świadczą, przecież przystąpienie do nich nie znaczy, że wynegocjują dla siebie korzystny deal. Na razie wygląda na to że przeciwnie, deal będzie korzystny dla Zachodu a dla Rosji nie.”

    III Rzesza to tym mniej użyteczne źródło porównań, im bardziej zaczyna się patrzeć na fakty, a nie na pobieżne wyobrażenia (w dyskusji z kol. Sapiechą o dawnych sondażach Gallupa starałem się to zobrazować). Jak pokazuję powyżej, aktualnie Rosja potrafi wynegocjować z Zachodem tranzyt litewski lepiej niż Rzesza potrafiła swój pomorski korytarz. Choć Litwa również coś przy tym wyciągnęła dla siebie – bo również negocjowała. Omawiam to powyżej w szczegółach po to waśnie, żeby trochę urealnić krążące wśród nas ogólniki typu „Na razie wygląda na to…”

    „Za dekadę lit może być już passe”

    Więc przez tą dekadę pozwólmy Rosji na litowy deal?

    „Czyli będą musieli odbudowywać to co teraz tracą? Wielkim wysiłkiem wrócą do punktu wyjścia z 2014, a Zachód będzie już w 2030 albo dalej.”

    Mi chodzi o nas, wschodnią flankę Zachodu. Gdzie ona będzie zależy od tego jak się w tych aktualnych negocjacjach spozycjonuje. Przypomnę: Stalin był „zwasalizowanym” (zależnym od Land-Lease) sojusznikiem Zachodu w okresie wojny, rządził zniszczonym, przetrzebionym krajem – a i tak bez problemu nas połknął.

    „Percepcja się zmieniła, może polityczne elity zauważą to dopiero podczas wyborów”

    Niestety widzę tu mit „oderwanych elit”, którym szary człowiek Zachodu dobitnie unaoczni swoje przywiązanie do sprawy polsko-ukraińskiej. Niebawem wrześniowe wybory we Włoszech ten mit zweryfikują – zapewne w tym samym kierunku, co przedwczorajsze ponowne zwycięstwo w wyborach na landową szefową partii odniesione w Meklemburgii przez Manuelę Schwesig, sponsorkę NS2.

    Wbrew takim kojącym mitom, bieżące sondaże pokazują zachodni elektorat, który chce czego innego niż my: nie bezwzględnego pokonania Rosji, lecz nierealnego miksu szybkiego pokoju, obronionej Ukrainy i braku kosztów dla siebie na Zachodzie. Z którego to miksu nierealnych oczekiwań zachodni politycy – słuchając ludzi! – wybrną poprzez negocjacje z Rosją. Obecnie fragmentaryczne i pośrednie, niedługo kompleksowe i bezpośrednie. Tylko jeśli będziemy przy stole, wpłyniemy na ich wynik. A na razie powinniśmy wpływać na zachodnią opinię publiczną poprzez stałą obecność w tamtejszych mediach (nie ma jej – co ja krytykuję, a koledzy lekceważą).

    „w najżywotniejszym interesie Niemiec…”

    Jak staram się powyżej szczegółowo pokazać, Rosja stale identyfikuje w Niemczech (i innych krajach całego świata) partykularne interesy firm, branż, grup politycznych, regionów (np. Meklemburgii) itp. a następnie składa dostosowane do nich oferty, które jako całość są w interesie Rosji właśnie (konkretnie jej mafijnego centrum), zaś niekoniecznie w „najżywotniejszym interesie Niemiec”, a tym bardziej niekoniecznie w interesie Europy Wschodniej. To my – jako Europa Wschodnia – jesteśmy od tego, aby nasz interes formułować i by go bronić.

    Iskandery – „To jest coś dla czego Rosja jest gotowa wszczynać wojny.”

    To jest coś, co w kluczowym momencie negocjacji, aktywna, zintegrowana z Zachodem Polska mogłaby racjonalnie podnieść. I ewentualnie nie osiągnąwszy celu zgodzić się w zamian np. na centrum elektromobilnosci koncernu Volkswagena w Olsztynie.

    „Na razie Rosja nie będzie w stanie zagwarantować ani ciągłości dostaw ani ciągłości produkcji ani w ogóle że włożone aktywa będą bezpieczne. Przecież zachodnie firmy tracą tam spory majątek w tym momencie. To że CEO starej daty…”

    Data urodzin menadżera naprawdę nie ma tu nic do rzeczy – ci z nich którzy już teraz, w aktualnych wywiadach „nie wykluczają” powrotu do Rosji np. COO Renaulta to prostu aktualne menadżerskie pokolenie, które nie chce sobie zamykać tej opcji. I jak piszę powyżej: bateria z Rosji może być spokojnie uzasadniana jako ekologicznie czystsza (produkowana bez udziału energii węglowej) oraz ekonomicznie bezpieczniejsza (w ramach ogólnego BAU z politycznym rozejmem wokół Ukrainy, post-Putinem na Kremlu itd.) niż bateria z Chin, akurat np. poddawanych amerykańskim sankcjom za Tajwan.

    „I moim zdaniem (tu kręcę kołem fortuny) nie stanie się tak przez 2030. Bo wojna, bo jej konsekwencje, bo nowa sytuacja polityczna, bo prawdopodobna globalna recesja.”

    Recesja recesją, a Chiny ogłaszają właśnie eksportowe rekordy (100 miliardów nadwyżki w bilansie płatniczym). Owszem, potrzebują do ich podtrzymania przede wszystkim rosyjskiego diesla z Syberii, lecz mały projekt EV w Kaliningradzie nie zaszkodzi.

    I nie, niewiele wskazuje na to, że w zachodniej Europie „this time is different” bo każdy pamięta Buczę. Postawiony wobec presji konkurencyjnej (która może go wyrzucić ze stołka) prezes BMW poszukujący litu do swoich EV nie będzie o Buczy pamiętał – i nikt mu o niej nie będzie przypominał. On wszak nie będzie się układał z Putinem, ale z podobnym do siebie menadżerem firmy typu Avtotor czy Rosatom, na którą notabene nikt dotąd nie nałożył sankcji. Zaś właściwy bawarski polityk temu pobłogosławi – ten sam zapewne, który już obecnie tłumaczy, że „musi myśleć przede wszystkim o Bawarczykach” (Markus Söder).

    Podsumowując: proszę o więcej uważności na to co zachodnie elektoraty, politycy, aktorzy biznesowi itd. naprawdę cenią – niezależnie od tego, że nam się wydaje, iż powinni cenić co innego. Może być tak, że np. sprzedaną w foto-folderze z Kaliningradu czy Półwyspu Kola rosyjską „ekologię” wycenią wyżej niż dawne fotografie z Buczy. Które to tragiczne fotografie notabene też rozpowszechniła i zweryfikowała głównie zachodnia prasa, niestety nie popychając dotąd MEP Spurek do dalszej pracy nad ich konsekwencjami w formie unijnego programu „justice for sanctions”. A to właśnie do nas, polskich wyborców i naszych wybrańców, należy dochodzenie od Rosji takich konsekwencji oraz – powtarzam – wpływanie na jej zachodnią percepcję, jeżeli marzymy żeby ona była zbliżona do naszej.

  326. @Awal
    „Natomiast 1) jest w stanie zbudować „modernizacyjne” gospodarcze wyspy w oparciu o dostarczoną przez Zachód i Daleki Wschód technologię, marki, kanały dystrybucyjne – w zamian za oferowany przez Rosję dostęp do surowców i rynku”

    Jakoś nie wierzę, że Zachód ruszy do Rosji na ura z technologiami i inwestycjami. Za dużo stracił, więc Rosja raczej będzie musiała sprzedawać surowce, żeby przeżyć. I będzie miała małe możliwości negocjacyjne. Bo co zrobi z rzadkimi surowcami, skoro nie ma i nie dostanie technologii? Nic.

    @bantus
    „Za dekadę lit może być już passe, bo baterie sodowe albo któreś z dziesiątek obecnie testowanych rozwiazań zdobędzie rynek.”

    Może nie passe, ale jedną z wielu technologii.

    „To że CEO starej daty będzie widział w Rosji wybawienie może nie zgadzać się z tym co o tym myślą akcjonariusze, którzy mogą preferować mniejsze ale pewne zyski.”

    Przede wszystkim nieobciążone zbędnym ryzykiem. W etykę i moralność wielkiego biznesu nie wierzę, bo tam liczy się tylko kasa. Ale gdzie kasa tam ocena ryzyka. I tu Rosja już nie ma i długo nie będzie miała dobrych argumentów.

  327. @Spurek

    Ja tylko nieśmiało zwróciłbym uwagę, że Pani dała się poznać szerszej publiczności ze skrajnie niepopularnym, radykalnym weganizmem&co, który ujawniła dopiero po tym jak została wybrana do europarlamentu. Dla mnie jest raczej symbolem tego, że efemeneryczne partie-niepartie, budowane przed wyborami i jadące na niechęci Polaków do polityków i polityki in general, mogą sporej części swoich wyborców zaoferować pewne _niespodzianki_, gdy już ich przedstawiciele zostaną wybrani do (euro)parlamentu. Nie wróżę jej też reelekcji: w PL nisza wegańska&co jest zbyt mała, żeby jakaś wybieralna partia zechciała się nad nią pochylić.

  328. @❡ – Bodnar

    Drogi kolego ❡, 8 lipca 2021 pod notką WO „Derby 0:0” napisałem: „Kończę obietnicą: za rok pochylę się nad tym, co w powyższych trzech kwestiach zrobił Bodnar – potężny profesor mocarnego SWPS z platynowym karnetem do Golf Clubs Poland, a co lewica w ramach swoich skromnych możliwości sejmowej partii politycznej”. Owe trzy kwestie, jakie wymieniałem to były:

    – ochrona praw osób LGBT (pisałem o europejskim standardzie minimum: związki partnerskie, kryminalizacja przestępstw homofobicznych, cywilizowana procedura korekty płci)

    – kwestia wygaszania domów dziecka i modernizacji systemu pieczy zastępczej

    – kwestia mieszkaniowa.

    W pierwszej z tych kwestii Bodnar był aktywny z profesjonalną publicystyką na tle m.in. aktualnego orzecznictwa – powiedzmy: awareness raising, na podobnym poziomie co wyspecjalizowani lewicowi działacze. W drugiej kwestii Bodnar i ludzie z nim współpracujący osiągnęli ważny społecznie sukces, początek zmiany cywilizacyjnej w tym obszarze – która również przyniosła integrację środowiska opiekuńczego, jakie w Bodnarze (a nie w ewentualnej polityczce lewicy) widzi teraz osobę „silną i sprawczą”. W trzeciej kwestii Bodnar nie zrobił nic – tak jak i Nowa Lewica, na tle nieprzyjętego KPO.

    Więc w meczu Bodnar-Nowa Lewica jest moim zdaniem 2:1. Przy czym ja nie oczekiwałem od Bodnara stawania na czele lewicy – mówiłem, że Bodnar realizując własny pomysł na siebie, i korzystając z własnej, budowanej latami, infrastruktury wsparcia osiągnie w określonych obszarach więcej niż hobbistyczni lewicowi liderzy w Sejmie. I że trzeba się tych umiejętności od Bodnara uczyć.

    W kwestii polityki karnej Bodnara nie rozliczałem. Zgadzam się z Tobą jednak że, jest pożałowania godne iż Nowa Lewica nie kontruje projektów Ziobry własnym projektem „Sprawiedliwość Na Co Dzień”, który szkicowałem rok temu pod tą samą notką WO (pisząc m.in. „Moim zdaniem przedstawienie lewicowej odpowiedzi na reformy Ziobry – jakiegoś programu „Sprawiedliwość Na Co Dzień” gdzie byłoby nie o zwalnianiu sędziów kradnących wiertarki, ale np. o lepszej sądowej ochronie praw lokatorów, to nośna koncepcja warta zastanowienia.”).

    W problemy Bodnara z dzieckiem niespecjalnie wnikam – są one jednak typowe dla stromej social climberki, gdzie zostawia się dziadków w miejscu pochodzenia i nie ma podobnej do stołecznych inkumbenów sieci wsparcia. Pisałem o tym przy innych okazjach.

    Przepraszam za wszelkie weasel words i „farmazony, które plotę na tematy naukowo-inżynieryjne” (tak oczywiste, że nie warte nawet szczegółowego wymieniania).

    @[bartolpartol]

    „Jakoś nie wierzę, że Zachód ruszy do Rosji…”

    Nie namawiam nikogo do żadnej wiary. Podaję na podstawie relewantnych bieżących faktów (a nie jak koledzy, luźnych historycznych analogii, lektur o Pixarze itp.) najbardziej moim zdaniem bliski prawdzie tok przyszłych wydarzeń, co każdy będzie mógł zweryfikować (podobnie jak osiągnięcia Bodnara czy obecność Rosjan w Chersoniu w czerwcu). I przede wszystkim formułuję postulaty, które powinniśmy moim zdaniem jako kraj – wyborcy, politycy – realizować niezależnie od wiary czy niewiary w moją analizę. Bo nawet jeśli Chersoń zostanie wyzwolony jutro, a Putin upadnie pojutrze, milcząca nieobecna Polska będzie drugorzędnym przedmiotem a nie pierwszorzędnym uczestnikiem wynikających z tego ustaleń.

    Zapraszam osoby z merytorycznymi uwagami do uzupełnień, osoby poszukujące okazji do wyznań wiary może trochę mniej.

  329. @Awal
    „III Rzesza to tym mniej użyteczne źródło porównań”

    Dopóki trwa wojna wątpię aby coś udało się Rosji ugrać, a ta jeszcze potrwa. W tym sensie porównanie jest zasadne. Zachód chce uniknąć klęski głodu w Afryce oraz kryzysu humanitarnego i fali uchodźców. Tej karty jednak Putin już użył, deal jest.

    „Więc przez tą dekadę pozwólmy Rosji na litowy deal?”

    Jak pisałem wcześniej, nie będzie żadnego dealu dopóki wojna się nie skończy. A po wojnie, najpierw będą polityczne umowy o nieagresji, uznawaniu wyroków międzynarodowych trybunałów, gwarancje nienaruszalności dla prywatnej właśności bla bla. Potem będą nieśmiałe pierwsze biznesowe kontakty. Zachód będzie dbał aby nie uzależnić się od rosyjskich dostaw. Zanim jednak dojdzie do normalnej współpracy gospodarczej minie ten 2030. Baterie litowo jonowe mogą być jak @bartolpartol pisze jedną z technologii.

    „I nie, niewiele wskazuje na to, że w zachodniej Europie „this time is different” bo każdy pamięta Buczę.”

    Przecież nie chodzi tylko o Buczę. Chodzi o to, że Rosja napadła na europejskie państwo destabilizując cały region, niszcząc misterny plan odchodzenia od węgla, stawiając UE przed kryzysem energetycznym, gospodarczym, niszcząc system bezpieczeństwa ustanowiony po II WŚ, nie mówiąc już o grożeniu wywołaniem kryzysu migracyjnego. O bombardowaniu teatru z dziećmi może faktycznie niewielu będzie pamietało, ale o tym że ceny ogrzewania, energii, paliw dopieką już tak.

    „On wszak nie będzie się układał z Putinem, ale z podobnym do siebie menadżerem firmy”

    Na czym polega obecny kryzys podażowy? Zerwane łańcuchy dostaw. W najbliższej przyszłości logistyka i zwiazane z nią ryzyko będzie czymś czemu każdy zarząd będzie się przyglądał z kilku stron. Jak ten menadżer rosyjskiej firmy zagwarantuje mu ciagłość dostaw, ciągłość produkcji, czy w ogóle zwrot inwestycji?

    Jeśli rosyjska gospodarka zanurkuje w szambie to przecież wcale nie oznacza tylko taniej siły roboczej, ale ogromną korupcję, ciągłe łapówkarstwo, kradzieże, brakoróbstwo, problemy z jakością (patrz na sprzęt wojskowy).

    Wciąż w swoich analizach nie uwzlędniasz roli USA, to od nich w głównej mierze zależy jak ta wojna się potoczy oraz to jak będzie traktowana Rosja po. Przyczyną bumu gospodarczego w europejskich relacjach z Rosją był reset Obamy i zwrot amerykanskiej polityki na Pacyfik. W tym momencie to już odległa przeszłość.
    Dopóki Rosja będzie stanowiła realne zagrożenie dla krajów NATO dopóty nie będzie BAU. Więc albo wybiją im zęby albo zmieni się władza na pozbawioną imperialnych ambicji albo gospodarczo klękną tak że nie będą mogli odbudować się militarnie.

  330. @awal
    „Bodnar realizując własny pomysł na siebie, i korzystając z własnej, budowanej latami, infrastruktury wsparcia osiągnie w określonych obszarach więcej niż hobbistyczni lewicowi liderzy w Sejmie. I że trzeba się tych umiejętności od Bodnara uczyć.”

    Wszystko to prawda, ale cały problem z golfem jest taki, że co ja właściwie mam z tego, że ktoś konsekwentnie gra do swojego dołka? Niespecjalnie się zamierzam tego uczyć, bo ja po prostu nie aspiruję do elit. Los osoby „po warszawskim liceum i romanistyce” mi odpowiada (choć oczywiście w moim przypadku to chemia).

  331. @Awal „Nie namawiam nikogo do żadnej wiary. Podaję na podstawie relewantnych bieżących faktów (a nie jak koledzy, luźnych historycznych analogii, lektur o Pixarze itp.) najbardziej moim zdaniem bliski prawdzie tok przyszłych wydarzeń, co każdy będzie mógł zweryfikować (podobnie jak osiągnięcia Bodnara czy obecność Rosjan w Chersoniu w czerwcu).”

    Mam z tym taki problem, że wciąż przesuwasz chorągiewki. Twoja myśl przewodnia to WKRÓTCE POWRÓCI BAU i zmieniają się tylko przykłady. Kiedy pojawił się pomysł z wydobyciem litu i na dokładkę produkcją elektryków w Kaliningradzie jako zamiennikiem dotychczasowych dochodów FR, od razu zapytałem, jak to ma działać, skoro to dochody o co najmniej rząd wielkości niższe niż gaz i ropa, które utrzymują cały ten kraj. Od tego czasu starasz się na różne sposoby dowieść, że montownia (koreańskich?) samochodów ruszy już wkrótce. Ja nadal w to nie wierzę, ale to nie jest nawet pierwszorzędna kwestia. Coraz bliżej za to, choć wciąż dość daleko, do mojego kamienia milowego, mianowicie 30.06.2023 i ówczesnego stanu rosyjskiego budżetu. Już po tej zimie, kiedy Rosja nie sprzeda Europie gazu – więc i nie zarobi – a Europa chcąc nie chcąc coś w zamian wymyśli. I kiedy unijne embargo na ropę z końcem 2022 wejdzie w całości w życie.
    Teraz zacząleś pisać o potencjalnych eko-uprawach dla UE. Que? Rosja już jest producentem i eksporterem żywności, to nie tak, że ma miliony żyznych hektarów leżących odłogiem. Za to UE ma bardzo bojowych rolników, którzy tylko czekają, żeby zgodzić się na rozwalenie wspólnej polityki rolnej i dopłat. Ja, mhm. No chyba, że liczysz na rozmarzającą coraz szybciej Syberię jako przyszłe uprawy – kto wie? Tajga przecież spłonie a popiół użyźnia.
    To jasne, że koncerny samochodowe chcą produkować i sprzedawać jak najwięcej. Jeśli dać im wolną rękę, to od razu polecą do Moskwy negocjowac nowe kontrakty, tak jak to robią z ChRL w Xinjangu. Ale nie sądzę, żę rychło tę wolną ręke dostaną, mimo że osobistości takie jak wiceszef FDP pan Kubicki (piękna niemiecka wymowa Kubiki) dają się żenująco wodzić Rosjanom za nos i już przebąkują, że skoro NS1 taki popsuty, to może by tak czasowo włączyć NS2. Na szczęście niemiecki rząd trzyma linię. Czy Włosi po wyborach zaczną prorosyjsko bruździć? Zobaczymy, Giorgia Meloni akurat jest antyrosyjska.

    Rosjanie są nieprzewidywalni i skoro napadli na Ukrainę wbrew swoim interesom, bredząc przy tym o tym, że oni tylko ubiegli atak NATO, mogą sobie rychło coś ubzdurać coś nowego. Że Estończycy nasyłają na nich duchy albo że Szwedzi blokują im czakry. Kto ma ochotę się tak męczyć z ludźmi, którzy nie dotrzymują umów? Gazu i tak nie wysyłają, choć mają kontraktowe zobowiązania. A jeśli chodzi o przemysł, Europa i tak przymusowo przebudowuje łańcuchy dostaw, bo tak dotychczas pewny dostawca jak Chiny jest w coraz większym chaosie i nikt nie wie, czy za tydzień port w Szanghaju będzie działać czy może jednak nie. Nie sądzę, żeby szukano kolejnych problemów tego typu. Europejczycy lit chętnie kupią, jeśli Rosja będzie w stanie go wydobyć, natomiast Rosja jako rynek zbytu np. zachodnich samochodów po wojnie nie będzie się liczyć. To będzie biedne społeczeństwo, jak Polska w 1995.

  332. @sheik.yerbouti

    “Mam z tym taki problem, że wciąż przesuwasz chorągiewki.

    Szejku, masz fragmentaryczną – co przy tym trybie dyskusji zrozumiałe – pamięć moich wpisów, ale naprawdę od początku piszę to samo. Jeszcze raz to pokrótce przypominam poniżej.

    „Twoja myśl przewodnia to WKRÓTCE POWRÓCI BAU i zmieniają się tylko przykłady.”

    W pierwszym rzędzie podnosiłem, że BAU cały czas w wielu obszarach trwa – pod notką „Wojenny klub książki” szczegółowo opisywałem sytuację np. zakładów w Solikamsku eksportujących magnez na Zachód przez Estonię. Te podawane przeze mnie wtedy fakty są nadal aktualne, eksport jest kontynuowany, zakłady w Solikamsku nie są na żadnej zachodniej liście sankcyjnej (są na ukraińskiej). Kolegów piszących mimo to, w oparciu o swoje głębokie przekonanie, że Zachód nie jest w stanie dziś robić biznesu z Rosjanami – od tego przekonania nie odwiodę, ale jednak wszystkim innym zalecam uwzględniać fakty.

    „Kiedy pojawił się pomysł z wydobyciem litu…”

    „Teraz zacząleś pisać o potencjalnych eko-uprawach dla UE.”

    Od początku pisałem o różnych możliwych obszarach BAU. Koledzy najbardziej nie dowierzali przykładowi EV, więc go szerzej konkretyzowałem. Ale i przykład żywnościowy ciągnąłem, choćby powyżej w dyskusji z kolegą D.N.L. Podawałem też linki do rosyjskich administracyjnych dokumentów: strategii produkcji EV, eko-żywnościowej, energetycznej. Rosja „modernizacyjna” jest dość transparentna i zachęcałem, aby z tego korzystać.

    Twoje zastrzeżenia co do CAP jako limitatora produkcji eko-żywności można czytać w obie strony: właśnie dlatego, że w Unii obowiązuje CAP, koncerny żywnościowe będą szukać pozaunijnych areałów jak motoryzacyjne – litu. Rosja ma ich duże rezerwy – miliony hektarów wycofane ze względu ma nieopłacalność z rolniczego użytkowania po 1990 r. [1]

    „Coraz bliżej za to, choć wciąż dość daleko, do mojego kamienia milowego, mianowicie 30.06.2023 i ówczesnego stanu rosyjskiego budżetu.”

    Cieszę się, że go sformułowałeś. Obejrzymy ten stan rosyjskiego budżetu w tej dacie. Moim zdaniem petro-ruble płacone przez Chiny, Indie i inne kraje pozwalające obecnie Rosji na niezmniejszanie wydobycia będą ten przyszłoroczny budżet nadal utrzymywać, zwłaszcza przy niewyrywności OPEC do obniżania cen.

    W dalszej przyszłości kremlowski reżim będzie musiał szukać sobie innych rozwiązań – nie podejmuję się precyzyjnych szacunków, ale wskazuję logikę współpracy, jaką ten reżim będzie Zachodowi proponował. Używam też triady Rosja mafijna-memogenna-modernizacyjna dla ułatwienia kolegom dostrzeżenia faktów z zakresu tej ostatniej, które im nieco umykają. „Modernizacyjna” nie znaczy tu dla mnie: pozytywna. To część agresywnego reżimu broniąca go przed ekonomicznym osunięciem się w warunki północnokoreańskie. Niestety przy kolaboracji Zachodu i Dalekiego Wschodu. I przy zbyt słabym oporze Wschodniej Europy.

    „Europejczycy lit chętnie kupią, jeśli Rosja będzie w stanie go wydobyć, natomiast Rosja jako rynek zbytu np. zachodnich samochodów po wojnie nie będzie się liczyć. To będzie biedne społeczeństwo, jak Polska w 1995.”

    Jeśli Europejczycy tylko kupią lit, a Koreańczycy uruchomią w Rosji pod swoją marką produkcję EV, Kreml też osiągnie swój cel – nie jest nim bogacenie się społeczeństwa, lecz utrzymywanie aparatu władzy m.in. przez modernizacyjne wyspy dyfyzujące potencjał buntu. Biedna i bierna ppopulacja z nielicznymi możliwościami kontrolowanego wybicia się pod warunkiem lojalności względem reżimu – to jest optymalny dla Kremla model.

    „Ale nie sądzę, żę rychło tę wolną ręke dostaną”

    Pokazywałem szczegółowo rozproszone sieci decyzyjne krajów UE, w których często nie ma jednego aktora politycznego odpowiedzialnego za „dawanie wolnej ręki” dla biznesowych kontaktów z Rosją (względnie jest to „wolna ręka” udzielona przez przychylnego lokalnego polityka). Rosja doskonale te sieci rozumie i wykorzystuje, umieszcza w nich swoich ludzi korumpujących proces decyzyjny, ale i bez tego potrafi sformułować obiektywnie atrakcyjną ofertę.

    Aktorem politycznym, który powinien jej to utrudnić jest Polska, nasi aktywni w Europie politycy. Jeżeli sami nic w tej sprawie nie zrobimy, jest naiwnością i megalomanią sądzić, że świat po prostu ochroni nasze interesy za nas.

    [1] link to e3s-conferences.org

  333. > Rosja ma ich duże rezerwy – miliony hektarów wycofane ze względu ma nieopłacalność z rolniczego użytkowania po 1990 r. [1]

    Jest tam napisane, że statystyczne zagospodarowanie ziemi spadło, ale produkcja rolna nie. Zastanawia brak teledetekcji w takiej publikacji.

    Dzisiaj możemy obserwować produkcję rolną w czasie rzeczywistym przez Sentinel, ale zgrubniejsza teledetekcja jest prowadzona od lat osiemdziesiątych. Nie ma informacji o klasie ziemi, nawet radziecko-statystycznej. Jest natomiast indeks BCP „potencjału bioklimatycznego”, który dla wycofanej z poradzieckiej statystyki ziemi i tak jest niski. Publikacje zawierjace taki indeks pochodzą tylko z Rosji. Szeregi czasowe google n-gram ujawniają, że powstał w latach 80. Wygląda na to, że w reakcji na teledetekcję przemian chemicznych w ziemi obserwowaną satelitarnie radziecki uczony pomyślał, że on to sobie wyliczy sam z nasłonecznienia i nawodnienia. European Space Agency Climate Change Initiative Land Cover to golbalna mapa użytkowania ziemi na podstawie danych od 1992, tam tych przemian w Rosji nie widać. Jest to ogromna trauma po fałszywych radzieckich statystykach.

  334. @Awal
    „Podaję na podstawie relewantnych bieżących faktów (a nie jak koledzy, luźnych historycznych analogii, lektur o Pixarze itp.) najbardziej moim zdaniem bliski prawdzie tok przyszłych wydarzeń, co każdy będzie mógł zweryfikować”

    Więc trochę faktów:
    1. Volkswagen and Mercedes-Benz secure EV battery materials in partnership with Canada – link to teslarati.com. coś chyba niemieckie firmy nie wierzą za bardzo w szybki powrót do Rosji.
    2. South Korean EV battery makers flock to U.S. after Inflation Reduction Act – link to teslarati.com – no ja na miejscu UE zrobiłbym coś podobnego jak IRA, choć nie aż tak zamkniętego, bo Europa musi materiały sprowadzać. Ale całą resztę może zrobić u siebie.

    Jak tak dalej pójdzie, to Rosja będzie miała problem ze sprzedażą czegokolwiek. Czego z całego serca jej życzę.

  335. @bantus

    „Wciąż w swoich analizach nie uwzlędniasz roli USA, to od nich w głównej mierze zależy jak ta wojna się potoczy oraz to jak będzie traktowana Rosja po.”

    USA miało i ma minimalną wymianę gospodarczą z Rosją. Nie uwzględniam ich więc w dyskusji o BAU. W dyskusji militarnej – pod odrębną notką WO – wspomnę o nich (preview: neo-końskie kręgi polityki bezpieczeństwa USA mentalnie mapują Ukrainę jako autokratyczny reżim typu Pakistan czy Egipt, to nie jest optymalny fundament ani dla bieżącego planowania militarnego, ani dla długookresowej polityki).

    Jak Rosja będzie w przyszłości ekonomicznie traktowana przez zachodnią Europę (a tym bardziej przez Chiny czy Koreę) to w ograniczonym stopniu podlega amerykańskiemu wpływowi. Radzieckie gazociągi były budowane do Niemiec mimo sprzeciwów administracji Reagana, a NS2 – mimo amerykańskich sankcji.

    „Dopóki Rosja będzie stanowiła realne zagrożenie dla krajów NATO dopóty nie będzie BAU. Więc albo wybiją im zęby albo zmieni się władza na pozbawioną imperialnych ambicji albo gospodarczo klękną tak że nie będą mogli odbudować się militarnie.”

    Zachodni politycy mają inną gradację „realnych zagrożeń” niż polscy. Niekoniecznie to jest: Rosja – potem długo długo nic. Raczej zestaw konkurujących ryzyk: klimatycznych, migracyjnych, militarnych – przy czym wśród tych ostatnich większym od Rosji zagrożeniem może być dla niektórych np. Turcja (dla Greków), czy sahelski terroryzm (dla Francuzów). Trzeba owszem szukać tych ośrodków W Europie, które – jak obecnie Szwecja w ramach Platformy Krymskiej – podzielają nasz sposób patrzenia na Rosję [1]. Wzmacniać je i dawać swój silny merytoryczny wkład. Duda czy Morawiecki na żadnym poziomie nie znajdzie niestety wspólnego języka z Andersson, ktoś z naszej lewicy – nie czekając na wybory – mógłby.

    Górnolotna retoryka „wybiją im zęby”, „gospodarczo klękną” zaciera potrzebę konsekwentnych, niespektakularnych, bieżących kroków do podjęcia przez nas tu i teraz (jak Litwa w odniesieniu do kaliningradzkiego tranzytu). Z Rosją skutecznie może walczyć Dziemianowicz-Bąk na spotkaniu z Agnieszką Brugger w Berlinie na temat europejskiej polityki bezpieczeństwa lub na seminarium „silnych i sprawczych” polityczek w Helsinkach na temat ścigania decydentów zbrodni wojennych (a więc, przypomnę: podwyższania owym decydentom poziomu ryzyka na przyszłość). Może być z taneczną domówką w pakiecie.

    @bartolpartol

    „Volkswagen and Mercedes-Benz secure EV battery materials in partnership with Canada”

    Dziękuję za merytoryczne odniesienie. Jak już zauważałem, europejskie firmy automoto na gwałt zakładają spółki bateryjne (w przypadku Mercedesa – ACC) i szukają dla nich źródeł metali do „wertykalnej integracji”. Kanada jest jednym z oczywistych kierunków, ale ona na pewno nie wystarczy. Jej wydobycie niklu jest dwukrotnie mniejsze od rosyjskiego i od kilku lat spada [2a][2b]. Podobnie kanadyjskie wydobycie kobaltu [3]. Inne koncerny chwytają się znacznie mniej pewnych źródeł, zwłaszcza w przypadku litu, którego wydobycie z salin w Ameryce Pd. rodzi problemy ekologiczne i społeczne (degradacja zasobów wodnych). Rosja prowadząc wydobycie litu ze złóż u siebie albo z salin w Boliwii zadba o brak nagłośnionych problemów tego typu. Jest w stanie sformułować atrakcyjną ofertę.

    „no ja na miejscu UE zrobiłbym coś podobnego jak IRA”

    Super pomysł. MEP Belka, MEP Spurek – do dzieła! (nie zakładajmy, że zachodnia Europa, bez aktywnego wkładu wschodniej, sama z siebie wpadnie na opcję trudniejszą, choć perspektywicznie bardziej korzystną, niż łatwiejszą, sączoną w jej rozproszone sieci decyzyjne z Rosji).

    @❡
    „Zastanawia brak teledetekcji w takiej publikacji.”

    Dziękuję za merytoryczne odniesienie. Duże rezerwy ziemi uprawnej w Rosji potwierdzają nie tylko ogólne studia z ich kwestionowalną metodologią, ale i lokalne projekty badawcze dokumentujące przyczyny opuszczenia areałów (typu korupcja, ucieczka młodych) [4]. Long story short: za kilka lat okaże się, że koncern jednego z rosyjskich oligarchów skupił nieużywane (bądź używane) areały w obszarach klimatycznie i glebowo optymalnie przystosowanych do uprawy tego akurat gatunku bobowatych, który unijne rozporządzenie wymieni jako preferowany materiał na zastępniki mięsa. Owo rozporządzenie zaś może będzie sponsorować MEP Spurek, względnie też – zgadzam się z kol. krzloj że jej szanse reelekcji nie są duże – fundacja pro-zwierzęca z ex-MEP Spurek na pokładzie będzie lobbować za jego wprowadzeniem. A w budżecie fundacji odkryte zostaną z czasem imponujące rosyjskie wpłaty. Pisząc, że posłanka Spurek winna przemyśleć zmianę politycznego profilu, naprawdę dobrze jej życzę – w tej chwili jest na drodze do stania się za 10 lat bohaterką mało przyjemnego documentary o odrodzeniu rosyjskich wpływów w Europie. Natomiast jako twarz projektu „justice for sanctions” byłaby na szlaku ku heroicznemu biopicowi o „sprawczej i silnej”. Sylwio, jak climber do climberki: przemyśl to!

    [1] link to kyivindependent.com

    [2a] link to investingnews.com

    [2b] link to nrcan.gc.ca

    [3] link to nsenergybusiness.com

    [4] link to sciencedirect.com

  336. To jeszcze dwa niusy:
    1. Wysoka cena litu sprawia, że opłacają się droższe i mniej wydajne metody wydobycia (czyli kopalnia nieodkrywkowa i nieużywanie w procesie pozyskiwania węglanu litu kwasu siarkowego). Wprawdzie w Cáceres Australijczycy zrobili na początku wszystko źle i mają teraz przeciw sobie większość lokalnej społeczności, ale może się jeszcze ogarną; bezrobocie w Estramadurze jest przecież raczej z tych większych.
    link to nzz.ch
    2. Meksyk nacjonalizuje (potencjalne na razie) wydobycie litu i powołuje w tym celu państwowy koncern.

    @Awal „Od początku pisałem o różnych możliwych obszarach BAU.”
    Ale żaden z nich nie pozwala – bez ropy i gazu – utrzymać wielkiego państwa z chciwą mafijną czapą na górze. Nawet nikiel, mangan, aluminium i lit. I jeszcze przecież uran dle Czechów.
    @”To część agresywnego reżimu broniąca go przed ekonomicznym osunięciem się w warunki północnokoreańskie.”
    Aż tak źle nie będzie, bo Rosja jest w stanie się sama wyżywić i poddani nie będą musieli ogryzać kory z drzew. Ale poza tym tak, to jest ta ścieżka. Sami na nią weszli.

  337. > lokalne projekty badawcze dokumentujące przyczyny opuszczenia areałów (typu korupcja, ucieczka młodych)

    Tak jak pisałem, z ich wymyślonymi na wewnętrzne potrzeby wskaźnikami. Warto zauważyć, że ta publikacja o ubytku ziemi rolnej zaczyna się od wpisania się w strategię ministerstwa badania ubytku ziemi rolnej. To leczenie traum po ZSRR. Jedna z badaczek wysłanych na ten odcinek zdradziła w jednej z publikacji z tej serii rąbek tajemnicy „farm units controlled by
    party bodies in some regions had to plow up more
    areas than they could actually cultivate and harvest”. ZSRR zawsze borykał się z koniecznoscią importu zboża i wysłanie grupy ornej wszedzie i gdziekolwiek brzmi jak prawdopodobny tok rozwiązywania problemów przez kierownictwo. I rzeczywiście, drugim po Hlodomorze pomysłem był program Chruszczowa „celina” czyli oramy stepy. Trzecia część biografii Breżniewa nosi tytuł „Celina”. Rabunkowa eksploatacja nigdy nie kultywowanych ziem była wielkim sukcesem, ale tylko w pierwszych latach. Żyzności ziem starczyło na ledwie dekadę plonów, ale nigdy nie zeszły one ze stanu statystycznego ZSRR, a kolejne problemy produkcyjne nadal zapewne rozwiązywano pokazową orką nieużytków w kolejnych rejonach.

    I to jest typowe w Twoich referencjach tiramisu kłamstwa. Nie dziękuj, nie polemizuję z Tobą, nie jest to merytoryczne odniesienie się do Twoich postów, po prostu zainteresowały mnie fakty. Nie chce cie zniechęcać, żeby uniknąc rozczaroania gdy bez zmian pojawi się pod następną notką te same kłamstwa, tak jak sprawdzane przeze mnie poprzednio tezy o Solikamsku.

  338. @❡

    „te same kłamstwa, tak jak sprawdzane przeze mnie poprzednio tezy o Solikamsku”

    W ramach ujawniania moich „kłamstw” o zakładach magnesowych w Solikamsku wątpiłeś w prezentowaną przeze mnie – na podstawie earnings call ich kontrahenta – prognozę, iż ta rosyjska firma nie zostanie objęta zachodnimi sankcjami. Komentowałeś ów earnings call: „O sankcjach mówi [zachodni manadżer] że nie ma. Ok. Ale prognozuje że nie będzie bo ma nadzieję że będzie jak z Krymem w 2014 (a już dawno nie jest)”.

    Obecnie Solikamsk nadal nie jest objęty zachodnimi sankcjami (podobnie jak Avtotor czy Rosatom). Jest, jak pisałem, ukraińskimi.

    Inne moje „kłamstwa” polegały po prostu na poinformowaniu kolegów, że taka rosyjska oligarchiczna firma jak Solikamsk – i kilka podobnych – istnieje i działa, pomimo tez stawianych ówcześnie w naszej dyskusji, iż „To nie jest trywialne, uruchomić wydobycie … Generalnie mówisz o firmach, które teraz nic nie mogą.” (WO). I również tego mojego ówczesnego „kłamstwa”, weryfikującego owe tezy, się dziś nie wypieram, ono pozostaje aktualne. Twoje uwagi, kolego unicode, mają ten efekt, że podobne luźne tezy kolegów pozostają ich niezweryfikowanym mniemaniem, a moje muszą się bronić w wyrafinowanych testach (menadżer nie był wiarygodny!, co z teledetekcją?) W porządku, niech się bronią. Natomiast proponowany przez Ciebie ton dyskusji mnie jednak męczy.

  339. @sheik.yerbouti

    „Wysoka cena litu sprawia, że opłacają się droższe i mniej wydajne metody wydobycia”

    …a Rosji wystarczy mały ułamek rynku, by mieć na żołd i iskandery (ten sam kazus co aktualnie z ropą).

    „Ale żaden z nich nie pozwala – bez ropy i gazu – utrzymać wielkiego państwa z chciwą mafijną czapą na górze.”

    Mnie interesuje przede wszystkim, czy pozwala utrzymywać potencjał zagrażający mojemu domowi. W 2022 tak – zrealizują budżet być może nawet z nadwyżką. W 2023 też raczej tak – Saudowie pomogą. W 2024 – to zależy jak się ułoży BAU. Pisałem też o koncepcji „opłat ekologicznych” czyli w zasadzie ordynarnego reketu, jakiego ten reżim może ostatecznie próbować. Jest naszą rolą, nikogo innego, wyprzedzająco na to reagować.

  340. @awal
    „luźne tezy kolegów pozostają ich niezweryfikowanym mniemaniem, a moje muszą się bronić w wyrafinowanych testach (menadżer nie był wiarygodny!, co z teledetekcją?)”

    Odpowiem ci bardzo serio. Cały przebieg tej wojny pokazuje, że wizja „Rosji memogennej” była dużo bliższa prawdy niż nawet najwięksi jastrzębie przewidywali. Ja na przykład do 24 lutego 2022 uważałem książki niejakiego Suworowa za przesadzone, nierzetelne, niewiarygodne. Teraz uważam go za idealnego autora do napisania historii inwazji.

    Zapewne gdzieś tam kryje się ta inna, modernizacyjna Rosja. Tylko że wydaje mi się, że to jak z modernizacyjnym skrzydłem talibów – może jakieś jest, właściwie z definicji jakieś musi być. Ale na ile wpływa na politykę Afganistanu?

    Nie dziw się, że od kogoś, kto stawia tezę „nie wszyscy talibowie są tacy jak z memów” wymaga się mocniejszego dowodzenia od kogoś, kto po prostu powie „to fanatyczna dzicz”. Tym bardziej, że nie ułatwiasz sobie zadania tekstami typu „zaczęli jeszcze za Kosygina”, które automatycznie proszą się do ekstensji „jeszcze za Potiomkina”.

    Mamy ćwierć tysiąclecia przykładów na to, że gdy Rosja twierdzi, że ma supernowoczesne supertechnologiczne superzakłady superprzemysłowe – to jest to jakaś dekoracja do oglądania z daleka. Nie dziw się więc naturalnej nieufności do tezy „ale tym razem jest inaczej”. Taka teza wymaga mocniejszych argumentów od stereotypowego „pewnie wyjdzie jak za Kosygina”.

  341. @WO
    „Odpowiem ci bardzo serio. Cały przebieg tej wojny pokazuje, że wizja „Rosji memogennej” była dużo bliższa prawdy niż nawet najwięksi jastrzębie przewidywali. Ja na przykład do 24 lutego 2022 uważałem książki niejakiego Suworowa za przesadzone…”

    Też więc i ja odpowiem serio… Nigdy nie miałem złudzeń co do rozmiarów upadku postsowieckiej gospodarki i wywołanych tym efektów społecznych. W 2014 r. zamieściłeś na blogu notkę „Ognie Centralii” [1], która była kpiarską odpowiedzią na moją uwagę, iż „Tylko w przypadku strefy postsowieckiej można mówić, że koszty industrializacji przerosły zyski – a to ze względu na niewydolny model tej industrializacji, który pozostawił po sobie niekonkurencyjny przemysł w zdewastowanym środowisku”. W notce dowodziłeś, że jednak przesadzam i że po-industrialne regiony USA mają wykazywać podobną do post-Sowietów skalę degradacji.

    W odpowiedzi pisałem – cytuję z małymi skrótami:

    „Stany owszem kiedyś objeżdżałem, lecz akurat nie w regionie Rust Belt – klimat jednak rozumiem z piosenek typu „Youngstown” Springsteena… Mimo to uważam, że w obszarze poradzieckim miałbyś okazję oglądać znacznie bardziej spektakularne obrazy upadku. Tutaj są dane statystyczne obrazujące spadek/wzrost produkcji pomiędzy 1990 a 2013 r. na obszarze dzisiejszej Rosji (ongi Rosyjskiej Federacyjnej SRR). … Przypominam, dane dotyczą okresu 1990-2013, czyli obejmują całe putinowskie odrodzenie, a mimo to oprócz wydobycia gazu mamy do czynienia z produkcją przemysłową w skali kraju wciąż niższą o ponad 20% w porównaniu z rokiem wyjściowym. Nie mam danych dla innych republik radzieckich ale znając niektóre z nich z własnych wojaży podejrzewam, że tam gdzie akurat nie ma kopalin, ten upadek jest jeszcze głębszy. Wynika on właśnie z niekonkurencyjności radzieckiej gospodarki, która przy wysokich kosztach produkowała marnej jakości towary i była słabo włączona w globalne kanały dystrybucyjne. … Owszem, w Stanach jak to opisujesz powyżej oraz w swoich artykułach w gazecie mamy do czynienia z zapaścią branż takich jak motoryzacja i z pauperyzacją całych regionów. Inne jednak branże i regiony rosną, a duża mobilność amortyzuje koszty społeczne.”

    „Rosja memogenna” więc to dla mnie żadna nowina – tyle że znam ją nie z memów, a z autopsji i raportów, i widzę ją raczej jako szerokie społeczne tło kremlowskiego reżimu niż jako śmieszno-straszny peryskop, przez jaki należy go oglądać.

    Sam kremlowski reżim – „Rosja mafijna” – też nigdy nie budził moich złudzeń. Kiedy wszyscy tu już z wolna zapominaliśmy o jego istnieniu, regularnie podkreślałem, że reżim ten się o nas upomni i musimy być na to przygotowani. Choćby w tej dyskusji z 2019 r. [2] podkreślałem, że Putin ma motywację i potencjał do kolejnej napaści, a my coraz mniej argumentów aby przekonać Zachód, że warto nas bronić – choć kolega sheik.yerbouti pytał wtedy wciąż retorycznie „Niby na kogo ma napaść?”.

    Uważam, że to mi daje dziś jakąś wiarygodność, gdy staram się Wam opisać realny moim zdaniem obraz ekonomicznych podstaw tego reżimu i jego zdolności negocjacyjnych wobec Zachodu. Nie upieram się oczywiście, że moja każda predykcja się w pełni sprawdzi, jednak zauważ że jestem też w stanie precyzować te przewidywania w krótszym terminie z dobrym skutkiem. O zniesieniu sankcji na litewski tranzyt pisałem 2 lipca dokładnie w ten sposób, w jaki 13 lipca ono stało się ciałem. Nie dlatego, że mam insiderskie dane – mam dobrą ogólną orientację, co pozwala mi efektywnie selekcjonować i interpretować źródła: rosyjskie, zachodnie, produkowane przez agendy unijne i międzynarodowe.

    Dlatego też w tym obszarze – kluczowo ważnym dla naszej suwerenności, a teraz też dla życia i śmierci znanych mi osobiście osób z Ukrainy – nie bardzo mam ochotę na zwykle tak tu lubiane porównania do III Rzeszy, historii Pixara, czy też również – reżimu Talibów. Opisuję Wam co w Rosji widzę i co wg mnie będzie jej kolejnym krokiem (negocjowany BAU). Przestrzegam też przed prześciganiem się w kpinach z agresora i metaforach jego upadku. Niestety, jest on wciąż w stanie się pokazywać Zachodowi jako obliczalny kontrahent i czyni to w obszarze gospodarczym na sposoby jakie opisuję. W militarnym również, kierując ofertę do USA (o tym napiszę odrębnie, jak domagają się tego ode mnie koledzy).

    Jeżeli już zaś miałbym się silić na metaforę – to geometryczną. Zacofana „Rosja memogenna” jest jak podstawa równobocznego trójkąta, na której wzniesiono dwa pozostałe, podtrzymujące się wzajemnie boki: „Rosję mafijną” i „Rosję modernizacyjną”. Ta ostatnia nie jest „lepszą” częścią systemu, którą należałoby jakoby widzieć jego milszą twarz – przeciwnie, jest to jego twarz równie dla nas groźna, zapewniająca rosyjskiemu systemowi stabilność i potencjał korumpowania Zachodu. Tej groźby nie można lekceważyć. Trzeba ją dostrzegać i mieć na nią odpowiedź. Tylko wschodnio-europejska lewica jest w stanie ją wypracować: integrując nasz region z zachodnim technologicznym rdzeniem i wprowadzając jego interesy na ten poziom negocjacji między Zachodem a Rosją, na którym mogą być one realnie chronione.

    [1] link to ekskursje.pl

    [2] link to ekskursje.pl

  342. A tu jeszcze – bo jednak blog WO zobowiązuje – historia z sierpnia 1986 r. (już nie za Kosygina, lecz Ryżkowa) o tym, jak USSR współtworzył rynek euroobligacji w Londynie, a w tym celu musiał spłacić zobowiązania ostatniego cara: [1]. Cztery miesiące wcześniej jak wiadomo eksplodował Czarnobyl. Tak, ten kraj był i jest zdolny do tego i do tego.

    [1] link to washingtonpost.com

  343. > USSR współtworzył rynek euroobligacji w Londynie

    Odrobina historii do tej płytkej erudycji:

    „when Britain and France attempted to regain control of the Suez canal in 1956, a disapproving Washington froze their access to dollars and doomed the venture. These were not the actions of a neutral arbiter. Britain at the time was staggering from one crisis to another. In 1957, it raised interest rates and stopped banks using sterling to finance trade in an attempt to keep the pound strong (this was the “currency crisis and the high bank rate” that Smithers told Bond about).
    City banks, which could no longer use sterling in the way they were accustomed, began to use dollars instead, and they obtained those dollars from the Soviet Union, which was keeping them in London and Paris so as to avoid becoming vulnerable to American pressure. This turned out to be a profitable thing to do. In the US, there were limits on how much interest banks could charge on dollar loans – but not so in London.
    This market – the bankers called the dollars “eurodollars” – gave a bit of life to the City of London in the late 1950s, but not much. The big bond issues were still taking place in New York, a fact which annoyed many bankers in London. After all, many of the companies borrowing the money were European, yet it was American banks that were earning the fat commissions.
    One banker in particular was not prepared to tolerate this: Siegmund Warburg.”
    link to theguardian.com

  344. @❡

    „Odrobina historii…”

    Historię Warburga z lat 60-tych przypominałem na starym bloxie, linkując ten sam artykuł. Sowieci bywali owszem nabywcami stworzonych przez niego eurobonds. Jednak owa operacja z 1986 r. (poprzedzona mniejszą testową emisją sowieckiego długu z sierpnia 1984 r.) stanowiła już kolejny etap. ZSRR nie występował tu jako inwestor, lecz underwriter innej (fińskiej) emisji. Co było pierwszym krokiem do własnych emisji sowieckich, a następnie (po powrocie na rynek z pozytywnym ratingiem w listopadzie 1996 r.) – emisji rosyjskich. Dokonywanych i spłacanych do dziś – choć jak wiadomo obecnie Amerykanie wymusili techniczną niewypłacalność Rosji względem długu denominowanego w USD. Ponieważ muszę niestety powoli wygasić komentowanie u WO, byłoby istotnie dobrze, abyś przejął temat. Finansowa wydolność agresora to ważny aspekt, masz podstawy by go kompetentnie śledzić. Szczerze zachęcam. Gdy idzie o tę wojnę, trzeba zostawić na boku niepoważne przytyki.

  345. @Awal
    „Nie dlatego, że mam insiderskie dane – mam dobrą ogólną orientację, co pozwala mi efektywnie selekcjonować i interpretować źródła: rosyjskie, zachodnie, produkowane przez agendy unijne i międzynarodowe.”

    Piszesz jednak w dziwny sposób bo nie przedstawiasz konkretów dlaczego tak się stało. Rosjanie odpuścili czarnomorską blokadę na zboże co było jednym z większych zmartwień zgniłego Zachodu, więc to nie były wpływy Rosjan w Europie, ale część dealu. Kto wie czy wstrzymanie tranzytu do Obwodu K nie było częścią negocjacji.

    „Opisuję Wam co w Rosji widzę i co wg mnie będzie jej kolejnym krokiem (negocjowany BAU).”

    Kolejny krokiem po? Bo nie rozumiem szanownego kolegi stanowiska. Nikt nie zaprzecza, że po wojnie dojdzie prędzej czy później do normalizacji stosunków. Nawet pozwoliłem sobie rzucić datą. Z tego co piszesz wynika, że wojna będzie trwała a Rosja w tym czasie wynegocjuje jakiś korzystny deal z UE. Wojna wojną ale kasa musi się zgadzać. Więc albo źle rozumiem twoje stanowisko, chyba nie tylko ja, bądź twoja teza wymaga mocniejszych argumentów.

    Dopóki trwa wojna Rosja nie da zapomnieć o Buczy, regularnie przypominając o sobie w newsach kolejnymi atakami na obiekty cywilne i zdjęciami rozszarpanych matek z dziećmi na pierwszych stronach portali. To po pierwsze. Po drugie bawiąc się kurkiem, przejmując zachodnie aktywa na terenie kraju i potrząsając atomową szabelką wcale nie będzie stwarzała obrazu „obliczalnego kontrahenta”. Przeciwnie. Zachód będzie patrzył na nich jak Rzymianie na Germanów. Po trzecie Rosjanie aby obejść sankcje będą obecni na czarnym rynku i zaczną się pojawiać we wszelkich możliwych aferach kryminalnych. To powrót cringowego stereotypu Rosjanina z filmów akcji.

    „W militarnym również, kierując ofertę do USA (o tym napiszę odrębnie, jak domagają się tego ode mnie koledzy).”

    Co mogą Rosjanie zaoferować Stanom? Mieli swoją szansę, Obama dał im wolną rękę byle się nie wtrącali w interesy Amerykanów i nie stawali po stronie Chin w rywalizacji ze Stanami. Putin uznał to za słabość i zaczął Amerykanom bruździć, a teraz okazał jawną wrogość. Jankesi są zdeterminowani dać im nauczkę i dobrze znają język siły. I dopóki Stany na to nie pozwolą nie będzie powrotu do BAU sprzed wojny.

    „Zacofana „Rosja memogenna” jest jak podstawa równobocznego trójkąta, na której wzniesiono dwa pozostałe, podtrzymujące się wzajemnie boki: „Rosję mafijną” i „Rosję modernizacyjną”.”

    Państwa mafijne i w ogóle mafie zajmują się prostym handlem. Gnębią jakiś rolników, mają jakiś technologów do przetwórstwa i handlują. Są sprytni, przebiegli, brutalni, ale nie innowacyjni. Mafia nie ma potencjału modernizacyjnego. Przeciwnie, modernizacja jest dla mafii zagrożeniem. Ludzie zbyt wykształceni, zbyt dobrze zarabiający, zbyt niezależni są dla mafiozów zagrożeniem, bądź tylko przeszkodą. Dlatego Rosja eksportuje surowce a nie produkty high tech.

    Obecnie modernizacyjne ramię trójkąta bardzo szybko się kurczy a mafijne wydłuża. I jeśli kierunek się nie zmieni to zostanie tylko ta podstawa – bieda, kryzys, beznadzieja.

  346. > ZSRR nie występował tu jako inwestor

    Lol, a wcześniej występował? Inwestor na rynku obligacji… kupuje obligacje. Nie chcę już tu pisać co taki lapsus o mówi o Twoim pojęciu, choć dla porządku uważam ad hominem za fair game.

    Euroobligacje były denominowane w eurodolarach, których właścicielem był Eurobank (od którego pochodzi nazwa), sowiecka placówka w Paryżu, przez swoje konta w Londynie.

    Napisałeś że ZSRR współtworzył w 1986 rynek, który single handedly stworzył 30 lat wcześniej. Przez gwarantowanie emisji 3 milionów eurodolarów, kwoty której na ówczesnym rynku nawet artykuł który linkujesz nie traktuje poważnie.

    Do tego czasu rola sowieckich eurodolarów rzeczywiście całkowicie straciła na znaczeniu. Londongrad wersja beta stworzył przychyle im regulacje, ale wszyscy zaczęli je emitować pożyczając sobie w eurodolarach, dla nich stworzono Libor.

    Jeśli ZSRR chciał coś robić w 1986 to wrócić do gry, być może desperacko. I nie była to gra modernizacyjna, tak jak eurodolary nią nie były.

    Niall Ferguson twierdzi inaczej. Stawia Warburga jako ważniejszą siłę integracji europejskiej niż jej ojcowie założyciele. Konsekwentnie popiera więc Brexit, Le Pen, oraz dostrzega potencjał Putina, w tym wojnie w Ukrainie.

    Skoro znasz ich głębszy kontekst, a przywołujesz takie przykłady saute, to świadczy tylko na twoją niekorzyść. Jakby Twoja myśl o modernizacji wywodziła się z tego obskuranckiego nurtu.

    Zresztą gdzie indziej byś wygrzebał na kompoście historii artykuł z 1986, który nawet nie potwierdza Twoich tez. Skoro mogłeś skojarzyć lepiej.

  347. @bantus

    „Kto wie czy wstrzymanie tranzytu do Obwodu K nie było częścią negocjacji.”

    Piszę wszak, że pewnie było. Nie spekuluję jak bardzo. Podaję, co można racjonalnie wyczytać z dostępnych źródeł – przede wszystkim to, że Litwa mając średnie karty w tej rozgrywce wynegocjowała swoje silniejsze wbudowanie w infrastrukturę zachodniej (unijnej) presji na Moskwę. Na którym jej słusznie bardziej zależało niż na autonomicznych akcjach dywersyjnych.

    „Kolejny krokiem po?”

    Nowy BAU jest kolejnym krokiem po wywołaniu wojennej konfrontacji (na szczęście nie idącej Moskwie zgodnie z jej pierwotnymi założeniami). Chronologicznie ten krok jest realizowany w niektórych obszarach już teraz np. poprzez skokowy wzrost importu z Turcji (jako pośrednika), ale i powoli z samej UE (poza obszarem objętym sankcjami ten import w porównaniu do pierwszych miesięcy wojny rośnie). To etap pośrednich sygnałów i fragmentarycznych dostosowań. Etap bezpośrednich propozycji przyjdzie.

    „Zachód będzie patrzył na nich jak Rzymianie na Germanów”

    Proszę nie stosujmy tej figury w tym obszarze – zdań typu: [Rosja nie przeprowadzi normalizacji z Zachodem] [bo jest jak III Rzesza]. [Zachodnie społeczeństwa będą wspierać Ukrainę] [bo ona jest jak Pixar]. Pierwszy komponent tych stwierdzeń to teza a priori wzięta z naszego polskiego, outlierowego, spektrum poznawczego. Druga to pasujący mniej lub bardziej ornament, który równie dobrze mógłby być – jak pisałem – wzięty z Biblii („[Dugina zginęła w zamachu] [bo rzekł Pan: „Babilonie, niszczycielko,
    szczęśliwy, kto schwyci i rozbije o skałę twoje dzieci.”].

    Sugeruję jednak podchodzenie z większą pokorą do rzeczywistości. Zachodnie społeczeństwa patrzą na Rosję różnorodnie w swych różnych komponentach. Jest owszem segment śledzący wojnę ze zbliżonym – choć nie tożsamym – do polskiego nastawieniem: popierający Ukrainę i żądający głębokiej redefinicji stosunków z Rosją. Koncentruje się on w raczej wąskich, choć społecznie znaczących grupach np. w mieszczańskim elektoracie niemieckich Zielonych. Z tymi grupami powinni intensywnie rozmawiać Biejat i Zandberg (jak już odwiozą dzieci na basen). Rosja tymczasem niestety „rozmawia” z innymi segmentami: strasząc, trollując, popierając radykalne partie i lokalne np. meklemburskie interesy.

    „Ludzie zbyt wykształceni, zbyt dobrze zarabiający, zbyt niezależni są dla mafiozów zagrożeniem”

    Kremlowska mafia ludzi takich jak Anton Alichanow (gubernator Kaliningradu) czy Eliwira Nabiulina (szefowa rosyjskiego banku centralnego) umie wykorzystywać, nie antagonizując ich i nie zmuszając do wyjazdu. Ich praca podtrzymuje ten reżim i pogarsza nasze położenie. Belka – kiedy już odwiezie wnuki na basen – powinien im tę pracę utrudniać.

    „Co mogą Rosjanie zaoferować Stanom?”

    A co może Pakistan – terrorystyczny safe haven, popierany wojskowo przez USA? Negocjowalną stabilizację. Również Amerykanie nie widzą Rosji przez okulary jakie im nakładamy. Rozwinę w innym wątku.

    @❡
    „Lol, a wcześniej występował? Inwestor na rynku obligacji…”

    Moscow Narodny Bank (Londyn) miał w latach 70-tych duży inwestorski portfel tych obligacji. Na początku lat 80-tych pod presją regulacyjną musieli ograniczyć działalność inwestorską i kredytową – a potem, już za Gorbaczowa, Sowieci – poprzez MNB i Vneshtorgbank, dzisiejszy VNB, zaczęli emitować własny dług. Którego do upadku ZSRR dorobili się 40 mld USD (włączając kredyty syndykowane) – więc tak, upadający Sowieci byli u źródeł booomu na „emerging markets”. Zaś putinowska Rosja, powitana z powrotem na tym rynku po kryzysie roku 1998 r. jako emitent wysokorentownych papierów, stała się wręcz jednym z filarów tego segmentu, z licznymi nadsubskrybowanymi emisjami w wysokościach miliardowych (z których teraz – mimo blokad i sankcji – w dużej części żyje). Był to jej wkład w sukces City of London dużo istotniejszy niż zakupy nieruchomości.

    Odnosiłem się do tych faktów, bo one ilustrują jeden z aspektów Rosji „modernizacyjnej” (skoro nazwa przeszkadza: nazwijmy ją „monetyzacyjną”), budowanej we współpracy z Zachodem w pewnej ciągłej linii rozwojowej od czasów Kosygina. Nie chcemy w Polsce widzieć, jak ścisła była to współpraca, ale kogo ewentualnie interesuje kompost historii, niech spojrzy tu – inny jeszcze aspekt, dotyczący sowieckich zabiegów o wymienialność rubla, i korumpowania przy tym projektu waluty euro, już na etapie ECU: [1].

    Dokładasz do opisywanej przeze mnie linii rozwojowej jej prehistorię – czasy Warburga, a można wszak wrócić i do Krasina. Nie jestem przeciwny znajomości historii, nie dziwię się że ten akurat jej fragment powołujesz, bo on już wszedł do ambitnego publicznego obiegu – pisze o nim Ferguson itd. – cieszę się, że w tym obiegu uczestniczysz. Natomiast męczy mnie styl, w którym fakty nie pasujące do znanych Ci źródeł notorycznie określasz jako lapsusy, kłamstwa itd. To dezorientuje naszych czytelników, jest niepotrzebne.

    Jeżeli chcesz sięgnąć po inwestorską historię MNB, znajdziesz ją w 4 rozdziale monografii Krotowa [2]. Istotniejsze na dziś jest jednak wyjaśnianie kolegom, jak realnie wygląda sytuacja budżetowa Rosji i jej pozycja wśród globalnych kredytodawców. Czyli komentarz do doniesień takich jak te: [3][4]. Zachęcałbym Cię do śledzenia tematu i dzielenia się Twoją oceną z kolegami.

    [1] link to larouchepub.com

    [2] ISBN 978-5-7133-1643-3

    [3] link to reuters.com

    [4] link to reuters.com

  348. @Awal „Kremlowska mafia ludzi takich jak Anton Alichanow (gubernator Kaliningradu) czy Eliwira Nabiulina (szefowa rosyjskiego banku centralnego) umie wykorzystywać, nie antagonizując ich i nie zmuszając do wyjazdu.”
    Nabiullina po pierwsze jest częścią systemu, i to od 25 lat, po drugie przecież głośno było o tym, że chciała odejść z Banku Centralnego w początkach roku, ale Putin nie pozwolił. Więc grzecznie robi, co się jej każe – a wyjedzie, kiedy jej pozwolą.

    @”Z tymi grupami powinni intensywnie rozmawiać Biejat i Zandberg (jak już odwiozą dzieci na basen).”
    Ale w czym problem? Mają nie odwozić? Mają nie mieć dzieci? Samotny Kaczyński jak wiadomo może się całkowicie skoncentrować na Partii a dzieci Putina sa głównie domniemane i dorastają w szwajcarskim Ticino, ale osobiście uważam, że to jednak lepiej kiedy ojciec osobiście weźmie dzieci na basen.
    W niemal każdy komentarz wplatasz jakiś apel do tych paru lewicowych (euro)posłów/anek, ale nie mam pewności, że owe apele osiągają cel.

  349. Awal pragnie silnej programowo lewicy. Ciągle powtarza że na wszelkie zakiwki polityczne powinna reagować gotowymi za wczasu napisanymi projektami kompleksowych reform i zgłaszać książkowe kontrpropozycje bedąc cynicznie zalogowanym w systeie nerwowym elit żeby to czytały.

    Zgadzam się.

    Ale Awal wie, że Bodnar monitorując sprawę rozbojów syna nie zamonitorował sprawy kompleksowej reformy systemu penitencjarnego nieletnich. Że Bodnar w ogóle nie zgłosił projektów kk i kkw, a miał okazję nad nimi pracowac co najmniej od 2019 kiedy poprzednio próbowano je reformować na kształt bardzo podobny do obecnego.

    Dając więc Bodnara za przykład widzi wobec tejporażki, że jego konieczną systemową rolą jest oprócz zostania ministrem sprawiedliwości także odciążenie Biejat i Zandberga w opiece nad dziećmi, którzy czym prędzej powinni zatrudnic go jako opiekunkę, czym mógłby jeszcze wobec ograniczonych sił pomóc Polsce, bo inaczej nie napiszą książek tak jak on nie napisał.

  350. @sheik.yerbouti

    „Nabiullina po pierwsze jest częścią systemu…”

    A cóż innego mówię? Jest reprezentantką „modernizacyjnego” skrzydła systemu, zapewniła mu finansową stabilność po inwazji krymskiej, i zapewnia teraz. Jeśli zaś spojrzysz na jej polskiego odpowiednika to niewiele jest powodów do zadowolenia.

    „chciała odejść”

    I mogła – ale nie odeszła. Przyjęła archetypiczny wizerunek „czarnej ksieni”, biorącej na barki los tragicznego narodu (rosyjskiego, rzecz jasna). Może nawet kiedyś – kto wie – zostanie następczynią Putina. I zaprawdę powiadam Wam, zachodnie kobiece tygodniki napiszą wtedy panegiryczne cover stories o tatarskiej dziewczynie z Ufy, która ciężką pracą wspięła się na szczyt – wojna przemknie w nich w jednym ogólnikowym akapicie.

    „W niemal każdy komentarz wplatasz jakiś apel do tych paru lewicowych (euro)posłów/anek”

    Inaczej niż niektórzy koledzy nie uważam, że głównym naszym sojusznikiem w walce z Putinem jest sam Putin – który ma w końcu zrozumieć że nadszedł jego „1905” i z własnej woli sczeznąć w bunkrze. Domagam się przy każdej okazji tego, w czym upatruję jedynej szansy na względnie znośny dla nas wynik rosyjsko-zachodnich negocjacji: dobrze zainwestowanej aktywności polityków lewicy, zmieniającej na trochę lepszy bilans ustępstw i żądań.

    Mottem jest mi to co ongi napisał sam WO: „Tak na serio uważam, że najważniejszą rolę w upadku komunizmu odegrało opisywane m.in. przez Petera Schweizera tajne porozumienie Amerykanów z Saudyjczykami w sprawie obniżenia cen ropy. Wiadomo, tania ropa to słaba Rosja, tak samo jest dzisiaj.”

    Zatem: tania ropa, escrow account, ścigane zbrodnie, justice for sanctions – to słaba Rosja. To się samo nie zrobi. Trzech mocarzy nie spotka się nad Wisłą. To mogą w jakimś stopniu wywalczyć nasi właściwi (nie krypto-putinowscy) politycy. I tak jak od wielu z nas wojna wymaga daleko idących kompromisów w życiu rodzinnym oraz kreatywnych, zdeterminowanych działań na różnych polach, tak tego samego oczekuję od uogólnionego (i zindywidualizowanego) Zandberga. Dowiezienia choć ćwierci jednej z tych kluczowych rzeczy.

  351. @❡

    Pokazuję Ci w dobrej wierze w czym możesz zrobić wiele dobrego dla naszego zrozumienia sytuacji Rosji i Ukrainy. Absolutnie wierzę, że mógłbyś dostarczyć świetne analizy przy których moje będą pociesznym wspomnieniem. Ty jednak dla tego celu nie zrezygnujesz z banalnych przyczynków i prztyczków. Dlaczego mam być optymistą?

    Sam zająłem się w związku z tym w życiu pozablogowym określoną praktyczną działką – w duchu „kazał pan, musiał sam”. Jednak gdyby kolega chciał przemyśleć postawę, nie byłoby to złe.

  352. @Awal
    „poprzez skokowy wzrost importu z Turcji (jako pośrednika), ale i powoli z samej UE”

    Korzystając z linka do analizy z Yale którego wrzuciłeś wcześniej można znaleźć informację że Rosyjski import zanurkował o 50%. Mówimy o setkach miliardach dolarów. Tego nie da się nadrobić przez jakieś proxy deale.

    „Z tymi grupami powinni intensywnie rozmawiać Biejat i Zandberg”

    I amerykańską lewicą która wie kto jest agresorem a kto się broni. Niemcy jak na razie skompromitowali się jako europejski lider.

    „Kremlowska mafia ludzi takich jak”

    Oczywiście, mafia będzie miała swojego prawnika, lekarza i chemika, których sobie kupią. Nie są w stanie, nie ładnie mówiąc ich wytworzyć. Będą się zajmować handlem surowcami albo prostymi produktami do konsumpcji. Mówiąc wprost nie ma możliwości aby Rosja, której dochody to w 60% surowce energetyczne a reszta głównie także surowce: rudy, zboże etc. a więc nawet nie składane na licencji czy części maszyny. Choćby składali te baterie albo założyli sobie tą montownię koreańskich samochodów (swoją drogą 5 na 6 koreańskich koncernów zawiesiło działalność w Rosji) nie są w stanie skompensować redukcji dochodów z eksportu surowców energetycznych.

    Szacunki mówią o 250k wysokokwalifikowanych pracowników, którzy wyemigrowali, a przecież to nie koniec. 70mld dolarów odpłynęło z Rosji tylko w pierwszym kwartale. To jest to co można oszacować z oficjalnych danych. Skąd wezmą środki na inwestycje? Nawet rury z Jamalu do Chin nie będą w stanie zbudować.

    „popierany wojskowo przez USA”

    Czy to już nie historia? Byli potrzebni do walki z Talibami. Już poprzednia administracja ich zdisowała. Teraz Pakistan podobno zmierza do gospodarczej implozji.

    @sheik.yerbouti
    „W niemal każdy komentarz wplatasz jakiś apel do tych paru lewicowych (euro)posłów/anek, ale nie mam pewności, że owe apele osiągają cel.”

    No właśnie tego typu apele powinny być kierowane do rządzących a nie do małej partii opozycyjnej.

    @Awal
    „zapewniła mu finansową stabilność po inwazji krymskiej, i zapewnia teraz”

    Na czym polega ta stabilność? Jest szansa że sami nie znają głębokości czarnego otworu w którym się znajdują. Zmiana PKB ile wynosi? -20? -30 a może -40% jak niektórzy szacują.

    „”tania ropa to słaba Rosja””

    Zdecydowanie. Teraz sprzedają Ural z rabatami 35$ na baryłce. Każde globalne spowolnienie gospodarcze może ich pod tym względem zmieść z planszy. Wystarczy że ceny powrócą do poziomu z ’21.

    „To mogą w jakimś stopniu wywalczyć nasi właściwi (nie krypto-putinowscy) politycy.”

    Odpowiedzialność spoczywa na rządzących.

  353. @bantus „I amerykańską lewicą która wie kto jest agresorem a kto się broni.”
    Jeśli masz na myśli tzw. The Squad, to faktycznie warto byłoby z dziewczynami pogadać, niech się ogarną i przemyślą kwestię sankcji nakładanych na Rosję.

    @”Odpowiedzialność spoczywa na rządzących.”
    Niby tak, ale jak rozumiem, chodzi nie o to kogo obwinić za klęskę (bo polska prawica nie umie w nic absolutnie poza grabieniem kasy pod siebie – no chyba że Fundusz Odbudowy, to wtedy nawet i tego nie), tylko żeby coś jednak na rzecz Polski ugrać.

  354. @bantus

    Dziękuję za merytoryczne uwagi.

    „Rosyjski import zanurkował o 50%. Mówimy o setkach miliardach dolarów. Tego nie da się nadrobić przez jakieś proxy deale.”

    Masz rację, to nadrobi pełzający BAU. W kwietniu legalny bezpośredni import Rosji z UE był o 60% niższy od zeszłorocznego, w czerwcu już „tylko” o 40%. W warunkach rosyjskiego reżimu, to już prawie normalność.

    „Niemcy jak na razie skompromitowali się jako europejski lider.”

    Niemiecka mainstreamowa prasa jako jedyna na Zachodzie wciąż pisze obszernie o Ukrainie, zresztą rzetelniej niż nasza – praktycznie codzienne pogłębione doniesienia polityczne, reportaże z frontu. Jeżeli to autentycznie wygenerowane zainteresowanie Ukrainą nie przekłada się na istotną pomoc wojskową to znaczy, że to zachodnie społeczeństwo formułuje inne niż my oczekiwania wobec swoich polityków – podsumowywałem je jako niespójny miks: nieodległy pokój, obroniona Ukraina (a ściślej poczucie, że „zrobiliśmy co się dało”, by ją obronić), brak własnych krytycznych ryzyk i kosztów. I moim zdaniem Niemcy nie rozmijają się w tym z resztą Zachodu. Chcemy na Zachodzie innych akcentów, musimy ją tam własnymi siłami wprowadzić.

    „Nie są w stanie, nie ładnie mówiąc ich wytworzyć.”

    Do pewnego stopnia są – para-Zachodni sektor edukacyjny istnieje w Rosji jako część jej „modernizacyjnego” segmentu, popatrz choćby tu: link to hse.ru A silna motywacja, by przez to wąskie gardło wyrwać się z Rosji „memogennej” będzie nadal obecna i będzie systemowi dostarczać kadr.

    „Na czym polega ta stabilność?”

    Na przykład na wykonaniu federalnego budżetu. Śledzi to dobrze Bank of Finland. Bottom line na razie jest taka, że może to przebiec różnie. W lipcu Rosja zanotowała pierwszy spadek dochodu federalnego year-on-year. Pamiętajmy jednak o zgromadzonych przed wojną, i tylko częściowo zablokowanych, rezerwach. A przede wszystkim o możliwym dalszym wzroście poziomu petro-płatności. Mimo dyskonta względem innych dostawców, Rosja wciąż zarabia na np. baryłce Urals crude więcej niż w zeszłym roku (8/2021: 68 USD, 8/2022: 78 USD). Czasem
    musi owszem dać dalszy rabat, często nie. Bo ogólnie ceny na rynku są sztucznie wysokie. Bo Ławrow był w Rijadzie, a Belka na basenie.

    „swoją drogą 5 na 6 koreańskich koncernów zawiesiło działalność w Rosji”

    Nie bardzo mi się to „wyjście” spina z newsami takimi jak ten: link to bloomberg.com

    Ogólnie oczekuję Koreańczyków jako biznesowych partnerów pierwszej fali BAU, po której przyjdzie Europa. Wierz mi lub nie.

    „Każde globalne spowolnienie gospodarcze może ich pod tym względem zmieść z planszy.”

    A każde przyspieszenie – pozostawić. Jak już pisałem, po-Covidowe Chiny wezmą (i biorą) każdą ilość diesla do koparek, aby podtrzymać wzrost. Różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale niestety nie zawsze akurat takie, jakich wymaga scenariusz „1905”.

    „tego typu apele powinny być kierowane do rządzących”

    Morawiecki obwoził Le Pen po Warszawie w grudniu 2021, a Krasnodębski w sierpniu 2022 boi się Zachodu bardziej niż Wschodu. Nawet nie chcę sprawdzać, co ostatnio powiedziała Szydło, Jaki. Takich many rządzących. I ja widzę gdzieś granice swoich politycznych marzeń.

  355. Jeśli kocopały które tu relacjonujesz pochodzą z pogłębionych analiz niemieckiej prasy to chyba masz odpowiedź.

    A rektorem HSE był do zeszłego roku mąż Nabiuliny. Naturalnie razem są siłą modernizacji. Jest to najdłużej urzędujący rektor o jakim słyszałem, był nim uwaga 27 lat. Zarzucasz nas tu gównem.

  356. @❡

    „był nim uwaga 27 lat”

    Andrzej Koźmiński był od 1993 r. przez 18 lat rektorem, zaś potem kolejno przewodniczącym rady powierniczej i (do dziś) honorowym prezydentem uczelni im. swego ojca. U nas powiedzmy, że magia nazwiska. W Rosji konieczna krysza. Ta Rosja „modernizacyjna” to wszak – nie ukrywam tego – para-Zachód, więcej niż PRL, mniej niż metropolitalne Chiny. Czasem żywcem jak Polska z czasów przedakcesyjnych. Ale tu nie o jej miejsce (niskie) w światowych rankingach chodzi, lecz o potencjał stabilizowania systemu (jak sam zauważasz, wysoki). Ten system jest dla nas groźny, bo jest stabilny i zdolny do wciągania Zachodu w korzystną dla siebie grę. Kpiny i wulgaryzmy tego nie zmienią.

  357. Ależ kto tu kpi. Przecież wiadomo, to mąż Nabiuliny, a więc modernizator. Przez 27 lat się samoaktualizował i zawsze prowadził aktualną politykę kadrową i rozwojową (chybaże rektor nie zarzadza uczelnią na codzień, a zatrudnia np rada powiernicza jak w USA). Myślę że porównując go z jakimś prezesem wystawcy dyplomów robisz mu krzywdę (i przeczysz swoim tezom jakoby jego uczelnia zajmowała się modernizacją). Nie chodzi tu o rankingi i prestiż, tylko jak ty wyobrażasz sobie modernizację. Wciąganie w korzystną dla siebie grę? To coś jak cyniczne zalogowanie?

    Ty się po prostu absolutnie nigdy nie przyznasz że awalowane przez ciebie weksle to bajki bez pokrycia. Jesteś do tego niezdolny.

  358. @Awal
    „W warunkach rosyjskiego reżimu, to już prawie normalność.”

    Jeśli twoja teza brzmi, że od tego rząd się nie zawali, to zgadzam się, póki co nie. Skutki sankcji jeszcze nie są dotkliwie odczuwalne w największych metropoliach, ale to tylko kwestia czasu.

    Gdyby to pełzające BAU, cokolwiek ma to znaczyć, utrzymało się na tym poziomie to nie są w stanie nadrobić obecnych strat. Na razie gospodarka Rosji się kurczy i to szybko. Żeby nadrobić obecne straty musieliby mieć parę lat prosperity.

    „znaczy, że to zachodnie społeczeństwo formułuje inne niż my oczekiwania wobec swoich polityków”

    Popraw mnie jeśli się mylę, ale obecna polityka kanclerza nie przysparza mu popularności. Zdaje się że w sondażach mu spada. A to że SPD nie stać nawet na symboliczny gest wywalenia Schrodera świadczy o tym, że problem mają nie z opinią społeczną, ale elitami, które liczyły na łatwe pieniądze. Pewnie zajmie im trochę czasu wygrzebanie się z kieszeni Putina, a jak już to zrobią nie będą chcieli tak szybko wracać.

    „popatrz choćby tu”

    Chwalą się miejscem na liście Szanghajskiej w… 7 lidze, to niżej niż nasze uczelnie. Oczywiście mają kuźnie swoich elit w Moskwie i Petersburgu, gdzie uprzywilejowane dzieciaki się uczą, krajem trzeba jakoś rządzić, noale gdzie tu potencjał modernizacyjny?

    „Bo Ławrow był w Rijadzie, a Belka na basenie.”

    Przeceniasz siłę i znaczenie opozycji. A pis chyba nęcił Saudów rafinerią Lotosu, nie wiem czym się to skończyło. Jaki deal miałby im proponować ktoś z naszej opozycyjnej partii? Przecież nawet Amerykanów nie posłuchali.

    „Nie bardzo mi się to „wyjście” spina z newsami takimi jak ten:”

    Może dlatego: „Rosatom, a major global supplier in the nuclear industry, is one of the few big Russian state companies still not subject to sanctions imposed by the US and its allies „. Poza tym wg artykułu koreańczycy mają być podwykonawcą budującym egipską elektrownię atomową.

    „Ogólnie oczekuję Koreańczyków jako biznesowych partnerów pierwszej fali BAU, po której przyjdzie Europa. Wierz mi lub nie.”

    Nie wierzę, bo koreańczycy są dużo bardziej uzależnieni w kwestii bezpieczeństwa od Stanów niż Niemcy. Wzrost napięcia między USA a Chniami oznacza, że ci ostatni będą za pomocą Kima wbijać szpile amerykańskim sojusznikom. Zrobią tylko to na co im Biały Dom pozwoli.

    „po-Covidowe Chiny wezmą (i biorą) każdą ilość diesla do koparek, aby podtrzymać wzrost”

    Ale na razie nie są w stanie, technicznie. Wszystkie analizy które widziałem mówią, że Chiny i Indie nie są w stanie zastąpić eksportu na Zachód. Unia jest mniej uzależniona od importu surowców energetycznych ze wschodu niż Rosja od eksportu na Zachód. Dlatego utrzymanie obecnego kursu oznacza duże kłopoty dla Rosji w najbliższych latach.

    „Morawiecki obwoził Le Pen po Warszawie w grudniu 2021, a Krasnodębski w sierpniu 2022 boi się Zachodu bardziej niż Wschodu.”

    To prawda, ale sądząc po tym co robi Błaszczak to jednak ci co mają wiedzieć to wiedzą i mają pełne spodnie. Nagle Warszawa zyskała na znaczeniu i na pewno rząd będzie coś próbował ugrać dla siebie pod wybory. Na szczęście zmieniła się administracja za oceanem, więc łatwo nie będzie.

  359. @❡

    „przeczysz swoim tezom jakoby jego uczelnia zajmowała się modernizacją”

    Jego uczelnia – i kilka innych np. moskiewski Uniwersytet Finansów – zajmuje się dostarczaniem kadr kremlowskiemu reżimowi, które administrują w Rosji tym rodzajem wyspowej, imitacyjnej, koncesjonowanej modernizacji, jaka pozwala utrzymać ekonomiczną stabilność kraju mimo ogromnych obszarów biedy i zacofania (nie usuwając tych obszarów, lecz dyfuzując potencjał buntu oraz dostarczając reżimowi zachodnich kooperantów i ich twardej waluty potrzebnej do utrzymania agresywnego potencjału systemu).

    „jak ty wyobrażasz sobie modernizację.”

    Rosja dzięki tej wyspowej modernizacji, symbolizowanej przez podawane przeze mnie przykłady: Avtotor, Solikamsk, Rosatom itd. – nie prześciga swoich wschodnioeuropejskich sąsiadów takich jak Polska (czy również w mniejszym stopniu Ukraina). Przeciwnie, zostaje za nimi w tyle pod całą gamą mierzalnych względów – od współczynnika Giniego po przeżywalność niemowląt. A mimo to właśnie Rosja jest wobec owych sąsiadów krajem zdolnym do militarnej dominacji i agresji. Tłumaczenie tego prostymi dochodami z ropy, które teraz mają wyschnąć, to zbyt optymistyczne podejście. Pokazuję, że rosyjski agresywny system jest zdolny do ewolucji jaka – wobec braku naszego przemyślanego oporu – pozwoli mu zrekonfigurować swoje ekonomiczne podstawy. Zachować potencjał agresji mimo wyniszczającej wojny i sankcji.

    „Wciąganie w korzystną dla siebie grę?”

    Proszę wróć do mojego wpisu z 16 sierpnia 2022 o 19:10, gdzie naprawdę dość czytelnie staram się pokazać funkcjonowanie tego systemu od strony industrialnej na przykładzie zakładów Avtotor, a od strony relacji z politycznymi strukturami Zachodu – na przykładzie zniesienia unijnych sankcji dot. litewskiego tranzytu. Tam zawarłem też – na podstawie cytowanego, wartego uwagi artykułu z angielskiej wersji „Der Spiegel”, historyczny rys rosyjskiej korupcji Niemiec i Zachodu w zakresie dostaw gazu. Gdzie indziej natomiast bardziej szkicowo pokazywałem jak kremlowski system obecnie radzi sobie ze zdobywaniem potrzebnej mu gospodarczej kooperacji innych partnerów, takich jak Saudowie czy boliwijski rząd. Na Twoją sugestię dodałem też wreszcie zarys roli późnych Sowietów i Rosji jako gracza na zachodnich rynkach kapitałowych. To nie są luźne anegdoty – to aspekty groźnego dla nas systemu, który powinniśmy – działaniami Belki, Zandberga, Spurek, Dziemianowicz-Bąk – dezintegrować, utrudniać ich działanie. System ten szybko się zorientuje, kiedy stanie się to dla niego groźne i wymienione osoby będą potrzebować najlepszej dostępnej ochrony. Do tego zaś czasu niestety kremlowscy gospodarczy decydenci mogą spać spokojnie, bowiem z naszej strony grozi im jedynie bezproduktywna kpina uprawiana w naszej dyskusji przez niektórych kolegów względnie kojące bajanie o bezsilnej Rosji.

    „Ty się po prostu absolutnie nigdy nie przyznasz że awalowane przez ciebie weksle to bajki bez pokrycia. Jesteś do tego niezdolny.”

    Do czego mam się przyznać?

    Pisałem: Zachód nie nałoży sankcji na zakłady magnezowe w Solikamsku. Ty pisałeś: nałoży. Na razie nie nałożył. Inni koledzy pisali: te zakłady muszą stanąć przez brak kadr, software. Dotąd niestety nie stanęły.

    Pisałem: do połowy lipca Unia umożliwi litewski tranzyt, choć koledzy wierzyli że unijne sankcje doprowadzą do gospodarczej blokady Kaliningradu. 13 lipca Unia umożliwiła tranzyt.

    Pisałem: Rosja w 2022 utrzyma dochody z ropy dzięki kooperacji Saudów, być może na koniec roku wykona bez zmian federalny budżet. Na razie utrzymuje i wykonuje. Może to się zmieni, choć nie spodziewam się. Czekam na nowe fakty.

    Pisałem też o negatywnych dla Rosji zjawiskach takich jak upadek rosyjskiego Amsterdam Trade Bank, który wszyscy w Polsce przeoczyli. Bo to również było istotnym faktem.

    Głównym konkretnym argumentem przytaczanym mi przez kolegów jest nieuchronny spadek petro-dochodów z Rosji. Nie umiem przyszłej prędkości tego spadku skalibrować, jednak jest dla mnie oczywiste że on nie będzie tak gwałtowny, by to miało obecnie (2022-23) wpływ na losy wojny. Dalsza przyszłość była przedmiotem opracowań gospodarczej administracji Rosji z lat 2020-21, które cytowałem (strategia żywnościowa, produkcji EV, itd.). Również obecnie administracja ta np. szef rosyjskiej służby podatkowej akcentuje – bez wątpienia przesadnie, ale z pewną faktyczną podstawą – swoje dochody pozasurowcowe. Rosja ma jakiś, lepszy czy gorszy, plan przetrwania peak oil, i ma wypracowane „modernizacyjne” (imitacyjne, korupcyjne) mechanizmy działania na tę okazję. A my nie mamy kontr-strategii.

    @bantus

    Dziękuję za uwagi. W tej chwili się nie odniosę (brak czasu). Zaznaczę tylko – Belka nie jest w opozycji. Jest w europejskiej „koalicji rządowej” – jako osoba nr 2 grupy politycznej nr 2 w Parlamencie Europejskim.

  360. Odpowiedziałeś przykladem HSE na eksodus ćwierć miliona specjalistów. Teraz twierdzisz, że to śmieciowa uczelnia, taki Koźmiński Kremla, akceptując pozycję że Nabiulina i przyległości działa dla reżimu reżimu a nie modernizuje go od środka. I tak jest z kazdym przykładem, każdym linkiem za jaki się wezmę. To właśnie jest Twoja uczciwość jako awalisty rosyjskich weksli. Intelektualne bankructwo.

  361. Rosja modernizacyjna 1905 roku miała nawet Uniwersytet Warszawski w Moskwie i Rostowie nad Donem!

  362. Jarosław Szitow to młody matematyk z HSE którego znam tak się składa. Parę lat temu zdobywszy troche rozgłosu przestał posługuiwać się afiliacją w publikacjach bo się wstydzi.

  363. @unikod
    „intelektualne bankructwo” to poważny zarzut w ustach kogoś, kto nie odnosi się do konkretnych argumentów adwersarza i dyskutuje z chochołem. Rzeczywiste wypowiedzi Awala mają walor weryfikowalności i jak widać czas weryfikuje je pozytywnie. Może by jednak dbać w tym miejscu o kulturę dyskusji?

  364. Szanowny Panie Unikodzie – całym sercem jestem po pańskiej stronie, ale w kwestii formalnej proszę o unikanie personalnych przytyków (do Awala czy do kogokolwiek).

  365. @Awal
    „to aspekty groźnego dla nas systemu, który powinniśmy – działaniami Belki, Zandberga, Spurek, Dziemianowicz-Bąk – dezintegrować”

    Daj spokój już z tą Spurek. Jedyne, co ona może chcieć dezintegrować, to przemysł mleczarski.

  366. @WO

    „całym sercem jestem po pańskiej stronie”

    To może ja przypomnę tylko krótko po jakiej ja jestem stronie: po stronie aspiracyjnej polskiej prowincji – umownego fanbase’u „Top Girls” – której należą się w końcu realne szanse cywilizacyjne i rozwojowe. W tym celu cały nasz kraj, nie tylko metropolie, musi wyjść z z zapóźnionej otuliny Zachodu i dołączyć do jego technologicznego centrum. To jest na wyciągnięcie ręki – zielona transformacja daje na to szansę. Ale to nie nastąpi bez wyjścia z cienia rosyjskiej agresji – nikt nie postawi centrum elektromobilności VW pod nosem iskanderów. Dlatego polscy intelektualnie sprawni politycy – niezależnie czy wywodzący się ze Skarżyska czy z warszawskich lub łódzkich inteligenckich elit – powinni te iskandery od nas odsuwać. Militarnie nie mamy na to szans (bo naszemu amerykańskiemu sojusznikowi na tym aż tak nie zależy). Możemy jednak wejść do negocjacji ekonomicznych z Zachodu z Rosją – krajem traktującym ekonomię jako element potencjału agresji. To nie będzie miękka gra wokół ogólnie fajnych haseł. To będzie wschodnioeuropejski odpowiednik walki z finansowaniem terroryzmu, do której Zachód dobiera najtwardszych i najbardziej kompetentnych ludzi (różnych płci). Takich musi też znaleźć Europa Wschodnia. I musi dorobić się w tym celu nowej instytucjonalnej infrastruktury (rozwinę).

    Koledze SimPlytheB dziękuję za zwrócenie uwagi na ważny aspekt: armia rosyjska nie ma – w przeciwieństwie do chińskiej – istotnych odnóg biznesowych, zarobki mundurowych bossów biorą się z korupcyjnego rabunku. To czyni ją – również w płaszczyźnie ekonomicznej – słabym ogniwem systemu (rozwinę).

  367. @Korea,

    Korea w żadnej mierze nie będzie wspierać Rosji.

    Po pierwsze. Korea wypracowała sobie niezłą pozycję na europejskim rynku zbrojeniowym – koreańskie haubice były modne w Europie jeszcze przed 24.02. (BTW, Kraby które strzelają do rosyjskich wojsk są na koreańskich podwoziach). Teraz będzie to jeszcze więcej.

    Po drugie. Koreańczycy doskonale rozumieją jak istotne jest żeby w Chinach nikt nie wpadł na pomysł „małej, szybkiej wojenki tajwańskiej po której wróci BAU”.

    Po trzecie. Jak już wspominane, dobre relacje z USA są krytyczne dla bezpieczeństwa Korei.

    Powyższe punkty są nieporównyalnie ważniejsze niż sprzedaż paru samochodów (czy czegoś w tym rodzaju) na w sumie nieduży rosyjski rynek.

  368. @bogdanow „Korea w żadnej mierze nie będzie wspierać Rosji.”
    Racja stanu Korei jest przeciw, ale Awal zdaje się sugerować, że biznes patrzy głównie na swój interes i może się tejże racji stanu niebyt ściśle trzymać. Albo i wpływać na politykę, jak szef Samsunga, skazany w zeszłym roku za korupcję, w tym m.in. łapówki dla byłej pani prezydent.

    Jeszcze taki aspekt „modernizacyjny” Rosji – od tygodni spala przy granicy z Finlandią gaz, którego nie dostarcza EU. Ocenia się, że jest tego 4.34mln m3 dziennie, czyli 10 mln EUR. Niby drobne, ale… jednocześnie szkodzi Unii, nie wypełnia kontraktu, sama traci pieniądze i jeszcze do tego pompuje tysiące ton CO2 dziennie oraz sporo sadzy, szczególnie szkodliwej na północy, w atmosferę. Wiarygodny, odpowiedzialny partner biznesowy.
    link to bbc.com
    Ach, jest jeszcze i taka opcja, że nie chcą spalać tego gazu tylko spręzyć go w LNG, ale nie są w stanie.

  369. A pomysłów na baterie bez litu i rzadkich pierwiastków jakby coraz więcej: link to news.mit.edu, co mnie cieszy niezmiernie. Jeszcze parę lat i ruuscy będą mogli się jedynie ugryźć niklowymi zębami w litową dupę. Czego im z całego serca życzę.

  370. Sadoway to taki ekscentryk, który swoim motto uczynił „If you want it to be dirt cheap, build it from dirt”.
    Jest zdecydowanie medialny, ale na razie fascynowanie się tematem masowego składowania energii przypomina trochę temat fuzji jądrowej. Będzie albo nie będzie.

  371. Przepraszam jeżeli robię męczący, ale chciałbym zauważyć że masowe składowanie energii (nawet w ” domowej skali”) jest już jak najbardziej możliwe, niedrogie i nie wymaga robienia lutowego BAU z Rosją. Tyle, że to energia cieplna (bufor cieplny to zbiornik na wodę z wężownicami, zaworami może pompa obiegowa i odrobiną elektroniki sterującej).
    Tyle że to nie jest takie sexi jak baterie.

  372. @mtg
    „Będzie albo nie będzie.”

    Tak samo jak w powrotem do ruskiego BAU. A tak szczerze, to cieszy mnie to, że się dzieje, jarał się będę jak się zacznie produkować i sprzedawać.

    @s.trabalski
    „Tyle, że to energia cieplna (bufor cieplny to zbiornik na wodę z wężownicami, zaworami może pompa obiegowa i odrobiną elektroniki sterującej).”

    Ciepła woda to nic, można grzać piach: link to polarnightenergy.fi. Wydaje mi się jednak, że bateria jest wygodniejsza.

  373. Piach to raczej dla większych odbiorców (koszty da znaczne). Co do wygody – jeżeli chodzi o ogrzewanie to wygodniejszy jest bufor, jeżeli elektryczność to… też pioruńskie koszty (nawet jeżeli idzie o jakiś bieda-magazyn na akumulatorach żelowych).
    No i bufory ciepła są bardziej eko, zarówno przy konstrukcji jak i utylizacji.

  374. „Wydaje mi się jednak, że bateria jest wygodniejsza.”
    zwłaszcza, że bufor może i jest ok na zimę, możesz mieć CO + CWU, ale zmiany klimatu będą wymuszały używanie klimy w lecie (u nas, na południu już wymuszają i to nie w jakiejś Afryce a np. w Gruzji, czyli w naszej percepcji nie w tropikach), i tu już z tego bufora nie zasilisz sprężarki

  375. @pp
    Jakieś ogrzewanie (i celu) jeszcze długo będą potrzebne.
    Problem klimy rozwiązuje pompa ciepła ze zbiornikiem wody. W sezonie grzewczym pompa ciepła czerpie energię z wody (odzyskując ciepło krzepnięcia), w lecie pc działa odwrotnie odkładając odprowadzane ciepło w lodzie. Są już takie instalacje , choć na razie mało popularne, bufor ciepła też da się w to włączyć.

  376. @s.trabalski
    Ok, wiem, że pompa ciepła może pracować w dwie strony (grzać albo chłodzić). Niemniej (jak mi się wydaje) potrzebuje do pracy zewnętrznej energii do napędzania tej uogólnionej sprężarki. Czy można ją napędzać korzystając z energii zgromadzonej w buforze?

  377. Samej sprężarki nie (hmmm, może jakieś absorpcyjne? ale to chyba nie temperatury). Zysk polega na tym, że 1) pompa ciepła transportuje do 4x więcej ciepła niż pobiera energii, 2) w przypadku zasobnika na lód dolne źródło samo się regeneruje (i powinno być tańsze niż wiercenie otworów) i 3) możnaby akumulować chwilowe nadwyżki energii – jak mocniej powieje czy poświeci i w systemie pojawi się nadmiar, można go sprzedać po obniżonej cenie albo wręcz za darmo i zmagazynować w buforach odbiorców.

  378. @bantus

    „Oczywiście mają kuźnie swoich elit w Moskwie i Petersburgu, gdzie uprzywilejowane dzieciaki…”

    To niekoniecznie są uprzywilejowane dzieciaki. Raczej janczarzy systemu – wyrwani z prowincji i wdzięczni za awans. Popatrz np. na biografie Alichanowa, gubernatora Kaliningradu (ur. 1986) czy Artiuchowa, gubernatora Jamalsko-Nienieckiego Okręgu Autonomicznego (ur. 1988), obu z kluczowymi rolami w Rosji „modernizacyjnej”. To kompetentni funkcjonariusze systemu odpowiedzialni za ekonomiczną stabilizację jego agresywnego potencjału. Nie mówię tu nigdzie (odpowiadam innym kolegom) o takich ludziach jako o współczesnych „Borysach Niemcowach” – zresztą naiwnej wizji rosyjskich reform dowodzonych przez fetowanych na Zachodzie „liberałów” nigdy nie podzielałem.

    „Dlatego utrzymanie obecnego kursu oznacza duże kłopoty dla Rosji w najbliższych latach.”

    Poniższe zestawienie spodziewanych petro-dochodów Rosji nie jest bardzo analitycznie głębokie (jak raporty IEA), ale jako „back of the envelope calculation” się sprawdza: [0]. Rosja zarobi w 2023 na crude i produktach mniej niż w 2022, ale wciąż więcej niż w 2021. Potem wg mnie będzie już okres powojennego BAU (niezależnie czy i jak wojna się „skończy”) i on zdeterminuje dalsze rosyjskie dochody.

    „Szacunki mówią o 250k wysokokwalifikowanych pracowników, którzy wyemigrowali”

    Nie lekceważę tego, lecz okres przejściowy do BAU Rosjanie przetrwają, a potem zachodnie, chińskie i koreańskie biznesy przywiozą nowych pracowników – tak jak zawsze przywoziły.

    „Nagle Warszawa zyskała na znaczeniu…”

    Na tej samej zasadzie jak w 1981 r. i 1939 r. – to są dotychczasowe peaki zainteresowania Zachodu nami: jako teatrem konfliktu, czy obszarem przyfrontowym. Oraz 1989 r. – jedyny, który warto naśladować (budując podmiotowość w ramach Zachodu, o czym poniżej).

    @SimPlytheB – incydent militarny nad Koreą

    Rosyjska armia nie ma – w przeciwieństwie do chińskiej – odnogi biznesowej i faktycznie jest, również dla Rosji „modernizacyjnej” ryzykiem jako niezintegrowany, niesterowalny czynnik. Chińskie armijne biznesy konkurują z cywilnymi, co może prowadzić do lokalnych zaburzeń, ale ogólnie sytuacja ta wpina armię w tok kompleksowej (i bardziej autentycznej niż rosyjska) chińskiej modernizacji sterowanej z Pekinu. Armia rosyjska, nie mając biznesowego potencjału i broniąc się przed degradacją może destabilizować system. To jednak proces, jaki należy aktywnie pobudzać np. domagając się demilitaryzacji obszarów takich jak Kaliningrad jako ceny ich włączenia w BAU. Same tylko militarne incydenty wywoływane przez armię – w rodzaju takich jakie cytujesz – ani BAU ani całości rosyjskiego systemu nie zaburzą (było ich z krajami NATO wiele w okresie najbliższych ekonomicznych stosunków, budowy NS2, itd.)

    @USA

    Koledzy domagają się ode mnie szerszego uwzględnienia amerykańskiego stanowiska w analizie, więc proszę. W mojej ocenie w establiszmencie amerykańskim ujawniły się wobec Ukrainy dwa aktywne segmenty:

    – Segment „wzmacniania ukraińskiego potencjału”, skoncentrowany wokół Pentagonu i służb, który miał kluczowy wpływ na modernizację ukraińskiej armii i pozwolił Kijowowi na skuteczną obronę w oparciu o amerykańskie dane wywiadowcze.

    – Segment „stabilizacji amerykańskich interesów”, czyli kadry w Departamencie Stanu i powiązanych think tankach, dla którego Ukraina do lutego 2022 r. była jednym z kilku „teatrów konfliktu” z Rosją. Do jej utrzymania jako niepodległego kraju szczególnie się nie przywiązywano (Biden wszak otwarcie zapowiadał Putinowi, że jego agresja nie będzie mieć amerykańskiej militarnej odpowiedzi). Od lutego zaś stała się Ukraina dla tych kadr „darmowym lunchem” – niespodziewanie przysporzonym aktywem, którego status należy określić. Określanie to idzie moim zdaniem w kierunku zaproponowania Rosji i Ukrainie stabilizacji wedle modelu Indie-Pakistan: USA nie pozwolą żadnemu z dwu skonfliktowanych graczy na druzgocącą przewagę względem drugiego, zaś status spornego „Pendżabu” (obszarów okupowanych przez Rosję) zostanie zamrożony. Ameryka będzie nagradzać stabilizujące inicjatywy obu stron – leżące w jej interesie jako kraju głównie koncentrującego siły na Chinach, Europie zaś outsourcuje ekonomiczną odbudowę regionu – poprzez akcesję nieokupowanej Ukrainy do UE i poprzez tolerowany BAU Europy z Rosją (z punktu widzenia Europy można by to określić „modelem cypryjskim”).

    Amerykańska komunikacja tej oferty wobec Rosji przebiega obecnie głównie za pomocą pakietów zbrojeniowych przyznawanych Ukrainie. Ostatni z nich jest wybitnie czytelny jako taki komunikat: ten największy z dotychczasowych pakietów nie obejmuje kluczowych systemów broni ofensywnej i jest rozłożony na wiele lat, zakłada więc długookresowe zrównoważenie lokalnego stosunku potencjałów Ukrainy i Rosji, a nie przełamanie tej lokalnej równowagi między nimi, tym bardziej „wykrwawianie” czy „rozpad” Rosji.

    Ukraina nie jest więc niestety przez USA traktowana jak sojusznik na miarę Izraela czy Niemiec – jej terytorialna integralność czy demokratyczna przyszłość ma dla USA drugorzędne znaczenie, podobnie zresztą jak stan demokracji w Polsce. Ważne jest obsługiwanie amerykańskiego interesu, leżącego przede wszystkim w utrzymaniu regionalnej stabilizacji. Która ta stabilizacja z naszej własnej perspektywy będzie nadal odbywać się w cieniu iskanderów – chyba że nasz region zdobędzie się na większą podmiotowość i zacznie stawiać dalej idące żądania.

    Dodajmy przy tym, że nawet za tym rodzajem zaangażowania USA stoi ogromny ukraiński lobbing w Waszyngtonie – porównywalny tylko z izraelskim i saudyjskim [1]. W Polsce nie dostrzegamy go jako składnika politycznych aktywów Ukrainy – a powinniśmy się od Ukraińców tego lobbingu uczyć.

    @Korea

    Dziękuję koledze bogdanow za zarysowanie polityczno-strategicznych punktów odniesienia tego kraju („relacje z USA są krytyczne dla bezpieczeństwa Korei”, „niezła pozycja na europejskim rynku zbrojeniowym”). Istotnie, tak je rozumie również nowa administracja prezydenta Yoona, dająca sygnały zbliżenia z NATO [2].

    Jednakże te polityczne czynniki nie spowodują, że koreańskie koncerny zrezygnują z obecności w Rosji – w imię, jak to kolega określa „sprzedaży paru samochodów (czy czegoś w tym rodzaju) na w sumie nieduży rosyjski rynek”.

    Znowu proponuję pokornie zacząć od faktów. Korea jest mniejszym inwestorem w Rosji niż UE, ale koreańskie koncerny mają w Rosji swoje fabryki od Petersburga po Nowosybirsk i nie znalazłem informacji o tym, aby którakolwiek z nich została zamknięta czy sprzedana rosyjskim nabywcom – jak rosyjska fabryka Renault. Przeciwnie, standardem w tych koreańskich zakładach jest obecnie kontynuowanie produkcji na możliwie wysokim, mimo sankcji, poziomie. Robią to koreańskie koncerny samochodowe, robi to Samsung w fabryce elektroniki i AGD w Kałudze – stosując import równoległy dla obejścia sankcji [3], robi to koreański koncern spożywczy Orion w swoich rosyjskich zakładach, w tym w świeżo otworzonej fabryce w Twerze [4]. Obraz ten potwierdzają bieżące ogłoszenia o pracę zamieszczane przez koreańskie firmy na rosyjskich portalach itp.

    To są wedle mej wiedzy typowe, reprezentatywne przykłady pokazujące ogólne nastawienie tych koreańskich firm na „wait and see”. Nic nie wskazuje na to, że będą one demonstracyjnie rezygnować ze sprzedaży „paru samochodów” w Rosji ze względu na czynniki polityczne – koncerny te specjalizują się w masowych konsumenckich produktach ze średniej półki, rynek postsowiecki (Euroazjatycka Unia Gospodarcza) jest dla nich ważny, a ich ocena ogólnego klimatu gospodarczego w nadchodzącym okresie: pesymistyczna – rezygnowanie w tej sytuacji z obecności w Rosji byłoby aberracją. Zaś w chwili politycznej normalizacji sytuacji w Ukrainie – pełnoskalowy powrót na rosyjski rynek będzie dla tych koncernów oczywistością.

    Dlatego ograniczyłbym w tym kontekście nasze mniemania o tym, że Koreańczycy nie będą robić biznesu z Rosją bo im Amerykanie „nie pozwolą”. Ameryka zdaje sobie sprawę, że jej projekcja regionalnej siły zależy od pragmatycznego uwzględnia lokalnych warunków. Owszem, Belka i Zandberg mogliby coś zrobić w tej sprawie – przykładając rękę do autonomicznego głosu Wschodniej Europy, zmuszaliby również koreańskich koncernowych bossów do uwzględniania pogorszenia klimatu biznesowego w Polsce jako kosztu rosyjskich inwestycji. Ale gdy Belka i Zandberg milczą, co taki Biden może? Nic zgoła!

    Kto zaś myśli, że przesadzam i żartuję, przypomnę: Helmut Schmidt zaakceptował u progu lat 80-tych stacjonowanie w RFN amerykańskich Pershingów jako elementu nuklearnego odstraszania Sowietów w ramach „NATO Double-Track Decision”. Wywołało to fale społecznych protestów (częściowo inspirowanych przez Sowietów) i przyczyniło się do upadku rządu Schmidta, którego następca – Kohl – doprowadził tę decyzję do realizacji (z kompostu historii: [5]). Jednocześnie ten sam Schmidt i ten sam Kohl przez całe okresy swojego kanclerzowania pozwalali na stałe zwiększanie niemieckiego uzależnienia od sowieckiego/ rosyjskiego gazu. Młody amerykański analityk polityki zagranicznej, niejaki Antony Blinken, dzisiejszy Sekretarz Stanu, napisał o tym w latach 80-tych książkę, dowodząc iż amerykańskie protesty wobec owego gazowego uzależnienia Niemiec od Rosji na niewiele się zdadzą i ostatecznie ważniejsze jest uznanie autonomii sojuszników w tym zakresie [6]. Blinken również dziś rozumie, że Ameryka nie zapobiegnie nowemu BAU zachodniej Europy z Rosją. No, gdyby USA miały silnych, rozpoznawalnych sojuszników we wschodniej Europie… Ale skoro Belka nie może opuścić sauny w Brukseli, a Zandberg poczekalni szkoły baletowej – to co taki Blinken może, co on może?!

    @bartolopartol & s.trabalski

    Z zarysowanych powyżej powodów domagam się od polskiej lewicy aktywności w blokowaniu ekonomicznego potencjału rosyjskiej agresji. Aktywność ta – rozwijam – powinna ostatecznie przyjąć formę afiliowanej przy UE agendy pod roboczą nazwą Economic Action Task Force. Inspiracją jest Financial Action Task Force [7], międzynarodowa sieć analityczno-regulacyjna za pomocą której – upraszczam – USA zwalczają finansowe podstawy organizacji i grup uznawanych przez siebie za przestępcze lub terrorystyczne. Takiej skali działania jak FATF Europa Wschodnia nie osiągnie, ale EATF miałby szansę: 1) wymuszać na Unii i jej krajach członkowskich realne stosowanie sankcji (to co robią obecnie media i watchdogi odkrywające, że np. francuski Total do zeszłego tygodnia wspomagał produkcję paliw do rosyjskich samolotów wojskowych – tu stanowisko firmy, które dementując to – potwierdza: [8]), 2) chronić interesy Wschodniej Europy – jako krajów zagrożonych rosyjskim terrorem – w procesie znoszenia sankcji i powiązanego z nim ścigania rosyjskich zbrodni („justice for sanctions”), 3) kontrolować postępy BAU i uzależniać je od postępów rosyjskiej demilitaryzacji w rejonach przygranicznych (lit za iskandery). Pracownicy takiej nowej unijnej agencji z miejsca narażeni będą oczywiście na rosyjskie kompromaty i być może nawet zamachy. Jej zaś funkcjonowanie będzie pod obstrzałem lobbystów różnych biznesów i grup politycznych, niechętnych nowej wschodnioeuropejskiej asertywności.

    Lobbyści owi bez wątpienia wytoczą m.in. argumenty w rodzaju: ten oto wspaniały energetyczny betamax i tak zaraz skasuje zyski Rosji – „ugryzie ją niklowymi zębami w litową dupę”. Więc o co tyle hałasu? Ano o to, odpowiadam kolegom, że (jak już linkowałem powyżej), jedna tylko koreańska bateryjna spółka zebrała w tym roku od inwestorów konkretne miliardy na swoje projekty [9] – a one będą wy