Upadek Trumpa

Zachęcony dobrym przebiegiem eksperymentu z „bezpieczną przestrzenią” do rozmowy o szczepionkach, spróbuję zrobić to samo z Trumpem. Przypominam: będę pilnować ogólnej kultury rozmowy, ale poza tym wszystkie pytania na ten temat dozwolone.

Przeczuwam, że jakaś część polskiej prawicy takiej rozmowy potrzebuje. Chcąc nie chcąc wylądowaliście w jednym obozie z ludźmi takimi, jak Adam Johnson – facet, który pozował do zdjęć ze skradzioną mównicą Nancy Pelosi.

Wtedy był taki wesolutki! W Pinellas County Sheriff’s Office (źródło zdjęcia) już jakby mniej. To poniekąd zrozumiałe, niezrozumiał jest tylko – O CZYM ON MYŚLAŁ?

Adam Johnson, podobnie jak Richard Barnett (ten co się fotografował z nogami na biurku Pelosi), Derrick Evans (świeżowybrany deputowany stanowy, który atak tramsmitował na żywo), Larry Brock (ten od trytytek do wiązania zakładników) czy oczywiście Jake Angeli (szaman), nie ukrywał twarzy podczas ataku. Szczerzył się do kamer!

Teraz ci panowie będą mieli wiele okazji do pozowania fotografom policyjnym. Nie wnikając w ich motywacje, jedno jest pewne – zademonstrowali upośledzenie poznawcze.

Pomijając kwestie lewicy i prawicy, wszyscy w życiu musimy przecież rozumować na zasadzie „decyzja A wywoła skutek B”. Jedno jest bezsporne: ci panowie podjęli błędne decyzje, które przyniosą im niepożądane skutki.

Nie chcesz mieć kogoś takiego za współpracownika, bo skutki jego nieogaru będą uderzać w ciebie. Tymczasem PiS swoją politykę zagraniczną od lat buduje na sojuszu z ludźmi takimi jak Adam Johnson.

Z nimi nic się nie da zbudować. Bo nawet jak zaczniesz, oni to spieprzą. JAKAŚ część prawicy musi widzieć ten problem, stwórzmy tu dla niej bezpieczną przestrzeń, żeby mogli to przepracować.

Zacznę od swoich, socjalistycznych odpowiedzi na dręczące ich pytania:

CZY WYBORY SFAŁSZOWANO?

Nieprawidłowości towarzyszą amerykańskiej demokracji od przeszło dwóch stuleci. Amerykanie mają nawet specjalne słowa na opisanie różnych sposobów fałszowania (na blogu miałem notkę o „gerrymanderingu”, w książce pisałem o innych słowach).

W tych wyborach nie było tego szczególnie dużo. Prawnicy Trumpa mieli okazję je prezentować w sądzie i w parlamencie Michigan – „star witness” Melissa Carone, pracująca w firmie Dominion jako sprzątaczka ośmieszyła ich bełkotliwym i wulgarnym wystąpieniem, będzie odpowiadać karnie za obsceniczne zachowanie. Nie po raz pierwszy, bo już wtedy była na zwolnieniu warunkowym po wcześniejszej kolizji z prawem (dlaczego Giuliani nie umiał znaleźć poważnego świadka?).

Prawnicy Trumpa twierdzili, że kluczowe dowody zachowują na koniec, na mityczny moment „wypuszczenia krakena”. Polska prawica to łyknęła, zapewne dlatego właśnie prezydent Duda zwlekał z gratulacjami. Czekał na krakena. Może nadal czeka?

W to, że „dowody zachowuje się na koniec”, może uwierzyć ktoś, kto prawo zna z seriali. Tak robią scenarzyści, bo chcą mieć mocny koniec.

Gdy wnosisz pozew, w którym domagasz się tak radykalnego zabezpieczenia swoich roszczeń, jak unieważnienie wyborów (albo, w bardziej przyziemnych sprawach, natychmiastowego wycofania przez pozwanego ze sprzedaży butów marki „abibas”), dowody musisz przedstawić natychmiast. Jeśli tego nie będzie w tym pierwszym piśmie, sąd to oddali bez rozpatrywania.

Prawnicy Trumpa chętnie opowiadali o tych dowodach na konferencjach prasowych, ale w pozwach pisali wręcz (cytat verbatim): „Petitioners do not allege, and there is no evidence of, any fraud in connection with the challenged ballot”.

Co innego piszesz, gdy za kłamstwo grozi ci utrata uprawnień – a co innego, gdy chcesz zrobić wodę z mózgu Adamowi Johnsonowi czy Andrzejowi Dudzie. Dlaczego ją chcieli robić, to jest osobne pytanie, niestety za naciąganie naiwnego klienta na kontynuowanie przegranej sprawy nie grozi utrata uprawnień.

SKASOWALI TRUMPOWI KONTO, CZY TO NIE STRASZNE?

No jasne, że straszne. Straszyłem tym w książce, która wyszła trochę ponad siedem lat temu („Internet: Czas się bać”).

Wtedy mi mówiono, że nie ma takiego zagrożenia, bo przecież wolny rynek. Wtedy właśnie zwłaszcza prawica była zachwycona, że dziennikarze są już niepotrzebni, bo politycy przemawiają bezpośrednio do wyborców bezpośrednio przez Twittera czy Facebooka. A w ogóle Amazon pozwala każdemu stać się wydawcą, a Youtube gwiazdą telewizyjną, yadda yadda yadda.

Wiedziałem, że to się tak skończy. Kto chce zobaczyć historię ok. 10 lat moich ostrzeżeń, może sobie kliknąć w kategorię „PCP/IP” na blogu.

Z ostrzegania przeszedłem teraz do zrzędzenia „a nie mówiłem?” (o ileż to przyjemniejsze!). A co mam do zaproponowania?

Znów, to samo co 10 lat temu. Traktowania internetu jak „public utility” – wzięcie cyberkorpów za mordę i wymuszenia na nich regulacji przez społeczeństwo.

Tak to widzę jako socjalista. Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi. Obiecuję, że nie wytnę (ale nie obiecuję, że powstrzymam złośliwy rechot).

DLACZEGO MEDIA MILCZAŁY GDY ANARCHIŚCI PODPALALI SKLEPY?

Ogólnie nie lubię przemocy i grabieży. Media jednak nie mogą działać bez priorytetyzowania tematów.

„Kradzież mównicy z Kapitolu” jest ważniejsza od „kradzieży telewizora ze sklepu na przedmieściach Los Angeles” z kilku powodów. Po pierwsze: bo ostatni raz Kapitol był splądrowany w 1814, a co rzadkie, to medialne.

Po drugie: bo budynki rządowe są ważniejsze („wybicie w parlamencie” jest bardziej medialne niż „wybicie szyby w sklepie osiedlowym”). Po trzecie: bo wybór prezydenta USA jest ważniejszy nawet od mundialu czy ślubu Ślotały.

Te medialne priorytety mi też się nie podobają, bo tak z nich zawsze jakoś wychodzi, że najważniejsze są wiadomości o białych mężczyznach z klasy średniej. Gdy w Paryżu zginie w zamachu 10 osób, to ważniejsze, niż gdy zginie 1000 osób w Kairze. Nie podoba mi się to właśnie jako lewakowi.

Gdy mam zajęcia ze studentami dziennikarstwa, w takich chwilach kończę wywód słowami „Ja teraz państwu powiedziałem, JAK JEST. Jak POWINNO BYĆ, to inny temat, na inne zajęcia”.

Mi też się marzy gazeta typu „Obiektywne Wiadomości Z Całego Świata”, w której każdy trup i każdy zamach liczy się tak samo. Byłaby jednak strasznie droga w producji (musiałaby utrzymywać biura korespondentów w co większych krajach!), a czytałoby ją może kilka tysięcy ekscentryków.

W tym ja, ale czy na pewno wy też, drodzy pisowcy?

A BIDEN LEPSZY?

Ja tam byłem za Warren i Sandersem. Biden/Harris to dla mnie mniejsze zło.

Prezydent, który uczciwie płaci podatki oraz NIE chwali się, jak to łapie obce kobiety za krocze, już dla mnie jest lepszy od takiego, który nie płaci i łapie. Wolę więc Bidena.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

362 komentarze

  1. Z komentarzy Amerykanów na Twitterze wnioskuję natomiast, że za nagłym przebudzeniem cyberkorpów nie stoi to, że Trump de facto nieomal wezwał QAnonów do wieszania kongresmenów (co zresztą jest prawdą), tylko to, że Senat przechylił się na stronę DEM. Więc to nawet nie o te wybory chodzi co większość myśli.

  2. Niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś kto w trakcie tego szturmu nie pomyślał „o ja pierdziu, druga wojna secesyjna. Ci faceci pewnie stwierdzili podobnie.

  3. „dlaczego Giuliani nie umiał znaleźć poważnego świadka?”
    Bo sabotował? (Takie rozumowanie przedstawiał np. RAZ, w innej sprawie)
    „Tak to widzę jako socjalista. Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi”
    Nie mam wolnorynkowych propozycji. Mogę zaproponować jedynie zakaz wykorzystywania prywatnych mediów społecznościowych przez instytucje publiczne (szkoła, która komunikuje się z uczniami przez facebooka).
    Chyba że owo prywatne medium zgodzi się na pewien pakiet regulacji.

  4. @wo

    Ponownie skorzystam z bezpiecznej przestrzeni, choć tym razem zgadzam się w zasadzie w 100% z całym postem. Co więcej, nie sądzę, żeby tu były jakieś kontrowersje, chyba że na Pana bloga zagląda Irena Szafrańska.

    @inz.mruwnica

    „(…) tylko to, że Senat przechylił się na stronę DEM (…)”

    Oczywiście, że zaczęli go banować, gdy całkowicie stracił wpływ na sytuację. W Polsce będzie to zapewne podobnie wyglądać, tzn. nagle okaże się, że wszyscy byli antypisowscy, nawet Prezes Obajtek.

    @janekr

    „(…) Nie mam wolnorynkowych propozycji. Mogę zaproponować jedynie zakaz wykorzystywania prywatnych mediów społecznościowych przez instytucje publiczne (…)”

    Zapewne tak, ale czy te instytucje mogłyby na przykład korzystać z AWS? Czy musiałyby utrzymywać całą infrastrukturę?

  5. Wojną secesyjną to i tak za parę lat się skończy, chyba że dojdzie do jakiejś głębokiej reformy ustrojowej (a żeby do niej doszło, GOP musiałaby wrócić do rozsądku albo zniknąć).

  6. „Traktowania internetu jak „public utility” – wzięcie cyberkorpów za mordę i wymuszenia na nich regulacji przez społeczeństwo.”

    W PL coś takiego w pewnym zakresie funkcjonuje. Nazywa się „Rejestr Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych Niezgodnie z Ustawą” (hazard.mf.gov.pl).
    Oryginalnie, plan był szerszy i proponowano nazwę: Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych.

    Od strony ISP to już w ogóle jest sporo regulacji, niektóre są trochę mordercze dla małego biznesu (konieczność utrzymywania kancelarii tajnej, na szczęście okazało się że można outsourcować, jakby to absurdalnie nie brzmiało).

    „Ja tam byłem za Warren i Sandersem. Biden/Harris to dla mnie mniejsze zło.”

    Ja też!

  7. @sasiad
    „Czy musiałyby utrzymywać całą infrastrukturę?”

    Przypominam, że rząd PiS stworzył (i chwała mu za to) instytucję o nazwie Chmura Krajowa. Gdyby dalej rządziła Platrofma, pewnie by liberalne media obśmiały taką ideę (a tak, nie miały do tego głowy).

    @nankin
    „Niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś kto w trakcie tego szturmu nie pomyślał „o ja pierdziu, druga wojna secesyjna.”

    Zzziuuut! Secesję ogłaszali legalnie wybrani przedstawiciele, a nie jakiś najarany motłoch. Od tych meszuge odcięli się po prostu wszyscy, także republikańscy kongresmeni z ich okręgów, a także szeryf hrabstwa Pinellas (zapewne pochodzący z lokalnych wyborów).

  8. O czym myślał? Prawdopodobnie o tym, że właśnie rozpoczynają pospolite ruszenie na skorumpowany Kongres, przecież Trump dosłownie parę godzin wcześniej ich do tego zagrzewał, w dodatku mówiąc że się do nich przyłączy. A już na pewno myśleli, że w najgorszym razie ich ułaskawi, tak jak wszystkich swoich ziomali.

  9. @WO

    Wersja Twojego katechizmu dostosowana do poziomu PiS-owskich władz i publicystów:

    Czy wybory sfałszowano?

    Nie.

    Skasowali Trumpowi konto, czy to nie straszne?

    Establiszment go skreślił, dlaczego siebie (i nas wszystkich) wciąż do niego dopisujecie?

    Dlaczego media milczały, gdy anarchiści podpalali sklepy?

    Podpalone sklepy potępiły media prawicowe, a zajazd trumpistów – wszystkie media, bo za kozłów ofiarnych uznał ich cały establiszment. Dlaczego siebie (i nas wszystkich) wciąż do nich dopisujecie?

    A Biden lepszy?

    Lepszy, bo nie skasuje NATO.

    @Nankin77
    „Niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś kto w trakcie tego szturmu nie pomyślał „o ja pierdziu, druga wojna secesyjna.”

    Wojna secesyjna była starciem establiszmentów, za które walczyła w okopach biała męska biedota masakrująca się karabinami Springfield Model 1861 – zaczęło się jednak z galanterią od wysłania posłów i bezkrwawego ostrzeliwania Fortu Sumter. Środa to był bezładny najazd białej męskiej biedoty, podobny raczej do lokalnych protestów przeciwko naborowi do armii Unii, stłumionych przez Lincolna w 1863 r.

  10. @airborell
    „Wojną secesyjną to i tak za parę lat się skończy”

    Musiałaby to być secesja Atlanty z Georgii.

    Wojna secesyjna to ważny i zbyt mało znany w Polsce konflikt, które ma pewne podobieństwa, ale też i liczne różnice wobec aktualnej sytuacji. Na przykład ówczesne Południe czuło się zdominowane kulturowo przez rodzącą się na północy kulturę masową, w tym pierwszy amerykański bestseller – „Chatę Wuja Toma” (wówczas książkę wywrotową, z dzisiejszej perspektywy zbiór sentymentalnych stereotypów); przeciwstawiało temu swoje przechodzące bez echa „wielkie produkcje”, w tym kilka powieści bezpośrednio polemizujących z Beecher Stowe. Ma to swoje współczesne paralele. Jednakże współczesne „Południe” nie jest spójnym społecznym organizmem – obszarem obejmującym warstwy ludowe i elitarne połączone wspólną ideologią i modelem socjoekonomicznym. Jest raczej ono (czyli biedniejszy, mniej wykształcony, pozamiejski biały elektorat) zasobem o jaki konkurować będą reformułujące się segmenty elit.

  11. @sasiad_schumachera
    „Zapewne tak, ale czy te instytucje mogłyby na przykład korzystać z AWS? Czy musiałyby utrzymywać całą infrastrukturę?”

    AWS to dostawca infrastruktury, jeden z wielu, daleki od monopolu na usługi serwerowe, więc to zupełnie inna kwestia niż korzystanie z platform społecznościowych przez instytucje publiczne.

    Jeszcze co do skali tego utrzymywania, VPS który pociągnie WordPressa czy dowolny inny CMS choćby największego liceum w Polsce to koszt poniżej 50zł brutto miesięcznie (a patrzę po cenniku wcale nie najtańszego dostawcy), większe jednostki i urzędy państwowe i tak już mają serwery na których utrzymują swoje strony. Swoją drogą póki na stronach jednostek znajduje się komplet informacji to osobiście nie mam problemu żeby powiadomienia o zmianach pojawiały się także na platformach społecznościowych, pod warunkiem że będzie to „także” a nie „tylko”. Dla typowego usera łatwiej ustawić obserwowanie na twitterze czy fejsie niż dodawać sobie feed rss/atom do czytnika.

  12. Takich kilka spostrzeżeń, Awal ujął to w dużo bardziej zwartej formie

    1) Ludzie którzy szturmowali Kapitol – ta zastrzelona kobieta miała na koncie 14 lat służby w oddziałach wartowniczych USAF, w chwili śmierci prowadziła jakąś małą firmę usługową. Inni, choćby Larry Brock to emerytowany oficer, także USAF. No cóż, bycie wojskowym nie daje patentu na bycie mądrym z automatu a tym bardziej odpornym na teorie spiskowe. Mam wrażenie że gdy już będzie zidentyfikowana reprezentatywna grupa, może się okazać że atakujący wywodzili się z niższe klasy średniej lub stanowili znaczną część rebeliantów – typowa biała biedota została w domach. Może, ale to tylko spekulacja, pojawiły się w tej grupie mechanizmy radykalizacji typowe dla innych organizacji/ruchów terrorystycznych – gdzie pojawia się mechanizm względnej deprywacji (nie jest to klasa ludowa, na pewno nie „underclass” ale jest obawa o deklasację lub poczucie względnej deprywacji wobec innych grup).

    2) Media. To co widać w dyskusjach z polskimi prawicowcami to ogromne oburzenie na cenzurę (stąd bardzo zabawne jest przypominanie im że tak przecież działa wolny rynek wolnych przedsiębiorców). Co typowe – uciekają w narrację o cenzurze i hipokryzji mediów, które jakoby przemilczały protesty, choć dane pokazują inaczej i potwierdzają to o czym pisze Awal [1] . Jest to o tyleż naiwne że widzą oni wszędzie „lewacki spisek” zamiast dostrzegać to co jest czytelne dla nas lewaków czyli po prostu interesy posiadających media i serwery.

    Niestety w Polsce na prawicy odczytywana jest właśnie teoria spiskowa, jest to bezpłodne poznawczo i szkodliwe dla percepcji realnych zjawisk na scenie politycznej – no ale niestety to oznacza że będzie nam grozić za administracji Bidena marginalizacja. Tego się realnie obawiam.

    [1] [https://fivethirtyeight.com/features/national-media-coverage-of-black-lives-matter-had-fallen-during-the-trump-era-until-now/]

  13. Napad na Kapitol byl medialny bo się niestety powiódł, w przeciwieństwie do wielu bardzo nagłośnionych demonstracji BLM. Straż Kapitolu i Gwardia Narodowa w DC jest pod kontrolą władz federalnych co się pewnie przyczyniło „sukcesu” atakujących. Gdyby skończyło się na pikiecie i drobnych przepychankach to media by tematu nie podjęly.

    Co do kasowania konta to musi jeszcze trochę czasu minąć zanim moderatorzy twittera, reditta itp. wyrobią się na tyle żeby przejąć pałeczkę od redaktorów starych mediów – jest to jednak proces nieodwracalny.

  14. @sfrustrowany_adiunkt
    „Awal ujął to w dużo bardziej zwartej formie”

    I to jest prawdziwa rewolucja.

  15. @Mogę zaproponować jedynie zakaz wykorzystywania prywatnych mediów społecznościowych przez instytucje publiczne (szkoła, która komunikuje się z uczniami przez facebooka).

    Facebook przynajmniej działa. Nie to, żeby mnie to cieszyło biorąc pod uwagę wagę takich systemów dla edukacji zdalnej oraz samej edukacji zdalnej w obecnych czasach.
    link to wyborcza.pl

  16. @chmura krajowa i liberalne media.

    Tu akurat śmiechu nie jestem pewien. Nie dlatego, że wolnorynkowcy nagle zaczęliby rozumieć potrzebę istnienia takiego tworu. Tam po prostu pasie się tyle Fajnych Firm (to nie jest zarzut, to tylko stwierdzenie faktu), że na wypadek wolnopeplania wolnorynkowców zostaliby oni zaproszeni na kilka Eventów Popularyzujących Idee Chmury Krajowej.

  17. Korekta uspołeczniona.
    Jest: „Amerykanie mają nawet specjalne słów na opisanie (…)”
    Winno być: słowo albo słowa.

  18. @Po pierwsze: bo ostatni raz Kapitol był splądrowany w 1812

    1814, jeśli mowa o Brytyjczykach

  19. Odpowiedź na pytanie „Co oni sobie myśleli” wydaje mi się oczywista: oto przyszłość Ameryki stanęła na ostrzu noża, gibnie się w tę lub w tamtą – popchną we właściwą stronę, to ocalą Prezydenta, Sprawiedliwość i Wolę Ludu. Nazajutrz ich zdjęcia będą w „Washington Times” (bo „Post” nie od razu się ogarnie) z podpisami: „To oni ocalili Republikę”. Przecież Trump, który do końca powtarza, że słuszność i prawo są po jego stronie, nie może po prostu pieprzyć od rzeczy, can he? Przecież właśnie odkryliśmy pradawne prawo, wedle którego to wiceprezydent arbitralnie wyciąga z sempiterny wynik wyborów (ostatni z Trumpowych krakenów i chyba najgłupszy)! Oto dzieje się Historyczny Moment (być może, w jakimś stopniu), bądźmy po Właściwej Stronie (trochę bardziej dyskusyjne).

    Zdaje się, że na pod tym very blogiem w listopadzie dyskutowane były scenariusze p.t. „a jeżeli Trump się jednak uprze”, i opcja „jak się uprze, to nikt nie będzie mógł nic mu zrobić” była traktowana całkiem poważnie. A jeżeli Trump zostaje, to ziutek taszczący mównicę jest bohaterem.

  20. DLACZEGO MEDIA MILCZAŁY GDY ANARCHIŚCI PODPALALI SKLEPY?

    Tylko że nie milczały. O wybitych szybach było pełno, a o przyczynach zamieszek i ich uczestnikach wcale. Tu jest w sumie podobnie. Czy ktoś w polskich mediach opisał w miarę dokładnie tę całą amerykańską prawicową menażerię i skąd ona się w USA wzięli neonaziści?

  21. @wo
    „Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi”.

    Ile razy mam okazję rozmawiać z osobami, które deklarują się jako „wolnościowcy”, to zawsze okazuje się, że koncepcję wolnego rynku rozumieją Oni tak, że jest to tak uregulowany rynek, aby to było dla nich korzystne.

    Sam też mam z tym kłopot. Kiedy ktoś mnie pyta, czym jest wolny rynek, to mówię że nie wiem. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, jak mogłoby to wyglądać.

  22. ad wolny rynek

    Wczoraj była jakaś dyskusja z kategorii Korwin kontra młodzież (nie wiem co mnie podkusiło) i Korwin wraz z rurkowcem perorowali, że trzeba wrócić do XIX-wiecznego kapitalizmu i wszystko będzie w porządku. Korporacje to ich zdaniem wymysł lewicy. To chyba kończy temat dyskusji z wolnorynkowcami – oni radośnie nie zauważają, że literatura, do której się odnoszą (jeżeli w ogóle to robią), zestarzała się prawie 100 lat temu. Poproszę dla nich kancelkalczer raz. Może być z lodem.

    Korzystając z taryfy ulgowej, chciałbym nieśmiało spytać. Od jakiegoś czas próbuję ignorować tematykę amerykańską zakwalifikowawszy sobie ten kraj jako dzicz i swołocz i próbując się skupić na tematyce europejskiej i ewentualnych nowych kierunkach. Różnie to wychodzi, fakt, ale czy jest jakaś szansa, że rząd (niekoniecznie ten) da sobie spokój z mirażami specjalnego sojuszu z Amerykanami i powrócimy na jako taką normalną ścieżkę integracji europejskiej z ewentualnymi widokami na normalizację stosunków z Rosją i otwarciem się na Wschód? Czy pojawi się jakaś siła, która po prostu odrobi tu swoją robotę?

  23. @: Odpowiedź na pytanie „Co oni sobie myśleli” wydaje mi się oczywista: oto przyszłość Ameryki stanęła na ostrzu noża, gibnie się w tę lub w tamtą – popchną we właściwą stronę, to ocalą Prezydenta, Sprawiedliwość i Wolę Ludu.

    Z mojego wąchania po amerykańskich mediach wynika, że to było tak, że Trump twittnął, żeby przyjechali 6 stycznia, to przyjechali. O co chodziło Trumpowi – nie udało mi się ustalić, możliwe, że on sam tego nie wiedział, prawdopodobne jest, że wyobrażał sobie, że zrobi wiec. Ale on jest na tyle nieogarnięty, że nie wiedział nawet, że to niemożliwe (chyba jest wręcz zakaz, żeby nie naciskać Kongresu). Ale oczywiście jest też na tyle egotyczny, że tego nie odwołał.

    No więc przyjechali. Regularni MAGA’owcy raczej dla uczestnictwa w wydarzeniu historycznym, które tatuś zapowiedział. QAnoni czekając na rozkazy. Ci w międzyczasie fantazjowali na tych swoich 2chanach czy innych GABach co też to może się okazać i do czego zostali powołani. Mówiąc wprost: do jakiegoś rodzaju akcji terrorystycznej (oczywiście tak tego nie nazywając). Dlatego przygotowali trytytki, karabiny raczej chwilowo pochowali po krzakach. Wystarczyłby jeden tweet Trumpa i by zaatakowali na serio. A tak: rozleźli się po budynku i zaczęli wygłupy.

  24. @olo421
    „czy jest jakaś szansa, że rząd (niekoniecznie ten) da sobie spokój z mirażami specjalnego sojuszu z Amerykanami i powrócimy na jako taką normalną ścieżkę integracji europejskiej z ewentualnymi widokami na normalizację stosunków z Rosją i otwarciem się na Wschód? Czy pojawi się jakaś siła, która po prostu odrobi tu swoją robotę?”

    Punktem wyjścia dla jakiejkolwiek takiej siły musi być konstatacja, że nie jesteśmy materiałem na „specjalnego sojusznika” kogokolwiek, a już zwłaszcza USA, kraju którego elit nie przywiązuje do Polski licząca się diaspora, istotna wymiana handlowa czy choćby jakiś wyblakły kulturowy sentyment. Jesteśmy jednym z wielu frontowych sąsiadów rosyjskiego obszaru wpływów, który bez nadymania się na bezobjawowego „lidera regionu” powinien się uczyć od innych krajów w tej sytuacji. Aktualnie najlepiej od Mai Sandu, która właśnie wyrwała Mołdawię Putinowi z garści, mając znacznie słabsze karty niż nasi specjaliści od odzyskiwania wraków. Kompetencje tej polityczki przekraczają kompetencje dowolnego polskiego ministra z aktualnej puli.

  25. izpkb
    „Sam też mam z tym kłopot. Kiedy ktoś mnie pyta, czym jest wolny rynek, to mówię że nie wiem. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, jak mogłoby to wyglądać.”

    Mi się spodobało metafora, że to taki ring bez kategorii wagowych, a niektórzy mogą wpaść z bronią lub nawet przyjechać czołgami.

  26. @lukasz2
    „Ciekawe, że redaktorowi to się zamieniło w sprzątaczkę”

    Komcionautę to zaskoczy, ale w IT też są sprzątaczki.

    „A ten zarzut „obscenicznego zachowania” to stara sprawa, więc chyba nie do końca też „będzie odpowiadać karnie za obsceniczne zachowanie”.”

    Oho, szkoła prawa im. Giulianiego. Przedawniło się?

  27. @związek przyczynowo skutkowy
    Nie jestem pewien czy dla takiego Angeliego to co zrobił to aż taka nierozsądna decyzja. Jeśli by dostał niewielki wyrok to z, nomen omen dość anonimowej postaci może się wypromować na byciu męczennikiem i weteranem szturmu na Kapitol. Młody, fotogeniczny, rozpoznawalny – finansowo może wejść na poziom nieosiągalny dla niego w inny sposób.

  28. @dnl
    Milo Cośtamopoulos kombinował podobnie i wyszedł na tym tak sobie. Płacze na Parlerze, że zbankrutował.

  29. @izpkb
    „Kiedy ktoś mnie pyta, czym jest wolny rynek, to mówię że nie wiem. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, jak mogłoby to wyglądać.”

    W nauce makroekonomii zazwyczaj ucieka się do przykładu targowiska owocowego lub targu rybnego w porcie, podlegającego stałym fluktuacjom cenowym. Co jest oczywiście bzdurą („uproszczeniem modelu”) ze względu na realnie występujące ograniczenia dostępu, regulacje i usługi publiczne w postaci np. opłat straganowych, wymogów sanitarnych, regulacji miar i waluty, infrastruktury transportowej itd.

  30. @olo421

    Jeśli pojawi się taka zmiana polityki o której pisze Awal, to pojawi się na skutek kryzysu, będącego dla naszych elit kubłem zimnej wody uświadamiającym, że relacje z USA niekoniecznie muszą wyglądać tak jak elity obecnie rządzące (i w dużej mierze opozycyjne, miłość do USA wielka jest i widoczna od dawna w polskiej kulturze strategicznej śmiem twierdzić) je sobie wyobrażają. Będzie to jak podejrzewam, demonstracja siły Rosji, tej twardej i militarnej połączona z użyciem miękkiej siły (dezinformacji/wojny psychologicznej) by wpłynąć na postawy amerykańskiej opinii publicznej. Kryzys ten zapewne ujawni także inne deficyty naszego systemu bezpieczeństwa – i pozostaje się modlić aby ta lekcja została odrobiona względnie bezosztowo. To scenariusz pesymistyczny.

    Scenariusz optymistyczny, to paradoksalnie, aktywność samych Amerykanów. Amerykańskie wskazówki, udzielane mniej lub bardziej subtelnie są nad Wisłą przyjmowane bardzo życzliwie więc istnieje szansa że nowa administracja po prostu skorzysta z tych narzędzi wpływu jakie ma i przywoła Polskę do porządku. Brzmi okropnie, ale jako zaplecze dla sił wzmocnienia mających bronić republik nadbałtyckich i ew. Ukrainy jesteśmy na tyle cenni (ale uwaga: można nas pominąć vide ćwiczenie „Baltic Protector” pod przywództwem UK [1] ) że jest szansa że komuś będzie nam – dość instrumentalnie – zależeć.

    [1] [https://www.gov.uk/government/news/uk-led-high-readiness-force-to-deploy-to-the-baltic-sea]

  31. Wolnorynkowych i wolnościowych świrów warto sprowadzić na ziemię konkretnym pytaniem który z krajów jest najbliższy ich ideałowi wolnego rynku. Jak już padnie jakiś konkret to łatwo sprowadzić ich na ziemię. Szwajcaria? Tam nawet nie można kosić trawnika w niedzielę.

  32. @sfrustruowany_adiunkt

    Krótko: albo będziemy sojusznikiem USA jako część zintegrowanej Europy albo „specjalnym sojusznikiem” tj. opcjonalnym teatrem konfliktu.

  33. @rpyzel
    „Mi się spodobało metafora, że to taki ring bez kategorii wagowych, a niektórzy mogą wpaść z bronią lub nawet przyjechać czołgami”.

    Uprościłeś strasznie, bo ten czołg musi być na tym ringu wcześniej wyprodukowany 🙂

    @Awal Biały
    „W nauce makroekonomii zazwyczaj ucieka się do przykładu targowiska owocowego lub targu rybnego w porcie, podlegającego stałym fluktuacjom cenowym”.

    Czyli w gruncie rzeczy mit barteru, z którym rozprawił się Graeber w „Długu”?

  34. @cowboytomash

    „AWS to dostawca infrastruktury, jeden z wielu, daleki od monopolu na usługi serwerowe, więc to zupełnie inna kwestia niż korzystanie z platform społecznościowych przez instytucje publiczne.”

    AWS to nie jest farma wirtualnych serwerów tylko cały ekosystem. I tak – jest to jeden z monopolistów na tym rynku. I może sobie „ot tak sobie” odciąć kogoś od swojej platformy rozwalając cały model biznesowy bo migracja na inny ekosystem cloudowy nie jest taka prosta i przyjemna. O ile w’ogóle możliwa.

    Ostatnio stało się tak z „prawicowym soszial medium” czyli Parler.
    Został jednego dnia odcięty od AWS (Amazon) a jego apki wyleciały z App Store (Apple) i Play Store (Google). Jak dla mnie to GAFAM dostał poprzez ten precedens jeszcze więcej władzy niż miał do tej pory. Pewnie jest to ich ruch wyprzedzający bo o regulacjach mówią już nie tylko demsi ale też republikanie.

  35. @izpkb
    „Czyli w gruncie rzeczy mit barteru”

    Sztuczne sprowadzenie „wolnego rynku” do „mechanizmu cenowego” funkcjonującego w dużej liczbie sprzedających i kupujących o zbliżonym potencjale – nazwanie wolnym rynkiem sytuacji braku oligopolu, tak jakby to było jedyne możliwe ograniczenie swobody decyzyjnej kontrahentów.

  36. „To chyba kończy temat dyskusji z wolnorynkowcami – oni radośnie nie zauważają, że literatura, do której się odnoszą (jeżeli w ogóle to robią), zestarzała się prawie 100 lat temu.”

    Powiedziałbym, że końcem dyskusji z wolnorynkowcami jest wklejeniem linku do wykładu posterboya kapitalizmu – Petara Thiela, w którym tłumaczy, że „Competition is for Losers” i sensem kapitalizmu jest tworzenie monopoli. xD
    link to youtube.com
    link to genius.com

  37. > prawo, wedle którego to wiceprezydent arbitralnie wyciąga z sempiterny wynik wyborów (ostatni z Trumpowych krakenów i chyba najgłupszy)

    Realnie zastosowany parę razy w naszym marszałkowskim ustroju sejmowym. Głosowaniem, jego protokołem (nie tylko ż sali kolumnowej) i wynikiem jest to co marszałek uważa.

    Senator Kolbuchar zwróciła na to uwagę. Rzucając się do ucieczki wszysy porzucili protokoły elektorskie i tylko dzięki przytomności dwóch urzędników którzy je zabezpieczyli nie doszło do faktycznego problemu. Inny senator zwrócił uwagę, że republikańscy prawodawcy także chcieli je zniszczyć więc atak nie był tylko z bezprawnej strony, retoryka była wspólna a paru republikanów brało udzał w szturmie. Gospodarz i Awal wspomnieli, że potępienie jest uniwersalne. Nie musiało być. Establishment GOP Trumpa teraz się brzydzi jak Ted Cruz: w zasadzie nie wiadomo czy z powodow estetycznych czy za nieskuteczność.

  38. @krzloj

    Och, to w ogóle dość uporczywie nieznośne mylenie (wolnego lub nie) rynku z kapitalizmem. Kiedy są to koncepcje co najwyżej ortogonalne, a raczej wręcz ujemnie określone.

  39. @ ❡

    „Gospodarz i Awal wspomnieli, że potępienie jest uniwersalne. Nie musiało być.”

    Rozwijam to pod notką WO „Kolegium Elektorów – WTF?” Polecam się uwadze, bo trochę się tam rozpisałem i podlinkowałem kilka ciekawych materiałów. Jak wspomniałem, pracuję nad wygodniejszą w użyciu formą agregacji takich dłuższych komcionotek. Aktualnie kłaniam się i znikam do lutego.

  40. @Kariera Qanonowca
    Milo miał kasę na studiowanie na 2 uczelniach (z których go wywalali) i dostał $80K na książkę. Oczywiście upadł bo jest kretynem (i pewnie Angeli też jest i dlatego też upadnie). Inna rzecz, że jojczenie o tym, że się bankrutuje i zbieranie datków to też może być kariera na długie lata.

    Niemniej różnica jest też taka, że Angeli skonczył średnią szkołę, jest prekariuszem (w branży aktorskiej) czyli nie ma nic. Jest młodym fotogenicznym i facetem i może monetyzować fakt, że będzie rozpoznawalną twarzą niemałego ruchu, który korzysta z dużej uwagi mediów.

  41. @cenzura

    A jak by to działało w hipotetycznie uspołecznionym Internecie? Jak i kiedy wykopano by zeń Trumpa (jako całości, bo zdeplatformowały go jednocześnie nie tylko Twitter i Facebook, ale szereg mniejszych serwisów, a pamiętajmy że w jego początkach BOFH miał pełnię władzy). Do tej pory podsycany przezeń motłoch (z grubsza) nie materializował się (przynajmniej w bezpośredniej reakcji). Gdy tylko to nastąpiło, zapadły decyzje.

    Decyzja w trybie nadzorczym, wobec szczególnego statusu prezydenta, zapobiegawczo, czy w reakcji na poprzedznie obsceniczne obrazy i obyczajówki, zapewne również nie byłaby możliwa bez takiej dobitnej sytuacji. Gdyby w ogóle był taki Nadzor (w Polsce do pomyślenia, GlosSowiet im. Hofmokla). W Ameryce to bardziej prawdopodobnie tajna troika typu sąd arbitrażowy do zatwierdzania dyskrecjonalnych decyzji cyberkorpów (próbują pozycjonować się, że się sprawdziły) lub agencji (jak teraz z inwigilacjią via FISA). Prawo, oprócz masowego szpiegowania – do uciszania. Regulacja jako odebranie Twitterowi decyzyjności według swojego Terms of Service, czyli ustalenie jakichś Zasad, wymagałoby ich szczegółowości i niezwykle wydajnego mechanizmu sądowego.

    Rozwiązanie rynkowe to nakazowe stworzenie sztucznego rynku, jak w przypadku ATT. Rozbicie i udostępenienie platform i protokołów. Ma to szereg innych wad, ale technologicznych i ekonomicznych, nie w obszarze praw podstawowych. Ryzyko kolejnego wstrzymującego postęp technologiczny dziadostwa na miarę UNIXa czy inne przypadkowo standardowe platformy jak PC czy Intel (standardowe protokoły też, jak pokazuje brak przeglądarek poza sponsorowanymi przez Google’a). Nieunikonioność wtórnej centralizacji na rynku, szczególnie w przypadku sieci – zmniejszającej bariery komunikacyjne – już Coase zauważył że sprawność promuje centralizację wbrew widzącym naturalny stan internetu jako zdecentralizowany i federacyjny (to z twierdzenia Coaes paradoksalne centralizowanie się korporacji nie tylko w monopolach, ale i w wymiarze wewnętrznym i geograficznym, mimo jak się okazało możliwej telepracy).

  42. @❡
    „A jak by to działało w hipotetycznie uspołecznionym Internecie?”

    Nie znam się, ale „Repeal Section 230” wzbudza nadzieje i wizja, jak z amerykańskiego filmu, w której rodzina policjanta, który zginął podczas The Szturmu, pozywana na 100 mln. dolarów Twittera, wygląda obiecująco.

  43. @WO Fajnie, tylko że ona nie jest sprzątaczką. „Carone, a freelancer who worked for Dominion Voting Services as a low-level technician”. Póki co mogę tylko zakładać, że ta sprzątaczka powstała w głowie redaktora. Być może redaktor nie wie, że kobieta w IT może się zajmować IT?

    I nie chodzi o to, że sprawa obscenicznego zachowania się przedawniła, tylko że już się odbyła a kara została wykonana.

  44. @ A jak by to działało w hipotetycznie uspołecznionym Internecie? Jak i kiedy wykopano by zeń Trumpa

    Na dobrą sprawę to my nawet nie wiemy jak to działa w obecnym, rzeczywistym Internecie. Bo wiecie, Trump jest dopiero drugim prezydentem USA, który ma tam konto. Obama pisał tam te takie okrągłe polityczne motywatory typu „yes we can”, więc wydawało się to OK, nie? Ale czy w ogóle politycy tej rangi powinni mieć prywatny dostęp do mediów – oto jest pytanie. Weźmy bardziej tradycyjne – powiedzmy, że Hannity albo taki Lis zostają prezydentami. Czy spodziewamy się, że zachowaliby program w TV i co tydzień pytali posłów „co z tą Polską”? Pomysł wydaje się absurdalny, nie? To, że prezydent USA będzie niechcący zwoływał insurekcję z kieszonkowego komputerka trochę też. Ja wiem, że 15 lat w Internecie to wieczność, ale trochę jednak ciągle nie wiadomo z czym my mamy do czynienia.

  45. „„Carone, a freelancer who worked for Dominion Voting Services as a low-level technician”
    Low level technician to semantyka. Do jej obowiązków należało przecieranie szybek w maszynkach i prace fizyczne. Taka sprzątaczka od utrzymania w czystości sprzętu elektronicznego.

  46. @terpa
    „AWS to nie jest farma wirtualnych serwerów tylko cały ekosystem.”

    …służący koniec końców uruchamianiu aplikacji. To czy wspomniany WordPress wspomnianego liceum będzie trzymał zdjęcia na S3 czy na EBS załączonym do jego EC2 to jest detal implementacyjny, który robi się poważnym problemem (vendor lock-in) dopiero kiedy zaczynasz mieć bardzo złożoną infrastrukturę aplikacji o poważnym ruchu. Do WordPressa z ogłoszeniami liceum nie uruchamia się klastra Kubernetes ani nie stawia poważnej Kafki, jest to aplikacja której przeniesienie z dowolnego hostingu to kwestia dwóch godzin.

    „I tak – jest to jeden z monopolistów na tym rynku.”

    To słowo, którego używasz, znaczy coś innego niż ci się wydaje.

    „I może sobie „ot tak sobie” odciąć kogoś od swojej platformy rozwalając cały model biznesowy bo migracja na inny ekosystem cloudowy nie jest taka prosta i przyjemna. O ile w’ogóle możliwa.”

    Patrz wyżej odnośnie dyskutowanego przykładu.

    Duża, złożona aplikacja, na dodatek korzystająca mocno z AWSowych „opakowań” na popularne ołpensorsy – jasne, jest trudna w migracji. Jako ktoś kto zajmuje się takimi aplikacjami zawodowo (programuję, ale moja firma zajmuje się też infrastrukturą i devops) od razu odpowiem że w ogóle migracja każdej aplikacji z AWS do konkurencji jest możliwa, chociaż oczywiście nie każda usługa AWS rozumiana jako „zarządzane środowisko ołpensorsowego narzędzia X z osobnym cennikiem” ma swoje analogi w Azure czy GCP, więc trzeba sobie ów ołpensors samemu uruchomić (i nim zarządzać – skalowanie itd.) na surowej instancji.

    „Ostatnio stało się tak z „prawicowym soszial medium” czyli Parler.
    Został jednego dnia odcięty od AWS (Amazon) a jego apki wyleciały z App Store (Apple) i Play Store (Google).”

    I wylecenie ze sklepów z aplikacjami o wiele bardziej ich boli niż odcięcie od hostingu który są w stanie w ograniczonym czasie postawić u konkurencji (oczywiście zakładając że robili off-site backupy, jeśli nie to niech płoną kretyni). Sklepy z aplikacjami to jest prawdziwy monopol i walled-garden. Usługi hostingowe to na tym tle bardzo kulisty wolny rynek z trzema dużymi graczami chmurowymi (z których żaden nie ma ponad 50% udziału w rynku) i mnóstwem mniejszych, często lokalnych czy specjalizowanych dostawców którzy trzymają się nieźle.

  47. @cowboytomash

    „(…) AWS to dostawca infrastruktury, jeden z wielu, daleki od monopolu (…)”

    Pewnie bym się zgodził, ale przypomniał mi się niejaki Trump, który tydzień temu też myślał, że ma konta na wielu platformach.

    @olo421

    „(…) normalizację stosunków z Rosją i otwarciem się na Wschód (…)”

    Dla Rosji taka normalizacja zawsze będzie oznaczać Polskę poza NATO. Nasze otwarcie na Wschód to pogodzenie się z faktem, że nie należymy do Zachodu, ale jesteśmy strefą buforową. Każdy może sobie sam ocenić, czy to dobry pomysł.

    @Luk2

    „Szwajcaria? Tam nawet nie można kosić trawnika w niedzielę.”

    Może nie można, ale miałem sąsiadów, którzy używali wiertarki udarowej o 21 w niedzielę i jakoś trzeba było z tym żyć.

  48. @ oczywiście zakładając że robili off-site backupy

    Och, na pewno jest wszystko zbackupowane w Moskwie XD

  49. @lukasz2
    „Póki co mogę tylko zakładać, że ta sprzątaczka powstała w głowie redaktora” – nie do końca możesz. Zacytuję fragment z listu cease and desist, jaki prawnicy Dominion wysłali do samej bohaterki: „…you have positioned yourself as a prominent leader of the ongoing misinformation campaign by pretending to have some sort of „insider’s knowledge” regarding Dominion’s business activities when in reality you were hired through a staffing agency for one day to clean glass on machines and complete other menial tasks…”. Całość listu do wyguglania bez większego problemu.

  50. @sasiad_schumachera:
    „Pewnie bym się zgodził, ale przypomniał mi się niejaki Trump, który tydzień temu też myślał, że ma konta na wielu platformach.”
    No ale Tomash ma rację – w zasadzie większość dostawców oferuje albo K8s albo gołe maszyny ma których to sobie można postawić i zrobić 'lift and shif’ bez specjalnych problemów – ba nawet pod tą samą domeną w ciągu 24h. Dodatkowo dużo poważnych (albo paranoiczych) graczy ma strategię multi-cloud, żeby wyłożenie się jednej chmury nie uwalało ci całej usługi. Problemy są tylko wtedy, jeśli korzystasz z jakiś wyspecjalizowanych funkcji/usługi danej chmury.

    Platformy socjalne są z definicji nieprzenoszalne więc utrata konta na jednej powoduje utratę dostępu do wszystkich followersów, ale nie blokuje ci dostępu do założenia sobie konta na innej.

    „Może nie można, ale miałem sąsiadów, którzy używali wiertarki udarowej o 21 w niedzielę i jakoś trzeba było z tym żyć.”
    Po szwajcarsku – najpierw anonimowy list do skrzynki, za drugim razem telefon na policję. Tutaj się nikt nie szczypie.

  51. @carstein „Po szwajcarsku – najpierw anonimowy list do skrzynki, za drugim razem telefon na policję.”
    Dlaczego anonimowy? Ja mój do sąsiada z góry podpisałem. Obyło się bez policji. Zresztą nasza kamienica ogólnie nie dzwoni na komendę, taki etos.

  52. „Będę się jednak upierać, że użycie wobec pracownika tymczasowego określenia „sprzątaczka” jest przekłamaniem.”
    No upieraj się, ale ludzi zatrudnionych do utrzymania powierzchni płaskich w czystości zazwyczaj jednak nazywamy sprzątaczami, niezależnie od tego, czy to robota na etat, czy na jeden dzień z agencji.

  53. @cowboytomash
    „I wylecenie ze sklepów z aplikacjami o wiele bardziej ich boli niż odcięcie od hostingu który są w stanie w ograniczonym czasie postawić u konkurencji”

    Ale jednak po wyleceniu z oligopolu GAM-y i przy hipotetycznym odcięciu ze strony (monopolisty?) Cloudflare w znaczny sposób mogłaby wpłynąć na stabilność tej tego bieda portalu, jeśli odpowiednia liczba złośliwców by się znalazła. Jakby szkoła strony bez problemu może latać na hostingu postawionym na piwnycznym Raspberry Pi, prawicowy Facebook, czy cokolwiek większego raczej, w którymś miejscu infrastruktury bez Big Korpo się nie obejdzie. #takmisiewydaje

  54. @ krzloj

    Ale przecież te wszystkie czany, gdzie się naziole umawiają na strzelaniny, chodzą na jakichś naziol-friendly hostingach. To nie jest tak, że oni się jakoś oligopolowi wymykają pod radarem, tylko mają swoją małą infrastrukturę.

  55. @cowboytomash

    „(oczywiście zakładając że robili off-site backupy, jeśli nie to niech płoną kretyni)”

    W sumie to jest fascynująca kwestia, bo dotyczy praktyki naprawdę scream bloody murder nudnej (mam w siwi pracę jako devops, gdzie codziennie się backupy zabezpieczało na taśmie archiwizacyjnej i trzeba ją było zanieść z serwerowni do dyrychtura, dostać starą i zapchać ją zaś do nagrywarki). Z jednej strony im większe zaczadzenie spiskowymi narracjami, tym silniejsza powinna być presja, żeby zabezpieczać dane na czymś poza chmurą, najlepiej na szyfrowanym pendrive odblokowywanym skanowaniem gałki ocznej admina, który niechżyje, bo dzięki niemu „Rebuilt shall be blade that was broken”. Z drugiej – niekompetencja jest zjawiskiem tak powszechnym, że nie zdziwiłbym się, gdyby poszli metodą z kawału o rabinie i budowaniu sauny: robili backup co kwadrans, żeby nie uronić żadnej Istotnej Riposty, tyle odgrywali go na jakąś maszynkę w tej samej chmurze.

  56. @krzloj

    „Jakby szkoła strony bez problemu może latać na hostingu postawionym na piwnycznym Raspberry Pi, prawicowy Facebook, czy cokolwiek większego raczej, w którymś miejscu infrastruktury bez Big Korpo się nie obejdzie.”

    Owszem, obejdzie się, tylko że wtedy to towarzystwo nagle odkryje, ile trzeba za to wybulić, gdy zamiast wykupienia subskrypcji na hostowanie serwerów aplikacji u jednego z potentatów, gdzie ich kasują za ruch w sieci, CPU i pamięć po prostu, trzeba nie dość, że kupić bare metal, to jeszcze kombinować, gdzie to wpiąć, płacić faktury za prąd, za najem pomieszczeń, za gotowość adminów, jakiś pakiet powiadomień względnie monitoring i wszystkie te cudowne rzeczy, które w chmurach po prostu biorą na siebie dostarczyciele. Wtedy się zacznie „Kochani, sprawa przedstawia się tak, że potrzebujemy finansowego wsparcia, By Bronić Wolności.” A potem się okaże, że chodzenie wokół tego to jest robota na pełen etat, więc „Kochani, sprawa przedstawia się tak…”.

  57. @inz.mruwnica
    Jeśli mowa o „umawianiu się na strzelaniny”, to trzeba wspomnieć o casie 8chana, który po tym, gdy Cloudflare wypowiedziała im usługę po strzelaninie w Christchurch, był dostępny „through its IP address and via its .onion address on the Tor hidden services darknet.”, później zniknął z neta, a z tego co Wiki pisze twórca cały czas pracuje nad „nowy otwarciem” w clearnecie.

    Jakby nawet jeśli uciekniesz oligopolowi hostingowemu, to zostaje kwestia ochrony przed DDoSem, a tutaj (chyba) monopolistą jest Cloudflare. Oczywiście można tak uciekać dalej, ale trzeba się liczyć ze znacznymi utrudnieniami w działaniu strony.

  58. @cowboytomash

    „Duża, złożona aplikacja, na dodatek korzystająca mocno z AWSowych „opakowań” na popularne ołpensorsy – jasne, jest trudna w migracji.”

    Dokładnie. Szczególnie jak taka migracja jest robiona w sytuacji nagle usuniętej instancji w całości:
    „Parler’s website could be offline for as long as a week while „we rebuild from scratch,” Matze said in a post on his platform.”

    Czyli Parler pracuje nad tym ale pewnie cały obecny kontent po prostu zniknie.
    I powstaje kolejne pytanie: czy następny dostawca nie zostanie zmuszony do takiego samego wyłączenia usług jak AWS – który jest głównym graczem na tym rynku i ma największą siłę oporu. A poddał się od razu mimo tego, że stanowi to dla nich ogromy problem wizerunkowy.

    „I wylecenie ze sklepów z aplikacjami o wiele bardziej ich boli (…)”

    Jednocześnie wyłączyli im platformę i skasowali możliwość instalacji apek dla nowych urządzeń decyzją 3 członków oligopolu. Zastanawiam się, czy nie dodać jeszcze Twittera do kompletu, bo to jest ewidentnie akcja na jego korzyść.

  59. @sasiad_schumachera

    Normalizację można rozumieć jako pewien proces albo jego efekt. Ja tutaj piszę o procesie, który za tej władzy siłą rzeczy nie może się nawet rozpocząć („mają krew na rękach”). Nie trzeba czytać Walickiego, żeby wiedzieć, że stosunek polskiego generała komunisa do Rosji jest skrajnie negatywnie przekręcony. Nie musi tak przecież być. Mam wystarczająco dużo wyobraźni, żeby imaginować sobie rozmowę na szczeblu Warszawa-Moskwa na tle unijnych flag. I chyba rzeczywiście, jak pisano powyżej, chyba jedyna nadzieja, że przyjdzie czytelna sugestia/rozporządzenie z Waszyngtonu, że albo zaczynamy dialog, albo dziękujemy wam serdecznie.

  60. Nie identyfikuję się jako prawica, ale mam pytanie. Mogę? Oto ono: Rudy Giuliani. Co się stało?
    Nie jestem amerykanistą, ale wydawało mi się, że do funkcji burmistrza, którą pełnił, trzeba pewnych kwalifikacji. O. K., było to dawno, ale co się wydarzyło, bo ostatnio jego pomysły przyćmiewają nawet pomysły szefa. Ciekawią mnie takie postacie, raczej drugoplanowe, ale z rozbudowaną historią.

  61. @vito-slav

    Na ile ja to rozumiem, Giuliani uległ pewnej raeganizacji – obwołano go (międzynarodowa prawica) genialnym burmistrzem, kiedy on po prostu odważył się uderzyć w przestępczość po linii rasistowskiej. Prawicy to oczywiście nie spędzało snu z powiek, czarne społeczności NY czują siniaki do dziś. Więc on nigdy nie był jakimś specjalnym bystrzakiem, a teraz chyba doszła po prostu demencja. Chodzi taki filmik po sieci na którym widać jak nie ogarnia w którą stronę chustki się wysmarkał, więc wciera sobie gluta w twarz.

  62. @lukasz
    „Póki co mogę tylko zakładać, że ta sprzątaczka powstała w głowie redaktora. Być może redaktor nie wie, że kobieta w IT może się zajmować IT?”

    Póki co mogę tylko zakładać, że jako prawak nie zna pan pisma wysłanego do niej przez Dominion: „We write to you now because you have positioned yourself as a prominent leader of the ongoing misinformation campaign by pretending to have some sort of ‘insider’s knowledge’ regarding Dominion’s business activities, when in reality you were hired through a staffing agency for one day to clean glass on machines”

  63. @dnl
    „Niemniej różnica jest też taka, że Angeli skonczył średnią szkołę, jest prekariuszem (w branży aktorskiej) czyli nie ma nic. Jest młodym fotogenicznym i facetem i może monetyzować fakt, że będzie rozpoznawalną twarzą niemałego ruchu, który korzysta z dużej uwagi mediów.”

    Ta różnica jest na jego niekorzyść. Cośtampoulos startował z poziomu wyższej średniej, w najgorszym wypadku spadnie do średniej średniej. Szaman to nieudany climber. On nie ma siatki zabezpieczającej, którą miał Milo.

  64. @vito
    „Nie identyfikuję się jako prawica, ale mam pytanie. Mogę? Oto ono: Rudy Giuliani. Co się stało?
    Nie jestem amerykanistą, ale wydawało mi się, że do funkcji burmistrza, którą pełnił, trzeba pewnych kwalifikacji.”

    Przypuszczam, że zależało mu na ułaskawieniu przez Trumpa (ma swoje problemy za uszami). Poza tym to jest właśnie casus prawnika, który naciąga frajera na pisanie kolejnych pism. Sam był względnie bezkarny (ale też nie popełniał aż takich błędów, żeby kłamać w pozwie – kłamał w Fox News, tam można).

  65. „Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi. Obiecuję, że nie wytnę (ale nie obiecuję, że powstrzymam złośliwy rechot).”

    Ależ tu nie ma potrzeby przedstawiania żadnych wolnorynkowych propozycji, bo one się po prostu dzieją. W myśl zasad działania wolnego rynku Twitter i Fejs mogą sobie wyciąć Trumpa i już. Amazon może też wypowiedzieć umowę Parlerowi. A Trump może sobie kupić serwer i go postawić w piwnicy i przekierować na niego adres donaldtrump.com i tam publikować swoje komunikaty.

    Piszesz, że: „SKASOWALI TRUMPOWI KONTO, CZY TO NIE STRASZNE?
    no jasne, że straszne.”

    A dla nas, wolnorynkowców, nie ma tu nic strasznego. No chyba, że Trump zawarł jakąś umowę z Twitterem i Fejsem i te jej nie dotrzymały. Ale zdaje się, że oprócz standardowego regulaminu, takiej nie było.

    Tak samo jak wyborcza.pl może sobie publikować na swojej stronie to co chce, tak samo Facebook i Twitter mogą decydować kto i co publikuje w ich domenach (no chyba, że wcześniej umówili się z tym kimś inaczej). I na tym polega piękno i siła internetu.

  66. Piękno wolnego rynku polega na tym, że silniejszy może robić co chce z jednym tylko wyjątkiem. Nie może kazać nazywać się państwem, bo wtedy całe piękno znika.

  67. @plainview
    „Tak samo jak wyborcza.pl może sobie publikować na swojej stronie to co chce, tak samo Facebook i Twitter mogą decydować”

    Wyborcza.pl jest ograniczona w swojej swobodzie publikowania prawem prasowym. Facebook i Twitter TEŻ POWINNY BYĆ (czymś w tym rodzaju, bo generalnie uważam, że odróżnienie „prasa” / „portal” jest bez sensu, należy to ujednolicić).

  68. I pamiętajmy że dodatkowo FB i Twittera chroni chora idea że nie odpowiadają w ogóle za publikowane treści póki nie są ich autorami. Co jest niewątpliwie jednym ze źródeł wszelkich patologii

  69. @WO
    Kończąc offtopic – zgadzam się, że nie ma siatki zabezpieczającej, ale też moim zdaniem nie ma nic do stracenia. Oczywiście może spaść na samo dno, ale (korzystając z militarnej okazji) porównajmy szturmujących kapitol do „forlorn hope” oczywiście nie w kwestii ryzyka śmierci (gdyby policja stawiła mocny opór sądzę, że nikt by nie szturmował) ale właśnie „życia po”. Może szanse nie są duże – ale perspektywa awansu nęci.

  70. Pesymistycznie sobie myślę, że tutaj popyt napędza podaż. Jak w nielegalnym handlu narkotykami. I niestety jak nie Trump to pojawi się ktoś inny, a ta nieszczęśnie kończąca się kadencja będzie dla Ameryki tym czym dla nas pierwsze rządy pisu.

    Ciekawsi od pomarańczowego straszydła, choć ten może jeszcze próbować odpalić rakiety na do widzenia, są jego wyborcy i ich przemiany w trakcie kadencji.

    Ciekawi mnie czy ci ludzie którzy wbili się do kapitolu to jakaś kontynuacja partii herbacianej czy to już kompletnie coś innego? Te kolorowe stroje, rewolucyjna retoryka trochę to przypominają, niestety nigdy tak bardzo tego nie śledziłem.

    A tak trochę żartem, jak Trump byłby rzymskim cesarzem to którym? Kaligula? Neron? A może Kommodus?

    @monopole IT
    Faktycznie trochę trudno sobie wyobrazić świat bez monopoli w IT. Windows, Office, Facebook, Twitter, wyszukiwarka itd. to jest kwestia specyfiki tej branży? Trudno sobie wyobrazić kilka fejsów albo świergotów, chyba żeby istniała możliwość komunikacji między nimi, jakaś wspólna platforma. Z drugiej strony ta dominacja to raczej nie efekt czystej, w sensie fairplay, gry rynkowej, ale brutalnej wojny totalnej i taktyki spalonej ziemi (wykupowanie firm, patentów, żeby konkurencja ich nie mogła użyć). Więc może to faktycznie jest kwestia braku regulacji i dzikiego zachodu.

  71. bantus
    „choć ten może jeszcze próbować odpalić rakiety na do widzenia”

    Nie może, Tom Clancy Ci to wytłumaczy.

    „Panie prezydencie, zmieniliśmy współrzędne celu dla pocisku Minuteman III w Dakocie Północnej na miasto, które pan wymienił. Chcia­łem… Czy dobrze pan przemyślał tę decyzję?
    – Generale, to ja jestem naczelnym dowódcą sił zbrojnych. Czy rakie­ta jest gotowa do odpalenia?
    – Wystrzelenie zabierze minutę od chwili wydania przez pana rozkazu.
    – Wydaję rozkaz.
    – To nie takie proste, panie prezydencie. Muszę się upewnić, że to pan. Instruowaliśmy pana na temat procedury.
    Fowler sięgnął po portfel i wyjął plastikową plakietkę podobną do karty kredytowej. Na plastiku widniało dziesięć szeregów cyfr, po osiem cyfr w każdym. Jedynie Fowler wiedział, który szereg trzeba odczytać.
    – Trzy, trzy, sześć, zero, cztery, dwa, zero, dziewięć.
    – Potwierdzam pański kod rozpoznawczy. Teraz, panie prezydencie, musimy potwierdzić rozkaz.
    – Jak to?
    – O wystrzeleniu rakiet nie może decydować jedna osoba. W wypad­ku bezpośredniego ataku na nasz kraj tym drugim człowiekiem mógłbym być ja sam, ale w sytuacji, jaka istnieje, rozkaz musi potwierdzić ktoś z mojej listy.
    – Jest tu ze mną szef sztabu Białego Domu.
    – To nie tak, panie prezydencie. Zasada głosi, że osoby z listy muszą zostać wybrane w głosowaniu albo zatwierdzone przez Kongres, w tym wypadku przez Senat, jak na przykład sekretarze departamentów.”

  72. @: gdyby policja stawiła mocny opór sądzę, że nikt by nie szturmował

    Właśnie wypłynął film jak duża grupa szturmujących katuje policjanta kijem hokejowym. Opór więc jednak był, wygląda tylko na to, że na żywo jakoś udało się (komu?) te najbardziej drastyczne relacje zamieść pod dywan. Pewnie poważnie pomogło to w deeskalacji.

    @: to jest kwestia specyfiki tej branży? Trudno sobie wyobrazić kilka fejsów albo świergotów

    e-mail? Nawet twitter miał swoje otwarte pierwowzory (ICQ, jabber – niby nie to samo, ale bardzo blisko), które dłuższy czas z powodzeniem funkcjonowały aż je cyberkorpy ubiły.

  73. @rpyzel

    Niestety, choć końcówka „Sumy Wszystkich Strachów” jest świetna dramaturgicznie i dla niej warto się przebijać przez całość…to IRL jest mniej różowo. jak ładnie ujęto w jednym z artykułów

    „A mechanism known as the National Command Authority (NCA) does require the Secretary of Defense to confirm the order, but does not allow them to actively veto it. As such, the president can continue to fire and designate individuals to perform that function until someone approves the strike. The longer officials might attempt to dissuade the command in chief, the less time they would have to react to any incoming threats, though.” [1]. Stąd też niedawna rozmowa Pelosi z szefem połączonych sztabów. Obawa że facet wytnie jakiś numer niestety istnieje i niestety oficerowie którzy by dostali taki rozkaz stanęli by przed niezwykle trudnym wyborem. Oczywiście – tutaj mogą liczyć na to że nawet gdyby doszło do jawnego sprzeciwu, czy nawet sabotowania przez niezwykle powolne wykonywanie poleceń w stylu „kurcze, ale nie możemy znaleźć kluczy do sejfów” to Biden po dwóch tygodniach by ich ułaskawił ale…to oznaczałoby ogromny problem na przyszłość. Nie bez powodu wojskowi w państwie demokratycznym mają wykonywać legalne rozkazy władz cywilnych (i tu jest kolejna przesłanka – proces oceny legalności ataku może być barierą ale też nie jest pewną w 100%).

    @bantus

    „Faktycznie trochę trudno sobie wyobrazić świat bez monopoli w IT. Windows, Office, Facebook, Twitter, wyszukiwarka itd. to jest kwestia specyfiki tej branży? ”

    Ale przecież jakoś świat funkcjonował w czasach gdy rynek komputerów dla użytku konsumenckiego + biurowego to nie było jakieś 80% Windows i 20% Apple. Kiedyś równolegle funkcjonowały, w różnych proporcjach PC-compatibile, Apple, Amiga, Atari ST..coś pominąłem. 8-bitowców było jeszcze więcej. Jakoś się żyło (klucz to przenoszenie / przesyłanie danych). Ale słabo pamiętam te czasy, więc może coś pokręciłem.

    [1] [https://www.thedrive.com/the-war-zone/16123/what-we-learned-from-congress-latest-review-of-the-presidents-ability-to-use-nukes ]

  74. @❡
    „Rzucając się do ucieczki wszyscy porzucili protokoły elektorskie i tylko dzięki przytomności dwóch urzędników którzy je zabezpieczyli nie doszło do faktycznego problemu. Inny senator zwrócił uwagę, że republikańscy prawodawcy także chcieli je zniszczyć więc atak nie był tylko z bezprawnej strony, retoryka była wspólna a paru republikanów brało udział w szturmie. Gospodarz i Awal wspomnieli, że potępienie jest uniwersalne. Nie musiało być. Establishment GOP Trumpa teraz się brzydzi jak Ted Cruz: w zasadzie nie wiadomo czy z powodów estetycznych czy za nieskuteczność”

    Ten komentarz to złoto. Ja też tak uważam. Republikanie brzydzą się nim nie z powodów estetycznych, tylko z uwagi na jego nieskuteczność – tak samo, jak radziecka „stara gwardia” brzydziła się nieudolnością puczu Janajewa. To, co napisał @❡, jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie @wo „O CZYM ADAM JOHNSON MYŚLAŁ KRADNĄC PULPIT?”. Myślał o tym, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki – i prawdopodobnie było, gdyby tylko udało im się spalić głosy elektorskie i gdyby Pence nie „stchórzył”. No i zapewne liczyli na wsparcie jakichś „patriotycznie nastawionych” regularnych grup zbrojnych (armia, policja, siły specjalne?); w alt-prawicowym bąbelku faktycznie mogli myśleć, że np. armia ich popiera. TERAZ cały GOP ich potępia, bo nikt nie lubi stawać po stronie przegranych – ale gdyby im się udało, ci sami prawicowcy którzy dziś wieszają na warchołach psy, w razie wygranej całowaliby ich po nogach. Niewiele brakowało, a pan Johnson byłby noszony na rękach. Z jego punktu widzenia ryzyko było opłacalne – gdyby puczyści wygrali, koleś mógł zyskać tysiąc punktów do fejmu, teraz będzie miał tylko sto. I tak będzie bohaterem (przynajmniej na alt-prawicy), ale musi upłynąć trochę czasu.

    Pamiętam, że parę miesięcy temu tu na blogu @gammon zadał z pozoru absurdalne, ale ciekawe pytanie: co, jeśli Trump obrazi się i nie będzie chciał przekazać władzy (po prostu zabarykaduje się w Białym Domu z konserwami, grupą obwieszonych bronią fanatyków i nie będzie chciał wyjść)? To co mu pan zrobisz – wyniesiesz go stamtąd, kosztem kolejnego Waco i wykreowania męczeńskiego mitu i prawdopodobnych rozruchów w całym kraju? Nie da się grać w szachy z gościem, który w każdej chwili może po prostu przewrócić stolik i dać ci po ryju.

  75. Giuliani c. d.
    O. K. Każdemu może się zdarzyć błędne wkręcenie numeru tel., każdy (prawie) może mieć problem z farbą do włosów, ale przypuszczam, że Sacha Baron Cohen nie opisał w scenariuszu takiego zakończenia sceny hotelowej… Hamulce puszczają, czy zawsze był taki? O tyle zabawne, że jest sławiony jako pogromca przestępczości w NY. I drugie pytanie – jak z tą przestępczością było?

  76. @Awal
    „Rozwijam to pod notką WO „Kolegium Elektorów – WTF?” Polecam się uwadze, bo trochę się tam rozpisałem i podlinkowałem kilka ciekawych materiałów”

    Pozwolę sobie podlinkować koledze @❡ odświeżoną przez Ciebie dyskusję pod tamtą starą notką – jest ciekawa i szkoda, gdyby przeszła niezauważona w odmętach bloga: link to ekskursje.pl

  77. Gdy oglądałem relacje na żywo z tego jak to mówią moi koledzy LARPowego eventu w Waszyngtonie(przepraszam, ale ten cały Szaman KuAnon – Jake Angeli wygląda jakby robił cosplay jakiejś postaci MMO), NBC oraz PBS podawały informacje, że jeszcze rano 6 stycznia czasu amerykańskiego jakiś urzędnik, nie pamiętam niestety kto – chyba US Attorney General, pytany przez agencje o kwestie zabezpieczenia głosowania odmówił wsparcia. NBC wrzucało wtedy zdjęcia zabezpieczenia Waszyngtonu z bodaj sierpnia, z manifestacji BLM. Zatem jakby ktoś się temu przyglądał z boku i chciał naciągać to troszkę to wygląda jakby urzędnik podległy Trumpowi lekko przygotował grunt pod wydarzenia. Ale nie zakładam, że tak szatański plan rodem z House Of Cards mógłby się zalęgnąć Herr Trumpowi w głowie, to chyba za dużo jak na tego tytana intelektu.
    @blokada konta na Twitterze – rzekomo cała rzesza moderatorów pisała maile/napisała list wspólnie do managementu z żądaniem zablokowania tegoż konta – w sumie, zgodnie z regulaminem, zgodnie z wytycznymi, co tu dalej szukać, może nawet zgodnie z prawem się to wydarzyło… 😉

  78. „Myślał o tym, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki – i prawdopodobnie było, gdyby tylko udało im się spalić głosy elektorskie i gdyby Pence nie „stchórzył”.”

    No nie było, bo ktoś musiałby głosowanie tych biednych elektorów przeprowadzić pod lufami karabinów przy bierności, bądź cichej akceptacji reszty aparatu państwa.

    „I tak będzie bohaterem (przynajmniej na alt-prawicy)”

    Obecnie na alt-prawicy uważa się go za członka antify, a całą akcję za prowokację.

  79. Tak przy okazji „biednych” lub „wykluczonych”

    „A real estate broker from Frisco, Texas, flew on a private jet to Washington, DC, along with friends to “storm the Capitol” on Wednesday.

    Jenna Ryan, who is also a radio host, flew from US Trinity Aviation in Denton, Texas, all they way to the nation’s Capitol — where she had “one of the best days of my life.”

    link to nypost.com

  80. @krzloj Nie, Cloudflare daleko do monopolisty, zarówno w temacie ochrony przed DDoS jak i CDN w ogóle – Akamai przychodów z samego security ma ze dwa razy więcej, niż CF z całości. Ale sądzę, że takie Akamai tym bardziej nie rozmawiałoby z chanami.

    Zresztą multi-CDN to strategia stosowana znacznie częściej niż multi-cloud, duże firmy ruchem żonglują niemal „na żywo” starając dystrybuować go w jak najtańszy sposób (a pod spodem to samo robią CDN).

  81. @bantus
    „ta nieszczęśnie kończąca się kadencja będzie dla Ameryki tym czym dla nas pierwsze rządy pisu.”

    Tylko, jeśli po jej zakończeniu, nowe władze nie zaczną poważnie wbijać na pal oprychów i złodziei z poprzedniej władzy. Jeśli pójdą po kursie, że ma być milusio i kulturnie, to gwarantują sobie kolejne takie akcje w przyszłości: bo czemu nie, skoro wszystko to wygrania, bez ryzyka.

    loleklolek_pl
    „Piękno wolnego rynku polega na tym, że silniejszy może robić co chce z jednym tylko wyjątkiem. Nie może kazać nazywać się państwem, bo wtedy całe piękno znika.”

    Nie znika, jeśli ten najsilniejszy pozwala mniejszym graczom robić ze słabszymi od nich, co tylko chcą. Nazwa ma drugorzędne znaczenie.

    @vito-slav
    „czy zawsze [Giuliani] był taki? O tyle zabawne, że jest sławiony jako pogromca przestępczości w NY. I drugie pytanie – jak z tą przestępczością było?”

    Tu i ówdzie piszą, że budował fundamenty pod pozycję rosyjskiej mafii, więc pozostałe działania byłyby zasłoną dymną i eliminowaniem konkurencji. Co wyjaśnia, skąd wziął się w swoim obecnym obozie.
    link to publicintegrity.org

  82. @vitoslav
    „I drugie pytanie – jak z tą przestępczością było?”

    Przestępczość spadła wtedy wszędzie. Także w miastach, które nie stosowały takiej polityki. Jego zasługa była w tym więc żadna – niestety, to dość częste zjawisko: człowiek sprawujący stanowisko kierownicze, ktory sprawował je akurat w okresie dobrej koniunktury, gdy każdy idiota był skazany na sukces. Który potem chodzi opromieniony sławą geniusza swojej branży i ponosi porażkę za porażką (a wszyscy się dziwią, co się stało).

    DLACZEGO przestępczość wtedy spadła (albo – skąd się wzięła jej fala w latach 70.), to już zagadki. Autorzy Freakonomii mają fajną odpowiedź, że w latach 80./90. w dorosłość NIE weszli wszyscy ci nadwyżkowi młodzi ludzie, których abortowano. Jest kusząca, ale może zbyt prostacka. Na pewno nie była to jednak zasługa Giulianiego.

  83. @bantus
    „Faktycznie trochę trudno sobie wyobrazić świat bez monopoli w IT. Windows, Office, Facebook, Twitter, wyszukiwarka itd. to jest kwestia specyfiki tej branży? Trudno sobie wyobrazić kilka fejsów albo świergotów, chyba żeby istniała możliwość komunikacji między nimi, ”

    Łatwo to sobie wyobrazić. Otwarte standardy dokumentów można wymusić ustawowo, podobnie jak interoperatywność (zmuszenie Facebooka, żeby zezwalał na wymienianie wiadomości i udział w dyskusji bez konta na Facebooku).

  84. @dnl
    „Kończąc offtopic – zgadzam się, że nie ma siatki zabezpieczającej, ale też moim zdaniem nie ma nic do stracenia.”

    Heh, na to już dawno odpowiedział Marks. Każdy człowiek ma ciało i czas. Proletariusz pozornie nie ma nic, więc pozornie kapitalista nie może go okradać (w praktyce okrada go z czasu i ciała).

    Każdemu grozi upadek alkoholowo-narkotyczny. W klasie wyższej tu też są różne hamulce – przede wszystkim zazwyczaj istnieje jakaś grupa zainteresowana powstrzymaniem delikwenta przed upadkiem. A jeśli jej nie ma, to trochę jednak trwa, zanim przepijesz całe swoje bogactwo, zabarykadowany na osatnim piętrze luksusowego hotelu, jak Hughes czy Tesla.

    Upadek na samym dole wygląda bardziej jak „Trainspotting” (albo te malownicze postacie drugoplanowe, które czasem tylko na jeden odcinek pojawiają się w uniwersum BB/BCS). To właśnie grozi Szamanowi, który – wygląda na to – już jest na dobrej drodze, podobnie jak ta biedna sprzątaczka, której tak bardzo szkoda było panu Łukaszowi (który się obraził i nas opuścił).

  85. @wo
    „Tak to widzę jako socjalista. Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi. Obiecuję, że nie wytnę (ale nie obiecuję, że powstrzymam złośliwy rechot).”

    W sumie sam to napisałeś, ale chciałem się pobawić w adwokata diabła i napisać, ze wystarczyłoby uznać brak interoperatywności za praktyki monopolistyczne. Wymuszasz otwarte wystandaryzowane api, możliwość przesyłania treści między różnymi sieciami i sytuacja się istotnie zmienia. Teoretycznie FB nadal mógłby odciąć wtedy kogoś arbitralnie, ale ten ktoś mógłby robić kolejne konta z kolejnych serwisów. Plus łatwiej byłoby wtedy wyrosnąć konkurencji (G+ pewnie by nie umarł).

  86. W ogóle w dyskusjach o monopolach sieci społecznościowych, zawsze mówię, że „gdyby email powstał w roku 2010, to trzeba by mieć 20 adresów żeby korespondować z każdym, osobny dla gmaila, osobny dla witryn rządowych, osobny do Microsoftu, itp itd”

  87. @wo pod notką o filmie Tarantino też mieliśmy dyskusje o spadku przestępczości w US. Teorie są różne, ale na pewno nie jest to zasługa Giulianiego, to było typowe zjawisko dla całych Stanów, a nawet zachodniego świata.

  88. @zefir
    „W sumie sam to napisałeś, ale chciałem się pobawić w adwokata diabła i napisać, ze wystarczyłoby uznać brak interoperatywności za praktyki monopolistyczne. Wymuszasz otwarte wystandaryzowane api, możliwość przesyłania treści między różnymi sieciami i sytuacja się istotnie zmienia.”

    No ale to jest właśnie socjalizm (jezu komunis). Samo pojęcie praktyk monopolistycznych i ich zwalczanie to dzieło progresywistów w USA. To niezupełnie to samo co socjaliści, ale „nasi” (np. związkowcy itd) byli z nimi w szerokiej koalicji.

    Socjaldemokratyczne podejście w XX wieku do monopoli to – tolerować, ale regulować. Narzucać wymogi typu „ale jak wynajdziecie tranzystor albo Unixa, ma to być w domenie publicznej”. To właśnie proponujesz.

    Podejście neoliberalne to – udawać że ich nie ma (Microsoft) albo w ostateczności podzielić, a po podziale dać wolną rękę spółkom potomnym (AT&T).

  89. @zefir
    „gdyby email powstał w roku 2010, to trzeba by mieć 20 adresów żeby korespondować z każdym, osobny dla gmaila, osobny dla witryn rządowych” – to nie musi tak działać, i nie zawsze/wszędzie tak działa.
    Zanim coś skomentujesz pod tym tu blogiem, musisz się zalogować. W tym momencie możesz: „continue with Facebook” i „continue with Google” (lub wpisać z palca login i password). Interoperability jest jak najbardziej do zrobienia.

  90. @bantus

    „Trudno sobie wyobrazić kilka fejsów albo świergotów”

    Ćwiczyłem to poniekąd na własnym ciele ok. 2005 r., kiedy przez dłuższe okresy czasu przebywałem w państwie, które blokowało dostęp do określonych połaci Internetu, m.in. do stron komunikatorów. Utrzymywałem wtedy kontakty z rozmówcami w Polsce przy pomocy konta na jednym z serwerów Jabbera (a jakby zablokowali ten, mógłbym założyć sobie konto na innym i tylko powiadomić rozmówców o zmianie adresu). Bodajże komunikator Tlen miał na tyle przystający protokół, że pykało, a może i Gadu-gadu, nie pamiętam. W 10 lat później, w innym z państw blokujących połacie Internetu, m.in. Messengera, już był potrzebny VPN.

  91. @mbojko: Interoperability jest jak najbardziej do zrobienia.

    Do zrobienia to jest, ale przypomnę, że Spotify na samym początku umożliwiał założenie konta wyłącznie przez konto na Facebooku. Trochę przeszarżowali, poszła fala oburzu i dodali opcję logowania przez dowolny e-mail. Było blisko. Jakby im się wtedy udało, to żaba by się już powoli gotowała. I być może przy kolejnej aktualizacji WordPress dropnąłby możliwość innego logowania, bo przecież nikt już tego nie używa.

    @m.bied: Bodajże komunikator Tlen miał na tyle przystający protokół, że pykało, a może i Gadu-gadu, nie pamiętam.

    Ciekawostka: Google Talk. To były czasy kiedy Google jeszcze robił rzeczy, bo ktoś wpadł, że są przydatne. Oczywiście ubili, jak przeszli na politykę zamykania swojego ekosystemu.

  92. Na chaos w robieniu bydła na Kapitolu patrzyłem ze zgrozą przemieszaną z jakimś podziwem dla władzy jaką nad ludźmi ma tak prosty organizm jak wirus. Praktycznie wszyscy z odsłoniętymi praodbytami, drą japę wykrzykując hasła typu: „This is 2021! This is insane!” realizując w ten sposób zapisane w wirusie polecenie: „NAMNÓŻ_MNIE”.
    Dla „bezpieczeństwa” w przypadku pandemii, wybory mogą być nawet sropertowe, ale nie ma sposobu uniknięcia później takiego jak ten superspreader eventu. To jeszcze jeden powód, żeby w pandemii nie organizować wyborów.

  93. @m.bied:
    „Bodajże komunikator Tlen miał na tyle przystający protokół, że pykało, a może i Gadu-gadu, nie pamiętam.”
    Tylko technicznie: Tlen korzystał ze zmodyfikowanego protokołu XMPP, GG miało swój własny (ale tragiczny) – do GG były bramki jabberowe. Messenger korzystaz otwartego WebRTC, ale połączenie zestawia z wykorzystaniem serwerów facebookowych dlatego właśnie łatwiej się go blokuje.

    Cała sprawa z interoperability jak już tu kiedyś rozmawialiśmy sprowadza się do utworzenia niezależnego identity providera i wtedy można na GAFAMXYZ wymuszać akceptowanie dla różnych usług. To oczywiście rodzi inne problemy, bo nie wszyscy mogą lub chcą występować pod prawdziwym nazwiskiem w różnych dyskusjach. Inny problem, to oczywiście fakt, że jeśli to działa pod auspicjami państwa, to co z ludźmi, którzy nie są obywatelami danego państwa?
    Oczywiście to nadal nie uniemożli powiedzmy twitterowi zablokowanie ci konta – tutaj nie mam tak naprawdę dobrej odpowiedzi na to, czy to dobrze czy źle. Z jednej strony firmy powinny móc blokować troli, nazistów itp. Z drugiej, kto decyduje kto jest trollem i jaka jest ścieżka odwoławcza? (bo jak na razie, to możesz ich sobie pozywać w sądzie w San Francisco albo Dublinie.

  94. @: Oczywiście to nadal nie uniemożli powiedzmy twitterowi zablokowanie ci konta

    Zabawna sprawa jest taka, że mimo istnienia tzw. wolnego tzw. rynku od jakichś 300-5000 lat (w zależności jak liczyć) to takie sprawy mamy ciągle dramatycznie nieuregulowane *tak w ogóle*. Obecnie ma to postać dyskusji czy drukarz (w USA znany jako cukiernik) może odmówić obsługi pary gejowskiej ze względów światopoglądowych. W USA temat to szczególnie drażliwy ze względu na historię segregacji rasowej. U nas dodatkowo objawia się w postaci „klauzuli sumienia”. A także, że wspomnę „Głośny Tekst” Wojtka sprzed lat o niewpuszczaniu studenciaków do klubu (BTW, przeczytałem go sobie niedawno i jaki on się zrobił zabawnie staroświecki przez te kilka lat, to boki zrywać)

  95. @inz.mru
    „Zabawna sprawa jest taka, że mimo istnienia tzw. wolnego tzw. rynku od jakichś 300-5000 lat (w zależności jak liczyć) to takie sprawy mamy ciągle dramatycznie nieuregulowane *tak w ogóle*.”

    W swojej „głośnej książce” o internecie opisuję historię wolności słowa, bo wielu ludzi po prostu nie wie, skąd się wzięła. To nie była przemyślana decyzja – w chaosie po Chwalebnej Rewolucji stare ograniczenia wygasły, a nowych nie zdążyli wprowadzić. Świat się nie zawalił, więc tak to zostawiono. Z regulowaniem wolności słowa kapitalizm ma jednak nieustający problem, często rozwiązowany metodą koncesjonowania (gdyby wyrywkowe fragmenty naszej rzeczywistości docierały do Amerykanina z roku 1960, on by się dopytywał bezradnie, dlaczego Twitter nie stracił za to wszystko koncesji).

  96. @wo
    „DLACZEGO przestępczość wtedy spadła (albo – skąd się wzięła jej fala w latach 70.), to już zagadki”

    Jeśli chodzi o eksplozję przestępczości na przełomie lat `60 i `70, to obstawiałbym przede wszystkim brutalizację społeczeństwa po wojnie w Wietnamie (przemoc, narkotyki…). Dlaczego w latach `90 przestępczość gwałtownie spadła, szczególnie w Nowym Jorku, po peaku Homicide Rate z `91 – `93 (link to en.wikipedia.org)? Bo epidemia cracku z poprzedniej dekady właśnie wytraciła impet, poza tym odbyło się to kosztem zamiany kraju w ogromne więzienie (link to en.wikipedia.org). Liczba morderstw w Baltimore, Detroit, Nowym Orleanie czy gettach Chicago czy LA wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie, tyle że to głównie morderstwa „kolorowe”, więc ani media mainstreamowe, ani lokalne nie interesują się tematem (Jill Leovy – „Wszyscy wiedzą. O zabójstwach czarnych w Ameryce”). Prawdziwą zagadką jest dla mnie stosunkowo niski ogólny HRI obecnie, pomimo rozlania się epidemii opioidów po białych przedmieściach w naładowanym bronią kraju (rocznie tylko z powodu przedawkowania opiatów w Stanach ginie 60-70 tys. ludzi). Gdyby to w Polsce zaczęto masowo wypisywać Oxycontin na ból głowy czy złamany palec to łooo, paanie…

  97. @mnf
    „Prawdziwą zagadką jest dla mnie stosunkowo niski ogólny HRI obecnie”

    Życie w sieci, mniej okazji by rozstrzygnąć imbę nożem.

    @inz.mru
    „za nagłym przebudzeniem cyberkorpów nie stoi to, że Trump de facto nieomal wezwał QAnonów do wieszania kongresmenów (co zresztą jest prawdą), tylko to, że Senat przechylił się na stronę DEM”

    Senat był kluczowy dla wszystkich. Highs-stakes loss w Georgii, z budżetem reklamowym na poziomie Florydy w wyborach ogólnokrajowych. To przerwało debatę programową Republikanów „Jak robić loda Trumpowi – z połykiem czy bez?” Ze zwycięskiego wodza armii przegrywów stał się przegrywem plain and simple. Przestał dowozić, jego marsz poparcia nabrał desperackiego zabarwienia.

  98. @mnf „Jeśli chodzi o eksplozję przestępczości na przełomie lat `60 i `70”
    Tak glośno mysląc:
    – społeczne niepokoje związane z równouprawnieniem czarnoskórych (oczywiscie ze skutkami ekonomicznymi, np. w Detroit w czasie redukcji w GM czy Chryslerze pierwsi szli pod nóż czarni)
    – ucieczka białych na przedmieścia, wskutek czego miasta traciły wpływy z podatków i podupadały,
    – war on drugs Nixona i nowa polityka karna.
    Pamiętajmy też, że akcja Stop&Frisk kwitła w NY pod rządami Demokraty Bloomberga.

  99. @izbkp
    „Sam też mam z tym kłopot. Kiedy ktoś mnie pyta, czym jest wolny rynek, to mówię że nie wiem. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, jak mogłoby to wyglądać.”

    Wolny rynek to przecież przeciwieństwo merkantylizmu. W odmianie wdrażanej przez francuskiego ministra finansów Colberta, na przykład. Dla polskich prawicowców może być zaskakujące, że Adam Smith nie krytykował komunizmu, lecz politykę gospodarczą monarchów chrześcijańskiej Europy (takich jak Ludwik XIV, którego ministrem był Colbert). Czczą pamięć Smitha i Ludwika XIV, nie dostrzegając w tym żadnej sprzeczności.

  100. Problem Parlera z hostingiem okazuje się problemem nie tyle z monopolami/oligopolami/największymi graczami, co byciem śmierdzącym jajem którego nie chcą także mniejsi dostawcy:

    link to twitter.com

    Co ciekawsze, także kancelarie prawnicze spuszczają Parlera na drzewo.

  101. @dzieci cieci
    „Życie w sieci, mniej okazji by rozstrzygnąć imbę nożem”

    Ale ja pytałem w kontekście przewalającej się przez Stany epidemii opioidowej. Człowiek uzależniony od heroiny raczej nie angażuje się w inby na buniu. Miliony uzależnionych plus kraj naładowany bronią po brzegi powinny teoretycznie stanowić mieszankę wybuchową – dlaczego, mimo wszystko, jest tam stosunkowo mało morderstw?

  102. @mnf
    „Człowiek uzależniony od heroiny raczej nie angażuje się w inby na buniu.”

    Ale inni tam spędzają czas. Z punktu widzenia typowego filmu o niebezpiecznych crack addicts z lat 70/80-tych, wszystkie potencjalne ofiary – dzieciaki z mallu i z hang-outu pod pizzerią przeniosły się do miejskiej biblioteki. Społeczeństwa żyją coraz sterylniej. Jako osoba uzależniona prędzej znajdziesz kasę na dawkę zastawiając broń w pawn shopie niż impulsywnie napadając kogoś „na ulicy”. Ulica jest pusta, młodzieżowe aktywności tego typu co pokazane w „Grease” odbywają się w sieci lub w safe spejsach. Odpowiednio też w innych grupach wiekowych.

  103. @mnf
    Plus te wielkie arsenały to tylko na odludziach. W miastach już tak łatwo z gnatem nie poparadujesz, na pewno nie jako osoba, która zetknęła się z systemem terapii: „drug law operates as one of the primary forms of gun control today”
    link to sites.law.duke.edu

  104. „Miliony uzależnionych plus kraj naładowany bronią po brzegi powinny teoretycznie stanowić mieszankę wybuchową – dlaczego, mimo wszystko, jest tam stosunkowo mało morderstw?”

    Też zależy, gdzie – w Baltimore, mieście wielkości Wrocławia, po tym jak policja przeszła w tryb permanentnego włoskiego strajku, gdy paru oficerów zostało pociągniętych do odpowiedzialności za policyjne zabójstwo, masz ponad 350 morderstw rocznie (gdzie w The Wire jednej z wątków był polityczny kryzys związany z tym, że statystki dobiją pod koniec roku do 300).

    Also to też może być odpowiedź – policing i „rozbudowany aparat przymusu” może im pomagać.

  105. @krzloj
    Zrobiłem Ci poprawkę, ale nie wiem, czy była potrzebna – Włosi nazywają tę formę strajku właśnie białym strajkiem.

  106. @monday.night.fever
    „Człowiek uzależniony od heroiny raczej nie angażuje się w inby na buniu.”

    Nie angażuje się też za bardzo w mordowanie – sprawcami przemocy związanej z narkotykami są głównie ich dystrybutorzy (walczący między sobą), nie konsumenci.
    Aktualna epidemia opiatów jest przystępnie opisana w „Dreamland” Sama Quinonesa (wydanej w tej samej serii, co przywołane przez Ciebie „Wszyscy wiedzą”). W dużym skrócie, główną przyczyną epidemii jest łatwiejszy dostęp do opiatów – z jednej strony poprzez pushowanie leków na receptę przez ich producentów (na czele z niesławną Purdue Pharma), z drugiej z uwagi na odmienną niż dawniej strategię organizacji sprzedających heroinę, które wolą obecnie działać ciszej, unikać turf wars oraz DBAĆ o swoich klientów, tak żeby nie brakowało im dostępu do opiatów (a głównie w takich sytuacjach osoby uzależnione popełniają przestępstwa).

  107. @USA, przestępczość, broń

    MNF akurat wpadł na dobry trop jeśli chodzi o wybuchowość amerykańskiego społeczeństwa. Zjawisko masowych strzelanin jest wyraźnie częstsze w ostatnich latach[1]. Oczywiście nie chodzi tu tylko o opioidy – uzależniony raczej kradnie by mieć środki na nakotyki ale widać że coś się ze społeczeństwem dzieje, jeśli coraz częściej rozwiązaniem problemów jest pójście z pistoletem do szkoły/pracy. Przy czym dostępność broni, legalnej i nielegalnej jest duża. Owszem, są bariery prawne, ale już kupno broni od kolegi czy wręcz wysłanie kogoś żeby tą broń kupił („straw purchase”) jest banalnie łatwe.

    Druga rzecz – na spadek przestępczości wpływa także, oprócz innych hipotez (aborcja, zmiany w stylu życia) także wspomniana już wyżej polityka karna i sposób pracy aparatu policyjnego. Wyroki sądowe – zwłaszcza za narkotyki – są coraz dłuższe. Wprowadzono w części stanów „three strikes law” a więc trzeci wyrok może oznaczać dożywocie nawet jeśli sam czyn nie jest zagrożony aż tak wysoka karą.
    Aparat policyjny korzysta z postępu technicznego, tutaj sporo się zmieniło w porównaniu do lat siedemdziesiątych, nie mówiąc o wcześniejszych – wszelkie bazy danych choćby odcisków palców, kartotek kryminalnych – to wszystko kiedyś było głównie analogowe a jeśli skomputeryzowane to rozproszone, o narzędziach obserwacji i inwigilacji nie mówiąc. I znów – w grę wchodzą także big data by wspomnieć „compstat” używany w NYC (to też sobie przypisał Rudy G. )
    Finalnie na samym końcu układanki jest militaryzacja policji – byle powiatowy szeryf ma swój SWAT z wozem opancerzonym z demobilu i nie waha się go używać. Więc przestępca w USA, ma spore szanse na długoletni wyrok albo na to że policja go zastrzeli, bo powiatowy oddział komandosów tylko czeka by pokazać że są potrzebni.
    Na to wszystko – od karabinów, poprzez sprzęt taktyczny, inwigilacyjny, szkolenia (także te pseudonaukowe o „nauce zabijania”) idą gigantyczne pieniądze, tak samo jak na więzienia. Efektem nie jest rozwiązanie problemu – ale bardzo intensywne leczenie objawowe, zabijające dyskurs o leczeniu przyczynowym. Korporacje nie oddadzą tak łatwo przecież takich zysków…

    [1] [ link to motherjones.com

  108. @przestępczość

    Moją ulubioną teorią na temat spadku przestępczości po 70/80s jest sugestia że jednym z czynników było wycofanie TEL z użytku i związany z tym spadek stężenia ołowiu w powietrzu.[1] Podobno zatrucie ołowiem oprócz spadku zdolności kognitywnych powoduje też problemy z samokontrolą, więc mniej ołowiu = mniej violent crimes.
    Thomas Midgeley Jr tego nie przewidział, zresztą dziury ozonowej też nie.

    1. link to en.wikipedia.org

  109. Sfrustrowany_adiunkt
    „tutaj sporo się zmieniło w porównaniu do lat siedemdziesiątych, nie mówiąc o wcześniejszych – wszelkie bazy danych choćby odcisków palców, kartotek kryminalnych – to wszystko kiedyś było głównie analogowe a jeśli skomputeryzowane to rozproszone,”

    Jedna dalej jest analogowa, kartoteki broni palnej – bo lobbing NRA.

  110. @mnf „Jeśli chodzi o eksplozję przestępczości na przełomie lat `60 i `70”

    Myślę, że nie ma jednej, głównej przyczyny wzrostu, a potem spadku poziomu przestępczości. Jest wiele składowych, które się na to złożyły. Jedną z nich może być demografia. Konkretnie zjawisko „youth bulge” opisane w kontekście przemocy, przez Gunnara Heinsohna („Synowie i władza nad światem: terror we wzlotach i upadkach narodów”). Chodzi wyż (wybrzuszenie) młodzieżowe w tzw. piramidzie wieku. Konkretnie wtedy, kiedy mężczyzn pomiędzy 15 a 24 rokiem życia jest więcej niż 20 procent całej populacji mężczyzn w danym kraju.​
    link to en.wikipedia.org

  111. @dzice sieci
    „w Baltimore, mieście wielkości Wrocławia, po tym jak policja przeszła w tryb permanentnego włoskiego strajku, gdy paru oficerów zostało pociągniętych do odpowiedzialności za policyjne zabójstwo, masz ponad 350 morderstw rocznie”

    Z tego co obserwuję, to w Stanach mamy w ostatniej dekadzie-dwóch do czynienia raczej z militaryzacją policji niż z włoskim strajkiem. A taka militaryzacja to prosta droga w kierunku budowy drugiej Brazylii (a nie np. drugiej Irlandii).

  112. @Havermeier

    …Moją ulubioną teorią na temat spadku przestępczości po 70/80s jest sugestia że jednym z czynników było wycofanie TEL z użytku i związany z tym spadek stężenia ołowiu w powietrzu…

    Można o tym(i o wielu innych szajbach, które jako ludzkość zaordynowaliśmy sobie na własne życzenie) można przeczytać w książce Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko Toma Phillipsa.

  113. @sfrustrowany adiunkt
    „MNF akurat wpadł na dobry trop jeśli chodzi o wybuchowość amerykańskiego społeczeństwa. Zjawisko masowych strzelanin jest wyraźnie częstsze w ostatnich latach”

    No właśnie nie. Mass shootings to jednak margines. Bardzo medialny, ale statystycznie nieistotny. Za 99% HRI w skali kraju odpowiada pospolita przestępczość, a ta stoi – wyłączając getta – na stosunkowo niskim poziomie. Tylko że (jak już @wo wspominał powyżej) tak działają media. Morderstwo np. Sharon Tate ma większy impact niż pięć lat permanentnej wojny narkotykowej w Watts w Los Angeles z setkami trupów na liczniku. O których nie wiemy, bo nikt o tym nie napisze (dopóki jakiś David Simmon raz na parę dekad nie nakręci „The Wire”).

    @novvy
    „sprawcami przemocy związanej z narkotykami są głównie ich dystrybutorzy (walczący między sobą), nie konsumenci”

    Rynek narkotykowy jeszcze się chyba na tyle nie nasycił, żeby zapanowały tam monopole przestępcze (no chyba, że cała przemoc jest outsorcowana np. do Meksyku i to tam kartele toczą między sobą wojny).

    „Aktualna epidemia opiatów jest przystępnie opisana w „Dreamland” Sama Quinonesa (wydanej w tej samej serii, co przywołane przez Ciebie „Wszyscy wiedzą”)”

    Czytałem, czytałem. Tam jest opisany mechanizm jak ludzie uzależnieni od dostarczanych legalnie opiatów prędzej czy później przerzucają się na tańszą heroinę od kartelu, ale… to też przecież nie może trwać wiecznie, bo w końcu tracisz wszystko i zdesperowany napadasz na aptekę czy stację benzynową. Właśnie, inaczej niż w latach `70, tego ostatniego ogniwa w łańcuchu (czyli napaści z bronią w ręku) brakuje – i to jest fenomen, który tylko częściowo tłumaczy wysoka śmiertelność narkomanów (która wynika m.in. z tego, że dilerzy dodają „wynalazków” żeby zwiększyć moc towaru – co z kolei przeczy tezie, jakoby kartele „dbały o swoich klientów”).

  114. @upadek Trumpa i zajazd na Kapitol

    Chciałem polecić zainteresowanym art (link to nytimes.com) T Snyndera The American Abyss bo interesująco opisuje jak to się może rozwinąć w przyszłości.

    I a propos tego artykułu i samego zajazdu na Kapitol to można taką perspektywę dodać – to może się kazać próbą, cyrkową, ale jednak swego rodzaju próbą przed prawdziwym „puczem” za 4 lata czy za 8. Gdyby zamiast Trumpa w Białym Domu był ktoś bardziej ogarnięty np Ted Cruz to zakładam, że byłby dogadany z jakimś generałem i jak tylko tłum wdarłby się do Sali Senatu to ogłosiłby stan wyjątkowy (jak proponował gen Flynn czas temu jakiś) i przejął władzę, m.in uniemożliwiając certyfikację 2 nowych senatorów z Partii Demokratycznej jak i samego Bidena.

    Jak patrzyłem na te obrazki w TV to wyglądało to trochę jak z Toma Clancy czyli profesjonalny pucz gdzie policja celowo się nie szykuje (1), przepuszcza demonstrantów przez barierki (2) a Dep Obrony opóźnia zgodę na wysłanie posiłków przez Gubernatora który nie sprzyja Trumpowi (3). Teraz to wszystko było serią przypadków ale za parę lat jak frakcja (za Snyderem) „breakers” się ogarnie i znajdzie kogoś „kompetentnego” i zdeterminowanego (jak Cruz czy Hawley) to kto wie jak się to skończy.

    1: link to washingtonpost.com Outgoing Capitol Police chief: House, Senate security officials hamstrung efforts to call in National Guard
    2: link to thehill.com ” „some level of support on the inside” given the videos that surfaced on social media of Capitol Police officers moving barricades to allow the rioters through and taking selfies with them.”
    3: link to apnews.com Hogan describes delayed permission to send national guard

  115. @monday.night.fever
    „Z tego co obserwuję, to w Stanach mamy w ostatniej dekadzie-dwóch do czynienia raczej z militaryzacją policji niż z włoskim strajkiem.”

    No więc właśnie… Baltimore to akurat specyficzny ale ciekawy case, ale pytanie dotyczyło tego, co powoduje, że mają stastycznie mało zabójstw – tutaj widać jaki wpływ ma na to plaster w postaci „proaktywnej postawy policji” i co się dzieje, kiedy go zabraknie – następuje skok o 50% w statystykach: 211 zabójst w 2014 vs 344 w 2015. (Taka drobna uwaga do myself: wcześniej „skłamałem”, że zabójstw jest tam „ponad 350 rocznie”, ale od 2015 to 310-350. „Ponad” jeszcze nie wylazło.)

    „A taka militaryzacja to prosta droga w kierunku budowy drugiej Brazylii”

    Cpt. O.: No US&A to (najbogatszy) kraj Trzeciego Świata, albo przynajmniej wiele rzeczy staje się oczywista, gdy się myśli o Stanach w takich kategoriach.

  116. @Havermeyer
    „Moją ulubioną teorią na temat spadku przestępczości po 70/80s jest sugestia że jednym z czynników było wycofanie TEL z użytku i związany z tym spadek stężenia ołowiu w powietrzu”

    Czyli, patrząc z drugiej strony, za eksplozję przestępczości w drugiej połowie lat `60 (patrz: obrazek, który zalinkowałem parę postów wyżej) odpowiadałby rozwój motoryzacji? Jak w takim razie wytłumaczysz niską przestępczość w Azji (Chiny, Indie) gdzie powietrze jest zanieczyszczone w stopniu niewyobrażalnym, a – OIMW – część krajów nie ma regulacji zabraniających dodawania ołowiu do paliw?

    Ja jednak obstawiałbym masowe wysyłanie randomów z niemalże ulicznej łapanki do Wietnamu – ceną, jaką zapłaciło za to społeczeństwo, była brutalizacja życia na dekady oraz sprzyjający narkomanii eskapizm.

  117. @monday

    …inaczej niż w latach `70, tego ostatniego ogniwa w łańcuchu (czyli napaści z bronią w ręku) brakuje – i to jest fenomen…

    Może rzeczywiście ten ołów w benzynie, trzebiący mózgi całych pokoleń a zasygnalizowany przez @Hawermeier, jednak ma jakieś znaczenie?

  118. @monday

    …obstawiałbym masowe wysyłanie randomów z niemalże ulicznej łapanki do Wietnamu…

    He, he. Odpowiedziałeś szybciej, niż ja zadałem pytanie.

  119. @monday.night.fever

    „Rynek narkotykowy jeszcze się chyba na tyle nie nasycił, żeby zapanowały tam monopole przestępcze”

    Nie nasycił się, wręcz przeciwnie, dzieki temu właśnie ci nowi gracze od czarnej heroiny z Xalisco mogą w miarę swobodnie operować na Midweście, bo są poniżej radaru tradycyjnych organizacji przestępczych z obu wybrzeży czy z Chicago. Z kolei sami uliczni dealerzy przyjeżdżają jak na saksy, dostają komórkę i auto, i dorabiają, żeby wykończyć dom u siebie itp. – nie zależy im na lokalnym street cred ani zostaniu drugim Scarfacem – stąd mała skłonność do walki, zwłaszcza na śmierć i życie.

    „[…] dilerzy dodają „wynalazków” żeby zwiększyć moc towaru – co z kolei przeczy tezie, jakoby kartele „dbały o swoich klientów””

    Nie przeczy, ale może użyłem niewłaściwego słowa, my bad 🙂 Z punktu widzenia osoby uzależnionej, dealer o nich dba, jeśli jego towar daje kopa, jeśli jest dostępny pod telefonem i przyjeżdża na czas, a czasem coś skredytuje. Oczywiście, na dłuższą metę jest to zgubne dla osób uzależnionych (zwłaszcza mieszanie z wynalazkami), ale dopóki mogą się odurzyć – są „zadbane” i nie mają potrzeby sięgać po broń.

    Ale nawet wtedy, osoba uzależniona nie ma potrzeby strzelać i zabijać – strzelają się gangi, które walczyły o cos więcej niż portfel i zegarek. Może za daleko wychodzę, ale wraz z mniejsza liczbą small businesses, mniej jest też osób skłonnych sięgać po broń spod konturu w obronie swojego sklepiku (btw, od tego się chyba zaczęły zamieszki LA’92?).

  120. Tymczasem, hakerka zassała 90TB danych z Parlera zanim go ubili. W tym surowe wideo z lokalizacją. Chyba też prywatne i skasowane. Będzie wesoło.

  121. @mbojko
    „Zanim coś skomentujesz pod tym tu blogiem, musisz się zalogować. W tym momencie możesz: „continue with Facebook” i „continue with Google” (lub wpisać z palca login i password). Interoperability jest jak najbardziej do zrobienia.”

    Ależ ja wiem, że jest do zrobienia. Ale już nie mogę np. wysłać wpisu na Facebook z własnej sieci społecznościowej Zefirbook, bez zalogowaniu na fejsa, nie? Czy wysłać wiadomości na messengerze bez konta tam.

    Jak tu już ktoś zwrócił uwagę – gugiel miał ten moment, kiedy zapewniał sobie przychylność nerdów używając jabbera/XMPP w google talk. I to był moment mocnej interoperacyjności. Facebook też miał taką krótką chwilę. Ale w przypadku FB to się skończyło momentalnie, a w przypadku googla krótko potem. Jak można mieć własny ogródek, to się po prostu opłaca.

  122. @Spadek liczby zabójstw w ostatnich latach.

    Oczywistym podejrzanym wydają mi się konsole i możliwość popykania na nich. Gry komputerowe przecież raczej ograniczają przemoc IRL niż jej sprzyjają, wbrew strachom lat 90.

  123. @novvy (btw, od tego się chyba zaczęły zamieszki LA’92?)

    A nie aby od uniewinnienia tych policjantow od Rodneya Kinga?

  124. @sheik.yerbouti

    @ zamieszki’92
    Tak, ale równolegle była sprawa niskiego wyroku dla Korean-American shopkeeper za zastrzelenie czarnej nastolatki. Samo zdarzenie było chyba tuż po pobiciu Kinga przez policję.

    @konsole
    Jak najbardziej, dorzuciłbym jeszcze dostęp do streamingu (w tym YT i pornografii) – nikt już nie ma czasu i ochoty bić się z homies zza expressway.

  125. Autopoprawka: ban na beznynę ołowiową jest już w całej Azji (w Chinach od 2000 roku), ALE ołów wciąż jest obecny w paliwie lotniczym – co rzuca nowe światło na teorię chemtrails 😉

  126. @zefir
    „Ale już nie mogę np. wysłać wpisu na Facebook z własnej sieci społecznościowej Zefirbook” – toteż dlatego mówię „jest do zrobienia”, a nie „jest”.

    (Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli jakiś punkt sporny, więc może nie będę dalej ciągnął).

  127. @inz.mruwnica
    „Tymczasem, hakerka zassała 90TB danych z Parlera zanim go ubili. W tym surowe wideo z lokalizacją. Chyba też prywatne i skasowane. Będzie wesoło.”

    Odblokowanie niektórych funkcji Parlera wymagało przesłania skanu prawa jazdy i podania social security number. Będzie jeszcze weselej, jeśli te dane trafiły do tych 90TB.

  128. @monday.night.fever
    „ALE ołów wciąż jest obecny w paliwie lotniczym – co rzuca nowe światło na teorię chemtrails”

    Małe sprostowanko, paliwo używane w dużych komercyjnych samolotach, tzw. Jet A-1, zwykle nie zawiera ołowiu. Ołowiowe jest paliwo do małych samolotów do tzw. general aviation, zwane jako avgas.

  129. @mmf
    @heroina z Xalisco

    Inną bardzo ważną kwestią jest to, że działka takiej meksykańskiej heroiny kosztuje 5 (!) dolarów. Jeżeli za pół godziny pracy na minimalnej krajowej masz produkt, który starcza na 8 godzin spokoju, to naprawdę nie trzeba wdawać się w bójki na noże. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to Christiane F. z „Dzieci z Dworca ZOO” kupowała heroinę po 20 marek, i to w środku lat 70.

    @wynalazki

    Wynalazki to też, wydaje mi się, problem niemeksykański. Jednym z popularniejszych i groźniejszych wynalazków na rynku opioidów jest fentanyl, który rzeczywiście zbiera żniwo, głównie dzięki swojemu wariackiemu LD-50. Ale fentanylu nie zrobisz bez specjalistycznego laboratorium.

  130. Jeśli Gospodarz pozwoli na kącik czarnego humoru…

    Kobieta zadeptana podczas szturmu na Kapitol miała ze sobą flagę Gadsdena, ze sławetną przestrogą „Don’t tread on me”.

  131. @kmitko
    „Będzie jeszcze weselej, jeśli te dane trafiły do tych 90TB.”

    Widziałem już sugestie, że te dane trafiły już do FBI i wszędzie indziej.

  132. @Piotrek Markowicz
    „Jeżeli za pół godziny pracy na minimalnej krajowej masz produkt, który starcza na 8 godzin spokoju, to naprawdę nie trzeba wdawać się w bójki na noże”

    *Tobie* by wystarczyła na 8 godzin. Problem w tym, że organizm szybko nabiera tolerancji na opiaty, więc hardkorowy narkoman dziennie musi kupić tych działek ze dwadzieścia. Opisywano przypadki ludzi, którzy w ciągu doby potrafili zjeść całe opakowanie Oxycontinu, gdy zwykłego człowieka zabiłby już ułamek tej dawki. To dlatego ludzie wpadają w „death spiral” – im więcej bierzesz, tym więcej organizm się domaga. Dla dilera to oczywiście złoty biznes, bo uzależniony klient (dopóki nie wykorkuje) kupuje coraz więcej, więc biznes kręci się coraz szybciej. Na samym początku teoretycznie możesz sobie spędzić „rekreacyjny” weekend za pół godziny zarobionej na kasie w WalMarcie (choć raczej nikt nie rozpoczyna tej przygody od „dzień dobry panie diler, chciałbym kupić działkę taniej heroiny za 5$”, tylko od coraz częstszego wyłudzania recept od lekarzy), ale kiedy rachunki zaczną dobijać np. do stu, dwustu dolarów dziennie i coraz więcej rzeczy ląduje w lombardzie, to już przestaje być tak wesoło.

    @bartoszcze
    „te dane trafiły już do FBI i wszędzie indziej”

    A więc zakładasz, że te wszystkie trzyliterowe agencje nie miały do nich dostępu już wcześniej?

  133. @Piotrek Markowicz
    „Jeżeli pamięć mnie nie myli, to Christiane F. z „Dzieci z Dworca ZOO” kupowała heroinę po 20 marek, i to w środku lat 70.”

    Jako germanista-berlinista po prostu muszę poprawić. Działka heroiny w Berlinie 1976-77 była po 40 DM, a w pewnym momencie spadła do 35. Pamiętam, bo Christiane za usługę seksualną brała 40 marek i cieszyła się, że teraz jak kupi działkę, to piątak jej zostaje. Tak czy owak była to droga rozrywka.

    @m.n.f.
    Jak to ujął jeden piszący ćpun, William Burroughs: „Junk is the ideal product… the ultimate merchandise. No sales talk necessary. The client will crawl through a sewer and beg to buy… The junk merchant does not sell his product to the consumer, he sells the consumer to his product. He does not improve and simplify his merchandise. He degrades and simplifies the client.”

  134. @mnf:
    „A więc zakładasz, że te wszystkie trzyliterowe agencje nie miały do nich dostępu już wcześniej?”

    Mogły nie mieć albo mogły nie móc użyć – na jedno wychodzi. Ten wyciek bardzo trzyliterowym agencjom pomaga prowdzić działania (jak np. no-fly list) bez konieczności odpowiadania na niewygodne pytania.

    Mogły nie mieć z dwóch powodów – technicznego oraz prawno-administracyjnego. Po pierwsze, było na ten temat kilka artykułów różne federalne agencje z różnych przeczyn są bardzo niechętne zajmowawaniu się krajowym terroryzmem prawicowej proweniencji. A bo sympatycy w szeregach agencji, a bo wsparcie republikanów dla tych organizacji itp Po prostu tych grup nie wspisuje się na listę zagrożeń, więc tematu nie ma. A skoro nie ma tematu, to nie można otworzyć sprawy. Czego by nie mówić o tych agencjach to są one jednak dość zbiurokratyzowane i żeby się zajmować śledzeniem amerykanów i wysyłaniem wezwań FISA to trzeba otworzyć sprawę, raporty pisać itp. Po prostu w obecnym klimacie robienie takich rzeczy przeciwko zwolennikom Trumpa to był career limiting move.

    Dalej – sprawy techniczne. Żeby znajdować błędy czy tam używać exploitów przeciwko Parlerowi to trzeba posadzić człowieka i ryzykować spaleniem dobrego exploita albo wykryciem ataku, a poza tym ten człowiek ileś tam roboczo-godzin musi poświęcić. W tym czasie przecież mógłby się zjamować ważniejszymy rzeczami. Np. śledzeniem członków antify. Oczywiście spalenie exploita przy takich nieogarach jak Parler jest mało prawdopodobne, ale akurat security team z Amazona mógłby coś wyłapać.

    Ocyzwiście na pewno FBI miało tam jakiegoś informatora albo kilku którzy na bieżąco informowali co i jak, ale przejąć literalnie wszystko z serwisu – łączenie z prywatnymi wiadomościami to jednak inne półka.

  135. @chmura krajowa

    Chmura krajowa jest aukrat tyle warta co Poczta Polska. Tzn placimy na to podatki ale nikt przy zdrowych zmyslach nie korzysta z tego jak nie musi a tym bardzie nie oprze o to swojejego modelu biznesowego.

  136. @wo
    Co do tezy postawionej we freakonomii o znaczeniu prawa aborcyjnego w spadku przestępczości, to w lipcu na ich podcaście robili rewizję tego i pokazywali, że współcześnie badacze potwierdzają to, chociaż znaleziono inny ważny czynnik: benzyna bez ołowiowa. Ekspozycja w wieku dziecięcym na ołów zwiększa ryzyko przemocy w późniejszych etapach życia:
    link to freakonomics.com

  137. Właśnie zauważyłem, że @Havermeyer pisał o hipotezie ołowiu, w każdym razie – goście od Freaconomics też to endorsują.

  138. Amerykę ocali wolny rynek lobbingu. Różne przedsiębiorstwa ogłaszają bojkot konsumencki polityków, którzy odmówili uznania wyboru Bidena – przestaną kupować ich w tych sklepach z politykami, które nazywają się Super PAC. Hallmark domaga się zwrotu wcześniejszych wpłat od Hawley’a.

  139. @t.q
    “Hallmark domaga się zwrotu wcześniejszych wpłat od Hawley’a.”

    A wydawca wycofuje jego książkę. Jej tytuł to nie “Great Trump Nation under Jesus Christ” jak można by się spodziewać, lecz „The Tyranny of Big Tech”. Korporacje wyhodowały antykorporacyjnych populistów, dostarczyły im zapas sznura przez Amazon Prime.

  140. Co do milo to przyczyna jego upadku jest zupełnie inna: Jako gej miał on na prawicy status 'one of the good ones’. Tokenowi przedstawiciele mniejszości muszą bardzo uważać jak się prezentują albo szybko przekonają się, że łaska pana na pstrym koniu jeździ. Milo chciał być edgy więc napaplał, że homoseksualne związki między mlodymi chłopcami a dojrzałymi mężczyznami są spoko, bo sam został zainicjowany przez księdza w wieku 14 lat i mu się podobało. ¯\_(ツ)_/¯
    A potem zamiast przeprosić i złożyć samokrytykę próbował dyskutować, że ma rację.

  141. @mmf
    @heroina

    Nie wiem skąd wytrzasnąłeś informację o stu-dwustu dolarach dziennie (20-40 działkach dziennie!). Christiane F. wystarczało jakieś pół grama grama dziennie, pobieżny pubmed mówi, że wśród innych długotrwale uzależnionych jest to również spożycie na poziomie pół grama dziennie [1]. Tolerancja zwiększa odporność dwu- czasem trzykrotnie, ale więcej się nie da, bo po prostu większość czasu heroinista przesypia. Long story short – nałóg opioidowy jest w USA o wiele mniej kosztowny, niż był 45 lat temu. I na tym kończę ten niesympatyczny off-top.

    [1] link to pubmed.ncbi.nlm.nih.gov

  142. Tymczasem Woś o Trumpie: „Nie dajmy się jednak omamić krzywdzącym i naznaczonym moralną paniką ocenom jego rządów. … Był niczym lekarz przynoszący złe nowiny na temat stanu współczesnej demokracji.” Nie potrzeba Ziemkiewicza!

    link to se.pl

    Jestem sobie drobnointeligencką warszawską wyborczynią Razem, tej marginalnej mniejszości w marginalnej mniejszości, pouczaną przez prawicę, że się ośmielam wychylić z kuchni, by deptać krzyż i pamięć bandytów wyklętych, a przez „lewego pomocnika”, że się w klasowym przywileju pławię. Panie feministyczne akademiczki napiszą wkrótce swoje głośne książki o języku protestów, w których uczestniczę (więcej mam zrozumienia dla wyśmiewanej Kolendy-Zalewskiej, która przynajmniej na biskupach wypływała, nie na mnie). A tutejsi wykładowcy social climbingu pocieszą mnie: fanki disco polo z Łomży już się zraziły do kościelnych propagandystów (dlatego zagłosują na kościelnego propagandystę, który „chce rozmawiać”). Nie narzekam, wcale nie. Jestem pozytywnie nastawiona do przyszłości po Trumpie, hej!

  143. Woś wbił sobie do uba klasową interpretację trumpizmu i nic go nie przekona. To co on teraz pisze do Polaków, to już się zużyło w USA jakieś 2-3 lata temu w kręgach liberalnych – to rozpaczanie nad duszą pokrzywdzonej białej underklasy z Kansas (NYT srał takimi tekstami do obrzydzenia). Z USA już coraz częściej słychać interpretację, że trumpizm to przede wszystkim zjazd fundatorów GOPu po populistycznej poręczy rasizmu (MAGA’owcy) i hardkorowych teorii spiskowych (QAnoni) w kierunku ulg podatkowych. Pewnie, że kapitalizm w USA nie jest fajny i ludzie są sfrustrowani, ale Trump w tym zakresie absolutnie niczego nie zmienił. No ale taka wąska specyfika USA słabo się przekłada na felietony po polsku, nie? Za to z sugestii typu „Kansas to takie nasze Podkarpacie” będzie żył jeszcze długie lata.

  144. @dzieci cieci

    „Tymczasem Woś o Trumpie”

    No ja to czytam raczej jako tekst Wosia o Wosiu. Powstrzymywałem się od wyrażenia nadziei, że przynajmniej ma do dyspozycji wystarczająco dużo banknotów, żeby otrzeć łzy, bo nie chciałem być niedelikatny, ale już to napisał u góry inż. Mruwnica.

  145. @Woś o Trumpie

    Publicystykę Rafała Wosia od dłuższego czasu cechuje bardzo luźny dobór argumentów (mówiąc delikatnie) i pisanie pod z góry ustaloną tezę (prawicowy populizm cacy, bo ludzie ich wybrali, libki be). O ile w przypadku polskiej polityki od biedy to uchodzi, o tyle w przypadku polityki amerykańskiej jest to wprost groteskowe. Bo Woś najwyraźniej nie bardzo ogarnia meandry amerykańskiego system politycznego, najwyraźniej nie jest świadomy istnienia systemu elektorskiego (wnioskując także z jego poprzednich tekstów o Trumpie), uprzywilejowania GOP i tego, że ktoś, kto przegrałby w głosowaniu powszechnym może wygrać wybory. Autor nie bardzo nawet nadąża za amerykańskimi newsami. I chyba nie jest świadom życiorysu Trumpa i tego, że Trump jest dzieckiem dokładnie tej uprzywilejowanej klasy wyższej, która najwięcej zyskała na upadku amerykańskich usług państwowych w połowie lat 70.
    Radek Teklak już w 2016 przeprowadził bardzo smakowitą analizę statystyczną, pokazującą, kto tak właściwie głosował na Trumpa [1]. Głównie biała, ubożejąca klasa średnia. Sam Trump najprawdopodobniej tez był świadom swojego elektoratu, czemu dawał wielokrotnie przykład dog whistlingiem („president of suburbian housewives”). W amerykańskiej klasie robotniczej biali to mniejszość, znacząca część tej klasy to wyborcy demokratów.
    Sprowadzanie całej kampanii propagandowej o sfałszowanych wyborach, zakończonej wjazdem na Kapitol grepsem o „moralnej panice” jest publicystyką na poziomie TVP. Czego Rafał Woś chyba niespecjalnie się nawet wstydzi. Strajk Kobiet do tej pory nie jest tematem, który zainteresowałby tego „lewicowego” publicystę.
    Także, cytując klasyka: „szkoda gadać, szkoda strzępić ryja”.

    [1] link to teklak.pl

  146. @dzieci cieci
    „Jestem sobie drobnointeligencką warszawską wyborczynią Razem,”

    Mam taki formalny offtopic – mam nadzieję, że nie zależy Pani na zaimkach, bo przy neutralnej genderowo ksywce jest realne ryzyko, że zapomnę, że pisała Pani kiedyś o sobie w rodzaju żeńskim. Podobno dla młodzieży misgenderowanie to zbrodnia, ale ja nie jestem w stanie spamiętać, jak o sobie pisze który/a komcionaut(k)a. Z góry więc przepraszam (skądinad ksywka prima sort, więc też szkoda zmieniać).

  147. > zjazd fundatorów GOPu po populistycznej poręczy rasizmu

    Colina Powella też to dotykało, ale zrezygnowal z członkostwa w partii republikańskiej dopiero przedwczoraj. “I can no longer call myself a fellow Republican … who will argue on the basis of facts”. Brzmi w jego ustach wyjątkowo, przypominając nam o oparciu w faktach eksperckiego skrzydła tych dawnych bardziej rozsądnych konserwatystów (podczas wojny w Iraku).

    Eksperckie zaplecze partii republikańskiej przed erą Trumpa to na przykład autor rozprawy doktorskiej pod tytułem „IQ and Immigration Policy” Jason Richwine.

  148. @Targun Yssboern
    „Co do milo to przyczyna jego upadku jest zupełnie inna:”

    Nie zgadzam się z Panem. Śledzę jego karierę dość uważnie – pan tutaj opisał tylko jeden z momentów jego upadku. Z tego, o czym pan pisze, on jeszcze mógłby się podźwignąć. Przyczyną jego upadku była, ujęta jednym zdaniem, próba monetyzowania szumu wokół swojej osoby, poprzez dążenie do bycia za wszelką cenę „niepoprawnym”. To jednak trochę za mało, jak się okazało (i dobrze).

  149. @Woś
    Redaktorze lewy pomocniku, Trump to osobowość narcystyczna, której w toku socjalizacji nie stawiano ograniczeń. Zawsze ktoś postanawiał powstrzymać jego upadek i zostać jego „handlerem”. Mark Burnett a potem Steve Bannon ustawiali Trumpa w centrum egocentrycznych inscenizacji. Otrzymywał od nich puste rekwizyty, a nie narzędzia władzy. Tak było w pseudo-rywalizacji pt. „Apprentice” i tak było w czasie jego prezydentury. Pana seriozne felietony o politycznej wizji Trumpa są jak pisanie na serio o wrestlingu. Nikt się nimi nie przejmuje, choć ma pan rację działa tu (niesłusznie) odrzucenie przez resentyment, a powinna działać kompetentna krytyka pańskiej wybiórczej erudycji.

    Czy ktoś widzi jakąś znośną przyszłość dla Polski po Trumpie? Może poprzez skrzywienie zawodowe (terapia uzależnień) nie wierzę w Europę. Polska nie jest „trudnym dzieckiem” któremu fajnie się pomaga odnaleźć drogę, jest pacjentem niewspółpracującym i agresywnym. Naiwnie (?) liczę raczej na przybyszy ze wschodu, którzy tu nie będą chcieli wpadać z jednego ruskiego miru w drugi. Co sądzicie?

  150. @WO
    Ksywka była prekognicją „cieciówki” i jako takiej bym jej nie zmieniała. Nienachalnie będę próbowała się od czasu do czasu zidentyfikować genderowo ku pamięci.

  151. @dzieci cieci „Polska nie jest „trudnym dzieckiem” któremu fajnie się pomaga odnaleźć drogę, jest pacjentem niewspółpracującym i agresywnym.”

    Po stokroć prawda, jeśli chodzi o elity. Klasa ludowa a nawet średnia nie jest IMO jeszcze przypadkiem straconym, wymaga, ehem, terapii, znaczy rozsądnej edukacji i uczciwej informacji.

  152. @Pilcrow:

    Toteż ten zjazd po poręczy trwa minimum od dekady (od dopuszczenia super PACów) do maksimum siedmiu (od southern strategy), a Trump jest jego logicznym zwieńczeniem, a nie przyczyną. Jedyną chyba nowością są QAnoni, bo tak jawnej szurii w dużej polityce chyba jeszcze nie było. A to jest prezent dla GOPu od cyberkorpów po 2001, którzy z kolei wyhodowali ich dla klikalności.

  153. @Piotrek Markowicz
    „Strajk Kobiet do tej pory nie jest tematem, który zainteresowałby tego „lewicowego” publicystę.”

    Boż on głosem zakrzyczanej lewicy socjalnej się widzi, będąc w istocie głosem niedouczonych besserwisserów (doskonale u mas słyszalnych)

  154. Na Twitterze to już running joke, że jak PiS odpieprza coś homofobicznego, to Woś nagle znika i pojawia się znienacka jak sprawa ucichnie.

  155. @dzieci sieci
    „Ksywka była prekognicją „cieciówki” i jako takiej bym jej nie zmieniała. Nienachalnie będę próbowała się od czasu do czasu zidentyfikować genderowo ku pamięci.”

    Ogólnie, bardzo mi się podoba, więc wcale do tego nie nawołuję. Raczej w typowo dla siebie uprzejmy sposób chciałem po prostu poprosić o wyrozumiałość, gdy jednak niechcący wyskoczę z jakimś „proszę pana”.

  156. @inzmru Jedyną chyba nowością są QAnoni, bo tak jawnej szurii w dużej polityce chyba jeszcze nie było.

    Już co poniektórzy panowie i panie z Tea Party (since 2010) miewali ekstremalne poglądy. Ale fakt, Q-Anon to w zasadzie płaskoziemcy.

  157. @inz.mru
    „Jedyną chyba nowością są QAnoni, bo tak jawnej szurii w dużej polityce chyba jeszcze nie było. ”

    Jako dziaders przypomnę, że teorie spiskowe wypowiadane przez generała Rippera w „Dr Strangelove” nie są fantazją Kubricka, tylko streszczeniem autentycznych teorii lansowanych wtedy w USA przez John Birch Society, QAnona lat 60.

    By March 1961 the society had 60,000 to 100,000 members and, according to Welch, „a staff of 28 people in the Home Office; about 30 Coordinators (or Major Coordinators) in the field, who are fully paid as to salary and expenses; and about 100 Coordinators (or Section Leaders as they are called in some areas), who work on a volunteer basis as to all or part of their salary, or expenses, or both”. According to Political Research Associates (a non-profit research group that investigates the far right), the society „pioneered grassroots lobbying, combining educational meetings, petition drives and letter-writing campaigns.[41] Rick Perlstein described its main activity in the 1960s as „monthly meetings to watch a film by Welch, followed by writing postcards or letters to government officials linking specific policies to the Communist menace”.[48] One early campaign against the second summit between the United States and the Soviet Union generated over 600,000 postcards and letters, according to the society. In 1961 Welch offered $2,300 in prizes to college students for the best essays on „grounds of impeachment” of Chief Justice Warren, a prime target of ultra-conservatives.[49] A June 1964 society campaign to oppose Xerox corporate sponsorship of TV programs favorable to the UN produced 51,279 letters from 12,785 individuals.”[41]

    In 1962, William F. Buckley Jr., editor of the influential conservative magazine, the National Review, denounced Welch and the John Birch Society as „far removed from common sense” and urged the GOP to purge itself of Welch’s influence.[50]

    In the late 1960s Welch insisted that the Johnson administration’s fight against communism in Vietnam was part of a communist plot aimed at taking over the United States. Welch demanded that the United States get out of Vietnam, thus aligning the Society with the left.[51] The society opposed water fluoridation, which it called „mass medicine”.[52][53][54]

  158. KO: jest: To poniekąd zrozumiałe, niezrozumiał jest tylko
    powinno być: niezrozumiałe?
    @inz. mruwnica – gdybyś miał nick inz. muwnica, wygrałbyś w internety 😀

  159. Naprawdę wszyscy odwracają się od Trumpa. Deutsche Bank wreszcie (ze 20 lat za późno) wycofuje się ze współpracy tak z nim osobiście jak i z jego firmami, a główny polityczny sponsor Sheldon Adelson to aż wziął i umarł.

  160. @backupy
    Życie prawaka jest proste. Robi krzywy serwis społecznościowy dla gamoni w internecie i nawet nie musi backupów robić, bo lewaccy cyberterroryści i tak się włamią i zaniosą wszystkie dane do trzyliterowej agencji. A wtedy w przypadku wypadku wystarczy wziąć parę dysków i się do tejże agencji kopnąć po kopię (zdaje się, że każdy prawak ma znajomków we wszystkich trzyliterowych agencjach). Potem już z górki, trzeba poszukać nowego serwera i serwis jedzie dalej.

    Swoją drogą to jest ciekawe. Biorąc pod uwagę, że w IT jest nadreprezentacja kucy/prawaków/inceli/trumpistów*/pisowców itp. to chyba nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś, kto technologie jakoś ogarnia, nie? A tu co rusz jakieś prawaki płaczą, że im lewaki kuku w internecie zrobili. Hmmmm.

    *kiedyś trafiłem na kolesia z USiech na stażu w firmie IT i koleś był zdecydowanym zwolennikiem Trumpa, co oświadczył wszem i wobec (to było jakoś chwilę przed poprzedmini wyborami).

  161. @bartolpartol
    „chyba nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś, kto technologie jakoś ogarnia, nie?”

    Dlatego mnie tak fascynuje upadek Cośtampoulosa. Prawica (zwlaszcza prawica tego typu) jest pełna Ludzi Którzy Nie Dostarczają. Umówisz się z nimi na coś, a oni przetrzymają termin, a potem powiedzą „frajer z ciebie że mi uwierzyłeś”. I robią się nawzajem w konia. Przecież Parler po prostu oszukał tych, co mu zaufali. A Giuliani oszukał Trumpa. A ta słynna sprzątaczka zawiodła zaufanie Giulianiego (itd.).

  162. @bartolpartol
    „chyba nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś, kto technologie jakoś ogarnia, nie?”

    Tu mam trochę inne obserwacje niż @wo. Ogarnianie w technologi kiedy robi się rzeczy bardziej skomplikowane niż wymiana tonera albo stawiania sajta na wordpressie (z całym szacunkiem dla osób wykonujących te zadania) wymaga dwóch rzeczy – umiejętności do przyznania się, że nie wiemy wszystkiego oraz umiejętności współpracy z innymi. Prawica jak wiadomo nie za bardzo słynie z tych rzeczy.

  163. Nie jestem jakoś strasznie obyty, ale wydaje mi się, że te wojny kulturowe i alt-right zaczęły się od gamerGate. Ktoś to może potwierdzić albo obalić?

  164. @Nankin77
    Zaczęły się od Wielkiego Polaka, który podzielił świat na Cywilizację Życia, gdzie pigułki antykoncepcyjne i aborcja są zakazane i Cywilizację Śmierci, gdzie są dozwolone. 🙂

  165. @krzloj to akurat umarło z Bushem, to był też ostatni etap walki z rewolucją obyczajową. Alt-right to bardziej jakaś nerwica, jest też bardziej nerdy.

  166. @nankin
    Te konkretnie – tak. Gamergate to był (jak się wtedy zdawało) triumf Wolności Słowa w Internecie. Tłuszcza prowokowana przez typków takich jak Cośtamopoulos zakrzyczała feministki i je de facto zakneblowała (co wtedy nazywali wolnością). To bardzo zabawne, że 7 lat później te mechanizmy ugryzły ich w biodra.

  167. Parler wybrał zostawić otwartą rejestrację nowych użytkowników (publicity), zamiast zabezpieczać starych. Gdy Twilio przestało im świadczyć usługi weryfikacji przez telefon zmienili u siebie tak żeby zawsze przebiegała pomyślnie. Wyciek danych spowodowany jest silną moderacją – powszechnością kont zatwierdzających treści. Odwrotnie niż w zwykłych sieciach społecznościowych, okazało się wbrew retoryce otwartości, nowe konta nie miały pełni interakcji dopóki nie udowodniły dostatecznie swojej prawicowej szurii (retweety nazywają się tam echoing, echo chamber to dla nich zaleta), moderatorów było mnóstwo. Dzięki temu włamywacze łatwo trafili takie konta i zmienili hasła.

  168. @Nankin77
    „wydaje mi się, że te wojny kulturowe i alt-right zaczęły się od gamerGate”

    Jeśli zdefiniujemy alt-prawicę jako rasizm plus mizoginię plus zamiłowanie do teorii spiskowych plus swobodne traktowanie faktów (bo tym ona w istocie jest), to niektórzy wskazują na ekspansję internetu, ale moim zdaniem wszystko zaczęło się tak naprawdę jeszcze w czasach przedinternetowych, od uruchomienia pompującej do masowego obiegu bullshit stacji Fox News (jest o tym dokument na HBO), która to telewizja wykreowała takie twory jak Tea Party, której Q-Anon jest po prostu kolejnym wcieleniem (choć w poszukiwaniu cynicznego kłamstwa jako papki do karmienia ciemnego ludu możemy cofnąć się aż do G.W.Busha wprowadzającego prawicowe oszołomstwo do mainstreamu, Reagana rozwijającego czerwony dywan przed fanatyzmem religijnym, albo nawet jeszcze dalej, do wspomnianego już John Birch Society). Przed Fox News byli teleewangeliści, lokalne „talk radios” itp., ale to chyba właśnie on, jako pierwsze mainstreamowe medium, zaczął grzać wojny kulturowe na poważnie i z premedytacją. Chcąc nie chcąc, wyhodowali sobie płaskoziemców, antyszczepów i Q-Anony (i jeszcze bardziej oszołomską konkurencję).

  169. @unikod
    ” Dzięki temu włamywacze łatwo trafili takie konta i zmienili hasła.”

    Cybernagroda e-Darwina.

  170. Ciekawe czy znajdą w usiech jakikolwiek nowy hosting dla parlera (bardzo wątpię), czy skończą hostując się na alibabie (co swoją drogą by im znacznie ułatwiło migrację dzięki znacznemu podobieństwu ichniej chmury do awsu). Tak czy inaczej, jak się uruchomią wcześniej niż za miesiąc to kudosy dla nich, normalna migracja tego typu to by był projekt na minimum pół roku dla co najmniej kilku osób. Oczywiście pewnie postawią gdzieś jakąś wersję minimum na szybko (za co kudosów nie będzie), ich userzy i tak im wybaczą że nic nie działa

  171. Z ostatniej chwili: Parler będzie hostowany z tego samego serwisu co Daily Stormer. Zaskoczenie.

  172. Oraz widziałem relację, że „włam” na Parlera był legalny – to znaczy, że weszli przez publiczne (co najwyżej obskurzone) API. Wejście przez konta moderatorów wymagałoby jednak złamania hasła i nawet jeśli to hasło brzmi „1235password” to jest to nielegalne.

  173. @ogarnianie IT przez kuców i alt-right

    Właśnie przypomniał mi się Gniewomir stojący w kolejce na poczcie.

  174. Bardzo ciekawa analiza wydarzeń w Waszyngtonie Renegade Cut, w nieco alarmistycznym tonie, ale ten teatr jednak trochę już płonie. Wskazuje również na nieprzyjemną, aktywną rolę części republikańskich reprezentantów i urzędników w temacie.
    link to youtu.be

  175. @inz,mrownica

    Pożyjemy zobaczymy. Nie znamy oczywiście szczegółów ich byłej już infrastruktury, ale pojawiła się w mediach informacja że Parler, a raczej jego sponsorzy, wydawali miesięcznie 300k USD na chmurę amazona, coś mi się nie wydaje by jakakolwiek nie-globalna firma hostingowa była w stanie podołać takiemu obłożeniu (bo żeby wydać tyle na AWS to trzeba mieć naprawdę od czorta pana ruchu).

  176. @embercadero

    300k na AWS: przy odpowiednio niskim poziomie technicznym i organizacyjnym, płacenie AWS co najmniej o rząd wielkości wiecej niż racjonalnie wydaje mi się jak najbardziej możliwe. Zły scaling, źle dobrane produkty i typy instancji, jakaś analityka od czapy, łatanie dziur w designie większa ilością infrastruktury etc.

  177. Teraz to oni walczą o to, żeby wrócić do internetu przed 20 stycznia. Na pewno bardzo zdownscalowani. Może tylko pro konta – byleby być.

  178. Jak to ktoś określił „in AWS you’re not paying for what you use, but for what you forgot to turn off”. Zresztą patrząc na te 70 TB backupu całego Parlera to dość mało, biorąc pod uwagę, że pewnie lwia część tego to rozmaite zdjęcia/filmy.

  179. „300k na AWS: przy odpowiednio niskim poziomie technicznym i organizacyjnym, płacenie AWS co najmniej o rząd wielkości wiecej niż racjonalnie wydaje mi się jak najbardziej możliwe. Zły scaling, źle dobrane produkty i typy instancji, jakaś analityka od czapy, łatanie dziur w designie większa ilością infrastruktury etc.”

    Fakt, błędnie założyłem że tam ktoś wie co robi a przecież to tamtejszy psychiatryk24. Do tego zapewne nie musieli się ograniczać finansowo bo sponsorzy (czytaj: Robert Mercer) dawali im ile chcieli, więc po co się martwić o koszty.

    Faktycznie 70TB jak na serwis z multimediami to nie jest jakaś oszałamiająca ilość. Może to jednak nie jest całość a tylko ostatnie pare miesięcy?

  180. Ale to jest w ogóle ciekawe że parler sam nie wyciągnął wtyczki w trakcie tego downloadu, hakerka pokazywała z jaką prędkością ściąga jej cały setup, przecież adminom powinny grzmieć alarmy. Chyba że myśleli ze to DDoS i odpowiadali automatycznie zwiększając infrastrukture. Może to byc spójne z założeniem że koszty/budżet nigdy nie grały tam większej roli.

  181. > przecież adminom powinny grzmieć alarmy.

    Alert z AWS potrafi pojawić się następnego dnia. Poza tym sam traffic 70TB kosztował może $7k, a więc taki blip, codziennie tyle wydają, w tamtych dniach pewnie znacznie więcej przez publicity.

  182. @ początek wojen kulturowych

    Długo przed „Fox News” była southern strategy i Lee Atwater. Jest o nim doskonały film dokumentalny p.t. „The boogie man”. Kiedy ostatnio oglądałem go drugi raz zauważyłem, że jednym z wypowiadających się w filmie kolegów Atwatera był macher Trumpa Roger Stone, o którym jest z kolei dokument na Netfliksie (Get me Roger Stone). Po drodze był Karl Rove (o którym dokument pt. The Architect nakręciło PBS), który wygrał wybory Bushowi w 2004 nagonką na LGBT. To jest sztafeta pokoleń, mrówcza i krecia robota przez cztery dekady. Tak przy okazji chciałbym zobaczyć dokument kalibru „The boogie man” o ludziach stojących za Kaczyńskim.

  183. > Wejście przez konta moderatorów wymagałoby jednak złamania hasła

    Reset hasła działał bez autentykacji emaila.

  184. @prawaki i IT c.d.
    I jeszcze przypomniałem sobie, jak moderatorka Marysia zablokowała samą siebie na forum Frondy.

  185. @Giuliani
    Niezłą miał dniówkę – 20k $. Problem, że klient nie chce zapłacić.

    „According to the Washington Post, relations between Trump and Giuliani have dramatically cooled. Trump has instructed his aides not to pay Giuliani’s outstanding fees. The president is reportedly offended by Giuliani’s demand for $20,000 a day – a figure the lawyer denies, but which is apparently in writing. White House officials have even been told not to put through any of Giuliani’s calls.”

  186. @Giuliani
    Guiliani doi Trumpa, Trump doi ludzi dokładających się do jego wyborczej awantury. Z Guilianiego doją subkontraktorzy wyszukujący mu tych niezapomnianych star witnesses i killer evidence. Impeachment przedłuży żywot tej operacji. Nienawidzą się, ale są na siebie skazani.

  187. Nie wiem na co Giuliani liczył, Trump jest od 30 czy 40 lat znany z tego że nigdy nie płaci rachunków, tylko pozywa. Nie zrobił targetu, kasy nie będzie.

  188. @bartolparol
    “Swoją drogą to jest ciekawe. Biorąc pod uwagę, że w IT jest nadreprezentacja kucy/prawaków/inceli/trumpistów*/pisowców itp. to chyba nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś, kto technologie jakoś ogarnia, nie?”

    Sorry za strzał w zamierzchłą przeszłość komentarzy w tej notce, ale chciałem jedynie podzielić się że z moich badań terenowych wynikałaby nadreprezentacja ww. w IT crowd w Polsce, natomiast w Stanach jest dokładnie odwrotnie. Nie wiem czy wynika to z braku chętnych czy kłopotów z pieniędzmi, ale Parler czy GAB pracowników szukali wprost poza tech hubami i mainstreamem.

  189. @alterid

    Potwierdzam, korelacja kucostwa z pracą w IT to fenomen europy wschodniej, raczej niewystępujący gdziekolwiek indziej.

  190. @: Reset hasła działał bez autentykacji emaila

    Borzesztymuj, przy takich zabezpieczeniach, to już nawet nie wiadomo czy to legalne czy nielegalne włamanie. Jak znaleźć stówę na chodniku – niby wiesz, że nie twoja, ale se tak leży…

    @: [Giuliani] Niezłą miał dniówkę

    Przypominam, że on był nie tylko prawnikiem, ale też propagandzistą. To on powiedział IMO najważniejsze słowa po których historia i sądy będą oceniać czy to był zamach stanu – „trial by combat”. Gdyby 6 stycznia powiedział (zatwitował) to Trump, to odebraliby to jako wezwanie do wzięcia zakładników i prawdopodobnie stracenia paru. I nie mówcie, że „na pewno by im się nie udało”, bo 5 stycznia wyglądało, że na pewno nie wejdą do Kapitolu. Zabrakło właśnie kluczowego rozkazu szefa. Wyręczał się Giulianim, a teraz mu nie zapłaci, bo Trump nie płaci, jeśli już niczego od wykonawcy nie potrzebuje.

  191. @alterid
    „Stanach jest dokładnie odwrotnie”

    O, to ciekawe. Ale też sporo tłumaczy. Swoją drogą ciekawe skąd w Europie Wschodniej taka struktura ludzi w IT? Łatwo byłoby to zrzucić na nasze uczelnie techniczne, które demolują ludzi psychicznie, ale kuceria, z którą mam do czynienia jest uczelnio-niezależna, choć ze zdecydowaną przewagą absolwentów Politechniki Gdańskiej. Może ci niepolitechniczni się zarażają przez obcowanie z politechnicznymi? Cholera wie.

  192. @inz.mruwnica
    „Gdyby 6 stycznia powiedział (zatwitował) to Trump, to odebraliby to jako wezwanie do wzięcia zakładników i prawdopodobnie stracenia paru. I nie mówcie, że „na pewno by im się nie udało”, bo 5 stycznia wyglądało, że na pewno nie wejdą do Kapitolu. Zabrakło właśnie kluczowego rozkazu szefa.”

    A to nie była bardziej kwestia tego, że jednak udało się im (kogresmenom/kogreswomenkom) uciec/zabarykadować, a nie braku chęci ze strony tłumu? Są przecież zdjęcia z ziomami, którzy na tę imprezę wzieli ze sobą trytytkowe kajdanki.

    @bartolpartol
    „Łatwo byłoby to zrzucić na nasze uczelnie techniczne, które demolują ludzi psychicznie, ale kuceria, z którą mam do czynienia jest uczelnio-niezależna”

    Przecież kuceria to tylko konsekwentne i racjonalne rozwinięcie tego, co w PL mainstreamie lata, a młodzież kucuje już w liceach.

    „Swoją drogą ciekawe skąd w Europie Wschodniej taka struktura ludzi w IT?”

    Stawiam, że różnica pokoleniowa (jednak na Zachodzi w ten biznes bawią się od lat 80)/”dojrzałość branży” + cyberkorpy podbijające sobie PR akcjami diversity.
    (Also stereotypowo Silicon Valley to zagłębie libertarian, tak więc nie wiem…)

  193. Z mojej anecdaty dot. IT w USA to współpracuję z młodziakiem, który w avatarze na firmowym slacku ma siebie na tle pomnika Lenina 🙂

  194. @krzloj

    Młodzież kucuje głównie w liceach, potem zwykle się z tego wyrasta…

  195. @Artur Król
    Wyrasta się pod wpływem zderzenia z realiami balcerowizmu praktycznego po pójściu na swoje. Niestety goście w IT zarabiają tyle, że ich te realia dotykają mniej.

  196. To nie tylko USA, ostatnio robię projekt IT z hiszpanami, cała tamta ekipa jest spod znaku „lenina w awatarze”, i to zarówno młodsi jak i starsi. Istne zaprzeczenie kucostwa.

  197. @kuce IT a sprawa Polska

    Może chodzi o pozycję zarobków vs. reszta społeczeństwa? Wydaje mi się że w rozwiniętych gospodarkach jest przyzwoicie, ale nie jest to najszybsza droga do względnie dużych pieniędzy. Więc IT jest mocną klasa średnia, z potrzebnymi zdolnościami, również dobra kariera dla różnych niezależnych czy introwertycznych osobowości, czy ludzi którzy nie są marzeniem korpo-kołcza.

  198. @tandaram
    „Może chodzi o pozycję zarobków vs. reszta społeczeństwa?”
    Brzmi to sensownie w kontekście Europy Zachodniej, ale USA jest tu podobna do Polski; zarobki w IT są w Stanach również sporo wyższe niż w innych „normalnych” gałęziach gospodarki. Nie mam przekonującej kontrhipotezy do zaproponowania, ale prawica zazwyczaj narzeka na formujący wpływ liberalnych (w amerykańskim rozumieniu tego słowa) uniwersytetów.

  199. @embercadero
    „Potwierdzam, korelacja kucostwa z pracą w IT to fenomen europy wschodniej”

    Jako że syn studiuje kierunek związany z IT na uczelni technicznej w niemieckich landach wschodnich, wypytałem go już pewien czas temu na tą okoliczność. No i tam też zdecydowana większość studentów ma poglądy lewicowe. Są co prawda dwa Burschenschafty (to ci lekko faszyzujący goście od ciachania się po twarzach szpadami), ale to margines i wszyscy uważają ich za czubków. Syn ma w grupie działacza młodzieżówki FDP, ale z tego też większość robi sobie żarty.

  200. Co za kraj. Bycie praworządnym = bycie frajerem, lewak w IT to anomalia społeczna, a czołowy polityk największej partii opozycyjnej mówi o szefie partii rządzącej „wybitny polityk”. WTF?

  201. @: „A to nie była bardziej kwestia tego, że jednak udało się im (kogresmenom/kogreswomenkom) uciec/zabarykadować, a nie braku chęci ze strony tłumu? Są przecież zdjęcia z ziomami, którzy na tę imprezę wzieli ze sobą trytytkowe kajdanki.”

    Z tego co wiem uciec się nie udało, a na pewno nie wszystkim. Jeden z kongresmenów mówił, że przyszli do jego nieoznakowanego biura w którym się schował, chociaż oznakowane ma gdzie indziej, co sugeruje, że albo zrobili dobry wywiad budynku (wiadomo, że QAnoni analizowali tunele pod Kapitolem) albo mieli współpracowników w ochronie. Jeśli mieli współpracowników, to jaki by ten panic room dobry nie był, to mogli go sforsować. A nawet bez współpracowników, to kwestia bezwzględności wobec zakładników (znaleźliby ich choćby wśród „swoich” babć i wujaszków, którzy kręcili się po budynku).

    Problem polegał na tym, że oni byli przyszykowani całkiem nieźle, ale nie wiedzieli na co są przyszykowani. Gdyby Trump napisał trzyliterowego twitta „NOW” uznaliby, że on wie co oni planują i by zaczęli na ostro poszukiwać Pelosi i Pence’a do powieszenia (ich by może nie znaleźli, to by powiesili Ocasio-Cortez). Ale nie napisał. Podobne rozkazy starał się wydawać na Parlerze Lin Wood, ale rozkaz musiał być od tatusia, żeby zadziałał. Zresztą ten „parler” Wooda był pewnie głównym powodem zdjęcia Parlera z AWS.

  202. @alterid
    „@tandaram
    „Może chodzi o pozycję zarobków vs. reszta społeczeństwa?”
    Brzmi to sensownie w kontekście Europy Zachodniej, ale USA jest tu podobna do Polski; zarobki w IT są w Stanach również sporo wyższe niż w innych „normalnych” gałęziach gospodarki. Nie mam przekonującej kontrhipotezy do zaproponowania, ale prawica zazwyczaj narzeka na formujący wpływ liberalnych (w amerykańskim rozumieniu tego słowa) uniwersytetów.”

    Chyba jednak nie tędy droga. Poglądy raczej formują się wcześniej, niż na uniwersytecie. Zresztą skąd się bierze lewicowość uniwersytetów, jeżeli nie od samych studentów? I dlaczego najwyraźniej nie dotyczy polskich politechnik? Różnica musi być w tym, kto na te uczelnie trafia. Wyglądałoby na to, że w Polsce i na szeroko rozumianym Zachodzie to trochę inne grupy. Potem oczywiście poglądy łatwo ulegają wzmocnieniu ale chyba jednak rzadko zmianie o 180 stopni.

  203. @embarcadero
    ostatnio robię projekt IT z hiszpanami, cała tamta ekipa jest spod znaku „lenina w awatarze”

    mam identyczne spostrzeżenie, pracując z wieloma hiszpanami widzę ze większość z nich głosuje na tamtejsze partie centrolewicowe albo lewicowe. zawsze sobie to tłumaczyłem ze hiszpania to taka polska ale na odwrót: oni mieli franco my prl, po upadku jednego i drugiego wszyscy odbili trochę w druga stronę. do tego dochodzi jeszcze fakt ze polska jest trochę do tyłu w kwestiach światopoglądowych, tak mniej więcej 15 lat za hiszpanami. wierze ze u nas stanie się to samo co u nich w tej samej kolejności (aborcja, związki partnerskie, puste kościoły itd).

    to jest oczywiście troche fałszywe uproszczenie ale dla hiszpanów zupełnie nie znających polskich realiów to wyjaśnienie działa („po komunie musiała przyjść prawica”)

  204. @animrumru
    „Chyba jednak nie tędy droga. Poglądy raczej formują się wcześniej, niż na uniwersytecie. ”

    No nie wiem, ja w wieku maturalnym byłem anarchokomunistą (dziś mnie śmieszy to wspomnienie, ale w związku z tym wierzyłem w różne głupie rzeczy, w które już nie wierzę). Na moje przejście na PPS nie miały wpływu zajęcia z chemii – obviously! – ale książki i filmy, z istotnym udziałem „Gorączki” Agnieszki Holland.

  205. W fandomie fantastycznym argumentowano to tak, że podczas głębokiej komuny ludzie o poglądach far right wybierali kierunki techniczne bo humanistyka była zideologizowana. Być może tak przesiąknęli prawactwem, zwłaszcza że w 90sach na informatyce robiono piniondze.

  206. Hm… przykładam Wasze hipotezy do tego co widziałem. I nie wiem. Tzn. mam wrażenie, że w czasie moich własnych studiów prawicowość w IT była, ale nie bardziej niż w całym społeczeństwie. Była mainstreamem, a radykałowie w stylu Korwina nie mieli wielkiego wzięcia. Nie pasuje mi więc tu hipoteza, że to prawicowe przegięcie techników w PRL — te przewagi to jakby czasy ciut późniejsze, wniesione przez kończących szkoły średnie (jeśli nie podstawowe) IIIRP.

    Jak znam profile osobowości paru znajomych, to wrzuciłbym za to i hipotezę. Bo mnie uderza, że wielu zwolenników Korwina było nieprzeciętnie zakochanych w matematyce. (Zresztą i sam Korwin zaczynał od matematyki.) Tak jakby cenili racjonalność, ale pogardzali empirią.

  207. @pak4

    „Tak jakby cenili racjonalność, ale pogardzali empirią”

    Jajako materialista-redukcjonista powiem po prostu: niedorozwój kory przedczołowej mózgu. (To samo wytłumaczenie – wraz z podnoszonym niekiedy w podobnych dyskusjach faktem pójścia do pierwszej pracy – pasuje też do osłabiania się tendencji korwinistycznych u wielu osób około 25. roku życia, kiedy to kora przedczołowa typowo uzyskuje dojrzałość).

  208. @m.bied
    „pasuje też do osłabiania się tendencji korwinistycznych u wielu osób około 25. roku życia, kiedy to kora przedczołowa typowo uzyskuje dojrzałość”

    Koledzy jak widzę zakładają tutaj, że z korwinizmu „w naturalny sposób” się wyrasta. Jest to nieprawda, korwinizm (czy może szerzej: neoliberalizm) to choroba zasadniczo nieuleczalna. Opowiadamy sobie bajki o wyrastaniu żeby się lepiej poczuć, zupełnie jak pacjent, który rozbija termometr żeby nie mieć gorączki. Owszem – na tym blogasku jest parę osób, które się definitywnie od tych bzdur odcięły (i opisywały tu młodzieńcze zauroczenie tym dziwadłem), ale są to wyjątki potwierdzające regułę. Wyrasta się *Z KORWINA*, co nie jest dziwne, biorąc pod uwagę jego ekscesy, ale sam *POSTKORWINIZM* jako zbiór prawd objawionych zostaje w głowie już na zawsze (patrz np. zjawisko gejokorwinizmu czy femikorwinizmu: „Krul zły i oszołom, ale w pewnych sprawach dobrze gada”; „gdyby nie mizoginia i odpały, to w sumie byłby całkiem sympatyczny gość”).

    Korwin w ciągu ostatnich 30 lat zjadł, przetrawił i wydalił parę pokoleń młodzieży, którzy w dalsze życie szli uformowani już przez jego (a właściwie nie jego, tylko Ayn Rand) ideologię – to m.in. stąd nadreprezentacja liberałów w polskim społeczeństwie. Dlaczego tak było? Bo młodzi masę okazji żeby się z nią zetknąć, bo była/jest modna i atrakcyjnie podana. Bo dawała odpowiedzi na pytania życiowe gimnazjalisty; odpowiedzi te prostackie i prymitywne, ale w tym właśnie tkwi ich siła. Bo korwinizm pozycjonował się jako ideologia antysystemowa, choć był to w istocie krew z krwi i kość z kości balcerystyczny mainstream, tyle że obleśny, pozbawiony hamulców i doprowadzony do absurdu. Wyznawcy Krula oczywiście, w miarę dorastania, stopniowo od niego odchodzili (proces rozczarowania tym klaunem był na tyle powszechny, że powinien doczekać się jakiejś rozprawy socjologicznej), ale sama idea „korwinizmu bez Korwina” jest cały czas kusząca. Dlatego nie opisywałbym korwinizmu jako niedorozwoju kory przedczołowej, która z czasem uzyskuje dojrzałość, tylko raczej jako ciężkie uszkodzeniu mózgu, z którym trzeba żyć.

    @pak4
    „mam wrażenie, że w czasie moich własnych studiów prawicowość w IT była, ale nie bardziej niż w całym społeczeństwie. Była mainstreamem, a radykałowie w stylu Korwina nie mieli wielkiego wzięcia.”

    Nie dziwi mnie to. Społeczeństwo było, jest i będzie prawicowe. Obecnie dziewięciu na dziesięciu Polaków to prawicowcy. Nic dziwnego, że na tak szerokim spektrum rozkwitł – oprócz innych dziwadeł – również charasterystyczny dla IT korwinizm „wykopowy”. To, co się zmienia na przestrzeni dekad, to aktualny odcień defaultowej prawicowości: w Twoich czasach (zakładając, że studiowałeś w latach `80) modna była prawicowość harcersko-oazowa podlana janopawlizmem, z kolei na przełomie lat `80 i `90 zaczął być modny reagano-thatcheryzm i korwinizm, później mieliśmy Rydzyka i Wielkie Nawrócenie (black metalowców na chrześcijaństwo), obecnie w cenie są proamerykańskość i wyklętyzm. Dla matołków zawsze dostępny były również rasizm i neofaszyzm. Po prostu szwedzki stół, na którym – jakoś tak się ciekawie złożyło – dania leżały wyłącznie po prawej stronie. W dzisiejszych czasach mody się zmieniają i młodzież powoli odchodzi od janopawlizmu na rzecz panslawizmu, fascynacji Putinem i youtubowych teorii spiskowych (a starsi od balceryzmu lat `90 do Kaczyńskiego). Prawicowość w wersji mainstremowej zawsze była niewidoczna ale obecna, jak promieniowanie X; zauważalne było ono dopiero w postaci poparzeń, czyli ekscesów prawicy w jej skrajnej postaci.

    Myślę, że ci Twoi koledzy ze studiów to byli *funkcjonalni* korwiniści (a ich prawicowym odpowiednikiem na studiach humanistycznych byliby funkcjonalni janopawliści i wyklętyści) – dla nich ten wór ideologiczny był naturalny i po prostu o nim nie gadali.

  209. @monday.night.fever

    „Wyrasta się *Z KORWINA*, co nie jest dziwne, biorąc pod uwagę jego ekscesy, ale sam *POSTKORWINIZM* jako zbiór prawd objawionych zostaje w głowie już na zawsze”

    Jak pisali na Wikipedii: [potrzebne źródło].

  210. @monday.night.fever

    Przedstawiasz tu nieustannie kasandryczne wizje jak prawdy objawione. Ciężko musi Ci być z tym potwornym pesymizmem.

    Ja też z lekkiego korwinizmu wyszedłem, negowanie tego zjawiska znajduję nieuzasadnionym.

  211. @monday.night.fever:
    Studiowałem już w 90-tych. Reaganizm-thatcheryzm oczywiście, choć komponent religijny wciąż istniał. Nie był jednak tak dominujący.

  212. @m.bied
    „Jak pisali na Wikipedii: [potrzebne źródło]”

    Źródła:
    1. moja anecdata,
    2. internetsy.

    @wojter_rr
    „Przedstawiasz tu nieustannie kasandryczne wizje jak prawdy objawione”

    Po prostu obserwuję trendy. Coś jednak doprowadziło do Brexitu, do triumfu Trumpa, Kaczyńskiego itd.

    „Ciężko musi Ci być z tym potwornym pesymizmem”

    Ależ nie – mój pesymizm zasadniczo dotyczy głównie Polski i krajów anglojęzycznych (Stany, WB) – czyli miejsc w największym stopniu zaoranych przez neolib i prawicowe pranie mózgów; myślę jednak, że cywilizowany rdzeń Europy jako tako sobie poradzi.

  213. @mnf i wyrastanie

    Nie zawsze wyrasta się z samego JKMa – ja sam wyrosłem też z korwinizmu.

    W latach nastoletnich byłem nie tylko zwolennikiem JKMa ale również pracowałem przy jednej jego kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu, założyłem (z 2 kolegami) lokalny oddział KoLibra, znam wierchuszkę tego środowiska + polskich libertarian.

    Od 10 lat dryfowałem w kierunku centrowym a w ostatnich wyborach parlamentarnych głosowałem na Lewicę, przekonałem do tego żonę i mamę.

    Tylko ja musiałem wykonać woltę li tylko gospodarczą – zawsze miałem bardzo liberalne poglądy społeczne + jestem niewierzący.

  214. @vantroff
    „Nie zawsze wyrasta się z samego JKMa – ja sam wyrosłem też z korwinizmu…”

    …podobnie jak wiele innych osób udzielających się na blogu @wo. No i super! Niestety nie każdy ma tyle szczęścia żeby trafić na lewacki trigger, szczególnie w polskich warunkach. Typowy Seba, jak już się rozczaruje Korwinem, raczej trafi z deszczu pod rynnę – np. pójdzie do narodowców czy katoprawicy.

  215. @korwinizm przechodzi z wiekiem
    No więc skłaniam się do opinii, że przynajmniej nie zawsze. Mam w fabryce takiego jednego, co w wieku 40 lat głosuje na Brauna, a drugiego w wieku 50 lat, który jest fanem Korwina. Mam też kompletnego świra (~25 lat), co nawet ubezpieczenia zdrowotnego nie płaci (pracuje na umowę o dzieło), tylko jakieś prywatne, bo chyba nie ogarnia, że zdrowotne od podatku się odlicza, więc de facto nic go nie kosztuje (koleś po inżynierce). Oczywiście antyszczepionkowców też nie brakuje. Poważne defekty mózgu i tyle. Na około 60 osób mam tylko jednego jawnego lewaka (nie licząc mnie).

  216. @mnf
    „Typowy Seba, jak już się rozczaruje Korwinem, raczej trafi z deszczu pod rynnę – np. pójdzie do narodowców czy katoprawicy.”

    Niech zgadnę: bo jest wierzący? Zeby być na lewicy trzeba najpierw wyzwolić mózg z okowów kleru (no albo nigdy ich nie mieć). Nie każdemu jest to dane, nie każdy ma odwagę. Katolicyzm w końcu trzyma bat na dupami swoich wiernych głównie strachem.

  217. @bartolpartol
    „Na około 60 osób mam tylko jednego jawnego lewaka (nie licząc mnie)”

    Aha, czyli moje szacunki że na dziesięciu Polaków jeden jest lewakiem są nieprawidłowe – w rzeczywistości jest to jeden na trzydziestu. Kiedy w Stanach trwały demonstracje BLM, w ramach sado-maso czytałem komentarze pod artykułami na wyborcza.pl. Najbardziej rasistowskie gówno lało się wcale nie ze strony rosyjskich czy pisowskich trolli (ci byli szybko kasowani), tylko od tej rzekomo „cywilizowanej” (bo antypisowskiej) części polonii, tj. wielbicieli Reagana.

    @embercadero
    „Niech zgadnę: bo jest wierzący?”

    Wierzący ekskorwinista pójdzie do katoprawicy, niewierzący – do narodowców.
    Choć trzeba uczciwie przyznać, że istnieje w Polsce również wierzące lewactwo, które nienawidzi Papieża-Polaka. Nie jest ich wielu i nie robią tego publicznie, ale…

  218. @mnf

    No nie wiem, znani mi narodowcy są baaardzo kościółkowi, wręcz na pokaz. Nie wzięliby do siebie niewierzącego. Być może są niereprezentatywni (co jest możliwe bo to w zasadzie sieroty po kukizie)

  219. Nie demonizowałbym katolickości. Owszem, gdy widzę jak znajomi „niekorwinowscy” poparli PiS, to to było praktycznie jednoznaczne przełożenie katolickości na postawy polityczne. Ale nie każdy wierzący jest od razu fanatykiem.

    W swoim czasie Urban sobie żartował, że gdyby SLD wystartowało (za Kwaśniewskiego) w wyborach do rad parafialnych, to by te wybory też wygrało. OK, SLD nie jest wzorcem lewicowości, ale jeśli chodzi o wymagany tu stosunek do Kościoła, to to generalnie spełnia.

    Jeśli chodzi o przechorowany korwinizm, to ja mam wrażenie, że u bardzo wielu pozostają aktywne bakcyle darwinizmu społecznego na całe życie. Taki ktoś może praktycznie głosować na każdą nie-lewicową partię, ale pewne hasła — obniżki podatków, prywatyzacji, rasizmu, antyfeminizmu itp., będą dla niego wciąż atrakcyjne.

  220. Nigdy nie miałem fazy na korwinizm, pewnie wynika to z tego, że dorastałem na wsi.

  221. @Nankin77

    Można żartobliwie powiedzieć, że prawdopodobieństwo obrania określonych sympatii polityczno-ideologicznych w życiu (oraz ich natężenie) zależy od miejsca zamieszkania: prawicowość jest warunkowana przez odległość do najbliższego kościoła i stadionu, a lewicowość – przez odległość do najbliższej biblioteki.

    W takim ujęciu korwinizm lat `90 byłby warunkowany szeroko pojętym nerdyzmem, czyli np. posiadaniem w domu komputera oraz stycznością z fandomem f/sf – to m.in. „Gambler” i „Fantastyka” wyprodukowały ówczesnych korwinistów (podobnie jak dziś filmiki na YT produkują Sebixów Wyklętych i antyszczepionkowców). To wyjaśniałoby fenomen korelacji kucostwa z pracą w IT, o czym pisał @embercadero.

  222. @monday.night.fever dokładnie tak to widzę,co to jest rpg dowiedziałem się gdzieś w liceum. Co do kościoła to właśnie dosyć nieprzyjemne doświadczenia z wiejskim katolicyzmem zrobiły ze mnie antyklerykała. Tam nie było fajnych księży, którzy opowiadają ciekawe historie z misji i robią koncerty na plebanii. Tylko aroganckie buce zachowujące się jak pan na włościach. Moja biblioteką była za to telewizja, nie masz gdzie wyjść, kumple są daleko więc tym się zajmujesz całymi dniami, a że to były lata dwutysięczne i wszyscy tłukli w Busha to zostałem liberałem w amerykańskim znaczeniu.

  223. @doc.hunter
    „W fandomie fantastycznym argumentowano to tak, że podczas głębokiej komuny ludzie o poglądach far right wybierali kierunki techniczne bo humanistyka była zideologizowana.”

    Ale to nieprawda. Lewicowcy też czasem trafiali na kierunki ścisle, z tego samego powodu. Ale to też jakieśtakie uogólnienie (znaczy owszem, byli tacy). Ale z fantastyki przykłady nie potwietdzają – Ziemkoiewisz jest polonistą, Piekara nie pamiętam, psychologiem chyba, Komuda historykiem. Nie wiem, czy to już alt-right, ale przynajmniej Rafał był kiedyś mocno zaangażowany w Korwina.
    Studiowałem matematykę w tych frmujących latach i wtedy ceniliśy Korwina jako autora książki o brydżu (razem z Macieszczakiem). I felietonów w piśmie „Brydż”. Soro ppotem odkryłem jego teorie polityczne – ktoś mi pożyczył jego książkę – zbiór felietonów czy artukułów polityczno-gospodarczych. Pewnie jakiś korwinista. Jego teorie były wtedy równie bzdurne, ale czytało sie go przyjemnie, bo jak niewielu polityków był w stanie nie zaprzeczać samemu sobie w jednym tekście (w dwóch kolejnych już tak).
    Może nie byłem typowym studentem – jakoś nigdy nie przekonywał mnie Reagan. Zawsze pamiętałem, jak Lee Marvin rozwala go z takiego wielkiego pistoletu w końcówce „Zabójców” – i naleźało mu się 🙂

    @mnf
    jeden lewak na dziesięciu Polaków
    To też nie tak. Niski odetek wynika z dbałości o czystość ideową. Lewica widzi świat jako prawdziwych lewicowców (jeden na dziesięciu, jeden na trzydziestu) i otchłań prawactwa. To nie jest tak – mamy dość szerokie widmo od jednej do drugiej strony.

    @mnf
    „korwinizm lat `90 byłby warunkowany szeroko pojętym nerdyzmem, czyli np. posiadaniem w domu komputera oraz stycznością z fandomem f/sf – to m.in. „Gambler” i „Fantastyka” wyprodukowały ówczesnych korwinistów”

    To drastyczne uogólnienie. Gambler i Fantastyka wyprodukowały wszystkich. Gambler bardziej. To było pismo, które czytali wszyscy, zresztą Fantastyke też bardzo wielu (oni mieli powyżej 100.000 nakładu). Oczywiście, z ich czytelników brali sie korrwiniści, ale i lewicowcy. Wszyscy ci często przywoływaniu korwiniści z fantastyki to grupa tzw. Klubu Twórców, wtedy na stopie wojennej z Fantastyką. Ale byli zdolni, sprawni i działali grupowo. No to się przebili. To przede wszystkim – moim zdaniem – dominacja stolicy.

  224. A z całkiem innej beczki: czy ktoś mógłby przystępnie wyjaśnić, o co chodzi z tymi Wolnymi Słowianami? Wydaje się, że mieli być odpowiednikiem Parlera, więc liczę, że pytanie nie jest całkiem nie na temat…

  225. @kucowskie/prawicowe kierunki
    Politechniki jak politechniki ale prawdziwe kolekcje okazów nietypowych to były na wydziałach historycznych (mam anecdaty z przełomu stuleci). Kolega z UAM kiedyś opowiadał jak siadali na wykładach – prawica od Szczerbca, prawica od Młodzieży Wszechpolskiej (czyli wg tych pierwszych „disco polo Ruchu Narodowego”), prawica pogańska (jednostki ale jednak), korporanci w tych śmiesznych czapeczkach, trochę młodzieżówki SLD, maoiści, komuniści itd. No i sporo normalsów. Korwinizm różnego stopnia był jak najbardziej mainstreamowy, wśród normalsów także. W ogóle to długo wyrażenie „absolwent historii” robiło za synonim „prawaka”.
    Na politechnice i kierunkach ścisłych uniwerku bardzo trafiało się sporo niedostosowanych społecznie (czasem gdzieś już na jakimś spektrum na „a”) ale nie rzucało się to aż tak w oczy – tzn. jak na polski standard lat ’90 i wczesnych ’00.

  226. @Nankin77
    „to były lata dwutysięczne i wszyscy tłukli w Busha”

    Gdzie, w Polsce? To chyba żyliśmy w równoległych wszechświatach. Z tego co ja pamiętam, to te wszystkie TVN-y się przed nim czołgały. Może NYT toczył z niego bekę, ale na pewno nie mainstreamowe media w Bolandzie. Nawet jak tradycyjnie palnął głupotę, to przedstawiali go nie jako debila, tylko sympatycznego rubasznego wujka zza oceanu, co to wiecie, wypić lubi i czasem gafę palnie, ale ogólnie swój chłop.

    @pewuc
    „Lewicowcy też czasem trafiali na kierunki ścisle, z tego samego powodu (…) Ale z fantastyki przykłady nie potwierdzają – Ziemkiewicz jest polonistą, Piekara nie pamiętam, psychologiem chyba, Komuda historykiem”

    Lewicowcy nigdzie nie trafiali, chyba że w drodze wyjątku (jak ten wymieniony przez mnie „jeden z dziesięciu”). No i prawicowcy zdominowali *nie tylko* kierunki techniczne – prawicowy przechył występuje też na większości kierunków tak wewogle, a już szczególnie na wymienionej przez Ciebie polonistyce i historii. Nie wiedziałem że Komuda jest historykiem, ale szczerze mówiąc kompletnie mnie to nie dziwi.

    „Niski odsetek [lewicowców] wynika z dbałości o czystość ideową (…) To nie jest tak – mamy dość szerokie widmo od jednej do drugiej strony”

    Szerokie widmo to może mamy jak porównamy się z Harrison w Arkansas. A nie z cywilizowanym zachodnioeuropejskim krajem.

    „[korwinizm w fandomie] to przede wszystkim – moim zdaniem – dominacja stolicy”

    No chyba nie, skoro na konwenty do Poznania zjeżdżała się kuceria z miast i wsi.

    „czy ktoś mógłby przystępnie wyjaśnić, o co chodzi z tymi Wolnymi Słowianami?”

    Pierwsze słyszę, ale już sama nazwa mówi skąd to przypełzło…

  227. @s.trabalski
    „Na politechnice i kierunkach ścisłych uniwerku bardzo trafiało się sporo niedostosowanych społecznie (czasem gdzieś już na jakimś spektrum na „a”) ale nie rzucało się to aż tak w oczy”

    No tak, to „spektrum na a” tradycyjnie kojarzy się z Krulem i to zawsze chyba byli jego najwierniejsi donatorzy oraz internetowi fighterzy.

  228. @monday.night.fever po prostu oglądałem mało polskich rzeczy. Głównie Amerykańskie filmy, seriale, reality show itp.

  229. @mfn
    „kuceria w fandomie”
    Prawactwo w fantastyce to dominacja stolicy, w fandomie bywało różnie. Znajomy z Gdańska zwalczał lewicę (słownie), bo – jak się okazuje – miał w szkole wredną nauczycielkę, która była partyjna. To wystarczyło.

    „na konwenty do Poznania zjeżdżała się kuceria z miast i wsi.”

    Formalnie, słowo „kuce” powstało długo później, z szeroką zmianą męskiej mody. Ale co do konwentow w Poznaniu – robisz ten sam błąd co z Gamblerem. Na konwent w Poznaniu zjeżdżali się WSZYSCY – czyli kuceria też. (To argument jak ten zabawny pseudoantyszczepinkowy: pamiętajmy, że wszyscy, którzy w pierwszym rzucie szczepili sie na ospę, nie żyją – wnioski są oczywiste). Nawiasem mówiąc nie całkiem rozumiem fenomen poznańskich konwentów.
    Ale również – nie zapominamy o tym – termin „lewica” był zawłaszczony przez rządzącą (do niedawna, bo mówimy o latach ’80) partię. Więc poglądy określane jako lewicowe były kojarzone ze Związkiem Radzieckim itd. Łatwo było je niemerytorycznie zwalczać (trochę na zasadzie „chcesz powrotu farmera Joinesa?”). Ale ten problem pojawia się do dzisiaj.

  230. Na dodatek jak miałeś HBO to już w ogóle była Bonanza. Pamiętam, że oglądałem tam nawet dokumenty jaki to Blair jest do dupy.

  231. @doc.hunter
    „W fandomie fantastycznym argumentowano to tak, że podczas głębokiej komuny ludzie o poglądach far right wybierali kierunki techniczne bo humanistyka była zideologizowana.”

    To działało w obie strony. Studiowałem matematykę na UKSW i tak jak od ludzi z innych wydziałów można było usłyszeć o wykładowcach-księdzach, modlących się przed zajęciami, tak u nas tego nigdy nie było. Atmosfera była normalsowata. W czasach kiedy studiowałem była inba, bo Młodzież Wszechpolska chciała przejąć samorząd studencki. Nas to ominęło, bo na naszym wydziale członkostwo w tej organizacji było traktowane jak straszny obciach.

    @pewuc
    „Niski odetek wynika z dbałości o czystość ideową.”

    Ale przecież na prawicy jest tak samo. Dla korwinisty prawdziwą prawicą są tylko fani Korwina. PiS to nie prawica, bo socjaliści, Hitler to nie prawica, bo socjalista itd. Narodowcy to już we wogle mają różne frakcje, które ze sobą się kłócą.

    @korwinizm

    Korwinizm to nie tylko polityka. To cały szereg zjawisk jak np. „rozwój osobisty”, który w swojej najbardziej szkodliwej wersji promował Kiyosakiego i mu podobnych. Zresztą nawet bez tego, cała idea coachingu pompuje indywidualizm („masz kiepską pracę, to ją zmień”), bo przecież coach nie powie „zbierz kumpli i załóżcie związek zawodowy”.

  232. @unierad
    „Ale przecież na prawicy jest tak samo.”

    Na lewicy możesz zostać wrogiem za jeden marny dowcip. Na prawicy… Mam znajomego, zasadniczo lewicowca. Ale z prawicą się dogaduje łatwo, bo jest wierzący i lubi broń (w sensie: strzela sportowo). To wystarczy, żeby go traktowali jak prawie swojego (no, głupio gada o gospodarce czy obyczajowości, ale poza tym swój chłop). Trochę upraszczam, ale tak to wygląda. Do dziś wspominam, jak jeden z naszych tutejszych kolegów w 2010 sugerował, że na prezydenta lepiej głosować na JarKacza niż Komorowskiego, bo Komorowski niedostatecznie poparł zakaz palenia w knajpach. Rozumiesz, wystarczy lekkie odchylenie i wypadasz.

  233. @pewuc
    „’jeden lewak na dziesięciu Polaków’
    To też nie tak. Niski odetek wynika z dbałości o czystość ideową. Lewica widzi świat jako prawdziwych lewicowców (jeden na dziesięciu, jeden na trzydziestu) i otchłań prawactwa. To nie jest tak – mamy dość szerokie widmo od jednej do drugiej strony.”
    Kolega mnf ma – jak się wydaje – dość wyśrubowana definicję lewicowości, pod którą ja w sposób oczywisty nie podpadam. O ile dobrze rozumiem, każdy, kto uchybia tej definicji w choćby jednym punkcie nie tylko nie jest lewicą, ale jest prawakiem.
    Jednak wielu wpływowych dziś polityków klasyfikuje jako lewactwo prawie wszystkich i z ich punktu widzenia oczywiście jestem lewakiem

  234. @pewuc
    „Mam znajomego, zasadniczo lewicowca. Ale z prawicą się dogaduje łatwo, bo jest wierzący i lubi broń (w sensie: strzela sportowo)”

    No no, mów dalej – jestem ciekaw, czy ten Twój „lewicowiec” (oprócz tego, że wierzący i lubi broń) popierał również podatek liniowy i wojnę w Iraku, trzyma portret Jana Pawła Świętego na ścianie, jest przeciw Holokaustowi Nienarodzonych, nie lubi ciapatych, geje niech się nie afiszują, feministki do garów, patriotę Leppera zabił Układ, Kaczyński jest prospołeczny a Trump był tak ogólnie spoko? Dziękuję za taką lewicę. Już się na takie towarzystwo napatrzyłem. Czy ten Twój kolega głosował na Magdę Ogórek? Ona też jest wierząca, konserwatywna i lubi broń.

    Dramat właśnie polega na tym, że lewica była zbyt inkluzywna i bezideowa, więc zaorali ją tacy „prawicowi lewicowcy” w typie Millera.

  235. @janekr
    „Kolega mnf ma – jak się wydaje – dość wyśrubowana definicję lewicowości, pod którą ja w sposób oczywisty nie podpadam. O ile dobrze rozumiem, każdy, kto uchybia tej definicji w choćby jednym punkcie nie tylko nie jest lewicą, ale jest prawakiem.”

    @pewuc
    „do niedawna, bo mówimy o latach ’80”

    To było właśnie bardzo dawno. Rok 1980 jest dziś tak odległy, jak wtedy był w 1940. Jesteś teraz jak ci zbowidowscy kombatanci, których przyprowadzano mi do szkoły właśnie w 1980, żeby nam tłumaczyli, jak fajnym ustrojem jest PRL (odwołując się do „niedawnych” wspomnień z wojny czy sanacji).

    Przecież Ty jeszcze w czasach Usenetu deklarowałeś, że nienawidzisz wszystkiego, co chociaż odlegle kojarzy się z socjalizmem albo zwłaszcza marksizmem.

    „Rozumiesz, wystarczy lekkie odchylenie i wypadasz.”

    Oczywiśćie, że jak ktoś głosuje na Kaczyńskiego, to wypada. Dla mnie jest skreślony.

    „Na lewicy możesz zostać wrogiem za jeden marny dowcip. ”

    To nigdy nie jest jeden dowcip. Rowling stała się wrogiem dopiero gdy zamiast kilku marnych dowcipów wyjaśniła swoje stanowisko w długim eseju.

  236. @wo
    „Przecież Ty jeszcze w czasach Usenetu deklarowałeś, że nienawidzisz wszystkiego, co chociaż odlegle kojarzy się z socjalizmem albo zwłaszcza marksizmem.”
    Byłoby dobrze, żeby podać jakąś definicję lewicowca wraz z punktami obowiązkowymi a także z algorytmem ustalającym, ile trzeba mieć pozostałych punktów.
    Bo np. z punktów w zjadliwym komentarzu mnf
    „„lewicowiec” (oprócz tego, że wierzący i lubi broń) popierał również podatek liniowy i wojnę w Iraku, trzyma portret Jana Pawła Świętego na ścianie, jest przeciw Holokaustowi Nienarodzonych, nie lubi ciapatych, geje niech się nie afiszują, feministki do garów, patriotę Leppera zabił Układ, Kaczyński jest prospołeczny a Trump był tak ogólnie spoko?”
    nie pasuje do mnie prawie żaden.

  237. @janekr
    „Byłoby dobrze, żeby podać jakąś definicję lewicowca wraz z punktami obowiązkowymi a także z algorytmem ustalającym, ile trzeba mieć pozostałych punktów.”

    Koniecznie zrób to na swoim blogu!

  238. @Koniecznie zrób to na swoim blogu!
    Chętnie przeczytałbym pełną definicję kolegi mnf, kto jest prawicą, ale aż tak bardzo mi nie zależy.

  239. Niektórzy widzę inkluzywni jak Szczepan Twardoch kiedy poleca Haidta jako lewicowego myśliciela.

    To samo z lewicowością programistów. Faktycznie większość znajomych z cywilizacji jest za podniesieniem podatków, tylko że nie od działalności gospodarczej i nie majątkowych, może katastralnego, i jednocześnie twardo przeciwko wszelkim regulacjom. Są za redystrybucją, ale rynkową cokolwiek to znaczy. Na codzień cała branża w internecie dyskutuje czy kobieta to człowiek, a najrozsądniejszy między wszystkimi 4programmers.pl, Redditem i Hacker News jest Twitter chyba dlatego, że nie mogą w pełni rozwinąć co mają na myśli (lub co uważają za myślenie). W Krzemowej Dolinie byłem pod wrażeniem lewicowości deklarowanych poglądów gospodarczych i niemalże komuny między sobą, ale to klasyczny konserwatywny socjalizm dla bogatych – w szczegółach to w ogóle nie jest lewicowe. Ostatnio atmosfera się pogarsza, jak by wracał duch Shockleya. Niemcy czy Hiszpanie to rzeczywiście co innego.

  240. @pewuc

    „no, głupio gada o gospodarce czy obyczajowości, ale poza tym swój chłop”

    Być może jest tak też dlatego że, ze względu na obecny kształt okna Overtona w Polsce, część prawicowców postrzega swoje poglądy społeczne i polityczne nie jako „prawicowe”, ale jako „normalne”. Więc jak fajny kolega czasem powie coś dziwacznego na te tematy, to cóż, jeden lubi ogórki, inny ogrodnika córki. A na lewicy, z tego samego powodu, dużo łatwiej o syndrom oblężonej twierdzy.

  241. @mnf
    „No no, mów dalej…”
    I ty te wszystkie wnioski wyciągasz z faktu, że gość chodzi na strzelnicę? I do kościoła? Naprawdę? Serio serio? Skoro już zeszliśmy do portretowych argumentow, to u ciebie na ścianie pewnie Feliks Edmundowicz?

  242. @WO
    „”„do niedawna, bo mówimy o latach ’80”
    To było właśnie bardzo dawno. Rok 1980 jest dziś tak odległy, jak wtedy był w 1940. Jesteś teraz jak ci zbowidowscy kombatanci, których przyprowadzano mi do szkoły właśnie w 1980, żeby nam tłumaczyli, jak fajnym ustrojem jest PRL (odwołując się do „niedawnych” wspomnień z wojny czy sanacji).”

    Wojtku, z pewnym zażenowaniem chciałem zaznaczyć, że jednak mowa była o latach ’90 (pisze mnf: korwinizm lat `90 byłby warunkowany szeroko pojętym nerdyzmem – i tak dalej). O prawicowym odchyleniu na studiach w tamtym okresie. Także w okresie moich studiów i lat trochę późniejszych (kiedy Korwin, wtedy jeszcze jako Jerzy Mikke, był dla nas głównie brydżystą).
    Oczywiście (dla ciebie obviously not) wtedy lata PRL były relatywnie niedawne i to zawłaszczenie terminu „lewica” było nadal aż nadto realne. Również na wspomnianym przez ciebie Usenecie.

    „Przecież Ty jeszcze w czasach Usenetu deklarowałeś, że nienawidzisz wszystkiego, co chociaż odlegle kojarzy się z socjalizmem albo zwłaszcza marksizmem.”
    Z prawdziwą przykrością muszę stwierdzić, że albo zmyślasz, albo dramatycznie mylisz mnie z kimś innym. Przypominam sobie, że kiedyś nawet tworzyliśmy wspólny front przeciwko jakiemuś typowi antylewicowemu (nie pamiętam, kto był trzeci w tym wspólnym froncie). I czy przeciwnik w dyskusji to ten, który przytaczał argument „ptaszyzmu”

    „Oczywiście, że jak ktoś głosuje na Kaczyńskiego, to wypada. Dla mnie jest skreślony.”

    W 2010 nie byłeś aż tak zasadniczy. Zresztą sam wiesz, że ważny jest kontekst – gdybyś miał do wyboru Kaczyńskiego albo (powiedzmy) Brauna czy Bosaka, nie wiem, czy byś podtrzymał to twierdzenie.

    „Rowling stała się wrogiem dopiero gdy zamiast kilku marnych dowcipów wyjaśniła swoje stanowisko w długim eseju..”

    Akurat nie chodziło mi o Rowling – raczej – na przykład – o zapakowanie Dukaja do tej samej grupy co Piekara z Lewandowskim, bo kiedyś zrobił jakiś żart o politycznej poprawności. Znaczy, owszem, Jacek podpisał list przeciwko „cenzurze”, ale chyba dlatego, że uznał to za cenzurę właśnie. Ale on razem z Piekarą? No daruj…

  243. @janekr
    „Chętnie przeczytałbym pełną definicję kolegi mnf, kto jest prawicą, ale aż tak bardzo mi nie zależy”

    Na definiowanie algorytmów prawicowości prawdziwej prawicy szkoda mi klawiatury, ale mogę one-linerem zdefiniować koledze kto jest lewicą: otóż jest nią niemiecka SPD i jej odpowiedniki w Skandynawii i w cywilizowanym świecie. NIE SĄ nią ani śp. Lepper, ani Magdalena Ogórek, ani Leszek Miller, ani małżeństwo Okrasków. Tak, to aż takie proste.

    @m.bied
    „A na lewicy, z tego samego powodu, dużo łatwiej o syndrom oblężonej twierdzy”

    Ja tam już koledze @pewucowi (który twierdził, że „niski odsetek lewicowców wynika z dbałości o czystość ideową” oraz że „my Polacy mamy dość szerokie widmo od jednej do drugiej strony”) odpisałem, że „szerokie widmo” to my może mamy w porównaniu do twierdzy Ku Klux Klanu w Arkansas. No tak – w porównaniu do przesuniętego jeszcze bardziej na prawo Harrison my rzeczywiście mamy spektrum poglądów; oni się tam kłócą czy dopuszczalne są lincze publiczne czy też może to widowisko nie dla dzieci, my tutaj kłócimy się czy lepszym uczniem Papieża-Polaka jest pisowiec Ziobro czy też nawrócony demokrata Giertych, czy Reagana bardziej kocha Gowin czy też może Sikorski.

  244. @pwc
    „Oczywiście (dla ciebie obviously not) wtedy lata PRL były relatywnie niedawne i to zawłaszczenie terminu „lewica” było nadal aż nadto realne. ”

    No tak, ale Ty argumentów „to jak w PRL” używasz ciągle. Dla Ciebie to tak, jakby stan wojenny trwał nadal i trzeba było wszędzie dawać odpór wrednym komuchom.

    „Z prawdziwą przykrością muszę stwierdzić, że albo zmyślasz, albo dramatycznie mylisz mnie z kimś innym.”

    Nie, to Ty nie zauważyłeś, że ta część była do Janka.

    „Akurat nie chodziło mi o Rowling – raczej – na przykład – o zapakowanie Dukaja do tej samej grupy co Piekara z Lewandowskim, bo kiedyś zrobił jakiś żart o politycznej poprawności. ”

    Prawicowość Dukaja jest oczywistą oczywistością. Oczywiście, nie jest z tej frakcji, co Piekara z Lewandowskim (zresztą oni też są chyba w różnych), ale na pewno nie jest lewicowy (ani centrowy). Nie znajdziesz realnego przykładu sytuacji „za jeden marny dowcip” – to raczej fantazmaty z serii „kolejny przewidywalny tekst o cancel culture”.

    Ten offtopic niepokojąco prowadzi w kierunku takich przewidywalnych tekstów, więc serio zaczynam was namawiać do pisania o nim na blogu Szczerek-Robson, albo kogoś w tym stylu.

  245. @pewuc
    „I ty te wszystkie wnioski wyciągasz z faktu, że gość chodzi na strzelnicę? I do kościoła?”

    Przepraszam jeśli to źle zabrzmiało, ale ten „zasadniczo lewicowy” kolega skojarzył mi się z typowym eseldowskim dziadersem pijącym z proboszczem koniaczek na polowaniu. Oczywiście mogę się mylić i może czyta on po nocach „Le Monde Diplomatiqe Edycja Polska” – nie wiem, wszystko możliwe.

  246. @WO
    „No tak, ale Ty argumentów „to jak w PRL” używasz ciągle. Dla Ciebie to tak, jakby stan wojenny trwał nadal i trzeba było wszędzie dawać odpór wrednym komuchom.”

    Skoro kolega mnf pisał o tych latach… Poza tym nawet w tej chwili i tutaj (znaczy powyżej) nie użyłem argumentu „jak w PRL”.
    Z konstrukcji twojego posta trudno było mi wnioskować, że to było do Janka. Wiesz, tekst @pewuc mnie zmylił. Moja wina.

    Użyję więc innego argumentu: rozumiem, że jesteś u siebie.

  247. @janekr
    „pozostałych nigdy nie lubiłem ani nie popierałem, więc dla mnie to zerowa informacja”

    Za to SPD to już konkret, proszę się zainteresować – dowie się kolega czym jest „Prawilna Lewica MNF Confirmed”. Żeby nie ograniczać się tylko do Niemiec: Sanders, Corbyn… Jest tego trochę.

  248. @mnf
    och, teraz wszystko możliwe? On jest trochę za młody na to wszystko, co piszesz. Ale wiesz lepiej, zapewne. Twoje skojarzenia są all that matters.

    Ale trzymając sie twoich wypowiedzi: czy naprawdę wierzysz, że w niemieckiej SPD i jej odpowiedniki w Skandynawii i w cywilizowanym świecie (wzorcach lewicowości) nie ma ludzi wierzących albo takich, co chodzą na strzelnicę? Powtórzę: serio serio?

  249. To wróćmy do skasowania konta.
    Oczywiście trudno tu dyskutować o pomyśle Rady Wolności Słowa, skoro założenia są mętne jak wszystko, co wychodzi z ministerstwa.
    Ale czy nie okaże się, ze gospodarz dostanie 50 mln złotych kary za wycinanie bojowników PIS z komentarzy?

  250. @pwc
    „Z konstrukcji twojego posta trudno było mi wnioskować, że to było do Janka. Wiesz, tekst @pewuc mnie zmylił. Moja wina.”

    Faktycznie, skopałem. Tam niby jest @janekr, ale nie w tym miejscu.

    „Powtórzę: serio serio?”

    Oczywiście że nie, ja to odebrałem jako sarkazm (i odmowę rozmawiania o tym serio – słusznie skądinąd, bo ten offtop prowadzi donikąd). Wszyscy znamy z internetu fenomen pt. „mam znajomego lewicowca, który”. Kolega MNF – podobnie jak ja – podejrzewa, że to coś z tej serii.

    @janekr
    „Oczywiście trudno tu dyskutować o pomyśle Rady Wolności Słowa, skoro założenia są mętne jak wszystko, co wychodzi z ministerstwa.”

    A co za tym idzie, jakim cudem może z tego wyjść ciekawa rozmowa? To nie jest prawdziwy projekt ustawy, który naprawdę ma przejść przez Sejm (skąd oni wezmą większość 3/5?), to jest przepychanka frakcyjna Ziobro kontra Morawiecki.

  251. @wo

    „Oczywiście że nie, ja to odebrałem jako sarkazm (i odmowę rozmawiania o tym serio – słusznie skądinąd, bo ten offtop prowadzi donikąd).”

    I dlatego poleciał mój komentarz/pytanie? Trochę mi się przykro zrobiło, że tak bez ostrzeżenia.

  252. @wojtekr
    „I dlatego poleciał mój komentarz/pytanie? Trochę mi się przykro zrobiło, że tak bez ostrzeżenia.”

    Przepraszam, ale przeraziło mnie, że to się wyeskaluje do Przewidywalnego Tekstu Szczerek-Robson.

  253. @wo „przeraziło mnie, że to się wyeskaluje do Przewidywalnego Tekstu Szczerek-Robson”

    I całkiem słusznie, to nieuniknione kiedy kilku panów dyskutuje sobie o tym, co kto uważa, z użyciem wszystkich możliwych błędów poznawczych według definicji Kahnemana. Naprawdę nie da się wtedy wyjść choćby pół metra poza to, co się komu wydaje.
    Wracając na chwilę do uczestników szturmu na Kapitol: Ashli Babbitt była w dużych kłopotach finansowych po tym, jak wzięła chwilówkę oprocentowaną na 169% rocznie. W Kalifornii, jakby nie było stanie Demokratów. Jakoś nie zdelegalizowali takich rzeczy.

  254. @pewuc

    Może wyjaśnię łopatologicznie: polska polityka jest tak bardzo wychylona na prawo, że tu niektórzy nawet Romana Giertycha, Grzegorza Schetynę, Magdalenę Ogórek (itp., itd.) nazywają „lewicą”. Oczywiście nie wiem kim jest Twój kolega, może faktycznie – jak to żartobliwie napisałem – czyta Le Monde po nocach, wtedy ma mój certyfikat „Trve Lewaka” i „Towarzysza Kaszkieciarza” (UWAGA ŻART), ale żeby nie poruszać się w świecie gdzie wszystko jest względne (bo przecież co chwila jakiś Iksiński wyzywa Ziobrę od lewaków, a Igrekowski Zandberga od prawicowców), zaproponowałem @jankowir punkt orientacyjny: dla uporządkowania tego chaosu pojęciowego przyjmijmy, że lewicą jest SPD, a wszystko na prawo to już centrum, prawica i liberałowie. Oczywiście w takim ujęciu prawie cała Polska to prawicowy (ściślej: nie-lewicowy) beton, ale może tak właśnie powinniśmy na naszą politykę patrzeć – nie jako na zamknięty ekosystem, ale w odniesieniu do innych krajów Unii.

    I nie, nie mam też nic przeciwko ludziom wierzącym, pod warunkiem, że łączą swoją wiarę z lewicowością (znów – w Polsce to zjawisko nie występuje, ale np. w Ameryce Łacińskiej już jak najbardziej). For the record: nie musisz podzielać wszystkich lewicowych założeń, zresztą to niemożliwe, bo nie we wszystkim lewica jest zgodna. Ale (IMO) tym algorytmie @jankar liczącym lewicowość najważniejszym komponentem jest redystrybucja i walenie w klasę wyższą. Jeśli popierasz legalizację trawki i małżeństwa gejów ALE podatek powinien być liniowy i ręce precz od Kulczyka, to nie jesteś lewicowcem tylko liberałem. Jeśli jeździsz SUV-em na polowania ALE czytasz Marksa i chcesz redystrybucji, to jesteś lewicowcem.

  255. Kolego MZ (i pozostali), ja naprawdę nie chcę wycinać, ale jeszcze bardziej nie chcę tu artykułu ze „Świątecznej” o cancel culture. Apeluję o nierozwijanie tego offtopika.

  256. @MZ
    „Schroeder?”

    Raczej Willy Brandt czy Martin Schultz niż Schroeder, ale problemem europejskiej socjaldemokracji w najntisach i zerach był jej blairyzm. Ale może już zostawmy temat, bo widzę że gajowy wszedł z dwururką do lasu i odstrzeliwuje kolejne posty.

  257. „To nie jest prawdziwy projekt ustawy, który naprawdę ma przejść przez Sejm (skąd oni wezmą większość 3/5?), to jest przepychanka frakcyjna Ziobro kontra Morawiecki.”
    To ja tylko westchnę: czy oni MUSZĄ być tak mętni?…
    Ach, miałeś o tym notkę!

  258. @mnf „Jeśli jeździsz SUV-em na polowania ALE czytasz Marksa i chcesz redystrybucji, to jesteś lewicowcem.“

    W tej kwestii mam akurat bardzo prosty test – kto poluje, ten jest ****** (tu można wstawić ulubiony organ). W XXI wieku działa w 100% przypadków. Może se czytać Marksa od rana do nocy.

  259. @bartolpartol
    „Mam też kompletnego świra (~25 lat), co nawet ubezpieczenia zdrowotnego nie płaci (pracuje na umowę o dzieło), tylko jakieś prywatne, bo chyba nie ogarnia, że zdrowotne od podatku się odlicza, więc de facto nic go nie kosztuje”

    Mnie bardziej przeraża, że tacy ludzie nie ogarniają kosztów hospitalizacji i leków w przypadku poważnego wypadku lub ciężkiej choroby. Za chemioterapię z autoprzeszczepem szpiku i miesięcznym pobytem na oddziale onkologicznym kilka lat temu NFZ płacił ok. 50 tys. PLN. I to po taniości: tylko standardowe cytostatyki, bez ordynowania nowoczesnych leków biologicznych.
    Pozaszpitalne leczenie wielu chorób przewlekłych (typowych, żadnych tam chorób rzadkich) może kosztować miesięcznie 5000 PLN, ale też 15 000 lub więcej. Latami.
    Tego żadne prywatne ubezpieczenie nie pokryje.

  260. @bartolpatrol
    „Jesteś j@#$%^& prawicowym sk!@#$%^&*(). Każdy kto poluje odstrzeliwuje się automatycznie i z automatu z lewicy w stronę prawicy.”

    Czy to już dyskusja nad cytatem z „Ideologii Niemieckiej”?
    „[…] podczas gdy w społeczeństwie komunistycznym, w którym nikt nie ma wyłącznego kręgu działania, lecz może się wykształcić w dowolnej gałęzi działalności, społeczeństwo reguluje ogólną produkcję i przez to właśnie umożliwia mi robienie dziś tego, a jutro owego, pozwala mi rano **polować**, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło […]”

  261. @Jedrzej
    „Tego żadne prywatne ubezpieczenie nie pokryje.”

    Ten gamoń uważa, że jest młody i nieśmiertelny. I tak cud, że jakikolwiek ubezpieczenie kupił, choć całkowicie bez sensu. Ale nie poradzisz. Inny gamoń, z kolei chyba libertarianin, twierdził, że jak nie będzie państwa i każdy sam sobie, to jak bardzo poważnie zachoruje, to dobrzy ludzie zrzucą się na leczenie (chyba u znachora, ale nie wnikałem). Ja mam w fabryce taką menażerię, że głowa mała.

  262. @bartolpartol
    „I tak cud, że jakikolwiek ubezpieczenie kupił”

    Widocznie nie chce sponsorować molocha, bo uważa że publiczna służba zdrowia i tak nie leczy, jest nieefektywna i powinno się ją zaorać, a gdyby nawet poważnie zachorował (choć nie zachoruje, bo choroby to wymysł koncernów farmaceutycznych), to wyleczy go innowacyjna terapia doktora Zięby. Too much of YouTube, czy też trafił go odłamek amerykańskiej wojny z Obamacare?

    „dobrzy ludzie zrzucą się na leczenie”

    No taaak, bo jak już lokalny Janusz biznesu przestanie być ograbiany przez socjalistycznego Lewiatana, to w ramach dobroczynności wyskoczy z forsy na leczenie nieubezpieczonych Sebixów. Już leci po portfel. Ja rozumiem 30 lat prania mózgów w Bolandzie, ale myślałem, że w coś takiego nie uwierzy nawet kuc z wykopu.

  263. Uważałbym z argumentem „z polowania” używanym w jednym zdaniu ze Skandynawami. Akurat stosunek do polowań to jedna z nielicznych rzeczy która mi u Szwedów, Finów i Norwegów nie pasuje. Otóż bycie czerwieńszym od Lenina nie przeszkadza im zwykle w bieganiu po lesie z dwururką i w mordowaniu biednych łosi. Trochę tam mieszkałem i miałem z tym spory problem, jakoś przeszkadzał mi fakt że pod każdym innym względem fajny gość, który z pewnością zdał by z wyróżnienie dowolny test kolegi mnf, poprzedniego dnia zamordował w lesie bogu ducha winne zwierzę. Oczywiście zdarzają się wyjątki ale uwierzcie mi że aprobata dla polowań w Skandynawii jest dużo większa niż w Polsce. Jak i polujących jest dużo więcej.

  264. @embercadero
    W Szwecji było w 2017 (na szybko znalezione) 21.467 myśliwych i liczba ta spadała – czyli jakieś 2 na tysiąc. W Polsce w 2019 było ich 126.583 i liczba ta rosła, czyli około 3.3 na tysiąc, więc nie, w Polsce biegaczy z dwururką jest istotnie więcej niż w Szwecji.

  265. Nie chcę tu wszczynać kolejnego flejma, ale… rozwarstwienie rośnie, usługi publiczne leżą, klimat się ociepla, faszyzm podnosi łeb, fundamentaliści religijni przejmują państwo, a lewica skupia się na tak arcyważnych kwestiach jak potępienie polowań i entuzjazm wobec feminatywów. Jakie są proporcje zwierząt zabijanych w lasach i w rzeźniach? Jaka jest hierarchia ważności dla pracujących kobiet – wyrównanie poziomu zarobków czy zróżnicowanie nazw zawodów?

  266. @Michał Sadowski
    „na szybko znalezione”

    Oj to chyba było rzeczywiście na szybko…

    jeden z pierwszych linków na „myślistwo w Szwecji”

    link to newsweek.pl

    Cytat:

    „Co roku do szwedzkich lasów rusza armia 290 tys. myśliwych, a obroty branż związanych z myślistwem sięgają rocznie trzech miliardów koron szwedzkich (ok. 1,2 miliarda zł). To prawie tyle, ile rząd szwedzki wydaje na ochronę przyrody.

    Polują wszyscy – zarówno „pospolite ruszenie”, czyli chłopi z północnej Norrlandii, jak i elita z królem Karolem XVI Gustawem i księciem Karolem Filipem na czele. Każdy myśliwy wydaje średnio 25 tys. koron (ok. 10 tys. zł) na niezbędne wyposażenie: nieprzemakalne ubranie, buty, strzelbę, radiotelefon, noże itd. ”

    I jeszcze Norwegia gdzie jest nawet gorzej.

    link to wyborcza.pl

    Stosunek do zwierząt jest dla mnie miarą człowieczeństwa i zdania nie zmienię. Mam w dupie nawet największą redystrybucję w społeczeństwie morderców dla przyjemności.

  267. @embercadero
    „(…) poprzedniego dnia zamordował w lesie bogu ducha winne zwierzę”
    – A zjadł je później? Bo wiesz, to jest trochę różnica. Myśliwych, którzy później zjadają, traktowałbym, jak każdego zwykłego zjadacza szynki.

    @sheik.yerbouti
    „W tej kwestii mam akurat bardzo prosty test – kto poluje, ten jest ****** (tu można wstawić ulubiony organ).”

    Rozciągasz to na wszystkich używających produktów wymagających uboju zwierząt, czy podwójny standard?
    Pytam, bo oburz na polowania często jest zagryzany kiełbasą, więc staje się niechcący taką parodią burżujskiej wrażliwości: „ach, oni robią coś moim zdaniem nieetycznego osobiście, zamiast Mieć Do Tego Ludzi!”

  268. @bardzozly Rozciągasz to na wszystkich używających produktów wymagających uboju zwierząt, czy podwójny standard?

    Oczywiście, ze podwójny standard, wszyscy jesteśmy hipokrytami, myself&yourself included. Np. z czego jest zrobiona bateria w Twoim telefonie? Widzę sporą różnicę między ludźmi, ktorzy pracuja w rzeźni (nie zazdroszczę) a takimi, którzy dla przyjemności (WTF??) zabijaja zwierzęta, choc nie muszą.
    Natomiast generalnie jestem przeciw przemysłowej hodowli zwierząt i za tym, żeby mieso było zwyczajnie droższe, bo jego obecna niska cena, nakrecajaca olbrzymi popyt, jest możliwa tylko wskutek cierpienia zwierząt, wyzysku ludzi i niszczenia środowiska. Namawianie do wegetarianizmu po dobroci idzie opornie, cena może tu uczynic cuda.

  269. @Bardzozly
    „ach, oni robią coś moim zdaniem nieetycznego osobiście, zamiast Mieć Do Tego Ludzi!”

    Generalnie polowania są w Europie ważnym zjawiskiem tam, gdzie są lasy. W bogatszych krajach przeważnie ma się od tego ludzi. Nie od samego strzelania, lecz od utrzymania prywatnego lasu, ambon, leśniczówek. Czasem w formie jakiejś fundacji ochrony kultury łowieckiej, żeby wyglądało mniej feudalnie (na czele fundacji stoi baron z tej samej rodziny, co rządziła okolicą od wieków). Politycznie to sią wiąże raczej z patriarchalnym konserwatyzmem, typu sponsorowanie lokalnej kultury, klubów sportowych, a nie z liberiańską mitologią gun ownership jak w USA. Zwierzętom oczywiście wszystko jedno.

  270. @embercadero
    No ale jeśli faktycznie jest tak jak to opisano w neewsweeku:

    „Do niedawna problem szybkiego wzrostu pogłowia łosi dotykał tylko mieszkańców północnych rejonów Szwecji, ale teraz zwierzęta zapuszczają się coraz dalej na południe. Po przetrzebieniu wilków łosie nie mają w Skandynawii naturalnych wrogów. To dlatego ich populacja w ciągu ostatnich lat wzrastała w tempie 40 proc. rocznie, by osiągnąć dziś 300-400 tys. sztuk.
    Łosie powodują co roku setki wypadków drogowych i dokonują poważnych szkód w uprawach leśnych. W tej sytuacji jedynym sposobem regulacji pogłowia zwierząt jest ich odstrzał. Jesienne polowania, które u naszych północnych sąsiadów stały się już tradycją, redukują stado o około 100 tys. sztuk.”

    40% rocznie! To jaka jest alternatywa? Wysłać tam wojsko? Zapewnić jakoś, żeby nikt ze strzelających nie odczuwał satysfakcji, bo to nieetyczne? Ok, zapewne introdukcja wilka, ale ile dekad by to trwało? Ponadto, lepszym widzi mi się los zwierzęcia żyjącego dziko i zabitego, niż hodowlanego. I chyba mniej cierpienia przysparza kula, niż bycie rozszarpanym przez wilki. Dla jasności: nie poluję i nie wyobrażam sobie, abym to mógł lubić, ale mięso owszem zjadam, więc jest to oczywista hipokryzja. Myślę nawet, że uczciwiej jest osobiście zabić to, co się zjada (może wtedy byłbym wegetarianinem?).

  271. @myślistwo:
    Na jesieni, na spacerze po Beskidach, wpadłem na miejscowego rolnika i właściciela kawałka lasu. Strasznie narzekał na myśliwych: że chcą przywilejów, że chodzą po polach, ale zwierząt się im nie chce odstrzeliwać, gdy trzeba.

    W każdym razie przychylałbym się do opinii, że myśliwi jako strzelający do zwierząt, które wychodzą z lasu i pasą się na polach, czy w miastach, byliby jak najbardziej OK. Nie wiem, czy to kwestia spadku pogłowia drapieżników, dokarmiania zimą (przez myśliwych…), czy też globalnego ocieplenia (i łagodniejszych zim), ale dzików i saren jest ewidentnie za dużo jak na to, co mogą wyżywić lasy, wychodzą więc z nich, prowadząc do szkód na polach.

    Problem polega na tym, że to oznaczałoby obowiązek, więc myśliwym się nie chce.

    PS.
    Co do zjadania: ubój przemysłowy próbuje pozbawić najpierw zwierzęta krwi. W przypadku zwierząt upolowanych, mięso ma być bardziej „krwiste” i mało komu smakować. Dlatego myśliwi nie zjadają tego, co sami upolują…

  272. @pak4
    „W przypadku zwierząt upolowanych, mięso ma być bardziej „krwiste” i mało komu smakować. Dlatego myśliwi nie zjadają tego, co sami upolują…”

    Hmm, pasztet z zająca, gulasz z dzika, pieczone kuropatwy, sarnina… Mnie smakuje. A raczej smakowało. Dziadek polował, i nigdy się nie marnowało. Łosia nie jadłem, ale w tymże artykule pada sugestia, że możliwość pozyskania 250-300 kg taniego mięsa jest istotnym motywem, zwłaszcza przy szwedzkich cenach.

  273. kuba_wu
    „40% rocznie! To jaka jest alternatywa? Wysłać tam wojsko?

    Ale to już było, proszę pogooglać pod Emu War lub nawet Great Emu War 😀

  274. @kuba_wu:
    Dlatego piszę „podobno”. „Podobno” w Niemczech większości upolowanej dziczyzny nie ma jak zagospodarować. Brak chętnych na to mięso.

  275. > Politycznie to sią wiąże raczej z patriarchalnym konserwatyzmem [niż] z liberiańską mitologią

    Krul Korwin nie koniecznie rozróżnia. Jak w dowcipie, że anarchista to ktoś kto jeszcze nie znalazł swojego dyktatora. Arystokracja jest logiczną konkluzją liberalnej merytokracji.

    Nawet w głupiej sprawie cancel culture spijamy już z pełnego spektrum poglądów uprzywilejowanych od Szczerka-Robson do księcia Liechtensteinu Michała którego stanowisko przetłumaczył i zamieścił właśnie Onet (polityka już nie służy dobru wspólnemu, narzeka monarcha).

  276. @sheik.yerbouti
    „(…) wszyscy jesteśmy hipokrytami, myself&yourself included. Np. z czego jest zrobiona bateria w Twoim telefonie?”

    Chyba przegapiłem moment, kiedy wyraziłem moralny oburz na ludzi związanych z pozyskiwaniem tego, z czego jest bateria mojego telefonu (tego samego od dekady).

    „Namawianie do wegetarianizmu po dobroci idzie opornie, cena może tu uczynic cuda.”
    I tu trzeba to samo, co z telefonem, tym samym od dekady: zamiast namawiać ludzi, żeby wcale i w ogóle, może raczej namawiać, żeby mniej i rzadziej? Per saldo, trzech typów zmniejszających spożycie o 1/3 to tyle samo Jednostek Zmniejszonego Cierpienia, co jeden weganin czy wegetarianin.

    @kuba_wu
    „Ponadto, lepszym widzi mi się los zwierzęcia żyjącego dziko i zabitego, niż hodowlanego.”

    To dokładnie jest argument, którym rzucił mi myśliwy (zaciekły mięsożerca, który od dekad je tylko to, co upoluje): tak, zwierze ginie od kuli – ale nie spędza całego życia w cierpieniu.

    „Myślę nawet, że uczciwiej jest osobiście zabić to, co się zjada (może wtedy byłbym wegetarianinem?).”

    Oczywiście. Drugi plus, to pojawienie się czegoś a la chłopski szacunek dla jedzenia: nie marnujesz, tylko szanujesz – bo wiesz, ile to roboty.

    @pak4
    Już jest dużo obowiązków, jakie mają myśliwi. Koła łowieckie płacą rolnikom odszkodowania. Budują ogrodzenia między obwodami łowieckimi a polami. Dokarmiają zwierzynę jak jest dużo śniegu (żeby właśnie została w lasach, a nie szła w szkodę). Tyle, że różnie z tym bywa. Jak z chlaniem na polowaniu, zależy od koła i lokalnych układów (a nie powinno).
    Wiele zależy też od popytu: jak były w modzie futra, to strzelano lisy. Teraz się nie opłaca, więc często można zobaczyć lisy nawet w mieście. A niby obowiązek regulacji pogłowia jest.

  277. @monday
    „Too much of YouTube, czy też trafił go odłamek amerykańskiej wojny z Obamacare?”

    To chyba tylko paranoja. Nowy telefon rootuje (czy jak to tam się zwie), czyści i instaluje jakieś niby super hiper bezpieczne szajsy z internetu. I jest bardzo zadowolony z siebie, bo zhackował system. Fajny okaz.

  278. @sheik
    „Np. z czego jest zrobiona bateria w Twoim telefonie?”

    Jeśli chodzi Ci o kobalt, to nieśmiało wspomnę, że największym konsumentem tego minerału jest przemysł petrochemiczny, który używa go do odsiarczania paliwa. Co więcej z baterii kobalt daje się odzyskać, z paliwa już nie. Także ten.

  279. @❡
    „Krul Korwin nie koniecznie rozróżnia.” Ja tych panów ze strzelbami rozróżniam zasadniczo tak, że ci nasi to przede wszystkim forma zagospodarowania mężczyzn w wieku powychowawczym. Kobiety przestają ich potrzebować jako wsparcia logistycznego, a nie sprawdzają się w innych rolach, więc niech sobie połażą w lesie. U zachodnich sąsiadów to raczej ostentacyjna konsumpcja ubiznesowionego ziemiaństwa. Od frontu dziedziczona z ojca na syna praca w zarządach i liberalny sznyt, na zapleczu żona w dryndlu jako szefowa fundacji promocji regionu. A siedziba fundacji w pałacyku myśliwskim, skąd co roku wyjeżdża pochód „na dzika”. W USA chyba jest wszystkiego po trochu. Czasem sobie brzuchaty biały wojownik zabije łosia namierzonego przez noktowizor z Wallmarktu, a czasem Dick Cheney ustrzeli znajomka.

    @kuba_wu
    „Myślę nawet, że uczciwiej jest osobiście zabić to, co się zjada”

    Jeżeli chodzi Ci o poczucie autentyzmu, to raczej już zabij kurę wyhodowaną na podwórku niż sarnę na plantacji drzew prowadzonej przez Lasy Państwowe.

  280. Bardzozly
    „Dokarmiają zwierzynę jak jest dużo śniegu (żeby właśnie została w lasach, a nie szła w szkodę)”

    No piękne historyjki, a tak naprawdę do ładują fury jedzenia do lasu, żeby zwierzyna się mnożyła na potęgę i mieli do czego strzelać lub odsprzedawać prawo odstrzału. Ładnie opisane w „Farba znaczy krew”

  281. Na podstawie innych dziedzin życia (sprawdzić czy nie pralnia) można ekstrapolować, że kultura łowiecka w Szwecji nieco się różni od tej polskiej.

  282. @Bardzozly
    Szła w szkodę zimą???
    Na wsi jest takie przysłowie: „Po świętym Michale; można paść po powale”. Innymi słowy mówiąc: zimą (dokładniej: od jesieni) można „wypasać” wszędzie, bo się żadnej szkody nie czyni. Tak jak nie uczynią jej zwierzęta sąsiadów, tak nie uczynią jej zwierzęta leśne. Narzekania na szkody dotyczą wiosny i lata, a nie zimy.

    Zima jest u nas brutalnym regulatorem liczności zwierzyny leśnej. No jednym z dwóch, bo drugim są drapieżniki, ale kto widział ostatnio wilka?

    Właściwie jedyne zastrzeżenie jakie mam do hipotezy, że za nadmiar saren czy dzików, które wchodzą do miast, odpowiadają myśliwi ze swoim dokarmianiem (a ich celem jest większa populacja gatunków do ustrzelenia); dotyczy zmian klimatycznych. Bo zimy są coraz lżejsze i zwierzynie, nawet bez dokarmiania, łatwiej je przetrwać.

  283. @dzieci cieci
    „Jeżeli chodzi Ci o poczucie autentyzmu, to raczej już zabij kurę wyhodowaną na podwórku”.

    Chodzi mi o nieodizolowywanie się od cierpienia zwierzęcia, czyli kosztu tego mięska na talerzu. Jakbym musiał osobiście zabić tę kurę, czy sarnę, to by było ciężko. Nawet jeśli dałbym radę, to jednak unikałbym. Ale filet z marketu nie wygląda jak kura, więc skutecznie wypieram.

  284. @embercadero
    „kto poluje, ten jest ****** (…) Może se czytać Marksa od rana do nocy”

    Aha – czyli trve marksista nie może pojechać do lasu z dubeltówką, bo przestaje być koszerny. A podobno to ja jestem, zdaniem @pewuca, wykluczającą lewicą.

    Skoro w Szwecji (Norwegii, Finladii, Niemczech…) są lasy, to ludzie polują. Bardziej interesuje mnie co innego: dlaczego nie ma takich flejmów na temat budownictwa socjalnego („Miljonprogrammet”) czy 91% podatku w USA w erze powojennej? Bo to nieważne w czym ludzie mieszkają – ważne, czy jedzą dziczyznę?

  285. @bartolpartol „Jeśli chodzi Ci o kobalt”
    Chodzi mi o 3TG, czyli Tin, Tantalum, Tungsten and Gold.

  286. O czym my w ogóle dyskutujemy, to oczywiste, że polowanie zwłaszcza w a.d 2020 to wymysł snobów i rednecków, ewentualnie członków KC. Tego nie da się bronić, nawet ten schabowy hipokryta jest tysiąc razy lepszy, bo w przeciwieństwie do wujka Staszka przyczynia się do tworzenia miejsc pracy. Do tego w ubojniach są bardziej restrykcyjne normy niż u wąsacza pociągającego z piersiówki. To nawet nie jest kwestia lewicy czy prawicy tylko bycia cywilizowanym. Koniec, ende, fin.

  287. @monday.night.fever
    „dlaczego nie ma takich flejmów na temat budownictwa socjalnego”

    Bo w temacie budownictwa socjalnego nie ma grupy ludzi, którą można łatwo i akceptowalnie pogardzać a proponowane rozwiązania są pozornie bezkosztowe (zabronić, zakazać?).

    @pak4
    Czy jest jakieś przysłowie o niszczeniu np. agrowłókniny albo nawet tuneli? Albo o sadach? (Sarny potrafią być tu bardzo problemowe).

    „drugim [regulatorem liczebności] są drapieżniki, ale kto widział ostatnio wilka?”
    – To jest znacznie poważniejszy problem, prawie niemożliwy do rozwiązania, bo jest za późno. Kraj pocięty drogami na nasypach, z ogrodzeniem, bez przepustów dla zwierząt – żadna sensowna populacja drapieżników nie ma prawa tu funkcjonować. Chyba, że zdziczałe psy.

    Z hipotezą przekarmiania jest ten problem, że karmienie kosztuje, i czas, i pieniądze. Więc robi się to wtedy, kiedy się musi. A od lat zwierzyny jest dużo.

    @Nankin77
    „Do tego w ubojniach są bardziej restrykcyjne normy niż u wąsacza pociągającego z piersiówki.”
    Teoretycznie. Tak samo, jak teoretycznie myśliwi są trzeźwi. Widziałeś na własne oczy ubojnię? Myślisz, że w kraju, w którym leje się na prawa ludzi, ktoś faktycznie pilnuje, żeby ubój był humanitarny?

  288. @dzieci cieci
    „Politycznie to się wiąże raczej z patriarchalnym konserwatyzmem, typu sponsorowanie lokalnej kultury, klubów sportowych, a nie z liberiańską mitologią gun ownership jak w USA”

    Świry w Stanach gromadzą broń (KAŻDĄ broń, również wojskową) nie po to żeby obronić się przed dzikami, tylko przed totalitarnym rządem, New World Order, Klubem Bilderberga i kubańską inwazją. Albo sąsiadami, gdy rozpadnie się oparte na kulcie indywidualizmu społeczeństwo. W Polsce nie mamy odpowiednika tego zjawiska, może oprócz survivalowych freaków.

    By the way, o kłusownictwie, niedofinansowaniu służby leśnej i braku regulacji pisze Matthew Hongoltz-Hetling w książce „A Libertarian Walks Into a Bear: The Utopian Plot to Liberate an American Town (And Some Bears)”. Książki nie czytałem, było omówienie w dodatku do „Wyborczej”: link to wyborcza.pl

    „Lasy New Hampshire pełnbe były baribali. W XIX wieku stan płacił myśliwym za odstrzał. W XX wieku role się odwróciły: to chętni do powieszenia skóry nad kominkiem musieli zapłacić stanowi. Ludzka i niedźwiedzia populacja trwały we względnej równowadze do końca lat `90, kiedy to zaczęły zbliżać się do siedzib ludzkich (…) Lokalni libertarianie traktowali przepisy prawa jako niemoralne ograniczenie wolności. Zmuszanie obywateli do kupienia odpornych na niedźwiedzie śmietników? Zapomnij, toż to socjalizm. Zakaz dokarmiania? Zamordyzm, jesteśmy przeciw. Zwiększenie podatków i dofinansowanie służby leśnej? Komunizm, bolszewizm i Cywilizacja Śmierci. (…) Jedyną akceptowalną dla libertarian ścieżką było wzięcie sprawy w swoje ręce, czytaj: kłusownictwo. Jednej zimy uzbrojeni mężczyźni dokonali rzezi śpiących niedźwiedzic z młodymi. Populacja zmalała – na krótko. A w 2012 roku doszło do pierwszego ataku na człowieka”.

  289. @bardzo zły
    „Bo w temacie budownictwa socjalnego nie ma grupy ludzi, którą można łatwo i akceptowalnie pogardzać”

    Jest! Słyszałem już opinie w stylu „plebs z blokowisk powinno się znakować, a osiedla otoczyć drutem kolczastym”; w Polsce takie opinie to na szczęście przeszłość, ale we Francji czy Wielkiej Brytanii niektórzy cały czas tak mówią.

    „a proponowane rozwiązania są pozornie bezkosztowe (zabronić, zakazać?)”

    Pozornie bezkosztowe rozwiązanie zostało już wdrożone i brzmi ono: żadnego budownictwa socjalnego. Niech każdy sam sobie wybuduje domek na przedmieściach, jak w Amerykańskim Serialu.

  290. @mnf
    „Świry w Stanach gromadzą broń (KAŻDĄ broń, również wojskową) nie po to żeby obronić się przed dzikami, tylko przed totalitarnym rządem”

    I dlatego jest zabawne oglądać, jak totalitarny rząd nieomal zainstalował się siłami „well regulated militia”.

  291. @monday.night.fever
    Ale to w dyskusjach o budownictwie socjalnym tak w ogóle, nie w okolicach lewicujących. W takich nie będzie flejma, bo rozmowa siłą rzeczy będzie o sprawach organizacyjnych czy prawnych – nie będzie kwestii „czy?”, będzie tylko „jak?”. A w temacie zwierząt/łowiectwa można łatwo kamieniami rzucać a proponowane rozwiązania (jeśli już są jakieś) są zabawnie analogiczne do transformacji ustrojowej: zlikwidować, zostawić, przyroda sama ureguluje. Zwłaszcza, że polowania to też broń palna – a ta została zawłaszczona w dużej mierze przez grupy wspominane wyżej, nastawione nieprzychylnie do lewicy. W Polsce również. Idealny temat na flejm na lewicy.

  292. Jeśli wierzyć Danowi Baumowi i jego Gun Guys, to ze względu na łatwość obslugi, niską wagę i możliwość modularnej rozbudowy do poziomu niemalże snajperki, w USA używa sie AR-15 rownież do polowań.

    @wo „Jak dzieci.”
    Co zrobić, dokładnie tak jak z dziećmi – nie ma nowej notki, trzeba bawić się tym, co jest.

  293. @USA

    Używa się też broni krótkiej (serio, istnieją rewolwery dla myśliwych) i praktycznie…każdej broni. No ok, z .38 z dwucalową lufą ani z Thompsonem po dziadku chyba nikt nie poluje. Chyba…
    I na marginesie to jest mnie więcej podstawą argumentu prawicy przeciwko zaostrzeniu przepisów – jak pada argument o zostawieniu myśliwych czy sportowców w spokoju zawsze kontrargumentem będzie sportowy czy myśliwski AR-15 czy coś podobnego.

    Z tych powodów trudno mówić o sensownej regulacji na poziomie kryteriów technicznych (jak pokazał nieszczęsny Assault Weapons Ban i tak banalnie łatwych do ominięcia) co raczej zasad posiadania broni w ogóle.

    U nas jak już zauważył Bardzozły, temat przęjeła prawica, która klonowała sposoby amerykańskie – media pistoletowo – karabinowe miały wyraźnie prawicowe odchylenie, był dość mocny lobbing. Efekt jest taki, ze w tej chwili o pozwolenie na broń palną w Polsce jest łatwiej niż o prawo jazdy – i to prędzej czy później wybuchnie niestety. Nie jakimś powstaniem prawicowców, chcących odłączyć jakąś część kraju, ale po prostu przy tym wzroście osób posiadających – głównie na pozwolenia sportowe i kolekcjonerskie i przy relatywnie luźnych kryteriach, może się w końcu przydarzyć się może duże nieszczęście. Albo masakrę urządzi posiadacz legalnej broni albo ktoś kto mu tę broń zabrał. Już co najmniej dwa razy było zresztą blisko (próby kradzieży broni ze strzelnic).

    Lewica w tym dyskursie jest nieobecna i reakcją pewnie będzie po fakcie żądanie absolutnego zakazu – choć znów, są w tym środowisku osoby o bynajmniej nie prawicowych poglądach.

  294. @sflustrowany
    „Albo masakrę urządzi posiadacz legalnej broni albo ktoś kto mu tę broń zabrał”

    Dzieciak w szkole zabije kilka osób bronią zabraną ojcu. To jest właściwie pewne, pisząc to, czuję rozpacz tych matek, słyszę wszystkie wypowiedziane poniewczasie słowa. Można je z góry przekopiować z mediów innych krajów.

  295. @sfrustrowany_adiunkt
    „trudno mówić o sensownej regulacji na poziomie kryteriów technicznych (jak pokazał nieszczęsny Assault Weapons Ban i tak banalnie łatwych do ominięcia) co raczej zasad posiadania broni w ogóle.”

    – W środowisku, czy to US czy PL, z reguły nawet i nie prawicowcy widzą nędzę takich regulacji. Bo kryteria właśnie nie są techniczne, tylko z reguły estetyczno-ergonomiczne, nieudolnie próbujące udawać techniczne. W rezultacie typowy AR-15 (broń samopowtarzalna, z np. 30-nabojowym magazynkiem, kal. 223Rem), był niekoszerny, a Ruger Mini-14 (broń samopowtarzalna, z np. 30-nabojowym magazynkiem, kal. 223Rem) był koszerny. Żeby było jeszcze śmieszniej, AR-15 przed AWBanem był w Stanach dosyć mało popularny a AWBan zrobił niezłą reklamę.

    Ale nie tylko strona techniczno-prawna przepisów okołobroniowych słabuje. Logiczna i celowościowa też. Np. w Polsce właśnie pewna część lawiny nowych (po roku 2010) posiadaczy tych np. AR-15-stek jest efektem kuriozalnych przepisów: jeśli ktoś już robi pozwolenie na broń sportową do celów sportowych (1.5k do 2k PLN) i kupuje przepisową szafę pancerną/sejf (kilkaset PLN), to nie jest człowiekiem, który ograniczy się do jednostrzałowego kbks-u za 500 złotych. Regulacja ukształowała tę subkulturę.

    Analogicznie możliwość noszenia (w tym broni krótkiej) na pozwoleniu do celów sportowych. Środowisko byłoby znacznie mniej zasobne w paranoików i ultraprawicowych świrów gdyby nie ta możliwość. Lub gdyby komendanci Policji korzystali z opcji wyłączenie noszenia w decyzji. W każdym razie, szurię uzbrojoną na co dzień w kompaktowe dziewiątki też zawdzięczamy kształtowi przepisów.

    Żeby było śmieszniej, Polski Związek Strzelectwa Sportowego nie miał w swoim obejściu konkurencji wymagających karabinka samopowtarzalnego centralnego zapłonu (np. AR-15) – dopiero kiedy administracyjnie zmuszono strzelectwo dynamiczne (IPSC, IDPA) do podporządkowania się gwarantowanemu przez państwo monopolowi PZSS, AR-15 stał się – niezaprzeczalnie od strony administracyjnej – bronią sportową. Obok jakże sportowych karabinków Kałasznikowa, przerobionych na ogień pojedynczy.

    „choć znów, są w tym środowisku osoby o bynajmniej nie prawicowych poglądach”
    – Społecznicy starej daty się wykruszają a nas, młodszych, mało. Jakby co, zgłaszam się na ochotnika, gdyby Razemici potrzebowali podgarnąć jakiś projekt od strony technicznej. Ale chyba przesadzam już z offtopem o muszkietach.

  296. Żeby nie nadużywać cierpliwości Gospodarza

    „Regulacja ukształowała tę subkulturę.”

    To też – pamiętam narzekania jednego z sensowniejszych autorów (Bidzińskiego bodaj) sprzed kilkunastu lat że nikt nie kupuje jednostrzałowych wybitnie sportowych pistoletów, ani po jednym karabinie do każdej roli, tylko kupuje się Glocka 17 bo pozwolenie jedno. Ale teraz pozwolenia są na kilka sztuk – więc przyczyna traktowania klonów krótkich AR i obwieszonych szynami Kałasznikowów jako sprzętu sportowego jest też inna, bardziej kulturowa. Po prostu sporo osób bawi się w strzelania właśnie dynamiczne, zaledwie formalnie sportowe. Część po prostu kręci udawanie komandosa – OK każdemu jego/jej porno. Część to faktycznie szuria wierząca że kompaktowymi cezetkami wystrzelają specnaz na progach własnych domów. Do tego trzeba dodać kwestie ekonomiczno – klasowe. Można uprawiać strzelectwo tanio, ale klientela – z klasy wyższej średniej – na karabinki czy pistolety w cenach przekraczających 10k pln też się znajduje. No cóż, kiedyś tę rolę spełniały samochody „sportowe” czy jachty…

    I zgadzam się że gdyby pozwolenie sportowe nie było de facto zastępstwem pozwolenia na noszenie do obrony osobistej, pewnie miłość do tego sportu by u niektórych opadła.

    „Społecznicy starej daty się wykruszają a nas, młodszych, mało”

    Może nie tyle mało, co nie zawsze ich widać. Narrację zdominowały – zwłaszcza w ostatniej dekadzie – działania osób/organizacji właśnie z nurtu „sportowym AR-em wystrzelam rosyjski desant”. Co tu dużo mówić – ci prawicowi mieli z kim rozmawiać po drugiej stronie. Przypomnę kto kiedyś doprowadził w Sejmie do liberalizacji przepisów w sprawie replik broni czarnoprochowej na którą nie jest wymagane pozwolenie (przesunięcie daty z 1850 na 1885) – nikt inny jak Komorowski Bronisław.
    Niestety, po pewnych doświadczeniach (bez detali, bo to miejsce i pora na to) pozwalam sobie wyrazić sceptyzyzm odnośnie zainteresowania lewicy tymi sprawami (i rapierami szerzej, choć ostatnio zdarzały się ciekawe interpelacje…ale dopiero po artykułach w prasie rapierowej). Ale podobno nadzieja umiera ostatnia.

  297. @wo
    „Teraz rapiery? Serio?”

    Znany dziennikarz stracił kontrolę nad blogiem! [ZDJĘCIA]

  298. Karabiny, desanty, pozwolenia sportowe… W szkole w Erfurcie były uczeń zabił w 2002 r. 16 osób strzelając z pistoletu Glock. Pistolet Walther wystarczył w szkole Kauhajoki w Finlandii, aby zabić 10 osób (2008). Także i ten pierwszy polski school shooting będzie kiedyś niestety miał miejsce z użyciem popularnej broni „sportowej”, wyjętej z szafy pancernej w domu. Lewica zrozumie, że gun ownership jest na temat bezpieczeństwa szkół i warunków pracy nauczycieli.

  299. Ja bardzo przepraszam gospodarza i szanownych komcionautów, z oberkomciantem A.B. na czele. Nie mam niestety wystarczających kompetencji językowych, żeby uczciwie włączyć się w dyskusję, nad czym od lat lurkowania boleję.
    Chciałbym tylko zaproponować nienadużytą oś konfliktu:
    zamiast lewica-prawica, elita-lud, myśliwi-obywatele… etc:
    Embodied cognition vs kompetencje językowo-cyfrowe.
    Stąd widać różnicę wieś-miasto(tak w pl, jak w US), stąd widać różnicę lęku młodych vs starych w pandemii, stąd wreszcie widać różnicę między autentycznym wyczynem sportowym (hej to porządne rzemiosło było!), a odmrożeniem na Gówniaku.
    Bardzo przepraszam za górskie dygresje; jest jakaś szansa na bezpośredni kontakt z awalem, celem uniknięcia/skorygowania licznych mielizn intelektualnych tego toku rozumowania?

  300. > Chciałbym tylko zaproponować nienadużytą oś konfliktu:
    zamiast lewica-prawica, elita-lud, myśliwi-obywatele… etc:
    Embodied cognition vs kompetencje językowo-cyfrowe.

    Oho, wjechało IQ-wcielenie. To jest bardzo nadużyta oś dyrdymałek na linii kobiety-mężczyźni.

  301. @noszenie broni
    No więc kiedy ja jeszcze się bawiłem w strzelanie, sportowej broni nie wolno było nosić. Można ją było przewozić (do strzelnicy albo na zawody), ale przecież nie w kaburze u pasa, tylko odpowiednio zapakowaną (i w bagażniku). Może przepisy się zmieniły, nie śledziłem tego. To samo dotyczy broni kolekcjonerskiej.

    @❡
    Dlaczego na linii kobiety-mężczyźni? Przecież to nijak nie pasuje tutaj…

  302. > Dlaczego na linii kobiety-mężczyźni? Przecież to nijak nie pasuje tutaj…

    Mają różne ciała, a więc jeśli rozwój umysłowy jest ograniczony przez wrodzone metafory to można przypisywać kobietom i mężczyznom rózne rózności. Embodied cognition w końcu zostało zapoczątkowane przez wypisanie tych różnic przez Simone de Beauvoir pod wpływem kochanka Maurice’a Merleau-Ponty’ego.

  303. Przepraszam, za ten bełkot, brakuje mi języka, żeby to co można powiedzieć, jasno powiedzieć.
    Spróbuję jeszcze raz: chodzi mi o to, że obraz świata zbudowany w oparciu o poznanie zmysłowe jest jakoś istotnie sprzeczny z obrazem świata zbudowanym na poznaniu sieciowym. I nie chodzi mi ani o różnicę płciowe, ani o to, że w tym pierwszym broń w ręce daje bezpieczeństwo, skoro pada śnieg, to zmian klimatu nie ma (…), to jest trywialne. Chodzi mi o to, że w tym drugim brak brakuje istotnych bodźców, do których jako gatunek wyewoluowaliśmy, dotyku, bliskości emocjonalnej (…), co skutkuje tak absurdalnymi zachowaniami, jak bieganie w gaciach na Gówniak, czy fakt, że ofiar samobójstw jest już prawie dwa razy więcej niż ofiar wypadków samochodowych.
    No i fakt, że między tymi dwoma fantazmatami istnnieje sprzeczność, której rozwiązania przy pomocy metod demokratycznych nie widać.

  304. Ale Kolega na osiach lewica-prawica insynuuje jakieś różnice kognitywistyczne w mentalizacji, w strukturze umysłu, coś silniejszego niż tylko kulturowe.

    Opozycja emocji i analizy, umysłu wcielonego z syntetycznym. Językowo-symbolicznego, matematycznego z enaktywnym, afektywnym, emocjonalnym?

    BTW, czyli stereotypowo męskiego z kobiecym, Simone de Beauvoir napisała historię opresji na tym wyrosłej, żywej także dzisiaj. Taki stary-nowy esencjonalizm, brakuje jeszcze psychologii ewolucyjnej.

    Podobnie żyją zjawiska opisane przez Adama Leszczyńskiego w „Ludowej historii Polski”. Bardzo zakorzeniona narracja, że Polacy nie dorośli do wolności bo mają taki deficyt rozwoju mentalnego. Zapodana przez panów oferujących zniesienie pańszczyzny na takich warunkach że nie warto było brać tej „wolności”. Redefiniowali słowa grając na emocjach doniosłą retoryką wprowadzając przy tym skomplikowane struktury władzy i zależności. Jeden z pierwszych ukazów ukazów „wolnościowych” ziemianina ks. Brzostowskiego („Rzeczpospolita Pawłowska”) od razu układał chłopom nowe życie społeczne bo bez podzielenia 267-osobowej wsi na cztery stany i wyznaczenia każdemu urzędu (w tym cenzora) w tym pańskim RPGu by sobie w duchu odpowiedzialnosci nie poradzili z nałożeniem na siebie obowiązków tak żeby pozostać w pełni zależnym w orbicie czynszowej pana.

    Chłopi tymczasem syntetycznie analizowali swoją sytuację i nie chcieli takiej emocjonalnej narracji wolnościowej kupować wiedząc, że uwolnienie od pańszczyzny za czynsz bez uwłaszczenia pogorszy ich faktyczną sytuację.

    Embodied cognition weszło do polityki przez Lakoffa jako wyjaśnienie szuteczności Republikanów. Lakoff ze swoimi metaforyczną teorią umysłu napisał książkę adresowaną do amerykańskich Demokratów jak wygrywać wybory przez rozwijanie swoich metafor. Haidt napisał z kolei, że zasób metafor wcielonych w umyśle Republikanina jest większy niż u Demokraty, konserwatysta jest pełniejszym niż lewak człowiekiem.

    To jest tego typu teoria. Ktoś już tu zresztą zarzucił wyżej medykalizacją/patologizacją mózgu prawaka.

    W dodatku przy swojej ostentacyjnej opozycji wobec myślenia analitycznego mają właśnie tę kompulsywną potrzebę uubierania się w żargon naukowy, neurologii, medycyny. Wymyślania sobie jakichś kategorii z dupy – tak jak Haidt swoją matrycę/macierz moralną, czy przeprowadzania „eksperymentów” opisywanych jako przejścia fazowe, atraktory, wahadła i inne insygnia nauk mierzalnych.

  305. Wielkie dzięki za ten wykład! Będę miał co czytać przez najbliższe pół roku.
    O to mi chodziło.
    Pozdrawiam

  306. @dzieci cieci
    „Lewica zrozumie, że gun ownership jest na temat bezpieczeństwa szkół i warunków pracy nauczycieli.”

    Lewica pewnie rozumie, że „gun ownership” jest najmniej priorytetowym zmartwieniem nauczycieli, jeśli chodzi o warunki ich pracy.

    @pewuc
    Przepisy się bardzo zmieniły. W 2010 wdrożono (częściowo) ówczesną unijną tzw. dyrektywę broniową, m.in. likwidując uznaniowość w zakresie niektórych rodzajów pozwoleń i umożliwiając dużo – ale bardzo niekonsekwentnie. Np. właśnie noszenie „na sport”. Obecnie broni na pozwolenie do celów kolekcjonerskich czy pamiątkowych niby nosić nie można, ale nie ma przewidzianej żadnej sankcji.

  307. @noszenie broni

    Rozporządzenie obecnie obowiązujące [1] jest nieszczęśliwie skonstruowane (par. 8) i to jest w połączeniu z tym o czym wspomniał Bardzozły (stosowne wpisy w pozwoleniu lub ich brak) furtka do noszenia broni przez sportowców. Wystarczyłoby doprecyzować, nawet właśnie w rozporządzeniu noszenie w kaburze/noszenie w torbie or compatibile – pole do manewru jest spore.

    [1] [http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20140001224/O/D20141224.pdf]

  308. @❡
    „konserwatysta jest pełniejszym niż lewak człowiekiem.”

    To ciekawe w kontekście badań (nie chce mi się szukać źródła, przepraszam), z których wynikało, że konserwatyzm i prawactwo bierze się z niedoboru neuroprzekaźników (o ile dobrze pamiętam dopaminy i serotoniny). No bo jak człowiek żyje w lęku podbitym paranoją, to progresywistą siłą rzeczy nie będzie, bo się boi zmian. A i giwerę sobie kupi, i duży pancerny samochód, i bunkier w ogródku zbuduje, itp., itd., całe to prawackie mambo-dżambo.

  309. @Bardzozly
    „Lewica pewnie rozumie, że „gun ownership” jest najmniej priorytetowym zmartwieniem nauczycieli, jeśli chodzi o warunki ich pracy.”

    Przemoc jest codziennym tematem w niektórych typach szkół. Przy wystarczająco szerokim dostępie do broni jest kwestią czasu, kiedy następuje kolejny krok. Napastnik pojawia się w budynku o 8:48, o 9:17 masz sześć trupów – dwóch uczniów, dwie nauczycielki, sekretarkę szkolną i napastnika, dalszych kilka osób ciężko rannych, kilkaset straumatyzowanych. Broń najbardziej powszechnego typu, wyniesiona z domu lub legalnie nabyta przez ucznia/ byłego ucznia. Doskonale powtarzalny schemat.

  310. @bartol
    ” No bo jak człowiek żyje w lęku podbitym paranoją, to progresywistą siłą rzeczy nie będzie, bo się boi zmian. ”

    Nigdy mnie to nie przekonywało. Ja żyję w lęku i dlatego właśnie wolałbym żyć w welfare state, wolałbym też, żeby innym ludziom nie opłacało się mnie okradać, bo wystarczająco dużo dostaną po prostu w zasiłku.

  311. @zycie w leku
    Sa lęki i lęki (pamietny hasztag #silneleki). Kupowanie broni i ogólne preppersowanie to przyklad lękow w dużej mierze absurdalnych, względnie błędnych odpowiedzi na dobre pytania. Troche jak war on drugs vs. szwajcarski pragmatyzm „ok, to rozdawajmy ćpunom porzadną panstwową heroine i czyste strzykawki, plus zachęcajmy do terapii, bo wszystko inne się nie sprawdziło”.
    Bardzo mnie uwiera totalny brak tego pragmatyzmu w Polsce, zamiast niego jest „uchwalmy byle co w imie doraźnych korzy sci propagandowych, ludzie i tak to ominą bo to przecież Polska” Nie sprawdzajmy skutków, nie konsultujmy społecznie, to i tak pic na wodę.”

  312. @wo
    „Nigdy mnie to nie przekonywało. Ja żyję w lęku i dlatego właśnie wolałbym żyć w welfare state, wolałbym też, żeby innym ludziom nie opłacało się mnie okradać, bo wystarczająco dużo dostaną po prostu w zasiłku.”

    Bo raczej nie cierpisz na paranoję i nie boisz się zmian. Wydaje mi się, że jest to coś w stylu: oddam więcej, żeby inni mieli więcej i wszyscy byli szczęśliwsi, a ja będę miał spokój (wiara w zmianę na lepsze) vs. nic nie oddam, będę siedział w bunkrze, a tamci niech zmienią pracę i wezmą kredyt, darmozjady czychające na MOJĄ kasę (kiedyś było dobrze, teraz trzeba walczyć o swoje).

    Ale nie jestem psychologiem, więc nie będę się wymądrzał.

  313. Gdybym miał wskazać jakąś jedną różnicę w myśleniu lewaka i prawaka, to niezbyt odkrywczo wskażę różnicę w myśleniu analityczno-statystycznym lewaka kontra myślenie fabularno-narracyjne prawaka.
    Gdyby w Polsce lewica Razem-Dźwigi-Hołownia chcieli wdrożyć szwajcarski program antynarkotykowy, to spór przebiegałby na osi „statystyki pokazują, że to najzdrowsze podejście do problemu narkotykowego” vs „oezu państwo rozdaje za darmo narkotyki i to za nasze piniondze”.
    Przy czym, uważam, myślenie narracyjno-fabularne jest pierwotne i o wiele bardziej naturalne, dlatego też the end is near.

  314. @PM „Przy czym, uważam, myślenie narracyjno-fabularne jest pierwotne i o wiele bardziej naturalne, dlatego też the end is near.”

    Oczywiście że jest, to coś, co Daniel Kahneman z Amonem Tverskim zdefiniowali (i wykazali działanie w serii fajnych eksperymentow, bo to są/byli uczciwi naukowcy a nie szarlatani jak Zimbardo) jako System One, domyślny sposób przetwarzania i interpretowania bodźców. Ale można przynajmniej zdać sobie z tego sprawę, and act accordingly.
    Szwajcarskie podejście do narkotyków nie było notabene jakąś podstępną intrygą lewaków, prawo zostało przyjęte w referendum w 1999 przez większość obywateli. Na lewicy też aż roi się od dziwnych narracji, ze kiedy zrobimy A to to na pewno doprowadzi do B.

  315. @wo
    „Ja żyję w lęku i dlatego właśnie wolałbym żyć w welfare state, wolałbym też, żeby innym ludziom nie opłacało się mnie okradać, bo wystarczająco dużo dostaną po prostu w zasiłku”

    W wielkim skrócie – są dwie strategie obrony przed zagrożeniem:
    – indywidualistyczna (kupię broń, tonę konserw i będę czekał w bunkrze żeby wystrzelać głodnych sąsiadów, który prędzej czy później przyjdą okraść mnie z moich zapasów),
    – kolektywistyczna (wstąpię do lokalnego oddziału obrony cywilnej, stworzę oddziały samopomocy, publiczne jadłodajnie itp.).

    Podobnie to działa w świecie doktryn:
    – liberał twierdzi, że każdy człowiek odpowiada za swoje czyny, przemoc jest stanem naturalnym i zasadniczo niemożliwym do wyrugowania, więc każdy człowiek ma prawo do obrony, a co za tym idzie powinien też mieć pozwolenie na broń. Liberalizm jest system ekonomicznie ekskluzywnym, wolnościowym – ale pogłębiającym nierówności, więc z konieczności korygowanym represją (szerokie prawo do samoobrony, wysokie kary dla włamywacza, three strikes law itp.). W tym świecie zakazy nie działają, chyba że są wymuszane represjami. Ludzie odrzuceni przez system nie stosują się do zaleceń, bo czują się olani i wykluczeni,
    – socjalista twierdzi, że przemoc można wyrugować za pomocą inkluzywnej inżynierii społecznej (bo społeczeństwo to system naczyń połączonych), że państwo ma monopol na przemoc i od noszenia broni jest policja czy wojsko – zwykły Kowalski już nie musi (i nie powinien). Tworzy to system obywatelski, w którym człowiek staje się „trybikiem w maszynie” (np. wspomniane zasiłki, redystrybucja, korygowanie nierówności, wszelkie regulacje). W tym świecie zakazy i nakazy działają, bo ludzie wiedzą, że są one tworzone dla dobra wspólnego. Skrajnym przykładem jest Japonia, która stosuje zaawansowaną inżynierię społeczną, przestępczość jest bardzo niska, a uzyskanie pozwolenia na broń graniczy z cudem. Ludzie stosują się do zaleceń, bo czują się częścią systemu i widzą, że to działa.

    Dobrym porównaniem „botanicznym” jest też liberalna dżungla (stan naturalny, gdzie istnieje możliwie jak najmniejsza ilość reguł i każdy walczy o swoje – silni jedzą słabszych, możesz wolność działania i możesz robić co chcesz, ale ten medal ma dwie strony: musisz liczyć się z siłą przypadku i z tym, że ze z łowcy zamienisz się w obiad) vs. wypielęgnowany socjalistyczny ogródek (ordnung, regulacje i wszystko jest uregulowane pod linijkę: na tej grządce rosną marchewki, tam kabaczek, tu jest ścieżka, tam – zakaz wstępu, kurnik jest zabudowany żeby lisy nie dobrały, a płot stanowi ochronę przed wilkami, masz bezpieczeństwo przed drapieżnikami za cenę ogrodzeń, rozumianych IRL jako regulacje i zakazy).

    Ta pierwsza szkoła święci triumfy od lat `80 i charakterystyczna jest dla post-reaganowskich Stanów Zjednoczonych (czy ogólnie państw, przez które przetoczył się walec liberalizmu) a także krajów dysfunkcyjnych typu Brazylia, gdzie każdy dba o siebie. Ta druga to Skandynawia i Daleki Wschód, gdzie społeczeństwo to trochę jakby hive-mind.

  316. @mnf
    Dodam do tego wywodu poprawkę – kooperacja występuje także w przyrodzie. Wyobrażenie sobie „stanu naturalnego” jako hobbesowego odpowiednika „wojny każdego z każdym” zawdzięczamy Darwinowi, ale szybko zauważono ewolucyjne znaczenie międzygatunkowej symbiozy i wewnątrzgatunkowej kooperacji. To nie jest tak, że wilk wilkowi człowiekiem.

  317. @WO
    „Wyobrażenie sobie „stanu naturalnego” jako hobbesowego odpowiednika „wojny każdego z każdym” zawdzięczamy Darwinowi (…)”

    Spencerowi raczej.

  318. Dla porządku dodajmy jeszcze, że wobec krytyki konkretnych socjalistycznych przedsiewzięć usłyszymy od socjalisty, że to nie był _prawdziwy_ socjalizm, wiec w sumie się nie liczy, tak jak od liberala czy tym bardziej libertarianina wobec krytyki ich inicjatyw. Wielką zaletą wielkich narracji jest ich prostota i jakże przyjemna obietnica, że kiedyś będzie zajefajnie. I to tyle. A w realu – czy ktoś potrafi wymienić jakiś polski przykład monitorowania jakiejkolwiek wi ekszej inicjatywy, od ustawy/rozporządzenia, przez implementację, po ewaluację skutkow i propozycje korekt? No nie wiem – powiedzmy zmiany w kodeksie karnym (np. dozór elektroniczny, zwolnienia warunkowe), albo rodzinnym (np. dzielenie opieki nad dziećmi), albo budownictwo spoleczne (komunalne, TBS), albo program 500 plus? Skąd wiemy, czy to co się robi ma sens albo raczej nie ma? Poza Głębokim Przekonaniem, które tu tak bujnie i chętnie prezentuje kolega mnf?

  319. @sheik
    „A w realu – czy ktoś potrafi wymienić jakiś polski przykład monitorowania jakiejkolwiek wi ekszej inicjatywy, od ustawy/rozporządzenia, przez implementację, po ewaluację skutkow i propozycje korekt?”

    Tak, i masz nawet taki przykład dość blisko siebie, bo jesteś z nim w nielicznym gronie moich friendsów na fejsie. Działacz PPS Cezary Miżejewski, ktory wszedł do Sejmu z Ikonowiczem w 1993, przeprowadził ustawę o spóldzielniach socjalnych – która konkretnie zmieniła życie wielu ludziom – a dziś jest jakimś, powiedzmy, Ważnym Kolesiem w czymś, co się nazywa mniej więcej Ogólnopolskim Związkiem Monitorowania, Implementowania i Ewaluowania Spółdzielni Socjalnych.

  320. @ Tak, i masz nawet taki przykład dość blisko siebie

    Dzięki! Bardzo to cieszy (i frustruje zarazem, że to nie reguła).

  321. @temat życia w lęku i reakcji na zagrożenia

    – Co do błędnych odpowiedzi na zagrożenia: zakładanie pełnej racjonalności jest nieracjonalne. Ludzie bardzo źle znoszą poczucie bezradności i niektóre indywidualistyczne/głupie/nieracjonalne strategie służą tylko pozornemu chwyceniu za ster (albo: „trzymaj się pędzla, bo drabina leci”). Potrzeba emocjonalna.
    Jeden szary człowiek ma tak mały wpływ, że co by nie robił, nie bardzo odczuje, że coś robi – zwłaszcza, że jak zagrożenie jest odczuwalne, to z reguły jest za późno.

    I to nic nowego. Przecież religie mają tę stronę ludzkiej natury dobrze rozpracowaną. Babcia w burzę stawiała gromnicę w oknie i od razu czuła się lepiej. Prepersowanie/broń palna jest tym samym. Jak państwo dostarczy gotowe amulety i rytuały – najlepiej cokolwiek skuteczne, jak OSP, WOT, obrona cywilna – to pewnie będzie mniej tych szurniętych.

    @dzieci cieci
    „Przemoc jest codziennym tematem w niektórych typach szkół.” (itd.)
    – Co w ogóle nie ma nic wspólnego z bronią palną. Są prawdziwe problemy edukacji, tu i teraz, wynikające z poważnych zaniedbań, które są chyba oczywiste.
    Ignorowanie prawdziwych problemów na rzecz postulowania kiepskiego rozwiązania problemu, który u nas nie wystąpił, to mniej więcej taki sam rozsądek, jak „prywatna broń w rękach obywateli obroni niepodległość w razie wojny”. (Patrz: odpowiedź nt. błędnych reakcji na lęki).

    @sfrustrowany_adiunkt i noszenie broni
    „Wystarczyłoby doprecyzować, nawet właśnie w rozporządzeniu noszenie w kaburze/noszenie w torbie or compatibile – pole do manewru jest spore.”

    – Ależ właśnie jest doprecyzowane. Masz w rozporządzeniu §8. Ba, doprecyzowane jest też noszenie, bo Ustawa o broni o amunicji, na samym końcu gigantycznego art. 10, mówi:
    „W rozumieniu ustawy noszenie broni oznacza każdy sposób przemieszczania załadowanej broni przez osobę posiadającą broń”

    Na każde pozwolenie można przemieszczać się z bronią w stanie rozładowanym (transportować), chodzi o noszenie w sensie ściślejszym. A w torbie nie będziesz mieć broni załadowanej. Żeby było jeszcze durniej, nie ma obowiązującej ogólnie definicji broni załadowanej. Są dwie, wprowadzone tylnymi drzwiami w rozporządzeniach dotyczących czegoś innego, bez delegacji ustawowej do definiowania – i są rozbieżne:

    Rozporządzenie Ministra Środowiska z dni 23 marca 2005 r. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz
    (broń z co najmniej jednym nabojem umieszczonym w komorze nabojowej lub w znajdującym się w broni magazynku)
    vs
    Rozporządzenie Ministrów Transportu i Gospodarki Morskiej oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 10 kwietnia 2000 r. w sprawie przewożenia broni i amunicji środkami transportu publicznego
    (gdzie wystarczy nabój w magazynku, nie podłączonym do broni)

    W dodatku są jeszcze odpowiednie Polskie Normy, które mówią swoje.

  322. @Bardzozly
    „ – Co w ogóle nie ma nic wspólnego z bronią palną. Są prawdziwe problemy edukacji, tu i teraz, wynikające z poważnych zaniedbań, które są chyba oczywiste. Ignorowanie prawdziwych problemów na rzecz postulowania kiepskiego rozwiązania problemu, który u nas nie wystąpił, to mniej więcej taki sam rozsądek, jak „prywatna broń w rękach obywateli obroni niepodległość w razie wojny”. (Patrz: odpowiedź nt. błędnych reakcji na lęki).”

    Oczywiste są problemy szkolnictwa takie jak niskie płace nauczycieli, przeciążenie ideologią kosztem nauczania STEM, zaniedbywanie pracy zespołowej, nieprzygotowanie do nauki zdalnej itd. Nikt tu tych spraw nie ignoruje, nie jesteśmy premierem Morawieckim ani ministrem Czarnkiem.

    Ale problem zagrożenia życia uczniów i nauczycieli w wyniku szkolnych incydentów jest już niestety równie oczywisty. Szkoły słabo sobie radzą z agresją rówieśniczą. Są przypadki zabójstw z użyciem noża, przypadki samobójstw dzieciaków LGBTQ. A do tego beztrosko rozpowszechniliśmy broń w rękach prywatnych w takim stopniu, jak to się dzieje w krajach UE znanych ze school shootings/ Schul-Amokläufe/ koulusurma. W północnej Europie jest to zjawisko częste i dobrze zbadane, choć pozostające w cieniu skrajnego przypadku jakim jest USA.

    W Polsce niestety wkrótce też może się zdarzyć to samo, co regularnie zdarza się w Niemczech czy w Finlandii. Napastnik będzie sfrustrowanym uczniem lub byłym uczniem szkoły średniej, dysponującym bronią podebraną ojcu. Pewnego dnia rano wejdzie z plecakiem do budynku szkolnego. W toalecie wyjmie pistolet i magazynki. Przejdzie do sali, gdzie będzie się spodziewał zastać upatrzone ofiary. Jedną czy dwie osoby zabije, kilka rani. Potem straci kontrolę nad wydarzeniami i zacznie impulsywnie strzelać do spanikowanych ludzi. Po długich kilkunastu minutach, kiedy na korytarzach będą ginąć kolejne osoby, w szkole pojawi się policja. Napastnik popełni samobójstwo. Później będą pogrzeby, reportaże. Na koncie społecznościowym napastnika odnajdzie się wpis o tym, jak bardzo wszystkich nienawidzi. Czemu nikt nie zauważył…

    Na zauważenie w porę pogróżek nie ma co liczyć. Lepiej wprowadzić ostrzejsze regulacje np. zakaz przechowywania w domu amunicji do broni “sportowej”. Oczywiście, że powinien to być temat lewicowego projektu ustawy, jako część pakietu przywracania życia po pandemii. To będzie newralgiczny czas dla zdrowia psychicznego tych zamkniętych teraz w domach dzieci. Pomoc i wzmożona prewencja będą konieczne.

    I tak wiem oczywiście, że ostrzejsza regulacja uderzy w odpowiedzialnych panów Pawłów i Marcinów, społeczników z KS Garda. Będą się pięknie szerować ich posty wyklinające lewackie regulacyjne wymysły. Ale cóż, strzelanie to „sport” narażający na okrutną śmierć osoby postronne. Im jest popularniejsze, tym bardziej uciążliwy musi być dostęp do „sprzętu”.

  323. @dzieci cieci
    Mhm, jest agresja rówieśnicza, samobójstwa i czasem noże w użyciu, kiepskie płace i zły program – zatem nie proponując nic w związku z tymi zjawiskami tylko drugi raz fantazjujesz na temat scenariuszy związanych z bronią palną.

    Trochę się powtarzam, ale to jest właśnie przykład „strategii” reakcji na lęk/zagrożenie związanej z poszukiwaniem protezy psychicznej. Prepersi/doomersi też ciągle piszą takie mini-scenariusze i też uporczywie ignorują realia.

    „rozpowszechniliśmy broń w rękach prywatnych w takim stopniu, jak to się dzieje w krajach UE znanych ze (…)”
    – Tylko, że nie, bo w Polsce jest jej około trzydzieści razy mniej i funkcjonują rygorystyczne przepisy dotyczące przechowywania. Ale przecież takie szczegóły zepsułyby fanfika.

  324. @masowe strzelaniny w Europie

    Jeśli wierzyć wikipedii (wiem ze przypał, ale to przynajmniej niemiecka wersja: link to de.wikipedia.org), to w miarę czesto (as in: kilka poważnych strzelanin w czasie ostatnich 20 lat) zdarza się to w Niemczech. Ale to też największy kraj Unii, ponad 80mln ludzi, 10 razy taka np. Finlandia. Austria, Szwecja, Finlandia, Francja miały po 1-2 przypadki w tym tysiącleciu, Dania jeden.
    W Szwajcarii jest ok. 2.5mln sztuk broni w prywatnych rękach (na 8.5mln mieszkańców!). Strzelanin w szkolach – brak. Jest owszem sporo ofiar broni palnej, ale niemal wszystkie to samobójstwa (w 2015: 211 na 231 przypadków): link to tagesanzeiger.ch

  325. @Bardzozly
    „Tylko, że nie, bo w Polsce jest jej około trzydzieści razy mniej i funkcjonują rygorystyczne przepisy dotyczące przechowywania. Ale przecież takie szczegóły zepsułyby fanfika.”

    No ale, z tego co przeczytałem wyżej, to nie za bardzo, bo można z naładowaną bronią łazić po mieście. Do tego zdaje się, że coraz łatwiej o pozwolenie. Także ten.

  326. @Bardzozly
    „Tylko, że nie, bo w Polsce jest jej około trzydzieści razy mniej…”

    Owszem, broni w rekach prywatnych jest u nas na szczęście wciąż dużo mniej niż w Niemczech, ale już tyle samo, co w Holandii (ok. 2.5 na 100 mieszkańców wg Small Arms Survey), trochę mniej niż w Anglii czy Estonii. W tych krajach były już masakry wg opisanego powyżej schematu. Zliczając tylko policyjnie zarejestrowaną broń „sportową” i „do obrony osobistej” mamy jej 126,6 tys. sztuk w całym kraju, z tego jakieś 20 tysięcy sztuk skoncentrowanych w Warszawie i okolicach. Przy tym nasyceniu to tam pewnie dojdzie do pierwszego ataku. Przykro mi, że straszę osoby mające dzieci w warszawskich szkołach, ale to po prostu bezwzględna statystyka.

    „i funkcjonują rygorystyczne przepisy dotyczące przechowywania.”

    Rygorystyczne… Broń należy przechowywać w zamkniętej szafie S1, czyli czymś w rodzaju blaszanej szafki na ubrania z szatni na fitnessie. Szafa może stać w mieszkaniu, w piwnicy, w garażu, w budynku firmowym. Amunicja ma być w oddzielnym pojemniku, który może stać obok pistoletu. Były wielkie fochy o to, że nie może być naładowana w magazynku. Specjalne reguły dotyczą murowanych magazynów wymaganych od posiadaczy powyżej 50 sztuk broni. Sam fakt że istnieją w Polsce legalne arsenały tej wielkości świadczy, w jakim kierunku idziemy.

    I co z tego że odpowiedzialny pan Marcin nie wyda nikomu klucza do szafy ze swoim wychuchanym kolekcjonerskim pistoletem. Jego klubowy kolega posiadający statusowego Glocka i nie interesujący synem, nawet nie zauważy kiedy on mu go podbierze. Argumenty, jak nieszczęśliwy to był wypadek zachowajmy na rozmowę z rodzinami ofiar. To wszystko było już przerabiane gdzie indziej. Oczywiście można mówić, że dzieci giną na drogach, topią się, przepadają bez wieści, i że to są priorytety. Są, ale w tych obszarach zmiany społecznych zachowań zajmą dekady. Tu mamy szansę zapobieżenia z góry zjawisku, które jeszcze nie straumatyzowało całych społeczności. Ale widać prewencja nie wchodzi w grę, muszą być trupy i będą.

  327. @sheik
    „W Szwajcarii jest ok. 2.5mln sztuk broni w prywatnych rękach (na 8.5mln mieszkańców!). Strzelanin w szkolach – brak.”

    Szwajcaria ciągle uczy się z przykładów niemieckich i eliminuje luki w regulacji posiadania broni i w pedagogice antyprzemocowej. Sami też mieli kilka near-misses, ostatni w 2019 r. w kantonie Solothurn. Dlatego pedagodzy wyławiają potencjalnych napastników, szkoły mają systemy odgradzania klas i ćwiczenia jak w USA. Realistycznie nie stać nas na to, stać nas np. na wymóg przechowywania amunicji „sportowej” w pomieszczeniach klubów strzeleckich.

  328. @dzieci sieci „szkoły mają systemy odgradzania klas i ćwiczenia jak w USA.”

    Eeee, serio? Nic o tym nie wiem. Może w jakimś konkretnym kantonie? Owszem, zdarzają się przyciski alarmowe w klasach.
    W Polsce zagrożeń upatrywalbym raczej w całoksztalcie, tzn. w tym, że szkola w czasach pandemii niemal nie działa a psychiatria dziecięca ma się jeszcze gorzej. Nie ma żadnego monitoringu dzieci i ich problemów, więc najlepiej byłoby pochować wszystkie ostre przedmioty. I bron też.

  329. @sheik
    Widziałam jak to działa w wykonaniu tej firmy: link to fand.ch. Mówiono nam że to jeden z kilku systemów na rynku. Technika to owszem sprawa uzupełniająca. Nawet w Szwajcarii nie da się w nią wyposażyć wszystkich zagrożonych budynków. Kluczowa jest opieka psychologiczna, a na tym w Polsce oszczędza się najszybciej. Niektóre dzieciaki wyjdą z pandemii z syndromem rezygnacji, znanym z obozów uchodźców. Inne będą agresywne. Nie znamy skali problemu, bo w tym momencie szkoły widzą tylko dzieci nie zgubione przez system.

  330. Wybaczcie proszę moje naiwne pytanie, ale z czego wynika potrzeba posiadania broni sportowej w domu? Czy nie wystarczyłoby gdyby sobie spokojnie leżała w klubie/strzelnicy i udostępniana tylko do ćwiczeń/zawodów na terenie klubu?

  331. @dzieci sieci Widziałam jak to działa w wykonaniu tej firmy: link to fand.ch. Mówiono nam że to jeden z kilku systemów na rynku

    Aaaa, w sensie że są na rynku dostępne takie systemy? No jasne, że są i z pewnością podmiot dominujący (Kaba jest rodzimym, defaultowym systemem) sprzeda chętnym to i owo, pięknie zintegrowane z systemem wtyczek i lacznikow Edizio due.
    Co zaś do różnic cywilizacyjnych pomiędzy systemami edukacyjnymi w PL i CH to don’t even get me started :-/

  332. @s.trabalski
    Zawody odbywają w wielu różnych miejscach. Oczywiście teoretycznie zawodnik mógłby jechać do klubu po swoją broń, a potem na zawody.

  333. @sheik
    W praktyce to działa tak: link to unterhaltplus.ch (str.41)

    s.trabalski
    „z czego wynika potrzeba posiadania broni sportowej w domu?”

    @janekr
    „Zawody odbywają w wielu różnych miejscach. Oczywiście teoretycznie zawodnik mógłby jechać do klubu po swoją broń, a potem na zawody.”

    Potrzeba wynika z tego, że to fetysz. Sportowa to ta broń jest dla nas, społeczeństwa. Dla posiadacza ona jest przedmiotem relacji miłosnej i statusowej dumy okazywanej w zamkniętym kręgu. Kolekcję kapsli zostawiłbyś w klubie sportowym, albo zbiór papierków z gum donaldówek? Nie chcę się wyśmiewać, każdy po swojemu reguluje potrzeby emocjonalne. Ale osoby narażone na niebezpieczeństwo też mają swoje prawa: amunicja tylko w klubach, wydawana na czas ćwiczeń czy zawodów.

  334. @sheik.yerbouti
    „W Polsce zagrożeń upatrywalbym raczej w całoksztalcie, tzn. w tym, że szkola w czasach pandemii niemal nie działa a psychiatria dziecięca ma się jeszcze gorzej.”
    – Zdecydowanie tak. Ale przecież to jest nudne, wymaga woli politycznej i wysiłku organizacyjnego. A pisanie fantastycznych historii oraz postulowanie zakazywania jest fajne.

    @bartolpartol
    Nie jest „coraz łatwiej”, bo zmiana przepisów była dokładnie jedna, w 2010 roku. A cała „łatwość” polega na zniesieniu uznaniowości: zdasz egzamin, przejdziesz wywiad środowiskowy, przejdziesz psychologa i psychiatrę, po około pół roku masz kwity. Chyba, że z „coraz łatwiej” masz na myśli np. dostępność materiałów szkoleniowych przygotowujących do egzaminu.

    Problem łażenia z naładowaną bronią po mieście można rozwiązać tak, jak pisałem wyżej: na upartego nawet bez zmiany przepisów, bo komendanci wojewódzcy policji mogą w decyzjach tej możliwości pozbawiać. Jak nie, to prostą zmianą w ustawie (którą też popieram). Tyle, że to nijak ma się do dzieciosieciowych fanfików.

    Mogę za Pewucem ponarzekać, że „za moich czasów” (czyli w sumie całkiem niedawno) to człowiek najpierw parę lat strzelał tarczowo z wiatrówek. Ja też bym wolał drogę trudną, ale przejrzystą. I jakąś stopniowalność pozwoleń – np. taką, jaką sugeruje klasyfikacja broni w obecnej unijnej dyrektywie (link to eur-lex.europa.eu na samym końcu, punkt 19, zmiany do załącznika I dyrektywy).

    Zresztą, już wcześniej pisałem, jak restrykcyjne regulacje wypromowały AR-15stki i ucywilnione kałachy, nie chcę się powtarzać.

    @dzieci cieci
    [przechowywanie broni] „szafie S1, czyli czymś w rodzaju blaszanej szafki na ubrania z szatni na fitnessie”
    – Okłamuj tych, co ich nigdy nie widzieli (ani nie dźwigali), ok? Szafy na broń są po prostu przerośniętymi sejfami. Szafa rozmiarów szafki na ubrania (na 3-4 sztuki broni długiej) to kilkadziesiąt kilogramów stali.

    „Specjalne reguły dotyczą murowanych magazynów wymaganych od posiadaczy powyżej 50 sztuk broni”
    – Pół prawdy to całe kłamstwo. Magazyn wymagany jest dla broni tzw. obiektowej (na okaziciela), niezależnie od ilości i rodzaju (klub z choćby jednym jednostrzałowym kbksem musi wydać dziesiątki tysięcy na magazyn).
    Z wyjątkiem np. firm ochroniarskich (które np. pięć automatów Kałasznikowa mogą przechowywać praktycznie gdzie chcą: § 11.3: link to isap.sejm.gov.pl).

    Nie bardzo rozumiem, w jaki sposób bardziej niebezpiecznym ma być broń w posiadaniu poważnego kolekcjonera, w przepisowym magazynie. Gdybyś był uprzejmy wyjaśnić, w jaki sposób różnica jednej sztuki nagle czyni niebezpieczeństwo? Jak typ kupi 51-szego gdańskiego mauzera to nagle mu odwali? (Czy może odwali mu już w momencie, kiedy policja przyklepie mu magazyn?)

    „Jego klubowy kolega posiadający statusowego Glocka i nie interesujący synem, nawet nie zauważy kiedy on mu go podbierze.”
    – Rozpruje sejf, czy włamie się do tego magazynu?

    „Oczywiście można mówić, że dzieci giną na drogach, topią się, przepadają bez wieści, i że to są priorytety. Są, ale w tych obszarach zmiany społecznych zachowań zajmą dekady. (…) Ale widać prewencja nie wchodzi w grę, muszą być trupy i będą.”

    – Dzieci giną, ale niech sobie giną, bo tu trzeba zmian społecznych (przez dekady), a nie zakazów, ale sugerujmy rozwiązania, które zlikwidują małe kluby oraz prywatne kolekcje, ale nie ruszą komercji? Serio, czy to jest ten słynny trolling?
    (Czy ktoś ze współkomentatorów może podpowiedzieć?)

  335. @Bardzozly

    Podawałam typowy sposób w jaki dochodzi do strzelanin w szkołach, opisywany w literaturze np. „School Shootings”, wydawnictwo Springer 2013. To niestety nie jest fikcja. Znamy typowy profil psychologiczny sprawcy, motyw, sposób działania aż po szczegóły w rodzaju najczęstszej godziny ataku: między 8 a 10 rano. Wiemy też skąd napastnik weźmie broń – stąd skąd wziął ją np. Tim Kretschmer, 17-letni zabójca 15 osób i siebie samego w szkole w Winnenden pod Stuttgartem w 2009 r. Miał dostęp do kolekcji ojca, strzelca sportowego i „poważnego kolekcjonera”.

    Pozostawmy na boku moje złośliwości o fetyszach – ok, przepraszam za nie. Pytam po prostu: w czym przeszkadzałoby ograniczenie dostępu do amunicji tylko do terenu klubów?

  336. @s.trabalski
    „Wybaczcie proszę moje naiwne pytanie, ale z czego wynika potrzeba posiadania broni sportowej w domu?”

    Z tego, że trening na sucho (skład, praca na spuście) najlepiej robi się w domu. Najlepsze efekty dają treningi krótkie a częste (i regularne). To raz.

    Dwa, że broń sportową ustawia się i dopasowuje pod konkretnego strzelca (jest to proces czasochłonny i często upierdliwy). Broń klubowa jest, cóż, klubowa. Zawodnik klasy okołoolimpijskiej moooże będzie mieć „swoją” przypisaną i wydawaną tylko jemu. Chyba, że prezes klubu strzeli focha, bo nie chciałeś mu za darmo łazienki wyremontować (przypadek autentyczny).

    Trzy: magazynier niekoniecznie może mieć czas ciągle wydawać i przyjmować broń i amunicję. Ponieważ ewidencję .22LR (5.6x15mm R, nabój kbks-owy) traktuje się, pod względem papierkologii, niemal jak broń masowego rażenia. Pomnóż to przez n zawodników w klubie, jeśli chcesz mieć 1 karabinek na 1 zawodnika.

    Czwarty punkt będzie rozwlekły, ale: u nas wyglądało to tak, że był mały klubik, i byli ludzie, którzy społecznie uczyli dzieciaki – najpierw na wiatrówkach. Potem, niektóre, na bocznym zapłonie (kbks). Tyle, że na horyzoncie pojawiły się zmiany dot. magazynów broni (gdyż dla przepisów broń to broń, czy AK w pełnym automacie, czy jednstrzałowy Vostok). Perspektywa wydania kilku tysięcy złotych. Po próbach zarabiania strzelaniami komercyjnymi (via organizacja macierzysta, która prowadziła działalność gospodarczą – a wiele klubów nie ma takiego luksusu) i walce z biurokracją w końcu wszyscy rzucili to w diabły. Zamiast spędzać 10h tygodniowo na same papierki mogłem nagle poświęcić ten czas na sport (i moje strzelanie, i uczenie). Gratis: nie ma problemu z magazynierem (który mógłby mieć nieprzyjemności z prokuratorem, bo w puszcie amunicji S&K było 501 sztuk zamiast 500).

    Też bym wolał mieć swoją broń w klubie, ale nie stać na to ani mnie, anie klubu (tj. klubu, na którego członkostwo mnie byłoby stać).

    @dzieci cieci
    „Pytam po prostu: w czym przeszkadzałoby ograniczenie dostępu do amunicji tylko do terenu klubów?”
    Formalnie nie ma jak tego zrobi bez wykończenia małych klubów i uatrakcyjnienie komercji. Chyba, że tradycyjnie po polsku, czyli na lewo. Bo sprzedaż amunicji wymaga koncesji MSWiA (takiej samej, jak np. na czołgi). Oraz działalności gospodarczej. Można próbować obchodzić sprzedając usługę strzałów (na podobnej zasadzie działa pełna komercja).

    Klub może nie mieć sensownej infrastruktury i statystycznie nie ma. Jest wiele takich, które mają strzelnicę bez żadnych budynków (dziura w ziemi, tablica, flaga, wiata) – a przecież amunicja podmiotu musi być w magazynie broni. Patrz: to, co Trąbalskiemu odpisałem wyżej.

  337. @Bardzozly

    Dzięki za wyjaśnienia. W tym co piszesz jest szkic sensownej regulacji. Takiej, która utrudniałyby fizyczne skompletowanie funkcjonującego niebezpiecznego narzędzia osobie niepowołanej, a nie tamowała działalności społecznej, o jakiej piszesz. Pewno macie prawników w środowisku. Zadanie dla nich.

    Lepiej byłoby dla wszystkich, żeby taka regulacja powstała zanim dojdzie do przypadku 0 (oby to był tylko near miss). Inaczej znajdziecie się nomen omen na celowniku tych czy innych polityków. W stylu zabrać ubekom/ faszystom ich zabawki.

    Dziękuję za rozmowę.

  338. @fetysze
    No, nie wiem. Sam troszeczkę strzelałem, zawsze na broni wypożyczonej, i nigdy by mi nie przyszło do głowy by mieć własną. Takie fetysze powinny ustępować przed #dobrem_ogółu.

    @Bardzozly
    Ok, to są już jakieś argumenty. Aczkolwiek nie kupuję tego z papierkologią i zajętym magazynierem, te procedury właśnie powinny być upierdliwe i skrupulatne.
    Treningi że spustem itd – nie styknęłyby jakieś bezstrzałowe atrapy czy coś w tym guście? Bo rozumiem, że w domu chyba nie strzela się treningowo.
    Co do broni pod strzelca – nie przypuszczałem, że to zawodnik jest aż tak zrośnięty ze swoim sprzętem. Ale znowuż – nie da się tego załatwić jakąś polityką finansowania sportu w tym zakresie? Refundacja jakiejś części kosztów w zamian za wyeliminowanie potrzeby noszenia broni wydaje mi się dobrym kompromisem.

  339. @s.trabalski
    „Aczkolwiek nie kupuję tego z papierkologią i zajętym magazynierem, te procedury właśnie powinny być upierdliwe i skrupulatne.”

    – Pytanie, czy powinny być identyczne dla magazynu setek automatów i magazynu kilku jednostrzałowych kbksów. Bo jeśli są, to promuje się tę pierwszą opcję a zwalcza drugą.

    Nie wiem też, czy zostałem zrozumiany dobrze: nie chodzi o papierkologię przy zakładaniu tego. Chodzi o tę codzienną. Magazynier, tak btw., musi być zatrudniony przed podmiot. Czyli albo klubu nie stać, albo magazynier jest społecznikiem, który na zleceniu 100zł/rok robi gdzieś między pół czy ćwierć etatu (przykład autentyczny). Bo tak to czasowo może wyglądać przy aktywnym, średnio-małym klubie. Naturalnie wtedy i magazynier, żeby być magazynierem, i np. ja, żeby broń pobrać, musimy przejść podobną ścieżkę, jak przy pozwoleniu (czyli broni prywatnej).

    Każde wydanie broni to wpisy w ewidencjach, każde przyjęcie podobnie. Amunicja swoją drogą. Rejestr pobytu w magazynie też. (Sprawdzić, czy nie ochrona). Jest obowiązek, żeby w magazynie był alarm „podpięty” do agencji ochrony i magazynier powinien być 24/7 pod telefonem, bo jeśli włączy się alarm i przyjadą, to albo on przyjedzie i od razu zweryfikuje, albo ochroniarze tam zostaną a później do klubu przyjdzie okrągła faktura. Ewidencję masz opisaną w rozporządzeniu (link to isap.sejm.gov.pl).

    Więc jak już masz tego społecznika, który dysponuje nieograniczonym czasem i nie boi się przyjąć odpowiedzialności za darmo (również odpowiedzialności za stan broni), gotów jest tam praktycznie mieszkać bądź przyjeżdżać na każde wezwanie a także masz budżet na magazyn, to hulaj dusza. (O ile policja magazyn przyklepie, bo tu uznaniowości tak jakby nie zniesiono).

    A nie, jeszcze kwestia formalna. Załóżmy, że jesteś dobrym zawodnikiem, chcesz mieć swoją-klubową broń, i cię stać. Fundujesz, klub ma. Po jakimś czasie prezes się zmienia lub zmienia się prezesowi i stwierdza, że nie, ta broń już nie będzie przez ciebie używana, bo nie. Nie ma przepisów, które pozwalałyby mi trzymać moją broń w klubowym magazynie. Na papierze musi należeć do klubu. A opisana sytuacja się zdarzyła, sporej grupie ludzi. No ale powiedzmy, że nagle Państwo zasłużyło na wielkie P i nie umywa rąk od takich spraw, twoja-klubowa broń jest bezpieczna – wtedy hulaj dusza.

    Wróć, nie hulaj, bo musisz tam, do klubu, za każdym razem dojechać. Więc jeśli masz wolną godzinę na trening bezstrzałowy, to odejmij dojazd w obie strony i nagle masz kwadrans. Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem (korki, awarie). Oczywiście magazynier też musi mieć wtedy czas, prawda?

    W skrócie: jeśli lewicowe uregulowanie ma robić z tego aktywność tylko dla Radziwiłów, to coś nie sztymuje.

    Atrapy nie styknęłyby. Są ćwiczenia do robienia bez broni, ale to inna historia. Do bardzo podstawowego treningu obsługi, takiego a la poborowy, wynalazki-repliki się nadają (w ograniczonym zakresie), ale do treningu nie.

    Chyba, że u wysokiej klasy fachowca (nie ma takich w Polsce) zamówisz doskonałą mechanicznie kopię broni (identyczny rozkład masy, identyczna charakterystyka pracy), która jakimś cudem nie będzie zawierała żadnej istotnej części broni (termin ustawowy, art. 5 UoBiA wymienia). Podkreślam, że cudem.

    „Refundacja jakiejś części kosztów w zamian za wyeliminowanie potrzeby noszenia broni wydaje mi się dobrym kompromisem.”
    – Przypominam, że noszenie to przemieszczanie się z bronią w stanie naładowanym. Glock z pełnym magazynkiem, w kaburze za paskiem, to coś innego, niż broń niesiona w torbie. „Sportowych” Glocków noszonych na co dzień można pozbyć się bez negatywnych konsekwencji dla sportu, transportowania nie bardzo, a prywatną broń sportową można wylać tylko z kąpielą.

    Wszelkim refundacjom jestem przeciwny – chyba, że fundowanie sportu dzieci i młodzieży. Ale nie wyczynowego, tylko pro-zdrowotnego/ogólnorozwojowego. Da się zrobić jakąś sensowną regulację, ale nie z fetyszem zabraniania.

    „Takie fetysze powinny ustępować przed #dobrem_ogółu.”
    – Widzisz, jeśli komuś nie przeszkadza, że agencja ochrony legalnie trzyma automaty w kanapie w kanciapie, ani nie przeszkadza, że policjant (choćby pijak bijący żonę) może legalnie trzymać broń służbową w domu choćby na gwoździu, ale przeszkadza sport strzelecki, to chyba fetysz ma ktoś inny. Parę komentarzy wyżej pisałem, co spowodował fetysz zabraniania (zabraniania nie tego, co trzeba).

    @dzieci cieci
    Macie, znajdziecie… heh. Nie ma żadnych „nas”. Środowisko jest bardzo podzielone. Czasem na wręcz wrogie sobie grupy: komercja nie lubi „konkurencji” społeczników z klubików (choć lubi się nimi zasłaniać), statyczni gryzą się z dynamicznymi, plus te same podziały polityczne, co w społeczeństwie.

  340. @s.trąbalski
    No, nie wiem. Sam troszeczkę strzelałem, zawsze na broni wypożyczonej, i nigdy by mi nie przyszło do głowy by mieć własną. Takie fetysze powinny ustępować przed #dobrem_ogółu.

    Jak dla mnie, motywacja była finansowa. Mając broń, mogłeś kupować amunicję, jakieś 3 razy taniej niż na strzelnicy. Jasne, można się zrzucać, żeby jeden legalny kupił.

    „Co do broni pod strzelca – nie przypuszczałem, że to zawodnik jest aż tak zrośnięty ze swoim sprzętem.”
    Poważnie? Praktycznie w każdym sporcie tak masz. A już w precyzyjnym, jak strzelanie…
    I oczywiście jeśli masz własną broń w domu., możesz sobie pojechać na zawody sam. Albo na strzelnicę sam (znaczy, bez porozumienia z klubem). W przeciwnym razie ktoś z klubu musi tę broń przewieźć. Co bardzo utrudnia.

    Oczywiście, jak pisze bardzozly, to są sp[rawy do uregulpowania. Ale jakoś nikomu się nie chce za to wziąć, bo z jednej strony masz lobby myśliwych, z drugiej prawicową szurię (myśliwi mają chyba większą reprezentację w kręgarz rządzących). A reszta jakoś sobie radzi i korzysta. W sumie nie jest tak źle, nie ma strzelanin na ulicach, a kradzieże broni (rzadkie) łaczą sie z atakiem policjanta albo żołnierza na ogół.

  341. @Bardzozly, Pewuc
    Ok, rozumiem, że sprawa jest trudna. Zaznaczę, że nie chodziło o żadną dyskryminację sportu – być może należy zaostrzyć także warunki przechowywania broni także u innych podmiotów, które ją przechowują/noszą na co dzień.
    Refundacja oczywiście dotyczyłaby sportu amatorskiego (zwłaszcza młodzieżowego), wyczynowcy niech radzą sobie sami.

  342. @broń

    Dodając do tego co już obszernie przedpiścy napisali – przy strzelectwie sportowym posiadanie broni w domu a nie korzystanie z obiektowej/klubowej ma kolejną odsłonę. To nie tylko strzelanie statyczne według konkurencji znanych z olimpiady, biathlon czy strzelania śrutowe – to tez multum innych form, od strzelań dynamicznych wszelkiej maści po strzelania długodystansowe. Trudno byłoby oczekiwać aby każdy klub uprawiał faktycznie wszystkie dyscypliny.

    Nie ma sensu ograniczać samego uprawnienia do trzymania broni w domu – skrupulatne powinny być procedury uzyskania samego pozwolenia. Stopniowanie o którym pisze Bardzozły, w Polsce niebecne, sprawiłoby że część osób dałaby sobie spokój.

    @pewuc

    „W sumie nie jest tak źle, nie ma strzelanin na ulicach, a kradzieże broni (rzadkie) łaczą sie z atakiem policjanta albo żołnierza na ogół.”

    Dawno nie było przypadku kradzieży broni wojskowej – ostatnie przypadki jakie znam to lata dziewięćdziesiąte. W przypadku policji zdarzył się kilka lat temu bodaj na Mazowszu atak na policjantów, zwabionych fałszywym wezwaniem, właśnie po to by zdobyć broń, nieudany na szczęście.

    @s.trabalski

    „No, nie wiem. Sam troszeczkę strzelałem, zawsze na broni wypożyczonej, i nigdy by mi nie przyszło do głowy by mieć własną. Takie fetysze powinny ustępować przed #dobrem_ogółu.”

    I to będzie podstawowy problem do wyjaśnienia Generałowi Publicznemu czemu nie powinno się wprowadzić pełnego zakazu po pierwszej głośnej strzelanie z udziałem osoby która miała broń legalnie lub ukradła ją legalnemu posiadaczowi. Policjanci, żołnierze czy ochroniarze są w oczach opinii publicznej uprawnieni z racji zawodu.

    @bartolpatrol
    ” Do tego zdaje się, że coraz łatwiej o pozwolenie. Także ten.”

    Raz że zmieniły się przepisy ale też dzięki temu zmieniła – choć nie aż tak zauważalnie – percepcja posiadania broni. Te 20 lat temu, to był spory wysiłek. Teraz mamy organizacje które nie ukrywają, że ich celem jest ułatwienie uzyskania pozwolenia (bo są stowarzyszeniem kolekcjonerskim czy klubem sportowym), pomagają załatwić formalności. I strzelectwo stało się może nie modne, ale jedną z nowych rozrywek wielkomiejskiej klasy średniej, zwłaszcza średniej wyższej (zwłaszcza właśnie to ze „sportowymi” AR15 za kilkanaście tysięcy).

  343. Nie chcę tu kruszyć kopii, ale zwracam uwagę, że policjanci, wojskowi (i inni ochroniarze) chodzą z bronią bo taka jest społeczna konieczność (minimum nie do uniknięcia). Być może trzeba im zaostrzyć jakieś przepisy tego dotyczące – nie jestem w temacie, wasze uwagi są bardzo interesujące – dziękuję! Hobby strzeleckie taką koniecznością nie jest (tzn. społeczeństwo mogłoby się bez tego obyć). Wszystkie przypadki posiadania broni palnej poza tym minimum uważam za mniej czy bardziej uzasadnione ryzyko (niezależnie od wszystkich sejfów w domach itp środków). Zadałem pytanie o broń w klubach bo zainteresowało mnie pytanie na ile da się to ryzyko ograniczyć bez wyrywania z korzeniami takich zjawisk jak sporty strzeleckie.

  344. s.trabalski
    „Nie chcę tu kruszyć kopii, ale zwracam uwagę, że policjanci, wojskowi (i inni ochroniarze) chodzą z bronią bo taka jest społeczna konieczność (minimum nie do uniknięcia).”

    Przy obecnym poziomie szkolenia dla zwykłych policjantów z patrolu chyba bezpieczniej byłoby bez.

  345. @s.trabalski

    „Być może trzeba im zaostrzyć jakieś przepisy tego dotyczące”

    Wojskowi przechowują broń w magazynach, podobnie pracownicy ochrony (jak już linkował Bardzozły), podobnie postępuje policja z bronią długą.
    Jedyna luka to jest przechowywanie broni (tylko krótkiej) przez policjanta w służbie stałej, w miejscu zamieszkania gdzie nie ma wprost w zarządzeniu KGP wpisanych wymogów równoważnych cywilnym…ale za to kierownik (komendant/dowódca) jednostki policji może zakazać tego. Mało tego, policjant może zawsze stwierdzić że nie ma warunków i broni do domu brać nie będzie.

    „Przy obecnym poziomie szkolenia dla zwykłych policjantów z patrolu chyba bezpieczniej byłoby bez.”

    Poziom szkolenia, choć jednak nierównomiernie (fundusze, dostęp do strzelnic, chęci samych zainteresowanych) jest nawet w prewencji skrajnie różny. Pewnie przy obecnym poziomie zagrożenia sens mogłoby rozbrojenie i większości patroli i kryminalnych (ci też potrafią niezłe numery odwalić) i zostawić jakieś uzbrojone patrole/grupy wsparcia gdyby nie finanse i…wakaty. Po prostu – jakiś uzbrojony, doposażony, częściej szkolący się patrol, to patrol który co jakiś czas nie patroluje (i nie wyrabia statystyk).

  346. @s.trabalski
    „Wszystkie przypadki posiadania broni palnej poza tym minimum uważam za mniej czy bardziej uzasadnione ryzyko (niezależnie od wszystkich sejfów w domach itp środków).”

    Możemy uznać, że zaangażowani w strzelectwo panowie jak Bardzozly robią coś społecznie dobrego. Organizują środowisko i angażują się osobiście w ograniczenie ryzyk – to noszenie ciężkich szaf. Dopóki to miało rozmiar podobny do nie wiem gokartingu byłam z tym ok. Ale jak sami zauważacie wmieszali się Radziwiłłowie. Ludzie, którzy mają ludzi do pilnowania wszystkich spraw w swoim życiu. Oni muszą mieć glocka bo mają już jaguara, lecz nie będą osobiście sprawdzać zamków w sejfie na broń w swoim trzecim czy czwartym apartamencie. Oraz pilnować, czy syn z pierwszego czy drugiego małżeństwa ma dostęp. A wychowaniem syna zajmują się wynajęte osoby, których dalsze zatrudnienie lub zwolnienie jest po części zależne od jego własnych kaprysów. On jest za młody na samosterowność, a nie ma od kogo się nauczyć radzenia sobie z emocjami i wychodzenia z konfliktów. Tragedia rodzinna czy szkolna, making of.

  347. @IT u prawaków
    No nie potrafią. Podobno na nowym społecznościowym wynalazku polskich prawaków można używać jednoznakowych haseł i nie ma moderacji. Nosz kurka, ustawienie jakichkolwiek wymogów dla hasła to informatyczne ABC. To nie jest coś, co się dodaje później, to się z automatu robi od ręki (zresztą każdy przyzwoity framework do robienia backendów ma takie coś baj dyzajn, ale może skrobali backend od zera z palucha w PHP, żeby potencjalnych bakdorów nie było, hehehe, pewnie są do tego zdolni). Co do moderacji to w tym amerykańskim wynalazku zdaje się wszyscy byli moderatorami. Tutaj nikt. Chyba prawaki po prostu uwielbiają życie na krawędzi. Pytanie, czy przynajmniej backupy robią, ale jakoś wątpię.

    No, ciekawe jak im to długo pociągnie i jak szybko zaliczą porządny włam.

  348. > śmieszne głupie argumenty

    A jak nazwać ból bioder o kask podboszony do rangi kultury strachu?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.