Nie rozumiem emocji, które w niektórych wzbudził powrot Tuska do polskiej polityki. Ja na to patrzę równie obojętnie, jak na mecz piłkarski – najwyraźniej nie mam w mózgu synaps odpowiedzialnych za odczuwanie tych doznań (możliwe zresztą, że synapsa mundialowa jest zarazem synapsą tuskową).
W polskiej polityce jestem niezmiennie od lat wyborcą partii Razem. Nie wiem, co by się musiało wydarzyć, żeby straciła mój głos – gdy Razem wejdzie do jakiejś koalicji, ta koalicja zyska mój głos, gdy Razem z niej odejdzie, ten głos ze sobą zabierze.
W futbolu moim odpowiednikiem byłby wierny kibic, który jest ze swoim Motorem Myciska na dobre i na złe, w ekstraklasie i w lidze okręgowej (na pewno jest jakieś fachowe określenie na ten typ kibicowania – czy to „hools”?). Jeśli Razem będzie mieć w sondażach 1%, so be it, będę w tym procencie.
Nie jestem jednak symetrystą, Platforma to moje ulubione mniejsze zło. Głosowałem w drugiej turze na Trzaskowskiego, zagłosowałbym i na Tuska.
Rzecz jednak w tym, że jest dla mnie politykiem najdoskonalej obojętnym. Do Budki, Trzaskowskiego czy Hołowni odczuwam jakąś tam sympatię, do pisowców oczywiście hejt (i nie ma dla mnie czegoś takiego, jak były pisowiec, panie Radku, panie Ludku, panie Kaziu, panie mecenasie).
Do Tuska – nic. Ani fte, ani wefte. Człowiek bez właściwości.
Kiedy jeszcze komentowali tu pisowcy, dawali wyraz swojej nienawiści. Że podobno Tusk to zdrajca polskich interesów, służy Niemcom a nie Polakom, i tak dalej.
W to też nie wierzę. Uważam zresztą, że nie mamy sprzecznych interesów z Niemcami, to nasz najważniejszy partner handlowy, im lepiej im, tym lepiej nam.
Część moich friendsów z bańki opozycyjnej wyraża jednak jakiś entuzjazm. Że da im popalić. Że nazywa rzeczy po imieniu. Że teraz wreszcie sondaże się poprawią.
Może ktoś tu zechce to rozwinąć? Bo wiecie, ja CHCĘ w to uwierzyć. Tak jak CHCIAŁBYM, żeby dało się wywalczyć od Niemców reparacje wojenne (albo postawić Dudę przed Trybunalem Stanu), wszystko jedno, nie widzę szans.
Odróżniam to, czego CHCĘ od tego, co uważam za możliwe. Niektórzy mają z tym problem.
Dla piscowców powiedzieć „nie da się wywalczyć tych reparacji” to jak powiedzieć „nie chcę tych reparacji”; „reformy Ziobry są źle pomyślane” to „nie chcę reformy sądownictwa” – itd.
Ale podobnie jest z opozycją. Tu powiedzieć „nie będzie Trybunału Stanu, nie będzie rozliczeń” to jak „nie chcę Trybunału Stanu, nie chcę rozliczeń”. Jasne, że chcę, ale to tak samo nierealne, jak reparacje czy lotnisko baranów.
No więc czym Tusk ma uratować opozycję? Tanimi grepsami, że rządy PiS są jak „drukarka 3D”? Takie grepsy latają ciągle od 2015, sam mecenas Giertych naprodukował ich na kopy.
Grepsiarstwem się nie wygrywa wyborów. Gdyby było inaczej, już byśmy ich dawno obalili.
Tusk znowu nie przedstawił wyborcom żadnej konkretnej oferty, żadnego opowiednika „500+”. Ergo, kto hejtował PiS, ten dalej będzie hejtować, kto hejtował Tuska, ten dalej będzie hejtować. Status quo.
Inna sprawa, że PiS też wytracił umiejętność przedstawiania ofert. O „Polskim Ładzie” mi się nawet nie chce dyskutować, bo już wiadomo, że nie zbierze 231 głosów w Sejmie – więc to takie same zawracanie głowy, jak o reparacjach wojennych.
Weekend miał być politycznym starciem gigantów, a wyszedł mecz piłkarski zakończony 0:0. Tusk potwierdził swoją pozycję jako króla dryblingu. Kaczyński mistrzowskim wolejem posłał piłkę poza boisko.
I wy mi się dziwicie, że wolę już być w tym swoim razemowym procencie?
Przy całej mojej niechęci do polskiego kato-liberalizmu, Donald Tusk jest politykiem, któremu zdarza się coś powiedzieć sensownego albo z Rigczem albo słusznego. Oczywiście, nigdy 3/3, ale i tak 1/3 („radzieccy żołnierze nie mogli dać nam wolności, bo sami jej nie mieli”) stawia go powyżej post-solidaruchowej miazmy POPiSu.
Oczywiście, okazjonalne mówienie czegoś słusznego to właściwie jest definicja roli prezydenta w Polsce, nie zaś szefa opozycji (co jest w ogóle czymś, czego nie mamy) ani osoby taką opozycję organizującej.
Powrót Tuska nie jest dobrą rzeczą dla prekariuszowego lewactwa ani złą rzeczą dla katolickiego prawactwa, of course. Jest dość dobrą rzeczą dla euroentuzjastów, ale na euroentuzjazmie w trzeciej dekadzie 21 wieku już (na szczęście) się nie wygra wyborów.
Powrót Tuska, mam wrażenie może mieć niestety sporo negatywnych konsekwencji. O ile retorycznej sprawności nie można mu odmówić – to jednak jest to sytuacja jednookiego wśród ślepców, mają na uwadze resztę elit PO. Co więcej, sama retoryka nie wnosi nic nowego, bo mówi o PiS to co już wiadomo od dawna. Wystarczy przywołać dwa wywiady z osobami z kręgów wojskowych, zajmujących za PO wysokie stanowiska i opisujących konsekwencje rządów PiS [1] [2].
Sęk w tym że o ile diagnoza sytuacji jest dobrze znana – brak jest odpowiedzi na pytanie co dalej. To że Tusk nie przedstawił nic nowego – tak jak nic nowego de facto nie ma cała opozycja poza ogólnikami – to może stać się coś gorszego. Skoro wraca Tusk i głównym celem będzie odsunięci PiS od władzy, to jedyną receptą będzie negowanie każdej decyzji jaka zapadła za rządów PiS i ew. przywrócenie stanu sprzed 2015.
To może oznaczać że jakakolwiek racjonalna refleksja nad szczegółowymi politykami (np. zagraniczną czy obronną) zostanie udaremniona – a świat niestety nie zwraca uwagi na nasze wewnętrzne awantury czy spory. W efekcie deficyty jakie już były widoczne za czasów PO, czasem zwielokrotnione (a czasem, co ciekawe częściowo zniwelowane) przez decyzje zapadające za rządów PiS pozostaną nie załatwione, bo oś sporu to jedynie PiS vs antyPis. To zresztą widać w tych dwóch wywiadach – gdzie cała narracja jest zbudowana dookoła złego PiS. Taki przykład – gen Gocuł bardzo mocno akcentuje ekspedycyjną rolę sił zbrojnych – która była ważna dobrą dekadę temu, w czasie szczytu naszego misyjnego zaangażowania. A i widać też u gen Pytla wątek „nie zrobiliśmy czystki” (choć można było i należało…)
[1] [ link to tygodnikprzeglad.pl
[2] [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27280036,general-piotr-pytel-rosjanie-nas-penetruja.html ]
Dla mnie też również powrót Tuska to temat równie ekscytujący jak Mundial (dobre porównanie, swoją drogą!). Do tego stopnia, że ów doniosły fakt – podobnie jak Mundial – zwyczajnie przegapiłem. Zresztą czym ci publicyści z Pokolenia JPII się tak podniecają? Z tego nie da się nawet ukręcić ciekawej inby (na Wyborczej latał gdzieś nawet artykuł, że stare dziady podniecają się Tuskiem, a młodzież dyskutuje o pożarach w Kanadzie)! Postsolidarnościowa zupa – jak ładnie napisał doc hunter – buzuje dokładnie tak, jak buzowała wcześniej, i jak jutro buzować będzie. Powrót Tuska ani na jotę nie zmieni faktu, że dziewięciu na dziesięciu Polaków to prawicowcy, co czyni nas najbardziej prawicowym narodem Europy. Pod dziaderskim deklem i tak będzie pływać to samo, co pływało do tej pory, czyli krzyż i kadzidło, Ojciec Święty i Ronald Reagan, TINA i preczskomuno, Matka Boska i Prawa Rynku. Rycerz przyjechał na białym koniu, twitter przez chwilę będzie miał się czym podniecać, po czym znajdzie sobie nowy temat tygodnia. To już o wiele ciekawszy jest wywiad z gen. Pytlem, podlinkowany przez adiunkta.
Wczoraj dziaderstwo odzyskało króla i nadzieję. W sondażach jedyne co to może zmienić to proporcję między platformą a Hołownią. Porównanie do mundialu bardzo trafne, ten mecz jest dokładnie tak samo ekscytujący. Tusk jest sprawny w bonmotach, dziaderski twitter będzie dostawał co i raz orgazmu z tego powodu, ale absolutnie nic więcej z tego nie wynika. W moim bąblu wczoraj królowało zdziwienie „na co oni liczą” repetowane odpowiedzią „na to że będzie tak jak było”. To niech sobie kupią deloreana od martiego macflaja, wtedy będzie jakaś szansa na to, bo świat się raczej dla nich nie cofnie. Tusk oczywiście to wie, pytanie czy będzie chciał ten fakt przekazać swoim wyborcom. Myślę że nie.
KO:
5. akapit – Hołowni odczuwam jakąś am sympatię
12. akapit – „nie chcę reformy sądownictwo”
Ludzie to małpy potrzebujące przewodnika stada. Ewolucja życia politycznego doprowadziła wprawdzie do pojawienia się w nim czynnika rozumowego, ale pierwotne instynkty nadal mają swoje znaczenie. Taką nową jakość wprowadziła do polskiej polityki partia Razem, akcentując konieczność dyskusji o programach, a nie o personaliach. Zwolennicy PO wydają się jednak bardziej atawistyczni w swoich zachowaniach: potrzebują wodza i Donald Tusk będzie chyba dla nich lepszym wodzem od Borysa Budki lub Rafała Trzaskowskiego. Zintegruje środowisko prawicy liberalnej i poprowadzi je do boju, ale raczej nie liczmy na to, że będzie chciał wchodzić w jakieś porozumienia lub kompromisy z lewicą.
@Marcin
No właśnie pytanie czy zintegruje bo młodsi libkowie wolą Hołownię i obecność Tuska nic w tej sprawie nie zmienia. Stąd moje pytanie, czy Tusk skupi się na tym „by było tak jak było”, o co wyłącznie chodzi większości ich obecnego elektoratu, czy jednak będzie próbował również adresować rzeczy istotne dla młodszych od siebie. Póki co zanosi się raczej na to pierwsze, a jeśli tak to Hołowni niewiele ubędzie (bo że nie ubędzie z powodu Tuska nikomu innemu to pewne)
@wo
„ Do Tuska – nic. Ani fte, ani wefte. Człowiek bez właściwości.”
Oczywiście, że prawica dosłownie pałująca kobiety jest gorsza. Natomiast cała myśl intelektualna Tuska i jego teczkowych zawiera się w jego własnych słowach: „Jak mam wizje, to idę do psychiatry”.
Nasza 30 latka, jak na ten gatunek bytu wciąż bardzo młodziutka demokracja, miała nieszczęście do miernot, mniej lub bardziej podłych.
Dla których podstawą jest utrzymać władzę, ewentualnie ją odebrać, a nie poprawić los milionom, czy dziesiątkom czy tysiącom ludzi. Gdybym miał wymienić ich cechę dominującą, byłaby to kompletna bezużyteczność.
Życzę nam, żebyśmy dożyli czasów, w których będziemy mogli wspominać „o, tak, jak oni rządzili, mieli taki piękny plan. Podwyższyli mandaty mordercom samochodowym i uratowali zdrowie i życie setkom tysięcy. Chojraki, mordeczki kochane”
Uważam jak ty, że oni będą z Razem. Albo razem z Razem 🙂
W wywiadzie z Pytlem najciekawsza sama jego osoba –
link to en.wikipedia.org
Przypadkowo akurat mam prenumeratę GW dzięki linkowi promocyjnemu jaki Miłosz Wiatrowski miał niedawno na Instagramie (napisał też świetny tekst na temat, pt. „Donald Polskę zbaw”). Wywiad z Pytlem nudny jak potrawy przetworzone przez miłośników służb specjalnych bliźniaczej opcji partyjnej. Znacznie ciekawsze zapoznanie się z samą postacią, a raczej tym jak absolwenci filozofii robili kariere w polowie lat 90 po prostu wchodzac sobie do jakiegos budynku.
Podobnie Tusk wracający jak do jakiejś republiki bananowej z misją ratunkową męża opatrznościowego pokazuje dziadostwo naszych elit. Jeśli coś mu przystoi to prezydentura, ale stchórzył. Podobnie jak w 2014 wybierając pracę w Brukseli nieuchronnie oddając władzę PiS. To chyba raczej z lenistwa, bo żeby chociaż był zawodowym tchórzem to by może nie dopuścił do Brexitu wykonując bardziej nerwowe i spektakularne ruchy niż dukanie przez zęby pojedynczych zdań. Guterres czy Barroso powracajacy z najwyższych stanowisk międzynarodowych do polityki portugalskiej są niewyobrażalni. Nawet jeśli mowa o Afryce, to też do pewnego pułapu; Okonjo-Iewalę ponownie wracającą do rządu Nigerii jak to wielokrotnie robiła teraz też cieżko już sobie wyobrazić.
„Podobnie jak w 2014 wybierając pracę w Brukseli nieuchronnie oddając władzę PiS.”
Nie no bez przesady, takiej fuchy absolutnie żaden polityk by nie odmówił. A że przy okazji uniknął łatki tego który przerżnął z pisem wybory to tylko dodatkowy profit. Co nie zmienia faktu że to on stworzył wszystkie warunki by pis wygrał.
Ktoś wczoraj dobrze napisał na feju że Trzasku gdyby miał choćby minimalne cojones to jutro zrobił by iwenta z Hołownią mówiąc że zostawia tych dziadersów i będzie zajmował się od tej pory rzeczami istotnymi. Po czymś takim w platformie można by gasić światło, z Tuskiem czy bez. Ale on nie ma jaj więc nic takiego nie zrobi.
> takiej fuchy absolutnie żaden polityk by nie odmówił.
Z tym ze on o nia aktywnie zabiegal kosztem jak widac Polskiej, taki z niego maz stanu. Gdy pojawil sie klimat na stanowisko dla Polski mial to byc Sikorski jako wysoki reprezentantem unijnej polityki zagranicznej. Moim zdaniem byloby to dla Europy lepsze bo przynajmniej bylaby to polityka jakas. A tak miala stanowczo dukajacego Tuska i podpitego tego drugiego, jak on sie nazywal.
@Unikod
„a raczej tym jak absolwenci filozofii robili kariere w polowie lat 90 po prostu wchodzac sobie do jakiegos budynku.”
Nie tyle po prostu, co wykorzystując kapitał społeczny, o czym gen Pytel mówi przecież wprost („Kolega ma ojca, który zna szefa delegatury, umawia mnie na spotkanie”) podobnie jak kilka lat wcześniej wstępem do kariery była działalność w opozycji. W wojsku tym samym była znajomość angielskiego i zrobienie studiów czy kursu na Zachodzie (zwłaszcza UK czy USA). Efektem oczywiście były spektakularne kariery, zwłaszcza że zarówno polityka jak i biologia stopniowo usuwały im z drogi osoby z przeszłością ze służb PRL. I poniekąd to widać w tym wywiadzie – eksponowanie pamiątek, wspominki „gdzie ja nie byłem, z kim nie rozmawiałem”. Jest to – mogę powiedzieć z innych interakcji – dla tego pokolenia swoistym znakiem firmowym, co jest jakoś zrozumiałe – za niewesołych czasów końcówki PRL mogli o podróżach i karierze wywiadowczej czy kontrwywiadowczej pomarzyć…
Natomiast jest to jednocześnie pokolenie które doszło do stanowisk, nabyło duży zasób wiedzy i doświadczenia ale jednocześnie też ta wiedza i doświadczenie, paradoksalnie – podobnie jak to ma miejsce w przypadku choćby polityków – wyraźnie ujęte w ramy schematów i wzorców nabytych kiedyś. Tak jak dla Budki wzorcem byli Regan i Thatcher, Tusk odwołuje się do Kołakowskiego, a PiS jest zły tak samo tutaj u wojskowych czy funkcjonariuszy służb widać nie raz i nie dwa odwoływanie się do pewnych wzorców i schematów z przeszłości przefiltrowanych przez soczewkę tego złego PiS-u. Na przykład wątek łapania szpiegów – wszystko fajnie, ale od kilku lat mamy ustawowy zapis pozwalający właśnie na przewerbowanie takiego wykrytego szpiega – gen Pytel jakby tego nie zauważył, a dziennikarka też tego wątku nie porusza. Bo za jego czasów takiego przepisu nie było (a problem był..)
@unikod
„Z tym ze on o nia aktywnie zabiegal kosztem jak widac Polskiej, taki z niego maz stanu. Gdy pojawil sie klimat na stanowisko dla Polski mial to byc Sikorski jako wysoki reprezentantem unijnej polityki zagranicznej. ”
A masz na to jakieś papiery? Bo na pierwszy rzut oka brzmi to jak „fakty” rodem z kurwizji
fajnie jest uciekać w obojętność wobec Tuska, ale ponura prawda jest taka, że, który to k*wa raz, zostało właśnie zreanimowane neoliberalne, dziaderskie truchło Platformy Obywatelskiej, i to ożywione zombie skutecznie wyprze lewicowość z dyskursu politycznego na jakieś parę lat. Tusk będzie wdzięcznie gęgał, odkwakiwał mu będzie Kaczor, i tak to się będzie toczyć, wejście Hołowni w ten ptasi chór jest nieuniknione, nic tu już innego się nie zdarzy, już TVN, TVP, Newsweek i GW oraz bracia Karnowscy czy tam Lisicki z Ziemkiewiczem o to zadbają.
Szlag człeka trafia, bo już szło ku dobremu, a tu znowu czeka nas rozdzieranie gaci nad mniejszym złem w postaci kolesia, który poza gadką nie umi nic. A jak dostanie władzę z powrotem, to znowu będzie sobie premierował z Trójmiasta, bo państwo, wiadomo, samo się zrobi. A jak trzeba będzie komuś coś dać, albo zabrać, to wyjdzie i z tym swoim rozbrajającym „Kochani” szturmem weźmie Kolendy, tefałen i GW, po czym nie zrobi nic. Gdy zaś przyjdzie czynów czas, to zwyczajnie zwieje.
Na niebo znów wzeszła dwulica dupa, i nam świeci, tyle powiem.
@embercadero
„Ktoś wczoraj dobrze napisał na feju że Trzasku gdyby miał choćby minimalne cojones to jutro zrobił by iwenta z Hołownią mówiąc że zostawia tych dziadersów i będzie zajmował się od tej pory rzeczami istotnymi. Po czymś takim w platformie można by gasić światło, z Tuskiem czy bez”
Zamienił stryjek siekierkę na kijek. „Polska 2050” miałaby być niby lepszą wersją Platformy? Partia tego płaczącego nad konstytucją celebryty to wydmuszka, to ja już wolę konserwatywno-liberalnych dziadersów z PO, po których przynajmniej wiem, czego mogę się spodziewać. Już lepiej niech Trzaskowski siedzi w tej Platformie i przesuwa ją na lewo. Hołownia w okrągłych słowach mówi o zmianach, ale w kluczowych sprawach unika odpowiedzi, zapowiada jakieś referenda itp. – co to ma być? Już samo nazwanie partii swoim nazwiskiem („Polska 2050 Szymona Hołowni”) jest tak uncool, że ma u mnie -10 punktów do rigczu.
@❡
„Tusk wracający jak do jakiejś republiki bananowej z misją ratunkową męża opatrznościowego pokazuje dziadostwo naszych elit. Jeśli coś mu przystoi to prezydentura, ale stchórzył”
Na prezydenta kiedyś już kandydował i przegrał z Kaczyńskim. Skąd pewność, że gdyby AD ZOZO stanął przeciw Dudzie, otrzymałby lepszy wynik od Trzaskowskiego? To dopiero byłaby kompromitacja. Pozbawiłby się amunicji politycznej, którą teraz jednak ma (przynajmniej w elektoracie 50+).
„Podobnie jak w 2014 wybierając pracę w Brukseli nieuchronnie oddając władzę PiS. To chyba raczej z lenistwa, bo żeby chociaż był zawodowym tchórzem to by może nie dopuścił do Brexitu wykonując bardziej nerwowe i spektakularne ruchy niż dukanie przez zęby pojedynczych zdań”
Gdyby nie „stchórzył” i został w Polsce, też mielibyśmy „stanowczo dukającego” Tuska – tyle że w Warszawie dukałby coś o Kaczyńskim. Akurat jego bon moty i stękanie niewiele by tu zmieniły. Jak również nie sądzę, aby ktokolwiek inny na jego miejscu w Brukseli „nie dopuścił” do Brexitu. Niby co miałby zrobić, zająć zbrojnie Londyn?
Zresztą, on był dziadersem już kiedy wyjeżdżał. IMO, Tusk jako polityk skończył się w 2010 roku, kiedy wypowiedział zdanie: „chcecie legalnej marihuany? wybierzcie innego premiera”. Wywołało to poruszenie na mojej dzielni. Wtedy (ówczesna) młodzież w postaci poznańskich ziomali [tu powinno być imię męskie na literę „S”] – którzy dotąd w większości głosowali na Platformę i dzięki którym partia ta wygrała w 2007 roku – stwierdzili, że no faktycznie, kij mu w oko, głosujmy na Palikota.
@ Marcin Robert Bigos
Głosowałem na Razem ale uważam, że to co napisałeś jest nie tylko głupie i dehumanizujące ale przede wszystkim przeciwskuteczne politycznie. Taką argumentacją to można „odbierać” prawicy głosy na seminarium doktorantów socjologii a nie w przysłowiowych Końskich.
@ Tusk i bonmoty
Problem lewicy polega na tym, że nie umie skonstruować osi sporu politycznego w korzystny dla siebie sposób. Przy całej sympatii do Czarzastego jego postępowe państwo dobrobytu lewicy vs konserwatywne państwo dobrobytu PiS to droga donikąd, podobnie jak wdawanie się Zandberga w obronę Nowego Ładu przed „libkami”. To jest dobre na dyskusje na wspomnianym już seminarium doktorantów nauk społecznych a nie do wygrywania wyborów, czy chociaż przejmowania palmy pierwszeństwa na opozycji.Dlatego Lewica nie skorzystała np na ewidentnej antypisowskiej rewolcie obyczajowej po orzeczeniu trybunału Przyłębskiej.
Tusk umiał skutecznie ustawiać spór polityczny, te 40 % dwa razy nie wzięło się z niczego. I to zdecydowanie nie są tylko bon–moty, tylko skuteczne narracje polityczne. Nie wiem czy to mu się uda tym razem ale nie należy tego sprowadzać do bon-motów. Co do programów, to jest to najbardziej przeceniana część polityki. Gdyby kogokolwiek tak bardzo obchodziły konkretne rozwiązania programowe to od 2011 rządziłaby PJN z jej programem 400+, który PiS ukradł im cztery lata później. Tusk na razie żadnej wizji ani programu nie zaproponuje bo najpierw będzie reanimował PO. A jak mu się uda to zacznie kłusować najpierw na poletku Hołowni, a potem Lewicy.
@aldek
„zostało właśnie zreanimowane neoliberalne, dziaderskie truchło Platformy Obywatelskiej, i to ożywione zombie skutecznie wyprze lewicowość z dyskursu politycznego”
Mylisz przyczynę ze skutkiem. Myśli lewicowej w dyskursie politycznym i tak (poza specyficznymi bąbelkami) nie ma. Problem nawet nie w tym, że Platforma jest neoliberalna, tylko w tym, że większość naszej jaśnie oświeconej inteligencji z klasy średniej ma takie poglądy (a ma takie, bo mieli/mają je właściciele mediów, którzy te elity wychowują i które to elity te media później kształtują… – to samonapędzający się mechanizm). Więc nawet gdyby cała Platforma nagle w cudowny sposób nawróciła się na marksizm i ogłosiła Ikonowicza swoim przewodniczącym, Typowy Wielkomiejski Liberał uznałby to za zdradę reaganothatcheryzmu i janopawlizmu, po czym zagłosowałby na jakiegoś Gwiazdowskiego. Platforma też jest po części niewolnikiem własnego, konserwatywno-liberalnego elektoratu (co udowodnił Petru)!
Podstawowym problemem jest to, że tak mało Polaków ma lewicowe poglądy. Polska jest do tego stopnia przesunięta na prawo, że jedna prawica rywalizuje z inną prawicą, prześcigając się w miłości do Pinocheta, Reagana i Jana Pawła Świętego. Na tym polu my, lewactwo, możemy jedynie orać na ugorze, tak jak to robi „Razem” czy niszowe blogaski.
> Na prezydenta kiedyś już kandydował i przegrał z Kaczyńskim.
Ale to był Kaczyński, i to ten lepszy, a z drugim szli do wyborów razem budować POPiS.
Przegrać z Dudą to trzeba było najpierw wystawić prawnuczkę, a potem bonżura (dla LGBT adieu). Z Dudą nawet Hołownia miał szansę!
> Niby co miałby zrobić, zająć zbrojnie Londyn?
Żałosnemu Cameronowi potrzebny był sukces. Można mu go było dać robiąc jakiąś pokazówę o którą się zresztą bardzo prosił, było na to mnóstwo czasu. Pokazać wzmożenie Unii w obliczu referendum, nawet czysto pokazowo. Tą samą techniką którą ogrywał Kaczyńskiego w Polsce. A on go po prostu olał, albo co gorsza nie znał.
Po referendum przez cały przewlekły brexit zagniewany patrzący spode łba Tusk był medialny, miał ten potencjał. Gazety robiły nagłówki z jego niezdarnych bon-motów, Junckera ignorując. To był głos UE w UK i nie miał nic do powiedzenia.
@monday – nie myśl obrazem, myśl procesem. Co ja tu zresztą bede, w apoteozie i glorii JP2, po triumfie Solidarności i odzyskaniu wolności, wyjeździe Sowietów itp. itd. Polska miała, uważaj, lewicowy rząd i lewicowego prezydenta.
Teraz tyż istniała szansa na równoległą śmierć PiS i PO. Pierwsze zdechłoby z zużycia, drugie zdechłoby z dziaderstwa. Ale nie, zawsze musi jakaś biała chabeta o złotych ustach przycwałować, o losie.
Jak 9 na 10 Polaków to konserwa to wpływ powrotu Tuska na odrodzenie lewicowe jest zerowy. Z nim czy bez niego to % poparcia dla Razem jest stały.
Mi się zawsze wydawało, że Duda 2015 to był efekt procesu poszukiwania nowego Tuska przez tych 9 na 10 bo Kopacz w pociągu i Orzeł Komorowski to niestety nie było to. I z tego punktu widzenia powrót Tuska ma jakiś potencjał aby 4 z tych 9 zamiast na Kaczora z Ziobro zagłosowało na partię Donalda. Przez ostatni lata się to nie działo bo nadal opozycja miała festiwal liderów klasy Komora czy Kopacz, bez poweru ale z dużą egzaltacją. Ani się ich PiS nie bał ani ludzie nie lubili. Więc w imię mniejszego zła jakaś nadzieja jest bo wolę głosować na polityka z Europy (Donald ma całkiem ok przemówienia wygłaszane za granicą) a nie ze wschodu. Nawet jeśli ma to przefiltrowane przez PL lokalność (np wspomniana kwestia legalizacji zioła).
„Hołowni odczuwam jakąś tam sympatię” ja za to nie rozumiem ludzi, którzy czują do niego sympatię. Już abstrahując od jego dawnych zaczadzonych wypowiedzi to facet i jego polityczny projekt są zwyczajne złe. Kolejne demagogiczne dziadostwo, które jedzie na tym, że jest przeciw elitom, do tego polityka miłości Tuska i ściąga z pisowskiej modernizacji. Jeśli dostaną się do sejmu to stamtąd PiS będzie rekrutował kolejnych nawróconych posłów. Do tego sam Szymek ma kręgosłup z plasteliny, pamiętam jak na wykopie nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć na temat prawa do broni. Czegoś co nie budzi żadnych większych kontrowersji w Polsce.
@❡ Brexit
Tam nie było potencjału bo opcja aby zatrzymać UK za cenę rozwodnienia UE to może jest dobra dla Salviniego z JK ale nie dla rdzenia UE. UE realnie nie była w stanie nic nowego dać UK (widać to było przy negocjacjach). Tusk to rozumiał i wydaje mi się, że nawet trochę grał na to aby wzmacniać UE za cenę pozbycia się UK czyli hamulcowego integracji.
Generalnie hejtowania Tuska za przyjęcie stanowiska w UE nie rozumiem, to są dla mnie jakieś takie dziwne psychologiczne prawie że kwestie, niemal na zasadzie że „sam nie mam to i inny mieć nie może”. Bo przecież poważni ludzie wiedzą jak system władzy działa na świecie i zwłaszcza w UE więc tego nie da się tłumaczyć brakiem wiedzy. Hejtuje za to rząd który nie chciał z tego skorzystać choć u nich to czysta psychologia.
Kiedy Tusk zaczynał nie było stanowiska UE. Ale w ogóle nie o stanowisko tu chodzi. Jak pokazał Withdrawal Agreement można zrobić bardzo dużo w każdym momencie. Jednak to zrobiła Sabine Weyand. Mowienie w tym kontekście i istnieniu jakichś poważnych osób które wiedzą jak to funkcjonuje jest śmieszne, prawie nikt tego nie wie. Jednocześnie też Tusk jednak na coś grał mimo że nie mógł przeciw nieistniejącemu stanowisku. Cóż, tej gry nie było widać, a akurat po Kaczyńskim, partnerze Cameron a w UE, miał świetne predyspozycje to rozegrać.
Nie hejtuję Tuska bo coś spieprzył ani za bycie Tuskiem. Nie znam. Boję co jeszcze zlekceważy. Boję się rządu Tuska z wicepremierem Czarzastym robiącego cosplay polityki Millera na przykład.
@ ❡
Także i „prawnuczka” miała z Dudą 50/50 w sondażach w drugiej turze, przed decyzją o wycofaniu się z wyborów w związku z pandemią. Fantazje i scenariusze można sobie snuć różne, ale każdy z potencjalnych przeciwników Dudy w drugiej turze musiałby się mierzyć z tymi samymi problemami (TVP plus RCB) tylko z niższym poparciem z pierwszej niż Trzaskowski.
Co do Brexitu, to niech sobie kolega sprawdzi jakie są kompetencje przewodniczącego Rady Europejskiej bo opowieści jak Tusk mógł samowtór z Grasiem Brexit zatrzymać to rodem z pisowskiej argumentacji 27:1.
@nankin
„a za to nie rozumiem ludzi, którzy czują do niego sympatię. ”
U mnie to czysto personalne. Siedzieliśmy kiedyś biurko w biurko, to zbliża.
@krasnow
„Głosowałem na Razem ale uważam, że to co napisałeś jest nie tylko głupie i dehumanizujące ale przede wszystkim przeciwskuteczne politycznie. Taką argumentacją to można „odbierać” prawicy głosy na seminarium doktorantów socjologii a nie w przysłowiowych Końskich.”
Jesteśmy na niszowym blogasku. Możemy tu sobie pozwolić na nieskuteczność. Przecież z kolei nawet gdyby ktoś tu zabłysnął nie wiadomo jak superskutecznym programem politycznym, i tak przeczyta to te same parę osob na krzyż co zwykle.
@aldek
„szturmem weźmie Kolendy, tefałen i GW,”
Czy pan nie przecenia ich znaczenia? Moja decyzja o odejściu z mediów miała wiele przyczyn, ale jedną z nich było dogłębne przekonanie, że to zwyczajnie nie ma sensu. Prawdopodobnie mógłbym choćby niniejszą blogonotkę (po lekkim podredagowaniu) wcisnąć do jakiegoś medium jako komentarz publicystyczny – i jeszcze może wziąć za to kasę, ale ja już wolę przemawiać za friko do niewielkiego grona komentujących, niż płynąć tym Titanikiem. Przyszłość mediów liberalnych w Polsce widzę ogólnie raczej tak sobie. Nie tylko „GW”.
@ ❡
Może napisze prościej. To co UK chciała dostać wg Camerona w wariancie maks było niewykonalne bo oznaczało cofnięcie integracji o dekady. I ja się cieszę że tego mu nie zaoferowano. A po referendum to już widać było że Torysi chcieli po prostu wyjść bo Brexit to takie samo paliwo wyborcze jak np budowa muru dla Trumpa i merytoryka ich nie interesuje.
A rząd Tuska to rząd tych 9 z 10, ogólnie podobny do obecnego w np gospodarce tylko z kierunkiem na zachód a nie na wschód w kwestiach „nadbudowy”. Czy to dobrze? Pewnie nie ale ostatnie 6 lat pokazuje że we Wschodniej Europie to szczty realstycznych marzeń. W starzejącym się społeczeństwie z medianą wieku ok 40 ma to duże znaczenie.
„Jeśli Razem będzie mieć w sondażach 1%, so be it, będę w tym procencie.”
Przyglądając się strukturom uważam za sensowne pytać na ile Razem jest w stanie dziś wystawić samodzielne listy. Razem było projektem politycznym którego przydatność do spożycia minęła w 2019 i już wtedy okazało się, że samodzielne starty formacji w tym kształcie nie miały sensu. Posłowie Razem są w sejmie tylko dzięki łaskawości Grzegorza Schetyny, który sprawił, że lewica musiała się skonsolidować.
Dziś gdy jesteśmy po zjednoczeniu 2 z 3 lewic pytanie o sens istnienia samodzielnej struktury Razem brzmi bardziej niż donośnie. To przedłużanie budowy jednego tworu, który jest sterowny i ma szanse tworzyć spójne polityczne narracje jest dla lewicy jako takiej zabójcze. Obawiam się, że dziś ta partia istnieje jako swego rodzaju szalupa dla kilku posłów, którzy bez listy koalicyjnej nie mieliby szansy na mandat. Swoim doraźnym interesem sabotują dobro lewicy w całości.
@polskadeszczowa
„Przyglądając się strukturom uważam za sensowne pytać na ile Razem jest w stanie dziś wystawić samodzielne listy.”
Założy pan sobie swojego bloga, to będzie pan na nim uważać coś za sensowne. Dla mnie sprawa jest prosta – jak już mam głosować na liberała, który popierał konkordat i wojnę w Iraku, to se na Tuska zagłosuję. Czarzasty to dla mnie wódka bezalkoholowa (podobnie jak Biedroń).
Jest mnóstwo korzyści z powrotu Tuska:
1) Kaczyński boi się panicznie Tuska i straci mnóstwo energii, czasu i zasobów „to balance the next engagement”.
2) Tusk jest najsprawniejszym retorykiem po stronie opozycji, którym interesują się media. Chcąc nie chcąc, w zasadzie codziennie jakiś komentarz uderzający ostro i celnie w PIS będzie się przebijał, budując długotrwałą, anty-PISową narrację. Kamień drąży skałę, do wyborów dwa lata – taka strategia może mieć druzgocące dla PIS rezultaty.
3) Tusk skończył z polityką miłości. To widać, słychać i czuć. Nawet jeśli WO nie wierzy w Trybunały Stanu, rozliczenia, procesy itd., mnóstwo wyborców uwierzy i przesunie się w stronę najsilniejszego gracza po stronie opozycji, czyli PO. WO twierdzi, że Tusk nie zaproponował niczego typu 500+. Dla mnie i mojego bąbelka takim 1000+ jest właśnie obietnica rozliczenia tych złodziei, przestępców, cwaniaków, ksenofobów, homofobów i mizoginów. Do tego brutalne oderwanie od koryta nepotycznej szajki, która działa na skalę dotąd niewyobrażalną.
4) A propos powyższego, nastąpi polaryzacja PIS – PO. Czas porzucić mrznoki o Zjednoczonej Opozycji. Oni pokłócą się o wszystko i będą wbijać sobie noże w plecy do końca kadencji i o jeden dzień dłużej. PIS musi mieć po drugiej stronie jednego, wyrazistego przeciwnika, a jeśli ktoś wierzy, że będzie to właśnie ZO to jest naiwniakiem.
5) Skoro Kaczyński robi w gacie, to co robią szeregowi naciskacze przycisków? Morale będą spadały z dnia na dzień. Ktoś pęknie tu, ktoś pęknie tam. Damn, może nawet doskonale elastyczny Gowin przypomni sobie jak fajnie byłoby znowu być w PO, a nie na bezrobociu po 2023r.
6) Długofalowo Tusk może być gwarantem pokoleniowej przemiany – wraz z pokonaniem Kaczyńśkiego, jego epoka się domknie i mam wrażenie, że jest tego świadomy. Myślę, że istnieje jakiś dalekosiężny deal z Trzaskowskim, który ma przejąć po nim pałeczkę (coś tak oklepanego jak Trzaskowski-premier, Tusk-prezydent). Jeśli tak miałyby wyglądać dwie następne kadencję, to ja uwielbiam Mniejsze Zło!
@polskadeszczowa
Najprościej mówiąc Razem jest po to by poprzeć tzw. podwyżkę podatków gdy Czarzasty mówi że jej nie poprze. To jest istotne wielopoziomowo – od poziomu idei do poziomu taktyki wobec własnego elektoratu.
@Tusk
… jest niestety najsprawniejszy w grę w pustosłowie, która jest u nas esencją polityki. A jako zbawca na białym koniu może pozwolić sobie na więcej zdrowego rozsądku niż kodowski beton kiedykolwiek wybaczyłby Budce czy Trzaskowskiemu (np. ta wypowiedź o zbieraniu ulotek że Sterczewskim). Czy to rzeczywiście zbawi PO to nie wiem, na razie jest tą błyskawicą co targa martwym cielskiem na stole dra Frankensteina. Pocieszające jest to, że to już ostatnia karta jaką mają (i musi być u nich naprawdę fajnie skoro zagrali nią teraz). Jeżeli Tusk nie wyprzedzi Hołowni to stanie się jasne, że zostanie im gra o wynik w okolicach 10%.
@Nankin77
„Kolejne demagogiczne dziadostwo, które jedzie na tym, że jest przeciw elitom, do tego polityka miłości Tuska i ściąga z pisowskiej modernizacji (…) Do tego sam Szymek ma kręgosłup z plasteliny, pamiętam jak na wykopie nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć na temat prawa do broni”
No właśnie – okrągłe ględzenie, żeby tylko nic nie powiedzieć (oprócz tekstów typu „oni wszyscy już byli” czy „Polska ma być lepsza”) i broń Boże nie ujawnić zdania w jakiejkolwiek kwestii, bo jeszcze wyborcy pouciekają. Dopóki operujesz na poziomie ogólników („powinniśmy wspólnie wypracować konsensus”, „polityka powinna łączyć, a nie dzielić”), nie można z tobą się nie zgodzić; dopiero wejście w szczegóły (dostęp do broni/zakaz jej posiadania) może spowodować erozję poparcia którejś z grup. Zapytasz takiego, czy jest lewicowcem czy prawicowcem, to ci odpowie, że „te przestarzałe kategorie należą już do przeszłości i nie przystają do współczesnej post-polityki, należy przede wszystkim Iść Naprzód”. Polityka amorficzna. „Polska 2050”, podobnie jak „Wiosna” czy „Ruch Palikota”, jest Partią Jednego Celebryty – z tym, że w przypadku Biedronia wiedziałem jakie ma poglądy przynajmniej w kwestiach pozaekonomicznych, a światopogląd Hołowni wygląda jak jakieś funkcje falowe, czekam na kolaps.
Jedyny plus taki, że Hołownia – w przeciwieństwie do typowych dziadersów – przynajmniej mówi o klimacie; pewnie sobie wykalkulował, że tym tematem przyciągnie młodych. Ale to chyba też są okrągłe gadki. Szczegółów nie znam. Ktoś wie, jakie on ma poglądy np. na temat odchodzenia od węgla czy budowy elektrowni atomowych w Polsce?
@KrasnowKrasnow
„Głosowałem na Razem ale uważam, że to co napisałeś jest nie tylko głupie i dehumanizujące ale przede wszystkim przeciwskuteczne politycznie.”
Ale przecież wszyscy jesteśmy małpami. Ja także jestem małpą i posiadam małpie instynkty. A fakt, że partia Razem zrezygnowała z podporządkowania się samcowi alfa jest znany od 2015 roku i od 2015 roku wyśmiewany (m.in. przez zwolenników PO).
W notce i komentarzach widzę taki idealny obraz polityki: wygrywa ten, kto ma lepszy program, mądrzejsze pomysły itp. To niestety nie działa. Nie wiem, czy kiedykolwiek działało. Może kiedyś, kiedy jeszcze nie miałem praw wyborczych.
W naszych wyborach zdecydowanie większe znaczenie mają emocje. Ja chcę na nich zagłosować, bo są cool. Szanowny Gospodarz napisał kiedyś o Dudzie „idealny kandydat na zięcia”, a o Szydło „przemiła ciotka, co robi najlepsze schabowe (czy inne pierogi)”. PiS ma obecnie (jeszcze) najlepszych macherów od emocji.
Ale to się może zmienić. I powrót Tuska może być tu ważny, bo on w tę grę potrafił grać bardzo dobrze. Liga mistrzów. Ci, których zostawił, to była taka nasza kopanina, walka o utrzymanie w ekstraklasie, coś typu Stal Mielec – Wisła Płock. Pamiętam, że zdarzyło mi się pójść na spotkanie „3 tenorów” jak powstawała PO w 2001. To co mnie uderzyło, to ogromna różnica między Tuskiem a Płażyńskim & Olechowskim. Przepaść.
Z drugiej strony teraz wraca starszy. To może być trochę jak powrót Łukasza Piszczka (do LKS Goczałkowice). I nie wiadomo, co będzie jego podstawowym celem. Czy bycie Hegemonem Opozycji, czy walka do upadłego przeciwko PiS i osobiście JK. Jest niebezpieczeństwo, że ku uciesze dobrej zmiany, zacznie kopać po kostkach wszystkich z naszej strony. Zacznie od Hołowni, ale Lewica też może dostać.
@ Marcin Robert Bigos
„Ja także jestem małpą i posiadam małpie instynkty.”
Kamień z serca. Bo z tekstu Twojego posta można było wywnioskować, że jesteś komputerem.
Rozumiem, że tutaj jesteśmy w zamkniętym kółku, ale wywyższanie się czy obrażanie na przypadkowe społeczeństwo atawistycznych małpiszonów to słaba strategia polityczna.
@KrasnowKrasnow
Ale to nie mój problem, że emocjonalnie reagujesz na opis faktów. Nikt tu się nie wywyższa, ani nie wyzywa, ponieważ w byciu małpą nie ma niczego deprecjonującego.
A zwolennicy PO czują się obrażeni już samym istnieniem partii Razem, więc to, że zajrzą do komentarzy na tym blogu i przeczytają, że też są małpami (jak zwolennicy Razem i PiSu) i tak niczego nie zmieni.
@notka
„Może ktoś tu zechce to rozwinąć?”
Niestety nie pomogę; nie dlatego, że nie chcę – nie potrafię. Akurat jechałem samochodem do sklepu wielkopowierzchniowego zrobić tygodniowe zakupy rodzicom (bo to są sprawy, które mnie zajmują na obecnym etapie życia, dużo bardziej niż listy pokładowe lotów Bruksela-Warszawa czy odwrotnie) i grało radio, kiedy Tusk przemawiał o Złu, którym miało być bratnie skrzydło jego macierzystego ugrupowania POPiS. Przemawiał o tym Złu słowami tak bombastycznymi i kiczowatymi jak Jakub Żulczyk, kiedy pisze o swojej ulubionej czarnej mazi, a równocześnie było wyraźnie słychać (czy też ja miałem wrażenie, że wyraźnie słyszę), że nie wierzy w ani jedno słowo z tego, co mówi. Tylko że mu szpece od słupków i fokusów zalecili, żeby w tę konkretną sobotę perorował akurat o Złu.
@polskadeszczowa
„To przedłużanie budowy jednego tworu, który jest sterowny i ma szanse tworzyć spójne polityczne narracje jest dla lewicy jako takiej zabójcze”
Jeżeli lewica w Polsce miałaby mieć postać wspomnianego wyżej jednego tworu (czytaj: SLD z przydupasami), to niech zdycha, adieu. Nie uronię ani pół łzy.
@mnf
Hołownia przynajmniej mówi o klimacie.
No więc wczoraj mignął mi w tnv24 Tusk akurat w momencie kiedy mówił że musimy przestać stawiać kolejne kopcące elektrownie bo katastrofa klimatyczna stoi u bram, nie wiem co było dalej bo przełączyłem szybciutko. Składa mi się to jednak z moim przypuszczeniem, że PO importowało tego brukselskiego zbawcę głównie po to żeby zatamować odpływ swojego elektoratu do Hołowni. Opowieści o pisie jako Złu wcielonym, przez duże Z, też dobitnie to potwierdza, bo przecież tym nie wygra tego niezdecydowanego wyborcy któremu nagle się poprawiło w życiu kiedy dostał do ręki te 500 zł na dziecko, czy 13 emeryturę.
Trzymając się piłkarskiej metafory to cały ten Tuskowy ruch wygląda trochę jak wpuszczanie na boisko w 90 minucie tego starego zawodowca, co to kiedyś kiedyś strzelał bramki w mundialu europy, w nadziei że sama jego obecność na boisku da nowe siły słabnącej drużynie i jeszcze strzelą tę bramkę na remis i wygraja może potem w karnych.
Więc teraz będzie nerwowe patrzenie na słupki poparcia, a jeśli nie drgnie to czeka nas seria efektownych transferów do Hołowni i spadek platformy do drugiej ligi. Polecam już teraz zrobić sobie popcorn i spokojnie oglądać tę kopaninę.
@ Marcin Robert Bigos
Nie ma demokratycznej polityki bez emocji i personaliów. 3% Razem osiągnął nie dzięki świetnemu programowi, ale dzięki świetnemu występowi Zandberga w debacie. Twoje dywagacje dobrze wyjaśniają dlaczego sufit Razem jest na 3%. EOT z mojej strony.
cytując pewnego internetowego przygłupa, program partii jest jak papier toaletowy, musi być, i tyle. Ważniejsze jest bieżące zaspokajanie i podkręcanie emocjonalnych potrzeb widowni, i tu powrót Tuska jest strzałem w bycze oko.
Zreanimuje zdychające kodziaderstwo, i nadmie żagle pisiorom, bo pojawiło się prawdziwe zagrożenie, nie tam jakiś Trzaskowski co to z Warszawą sobie nie radzi i he he, ten, no, Budka.
Do tej pory zaczynało to już działać tak, że PiS – z powodu dziadzienia Platformy – coraz bardziej musiał uderzać w dżendery. Jako uzależniony od propagandy TVP (wstydliwa przypadłość, co się poradzi) obserwowałem ten trend. To dawało nadzieje, bo już Strajk Kobiet pokazał, że prawica może się na tym przejechać. A nawet jeśli nie przejechać – to dawało to nadzieje na przeorientowanie osi sporu na możliwy do wygrania dla lewicy. Lub, w ogóle, możliwy do zaistnienia dla lewicy, jak kto woli. To i tak są Himalaje celów.
Teraz znów będą się tłuc do zatracenia o te swoje wewnątrzrodzinne brudy (ty spałeś z Putinem, nie, to ty spałeś z Putinem!), i my niestety razem z nimi, bo – znowu – nic innego nie będzie ważne, nic innego się nie przebije, ten brudny wir wciągnie wszystko.
@wo – szanuję decyzję wyprowadzki z Titanika, siedzę w bocznej kajucie i patrzę, jak rozkręca się właśnie nowy bal. I widzę, że zapowiada się fest.
Tusk ma jedną niesamowitą umiejętność, której nie ma nikt inny w liberalnej wierchuszce, a wszyscy mu jej zazdroszczą i również chcieliby ją posiąść, ale to dla nich zbyt trudne. Chodzi o umiejętność nieobrażania swoich potencjalnych wyborców.
@jgl
Chodzi o umiejętność nieobrażania swoich potencjalnych wyborców.
To bez znaczenia. Parteikoledzy i szeregowy libkomentariat obrazi ich dostatecznie skutecznie.
@krasnow
„Rozumiem, że tutaj jesteśmy w zamkniętym kółku, ale wywyższanie się czy obrażanie na przypadkowe społeczeństwo atawistycznych małpiszonów to słaba strategia polityczna.”
Z kolei metafora „człowieka jako nagiej małpy” jest oczywistą oczywistością wśród miłośników Lema (a nawet chyba Harariego). Być może nie jest to język, którym polityk powinien przemawiać do wyborców, but then again, co tu mialby robić polityk.
Tak gwoli ścisłości, „Naga małpa” to tytuł książki Desmonda Morrisa z 1967 roku. Autor, z wykształcenia zoolog, pisał w niej o ludziach jako „nagich małpach” – szczególnym gatunku „pozbawionych owłosienia prymatów”.
Spory odzew i dyskusje wywołał, w Polsce wyszła w 1974.
@KrasnowKrasnow
„Nie ma demokratycznej polityki bez emocji i personaliów. 3% Razem osiągnął nie dzięki świetnemu programowi, ale dzięki świetnemu występowi Zandberga w debacie. Twoje dywagacje dobrze wyjaśniają dlaczego sufit Razem jest na 3%”
Nie ma polityki bez pieniędzy. „Razem” nie ma swoich mediów i oligarchów, a i wielki kapitał nie będzie jej sponsorować z oczywistych powodów (bo klasa wyższa nie będzie podcinać gałęzi na której siedzi). „Razem” nie miało też własnych nieruchomości, spółek i nie uwłaszczyło się w ’89. Moje dywagacje dobrze wyjaśniają, dlaczego sufit Razem jest na 3%.
Tak naprawdę demokracja to teatrzyk, za którego kulisami stoi klasa wyższa. To ona kupuje, zakłada i sprzedaje media, to ona objaśnia świat za pomocą swoich mediów i sponsorowanych przez siebie think-tanków, to jej lokaje wyznaczają trendy, to ona sponsoruje partie polityczne i mówi, na kogo nie wypada głosować. Świat jest poligonem nadzianych facetów w superdrogich jachtach i własnych odrzutowcach, którzy już od czasu Reagana i Thatcher popierają partie liberalne, prawicowe i centrowe, a lewicę rozwodnili blairyzmem, dlatego marksizm zmarł. Więc gdy pojawiła się partia Razem ze swoimi lewicowymi postulatami, to wszyscy zrobili wielkie oczy – próba symbolicznego podważenia neoliberalnego ładu spotkała się z adekwatną odpowiedzią elit.
@aldek
„Teraz znów będą się tłuc do zatracenia o te swoje wewnątrzrodzinne brudy (ty spałeś z Putinem, nie, to ty spałeś z Putinem!), i my niestety razem z nimi, bo – znowu – nic innego nie będzie ważne, nic innego się nie przebije, ten brudny wir wciągnie wszystko”
Chciałbym, żeby sypianie z Putinem to był wydumany problem, ale – jak pokazuje podlinkowany wyżej wywiad z gen. Pytlem – ktoś jednak *naprawdę* to robi (problem dotyczy nie tylko Polski, Rosja pomaga finansowo i na inne sposoby również takim tworom jak francuski Front Narodowy czy niemieckie AfD). Generał nie rozumie tylko, że to nie ingerencja Rosji jest podstawowym problemem (ona istniałaby tak czy inaczej), ale przesunięcie Polski na prawo – bo dzięki temu wrogie intrygi padają na podatny grunt. Gdyby Polacy byli in gremio lewakami (a nie w 90% prawicowcami jak teraz), bylibyśmy na wrogie działania immunizowani i nie dawalibyśmy się tak łatwo rozgrywać.
@Havermeyer „nie wiem co było dalej bo przełączyłem szybciutko. Składa mi się to jednak z moim przypuszczeniem, że PO importowało tego brukselskiego zbawcę głównie po to żeby zatamować odpływ swojego elektoratu do Hołowni.”
Czyli nie wiesz wprawdzie, co powiedział, ale Masz Przypuszczenia. Brawo.
Skąd się tylu współkomentującym bierze ta pewność, że to partia wyciągnęła z Brukseli za uszy opierającego się i wierzgającego Tuska a nie wręcz przeciwnie, Tusk w końcu mocno zechciał wrócić do ojczyzny i partia (w sensie – jej wierchuszka) musiała na to przystać? Przecież kol. Trzaskowski jest raczej z tego powodu nieszczęśliwy, już już (od roku, ale po co się spieszyć) miał przecież budować coś nowego.
@mnf „Świat jest poligonem nadzianych facetów w superdrogich jachtach i własnych odrzutowcach, którzy już od czasu Reagana i Thatcher popierają partie liberalne, prawicowe i centrowe, a lewicę rozwodnili blairyzmem, dlatego marksizm zmarł. Więc gdy pojawiła się partia Razem ze swoimi lewicowymi postulatami, to wszyscy zrobili wielkie oczy – próba symbolicznego podważenia neoliberalnego ładu spotkała się z adekwatną odpowiedzią elit.”
Brzmi jak scena z Bonda, jesteś pewien, że te superdrogie jachty i odrzutowce to w Polsce? Po Bałtyku sobie pływają i nad Okęciem krążą, knując przeciwko razemkom?
@naturalucka „Życzę nam, żebyśmy dożyli czasów, w których będziemy mogli wspominać „o, tak, jak oni rządzili, mieli taki piękny plan. Podwyższyli mandaty mordercom samochodowym”
Możesz jakoś tę myśl rozwinąć? Uważasz, że jeśli kierowca kogoś zabije w wypadku, to należy mu się mandat, tylko wyższy niż teraz? Czy po prostu tak nazywasz kierowców, jak rozumiem, raczej tych łamiących ograniczenia prędkości a nie wszystkich w ogóle? To i tak byłoby głupie, ale szukam tu jakiegoś sensu.
@sheik.yerbouti
„Możesz jakoś tę myśl rozwinąć?”
Indukowana przez władze (wszystkie) bezkarność dla patologii samochodowej m. in.: niskimi stawkami mandatów, brakiem reakcji na przekraczanie szybkości, eliminacją kilka lat temu fotoradarów, i tak dalej, przy osłonie medialnej polskiego dziennikarstwa głównonurtowego, mniej lub bardziej motoryzacyjnego, kosztuje nas kilkadziesiąt tysięcy ofiar rocznie. W tym ok. 3000 śmiertelnych.
„Uważasz, że jeśli kierowca kogoś zabije w wypadku, to należy mu się mandat, tylko wyższy niż teraz?”
Nie muszę nic uważać, są dane statystyczne z krajów niepatologicznych samochodowo: gdzie kara odstrasza, tam mniej ofiar. U nas maks. mandat to 500 zł, najntisy wołają, że to one. Również brak konfiskaty samochodu, brak reakcji, tolerancja bandytyzmu. Brak w prawie karnym „vehicular manslaughter”, zabójstwa samochodowego. Moim ulubionym elementem są jedbak tzw. wolne sądy, za zabójstwa samochodowe (i to jakie!) skazujące na zawiasy, żeby się Jego Wysokość Kierowca, a może i Przedsiębiorca, nie spocił.
„Czy po prostu tak nazywasz kierowców, jak rozumiem, raczej tych łamiących ograniczenia prędkości a nie wszystkich w ogóle?”
Instytut Transportu Samochodowego przeprowadził badania, 90% polskich kierowców łamie prawo przekraczając prędkość,…
„To i tak byłoby głupie, ale szukam tu jakiegoś sensu.”
…ale mam przebłysk że do ciebie światło nie dotrze. Może masz samochód z nieprzepuszczającymi słońca szybami?
@sheik
„Czy po prostu tak nazywasz kierowców, jak rozumiem, raczej tych łamiących ograniczenia prędkości a nie wszystkich w ogóle? To i tak byłoby głupie, ”
Nie byłoby. Kto pędzi 120 przez obszar zabudowany, jest zabójcą – nawet jeśli tego dnia mial szczęście i nie doszło do tragedii. To jak z tupolewem, pilot zabił ich wszystkich schodząc poniżej 100 metrów. I zabił już wtedy, a nie kiedy tupolew przyglebił.
@sheik
„To i tak byłoby głupie, ale szukam tu jakiegoś sensu.”
Jak wyjdziesz z nożem na miasto i zadźgasz przypadkową osobę dostaniesz 25 lat. Jak wyjedziesz samochodem i rozjedziesz przypadkowo pieszego lub spowodujesz wypadek z ofiarami śmiertelnymi to dostaniesz 2 lata w zawiasach. Nie wiem jak Ty, ale ja tu widzę dosyć istotną rozbieżność.
Co do zasady spowodowanie śmiertelnego wypadku w wyniku złamania przepisów (przekroczenie prędkości, wymuszenie pierwszeństwa itp.) powinno być traktowane jak zabójstwo. W miastach jest ograniczenie do 50, bo to znacznie obniża ryzyko śmierci uczestników zdarzenia drogowego. Choć w przypadku ulic przy budynkach mieszkalnych powinno być obowiązkowo 30.
@❡
„Guterres czy Barroso powracajacy z najwyższych stanowisk międzynarodowych do polityki portugalskiej są niewyobrażalni.”
Są wyobrażalne. Tuskiem w decyzji o powrocie kierowały – obok bieżącej oceny sytuacji w PO i PiSie – dwa przykłady: jego własne udane ożywienie słabnącej Platformy, kiedy wygrał dla niej drugą kadencję jeżdżąc po Polsce Tuskobusem w 2011 r. oraz świeże pojawienie się Mario Draghiego jako europejskiej twarzy koalicyjnego rządu Włoch (wcześniej podobnym przypadkiem był Papademos w Grecji). Tuskowi wydało się realne, że zostanie taką europejską twarzą szerokiej koalicji rządowej po następnych wyborach w Polsce.
@aldek
„Szlag człeka trafia, bo już szło ku dobremu”
Szło jak szło, studziłem radość koleżeństwa świętującego wielki powrót Lewicy po zaimprowizowanym głosowaniu za Funduszem Odbudowy. Mówiłem, że potrzeba dużo więcej konsekwencji, przygotowania i profesjonalizmu, żeby hobbystyczni politycy lewicowi zaczęli ogrywać politycznych nałogowców prawicy. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.
@ m.n.f
Pisałem raczej do Bigosa. To co piszesz o kapitale i polityce to prawda i już dziadek Marks o tym pisał, tylko, że nawet w tym systemie mamy kraje skandynawskie i mamy dziki neoliberalizm. Co do Razem i pieniędzy, nie kupuję tego. Wystarczyło np wystawić Zandberga na prezydenta zamiast Biedronia i dziś sytuacja Lewicy byłaby zasadniczo odmienna, nie mówiąc o idiotycznej moim zdaniem strategii „racjonalnej” opozycji zamiast iść na wojnę kulturową, którą pis musi w końcu przegrać. Dlaczego jakiś Marian z Mycisk ma wybierać progresywne państwo dobrobytu Czarzastego jak ma już w domu konserwatywne państwo dobrobytu? Lewica ma potencjał na 15% a krąży wokół progu. Do tego nie potrzeba kapitału.
@ naga małpa
Wszystko to prawda, tylko nie udawajmy, że my akurat nie jesteśmy nagimi małpami, albo że nie mówimy do nagich małp bo mi to pachnie nieboszczką UW.
„Choć w przypadku ulic przy budynkach mieszkalnych powinno być obowiązkowo 30.”
w jednej dzielnicy w Berlinie jest fajnie (może w innych też, nie łaziłem po całym) — strefa zamieszkania na całym kwadracie. U nas to się stawia żeby typiarze mogli parkować pod samą klatką.
@krasnowkrasnow
„Wszystko to prawda, tylko nie udawajmy, że my akurat nie jesteśmy nagimi małpami,”
Toteż niech panowie nie udają, panowie Krasnowowie. Zdaje się, że padł pan ofiarą nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, bo nikt poza panem takiego udawania nie postuluje. Apeluję o ogarnięcie się, będę wycinać dalsze komcie wynikające z niezrozumienia wypowiedzi o małpach.
@awal
„Mówiłem, że potrzeba dużo więcej konsekwencji, przygotowania i profesjonalizmu, żeby hobbystyczni politycy lewicowi zaczęli ogrywać politycznych nałogowców prawicy. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.”
Profesjonalizm z definicji wymaga hajsu, lewica go nadal nie ma, a więc nic nie może się zmienić.
@wo
„Profesjonalizm z definicji wymaga hajsu”
Ale zaraz będziemy mieli całą gazetę, Wyborczą, bo już nawet rednacz chyba wstąpił do związku.
Przepraszam, zbyt dobra okazja na zmarnowanie jadu prywatno-publicznego.
@naturalucka
„Przepraszam,”
Prosze, ale apeluję o wstrzymywanie się z dyskusją aż już coś wyniknie z tej przepychanki i będziemy wiedzieć, kto kogo wygryzł. Wtedy być może zaszczycę ten temat notką dedykowaną jak obsługa Intercity.
@bartolpartol
Jak wyjdziesz z nożem na miasto i zadźgasz przypadkową osobę dostaniesz 25 lat. Jak wyjedziesz samochodem i rozjedziesz przypadkowo pieszego lub spowodujesz wypadek z ofiarami śmiertelnymi to dostaniesz 2 lata w zawiasach. Nie wiem jak Ty, ale ja tu widzę dosyć istotną rozbieżność.
Ale zestawiamy (1) zadźgiwanie / rozjeżdżanie zamierzone, czy (2) zadźganie zamierzone z rozjeżdżaniem niechcący? W tym pierwszym przypadku żadnej rozbieżności nie ma, przynajmniej tak słyszałem od Biegłych w Piśmie.
@bartolpartol
P.s.
Co do zasady spowodowanie śmiertelnego wypadku w wyniku złamania przepisów (przekroczenie prędkości, wymuszenie pierwszeństwa itp.) powinno być traktowane jak zabójstwo.
Wtedy złamanie przepisów bez śmiertelnego wypadku musiałoby być chyba usiłowaniem zabójstwa, czy coś źle rozumiem?
@naturalucka „Indukowana przez władze (wszystkie) bezkarność dla patologii samochodowej m. in.: niskimi stawkami mandatów, brakiem reakcji na przekraczanie szybkości, eliminacją kilka lat temu fotoradarów, i tak dalej, przy osłonie medialnej polskiego dziennikarstwa głównonurtowego, mniej lub bardziej motoryzacyjnego, kosztuje nas kilkadziesiąt tysięcy ofiar rocznie. W tym ok. 3000 śmiertelnych.”
W zeszłym roku zginęły na drogach konkretnie 2491 osoby, ale mniejsza o liczby. Czyli uważasz, że ludzie jeżdżą za szybko, bo dziennikarze głównonurtowi temu przyklaskują? I gdyby nie to, już nikt-ale-to-nikt by nie zginął? Fascynujące.
„Również brak konfiskaty samochodu, brak reakcji, tolerancja bandytyzmu. (…) ale mam przebłysk że do ciebie światło nie dotrze.”
ojojoj, aż mi w pięty poszło! Tak, opowiedz mi więcej o kraju, w którym mieszkam od lat, którego prawo jazdy posiadam i po którym przejechałem wiele tysięcy kilometrów. I dare, I double dare you, naturolucka.
@wo „Kto pędzi 120 przez obszar zabudowany”
…ten w Polsce traci (powinien przynajmniej) z automatu prawo jazdy. Bardzo pochwalam, nawet bym obniżył ten próg z 50kmh+ na 30+
Kolega naturalucka pisał natomiast o wyższych mandatach dla morderców, co jednak pozostaje dla mnie niejasne. Ja bym morderców zamykał w więzieniach, jadących 120kmh po mieście też. Ale przecież nie za morderstwo, tylko za stworzenie zagrożenia w ruchu lądowym.
@bartol „Co do zasady spowodowanie śmiertelnego wypadku w wyniku złamania przepisów (przekroczenie prędkości, wymuszenie pierwszeństwa itp.) powinno być traktowane jak zabójstwo.”
Ależ ja się z tym zgadzam! W Polsce zbyt łagodnie karze się drogowych przestępców.
@Gammon
„Ale zestawiamy (1) zadźgiwanie / rozjeżdżanie zamierzone, czy (2) zadźganie zamierzone z rozjeżdżaniem niechcący?”
– Wysoki Sądzie, szedłem sobie z nożem w wyciągniętej ręce i pech chciał, że się potknąłem i wbiłem nóż po rękojeść w plecy osoby idącej przede mną. To było niechcący.
– Niewinny!
Nie da się niechący jechać 100 km/h przez teren zabudowany. Tzn. kierowca myśli, że niechcący nie wyrobił na łuku, wjechał na chodnik i zabił pieszego. ale to oczywista nieprawda. No, generalnie raczej nie chciał, ale łamiąc przepisy powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka i ponieść konsekwencje swoich działań. Jak sobie nie zdaje sprawy, to nie powinien jeździć.
Jeżdżenie samochodem jest przywilejem/wyborem, a nie obowiązkiem. I zabicie kogoś samochodem powinno być badane tak jak każde inne zabójstwo. Oczywiście z uwzględnieniem okoliczności itp., itd. A nie, że maks. 8 lat (12 po pijaku) za zabicie samochodem i maks dożywocie za zabicie w dowolny inny sposób (niezależnie od stopnia upojenia). To się kupy nie trzyma.
MRW
„w jednej dzielnicy w Berlinie jest fajnie (może w innych też, nie łaziłem po całym) — strefa zamieszkania na całym kwadracie.’
Da się inaczej, w Wiedniu strefa 'tempo 30” to większość miasta a wtedy można parkować (na wyznaczonych miejscach i za opłatą)
Sorki miał być link
link to e-genius.at
@sheik
„Ale przecież nie za morderstwo, tylko za stworzenie zagrożenia w ruchu lądowym.”
Sam na pewno stosowałeś wielokrotnie takie uproszczenia, naturalne dla języka potocznego. W kodeksie nie ma przecież także kradzieży ani morderstwa. To tania, głupkowata upierdliwość – „nie kradzież tylko zabór mienia”. Zabraniam kontynuacji (koledze Bartolowipartolowi też).
@Gammon
„Wtedy złamanie przepisów bez śmiertelnego wypadku musiałoby być chyba usiłowaniem zabójstwa, czy coś źle rozumiem?”
Za samo chodzenie z nożem po ulicy raczej usiłowania zabójstwa nie dostaniesz. Choć akurat polska Policja mogłaby Cię przypadkowo zastrzelić przy nieudolnej próbie zatrzymania.
@wo
„Bartolowipartolowi też”
Napisałem zanim przeczytałem. OK, kończę.
@bartolpartol
– Wysoki Sądzie, szedłem sobie z nożem w wyciągniętej ręce i pech chciał, że się potknąłem i wbiłem nóż po rękojeść w plecy osoby idącej przede mną. To było niechcący.
Ale tylko tak mówisz, czy tak naprawdę jednak zamierzałeś tę osobę zabić? Bo to podobno jest kolosalna różnica – nie ma zabójstwa bez zamiaru zabicia.
Nie da się niechący jechać 100 km/h przez teren zabudowany.
Ale co to ma do rzeczy? Nie da się też niechcący leczyć człowieka ani niechcący zaprojektować i zbudować domu, niemniej można „przy okazji” jednego i drugiego niechcący wysłać kogoś na tamten świat.
powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka i ponieść konsekwencje swoich działań
Paczpan, to całkiem jak w przypadku lekarza i inżyniera budowlanego. Sami mordercy dookoła.
I zabicie kogoś samochodem powinno być badane tak jak każde inne zabójstwo.
I skalpelem, i rajzbretem, i kielnią.
A nie, że maks. 8 lat (12 po pijaku) za zabicie samochodem i maks dożywocie za zabicie w dowolny inny sposób (niezależnie od stopnia upojenia). To się kupy nie trzyma.
Jeśli sprawdzić, co to znaczy: zamiar zabójstwa, to na moje oko zupełnie trzyma się kupy.
@bartolpartol
Za samo chodzenie z nożem po ulicy raczej usiłowania zabójstwa nie dostaniesz. Choć akurat polska Policja mogłaby Cię przypadkowo zastrzelić przy nieudolnej próbie zatrzymania.
Czy ja coś pisałem o „samym chodzeniu z nożem po ulicy”? To ty uważasz za zabójstwo rozjechanie człowieka przez kierowcę jadącego „120”. Przy kierowcy jadącym „120” i braku ofiary masz w takim razie usiłowanie zabójstwa – co w tym nielogicznego?
@wo „Sam na pewno stosowałeś wielokrotnie takie uproszczenia, naturalne dla języka potocznego.”
Takich akurat nie, ale jasne, Twój blog, Twoje zasady.
@bartol „w przypadku ulic przy budynkach mieszkalnych powinno być obowiązkowo 30”
Czyli w całym mieście? Wiele miast wprowadza teraz takie strefy, stosuję się ale jednak uprzejmie bym prosił, żeby choć na przelotówkach zostawić te 50.
Nawiasem mówiąc totalne obowiązywanie tempa 30 mocno spowalnia zbiorkom: link to srf.ch
Pozostaje rower, na którym średnia 25kmh jest łatwa do osiągnięcia.
A w ogóle czemu ja, prosty anonimowy łoś, mam takie rzeczy tłumaczyć. Zaglądają tu prawnicy, niech oni próbują.
@sheik
„Czyli uważasz, że ludzie jeżdżą za szybko, bo dziennikarze głównonurtowi temu przyklaskują?I gdyby nie to, już nikt-ale-to-nikt by nie zginął? Fascynujące.”
Dla władz wygodnie było zniknąć przestrzeganie prawa drogowego, bo jednocześnie znikała była komunikację publiczną, autobusową i kolejową: „Mata tu niemca i se jedźta jak chceta, od nas się odwalteta”.
Dziennikarze lubiący szybką jazdę i przedsiębiorczość wykorzystali okazję i działając wspólnie i w porozumieniu, a czasem nawet mijając się z władzą po tych samych drogach, podpimpowali odpowiednie narracje.
Których bardzo dobry efekt zaprezentowałeś w tej wypowiedzi.
„aż mi w pięty poszło! Tak, opowiedz mi więcej o kraju”
Lepiej by poszło w sumienie, serce i głowę, zamiast do obsługi gazu. Opowiadanie ma ograniczoną skuteczność, jak nie chwyci za pierwszym razem to raczej samemu trzeba wytężyć oko i muskułę synaps sprężyć.
@monday.night.fever
@sheik.yerbouti
„Brzmi jak scena z Bonda, jesteś pewien, że te superdrogie jachty i odrzutowce to w Polsce? Po Bałtyku sobie pływają i nad Okęciem krążą, knując przeciwko razemkom?”
Nie chciałbym wchodzić w kompetencje Gospodarza w objaśnianiu działaniu mediów, ale moim zdaniem kolega MNF trafnie, acz z publicystycznym przejaskrawieniem, pokazał pewien mechanizm. Pewnie w warunkach polskich nie ma bondowskiego sztafarzu. Od siebie dodam, że ten mechanizm ma chyba coś ze sprzężenia zwrotnego. Włodarze mediów mają swoje słupki, swoje analizy bazy konsumentów i teraz, w dobie słabości „tradycyjnych” mediów, muszą się tym bardziej liczyć ze swoimi odbiorcami. Na końcu media muszą się same sfinansować (sprawdzić, czy nie Polska Press et consortes). Proszę zwrócić uwagę, że dla gazet nietabloidowych/tygodników (w tym subskrypcji online) to bardzo wąska (elitarna?) grupa – pewnie jakieś 15-20% społeczeństwa. Wybaczcie przytaczanie trywialnych faktów – to grupa o dochodach powyżej średniej (szybkie googlanie: „Osoby bogate i zamożne czytają prasę nawet dziesięciokrotnie częściej prasę od statystycznego Polaka – wynika z raportu Polskich Badań Czytelnictwa. Sięgają przeważnie po miesięczniki i poświęcają na lekturę około godziny dziennie. Tylko 18% osób w tej grupie nie czyta pracy wcale.” – dane z 2018 r.[1]). Właściciele mediów muszą dostarczać content (brrrr…. co za okropne sformułowanie) zgodny z oczekiwaniami konsumentów. Moim skromnym zdaniem media „tradycyjne” działają obecnie już pod zbyt wielką presją rynkową, aby mieć ambicje kształtowania światopoglądu czytelników. To już nie najntisy i Wyborcza jako wyrocznia. Teraz kanał transmisji „o czym pisać i jak” jest z dołu (konsument) na górę (acz to pewne uproszczenie, chętnie poznam zdanie Gospodarza). Dochodząc do sedna – trudno oczekiwać, że media dostarczą content będący w jaskrawej sprzeczności z oczekiwaniami konsumentów. O ile agenda obyczajowa lewicy (LGBT, prawa reprodukcyjne, brak „wzmożeń” patriotycznych – „orzeł na tle nerwowym”) jest bardzo dobrze reprezentowana w mediach, to agenda ekonomiczna w oczywisty sposób nie jest faworyzowana. Prezentowanie tej agendy z punktu widzenia mediów to jak zamieszczenie reklamy skuterów śnieżnych w gazecie w Nigerii. Właściciel gazety w Nigerii może nawet osobiście lubić śmigać sobie na skuterze śnieżnym w Szwajcarii, ale to nie ma nic do tego, co publikuje.
@ monday.night.fever
„Gdyby Polacy byli in gremio lewakami (a nie w 90% prawicowcami jak teraz)”
Niezmiernie lubię komentarze kolegi MNF, ale dla mnie posługiwanie się kategoriami lewak/prawak jest trochę jak posługiwanie się konstruktem osobnika o imieniu na S. Nie pisze tego bynajmniej z pozycji wyznawcy post-polityki. Gospodarz pewnie pamięta, że określenie „lewak” było z lubością używane przez prasę PRL w odniesieniu do części antyradzieckiej, zachodniej lewicy (a chyba wywodzi się ze słownictwa bolszewików – bolszewików sensu stricte). Teraz już to pojęcia tak wytarte i przemielone, że już chyba nic nie znaczą. Nie chciałbym tego redukować do heheszków, ale taki minister Czarnek zapewne uważa, że większość społeczeństwa jest na tyle przeżarta lewackimi miazmatami, że w zasadzie jest lewacka.
I znowu – można wiele mówić o programach, ale kwestie podatkowe są dla wyborców oraz konsumentów mediów najbardziej czytelne. Skoro rozkład dochodów wyborców (aktywnych) oraz konsumentów mediów nie jest taki sam jak ogółu społeczeństwa, ta kwestia jest zawszę kartą atutową w dyskusji. Skoro tak, to można w dyskusji poruszyć inne kwestie (dostęp do jakościowej edukacji, zmiana modelu edukacji, model ochron zdrowia, wspieranie innowacyjności). Dotykamy tu jednak zasadniczego pytania (na które nie znam odpowiedzi) – czy trwać przy niezmienionym programie i wyniku poniżej 5% czy pójść na pewne kompromisy. Zaznaczam – może pierwsze podejście jest w długim okresie bardziej pragmatyczne (nie mam zupełnie pojęcia). Piszę to nie jako wyborca Razem – acz od początku przyglądam się z zainteresowaniem.
Niestety, w najbliższym okresie w bieżącej polityce pewnie powrócimy do starej, dobrze znanej kotłowaniny. Nikt tak jak Tusk nie posiadł umiejętności przeciągnięcia patykiem po parkanie zagrody PiS. Na razie oczekujmy zwiększonego ruchu na Twitterze (całe szczęście, że nie jestem użytkownikiem Twittera).
[1] link to reporterzy.info
@Gammon „czemu ja, prosty anonimowy łoś, mam takie rzeczy tłumaczyć. Zaglądają tu prawnicy, niech oni próbują.”
To jest jeszcze jedna rzecz, o którą mam pretensję do PiS – w Polsce słowa straciły już całkiem znaczenie, można powiedzieć wszystko o wszystkim/wszystkich – i nic. Można oskarżyć o morderstwo (zabiliście mi brata!), o zdradę stanu, co tam komuś akurat się przyda.
@POnury „Na razie oczekujmy zwiększonego ruchu na Twitterze (całe szczęście, że nie jestem użytkownikiem Twittera)”
Ja też nie i nie wierzę, że te wszystkie twitterowe przepychanki mają JAKIKOLWIEK wpływ na opinię publiczną i decyzje wyborcze. Już bardziej fejsbuk, bo tutaj spory potencjał (negatywny, tj. straszący elektorat) mają fake newsy.
@sheik
„Można oskarżyć o morderstwo (zabiliście mi brata!), o zdradę stanu, co tam komuś akurat się przyda.”
No niezupełnie – są jeszcze sądy w Berlinie, a nawet w Warszawie. Obserwuję to z ogólną fascynacją, jak sądownictwo stało się ostatnią instancją, w której prawda ma jeszcze jakieś znaczenie (nie tylko w Polsce – w Stanach Giuliani mógł sobie kłamać ile chciał w mediach, ale zabrali mu prawo praktykowania, a paru kolesi zaraz nieźle beknie w procesie z Dominion Voting Systems). Niedobrze, że nikt Kaczyńskiego nie pozwał o to „zabiliście mi brata”, tu bym widział szanse na wygraną.
@pb
„Nie chciałbym wchodzić w kompetencje Gospodarza w objaśnianiu działaniu mediów, ale moim zdaniem kolega MNF trafnie, acz z publicystycznym przejaskrawieniem,”
Nawet bez. Pamiętam żenujacy tekst red. Maziarskiego o bandytyzmie fotoradarów (sic). Niestety, publicystyka broniąca przekraczania prędkości (literalnie tego – już nawet nie samej rozkoszy pędzenia autostradą czy czegoś w tym guście) jest w Polsce bogata i ekumeniczna. Łamanie przepisów sławią „nasi” i „nienasi”.
Cały problem w tym że w polskim KK trzeba komuś udowodnić zamiar popełnienia zabójstwa a sędziowie nie uważają że jazda 120 po mieście to jest już zamiar, co najwyżej kwalifikują to jako głupotę a za to można dostać co najwyżej jak za nieumyślne spowodowanie śmierci – czyli jeśli jesteś biedny miś bez historii kryminalnej to 2 lata w zawiasach. Stąd w różnych kodeksach istnienie osobnej kategorii przestępstwa, zabójstwa samochodowego czy jak tam to tłumaczyć
@tempo 30
W warszawskim ratuszu leży sobie od co najmniej kilku lat kilkanaście wniosków o ustanowienie strefy tempo 30. Niektóre mają nawet błogosławieństwo odpowiednich dzielnic. Wdrożono jedną. Jak się ostatnio dowiadywałem to po likwidacji politbiura miało się zmienić nastawienie i wnioski mają być wreszcie rozpatrywane. Ale to już ładnych parę miesięcy temu było i coś nie widać
@embercadero
„Cały problem w tym że w polskim KK trzeba komuś udowodnić zamiar ”
W każdym i zawsze. Tego nie rozumieją naiwni od „będziemy rozliczać PiS za łamanie konstytucji!”. Politykowi trzeba by udowodnić, że łamał ją z rozmysłem, a w większości przypadków to beznadziejne. Zapewniam jednak kolegę, że nie chciałby kolega żyć w kraju, w którym znika konieczność „udowadniania zamiaru”. I raz jeszcze zapowiadam, że za chwilę będę to już po prostu wycinać, więc jak ktoś jeszcze chce coś o mordercach – niech sobie daruje.
@wo
„Tego nie rozumieją naiwni od „będziemy rozliczać PiS za łamanie konstytucji!”. Politykowi trzeba by udowodnić, że łamał ją z rozmysłem, a w większości przypadków to beznadziejne.”
No ale jeśli urzędnik, dajmy na to premier, nie robi tego, co do należy do jego obowiązków, dajmy na to nie drukuje wyroku TK, gdyż bezprawnie przyznaje sobie przywilej decydowania, co jest a co nie jest wyrokiem; i chyba nikt, łącznie z najgłupszym nawet sądem nie ma wątpliwości co do zamiarów i motywów tego postępowania – to chyba rozmysł jest oczywisty? Ale może to się mieści w tej mniejszości wypadków? To ja byłbym zadowolony, gdyby rozliczono choćby i mniejszość…
@wo „Nawet bez. Pamiętam żenujacy tekst red. Maziarskiego o bandytyzmie fotoradarów (sic).”
O tak, dziennikarze faktycznie lubią pisać żenujące rzeczy na ten temat, ale tu akurat kol. mnf prawił o odrzutowo-jachtowych elitach zasadzających się na Razem. Już prędzej uwierzę w takie akcje w odniesieniu do Syrizy (niemieccy bankierzy ratują swoje obligacje!), ew. Podemos.
@zamiar
Tu chyba chodzi nie tyle o zamiar co o umyślność, która jest kluczowa dla przypisania winy. Działanie umyślne jest wtedy gdy sprawca chce popełnienia czynu (zamiar bezpośredni) lub godzi się ze skutkami swojego działania/zaniechania (skutki oceniane wg życiowej oczywistości). Uważam, że o kierowcy pędzącym 120 km/h w obszarze zabudowanym można przypisać umyślność jeżeli kogoś rzeczywiście przejedzie, oczywiście przyjmę z pokorą chłostę od prawnika pracującego w zawodzie. Natomiast kolega bartol i inni mają rację – za umyślne stwarzanie zagrożenia na drodze (nadmierna prędkość) powinno być samo w sobie przestępstwem w kk z surowymi sankcjami (odebranie prawa jazdy i samochodu – tak wiem firmy leasingowe zapłakałyby rzewnie – obligatoryjnie i całkiem niezależnie od pozostałych kar). I owszem, rażące przekraczanie (duże przekroczenie, jazda po pijaku itp) powinny być zbrodnią w rozumieniu kk.
@sheik
” tu akurat kol. mnf prawił o odrzutowo-jachtowych elitach zasadzających się na Razem.”
Ach, przepraszam, chyba pomyliłem komcionautów (o dziennikarzach opiewających piractwo drogowe to chyba Naturalucka?). Z tymi elitami trochę rzeczywiście tak to wygląda. Trudno nie zauważyć, że liberalne media uwielbiają teksty z serii „Lewica Jest Gupia i Ma Fszy Na Pempku”. Są publicyści, którzy dostosowali się do tego jak w ewolucji organizmy do wąskich nisz ekologicznych – regularnie produkują teksty o tym samym, że „moi lewicowi znajomi to straszna banda kretynów, przekonałem się o tym pijąc samogon z ukraińskimi tirowcami w drodze do Lichenia, w którym miałem wygłosić odczyt, że jestem Ślązakiem, co odkryłam drobiazgowo analizując mistycyzm talmudyczny”.
Te teksty nie biorą się z niczego. Tzn. niektóre może i powstają spontanicznie, ale w typowym scenariuszu wymyśla je redaktor, wychodzący z zamówieniem typu „robimy numer o cancel culture, potrzebujemy tekstów mocno walących w cancel culture, napiszesz nam coś?”.
Zamawiający to redaktorzy nie są oczywiście „elitami jachtowo-odrzutowymi”, ale po prostu zazwyczaj bardzo chcą być tymi redaktorami. I wiedzą, czego oczekują ich szefowie. I oni też jeszcze nie są „elitami jachtowo-odrzutowymi”, ale szefowie ich szefów jednak już tak. Może nie literalnie, ale jak zarabiasz milion rocznie, to możesz tego gulfstreama chociaż wynajać na urodziny.
Tak, chodziło mi o umyślność, nie o zamiar, sorry nie jestem prawnikiem. Sęk w tym że umyślność w przypadku wypadków drogowych jest kwestią osądu a sędziowie mają osąd taki że zapier*lanie 120 po mieście nie wyczerpuje. Zmiana tego stanu nawet nie wymagała by zmian ustawowych, wystarczyłaby jakaś interpretacja czy jak to się tam nazywa sądu najwyższego mówiąca np że jak ktoś przekracza dozwoloną prędkość np o 200% to z definicji czyn jest umyślny. Ale coś nie widzę by państwo sędziowie mieli zamiar się nad takimi sprawami pochylać, zbyt bardzo są zajęci chronieniem swych i swoich kolegów zadków przed odpryskami z reprywatyzacji.
@WO
„Profesjonalizm z definicji wymaga hajsu”
Odegrał on owszem rolę przy powrocie Tuska (wybór momentu poprzedziły wielokrotne badania fokusowe). Ale nie hajs ten powrót napędza, lecz nałóg bycia 24/7 w decyzyjnej polityce. Czarzasty też swego czasu „powrócił”, ale nie kierował się wtedy tym nałogiem, lecz kwestiami typu obrona środowiskowych biografii, minimalizowanie strat w państwie PiS.
Podobny, środowiskowy tylko, jest zasięg ambicji Biedronia, Zandberga. Gdyby chcieli, znaleźliby oni środki do uprawiania bardziej efektywnej opozycyjnej polityki. Adam Bodnar pokazał tę sztukę, bo naprawdę tylko z nieuczciwym hindsightem można mówić, że jego bilans jako RPO to naturalny wynik zasobów tego potężnego urzędu. Jeżeli Bodnarowi uda się zapewnić demokratyczną sukcesję swojej funkcji pomimo wymierzonej w nią PiS-owskiej armaty (orzeczenia Przyłębskiej), trzeba będzie uznać, że pobił Tuska w jego grze. Zaś sejmowej hobbystyczno-środowiskowej lewicy pozostanie niestety dalsza polityka quasi-przystawkowa przy tej czy innej prawicy. W czasie kiedy klimat w Europie jest z polskiej perspektywy ultra-lewicowy: Orban za swoją ustawę anty-LGBT odebrał serię ostrych osobistych połajanek od premierów wszystkich regionów i barw: Finlandii, Łotwy, Francji, Holandii, Włoch, Luksemburga… (nasze media niestety nie odnotowały całej jaskrawości tego wydarzenia).
Więc hajs tak, przeszkadza lewicy – hajs Czarzastego z jego wydawnictwa, hajs Biedronia z Brukseli, hajs Zandberga w postaci mokotowskiego mieszkania po babci. Odebrać im to, odciąć wysoki kapitał kulturowy i pozapolityczne opcje “robienia doktoratu”, a wtedy okaże się, że można. Młodzi lewicowi politycy z prowincji, którzy będą w tej bezalternatywnej sytuacji – tu upatruję cienia nadziei…
@kubawu
„No ale jeśli urzędnik, dajmy na to premier, nie robi tego, co do należy do jego obowiązków,”
To na pewno – ale takich trywialnych przypadków jest niewiele i one się raczej jednak przedawnią do 2023 (a z sondaży coraz bardziej wychodzi trzecia kadencja, co prawda wybuchowa i niestabilna, bo w sojuszu z konfederacją).
@embercadero
To nie działa tak bezpośrednio. Sąd Najwyższy może wydać wyrok w odpowiednim składzie, że każda po mieście z taką a taką prędkością w warunkach… jest przesłanką do przypisania umyślności ale to nie będzie działało automatycznie. Automatyzm zapewni odpowiednia konstrukcja w kk („w przypadku kiedy sprawca łamie przepisy ustawy z dnia(…) Prawo o ruchu drogowym w sposób rażąco zagrażający bezpieczeństwu innych a w szczególności [wyliczenia: prędkość przekroczona o x, jazda po alkoholu itd) stosuje się odpowiednio przepisy Rozdziału (nie pamiętam numeru – przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu) oraz obligatoryjnie stosuje się środki karne w postaci….)
A najlepiej gdyby to był po prostu osobny czyn zabroniony z poważnymi sankcjami.
A poza tym należy obradarować wszystko co się da, szykanować kierowców odcinkową kontrolą prędkości, mandaty naliczać jako % przychodu (z solidną dolną granicą), zmusić ubezpieczycieli do związania stawek składek z ilością punktów karnych (obecnych i przyszłych) itd.
@strefa tempo30
Ale czemu właściwie nie objąć nią większości terenu miast? Do zapewnienia przepustowości (zwykłej, nie św.) wystarczą miejskie trasy szybkiego ruchu oraz odpowiednio wydzielone pasy/torowiska dla szybkiego zbiorkomu. A to i owo w ogóle zamknąć dla „zwykłego” ruchu samochodowego.
@wo
…nie tylko w Polsce – w Stanach…
No właśnie. Czy nie warto rozszerzyć analogię? No bo zobaczmy. Mówi się, że Polska to taka Ameryka w Europie. Tramp i spółka to rządząca koalicja, partia Demokratyczna to trochę taka nasza opozycja, wliczając Zandberga jako ichniejszego Sandersa. No tak, tylko pytanie, czy Tusk jest naszym Bidenem?
Pamiętam twój felieton(komentarz) w GW gdzieś z roku chyba 2011(12 nie pamiętam?), gdzie postulowałeś: Platformo! Spójrz na lewo! Widziałeś tam jakieś symptomy, czy był to głos rozpaczy?
Minęło trochę czasu. Świat się zmienił. Tusk stał się światowym politykiem. Takie problemy jak prawa LGBT, zmiany klimatyczne czy większa pomoc socjalna, nie są dla niego (chyba) już bajkami o żelaznym wilku.
No właśnie – chyba.
Chciałbym zagłosować na naszego Sandersa- Zandberga, ale jeżeli miałoby to przeszkodzić w odsunięciu od władzy naszego Trumpa- Kaczyńskiego, to dam głos na Bidena-Tuska.
No tak. Tylko czy Tusk okaże się Bidenem?
Chyba za wcześnie wyrokować.
Analogia trafiona czy od czapy?
Szanowni Komcionauci natrafili na problem nazywany w nauce prawa karnego zamiarem ewentualnym. Wikipedia oferuje całkiem rozbudowany opis zagadnienia – link to pl.wikipedia.org.
W jednym z niedawnych wywiadów Sroczyńskiego wątek ten był poruszany:
„Znam kuriozalne orzeczenia, że za spowodowanie wypadku śmiertelnego odbiera się prawo jazdy na rok. Wyroki zapadają na podstawie tego, co mówią biegli sądowi, a to są zwykle emeryci, którym się mało płaci, mają taki sposób myślenia, że drogi są dla samochodów, a pieszy ma uważać. W naszych sądach dopiero przeciera się nowy szlak orzecznictwa, że kierowcę można skazać za zabójstwo popełnione w „zamiarze ewentualnym”. Czyli godziłeś się z tym, że jeśli szybko pojedziesz, to ktoś może zginąć i miałeś to w nosie. Był jeden taki prawomocny wyrok, kilka innych nie utrzymało się w wyższej instancji.”
link to next.gazeta.pl
@sheik.yerbouti
„Brzmi jak scena z Bonda, jesteś pewien, że te superdrogie jachty i odrzutowce to w Polsce? Po Bałtyku sobie pływają i nad Okęciem krążą, knując przeciwko razemkom?”
Na osoby fizyczne obecnie zarejestrowane jest około 300 samolotów, w 2019 przybyło ich 20, plus około 200 jest na firmy jednoosobowe. Ponad 1000 jest w firmach prowadzących loty czarterowe. Pani Kulczyk nie jeździ autobusem ani nie lata z Solorzem na jednym bilecie w klasie ekonomicznej. To już nie są lata 90te.
@Awal „Więc hajs tak, przeszkadza lewicy – hajs Czarzastego z jego wydawnictwa, hajs Biedronia z Brukseli, hajs Zandberga w postaci mokotowskiego mieszkania po babci. Odebrać im to, odciąć wysoki kapitał kulturowy i pozapolityczne opcje “robienia doktoratu”, a wtedy okaże się, że można. Młodzi lewicowi politycy z prowincji, którzy będą w tej bezalternatywnej sytuacji – tu upatruję cienia nadziei…”
No tak, ale od bezalternatywności do desperacji jeden krok. Już wolę, żeby lewicowi politycy (a najlepiej to każdy człowiek) nie mieli noża na gardle, bo w takiej sytuacji się idzie raczej na Nummer sicher, znaczy nie ryzykuje się akcji choćby i najsłuszniejszych, ale niepewnych. Niechby już i mieli kilka mieszkań w Warszawie, jak pan Gdula.
@mw61 „Analogia trafiona czy od czapy?”
Jak dla mnie bardzo naciągana, ale na zachodzie sporo progresywnych rzeczy zrobili chadecy (zielona energia, małżeństwa dla gejów), więc kto wie?
@msdk „Pani Kulczyk nie jeździ autobusem”
Wiem, widziałem jej samochód w Susch. Ładny.
@msdk „Na osoby fizyczne obecnie zarejestrowane jest około 300 samolotów, w 2019 przybyło ich 20, plus około 200 jest na firmy jednoosobowe”
Ale odrzutowe? Bo to jednak zupełnie inna półka cenowa niż taka Cessna 177.
@sheik.yerbouti
Małe samoloty widnieją w ewidencji, nie w rejestrze, więc tak.
@ Razem
Niestety to nie tylko hajs jest problemem, a gdyby sojusz Agory z Polityką dawał władze to dziś Kopacz byłaby 7 rok premierem. To co ma większe znaczenie IMHO to jest to, że nie znam w Europie partii, od szkockiej SNP po Kukiz 15 która nie byłaby zbudowana wokół mocnego lidera. Te z dużymi sukcesami (SNP) mają zaplecze i znanych działaczy ale lider zawsze jest. Była tu dawno temu o tym dyskusja i było mówione, że to jest DNA Razem i w tym sens własnie, że nie nazywa się to Partia Razem Zandberga”. Ja to rozumem i szanuję ale to są właśnie te dodatkowe betonowe buty uszyte na właśnie życzenie, do tego dopiero hajs i red Gadomski idzie jako bonus.
@Tusk
Jak Państwa tu czytam, o tej konserwie i stanie duszy PL to zaczynam się „bać” że on naprawdę zgarnie 40% bo jest idealnie spasowany pod wyborcę. Jeśli zaś podpatrzył co nieco na zachodzie to zacznie kraść i z lewa i z prawa pomysły. Czytałem gdzieś, że badania pokazują iż wyborca konfy jest laicki więc walenie w KK może coś dać a np to Cameron zdaje się legalizował związki partnerskie więc kto wie. A taka Merkel ukradła green lewicy. I będzie miał 50%.
J.Flis dziś w Krytyce Politycznej:
„W takim scenariuszu, jaki zasugerował Tusk, jest całkiem pożądane, żeby PO była atakowana przez Lewicę, bo to pomoże w podbieraniu poparcia Konfederacji. Im bardziej będzie się ich przedstawiać jako wrednych liberałów, co chcą odebrać socjal, tym gorzej dla Konfederacji i pośrednio dla PiS-u też. A jednocześnie można spróbować czegoś, co Donald Tusk już raz wykonał w 2007 roku, w debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim. On się zwrócił wtedy do jego wyborców i powiedział z grubsza tak: ja rozumiem wasze uczucia, ale to my jesteśmy więksi i to my pokonamy PiS. No i trudno mu będzie odmówić racji, a na pokonaniu PiS elektoratowi Lewicy zależy najbardziej.”
@s.tabalski
„mandaty naliczać jako % przychodu (z solidną dolną granicą),”
max(x% rocznego dochodu, x% wartości samochodu, min. wysokość kary). I powinny to załatwiać urzędy skarbowe (kalkulacja i egzekucja).
@msdk @sheik
W ewidencji są tylko ultralekkie i drony (1485 egzemplarzy z czego 329 to drony i 650 motolotni, reszta to samoloty śmigłowce i wiatrakowce), Cessny już są w rejestrze (Cessna 150/152 – 153 egz, 172/175 – 93 dane na 1.01.2020) ale bizjety także są – wprawdzie w polskich realiach Cessny Citation, Gulfstreamy czy Pilatusy PC-24 to są pojedyncze sztuki. Podobnie wygląda sprawa ze śmigłowcami – większość w rejestrze to Robinsony, Bell 407 czy jakiś EC130 to już rzadkość – ale są.
Z tym że – na poziomie klasy wyższej wożenie się samolotem takim jak Gulfstream czy śmigłowcem to kwestia tego kto jest faktycznym dysponentem (domyślna pani czy pan ) a nie faktyczny właściciel – bo tu formy mogą być rozmaite jak już pisał Gospodarz – można mieć na siebie, można mieć na firmę, można wreszcie mieć jakąś umowę najmu/czarteru. Ale zjawisko ludzi którzy by sparafrazować Floydów, przesiedli się z pierwszej klasy do domyślnego Gulfstreama – istnieje.
@adiunkt
Tych Pilatusów z pewnością nie ma w PL dużo, bo do teraz wyprodukowano ich ledwie setkę, nie ma szans żeby w Polsce było ich więcej niż pięć.
@bartol
Na mojego laickiego czuja to we wzorze powinien być przychód a nie dochód ale nie upieram się, zostawiam fachowcom. Ogólnie mi się podoba.
@sheik
W tym wywiadzie Flis zwraca uwagę, że aktyw powrotu Tuska wcale tak gładko nie łyknął, skoro potrzebna była mowa motywacyjno-wyjaśniająca, IMHO doskonała retorycznie.
„Do Tuska – nic. Ani fte, ani wefte. Człowiek bez właściwości.”
Tusk wrócił ratować spanikowane PO. Ogólnie to myślałem, że ten jego powrót będzie bardziej spektakularny. Jakieś balony, konfetti, dzwony, czerwony dywan. Tusk by się nieoczekiwanie zmaterializował na sali. Budka powiedziałby do Tuska: „Nauczycielu, ratuj nas!” a Tusk odpowiedziałby „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” albo coś w tym stylu. Potem by podszedł Schetyna do Tuska by sprawdzić czy to naprawdę on. Tusk by błyszczał jak Słońce a jego garnitur stałby się olśniewająco biały…
Dla mnie powrót Tuska najlepiej opisuje metafora motoryzacyjna: „Niemal równo ze zjednoczeniem Niemiec Trabant symbol enerdowskiej motoryzacji otrzymał silnik z Zachodu. Mimo gruntownej modernizacji samochód był niechcianym dzieckiem i po roku produkcję wstrzymano”
@Awal Biały
„Więc hajs tak, przeszkadza lewicy [..]. Odebrać im to, odciąć wysoki kapitał kulturowy i pozapolityczne opcje “robienia doktoratu”, a wtedy okaże się, że można. Młodzi lewicowi politycy z prowincji, którzy będą w tej bezalternatywnej sytuacji – tu upatruję cienia nadziei…”
Kolega Awal Biały dotknął tu niezmiernie ciekawego problemu – kwestii, kto idzie, a kto powinien iść do polityki. Od razu zastrzegam – nie wiem. Tym wpisem (oraz tym o nałogowcach i hobbystach polityki) Kolega wyraźnie stwierdza, że pewne ciepełko oraz pluszowe opatulenie rozleniwia – z czym się zgadzam. Z drugiej strony przypomina mi się cytat z „Kariery Nikodema Dyzmy”: „Nam są potrzebni tacy ludzie, prości, ale rzetelni, co to potrafią pięścią w stół uderzyć” (cytuję z pamięci). Moje pytanie brzmi – jeżeli ci postawieni w bezalternatywnej sytuacji lepiej nadają się na zwycięzców w porównaniu z kocurami wylegującymi się na pluszowych poduszkach – to czy jednak chcemy, aby tacy ludzie wygrywali?
Nie znam ścieżek kariery w polityce z bezpośrednich obserwacji (znałem tylko jednego polityka zanim stał się politykiem), ale obserwując ścieżki kariery w różnych korporacjach odnoszę wrażenie, że połączenie młodości, niższego kapitału kulturowego i bezalternatywności daje bardzo mocną przewagę w korporacji (pomijam najwyższe szczeble oraz może bankowość inwestycyjną). Nie generuję to jednak wrażliwych i empatycznych wyborców partii Razem – raczej wręcz przeciwnie. Background Zandberga czy Czarzastego (proszę nie myśleć, że w innych sprawach stawiam pomiędzy nimi znak równości) nie sprawia, że będą gryźli murawę boiska i walczyli do ostatniego tchu. Takich młodych gniewnych mamy zresztą już dużo w PiS. A zatem – czy mniej agresywni (i mniej chorzy na władzę, pieniądze, dopieszczanie ego) ludzie, dla których polityka nie jest jedyną szansą i jedynym życiem, czy młodzi gniewni, bez pluszowych poduszek? Ci młodzi mają być jednocześnie głodni sukcesu i odporni na materialne pokusy władzy, jednocześnie bez wysokiego kapitału kulturowego (przez to nie dadzą nagle nogi, aby robić doktorat z filozofii albo innej filologii greckiej np. w Getyndze), ale na tyle rozumni i wykształceni, by mogli wnieść coś merytorycznego do życia politycznego i, po przejęciu władzy, sprawnie włączyć się w zarządzenie państwem. Ilu takich jest? To dotyczy lewicy i centrum, mam wrażenie, że w przypadku przynajmniej części prawicy dochodzi motywacja religijna, która na początku łagodzi problem braku pieniędzy.
W moich wszystkich wąskich banieczkach nie było polityków, ze studiów jeden (!) poszedł po latach w politykę, ktoś inny był wiceministrem. Nie załapałem się na „długie, nocne Polaków rozmowy” (może, jak podsłuchiwałem, będąc dzieckiem, spotkania rodzinne), nikt z mojego pokolenia nie chciał zmieniać świata, nie chciał nic w nim poprawiać (odnoszę się do własnych banieczek). A teraz wgląd w inną banieczkę: całkiem niedawno rozmawiałem ze znajomą, która kończyła studia dziennikarskie albo politologiczne na przełomie wieków. Tam było pewno młodych idealistów z prowincji (to nie wartościujący, a jedynie opisowy epitet), toczących zaciekłe dysputy ideologiczne i marzących o naprawie świata. Większość tych młodych idealistów bez rodzinnego zaplecza zrobiła potem duże pieniądze na styku gospodarki z państwem (wielu większe niż moja bankowo-finansowo banieczka), wielu miało super wyczulony węch, gdzie państwo akurat wykłada konfitury.
@s.trabalski
„powinien być przychód a nie dochód”
Jeśli sprzedajesz coś na małej marży, np. masz sklepik, to Twój dochód może wynieść raptem kilka procent przychodu (kupujesz coś za 100, sprzedajesz za 110, a z tych 10 musisz pokryć koszty operacyjne, więc zostaje Ci 5). I jak dostaniesz mandat w wysokości 10% rocznego przychodu to jesteś bankrutem. A nie o to chodzi. Kara ma boleć, czasem bardzo, a nie wykończyć.
@bartol
Z drugiej strony na analogicznej zasadzie możesz manipulować kosztami tak aby dochód nie wyszedł za wysoki.
Dla mnie to kwestia techniczna, ten procent może być wyższy albo niższy albo rosnący z dochodem. Grunt by faktycznie bolało.
Szczerze mówiąc wizja awala że do polityki powinni iść ludzie bez majątku i innych perspektyw tak by zawsze miecz biedy wisiał im nad głową jest przerażająca. W polskiej rzeczywistości skończyłoby się to jeszcze większymi atakami szarańczy niż pisowska. Każden jeden by żył w perspektywie że tylko to jego co przez 4 lata ukradnie. Nie tędy droga. Właśnie zmorą polskiej polityki są gołodupcy którzy przede wszystkim chcą się dorobić, jak również ludzie z perspektywami że poza polityką żadnej innej pracy nie znajdzie bo nic nie umie. Niestety młodzieżówki wszystkich partii są pełne takich osób a taka konfa to już chyba wyłącznie składa się z takowych.
@Ponury Bankowiec @Awal
„studia dziennikarskie albo politologiczne na przełomie wieków. Tam było pewno młodych idealistów z prowincji ”
Hej, to podobna do mojej bańki sytuacja, z tym że wtedy zaczynaliśmy. Generalnie – część z mojej studenckiej bańki poszła w politykę, albo przynajmniej eksplorowała ten obszar – działalność w młodzieżówce, bycie asystentem społecznym posła. Niektórzy poszli w politykę ale do wyższych stanowisk się nie dochrapali. Różnica pokoleniowa jest tu o tyle lekko odmienna że mam wrażenie ze sporo osób wybrało wyjazd do starej Unii tuż po zakończeniu studiów a ci kończący studia ciut wcześniej robili kariery urzędnicze/biznesowe na fali nadchodzącej integracji z UE. Na ile było w nich idealizmu?
Pewnie tyle ile w moim pokoleniu na początku: oto idą nowe, fajne czasy, będziemy w UE, będzie fajnie, będzie lepiej niż teraz. gdybyśmy wtedy znali płytę „Nebraska” Springsteena, pewnie śpiewalibyśmy „Used Cars” tylko zmieniając słowa na „I ain’t ever gonna ride in no Autosan H9 again”. Potem przyszły rozczarowania i zderzenie z rzeczywistością. Ci którzy zachowali idealizm ciut dłużej niż do 4 roku, zostali sfrustrowanymi pracownikami/pracowniczkami szkolnictwa wyższego…
” mam wrażenie, że w przypadku przynajmniej części prawicy dochodzi motywacja religijna, która na początku łagodzi problem braku pieniędzy.”
Powiedziałbym że nie chodzi nawet o religię jako taką, ale w przeszłości raczej antykomunizm (lektury od Suworowa po hagiografie wyklętych) – teraz podejrzewam że raczej perspektywa załapania się na posadę w spółce skarbu państwa i drugi czynnik, klasowy. W mojej banieczce, jednak w prawo (rozumiane jako PiS te naście lat temu) dryfowali ci którzy wywodzili się z klasy średniej wielkomiejskiej lub wyższej średniej prowincjonalnej. Tam po prostu problem braku pieniędzy na studiach i zaraz po nich był mniejszy.
@sfrustrowany_adiunkt
„jednak w prawo (rozumiane jako PiS te naście lat temu) dryfowali ci którzy wywodzili się z klasy średniej wielkomiejskiej lub wyższej średniej prowincjonalnej”
To ciekawe, bo moje doświadczenia najntisowe są odmienne. Nie było PiS, były jednak środowiska proto-PiS (ROP – kto pamięta?, ówczesna Gazeta Polska). Pierwsza odmienność – generalnie nie było to tematem rozmów – jakoś uchodziło to za nie na miejscu, jakby się pytać o dolegliwości gastryczne. Po drugie, mam wrażenie (bo nie było jasnych deklaracji z powodów powyżej), że jednak w kierunku proto-PiS orbitowało bardzo, bardzo mało rówieśników. To chyba naprawdę było bardzo egzotyczne. Zresztą generalnie – orbitowanie w kierunku innym niż liberalnie gospodarczo było dość egzotyczne. Ale nie było to tematem rozmów.
W banieczce post-licealnej to było jeszcze wyraźniejsze – ale po krótkim okresie przełomu lat osiemdziesiątych-dziewięćdziesiątych cała polityka była odbierana – teraz byśmy powiedzieli – jako dziaderska.
@Ponury Bankowiec i kwestia prawoskrętu najntisów
Ciężko mi to ocenić, bo nałożyło się na siebie parę zjawisk o przeciwnych wektorach ideologicznych, ale spróbujmy je podsumować. Po pierwsze: skłaniam się ku stwierdzeniu, że dzisiejsza młodzież – w porównaniu do najntisów – jednak przesunęła się na prawo, i to mocno. Nie mam pojęcia, co na to wpłynęło – może grzebanie w edukacji przez AWS, może ekspansja internetu i mediów społecznościowych, może rozbłyski gamma, może mącenie wody przez GRU, a może fatalna koniunkcja planet? W każdym razie gdzieś na początku wieku doszło do prawicowego przesilenia: w latach ’90 Wałęsa, ROP-y, ZChN-y i Krzaklewski to było rzeczywiście dziaderstwo i obciach, ale już np. korwinizm był w liceach bardzo popularny (szczególnie politechiki to do dziś bastiony myśli konserwatywno-liberalnej), później prawicowy coming out przestał już być tak wstydliwy. Z drugiej strony – pamiętam zaangażowaną, lewicową młodzież przyznającą się np. do popierania Kwaśniewskiego przeciw Wałęsie, a w pewnym momencie pojawiła się moda na SLD (na co zapewne wpływała niebywała popularność tygodnika Urbana, który miał kosmiczne nakłady). Na rozczarowanie liberalizmem balcerowiczowskim w pewnych grupach (i kapitalizmem jako takim) na pewno wpłynęło wysokie bezrobocie i pogłębiające się rozwarstwienie. Prawicowa szuria też trzymała się mocno; religijność była chyba większa niż dziś, na pewno większa niż dziś była miłość do papieża-Polaka; pokątnie czytano „NIE”, ale publicznie raczej nikt się z religii nie wyśmiewał (choć społeczeństwo popierało prawo kobiet do aborcji, późniejsze kościelne pranie mózgów np poprzez puszczanie filmu „Niemy Krzyk” odwróciło postępowe trendy w tym zakresie). Co prawda nie było jeszcze na szczęście krynicy mądrości w postaci fejsa czy youtuba, ale za to była telewizja pampersów (ktoś jeszcze pamięta „WC Kwadrans”?). W ogóle czytano dużo gazet i więcej książek; w masowo czytanej wtedy przez nas literaturze fantasy/sf rządziła twarda, betonowa prawica, Ziemkiewicz już wtedy był popularny. Na pewno była mniejsza tolerancja wobec homoseksualistów, ale też mniejsza nienawiść wobec innych ras i narodów, ludzi raczej nie obchodziły takie rzeczy. Wyklętyzm pojawił się później, ale rekompensował go silny wówczas antykomunizm w środowiskach pozornie postępowych, takich jak punkowcy i anarchiści – i kuriozalne czasem nawrócenia (pamiętam np. rozmodlonego metalowca, który jakoś mieścił we łbie miłość do JPII i słuchanie tych wszystkich Slayerów). Nacjonalizm nie wszedł wtedy jeszcze głęboko do mainstreamu i był ograniczony do marginalnych środowisk neonazistowko-skinheadowych, które były powszechnie kojarzone z patologią, kryminałem i, delikatnie mówiąc, nie cieszyły się uznaniem. Dresy i kibice piłkarscy byli *raczej* apolityczni (dziś to niemal bez wyjątku twarda prawica). Na pewno ówczesna popkultura (może za wyjątkiem fandomu) była bardziej lewicowa niż dziś – środowiska „alternatywne” (upraszczając: związane z Jarocinem) były wobec prawicy i kościoła co najmniej sceptyczne, taki hip-hop (czy też proto-hop-hop Liroya, Wzgórza YaPa3 czy Nagłego Ataku Spawacza) walił w kościół (choć również w gejów) i nie zdążył jeszcze przejść w fazę narodowo-wyklętą. Dziś w środowisku, nazwijmy je umownie „ortalionowym”, w dobrym tonie jest hejtować lewactwo, 42% młodych (18-29 lat) mężczyzn popiera Konfederację, w latach ’90 w podobnej grupie wiekowej nie było chyba aż tak źle; ówczesny nacjonalizm miał twarz raczej Bubla niż Brauna – owszem, też nieprzyjemną, ale nie tak niebezpieczną, Bubel jednak był postacią mocno kabaretową. Generalnie (kolejna hipoteza) w związku z tym, że na naszą rzeczywistość mocno wpływa import zza wielkiej wody i bierzemy stamtąd wszystko jak leci, a lata ’90 to okres rządów Clintona i konsensusu neoliberalnego, groteskowa alt-prawica w Stanach dopiero rozwijała skrzydła, więc i do nas ta fala dotarła z opóźnieniem (choć już wtedy zaczynało się hejtowanie feminazistek i terroru politpoprawności szczególnie przez środowiska związane z Korwinem). W takim, powiedzmy, 1996 roku, postulaty sprowadzenia Janusza Walusia do Polski zostałyby zabite śmiechem. Generalnie lewica miała wówczas lepsze perspektywy – a że Miller wraz z postkomunistyczną geriatrią przepił ten złoty róg, to już inna sprawa. W każdym razie ja tak zapamiętałem tamten czas.
monday.night.fever „nie obchodziły takie rzeczy” Nie żebym się nie zgadzał z większością twojej tezy, ale tu wyjaśnienie może być dosyć proste. To były kompletnie egzotyczne kwestie oderwane od ówczesnej rzeczywistości. Przecież pytania typu co byś zrobił gdyby obok ciebie mieszkał Afrykanin, były czysto hipotetyczne, jak pytanie o twoje postawy w czasie plagi zombie.
@mnf:
Nie wiem, jak to zlokalizować na osi prawica-lewica.
Piszesz o lewicowym zaangażowaniu w prezydenturę Kwaśniewskiego? Ale jaki z Kwaśniewskiego był lewicowiec? Jego lewicowość była raczej negatywna — w sensie nie podpinania się pod balcerowicyzm, czy braku odwołań do endecji; niż pozytywna — tam nie bardzo były lewicowe hasła.
Korwin zawsze był modny wśród młodzieży. Kiedyś Polityka zrobiła artykuł o tym ilu działaczy PO i PiS zaczynało w UPR. Szczegółów nie pamiętam, ale to był ogrom. Może wcześniej następowało „dojrzewanie”, czyli wybieranie jakiegoś liberalizmu postkorwinistycznego niż dzisiaj, kiedy PO i PiS mają bardziej dziaderską opinię. Ale raczej nie więcej.
Stosunek do Kościoła? Że jakoś nie pałałem entuzjazmem do Daviesa, Mikrokosmos przeczytałem z dużym opóźnieniem i ta apoteoza Gulbinowicza, jako pewnego ukoronowania historii Wrocławia była już mocno nie na czasie. A przecież Davies nie raził, przynajmniej nie z tej strony, gdy się ukazywał.
Dopiero od kilku lat mamy zjawiska wyraziście lewicowe w plus minus jawnej kulturze, liczący się gracz w postaci Hołownii potrafi mówić o dochodzie podstawowym; i chyba bardziej wypada krytykować JP2 niż po nim płakać — tak się zmienia wrażliwość.
Każde z tych zjawisk jest inne, dlatego nie potrafię tego wymierzyć. Jakieś stałe? Hm… stosunek do aborcji? Faktycznie, najsilniej antyaborcyjni byliśmy (my=Polacy) gdzieś w okolicach śmierci Jana Pawła II — to był szczyt propagandy i oddziaływania. I mamy ten szczyt za sobą. Nacjonalizm? Może, ale może tylko bardziej się pokazał korzystając z przychylności rządu. Liberalizm w wersji Balcerowiczowskiej? Ale to właśnie sprzeciwem wobec niego wygrał PiS w 2015 i wygrywa nadal.
@mrw „Dla mnie powrót Tuska najlepiej opisuje metafora motoryzacyjna”
Taka średnio trafiona ta metafora. Trabant był technologią lat 60, modernizacja – przygotowywana w demoludowym tempie od 1984 – nie była aż tak gruntowna, bo niemal wszystko, czego się dotykało, było z poprzedniej epoki. Przy tym Trabant Polo był znacznie droższy od dwusuwa.
Już to byłoby probelmatyczne, ale decydujące było to, że Niemcy się jednoczyły i można było kupić używanego VW albo Opla. To zachodnia konkurencja wykończyła Trabanta.
I teraz – kto jest tą konkurencją dla Tuska? Cięzko sprowadzić używanego szwedzkiego polityka, choć podniósłby od razu w Polsce wszystkie istotne standardy.
Jeżeli jest o powrocie Tuska to pozwolę sobie na mały „comic relief”. Diabelski Tusk w TVP [1] został przewidziany przez Simpsonów [2].
(podkreslniki w nazwie domeny trzeba zamienić na kropki)
[1] teleshow_wp_pl/diabelski-tusk-w-tvp-info-takiej-manipulacji-jeszcze-nie-bylo-6658122304383520a
[2] Krusty on Fox News – www_youtube_com/watch?v=CcyXRsJFjuc
@sheik
Jeśli Trabant nietrafiony, to może tak:
link to youtu.be ?
Usportowiony, opływowy, nisko zawieszony, ale jednak nadal w środku dwusuwowy Wartburg kopcący mixolem.
@Havermeyer
Zgrabne w metaforze mrw jest porównanie „polskiego mentalu” który siedzi w niemal każdym polityku do dwusuwa (tak, wiem, Zandberg jest czterosuwem), ale pewnie nie to miał na myśli.
Lata 90
Z własnego pamiętnika studenta politologii na UW tuż przed wejściem do UE mogą powiedzieć, że dominujący był zaciąg młodych ludzi spoza Warszawy szukający okazji do wyjścia z bylejakości prowincji, zwykle byli to ludzie mało zamożni, szukający opcji a to przez Uniwersytecki Samorząd a to przez jakieś młodzieżówki aby się gdzieś wybić. Wtedy silna była młodzieżówka UW ale to nie miało znaczenia bo wszyscy byli w AWS i razem wódkę pili.
Prawicowość tych ludzi wynikała z tego skąd pochodzili i to było coś jak anty SLD/pro Ksiądz a nie jakieś głębokie dywagacje ideowe. Było paru z SLD ale też że tak powiem po lini rodzinnej. Dla mnie dużym zdziwniem było że na te 130 osób na roku, może 10% chciało dyskutować o meritum studiów, na gazety i książki było im szkoda kasy oraz czasu.
Kwestia materialna ciągle się przewijała bo czasy Balcera wielu ludziom i ich rodzinom zrobiły dużą krzywdę ale to też była lekcja materializmu a nie idei. Nikt tego nie rozważał od strony prawica vs lewica a raczej „ojciec stracił pracę” i muszę pracować. Ja znam ludzi że studiów co się bali akcesji do UE bo myśleli że to ich Opole drugiej zmiany ala Balcer nie wytrzyma a myśleli że to takie coś będzie jak w 1989.
Duże znaczenie miał też upadek samego uniwersytetu bo jakość i forma tego co nas uczyli była ultra słaba i do mało kogo to trafiało więc nie mieli skąd brać czegoś nowego co by im te oazy i mądrość rodziców zastępowało.
Dobrą robotę za to robił Erasmus oraz fudusze przedakcesyjne jak i work and travel w US bo ileś osób po raz pierwszy z tego kraju gdzieś pojechało i coś zobaczyło. Ale to też był raczej mniejszy %.
Nikt z nich nie zrobił kariery politycznej ale wielu finansową. Ci najbardziej merytorycznie na studiach zaangażowani wyjechali do KE do prqcy i są z tego b zachwyceni.
To były czasy bardzo „materialistyczne” i kształtował nas byt a nie idee. Iluś z nich bardzo się potem zmieniało (np LGBT dla wielu to była nowość i odkrycia czasem własnego „ja” jak się z tego Tarnowa czy Przemyśla wyjechało) ale zawsze gdzież tkwi w nas całe to pokoleniowe doświadczenie lat 90.
@pak4
„Ale jaki z Kwaśniewskiego był lewicowiec? Jego lewicowość była raczej negatywna — w sensie nie podpinania się pod balcerowicyzm”
W okresie transformacji (czyli chyba większość lat dziewięćdziesiątych), zdaniem niektórych ekonomistów (jeden, który tak twierdził, był nawet marksistą wyspecjalizowanym w Róży Luksemburg), teoria ekonomii (opisująca gospodarkę wolnorynkową) była z dużej mierze bezradna. Stąd hipoteza, że w okresie transformacji ustrojowej podział na lewicę i prawicę – taki, jaki znamy z dojrzałych gospodarek wolnorynkowych – nie miał zastosowania. Znowu – proszę tego nie podpinać pod post-politykę. Chciałem jednak osadzić Kwaśniewskiego w tym kontekście. Dodatkowo – chodzi o gospodarkę w okresie transformacji.
Off topic, ale nie mogłem się powstrzymać – wiceminister finansów wczoraj zdecydował, kto się jest klasą średnią, a kto wyższą. Klasa średnia – od 4 tys. zł brutto miesięcznie, klasa wyższa – od 10 tysięcy zł brutto miesięcznie. Roma locuta causa finita.
@pb
„Kolega Awal Biały dotknął tu niezmiernie ciekawego problemu – kwestii, kto idzie, a kto powinien iść do polityki. ”
Wydaje mi się, że to było prowokacyjne odcinanie kuponów od statusu kogoś, kogo na pewno nie zabanują. Przecież to bzdura. Polityk motywowany pieniędzmi nie będzie reformować państwa, będzie raczej dążył do obsadzenia krewnymi spółek skarbu państwa. Motywacja finansowa to ogólnie kiepska motywacja, ZWŁASZCZA w polityce. Dobry polityk to nie jest ktoś, kto się obwiesza złotymi zegarkami tylko ktoś, kto zakłada dwa różne buty, bo mu to po prostu zwisa.
@wo
@Awal Biały
Przeczytałem wczoraj raz jeszcze wpis Awala Białego i przyznaję, ze w moim komentarzu chyba nieco spłyciłem jego przemyślenie. Oczywiście sam wpis Awala był nieco publicystycznie przejaskrawiony, ale to była inspirująca prowokacja. Mamy pewne continuum typów ludzi idących do polityki – od młodych gniewnych bez pieniędzy, kapitału kulturowego i usieciowienia z jednego krańca po młodych ludzi wynoszących z domu solidny kapitał kulturowy, mających poza polityką wiele alternatyw (doktorat w Niemczech – proszę bardzo, praca w fundacji w Hiszpanii – dwa telefony), mających też zabezpieczenie materialne nie na poziomie rentiera, ale zapewniające uwolnienie się np. od kredytu itp. Drugie continuum – od karierowiczów bez skrupułów (z nędzą wiszącą jak miecz Damoklesa) do idealistów naprawiających świat za miskę ryżu (bo na ciasteczka mają z innych źródeł). Gdzie przesunąć suwaczek na tej skali? Nie wiem.
To tyczy się też powrotu Tuska – ale powrót Tuska to wycinek szerszego problemu postawionego przez Awala Białego.
„Do Budki, […] odczuwam jakąś tam sympatię”
Staram się wiedzieć jak najmniej o politykach z „rozsądniejszej” prawicy, żeby łatwiej mi było głosować na nich w drugiej turze, ale Borys „FO jest be i cała UE też” Budka zapracował sobie na moją dużą niechęć, a nie na sympatię. Oddalanie się od Europy jest powodem, dla którego głosuję przeciw PiSowi, więc platformerski gambit przesunął mnie do grona wyborców, którzy nie pójdą głosować przy opcji PO vs PiS.
W tym kontekście powrót Tuska daje nadzieję, że przestaną robić aż takie głupoty. Tusk za bardzo chce dalej być członkiem europejskiej klasy politycznej. Chociaż przy bardzo konserwatywnym skrzydle PO, nie wiem czy utrzyma władzę i silną partię do następnych wyborów.
Mnie też dziwi sympatia akurat do Budki, który nie tylko wygaduje bzdury bliskie Korwinowi, nie tylko nie wygląda na osobę, z którą miałbym ciekawe tematy do rozmowy, ale jego i żony rozgrywki w samorządzie (akurat jesteśmy związani z tymi samymi miastami) budzą moją głęboką antypatię. To już serio wolę Schetynę, z nim przynajmniej mógłbym pogadać o koszykówce.
A co do rzekomych lewicowych sympatii Jarocina w najntisach: do głowy przychodzą mi wyłącznie Róźe Europy i Anja Orthodox z Closterkellera. Natomiast z drugiej strony masz dziesiątki wykonawców, dla których antykomunizm był podstawą tożsamości i pozostał nią zawsze, z tym że ten „antykomunizm” przeewoluował w „antylewicowość”. Ok, część z nich była przez jakiś czas antyklerykalnych (nie wszyscy przecież, przecież w tym samym czasie miałeś silny nurt „rocka chrześcijańskiego” pod szyldem Houk, 2Tm2-3, Arka Noego śpiewała piosenki dla papieża, a Creation of Death manifesty antyaborcyjne), ale nawet ten antyklerykalizm nie przekładał się na poparcie jakiejkolwiek lewicowej polityki. Staszewski, Staszczyk czy Kukiz szybko skręcili na prawo.
@pb
„mających poza polityką wiele alternatyw (doktorat w Niemczech – proszę bardzo, praca w fundacji w Hiszpanii – dwa telefony)”
Tylko przypominam, że ani doktorat, ani fundacja w Hiszpanii nie przyniosą kokosów (chyba że to jakaś oszukana fundacja). To nie są wybory dla ludzi motywowanych głównie finansowo (gardzę takimi ludźmi niejako w całości – wszystkimi; jeśli komuś chodzi w życiu TYLKO o pieniądze, to prawdopodobnie jakiś tępak, z którym nawet nie da się pogadać z braku wspólnych tematów). Mam trochę bogatych znajomych (i to: bogatych, a nie po prostu zamożnych), ale oni się dorobili niejako na marginesie jakiejś swojej pasji życiowej.
@Ponury Bankowiec:
Ja nie chcę ustawiać Kwaśniewskiego w roli jakiegoś prawicowca. Chodzi mi tylko o to, że jego „lewicowość” nie była czymś, co dzisiejszej lewicy zaimponuje; że niewiele go dzieliło od nie-lewicy. Co, zapewne, było jedną ze składowych jego sukcesu.
Nie mam poczucia byśmy się przesunęli na prawo przez te lata. Raczej, z możliwym wyjątkiem historycznego nacjonalistycznego antykomunizmu (żołnierze wyklęci), ruch był w lewo. Tyle, że większy ruch dotyczył polaryzacji, co bardzo utrudnia porównywanie obu sytuacji.
@Ponury „doktorat w Niemczech – proszę bardzo”
Akurat doktoraty niemieckich polityków to od jakiegoś czasu mieszanka beki i grozy, co najmniej od czasu pana skrótowo znanego jako Karl-Theodor Maria Nikolaus Johann Jacob Philipp Franz Joseph Sylvester Buhl-Freiherr von und zu Guttenberg. Ładnie wygląda ten dr przed nazwiskiem i wypadało mieć tytuł, niestety teraz masowo sprawdza się doktoraty polityków pod kątem plagiatu. A jeśli ktoś nie ma, to sprawdza się książki i pracę magisterską (jak nowej, ale już nieco zwietrzałej nadziei Zielonych Annalenie Baerbock). Zaskakująco często coś się nie zgadza (a taka była kiedyś chaja o magisterkę Kwaśniewskiego…)
@pak
„Ja nie chcę ustawiać Kwaśniewskiego w roli jakiegoś prawicowca. Chodzi mi tylko o to, że jego „lewicowość” nie była czymś, co dzisiejszej lewicy zaimponuj”
W 1995 były 3 stawki podatkowe. Pojawiła się propozycja czwartej, 50% – dla naprawdę najlepiej zarabiających. Kwaśniewski ją poparł w kampanii wyborczej, przyznając, że sam by na tym stracił, ale wymaga tego sprawiedliwość społeczna. Tam skąd pochodzę nazywają taką postawę „lewicową” (Kuroń był przeciw czwartej stawce).
Ostatecznie oczywiście upadło w Sejmie.
@wo:
OK, argument przyjęty.
Co o wspólnym interesie z Niemcami mówi North Stream?
@pak4
„Ja nie chcę ustawiać Kwaśniewskiego w roli jakiegoś prawicowca. Chodzi mi tylko o to, że jego „lewicowość” nie była czymś, co dzisiejszej lewicy zaimponuje; że niewiele go dzieliło od nie-lewicy. Co, zapewne, było jedną ze składowych jego sukcesu”
Największym atutem Kwaśniewskiego było to, że nie był on solidarnościowcem i że w wyborach stanowił alternatywę dla prawicowego Wałęsy (przypominam słynne hasło wyborcze „wybierzmy przyszłość”, które oznaczało obietnicę Europy i państwa socjalnego). Wałęsa przeciwnie – to był dziaders, głosując na niego głosowałeś na przeszłość, awantury, Balcerowicza i leżenie krzyżem w kościele. W 1995 lewicowość taka, jaką prezentował Kwaśniewski, wystarczała.
@airborell
„A co do rzekomych lewicowych sympatii Jarocina w najntisach: do głowy przychodzą mi wyłącznie Róźe Europy i Anja Orthodox z Closterkellera. Natomiast z drugiej strony masz dziesiątki wykonawców, dla których antykomunizm był podstawą tożsamości i pozostał nią zawsze, z tym że ten „antykomunizm” przeewoluował w „antylewicowość”. Ok, część z nich była przez jakiś czas antyklerykalnych (nie wszyscy przecież, przecież w tym samym czasie miałeś silny nurt „rocka chrześcijańskiego” pod szyldem Houk, 2Tm2-3, Arka Noego śpiewała piosenki dla papieża, a Creation of Death manifesty antyaborcyjne), ale nawet ten antyklerykalizm nie przekładał się na poparcie jakiejkolwiek lewicowej polityki. Staszewski, Staszczyk czy Kukiz szybko skręcili na prawo”
Zasadniczo ludzie z tzw. szeroko pojętego Jarocina byli antykomunistami – ale bynajmniej nie utożsamiali się z opozycją, szczególnie z jej rozmodloną częścią, to nie była ich bajka. Stanowili trzeci, niezależny ośrodek intelektualny. Kaczmarski nie był ich bardem, w dupie mieli „Solidarność” i Wałęsę – już wówczas uważanych w środowisku alternatywnym za ciężkie dziaderstwo (co niestety siłą rzeczy przekładało się na apolityczność). Oczywiście w tamtych okolicach orbitowali też jacyś wariaci z środowisk antykomunistycznych (sam znałem takiego delikwenta: z jednej strony srogo antyklerykalny, z drugiej – gdy koleżanka powiedziała mu że popiera Kwaśniewskiego a nie Wałęsę w II turze wyborów, to się zapluł ze wściekłości), ale generalnie przechył był raczej lewicowy. Co do późniejszego prawoskrętu Staszewskich, Staszczyków czy Kukizów (a nawet fanów ciężkiego brzmienia) – pełna zgoda. To ich przeewoluowanie w kierunku konserwatywno-liberalnym to już była jednak druga połowa lat ’90. Na początku najntisów nie byli to jednak fanboje kapitalizmu i wolnego rynku: w cenie była antysystemowość, popularne było myślenie że kto robi karierę, ten się sprzedał. Jeszcze w ’93 Jarocin został zdemolowany m.in. z powodu jego komercjalizacji i wejścia koncernu tytoniowego w roli sponsora (za co odpowiedzialny był Wojewódzki). Później te wszystkie hamulce puściły, dziś celebryta grający w komercyjnych reklamach proszku do prania nikogo już nie szokuje, możesz nawet zapłacić takiemu głąbowi z youtuba za głoszenie dowolnych treści politycznych, to już tylko kwestia ceny. Tak działa kapitalizm – kupując oportunistów i kanalizując bunt w zarodku.
@amplat
Nie wiem, czy chodzi o jakiś angielski strumyczek w Yorkshire, ale jeżeli mowa o Nord Stream, to ja na przykład uważam, że jest on w interesie UE, czyli i w polskim, czyli w naszym wspólnym z Niemcami. I co teraz?
Ogólnie niewiarygodną zgodność ponad podziałami w pieprzeniu o Nord Stream w Polsce uważam za jeden z bardziej ponurych elementów polityki i publicystyki.
@amplat „Co o wspólnym interesie z Niemcami mówi North Stream?”
Że gdyby Polska miała spójną politykę wobec Rosji i jej gazu oraz rozmawiała z Niemcami, obecnej sytuacji zapewne dałoby się uniknąć. Polsce natomiast udało się jedną kulkę zgubić (gazociąg norweski) a drugą zepsuć (kontrakt jamalski z Gazpromem/Nord Stream).
@Jarocin
Wspominki Jarocina 1993 teraz to jak, nie przymierzając, rozważania w 1938 jakie to piękne lato było w 1911. Prehistoria. Nie wiem, czy ktoś przed czterdziestką słucha Kultu, ale nie miałbym przesadnych oczekiwań.
Najlepiej powrót tuska komentuje mem krążący po twitterach: na jednym obrazku groźny tusk z podpisem „przybyłem by cię uratować” a na drugim tak zwana typowa dwudziestolatka z podpisem „ale kim ty jesteś dziadku”
@embercadero „a na drugim tak zwana typowa dwudziestolatka”
Nie chcę tu nikomu zanadto psuć nastroju, ale jak w cytowanym już przeze mnie wywiadzie mówi Flis:
„Może i młodzi się zradykalizowali (choć na razie wszyscy powołują się wciąż na ten sam jeden sondaż CBOS), lecz muszą mieć świadomość, że ich rodzice przetrzebili to pokolenie już w zarodku. Rocznik 2003 jest o jakąś połowę mniej liczny niż roczniki 1983 czy 1978. Gdyby każdy dzisiejszy 20-latek miał jeszcze dodatkową siostrę lub brata, może siła ich argumentacji byłaby większa. Lecz to już temat na inną rozmowę.”
@sheik
Jasne, millenialsów jest sporo mniej niż 40-latków. Tylko skąd ma platforma brać tych nowych wyborców jak nie spośród millenialsów? Wśród 40+ kogo mogli to już mają (ok, jakiś transfer od Hołowni jest możliwy a nawet prawdopodobny, ale to nie zmienia proporcji pis-antypis)
„Nie wiem, czy chodzi o jakiś angielski strumyczek w Yorkshire, ale jeżeli mowa o Nord Stream, to ja na przykład uważam, że jest on w interesie UE, czyli i w polskim, czyli w naszym wspólnym z Niemcami. I co teraz?”
W interesie zachodniej części UE jest, w interesie wschodniej części nieco mniej, ale też ja jestem przeciw choćby ze względu na solidarność z Ukrainą czy na szanse potencjalnego uniezależnienia Białorusi od Rosji.
@ausir
A w interesie Polski było, żeby biegł przez nią. Ale ważniejszy był interes Ukrainy i antyrosyjska histeria, żeby w interesie Niemiec obejść Polskę i zostać centrum handlu gazem na Europę.
@sheik.yerbouti
„Wspominki Jarocina 1993 teraz to jak, nie przymierzając, rozważania w 1938 jakie to piękne lato było w 1911”
A cóż innego nam pozostało..? Muszę przyznać, że daty dobrałeś adekwatnie – po nas też już niedługo przejedzie Walec Historii.
„młodzi się zradykalizowali (choć na razie wszyscy powołują się wciąż na ten sam jeden sondaż CBOS)”
Ja też mam ciekawy sondaż: 42% mężczyzn w przedziale wiekowym 18-39 lat popiera Konfederację (sondaż dla Oko Press). To światełko, które widzimy w tunelu, to lokomotywa. We’re doomed.
@wo
„do Budki (…) odczuwam jakąś tam sympatię”
A to za co? Ten człowiek gada jak android przygotowywany do wystąpień przez cyberklona Tymochowicza.
Tusk z kolei w tych ostatnich dniach pojechał trochę internetowym przyziemiem, takim swojskim, jak z forum Wyborczej. „Dzieje się zło”, „będzie tragedia” itd. Do tego niereżyserowane scysje z pracownikami TVP. Tusk jest bardziej autentyczny niż Budka.
@ mnf
„Ja też mam ciekawy sondaż: 42% mężczyzn w przedziale wiekowym 18-39 lat popiera Konfederację (sondaż dla Oko Press). To światełko, które widzimy w tunelu, to lokomotywa. We’re doomed.”
To trzeba interpretować z bardzo dużym dystansem. Między lutym a kwietniem ten odsetek im wzrósł z 27% do 42% imho to jest błąd badawczy.
Powrót Tuska odbył się w jednym konkretnym celu: zabezpieczenia rozpadającej się oligarchii POPiS i zabetonowania na następne kilka lat układu dwupartyjnego. Nawet jeśli Tusk czy PO wróci do władzy, nie zajmie się przywracaniem „Praworządności”, „Konstytucji” i innych wielkich słów będących tylko pawłowowskim agitpropem dla lemingów. Samonarzuconym zadaniem Tuska jest zapewnić, żeby nie powstała żadna niezależna siła, która mogłaby odciągnąć wyborców Platformy. Rządzić ma POPiS, z PSL i Lewicą w roli koncesjonowanej opozycji. Czy Tusk ma przy tym zabezpieczać jakieś interesy. powiedzmy, „kolonialne” w Polsce — nie mam pojęcia, ale nie zdziwię się, jesli tak.
Natomiast nawet Tusk nie dogadałby się z Rosją/Niemcami w sprawie NS2 z bardzo prostego powodu — Niemców uwierało, że w dostawach strategicznych surowców energetycznych są politycznie zależni od dwóch bytów trzecich — Polski i Ukrainy, więc już od dawna podejmowali działania, żeby tę sytuację zmienić, to jest opinia samych Niemców, których o to pytałem.
Przypominam też, że aktualna inba jest o DRUGI gazociąg Nord Stream. I stu Tusków by tego nie zmieniło. Co do opinii, że te rurociągi są dobre dla UE, nie zgadzam się, przestawiają gospodarkę europejską na wysokoemisyjne źródła energii i zwiększają emisje CO2.
Pozdrawiam
Nie znam się, więc się wypowiem.
@Ojciec
„Nawet jeśli Tusk czy PO wróci do władzy, nie zajmie się przywracaniem „Praworządności”, „Konstytucji” i innych wielkich słów będących tylko pawłowowskim agitpropem dla lemingów.”
Tu się zgadzam. Wiele zmian, którymi PiS zdemolował polski system prawno-instytucjonalny jest na rękę PO, bo będzie miała luźniejsze ręce. I nie będzie miała żadnego interesu w wycofywaniu ich. Coś tylko poklepie i ugładzi, żeby nie raziło UE. Ale o tym pisałem już na tym blogu chyba parę razy, więc nie będę się powtarzał.
„Czy Tusk ma przy tym zabezpieczać jakieś interesy. powiedzmy, „kolonialne” w Polsce — nie mam pojęcia, ale nie zdziwię się, jesli tak.”
Sądzę, że nie sądzę. Ale brak mi wiedzy.
„Co do opinii, że te rurociągi są dobre dla UE, nie zgadzam się, przestawiają gospodarkę europejską na wysokoemisyjne źródła energii i zwiększają emisje CO2.”
Te rurociągi zostaną wykończone przez energię odnawialną. Gaz jest tak samo zły dla świata jak ropa czy węgiel (wbrew temu co mówią politycy) i polegnie w boju. Moim zdaniem ekonomicznie nie mają sensu, bo mają przed sobą dosyć krótki czas działania (raczej kilkanaście niż kilkadziesiąt lat), a politycznie też przestaną mieć, gdy zapotrzebowanie na gaz zacznie mocno spadać. A zacznie.
Tak na marginesie. W ubiegłym roku w GB były okresy (chyba nawet kilkudniowe) gdy cały prąd pochodził ze źródeł odnawialnych. A tam ciągle powstają nowe źródła energii (farmy solarne, wiatraki itp.) i magazyny (baterie). Rozwiązania typu panele/wiatraki (niestabilna produkcja) + olbrzymie baterie (stabilizacja dostaw) zaczynają działać na świecie i przynosić duże oszczędności.
@rurociąg
To czy będzie działał i czy będzie się „opłacał” przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat nie jest kwestią baterii tylko polityki. To polityka przesądzi o tym ile lat elektrownie gazowe będą działać. Nawet przy zmniejszonym zapotrzebowaniu Niemcy zarobią na byciu hubem dla reszty. No i mają przecież hopla na punkcie wodoru – zdaje się, że planują go pozyskiwać właśnie z gazu. Jak dla mnie kluczowe było odejście od energetyki jądrowej – to w krótkim czasie wymusza wręcz użycie gazu w długim nie wiadomo (te „całe dnie zasilane tylko wiatrakami i panelami” to tylko ładne obrazki bez większego znaczenia, te duże baterie niczego póki co nie stabilizują a czy będą stabilizować w przyszłości to czort wie, zwłaszcza wielkoskalowo).
No i Rosja. Na ile rozumiem niemieckie podejście, to związanie jej interesami (z niemieckimi koncernami ofc) i wciąganie do współpracy jest dla nich wartością samo w sobie. Nawet kosztem Ukrainy czy Białorusi (w przypadku Polski to bardziej zniuansowane).
@oa „Powrót Tuska odbył się w jednym konkretnym celu:”
Tylko jeden cel to miał OIDP pewien środek do czyszczenia toalet, w polityce zwykle jest ich więcej. Dlaczego nowa władza miałaby nie zacząć przywracania (to raczej trochę potrwa, z powodów które co bardziej zacietrzewionych tutaj najwyraźniej nie interesują) względnie wprowadzania europejskich standardów praworzadności? Przecież teraz jest chaos i burdel a nie dyktatura, tak się nie da rządzić.
@”to jest opinia samych Niemców, których o to pytałem.”
Ale decyzyjnych? Merkel? Altmeier? Maas? Czy pytałeś jakiegoś Heinricha przy piwie, co on sądzi?
@strabalski „No i Rosja. Na ile rozumiem niemieckie podejście, to związanie jej interesami (z niemieckimi koncernami ofc) i wciąganie do współpracy jest dla nich wartością samo w sobie.”
Jak tu już wspominano – wzmacnianie antyatomowych sentymentów w Niemczech przez Rosjan da się wytropić wstecz do lat 80. Lata sumiennej pracy i Niemcy reagują na Fukushimę tak a nie inaczej. Jeden z gorszych błędów Merkel.
@bartol „Rozwiązania typu panele/wiatraki (niestabilna produkcja) + olbrzymie baterie (stabilizacja dostaw) zaczynają działać na świecie i przynosić duże oszczędności.”
Oszczędności wględem konkretnie czego?
@Ojciec
„Czy Tusk ma przy tym zabezpieczać jakieś interesy. powiedzmy, „kolonialne” w Polsce — nie mam pojęcia, ale nie zdziwię się, jesli tak.”
PL polityka, a my razem z nią, nigdy nie ulegnie poprawie jeśli takie argumenty bedą się pojawiać i bedą brane pod uwagę. To zamyka w całości jakąkolwiek dyskusje, od NS2 pod aborcje, bo jak ktoś agent albo co to po co gadać.
Przy NS2 myśmy chcieli zarobić na rurociągu lądowym a Niemcy nie chcieli za to ekstra płacić zaś Rosja chciała być niezależna od Ukrainy. Tu nie ma jakiś kolonialnych agentów czy innych spisków. Tu są tylko pieniądze. Zresztą u nad też będzie zwrot w kierunku gazu (patrz Ostrołęka) bo inaczej od węgla nie da się odejść i z tego punktu widzenia nasz udział w NS2 jako udziałowca wcale nie byłby taki zły ale ten statek już odpłynął i będziemy ten gaz kupować jako klient.
Tusk też niczego nie zabezpiecza, żadnego duopolu. Jak tu już z 16 osób napisało, 9 na 10 osób w Polsce ma poglądy w zakresie tego co nazywa się POPIS (a kiedyś SLDAWS). To nie Tusk czy Duda wybiera za tych ludzi, nie narzuca im poglądów ale oni po prostu tacy są.
@sheik
„Oszczędności wględem konkretnie czego?”
At 100MW/129MWh, the Hornsdale Power Reserve is the largest lithium-ion battery in the world, and is providing essential grid-support services. The 50MW/ 64.5MWh expansion, currently under construction, will further showcase the complete benefits that grid-scale batteries can provide to the National Electricity Market (NEM) and Australian consumers.
In its first two years of operation, the project saved South Australia consumers over $150 million.
link to hornsdalepowerreserve.com.au
@gaz i rurociągi
Z naszej perspektywy robienie dramy o NS i NS2 jest już bezsensowne – jest już po ptakach, mleko się rozlało. A relacje Polska – Niemcy to znacznie szerszy obszar niż te rury – trzeba dbać o jak najlepsze relacje w tych dziedzinach gdzie mamy większe pole do działania, także dlatego że otwieranie coraz to nowych frontów sporu oznaczać będzie że tracimy szanse załatwienia tego na czym nam naprawdę zależy i co możemy ugrać. Ot, współpraca wojskowa i przemysłu obronnego którą właśnie zamierzamy sobie jeszcze bardziej skomplikować kupując Abramsy [1].
I druga sprawa – zamiast drzeć szaty nad NS i NS2 trzeba się skupić na innych projektach energetycznych. Gazowo jesteśmy na dobrej drodze – gazoport, niedługo Baltic Pipe, może zmaterializuje się druga instalacja przeładunkowa (FSRU w Zatoce Gdańskiej) plus inne źródła energii – na przykład na Bałtyku szykują się inwestycje w farmy wiatrowe…
[1] [ link to wiadomosci.gazeta.pl
@sfrustrowany
„Gazowo jesteśmy na dobrej drodze – gazoport, niedługo Baltic Pipe, może zmaterializuje się druga instalacja przeładunkowa (FSRU w Zatoce Gdańskiej)”
No to akurat dobra droga nie jest, bo powinniśmy odchodzić od paliw kopalnych. I zamiast budować elektrownie gazowe postawić na energię odnawialną.
„plus inne źródła energii – na przykład na Bałtyku szykują się inwestycje w farmy wiatrowe…”
Fajnie i popieram, ale ciągle za mało.
Swoją drogą przyszedł mi do głowy taki pomysł. Skoro wyrżnęliśmy lasy i zniszczyliśmy łąki i pola, żeby zrobić autostrady, to może interesującym ekonomicznie rozwiązaniem byłoby przykrycie autostrad dachem z paneli fotowoltaicznych, albo zintgrowanie ekranów z panelami, albo postawienie poniędzy pasami wiatraków. Chodzi o to, żeby zmarnowaną na autostrady powierzchnię jakoś sensownie wykorzystać, bo tymczasem to są tylko grzejniki podgrzewające atmosferę i fabryki syfu.
@bartolpartol „może interesującym ekonomicznie rozwiązaniem byłoby przykrycie autostrad dachem z paneli fotowoltaicznych”
No mówisz masz, artykuł dosłownie z dzisiejszego ranka: „Im Wallis sollen bei Fully auf einem 1,6 Kilometer langen Abschnitt der A 6 nicht weniger als 47 000 Solarpanels über den Fahrspuren montiert werden. Damit könnten laut Angaben des Unternehmens jährlich 20 Gigawattstunden produziert werden.”
link to nzz.ch
@bartolpartol
„może interesującym ekonomicznie rozwiązaniem byłoby przykrycie autostrad dachem z paneli fotowoltaicznych, albo zintgrowanie ekranów z panelami, albo postawienie poniędzy pasami wiatraków. ”
Nie mam tutaj ochoty na utopijne rozważania, pachnie mi to „drukowaniem środków produkcji na drukarkach 3D” Jana Sowy. Przestrzegam, zniechęcam.
Wiatraki między pasami ruchu? Jak chcesz je zmieścić?
A może zamiast zadaszenia zatopić w asfalcie rurki z czynnikiem chłodniczym i ogrzewać okolicę pompami ciepła albo nastawiać silników Sterlinga..
@sheik
„No mówisz masz, artykuł dosłownie z dzisiejszego ranka”
No proszę. Wygląda na to, że nie tylko ja wpadłem na ten dosyć oczywisty pomysł.
@wo
„Nie mam tutaj ochoty na utopijne rozważania, pachnie mi to „drukowaniem środków produkcji na drukarkach 3D” Jana Sowy.”
OK, OK, ale jak to zdaje się wynikać z artykułu przytoczonego przez sheika, to nie jest taka zupełna utopia.
@wo „Nie mam tutaj ochoty na utopijne rozważania, pachnie mi to „drukowaniem środków produkcji na drukarkach 3D” Jana Sowy. Przestrzegam, zniechęcam.”
To ja może przetłumaczę (guglem) fragment linkowanego tekstu:
„W Fully w Valais nad pasami na 1,6-kilometrowym odcinku autostrady A 6 ma zostać zainstalowanych nie mniej niż 47 000 paneli słonecznych. Według firmy może to wyprodukować 20 gigawatogodzin rocznie.
Energypier planuje wyprodukować dodatkowe 30 gigawatogodzin energii elektrycznej w drugiej fazie za pomocą pionowych turbin wiatrowych. Te ostatnie mają być instalowane z boku jezdni pomiędzy filarami podtrzymującymi dach. Początkowo jednak zamiast turbin wiatrowych po bokach konstrukcji montuje się tylko anemometry, które mierzą potencjał wiatru. Według firmy, połączony system mógłby pokryć zapotrzebowanie na energię elektryczną 12 500 gospodarstw domowych.”
Jest to na razie tylko projekt, ale jednak zaawansowany – obecnie uzgadniany z miejscowym GDKKiA, wniosek o pozwolenia na budowy ma zostać złożony za rok.
@bartolpartol
„OK, OK, ale jak to zdaje się wynikać z artykułu przytoczonego przez sheika, to nie jest taka zupełna utopia.”
Szwajcaria to kraj, który (dość dosłownie) siedzi na pieniądzach, więc stać ich na wrzucanie ich do tych ich górskich jezior.
@NS2
Abstrahując od niuansów polityczno-ekonomiczno-ekologicznych samego gazu ziemnego (decyzja Niemców o odejściu od atomu faktycznie idiotyczna), bardzo interesujące jest to określanie Nord Streamów jako „kosztem Polski”, „kosztem Ukrainy” itp. Tak jakby ktoś tym krajom robił jakąś krzywdę, a nie po prostu starał się uniezależnić od ich ewentualnych fobii i kaprysów wynikających z przejściowego przywileju psioswędowego położenia geopolitycznego. Jamały to podobny kłopotliwy spadek po rozpadzie dość specyficznego imperium, po którym zostały niezależne kraje o przeważnie wątpliwej przewidywalności politycznej, zwłaszcza w długim terminie. I zazwyczaj rozbieżnych interesach. Jeszcze większej wagi problem tego typu występuje w Kazachstanie i Uzbekistanie, gdzie mniejsze, górskie X-stany prawie całkowicie kontrolują zasilanie tych wielkich krajów w wodę. Co zresztą powoduje tam napięcia na skraju wojny.
Bardzo dobrze, że ktoś takie relikty łata wynalazkami typu Nord Stream, które (jak zacząłem, abstrahując od stosunku do samego gazu ziemnego) po prostu cywilizują sytuację.
@wo „stać ich na wrzucanie ich do tych ich górskich jezior”
O przepraszam, Szwajcarzy nie wrzucają do jezior pieniędzy, tylko starą amunicję wszelkiego kalibru. Według oficjalnych. szacunków ponad 8000 ton. Niedawno był w SRF kryminał oparty właśnie na tym motywie.
@wo
„Szwajcaria to kraj, który (dość dosłownie) siedzi na pieniądzach, więc stać ich na wrzucanie ich do tych ich górskich jezior.”
Jasne. Co do zasady chodziło mi o to, że może zamiast wywalać kasę na kolejny gazociąg/gazoport i elektrownie/elektrociepłownie gazowe, wydać je na źródła energii odnawialnej i magazyny prądu. Bo kasa najwyraźniej jest, tylko pomysł na jej wydanie jest trochę mało przyszłościowy. Panele nad autostradą to tylko pomysł na lepszą lokalizację farmy niż kolejny teren zielony.
@sheik
„Energypier planuje wyprodukować dodatkowe 30 gigawatogodzin energii elektrycznej w drugiej fazie za pomocą pionowych turbin wiatrowych. Te ostatnie mają być instalowane z boku jezdni pomiędzy filarami podtrzymującymi dach.”
To dobra odpowiedź na pytanie s.trabalskiego.
To może trywialne pytanie, bo ja politycznie stosunkowo mało zorientowany jestem, ale dlaczego jest tak, że kraje naszej okolicy tak łatwo satrapieją? Dlaczego politycy z kręgu „precz z komuną”, którzy wydawali się być demokratami, tak łatwo wchodzą w buty komunistycznych kacyków? Mentalność? Bezrefleksyjność? Brak elastyczności? Głupota? Chciwość? Istnieje jakaś sensowna analiza tego zjawiska?
Coś pana dzisiaj wzięło na pracownię pytań granicznych. Nie lubię tego, bo w internecie zazwyczaj to prowadzi do otwarcia zaworu z odczapizmem.
@wo
„Coś pana dzisiaj wzięło na pracownię pytań granicznych. Nie lubię tego, bo w internecie zazwyczaj to prowadzi do otwarcia zaworu z odczapizmem.”
Żyć Pan nie dajesz.
Jeszcze tylo jedna rzecz i się zamykam. Ten pomysł z kryciem autostrad (obecnie dwie lokacje w przygotowaniu, niezależnie od siebie) to część działań mających na celu zapewnienie Szwajcarii zielonej energii w sytuacji, kiedy 1)za 20 lat zamknięte zostaną obecnie pracujące atomówki a 2)import eko-prądu od siąsiadów stoi pod znakiem zapytania z powodu 3)fiaska tzw. umowy ramowej z EU. Które to fiasko za główne przyczyny miało szwajcarskie obawy dot. 4) osłabienia ochrony rynku pracy i 5)wypłaty świadczeń socjalnych chętnych obywatelom Unii oraz 6)podleganie unijnemu sądownictwu („będziemy w Unii nie wchodząc w Unii a odrzuciliśmy wstąpienie dwa razy w referendum!”).
To i tak duże uproszczenie, ale tak wyglądają w realu związki przyczynowo-skutkowe i kiedy czytam, że ktoś pisze z namaszczeniem JEDYNYM POWODEM POWROTU TUSKA JEST COŚTAMCOŚTAM to myślę sobie, że mało wie, mało widział, niewiele rozumie ze skomplikowanej rzeczywistości.
@bartol
Sorki, z jakiegoś powodu uznałem, że chodzi o te same wiatraki co na polach. A masz może gdzieś analizę ekonomiczną czegoś takiego (prognozowana wydajność /koszt kWh), bo to wydaje się zbyt fajne. To trochę jak z moimi ulubionymi magazynami energii na skroplone powietrze – wszystko wygląda prosto i opłacalnie ale jest tyle upierdliwości technicznych, że koszt rośnie (albo trzeba się pogodzić ze spadkiem sprawności co wychodzi na to samo).
@pytanie graniczne
Warto zacząć od pytania odwrotnego – dlaczego niektóre kraje tak wolno satrapieją, bo to jest raczej wyjątek niż reguła. I pytanie pomocnicze, nad którym sam ostatnio myślę – gdzie jest takie USA na tej skali?
@midnight_rambler
Atomy przy obecnej technologii i sytuacji politycznej się raczej nie obroni. Tradycyjne reaktory są za drogie i za długo się jej buduje. Może coś z tego ew wyjdzie co Orlen z Sołowowem kombinują ale jakoś wizji 10 reaktorów po 300MW na województwo też nie widzę. Na dziś gaz to jedyne dostępne, dużo bardziej zielone niż węgiel paliwo przejściowe.
@Maciek Te
„Do tego niereżyserowane scysje z pracownikami TVP. Tusk jest bardziej autentyczny niż Budka.”
One nie były „wyreżyserowane”, ale i nie spontaniczne – Tusk pokazał pewną część repertuaru „modułów retorycznych”, jakimi będzie teraz rewitalizował swoją partię. Są to moduły przeważnie dobrej jakości, wzięte z repertuaru różnych kaznodziei i mówców, z silnym para-religijnym, manichejskim tonem. Moduł ugodzonego zniewagą mędrca wzywającego szyderców do opamiętania jest jednym z nich.
W bardziej ogólnym planie stylistykę ostatnich wystąpień Tuska dobrze jest zestawić z komunikacją Armina Lascheta, partyjnego następcy Angeli Merkel, z jego bazą w CDU. Zarówno Laschet jak i Tusk to transatlantyccy katoliccy liberałowie z pokolenia 60+ świadomi, że światopogląd jaki wyrobili sobie w młodości obecnie się zdezaktualizował, a przy tym starający się przeprowadzić swój nie mający jeszcze tej świadomości partyjny lud w kierunku polityki bardziej przystającej do aktualnych wyzwań. Laschet po wyborze na nowego szefa partii dzielił się z nią swoją zadumą nad tym, jak to Reaganowska Ameryka jego młodości nie jest już światowym liderem, a Tusk w tym samym tonie tłumaczył elicie PO, że katastrofa klimatyczna to jednak realność, widział ją wszak na własne oczy na Grenlandii. Te polityczne przypowieści, z lewicowej perspektywy – oczywistości, są centroprawicową narracją modernizacyjną i mają pomóc w odzyskaniu manewrowności obu partii, które trwając w konserwatywno-liberalnej ortodoksji skazywałyby się na wymarcie. Będą to działania w jakimś stopniu skuteczne – jak odpowiadałam w maju kolegom świętującym upadek PO, są w tej partii siły, które ją wyprowadzą z kryzysu i przedefiniują, choć już nie jako hegemona.
@Ponury Bankowiec
„Kolega Awal Biały dotknął tu niezmiernie ciekawego problemu – kwestii, kto idzie, a kto powinien iść do polityki…”
@embercadero
„Szczerze mówiąc wizja awala że do polityki powinni iść ludzie bez majątku i innych perspektyw tak by zawsze miecz biedy wisiał im nad głową jest przerażająca. W polskiej rzeczywistości skończyłoby się to jeszcze większymi atakami szarańczy niż pisowska.”
@WO
„Wydaje mi się, że to było prowokacyjne odcinanie kuponów od statusu kogoś, kogo na pewno nie zabanują.”
Przechodząc do liderów lewicy – moim rantem na nich w żadnym razie nie chciałem nadużywać cierpliwości WO. Jest to jednak rant słuszny, co spróbuję spokojnie uzasadnić. W polityce – w tym zwłaszcza w lewicowej polityce – pożyteczną pracę mogą wykonywać różni ludzie. Mniej lub bardziej kompetentni, zajmujący się nią obocznie lub zawodowo, mający różne pochodzenie społeczne i zasoby kulturowo-ekonomiczne. Gdy jednak przychodzi do funkcji liderskich, sito wymagań mocno się zagęszcza. Lider czy liderka musi być osobą opisującą szerokie spektrum zagadnień językiem przemawiającym do wyborców, musi stabilizować i mobilizować partię, musi umiejętnie selekcjonować obiecujące wyborczo postulaty, równie umiejętnie wycofując się z tych już nierokujących. Musi mieć refleks i medialność, ale i umiejętność wielogodzinnej pracy, efektywnej delegacji i współdziałania z ekspertami.
Lider musi mieć też – co jest kwestią mało zauważalną a kluczową – wypracowaną przez lata stabilną osobistą infrastrukturę, na którą składają się kluczowi pracownicy drugiego planu oraz zasoby informacji, kontaktów i scenariuszy działania zgromadzone w trakcie kariery. U Kaczyńskiego tą infrastrukturą zarządzali przez lata Joachim Brudziński i Barbara Skrzypek („pani Basia”) – obecnie zastąpieni przez Krzysztofa Sobolewskiego i Michała Moskala. Swoich ludzi tego rodzaju ma Tusk (Paweł Graś, Piotr Serafin, Emilia Surowska, Paweł Karbownik), miał ich Belka (Sławomir Cytrycki), miał Kwaśniewski, ma ich Adam Bodnar i Szymon Hołownia. Dysponują oni mniej lub bardziej sformalizowaną bazą operacyjnej wiedzy, o którą opiera się ich szef – czy to w postaci słynnego „pokoju teczek” w biurze Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej, czy też bardziej rozproszonej sieci eksperckiej jaką dysponuje Tusk. Ich rolą jest utrzymywanie aktywnego statusu lidera w politycznych networkach, ustawianie mu kalendarza i logistyki, ale również prowadzenie bardziej stargetowanych działań w rodzaju fokusów, które poprzedziły powrót Tuska.
Trzymając się zaproponowanej w notce metaforyki sportowej, czołowi liderzy polityczni są jak najlepsi sportowcy posiadający własnych menadżerów, którzy przygotowują ich kolejne transfery. Bez tego trudno mówić o profesjonalnym liderowaniu – a niestety w przypadku naszych lewicowych frontmenów: Czarzastego i Zandberga – ja tej infrastruktury nie widzę. Zaś odpowiedź na pytanie „dlaczego” sprowadza się do wysokiego kapitału finansowego i kulturowego wzmiankowanych. Obaj są absolwentami UW z pierwszorzędną siatką rodzinno-towarzyską oraz biznesową karierą mikro-kapitalistów. Nie muszą jak Tusk czy Hołownia inwestować w budowę osobistej infrastruktury, bo odziedziczyli ją po przodkach. Jeżeli w polityce im nie wyjdzie, zawsze mają doskonałą opcję B. Więc do kolejnych wyborów stają naprzeciw wiodących partii trochę jak angielscy dżentelmeni w bryczesach, którzy chcieliby rozegrać klubowy mecz z Ronaldo i Lewandowskim (tak, wiem, mecz nierówny, bo sędziuje Gadomski – powtarzam: Adam Bodnar).
Niestety Czarzasty i Zandberg nie są w polityce po to, aby wygrywać, ale by reprezentować cele towarzysko-środowiskowe. Czarzasty dba o ochronę biografii ludzi środowiska Ordynackiej oraz szerzej – kadr profesjonalnych PRL. Zandberg – o symboliczną reprezentację swojego środowiska, pierwotnie skupionego wokół Młodych Socjalistów (Biedroń miał szersze ambicje i był świadom konieczności budowy osobistej infrastruktury. Ograniczały go niestety inne braki kompetencyjne, które nie pozwoliły mu zostać „polskim Macronem”. Został w zamian „brukselskim baronem”).
To samoograniczenie osobistych celów politycznych Czarzastego i Zandberga przekłada się niestety na skalę działania i efektywność ich formacji. Jak pisałem, współpraca lewicy z PiS przy Funduszu Odbudowy była improwizowanym działaniem z doskoku i nie przyniosła trwałych sondażowych zysków. Już widać, że przełoży się to na wewnętrzne spory podczas wrześniowej „pożegnalnej” konwencji SLD. Gdyby lewica miała profesjonalnych liderów, potrafiliby oni lepiej przygotować takie manewry i łagodzić wewnętrzne napięcia ekspansywną dynamiką partii. Sytuacja, gdy lewicy szefują hobbyści, petryfikuje jej niszowy status.
W ocenie tej sytuacji niestety nie będzie zgody między mną a WO i koleżeństwem. Jak sami przyznajecie, wielu z was głosuje na lewicę tak jak kibicuje się jakiemuś „Startowi” Mycice. Nie sukces się liczy, lecz tożsamościowa identyfikacja. Ja jednak nie mam tych ciepłych uczuć dla naszych poczciwych „moralnych zwycięzców”. Lewica – tu kończy się sportowa metafora – to nie klub futbolowy, lecz sejmowy. Który jako jedyny w Polsce ma klucz do poprawy życiowej sytuacji Mycickich Sandr i Sebastianów. To od jego sprawności zależy byt tych ludzi w bardzo realnych, mierzalnych aspektach takich jak długość życia, poziom wykształcenia i dochodu, wykrywalność i wyleczalność chorób, zdolność akomodacji zmian klimatycznych, itd. Zandberg, który używa tego unikalnego politycznego klucza do środowiskowych auto-dowartościowań zamiast do profesjonalnej walki o współrządzenie Polską przestaje dla mnie być postacią sympatyczną. Moja frustracja nim nie dotyczy, podkreślam, szeregowych posłanek i posłów „Razem”. Ale od lidera wymagam więcej. I jeżeli nie potrafi tych oczekiwań spełnić, liczę że znajdą się sprawniejsi następcy. W zasadzie to wiem, że się znajdą i – surprise surprise – będą to ludzie o niższym kapitale startowym. Nie „szarańcza” jak się obawiacie, ale raczej ludzie tacy jak twórca siły niemieckiej SPD tokarz August Bebel (w dzisiejszych warunkach byłby to zprekaryzowany programista), o którym tu już kiedyś pisałem [1]. Engelsowie tak, ale w bibliotekach.
[1] link to ekskursje.pl
@s.trabalski
„A masz może gdzieś analizę ekonomiczną czegoś takiego (prognozowana wydajność /koszt kWh), bo to wydaje się zbyt fajne.”
Niestety nie, bo jakoś mnie to bardzo nie interesowało od strony ekonomicznej. Ale biorąc pod uwagę rosnące koszty emisji CO2 to nawet coś mało teraz opłacalnego niedługo może być bardzo opłcalne.
@Obywatel
„Może coś z tego ew wyjdzie co Orlen z Sołowowem kombinują ale jakoś wizji 10 reaktorów po 300MW na województwo też nie widzę.”
Ale to jest ciekawy poysł sam w sobie. Ja tam uważam, że energetyczne mikro gridy to przyszłość.
„Na dziś gaz to jedyne dostępne, dużo bardziej zielone niż węgiel paliwo przejściowe.”
Tak, ale zbudowanie elektrowni gazowej też parę lat trwa. A to schyłkowa technologia i za parę lat może się okazać mało opłacalna. Ewentualnie przerobienie węglówek na gaz (na laickie oko, to raptem zmiana palnika i paliwa jest) byłoby rozwiązaniem na teraz, ale przecież górnicy by tego nie zdzierżyli.
Wydaje mi się, że olanie gazu i pójście mocno w odnawialne + magazyny sprawiłoby, że Polska stałaby się liderem zmian, zamiast bycia kopanym w rzyć spóźnialskim. No, ale to jest zupełnie nierelane niestety. Nie w Polsce. Nie wiem nawet czy politykom Razem taki pomysł przeszedłby przez gardło. Może Zielonym, ale oni jeszcze mniej istnieją niż Razem zdaje się.
@bartolpartol
Póki co technologii nie przeskoczymy i nie da się w PL w parę lat wymienić węgla na OZE ani na atom (w ten to w ogóle nie wierzę w EU). Jest spór jak ten gaz budować (*) ale nic innego nie jest na stole do wzięcia a my many problem z cenami energii już teraz.
*https://wysokienapiecie.pl/30571-panstwowe-spolki-moga-wejsc-w-kolejna-slepa-uliczke-tym-razem-nie-czarna-blekitna
@bartol „Wydaje mi się, że olanie gazu i pójście mocno w odnawialne + magazyny sprawiłoby, że Polska stałaby się liderem zmian”
Yeah, well, you know, that’s just, like, your opinion, man.
@awal „Zarówno Laschet jak i Tusk to transatlantyccy katoliccy liberałowie z pokolenia 60+ świadomi, że światopogląd jaki wyrobili sobie w młodości obecnie się zdezaktualizował”
Co ciekawe, Laschet był i jest wyśmiewany w niemieckiech mediach jako ultradziaders, Zieloni mieli zjeść wiecznie wczorajszą Unię na śniadanie i faktycznie przez chwilę byli górą w sondażach. Po czym szefowa Zielonych jak zaczęła się potykać o własne nogi, tak nie może przestać, poparcie tąpnęło a CDU/CSU wracają w pobliże 30%. Ciekawe czy i jak to się zmieni do wyborów.
Oraz na marginesie – w Szwecji w ramach jej wiecznego upadku niedawno upadł rząd, ale właśnie wstał (dokładnie ten sam). Kluczową postacią i przy upadku, i przy powstaniu (zapewniła brakujący głos za) była córka irańskich uchodźców, szefowa postkomunistycznej Partii Lewicy Nooshi Dadgostar.
@Obywatel
„Póki co technologii nie przeskoczymy i nie da się w PL w parę lat wymienić węgla na OZE ani na atom (w ten to w ogóle nie wierzę w EU).”
Nie chodzi o to, żeby od razu wymieniać węgiel, tylko żeby nie iść w przestarzałe technologie tylko trochę czystsze niż węgiel. Tylko trochę czystsze, bo wydobycie i transport gazu nie są obojętne dla środowiska.
Ciekawy artykuł swoją drogą.
@sheik
„Yeah, well, you know, that’s just, like, your opinion, man.”
Czyżbyś sformułowanie „wydaje mi się” rozumiał inaczej niż ja?
@liderzy lewicy
Dość spójnym zdaniem moim i moich znajomych, z których większość zna Duńczyka osobiście (ja rozmawiałem dwa razy w życiu i to krótko więc nie powiedziałbym że go znam) on po prostu nie ma charakteru na lidera i do tego doskonale sam zdaje sobie z tego sprawę. Ma za to charakter na publicystę/polemistę i w tej roli najlepiej się odnajduje.
Natomiast talenty liderskie przejawiają co najmniej dwie panie z Razem, niestety z powodu szklanych sufitów i polskiego typowego mizoginizmu nikt nie traktuje ich poważnie. Co mnie bardzo irytuje ale co ja na to poradzę
W futbolu moim odpowiednikiem byłby wierny kibic, który jest ze swoim Motorem Myciska na dobre i na złe, w ekstraklasie i w lidze okręgowej (na pewno jest jakieś fachowe określenie na ten typ kibicowania – czy to „hools”?).
Zweite Liga tut so weh
Scheiß egal, BSC!
MSPANC
@ Awal
1. Przykład z Bodnarem jest ponownie nietrafiony. Udało mu się osiągnąć sporo, ale ścieżką awansu „naukowiec-NGOs”. Nie przeszedł z tej ścieżki do polityki, raczej został do niej wciągnięty. Czy mam Ci znowu przypomnieć ile rocznie ma do wydania Bodnar na sekretariat a ile ma Razem, czy tym razem pójdzie szybciej i sam przyznasz, że ssiesz palucha bez szczególnego przywiązania do tych wszystkich detali, które my, maluczcy nazywamy logistyką?
Lubię Cię, bo jesteś bystry koleś, ale w kwestii „rad i analogii dla Razem” jesteś jak ziom, który proponuje, żeby w Niemcy w grudniu 1942 roku pod Stalingradem pchnęli jeszcze więcej dywizji pancernych a najlepiej to jeszcze desant spadochronowy, bo wszystko jest kwestią dobrego planu, dynamicznych liderów i pozytywnego nastawienia. Za chwilę będzie można polemiki numerować.
„W ocenie tej sytuacji niestety nie będzie zgody między mną a WO i koleżeństwem. Jak sami przyznajecie, wielu z was głosuje na lewicę tak jak kibicuje się jakiemuś „Startowi” Mycice. Nie sukces się liczy, lecz tożsamościowa identyfikacja. ”
Pardons, a co dokładnie było dla Ciebie sukcesem dla partii startującej w okolicy 3-7% poparcia i bez zaprzyjaźnionych miliarderów z Luksemburga? Tak konkretnie. I chętnie zobaczyłbym – jeśli gospodarz pozwoli – Twoje oszacowanie wydatków pomiędzy budową profesjonalnego zaplecza w 2021 a wydatkami na kampanię w 2023 (jak sądzisz ile Razem ma do dyspozycji kasy, etatów, wolontariuszy).
„Zandberg, który używa tego unikalnego politycznego klucza do środowiskowych auto-dowartościowań zamiast do profesjonalnej walki o współrządzenie Polską przestaje dla mnie być postacią sympatyczną.”
Awal, ale zerknij ile kosztowała kampania prezydencka Hołowni. A potem zobacz o jakiej kasie mówimy w przypadku Razem czy Zandberga. I uwierz mi, znam jeszcze wiele anegdot o ciężarówkach i koniach pod Stalingradem.
„Gdyby lewica miała profesjonalnych liderów, potrafiliby oni lepiej przygotować takie manewry i łagodzić wewnętrzne napięcia ekspansywną dynamiką partii. Sytuacja, gdy lewicy szefują hobbyści, petryfikuje jej niszowy status.”
Poproszę przykład partii lewicowej (o powiedzmy ponad 2000 ludzi) w Europie która w ciągu ostatnich 20 lat była w stanie zrealizować tak rozumiany kilkumiesięczny manewr żeby wplątać rząd w negocjacje ws. UE i zyskać w sondażach 5% po 3 m-cach (albo zbliżone).
Moja teza jest taka, że tak zorganizowane partie, dysponujące taką skalą planowania i dyscypliny wewnętrznej po prostu nie istnieją. Być może istniały w legendarnych czasach SPD, ale to nie jest relewantny przykład dla Razem.
@embercadero
„Dość spójnym zdaniem moim i moich znajomych, z których większość zna Duńczyka osobiście … on po prostu nie ma charakteru na lidera”
Wziął to na siebie i tym samym zajął to miejsce, niezależnie od tych nieczytelnych formalnych manewrów jakie to mają rozwodnić. Gdyby musiał (miał mniej życiowych opcji do wyboru) odkryłby w sobie wszystkie potrzebne talenty i chęci – bo ewidentnie dysponuje niezbędną bazową kompetencją. Tusk jakiego oglądamy na archiwalnych filmach z lat 90-tych też miał liczne deficyty, ale pracował nad nimi i pracuje nadal – nie znam innego polskiego polityka, który opanowałby roboczo język obcy w tym wieku. I takiej motywacji, takiego planowania i takiej samodyscypliny oczekuję od 2-3 lewicowych liderek/ liderów. Wspomniane przez Ciebie panie są mile widziane i mam nadzieję, że nie dadzą na siebie długo czekać. Nie stawiam lewicy jakiś nierealnych zadań – dwucyfrowy wynik wyborczy, polepszony w miarę możliwości względem 2019, będzie wg mnie ok. Ale na razie jest „very far from ok” i nie mam zamiaru usprawiedliwiać lewicowych liderów.
@awal
„Tusk jakiego oglądamy na archiwalnych filmach z lat 90-tych też miał liczne deficyty, ale pracował nad nimi i pracuje nadal – nie znam innego polskiego polityka, który opanowałby roboczo język obcy w tym wieku.”
Sam piszesz, że deficytem Zandberga jest nieposiadanie „osobistej infrastruktury, na którą składają się kluczowi pracownicy drugiego planu oraz zasoby informacji, kontaktów i scenariuszy działania zgromadzone w trakcie kariery.” Tego nie opanujesz w rok. Tusk i Kaczyński gromadzili ją jeszcze w latach 80.
@redezi
Dziękuję za uwagi i poniżej krótko staram się odpowiedzieć, ale nie obiecuję kolejnej długiej polemiki jak w maju.
„Przykład z Bodnarem jest ponownie nietrafiony. Udało mu się osiągnąć sporo, ale ścieżką awansu „naukowiec-NGOs”. Nie przeszedł z tej ścieżki do polityki, raczej został do niej wciągnięty. Czy mam Ci znowu przypomnieć ile rocznie ma do wydania Bodnar na sekretariat a ile ma Razem, czy tym razem pójdzie szybciej i sam przyznasz, że ssiesz palucha bez szczególnego przywiązania do tych wszystkich detali, które my, maluczcy nazywamy logistyką?”
Bodnara podaję jako przykład nie tyle (już) polityka, co osoby publicznej, która zbudowała pewną markę i podjęła pewną sekwencję działań w stylu, jakiego oczekiwałbym od lewicowego lidera. Bodnar umiał przede wszystkim zdefiniować strategię urzędu RPO pod swoim przewodnictwem. Na przekór utartym schematom jakie widziały w tym urzędzie ciepłą synekurę względnie „biuro interwencji bytowych”, Bodnar uczynił z niego instytucję kompleksowo broniącą konstytucyjnego porządku kraju. Umiał na przykład przez ofensywę w TK i Strasburgu doprowadzić do dekompozycji wielu elementów działań Ziobry, co obecnie skutkuje wyhamowaniem jego destrukcyjnych reform. Korzystał w tym z logistycznych możliwości swojego biura, ale w równej mierze z tego co nazywam powyżej „infrastrukturą osobistą lidera” – kontaktów i zoperacjonalizowanej wiedzy jakie nabył na wcześniejszych etapach kariery: w akademii i Fundacji Helsińskiej.
Co z tego wynika dla Zandberga i jego partii? „Razem” nie jest jakąś samotną rafą na prawicowym oceanie. Ma do dyspozycji infrastrukturę sejmową, a ponadto istnieją w Polsce zarówno lewicujące uniwersytety (np. SWPS), jak lewicowe fundacje i NGOsy dysponujące poważnymi zasobami finansowymi i eksperckimi, które profesjonalny lewicowy lider umiałby zaktywizować w podobny do Bondara sposób. Niektórych ludzi zapraszając do współpracy, innych wspierając, innych kontaktując ze sobą i dając forum do działania. A następnie przekuwając to w kapitał polityczny, np. proponując szeroko popierane projekty ustaw czy punktując działania PiS w pracy stałego zespołu sejmowego, prowadzącego wysłuchania publiczne. Serdecznie polecam prześledzenie ostatnich działań Bodnara dot. pieczy zastępczej, kiedy to w końcówce swego mandatu, funkcjonując pod ciągłym obstrzałem PiS, zmobilizował całe środowisko opiekuńcze do propozycji ważnych i realistycznych zmian ustawowych [1] [2] [3]. Naprawdę z tego typu przykładów należy się uczyć, a nie perorować o Stalingradach.
„Pardons, a co dokładnie było dla Ciebie sukcesem dla partii startującej w okolicy 3-7% poparcia i bez zaprzyjaźnionych miliarderów z Luksemburga? Tak konkretnie.”
Sukcesem byłoby dla mnie poprawienie przez koalicję lewicową wyniku z 2019 r., wejście do koalicyjnego rządu, objęcie 2 ministerstw i przeprowadzenie 2 lewicowych reform w obszarze, powiedzmy: budownictwa komunalnego (Wiedeń w Warszawie) i edukacji – choćby stworzenie sieci realnie powszechnie dostępnych przedszkoli (placówek profesjonalnego nauczania przedszkolnego, wyrównującego szanse rozwojowe dzieci).
Zaś do tego czasu sukcesem byłoby widzieć, iż działania jakie sejmowa lewica i konkretnie „Razem” podejmuje (a więc jakieś da się!), układają się w spójną strategię, którą ktoś planuje i nią zarządza. A więc że np. ostatnie wizyty posłów „R” w powiatach są powiązane z „Europejskim Okrągłym Stołem”, włączającym szersze spektrum organizacji społecznych i samorządów w dyskusję nad wydatkowaniem FO, oraz audytującym działania rządowe na poziomie centralnym i lokalnym. Pisałem o tym szczegółowo pod powyżej przeze mnie linkowaną majową notką WO.
Strategia taka miałaby tę zaletę – istotną właśnie dla organizacji o ograniczonych zasobach – że realizowałaby „politykę pull” tj. politykę wykazywania korekcyjnej i redystrybucyjnej sprawczości w związku z i tak realizowanym i finansowanym programem, a nie „politykę push” – próbę zmuszenia decydentów do podjęcia działań, których nie planują. Ale nie będę się upierał – to liderzy lewicy są od tego, aby mnie przekonać, że mają jakąś strategię. Mają? Tak konkretnie.
[1] link to rpo.gov.pl
[2] link to brpo.gov.pl
[3] link to praca.gazetaprawna.pl
> nie znam innego polskiego polityka, który opanowałby roboczo język obcy w tym wieku.
Karol Wojtyła. To nie jest trudne na tym poziomie.
@WO
„Sam piszesz, że deficytem Zandberga jest nieposiadanie „osobistej infrastruktury, na którą składają się kluczowi pracownicy drugiego planu oraz zasoby informacji, kontaktów i scenariuszy działania zgromadzone w trakcie kariery.” Tego nie opanujesz w rok. Tusk i Kaczyński gromadzili ją jeszcze w latach 80.”
Zandberg, który zaczynał działalność polityczną w latach 90-tych, powinien obecnie być na etapie Tuska 2006 – tuż po przegranych mimo intensywnej kampanii wyborach prezydenckich, w czasie szybkiej psychicznej rekonfiguracji na człowieka, który będzie w stanie wygrać za rok-dwa. Niestety raczej nie jest na tym etapie. Więc przyjdzie nam poczekać na panie polityczki. Trudno. Dziękuję serdecznie wszystkim za dyskusję.
P.S. Ponieważ polska polityka jest przeważnie o czymś zupełnie innym niż powinna, jeden link jako lektura dla chętnych. Współczynnik MSA na km kwadratowy – miara o jakiej w Polsce nie słyszano, a jaka za chwilę będzie decydować o naszej produkcji i inwestycjach:
link to ec.europa.eu
@❡
„Karol Wojtyła. To nie jest trudne na tym poziomie.”
Istotnie, w niektórych technikach obecności publicznej (typu: podniosłe przemówienia po rumuńsku do Rumunów), Tusk się ewidentnie nim inspiruje.
Ukłony!
@Baterie
Obecnie baterie Li-Ion szybko tanieją i podobno wkrótce dojdą do ceny $100/kWh – czyli ten sam rząd wielkości, co najtańsze akumulatory ołowiowe.
To teraz spójrzmy ogólnie.
W Polsce produkuje się dziennie ok. 430 GWh. Istniejące elektrownie szczytowo-pompowe są w stanie zmagazynować 7 GWh, czyli mogłyby zasilać kraj przez jakieś 20 minut z groszami
Gdyby cała energia pochodziła ze źródeł odnawialnych (tzn. wiatru i słońca, spalanie szybko rosnących roślin, drewna etc. nie biorę pod uwagę), dla bezpieczeństwa dobrze byłoby mieć zapasy przynajmniej na 12 godzin, ale lepiej na 24 godziny.
No to policzmy: 200 GWh * $100/kWh = 20 miliardów dolarów. Za same baterie. Do tego przetwornice, transformatory.
Elektrownie szczytowo pompowe kosztują podobnie, ale mają znacznie dłuższy czas życia – z drugiej strony prawdopodobnie w Polsce nie da się znaleźć miejsca na tyle.
Krótko mówiąc – atom jak najszybciej i jednocześnie dofinansować fizyków w zakresie energii syntezy.
@awal
„istnieją w Polsce zarówno lewicujące uniwersytety (np. SWPS)”
Twoja osobowość fascynuje mnie ze względu na jej selektywność – o pewnych sprawach wiesz dużo, o pewnych tak niewiele. Peter Volkel jest może lewicujący jak na polskie warunki, ale na tej zasadzie, na jakiej Hołownia jest lewicujący jak na polskie warunki. Nie zbudujesz z nim socjaldemokracji.
„lewicowe fundacje i NGOsy dysponujące poważnymi zasobami finansowymi”
Niby które konkretnie? Gdy rozważałem ucieczkę z mediów, myślałem też o ścieżce NGOsowej, ale tam wcale nie jest tak różowo, a poza tym niby które to te lewicowe. To też lewicowość w najlepszym wypadku Hołowniowa.
@janekr
„Obecnie baterie Li-Ion szybko tanieją i podobno wkrótce dojdą do ceny $100/kWh”
Ale to dotyczy baterii samochodowych. Magazyny energii to inna skala i inne potrzeby i inne problemy, więc i często inne technologie. Przede wszystkim nie potrzebujesz tak dużej gęstości energii jak w samochodzie, parametry mogą być gorsze (mocy jaką możesz pociągnąć na raz) itp., itd. Przypuszczam, że są jednak tańsze. Swoją drogą w takich magazynach zdaje się są również wykorzystywane stare baterie samochodowe, które jeszcze jakąś sensowną pojemność zachowały. Sensowną dla magazynu, a nie dla samochodu.
Z innej, choć energetycznej, beczki. Nawet nie wiedziałem, że wiercąc odpowiednio głęboko i w odpowiednim miejscu można z jednego odwiertu wygenerować 5MW czystego prądu. Tzn. takie są plany: https://www.youtube.com/watch?v=o–vpET3e4g – Deep Geothermal at EDEN PROJECT. Ciekawe czy mamy w Polsce miejsca o odpowiedniej strukturze geologicznej.
@WO
„Peter Volkel jest może lewicujący jak na polskie warunki…” i na jego lewicującym jak na polskie warunki uniwersytecie Adam Bodnar będzie mieć katedrę, gdzie będzie kontynuował walkę o taki kształt polskiego porządku konstytucyjnego, jaki jest możliwie „europejski” (de facto lewicowy) w tychże warunkach. Czyli na przykład, gdy idzie o prawa osób LGBT, będzie to walka o 3 postulaty: związki partnerskie, penalizację przestępstw homofobicznych i cywilizowaną procedurę korekty płci. Ja biorę, nawet jeżeli to nie dość odbiega od postulatów „hołowniowych” (choć odbiega, Hołownia nie idzie tak „daleko”!). Takie mogłyby być też spokojnie postulaty „Razem” realizowane wspólnie w szerszej koalicji opartej o ten uniwersytet i właściwe NGOsy (Kampanię przeciw Homofobii choćby, ale też np. Fundację Eberta, czemu nie). Owszem, zapewne (@ kol. redezi) da się pokazać że „Razem” wszystko to postulowało i wspierało przy różnych okazjach. Ale nie jako spójny projekt, część szerszej strategii, z widocznym liderem Tusk class. Więc to będą postulaty Bodnara, profesora SWPS.
W ten sam sposób można sobie wyobrazić koalicje w wielu sprawach z podmiotami, które niekoniecznie identyfikują się jako „lewicowe”, ale np. poprą modernizację systemu pieczy zastępczej (linki powyżej), która – zgodnie z kierunkiem realizowanym w Europie – zabiera maksymalnie wiele dzieci z instytucji i przyznaje pieczę nad nimi systemowo wspieranym i monitorowanym rodzinom (z czasem również tęczowym). Albo które zjednoczą się wokół praw lokatorskich, konsumenckich, ekologicznych – wspomniana Fundacja Eberta wszystkie te kwestie ujmuje hasłem „lewicowej reformy wymiaru sprawiedliwości” [1] i to w istocie mogłaby być zbiorcza nazwa lewicowej odpowiedzi na działania Ziobry. Przygotowana jako pakiet ustaw z udziałem świetnych zaangażowanych ekspertów pro bono, znanych z mediów (w rodzaju Beaty Siemieniako). Moim zdaniem no brainer, ale to może tylko moja selektywna osobowość…
[1] link to library.fes.de
@Przypuszczam, że są jednak tańsze.
Szybki gugiel mówi, że nie. Znalazłem artykuł, z którego wynika, że elektrownie szczytowo-pompowe w perspektywie 30 letnie są 20 razy tańsze, niż baterie.
Z drugiej strony w Polsce zapewne nie ma warunków terenowych na 30 krotne zwiększenie ich pojemności.
@janekr
Dlatego właśnie podoba mi się idea magazynów na skroplone powietrze, które najlepiej robić w podziemnych kalderach albo po prostu głęboko zakopywać. Z tym, że jak napisałem wyżej – to jeszcze młoda technologia.
A co do podsypywania pieniędzy fizykom – zawsze warto, choć akurat na szybki postęp w syntezie. Od lat czytam, że już zaraz że już tuż tuż… Szkoda.
@Dlatego właśnie podoba mi się idea magazynów na skroplone powietrze,
Jaka jest efektywność energetyczna? Bo taki wodór, który gdzieniegdzie jest proponowany do magazynowania energii ma raczej żałosną. Zresztą elektrownie sz.-pom. też mają efektywność taką sobie: 60% – 80%.
BTW przekonałem się doświadczalnie, że:
1. komputerowy UPS z baterią o nominalnej pojemności ilus tam watogodzin w praktyce zasilając urządzenie dostarczy ok. 60% tej pojemności
2. lampa z żarówką led o mocy 7 watów świeci w ups-ie dokładnie tyle samo czasu, co halogen 27 watów.
Gdybym wiedział wcześniej, pewnie zamówiłbym upsa z większa baterią.
@szybki postęp w syntezie
Tak, to jest stała fizyczna – za 20 lat opanujemy syntezę termojądrową, ta opinia jest starsza ode mnie… Ale zdaje się, że finansowanie tych badań jest zbyt skromne.
@janekr
„elektrownie szczytowo-pompowe w perspektywie 30 letnie są 20 razy tańsze”
Ale ja o tylko cenach baterii pisałem, że te magazynowe powinny być tańsze niż samochodowe. Nic o elektrowniach.
„Krótko mówiąc – atom jak najszybciej i jednocześnie dofinansować fizyków w zakresie energii syntezy.”
A oni nie dostali już na iter jakichś miliardów euro?
@te magazynowe powinny być tańsze niż samochodowe.
Okaż źródło. Wiele rzeczy powinno być…
Oczywiście można założyć, że magazynujemy w zużytych samochodowych, ale przecież nie 200 GWh. Zakładając spadek pojemności do 50% trzeba by na to baterii z 4 milionów Tesli.
Przepraszam, że będę zanudzał Gospodarza, ale skoro Awal powtórzył swoje śmiałe fantazje o kontrataku Steinera, to ja czuję się w obowiązku powtórzyć o logistyce. Roczny budżet RPO wynosi 50 mln zł. Cała lewica rocznie dostaje 11,4 mln zł rocznie, co oznacza ok. 44 mln do czasu nast. wyborów.
@ NGO / partia
„Zaś do tego czasu sukcesem byłoby widzieć, iż działania jakie sejmowa lewica i konkretnie „Razem” podejmuje (a więc jakieś da się!), układają się w spójną strategię, którą ktoś planuje i nią zarządza. A więc że np. ostatnie wizyty posłów „R” w powiatach są powiązane z „Europejskim Okrągłym Stołem”, włączającym szersze spektrum organizacji społecznych i samorządów w dyskusję nad wydatkowaniem FO, oraz audytującym działania rządowe na poziomie centralnym i lokalnym. ”
W żadnym z Twoich przykładów nie powiedziałeś nic o kwestii granicy fazowej między ngo a polityką. Bo jak zostajesz politykiem partii mniejszościowej, to dla znajomych z NGO stajesz się toksycznym kontaktem. Więc nie przyjdą tak sobie na spotkanie z Zandbergiem w trakcie objazdu letniego jakby przyszli z apolitycznym milusi profesorem prawa z HFPC. Lokalna gazeta, jeśli jest, nie napisze o tym spotkaniu, bo stanowi konkurencję dla lokalnego burmistrza, który w tejże gazecie zamieszcza ogłoszenia. Lokalny NGO zapomni że w nim pracowałeś, bo od lokalnej władzy bierze granty.
Bodnar nie ma tych ograniczeń. Zandberg ma. I jedyny sposób żeby je powolutku przełamywać to jeździć po kawałku właśnie w takich sezonach jak 2021, kiedy jest czas budować zaplecze zanim kampania się zacznie na dobre.
„obecnie być na etapie Tuska 2006 – tuż po przegranych mimo intensywnej kampanii wyborach prezydenckich, w czasie szybkiej psychicznej rekonfiguracji na człowieka, który będzie w stanie wygrać za rok-dwa. Niestety raczej nie jest na tym etapie. Więc przyjdzie nam poczekać na panie polityczki. Trudno. Dziękuję serdecznie wszystkim za dyskusję.”
Przed chwilą pisałeś, że celem są dwa ministerstwa i jedna, dwie duże reformy. Teraz, że celem jest wygrana. Aż boję się, że w kolejnym komciu dowiem się, że Razem powinno już dawno rozwiązać problem kryzysu klimatycznego.
@janekr
Aktualnie ok. 60%, mówi się o 70 (na razie działają nieduże instalacje). Docelowo efektywność ma przekroczyć 100% w układach kogeneracyjnych oraz wykorzystujących rozmaite ciepła odpadowe.
Sam kiedyś zastanawiałem się na umieszczeniem takiego magazynu np. w nieczynnej kopalni węgla i sprzężeniem jej z pompą ciepła i/lub silnikiem Stirlinga…
@Awal Biały
Bardzo dziękuję za bardzo ciekawy komentarz, dotyczący mechanizmów politycznych oraz istoty przywództwa. Dobrze, że Kolega rozwinął myśl z poprzedniego komentarza.
Cieszę się też, że Kolega jest bardzo daleki zarówno od mesjanistycznej, jak i środowiskowo-elitarno-sieciowej wizji tegoż przywództwa. Co ciekawe, wizja mesjanistyczna nie jest obca zarówno PiS, jak i PO – ciekawe, czy ten typ myślenie jest też na lewicy. W PiS wizja mesjanistyczna jest w zasadzie istotą partii.
Odnośnie reprezentacji środowiskowych – w moim życiu zawodowym otarłem się (na przełomie wieków i początku pierwszej dekady) o ludzi ze środowiska Ordynackiej. Od tego czasu niespecjalnie interesują mnie ich poglądy, bo widziałem ich stosunek do pracowników – i powiadam: wolałbym prać brudy Korwina niż pracować w firmie zarządzanej przez kogoś z Ordynackiej. Chyba byli bliscy, aby żądać całowania ich po rękach i czapkowania. Lekcje zarządzania brali od ekonoma z dziewiętnastowiecznego folwarku. Ale poziom usieciowienia – szacunek. Trochę off topic, ale musiałem to z siebie wyrzucić.
Odnośnie budowania sieci vs. wykorzystywanie własnej sieci – tu się zgodzę, że wizja zaprezentowana przez Awala Białego jest modelowa. Co ciekawe – ona się sprawdza też w korporacjach. Te korporacje, które znam (a znam tez globalne korporacje finansowe, i nie tylko z krajowej perspektywy), wyszukują właśnie takich ludzi (przynajmniej, gdy szukają ludzi, w których naprawdę chcą inwestować). Z moich obserwacji – największe kariery były udziałem może nie Sandry z Mycisk, ale też nie przytoczonego tu kiedyś Fajnego Oskara z Mokotowa (hmmm… nie jestem fajny, ale mam coś wspólnego z Fajnym Oskarem z Mokotowa). Ci ludzie nie mieli gotowych sieci, ale korporacje rozpoznały w nich (nie od razu – to proces) zdolność do budowania tych sieci. Pozostałe kompetencje przytoczone przez Awala – modelowy zestaw cech liderów korporacyjnych (powiedzmy – poziom zarządu polskiego oddziału globalnej korporacji). Zresztą jak prześledzimy kariery obecnych liderów politycznych – to też natrafimy na ten poziom (nie wniesione, ale wygenerowane sieci). Stąd sukces Kaczyńskiego i Tuska (wg mnie to ten typ kariery) a niezdolność do przebicia się ponad pewien poziom Trzaskowskiego czy – przyszedł mi do głowy inny idealny przykład z przeszłości – Geremka. Gdybym był pracownikiem agencji HR typu executive search, szukałbym ludzi wg typu opisanego przez Awala Białego (zresztą chyba porozmawiam o tym z koleżanką od executive search, czy ma podobne odczucia).
„Zandberg, który używa tego unikalnego politycznego klucza do środowiskowych auto-dowartościowań zamiast do profesjonalnej walki o współrządzenie Polską przestaje dla mnie być postacią sympatyczną.”
Nie znam szczegółów, ale to jest jedna z pułapek, obok pułapki mesjanizmu czy bezwzględnego karierowiczostwa. Moja rada – a nie jestem wyborcą Partii Razem – trzeba prześledzić źródła sukcesu (nieprzypadkowo użyłem tego słowa – nie chodzi wyłącznie o rządzenie, ale o wprowadzenie postulowanych rozwiązań, niezależnie, kto te rozwiązania wdraża) – niemieckiej SPD od czasów bismarckowskich do czasów republiki weimarskiej. Nie działali w sprzyjającym otoczeniu instytucjonalnym, miliarderzy też im chyba nie dosypywali. Poza tym osobiście darzę sympatią postać Otto Welsa.
Znowu, odnośnie typu człowieka z potencjałem lidera (jeżeli chcemy wykluczyć urojonych mesjaszy i nieurojonych karierowiczów) – proponuję następujące porównanie, świadomie (z uwagi na Gospodarza) nie ze światu sportu – w wersji wyczynowej bardzo mi dalekiego. Znałem ludzi z rodzin muzycznych, raczkujących przy dźwiękach pianina, wysyłanych do szkół muzycznych itp. – ciekawie potem opowiadali o muzyce, doceniam ich erudycję i szeroki horyzont. I tylko tyle. Jednak widziałem też ludzi, którzy nie mieli żadnych rodzinnych inspiracji czy zachęt, jednak w upartej, szaleńczej pasji ćwiczyli w pokoju w bloku, rezygnowali z imprez, rezygnowali z wakacji, nie mieli żadnych nut czy podręczników, ale na kasetowym magnetofonie setki razy odsłuchiwali solówki – sekunda po sekundzie, takt po takcie, godzinami wciskali rewind i play, i ćwiczyli, ćwiczyli. Nie myśleli o stadionach pełnych fanów, odrzutowcach i ferrari – po prostu chcieli umieć zagrać, to co rodziło im się w głowach oraz to, co zagrał Hendrix, Clapton, Hammett czy kto tam jeszcze. Rodzice ich za to nie chwalili, nie występowali na imieninach przed zachwyconymi ciotkami, dyrektor szkoły nie wręczał im nagród. Nabyte usieciowienie i kulturowy background kontra wewnętrzny, szaleńczy ogień, samozaparcie i praca. A teraz przełóżmy to na świat polityki – czy Czarzasty i Zandberg to ten typ? Może jednak to dlatego Kaczyński&Tusk wygrywają?
„Sukcesem byłoby dla mnie poprawienie przez koalicję lewicową wyniku z 2019 r., wejście do koalicyjnego rządu, objęcie 2 ministerstw i przeprowadzenie 2 lewicowych reform w obszarze, powiedzmy: budownictwa komunalnego (Wiedeń w Warszawie) i edukacji – choćby stworzenie sieci realnie powszechnie dostępnych przedszkoli (placówek profesjonalnego nauczania przedszkolnego, wyrównującego szanse rozwojowe dzieci).”
Moja propozycja planu minimum: przedstawienie konkretnego planu osiągnięcia konkretnych celów w tych dwóch obszarach. Ale planu nie typu: ma być lepiej (milion nowych mieszkań), tylko szczegółowej ścieżki dojścia do założonych celów – kompleksowej w zakresie legislacji, powołanych instytucji, pozyskania zasobów i unikania pułapek (pitfalls) na poszczególnych etapach. Masterplan: kto, kiedy, jak. Moja jeszcze skromniejsza rada – bardzo dobra propozycja Kolegi odnośnie programu rozwoju przedszkoli (mógłbym o tym zrobić duży wpis – kluczowy element reformy edukacji w pewnym uproszczeniu). Druga zaleta programu dot. edukacji przedszkolnej – to dobra wprawka przed kolejnymi wyzwaniami. Ten program reform nie będzie uderzał w żadne silne lobby, nie będzie budził protestów od prawej do lewej (OK, minister Czarnek zaprotestuje, że za mało encyklik JPII na tym etapie nauczania), korzyści odczuje klasa ludowa i klasa średnia (wyższa wg mojej definicji jest poza systemem, więc ma to w d…). Druga skromna rada: program budownictwa komunalnego to zadanie dla bardzo zaawansowanych. Najpierw prostsze sprawy (np. Polska mistrzem świata w piłce nożnej). Może wchodzę trochę w dygresję, ale mój nick oraz znajomość warszawskiego rynku uprawnia mnie do napisania paru słów. Otóż biznes nieruchomościowy to przeciwnik potężny, ale nie z powodów, o jakich myśli wielu ludzi (nie twierdzę, że wielu PT Komcionautów). To sektor zorganizowany w swej istocie nieco inaczej niż np. bankowość czy np. energetyka. Publicyści lubują się w pisaniu o władzy potężnych właścicieli firm developerskich – w tej wizji palący cygaro właściciel rozdaje karty, a jego władza hierarchicznie steruje ludźmi „pod” nim. Taka piramida z tłumem korpoludków u podstawy. Odcinamy głowę i pokonujemy potwora. Jednak włodarze tego sektora bardzo dobrze zrozumieli, że są silni ludźmi, którzy dla nich (nie NA nich) pracują – ich ci ludzie muszą poczuć sprawczość, pieniądze i realne perspektywy sukcesu, nie chcą być tylko mamieni korporacyjną nowomową. Człowieczek z ulicy ma zarobić milion złotych – proszę bardzo, jeżeli przyniesie coś sensownego. W rezultacie – sektor to amorficzna, relatywnie mało zhierarchizowana armia – raczej niestrudzeni partyzanci niż armia zarządzana przez marszałków ze złotymi epoletami. To właśnie daje temu sektorowi taką siłę – i tam są ludzie, co mają ten wewnętrzny ogień (acz motywują ich pieniądze) – to nie jest jednak tłum wypalonych korpoludków czekających na kolejną ocenę roczną, szansę awansu o szczebelek i premię roczną. Taki przykład: po jednej stronie fajny facet z biurowca z Warszawy, który trenuje do maratonu w drogich butach, po drugiej stronie chłopak z kenijskiej wsi, który w butach z darów walczy o wyjazd na bieg do Europy, aby rodzicom kupić krowę (nie zmyślam, znam trochę te sprawy). Kto wygra? I kim jesteśmy, jak chcemy ruszyć z programem budownictwa komunalnego?
@Awal Biały
Bardzo dziękuję za bardzo ciekawy komentarz, dotyczący mechanizmów politycznych oraz istoty przywództwa. Dobrze, że Kolega rozwinął myśl z poprzedniego komentarza.
Cieszę się też, że Kolega jest bardzo daleki zarówno od mesjanistycznej, jak i środowiskowo-elitarno-sieciowej wizji tegoż przywództwa. Co ciekawe, wizja mesjanistyczna nie jest obca zarówno PiS, jak i PO – ciekawe, czy ten typ myślenie jest też na lewicy. W PiS wizja mesjanistyczna jest w zasadzie istotą partii.
Odnośnie reprezentacji środowiskowych – w moim życiu zawodowym otarłem się (na przełomie wieków i początku pierwszej dekady) o ludzi ze środowiska Ordynackiej. Od tego czasu niespecjalnie interesują mnie ich poglądy, bo widziałem ich stosunek do pracowników – i powiadam: wolałbym prać brudy Korwina niż pracować w firmie zarządzanej przez kogoś z Ordynackiej. Chyba byli bliscy, aby żądać całowania ich po rękach i czapkowania. Lekcje zarządzania brali od ekonoma z dziewiętnastowiecznego folwarku. Ale poziom usieciowienia – szacunek. Trochę off topic, ale musiałem to z siebie wyrzucić.
Odnośnie budowania sieci vs. wykorzystywanie własnej sieci – tu się zgodzę, że wizja zaprezentowana przez Awala Białego jest modelowa. Co ciekawe – ona się sprawdza też w korporacjach. Te korporacje, które znam (a znam tez globalne korporacje finansowe, i nie tylko z krajowej perspektywy), wyszukują właśnie takich ludzi (przynajmniej, gdy szukają ludzi, w których naprawdę chcą inwestować). Z moich obserwacji – największe kariery były udziałem może nie Sandry z Mycisk, ale też nie przytoczonego tu kiedyś Fajnego Oskara z Mokotowa (hmmm… nie jestem fajny, ale mam coś wspólnego z Fajnym Oskarem z Mokotowa). Ci ludzie nie mieli gotowych sieci, ale korporacje rozpoznały w nich (nie od razu – to proces) zdolność do budowania tych sieci. Pozostałe kompetencje przytoczone przez Awala – modelowy zestaw cech liderów korporacyjnych (powiedzmy – poziom zarządu polskiego oddziału globalnej korporacji). Zresztą jak prześledzimy kariery obecnych liderów politycznych – to też natrafimy na ten poziom (nie wniesione, ale wygenerowane sieci). Stąd sukces Kaczyńskiego i Tuska (wg mnie to ten typ kariery) a niezdolność do przebicia się ponad pewien poziom Trzaskowskiego czy – przyszedł mi do głowy inny idealny przykład z przeszłości – Geremka. Gdybym był pracownikiem agencji HR typu executive search, szukałbym ludzi wg typu opisanego przez Awala Białego (zresztą chyba porozmawiam o tym z koleżanką od executive search, czy ma podobne odczucia).
@„Zandberg i autodowartościowania.”
Nie znam szczegółów, ale to jest jedna z pułapek, obok pułapki mesjanizmu czy bezwzględnego karierowiczostwa. Moja rada – a nie jestem wyborcą Partii Razem – trzeba prześledzić źródła sukcesu (nieprzypadkowo użyłem tego słowa – nie chodzi wyłącznie o rządzenie, ale o wprowadzenie postulowanych rozwiązań, niezależnie, kto te rozwiązania wdraża) – niemieckiej SPD od czasów bismarckowskich do czasów republiki weimarskiej. Nie działali w sprzyjającym otoczeniu instytucjonalnym, miliarderzy też im chyba nie dosypywali. Poza tym osobiście darzę sympatią postać Otto Welsa.
Znowu, odnośnie typu człowieka z potencjałem lidera (jeżeli chcemy wykluczyć urojonych mesjaszy i nieurojonych karierowiczów) – proponuję następujące porównanie, świadomie (z uwagi na Gospodarza) nie ze światu sportu – w wersji wyczynowej bardzo mi dalekiego. Znałem ludzi z rodzin muzycznych, raczkujących przy dźwiękach pianina, wysyłanych do szkół muzycznych itp. – ciekawie potem opowiadali o muzyce, doceniam ich erudycję i szeroki horyzont. I tylko tyle. Jednak widziałem też ludzi, którzy nie mieli żadnych rodzinnych inspiracji czy zachęt, jednak w upartej, szaleńczej pasji ćwiczyli w pokoju w bloku, rezygnowali z imprez, rezygnowali z wakacji, nie mieli żadnych nut czy podręczników, ale na kasetowym magnetofonie setki razy odsłuchiwali solówki – sekunda po sekundzie, takt po takcie, godzinami wciskali rewind i play, i ćwiczyli, ćwiczyli. Nie myśleli o stadionach pełnych fanów, odrzutowcach i ferrari – po prostu chcieli umieć zagrać, to co rodziło im się w głowach oraz to, co zagrał Hendrix, Clapton, Hammett czy kto tam jeszcze. Rodzice ich za to nie chwalili, nie występowali na imieninach przed zachwyconymi ciotkami, dyrektor szkoły nie wręczał im nagród. Nabyte usieciowienie i kulturowy background kontra wewnętrzny, szaleńczy ogień, samozaparcie i praca. A teraz przełóżmy to na świat polityki – czy Czarzasty i Zandberg to ten typ? Może jednak to dlatego Kaczyński&Tusk wygrywają?
„Sukcesem byłoby […] przeprowadzenie 2 lewicowych reform w obszarze, powiedzmy: budownictwa komunalnego […] i edukacji – choćby stworzenie sieci realnie powszechnie dostępnych przedszkoli.”
Moja propozycja planu minimum: przedstawienie konkretnego planu osiągnięcia konkretnych celów w tych dwóch obszarach. Ale planu nie typu: ma być lepiej (milion nowych mieszkań), tylko szczegółowej ścieżki dojścia do założonych celów – kompleksowej w zakresie legislacji, powołanych instytucji, pozyskania zasobów i unikania pułapek (pitfalls) na poszczególnych etapach. Masterplan: kto, kiedy, jak. Moja jeszcze skromniejsza rada – bardzo dobra propozycja Kolegi odnośnie programu rozwoju przedszkoli (mógłbym o tym zrobić duży wpis – kluczowy element reformy edukacji w pewnym uproszczeniu). Druga zaleta programu dot. edukacji przedszkolnej – to dobra wprawka przed kolejnymi wyzwaniami. Ten program reform nie będzie uderzał w żadne silne lobby, nie będzie budził protestów od prawej do lewej (OK, minister Czarnek zaprotestuje, że za mało encyklik JPII na tym etapie nauczania), korzyści odczuje klasa ludowa i klasa średnia (wyższa wg mojej definicji jest poza systemem, więc ma to w d…). Druga skromna rada: program budownictwa komunalnego to zadanie dla bardzo zaawansowanych. Najpierw prostsze sprawy (np. Polska mistrzem świata w piłce nożnej). Może wchodzę trochę w dygresję, ale mój nick oraz znajomość warszawskiego rynku uprawnia mnie do napisania paru słów. Otóż biznes nieruchomościowy to przeciwnik potężny, ale nie z powodów, o jakich myśli wielu ludzi (nie twierdzę, że wielu PT Komcionautów). To sektor zorganizowany w swej istocie nieco inaczej niż np. bankowość czy np. energetyka. Publicyści lubują się w pisaniu o władzy potężnych właścicieli firm developerskich – w tej wizji palący cygaro właściciel rozdaje karty, a jego władza hierarchicznie steruje ludźmi „pod” nim. Taka piramida z tłumem korpoludków u podstawy. Odcinamy głowę i pokonujemy potwora. Jednak włodarze tego sektora bardzo dobrze zrozumieli, że są silni ludźmi, którzy dla nich (nie NA nich) pracują – ich ci ludzie muszą poczuć sprawczość, pieniądze i realne perspektywy sukcesu, nie chcą być tylko mamieni korporacyjną nowomową. Człowieczek z ulicy ma zarobić milion złotych – proszę bardzo, jeżeli przyniesie coś sensownego. W rezultacie – sektor to amorficzna, relatywnie mało zhierarchizowana armia – raczej niestrudzeni partyzanci niż armia zarządzana przez marszałków ze złotymi epoletami. To właśnie daje temu sektorowi taką siłę – i tam są ludzie, co mają ten wewnętrzny ogień (acz motywują ich pieniądze) – to nie jest jednak tłum wypalonych korpoludków czekających na kolejną ocenę roczną, szansę awansu o szczebelek i premię roczną. Taki przykład: po jednej stronie fajny facet z biurowca z Warszawy, który trenuje do maratonu w drogich butach, po drugiej stronie chłopak z kenijskiej wsi, który w butach z darów walczy o wyjazd na bieg do Europy, aby rodzicom kupić krowę (nie zmyślam, znam trochę te sprawy). Kto wygra? I kim jesteśmy, jak chcemy ruszyć z programem budownictwa komunalnego?
@janek
„Okaż źródło. Wiele rzeczy powinno być…”
No proszę, jest drożej! Intuicja wprowadziła mnie w pole. Co prawda artykuł prawie sprzed roku, ale:
„The Tesla Megapack now comes at a cost of <$200/kWh, or ~$300/kWh with power electronics and servicing included, per Elon Musk’s comments to me today."
link to cleantechnica.com
Przy czym podobno koszt kW w takich instalacjach liczy się jakoś inaczej, bo się uwzględnia liczbę cykli, czas życia i takie tam różne rzeczy, jak to w biznesie. Ale jakoś nie mam ochoty w to głębiej nurkować.
@redezi
„Przed chwilą pisałeś, że celem są dwa ministerstwa i jedna, dwie duże reformy. Teraz, że celem jest wygrana”
Wygrana na skalę, która pozwoli na owe reformy (12%+)
„nie powiedziałeś nic o kwestii granicy fazowej między ngo a polityką”
„Cała lewica rocznie dostaje 11,4 mln zł rocznie, co oznacza ok. 44 mln do czasu nast. wyborów.”
„Lokalna gazeta, jeśli jest, nie napisze o tym”
Z tego rocznego budżetu lewicy należałoby wydać 0 mln zł na opracowanie raportu pt. „Lewicowa polityka wymiaru sprawiedliwości. Początek dyskusji”, który właściwa NGO przygotowała za własne pieniądze i opublikowała w domenie publicznej (link powyżej). Jeżeli nie zaistniała żadna kontynuacja tego raportu ze strony lewicowych polityków to istotnie owa granica fazowa między partią a NGOsami jest nie do przejścia.
Tylko że to nieprawda – istnieją przecież dobre przykłady współpracy „R” z rozmaitymi NGO, o których jak najbardziej donosiły media [1][2]. Brak jest natomiast przywództwa, które potrafiłoby takie przykłady przekuć w sprawną polityczną strategię.
“Bodnar nie ma tych ograniczeń.”
Ma inne – dostał swoją porcję szykan, gdy przestał być milusim profesorem i wszedł w konfrontację z PiS. Przede wszystkim jednak przełamał ograniczenia mentalne związane z tym, co „da się” zrobić na tym urzędzie. Ważna lekcja.
„skoro Awal powtórzył swoje śmiałe fantazje o kontrataku Steinera…”
Nie idźmy w taką retorykę. Cenię Twój głos z wnętrza aktywistycznej maszynowni, podzielam poczucie frustracji co do ograniczeń, o jakich piszesz. Ale nie wszystkie te ograniczenia są uniwersalne, a wiele z nich potrafiłoby zniwelować lepsze przywództwo. „Razem” jest ważną, potrzebną organizacją – oddechem normalności w prawicowo skrzywionej polskiej polityce. Łącznikiem Polski z niektórymi podobnymi siłami politycznymi na Zachodzie, np. z bardzo w praktyce podobną młodą częścią „Die Linke” wokół Katji Kipping. I właśnie dlatego „Razem”, a także Nowa Lewica, zasługują na profesjonalnych liderów. Oby wkrótce.
@Ponury Bankowiec
Dziękuję za ciekawe spojrzenie, ale już się niestety nie odniosę. Muszę trochę popracować – może nie kieruje mną w tej kwestii „wewnętrzny, szaleńczy ogień”, ale zawsze…
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
[1] link to fakt.pl
[2] link to lublin.wyborcza.pl
@awal
„Takie mogłyby być też spokojnie postulaty „Razem” realizowane wspólnie w szerszej koalicji opartej o ten uniwersytet”
No właśnie nie, i to mówi coś fascynującego o tym, jak bardzo ty nie rozumiesz świata uniwersytecko-redakcyjnego (co już parę razy widziałem przedtem). Widzisz, ja też miałem zajęcia na SWPS i w miarę swoich skromnych możliwości sączyłem lewackie miazmaty studentom. Jeden z moich ówczesnych studentów jest zdaje się działaczem „Razem” zresztą.
Tylko że to jest gigantyczna różnica – móc coś mówić podczas zajęć (albo przemycać w artykułach), a zaprzęgać cała instytucję. Do tego drugiego, to już trzeba być w bezpośrednim kręgu Volkela. Bodnar może w nim być, ale nigdy ja, nigdy Zandberg. Tak samo jak mogę sobie pisywać do „Gazety”, ale nigdy nie miałbym wpływu na decyzje zapadające na szczeblu zarządu. Do tego trzeba grać w metaforycznego golfa z tymi ludźmi (oczywiście, w praktyce to zazwyczaj jednak nie jest golf – to mogą być np. wspolne styropianowe wspominki w pokoleniu postsolidaruchów).
@ Masterplan
„Moja propozycja planu minimum: przedstawienie konkretnego planu osiągnięcia konkretnych celów w tych dwóch obszarach. Ale planu nie typu: ma być lepiej (milion nowych mieszkań), tylko szczegółowej ścieżki dojścia do założonych celów – kompleksowej w zakresie legislacji, powołanych instytucji, pozyskania zasobów i unikania pułapek (pitfalls) na poszczególnych etapach. Masterplan: kto, kiedy, jak. Moja jeszcze skromniejsza rada – bardzo dobra propozycja Kolegi odnośnie programu rozwoju przedszkoli (mógłbym o tym zrobić duży wpis – kluczowy element reformy edukacji w pewnym uproszczeniu). Druga zaleta programu dot. edukacji przedszkolnej – to dobra wprawka przed kolejnymi wyzwaniami. Ten program reform nie będzie uderzał w żadne silne lobby, nie będzie budził protestów od prawej do lewej (OK, minister Czarnek zaprotestuje, że za mało encyklik JPII na tym etapie nauczania), korzyści odczuje klasa ludowa i klasa średnia (wyższa wg mojej definicji jest poza systemem, więc ma to w d…).”
Jak łatwo zobaczyć, że Ponury Bankowiec i Awal nigdy w życiu nie widzieli budżetu miasta, algorytmu subwencji oświatowej, nie byli na otwartym posiedzeniu MEN ani Komisji Edukacji Dzielnicy.
Po pierwsze: reforma edukacji, w tym przedszkoli to nie jest wprawka. To jest gigantyczna i trudna reforma, bo fundusze edukacyjne to główna pozycja w budżecie wydatków wielu gmin, a subwencja oświatowa to główne źródło wpływów i konfliktu z władzą centralną. Więc sama decyzja o tym ile z tych przedszkoli ma finansować budżet MEN a ile budżet gminy to już pole minowe, a przecież nie wszystkie gminy mają taką demografię, że je akurat przedszkola interesują najbardziej.
Po drugie: jeśliby Koledzy zerknęli, to by zobaczyli jak na astroturfie Elbanowskich przejechał się Tusk i jego MEN, gdy chodziło o sześciolatki. Skąd pomysł że program przedszkolny lewicy będzie łatwiejszy i „bezkonfliktowy”?
Czy w ogóle widzieliście iloma niepublicznymi przedszkolami obrosła Polska? Jeśli chcemy ten sektor osłabić i wzmocnić publiczny, to trzeba nie radosnej reformy tylko najpierw powolnego przejęcia MEN, potem przygotowania ustaw pomocniczych a na końcu reformy. I jeszcze woli politycznej większego koalicjanta, bo zakładam, że cały czas mówimy o rządzie mniejszościowym.
Po trzecie: Przypomnę, że mówimy o 2023, czyli o sytuacji gdy kadry MRPT czy CBA są de facto wrogie i trudno liczyć na ich życzliwość w przygotowaniu programów długofalowych.
Po czwarte: Każdego genialnego stratega gorąco zachęcam do próby znalezienia odpowiedzi na pytanie „Ile z grubsza na ucznia dostaje Warszawa w jakiejś dzielnicy i jak to wygląda w porównaniu do mojej miejscowości”. A następnie spróbujcie znaleźć szczegóły algorytmu edukacyjnego dla poprzednich 10 lat i szczegółowe dane zbiorcze np. dla uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych albo o brakujących kadrach nauczycielskich. A już jak znajdziecie sensowną prognozę demograficzną np. dla 2023 (ba! nawet sensowną piramidę demograficzną na teraz!) Gwarantuję Wam wieczór pełen wrażeń, po którym zapewne już nigdy w życiu nie napiszecie że krajowy program przedszkoli to „wprawka” bez przeciwników.
@bartolpartol
„Ale jakoś nie mam ochoty w to głębiej nurkować.”
To ja mam propozycję, żebyś nie snuł wizji natychmiastowego wyeliminowania wszystkich konwencjonalnych źródeł energii przez OZE i magazyny energii, bo to jest na tym etapie rozwoju technologii po prostu niewykonalne/zaporowo drogie.
@unikod
„To nie jest trudne na tym poziomie.”
Ja rozumiem, że nie lubisz Tuska, ale opowieści o tym, jak to łatwo w wieku >50 nauczyć się języka obcego są jednak zbyt durne.
@Awal Biały
Pomimo ostrzeżenia przeczytałem to skromne dziełko „Lewicowa polityka wymiaru sprawiedliwości. Początek dyskusji”. Nie będąc prawnikiem, ale tocząc rodzinne dysputy z prawnikiem procesowym o stanie wymiaru sprawiedliwości od razu wyczułem, że pisali to prawnicy bez doświadczenia na sali sądowej (to jak chirurg teoretyk), a co ważniejsze – na szybko byłbym w stanie przytoczyć więcej kwestii, które z (intuicyjnej) lewicowej perspektywy są właśnie problemami – mniej ogółów, trochę przynudzania szczegółami. Na marginesie – i tak dobrze (znowu: z intuicyjnie lewicowej perspektywy), że wycofano się z kontradyktoryjnego modelu procesu. Ściślej – PiS to wycofał.
@redezi
A czy ja mówiłem, że będzie łatwo? Tak na marginesie, widywałem budżety miast, nawet prowadziłem szkolenia dla samorządowców i sporo (naście lat temu) z nimi współpracowałem. Ale istotnie – nie znam w szczegółach (czyli w ogóle nie znam, konkrety ogólne to dobre dla przemówień) mechanizmu subwencji oświatowej. Tu dwie sprawy.
Po pierwsze, jak rozumiem wypowiedź Kolegi, obecny mechanizm subwencji oświatowej (intencjonalnie albo: bo tak jakoś wyszło w plątaninie nowelizacji itp.) w istocie jest mechanizmem przesuwającym środki w kierunku środowisk uprzywilejowanych – tym samym jest mechanizmem już na starcie zwiększającym nierówności. To zarówno sprzeczne z koncepcją lewicową, jak i liberalną (każdemu dajmy wędkę – tu okazuje się, że niektórzy dostają sporo krótszą albo bez żyłki).
„Czy w ogóle widzieliście iloma niepublicznymi przedszkolami obrosła Polska? Jeśli chcemy ten sektor osłabić i wzmocnić publiczny”
Po drugie: ja nie chcę osłabiać ani wzmacniać sektorów – chcę, aby (1) edukacja przedszkolna wyrównywała szanse, tj. zwiększyła się jej jakość w poszczególnych placówkach; (2) była dostępna (geograficznie i dochodowo). Do środków realizacji tych celów nie chcę podchodzić dogmatycznie („Nieważne, jakiego koloru jest kot. Ważne – by łapał myszy”). Śmiem jednak twierdzić, że sektor przedszkoli prywatnych jest jednak finansowo słabszy od sektora developerskiego (szerzej – wszystkich zarabiających na developmencie komercyjnego budownictwa mieszkaniowego).
Przyznaję, nie byłem świadom braku danych i tych wszystkich zapętleń subwencji – ale od czego są think tanki (jak od pisania dziełek, o którym wspomniałem na wstępie – to już wolę finansować tanki, a nie think tanki). Widzę też potencjał inby przy mieszaniu w dystrybucji subwencji, ale inby przy budownictwie komunalnym to dopiero będą inby. Znowu skromna podpowiedź – na razie plan minimum odnośnie mieszkalnictwa: zmiany mające na celu eliminację (pewnie w 100% się nie uda) mieszkań jako aktywów finansowych. Będą tu przeciwnicy, ale też zaskakujący, silni stronnicy. To może połączyć wyborców lewicowych i centrowych. Poza tym zrozumiał to już Eugeniusz Kwiatkowski przed wojną. Ale na początek: przedszkola. Może słowo „wprawka” nie było szczęśliwe – to jest trudne. Łatwa jest dyskusja o TERFkach (jeżeli zbytni poziom złośliwości, proszę Gospodarza o reprymendę, a PT Komcionautów o wybaczenie).
@WO
„Tylko że to jest gigantyczna różnica – móc coś mówić podczas zajęć (albo przemycać w artykułach), a zaprzęgać cała instytucję.”
No, ale jeżeli instytucja sama się zaprzęga? [1]
„Do tego trzeba grać w metaforycznego golfa z tymi ludźmi (oczywiście, w praktyce to zazwyczaj jednak nie jest golf – to mogą być np. wspolne styropianowe wspominki w pokoleniu postsolidaruchów).”
Bodnar nie grał z nikim w golfa i nie sypiał na styropianie. Przybył do Warszawy z polsko-ukraińskiej rodziny z Gryfic i krok po kroku zbudował profesjonalną pozycję, która czyni go atrakcyjnym dla golfistów. To nie jest poza zasięgiem Zandberga albo jego następczyni.
Nie twierdzę, że znam każdy niuans stosunków w każdej uniwersyteckiej katedrze, redakcji czy NGOsie. Miałem jednak do czynienia z osobami z różnych decyzyjnych elit, jakie zdajesz się ujmować w kategorii „tych ludzi” i doprawdy w polskich warunkach nie kreowałbym obrazu jakichś nieprzeniknionych kastowych barier, które byłyby nie do pokonania dla sprawnego politycznego lidera. Nawet tak radykalnie lewicowej partii jak “Razem”.
Częścią wyposażenia social-climbera (jakim będzie zapewne ów lider) jest zresztą pewna miopia czy nieczułość na środowiskowe bariery istniejące w głowach społecznych inkumbentów. Ona czasami kończy się sparzeniem, ale co najmniej równie często przeniknięciem bariery, o której się nie wiedziało (a z czasem: postanowiło nie wiedzieć), że istnieje. Ta sprawa w istocie nas różni, nie jakaś fundamentalna odmienność poznawcza, jakiej się u mnie doszukujesz.
@redezi
„Więc sama decyzja o tym ile z tych przedszkoli ma finansować budżet MEN a ile budżet gminy to już pole minowe”
Dziękuję Ci za szkic mapy drogowej przez to konkretne „pole minowe”. Ja akurat nie pisałem o przedszkolach jako o wprawce, ale jako o jednej z max. dwu kluczowych reform, na jakie mógłby sobie pozwolić lewicowy komponent kilkuczłonowej koalicji rządowej. O ile to byłby komponent na jakieś min. 12% wyborców.
Zauważ, że przykład reformy pieczy zastępczej, czyli w uproszczeniu: wygaszania domów dziecka, jest w mniejszej skali bardzo podobny – są tu okopane instytucje, utarte sposoby działania, resortowe i samorządowe domeny. A jednak powstaje pod patronatem RPO koalicja, która ma szansę zmienić system. Swoje znaczenie miały owszem zasoby kompetencyjne i finansowe biura Rzecznika, ale kluczowe było co innego: umiejętność konsolidacji rozproszonych społecznych inicjatyw i zaoferowania rozsądnej kompromisowej drogi reform. Każdy projekt polityczny jakiego podejmie się lewica będzie wymagał podobnego trybu pracy. Jeżeli pojawią się lewicowi liderzy umiejący tak działać sam to pierwszy zauważę i docenię ich każde przejście przez pole minowe. Na razie doceniam Bodnara.
[1] link to swps.pl
@Awal
„Tylko że to nieprawda – istnieją przecież dobre przykłady współpracy „R” z rozmaitymi NGO, o których jak najbardziej donosiły media [1][2]. Brak jest natomiast przywództwa, które potrafiłoby takie przykłady przekuć w sprawną polityczną strategię.”
Jak współpraca z NGO-sami miałaby być wg Ciebie przekuta w sprawną strategię polityczną? Projekty ustaw? Wg Gduli Lewica złożyła kilkadziesiąt projektów ustaw, którym marszałkini nie raczyła nawet nadać numeru druku. Może jest to dobry sposób na pisanie najlepszego programu pod słońcem, ale jak miałoby się to przełożyć na wynik wyborczy? Ile % w wyborach uzyskał Bodnar (oh wait…) przez pimpowanie reformy pieczy zastępczej?
(Dodatkowo podzielona wewnętrznie Lewica chyba obecnie ma większe problemy z sobą i zasadnicznymi strategicznymi wyborami niż to, którego NGOsa powinna urabiać)
„Nie idźmy w taką retorykę.”
Ale trudno tego uniknąć, kiedy w apodyktyczny sposób przekonujesz do, jak sam piszesz, no-brainerów, które każdy, kto bawił się w partyjną lewicową politykę, słyszał już po stokroć. Razem jako hub/platforma dla progresywno-lewicowych NGO-sów, nie no, pierwszy raz to słyszę…
@ponury „Znowu skromna podpowiedź – na razie plan minimum odnośnie mieszkalnictwa: zmiany mające na celu eliminację (pewnie w 100% się nie uda) mieszkań jako aktywów finansowych.”
Oh la la. Propozycja skromna jak ta Jonathana Swifta z 1729. Już pomijając opór deweloperski – bo oni i tak będą budować, nawet przy marży niższej niż 20%, w końcu taki mają zawód – dotknęło by to i konkretnych ludzi kupujących drugie i trzecie mieszkanie (znam ich w Polsce zaskakująco wielu a nie obracam się wśród bogaczy), i masę inwestorów instytucjonalnych, którzy do Polski właśnie wchodzą albo już tam są. Te setki miliardów ojro trzeba jakoś inwestować i cała Europa ma z tym problem. Berliński „Mietendeckel” uwalił dopiero co niemiecki Trybunał Konstytucyjny, w Szwajcarii nie pomógł fakt, że każde – w tym osobiście zajmowane – mieszkanie uważa się za generujące potencjalny dochód, powiekszający podstawę opodatkowania. Zbyt łatwo zarabia się na podstawowej ludzkiej potrzebie, jeszcze dodatkowo w sytuacji, kiedy inne opcje inwestycyjne mają symboliczną stopę zwrotu a oprocentowanie lokat jest wręcz ujemne. To jacy będą ci potężni stronnicy reformy?
@wojtek_rr
„To ja mam propozycję, żebyś nie snuł wizji”
W przeciwieństwie do tego co mówił Tusk, w snuciu wizji nie ma niczego złego.
Nie chciałem nurkować, żeby mnie wo nie pogonił, więc tylko parę zdań. W biznesie od ceny zakupu/budowy czegoś znacznie większe znaczenie ma opłacalność inwestycji. Jeśli elektrownia szczytowo-pompowa ma wydajność ~70% (powołuję się na to co tu wyczytałem), to może jest stosunkowo tania w budowie, ale za to bardzo droga w eksploatacji. Nic nie było o kosztach utrzymania, które pewnie są ogromne. Baterie są drogie w zakupie, ale ich ostateczna opłacalność w określonym czasie (no inwestycje to się robi myśląc o określonym horyzoncie czasowym) może być wyższa niż elektrowni szczytowo-pompowej. Liczy się koszt przechowania 1kW energii. I tak się to porównuje, a nie kosztami zakupu czy budowy. Do tego dochodzą kwestie jak szybko można odpalić szczytówkę, żeby dała prąd przy nagłych wahnięciach podaży/popytu, jej dostępność (długość przerw serwisowych) itp., itd.
„natychmiastowego wyeliminowania wszystkich konwencjonalnych źródeł energii przez OZE i magazyny energii,”
Nie chodzi o natychmiastowe wyeliminowanie, ale o to by nie brnąć dalej w stare technologie, które zaraz będą tylko i wyłącznie obciążeniem. Nie mam wizji jak janek, żeby od ręki zastąpić e.sz.-p. bateriami, bo to jest po prostu bez sensu. Ale zamiast budować nową być może lepiej postawić baterię. Tak samo zamiast budować nowe elektrownie gazowe może lepiej pójść w źródła odnawialne.
Ale, ale..
„bo to jest na tym etapie rozwoju technologii po prostu niewykonalne/zaporowo drogie.”
No właśnie niekoniecznie. Wg Amerykanów opłaca się wymienić elektrownię gazową używaną do dostarczania dodatkowej mocy w szczycie popytu na baterię: link to electrek.co. Więc to nie jest tak, że to są tylko i wyłącznie wizje.
@krzloj
„kiedy apodyktycznie przekonujesz….”
Raczej jestem dość apodyktycznie przekonywany, że coś (współpraca partii z progresywnymi NGO, uniwersyteckie dyskusje o prawach LGBT) nie występuje w przyrodzie, choć ewidentne występuje. Rolą dobrego lidera jest wybrać i zainwestować w obszary, z których można zrobić polityczny użytek. I widzę zresztą próby – wiem o niektórych projektach o jakich wspominał Gdula, dostrzegam wydarzenia takie jak „Recepta dla Polski” czy „Lato z Razem” – jednak widzę za mało koordynacji i determinacji. Za mało inwencji i brania na siebie odpowiedzialności (oraz ryzyka) ze strony liderów. Działania jednorazowe i bezpieczne albo improwizowane i reaktywne. Tak się nie wyjdzie z niszy.
“podzielona wewnętrznie Lewica chyba obecnie ma większe problemy z sobą”
Pobyt w niszy bez widoków na poprawę to recepta na demobilizację i wewnętrzne spory.
@awal „Pobyt w niszy bez widoków na poprawę to recepta na demobilizację i wewnętrzne spory”
Pytanie, czy obecna sytuacja nie odbiega juz na tyle od normy, że ciężko o skuteczne działanie? Sejm jest spacyfikowany przez PiS („znikanie” projektów ustaw, wyłączanie mikrofonów, brak debat), TVP wiadomo co, pandemia mocno ograniczyła możliwość spotkań z ludźmi – co w ogole da się zrobić?
@redezi „Poproszę przykład partii lewicowej (o powiedzmy ponad 2000 ludzi) w Europie która w ciągu ostatnich 20 lat była w stanie zrealizować tak rozumiany kilkumiesięczny manewr żeby wplątać rząd w negocjacje ws. UE i zyskać w sondażach 5% po 3 m-cach (albo zbliżone).”
Podemos?
„Baterie są drogie w zakupie, ale ich ostateczna opłacalność w określonym czasie (no inwestycje to się robi myśląc o określonym horyzoncie czasowym) może być wyższa niż elektrowni szczytowo-pompowej. Liczy się koszt przechowania 1kW energii. I tak się to porównuje, a nie kosztami zakupu czy budowy.”
Toteż znalazłem porównanie – w perspektywie 30 letniej elektrownia szczytowo-pompowa jest 20 razy bardziej opłacalna od baterii.
„Do tego dochodzą kwestie jak szybko można odpalić szczytówkę, żeby dała prąd przy nagłych wahnięciach podaży/popytu”
Dwie minuty.
„, jej dostępność (długość przerw serwisowych) itp., itd.”
Znikome.
@bartolpartol
„Do tego dochodzą kwestie jak szybko można odpalić szczytówkę, żeby dała prąd przy nagłych wahnięciach podaży/popytu”
Tego nie wiem, ale w przypadku elektrowni gazowych odpalenie/wygaszenie turbiny to kwestia max. kilkunastu minut. Takiej elastyczności nie mają żadne inne źródła (spróbuj zrobić coś takiego np. z elektrownią jądrową), z kolei OZE nie zawsze są dostępne (w nocy nie świeci słońce, czasem nie ma wiatru…). Elektrownie gazowe mają potencjał, aby w łatwy sposób łatać luki na rynku energii, szczególnie jeśli będziemy skazani na blackouty. W mojej *utopijnej* wizji (tzn. gdybym miał do wydania 200 mld dolarów na transformację energetyczną Polski), zbudowałbym taką uzupełniającą się triadę: atom + OZE + gaz.
@sheik.yerbouti
„@awal „Pobyt w niszy bez widoków na poprawę to recepta na demobilizację i wewnętrzne spory”
Pytanie, czy obecna sytuacja nie odbiega juz na tyle od normy, że ciężko o skuteczne działanie? Sejm jest spacyfikowany przez PiS („znikanie” projektów ustaw, wyłączanie mikrofonów, brak debat), TVP wiadomo co, pandemia mocno ograniczyła możliwość spotkań z ludźmi – co w ogole da się zrobić?”
Teraz (w pandemicznym interludium) mocno ciśnięta jest objazdówka.
Natomiast podstawowym pytaniem na ten moment, które dopóki nie znajdzie jasnej odpowiedzi będzie paraliżowało działania, jest pytanie o to, czy zbliżyć się do PeŁo (zliberalnieć, przycisnąć „radykałów” z Razem i wchodzić na listę Zjednoczonej Opozycji ™), czy też próbować iść osobno. Włodek czy Trela?
@Awal Biały
„dostrzegam wydarzenia takie jak „Recepta dla Polski” czy „Lato z Razem”
Przeczytałem na stronie Razem rzeczoną Receptę dla Polski. Generalnie najwyżej oceniam wypowiedź Marceliny Zawiszy – są konkrety (finansowanie szpitali powiatowych), jest bez ogólników poruszony problem pielęgniarek. Ale nawet tu było trochę prześlizgiwania się po sprawach. Moja skromna podpowiedź odnośnie lekarzy specjalistów – niech posłanka Zawisza przyjrzy się kwestiom naboru na specjalizację w Polsce – najpierw sporo zbierania danych, potem konkretne propozycje i pokazanie nieprawidłowości. Inni – sporo ogólników i chciejstwa, sporo postulatów mogłoby spokojnie znaleźć się na konwencji PiS.
@sheik.yerbouti i kwestia „mieszkania jako aktywa finansowe”
Tu nic nie jest proste. W tej kwestii jest jeszcze ostatnia chwila albo właśnie już minęła. Zaczyna się napływ funduszy inwestycyjnych na rynek mieszkaniowy (ostatni element rynku nieruchomościowego, gdzie ich jeszcze nie było). No, ale jak ktoś chce budować mieszkania komunalne na skalę większą jak teraz się buduje (bo obecnie w Warszawie są mieszkania komunalne wybudowane w ostatnich latach przez Miasto – ale na małą skalę – to nie propozycja dla Sandry z Mycisk), to trzeba mieć rozwiązania dla mniejszych problemów. Teraz trochę pozytywnego symetryzmu: odnośnie inwestowania w condohotele obecnej ekipie udało się zdusić problem dość dobrze skoordynowaną akcją (KNF, wpływ na banki – jeszcze przed pandemią).
Wzmiankowani przeze mnie mocni stronnicy to sektor funduszy inwestycyjnych i po części bankowy – ogromny napływ wolnych środków ze strony detalu na rynek mieszkaniowy to oczywista strata dla funduszy i banków – te środki mogłyby pójść tam. Narracja liberalna – bańka mieszkaniowa wypycha kapitał z finansowania rozwojowych gałęzi przemysłu i wrzuca kapitał w beton – a beton nic mądrego nie wymyśli. Narracja lewicowa – traktowanie mieszkań jako środka tezauryzacji zmniejsza dostępność mieszkań dla mniej zarabiających (ale ciągle tyle, ze mogą kupić na kredyt) oraz kreuje silny front przeciwników tanich mieszkań na wynajem.
Wzmiankowane setki miliardów i związane z tym problemy – to nawet większe kwoty i będą z tego większe problemy. Zdaniem niektórych ekonomistów kryzys zadłużeniowy państw w latach osiemdziesiątych spowodowany był przez nagłe zwiększenie przychodów producentów ropy w latach siedemdziesiątych [1] – po prostu dusili się od nadmiaru środków – widzę tu pewne analogię, stąd też OZE to dobre rozwiązanie także tych potencjalnych problemów.
[1] Andrzej Bień, Światowy kryzys zadłużeniowy lat osiemdziesiątych (ewolucja koncepcji i strategii rozwiązywania), Piaseczno k/Warszawy, 1990.
@awal
„No, ale jeżeli instytucja sama się zaprzęga?”
Ale do kwestii bezpiecznych, obyczajowych – to lewicowosć Hołowniowa, a nawet Tuskowa, bo on też już wie, ze powinien pochować zdjęcia z Dziwiszem.
” To nie jest poza zasięgiem Zandberga albo jego następczyni.”
Moment – nie chodzi o zasięg w sensie umiejętności. Przypuszczam, że ja też umiałbym się wkręcić w otoczenie „golfistów”. Na zajęciach ze studentami dziennikarstwa mam nawet taką prezentację – jaką ścieżką kariery trzeba iść, żeby trafić do zarządu (inspirowaną prawdziwymi karierami, np. prezesa Hojki).
Tylko że porządna lewica musi jakby z założenia działać w kontrze wobec „golfistów” (metaforycznych, podkreślam – w polskich realiach to rzadko jest literalnie golf). Musi mieć postulaty zwiększenia im podatków, osłabienia ich pozycji politycznej, emancypacji ich podwładnych. Otóż do TAKIEJ akcji nie zaprzęgniesz już SWPS ani Gazety Wyborczej.
Jeśli tego nie ma, jeśli zostaje nam tylko bezpieczna obyczajówka – no to po co mi taka lewica, to już se na tego Tuska zagłosuję.
Mam bardzo dużo szacunku dla Bodnara, ale on nie jest politykiem w sensie osoby forsującej jakąś konkretną ideologię (poza bardzo ogólnym europejskim modelem standardowym praw człowieka). To mu pozwala unikać kursu kolizyjnego z golfistami. Zandberg albo będzie na takim kursie – albo będzie zdrajcą. Prawdziwą lewicę trzeba robić wbrew golfistom, nie można jej robić z nimi.
Z Awalem nie chcę wchodzić w polemiki bo to bez sensu. Zacytuję tylko. (Ukłony!)
> Odebrać im to, odciąć wysoki kapitał kulturowy i pozapolityczne opcje “robienia doktoratu”, a wtedy okaże się, że można.
> będzie mieć katedrę, gdzie będzie kontynuował walkę
> wspólnie w szerszej koalicji opartej o ten uniwersytet
Trzeba mieć niebywały tupet, żeby brak zozumienia nawet w obrysie kwitować tak:
> Nie twierdzę, że znam każdy niuans stosunków w każdej uniwersyteckiej katedrze
@ Tusk
> opowieści o tym, jak to łatwo w wieku >50 nauczyć się języka obcego są jednak zbyt durne.
A kto o tym opowiada? Pisząc o poziomie miałem na myśli nie tylko językowy (papież osiągnął wyższy w językach które znał słabo, nie nie lubię papieża), ale przede wszytkim organizacyjny. Intensywna praca odbywa praktycznie nad każdym politykiem tego poziomu. Trzeba by być Kaczyńskim i, do wtedy, Tuskiem żeby z niej nie skorzystać (prawdę mówiąc powinien już jako premier). Tak więc owszem, łatwo, każdy polityk/CEO/papież to robi chyba że jest jakimś przygłupem.
Ale nawet samo stawianie osi łatwo-trudno jest irytujące bo w kategorii cnót przyrodzonych z konserwatywego kanonu myślenia. Zresztą to stanowi komplet ideowy z innym konserwatywnym tropem „płacenie ludzim rozleniwia” czy też „głód mobilizuje” które przetworzone zaskakująco ostatnio reakcyjny Awal próbował sprzedać w tym samym wątku. Warto przypomnieć że w przypadku Trzaskowskiego i usytuowanie i doktorat (szmaciany bo zrobiony dla kwalifikacji politycznych, nie mając nic naukowego do powiedzenia) to były dla Awala zalety. Awalu, Zandberg zostając w poprzedniej pracy programisty mógłby zmieniać mieszkania jak samochody.
@sheik.yerbouti
„Pytanie, czy obecna sytuacja nie odbiega juz na tyle od normy, że ciężko o skuteczne działanie?”
Pokusiłbym się o paradoksalną pociechę, że partie socjalno-lewicowe w ogóle dołują w Europie, również w stabilnych demokracjach. W sondażach szybuje centroprawica, na fali po-covidowych społecznych lęków, oraz zgentryfikowane partie ekologiczne w typie aktualnych niemieckich „Zielonych” (gdzie po trampkach Joschki Fischera nie ma śladu – jest oferta dla progresywnej miejskiej burżuazji i sojusz z dużym biznesem fotowoltaicznym i autoelektrycznym). Ale znów: nawet w fazie dołowania, zachodnie partie o profilu podobnym do „Razem” warte są studiów. Polskie miasta będą za chwilę tak samo ekstremalnie drogie jak Paryż czy… Giessen (bo to dotyczy nie tylko metropolii). Aktywizacja lokatorska może stać się kluczowym tematem, wykraczającym poza niszową problematykę reprywatyzacji i czyścicieli kamienic. Dobry lider wiedziałby o tym i wiedział jak do tego tematu podchodziły zachodnie partie socjalno-lewicowe – hasło „Trybunał uchylił limit czynszów w Berlinie” nie wyczerpuje tematu form lokatorskiej aktywizacji i bojów toczonych o dostępność niedrogich mieszkań w tamtejszych samorządach.
Co moim zdaniem na pewno nie pomoże to oglądanie się na rekonfiguracje na polskiej prawicy, z których któraś „pomoże lewicy” (bo np. feministyczna lewica odróżni się na plus od walki prawicowych samców alfa, zreaktywowanej powrotem Tuska – jak chce Majmurek). Zostawmy prawicę prawicy – jest naprawdę co poprawiać po lewicowej stronie.
@janek
„Toteż znalazłem porównanie – w perspektywie 30 letniej elektrownia szczytowo-pompowa jest 20 razy bardziej opłacalna od baterii.”
No i ok. Pytanie z kiedy są te dane, bo nie przytoczyłeś źródła. Swoją drogą eksploatacja e.sz.-p. jest neutralna klimatycznie, bo bezpośrednio nie produkuje syfu (pomijam hałas i grzanie wody). I jeśli żre tylko czysty prąd to już jest całkiem ok. Nie mam problemu z takimi elektrowniami. Mam problem z gazowymi.
@mnf
„Takiej elastyczności nie mają żadne inne źródła (spróbuj zrobić coś takiego np. z elektrownią jądrową), z kolei OZE nie zawsze są dostępne (w nocy nie świeci słońce, czasem nie ma wiatru…).”
Dlatego OZE wiatrowe i słoneczne potrzebują magazynów energii, żeby zapewnić stałe dostawy prądu. Czy tymi magazynami są baterie, sprężone powietrze, wodór czy e.sz.-p. to w sumie drugorzędna sprawa.
„zbudowałbym taką uzupełniającą się triadę: atom + OZE + gaz.”
Gdybyś wyminił gaz na magazyny to bym się podpisał. Z atomówkami jest tylko problem wież kondensacyjnych, bo one grzeją atmosferę. Poza tym to marnowanie energii, która mogłaby być wykorzystana do ogrzewania budynków i wody użytkowej. W przytoczonym wyżej artykule też jest mowa o tym, że komplementarne rozwiązania (prąd i ciepło) są najbardziej sensowne i pożądane.
@Ponury „ogromny napływ wolnych środków ze strony detalu na rynek mieszkaniowy to oczywista strata dla funduszy i banków”
Ale kiedy ci, ekhem, ciułacze przyjdą do funduszy (bo do banków nie, banki zaraz zaczną pobierać opłatę za możliwość trzymania kasy na koncie) to one muszą w coś zainwestować…
@”wzmiankowane setki miliardów i związane z tym problemy – to nawet większe kwoty i będą z tego większe problemy.”
Setki w Polsce, w skali Europy oczywiście znacznie, znacznie więcej. Tylko w Szwajcarii i tylko drugi filar emerytalny to obecnie 1200mld CHF and counting, od jakiegoś już czasu to spory problem dla funduszy, skąd wziąc te 2% zwrotu rocznie żeby wypłacic obiecaną emeryturę.
@Awal
„Tak się nie wyjdzie z niszy”
Żeby uprawiać lewicową politykę, najpierw musisz mieć lewicowe społeczeństwo – a polskie jest akurat wybitnie przesunięte na prawo. To jak z hodowlą reniferów na Saharze albo sadzeniem kaktusów na Syberii (co już samo w sobie zahacza o łysenkizm) – po prostu się nie da; aby je tam zasadzić, musiałbyś najpierw przeprowadzić „terraforming”, czyli w naszym wypadku musiałoby nastąpić przesilenie wśród elit medialnych i wielkiego biznesu, bo to oni – jako posiadacze kapitału – wpływają na dyskurs, kształtują postawy, a zatem politykę; taki niewidzialny reżyser zza kulis. Takie przekształcenie postaw społecznych (albo – jak to ujął Zandberg – „długi marsz”), próbuje na skalę swoich możliwości uprawiać partia Razem i rozproszone po mediach, uniwersytetach i NGO-sach lewactwo, ale ile ono ma dywizji? „Krytyka Polityczna”, niszowy blogasek, coś jeszcze? Prawica i liberałowie są w stanie wystawiać olbrzymie armie, toczą swoje bitwy pod Kurskiem, podczas gdy my jesteśmy okopanym w ziemiankach oddziałem partyzanckim, którego istnienie nikogo nie obchodzi. Zamiast bunkrów mamy szałasy, na Tygrysy mamy VIS-y. Lewica jest już tak słaba, że żadna ze stron walczących na śmierć i życie w politycznej wojnie już nawet nie stara się nas rozjechać (prawica jest skupiona na zwalczaniu liberałów i odwrotnie).
Tu zresztą jest szerszy problem: w Polsce lewica niemal nie istnieje, ale ten problem dotyczy też w pewnej mierze całego świata – dziś lewica jest słaba tak wewogle. Dlaczego kiedyś była silna? Otóż po II Wojnie Światowej na zachodzie zaszedł historyczny zbieg okoliczności, w dzisiejszych warunkach nie do powtórzenia, kiedy to elity (przez duże „E”) z różnych powodów uznały, że opłaca im się budować Welfare State (albo raczej: że NIE opłaca im się go NIE budować). Ówczesne elity nie zrobiły tego z dobrego serca – główną rolę odegrała zimna wojna oraz strach przed rodzimym populizmem i konkurencją ideologiczną ze wschodu („panowie, albo my damy ludziom bezpieczeństwo socjalne, albo przyjdzie Biały Miś i powywiesza nas na latarniach”). Wówczas – chyba po raz pierwszy w dziejach – elity dobrowolnie, same z siebie uznały, że należy się posunąć. Dziś ZSRR już nie istnieje, komunizm został zaorany, od lat ’80 obowiązuje konsensus neoliberalny, a więc nie ma nawet teoretycznego zagrożenia, że ktoś powywiesza Bezosów na latarni. Nie ma opcji, żeby powrócić do redystrybucji a’la Labour Party z lat ’50. Liberalizm jest w ofensywie już od 40 lat, a im więcej czasu mija, tym mniejsze mamy szanse, bo im większa następuje kolonizacja świata przez kapitał, tym bardziej lewica się zwija. Owszem – istnieją niedorżnięte enklawy socjalizmu jak Skandynawia, ale i tam liberalizm powrócił w wielkim stylu (dzisiejsza Szwecja to już przecież nie to samo, co Szwecja z lat ’80).
@wo
@Awal Biały
Kwestia przemiany współczesnej lewicy – „jest oferta dla progresywnej miejskiej burżuazji i sojusz z dużym biznesem fotowoltaicznym i autoelektrycznym”
Co ciekawe, jest to teza podnoszona też przez część prawicy (expressis verbis przez Ziemkiewicza – być może od kogoś to skopiował). Zgadzam się, ze lewica musi uderzać w interesy „golfistów”, problem według mnie jest jednak w tym, że golfiści są nieźli w uchylaniu się od ciosu i tenże cios – po sprytnym uniku golfisty – ląduje na zdziwionej gębie klasy średniej.
Przykład: propozycja podatku spadkowego. Golfista: przez kancelarię w Wiedniu zakłada fundację typu privat stiftung gdzieś na Kajmanach. Formalnie to nawet nie jest jego, nic nikt nie dziedziczy. Klasa średnia – obciążą hipoteką mieszkanie, aby wziąć kredyt na zapłatę podatku od mieszkania po babci.
@pb
„obciążą hipoteką mieszkanie, aby wziąć kredyt na zapłatę podatku od mieszkania po babci.”
Przecież wszystkie takie propozycje (oraz realnie stosowane na świecie rozwiązania) mają jakieś progi, że np. do miliona nic. A jeśli babcia ci zostawiła willę na Mokotowie, no to może jednak warto ten kredyt wziąć.
A im bardziej kombinujesz, żeby to zrobić przez srywat sryftung, tym większe ryzyko, że stracisz nad tym kontrolę. Przecież Lennon i McCartney literalnie stracili swoje własne piosenki za sprawą zbyt sprytnego mechanizmu uniknięcia podatków. Ich dzieci to dopiero muszą mieć freudowski uraz! „Mój stary skomponował Yesterday a wszystko co mam z tego to ta nędzna koszulka”.
@mnf
„Takie przekształcenie postaw społecznych (albo – jak to ujął Zandberg – „długi marsz”), próbuje na skalę swoich możliwości uprawiać partia Razem i rozproszone po mediach, uniwersytetach i NGO-sach lewactwo, ale ile ono ma dywizji? ”
No więc moim zdaniem ogromnym sukcesem lewicy było przesunięcie okna Overtona. W swojej bańce mam wielu ludzi (mniej lub bardziej rówieśników), którzy przez ostatnie kilkanaście lat przeszli od konserwatywnego liberalizmu do głosowania na Razem. To częsta droga dziennikarzy (choć moi znajomi to już raczej eks-dziennikarze) „Gazety Wyborczej”. Kiedyś byłem w tym kręgu „jedynym gejem w wiosce”, teraz już nie. Ku mojemu zdumieniu, podobną ewolucję przeszedł fandom science-fiction – część dziadersów nadal siedzi w okopach Świętej Trójcy, ale definitywnie stracili rząd dusz na rzecz Kasi Babis, co mnie bardzo cieszy (I, for one, welcome our Kiciputkian overlords).
Zresztą ewolucja Hołowni i Tuska pokazuje, że oni też to widzą i nie chcą wypaść na zakręcie.
@WO
„zostaje nam tylko bezpieczna obyczajówka – no to po co mi taka lewica, to już se na tego Tuska zagłosuję.”
„Prawdziwą lewicę trzeba robić wbrew golfistom, nie można jej robić z nimi.”
Proponowałbym na chwilę zawieszenie rozważań o definicji tru lewicy i skupienie się na konkretnych obszarach:
– W Polsce osoby LGBT potrzebują podstawowej cywilizacyjnej ochrony zapewnianej przez europejski standard 1) związki partnerskie 2) kryminalizację przestępstw homofobicznych 3) cywilizowaną procedura korekty płci. Nikt oprócz lewicy konsekwentnie tego nie przeprowadzi – ani Tusk, ani Hołownia. Lewica (raczej osoby wywodzące się z „Wiosny” niż z „R”) ma na to szansę, jeżeli zbuduje szerszą koalicję uwzględniającą NGO i przychylne gremia eksperckie (nie tylko na SWPS), być może również jakiegoś celebrytę-„golfistę”. Działanie lewicy może rozwiązać sprawę, która nie jest w polskich warunkach „bezpieczną obyczajówką”, ale palącym problem, zresztą również na poziomie bezpieczeństwa narodowego (Zachód nie będzie bronił przed Rosjanami homofobicznej Bordurii – powiedział to bardzo jasno Orbanowi).
– W Polsce jest za dużo dzieci w domach dziecka – to ważny socjalny problem, gdzie lewica może znaleźć sojuszników po różnych stronach spektrum, tak jak zrobił to Bodnar. Nie będzie raczej wśród nich golfistów, ale będą środowiska opiekuńcze o różnych profilach ideowych, i również akademiccy eksperci. Problem niszowy (jeżeli tak można określić 70 tys. młodych osób) ale szeroko społecznie zrozumiały, dla dobrego politycznego lidera okazja do działania i wykazania sprawczości.
– W Polsce dostęp do jakiegokolwiek mieszkania w mieście szybko staje się dobrem luksusowym. Będzie to nośna społecznie sprawa, gdzie – tak jak piszesz – trzeba będzie wejść w konfrontację z lobby golfistów (choć mówiąc precyzyjniej, a precyzja w takich wypadkach się liczy, także np. ze sprekaryzowanymi agentami nieruchomości). Ale po stronie lewicy (tym razem to musi być „Razem”) będą oddolne ruchy lokatorskie. Proszę nie pisać, że się nie znam i nie będą – bo już bywały, dałem link powyżej.
Każdy z tych tematów to nie tylko kwestia projektów ustaw, wobec których PiS uruchomi zamrażarkę i wyłączy mikrofon. To przede wszystkim kwestia politycznego ukierunkowania społecznych inicjatyw, współpracy z przychylnymi samorządami, włączania działania sektorowego w szerszą strategię („Europejski Okrągły Stół”). To tez owszem kwestia trafnego wyboru tematów – nie wszystkim da się zająć naraz.
Nie mówię o repertuarze „ogólnie dobrych pomysłów” jak to zarzucają mi koledzy z doświadczeniem aktywistycznym, mówię o menu konkretnych opcji dobrego politycznego lidera, którego rolą jest selekcja i kalibracja celów, aktywizacja zasobów i monitorowanie działań.
Kończę obietnicą: za rok pochylę się nad tym, co w powyższych trzech kwestiach zrobił Bodnar – potężny profesor mocarnego SWPS z platynowym karnetem do Golf Clubs Poland, a co lewica w ramach swoich skromnych możliwości sejmowej partii politycznej. Na razie serdecznie dziękuję za dyskusję i łaskawe zainteresowanie WO i koleżeństwa.
@wo, piosenki Lennona i McCartneya
Możesz polecić coś do poczytania na ten temat?
@monday.night.fever
„istnieją niedorżnięte enklawy socjalizmu jak Skandynawia, ale i tam liberalizm powrócił w wielkim stylu”
Trochę off topic (kwestia Szwecji w dyskursach powinna mieć już własną nazwę – coś jak reductio ad Hitlerum), ale nieśmiało przypomnę, że odnośnie mobilności społecznej w Szwecji – najbogatsza rodzina od dwustu lat ta sama, można jechać parę godzin autostradą a wokół prywatny las, kwestia ekologii – Szwedzi dali światu koszmar recykclingu czyli pudełko tetra pack (zespolone w całość papier, plastik i aluminium) oraz fast fashion (najpierw za parę dolarów ktoś szyje koszulki w sweatshopie, potem opalany mazutem kontenerowiec wiezie to do Europy, potem to się szybko robi szmata i ląduje na wysypisku).
@wo
„A im bardziej kombinujesz, żeby to zrobić przez srywat sryftung, tym większe ryzyko, że stracisz nad tym kontrolę.”
Szczęśliwie dla golfistów, działa to lepiej, niż gdy Lennon/Maccartney zakładali Northern Songs. Poza tym zawsze można zwiać z interesem do Holandii [1]- która po części jest takim trochę rajem podatkowym [2]. Wtedy jakoś Holendrzy mniej się mądrzą o solidarności europejskiej.
Willę na Mokotowie łatwo opodatkować – ale akcje SabMiller zdeponowane w banku w Londynie trochę trudniej. Skończy się na opodatkowaniu tej willi czy mieszkania – czyli znowu cios na gębie klasy średniej, golfista robi sprytny unik i poucza o różnorodności i ekologii (ja już wyeliminowałem plastikowe słomki w swoim odrzutowcu – a co Ty zrobiłeś dla oceanów?).
[1] link to campdenfb.com
[2] link to somo.nl
„Z tego rocznego budżetu lewicy należałoby wydać 0 mln zł na opracowanie raportu pt. „Lewicowa polityka wymiaru sprawiedliwości. Początek dyskusji”, który właściwa NGO przygotowała za własne pieniądze i opublikowała w domenie publicznej (link powyżej). Jeżeli nie zaistniała żadna kontynuacja tego raportu ze strony lewicowych polityków to istotnie owa granica fazowa między partią a NGOsami jest nie do przejścia.”
Moment, Twój konkretny plan polega na tym, żeby jakiś lewicowy NGO przygotował Razem za darmo ekspercki dokument programowy w obszarze praktycznie nie ruszonym w Polsce, do wzięcia i pchania naprzód przez lewicowych polityków?
Jakich wg. Ciebie zasobów trzeba żeby „kontynuacja raportu” przełożyła się na choćby kilka wzmianek w mediach i choćby szansę na ruch w sondażu? Nie tylko finansowych, ale też roboczogodzin, wolontariuszy, zaangażowania organizacji? Jak to sobie wyobrażasz w praktyce?
@Awal Biały
„– W Polsce dostęp do jakiegokolwiek mieszkania w mieście szybko staje się dobrem luksusowym. […] trzeba będzie wejść w konfrontację z lobby golfistów (choć mówiąc precyzyjniej, a precyzja w takich wypadkach się liczy, także np. ze sprekaryzowanymi agentami nieruchomości). ”
Od golfistów, poprzez agentów, doradców, właścicieli funduszy ziemi, architektów, doradców, rzeczoznawców (wyceniaczy), aż do BKŚ. Odnośnie BKŚ – wysokie ceny nieruchomości w Warszawie zmniejszają mobilność społeczną- tym samym tworzą barierę wejścia na rynek pracy – tym samym bronią poziomu wynagrodzeń aktualnej BKŚ. Budowa dobrej bariery wejścia na rynek to podstawa – a tu golfiści bronią (niechcący) poziomu płac aktualnej BKŚ. Zresztą – jak już pisałem wcześniej – w tym sektorze golfiści rozsądnie podzielili się pieniędzmi z „dołami” biznesowymi.
@st
„Możesz polecić coś do poczytania na ten temat?”
Ciocia Wiki na ratunek! link to en.wikipedia.org
@s.trabalski
Lennon&MacCartney
W skrócie – chodzi o firmę Northern Songs Ltd. O przygodach z tą spółką opowiada hasło o niej w wikipedii – jest też cała masa tekstów.
BTW – piosenka „Only a Northern Song” z płyty „Yellow Submarine” jest też o tej spółce.
Tzn. ogólnie kojarzę tę historię i jestem świadomy istnienia NS. Pomyślałem, że może kojarzysz coś obszerniejszego na ten temat. Widzę, że na Wiki jest parę źródeł.Dzięki.
@bartolpartol
„Dlatego OZE wiatrowe i słoneczne potrzebują magazynów energii, żeby zapewnić stałe dostawy prądu. Czy tymi magazynami są baterie, sprężone powietrze, wodór czy e.sz.-p. to w sumie drugorzędna sprawa”
Nie wierzę w skuteczne magazynowanie energii. Przy dzisiejszej technologii sprawność takiego magazynowania to jest śmiech na sali. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz – tutaj niestety na przeszkodzie stoi fizyka, a tak konkretnie to jest to (chyba?) związane z entropią. Wierzę za to w uelastycznienie sieci, najlepiej w triadzie atom + OZE + gaz.
@wo
„No więc moim zdaniem ogromnym sukcesem lewicy było przesunięcie okna Overtona. W swojej bańce mam wielu ludzi (mniej lub bardziej rówieśników), którzy przez ostatnie kilkanaście lat przeszli od konserwatywnego liberalizmu do głosowania na Razem. To częsta droga dziennikarzy”
Miło, że paru eks-dziennikarzy „GW” nawróciło się na lewactwo. Ale dopóki UC i elity biznesowe (które dziś we własnym interesie siedzą w okopach reaganothatcheryzmu) nie nawrócą się na szwecjalizm, na inkluzywny Welfare State nie ma szans. Elity to niewidzialny czarnoksiężnik, który ma niewyobrażalną siłę kształtowania dyskursu (i korumpowania polityki spoza kulis poprzez sponsorowanie partii i think-tanków), demokracja to należący do niego teatrzyk, a politycy to jego kukiełki. Jak jest ona olbrzymia niech świadczy fakt, że powojenne państwo dobrobytu budowała nie tylko lewica, ale również chadecy! Albo podatki za Eisenhowera – *wtedy* Republikanie je tolerowali, *dziś* się zapluwają o zbrodniczym Lewiatanie-złodzieju. Wszystko dlatego, że nastąpiła zmiana optyki elit. A gdzie jest ten Związek Radziecki, który był straszakiem dla elit powojennego zachodu i który wymuszał inkluzywną politykę?
„[lewica] musi mieć postulaty zwiększenia im podatków, osłabienia ich pozycji politycznej, emancypacji ich podwładnych. Otóż do TAKIEJ akcji nie zaprzęgniesz już SWPS ani Gazety Wyborczej”
No właśnie – dla „golfistów” kwestie obyczajowe są bardzo wygodne. Na tym polu łatwo podadzą lewicy rękę, bo nic ich to nie kosztuje (spójrz, jak gładko w 15 lat „Newsweek” przeszedł od klęczenia przez Janem Pawłem Świętym do walenia w kościół – to wielka zmiana, bo przypominam, że za życia JPII nawet dla „Wyborczej” temat pedofilii w kościele był gorącym kartoflem). Co innego redystrybucja – lewica nich się bawi głupotkami w piaskownicy, ale kwestie ekonomiczne to już są poważne sprawy dla dorosłych do omawiania na polu golfowym. Przez 30 lat traktowano Ikonowicza jak osobę chorą psychicznie i bolszewika z nożem w zębach, tu się akurat nic nie zmieniło. Wyobrażasz sobie ten rejwach, gdyby dziś w Polsce zaproponować np. miljonprogrammet? Skandal, socjalizm, Chruszczow, Wenezuela i chołota srająca na klatkach schodowych!
Paradoksalnie, ja upatruję szans dla polskiej lewicy POZA Polską – skoro jesteśmy tylko lustrem, w którym odbijają się prądy ze Stanów Zjednoczonych, ewentualny wybór Sandersa na prezydenta i przestawienie ideologicznej zwrotnicy za wielką wodą pomógłby nam bardziej niż stu Zandbergów (nagle uogólniony Tomasz Lis zacząłby pisać, że 90% podatki dla superbogaczy to może nie taki zły pomysł). Ale to mało prawdopodobne, bo tam wielki kapitał mocno trzyma media i polityków za mordę.
@awal
„choć mówiąc precyzyjniej, a precyzja w takich wypadkach się liczy, także np. ze sprekaryzowanymi agentami nieruchomości”
A nawet z moją średnia klasą średnią, która od lat inwestuje w mieszkania na wynajem, to powszechne w moim bąbelku. Mnie konkretnie jako jednostkę można jednak rozbroić argumentem, że cokolwiek stracę ja jako jednostka, to zyskają moje dzieci (a definiuję to tak, że MMC jest wtedy, kiedy te mieszkania na dalszą metę „zostają w rodzinie”, natomiast UMC kiedy jest tego jakaś nadwyżka, służąca już wyłącznie zaspokajaniu potrzeb konsumpcyjnych właściciela/i).
„Proszę nie pisać, że się nie znam”
Mam nadzieję, że tego tak nie odebrałeś! Zagadka Twojej tożsamości pasjonuje chyba nie tylko mnie. Na podstawie tego, co napisałeś w tym wątku wnoszę, że to miasto, w którym nie ma prężnych NGOsów, więc nie obserwowałeś z bliska tego, o czym pisał Redezi – że znajomi z NGOsów nagle ciebie nie poznają na ulicy tylko dlatego, że sam już nie jesteś w NGOsie, tylko w Razem.
Z Twoich dawnych rozważań o rynku książki wnoszę też, że to miasto, w którym nie ma żadnego dużego wydawnictwa ani lokalnego festiwalu literackiego, bo gdyby taki był, wkręciłbyś się na niego jako lokalny notabl i zwyczajnie kiedyś tam pogadał w towarzystwie jakiegoś Dehnela czy Chmielarza (albo nawet i moim!), o tym czego ile się sprzedaje.
Nowy Sącz?
Były też spekulacje, nie pamiętam czy @krystyna_ch, czy @dzieci_cieci (która otworzyła mi oczy na przebiegłą reakcyjność Aawal) że chodzi o miasto akademickie. Nie sądzę.
> Z tego rocznego budżetu lewicy należałoby wydać 0 mln zł na opracowanie raportu pt. „Lewicowa polityka wymiaru sprawiedliwości. Początek dyskusji”
Dokładnie tyle jest wart. 20 zapisanych stron (35 razem z pustą przestzenia i kartami tyułowymi uroczo ilustrowanymi typograficznymi nagrobkami/cieniami z systemu operacyjnego DOS) z których 5 stanowi przedruk. Są tam takie komunały jak „Społeczeństwo zasługuje, by sędziami byli najlepsi prawnicy”. Czytając ten tytuł rozwiający się w akapit, myślałem, że poruszona zostanie kwestia, że sędzią w polsce zostać łatwiej niż lekarzem specjalistą. Ale nie, tam tylko w wielu słowach napisano żeby przywrócić KRS. Kto potrzebuje oparcia w takiej mądrości? Chyba tylko ego Awala, że wodolejstwo do jakichś broszurek ma jakąś wartość w jakimś równoległym świecie akademickim.
@redezi
„Jakich wg. Ciebie zasobów trzeba żeby „kontynuacja raportu” przełożyła się na choćby kilka wzmianek w mediach i choćby szansę na ruch w sondażu?”
Moim zdaniem przedstawienie lewicowej odpowiedzi na reformy Ziobry – jakiegoś programu „Sprawiedliwość Na Co Dzień” gdzie byłoby nie o zwalnianiu sędziów kradnących wiertarki, ale np. o lepszej sądowej ochronie praw lokatorów, to nośna koncepcja warta zastanowienia. Tym bardziej, że w istocie lewicowi eksperci napiszą właściwe przepisy (tak już bywało).
Ale może masz rację i takie rzeczy to nie na wątłe barki sejmowej lewicy, tym może się zająć tylko mocarny Bodnar (notabene walczący dotąd o ograniczenie eksmisji tak jak o „bezpieczną obyczajówkę”). Zobaczymy za rok!
@wo
„Mnie konkretnie jako jednostkę można jednak rozbroić argumentem, że cokolwiek stracę ja jako jednostka, to zyskają moje dzieci”
Każde rozwiązanie, sugerowane przez Awala, uderzy w dzieci inwestującego w mieszkania – odwrócenie trendu (czyli – te dzieci czy może jeszcze kolejne pokolenie odczuje koszty BRAKU tych rozwiązań) nastąpi dopiero przy osiągnieciu sytuacji na poziomie np. Brazylii – bo ci potomkowie po prostu będą bali się chodzić po ulicach (sytuacja: Eloje i Morloki). Proszę pamiętać o tworzeniu barier wejścia (na rynek pracy – mieszkania w Warszawie, edukacja – wynajem dodatkowego sfinansuje roczne studia za granicą). Słowem – trudno wyobrazić mi sobie sytuację, że realnie te dzieci zyskają (oczywiście „zyskanie” to trochę nieostre pojęcie – może rozumiemy je różnie, ale skoro mówimy o zmianach fiskalnych, to przyjąłem wąskie rozumienie).
@mnf
„Miło, że paru eks-dziennikarzy „GW” nawróciło się na lewactwo. ”
A nawet obecnych! To wcale nie jest miłe, to tylko unaocznia, jak bardzo szeregowy dziennikarz nie ma wpływu na medium, w którym pracuje. Obecna inba, cokolwiek z niej wyjdzie, to pokłosie wieloletniej tradycji traktowania pracownikow przedmiotowo. Spotykając się z zarządem jako związkowiec odkryłem, że oni po prostu nie czytają „Gazety Wyborczej”. Nie wiedzieli kim jestem, nie wiedzieli, o czym piszę, nie bardzo nawet wiedzieli, co to jest „Duży Format” (pewna metaforyczna golfistka uważała, że to „dodatek weekendowy”). Najbardziej żałuję, że im się nie przedstawiłem jako dziennikarz sportowy. Uwierzyliby.
„nie nawrócą się na szwecjalizm, na inkluzywny Welfare State nie ma szans”
Historycznie rzecz biorąc, na zachodzie też się nie nawróciły – zostały zmuszone do kompromisu.
@wo
„Spotykając się z zarządem jako związkowiec odkryłem, że oni po prostu nie czytają „Gazety Wyborczej”. […] nie bardzo nawet wiedzieli, co to jest „Duży Format” […]. Najbardziej żałuję, że im się nie przedstawiłem jako dziennikarz sportowy. Uwierzyliby”
Łomatko… myślałem, że sytuację jak z Dillberta (ktoś pamięta jeszcze? polecam) to tylko w dobrozmianowych korpo. Kontrhistria sprzed 20 lat – prezes pewnej instytucji finansowej (ok. 2000 pracowników) pamiętał nawet imiona dzieci mojej koleżanki (może poza centralą było gorzej).
Dillbertowa historia zainspirowała mnie do zadania pytania – jeżeli nie chcę płacić wyższych podatków, żeby za zaoszczędzone pieniądze kupić nowy rower – to jestem prawakiem czy lewakiem? Pamiętacie ministra spraw zagranicznych- weganie oraz cykliści?
@wo „nie bardzo nawet wiedzieli, co to jest „Duży Format” (pewna metaforyczna golfistka uważała, że to „dodatek weekendowy”)”
Przecież kiedyś wychodził bodajże w czwartek! Więc się w sam raz nadawał na lekturę przy porannej kawie.
@pb „Szwedzi dali światu koszmar recykclingu czyli pudełko tetra pack (zespolone w całość papier, plastik i aluminium) oraz fast fashion”
Tak w ogóle to tej kwadratury koła – jak zapewnić masom dobrobyt, czyli większe mieszkanie, samochód, wczasy oraz trzecią/entą parę butów – i nie zrujnować przy tym planety, jeszcze nikt nie rozwiązał. Może wirtualizacja? Każdemu konsolę i komórkę, na łeb Oculusa i hajda na wirtualne Malediwy…
@Awal Biały
Raz, że elektorat integralny lewicowo – LGBT + mieszkania komunalne – w Polsce nie występuje, tzn. jest to obecny elektorat partii Razem (1.61%?).
O ile gardzę komentatorami politycznymi, to ufam, że prof. Chwedoruk ma rację mówiąc o tym, że główna oś (i stabilna) podziału w Polsce rysuje się między „integralnym liberałami i wrażliwymi społecznie konserwatystami” – anegdotycznie: w tym moim obecnym i byłym korpo jeśli taki zwykły, niezbyt zainteresowany polityką dude nie był w 100% „sprywatyzujmy służbę zdrowia i j*bać biedę” i przejawiał „wrażliwość społeczną”, to była to osoba (głęboko?) wierząca.
Dwa, realnie istniejący elektorat Lewicy w swojej największej części, czyli byłych wyborców SLD, nie jest jakimś wielkim entuzjastą „progresywizmu kulturowego” – kandydat na prezydenta – Biedroń, który jednoznacznie kojarzył się z tymi kwestiami dostał 2% w wyborach prezydenckich. Dodatkowo, nie jest najgorzej sytuowany – kwestie socjalne i problemy mieszkaniowe nie stanowią dla niego głównego problemu.
Nie piszę tego, żeby powiedzieć, że się „nie da” (jakiś lider balansujący te tematy jest warunkiem koniecznym dla istnienia Lewicy), ale żeby pokazać, że twoja pewność siebie w podejściu: „co za debile; wystarczy, żeby mieli takiego lidera jak harpagan Bodnar, współpracowali z NGO-sami i pchali LGBT+socjał+reformę pieczy zastępczej, będzie 15% jak nic” jest triggerujące dla osób, które tak hurra-optymistycznie nie patrzą na rzeczywistość.
@mnf, energia
60-70% efektywności przechowywania energii to nie jest śmiesznie mało (tzn. może jak porównamy z ATP czy czymś takim), to jest coś co ma sens w połączeniu z OZE i nie tylko. Nie jest też tak, że fizyka nie pozwala na więcej jeżeli się do tematu podejdzie twórczo (np. pompa ciepła może dostarczyć 4-krotnie większego ciepła niż energia dostarczona, moce chłodnicze też typowo przekraczają 100%). Problem w tym, że to wszystko jest drogie skomplikowane i cierpi na choroby wieku dziecięcego. No i ma gabaryty.
@mieszkania
Jak tak patrzę na to szaleństwo na rynku warszawskim (na innych chyba podobnie?) to mam dość ponure przeczucia. Masa ludzi zapożycza się pod sam korek w czasach praktycznie nieistniejących stóp procentowych, na wcale nie tak fantastyczne mieszkania. Co będzie jak stopy wzrosną (a kiedyś w końcu muszą)? Ilu z obecnych nabywców będzie stać na dodatkowe zabezpieczenie jeżeli wartość ich nieruchomości spadnie (nawet nie jakoś drastycznie ale na tyle by bank na to zwrócił uwagę)? Powtórka z 2008 jest całkiem realna.
@❡
„@dzieci_cieci (która otworzyła mi oczy na przebiegłą reakcyjność Aawal)”
Pamiętam, że w marcu Awal uzasadniał walenie w klasę średnią za pomocą podatku spadkowego(*), z czym parę osób polemizowało, ale żeby zaraz „reakcyjność”? Niczego takiego nie zauważyłem. Na tym blogu takie określenie to wręcz obelga.
* – link to ekskursje.pl :
„niestety prawdziwie lewicowy podatek od spadków powinien raczej dotykać „normalnych ludzi” zostawiających dzieciom skromne mieszkania w miastach wojewódzkich, a nie Kulczyka zostawiającego pałac na riwierze. To właśnie inteligenckie mieszkanka po babciach podwyższają barierę wejścia do klasy średniej dziecku z ludu, które i tak obciąża brak kapitału kulturowego, wykluczenie transportowe itd. Sandra z Mycisk Dolnych nie konkuruje z Kulczykiem juniorem, ale z fajnym lewicowym Oskarem z Mokotowa/ Kleparza/ Zaspy/ Jeżyc i jego networkiem rozwijanym na bibkach w pobabcinym mieszkaniu (…)”
Kilka uwag na szybko, bo nie mogłem przez nabijanie punktów odpisać wcześniej
1) Gaz, gazociągi, OZE – wizje z komentarzy bywają pociągające – generalnie w polityce, także tej bezpieczeństwa/energetycznej lepiej jest niestety zainwestować w to jest i działa, nawet zakładając ryzyko że za jakiś czas może okazać się przestarzałe, ostrożnie przechodząc do czegoś nowego. Ma to także znaczenie dla uprawiania progresywnej polityki w szerszym zakresie – zawsze padnie pytanie o to jak konkretne progresywne wizje przełożą się na to co mamy tu i teraz, ewentualnie w perspektywie najbliższych lat – dla większości odbiorców jakichkolwiek rekomendacji to jest maksymalny horyzont czasowy. Pisanie czegoś w perspektywie dłuższej jest praktykowane, ba pożądane…ale im dłuższa perspektywa czasowa, tym bardziej i przekaz i dyskusję zawężamy do grona ekspertów o wysokim kapitale kulturowym/wiedzy/doświadczenia a nie odbiorców przekazu – np. urzędników państwowych.
2) Tenże horyzont czasowy w proponowaniu jakichkolwiek reform uzupełnia także kolejny, dotyczący ważności poszczególnych spraw. To w jaki sposób postrzegane są poszczególne zagadnienia jest kształtowane zarówno przez poszczególnych aktorów – w tym zwłaszcza polityków, media – mimo wszystko mające moc kreowania narracji w poszczególnych wąskich zagadnieniach oraz nośne medialnie zdarzenia.
W tym momencie widać jedną, największą słabość cytowanej przez Awala publikacji o wymiarze sprawiedliwości. Popełniły go osoby o wysokim kapitale kulturowym, świadome znaczenia równego dostępu do sądów, praw osób LGBT, niepełnosprawnych – ok wszystko fajnie i pięknie ale co z wymiaru sprawiedliwości najbardziej przykuwa uwagę? Sprawy karne, które przez wiele lat były postrzegane na zasadzie wręcz ludowej zemsty (na zasadzie: pozamykać bandytów a kto nie chce siedzieć niech nie popełnia przestępstw”). Tutaj wątki prawa karnego są ograniczone tylko do postulatów wzmocnienia ochrony wybranych grup. Co z tego zrozumie odbiorca o niższym kapitale kulturowym, z klasy średniej innej niż wielkomiejskie sieci okołouczelniane ? To że lewica chce aby sądy specjalnie chroniły tylko wybrane grupy a nie ich.
3) Od Lewicy jako siły politycznej, na tyle przynajmniej na ile widzę w swoich bąbelkach, oczekuje się aby była czymś więcej niż tylko siłą mającą na uwadze kilka obszarów. Oczywiście to o czym pisze Awal jest ważne, za tymi sprawami stoją ludzkie tragedie – ale oczekiwania idą w kierunku jasnych stanowisk w wielu sprawach. Tymczasem, powtórzę swoje rytualne narzekania, lewica w sferze polityki zagranicznej czy obronnej, mimo prób (tu widać rolę mediów – doraźne interpelacje poselskie to nie raz nie dwa powtórzenie argumentów z publicystyki, nawet niedawno wychwyciłem swoje jakieś ślady…) leży i natychmiast podkłada głowę pod topór „oni chcą zabrać pieniądze na armię i dać na socjal”.
sheik.yerbouti
„Może wirtualizacja? Każdemu konsolę i komórkę, na łeb Oculusa i hajda na wirtualne Malediwy…”
Gdzieś to u Lema było – „Kongres futurologiczny”?. Przypomina mi się też takie zdjęcie – jedno moim zdaniem z najlepszych i niedocenianych – Mark Zuckerberg idzie przez salę konferencyjną (w najeczkach i t-shircie), na fotelach siedzą faceci jak jeden mąż w oculusach, wbici w korpo-garnitury. Bardzo bogate w znaczenia zdjęcie.
@WO
„Mam nadzieję, że tego tak nie odebrałeś!”
Ależ skąd, bardzo miło się rozmawia. Nawet kolega ❡ dał mi dziś chwilę radości, choć raczej niezamierzoną. Wydaje mi się WO, że warszawskość kieruje Cię na jakieś fantastyczne tory, których bym poniechał. Nie przystaję do Twoich domniemań – jestem przeciętniejszy. W każdym razie Polskę prowincjonalną znam w kilku jej lokalnych wydaniach raczej dobrze i stąd również czerpię jakiś optymizm – ostatnio przy okazji pewnego upamiętnienia, w którego centrum stały lokalne ofiary Zagłady, uderzyło mnie szerokie i ciepłe, ludzkie zainteresowanie lokalną społecznością żydowską, która odeszła – nawet bardziej jej dawnym życiem, niż tragiczną śmiercią. Owszem, w polskich księgarniach wciąż rzucają się w oczy działy o „rozwoju osobistym” (niezawodny globalny marker zatomizowanych społeczeństw), ale chyba coraz mocniej zaczynamy wyczuwać wartość polityk i działań wspólnotowych, wspólnej pamięci i społecznej solidarności. Szczere pozdrowienia i ukłony!
@krzloj
„anegdotycznie: w tym moim obecnym i byłym korpo jeśli taki zwykły, niezbyt zainteresowany polityką dude nie był w 100% „sprywatyzujmy służbę zdrowia i j*bać biedę” i przejawiał „wrażliwość społeczną”, to była to osoba (głęboko?) wierząca”
To jest ciekawe i zgodne z moją anecdatą. Moi (w większości na szczęście byli, odziomałem jeszcze gdy korzystałem z Facebooka…) znajomi-ateiści to prawie co do jednego fanbaza Korwina i okolic („sprywatyzujmy służbę zdrowia i jebać biedę”). Dziś oni są chyba wielbicielami Ziemkiewicza i Maxa Kolonki. Głęboko wierzące moherowe babcie mogą nienawidzić LGBT czy uchodźców, ale raczej nie będą bredzić o „fighterach w świecie dżungli” czy głosić darwninizmu społecznego. Szkoda, że Święty Uśmiechnięty zaorał takie zjawisko jak Teologia Wyzwolenia – widocznie połączenie chrześcijaństwa z marksizmem za bardzo kłuło jego przyjaciela Reagana w oczy.
@awal
„Wydaje mi się WO, że warszawskość kieruje Cię na jakieś fantastyczne tory,”
Masz absolutną rację, ale przecież z natury taka uczelnia, jaka mogłaby pozyskać Bodnara (a także siedziby tych NGOsów, które będą pisać te raporty) – mogą być tylko w Warszawie, z honorowymi wzmiankami dla jeszcze kilku miast, które można wyliczyć na palcach jednej ręki. I wydaje mi się, że z kolei Ciebie Twoja myciskość kieruje do nierozumienia mechanizmów, które rządzą w stolycy.
A ja je znam dużo lepiej niż bym chciał (jakoś lepiej mi było ze złudzeniami, które miałem kilkanaście lat temu).
@mnf
„To właśnie inteligenckie mieszkanka po babciach podwyższają barierę wejścia do klasy średniej dziecku z ludu, które i tak obciąża brak kapitału kulturowego, wykluczenie transportowe itd. ”
Podatek spadkowy nie jest narzędziem do rozwiązania tego problemu. Problem „dziecka z ludu” rozwiązywać będą mieszkania komunalne (i inne niekomercyjne, ale wspierane przez państwo). Lewicowa polityka powinna generalnie dążyć do obniżenia ceny metra kwadratowego – na czym na papierze będę oczywiście potężnie w plecy, ale pogodzę się z tym, bo z kolei do przodu będą moje dzieci.
@wo
„Podatek spadkowy nie jest narzędziem do rozwiązania tego problemu. Problem „dziecka z ludu” rozwiązywać będą mieszkania komunalne”
Ależ oczywiście – to powyżej to nie są moje słowa, przytoczyłem cytat z Awala (podając link do jego wypowiedzi z marca).
@Awal Biały
„coraz mocniej zaczynamy wyczuwać wartość polityk i działań wspólnotowych”
Mała anecdata: w „Wiedzy i Życiu” w 1989 r. redakcja zrobiła coś w rodzaju korespondencyjnego turnieju wśród czytelników. O ile pamiętam, w puli była pewna kwota N złotych (chyba na dzisiaj około miliona złotych), czytelnik mógł przysłać liczbę (liczby całkowite >0), wygrywał ten, co przysłał największą liczbę. Jednocześnie jego wygrana równała się kwota N złotych / zgłoszona przez niego liczba.
Konkurs został, o ile pamiętam, nierozstrzygnięty – parę osób zgłosiło liczbę = najwyższa liczba kogoś innego + 1.
Co ciekawe, konkurs był kopią konkursu z jakiejś dużej amerykańskiej gazety z lat osiemdziesiątych (chyba z jakimiś modyfikacjami: w Stanach wygrana była dzieloną przez sumę liczb zgłoszonych przez uczestników). Porównując rozkład liczb zgłaszanych przez amerykańskich i polskich użytkowników, redakcja (oni też byli świadomi, ze nie jest to metodologicznie badanie naukowe) wysnuła wniosek, że społeczeństwo polskie jest mniej nastawione na współpracę, a bardziej na rywalizację – nawet dla samej rywalizacji, realna korzyść z wygranej jest mniejsza. Uwaga – w porównaniu z Amerykanami z końcówki lat osiemdziesiątych. Pamiętajmy też, ze profil ówczesnych czytelników „Wiedzy i Życia” pewnie nie był reprezentatywny dla społeczeństwa (to już było WiŻ po upgrade – większy format itp, BTW to był znakomity wtedy miesięcznik, red. nacz. chyba Jan Rurański).
@wo
„Przecież wszystkie takie propozycje (oraz realnie stosowane na świecie rozwiązania) mają jakieś progi, że np. do miliona nic. A jeśli babcia ci zostawiła willę na Mokotowie, no to może jednak warto ten kredyt wziąć.”
Pamiętajmy jednak że żyjemy obecnie w kraju w którym minister finansów nie rozumie różnicy między klasą średnią a płacą średnią. Progi ustawione przez takich ludzi zapewne spowodują poważne problemy finansowe u znacznej ilości całkiem niebogatych ludzi którzy właśnie odziedziliczyli coś po rodzinie, nie daj borze dwa razy, i w teorii są milionerami, mimo że ich nieruchomości nawet niespecjalnie są możliwe do spieniężenia. Przecież nikt nie będzie robił indywidualnych wycen mieszkań czy gruntu pod sam podatek, to na pewno byłby tylko jakiś limit metrów, niezależnie czy jest to np ruina a właściciela nie stać na remont.
@awal
Wydaje mi się ze twój błąd polega na tym że zakładasz że partia polityczna jest w stanie wykonać poważną pracę merytoryczną za darmo rękami członków. Niestety nie jest tak. W Razem i tak jest stosunkowo nieźle jeśli chodzi o poziom intelektualny i wiedzę jak na przeciętny poziom polskich polityków. Ale zasadniczo do pisania skomplikowanych ustaw potrzebni są specjaliści. A ich czas kosztuje. Ten sam dokładnie problem mają NGOsy typu ruchy miejskie. Robimy co możemy własnymi siłami by np pisać sensowne propozycje rozwiązań dla rady miasta czy dzielnicy. Ale jesteśmy tylko amatorami a ze składek to możemy sobie za hosting strony webowej zapłacić a nie za czyjąkolwiek pracę. Bodnar jako urzędnik państwowy miał budżet na zatrudnianie ludzi i porównywanie tego z jakąkolwiek działalnością społeczną jest bardzo nie fair.
UWAGA: zaniedbalem zagladanie do spamu, parę komentarzy padło ofiarą filtru, za co przepraszam. Wśród nich – ten…
@vinidion
„Nawet jeśli WO nie wierzy w Trybunały Stanu, rozliczenia, procesy itd., mnóstwo wyborców uwierzy ”
Co jest społecznie cholernie niebezpieczne, bo tych rozliczeń po prostu nie będzie. Przestępstwa urzędnicze się przedawnią, a poza tym z tego się skazuje płotki – komuś na końcu da się udowodnić, że bezprawnie wpisał słowo „lub czasopisma” do projektu ustawy, ale taki proces przynosi tylko rozczarowanie, bo nie dotyka Grupy Trzymającej Władzę. Na Kaczyńskiego nawet Banaś nic nie znalazł, poza groteskowymi zarzutami o krytyczne wypowiedzi. A na Trybunał Stanu zabraknie głosów, jak zwykle.
@unikod
” chodzi o miasto akademickie. Nie sądzę.”
Akademickość ma różne oblicza. Myślę, że jest tam jakaś uczelnia – ale na pewno nie taka, która mogłaby ściągnąć Bodnara. Nowy Sącz też jest miastem akademickim, podobnie jak Rzeszów (ku któremu się skłaniam najczęściej, bo kiedyś Awal napisał coś, z czego wynikało, że to korytarz drogi numer 19).
@ Awal
„Moim zdaniem przedstawienie lewicowej odpowiedzi na reformy Ziobry – jakiegoś programu „Sprawiedliwość Na Co Dzień” gdzie byłoby nie o zwalnianiu sędziów kradnących wiertarki, ale np. o lepszej sądowej ochronie praw lokatorów, to nośna koncepcja warta zastanowienia.”
To nie są zasoby, to jest parafraza tego co już pisałeś. Na tej podstawie sądzę, że nie kierowałeś nigdy na serio średnim lub większym projektem w akademii, NGO lub korpo, tylko pozostałeś na etapie eksperta od myślenia i snucia śmiałych wizji, który nigdy na serio nie szacował rzeczy poza swoim poletkiem.
Może masz doktorat, może masz doświadczenie analityczne czy legislacyjne, ale nie masz pojęcia o organizowaniu pracy na kilka lat w zespole ludzkim. I nie masz podstawowego pojęcia o popularyzacji nauki, popularyzacji pracy NGO ani o mediach. Stąd Twoje porady uważam za besserwisserstwo pozbawione większej wartości, za to nieodmiennie frustrujące – bo pozorujące głębię. Jeśli wolisz, mogę przestać porównywać do Steinera i zacząć do Gladwella. Nie jest dobrze ziom.
@ Adiunkt
„Tymczasem, powtórzę swoje rytualne narzekania, lewica w sferze polityki zagranicznej czy obronnej, mimo prób (tu widać rolę mediów – doraźne interpelacje poselskie to nie raz nie dwa powtórzenie argumentów z publicystyki, nawet niedawno wychwyciłem swoje jakieś ślady…) leży i natychmiast podkłada głowę pod topór „oni chcą zabrać pieniądze na armię i dać na socjal”.”
Dasz może 2-3 przykłady mediów specjalistycznych z polityki zagr i obronnej, które warto czytać żeby się doszlifować albo gdzie warto próbować się wciskać? Może byłoby łatwiej niż w mediach ogólnych. Może być na maila 36ggz [at] wp.pl Razem powoli się tu szlifuje, ale przyznam, że tu nadal sporo brakuje. Przekażę komu trzeba.
@OZE, magazyny itd.
Ja to widzę dość prosto:
1) Jesteśmy zdeterminowani, aby zredukować radykalnie emisję CO2 w perspektywie około 20 lat.
2) OZE są niestabilne z natury i wymagają buforowania.
3) Techniki gromadzenia energii na wymaganą przez OZE (jako główne źródło) skalę są albo trudne ze względu na warunki geograficzne (el.sz-p w Polsce), albo bardzo drogie i niezbyt trwałe (baterie), albo dopiero w fazie koncepcji lub instalacji eksperymentalych (powietrze, wodór,…). Coś pominąłem?
Z powyższego równania wychodzi mi atom.
Technologia znana od dekad. Pewna. Wydajna. Bezemisyjna. Owszem, droga w budowie, ale czy Francja zbankrutowała, opierając swoją energetykę opartą o atom w ciągu około 2 dekad? A przy produkcji seryjnej ceny też by spadły, w porownaniu do dzisiejszej sytuacji, gdy bloki jądrowe buduje się niemalże jednostkowo, ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami. Jako asekurant, wolę trzymać wróbla w garści, niż w obliczu nadchodzącej katastrofy stawiać na technologie o niepewnych perspektywach.
@unikod
” chodzi o miasto akademickie. Nie sądzę.”
@wo
„Akademickość ma różne oblicza.”
Ja strzelam, że nie tyle o peryferyjną uczelnię chodzi, bo sądzę, że tam też (zakładam) istnieją mechanizmy społeczno-polityczne, których Awal zdaje się nie ogarnąć. Szedłbym bardziej w kierunku jakiegoś niszy (peryferyjności) w obrębie dyscypliny – adiunkt na europeistyce? Może jakaś głęboka nisza na prawie (i też niekoniecznie w sektorze publicznym)?
@redezi
„Dasz może 2-3 przykłady mediów specjalistycznych z polityki zagr i obronnej, które warto czytać żeby się doszlifować”
Z rzeczy bardziej akademickich – publikacje PISM oraz OSW – dające sporą dawkę merytoryki za darmo, co ciekawe interesujące rzeczy trafiały się w publikacjach. Z publikacji bardziej rapierowych – FragOut (za darmo, on-line ). Do tego w Polsce „talk of the Town” w branży są czasopisma z dwóch wydawnictw : Magnum-X („Nowa technika wojskowa” i mutacje lotnicze morskie historyczne) oraz Zespół badań i analiz militarnych (Wojsko i technika plus analogiczny pakiet mutacji – kiedyś to była jedna ekipa…). Tylko trzeba wychwytywać teksty naprawdę analityczne pomiędzy mniej lub bardziej rzeczami sponsorowanymi. Do tego z anglojęzycznych – War in The Rocks – sporo ciekawych ale z definicji amerykańsko centrycznych rzeczy – choć nie zawsze, przykład [1] oraz The War Zone [2] (zadziwiająco dużo ekskluzywnych materiałów).
[1] [ link to warontherocks.com
[2] [ link to thedrive.com
@wo
„Podatek spadkowy nie jest narzędziem do rozwiązania tego problemu. Problem „dziecka z ludu” rozwiązywać będą mieszkania komunalne (i inne niekomercyjne, ale wspierane przez państwo). Lewicowa polityka powinna generalnie dążyć do obniżenia ceny metra kwadratowego – na czym na papierze będę oczywiście potężnie w plecy, ale pogodzę się z tym, bo z kolei do przodu będą moje dzieci.”
Bardzo dobry model ekonometryczny polskiego rynku mieszkaniowego (opracowany przez autorytet w tej dziedzinie) wskazywał, że głównym driverem cen mieszkań jest dostępność kredytów. Tu NBP ma odpowiednie narzędzia. Nie trzeba podatku spadkowego. Poza tym podatki nie powinny mieć charakteru konfiskacyjnego (to w zasadzie element praw człowieka) – a zatem niekonfiskacyjny podatek spadkowy w określonych sytuacjach może tylko podnieść stawki najmu (trudno to przewidzieć).
Odnośnie, czy dzieci będą miały do przodu – jeżeli nie dobijemy do poziomu mieszkalnictwa w Brazylii, to nie będą miały do przodu. No chyba, że w wymiarze w moralnym (albo nawet eschatologicznym – … niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego).
Są rozwiązania inne niż budownictwo komunalne. Przykład – szpital w Londynie (NHS) chciał zatrudnić pielęgniarki. Musiał (takie realia rynku) zapewnić im mieszkania. Developer wybudował, fundusz inwestycyjny kupił i wynajął NHS czy samorządowi (nie pamiętam), pielęgniarki dostały mieszkania pod wynajem po preferencyjnych cenach. Fundusz miał kapitał nie od Dużych Grubasów, ale od drobnych ciułaczy. Uwaga – na końcu golfiści odpalili szampana – po podliczeniu swoich prowizji. Ale poza tym: szpital ma pielęgniarki, drobni ciułacze mają bezpiecznie ulokowane środki, pielęgniarki mają pracę i mieszkanie (kawalerkę) w Londynie. Gdzie jest haczyk – samorząd musi mieć środki na dosypanie do tego rozwiązania.
@sfrustrowany adiunkt „The War Zone [2] (zadziwiająco dużo ekskluzywnych materiałów).”
Oczywiście warto też czytać The Onion, jak widać mają dobrych analityków: link to thedrive.com
@redezi
„Stąd Twoje porady uważam za besserwisserstwo pozbawione większej wartości, za to nieodmiennie frustrujące – bo pozorujące głębię.”
Nie porady, lecz raczej oczekiwania. Wiem, czego oczekiwałbym jako wyborca lewicy od liderów partyjnych, a wobec serii Waszych pytań ilustruję to przykładami. Na padające z Twojej i kolegów strony zarzuty, że czegoś się nie da (np. współpracować z NGO), odpowiadam najuczciwiej jak można: pewnie macie takie przykre lokalne doświadczenie, ale gdzie indziej są inne. „Razem” współpracowała z NGO w Krakowie przeciwstawiając się projektowi igrzysk, czy w Lublinie przeciwdziałając eksmisjom oraz postulując lekcje tolerancji w szkołach (po przypadkach pobić zagranicznych studentów). Podobnie, jak pisałem, zewnętrzni eksperci tworzyli już dla „Razem” projekty ustaw pro bono (np. zmiany do kk dotyczące definicji gwałtu autorstwa adw. Danuty Wawrowskiej). Co wiem, bo korzystam regularnie z kanałów popularyzacji Waszej cennej pracy. Owszem, jestem być może frustrującym wyborcą, zgoda – ale nie Wasze kadry mnie frustrują (to są ludzie najlepszego sortu), lecz Wasze przywództwo…
@embercadro
„Bodnar jako urzędnik państwowy miał budżet na zatrudnianie ludzi i porównywanie tego z jakąkolwiek działalnością społeczną jest bardzo nie fair.”
… Jakość przywództwa oczywiście trudno mierzyć, ale proponuję metodę, która wydaje mi się w miarę fair. Porównajmy rok nadchodzącej działalności Bodnara, od 15 lipca osoby prywatnej, profesora SWPS, z nadchodzącym rokiem sejmowej lewicy. Nie w duchu jakichś rankingów tylko rzeczowego porównania strategii, metod i wyników. Wrócimy do sprawy w lipcu 2022.
@awal
„Razem” współpracowała z NGO w Krakowie ”
Wtedy jeszcze nie było „Razem”. Część krakowskich działaczy NGO – po tej skutecznej akcji – rzeczywiście współzakładała partię. I tak jak Redezi, znają to z pierwszej ręki, że ledwie otwarcie deklarujesz się jako działacz lewicowej partii, dawni koledzy z NGO przestają ci się odkłaniać. Ty chyba nadal nie rozumiesz wrogości tych środowisk, ruch z NGO do partii (zwłaszcza lewicowej) to spalenie mostów i zerwanie dawnych przyjaźni.
@wo
Też nie przesadzajmy, to jeszcze zależy które NGO. Taki MJN w Warszawie z Razemkami współpracuje. Z tym że to jest współpraca gołodupców.
Chociaż osobiście uważam że rację mają ci z NGO którzy co do zasady nie pokazują się z jakimikolwiek politykami. Te rzeczy powinny być rozdzielone. Jak zajmujesz stronę w polityce to przestajesz być NGO.
@embarcadero
„Taki MJN w Warszawie z Razemkami współpracuje.”
Wymagało to jednak jakiegoś rozłamu, po którym parę osób się sobie przestało odkłaniać?
„Jak zajmujesz stronę w polityce to przestajesz być NGO.”
No chyba że to jakaś strona ceniona w Golf Country Club of Warsaw, typu Hołownia.
@wo „Wymagało to jednak jakiegoś rozłamu, po którym parę osób się sobie przestało odkłaniać?”
A nie jest to aby immanentna cecha lewicowych aktywistów (my lewactwo is better than yours), wyśmiewana już w Żywocie Briana? A niedawno zjadliwie podsumowana przez kogoś na fejsie zdaniem „Mamy poglądy zbieżne w 99.9%, ale byłeś dla mnie niemiły na demie w 2012, więc sorry Winnetou”
@wo
„Wymagało to jednak jakiegoś rozłamu, po którym parę osób się sobie przestało odkłaniać?”
Aż tak to nie ale fakt że trochę korwinistów sobie wreszcie poszło, niestety nie wszyscy.
„Jak zajmujesz stronę w polityce to przestajesz być NGO.”
Ja tylko mówię że to jest moje zdanie, doskonale zdaję sobie sprawę że w życiu tak nie jest i są NGOsy bardzo „zżyte” z partiami.
@WO
„Ty chyba nadal nie rozumiesz wrogości tych środowisk, ruch z NGO do partii (zwłaszcza lewicowej) to spalenie mostów i zerwanie dawnych przyjaźni.”
Staram się – skoro to irytuje – nie udzielać rad, ale przestrzegałbym przed biasem osobistego doświadczenia. Na pierwszy rzut oka widać, że te doświadczenia w różnych regionach i sprawach są różne. A zgodnie z tym co zaleca kol. embercadero koalicji wokół konkretnych projektów nie powinna tworzyć partia oczekująca dołączenia do niej partnerów społecznych, lecz należy wybrać bardziej neutralną formułę – np. wokół projektu firmowanego przez zespół ekspercki. Znowu: nie stawiam się w roli konsultanta, opisuję co jako wyborca doceniłbym jako efektywne działanie lewicowej partii o ograniczonych zasobach.
Trochę Cpt. O.: Pomijając anty-partyjność wynikającą z lęku przed byciem wykorzystanym i to, że single issue movements zrzeszają ludzi o różnych preferencjach partyjnych, to wiązanie się z konkretną partią, szczególnie niebedącą partią władzy, to dla NGO-sów samo ryzyko i minimalny zysk. Zwłaszcza, że politycy (nawet w małych partiach) jeśli nie potrafią ogarnąć miliona rzeczy, to świetnie ogarniają kto z kim (np. jadł obiad and so on) i na kogo gra – yep, partie polityczne uprawiają partyjniactwo.
NGO-sy są zainteresowane wsparciem instytucjolno-urzędowym – chętnie przyjmą patronat dla Marszu Równości od Trzaskowskiego jako prezydenta Miasta Warszawy, mniej chętniej będą eksponować polityków, którzy znacznie wcześniej popierali ich postulaty i latali na Marsz jeszcze w czasach, kiedy Tusk nie mówił płynnym angielskim. Podobnie chętnie przyjmą pomoc/zangażują się w inicjatywę konstytucyjnego urzędu państwa – RPO, a mniej chętnie będę latać po mediach z politykami Lewicy.
Z własnych doświadczeń – to może współpraca z NGO partii politycznej nie wygląda jak walka na noże, tylko bardziej na „załatw nam służbę porządkową i część nagłośnienia, generalnie pomóż w organizacji – przynieś, podaj, pozamiataj, a pozwolimy przedstawicielowi twojej partii wystąpić na samym końcu, gdy większość osób się już rozeszła, natomiast list z poparciem od prezesa banku i wystąpienie apartyjnego ruchu protestu, którzy palcem nie kiwnęli przy evencie puścimy w primetimie #pszypadek”.
@krzloj
To co piszesz bardzo jasno potwierdza mój ogląd. Wasze przywództwo nie jest w stanie wygenerować sytuacji, które wychodzą poza bieżący schemat działania, gdzie np. kontakt z lokalnym NGO dotyczy organizacji ulicznego protestu i tego kto będzie bardziej widoczny w obrazku. W ogóle nie kwestionuję tych aktualnych konkretnych doświadczeń. Staram się jednak pokazać, jak bardziej zdeterminowany i umiejętny lider umiałby zmienić ten kontekst. Hasłowo piszę o „Europejskim Okrągłym Stole”, który zaczynając może skromnie w którymś momencie stałby się platformą, w której uczestnictwo wszystkim przynosi korzyści zgodne z ich organizacyjnymi celami. I jeszcze raz powtórzę: absolutnie nie było niczym typowym by wokół poprzednich RPO konsolidowały się koalicje takie jak ta dotycząca pieczy zastępczej. Irena Lipowicz mogła co najwyżej zaprosić przedstawicieli jednej z organizacji opiekuńczych i zantagonizować tym samym inną, mogła też dla bezpieczeństwa nie zrobić nic – o co nikt nie miałby pretensji, bo nie oczekiwano od niej podobnych inicjatyw. Bodnar przełamał te „oczywiste” ograniczenia, które ktoś z jego biura mógł mu tłumaczyć u początku jego kadencji tak jak Wy tłumaczycie swoje „oczywiste” ograniczenia mi. „Razem” powstając przełamało pewien ustalony kanon działania lewicy w Polsce, ale potrzebny będzie kolejny krok, jeżeli to ma się przełożyć na realistyczny sukces wyborczy. Do tego potrzeba dobrych liderów. Jeszcze raz dziękuję za dyskusję.
@Awal Biały
„Wasze przywództwo nie jest w stanie wygenerować sytuacji, które wychodzą poza bieżący schemat działania”
Gwoli ścisłości: obecnie nie jestem członkiem żadnej partii 🙂
Ten drobny przykład, podobnie jak ten mikro rant o Czaskowskim, miał pokazać, że NGO napewno chcą brać, jednocześnie nie chcąc się angażować (nawet w minimalny, symboliczny sposób) w partyjną politykę.
„Staram się jednak pokazać, jak bardziej zdeterminowany i umiejętny lider umiałby zmienić ten kontekst. Hasłowo piszę o „Europejskim Okrągłym Stole”, który zaczynając może skromnie w którymś momencie stałby się platformą, w której uczestnictwo wszystkim przynosi korzyści zgodne z ich organizacyjnymi celami.”
Z perspektywy NGO babranie się w partyjną politykę to zawsze ryzyko, zwłaszcza jeśli mówimy o braniu udziału w imprezie partii z niewielkim poparciem – np. wiązanie się z partią Y, może oznaczać, że prezydent miasta X nie da patronatu/taniego lokalu na biuro/wstępu do swojego biura.
” I jeszcze raz powtórzę: absolutnie nie było niczym typowym by wokół poprzednich RPO konsolidowały się koalicje takie jak ta dotycząca pieczy zastępczej.”
Bodnar nie bierze udziału w zwykłej, konkurencyjnej walce politycznej. Stoi na czele urzędu. Jego sytuacja jest zupełnie inna niż sytuacja partii politycznej. Nie musi martwić się o własne zaplecze polityczne. Ze strony NGO: nikt raczej nie będzie rozliczał apolitycznego, apartyjnego NGO-sa, za to, że skorzystała z pomocy urzędnika. Jego urząd daje mu możliwość rekomendowania zmian w prawie (nie daje nawet inicjatywy ustawodawczej) – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby partia rządząca lekko wypatroszyła skierowane przez niego propozycje i przedstawiła jako swój własny projekt. To jest sytuacja win-win.
sheik.yerbouti
„Może wirtualizacja? Każdemu konsolę i komórkę, na łeb Oculusa i hajda na wirtualne Malediwy…”
Ponury Bankowiec
„Gdzieś to u Lema było – „Kongres futurologiczny”?.”
Moim zdaniem należałoby tu nominować „fantomatykę” z Summy Technologicznej, gdzie sprawa opisana jest dość szeroko. Obowiązkowo należy tu dodać, że książka wyszła w 1964 roku (sic!), choć niestety jej pierwsze pełne tłumaczenie na angielski to dopiero rok 2013.
kuba_wu
„Z powyższego równania wychodzi mi atom. Technologia znana od dekad. Pewna. Wydajna. Bezemisyjna.”
W reaktorach ciekłosolnych zbiornik z chłodziwem (i tak konieczny) może jednocześnie funkcjonować jako „bateria”. Choć oczywiście nie wydaje mi się, aby w kwestii wydajnego przechowywania energii elektrycznej cokolwiek było w stanie zagrozić elektrowniom pompowo-szczytowym.
Moja optymalna przyszłość, to OZE wspierane przez niewielkie, produkowane masowo, ciekłosolne reaktory, które mogłyby być dodatkowo pozycjonowane w okolicach energożernych zakładów przemysłowych (chemia, hutnictwo, ciepłownictwo), gdzie mogłyby dostarczać nie tylko prąd, ale i bezpośrednio energię cieplną.
@wo
„Podatek spadkowy nie jest narzędziem do rozwiązania tego problemu. Problem „dziecka z ludu” rozwiązywać będą mieszkania komunalne (i inne niekomercyjne, ale wspierane przez państwo).”
Piketty w maju opublikował w „Le Monde” propozycję trójelementowego systemu redystrybucji: dochodu uniwersalnego, pracy gwarantowanej i spadków dla każdego. Poniżej kluczowy fragment oryginalnego tekstu. W skrótowym tłumaczeniu: zwraca uwagę na silne nierówności majątkowe, z dolną połową mającą zaledwie 5% całości; i top10%, którzy mają 55%. Proponuje minimalny spadek dla każdego dwudziestopięciolatka w wysokości 120 tysięcy euro, pokrywany z progresywnego podatku majątkowego i spadkowego.
„Quand on étudie l’inégalité dans le long terme, le plus frappant est la persistance d’une hyperconcentration de la propriété . Les 50 % les plus pauvres n’ont quasiment jamais rien possédé : 5 % du patrimoine total en France actuellement, contre 55 % pour les 10 % les plus riches. L’idée selon laquelle il suffit d’attendre que la richesse se diffuse n’a pas beaucoup de sens : si tel était le cas, on l’aurait vu depuis longtemps.
La solution la plus simple est une redistribution de l’héritage permettant à l’ensemble de la population de recevoir un héritage minimal, qui pour fixer les idées pourrait être de l’ordre de 120 000 euros (soit 60 % du patrimoine moyen par adulte). Versé à tous à l’âge de 25 ans, il serait financé par un mélange d’impôt progressif sur la fortune et sur les successions rapportant 5 % du revenu national (montant significatif mais envisageable à terme). Ceux qui actuellement n’héritent de rien auraient 120 000 euros, alors que ceux qui héritent de 1 million d’euros recevraient 600 000 euros après imposition et dotation.”
> Nowy Sącz też jest miastem akademickim, podobnie jak Rzeszów
Ja na to odpisałem kiedyś że wpływ Krakowa jest tam zbyt duży. Kadra National Louis University Wyższej Szkoły Biznesu w większości po prostu przyjezdża z Krakowa; w Rzeszowie to już mniejszosć choć nie daleka od połowy ale za to jest też silny kontyngent dynastyczny (w obie strony, tak jak krakowskie akademie stają się łupem rodzin śląskich wraz z lepszymi niż (polska) akademia perspektwami elit krakowskich).
Chciałbym żeby Awalem był konserwatywny prof. Rafał Matyja, byłoby to dla wszystkich tutaj nobilitujące. Nowa ksiażka Matyi „Miejski grunt” jest o modernizacji lokalnych społecznosci, temacie który Awal w kreatywny sposób tu niestrudenie porusza. Jeśli jest tam coś w duchu niezbyt sensowengo jak na progresywnego działacza doktoratu Dunin-Wąsowicza o festiwalach jako narzędziu diagnostycznym tejże, pogląd który Awal sugerował kiedyś odnośnie Lublina, byłbym wstrząśnięty. Jednocześnie jednak czułbym się trochę zawiedziony Matyją nawet biorąc poprawkę na typowy warsztat typowego konserwatywnego profesora, oraz na to że do internetu trafiają najczęsciej myśli ze śmietniczki.
Drogi Awalu – jak widać, jesteśmy ciekawi Twojej tożsamości. Szczególnie, że masz międzynarodowy network akademicki. Jeśli nie chcesz dokonywać coming-outu, może choć zdradzisz, z jaką uczelnią byłeś/jesteś związany? Koledzy obstawiają Rzeszów, @wo wykluczył Białystok, ja stawiam na UMCS (swego czasu dużo pisałeś o Lublinie).
@ Awal
Hej, tym razem nie będę polemizował, bo to nie ma sensu. Tylko zauważę. Masz wobec Razem oczekiwania oparte na przykładach zaczerpniętych z RPO, NGOsów epoki III RP i mitycznych historii SPD. Można się uczyć z każdego przykładu historycznego, ale bez starannego rozumienia różnic w kontekstach przynajmniej ja nie jestem w stanie nic z tych dyskusji wyciągnąć. W każdym z Twoich przykładów widzę albo rzeczy nieaktualne, albo pustosłowie i ogólniki. I tak jak Twoje teorie social climberów miały nerw socjologiczny, tak tutaj jest czysty Gladwell.
Mi te oczekiwania nieodmiennie wydają się oczekiwaniem, aby Razem było partią o eksperckości RPO, energii partyzanckiej załogi anarchistycznej i najlepiej ciągle rosnących wynikach wyborczych. Jakby rozumiem, sam też o tym marzę.
Tyle, że to nie są realne cele organizacyjne jak na posiadane zasoby i kadry. Razem, to nie jest fanfik pt. „moja wyśniona partia lewicowa w Polsce”, tylko eksperyment organizacyjny który raczej powinien liczyć na niepowtarzanie błędów i ciągłe korekty niż na śmiałe, spójne, długofalowe strategie. Możliwe, że Razem całkowicie się zwinie i jego resztki wstąpią do SLD, ale przykład Tuska i Kaczyńskiego pokazuje że kariera polityczna nigdy nie jest kwestią porażki jednej propozycji partyjnej.
@❡
„Chciałbym żeby Awalem był konserwatywny prof. Rafał Matyja”
Wybaczcie, ale muszę – mam koncepcję, że Ponury Bankowiec to Mateusz Morawiecki, a Awal Biały to prof. Matyja albo (jeszcze raz wybaczcie) Jarosław Kaczyński – i tak sobie dyskutują tutaj. Koncept inspirowany Podróżą XI (Dzienniki Gwiazdowe). Lepniaków knowaniom wrażym kres położym!
Czytam tu, co Lewica, a w szczególności Razem powinna, a czego nie powinna. A tymczasem dziś 17 posłów Lewicy zagłosowało przeciwko informacji Ziobry w sprawie śledztwa Obajtka (a 9 innych nie wzięło udziału w głosowaniu). Zandberg, Zawisza, Senyszyn, ADB, Biejat, Konieczny, Rozenek – to niektórzy z tych co głosowali przeciw. Czy ktoś rozumie, o co tu chodzi? Jaki lewicowy postulat jest tu spełniany?
@redezi „Tyle, że to nie są realne cele organizacyjne jak na posiadane zasoby i kadry.”
No super, dwa razy głosowałem na Razem, ale chyba dla dobrego samopoczucia, bo w sumie to niczego nie da zrobić.
A tak se rzucilem, bardziej żeby sprzedać książkę i pośmiać się z Rocha. Tez mnie to bawilo jak czytałem kiedyś w archiwach Awal napisal że to bardzo ważny blog czytany może nie szeroko ale za to we Wpływowych Kregach o czym zapewne wie przez kontakty w tychże.
> NGOsów epoki III RP i mitycznych historii SPD. Można się uczyć z każdego przykładu historycznego
Nie znam historii SPD ani historycznego udziau NGOsow w budowaniu lewicy. Ja tu widze raczej konserwaywny miazmat finansowanych przez Sorosa NGOSow robiacych pelzajaca rewolucje z zapleczem w lewactwie okopanym w akademii. Mozna byc naukowcem w Krakowie, miec mnostwo przykladow ze takiego mechanizmu sie nie da zidentyfikowac, a jednak dalej stac z boku i myslec tym trybem, jak pisalem z pojeciem akademii o rownoleglej czy tez wyobrazonej.
Swoja droga RPO wlasnie zostal prof. Wiacek. Okazalo sie z doniesien prasowych ze ma on juz 100 publikacji, urodziwszy sie w 1982. Ciezko o to nawet fizykom pracujacym w CERN publikujac hurtowo dorobek kolaboracji. W bazie naukowej okazalo sie ze prac jest tylko kilkanascie, tez niezle jak na prawnika. Jednak w zyciorysie na stronach UW zastanowil mnie jeden ciekawy szczegol, ten sam co z gen. Pytlem. Jak sie zostaje pracownikiem Trybunalu Konstytucyjnego w wieku 20 lat?
Sam ze sobą podyskutuję, a co
„Taki MJN w Warszawie z Razemkami współpracuje.”
Warto dodać dlaczego. Otóż organizacja typu MJN przez fakt udziału w wyborach, choćby tylko samorządowych, jest i tak z definicji uważana za organizację polityczną a nie NGO i wyłączona z 99.99% programów grantowych. Więc MJN to nie do końca jest NGO to i może współpracować.
@unikod
„Chciałbym żeby Awalem był konserwatywny prof. Rafał Matyja, byłoby to dla wszystkich tutaj nobilitujące.”
Ale skąd Matyja miałby się dowiedzieć o istnieniu mojego blogaska? (o rety, od Sroczyńskiego może? czy Awal się nie pojawił tutaj zaraz po tym głośnym wywiadzie?)
@mnf
” ja stawiam na UMCS (swego czasu dużo pisałeś o Lublinie).”
Wykluczam Lublin. Lublinianie nie mają takiej obsesji na punkcie podkreślania, że są z małego miasteczka. Poza tym tam są ośrodki akademickie bezpośrednio sprzężone z Warszawą oraz środowisko literackie, też sprzężone z Warszawą. Lubelski intelektualista więcej będzie wiedział o rynku książki oraz o styku NGO/polityka, będzie bywał choćby na iwentach w Teatrze Brama Grodzka (a więc np. będzie towarzysko znać Krzyśka Vargę, a więc będzie lepiej zorientowany w tematyce „co się sprzedaje”).
@unikod
„Nie znam historii SPD ani historycznego udziau NGOsow w budowaniu lewicy.”
Ja znam na tyle by wiedzieć, że czasy Bebla (Bebela? jak się go deklinuje?) to czasy, w których ścieżka związkowa była naturalnym mechanizmem wyłaniania liderów socjaldemokracji. Dziś nie jest, zwłaszcza w Polsce. Dzisiejsze NGO’sy, z całym szacunkiem, rzadko są organizacjami oddolnymi – utrzymującymi się ze składek zrzeszonych. Są zależne od darczyńców. Czyli golfiarzy. Dlatego dla typowego NGO’sa związek z Razem byłby strzałem w stopę, bo jak potem uderzać do Kulczyków o dofinans.
@magazynowanie energii
Ktoś tu pisał, że mam wizje, ale moje wizje to nic przy czymś takim:
Imagine an entire twenty storey concrete building which can store energy like a giant battery. Thanks to unique research, such a vision could someday be a reality. Researchers recently published an article outlining a new concept for rechargeable batteries – made of cement.
link to sciencedaily.com
No więc mam teraz wizję zadaszonej panelami autostrady magazynującej energię w betonowej nawierzchni. Chyba pójdę do Morawieckiego po kasę na startapa.
@bartol „No więc mam teraz wizję zadaszonej panelami autostrady magazynującej energię w betonowej nawierzchni.”
O tyle możliwe, że jeśli nawet udałoby się to w ogóle wdrożyć, to do niskoenergetycznych celów, typu zasilanie oświetlenia awaryjnego, oznakowania etc.
A samo przekrywanie autostrad – na odcinkach w miastach albo w ich pobliżu, gęsto zaludnionych – totalnie widzę. Kilka zalet takiego zadaszenia: produkuje energię, chroni przed opadami, obniża temperaturę (asfalt się tak nie nagrzewa), w końcu chroni otoczenie przed hałasem samochodowym. Obecnie już w kilku miejscach się przekrywa miejskie odcinki i powodem jest właśnie ochrona przed hałasem + ewentualnie urządzenie parku na zadaszeniu.
@DarekK
„dziś 17 posłów Lewicy zagłosowało przeciwko informacji Ziobry w sprawie śledztwa Obajtka”
Rzecznik klubu podaje, że to przez pomyłkę: link to wiadomosci.gazeta.pl
@sheik
„Kilka zalet takiego zadaszenia: produkuje energię, chroni przed opadami, obniża temperaturę (asfalt się tak nie nagrzewa), w końcu chroni otoczenie przed hałasem samochodowym.”
Dokłandnie i jeszcze trochę. Np. zapobiega olśnieniom (to chyba tak się formalnie nazywa gdy kierowcę oślepi słońce, nie?).
„Obecnie już w kilku miejscach się przekrywa miejskie odcinki i powodem jest właśnie ochrona przed hałasem + ewentualnie urządzenie parku na zadaszeniu.”
Dobrze kojarzę, że zadaszona jest częściowo S7 czy też S8 w Warszawie? To doskonałe miejsce żeby zrobić farmę woltaiczną. Do takich konstrukcji idealne byłyby elastyczne, półprzejrzyste panele, żeby ciemno pod spodem nie było i jakoś to wyglądało.
@ bartol
„Dobrze kojarzę, że zadaszona jest częściowo S7 czy też S8 w Warszawie? To doskonałe miejsce żeby zrobić farmę woltaiczną. Do takich konstrukcji idealne byłyby elastyczne, półprzejrzyste panele, żeby ciemno pod spodem nie było i jakoś to wyglądało.”
To złe miejsce. Po pierwsze: ruch samochodowy to pyły związane z ruchem i hamowaniem, co obniża efektywność PV. Więc ładujesz drogi sposób wytwarzania energii w miejsce z obniżoną efektywnością. Po drugie: PV i drogi wymagają konserwacji, bo pierwsze czasami wymagają wymiany czy czyszczenia a drugie mają wypadki. Jak masz je w osobnych miejscach, to operacje są prostsze, tańsze i krótsze.
Po trzecie: PV niekoniecznie chętnie znoszą drgania, a ruch ciężarowy to drgania. Więc musisz dołożyć kasę w tłumienie drgań drogi i zadaszenia.
Osobna kwestia: PV w miastach to zły pomysł. Czemu? Bo mamy duży ruch samochodowy, sporo betonu i sporo pyłów. Więc efektywność PV jest słabsza niż w przypadku paneli poza miastami.
Polska nie ma problemu z brakiem miejsca na fotowoltaikę poza miastami. Polska ma problem z brakiem kasy. Nie ma sensu się jarać butikowymi projektami z bogatych krajów. To wyłącznie propaganda i vanity projects, na nabicie klików. Można zrobić 1-2 takie projekty, żeby był PR i tyle, bo kliki nie zrozumieją. Do poważnej roboty to trzeba patrzeć na masówkę przemysłową.
Jakby ktoś miał jeszcze jakieś pytania do partii Razem, proszę się z tym udać na jakiegos jej bloga czy fanpejdża.
@redezi
„Razem, to nie jest fanfik pt. „moja wyśniona partia lewicowa w Polsce”, tylko eksperyment organizacyjny który raczej powinien liczyć na niepowtarzanie błędów i ciągłe korekty niż na śmiałe, spójne, długofalowe strategie.”
@sheik.yerobouti
„No super, dwa razy głosowałem na Razem, ale chyba dla dobrego samopoczucia, bo w sumie to niczego nie da zrobić.”
Dziękuję, redezi, za Twoje podsumowanie, przyjmuję je. Zwróć jednak uwagę, że komentarz kol. sheika nabiera w tym kontekście wagi – dla kogo jest ten eksperyment? Dla wyborcy tożsamościowego, który zawsze z sentymentu zagłosuje na „Razem” Myciska, czy takiego, który oczekuje (względnego) wyborczego sukcesu. Tym bardziej, że politykę proponowaną przez „Razem” należy uzasadniać nie tylko elektoratowi, ale i kadrom koalicyjnego SLD – które już podnoszą bunt wobec improwizowanej akcji dot. FO. Sukces wyborczy łagodzi takie konflikty. Dobry lider nawet z tak – jak piszesz – nieadekwatnego wyborczego feedbacku jaki ja tu przedstawiam wyciągnąłby inspiracje i wnioski, co do możliwych działań. I właśnie trafnych działań zwieńczonych wyborczych sukcesem Wam życzę.
@kim jest Awal
Kochani, poniechajcie tych dywagacji, bo one przechodzą szybko w salon24 – piętrowe fałszywe wnioski wyciągnięte z fałszywych przesłanek. Pytanie „kim jest Awal?” powraca przy okazji moich co bardziej polemicznych komentarzy i ma posmak poszukiwań argumentu ad personam, którym łatwiej będzie mnie zdyskwalifikować („sfrustrowany adiunkt z Nowego Sącza”). Poniechajcie ich. Nie reprezentuję tu żadnej organizacji czy uniwersytetu (ten opuściłem dawno), od lat nie byłem w Rzeszowie, znam kilku wydawców, a myśli pochodzą z mojej własnej śmietniczki, a nie Matyi. Anonimowość pozwala mi je formułować w miarę swobodnie, co czasem irytuje, ale jakoś to przeżyjcie.
@redezi „To złe miejsce. Po pierwsze: ruch samochodowy to pyły związane z ruchem i hamowaniem, co obniża efektywność PV.”
Co do S7 i S8 się nie wypowiadam, bo nie wiem jak to przekrycie wygląda/ma wyglądać. Natomiast tak jak to planują w „bogatych krajach” i jak również to sobie osobiście wyobrażam, to jest nie parę paneli drżących na wietrze ponad jezdnią, tylko regularne zadaszenie, raczej pełne, bo inaczej kierowcy dostaną po oczach stroboskopem światła/cienia i będzie źle. Wtedy unios wtórny, który zapewne masz na myśli, pozostanie w tym „tunelu” – ku pożytkowi otoczenia, i niespecjalnie będzie brudził ogniwa. Które można przecież dodatkowo czyścić, jak zapewne czyszczone są stojące już teraz tuż przy niemieckich autostradach farmy PV, które mijam jadąc do Polski.
„drugie mają wypadki”
W sensie – drogi mają wypadki? Tak jak drzewa przy drodze powodują wypadki? Rozwiniesz?
@”Po trzecie: PV niekoniecznie chętnie znoszą drgania, a ruch ciężarowy to drgania.”
I dlatego takie konstrukcje się dylatuje, żeby pracowały niezależnie. To nie jest problem.
@”To wyłącznie propaganda i vanity projects, na nabicie klików. Można zrobić 1-2 takie projekty, żeby był PR”
Ależ oczywiście że to nie jest Generalne Rozwiązanie Problemów Energetycznych Świata w Ogóle a Polski w Szczególe, tylko sensowne zarządzanie kilkoma problemami naraz (produkcja energii jako bonus do redukcji hałasu, zapylenia i nagrzewania obszarów, które i tak są już wyspami ciepła). Te szwajcarskie projekty mają prywatne finansowanie, widać ktoś z nimi wiąże nadzieje.
@sheik.yerb
„tylko regularne zadaszenie, raczej pełne, bo inaczej kierowcy dostaną po oczach stroboskopem światła/cienia i będzie źle. Wtedy unios wtórny, który zapewne masz na myśli, pozostanie w tym „tunelu””
Przepraszam, czy zgniły zachód planuje zamknąć polskich (!) kierowców w tunelach wykonanych z paneli fotowoltanicznych? W sumie ciekawy pomysł na zniechęcenie ludzi do jeżdzenia samochodem.
@krzloj „Przepraszam, czy zgniły zachód planuje zamknąć polskich (!) kierowców w tunelach wykonanych z paneli fotowoltanicznych?”
Polskich? Mowy nie ma, skąd ten pomysł? Nawet gdyby zbudowano w Polsce jakiś tunel, miłujący wolność rodacy i tak będą jeździć górą, slalomem, klejąc boczury między panelami.
@sheik.yerbouti
Chociaż cała dyskusja o dostosowaniu się do kryzysu klimatycznego i z jednej strony rozmowa o szklanych domach, ekhm, o betonowych bateriach, magazynujących prąd z zawieszonych nad autostradami panelami słonecznymi unoszonymi przez drony, a z drugiej codzienna praktyka i włodarze miejscy/deweloperzy, którzy jak wszystkiego nie zabetonują/wyłożoną kostką Bauma to dostają trzęsawki, przypomina mi, że Polska to kraj peryferyjny – decyzje o tym czy w PL wybudowane zostaną wiatraki, panele nad autostradami i megabaterie z Gigafactory Tesli, czy atomówka zapadną raczej w Waszyngtonie lub Berlinie, niż w Warszawie.
@Awal
„Pytanie „kim jest Awal?” powraca przy okazji moich co bardziej polemicznych komentarzy i ma posmak poszukiwań argumentu ad personam, którym łatwiej będzie mnie zdyskwalifikować („sfrustrowany adiunkt z Nowego Sącza”)”
Akurat jedna osoba na blogu ma dokładnie taki nick („sfrustrowany adiunkt”) i nikt go tu z tego powodu nie sekuje.
(Sprawdzić, czy nie z KUL.)
@arturjot
Ten pan z KUL jest chyba krytykowany nie tyle za uczelnię, co za miłość do Petersonów i innych Ziemkiewiczów oraz ogólny prawoskręt. Osobiście bardzo bym się ucieszył, gdyby na KUL zalęgło się jakieś lewactwo!
@krzloj „Polska to kraj peryferyjny – decyzje o tym czy w PL wybudowane zostaną wiatraki, panele nad autostradami i megabaterie z Gigafactory Tesli, czy atomówka zapadną raczej w Waszyngtonie lub Berlinie, niż w Warszawie.”
No już nie przesadzajmy z tym niemiecko-amerykańsko kondominium. Polskę wiążą oczywiście unijne regulacje (stąd np. zmiana warunków technicznych dla budynków od 2021 na niskoenergetyczne) które ucierają się – też żaden sekret – głównie pod dyktando najsilniejszych graczy, ale to nie Berlin decyduje, na co konkretnie energetycznie postawi Warszawa. Polacy za Platformy chętnie sprowadzali np. używane niemieckie turbiny wiatrowe – ba, w 2009 mój ówczesny kolega z pracy (rodem z kieleckiego) chciał sobie postawić taką niemiecką używkę na polu za domem! Po czym PiS tak zmienił przepisy, że nagle wiatraków się stawiac nie dało zachowując wszelkie wymagane odległości. Bo jakoś PiS tych ekowynalazków nie lubił. A może Kulczykówny, a może i tego i tego, kto tam dojdzie.
Może Berlin zacznie teraz promować baterie Muska, gdy ten już skończy budować fabrykę w Brandenburgii, kto wie. Ale przekrywanie autostrad (może przypomnę – nie całych, a fragmentów długości 2-3km w konkretnych, gęsto zaludnionych miejscach) Polsce raczej nie grozi.
A z innej beczki – czemu jeszcze nie widziałem mema „Mamo! Możemy mieć swojego Muska?” „Mamy już Muska w domu” A tam w domu, oczywiście – Tusk.
#NMSP
„sfrustrowany adiunkt z Nowego Sącza””
Nie jestem z Nowego Sącza 😉 . Ale bym nie protestował jakbym miał być. Pracując na chwałę punktozy w strefie średniej – nie Warszawa, nie Kraków ale też nie Nowy Sącz czy Rzeszów – zmiana uczelni na mniejszą (jakiś uniwersytet przymiotnikowy, byle czy nie ten na którym często widywano pewnego polityka PiS i gdzie zwalniają i rekrutują jednocześnie) oznacza poprawę. Bo na tych lepszych uczelniach punktem odniesienia są publikacja za ponad 100 pkt (sprawdzić czy nie predatory journal) , a na słabszych, no cóż… I takie opinie słyszę coraz częściej i coraz częściej to nie jest tekst z cyklu „rzucę wszystko i jadę w Bieszczady” tylko coraz realniejsze pomysły na życie. Nie wiem czy to nie skończy się odejściami z nauki , na przykład do polityki w ogóle, Nowy Sącz, Koszalin, Olsztyn czy inny Chełm nie wchłoną wszystkich.
@sheik
„Może Berlin zacznie teraz promować baterie Muska, gdy ten już skończy budować fabrykę w Brandenburgii, kto wie.”
W Europie powstaje ostatnio/ma powstać lada moment w cholerę fabryk baterii. Nawet w Gdańsku Northvolt coś stawia. Teslowa fabryka baterii pod Berlinem nie będzie ani jedyna, ani nawet nie największa, bo taka, jak się właśnie dowiedziałem, ma być w Polsce (link to teraz-srodowisko.pl). 100 GWh rocznie od LG pod Wrocławem vs Teslowe 50 GWh pod Berlinem + Volkwagenowe 40 GWh niedaleko Wolfsburga. To akurat dosyć ciekawe.
@baterie
A dodatkowo koło Jawora Mercedes otworzył już swoją fabrykę baterii, szybki gugiel nie odpowiedział mi jaka jest planowana skala produkcji. Dolny Śląsk bateryjnym hubem? Dlaczego? Istniejąca baza automotive plus blisko do Europy (czyli częściowo jeden z pierwotnych impulsu do rozwoju)?
@tandaradam
„koło Jawora Mercedes otworzył już swoją fabrykę baterii”
O inwestycji Mercedesa koło Jawora już było wiadomo w 2017 r. – może nawet dla insiderów w branży wcześniej. Miało być coś związanego z elektromobilnością, chyba wtedy nie było oficjalnie podane, ze to będą baterie. Ten region ma dość dobre powiązania z wzmiankowanym tu niejednokrotnie rdzeniem.
Właśnie zaliczyłem wichurę, ulewę, burzę i pad zasilania w domku na działce. Typowe dla Polski, a pewnie i innych krajów. To gdzie mogę kupić tego UPSa, co zasili mi domek przez choćby jeden dzień?
co to jest „domek na działce” i dlaczego potrzebuje zasilania?
@janek
„To gdzie mogę kupić tego UPSa, co zasili mi domek przez choćby jeden dzień?”
Najbliżej to w Niemcowie. Tesla niestety nie sprzedaje jeszcze Powerwalla w Polsce. Ale może są dostępne u nas jakieś sensowne alternatywne rozwiązania. Takie, które pociągną chałupę przez dobę i przełączą się na baterię i z powrotem niezauważalne dla mieszkańców. Powerwall swoje kosztuje (9600 Euro, jedna bateria i osprzęt, bez instalacji), ale nie mam pojęcia ile kosztują inne rozwiązania.
@janekr
Trzeba poszukać odpowiednich instalatorów, są już możliwe do realizacji instalacje z takim inwerterem, że można ładować zespół baterii z generatora spalinowego, sieci, fotowoltaiki i ew. oddawać nadmiar do sieci, czasem wymaga to 2 inwerterów, ale do zrobienia – największy koszt to szopa na baterie i same baterie plus BMSy do bezpiecznego ładowania. Na alledrogo gotowe rozwiązania inwerter+ogniwa PV+baterie ~6KWh to jakieś 45 tysięcy złotych, dostawa za darmo 🙂
@bartolpartol
te 9600€ to koszt zakupu opsrzętu, a gdzie kwestia instalacji oraz abonamentu za podłączenie do internetu oraz abonamentu za „monitorowanie” powerwalla…
W USA popularne jest rozmontowywanie zużytych (60% pojemności) baterii z samochodów elektrycznych i składanie z dobrych ogniw nowych, dobierając do nich odpowiednie układy el. pilnujące stabilnego ładowania.
@lupus
„a gdzie kwestia instalacji oraz abonamentu za podłączenie do internetu oraz abonamentu za „monitorowanie” powerwalla…”
No napisałem, że bez instalacji. Jak będą sprzedawali w Polsce, to będzie można sobie sprawdzić. Dostarczone za darmo rozwiązanie z allegro też ktoś musi zainstalować.
Nie wiem jakie są koszty obsługi, nic na ten temat nie znalazłem, więc może ich nie być. Przynajmniej podczas 10-letniej gwarancji. A baterię podłączasz do domowej sieci po kablu lub przez WiFi, więc to ekstra nie kosztuje.
@bartolpartol
kosztuje tyle, że dajesz komuś, komu niekoniecznie chciałbyś dać, na tacy dane na temat swojego życia, w przypadku FB owszem, nie płacisz za usługę inaczej niż swoimi danymi – tutaj żywą gotówką za sprzęt i do tego _ abonamentem za usługę I swoimi danymi, ja uważam, że to koszt i że to nie jest cool.
@janekr „To gdzie mogę kupić tego UPSa, co zasili mi domek przez choćby jeden dzień?”
Ilu wiader wody, ustawionych możliwie wysoko byłoby trzeba, żeby stworzyć taką malutką elektrownię szczytowo-pompową?
@fabryka Mercedesa w Jaworze
OIDP kiedy Morawiecki z wielką pompą podpisywał umowę, chodziło jeszcze o budowę fabryki robiącej diesle, baterie pojawiły się później – jakoś w zeszłym roku?
@janekr
„To gdzie mogę kupić tego UPSa, co zasili mi domek przez choćby jeden dzień?”
Jedyne realne rozwiązanie na wypadek blackoutu to przenośny agregat prądotwórczy plus paliwo do niego (benzyna czy co one tam żrą). Nie jest to może zbyt ekologiczne, ale na 100% będziesz miał prąd. Z alt-źródeł (paneli, wiatraków) już niekoniecznie, bo to zależy od okoliczności, z kolei akumulatory mają małą efektywność (blackouty zdarzają się rzadko, a baterie musisz co jakiś czas ładować i rozładowywać).
Można też tak jak Lem postawić sobie szopę z silnikem z jakiejś barki, co gospodarz opisywał ze szczegółami w swojej książce.
@awal
„Pytanie „kim jest Awal?” powraca przy okazji moich co bardziej polemicznych komentarzy i ma posmak poszukiwań argumentu ad personam,”
Zauważ, że sam regularnie stosujesz argument ad personam właśnie tego typu – że ja czegoś nie rozumiem, bo jestem z Warszawy. Trochę sam podsycasz zainteresowanie poszukiwaniami swoją frazą „z perspektywy mojego małego miasteczka”. Co to za miasto? Jak małe? W jakim regionie? Kto tam rządzi? – to automatycznie nasuwające się pytania. Ale rozumiem, że to dla Ciebie może być nieprzyjemne, więc obiecuję się powstrzymywać.
@sheik.yerbouti
„Ilu wiader wody, ustawionych możliwie wysoko byłoby trzeba, żeby stworzyć taką malutką elektrownię szczytowo-pompową?”
Mało danych wejściowych, ale wedle moich partyzanckich i optymistycznych obliczeń to i tak musiałoby być przynajmniej 100k wiader wody. Oczywiście jak najbardziej mogłem też coś skaszanić po drodze 🙂
[czas=24h, moc=1.5kW, wysokość=15m, wiadro=12.5kg]
@ Luca / sheik
Przy czym #jajakoinżynier dodałbym 10% strat powiedzmy w cyklu półrocznym czy kwartalnym, ot tak dla spokoju sumienia. Z drugiej strony ja 10% strat dodaję do każdego oszacowania.
@WO
Za piętnowanie warszawskości przepraszam – będę się powstrzymywał.
Perspektywa prowincjonalna jest u mnie ważna – jak to u social climbera czującego solidarność z ludźmi spośród których wyrósł, ale ona mnie jednak nie definiuje kompletnie (jak to tu już do przesady następowało). Jestem można powiedzieć w takim samym stopniu mieszkańcem mojego „Kamocka” jak Ty nauczycielem chemii. Czyli w sporym: stąd wyszedłeś i poniekąd tam powróciłeś, w jakiejś mierze nauki ścisłe definiują Twój światopogląd, ale przecież nie tylko swoją kompetencję chemika nam tu oferujesz.
W szczególności moje uwagi na temat lewicowej polityki nie wpisują się, owszem, w utarty tok dyskusji i to może prowokować do dywagacji, czemu nie pojmuję – jak to ujął kol. krzloj – Capt. O codzienności lewicowego aktywisty. Tymczasem chodzi bardziej o to, że staram się tu wprowadzić odmienną od aktywistycznej perspektywę, nazwijmy to, Capt. O skutecznej aktywności lidera w strefie publicznej. Spróbuję to jeszcze raz podsumować w punktach:
1) „Razem” przydarzyły się w 2020 r. dwie dobre rzeczy. Po pierwsze, weszła w lewicową koalicję zmontowaną przez Czarzastego – co pozwoliło na dostęp do sejmowej infrastruktury (możliwość organizacji zespołów sejmowych, publicznych wysłuchań, mobilizowania ekspertów pro bono do pisania projektów ustaw – wreszcie również możliwość aktywizowania podobnie myślących posłów poza-„Razemowej” lewicy). Po drugie, „R” włączyła się aktywnością swoich posłanek w jesienne protesty kobiet, co przy okazji zbliżyło partię do niektórych NGO, np. lewicowo-prawniczych, zajmujących się prawami osób zatrzymanych (i co w regionach ma od lat swoje odpowiedniki takie jak współpraca lubelskiej „R” z Homo Faber).
2) Okazją polityczną, która umożliwiała podniesienie tych dobrych początków sejmowej obecności „R” i szerzej lewicy na wyższy poziom było głosowanie nad FO. Niezależnie jak by tę sprawę rozgrywał PiS, od grudnia 2020 wiedziano, że miliony euro nadchodzą. Dobry lider, myślący o swojej formacji nie jako o projekcie środowiskowym, lecz jako o platformie do zdobywania władzy i realizacji celów ogólnopolitycznym (słuszne uwagi kol. sfrustrowanego adiunkta, którego przepraszam za chwilowe shajdżakowanie nicka) umiałby w tym momencie połączyć kropki i zaproponować projekt (hasłowy „Europejski Okrągły Stół”), który na bazie różnych dostępnych zasobów oraz mechanizmu polityki pull wprowadzałby regularną obecność sprawczą swojej partii (koalicji) w tej sprawie. Zaczynając od skromnych ignorowanych przez liberalne media początków, krok po kroku tworząc kontekst, w którym „R” i szerzej: „urazemowiona” sejmowa lewica staje się niezbędnym elementem dostępu do tych dużych i potrzebnych funduszy. Kol. unicod w maju relacjonował jak te działania lewicy dot. FO w praktyce wyglądały i owszem kartka A4 podpisana w finale u Dworczyka miała swoją dłuższą historię – ale jednak były to kroki zbyt chaotyczne, zbyt reaktywne, spóźnione. Dobry lider umiałby je zorganizować lepiej – jak Bodnar tworząc szerokie koalicje z potencjalnie zwaśnionych środowisk, lider taki umiałby każdemu (poszczególnym frakcjom lewicy, innym partiom opozycji, NGOsom, samorządom) dać jakieś satysfakcjonujące miejsce przy stole, gdzie przygotowywano by merytoryczne stanowiska w różnych obszarach (np. zdrowie, mieszkalnictwo) i wypracowywano pozycję negocjacyjną względem PiS na etapie głosowania i realizacji FO.
3) To niestety nie tak poszło, a skutki improwizowanych działań z kwietnia 2021 będą się w najbliższym czasie odbijać ostrymi konfliktami wewnętrznymi na lewicy i presją na marginalizację „R”. Nie pojawią się też inne spójne lewicowe projekty np. lewicowej reformy wymiaru sprawiedliwości, odpowiadającej na wykolejaną (w dużej mierze przez Bodnara) reformę Ziobry – kilku kolegów zgłaszało merytoryczne uwagi do poświęconego temu ostatniemu tematowi raportu Fundacji Eberta – dobry lider wysłuchałby takich głosów i skomponował (w ostateczności elegancko ukradł) własny projekt w tym obszarze, odpowiadający na kilka istotnych potrzeb wyborców (którzy moim zdaniem nie tyle oczekują dziś „kastrowania pedofili”, co łatwiejszych procedur np. przy dokumentowaniu podstaw do emerytur i zasiłków, czy przy dziedziczeniu mieszkań).
4) Wg mnie brak takich dobrze przygotowanych inicjatyw to poważny zarzut wobec Zandberga jako politycznego lidera lewicy. Z mojej, zgadzam się że nie powszechnej, perspektywy Zandbergowy gniewny lecz jałowy, publicystyczny „staćpostronizm” („Lewica zawsze będzie stać po stronie…”) w praktyce niestety niewiele różni się od tyleż jałowego liberalnego „nieczasizmu” („Nie czas teraz na…”). Co wynika z uwarunkowań osobistych Zandberga i pozostałych liderów lewicy, o jakich pisałem. I owszem spodziewam się, że „1Y Bodnar SWPS challange” pozwoli na dobitne zilustrowanie tej tezy.
Dziękuję za dyskusję. Nie mam tu wiele do dodania. Wasze zainteresowanie mnie cieszy i pochlebia mi, choć nie jako „zgorzkniałemu docentowi” z Nowego Sącza. Wszystkim Wam, którym się chce coś robić na lewicy – gratuluję i życzę powodzenia.
@awal
„Za piętnowanie warszawskości przepraszam – będę się powstrzymywał.”
Nie powstrzymuj! Przecież w tym akurat przeważnie masz rację. No pewnie, że mój warszawski punkt widzenia na różne sprawy różni się od Twojego „nowosądeckiego” (a ponieważ nie wiadomo, czy to Nowy Sącz czy jednak Rzeszów – stąd naturalne zainteresowanie; żebyśmy chociaż wiedzieli, czy to miasto wojewódzkie…).
„Wg mnie brak takich dobrze przygotowanych inicjatyw to poważny zarzut wobec Zandberga jako politycznego lidera lewicy. ”
Chyba wszyscy zgadzamy się, że to nie jest idealny lider. Moje doświadczenie z aktywizmu mówi mi z kolei, że nie ma co czekać na nadejście idealnego lidera – z konieczności tę rolę musi wziąc ten, kto akurat jest pod ręką. Ja też byłem beznadziejnym działaczem związkowym, ale po prostu nie było tak, że na moje miejsce była jakaś wielka kolejka chętnych. Wybory władz związkowych wyglądają trochę jak wybory trójki klasowej na wywiadówce – „nie wyjdziemy stąd, dopóki się nie uda jej wyłonić”. Obawiam się, że casting na Lidera Lewicy wygląda podobnie.
> procedur np. przy dokumentowaniu podstaw do emerytur i zasiłków, czy przy dziedziczeniu mieszkań
Nie każda sprawa mająca coś wpólnego z prawem jest w zakresie reformy wymiaru sprawiedliwości.
Z podanych przykładów grup wyborców ani społeczeństwa nie zainteresuje ani jedno ani drugie zagadnienie. Tak jak większość nie interesuje się nie tylko detalami (łatanymi w odzewie na żądania wokalnej mniejszości) ale ogólnymi mechanizmami działania systemu edukacji, czy ochrony zdrowia mimo że każdy ma dziecko i chorego w rodzinie.
W przytłaczajacej większości przypadków dokumentacja pracy nie nastręcza problemów, a procedury ZUS są maksymalnie uproszczone. Nie wiem jaki problem wystąpił w tym domniemanym Nowym Sączu, ale prawdopodobnie jedyną odpowiedzią jest indywidualne orzeczenie sądu, lub narodowy program digitalizacji kart pracy ze wszystkich zkaładów PRL. Przy dziedziczeniu, jeśli z rzadka jest co, to polskie prawo spadkowe i tak wymaga adwokata (choćby przez domyślne dziedziczenie długów). Jeśli któraś z tych spraw zainteresowałaby pojedynczego wyborcę i to w kontekście politycznym, to jednorazowo. Całościowo jest to więc tak koncepcja utrzymywania równoległego lewicowego avatara państwa, w którym przypadkowy wyborca o dowolnej porze kalendarza politycznego mógłby znaleźć rozwiązanie dowolnego swojego problemu spośród skodyfikowanych w tysiącach ustaw.
Są to natomiast sprawy w właściwe dla Rzecznika. Takimi sprawami się ten urząd zajmuje, tym bardziej im bardziej nietypowa sprawa. Być może konfuzja wynika tu z nadmiernej atencji do prac tego urzędu, bądź z faktu że jest to jeden z niewielu organów państwa którego działania można łatwo obserwować będąc podłączonym do jego feeda online co powoduje w umyśle zajętym sprawami państwa proces substytucji tegoż i polityki w ogóle przez Rzecznika.
Podczas ubiegających 5 lat kadencji RPO wystąpił do władz 3000 razy, zgłosił 179 uwag do zmian prawa.
Rocznie Lewica zgłasza ok. 40 projektów ustaw, 3000 interpelacji i nie wiadomo ile poprawek.
Być może Lewica powinna także reprezentować obywateli przed sądami, w końcu kształtują prawo. A może powinna ustanowić własne sądy ludowe wydające równoległe wyroki tak jak by one wyglądały gdyby przejęła władzę.
@Awal
„Wg mnie brak takich dobrze przygotowanych inicjatyw to poważny zarzut wobec Zandberga jako politycznego lidera lewicy”
@wo
„Chyba wszyscy zgadzamy się, że to nie jest idealny lider”
Myślałem, że w „Razem” zarząd jest kolektywny, a Zandberg robi po prostu za gębę medialną, bo na kogoś musi spaść ta niewdzięczna rola. No więc skoro decyzje, inicjatywy itp. podejmuje kolektyw (a nie „lider”), to nie można obarczać Zandberga winą za trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz.
@agregat/bateria do blackoutu
Dość ciekawie rozwiązał to Ford w F150 Lightning. Wg. ich reklamy akumulatory w Fordzie zasilą dom przez około 3 dni.
@vantroff „F150 Lightning. Wg. ich reklamy akumulatory w Fordzie zasilą dom przez około 3 dni.”
Tak, tylko taki pakiet bateryjny jest obecnie wart minimum 100k PLN.
@generator spalinowy
Poprawcie,mnie, ale chyba taki generator jest wyjątkowy niewygodny i nieekonomiczny przy obciążeniu silnie zmiennym. W nocy prądu potrzebuje lodówka (raz na jakiś czas) i również od czasu do czasu pompa wodna, a silnik terkocze bez przerwy…
Radio, światło, komputer, ładowanie telefonu mogę załatwić bez problemu, ale właśnie na lodówkę i wodę nie ma siły.
@sheik.yerbouti & @janekr
Wtrącę się na chwilę w wątek zasilania domu:
– koszty zasilania domu/czegokolwiek z auta właśnie mocno spadają: Kia zaczyna sprzedawać model EV6 Plus z funkcją vehicle-to-load (V2L jako podzbiór V2X) która jest w stanie zwrotnie dostarczać 3.6kW prądu. Wystarczy spokojnie na lodówkę i pompę wody, ba! – nawet na płytę indukcyjną pod warunkiem nieodpalania wszystkich palników jednocześnie. EV6+ z najtańszą baterią 58kWh kosztuje 193k zł, dopłata względem modelu EV6 bez V2X jest zaniedbywalnie mała.
– jest na rynku trochę firm, które zaprojektują i wykonają system Samoczynnego Załączania Rezerwy dla domu, bazujący na UPS (do kompensowania krókotrwałych zaników) oraz dodatkowo na generatorze ogarniającym dłuższe przerwy. Generator domowy lepiej zasilać CNG/LPG niż Pb95/ON ze względu na głośność, nagar, uciążliwość spalin itp.
@skide „EV6+ z najtańszą baterią 58kWh kosztuje 193k zł, dopłata względem modelu EV6 bez V2X jest zaniedbywalnie mała.”
Faktycznie taniocha, chyba nie powiecie że was nie stać!?
Żeby nie ciągnąć off-topiku: nasza cywilizacja nie jest jak na razie w stanie zaoferować taniego, wygodnego zasilania awaryjnego dla zwykłych mieszkań, czy małych domków. Koszt „pojemnika” do przechowywania prądu jest niestety nadal 1000 razy większy, niż koszt prądu, który można w nim trzymać.
Dla mojego bieda domku letniego mógłbym zmajstrować coś z akumulatorów autobusowych i przetwornic i może w 10 kzł bym się zmieścić Może. Nawet dwukrotne w ciągu roku rozmrożenie lodówki wypada taniej.
❡
„W przytłaczajacej większości przypadków dokumentacja pracy nie nastręcza problemów (…)”
– Chyba, że akta tej osoby trafiły do któregoś z bardziej szemranych z listy przechowawców akt osobowych i płacowych. Patrz: link to archiwa.gov.pl – polecam rzucić okiem na ilość podmiotów wykreślonych, wskazaną na samym dole. 138! (działających – 242). Po prywatyzacji przechowywania było parę spektakularnych (a wcale nie nagłośnionych w mediach) akcji, gdzie delikwent wykorzystał fakt, że przechowywanie opłaca się z góry na długie lata i po skasowaniu swojej doli rzucił wszystko w workach do mokrej piwnicy w jakiejś ruinie albo wprost na makulaturę.
U przechowawców wciąż działających też nie cudownie, bo jest silna motywacja finansowa do odchudzania akt. (Oraz silna motywacja do „nie mój problem – mam papier, że obowiązek spełniony” po stronie likwidatora/syndyka, sprzyjająca przymykaniu oka na nadmierne odchudzanie). Wymagane kwalifikacje personelu są śmieszne. (Wiem, bo zdobyłem w dwa dni; zdaje każdy). Wymogi dla podmiotu w gruncie rzeczy też. Nadzór – sporadyczny.
Naturalnie jest też kwestia, co dokładnie nie nastręcza problemów. Udokumentowanie na emeryturę głodową? Czy na taką mniej głodową? W każdym razie, tu jednak coś by się przydało.
@monday.night.frver
„Myślałem, że w „Razem” zarząd jest kolektywny…”
Jako przeciętny wyborca widzę tylko Zandberga i osoby z reprezentacji sejmowej (z których aktualnie jedna – Paulina Matysiak – jest również w zarządzie). Jako wyborca bardziej szczegółowo zainteresowany kanałami partyjnymi, dochodzę do wniosku, że zarząd „R” to coś w rodzaju prep school dla lokalnych działaczy przed wejściem do krajowej polityki. Niektórzy z owych działaczy (np. Bartosz Grucela z Olsztyna) faktycznie zdają się przejawiać kompetencje i ambicje liderskie, ale jeszcze na tym etapie krajowymi liderami nie są. Ten model organizacyjny nie jest koniecznie zły – przyszli skuteczni krajowi liderzy o jakich piszę powyżej muszą mieć miejsce, w którym nabiorą doświadczeń i okrzepną. Zarządy innych partii również często pełniły taką rolę. W tej chwili to jednak Zandberg odpowiada za działania i zaniechania „Razem” w sprawach takich jak decyzje podjęte (lub zaniechane) przy okazji FO. Jeżeli kiedyś postanowi oddać stery komu innemu, a samemu zostać Gregorem Gysim/ Danielem Cohn-Benditem/ Markiem Borowskim swojego ugrupowania (wytrawnym polemistą/ publicystą o osobnej pozycji) – to partia powinna mi to czytelnie zakomunikować.
@❡
„Nie każda sprawa mająca coś wpólnego z prawem jest w zakresie reformy wymiaru sprawiedliwości. …”
„W przytłaczającej większości przypadków dokumentacja pracy nie nastręcza problemów…”
„Przy dziedziczeniu, jeśli z rzadka jest co, to polskie prawo spadkowe i tak wymaga adwokata…”
„Rocznie Lewica zgłasza ok. 40 projektów ustaw, 3000 interpelacji i nie wiadomo ile poprawek.”
O kłopotach z dokumentowaniem stażu pracy wiadomo wszędzie tam gdzie nie zadbano o właściwe archiwa zakładowe – był o tym raport przed-Banasiowego NIK [1].
Spadkobranie z perspektywy lewicowej jest zazwyczaj załatwiane dyskusją o podatku spadkowym (wg mnie jałową, jak już pisałem onegdaj). Bardziej wyczulona na rzeczywistość społeczną lewica wykryłaby w tym kontekście raczej problemy w rodzaju tych jakie obecnie generuje śmierć spadkodawcy-obywatela polskiego (np. wykwalifikowanego robotnika budowlanego stale mieszkającego za granicą), który pozostawia rodzinę i majątek w Polsce. Zgodnie z zasadami unijnego rozporządzenia [2] stosuje się wtedy prawo i jurysdykcję kraju ostatniego „zwykłego pobytu” spadkodawcy, co zmusza rodziny do kosztownych obcojęzycznych procedur. Najprostszym praktycznym rozwiązaniem byłoby propagowanie testamentów konsularnych ze wskazaniem prawa polskiego. Nie chcę tu wchodzić w dyskusję o szczegółach, bo nie o szczegóły mi idzie (za te odpowiadaliby eksperci), ale o umiejętność politycznego lidera komponowania atrakcyjnej spójnej oferty politycznej tam gdzie inni jej nie dostrzegają. Oczywiście, że lewicowy program „Sprawiedliwość na co dzień” nie byłby (przynajmniej nie przede wszystkim) instytucjonalną propozycją reformy wymiaru sprawiedliwości napisaną zgodnie z dogmatycznymi klasyfikacjami. Byłby zestawem postulatów z zakresu procedur administracyjnych i sądowych (czasem zmieniających prawo, czasem praktykę jego stosowania), opisanych prostym wymownym językiem („[Kobieta, lat 50:] „Kiedy w Holandii w szpitalu umarł mój mąż, nie musieliśmy się martwić o zagraniczne dokumenty i tłumaczenia. Marek na szczęście skorzystał z możliwości uregulowania swoich spraw w konsulacie” [Działaczka lewicy, lat 30:] „Nasi obywatele często mieszkają i pracują za granicą. Lewica dba o ich rodziny w Polsce – chcemy, aby mogli łatwo zabezpieczyć przyszłość swoich bliskich, korzystając z procedury testamentu konsularnego. [Głos z offu:] „Lewica – sprawiedliwość na co dzień, nie kłótnie polityków”. Przy czym w dobrze poukładanej partii powyższy program byłby dodatkiem, choć ważnym – czymś kontrastującym Lewicę z Ziobrą i nadającym jej rys kompetencji i społecznego wyczulenia. Głównym daniem byłby jak wspomniałem „Europejski Okrągły Stół” – dowód sprawczości w odniesieniu do dużych pieniędzy i ważnych lokalnych inwestycji, oznaka pierwszoligowego statusu lewicowej drużyny. Aktualne projekty sejmowej lewicy nie składają się na taki obraz, lecz na obraz interwencyjnego harcerstwa. Działalność Bodnara, choć ustawowo ciąży ku takowemu, jest za to właśnie systemowa i po 5 latach (owszem, to dłużej niż miała dotąd w Sejmie zjednoczona lewica) dociążona szerokim społecznym prestiżem, nie tylko tym nadmuchiwanym przez liberalne media.
Powtarzam: nie staram się tu wchodzić w rolę partyjnego konsultanta, jestem po prostu wyborcą który wygląda w swoim kraju skutecznej lewicy jak kania dżdżu i ma dość jasny obraz jak ów „deżdż” mógłby wyglądać.
[1] link to nik.gov.pl
[2] link to eur-lex.europa.eu
Hej, przecież pisałem, że z dyskusją o agorowej inbie czekamy do chwili, gdy coś się wreszcie wyklaruje.
@Awal Biały
Jako standardowy (?) nie-wyborca Zandberga (acz obserwator) – cenię pozytywistyczne podejście Kolegi: „o umiejętność politycznego lidera komponowania atrakcyjnej spójnej oferty politycznej tam gdzie inni jej nie dostrzegają”. Generalnie to słuszna zasada i bardzo chciałbym żyć na świecie, gdzie taka recepta jest receptą na sukces. Ale mam jednak wrażenie, ze jest to recepta w stylu – jak zostać gwiazdą show biznesu (obecnie) – napisz przebój, zagraj, zaśpiewaj i będzie dobrze. Kiedyś to się sprawdzało, teraz: „to skomplikowane”. Dziś wyczytałem, że senator Karczewski, wychwalając Polski Ład, powiedział, ze klasa średnia nie straci na wyższych podatkach, bo i tak będzie więcej zarabiała. Parafrazując klasyka: „Zandberg? Po co wam Zandberg, macie przecież Karczewskiego”.
Gospodarz oraz kolega Awal Biały, mam nadzieję, wybaczą ten wybuch brutalnej złośliwości.
Agenda proponowana przez Awala Bialego w zasadzie, w dużej części mogłaby być zaproponowana przez PiS (pomijam kwestię zdolności do wdrożenia). Przepraszam, jeżeli przeoczyłem jakiś element. Stąd moja hipoteza – te (obecne i przyszłe) pomysły dot. kwestii gospodarczych będą przejmowane. Pozostaną wyborcy tożsamościowi i nikt więcej. Idąc dalej w przewidywaniach – agenda gospodarcze zostanie przejęta przez byty typu PiS (i pewnie jakoś tam wdrożona, jakoś wykoślawiona), agenda obyczajowa zostanie przejęta przez wielkie korporacje (z podatkami uciekamy na Kajmany, ale za to przerabiamy logo na tęczowe) i też jakoś wykoślawiona. Choć jestem świadomy, że kreśląc takie szerokie perspektywy wkraczam na grząski grunt gdzieś na continuum pomiędzy sowietologią a smokologią (smoki, jak wiadomo, nie istnieją. Banalna ta prawda może zadowolić umysły proste…).
@pb
” Stąd moja hipoteza – te (obecne i przyszłe) pomysły dot. kwestii gospodarczych będą przejmowane.”
Niemożliwe, PiS nie ma tego w swoim DNA. Potrafią tylko szczuć na siebie różne segmenty klasy średniej, ale nigdy nie zagrożą klasie wyższej – nie tkną tematów takich, jak podatek majątkowy, czy choćby nawet obowiązek ujawniania przez polityków majątku przepisanego na żonę.
> dociążona szerokim społecznym prestiżem, nie tylko tym nadmuchiwanym przez liberalne media.
Bardzo szerokim. Ponad połowa Polaków w badaniach opinii, którymi się chwali, go nie kojarzy. Lepiej kojarzą organizacje wystawiające laurki. Dporowadziłeś do tego, ze bliżej mi dotąd nieznany laureat specjalnej (nie pochodzącej z wyboru) Korony Równości 2020 KPH (wraz z Gonciarzem) i nagrody Pontifexa 2020 KIK (wraz z biskupami) zaczął po bliższym przyjżeniu osobiście tracić w moich oczach.
I to nie przez nadmuchiwanie tylko medialnym patosem, ale i jego własnym. Choć na tle Twoich ust puchnących już chyba od starannego dopompowywania każdego zdania (jak te powyższe, lśniące nieomal odlepionym botoksem), rzeczywiście jest powściągliwy, skromnie cytując tylko egzaltowane pustosłowie zaprzyjaźnionego księdza (otwierające jeden z raportów rocznych).
Tymczasem zaskakująco spadła liczba petentów. Rekord poprzedniej rzecznik, której chyba nikt nie kojarzy z nazwiska, to 120 tysięcy jednego roku, a typowo 75 tyś. Bodnar w okolicach 50-60 tysięcy, jej najniższego wyniku. Dopiero pandemia pchnęła ludzi szukać u niego tej eksperckiej wizjonerskiej elokwentnej pomocy w liczbie 72 tyś., łącznie z telefonami 110 tysięcy.
Językowo sprawny RPO ma jednak niską skuteczność załatwiania spraw. Nie tylko bardzo rzadko idą one po myśli petentów, najczęściej w ogóle nie uzyskuje odpowiedzi. Tu przegrywa oczywiście systemowo.
Mimo to jednak czesto mógłby działać dalej, bo sprawy przed władzą czesto są wynikiem zbiegu prywatnych interesów – jak w przypadku tych kart pracy. Jednak ten rzecznik aktywnie odmawia udziału w sprawach z przedsiębiorcami. Konstytucyjnie interesują go tylko relacje z władzą, ale jest wiele sytuacji kiedy władza, szczególnie sądownicza, realizuje interes prywatny. Ten rzecznik takich spraw unika. Nie życzy sobie nawet formalnie być kojarzony z taką właściwością, jak ilustruje ostatnia ekwilibrystyka w odpowiedzi na sugerowaną przez UE (motyw 64 dyrektywy 2019/1937) właściwość do roli ombudsmana dla zgłoszeń naruszania prawa wspólnotowego przez przedsiębiorców (mimo że chodzi tylko o przekazywanie informacji).
Wracając do nieskuteczności w wymiarze osobistym, po raz kolejny na maturze pojawiły się zadania obciążone wadami. Co więcej, mimo standaryzacji, wyniki rok do roku są nieporównywalne. Jeszcze Helsińska Fundacja Praw Człowieka którą zawiadował występowała w tej sprawie. Do RPO. Jako RPO wystąpił również, niejako forwardując siebie. Bezskutecznie. Pomimo, że po kolejnej reformie, ktora jak sam zauważa wydarzyła się pomiędzy, są podawane wyniki centylowe umożliwiające precyzyjne porównywanie rozkładów. Tylko że w tej sprawie należałoby rzeczywiście podjąć jakieś skoordynowane działanie społeczne – występując do uczelni. Są urzędami więc nie ma przeszkód konstytucyjnych zlecić koordynację takich pism jednemu z 300 urzędników o średniej pensji 7500 zł. Alternatywnie można napisać kwit do ministerstwa które nic nie może bo musi respektować autonomię procesu rekrutacji. Jedynym efektem dekady działania Bodnara na tym polu, w sprawie trywialnej do załatwienia, jest nabijanie sobie aktywności urzędniczej w statytykach twórczego pisania bez adresata.
W tej cennej być może w Bizancjum kompetencji jest tak wybitny, że patronując urzędowi konstytucyjnemu z łatwością znalazł czas na jednoczesne pisanie ksiażki habilitacyjnej na 650 stron na temat Swojego Stanowiska wobec ustrojowej roli Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Urzędnicy zajmują się awansem naukowym w krajach raczej spoza jego zasięgu. Gdyby powstrzymał się choć odrobinę, swoją nieprzebraną energię tymczasowo, do objęcia katedry, kierując w kierunku spraw nieco mniej ważnych, tj. obywatelskich do których został powołany, z łatwością przebiłby w ciągu tych 5 lat o 1200 jednoroczny wynik Lewicy w wystąpieniach do władz (biorąc pod uwagę, że jedno takie zajmuje merytorycznego wywodu może pół strony).
Jednak to by oczywiście było nieprzemyślane ekspercko, niedociążone społecznym prestiżem i nieskuteczne rozumienie funkcji ustrojowej RPO w wymiarze opracowań naukowych, w odróżnieniu od katedry uniwersyteckiej, która to jak wiadomo jest właściwym miejscem działalności publicznej i budowania ruchów społecznych. Przy takim rozumieniu nauki nie dziwi że jego następca naliczył sobie publikacji tysiąc milionów. Łatwiej też zrozumieć PiS pogodzony z kontynuowaniem tego stylu RPO, łatwej wojny kulturowej.
@wo
” nigdy nie zagrożą klasie wyższej – nie tkną tematów takich, jak podatek majątkowy,”
To w sumie dla mnie zagadka – klasa wyższa (ale nie ta wg definicji ministra Patkowskiego) byłaby łatwiejszym celem – to dość brutalne, ale to wymarzony wróg, lepszy niż LGBT, zgniły zachód, Niemcy etc. Walka z tzw. elitami w wydaniu PiS przypomina „koncesjonowaną” krytykę realiów ustroju w PRL – można było skrytykować kelnera, budowlańca-partacza czy nawet powiatowego sekretarza – ale na pewnym poziomie już była blokada. Teraz PiS krytykuje tzw. elity – ale te, którym nie podoba się Sylwester z Dwójką (autentyczny pasek z TVP – „Pseudoelity zazdroszczą Polakom Sylwestra”).
Skąd to wynika – nie wiem. Trzy hipotezy:
PiS sam chce zostać elitą – a zatem nie może tworzyć mechanizmów godzących w elity – bo nie może podcinać gałęzi, na której ma zamiar usiąść.
Druga – ogólna nieudolność.
Trzecia – w istocie żyją z elitami (prawdziwymi) w symbiozie. To jak Hitler – gdy musiał głębiej sięgnąć po finansowanie do kieszeni Kruppa et consortes – musiał też wyciąć skrzydło strasserowskie.
@Ponury Bankowiec
„To w sumie dla mnie zagadka – klasa wyższa (ale nie ta wg definicji ministra Patkowskiego) byłaby łatwiejszym celem – to dość brutalne, ale to wymarzony wróg, lepszy niż LGBT, zgniły zachód, Niemcy etc. ”
Różnica polega na tym, że wielkomiejska klasa średnia jest łatwiejszym przeciwnikiem i to z dwóch powodów. Po pierwsze, i tak nie będzie popierać PiS więc nie ma sensu próbować zdobyć tej twierdzy. Po drugie, ma zbyt ograniczone zasoby by skutecznie zaszkodzić PiS. Bo co może zrobić? Niewiele.
Natomiast klasa wyższa, jest już dysponentami zasobów na których PiS zależy. Sztandarowe programy – te na których PiS naprawdę zależy – bez sektora prywatnego się nie udadzą (afera mailowa przyniosła w tym kontekście ciekawy wątek obiecanego programu samochodów elektrycznych…). A otwieranie sobie kolejnych frontów konfrontacji jest ryzykowne.
Bo klasa wyższa ma zasoby pozwalające jej przetrwać te kilka lat (zatrudnienie zawsze można zredukować, w przeciwieństwie do pensji zarządu, ostatecznie sprzeda się z płaczem tą piątą willę…) więc też kooperacja z władzą za wszelką cenę nie jest jedyną opcją. A kij jakim są choćby sprawy regulacyjne nie jest nieskończenie długi, potrzebna jest jeszcze jakaś forma motywacji pozytywnej. Na to nakładają się konteksty międzynarodowe – jednak nasza klasa wyższa ma jakiś, lepszy lub gorszy ale międzynarodowy network, co też PiS mimo a może raczej z powodu swoich szarż, musi uwzględniać.
@Ponury Bankowiec
„To w sumie dla mnie zagadka – klasa wyższa (…) byłaby łatwiejszym celem – to dość brutalne, ale to wymarzony wróg, lepszy niż LGBT, zgniły zachód, Niemcy etc”
Właśnie lepszym wrogiem jest LGBT, dziadek z Wehrmachtu i zgniły zachód. Poszczuć Typowego Kowalskiego, czyli większość społeczeństwa, na bezbronne mniejszości i wykształciuchów – toż to majstersztyk polityczny! Klasa wyższa nigdy nie znajdzie się na celowniku prawicy z tego prostego powodu, że byłaby ona przeciwnikiem zbyt potężnym. Kiedy masz duże pieniądze i poczujesz się zagrożony, to możesz zechcieć się zemścić i ta zemsta może zaboleć. Ten pies może ugryźć. Co innego polskojęzyczne lewactwo z Gejropy, zdrajcy zaprzedani Brukseli, uchodźcy, podstępni cykliści czy bezbożne feminazistki – w takich można walić bez obaw (gołodupcy, w przeciwieństwie do wielkiej finansjery, nie wystawią zbyt wielu dywizji); owszem, lemingi pomarudzą trochę w mediach liberalnych, ale realnej siły ekonomicznej nie stanowią (no, może klasa średnia trochę polityczną). Nawet w Rosji Putin nie wziął oligarchów na widelec, Abramowicze są bezpieczni przynajmniej dopóki kolekcjonują jachty a nie media (i nie stanowią zagrożenia politycznego). To UC ma w ręku kapitał i to z nimi trzeba próbować negocjować; przykłady tego dogadywania się możemy ostatnio z łatwością znaleźć w Polsce. Jak sam napisałeś – nawet krwawy dyktator wolał pójść na wojnę ze Strasserem niż z Kruppem. Oczywiście, deklaratywnie bardzo chętnie wypowiada się wojnę ZEPSUTYM ELITOM (patrz retoryka Trumpa w Stanach), można im od czasu do czasu pogrozić paluszkiem, ale w istocie populistom chodzi o nieformalny układ z nimi – zresztą o czym my mówimy, kampania Trumpa była przecież sponsorowana przez braci Koch! Nie wiadomo zresztą, czy tu ogon nie macha psem (patrz inba powyżej, kiedy napisałem o kupujących polityków i kolekcjonujących media odrzutowo-jachtowych elitach traktujących demokrację jak swój sterowany zza kulis teatrzyk kukiełkowy, co zostało później wyśmiane przez @sheika).
@Ponury Bankowiec
„Generalnie to słuszna zasada i bardzo chciałbym żyć na świecie, gdzie taka recepta jest receptą na sukces.”
Mi wystarcza życie w świecie, w którym widzę pozytywną ewolucję i uczenie się polityków jakich wybieram. Podobnie jak WO nie mam wobec nich oczekiwań ponad miarę (WO zresztą przy tej okazji zaniża swoje osiągnięcia jako szefa agorowego zz – moim zdaniem swoim przesłaniem do kolegów, które streszczę: „Daj spokój, nie jesteś mini-Turowiczem, idź na chorobowe i weź zaległy urlop” WO zidentyfikował i podjął wysiłek dekompozycji ideologicznego fundamentu samo-zaorywania się pracowniczego w tym specyficznym koncernie; jak na tym tle wypadną następczynie i następcy to się okaże).
„Agenda proponowana przez Awala Bialego w zasadzie, w dużej części mogłaby być zaproponowana przez PiS…”
Tak mogło się wydawać jeszcze latem 2015 kiedy Duda już został prezydentem (któremu Zachód dawał kredyt zaufania), a PiS jeszcze nie wygrał wyborów. Potem już, począwszy od konfliktu o TK, ta partia nie zeszła z kursu autorytarnej radykalizacji. O przyczynach w skrócie: PiS-owski wyborca niekoniecznie oczekuje tej radykalizacji, na poziomie lokalnym często wybiera nieidologicznych kumoterów-nepotów. Jednakże wyborca ten również nie karze za radykalizm, a odpowiednio zmobilizowany: wynagradza go. Dlatego mechanizmy wewnątrzpartyjnej rywalizacji w PiS promują poglądy autorytarne – prześledź kariery np. Beaty Szydło czy Przemysłąwa Czarnka, osób zaczynających w okolicach PO, aby się o tym przekonać. Partią, którą można opisać jako zalążek europejsko zorientowanej ludowej chadecji w Polsce jest PSL – ich kłopoty z utrzymaniem się ponad progiem pokazują jak niewielka część ludowego elektoratu jest na autorytaryzm zaszczepiona (odrzuca go, gdy jest jej proponowany). Lokalnie zakorzeniona sprawna lewica byłaby kluczową alternatywną propozycją demokratycznej polityki skierowanej do ludu i niezbędnym komponentem trwałego osłabiania autorytarnego substratu w naszym postpańszczyźnianym, peryferyjnym społeczeństwie. Bez takiej lewicy ani rusz i dlatego tak się tu wytrząsam nad Zandbergiem i jego ekipą.
@srfrustrowany_adiunkt
„Natomiast klasa wyższa, jest już dysponentami zasobów na których PiS zależy.”
Tak. PiS przedstawia swoją politykę jako legitymizowaną wyborczo, ale od swoich wyborców nie może oczekiwać wiele więcej niż udziału w wyborczych plebiscytach. Nie może im podwyższyć podatków, narzucać norm ekologicznych, proponować bardziej nowoczesnej umowy społecznej opartej o sprawne państwo (co jest istotą moich formułowanych powyżej oczekiwań względem lewicy). W generowaniu świadczeń społecznych PiS musi opierać się o zasoby skartelizowanego biznesu. Przy czym nie jest tak, że ów biznes może spać spokojnie: jednostkowo jego przedstawiciele mogą wpaść w tryby walk koterii, z wykorzystaniem aparatu państwa policyjnego – jak to się np. przytrafiło Czarneckiemu.
@❡
Limit merytorycznej dyskusji w tym wątku najwyraźniej wyczerpaliśmy. Nie jestem bezkrytyczny wobec Bodnara. Niektóre jego wystąpienia przed TK oceniałem na 4 raczej niż na 5 – również w sprawach flagowych, gdzie oczekiwałem pewnej maestrii na użytek kart historii. Habilitacji mu nie zarzucam – to jest część tego planowania liderskiej kariery, której nie widzę u Zandberga. O poparciu społecznym piszę w kontekście takich spraw jak jego walka o poprawę bytu dzieci z domów dziecka czy o ochronę przed eksmisjami – liberalnych mediów te sprawy nie obeszły, ale środowiskowo przyniosły mu uznanie. Przykro patrzeć, ale sugerując że nie działał „w kierunku spraw nieco mniej ważnych, tj. obywatelskich do których został powołany” powtarzasz androny PiS. Tymczasem nawet w tym tygodniu, w ostatnich dniach urzędowania, to właśnie Bodnar a nie nikt z opozycji potrafi nadać kierunek krytyce PiS na utworzonych przez tę partię frontach: ustawy medialnej i oczekiwanego polexitowego orzeczenia Przyłębskiej. I jedno-dwoje dobrze przygotowanych, ambitnych osób na lewicy mogłoby robić to samo.
@sfrustrowany adiunkt „Bo klasa wyższa ma zasoby pozwalające jej przetrwać te kilka lat (zatrudnienie zawsze można zredukować, w przeciwieństwie do pensji zarządu, ostatecznie sprzeda się z płaczem tą piątą willę…) więc też kooperacja z władzą za wszelką cenę nie jest jedyną opcją. A kij jakim są choćby sprawy regulacyjne nie jest nieskończenie długi”
Niby tak, fabrykanci z głodu nie umrą, ale jednak często są a)zakredytowani pod korek i muszą, rolując kredyty, pozostawać wiarygodnymi dla banków, że biznes im się nie wykoleja oraz b) mocno zależni od wspomnianych regulacji państwa (Kulczykówna: elektrownie wiatrowe, Solorz-Żak: PAK, Polsat, telefonia, Czarnecki: nadzór bankowy). Można im mocno zaszkodzić, a potem jak w starym szmoncesie – idź, udowadniaj, że nie jesteś niedźwiedziem.
@pb
„To w sumie dla mnie zagadka – klasa wyższa (ale nie ta wg definicji ministra Patkowskiego) byłaby łatwiejszym celem”
Tu nie ma żadnej zagadki. Po prostu to oni (Kaczyński, Morawiecki, Obajtek…) są klasą wyższą. Zmuszasz mnie do dopowiadania dowcipu, ale jak myślisz, dlaczego napisałem o elementarnym narzędziu antykorupcyjnym/antynepotycznym – obowiązku ujawniania „przez polityków majątku przepisanego na żonę”?
” Trzy hipotezy:”
Bardzo dziwne. Nie widzisz czwartej, najbardziej oczywistej – że oni SĄ elitą, i to jeszcze od rozgrabienia majątku RSW 31 lat temu? Oni już są elitą dziedziczną, bo tam przecież jest już drugie pokolenie właścicieli III RP (np. milionerka Kaczyńska).
@awal
„to się okaże”
Dziękuję za miłe słowa, ale tam się już chyba nic nie zdąży okazać – będę bardzo zaskoczony, jeśli ten Titanic wyjdzie z obecnego przechyłu.
@wo
„oni SĄ elitą, i to jeszcze od rozgrabienia majątku RSW 31 lat temu? Oni już są elitą dziedziczną, bo tam przecież jest już drugie pokolenie właścicieli III RP (np. milionerka Kaczyńska)”
Pytanie może nie na miejscu, ale skoro istnieją „uwłaszczone na RSW” elity prawicowe (i to dziedziczne!), to gdzie się podziały elity (pseudo)lewicowe, tj. eseldowskie? Przecież 30 lat temu dostęp do koryta mieli. Prawica (a szczególnie PC) była w stanie zapewnić sobie poduszkę finansową na gorsze czasy, a dlaczego w przypadku SLD zasoby finansowe nie przełożyły się na politykę? Rozumiem, że taki Ikonowicz może biedować, ale co się stało z tzw. „baronami”? Wypalili wszystkie cygara i wypili cały koniaczek?
„będę bardzo zaskoczony, jeśli ten Titanic wyjdzie z obecnego przechyłu”
Niecierpliwie czekamy na notkę!
@mnf
„Pytanie może nie na miejscu, ale skoro istnieją „uwłaszczone na RSW” elity prawicowe (i to dziedziczne!), to gdzie się podziały elity (pseudo)lewicowe, tj. eseldowskie?”
Kaczyński to najmądrzej rozegrał – pilnował, żeby mu się to nie rozlazło. SLD nigdy nie umiało stworzyć swojego konglomeratu medialno-organizacyjnego (afera Rywina była pokłosiem nieudanej proby zmontowania czegoś takiego), a osobiste majątki pojedynczych oligarchów na nic im się nie zdały. Oni po prostu dołączyli w końcu do obozu PiS (niekoniecznie jako członkowie, po prostu jako sprzymierzeńcy). Golfista golfiście dołka nie podbierze.
Liberalne elity były zbyt zaczadzone ideologią, żeby w ogóle pomyśleć o takim temacie. Myśleli, że zawsze będą u władzy i nigdy nie będą potrzebować bastionu do przeczekania chudych lat w opozycji. Teraz nie mają praktycznie nic (tzn. europensję Tuska, ale czym jest nawet wysoka pensja wobec biurowca w centrum).
Na prawicy zreszta też tylko Kaczyński tak mądrze to rozegrał. Wałęsa, Olszewski, Krzaklewski, Parys, Macierewicz itd. wszystko przepuścili przez palce. Niedobitki polityków z tamtych ugrupowań są teraz u Kaczyńskiego na posyłki.
„Niecierpliwie czekamy na notkę”
No dzisiaj jest komunikat, że rozstrzygnięcie odkładają na św. Nigdy. Z drugiej strony, są decyzje, które podejmują się z defaultu – bo zakumulowana strata prowadzi do Margin Call.
@wo „czym jest nawet wysoka pensja wobec biurowca w centrum).
Na prawicy zreszta też tylko Kaczyński tak mądrze to rozegrał.”
Ale to jednak dalece nie tylko ten jeden biurowiec. Zasilanie ze strony SKOKów było bardzo istotne dla mediów szmaciano-niepokornych i nie były to małe kwoty (teraz już się pasą na państwowych reklamach etc. ale były przecież lata chude).
@wo
„Na prawicy zresztą też tylko Kaczyński tak mądrze to rozegrał. Wałęsa, Olszewski, Krzaklewski, Parys, Macierewicz itd. wszystko przepuścili przez palce”
Ok. Doczytałem z notki „Jak RSW likwidowano”: link to ekskursje.pl
„Liberalne elity były zbyt zaczadzone ideologią, żeby w ogóle pomyśleć o takim temacie”
Liberalne elity nie musiały myśleć o takich „marnościach”, bo pieniądze miały z innych źródeł (były finansowane przez biznes). Ok, łaska pańska na pstrym koniu jeździ, ale wielki biznes to wielkie pieniądze, wielkie pieniądze to porządna kampania, porządna kampania to wygrane wybory (plus przychylność mediów komercyjnych).
„Teraz [liberałowie] nie mają praktycznie nic (tzn. europensję Tuska, ale czym jest nawet wysoka pensja wobec biurowca w centrum)”
Ale takie Stronnictwo Demokratyczne to prawdziwy potentat na rynku nieruchomości, co jakoś nijak nie przekłada się na politykę.
„No dzisiaj jest komunikat, że rozstrzygnięcie odkładają na św. Nigdy”
Brak rozstrzygnięcia to też jest rozstrzygnięcie! Błagam(y) o notkę!
@wo
„Po prostu to oni (Kaczyński, Morawiecki, Obajtek…) są klasą wyższą.”?
Po części tak uważam – nie dodałem tej hipotezy, jako, że upraszcza ona widzenie sytuacji. Oczywiście takie uproszczenie jest w pewnym przybliżeniu dobrym opisem sytuacji – PiS mami klasę ludową i jednocześnie jako jednego z wrogów pokazuję klasę średnią (oraz LGBT, upadający zachód – ile razy on już upadał…), aby odwrócić uwagę od radosnej akumulacji kapitału. Pierwszy człon tej operacji (mamienie) najlepiej opisał Tuwim (Gdy zaczną na tysięczną modłę / Ojczyznę szarpać deklinacją / łudzić kolorowym godłem, / I judzić „historyczną racją”, O piędzi, chwale i rubieży, O ojcach, dziadach i sztandarach, O bohaterach i ofiarach…), druga (pokazanie wroga) ma też dużo wzorców.
Groźne jest wg mnie jednak to, że to to nie do końca prawda – Kaczyński nie jest szefem kleptokratów. On chce dopiero stworzyć „nową elitę” – bogacenie się tych „nowych elit” jest w jego intencji skutkiem ubocznym – -to jak Lenin vs NEP – po prostu przez ten etap trzeba przejść. Jego zamiarem nie jest wg mnie stworzenie grupy wiernych oligarchów (kalibru rosyjskiego czy nawet węgierskiego) – intencją jest etatyzacja na poziomie największego biznesu. „Nowa elita” będzie grupą rekonstrukcyjną (albo cover bandem) elit w państwach rdzenia kapitalizmu – będzie miała rezydencje, gabinety z dębowymi bibliotekami, cygara itp., to jednak tylko zewnętrzne oznaki – kupno białego Fendera Stratocastera nie uczyni ze mnie Hendriksa (jak żyć?…). Ten symulakr elit będzie całkowicie bezbronny w konfrontacji z globalnym światem (kapitał, korporacje etc.), choć oczywiście tę bezbronność będzie można długo maskować (globalny kapitał zrozumie tę grę i nie będzie tu spektakularnych 27:1 – raczej Izera produkowana przez Toyotę w zamian za różne ustępstwa).
Kolejnym etapem będzie petryfikacja struktury społecznej – gdy stan „nowej elity” nasyci się osobowo, nastąpi blokada awansu społecznego (Sandra pozostanie w Myciskach – bo takie są „cnoty niewieście”, cytując doradcę ministra edukacji). Przy marginalizacji klasy średniej oraz petryfikacji klasy ludowej przewiduję następujący scenariusz dla Polski: będziemy rozmodlonym rezerwuarem taniej siły roboczej.
@mnf
„Ale takie Stronnictwo Demokratyczne to prawdziwy potentat na rynku nieruchomości, co jakoś nijak nie przekłada się na politykę.”
Bo Kaczyński sam z siebie nie jest zainteresowany dobrami materialnymi – stworzył układ polityczny.
„Brak rozstrzygnięcia to też jest rozstrzygnięcie! Błagam(y) o notkę!”
To nie jest takie proste – ta notka może oznaczać koniec mojego felietonu, a jako skromny nauczyciel, potrzebuję fuch, by wiązać koniec z końcem. Poza tym dla mnie to wszystko jest bardzo smutne z powodów osobistych – nawet obserwując tego Titanika z zewnątrz nie mogę zapomnieć, że poświęciłem mu prawie ćwierć wieku życia. Dlatego wolę tu czekać na jakieś konkretne closure.
@pb
„Groźne jest wg mnie jednak to, że to to nie do końca prawda – Kaczyński nie jest szefem kleptokratów”
Dlaczego nie? Sam siebie wielokrotnie porównywał do Orbana, który niewątpliwie nim jest.
„Jego zamiarem nie jest wg mnie stworzenie grupy wiernych oligarchów (kalibru rosyjskiego czy nawet węgierskiego) – intencją jest etatyzacja na poziomie największego biznesu.”
Nie rozumiem różnicy. Oligarchowie ruso-węgierscy też robią pieniądze głównie dzięki państwu (węgierscy także dzięki Unii).
@wo
„Nie rozumiem różnicy. Oligarchowie ruso-węgierscy też robią pieniądze głównie dzięki państwu (węgierscy także dzięki Unii).”
Model rosyjski: Obajtek zostaje właścicielem Orlenu. Model Kaczyńskiego – Obajtek zostaje prezesem Orlenu. Efekt dla społeczeństwa i gospodarki wg mnie w długim okresie podobny. Kaczyński uważa, ze jego model nie da skutków modelu rosyjskiego (między innymi skrajne rozwarstwienie).
@Agora
Kto ciekaw oficjalnych przecieków:
link to press.pl
@pb
„Kaczyński uważa, ze jego model nie da skutków modelu rosyjskiego ”
Znowu: dlaczego tak myślisz? Jego działania wskazują na to, że do niego dąży, choć nie ma aż takich możliwości (Polska to kraj większy i bardziej heterogenny niż Węgry).
Kaczyński dąży do tego by mieć taką władzę by w każdej chwili móc każdego jednego Obajtka odwołać i powołać na jego miejsce z ulicy innego Srajtka, innymi słowy do tego by każdy kto cokolwiek znaczy zależał od niego i jego widzimisię w 100%. Obstawiam że jest to jedyne do czego dąży i co mu w życiu jeszcze cokolwiek robi (no może jeszcze lubi jak mu klaszczą, widać że to lubi). Zbyt wielu różnic w stosunku do Rosji tu nie ma, co najwyżej formalne (typu: tam oligarcha jest „właścicielem” a u nas prezesem)
@embercadero
Logika dziejów raczej wskazuje że to Obajtki wymienia jego. Coś jak na tym słynnym plenum KC w 1970 co Gomułka wszedł zdrowy a wyszedł z, zdaje się, udarem. Tam powoli zaczyna w grę w wchodzić taka kasa, plus chyba nadal kwestia Sojuszy (duże S) ma znaczenie, że się może pozmieniać. Zwłaszcza że 35% poparcia prezesa to nie to samo co 60% Orbana.
@Bankowiec
Jaki sens wprowadzać podatki majątkowe i piętnować bogaczy jak się samemu ma 30 nieruchomości i hektary kupione za pół ceny od kościoła, przepisane na żonę? „Klasa średnia” za 4k lepsza jako cel.
@wo
„Znowu: dlaczego tak myślisz?”
Mam wrażenie, że wizja Kaczyńskiego to połączenie elementów niemieckiego ordoliberalizmu, wizji dwudziestolecia międzywojennego, próby skopiowania doświadczeń Korei Południowej, ale jednocześnie z pewną dozą etatyzmu, braku zaufania do prywatnej własności ponad pewien pułap – to wszystko zakorzenione w paru kluczowych narracjach (nie lubię tego określenia świadomie nie chciałem użyć wartościujących określeń).
Moja próba skatalogowania tych narracji:
Narracja będąca rodzajem mitu arkadyjskiego w polityce – kiedyś Unia Europejska była lepsza (jako EWG), USA były lepsze, kapitalizm był lepszy (a teraz korporacje prowadzone przez wyalienowanych miliarderów).
Narracja o zagładzie inteligencji i jej zastąpieniu- „tu Hitler i Stalin zrobili, co swoje” – przedwojenna inteligencja została zastąpiona (kluczowy proces i kluczowe słowo!) przez narzuconą przez ZSRR grupę najemników – to nie metafora, ale opis procesu, który akcentuje zewnętrzne pochodzenie władzy w początkach PRL. Ta zewnętrzna warstwa potem wykształciła wyalienowaną i pasożytniczą grupę (klasę) będącą istotą zarówno władzy PRL. części opozycji PRL jak i elity biznesu III RP.
Narracja o stłumionym potencjale – pasożytnicza warstwa (z narracji powyżej) tłumi naturalny (i zupełnie wyjątkowy) potencjał intelektualny i gospodarczy Polaków, chcąc zachować ich w okowach biedy i podległości. Wszelkie „wzmożenia patriotyczne” to nie patrzenie wstecz, ale „wybudzenie” Polaków – aby uwolnić ten skrywany potencjał.
Narracja o „ubeckim” rodowodzie przemian 1989 r. – pomimo zewnętrznego podkreślania roli papieża, Solidarności etc., w jakiejś mierze (w wersji skrajnej – w całości) upadek bloku wschodniego był spowodowany intencjonalnym wycofaniem się ZSRR z tego regionu – czego deklaratywnie dokonał Gorbaczow już na szczycie w Reykjaviku (1986 r.) – zaraz po tym szczycie krajowe służby zamanifestowały akces pod kuratelę USA, a USA odwdzięczyła się „daniem kryszy” dla ich interesów.
Ważne zastrzeżenie – ja tylko referuję, proszę nie strzelać do pianisty.
Stąd też większość ruchów Kaczyńskiego należy rozpatrywać w kontekście tych narracji – tak jak on np. rozpatruje powrót Tuska. Stąd też np. Zandberg będzie dla niego mniejszym wrogiem niż Tusk (nie wspominając o Czarzastym). Jednocześnie przypisywane Kaczyńskiemu narracje antysemickie czy religijne nie są rdzeniem myślenia – czasami to tylko narzędzia.
Wymienione powyżej narracje nie dominują u Putina – tam takim człowiekiem od mitów jest Aleksander Dugin. Jako wspólne można odnaleźć elementy mitu arkadyjskiego (to wspólne dla pewnego rodzaju prawicy), ale konstytutywne elementy są jednak inne.
Trochę na marginesie – jest też mit „turbosłowiański” (nie mający znaczenia dla Kaczyńskiego), podzielany przez niektóre kręgi w Polsce. I tu jest podobieństwo: Rosjanie też mają swoich Turbosłowian – nie wyznają oczywiście wiary w Imperium Lechickie, ale uważają, że Polacy/Niemcy/łacinnicy zafałszowali historię Rosji – w wersji skrajnej tego mitu Rosja (proto-Rosja) była największym imperium średniowiecza – właściwie jedynym imperium (Bizancjum było Rosją, Rzym chyba też). Zresztą III Rzesza też miała podobny mit, niezmiernie podobny do „Mitu o Wielkiej Lechii” (acz bez Słowian).
@wo
„Z drugiej strony, są decyzje, które podejmują się z defaultu – bo zakumulowana strata prowadzi do Margin Call.”
Jeżeli to dotyczy warunków finansowania udzielonego spółce (a nie jest jakimś żartem którego nie łapię), to sugeruję usunąć bo zahacza o informacje poufne.
@dude
Żart nawiązuje do filmu, który tutaj swego czasu gorąco rekomendowałem, jako jeden z najważniejszych o kapitalizmie – mamy tam fikcyjną korporację, w której decyzja się podjęła z automatu. Do żadnych informacji poufnych dostępu nie mam, bo i skąd. Jak każdy, mogę sobie jednak czytać teksty w Pressie i Wirtualnych Mediach, pełne smakowitych przecieków.
@pb
„Mam wrażenie, że wizja Kaczyńskiego to połączenie elementów niemieckiego ordoliberalizmu, wizji dwudziestolecia międzywojennego, próby skopiowania doświadczeń Korei Południowej”
Jestem zdumiony tą tezą. O ordoliberalizmie trochę było u mnie na blogu – to stamtąd przecież Mitbestimmung, o którym tyle pisałem. Ordoliberalizm zakładał PODMIOTOWOŚĆ JEDNOSTKI LUDZKIEJ, Kaczyński ją światopoglądowo odrzuca. Nienawidzi wszelkich form samorządności – czy to terytorialnej, czy to zawodowej. Jego filozofia bazuje na przedmiotowości poddanych (z przyzwyczajenia tylko zwanych „obywatelami”). On siebie widzi jako Zbawcę Narodu, Umiłowanego Przywódcę, łaskawie rzucającego czasem jakiś ochłap w rodzaju dodatkowej emerytury (tuż przed wyborami). Naród ma za to wdzięcznie machać chorągiewkami, ale się nie wtrącąć (że na przykład wolałby metro od pałacu Saskiego). To raczej wzorzecz północno-, niż południowokoreański.
Opisane przez ciebie narracje się do tego sprowadzają – nienawidzi „wykształciuchów”, bo znają swoje prawa i potrafią o nie walczyć; stąd ten mit, że kiedyś inteligencja była lepsza. Nienawidzi też politykow samorządowych, stąd te legendy o ubeckich rodowodach – itd.
Zwracam uwagę, że dosłownie ŻADNE działanie PiS po 2015 nie dawało zwiększenia podmiotowości obywateli w jakiejkolwiek dziedzinie – czy to praw pracowniczych, czy to obywatelskich. Szereg zmierzało zaś wprost do ich odbierania (wojna z nauczycielami, wojna z lekarzami, wojna z prawnikami itd.). To nie jest ordoliberalizm.
@wo
To sorry za zamieszanie. Choć nie standardowe, to można wyobrazić sobie rozwiązanie gdzie bank po przekroczeniu pewnego poziomu zakumulowanych strat wymaga od dłużnika uzupełnienia wartości zabezpieczenia czyli następuje rzeczony margin call, i to mnie zmyliło w sensie że pomyślałem że może się odnosić do rzeczywistości. Sam film przedni.
@ WO, PB
Panowie, czyli jak to rozumieć? Dla JK bycie „zbawcą” to cel sam w sobie a reszta tego co się dzieje to wtórne narzędzia? Jak trzeba to Gilowska tnie podatki a jak trzeba to Morawiecki podnosi? Czyli u niego nie ma – że tak napiszę – „pozytywnego programu” czyli „będą zbawcą bo dzięki temu zbuduję 2 Gdynię”? Sanacja czy PZPR miała chyba jednak taki pozytywny program (mimo całej reszty złych rzeczy). Tam jednak ta 1 Gdynia i odbudowa kraju się dokonała. A po 2015 (i w 2005 – 2007) to – jak by się zastanowić – programu pozytywnego, coś realnie tworzącego, jakieś rozwiązanie czy choćby jakiś duże coś użyteczności publicznej (nie pałac w Warszawie a metro w Lublinie) nie ma. 500+ to program stricte finansowy na poziomie centralnym, a organizacyjnie realizowany przez Samorządy (głównie opozycyjne).
@wo
„To raczej wzorzec północno-, niż południowokoreański”
Południowokoreański. Tam rządziła brutalna, konserwatywna, proamerykańska dyktatura wojskowa, o żadnej podmiotowości nie było mowy, czebole były de facto zarządzane centralnie (Iksiński na czele koncernu, który dostaje dyspozycje ustne od „Prezesa”, w przypadku Korei jakiegoś generała). Była to modernizacja centralnie sterowana, co miało swoje dobre strony (budownictwo komunalne, megaprojekty), ale o demokracji w takich warunkach nie mogło być mowy. Zauważ też, że tuż po wojnie w Korei przez krótki czas była jednak demokracja: rządzili wybierani cywile, ale że rządy te powszechnie uważano za nieudolne i skorumpowane, toteż istniało przyzwolenie na rozmontowanie demokracji, wzięcie wszystkiego za mordę i „zrobienie porządku”. To, zachowując wszelki proporcje, zupełnie jak niedawno u nas. Lata ’60 i ’70 to już rządy junty wojskowej, zaprowadzonej w Seulu zapewne z błogosławieństwem USA (co prawda w czasie wojny prewencyjnie wymordowano setki tysięcy związkowców i lewicowców z Ligi Bodo, ale z tym nieobliczalnym społeczeństwem nigdy nic nie wiadomo – dasz im kartkę wyborczą, to jeszcze skręci w lewo). Kaczyński też bardzo chciałby zaprowadzić prozachodni, konserwatywny i zaprzyjaźniony ze Stanami Zjednoczonymi, utrzymujący pozory demokracji i państwa prawa zamordyzm (choć raczej w stylu Salazara niż gen. Parka). Tylko czasy nie te i Stany nie potrzebują już „swoich” tyranów…
Sukces Korei wziął się z ciężkiej pracy zastraszonego społeczeństwa i ograniczonej, odgórnie sterowanej korupcji (znów analogia do rządów Kaczyńskiego). Sam miałeś notkę o tym, jak Morawiecki twierdził że trzeba dać ludziom jakąś motywację do harówy za miskę ryżu (link to ekskursje.pl) – bo odpowiednio zmotywowani ludzie są w stanie poświęcić się w imię wyższego celu. Przy czym taką motywacją nie może być premia dla prezesa – bo nikt nie będzie wypruwać sobie flaków dla nowego Lamborghini jakiegoś durnia – tylko np. obrona kraju. Sukces Południowej Korei wziął się m.in. stąd, że żyli zastraszeni przez nieobliczalnego sąsiada. W Polsce (zdaniem Morawieckiego) brakuje czynnika, który zneutralizowałby krytykę, zmusiłby ludzi do uległości i skupienia się na swoich obowiązkach („ora et labora”). Oczywiście PiS nie ma porządnych kadr, ta partia to obciach i idą tam głównie nieudacznicy i cwaniacy, co jest bolączką Kaczyńskiego; on chciałby przyciągnąć do siebie fachowców (myślących na zasadzie: „Kaczyński jest jaki jest, ale pomóżmy mu dla dobra kraju”). No ale Polska AD ZOZI to nie powojenna Korea.
@wo
Te powidoki ordoliberalizmu tak się jakoś przewijają – ale nie twierdzę, że PiS wdraża ten, skądinąd ciekawy, nurt myślenia o gospodarce rynkowej [1]. Może to tylko zasłona dymna. W sumie może wszystko to zasłony dymne. Może, jak zajrzymy na zaplecze, to będą tylko dykta, sklejka i sznurki (jak po drugiej stronie gwiazd myślał, że to zobaczy Erg Samowzbudnik – chyba, ze coś przekręciłem).
@Dude Yamaha
Też nie mam dostępu do żadnych informacji insiderskich o Agorze, ale z mojego doświadczenia przy normalnych kredytach korporacyjnych (nie obrotówkach) nie będzie od razu Margin Call (zresztą to pojęcie z rynku papierów wartościowych, a nie rynku kredytowego). Na początek, zanim dojdzie się do żądania podniesienia zabezpieczenia, mamy przekroczenia Przypadków Naruszenia (Events of Default), które raczej na początku nie będą skutkowały podniesieniem zabezpieczenia, ale np. podniesieniem marży kredytu albo prawem banku do żądania spłaty. Eskalacja następuje powoli. Banki raczej wolą unikać automatyzmu – jaki mamy w mechanizmie margin call – bo ten automatyzm uderza w obie strony. Amerykański rynek papierów wartościowych (a w szczególności transakcji pochodnych) a europejski rynek kredytowy to jednak zupełnie różne światy. Na tym europejskim to mamy jednak (relatywnie) miłych misiów.
[1] polecam prace Tomasza Przybycińskiego o ordoliberaliżmie, na początek PT Komcionauci zainteresowani sprawą mogą zajrzeć do artykułu tegoż autora „Etyka w społecznej gospodarce rynkowej”, jest dostępny w sieci, tegoż autora więcej publikacji o ordoliberaliźmie wartych lektury.
@obywatel
Wydaje mi się, że celem Kaczyńskiego jest dogonienie i prześcignięcie Zachodu, tylko że on nie rozumie, jak Zachód działa – emuluje go na zasadzie kultu cargo, budując bambusowe imitacje lotniska. Chciałby być wielbiony i szanowany jak Angela Merkel, tylko że on nie rozumie, za co ona jest szanowana (nie za histeryczne walenie pięścią w stół, tylko odwrotnie, za umiejętność budowania kompromisów i koalicji).
Jak każdy satrapa, marzy więc o pomnikach i pałacach, mających powierzchownie dowodzić jego Wielkości. Jednocześnie jednak panicznie się boi społeczeństwa, więc za żadne skarby nie chce mu dać dojść do głosu – w idealnym dla niego scenariuszu mielibyśmy po prostu wydawać 500+ i oglądać Zenka i Sławomira w TVP, czytając tylko proreżimowe media, codziennie zapewniające nas, że byczo jest.
Dlatego cały czas Kaczyński usiłuje zniszczyć wszystkie instytucje, mogące wyrażać opinię krytyczną – niezależne sądy, media, związki zawodowe itd.
„Czyli u niego nie ma – że tak napiszę – „pozytywnego programu” czyli „będą zbawcą bo dzięki temu zbuduję 2 Gdynię”? ”
Przecież masz Międzykontynentalny Port Areoplanowy im. Solidarności Baranów, który porównują do Gdynii 2.0. Jak jeszcze im Bartosiak (jakby kogoś ominęło: ten śmieszny pan od traktowania na poważnie XIX w. geopolityki, był przez moment prezesem w spółce prowadzącej CPK) jemu/im naopowiadał o strategicznych przepływach, projekcji siły i masach lądowych Euroazji to w ogóle Gdynia 3.0.
@wo
Kult cargo to w ogóle problem ogólnopolski – niezrozumienie istoty powiązań itp.
Przy okazji – to chyba Gospodarz to kiedyś podsumował (chyba w GW), że duża część polityków i społeczeństwa chętnie akceptuje nowoczesne autostrady, nie akceptując jednocześnie, że naturalną konsekwencją tych autostrad jest to, ze przejdzie po nich Parada Równości.
Jak poprzekręcałem, to przepraszam.
@krzloj
Przez tereny Centralnego Lotnika przepływa rzeczka Pisia Tuczna, co celnie podsumowuje kwestię.
@Ponury Bankowiec
„Pisia Tuczna”
„Solidarność Baranów” to też zacna koincydencja. Wygląda, jakby sama Siła Wyższa barwnie określiła Solidarnościowców. Czasami z pomocą przychodzi przypadek (to tak jak z powojennym skrzyżowaniem G(ł)ÓWNA/STALINA w Warszawie).
„duża część polityków i społeczeństwa chętnie akceptuje nowoczesne autostrady, nie akceptując jednocześnie, że naturalną konsekwencją tych autostrad jest to, ze przejdzie po nich Parada Równości”
Kaczyński chce uchronić („OCALIĆ”!) Polskę przez Nowoczesnością, której nie pojmuje i której się boi. W czym go rozumiem, bo sam również nie jestem jej fanem. Tyle że on proponuje lekarstwo gorsze od choroby, bo on chciałby powrócić do złotego wieku, którym jest jego zdaniem szeroko rozumiane dwudziestolecie międzywojenne, nadmiernie idealizowane przez polską prawicę. Ja jednak wolałbym naśladować sekularyzujący się powojenny zachód, a nie w kółko odgrywać przedwojenne ramoty.
No i ta wymarzona przez niego modernizacja miałaby odbywać się na jego warunkach (autostrady tak, ale z maszerującą na nich procesją, a nie Paradą Równości). W tym sensie jest trochę podobny do konserwatywnego Adenauera (którym bardzo chciałby być, nie Angelą Merkel), może dlatego wleciał tu ten wątek ordoliberalizmu przez skojarzenie z kanclerzem.
@ WO, M.N.F
A to nie będzie go kosztować władzy? Prawie wszystkie liczące się partie „prawicowe” czy „konserwatywne” na zachodzie, od XIX wieku co najmniej, zwykle dokonywały korekt w kierunku tej nowoczesności aby rządzić przez większość ostatnich 100-150 lat. To prawie ze credo i sens istnienia dla konserwatystów. Bismarck wprowadzał emerytury dla robotników, Cameron legalizował małżeństwa jednopłciowe, Merkel promuje green i anty-atom. U nas jest wszystko później więc może nie małżeństwa a związki partnerskie ale jednak też się to zmienia w elektoracie.
@ Obywatel
„Czyli u niego nie ma – że tak napiszę – „pozytywnego programu” czyli „będą zbawcą bo dzięki temu zbuduję 2 Gdynię”? Sanacja czy PZPR miała chyba jednak taki pozytywny program (mimo całej reszty złych rzeczy). Tam jednak ta 1 Gdynia i odbudowa kraju się dokonała. ”
U Kaczyńskiego, tak jak u Piłsudskiego po maju czy u endecji nie ma pozytywnego programu jako strategii u osoby u władzy. To może mieć ktoś w skali ministra edukacji, osoby od polityki społecznej czy innej elektryfikacji, który robi coś pod parasolem Wielkiego Przywódcy a kto jednocześnie jako tak ma plany modernizacji w swojej działce.
Wielki Przywódca jest zazwyczaj zbyt zajęty władzą, paranoją władzy i osobistym dłubaniem absurdalnie drobnych detali. Reformy, które idą na konto Kaczyńskiego to tak naprawdę wypadkowa osób, które akurat dopchały się do jego ucha, a nie wyraz jakiejś szczególnej strategii. Może 500+ było taką reformą, ale to i tak raczej na zasadzie „Mamy takie hasło wyborcze, a teraz Elżbietka nam wymyśli jak to w zasadzie zrobić”.
Trochę na szczęście nawet vanity projects się znudziły mediom, ale wystarczyły do utrzymania obrazu modernizatora. Oczywiście nie wśród ludzi mających pamięć szerzą niż jętki niusowe, ale to i tak mniejszość.
@obywatel
„Prawie wszystkie liczące się partie „prawicowe” czy „konserwatywne” na zachodzie (…) dokonywały korekt w kierunku tej nowoczesności (…) Cameron legalizował małżeństwa jednopłciowe, Merkel promuje green i anty-atom”
„Prawie” robi wielką różnicę. Zresztą prawicowcy zawsze będą mieć jakiegoś kozła ofiarnego – jak jedną mniejszość uznają, to inną zmieszają z błotem, bo wyjdzie im z badań, że im się to opłaca politycznie (w Polsce widocznie opłaca się gnoić LGBT). To czysta kalkulacja. No i konserwatyści dostosowują przekaz do mentalności społeczeństwa: inny przekaz będzie mieć konserwa w Danii, inny w Stanach Zjednoczonych, inny w Salwadorze a inny w Izraelu. Podajesz Camerona jako przykład, ale zauważ, że tam nowoczesność już jest – Wielka Brytania nie jest w 90% katolicka i nie miała własnego papieża. Cameron nie musi się mierzyć z polskim episkopatem. A jeśli chodzi o anty-atom w Niemczech, to nie jest nowoczesność, tylko wręcz przeciwnie, skok na główkę do średniowiecza (lobby antyatomowe sieje antynaukowe bzdury i teorie spiskowe, a więc niewiele różni się od antyszczepionkowców – podejrzewam zresztą, że jest finansowane z tych samych źródeł).
@redezi
Co do Sanacji to chyba czasy przed i po Piłsudskim się trochę różnią. Czytałem kiedyś biografię Starzyńskiego („Sanator” G. Piątka) i tam było wiele z tego co dziś mamy (nepotyzm & co) ale jakaś tam myśl lepszego kraju się przewijała. Ale może masz rację, że to bardziej poziom ministra czy kogoś a nie wodza (zwłaszcza po 1935).
500+ to jest pomysł spoza PiS, z partii PJK Kowala, był de facto do wzięcia i przez PO i przez PiS bo to był ich krąg intelektualny a sam pomysł jest (moim zdaniem) bardzo pasujący do zachodniej prawicy. W 2014 PO była chyba już niezdolna aby coś ambitnego robić więc JK to wziął.
——
Parę dni temu prosiłeś o jakieś hinty a propos gdzie poczytać o polityce zagranicznej i mogę podrzucić kilka takich klasyków co czytają/tworzą je decydenci z zachodu, to będzie dobre aby nie tyle szukać super progresywnych pomysłów (choć vs to co u nas uważa się za centrum to u nich jest bardzo na prawo) tylko aby wiedzieć co realnie się wydarzy:
„Foregin Affairs”: decydenci w USA testują tu swoje pomysły (z obu partii)
„Foregin Policy”: to bardziej Partia Demokratyczna
„International Politik” (link to internationalepolitik.de) – to Niemcy i co oni myślą
Z UK polecam to link to chathamhouse.org, też mają i swój magazyn i raporty
Na spotify jest sporo fajnych podcastów o i progresywnych i takich mainstremowych. Ja polecam z mainstremowych „Talking Politics” prof Davida Runcimana (blisko centrum dowodzenia w UK, że tak powiem ale przechył Partia Pracy)
Możecie rozważyć też nawiązanie jakiegoś kontaktu z Instytutem Stosunków Międzynarodowych UW. Po pierwsze dlatego że mają dostępną bibliotekę, trochę publikują a i można trafić trochę ludzi którzy coś może powiedzą bo jak ja tam studiowałem (choć dawno) to byli dosyć lewicowi (np przeciw wojnie w Iraku itd)
@mnf
„W tym sensie jest trochę podobny do konserwatywnego Adenauera (którym bardzo chciałby być, nie Angelą Merkel), może dlatego wleciał tu ten wątek ordoliberalizmu przez skojarzenie z kanclerzem.”
Polska propaganda demonizowała Adenauera, ale on był demokratą – w takim sensie, że szanował podmiotowość obywateli. Nie zwalczał samorządów ani związków zawodowych, wprost przeciwnie.
@monday.night.fever
Celowo też podałem Bismarcka, żeby nie było że to świeża sprawa. Mi się wydaje, że oni tam są skoncentrowani na utrzymaniu się przy władzy i mają duża elastyczność poglądów i wyczuwają zmiany. Wczoraj oglądałem serial dokumentalny 1971: The Year That Music Changed Everything i tam był odcinek o kwestii rasowej i pokazano zamieszki w więzieniu w Attica gdzie republikański gubernator doprowadził do śmierci ~43 osób każąc szturmować więzienie ale następnie dokonali głębokiej reformy całego systemu więziennictwa. Zostawiam na boku kwestię moralne ale w kategorii cynicznej polityki umieli iść w zmianę. Braku tego komponentu w PiS nie bardzo rozumiem.
Co do Kościoła w PL to zgadzam się że tu jest kwestia mentalności i poglądów ludzi nt np LGBT ale raczej nie tego co Episkopat myśli, on i tak jest dosyć już słaby politycznie (bardziej Rydzyk się liczy ale on jest $$$ oriented). I z tego punktu widzenia decyzja w sprawie aborcji jest dziwna, dla mnie to przykład kroku na jaki żadna partia prawicowa na zachodzie by się nie zdecydowała bo elektorat tego nie chciał.
Co do Atomu to Zieloni mieli to na sztandarach od lat 80., zaczęli rosnąć w siłę (w DE zieloni to syta klasa średnia w średnim wieku, co lubi mieć czyste powietrze i ogólnie być eko, kominów nie lubi itd więc to fajny target dla każdej partii konserwatywnej), CDU wykryło trend i tyle.
Adenauer od 1917 do 1933 był burmistrzem Kolonii więc on – po naszemu mówiąc – z samorządu jest.
@Obywatel
„Braku tego komponentu w PiS nie bardzo rozumiem.”
Wszyscy doszukujecie się towarzysze buk wie czego a to po prostu jest szarańcza. Ich interesuje tylko bieżące ogryzanie. Plus mają wodza którego pragnieniem jest panowanie nad kolejnością i długością ogryzania. Niczego więcej w tym nie ma.
„I z tego punktu widzenia decyzja w sprawie aborcji jest dziwna, dla mnie to przykład kroku na jaki żadna partia prawicowa na zachodzie by się nie zdecydowała bo elektorat tego nie chciał.”
Kaczyński jak każdy przeciętny polski katolik bardzo boi się śmierci i tego co po niej więc w ten sposób postanowił zrobić dobry uczynek by sobie odkupić pare tygodni/miesięcy/lat smażenia się w smole. Żadnej innej motywacji poza religijną w tej akurat dziedzinie nie podejrzewam.
„Co do Atomu to Zieloni mieli to na sztandarach od lat 80., zaczęli rosnąć w siłę (w DE zieloni to syta klasa średnia w średnim wieku, co lubi mieć czyste powietrze i ogólnie być eko, kominów nie lubi itd więc to fajny target dla każdej partii konserwatywnej), CDU wykryło trend i tyle.”
Albo po prostu wszyscy, cała klasa polityczna, siedzą w kieszeni u tego kto im gaz sprzedaje? Z zewnątrz patrząc dokładnie tak to wygląda i nie doszukiwałbym się innych motywacji
Właśnie „Polityka” zamieściła tekst Violetty Krasnowskiej o Krzysztofie Sobolewskim, nowym sekretarzu generalnym PiS i jego żonie. Tam m.in. o tym, że Kaczyński chce wziąć (jeszcze bardziej) za twarz członków partii, przede wszystkim regionalnych baronów.
@WO
„On siebie widzi jako Zbawcę Narodu”
– Krok niezbędny do bycia Emerytowanym Zbawcą Narodu. Co otwarcie deklarował jako swój cel chyba dwie dekady temu. Pozostał tylko kryzys, od którego miałby zbawić, potem może być Emerytowanym.
@monday.night.fever
„Sukces Południowej Korei wziął się m.in. stąd, że żyli zastraszeni przez nieobliczalnego sąsiada. W Polsce (zdaniem Morawieckiego) brakuje czynnika, który zneutralizowałby krytykę, zmusiłby ludzi do uległości”
Mało obliczalny i agresywny sąsiad jakby jest. Dorzućmy pogorszenie relacji z (byłym?) przyjaciółmi/sojusznikami i zepsucie obronności a będzie można z Putinem zawiązać Kółko Wzajemnego Potrząsania Szabelkami (Ku Zgubie Opozycji i Demokracji). Tylko czy sukces z tego będzie?
@embercadero
Z punktu widzenia interesów Niemiec i szerzej EU kupowanie gazu z Rosji to rozsądny krok bo jest to jedyna rzecz która realnie buduje współzależność. Gdyby sprzedawali to tylko do np Chin to byłby problem dla zachodu. To ze Putin jest be to nie znaczy ze zniknie bo my tak chcemy. Zresztą Breżniewowi też sprzedawali. Ale Niemcy już się zastanawiają co będzie z Rosją i relacjami za 20 lat kiedy oni tego gazu nie będą już kupować.
Tym samym to nie są jakieś zabawy w kieszeń tego czy owego.
Tj gaz od Breżniewa kupowali
„Sukces Południowej Korei…”
… topowe miejsce w rankigach nadużywania alkoholu, samobójstw, 70% młodzieży deklarującej chęć emigracji i dramatyczna sytuacja demograficzna (0,9 bombelka na kobietę!). Już #mamyTo albo na pewno jest to w naszym zasięgu.
@Bardzozly i Kaczyński
„Pozostał tylko kryzys, od którego miałby zbawić, potem może być Emerytowanym.”
Krąg towarzyski bardzo stara się pomóc w realizacji celu prezesa i za wszelką cenę usiłuje wywołać kryzys na miarę jego zbawczych potrzeb. Uratowanie Polski od Polexitu to będzie wyczyn godny najwyższego uznania. Wolałbym jednak nie musieć poznawać strategii Kaczyńskiego na wyjście z tego bagna.
@obywatel
„Co do Kościoła w PL to zgadzam się że tu jest kwestia mentalności i poglądów ludzi nt np LGBT ale raczej nie tego co Episkopat myśli, on i tak jest dosyć już słaby politycznie”
Episkopat jest bardzo silny politycznie. Może nie na Zbawixie, ale na wsiach pod Tarnobrzegiem, czego pewnie nie widać z perspektywy wielkich metropolii. Na ścianie wschodniej cały czas masz babuszki które zagłosują tak, jak ksiądz proboszcz wskaże. Ty chyba nie doceniasz przeorania mentalności tego społeczeństwa przez janopawlizm.
„I z tego punktu widzenia decyzja w sprawie aborcji jest dziwna, dla mnie to przykład kroku na jaki żadna partia prawicowa na zachodzie by się nie zdecydowała bo elektorat tego nie chciał”
Kaczyński też wcale tego nie chciał, to dla niego bardzo niewygodny temat. Ale gdyby tego nie zrobił, ryzykowałby gniew kościoła i to, że wyrośnie mu konkurencja po prawej stronie (po temat mogłaby się schylić np. Konfederacja). I nie chodzi tu o sam tylko kościół, ale też o organizacje typu Ordo Iuris, które mogłyby na prawicy bardzo zamącić.
@embercadero
„Kaczyński (…) w ten sposób postanowił zrobić dobry uczynek by sobie odkupić parę tygodni/miesięcy/lat smażenia się w smole. Żadnej innej motywacji poza religijną w tej akurat dziedzinie nie podejrzewam”
Nieprawda, aborcja to dla Kaczyńskiego bardzo niewygodny temat, on takie rzeczy zawsze traktował instrumentalnie, ale obliczył sobie rachunek zysków (jeszcze większe scementowanie ołtarza z tronem) i strat (wkurzenie młodych Polek, szczególnie z wielkich miast). Został do tego przymuszony przez Episkopat (jakby to ujął Wałęsa – „nie chcem, ale muszem”). Sam Kaczyński najchętniej zamiótłby sprawę aborcji pod dywan (i przez długi czas robił to skutecznie), no ale nie można w nieskończoność odwlekać takiej decyzji; w końcu trzeba było oddać kościołowi przysługę za poparcie przy urnach. W jego przypadku religia nie ma tu w ogóle nic do rzeczy, a cynizm Kaczyńskiego najlepiej podsumowuje następujące zdanie (nie jest to dosłowny cytat, ale oddaje sens): „w czym problem? przecież każda w miarę ogarnięta ogarnięta Polka może wykonać zabieg za granicą, dla chcącego nic trudnego”. Myślę, że prywatnie Kaczyński fanatykami religijnymi gardzi (którzy jednak są mu przydatni).
Matyja mówi, że baza PiS „uległa ziobryzacji ideowej i strategicznej, bo Kaczyński nie produkuje żadnych nowych idei od kilku lat”.
Ale nawet ziobryści nie mówią o wychodzeniu Polski z Unii w przeciwieństwie do Tuska tweetującego z pierwszego wyzwania w roli przywódcy: wakacji w Chorwacji.
Głos z Europy kompromituje tym samym „odopowiedzialny” głos Lewicy w sprawie Funduszu Odbudowy, czasy są takie że trzeba grzać polexit i polaryzować wokół niego. Być może ma rację, Cameron chciał odpowiedzialnie dyskutować. Z drugiej strony robi to samo: legitymizuje taką opcję. Część zwolenników życzyłaby sobie wręcz żeby Polska nie wyszła a została wyrzucona.
Wypowiedział się też Bodnar porównując sytuację do Holokaustu przed którym jednak uchronić Polskę może inicjatywa deliberatywna mająca budzić skojarzenia z Tour de France (?). Ten, tak się złożyło, został właśnie uroczo wyśmiany przez Lachlana Mortona który ukończył trasę 5 dni przed deliberującymi w luksusowych hotelach kolarzami.
W ostatnim dniu urzędowania rzecznik z wrodzoną chyba skromnością wymienia ogniwa oporu zaczynajac od najmniej skutecznych „cała nadzieja w społeczeństwie obywatelskim. – Widzę, że wiele moich działań, organizacji społecznych, czy niepokornych sędziów budzi nadzieję, że być może nie wszystko jest stracone. Teraz jest inicjatywa Tour de Konstytucja.”
Prof. Antoni Dudek odciąga jednak dyskusję od polexitu: „w tym sporze jest bardzo duża doza niejasności”.
Nie jest nią kwestia legitności TK.
PiSowskie media przypominają wyrok TK z 2005:
„Wykładnia prawa wspólnotowego, dokonywana przez ETS, winna mieścić się w zakresie funkcji i kompetencji przekazanych przez państwa członkowskie na rzecz Wspólnot. Powinna też korelować z zasadą subsydiarności
…
Państwa członkowskie zachowują prawo do oceny, czy prawodawcze organy wspólnotowe (unijne), wydając określony akt (przepis prawa), działały w ramach kompetencji przekazanych i czy wykonywały swe uprawnienia zgodnie z zasadami subsydiarności i proporcjonalności. Przekroczenie tych ram powoduje, że wydane poza nimi akty (przepisy) nie są objęte zasadą pierwszeństwa prawa wspólnotowego”
Legalność składu potwierdzono na wniosek RPO. Na podstawie wyroku ETPCz (do którego Polska przystapiła wześniej niż do UE) sędzia nieprawidłowo powołany został przez Przyłębską wyłączony. Dzięki temu pożytecznemu działaniu RPO skład jest legalny, a dodatkowo legitymizowana jest decyzyjność Przyłębskiej, o której roli w pożegnalnej laurce* dla Bodnara tak piszą jego urzędniczki:
„Upływa kadencja prezesa Trybunału. Rządzący wskazują w to miejsce sędzię Julię Przyłębską, ale powołują ją niezgodnie z ustalonymi przez siebie nowymi przepisami. Pracami TK kieruje osoba o kwestionowanym statusie”.
*) Starannie unikając wskazania zasług. Do sekcji „Co się udało?” trafiają osiągnięcia RPO typu „postulaty wypracowane w toku oddolnych debat” oraz dosłownie wszystkie oznaki zmian najcześciej bez cienia związku z RPO. Natomiast „Co jest do zrobienia?” to cmentarzysko jego inicjatyw, choćby w sprawie matur.
@unikod
„Ale nawet ziobryści nie mówią o wychodzeniu Polski z Unii”
Oni przecież nie chcą wychodzić z Unii, więc nie muszą o tym mówić. Problem polega na tym, że polityka wewnętrzna jest dla nich tak ważna, że wyjście wyjdzie przypadkiem. Budka też nie chce wychodzić z Unii, ale był gotów ją poświęcić, żeby zobaczyć Kaczyńskiego przeklinającego na mównicy sejmowej. Podobnie Kaczyński, Ziobro, Duda i Morawiecki traktują to tylko jako grę polityczną na potrzeby bieżącej chwili. Tylko czy to będzie pierwszy raz kiedy po fakcie będą mówić, że nie zauważyli komunikatu pull up?
To nie jest tylko Polska perspektywa, Süddeutsche Zeitung skupia się bardziej na tym, że Komisja Europejska z Berlinem i Paryżem niestety dalej będą działać nieskutecznie. Ale uderza też w bardziej dramatyczny ton mówiąc, że ten niezgodny z konstytucją wyrok jest praktycznie unieważnieniem decyzji o przystąpieniu („Schon das Urteil vom Mittwoch hebt das polnische Ja zum EU-Beitritt praktisch auf”) i doprowadzi do ostrej konfrontacji między Polską a Europą, pogłębiając kryzys UE.
@❡
„Ale nawet ziobryści nie mówią o wychodzeniu Polski z Unii”
Co z tego, że nie mówią, kiedy właśnie dziś-teraz to robią? To nie film przyrodniczy, nie potrzebuje komentarza Krystyny Czubówny. A kiedy UE wstrzyma miliardy z FO, to owszem, zaczną mówić wprost że na xxxx Polakom taka Unia i czas się zbierać, dumni Słowianie.
„czasy są takie że trzeba grzać polexit i polaryzować wokół niego. Być może ma rację, Cameron chciał odpowiedzialnie dyskutować.”
Co? Oraz: że co??
@monday.night.fever
Wydaje mi się, że mieszają się trochę wątki. Ja miałem na myśli Episkopat przez duże E czyli centralną strukturę kierowniczą a nie kościół w sensie masa proboszczów i wiernych. Ja na to patrze tak, że po decentralizacyjnej reformie za czasów JPII i odebraniu władzy prymasowi, „centrala” czyli Episkopat jest dosyć bezradny jako urząd i kreator rzeczywistości (nie mylić płynięcia z prądem generała publicznego). To teraz jest jak Sejm przedrozbiorowy i nie są w stanie niczego realnie zrealizować w myśl „centralnej” linii Kościoła. Uchodźcy w 2015 są tu – moim zdaniem – dobrym przykładem kiedy próbowali narzucić w PL dyrektywy z Watykanu ale szybko zostali sprowadzenie (jako „urząd”) do parteru i od tamtego czasu nie są – cały czas moim zdaniem – podmiotem politycznym a tylko przedmiotem.
Na znaczeniu, w tej sytuacji, zyskują silne osobowości jak Jędraszewski i Rydzyk. Ale i tak wszystko jest pochodną mentalności „babuszek” i wywodzących się z tego samego źródła proboszczów (zwykle ludzie z ludu a nie z UW). Jędraszewski mówi to co oni chcą usłyszeć. I to niejako z nich płynie ten janopawlizmu. Mi się też wydaje, że to nie jest takie oczywiste co było pierwsze: Babuszka czy JP2 i kto od kogo, i co, brał. Poglądy i uprzedzenia „klasy ludowe” dominują teraz w KK (czyli np geje tak ale po co o tym mówić itd). I nadal z tego punktu widzenia nie bardzo rozumiem ten wyrok w sprawie aborcji. Bo on jest sprzeczny z poglądem klasy ludowej oraz wcale nie jest po drodze z tym co chciałaby np Konfa. Aborcja jest często „decyzją/przymusem” mężczyzny w tych kręgach i każda zmiana w tym obszarze jest kłopotem dla klasy ludowej (nawet to, że się o tym mówi publicznie jest już problemem).
Mogę przyjąć to co napisałeś o Ordo Iuris ale to by oznaczało, że agendę w partii oraz w Kościele „hijacked” wąska „klika”, że użyje porównania z danych czasów. Może tak jest ale wtedy nie ma co mówić o „Episkopacie” bo to tylko pusty budynek..
@sheik.yerbouti, ❡
Zakładając, że tam jest jakaś głębsza myśl to oni nie chcą wyjść z UE tylko ją zmienić w kierunku tez z deklaracji LePen-Salvini-Orban-Kaczyński czyli zdezaktywować element polityczno-prawny w UE a zostawić tylko gospodarczy. Jeśli im się uda czyli LePen i Salvini przejmą u siebie na stałe władze (bo PL i HU to tylko tłum i przystawki) to rzeczywiście coś się może w tym kierunku zmieniać ale ja bym raczej stawiał wtedy na scenariusz: albo presja Niemiec poprzez Euro na Francję i Włochy (to są bardzo słabe finansowo kraje) aby się opamiętały (Berlusconiego kiedyś tak obalili) albo podział EU na dwa byty – północ i południe. Wtedy PL zostanie zredukowana do niemieckiej kolonii przemysłowej z jakimiś ograniczonymi funduszami (np tylko dla drogi bo fabryk ale już nie na rolnictwo bo po co) ale jednocześnie (case Węgier, już dziś kraju niemieckich montowni) będzie to dobrze koegzystować z hyperpatriotyzmem PiSu (znów case Orbana) czyli trochę historia RP z II poł XVIII przeniesiona w nowych szatach w I poł XXI.
Jeśli Tuskowi i reszcie obozu „pro-europejskiego” zależy na tym aby nas jakoś trwale zabezpieczyć przed takim scenariuszem to tylko chyba przyjęcie Euro coś może dać. Wtedy zmiana rządu w Warszawie i come back Ziobry będzie miała mniejsze znaczenie.
@sheik.yerbouti
„czasy są takie że trzeba grzać polexit”
„Co? Oraz: że co??”
Noooo… opozycja, prowadzi w tym konflikcie swoją grę opartą na polaryzowaniu nastrojów i konsolidacji swojego elektoratu – najbardziej namacalnym skutkiem całego inbienie było to, że Schetynesku udało się nadać kierunek zdezorientowanej po przegranych wyborach Platformie, zostać liderem opozycji marginalizując Nowoczesną i, co za tym idzie, poprawić wyniki sondaży/wyborczy (które w koncertowy sposób spieprzył Budka). Jak rozumiem ten sam manewr ma teraz powtórzyć Tusk.
Sam konflikt ciągnię się już 6 lat i jakby strzelistów gestów, polexitów, rejtanów, bicia piany, EU nakładającej sankcje „już za chwilę” było tysiąc pięcet sto dziewięcset. Czasami w ramach ćwiczeń mentalnych przeglądam newsy sprzed kilku lat, żeby sprawdzić, co wtedy było arcyważne w tym konflikcie i jak znikło niczym łzy w deszczu – ktoś jeszcze pamięta o arcyważnej opinii Komisji Weneckiej, która miała ZMASAKROWAĆ Kaczora-dyktatora i cośtam cośtam w związku z nią miało się stać?
(Notabenę sama opinia stwiedza, że konflikt ma charakter polityczny i wszystkie strony konfliktu wokół TK powinny się ze sobą porozumieć + Beata powinna opublikować wyrok. Nie opublikowała.)
(Generalnie polecam robienie takich retrospektyw, na piękne perełki można trafić:
– Dla PiS tego typu przeciwnik byłby bardzo wygodny. Idealnie kontrastowałby z partią – powiedział o KOD-zie we „Wstajesz i Weekend” prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Innego zdania był socjolog prof. Henryk Domański, który stwierdził, że „w interesie każdej partii jest, żeby nie mieć takiego silnego przeciwnika”.
link to tvn24.pl )
Widzę też, że wiara w to, że EU daje faka na to jaki satrapa tutaj rządzi i czy realizuje twójpodział władzy ma swoją historię – przy okazji głosowania nad FO pojawiło się dużo komentarzy w stylu tego autorstwa Bartosza T. Wielińskiego „Praworządność w Polsce. Unia nic nie może? Raczej nie chce”. Jak rozumiem, teraz po tym wyroku, wiaro w to, że Unia coś chce zrobić w tej sprawie wraca? Jeśli tak to właściwie z jakiego powodu (i nie jest to tylko pytanie retoryczne), przecież obcięcie funduszy nie nastąpi teraz automatycznie i właściwie skąd się bierze wyrażana tutaj pewność, że w ogóle nastąpi?
@Obywatel
„Zakładając, że tam jest jakaś głębsza myśl”
Obawiam się że nie ma takiej. Jest oczywiście zbiór mitów i haseł mający swoje zakorzenienie jak śmiem podejrzewać w założycielskim micie tej formacji a więc Układu (obecnie w postaci spisku Niemców i „pseudoelit”). Teraz to widać bardzo dobrze: orzeczenie TK z jednej strony i event pancerny z drugiej.
Z jednej strony mamy wynik presji wyraźnie antyunijnej frakcji (nazwijmy to tak umownie), z drugiej strony mamy widoczny skutek presji lobbystów plus woli utrzymania kursu na USA. Wprawdzie jak się okazało formalne kwity do USA dopiero poszły – ale negocjacje trwały już jakiś czas i można zakładać że deal został już dopięty, pozostaje właśnie obronienie papierów.
Przy czym patrząc na to kogo nie było a kto był na tym evencie. Nie było nikogo strony USA – nie wygląda więc na to aby administracja Bidena traktowała kontrakt w sposób szczególnie istotny z punktu widzenia bieżącej polityki. Co więcej, nie było też kilku ważnych osób z armii, co też ma swoje znaczenie – ten zakup wykoleić może kilka istotnych programów modernizacyjnych, grozi nam wizja nowoczesnych czołgów osłanianych przez systemy przeciwlotnicze z czasów Breżniewa.
Ma to też szerszy wymiar, bo wszystkie pomysły na przyszłą czołgową współpracę z państwami europejskimi upadają. Przy czym – takie postawienie sprawy – antagonizujemy sobie Europę, ale stawiamy na USA miała by sens gdyby rządził dalej Trump, ale już nie rządzi.
Oczywiście, może mieć miejsce szereg innych kroków aby relacje polepszyć, ta analiza z PISM jest warta uwagi [1] ale jedno podstawowe pytanie brzmi – na ile rekomendacje z tej analizy zostaną przyswojone przez odbiorców. A tu znów wracamy do kwestii walk frakcyjnych. I znów – na relacjach z USA będzie się kładł cieniem każdy akt pogarszający relacje z UE.
[1] [ link to pism.pl
@krzloj
„Jak rozumiem, teraz po tym wyroku, wiaro w to, że Unia coś chce zrobić w tej sprawie wraca? Jeśli tak to właściwie z jakiego powodu”
Z tego co piszą w zagranicznej prasie (ostatnio w FT) to tam jest chyba tylko jedna kwestia/pytanie. W którym momencie zabawy na wschodzie staną się poważnym problemem na zachodzie. Czyli czy precedens, że PL chce stosować prawo UE a la cart (dziś Sasin ogłosił wielki sukces w sprawie wyroku TSUE o NS) może się przelać na inne kraje które mają znaczenie. Taki model funkcjonowania prawa UE, w kontekście choćby nowego uprawnienia UE do zaciągania długu (to jest zdaje się spory game changer vs 2015), jest dla nich chyba nie do zaakceptowania.
Z powody tego, że ja czy Pan utraciliśmy w PL dostęp do iluś rzecz, to UE realnie palcem nie kiwnie. Orban może kraść ile chce z funduszy UE i mało kogo to. Ale jednocześnie to będą dobre punkty zaczepienia jak jednak się będą chcieli za nas zabrać.
@sfrustrowany_adiunkt
Dzięki za linka, rzeczywiście ciekawe
1/ event czołgowy. Zgadzam się z tym co napisałeś. Z tego co można poczytać w necie to chyba generalicja nie jest jakoś zachwycona, generalnie „doktryna Macierewicza” aby najnowocześniejszy sprzęt (w tym i te nowe czołgi) lokować przy wschodniej granicy (ostatnio otwierali bazę batalionu czołgów w Bielsku Podlaskim, 50 km od granicy z Białorusią) nie wzbudzą entuzjazmu specjalistów.
2/ Stosunki z USA – dla mnie nie jest do końca jasne na ile kwestia „praworządności” będzie istotna dla USA. PiS chyba zakłada że nie (kupowanie czołgów hurtowo załatwi sprawę). Ale jeśli jednocześnie będziemy mieli pogorszenie relacji PL z UE/Niemcami i polepszenie ich relacji z USA to może być sprzężenie zwrotne. Oby.
3/ Relacja z UE. To moim zdaniem jest chyba główny problem i ta „głębsza myśl”. Czytając o i patrząc na PiS (i Konfe) jako całość to mam wrażenie, że tam jednak dominuje myślenie, że PL (albo może oni sami jako politycy) miałaby lepiej poza UE. To nie jest spór o ten czy inny wyrok tylko o kwestie fundamentalne. Wszystko to co nowe w UE od ostatnich 10 lat (od działań na rzecz poprawy warunków pracy – patrz dyrektywa transportowa po kwestie klimatyczne czy obyczajowe) są właściwe w 100% odrzucane i przez polityków i przez zaplecze medialno-intelektualne. A UE stale przyspiesz w swojej transformacji. To musi doprowadzić do zderzenia, nawet jeśli dalej będą płynęły jakieś fundusze z UE. JK mówił ostatnio że ok 2030 mamy mieć średnią zamożność UE a to oznacza spadek napływu funduszy. I nawet jeśli to się nie wydarzy to oni mogą działać z myślą że tak będzie czyli już teraz huśtać łódką aby gdzieś w 2030-35 jakaś forma Polexitu była do zrealizowania.
Tam dodatkowo jest też mocny nurt „izolacjonistyczny” czyli silne zorientowanie do wewnątrz oraz świadomy brak zainteresowania wymiarem zewnętrznym (patrz maile Morawieckiego o Białorusi sprzed kilku dni). Oni (i ich elektorat) jakby żyli w ramach paradygmatu „końca historii” i wiecznego pokoju gdzie każdy się krząta jak mu tam wygodnie.
@Obywatel „Taki model funkcjonowania prawa UE, w kontekście choćby nowego uprawnienia UE do zaciągania długu (to jest zdaje się spory game changer vs 2015), jest dla nich chyba nie do zaakceptowania.”
Przeciw temu opowiedział się niemiecki TK, o co teraz się mocno pulta Komisja Europejska: „Chodzi o wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, który w maju 2020 r. odrzucił kluczową część orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE (choć było odpowiedzią na jego pytanie prejudycjalne) i podważył poprawność decyzji Europejskiego Banku Centralnego (EBC) o skupie obligacji sektora publicznego eurostrefy.
Ten głośny wyrok z Karlsruhe ostatecznie nie doprowadził do doraźnych kłopotów dla EBC, ale pozostał ogromny problem z samym faktem odrzucenia orzeczenia TSUE przez Niemcy. Komisja uważa, że wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego stanowi poważny precedens, zarówno dla przyszłej praktyki samego niemieckiego trybunału, jak dla sądów najwyższych oraz konstytucyjnych państw członkowskich UE”
@”Wtedy PL zostanie zredukowana do niemieckiej kolonii przemysłowej z jakimiś ograniczonymi funduszami (np tylko dla drogi bo fabryk ale już nie na rolnictwo bo po co)”
Po to, że niemała część polskiego rolnictwa należy do np. Danii.
@krzloj „opozycja, prowadzi w tym konflikcie swoją grę opartą na polaryzowaniu nastrojów i konsolidacji swojego elektoratu”
To jest drugorzędne i nie ma wpływu na nic poza może protestami na ulicach. Ważne, że polski porządek prawny staje się coraz bardziej chaotyczny i zarazem odkleja się od europejskiego (uznajemy prymat prawa polskiego nad jakimkolwiek!!111). Komisja Wenecka to tylko ciało doradcze, TSUE ma władzę i Unia wymaga tu posłuchu (chyba że PiS jak Stalin zapyta, ile to Unia ma dywizji, ale Stalin przynajmniej te dywizje faktycznie miał)
@„To nie jest spór o ten czy inny wyrok tylko o kwestie fundamentalne. Wszystko to co nowe w UE od ostatnich 10 lat (od działań na rzecz poprawy warunków pracy – patrz dyrektywa transportowa po kwestie klimatyczne czy obyczajowe) są właściwe w 100% odrzucane i przez polityków i przez zaplecze medialno-intelektualne.”
Na potrzeby czytających tego blogaska prawicowców wyjaśnijmy, że stoi za tym kompletnie naiwna wiara wyrażająca się np. przekonaniem, iż jak wyjdziemy z UE, to ta zrezygnuje z planów elektryfikacji transportu i będzie ciągle kupować składane w Polsce silniki spalinowe (czy co tam ostatnio napisał red. Warzecha).
@krzloj
„Widzę też, że wiara w to, że EU daje faka na to jaki satrapa tutaj rządzi i czy realizuje twójpodział władzy ma swoją historię – przy okazji głosowania nad FO pojawiło się dużo komentarzy w stylu tego autorstwa Bartosza T. Wielińskiego „Praworządność w Polsce. Unia nic nie może? Raczej nie chce”.”
Składałbym to na kark zdebilenia mediów jednak. Obstawiam że panu publicyście brakuje tego by komisja europejska, najlepiej w pełnym składzie, zrobiła konfę i tam wyraziła stanowcze stanowisko że w Polsce jest źle. Wtedy pan publicysta by uznał że Unia może i chce. Ale to tak nie działa. Unia może i chce, ale działa poprzez wyroki TSUE i (oby jak najszybciej) nakładanie wysokich kar za ich lekceważenie. Co w przeciwieństwie do wyrażania stanowisk ma jakąś moc sprawczą.
@Obywatel
„I nadal z tego punktu widzenia nie bardzo rozumiem ten wyrok w sprawie aborcji. Bo on jest sprzeczny z poglądem klasy ludowej oraz wcale nie jest po drodze z tym co chciałaby np Konfa”
Konfa chciałaby dokładnie tego, co jest teraz. Aborcja to pomysł feminazistek dla przyjemności uprawiających seks po krzakach, więc absolutnie zakazać, niech za karę wychowują bachory – a poza tym aborcja ogranicza rozrodczość Białej Rasy. To taka ogólna zasada wyznawana przez wyborców tej partii płci męskiej o imieniu na literę „S”, a jeśli to konkretnie *jego* dziewczyna wpadnie, to po prostu zawiezie się ją na Słowację. Przecież Kaczyński mówił o tym wprost (że „w miarę ogarnięta kobieta pojedzie za granicę i sobie załatwi”).
„to nie jest takie oczywiste co było pierwsze: Babuszka czy JP2”
Wyszyński. To on przesunął polski kościół na prawo (JPII przesunął na prawo kościół *tak ogólnie* – np. wysadzając w powietrze Teologię Wyzwolenia czy próbując cofnąć SW2 – ale jeśli chodzi o specyfikę kościoła polskiego, to oczywiście pierwszy był Wyszyński, bo to on ukształtował moherową mentalność). Rydzyk przyszedł już na gotowe i zrobił to, co zrobił – ale to Wyszyński i konserwa wcześniej rozwinęli przed nim czerwony dywan.
„Mogę przyjąć to co napisałeś o Ordo Iuris ale to by oznaczało, że agendę w partii oraz w Kościele [UPROWADZIŁA] wąska „klika”, że użyje porównania z danych czasów”
Nie taka wąska. W Polsce oni zawsze byli większością. Chyba że kolega ciągle wierzy, że te wszystkie Pieronki to był taki cywilizowany, uśmiechnięty katolicyzm.
Nie chcę nadużywać cierpliwości wo, ale po prostu muszę zacytować genialne podsumowanie pontyfikatu JPII dokonane przez prof. Bohdana Oppenheima:
„JPII turned out to be great politician and actor with flare for populism, which served him well when speaking to millions and fighting communism, and an absolute civilizational catastrophe as a Pope.
All main points of his pontificate were horrible: stigmatization of modernity as “civilization of death”, radical and backward conservatism and psychotic hate of anything sexual, nominations of bishops using one key only, loyalty (used by all dictators), continued discrimination of women, illogical support for celibacy in spite of massive contrary evidence, destruction of Vaticanum II, particularly the collegiality of the bishops, contributing to the death of hundreds of thousands because of his resistance to theology of liberation, and replacing the relatively liberal Jesuits with hyper conservative secretive Opus Dei in Vatican graces. But the worst was his tolerance of the obviously known to him massive acts of pedophilia in the Church and his indifference to the large homosexual mafia among the Vatican cardinals, who fought LGBT in daylight and rushed to male bordellos of Rome at night. Such tolerance cannot be explained by his “omerta” philosophy. It must be related to his sexuality, and this topic alone awaits a serious research. In summary, he was a clever intellectual with a mind set of a conservative dictator.
Regretfully, his popularity and crowd manipulation skills enabled him to hide the horrors, which led to the entire human civilization of the end of the XX and beginning of XXI century going backward towards conservatism. This in turn, contributed to political monsters taking over liberal democracies (Putin, Trump, Erdogan, Johnson, Kaczynski, and many others). His contributions were not the only one, of course, but they greased the skids for the destruction of democracy. Liberal democracy may never recover from it. I blame this trend in large measure on John Paul II.”
@sheik.yerbouti
„TSUE ma władzę”
Z tego co czytam w Wyborczej to już jego trzeci wyrok, który zleje obecny rząd, tak więc ten…
„Ważne, że polski porządek prawny staje się coraz bardziej chaotyczny i zarazem odkleja się od europejskiego”
Oczywiście, zwłaszcza, że cały konflikt, na którym można tylko stracić, toczy się ze względu na reformę sądownictwa, na której nikt nie zyska.
Jednak jest to kolejny akt tej trwającej 6 lat inby, która skończy się dopiero, gdy PiS przegra wybory – jakby nie potrafię się w ogóle emocjonować, traktować wzmożenia („polexit!!!”) inaczej niż element gry partyjnej, czy pozytywnie patrzeć na akty strzeliste dokonywane przez opozycję bo pamiętam, ile takich dram było wcześniej, jak szybko były zapominane (średnio po ~2 tyg.) i jak równie szybko były zastępowane kolejnymi dramami – nie widzę żadnego powodu, dla którego teraz miałoby być inaczej.
„(uznajemy prymat prawa polskiego nad jakimkolwiek!!111)”
No też powiedzmy, że w dość ograniczonym zakresie „w jakim skutkuje obowiązkiem państwa członkowskiego Unii Europejskiej polegającym na wykonywaniu środków tymczasowych odnoszących się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej tego państwa”.
@mnf
Postawię jednak tezę, że wyborca Konfy temat aborcji zna głównie z konfowych memów, a w przypadku jeśli jakimś trafem dostrzeże te kwestie w rzeczywistości, to szybko stanie się byłym wyborcą konfy. Oczywiście wielu nigdy nie zazna możliwości „łyknięcia czerwonej tabletki”, bo albo jest incelami, albo rodzinnymi tyranami.
@Obywatel
„chyba generalicja nie jest jakoś zachwycona, generalnie „doktryna Macierewicza” aby najnowocześniejszy sprzęt (w tym i te nowe czołgi) lokować przy wschodniej granicy”
A to zależy która generalicja 😉 . Nieobecność gen Andrzejczaka była wczoraj bardzo wymowna, byli natomiast inni. Generalnie – rządy PiS wprowadziły poprzez działania kadrowe dodatkowy element do dotychczasowych modeli kariery. Chodzi zarówno o zajmowanie stanowisk już zwolnionych jak i obejmowanie zupełnie nowych – brygady WOT czy 18 dywizja to wszak spory kawał etatów do zagospodarowania. W tej układance przy tym efektywność funkcjonowania armii ma obawiam się mniejsze znaczenie od innych czynników. To że tak mocno wzmacnia się ścianę wschodnią jest przede wszystkim sygnałem dla elektoratu PiS (zwłaszcza z tamtych obszarów) oraz realizacją prawicowych wizji obronności jako takiej – przedmurze, prymat obrony terytorium, powszechnośc militarnego zaangażowania społeczeństwa (terytorialna służba wojskowa czy programy takie jak Legia Akademicka i certyfikowane klasy wojskowe de facto stały się substytutem poboru, tyle że ochotniczym ). W tym momencie mniejsze znaczenie ma to że te wojska z garnizonów jak Wesoła, Lublin, Biała Podlaska czy innych wschodnich mają chocby daleko do poligonów – w porównaniu do takiego Świętoszowa czy Żagania…). Reasumując wątek rapierowy: trudno mówić o formułowanej w dalekiej perspektywie czasowej polityce obronnej czy zagranicznej, jeśli nagle podejmuje się decyzje w poprzek wcześniejszych własnych deklaracji (nawet macierewiczowska Koncepcja Obrony RP z 2017 nie mówiła o Abramsach, raczej o projektach…europejskich właśnie, gdy mowa była o nowej generacji czołgów)
„Stosunki z USA – dla mnie nie jest do końca jasne na ile kwestia „praworządności” będzie istotna dla USA. PiS chyba zakłada że nie”
Być może komuś gdzieś nasunął się trop węgierski – gdzie Orban kupił relatywnie sporo sprzętu od Niemców i Francuzów. I tutaj widzę różnicę. Orban jednak starał sie spozycjonować jako miejsce gdzie zachodnioeuropejski kapitał może inwestować. Poza tym – Polska jest inaczej położona niż Węgry, nasza pozycja jako zaplecza dla sił NATO w regionie jest ważniejsza. Stąd też mniejsze mamy opcje gospodarcze, poza dofinansowywaniem przemysłu zbrojeniowego USA a jednocześnie administracja amerykańska będzie zawsze bardziej wyczulona na to co się dzieje u nas – chocby dlatego że sytuację wewnętrzną wykorzytsują i mogą jeszcze bardzoej wykorzystywać Rosjanie.
„Tam dodatkowo jest też mocny nurt „izolacjonistyczny” czyli silne zorientowanie do wewnątrz oraz świadomy brak zainteresowania wymiarem zewnętrznym”
Tutaj miałbym znów hipotezę o formacyjnym wpływie antykomunistycznej a zarazem spiskowej narracji. Te wszystkie Suworowy i Golicyny sprzedawały przecież wizje wielkiego finansowanego przez ZSRR spisku lewicy na zachodzie, co potem było widać chocby w publistyce Łysiaka – stąd też oni mogą być autentycznie przekonani że Unia to wynalazek jakiegoś strasznego lewackiego marksizmu kulturowego więc wszystko co z UE to zło.
@unicod
„Legalność składu potwierdzono na wniosek RPO. Na podstawie wyroku ETPCz (do którego Polska przystapiła wześniej niż do UE) sędzia nieprawidłowo powołany został przez Przyłębską wyłączony. Dzięki temu pożytecznemu działaniu RPO skład jest legalny, a dodatkowo legitymizowana jest decyzyjność Przyłębskiej”
Zakładasz nierealny scenariusz, gdzie ktoś autorytatywnie systemowo wykaże wszystkie PiS-owskie naruszenia. ETPCz wykazał je z inicjatywy RPO w niektórych procesowo dogodnych fragmentach, a reszty musi dokonać polityczna inercja. RPO wyjął kilka cegieł, czym „potwierdził” nadal stojące części muru, ale on mimo to pęka.
„cmentarzysko jego [RPO] inicjatyw”
Warto rzucić okiem na owo cmentarzysko, choćby tu: [1]
@unicod
„Matyja mówi, że baza PiS „uległa ziobryzacji ideowej i strategicznej, bo Kaczyński nie produkuje żadnych nowych idei od kilku lat”.”
@sfrustrowany_adiunkt
„Jest oczywiście zbiór mitów i haseł mający swoje zakorzenienie jak śmiem podejrzewać w założycielskim micie tej formacji a więc Układu (obecnie w postaci spisku Niemców i „pseudoelit”). …”
@Obywatel o zachodniej Europie:
„Oni (i ich elektorat) jakby żyli w ramach paradygmatu „końca historii”…”
Kaczyńskiego w polityce zawsze motywował resentyment osoby uznającej się za część elit, ale przez elity już w latach 60/70-tych nie docenianą. Przez opozycyjną lewicę ze względu na brak kodu kulturowego spajającego środowisko „Komandosów”-rewizjonistów. Przez prawicę ze względu na słabsze parantele wąsato-strzelbate niż te jakie miał np. Komorowski. Kaczyński potrafił jednak ulepić spójne środowisko spośród podobnych sobie odrzuconych, a ideologią która przez ok. 20 lat dobrze temu służyła był ubekistan-postkomunizm-lustracja-dekomunizacja: walka „słusznych” polskich elit z „niesłusznymi” zrodzonymi przy Okrągłym Stole. Potem to paliwo zaczęło się wyczerpywać, jednak w odpowiedniej chwili boosta dostarczyły konspiracyjne teorie smoleńskie: personifikacją tracącego urok „układu” stał się zarysowany czarną kreską Tusk. A gdy i ten demon wyblakł, przeciwnikiem miały się stać „europejskie elity”, narzucające nam uchodźców i prawa dla osób LGBT.
Kaczyńskiemu nie jest przy tym potrzebny frontalny konflikt z Unią tak jak w istocie jego partia nie weszła we frontalny konflikt z elitami post-PRLowskimi ani z Rosją w kontekście smoleńskim. Niestety Unia – konkretniej demokratyczno-federalistyczno-lewicowe siły polityczne reprezentowane w instytucjach UE i krajów członkowskich – nie pozwalają się PiS-owi potulnie traktować jako symbolicznego wroga, spokojnie prowadząc z nim „business as usual”. Ta część europejskich elit, która w antyunijnej demagogii widzi egzystencjalne zagrożenie, robi to co robiłby Putin gdyby poważnie traktował raport Macierewicza: generuje – jako rezultat złożonej unijnej machiny polityczno-instytucjonalnej – konkretne wymierzone w rząd PiS retorsje: przegrane głosowania, przegrane procesy, groźby wycofaniem funduszy, itd. Są to działania z perspektywy polskiej opozycji spóźnione i niewystarczające, jednak w samym PiS-ie triggerujące dryf polexitowy. Beata Szydło mówi już bez ogródek retoryką Le Pen, a partia Ziobry ewoluuje ku retoryce AfD. Co jest poniekąd normalne. Krystalizuje się w polskiej polityce substrat antyunijny, który istnieje też w innych krajach UE. Niestety substrat prounijny, który na Zachodzie jest jaśniej zdefiniowany i silniejszy, u nas może nie nadążyć. Nie chcę po raz kolejny narzekać tu na słabość lewicy, bo to nie tylko jej wina. W co najmniej równym stopniu ważą: słabość i anachroniczność polskiego kościoła katolickiego (na Zachodzie jednej z głównych sił pro-unijnych) oraz słabość polskiego kapitału – który u nas „nie zadziera” z władzą i nie ma mocy generowania trans-unijnych polityk w rodzaju zielonej transformacji. Unia jest w Polsce projektem cywilizacyjnym liberalnej miejskiej klasy średniej i jedynie bardzo powierzchownie – pozostałych grup społecznych. To się zmienia m.in. w wyniku klimatycznej mobilizacji młodego pokolenia, również na prowincji. Ale która dynamika przeważy trudno przewidzieć – zawsze byłem w tej sprawie ostrożniejszy niż koledzy.
@Obywatel
„Jeśli Tuskowi i reszcie obozu „pro-europejskiego” zależy na tym aby nas jakoś trwale zabezpieczyć przed takim scenariuszem to tylko chyba przyjęcie Euro coś może dać.”
Tusk ogłosił szybką ścieżkę do euro zaraz po objęciu władzy w swojej pierwszej kadencji. Otrzymał wtedy jasną odpowiedź Unii (poprzez Komisję i EBC): dopóki to jest projekt partyjny PO, a nie ogólno-polityczny RP, potwierdzony zmianą Konstytucji, nikt nie będzie Polski pospiesznie wciągał. Gdybyśmy się mimo to dobijali do eurolandu, skutkowałoby to wówczas statusem Bułgarii (z walutą powiązaną z euro od dekady, ale szansami na wejście do klubu pojawiającymi się dopiero obecnie, po przyjęciu bardziej czytelnie antykorupcyjnego kursu). To nie znaczy oczywiście, że w euro są same Finlandie – Cypr i Łotwa do niedawna były rosysjskimi pralniami pieniędzy. Ale weszły do klubu mając lepiej znetworkowane elity (w zachodniej Europie i w USA), a potem zostały przymuszone do zerwania rosyjskich związków (co pro-europejska część tamtejszych elit wyzyskała jako zewnętrzny czynnik wspierający własną politykę). W praktyce wyglądało to tak: [2].
U nas taka operacja nie nastąpi. Z europejskiej perspektyw zmierzamy ku statusowi niedemokratycznej otuliny rdzenia, mniej problematycznej jako partner gospodarczy niż Chiny. Z amerykańskiej – ku statusowi Egiptu, tj. sponsorowanej autokracji o tolerowalnym poziomie cywilizacyjnych naruszeń (kontrola mediów, homofobia, itd.). Te trendy może odwrócić tylko silny pro-europejski konsens w polskiej polityce (nie ten pozornie szeroki, ale powierzchowny jaki panował ok. 2004 r.), oparty o przyciągnięcie większej części polskiej prowincji z obszaru wpływów PiS. Więc jednak bez sprawnej lewicy ani rusz.
[1] link to bip.brpo.gov.pl
[2] link to eng.lsm.lv
@awal „jednak w samym PiS-ie triggerujące dryf polexitowy. Beata Szydło mówi już bez ogródek retoryką Le Pen, a partia Ziobry ewoluuje ku retoryce AfD. Co jest poniekąd normalne.”
Podejrzewam, że fakt, że polski rząd coraz wyraźniej kumpluje się z Le Pen i Salvinim (vide Manifest z 2 lipca), czyli wspiera skrajne siły opozycyjne w dużych krajach Zachodu, dodatkowo, hmmm, nie pomaga w uzgadnianiu z rządami tych państw spraw bieżących.
@monday.night.fever
Czyli nie tyle jednak „zakazać” bo biała rasa tylko „zakazać decydowania kobiecie” bo (jak napisałeś, z czym się zgadzam): „jeśli to konkretnie *jego* dziewczyna wpadnie, to po prostu zawiezie się ją na Słowację.”. Tu nie chodzi o rasę a o to kto rządzi („cnoty niewieście” Czarnka)
@Awal Biały – Euro
Ja tylko napisałem, co uważam że może zadziałać jako substytut słabości naszych własnych instytucji i norm (jak dziś po części TSUE). Ale oczywiście masz rację, że raczej nas nie przyjmą do Euro w takiej sytuacji (moment Tuska był chyba ostatnim realnie możliwym).
Co do przyszłości to ja mam podejrzenia (bez dowodów), że na zachodzie toczy się debata co dalej z PL i HU. Tak jak Rzymianie czasem opuszczali kłopotliwe prowincje tak i EU może. Zwłaszcza, że alternatywna wcale nie jest dla nich tak katastrofalna bo te fabryki to rząd Ziobro chętnie będzie tu dalej promował a nawet mocniej niż teraz (np zmiany w prawie pracy na korzyść pracodawców, dzieje się tak już na Węgrzech). W tym może pomóc trwający chyba rapprochement z Rosją normalizujący relację bo wtedy zmiana statusu PL i jej „neo-finlandyzacja” może być akceptowalna (w tym dla prawicowego rządu w PL).
Kupujcie maltańskie obywatelstwa (jak Was stać…) koledzy i koleżanki 😉
@„Podejrzewam, że fakt, że polski rząd coraz wyraźniej kumpluje się z Le Pen i Salvinim (…) nie pomaga w uzgadnianiu z rządami tych państw spraw bieżących.”
Dla rządu najwyraźniej bardziej liczy się poczucie błogości, bo oto „ktoś z Zachodu chce z nami paktować”, niż dbanie o interesy kraju.
@„ Otrzymał wtedy jasną odpowiedź Unii (…): dopóki to jest projekt partyjny PO, a nie ogólno-polityczny RP, potwierdzony zmianą Konstytucji,”
Teraz, po wczorajszych woltach, to chyba już jesteśmy na tym etapie z ogólną możliwością otrzymania funduszy z UE. Przykład Kraśnika pokazał, że samo wycofanie się z patouchwał może nie być wystarczające i potrzebne będą bardziej proaktywne działania.
@mnf #JP2
O ile powyższa analiza jest niewątpliwie prawdziwa, to jednak czepianie się że papież jest „conservative dictator” wzbudza dość duży uśmiech. A kim innym miałby być?
@loleklolek
„Postawię jednak tezę, że wyborca Konfy temat aborcji zna głównie z konfowych memów, a w przypadku jeśli jakimś trafem dostrzeże te kwestie w rzeczywistości, to szybko stanie się byłym wyborcą konfy”
Nieee, jeśli zakaz aborcji dotknie jego osobiście, to wtedy wytłumaczy to sobie następująco: „aborcja powinna być zakazana tak ogólnie po to, aby ratować Białą Rasę i karać puszczalskie feministki, ale moja Sandrunia robi to w drodze wyjątku na terytorium bezbożnej Słowacji; poza tym zakaz aborcji jest dla biedoty której nie stać na wyjazd, a ja mam odłożone w skarpecie a resztę pożyczyłem od kuzyna”.
Jak typowi prawicowcy, posiadają oni dwa rodzaje mentalności: na potrzeby swoje i na potrzeby reszty społeczeństwa. Zresztą większość z nich jest przeciw tylko dlatego, że lewactwo jest za.
@sfrustrowany adiunkt
„Tutaj miałbym znów hipotezę o formacyjnym wpływie antykomunistycznej a zarazem spiskowej narracji. Te wszystkie Suworowy i Golicyny sprzedawały przecież wizje wielkiego finansowanego przez ZSRR spisku lewicy na zachodzie, co potem było widać choćby w publicystyce Łysiaka – stąd też oni mogą być autentycznie przekonani że Unia to wynalazek jakiegoś strasznego lewackiego marksizmu kulturowego więc wszystko co z UE to zło”
Niezmiernie mnie to zjawisko fascynuje i chętnie poczytałbym na ten temat coś więcej, ono warte jest jakiegoś solidnego opracowania. Póki co, polecam twórczość zmarłego niedawno gen. Iona Pacepy, wiceszefa rumuńskiego wywiadu, który po ucieczce na zachód związał się z republikańskim think-tankiem, wyzywał kogo się da od „pożytecznych idiotów” i we współpracy z CIA seryjnie produkował tego typu teorie. Na przykład oskarżanie kościoła o tuszowanie pedofilii (i związane z tym ataki na Ojca Świętego) to jego zdaniem sowiecka dezinformacja prowadzona przez GRU, za to lewak Arafat BYŁ HOMOSEKSUALISTOM!!!!!! Czasem się zastanawiam, na ile ci defektorzy są wiarygodni i czy nie mówili przypadkiem tego, co ich nowy pracodawca chciał usłyszeć? Byłoby to z ich strony niesłychanie cyniczne.
@monday.night.fever
„Czasem się zastanawiam, na ile ci defektorzy są wiarygodni i czy nie mówili przypadkiem tego, co ich nowy pracodawca chciał usłyszeć?”
Ależ oczywiście że tak. A co mieliby mówić skoro wiedza każdej osoby jest ograniczona a z czasem jest coraz bardziej historyczna, nie mówiąc o tym że przecież macierzysta służba natychmiast uznaje wszystkie osoby, środki, dane znane dezerterowi za zdekonspirowane.
Poza tym obcowanie z tajnym światem potrafi wpłynąć nieźle na postrzeganie rzeczywistości przez normalnie funkcjonujących funkcjonariuszy służb tajnych i półtajnych (oglądanie świata w bardzo powykrzywianym lustrze, dostęp do tajemnic, poczucie elitarności przeradzające się w alienację ) a co dopiero takich którzy zmienili front – takim dziwnym przypadkiem był nasz rodak Goleniewski – ten to odjechał, opowiadał po ucieczce na Zachód że jest carewiczem Aleksym i inne dziwne rzeczy.
@embercadero
„czepianie się że papież jest „conservative dictator” wzbudza dość duży uśmiech. A kim innym miałby być?”
Jakby wszyscy byli maksymalnie conservative (i maksymalnie dictator), to by im ta organizacja dawno zwiędła.
@sfrustrowany_adiunkt
„rządy PiS wprowadziły poprzez działania kadrowe dodatkowy element do dotychczasowych modeli kariery. (…) efektywność funkcjonowania armii ma obawiam się mniejsze znaczenie od innych czynników.”
Ciepłe posadki dla swoich jako priorytet to nie jest nowy model. Nowe jest, jak silnie przykład idzie z samej góry.
@MNF
„It must be related to his sexuality, and this topic alone awaits a serious research.”
Jest coś więcej na ten temat?
@sfrustrowany adiunkt
Ale jeśli CIA traktowało te (pozamerytoryczne, czyli dotyczące nie detali wywiadowczych tylko polityki) relacje uciekinierów na poważnie, to byliby głupsi od prezesa klubu „Tęcza”, który traktował nagrywane przez Jarząbka, miłe uchu piosenki i wypowiedzi innych (ta o „braku opadów na obozie”) jako wiarygodne źródło informacji. Chyba, że to oni traktowali defektorów przedmiotowo („zamknij się i mów co masz na kartce napisane, albo wracasz do ZSRR”), a ich książki – szczególnie Pacepy – to czysta dezinformacja, mająca politycznie rozbroić ZSRR. Zresztą w niektórych przypadkach to mogła być podwójna gra. Czytałem gdzieś, że Allen Dulles, szef CIA, uwierzył jakiemuś uciekinierowi w to, że amerykańskie tajne służby są masowo inwigilowane. Innymi słowy, gość zasiał paranoję, a Dulles uwierzył i planował rozpocząć polowanie na czarownice, za co został zdymisjonowany; miało to być rzekomo przewrotna operacja sowietów, służąca paraliżowi wywiadu. Operacja „COINTELPRO” też była pośrednio spowodowana taką paranoją: w pewnym momencie (w latach ’60) FBI na serio wierzyło, że ruchy antywojenne w USA są zakładane i finansowane przez sowietów, w związku z czym intensywnie poszukiwali radzieckich agentów. Oczywiście żadnego nie znaleźli – no kto by pomyślał?
@Piotr Kowalczyk
„Jest coś więcej na ten temat?”
Nie mam pojęcia, przytaczałem tylko piękne podsumowanie prof. Oppenheima. Jeśli jest, to zamknięte na cztery spusty w jakimś sejfie w tajnym lochu pod Watykanem (z adnotacją „nie otwierać do roku 2521”).
@bardzozly
„Jakby wszyscy byli maksymalnie conservative (i maksymalnie dictator), to by im ta organizacja dawno zwiędła.”
Specjalistą nie jestem ale coś mi się wydaje że na przestrzeni ostatnich kilkuset lat to właśnie tych co nie byli conservative dictator możnaby na palcach jednej ręki policzyć? JP2 wniósł dużo nowego, choćby teatralno-medialno-szopkowatość ale od strony wewnętrznego zamordyzmu to myślę że akurat był taki sam jak zwykle.
@monday.night.fever
” Czytałem gdzieś, że Allen Dulles, szef CIA, uwierzył jakiemuś uciekinierowi w to, że amerykańskie tajne służby są masowo inwigilowane.”
Bo to był właśnie Anatolij Golicyn, który nie tylko opowiadał o rzekomej głębokiej penetracji CIA przez KGB, ale i o tym że każdy kolejny dezerter z KGB będzie nasłany przez KGB aby zdewaluować wiadomości od Golicyna. W efekcie po tym polowaniu na czarownice (jeden z dezerterów z KGB, Nosenko został bezprawnie uwięziony przez CIA. A potem wahadło wychyliło się w druga stronę i sito kontrwywiadowcze przepuściło nawet tak ewidentnego kreta jak A. Amesa. Jednym słowem ponura historia z ponurymi konsekwencjami
@obywatel
@@monday.night.fever
„Mogę przyjąć to co napisałeś o Ordo Iuris ale to by oznaczało, że agendę w partii oraz w Kościele „hijacked” wąska „klika”, że użyje porównania z danych czasów. ”
Podzielam hipotezę o hijackowaniu. O genezę tego hijackowania można się spierać – mamy tu spectrum opinii i teorii – mnie najbardziej przekonuje (acz nie w 100%) wyjaśnienie Klementyny Suchanow z książki „To jest wojna” oraz moja prywatna piętrowa teoria spiskowa o Ordo Iuris jako wbudowanym i egzogenicznym bezpieczniku/ograniczniku siły PiS. Zwróćcie uwagę, że temat aborcji dla PiS generuje koszty – ujemne głosy. Bez tego tematu PiS mógłby pozyskiwać więcej głosów umiarkowanych wyborców. Radykalną agendę Ordo Iuris podziela mniej wyborców niż pełen potencjał PiS. Stąd też to wygodny instrument ograniczania wzrostu popularności PiS – można go włączać lub dezaktywować w zależności od potrzeb (conspiracy theories mode off).
Jest też wyjaśnienie oparte na mechanizmie nieuchronnego wzrostu radykalizmu w warunkach systemu wodzowskiego (opartego na dostępie do „ucha prezesa”) – każdy na dole boi się być posądzony o niewłaściwą egzegezę ogólnych instrukcji prezesa (w obawie, że przez konkurentów w rozgrywce partyjnej zostanie posądzony o bycie odstępcą/rewizjonistą), stąd też dla własnego bezpieczeństwa z automatu przyjmuje najbardziej radykalną opcję rozumienia odgórnych wskazówek. Dobrze to opisuje Peter Longerich w swojej biografii Hitlera.
@mnf
Czy chodzi o Bohdana Oppenheima opisanego jako „professor of systems engineering at Loyola Marymount University in Los Angeles”?
@k.kisiel
Tak, to bardzo ciekawa postać. Wyrzucony z Polski w ’68, zrobił karierę w Stanach, w zeszłym roku napisał ciekawy list do abp. Jędraszewskiego, opublikowany w „Wyborczej”:
link to wyborcza.pl
Witam serdecznie i przepraszam, że z lekkim opóźnieniem dodam mały przykład eksperymentów z panelami słonecznymi. W 2014 roku otworzono w Holandii pilotażowy eksperyment ścieżki rowerowej (cykliści!) wyłożonej panelami słonecznymi (zieloni!). Eksperyment, jak to eksperyment, przyniósł szereg obserwacji i wykazał raczej szereg problemów (1), ale lokalni włodarze się nie zrazili i dosłownie dwa dni temu oddano do użytku kolejną ścieżkę rowerową wyłożoną panelami fotowoltaicznymi (2). Kto bogatemu zabroni eksperymentów z nowymi technologiami? A nuż się uda i będą mieli technologie, która zastąpi dochody z ropy.
A tak na marginesie, wbrew różnym stereotypom, Holandia zajmuje jedno z ostatnich miejsc w UE-27 (za RP) jeśli chodzi o udział OZE w bilansie energetycznym (3).
(1) link to en.wikipedia.org
(2) link to dutchnews.nl
(3) link to ec.europa.eu
@Waszka
„A nuż się uda i będą mieli technologie, która zastąpi dochody z ropy.”
W ciągu 7 ostatnich lat to chyba był całkiem spory postęp w fotowoltaice. Zarówno jeśli chodzi o efektywność, jak i wytrzymałość (ostatnio czytałem artykuł o dachówkach fotowoltaicznych od Tesli, tfu, które wytrzymały gradobicie gradem wielkości piłeczek ping-pongowych). Więc nic dziwnego, że dalej próbują. Być może okaże się, że energia jest nie 4x droższa niż z wiatraka jak w przypadku pierwszej ścieżki, a np. 2x droższa co już będzie dużym postępem. Pożyjemy zobaczymy, kto nie próbuje i dalej kopie węgiel, temu będzie tylko i wyłącznie gorzej.
Swoją drogą Holendry palą na potęgę drewnem z Estońskich lasów, bo jakieś przygłupy w UE ciągle twierdzą, że palenie drewnem jest korzystne dla środowiska. U nas też są takie głupki, więc wcale lepsi nie jesteśmy. Nosz nóż się w kieszeni otwiera.
@mnf:
Faktycznie ciekawa postać. Czy to jest jakiś świecki jezuita? Możesz podać źródło tego cytatu który wcześniej wrzuciłeś?
@k.kisiel
Jest to jego komentarz pod zeszłorocznym, krytycznym wobec pontyfikatu JPII artykułem Stanisława Obirka: (link to notesfrompoland.com). Myślę, że wart przytoczenia. On i Obirek są znajomymi od 1993 roku, kiedy Oppenheim realizował w Polsce film „Polski krzyż. Wywiady o kościele” (tutaj wywiad Mikołaja Lizuta z autorem: link to wyborcza.pl) – który, nawiasem mówiąc, chętnie bym dziś obejrzał.
@Lewica
Zaczynam tracić nadzieję. Na lewicy znowu ktoś postanowił zrobić rozpierduchę. O ile dobrze ogarniam na podstawie nagłówków i skrótów newsowych, to pewna grupa polityków Lewicy napisała list do władz Lewicy w sprawie zawieszonego europosła. I zamiast poczekać na to co będzie dalej i spokojnie wyjaśnić sprawę wewnętrznie, szybko poleciała z tym listem do mediów. Czarzasty się wkurwił całkiem rozsądnie i wszystkich zawiesił oraz nie wpuścił na imprezę. I teraz grupa jęczy, że Czarzasty to dyktator jak Kaczyński ku uciesze prawicowego szamba, które bulgocze radośnie. Nosz ja pie$%^&*.
Być może to wyglądało trochę inaczej, ale latanie do mediów z wewnętrznymi sprawami świadczy o nastawieniu na rozpierduchę, a nie naprawę. Czy lewicowi politycy muszą być aż takimi głupkami?
@bartol
W SLD mamy kontratak ludzi z betonu których tam od dawna po prostu nie powinno być jak np. Wierzbicki. Czarzasty myślał że trzyma ich skutecznie za pysk, chyba się trochę przeliczył z siłami – choć wygląda na to że na chwilę obecną opanował sytuację. Tak czy inaczej w SLD jest grono ludzi których jeśli się kiedyś nie usunie to z tą partią nie da się współpracować.
Kurica nie ptica, SLD nie lewica.
@embercadero
Dzięki, to coś rozjaśnia. Beton mógłby wreszcie pójść tam gdzie jego miejsce – do PiSu, w końcu wielu ich kumpli tam od dawna siedzi. A i Horała nie ma podobno nic przeciwko temu, lol.
@wo
Ale zwą się Lewicą. Czy też Nową Lewicą i są tak przez ludzi postrzegani. W sumie szkoda, że Razem nie nazwało się Lewicą gdy był na to czas.
@WO
„Kurica nie ptica”
@embercadero
„kontratak ludzi z betonu”
@bartolpartol
„Beton mógłby wreszcie pójść tam gdzie jego miejsce”
Na tej betonowej kuricy „Razem” wjechało do aktualnego Sejmu, a w kolejnym też się bez niej nie obejdzie. „Razem” musi pozostałą parlamentarną lewicę „urazemawiać” w drodze cierpliwej i podmiotowej współpracy, a nie ją lekceważyć bądź się na nią obrażać. Jak pisałem, obowiązkiem Zandberga jest mapować sytuację u partnerów koalicyjnych i uzyskiwać wsparcie, a przynajmniej nie antagonizować bez potrzeby, tych ich kadr które mogą poprzeć różne elementy „razemowej” polityki (czyli postulaty europejskiej lewicy socjalnej). Niestety, Zandberg od tego obowiązku się uchyla. Głosowanie nad poparciem dla FO nie było odpowiednio przygotowane m.in. dlatego że nie towarzyszyło mu uprzednie pozyskanie dla tego projektu tych posłów sejmowej Lewicy, którzy z przekonaniem poparliby kierunek „europejski” jako wybór autonomiczny i długofalowy, a nie jako narzuconą przez PiS szkicową improwizację. W tej sytuacji sejmowa Lewica, postawiona przez Czarzastego i Zandberga przed faktem dokonanym, poparła wprawdzie FO, ale gdy głosowanie to nie przyniosło szybkich politycznych zysków (a tylko w złudnym emocjonalnym rauszu można było wierzyć, że je przyniesie), natychmiast ujawniły się w lewicowej koalicji wewnętrzne spory i pęknięcia. I niestety brak wypracowanych sojuszników powoduje teraz osamotnienie i marginalizację „Razem” w nowo kształtującej się konfiguracji.
Dawałem w tym kontekście przykład posłanki z Kalisza Karoliny Pawliczak, która nie jest żadnym betonem a raczej uosobieniem intelektualno-stylistycznej mediany SLD – Zandberg od dawna powinien mieć ją i podobnych jej SLD-owskich posłów w swoim szerokim kooperacyjnym networku (gdyby go jako profesjonalny lider budował). Zaniechawszy tego, widzi dziś tę posłankę wśród „buntowników” kwestionujących proeuropejską strategię lewicy i rugowanych ze stanowisk przez Czarzastego – a wkrótce być może wzmacniających kadry Tuska. Nam, wyborcom, proponuje się na osłodę kolejny emocjonalny rausz, tym razem w tonie seansu wrogości: „Zewrzyjmy szeregi, walczmy z odchyleniem betonistycznym – trele Trelów i Wierzbickich łabędzim śpiewem reakcji!”. Tych metod i tej retoryki nie kupuję i dlatego mój głos na lewicową koalicję jest w tej chwili głosem rezygnacji. Jestem tym dziwnym wyborcą, któremu wydaje się, że to możliwe: przyznać że lewica nie ma pieniędzy i mediów, dostrzec anachroniczne nastawienie części jej działaczy – ale jednocześnie oczekiwać od jej liderów dobrego planowania, ciężkiej pracy i kreatywnego wykorzystania posiadanych aktywów, a nie improwizacji, zaniechań i wciągania mnie w możliwe do uniknięcia kryzysy. Lecz cóż, najwyraźniej oczekuję obecnie zbyt wiele.
@Obywatel
„Kupujcie maltańskie obywatelstwa”
Kiedy równo rok temu pisałem o emigrowaniu jako o narzucającej się metodzie zapewnienia dzieciom nowoczesnej, perspektywicznej edukacji, nazwisko Czarnek nie było jeszcze powszechnie znane, ale konfiguracja na politycznej szachownicy skłaniała już do owych pesymistycznych przewidywań. Obecnie na tej szachownicy widzę układ, w którym władza będzie wkrótce potrzebować siłowej konsolidacji wsparcia „szerokich mas” i ostrej delegitymizacji „brzęczących os” opozycji. Hasłowo rzecz ujmując: nauczyciele dostaną do podpisania jakieś Karty Praw Polaka i Homofoba, prawnicy – jakieś lojalki wierności wyrokom Przyłębskiej i Piotrowicza. Jednocześnie na zapleczu pojawią się furtki umożliwiające wybranym osobom zachowanie możliwości życiowego i zawodowego funkcjonowania w cywilizacji Zachodu na podstawie pokątnie wydawanych „unijnych paszportów” – będą one ważnym środkiem dystrybucji przywileju (zwłaszcza dla latorośli PiS-owskich elit) oraz kolaboracyjnego nacisku na członków środowisk bardziej potencjalnie niepokornych. By sobie zwizualizować te mechanizmy nie trzeba sięgać czasów PRL – one były już ćwiczone za pierwszego PiS w formule „oświadczeń lustracyjnych”. Radzę przestudiować ówczesne zachowanie Geremka, który odmówił współpracy z PiS-owskim Ministerstwem Prawdy – ryzykując mandat europosła, ale zachowując twarz Europejczyka, na którą pracował dłużej niż na ten mandat. Bardziej praktycznie: sugerowałbym dziś wszystkim rozpoznanie możliwości niezależnego od władz polskich potwierdzenia posiadanych uprawnień i kwalifikacji zawodowych, a dla koleżanek i kolegów pracujących za granicą: uzyskania legalnej rezydencji w kraju zamieszkania na zasadach „ogólnoświatowych”, a nie unijnych (które wobec Polski mogą ulec ograniczeniom – może nie od razu wobec praw nabytych, lecz wobec nowych komponentów unijnego obywatelstwa, związanych np. z ochroną zdrowotną). Liberalna opozycja Tuska opisze tę zwiększoną presję wywieraną na profesjonalną klasę średnią porównaniami do Białorusi czy Turcji; nie omieszka też powyrzekać (ustami sprzymierzonych prominentów) na „lud kupiony za 500 plus”, któremu nie jest droga „nasza wolność”. Adam Bodnar zajmie się objazdami owego ludu i zbieraniem relacji o represjach dotykających lokalne nauczycielki, o których nie napisze „Newsweek” – przy dobrych (czyli złych) wiatrach, pokojowy Nobel dla „Sołżenicyna hybrydowej autokracji” może być w jego zasięgu. A hrabiego Zandberga upominam: przełknijże ostatnią paróweczkę i weź się do roboty albo ustąp miejsca lepszym.
Wszystkim Wam życzę udanego wakacyjnego odpoczynku!
Z kręgów zbliżonych do warszawskiego SLD (ale nie ludzi pokroju Wierzbickiego bynajmniej) niesie się wieść że to personalna proxy war Millera z Czarzastym i chodzi o utrzymanie władzy w regionach przez tak wielu betoniarzy jak się da – Czarzasty zdaje się miał zamiar użyć mergeru z Wiosną do pozbycia się betoniarzy z władz regionów jak bardzo się da. Nie widzę co miałoby Razem robić w tej sprawie. Jak górę weźmie frakcja Millera, co wcale nie jest niemożliwe, to i tak zrobią koalicję z PO a nie z Razem.
@embercadero
„Jak górę weźmie frakcja Millera, co wcale nie jest niemożliwe, to i tak zrobią koalicję z PO”
Myślisz, że ludzie z „Wiosny” by na to poszli? Im chyba raczej daleko do Millera i betonu.
@monday.night.fever
„Myślisz, że ludzie z „Wiosny” by na to poszli?”
Zjednoczenie się jeszcze nie dokonało i oczywiście, przy ustalonym podziale władzy fifty-fifty (500 delegatów z frakcji Wiosny i 500 z dawnego SLD), nie.
Problem polega na tym, że rokoszanie nie chcą zgodzić się na podział władzy pół na pół z ludźmi z Wiosny. Generalnie doswkiera im: że Czarzasty bardziej przejmuje się wolą koalicyjnego klubu niż SLD; utrzymujące się przeciętne notowania, co w przypadku „partnerskiego” podejścia Czarzastego do innych ugrupować, zwiększają presję na walkę o malejące „zasoby”; pojawiąjąca się wizja pozostawania w opozycji nawet, gdy Zjednoczona Opozycja im. Donalda Tuska II zdobędzie władzę.
Polecam te opisy inby na lewicy:
link to krytykapolityczna.pl
link to oko.press
@embercadero
“to personalna proxy war Millera z Czarzastym i chodzi o utrzymanie władzy w regionach przez tak wielu betoniarzy jak się da – Czarzasty zdaje się miał zamiar użyć mergeru z Wiosną do pozbycia się betoniarzy z władz regionów jak bardzo się da. Nie widzę co miałoby Razem robić w tej sprawie.”
Jak to co? Tworzyć alternatywny ośrodek konsolidacji w ramach lewicowej koalicji, który pozwalałby osobom takim jak posłanka Pawliczak widzieć się gdzie indziej niż grupa Czarzastego lub grupa Millera. Ta pani miała 18 lat gdy Miller zostawał ministrem i 22 lata gdy Czarzasty zostawał członkiem KRRiT. Jej życiorys i kariera polityczna pokrywa się raczej z biografiami lokalnych polityczek „Razem” niż wskazanych panów. Oczywiście – wytkniecie mi – ja nie znam Realiów i nie wiem, że gdzie jak gdzie ale w Kaliszu na mocy odwiecznej dintojry nie będzie Zandberg Sojuszowi bratem, każdy to wie oprócz naiwnych besserwisserów. A prawda jest niestety taka, że nie wie tego nikt, bo nikt nie sprawdzał.
@Awal Biały
„Oczywiście – wytkniecie mi – ja nie znam Realiów i nie wiem, że gdzie jak gdzie ale w Kaliszu na mocy odwiecznej dintojry nie będzie Zandberg Sojuszowi bratem, każdy to wie oprócz naiwnych besserwisserów.”
Co Razem mogłoby jej zaproponować? Ekskluzywny przywilej członkostwa w partii z malutkim elektoratem i która dostała się do parlamentu na plecach jej macierzystej formacji?
@krzloj
„Co Razem mogłoby jej zaproponować?”
Współprzewodnictwo zespołu parlamentarnego audytującego rządowe działania covidowe, a potem wydawanie unijnych pieniędzy z FO? Szefowanie stolikowi „sprawiedliwa transformacja” w ramach Europejskiego Okrągłego Stołu? Jakąkolwiek formę progresywnej aktywności w ramach skonsolidowanych planowych działań obejmujących szeroko sejmową lewicę. Ta pani przecież wie, że w jakim kierunku toczy się świat. Chętnie się przyłączy do osób reprezentujących ten kierunek, jeżeli stworzy się jej w miarę obiecującą infrastrukturę w rodzaju tej, jaką wskazałem. I jeżeli będzie mogła się w tych ramach pokazać jako osoba rzeczowa i kompetentna (z pobieżnego przeglądu CV widzę, że to jest jej dominująca ambicja – inni mają inne, lider powinien te ambicje rozumieć i dawać im miejsce do rozkwitu). Nie potrzeba do tego zawsze mediów, kufrów złota ani platynowych kart wstępu na golfowiska. Potrzeba tej demonstracyjnej ambicji i aury sprawstwa, jaką miał np. Hołownia przyciągając z orbity PO do swojej pozasejmowi partii Pełczyńską-Nałęcz czy posłankę Muchę. Mówimy tu ciągle o pewnej „widmowej bibliotece” niepodjętych działań, którą łatwo skontrastować z szarą rzeczywistością frakcyjnych walk i lokalnych animozji. Ale niepodjęte nie znaczy niemożliwe.
@awal
„Nie potrzeba do tego zawsze mediów, kufrów złota ani platynowych kart wstępu na golfowiska. Potrzeba tej demonstracyjnej ambicji i aury sprawstwa, jaką miał np. Hołownia”
Błagam, przecież Hołownia jest od lat medialnym celebrytą, swego czasu chyba nawet brylował w TVN-ie. W jaki sposób np. Zandberg miałby się kimś takim stać? On, w przeciwieństwie do Hołowni, nigdy nie dostanie platynowej karty wstępu na golfowisko.
…a ta „demonstracyjna ambicja i aura sprawstwa” kojarzy mi się z błazenadą level Tymochowicz, która raczej nie trafi w gusta wyborców lewicy. Ale ok, może faktycznie „Razem” powinno postawić jakiegoś Biedronia czy Hołownię na czele partii (tylko że tacy ludzie łatwo się ośmieszają – i nic sobie z tego nie robią).
@awal
„Jak to co? Tworzyć alternatywny ośrodek konsolidacji w ramach lewicowej koalicji, który pozwalałby osobom takim jak posłanka Pawliczak widzieć się gdzie indziej niż grupa Czarzastego lub grupa Millera.”
To ona sama o tym nie wie? Nie wiedziała do jakiej partii się zapisuje? Siłą ją zapisali i zabraniaja się wypisać? Widać cos ją w tym SLD trzyma i nie bardzo potrafię sobie wyobrazić co to miałoby być pozytywnego.
Moja prywatna opinia na temat SLD: poza stołkami w partii chodzi o perspektywy koalicyjne. Ludzie Millera bardzo chcieliby do koalicji z PO i z powrotem do władzy a poczuli że Czarzasty pod wpływem koalicjantów oddala się szybko od pomysłów na wspólny rząd z prawicą i jest zainteresowany raczej budowaniem trzeciego plemienia. Stąd kontratak.
@embercadero
„To ona sama o tym nie wie? Nie wiedziała do jakiej partii się zapisuje?”
Przecież jesteś lepszym znawcą lokalnej polityki niż ja. Różne path dependencies decydują o tym, że ludzie są tam gdzie są – choć może marzy im się być gdzie indziej. Dla lidera te choćby nieuświadamiane deficyty to aktywa do wykorzystania – mówi o tym bogata literatura, poznawana niekiedy za młodu (w rodzaju „Czarnych Stóp”).
@mnf
„…raczej nie trafi w gusta wyborców lewicy”
W gusta wyborców ma trafić co innego i kiedy indziej (o tym za chwilę). Opisywałem powyżej cechy, jakimi powinen emanować Zandberg wobec pozytywnie rokujących posłów SLD i Wiosny. To nie są umiejętności do wyuczenia na sesji u Tymochowicza. Potrzebny jest raczej talent zdobywania ludzi (Zandberg ma go nie mniej niż młody Tusk) oraz stale udoskonalana praktyka (zaniedbuje ją). A przede wszystkim pomysł na swoją własną polityczną przyszłość – który niestety Adrian ma raczej inny niż Tusk czy Hołownia. Interesuje go nie władza, a stworzenie sobie niewielkiej malowniczej dekoracji, na tle której on – przenikliwe dziecię bałtyckiej bryzy – znajdzie ukojenie „stojąc po stronie” tutejszego ludu. Wyborcy to wyczują: dostają Byrona zamiast Bidena.
„Współprzewodnictwo zespołu parlamentarnego audytującego rządowe działania covidowe, a potem wydawanie unijnych pieniędzy z FO? Szefowanie stolikowi „sprawiedliwa transformacja” w ramach Europejskiego Okrągłego Stołu? Chętnie się przyłączy do osób reprezentujących ten kierunek, jeżeli stworzy się jej w miarę obiecującą infrastrukturę w rodzaju tej, jaką wskazałem.”
Partia bez elektoratu (Razem) w burżu… parlamentarnej demokracji nie stworzy żadnej atrakcyjnej infrastruktury, zwłaszcza dla zawodowej polityczki, która w dużym stopniu jest motywowana chęcią pozostania w zawodzie.
Mam srogi dysonans poznawczy – przecież musisz wiedzieć jak funkcjonują zespoły parlamentarne, że jest ich 206 i mogą być atrakcyjnym klubem dyskusji dla posłów, ale tak poza tym #nikogo. Musisz wiedzieć, że są zakładane z automatu przez grupę posłów zgłaszających listę członków i regulamin do Marszałka Sejmu, więc „proponowanie współprzewodnictwa” w jednym z nich nie ma żadnej mocy politycznej.
„Potrzeba tej demonstracyjnej ambicji i aury sprawstwa, jaką miał np. Hołownia przyciągając z orbity PO do swojej pozasejmowi partii Pełczyńską-Nałęcz czy posłankę Muchę.”
Wydaje mi się, że metafizyczna „aura sprastwa” ma swoje materialne podstawy w notowaniach >10% w trendzie wzrostowym, dużej liczbie wolnych „jedynek”, złej sytuacji w macierzystej formacji i w przypadku Muchy w powiązaniach personalnych z ludźmi Tuska, których wielu kręci się przy Hołowni.
@krzloj
“Mam srogi dysonans poznawczy – przecież musisz wiedzieć jak funkcjonują zespoły parlamentarne, że jest ich 206 i mogą być atrakcyjnym klubem dyskusji dla posłów, ale tak poza tym #nikogo.”
Jednak zespół Macierewicza był dwie kadencje temu tym jednym z 200, który przesłuchiwał („wysłuchiwał”) świadków, transmitował posiedzenia, mobilizował elektorat i angażował konfrontacyjnie rządzących. Oczywiście nie mówię o kopii 1:1, lecz o hybrydowej operacji łączącej Sejm, NGOsy i samorządy („Europejski Okrągły Stół”) oraz poniekąd również rząd, którego zarządzanie covidowe i dysponowanie Funduszem Odbudowy byłoby materialnym, interesującym wyborców substratem działań („polityka pull”). To jedna z możliwych konfiguracji, szkicowałem też inne („Sprawiedliwość na co dzień” pożywiająca się niewydolnością reform Ziobry). Zresztą jak przypominał kol. unicod lewica zgłaszała liczbowo więcej inicjatyw niż Bodnar, ale – to już ja – jednak to Bodnar mocniej się przebijał, bo umiał lepiej definiować cele i skupiać zespoły. Lepiej, choć wcale nie jakoś ultra-wybitnie. Skala środkowoeuropejska, do Macrona daleko. To byłoby w zasięgu Zandberga, gdyby miał taki na siebie życiowy plan.
„Wydaje mi się, że metafizyczna „aura sprastwa” ma swoje materialne podstawy w notowaniach >10% w trendzie wzrostowym, dużej liczbie wolnych „jedynek”, złej sytuacji w macierzystej formacji i w przypadku Muchy w powiązaniach personalnych z ludźmi Tuska”
Aura nie jest metafizyczna, lecz charakterologiczna. Do wyćwiczenia – ani Tusk ani Hołownia nie mieli jej od kołyski.
Posłanka jest w tym samym klubie – nie chodziłoby o to, by skakała do pustego basenu, lecz by zaangażowała się w klubowy projekt na początku kadencji, z pełną asekuracją. Zawsze są jakieś rachuby i jakieś powiązania. Zandberg nie chce się dać poznać poza-Razemowej lewicy jako ktoś, na kogo warto w tych rachubach stawiać i z kim warto się wiązać. Dlatego na razie najbardziej optymistyczny wariant jest taki, że będzie rządził Tusk z Hołownią, z lewicą dobraną wedle ich potrzeb.
@Marianna
Chyba pora kończyć – kolegów jak wspominałem satysfakcjonuje tożsamościowa symboliczna lewica z jej bardem… „Taka miłość,
W sam raz, idealna – Taka miłość”
@Awal Biały
„z pobieżnego przeglądu CV widzę, że to jest jej dominująca ambicja”
Jeśli rozmawiamy o polityce na przykładzie posłanki Pawliczak, widać osobę niewątpliwie ambitną, niewątpliwie nastawioną na karierę polityczną, niewątpliwie z dużym kapitałem społecznym (daty mówią wiele: start w wyborach samorządowych już w 2002, czyli zapewne dwa lata po zakończeniu studiów, funkcja wiceprezydentki miasta w koalicji z politykiem PO). I jest to inna kariera niż działaczek Razem, ewidentnie bardziej samorządowa z kilkoma próbami wejścia do Sejmu, w końcu zakończonymi powodzeniem. Razem to jednak partia skupiająca osoby z innymi biografiami, bardziej ze ścieżki no właśnie, pogranicza aktywizmu w NGO i działalności naukowej/kulturalnej. Tutaj widać kolejną różnicę: w partii Razem znajdziemy osoby z dorobkiem z gender studies, z dużą wiedzą na temat koncepcji dochodu podstawowego, s-f czy literatury iberyjskiej, w dorobku posłanki Pawliczak widać inny szlak: studia prawnicze uzupełnione podyplomówkami, a więc jeśli można to tak określić – dorobek bardziej wspierający karierę zawodową (zwłaszcza samorządową) niż intelektualne poszukiwania prowadzące do aktywizmu, odbieranego często przez osoby z zewnątrz (nie mówię o polityce ale o odbiorze w klasie średniej z dużym kapitałem kulturowym ) jako radykalne. To też oznacza różnice w zdolności do tworzenia szerszych programów o czym już w tym wątku była mowa.
„Jednak zespół Macierewicza był dwie kadencje temu tym jednym z 200, który przesłuchiwał”
Ale zespół Macierewicza miał do dyspozycji choćby platformy medialne w postaci nagłaśniających je prawicowych mediów (a niejako przy okazji, z uwagi na poświęcany im czas, także mediów głównego nurtu). Tego lewica nie ma. Podobnie nie ma zaplecza jakim dysponował Bodnar jako RPO.
Oczywiście, Lewica w Sejmie ma też swoje narzędzia, choćby sam fakt możliwości zlecania analiz, ekspertyz i tak, OK tworzenia zespołów to o niebo lepiej niż NGO ale wciąż gorzej niż prawica. Na to też nakłada się wspomniana już różnica w ścieżkach prowadzących do Sejmu w tym zdolność do tworzenia koalicji i sojuszy.
@awal
Nie rozumiesz podstawowej rzeczy: lewica w Polsce nie ma żadnych szans z powodów różnych – pisałem już o tym tysiąc razy, więc nie będę się teraz na ten temat rozpisywać (patrz np. mój komentarz powyżej o hodowli kaktusów na Syberii: link to ekskursje.pl). Zandberg o tym wie, i wielkim sukcesem „Razem” jest samo trwanie tej formacji – tzn. sam fakt, że jeszcze istnieje. Ty byś chciał jeszcze większych, gigantycznych wręcz sukcesów pod wodzą super-lidera i zmotywowanych aktywistów, ale ogólnie całą sytuację można skwitować brutalnie: wyżej dupy nie podskoczysz. I to trwanie też jest bardzo pożyteczne, ponieważ pokazuje, że „polityka może być inna” – tj. lewicowa, wbrew wszystkiemu. Póki co, razemowa lewica – za cenę swojej pryncypialności – wegetuje w katakumbach. I jeśli chce tą „trv-lewicą” dalej być, to musi w nich pozostać – nawet, jeśli życzliwy przedstawiciel biznesu poda cyrograf do podpisu. Owszem, syzyfowa praca może być dla niektórych frustrująca, ale ktoś musi to robić. @wo robi to przez swojego blogaska, „Razem” – politycznie.
Przecież gdyby spojrzeć na to przez prymat sukcesów, to praca Ikonowicza też nie ma sensu (to przecież utalentowany gość, zamiast zajmować się biedotą za darmo, mógłby być otworzyć kancelarię prawną jak Giertych, obsługiwać grube ryby i być zamożnym człowiekiem – i dziś, zamiast mieszkać na zadupiu w zagrzybionym domku z piecem opalanym węglem, miałby całą flotę samochodów sportowych), ale jednak od 25 lat robi to co robi. Uratował parę osób, opóźnił parę eksmisji, ale zasadniczo cały czas mierzy się z tymi samymi problemami; jego praca to ciągłe wtaczanie tego samego głazu na tę samą górę. Warto, nie warto? Ale trzeba.
@adiunkt
Bardzo trafne. To jeszcze dodajmy że w realnym świecie osoby o profilu „aktywistycznym” i „urzędniczym”, mimo teoretycznie wspólnych celów i ideałów, się przeważnie centralnie nie cierpią, nie potrafią porozumieć nawet na bardzo podstawowym poziomie, efektem czego prędzej czy później zwalczają się nawzajem i namówienie ich do współpracy jest orką na ugorze, z winą rozłożoną 50:50 po obu stronach. Been there, done that, million times. Ludzie z ruchów miejskich wywołują natychmiastowe ataki alergii w urzędach, mimo że ekipa Trzaska przejęła mnóstwo z naszych postulatów i teoretycznie często chodzi jej o to samo (przynajmniej oficjalnie)
A co do Pani Pawliczak: z pewnością w istniejącej lewicowej koalicji została zawarta niepisana umowa o niepodbieraniu sobie ludzi. Więc jakakolwiek ewangelizacja wewnętrzna czy inny prozelityzm byłby co najmniej przeciwko duchowi tej umowy. Wśród kulturalnych ludzi umów się jednak dotrzymuje…
@Awal
„Aura nie jest metafizyczna, lecz charakterologiczna. Do wyćwiczenia – ani Tusk ani Hołownia nie mieli jej od kołyski.”
Za jedną z „charakterologicznych” wad Razem (tak jak je zapamiętałem) uznałbym problem z mierzeniem sił na zamiary, dlatego dosyć alergicznie reaguję na porównania Zandberga do młodego Tuska – ten drugi reprezentował realny elektorat/istotną grupę interesu od swojego współzakładania KLD i zdobycia (najniższego w jego partyjnej karierze) 7.8% poparcia; tworzenia przez Razem zespołów parlamentarnych na miarę zespołów Macierewicza czy „orientowanie na siebie” (w ramach „alternatywnego ośrodka konsolidacji”) posłów z SLD.
Mógłbym zgodzić się z twoim stwierdzeniem, że „obowiązkiem Zandberga jest mapować sytuację u partnerów koalicyjnych i uzyskiwać wsparcie, a przynajmniej nie antagonizować bez potrzeby, tych ich kadr które mogą poprzeć różne elementy „razemowej” polityki (czyli postulaty europejskiej lewicy socjalnej). Niestety, Zandberg od tego obowiązku się uchyla” i sądzę, ze wyciągana raz po raz karta „będziemy głosować inaczej niż klub” oodrobinkę mogła antagonizować (lajk, takiej karty używałbym raz na kadencję, a nie co pół roku) i nie świadczy dobrze o razemizmie-zandbergizmie. Natomiast nie wierzę w woluntaryzm i że siłą liderowania lidera partia z marginalnym elektoratem mogłaby stworzyć „alternatywną możliwość konsolidacji” do tej prowadzonej przez Czarzastego – z posiądającym elektorat i struktury SLD.
Największym problemem na ten moment jest imho to, że w ramach tej konsolidacji Czarzasty zapomniał o dołach własnej partii i potknął się o świętą wojnę Millera z Kwaśniewskim, powrót Tuska i niezadowolenie z nienajlepszych notowań, a nie to, że Zanberg nie potrafił znaleźć ciekawych możliwości realizacji zainteresowań posłom z SLD w ramach interesujących inicjatyw.
@bartolpartol
„Zaczynam tracić nadzieję”
Ja wprost przeciwnie. To już drugi odcinek bieżącego sezonu (po „Awanturze o FO”), który oglądam z przyjemnością. Niech dzwoni flet, niech ryczy róg!
@monday.night.fever
Lewicowe koalicje rządziły w Polsce w latach 90-tych, w apogeum kultu JP2. SLD jako ich główna partia była na standardy europejskie raczej centrowa, ale społeczeństwo głosowało na nią i na Kwaśniewskiego w proteście przeciw bezrobociu, biedzie i klerykalizacji, oraz w poparciu dla aspiracji unijnych. To społeczeństwo uległo dalszej ewolucji w czasie naszej obecności w UE, ale trudno mówić, że zawsze było genetycznie prawicowe. Podobnie jak np. społeczeństwo katolickiej Chorwacji, gdzie też rządziła lub współrządziła lewica.
„Konsens neoliberalny” na jaki się powołujesz to uproszczenie – Gordon Brown ogłaszając w 2009 r. koniec „Washington consensus” przesadził, ale kryzys finansowy i covidowy zmieniły wiele, gdy chodzi o postrzeganie roli regulacji (ten pierwszy) i programów stymulacyjnych (ten drugi) [1]; dziś raczej konsens polityczny Zachodu generuje polityka inwestycji publicznych Bidena [2].
Nieuczciwie przedstawiasz moje oczekiwania pisząc, że chcę „gigantycznych sukcesów” – chcę realistycznych 12% i 2 ministerstw w wyniku ciężkiej pracy i dobrego planowania.
Ikonowicz nie jest tematem dyskusji, ale unikałbym zaklęć, że „mógłby mieć całą flotę”. To liberalne widzenie świata, w którym każdy mógłby wszystko, gdyby chciał, a uwarunkowania społeczne nie odgrywają roli. Ikonowicz w wersji „radzącej sobie zawodowo” byłby dziś raczej tłumaczem na etacie w publicznej instytucji, gdzie trafiłby po sparzeniu się na rynku prawniczym – wcale nie tak łatwo by mu tam poszło z jego temperamentem i relatywnym społecznym przywilejem (bez social-climbingiwego przymusu). Mieszkałby w przeciętnym mieszkaniu i nie był powszechnie znany – zamienił tę opcję na to co ma.
@sfrustrowany adiunkt
Celnie uwypuklasz różnice jakie odegrałaby rolę, gdyby przy jednym projekcie Karolina Pawliczak współpracowała np. z Pauliną Matysiak czy Dorotą Olko. Ale czy dlatego tej współpracy pracowitych, lokalnie zakorzenionych polityczek nie można sobie wyobrazić? Różni je nie tyle kapitał kulturowy, co – nazwijmy to – orientacja społeczna. Pawliczak sygnalizuje stylistycznie – tym co mówi, jak komunikuje się na soszalach – osobę z lokalnej społeczności, która „godnie” reprezentuje ją w Warszawie, ale dba też o dzielenie się splendorem i familiarną serdecznością ze swymi wyborczyniami i wyborcami. Posłanki „R” funkcjonują w bardziej horyzontalnym, wielowektorowym kontekście. Te różne stylistyki to potencjalny obszar napięć, ale i możliwość wzajemnego uczenia się i synergii. Merytorycznych obszarów do współpracy nie zabrakłoby np. w zakresie praw kobiet wszystkie trzy panie wypowiadały się w tym samym asertywnym tonie i podejmowały podobne inicjatywy.
@embercadero
Jak może lepiej widać z powyższego nie mówię o podbieraniu posłów w stylu relacji PiS i przystawek. Mówię o współdziałaniu w ramach klubu Lewicy wychodzącym ponad bieżącą normę. Gdzie przecież i teraz są wspólne działania np. objazd powiatów po głosowaniu nad FO. Ale po prostu można było (i nadal można) robić więcej.
@krzloj
Ponieważ jakoś zbliżają się nam stanowiska, uznaję Twoją rację: młody Tusk nie tylko skonsolidował środowisko polityczne, ale skomunikował je z pokaźną grupą wyborców. Zandberg bardziej mówi o „młodych pokoleniach” do których kieruje ofertę niż faktycznie do nich dociera. Walkowerem oddał na to dwie dobre okazje: wybory warszawskie i prezydenckie. Cóż, Byron był gospodarzem Villi Diodati, ale bestseller napisała w niej Mary Shelley…
[1] link to washingtonpost.com
[2] link to marketplace.org
@krzloj
„Największym problemem na ten moment jest imho to, że w ramach tej konsolidacji Czarzasty zapomniał o dołach własnej partii i potknął się o świętą wojnę Millera z Kwaśniewskim, powrót Tuska i niezadowolenie z nienajlepszych notowań”
Nie było Tuska – źle, Trzaskowski rozmiękczał duopol i wysysał lewicy poparcie. Wrócił Tusk – źle, odbudowuje duopol i wysysa lewicy poparcie. Jak żyć?
@Awal, Ikonowicz
IMHO mógłby znacznie więcej. Ma siostrę celebrytkę, ma kartę kombatancką i przeszłość w polityce. Mógłby spokojnie zostać celebrytą jak pewien prawnik na S. albo przynajmniej znanym dziennikarzem, ekhm, publicystą. Czy temperament byłby przeszkodą – cóż, Ikonowicz idący tamtą ścieżką byłby całkiem innym Ikonowiczem więc ta kwestia nie ma jakby sensu.
@krzloj
Ale jakby to miało w praktyce wyglądać? Staje np. kwestia zmian w sprawie składki zdrowotnej – i Razem głosuję przeciwko podniesieniu bo w tym półroczu już wykorzystała Kartę Osobności?
@rozłam na Lewicy
Kol. embercadero ma rację, to jest ciąg betonu na jakieś stanowiska przy Tusku i trzeba to traktować jako koszt współpracy z partią typu SLD (oraz Wiosna niestety). Na takie okazje jest też przew. Czarzasty, by spacyfikował towarzystwo (nawet jeżeli nieelegancko) i umożliwił jakieś przemiany pokoleniowe.
Najzabawniejsze jest to, że w razie gdyby po wyborach to opozycja tworzyła rząd to najprawdopodobniej jakieś stanowiska musiałyby przypaść Lewicy.
@ktos z obsługi:
Bo Lewica jest jak dziecko wielkomiejskiego nauczyciela — ma niezłą edukację, dostęp do kultury i może odziedziczy mieszkanie, co jest znośnym punktem startu. Ale społecznie konkuruje z dziećmi Kulczyka (i PO, i PiS), których szanse startowe są zupełnie inne.
@awal
„Lewicowe koalicje rządziły w Polsce w latach 90-tych, w apogeum kultu JP2. SLD jako ich główna partia była na standardy europejskie raczej centrowa, ale społeczeństwo głosowało na nią i na Kwaśniewskiego w proteście przeciw bezrobociu, biedzie i klerykalizacji, oraz w poparciu dla aspiracji unijnych. To społeczeństwo uległo dalszej ewolucji w czasie naszej obecności w UE, ale trudno mówić, że zawsze było genetycznie prawicowe”
Otóż właśnie – w latach ’90 społeczeństwo głosowało przeciw wszystkiemu, co uosabiała „Solidarność”, czyli balceryzmowi, bezrobociu i agresywnemu klerykalizmowi, a także nacjonalistycznej agresji, warcholstwu i zwyczajnemu chamstwu. Ludzie chcieli iść w przyszłość („wybierzmy przyszłość”), na zachód, a nie babrać się w przeszłości, kłótniach, wrzaskach i histerii, co gwarantował styropian. Stąd głosy na SLD. Ale zaznaczmy tutaj parę rzeczy:
1) tamto społeczeństwo dopiero wyszło z PRL-u – a więc nie zdążyło jeszcze sprawicowieć tak mocno jak dekadę czy dwie później, co bardzo ułatwiało myślenie w optyce lewicowej (lub lewicowopodobnej); wtedy dopiero hartowała się stal – zauważ, że w latach ’90 krytyka „Solidarności” była powszechna, ludzie w prywatnych rozmowach regularnie mieszali ich z błotem, jak wyzywano Wałęsę już nie będę nawet cytować, „NIE” sprzedawało się w gigantycznych nakładach, to dopiero później, w epoce duopolu PO-PiS, styropian dorobił się statusu świętych krów, powiedzieć coś krytycznego na ich temat to herezja i atak na świętości, w kulturalnym towarzystwie to po prostu nie uchodzi (szczególnie, gdy przy stole siedzi jakiś Robert Krasucki),
2) SLD dla większości głosujących na nią wówczas ludzi wcale nie było wymarzoną partią pierwszego wyboru; duża część zagłosowałaby raczej na pre-UP czy nawet Unię Demokratyczną, gdyby tylko ta nie upokarzała się poprzez czołganie się przed „Solidarnością” i klękanie przed kościołem (a później sprzymierzając się z liberałami z KLD i tworząc Unię Wolności),
3) ówczesne SLD nie miało jeszcze twarzy Millera (*PARTIA* SLD), tylko Oleksego (*KOALICJA* SLD) – była to przyjazna, uśmiechnięta formacja, która emanowała profesjonalizmem, w przeciwieństwie do prawicy kojarzyła się z demokracją, stabilnością i z kursem na zachód; dopiero późniejsze wzięcie tej formacji za ryj zniszczyło ją poprzez wyjałowienie z najwartościowszych ludzi – to wraz z Millerem skończył się ferment intelektualny, a zaczął klasyczny zamordyzm, dziaderstwo, czystki i promowanie ludzi o mentalności „BMW” (można powiedzieć: partia wróciła do korzeni),
4) SLD wygrało jednak historycznym fuksem – ówczesna prawica była do tego stopnia warcholska i skłócona, że jej elektorat rozłożył się na te wszystkie KPN-y i BBWR-y, w dodatku część partii znalazła się pod progiem i dużo głosów prawicowych zwyczajnie poszło do śmieci.
@ktos z obslugi
„Trzaskowski rozmiękczał duopol i wysysał lewicy poparcie. Wrócił Tusk – źle, odbudowuje duopol i wysysa lewicy poparcie. Jak żyć?”
Można wizualizować sobie Grzegorza Schetynę, za którego wszystkim żyło się lepiej!
„@krzloj
Ale jakby to miało w praktyce wyglądać?”
Częściej głosować w porozumieniu z koalicyjnym major partnerem, rzadziej wyciągać kartę „jesteśmy partią bez społecznego poparcia, która dostała się do parlamentu na waszych barkach, więc w celu odróżnienia się zagłosujemy ostentacyjnie przeciwko jak w sumie w tej kandecji robi reszta minor partnerów w koalicjach – Solidarna Polska i Gowin „.
W praktyce: jest głosowanie o podwyżce pensji dla posłów – czy ktoś (elektorat) o tym pamięta? Nie. Czy ostentacyjne głosowanie przeciw (a mogli przynajmniej wyciągnąć karty) skonfliktowało Razem z resztą klubu? Podobno bardzo.
@s.trabalski i inni
Drodzy koledzy, spójrzcie proszę z dystansu na Waszą kawaleryjską akceptację metod przew. Czarzastego i zastanówcie się, czy ona coś mówi o źródłach autorytaryzmów (czemu zwykli ludzie poparli dyktatora?) W każdym razie na Zachodzie wzajemne wyrzucanie się z partii przez skłócone frakcje cechuje partie frindżowe i anty-systemowe (w rodzaju AfD). A nasz „beton” to ludzie którzy lojalnie budowali tu państwo unijne z demokratyczną konstytucją, a nie reżim w stylu Białorusi czy Ukrainy – choć towarzysze ze wschodu (najpierw) oraz nasza prawica (potem) ciągnęli i ciągną w tamtą stronę. Pokoleniowe horyzonty ludzi z „betonu” są gdzie indziej niż młodych, ale nic nie zyskujemy przez ich stygmatyzację.
„Alternatywnego Ikonowicza” opisałem wzorując się na osobie z jego kręgu. Ikonowicz sporządził jej nekrolog, który głosił, że owa osoba znała sekrety możnych (tj. tłumaczyła rządowe dokumenty) ale stała po stronie słabych. W nekrologach taka stylistyka ponoć wypada.
@pak4
Ot to, lewico zdobądź dzieci nauczycieli (nie tylko wielkomiejskich)! To już byłby sukces.
@awal
„Ikonowicz w wersji „radzącej sobie zawodowo” byłby dziś raczej tłumaczem na etacie w publicznej instytucji,”
Na pewno nie. Wybacz, ale znowu muszę przemówić z pozycji Warszawiaka. Alternatywny scenariusz życia Ikonowicza „radzącego sobie” znam dość dobrze, bo mógłbym być jego częścią. Otóż on był około 1995 na tyle ustosunkowany (jako lider niewielkiego, ale prężnego koła poselskiego), że mógł się wkręcić do Klubu Właścicieli III RP. To były konkretne oferty, jak zwykle chodziło o prywatyzację. Gdybyśmy się kiedyś spotkali towarzysko, powiedziałbym ci, jakiej instytucji. Znasz ją (tę instytucję). Siedzibę ma oczywiście w Warszawie, bo gdzie ma mieć, ale działa(ła) ogólnopolsko, na pewno miałeś kiedyś w rękach jakiś jej Produkt.
W tej alternatywnej ścieżce historii byłbym być może teczkowym Ikonowicza, jakimś takim Grasiem Tuska albo Płaszczakiem Prezesa. No ale wolałem być dziennikarzem (a jest tyle innych fajnych zawodów na literę D), a on działaczem społecznym.
W każdym razie, Warszawiak z tego pokolenia „radzi sobie w życiu” nie przez działalność stricte zawodową (ta jest często uprawiana hobbistycznie), tylko przez Nieruchomości, które od połowy lat 90. wzrosły o kilkaset procent (z uwzględnieniem inflacji).
@Awal Biały
„Te różne stylistyki to potencjalny obszar napięć, ale i możliwość wzajemnego uczenia się i synergii. Merytorycznych obszarów do współpracy nie zabrakłoby np. w zakresie praw kobiet wszystkie trzy panie wypowiadały się w tym samym asertywnym tonie i podejmowały podobne inicjatywy.”
Jasne, ale też sprawa praw kobiet to obszar który generalnie jest terenem wspólnym. Wtedy OK, jest pole do współpracy. Ale obawiam się że w innych sprawach różnice pomiędzy Razem a innymi ośrodkami na lewicy, zwłaszcza tą mającą większy potencjał koalicyjny z PO mogą być kłopotliwe.
Jak już wyszło nawet tutaj w sprawach polityki karnej, obronnej, postawy i podejście Razem począwszy od stopnia uwagi jaką tym sprawom się poświęca. A jeśli lewica będzie miała silniejszą pozycję w parlamencie a może i będzie wchodzić w skład koalicji rządzącej, to takie sprawy będą się pojawiać, i pojawi się pytanie jaki będzie stosunek koalicjanta do tych zagadnień (bo trzeba będzie głosować jakieś ustawy, choćby budżetowe).
Wyjdzie to zaraz gdy dyskusja o inwigilacji i uprawnieniach służb, na kanwie wycieków w sprawie Pegasusa się rozpęta. Można z góry przewidywać kierunki narracji – z okolic PO i pewnie lewicy SLD-owskiej będzie słychać (już słychać, vice Imielski w GW) „służby są potrzebne, inwigilować trzeba, tylko nieodpowiedni ludzie wykorzystują służby do nieodpowiednich celów”, ze strony lewicy około razemowej i aktywistycznej będzie pewnie słychać coś o kapitaliźmie inwigilacji lub czymś podobnym , być może wręcz powierzchownie interpretowanym i postrzeganym, właśnie przez pryzmat aktywizmu i perspektywy aktywistycznej.
Dobrze ten problem opisał Embercadero, bo już na tych polach – aktywizm vs urzędnicza/służbowa praktyka mieliśmy dość spektakularne zderzenie postaw dekadę temu, gdy HFPC zareagowała na plany zakupu przez wojsko dronów wystąpieniem które świadczyło o powiedzmy, wąskiej perspektywie (utożsamienie dronów z „targeted killings” podczas gdy realia są zupełnie inne (po prostu – „targeted killings” były najbardziej medialne i zarazem najbardziej kontrowersyjne prawnie) więc reakcja środowiska była mniej więcej taka: „pięknoduchy aktywiści próbują mówić o czymś na czym średnio się znają”)
@sfrustrowany adiunkt
„ze strony lewicy około razemowej i aktywistycznej będzie pewnie słychać coś o kapitaliźmie inwigilacji lub czymś podobnym , być może wręcz powierzchownie interpretowanym i postrzeganym”
Kiedy niecałą dekadę temu Platforma bardzo mocno poszerzała pole inwigilacji (szczególnie internetowej), nawet w „Wyborczej” widziałem głosy protestu. A więc nie tylko aktywiści protestowali. Dziennikarze też się nie znają i „powierzchownie interpretują”? Zresztą – pomijając już aspekt etyczny szpiegowania własnych obywateli – to, że politycy zaczną wykorzystywać te narzędzia do własnych celów, było przecież do przewidzenia.
@krzloj
„czy ktoś (elektorat) o tym pamięta? Nie”
Dzień dobry, jestę kontrprzykładę.
Ale ja to jeszcze nic, moja niechęć do lolalicji i ogólniej do parlamentaryzmu burżuazyjnego jest łagodna jak baranek w porównaniu z moją żoną (również elektorat), która mawia przy takich okazjach: „Gdyby Razem przynajmniej czasem nie odróżniało się od reszty tych złodziei, to już w ogóle nie byłoby na kogo głosować”.
@Awal
„czemu zwykli ludzie poparli dyktatora?”
No wiesz, w sytuacjach, kiedy domniemani niedyktatorzy bez wyjątku działają przeciwko ich interesom, wyzyskując ich i okłamując, ciekawszym poznawczo pytaniem jest: czemu nie mieliby poprzeć dyktatora? I co dokładnie domniemani niedyktatorzy zrobili, żeby uprawdopodobnić inny wybór?
Kolega porownuje zabawki prywatnej spolki nastawionej na zysk z rzadowa polityka bezpieczenstwa. Wlasciwsze byloby porownanie z handlem bronia. Wojskowych dronow jeszcze nie da sie kupic w kazdym sklepie z dronami. Obie sytuacje nie dotycza Polski, w ktorej inwigilacje mimo wszystko kontroluje rzad, a drony maja zupelnie inne zastosowania, w tym kontekscie dziwi aktywnosc zarowno obozu proinwigilacyjnego na lamach GW jak i aktywistow powiedzmy zawodowych.
Bo aktywisci dziela sie mniedzy soba podobno zaciekle ideologicznie, a ja tu widze podzial podobny jak z „funkcjonariuszami”. Znow sie pojawia sprofesjonalizowany akktywizm Bodnara jako cos zenujacego. To on w HFPC postawil tego drono-chochola a nastepnie zrobil sobie z tego publikacje naukowa. Poplynalem poprzednio nie doczytawszy rozprawy i postanowienia Przylebskiej odrzucajacej ostatecznie wniosek o wylaczenie sedziego. Zastanowilem sie czy antypatia nie stala sie tu osobista, jak w slynnych podzialach miedzy aktywistami na lewicy. No jednak nie, jest mnostwo innych dowodow glupoty.
@Awal
Akceptacja metod Czarzastego to po prostu stwierdzenie faktu, że w danej sytuacji pewne rzeczy trzeba po prostu zrobić. Beton ma zasługi z przeszłości (Miller także), ale tu i teraz dąży do rozbicia koalicji i orientacji na Tuska, który pewnie ułoży się z Konfederacją. Po co komu taka lewica?
(Tym bardziej, że te stanowiska i tak by do nich przyszły).
@krzloj
Beton się zantagonizował bo to, cóż, beton nie rozumiejący że takie Razem głosujące w tej sprawie inaczej działa na ich korzyść (polifoniczność narracji czy jak tam się to nazywa w tej marketingowej nowomowie). A poza tym nie bój się, gdyby Razem poparło podwyżkę wynagrodzeń parlamentarzystów, to wszyscy by pamiętali. Red. Lis i red. Szubartowicz by o to zadbali.
@monday.night.fever
” Dziennikarze też się nie znają i „powierzchownie interpretują”? ”
Oczywiście że w przytłaczającej większości tak. Na tyle na ile widziałem w swojej działce, jeśli w mediach pojawiał się temat inwigilacji za PO to najczęściej gdy jakiś dziennikarz „odkrywał” informacje dotyczące zapytań służb o dane telekomunikacyjne/internetowe/pocztowe (czyli metadane na temat połączeń, przechowywane przez określony czas). Sprawa była na tyle medialna że doszło do rozprawy przed TK w tej sprawie ale wyrok doprowadził do doszczegółowienia przepisów i procedur (w tym wprowadzenia następczej i zbiorczej zarazem kontroli sądowej nad pozyskiwaniem metadanych). Ale cały czas mowa o jednym, medialnie nośnym przez pewien czas temacie. Inne są mniej medialne – trudniej je opisać, nie da się łatwo dać chwytliwego nagłówka, są dużo trudniejsze do wpasowania w narrację „oni są źli”.
Od partii mających ambicje udziału we władzy, albo wręcz rządzenia, jako wyborca oczekiwałbym więcej, tak to ujmę.
@❡ „Obie sytuacje nie dotycza Polski, w ktorej inwigilacje mimo wszystko kontroluje rzad”
Totalnie, już od czasów Sowy i Przyjaciół.
@mbied „No wiesz, w sytuacjach, kiedy domniemani niedyktatorzy bez wyjątku działają przeciwko ich interesom, wyzyskując ich i okłamując, ciekawszym poznawczo pytaniem jest: czemu nie mieliby poprzeć dyktatora?”
Ponieważ weźmie ich za mordę jak nikt przedtem? Pamiętam taką scenę z Gry o Tron, kiedy wysłannik Ramsaya Boltona przekonywał obrońców fortu Moat Cailin, żeby się poddali, nic się im nie stanie…
Oraz: skąd ci ludzie wiedzą, że niedyktatorzy działają przeciwko ich interesom? Naprawdę tak się wczytują w programy? Czy jak zwykle, emocje, uprzedzenia i tzw. Bauchgefühl?
@s.trabalski
Oho, razemwave.
W sumie zgodzę się z Awalem. Jeśli z jednej strony masz polityków średniego pokolenia – Trelę, Rozenek i Pawliczak, którzy nawet na członkostwo w PZPR się na załapali, a z drugiej Czarzastego i Dyducha (!), to właściwie kto jest „betonem”, bo zaczynam się gubić? Jaką wartość poznawczą wnosi rzucanie takimi inwektywami? Konflikt dotyczy zasobów – władzy w nowej partii, miejsc na listach i strategii – czy zapisać się do Zjednoczonego Frontu AntyPiS-u im. Donalda Tuska II, czy iść #osobno, po co odnosić to twardego, „niejednorodnego i wielofazowego kompozytu”?
„A poza tym nie bój się, gdyby Razem poparło podwyżkę wynagrodzeń parlamentarzystów, to wszyscy by pamiętali.”
Zawsze istnieje trzecia opcja.
„Red. Lis i red. Szubartowicz by o to zadbali.”
Jak tak potężna partia może tak bardzo obawiać dwóch skromnych redaktorów?
@krzloj
Niech będzie razemwave, czemu nie.
Podobno osią sporu jest akcja scaleniowa z Wiosną (działacze SLD nie chcą się posunąć), stąd to określenie (nie moje przecież).
Czy określenie „twójruchizm-palikotyzm” zamiast „beton” to akceptowalna zamiana? Czarzasty i Dyduch (?) rozumieją chociaż tyle, że przytulenie się do Tuska da może Treli i Rozenkowi parę zaproszeń do Olejnik, jakieś miejsca na listach i może jakieś stanowiska ale będzie oznaczało koniec podmiotowości tak w ogóle (nie mówiąc o jakiejkolwiek lewicowej polityce). Natomiast samodzielne 10-1x% w wyborach zapewni porównywalne frukta oraz podmiotowość (ale – tu zgoda – personalia będą inne). To jest dość prymitywna rozgrywka personalna, należy ją uciąć.
@s.trabalski & @krzloj
– „Red. Lis i red. Szubartowicz by o to zadbali”
– „Jak tak potężna partia może tak bardzo obawiać dwóch skromnych redaktorów?”
Już sam tylko Lis jest o wiele potężniejszy od partii „Razem” wraz z jej całym aparatem. Ile zarabia (no dobrze: ZAROBIŁ w swoich najlepszych latach) pan redaktor, a jaki roczny budżet mają razemki? Jaki zakres oddziaływania w mediach ma pan redaktor, a jaki ma Zandberg z ekipą? Przecież działalność partyjna to nawet nie są okruszki w porównaniu z jednym pierdnięciem wielkiego biznesu. Przecież propaganda partyjna razemków (profil na fejsie, ledwo działająca strona internetowa i parę czerstwych memów) ma – na oko licząc – kilka tysięcy razy mniejszą siłę rażenia od oddziaływania medium średniej wielkości. A takich Lisów jest więcej. Z powodu takich dysproporcji politycy (i media) to kukiełki oligarchii, a lewica jest przez nich wyjątkowo nielubiana, gdyż – w przeciwieństwie do prawicy i liberałów – nie reprezentuje ich interesów. Więc może należy przykleić się do jakiegoś grubasa? Ale taki pomysł dobrze podsumował powyżej @wo: „[Bodnar unika] kursu kolizyjnego z golfistami. Zandberg albo będzie na takim kursie – albo będzie zdrajcą. Prawdziwą lewicę trzeba robić wbrew golfistom, nie można jej robić z nimi”. Ze względu na pryncypia jesteśmy skazani na bycie słabym graczem.
@krzloj
„Jak tak potężna partia może tak bardzo obawiać dwóch skromnych redaktorów?”
Jak można pisać takie głupoty? To jasne, że jeden Lis jest potężniejszy. Nie tyle jako redaktor, co jako osoba decyzyjna. Skromnym redaktorem to kiedyś byłem ja. I wiedziałem, co mi wolno, a czego mi nie wolno. To są decyzje podejmowane przez ludzi na szczeblu Lisa. On może zamówić u swoich podwładnych „tekst walący w 500+” albo „tekst walący w lewicę”. Razem w ogóle nie ma podwładnych w takim znaczeniu.
Szubi jest ważny nie tyle jako Szubi, co jako ten biznesmen powiązany z Platformą, który finansuje ten jego portalik. Znów: tu są konkretne zasoby i możliwość zamawiania „tekstów walących w lewicę”. Razem nie ma możliwości zamawiania takich tekstów, może tylko robić infografiki na fejsie środkami w zasadzie partyzanckimi.
@mnf
Z tymi skromnymi redaktorami to miała być chyba złośliwość: patrzcie jacy potężni skoro tak podskakują. Małe i biedne partię mają niewiele zasobów, z czego najważniejsze to wiarygodność i podmiotowość, o które trzeba dbać.
@networking i wspólne działania
Dzisiaj posłanki Matysiak i Gill-Piątek wnioskowały o uwalenie w pierwszym czytaniu (od)budowy Pałacu Saskiego. Ja wiem, że tak bez Okrągłego Stołu Urbanistów i Warsawianistów to trochę partyzantka, ale odnotujmy ten akt budowy liderskiego networku.
Efekt oczywiście żaden, KO tym razem była konstruktywną opozycją.
@mnf
„Ile zarabia (no dobrze: ZAROBIŁ w swoich najlepszych latach) pan redaktor”
Kolega znów nie ma marksistowskiego podejścia. Jego indywidualne zarobki nie mają znaczenia wobec faktu, że on dysponuje środkami produkcji. Steve Jobs mógł sobie zarabiać symbolicznego dolara rocznie, to nie opisywało jego statusu klasowego. W klasie wyższej się nie zarabia, w klasie wyższej się rozporządza zasobami.
” uwalenie w pierwszym czytaniu (od)budowy Pałacu Saskiego.”
#mamotymfelieton!
link to wyborcza.pl
@Lewiaca/Razem „co robić?” (cytując klasyka)
Czytam z zainteresowaniem spór o to co Razem powinna robić/nie robić. Chciałem zaproponować pragmatyczne spojrzenie, na kwestię bazy materialno-kompetencyjnej. Parta aby działać musi mieć kasę oraz miejsce gdzie dyskutować ale nie konieczne w ramach plenum czy innego zarządu oraz gdzie budować doświadczenie polityczno-praktyczne (a nie tylko ideowe):
1/ Kasa – w PL najlepiej chyba iść przez Samorząd (np droga PO), Biedroń jako prezydent Słupska (albo ktoś inny jako prezydent czegoś podobnego) to źródło małej bo małej ale jednak kasy dla paru doradców plus platforma np pod unijne środki (program tęczowy/robotniczy/etc Słupsk – i dotacja na ludzi i działania leci bo ma glejt urzędowy od Prezydenta Miasta). Dodatkowo to nie musi być od razu partyjny szyld Razem, może „Komitet: X dla miasta Y” albo coś w tym stylu.
2/ Doświadczenie – znów samorząd (jak zawierać zgniłe kompromisy, generalnie jak sobie dać radę w House of Cards czyli mieć większość w radzie miasta ale aby ludzie nadal nam wierzyli), jest też kwestia takiej zwykłej administracji, załatwianie, działania, profesjonalizmu (to jest dziś problem PiS, że oni nie mają tych ludzi których jeszcze mieli z czasów Lecha K. i Wawy tylko samych wujków i żony)
3/ Dyskusja – portale i inne instytuty. Prawica ma np Nową Konfederację czy Klub Jagieloński, że wymienię te znane. Liberałowie Kulturę Liberalną. Jedno (NK) działa bardziej po partyzancku, drugie (KJ) bardziej kapitalistycznie (np robią raporty dla firm za kasę) ale jakoś coś im się tam wykuwa (zwł mieli wpływ 2014/15), coś tam regularnie się dzieje, ktoś to ogląda. No i jest na kogo brać dotacje z UE czy innego Adanauera (patrz Krytyka Polityczna, teraz ogólnie będzie chyba dobry czas aby dostawać kasę od takich instytucji). Dodatkowo jak się ma jakiś samorząd to łatwiej te struktury budować/dotować.
To wszystko to lata ciężkiej i pewnie mało sexy pracy ale (zwł pkt 1) w PL warunkach (jak się nie ma własnej kasy albo jakiegoś biznesmena) to taki chyba obowiązkowy element sukcesu, zwłaszcza, że wcale nie jest aż tak trudno wygrać (case Biedronia) jak się znajdzie kogoś lokalnego albo znanego. Samorząd też jest dobry aby trochę dostosować program do realiów życia elektoratu spoza Audytorium Maximum oraz można palcem pokazać, że my nie tylko przeciw betonozie ale w realu taki Krasnystaw rozkwitł, w sensie dosłownym, na rynku.
@wo
Czytałem, dlatego pozwoliłem sobie na wrzutkę.
Jedna tylko rzecz – Osi Saskiej bym nie deprecjonował. Wettynowie nie Wettynowie, wylotówka nie wylotówka – ale to jeden z nielicznych fajnie zaprojektowanych i ładnych kawałków miasta. No i został po tym Ogród Saski.
A odbudowa cóż, który to już raz władza wciska opozycji do rąk ciężką lagę do walenia po głowie, a opozycja twardo i konsekwentnie – niemal nic.
Obywatel
„zwłaszcza, że wcale nie jest aż tak trudno wygrać (case Biedronia) jak się znajdzie kogoś lokalnego albo znanego.”
Podobnie jak zostanie milionerem przez wygranie w totka, kilku tygodniowo chyba nawet. Trzeba tylko cyferki trafić, w dodatku w innej rzeczywistości. Bo teraz do Słupska spadnie PiSowski desant, przyjedzie premier i wojewoda z obietnicami i czekami (bez pokrycia) a TVP przyśle szambiarki.
@wo
„@krzloj
„Jak tak potężna partia może tak bardzo obawiać dwóch skromnych redaktorów?”
Jak można pisać takie głupoty? To jasne, że jeden Lis jest potężniejszy.”
Tak jak to dobrze @s.trabalski zauważył była to taka drobna złośliwostka wobecjego poparcia dla razemskiej praktyki (strategii?) lekceważenia klubu parlamentarnego zestawionej w jednym komentarzu z przejmowaniem się tym, co Lis będzie pie…, ekhm, twitterował.
@krzloj
Na ten temat była dyskusja na początku kadencji (czy Razem nie powinno mieć osobnego koła poselskiego). Co by nie mówić o Czarzastym to jednak rozumiał, że odrębność R. jest wartością a nawet stwarza pewne możliwości (ta polifoniczność), oraz to jak ważnym kapitał Lewicy jest wiarygodność. Która jakby byłaby nie za duża gdyby Razem nie sprzeciwiało by się podwyżkom uposażeń (a przecież był w programie punkt na ten temat) albo głosowałoby przeciwko FO w imię… czego właściwie? To jest ten kontekst, w którym red. Lis jest groźniejszy niż „zlekceważony klub” (w którym była wcześniej dyskusja na te tematy).
@unikod
„Obie sytuacje nie dotycza Polski, w ktorej inwigilacje mimo wszystko kontroluje rzad”
Ale rząd jakiego kraju? Niemcy mogli wybaczyć podsłuchiwanie Merkel przez Amerykanów, nie wiem jednak czy Andora równie łatwo odpuści podsłuchiwanie jednego ze swoich książąt przez Maroko? Afera Pegasusa pokazuje, że podsłuchiwany może być każdy. Chociaż w przypadku Polski taniej pewnie włamać się na skrzynkę wp, czy podstawić kelnerów, o których wspomniał sheik.
@rpyzel
„TVP przyśle szambiarki” – mam nadzieje że to jest ironia. Jeśli jednak to ma sugerować, że na poziomie samorządowym, gdzie od dosyć dawna PiS stale przegrywa wybory na prezydentów czy wójtów (nie wojewódzkie do Sejmików), zwłaszcza seria ostatnich wyborów (nie tylko Rzeszów) to pokazuje, z góry zakładamy, że Partia Razem (lub coś z jej udziałem) nie ma szans to dalsza dyskusja o tym co ma robić partia Razem aby wygrać jest czysto akademicka i – wczuwając się w ironię (cały czas mam nadzieje że to była ona) – jedyne wybory w jakich powinni startować to do Samorządu UW.
@self
„panele nad autostradą”
No więc nie nad, a obok:
link to cleantechnica.com
U nas wzdłuż autostrad też jest od cholery pustego miejsca jakbyco. Problem w tym, że autostrada sama w sobie jest ogromnym grzejnikiem, a tu dochodzą jeszcze pasy ciemnych paneli po bokach. Chyba jednak panele nad autostradą byłyby lepsze z punktu widzenia podgrzewania atmosfery, którego powinniśmy jednak unikać. Swoją drogą ciekawe co bardziej grzeje: autostrada czy farma paneli o takiej samej powierzchni (nie chce mi się szukać, ale może ktoś to po prostu wie).