Numero uno

Z powodów zawodowych często stykam się z ludźmi, którzy mają mniej lat niż ten blog. W przyszłym roku będzie obchodzić osiemnastkę (hmmm…?).

To mnie oswaja z osuwaniem się w nieistotność. Tę mniej ciekawą (osobistą), jak ciekawszą: nieistotność tematów, którymi się kiedyś wspólnie ekscytowaliśmy (przed wojną, przed pandemią, przed pisem…).

W tej zamierzchłej epoce dużo uwagi zajął nam niesławny wywiad Cezarego Michalskiego z Michałem Cichym. Co zabawne, nadal sobie wisi na stronie Dziennika Gazety Prawnej, jakby nigdy nic.

Streszczanie pełnego kontekstu osobom, których PESEL zaczyna się od zera czy nawet dziewiątki, jest ponad moje siły. Jeśli komuś nic te nazwiska nie mówią, to go to nie zaciekawi nawet z dodatkowymi wyjaśnieniami.

W poszukiwaniu kontekstu można zajrzeć do starych notek – ówczesnej oraz napisanej rok później, gdy Krytyka Polityczna skompromitowała się w moich oczach nawiązując współpracę z Cezarym Michalskim. Najlepiej zrobić to przez wayback archive, bo jak zwykle najciekawsze rzeczy działy się w komciach.

Po latach nawiasem mówiąc mogę powiedzieć, że miałem rację. Współpraca z Michalskim była głupim pomysłem – nie tylko dla Krypola zresztą.

Jeszcze żadna redakcja nie wyszła dobrze na zapraszaniu Cezarego Michalskiego do współpracy. A jednak ciągle go ktoś zaprasza, co dla mnie jest równie niepojęte, jak niegdysiejszy fenomen Tomasza Wołka, seryjnego zarzynacza tytułów prasowych.

Tamten wywiad z Cichym też się ukazał już w ostatnich miesiącach, w których Michalski w ogóle mógł robić takie rzeczy. Cztery miesiące później wyleci, zrobiwszy tej gazecie pięknego Wołka – co kwitowałem szyderczą blogonotką.

Michalski dziś zwalcza prawicę, wtedy był jej ultrasem. Jarosław Gowin to przy tym człowieku mąż prawy i lojalny.

W ostatnich miesiącach bycia ważnym prawicowym redaktorem, Michalskiemu udało się zdobyć Świętego Graala polskiej prawicy. Był to dowód czarno na białym, że „Gazetą Wyborczą” kierują antypolscy żydowscy nacjonaliści. Ujawniał mu to wieloletni kierownik działu kultury, Michał Cichy!.

Po 12 latach, pisząc na Facebooku o pogrzebie Pawła Smoleńskiego, Cichy wreszcie napisał prawdę o tym wywiadzie. Sprowadza się do lakonicznych paru słów: udzielił go „w stanie zaostrzenia dwubiegunówki”.

Przez te 12 lat osoby znające sprawę – do których się niestety zaliczam – były w sytuacji bez dobrego wyjścia. Wykorzystanie chorego człowieka przez Cezarego Michalskiego było podłością, o której nie wolno nam było mówić wprost.

Aż do dziś zawsze pisałem o „wykorzystaniu osobistych problemów” Michała Cichego, bo to określenie na tyle ogólne, że nic nie zdradzające. Wtedy, w 2009, bardzo to wkurzało np. komcionautę Lustera („walicie aluzjami do niepoczytalności (?), ale napisać wprost nikt się nie odważy”).

Komcionauta Czerwoneiczarne oburzał się przeciwko „sugerowaniu schizofrenii”. O tym akurat mogłem go zapewnić, że to z całą pewnością nie schizofrenia.

Nie wejdę w szczegóły, żeby o tym nie ujawniać więcej niż sam Michał – ale przechodził dwubiegunówkę bardzo ostro. Cezary Michalski nie mógł o tym nie wiedzieć, bo po prostu w 2009 po krótkiej rozmowie z Michałem każdy od razu widział, że coś jest nie tak.

Lejtmotivem urojeń Michała była apokalipsa. Wypatrywał znaków nadchodzącego końca świata i uważał, że przypadła mu do odegrania szczególna rola – widział siebie jako kogoś, kto ma uratować świat.

Prawdopodobnie tym się kierował, zgadzając się na ten wywiad. Michał zazwyczaj chciał ratować świat przez zapobieganie konfliktom. Marzył, że uda mu się pogodzić Izrael z Hamasem, Tajwan z Pekinem, szyitów z sunnitami, Wisłę z Cracovią, prawicę z lewicą, Axel Springer z Agorą (brzmi jakbym żartował, ale nie żartuję).

Widać po tym wywiadzie, że Michał bardzo chce dogodzić Michalskiemu i mówi mu to, czego on chce usłyszeć. Stąd ten groteskowy dopisek – „Informuje on czytelników DZIENNIKA, że na znak zaufania do rozmówcy zrezygnował z autoryzacji wywiadu (powyższy tekst został zaproponowany przez Michała Cichego)”.

Szukając pojednania z Michalskim, proponuje mu alians typu: „my, pokolenie stanu wojennego, powinniśmy się trzymać razem – na przekór starszym, którzy nas nastawiają przeciw sobie”. Stąd tytuł: „Wojna pokoleń przy użyciu „cyngli””.

W tej misji pokojowej składa w ofierze swoich przyjaciół z „GW”. Opiszę to jego słowami: „Spotwarzyłem tam Pawła i inną koleżankę z redakcji, Agnieszkę Kublik, i naopowiadałem mnóstwo głupstw o Adamie Michniku i mojej przecież tak ukochanej szefowej Helenie Łuczywo”.

Zakończenie „wojny pokoleń” nie było jedyną misją pokojową, którą Michał wtedy próbował przeprowadzić. O jego chorobie wiedziało wielu ludzi, bo wysyłał wiele maili i wykonywał wiele telefonów (także w środku nocy, rzecz jasna).

Ja też wiem o niektórych – bo do mnie też dzwonił. Jego plany zazwyczaj wyglądały tak, że wszyscy się przestaną kłócić, jeśli pewna Znana Osoba uświadomi sobie, jak dużo ją łączy z inną Znaną Osobą i się publicznie pojednają.

Jako były szef działu kultury, miał namiary praktycznie na wszystkich literatów, aktorów, piosenkarzy (itd). Nie wiem ilu zdążył obdzwonić, ale nie zdziwię się, jeśli po prostu wszystkich.

Miał dużo czasu, bo miał etat, ale nie miał żadnych obowiązków. Jak mawiała Helena: nie można go w takiej sytuacji zostawić bez ubezpieczenia, przetrwał więc zwolnienia zbiorowe.

Nawet w tej nagorszej fazie w pewien paradoksalny sposób budził sympatię ludzi. W końcu nie pragnął nic dla siebie, pragnął się poświęcić dla dobra świata.

Chociaż już wtedy były tabloidy, serwisy plotkarskie i społecznościowe, nikt nie wykorzystał choroby Michała. A przecież dla redaktora serwisu plotkarskiego to był materiał do ukręcenia klikalnego nagłówka o Znanych Osobach.

Nikt? Ach, lupka z Asterixa powiększa nam Warszawę…

Ależ tak, znalazła się jedna osoba wystarczająco pozbawiona skrupułów! Gratulacje, panie Czarku – raz w życiu okazał się pan numero uno, to musi być wspaniałe wspomnienie, ja takiego nie mam (prawie zazdroszczę).

Skoro Michał już napisał prawdę o tamtym epizodzie, ja też mogę napisać to, czego nie wolno mi było napisać w dyskusjach sprzed 10-13 lat. Jeśli pan tu jeszcze zagląda, panie Luster, to wreszcie zna pan nazwę choroby. Lepiej panu z tą wiedzą?

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

141 komentarzy

  1. @korekta obywatelska
    Z powodów zawodowych często stykam się z ludźmi, którzy mają mniej niż ten blog. – sądzę, że chodzi o to, że mniej lat niż ten blog a nie o to, że uczniów to nawet na bloga nie stać.

  2. „Michalski dziś zwalcza prawicę”

    W 'Polityce’ to akurat głównie zwalcza Razem oraz nudzi i konfabuluje. Dlaczego go tam drukują, przerasta moje zrozumienie. Nawet Hartman raz na 5 napisze coś umiarkowanie ciekawego.

  3. Wygląda na to że takie zachowanie popłaca, bo pamiętam jeszcze starszą, a trochę podobną sprawę innego, obecnie znanego i lubianego (brylującego dziś na salonach) literata, który w latach ’90 prowadził w telewizji dość obleśny talk show, do którego dla lansu i baunsu cynicznie zapraszał osoby w ewidentnym kryzysie psychicznym (przepraszam – „z dobroci serca pochylał się z troską nad ich problemami”). Co mogło być jeszcze gorsze niż przywoływany w blogonotce wywiad, bo dyskutowanie z osobą chorą na schizofrenię na temat jej urojeń mogło jeszcze zaostrzać przebieg choroby! Ciekawe jak dziś tłumaczą się obaj panowie?

  4. @mfn:

    Zapewne by powiedział pan Sz., że trzeba rozmawiać na każdy temat.

    A co do toksycznych programów TV… a bo to obecnie nie ma pewnego uroczego programu programu (z segmentem muzyczno-poetyckim) prowadzonego przez nobliwą osobowość medialno-nożną, gdzie jury (w składzie oswojony z dawna lewicowiec-radykał, nasz senator, młody-i-dynamiczny mecenasn, ze dwóch profesorów medycyny i na dokładkę predstawiciel świata nadprzyrodzonego) pochyla się nad losem kogoś biednego? I to demokratycznie się pochyla – czasem biednym jest ktoś bardzo chory, a czasem np. uroczy i miły pan któremu złe ekologi zarekwirowały zwierzyniec z powodu ekstremalnego zaniedbania?

  5. Dla mnie Wyborcza jest przykładem choroby dwubiegunowej. Jestem rocznik 75. Dla mnie Wyborcza była pismem skierowanym do mnie: młodego ateistycznego intelektualisty, próbującego robić biznesy w latach 90. Używając obecnej terminologii, był to dziennik dla libków takich jak ja.
    Obecnie Wyborcza jest pismem skrajnie lewicowym, zapleczem Razem czy Wiosny. Nie da się tego czytać bez bólu oczu.
    Dodam, że ten blog, też skrajnie lewicowy, czytam w ramach masochizmu. Chcę zrozumieć tok lewackiego myślenia. Podobnie jak słucham wypowiedzi skrajnych klerykałów, dokładnie z tego samego powodu, aby zrozumieć co jest z nimi nie tak.

  6. @Doxa
    > Obecnie Wyborcza jest pismem skrajnie lewicowym, zapleczem Razem czy Wiosny

    Matczak jako Engels i Michnik jako Lenin?
    Poproszę więcej – najlepiej w punktach.

  7. @wypowiedź Doxa(2)

    I właśnie dlatego w Polsce nie możemy mieć ładnych rzeczy.

  8. @doxa
    „Obecnie Wyborcza jest pismem skrajnie lewicowym, zapleczem Razem czy Wiosny. ”

    No to powinien pan być zadowolony z ewolucji! Ludzie o razemowych sympatiach w większości poodchodzili albo ich wywalono. Został może mój skromny felietonik, ale przecież łatwo go ominąć wzrokiem. Magazyn „Wolna Sobota” powinien się panu podobać, tam dosłownie nie ma ani jednego numeru bez przynajmniej jednego tekstu typu „Jordan Peterson ma rację”. A tekstów „prolewicowych” nie ma tam już chyba wcale, nie pamiętam co było ostatnie. Podobnie oczywiście w Opiniach.

    Więc gdzie pan tę lewicę widzi – rzuciłby pan jakimś nazwiskiem? (pewnie zaraz usłyszę standardowy zestaw „lewicowych dziennikarzy w Wyborczej”, że to Sroczyński, Rozwadowska i Jors Truli?)

    „Dodam, że ten blog, też skrajnie lewicowy, czytam w ramach masochizmu.”

    Mam wrażenie, że już ustawiałem filtr na tę samą ksywkę – ale chyba na bloxie jeszcze? Więc miło mi, że pan tak wytrwale czyta, ale apeluję, by się pan tu zachowywał tak, jak pan by tego wymagał np. od uchodźców – z poszanowaniem lokalnych obyczajów. Namawiam więc do rezygnacji z określenia „lewactwo”, niech pan tak pisze gdzieś u siebie. Ale tutaj proszę się po prostu dostosować.

  9. @mnf
    „Ciekawe jak dziś tłumaczą się obaj panowie?”

    Michalski wcale, beztrosko czasem po prostu pisze o swoim „przerażająco amoralnym wywiadzie”. Marmieładow po prostu. Ale Sz. nawet o to pytałem, bo pisałem bardzo krytycznie o tym programie do telewizyjnej – a on potem wrócił do papieru i stał się moim kolegą z działu.

    Jego wersja jest więc taka, że przynosił tym bohaterom szczęście i ukojenie, bo był w ich życiu często pierwszą osobą, która ich w ogóle wysłuchała. To może być nawet prawda. Ale gdy mówiłem, że tak poza tym miliony widzów przecież po prostu oglądało ten program dla beki, żeby się pośmiać z wariata – odpowiadał „to te miliony powinny się wstydzić, nie ja”.

    To jest szczególny przypadek ogólnej postawy, z której bierze się wiele zła w mediach. Postawa brzmi: „zostatmy to czytelnikom, niech oni to ocenią (w swoim sumieniu), niech sami podejmą decyzję, nie decydujmy za nich”. Tak się także usprawiedliwia np. robienie wywiadów z neonazistami, lansowanie transfobów itd.

    Jestem przeciw, uważam że dziennikarz powinien brać pod uwagę społeczne skutki tego co robi (czy np. wywiad z terfiarą nie popchnie jakiegoś nastolatka do samobójstwa). No ale jak wiadomo nie mam na nic wpływu. Ni golfa, ni longinesa.

  10. czyli Kinga Dunin też wiedziała ze to maniakalne urojenia? ona wtedy napisała taki txt (streszcz z pamięci) że uhm no okej Cichy ewidentnie bredzi, ale nie jest formalnie niepoczytalny, więc może nie róbmy z niego większego wariata niż jest.

  11. @jgl
    „czyli Kinga Dunin też wiedziała ze to maniakalne urojenia?”

    Nie mogła niewiedzieć. Za dużo wspólnych znajomych.

    „ona wtedy napisała taki txt (streszcz z pamięci)”

    Tak, obrzydliwy tekst, a przesłanki idiotyczne (w Polsce trzeba się bardzo postarać dla pełnego ubezwłasnowolnienia). No ale oni wtedy mieli postawę wodzowskiego uwielbienia Sierakowskiego, że będą bronić każdej jego decyzji. Zaprosił Michalskiego? Bronimy. Zadecydował, że Jan Kapela to wybitny poeta? Chwalimy. (i tak dalej). Trochę dlatego traktuję ich z pewną obcością, nie żeby aż bojkotować, ale np. w wolontariacie nic dla nich nie zrobię. Choć trzeba przyznać, że nastąpiła tam pewna desierakizacja i działają jakby normalniej.

  12. Heh, znalazłem piękne słowa Kingi Dunin (przypominam, że MUSIAŁA wiedzieć o tej dwubiegunówce):

    Jako kolejny zarzut przedstawia się Michalskiemu to, że przeprowadził wywiad z osobą chorą psychicznie, „której nie można obciążać odpowiedzialnością za słowa i czyny” – jak pisze Jarosław Kurski.

    O ile wiem, Michał Cichy nie jest ubezwłasnowolniony i odpowiada za swoje słowa i czyny. Wiem też jak działa etykieta chorego psychicznie. Podobnie jak etykieta „Żyd”. Staje się ona nadrzędnym, narzucanym z zewnątrz wymiarem tożsamości, który rzutuje na interpretacje wszystkich zachowania naznaczonej jednostki. Chory psychicznie na zawsze staje się wariatem, a wszystko, co powie, jest wariackie.

    Bez względu na to, czy w danym momencie Michalski postąpił zgodnie z etyką dziennikarką rozmawiając z Cichym, nie należy odpowiadać na to stygmatyzacją osoby chorej. Takie teksty jak Cichego wygłaszane są w Polsce przez ludzi, którym nikt wariackich papierów nie wyciąga.

    https://web.archive.org/web/20090309034652/http://www.krytykapolityczna.pl/Dunin/O-co-w-tym-wszystkim-chodzi/menu-id-68.html

  13. o dżizas, ona to napisała w obronie Czarka?? wyparłem, byłem przekonany że tylko w obronie-nieobronie Cichego

  14. @jgl
    Jej ogólne przesłanie to „odpieprzcie się od Michalskiego”. O samym Cichym nikt wtedy właściwie zbyt dużo nie mówił, bo przecież nie możesz napisać, że facet ma dwubiegunówkę – dopóki on sam tego nie powie publicznie. A Michałowi trochę to czasu zajęło.

  15. cała ta historia wspaniale wyszła, bo zmaterializowała się nie tylko sciśle antysemicka fantazja o GW, ale też że jak ktoś się z „linią GW” nie zgadza, to trzeba 1. zrobić z niego wariata, 2. zarzucić niegodziwość i 3. zamilczeć na śmierć

  16. Owszem, Michalski to sprytnie rozegrał. Wyprodukował antysemicką śmierdziuchę (czym zapewne zapunktował na prawicy) – ale jednocześnie zrobił to tak, że ktokolwiek to krytykował, ten był zły, bo „stygmatyzował chorego”, „robił z niego wariata”, itd.

  17. W sieci są ślady informacji, że Michalski, już na łamach „Krytyki Politycznej” złożył samokrytykę po tym wywiadzie. Jeśli ma to jakieś znaczenie.

    Tak czy siak, ja z tej sprawy wyciągam naiwne potwierdzenie, że wciąż lepiej jest czytać filozofów niż publicystów. Filozof, o ile nie doświadczył publicystycznego ukąszenia, retoryczne akcenty rozłoży bardziej po stronie, no, logosu a nie pathosu.

  18. @worek
    „W sieci są ślady informacji, że Michalski, już na łamach „Krytyki Politycznej” złożył samokrytykę po tym wywiadzie.”

    Podaj, proszę, bliższe namiary – które pozwoliłyby to wyszukać w wayback archive. Jeśli są „ślady informacji”, powinien być ślad właściwej samokrytyki. Obawiam się, że to jak mityczne „przeprosiny Giertycha”, nigdy czegoś takiego nie było, ale libki w to wierzą.

  19. Dzięki! Kapecja już zrzuciła ten tekst (choć wiszą inne teksty Michalskiego), ale da się wejść po wayback machine. Sam zobacz, jaka to „samokrytyka”:

    Nawet jeśli się jednak myliłem, jeśli poważnych rozmów o stosunkach polsko-żydowskich w Polsce prowadzić nie można, bo przysłuchują im się klasyczni ludzie resentymentu, to jednak przypomnę moje rzeczywiste intencje. Chciałem, żeby Michał Cichy (i Michał Cichy też tego chciał) opowiedział o traumie środowiska, którego zachowanie miało znaczący wpływ na przebieg kulturowych wojen lat 90.
    (…)
    Oczywiście ponieważ mam w dupie udawanie anioła, przyznam, że kierowały mną także intencje mniej szlachetne. Byłem rozgoryczony tym, że kiedy wraz z rówieśnikami w latach 90. próbowaliśmy się z Michnikiem spierać, a nawet kłócić o rzeczy zupełnie inne niż „kulturowy kod judaizmu”, to on, zamiast nam odpowiadać argumentami, napiętnował nas jako antysemitów i populistów, którymi – powtarzam po raz dwa tysiące pierwszy – wówczas nie byliśmy, a nawet niektórzy z nas nigdy się nimi nie stali. Zatem za tym wywiadem stały też niskie pobudki, których nie ukrywam

    Innymi słowy, do kwestii wykorzystania choroby Michała nie odnosi się W OGÓLE. Jedyny problem jaki łaskawie raczy dostrzec, to że „w Polsce nie można prowadzić poważnych rozmów o relacjach polsko-żydowskich” (ale to nie jego wina przecież). To oczywiście wina Michnika (jak wszystko na tym łez padole).

  20. No, ja w tym wątku nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Michalskiego znam słabo, po zapoznaniu się z tą historią tym bardziej nie mam chęci, by to nadrabiać, kilka razy spotkałem jego żonę, p. Bielik-Robson, filozoficznie ciekawsza, chociaż też nie moje klimaty.

  21. Obecnie Wyborcza jest pismem skrajnie lewicowym, zapleczem Razem czy Wiosny

    Prenumerowałbym GW z prawicowych fantazji.

  22. @ „niesławny wywiad, co zabawne, nadal sobie wisi”

    Jezu, przeczytałem to, znów po latach. Nie powiedziałbym, że to „zabawne”, że nadal wisi.
    Nie powiedziałbym także dlatego, że Michalskiego poznałem osobiście. Trafiliśmy ongiś na tego samego Sylwestra, a że domówka, grono dość wąskie (20-25 osób) i ze sześć godzin raczej gadanych niż tańczonych (alkoholizacja czy trawkoizacja też nienadmierna), to trudno było nie poznać współimprezowiczów. No i zmierzam do tego, że Cezary M. – przy całym szacunku dla jego rzutkości werbalnej, może nawet intelektualnej – to zdecydowanie nie był ktoś, kto powinien kogokolwiek wypytywać o sprawy delikatne i złożone. Być może obowiązuje jakieś słuszne tabu dotyczące przyczyn jego ideowej nadpobudliwości (tyleż zmiennej, co intensywnej), tak czy owak, z taką odmianą słowotoku filozoficzno-światopoglądowego nie zetknąłem się nigdy. Niesamowity przymus wyrażania poglądów, gorączkowego uzasadniania ich i brania rozmówcy w twarde dyby pogląd-uzasadnienie.
    Media społecznościowe zmieniają ludzi w boty (więźniów swoich światopoglądów), a Michalski był pionierem na tej ścieżce, w rozmowie na żywo.

  23. „Więc miło mi, że pan tak wytrwale czyta, ale apeluję, by się pan tu zachowywał tak, jak pan by tego wymagał np. od uchodźców – z poszanowaniem lokalnych obyczajów. Namawiam więc do rezygnacji z określenia „lewactwo”, niech pan tak pisze gdzieś u siebie.”

    Spróbuję. Choć nie wiem, czy nie poniesie mnie i nie nazwę się w jakiejś wypowiedzi „prawactwem” 🙂

    „Więc gdzie pan tę lewicę widzi – rzuciłby pan jakimś nazwiskiem? ”

    Zrobione jest to bardzo zgrabnie. Po prostu wypowiedzi Zandberga czy Biedronia są cytowane często i traktowane na poważnie. Natomiast taki Menzten nie występuje prawie wcale, a jak już, to jest wyśmiewany.

    Dla porządku oczywiście dodam, że bardzo słusznie nie są cytowani kacapscy agenci i użyteczni idioci typu JKM.

  24. @Doxa Doxa
    „Natomiast taki Menzten nie występuje prawie wcale, a jak już, to jest wyśmiewany” – oh dear. Patrzę na artykuł o tym, jak po wyborach Konfa z Memcenem będzie kingmakerem, jak biurowa klasa średnia kocha Konfę (w miejscu tytułu: „Młoda klasa biurowa z ronda Daszyńskiego: Mentzena posłuchaj, to się przestaniesz cieszyć ze zwrotu podatku” – ale to w onlajnie, nie wiem, jaki tytuł był w papierze) – zatem Memcen nie dość, że jest, to jest traktowany poważnie.

    Dodajmy do tego fakt, że szanowna redakcja w dalszym ciągu wierzy, że Gadomski zna się na ekonomii, a Matczak na każdy temat ma coś wartościowego do powiedzenia, i coś strasznie mało lewicowe robi się to domniemane zaplecze Razem.

    (Że cytują Zandberga? Zandberg ma dziwny i trochę niepasujący do polskiego polityka zwyczaj udzielać merytorycznych, przygotowanych, eleganckich stylistycznie wypowiedzi, słowem, dobrze nadaje się do cytowania – może to dlatego? Cytują go nie dlatego, ale _pomimo_ tego, że reprezentuje lewicę?)

  25. @Doxa Doxa

    Ale wiesz, że memcen i korwin to ta sama partia (niestety zbyt często traktowana poważnie)?

    A lewica jest przecież w GW na każdym kroku rugana za to, że nie chce wspólnej listy z PO.

  26. @wo
    „Jego wersja jest więc taka, że przynosił tym bohaterom szczęście i ukojenie, bo był w ich życiu często pierwszą osobą, która ich w ogóle wysłuchała. To może być nawet prawda. Ale gdy mówiłem, że tak poza tym miliony widzów przecież po prostu oglądało ten program dla beki, żeby się pośmiać z wariata – odpowiadał „to te miliony powinny się wstydzić, nie ja”.”

    That’s not the point! Beka beką, ale moim zarzutem wobec niego NIE BYŁO robienie z ludzi idiotów przed publicznością (bo taki jest niestety model biznesowy niektórych mediów, na tym zarabia wielu showmanów…), tylko wpędzanie ludzi z ewidentna psychozą w jeszcze większy obłęd poprzez cyniczne legitymizowanie i napędzanie ich urojeń. Nie jestem psychiatrą, ale wydaje mi się oczywiste, że z człowiekiem, który twierdzi, że – dajmy na to – „jakieś tajne służby próbują mnie zabić, wpuszczając mi do mieszkania trujący gaz przez dziurki od kontaktu”, w ogóle nie należy dyskutować (ani nie potwierdzać, ani nie zaprzeczać, bo jakakolwiek reakcja może jeszcze zaostrzyć epizod psychotyczny). A on ich zapraszał do telewizji! Dla człowieka chorego sytuacja, w której autorytet medialny (a telewizja wówczas, w czasach przedinternetowych, była potęgą) jeszcze utwierdza go w jego urojeniach, to jak wrzucenie kanistra z benzyną do ogniska. Nie potrafię sobie wyobrazić nic bardziej okrutnego niż podpuszczanie chorego człowieka („a jak pan myśli panie Waldku, jakież to służby pana prześladują, CIA czy Mossad?”). Już mniejsza z tym czy jakiś barany rechoczą z tego przed telewizorem, to akurat jest tutaj najmniej istotne. Naprawdę istotne jest rujnowanie wysiłku lekarzy: po co mam brać leki, skoro Ważny Redaktor legitymizuje moje przekonania?

    Jeżeli już koniecznie chciał toczyć bekę, to mógł tam zapraszać, bo ja wiem, ówczesną wersję Rafalali z ówczesną wersją Artura Zawiszy (którzy jednak zdają sobie sprawę z konwencji lub wręcz monetyzują popularność). Sam lubię czasem obejrzeć jakiś freakshow, jak np. Stanowski robi idiotę z Jasia Kapeli. Ale nie biednych ludzi z urojeniami, to w ogóle nie jest śmieszne! I jeszcze to zasłanianie się empatią („jestem pierwszym, który wysłuchał tego pana”). To ja juz wolę Michalskiego, który przynajmniej wprost przyznaje, że zrobił to cynicznie dla fejmu.

  27. (swoją drogą jeśli komuś nie w smak szydzenie z Mentzena to żaden z niego libek)

  28. @ Doxa Doxa

    Memcen w słynnym wywiadzie u Stanowskiego przyznał, że postulaty wyborcze Konfy były nie do zrealizowania, natomiast Konfa zgłaszała je ze świadomościa tego faktu. 100 ustaw Memcena, które miały być pomysłami Memcena na poprawę stanu kraju znika z sieci, Memcen symuluje amnezję. Jednoczesnie nie odcina sie ani od rusofilskich i ukrainożerczych działań Brauna, ani od kocopołów Korwina, partyjnych kolegów, z którymi zaraz znajdzie się na tych samych listach wyborczych. Gdyby Wyborcza rzeczywiście nie traktowała go serio, zachowałaby się rozsądnie. Ale tego nie robi.

  29. @Janusz Radwański

    Nie zapominajmy o „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”.

  30. @mnf:

    A bo to teraz jest inaczej? Program o którym wspomniałem także legitymizuje bezprawie i olewactwo spraw własnych, przecież pani redaktor przyjedzie, bojsbend zanuci i będzie dobrze. A najgorsze jest to, że sprawy tego rodzaju mieszają ze sprawami gdzie faktycznie dzieje się tragedia w rodzaju chorych dzieci czy błędów administracji samorządowej.

    Czekam na odcineczek, gdzie w segmencie pierwszy poleci wannabe landlord pokrzywdzony przez sąd, w drugim dziecko chore na SM, a w trzecim tradycyjnie awantura rodzinna o wóz kartofli. Prędzej czy później do tego dojdzie.

    @Doxa Doxa: pan doktor ekonomii występuje akurat na tyle często, na ile uda się z jego aktywności wyciągnąć cośkolwiek koherentnego. Cierpi on i przez to cierpi jego aktywność na terminalny stan „wujka Staszka po pół litrze” – pomysły ma może i na wszystko, wielka szkoda że absurdalne. Omawiane tu sto ustaw miałem wątpliwą przyjemność przeczytać od deski do deski.

    No cóż. Lektura była to męcząca – pomijając nie za ambitną wymowę ideologiczną (nie wiadomo po co małżeństwa nowego typu, nie wiadomo po co „uproszczenie” drogi do tóg prawniczych – i tak razy sto) to były także słabe pod względem technicznym (brak m. in. w większości przepisów uchylających, uzasadnienia pisane na kolanie lub nieudolne kopiuj-wklejki pomiędzy ustawami) to także był wbrew ZTP-owi (np. wiele ustaw zmieniających jedną i tą samą ustawę lub o identycznym poziomie merytorycznym).

    To ostatnie szczególnie ciekawe – gdyby te 100 ustaw przygotować chociaż formalnie tak, jak się to praktykuje byłby to materiał na może dwa projekty ustaw nowelizujących. Wybitnie nic wybitnego.

  31. „Sam lubię czasem obejrzeć jakiś freakshow, jak np. Stanowski robi idiotę z Jasia Kapeli.”

    i tak się bezwstydnie przy ludziach przyznajesz do oglądania Stanowskiego? wow

  32. @Michał Maleski

    „nie wiadomo po co małżeństwa nowego typu”

    Wiadomo po co, żeby robić większe piekło kobiet.

  33. @ergonauta

    > Media społecznościowe zmieniają ludzi
    > w boty (więźniów swoich światopoglądów)

    Uważam, że to znacznie szersze zjawisko. Robią to tradycyjne media, robią to ambony. W zasadzie wystarczy trwała przynależność do grupy aby współdzielić uznawany w niej światopogląd (’jestem tym, kim mówią, że jestem’). Wraz z postępem technologicznym szybkość tego procesu rośnie. Ciekawi mnie przyszłość tego zjawiska. Czy będziemy targani tak potężnym natężeniem informacji, że nasze światopoglądy będą się zmieniać kilka razy dziennie?

  34. „A Jerry Springer jest/był legit, czy niespecjalnie?”

    A co ma Springer do Stanowskiego?

  35. @mnf
    „That’s not the point! ”

    Panie, idź pan z tym na jego bloga! Ja tylko mówię, jak on odpowiada(ł) na zarzuty, bo przypadkowo to wiem, a o to pan pytał. On uważa, że wszyscy jego goście wychodzili przeszczęśliwi, a więc nie ma sobie nic do zarzucenia. Ja przecież nie mówię, że się z nim zgadzam!

  36. „i tak się bezwstydnie przy ludziach przyznajesz do oglądania Stanowskiego? wow”

    Jedni chodzą na siłownię, inni chcą oglądać siłownię na telewizorze lub laptopie.

    „Natomiast taki Menzten nie występuje prawie wcale, a jak już, to jest wyśmiewany”

    Mentzen jest wyśmiewany => gazeta jest skrajnie lewicowa #zelaznaLogikaKorwinisty

  37. @doxa
    „Po prostu wypowiedzi Zandberga czy Biedronia są cytowane często i traktowane na poważnie. Natomiast taki Menzten nie występuje prawie wcale, a jak już, to jest wyśmiewany.”

    Zapewniam pana, że osoby decyzyjne w Agorze nienawidzą Razem jak pan (albo i bardziej). Bardzo by się ucieszyli z tekstu typu „Zandberg taki przemądrzały, ale jego propozycje są nieprzemyślane”. Tylko że takiego tekstu nie da się napisać. Można najwyżej napisać „nie zgadzam się z Zandbergiem z powodów ideowych”.

    Z Mentzenem jest inaczej. On nawet nie ukrywa, że gada głupoty. Jest po prostu wyznawcą zasady, że na TikToku trzeba gadać głupoty, żeby się przebić (pewnie ma tu skądinąd rację). W każdym razie, Mentzen po prostu nie ma sensownych, przemyślanych propozycji. Pod tym względem jest trochę jak Petru albo Palikot – oni też często rzucali pomysłami na jakąś bardzo prostą ustawę, która jednak nie miała sensu.

    Ma pan chyba problem z odrożnianiem „nie zgadzam się ideowo, ale muszę przyznać, że wyliczenia są poprawne” a „ta propozycja nie ma sensu, bo się nie bilansuje / jest sprzeczna z umowami międzynarodowymi / jest niemożliwa fizycznie”.

  38. „Jedni chodzą na siłownię, inni chcą oglądać siłownię na telewizorze lub laptopie.”

    Co ma do tego siłownia?

    „Jest po prostu wyznawcą zasady, że na TikToku trzeba gadać głupoty, żeby się przebić”

    To zupełnie jak w „Wolnej Sobocie”.

  39. @mrw
    „i tak się bezwstydnie przy ludziach przyznajesz do oglądania Stanowskiego? wow”

    Nie oglądam! Obejrzałem tylko ten jeden odcinek – w końcu dała tam popis gwiazda Krytyki Politycznej. Nie lubię obu panów.

  40. „Co ma do tego siłownia?”

    No nie jest to mój pomysł, ale zgadzam się, że program jest prowadzony tak, jakby twój ziomek z siłowni postanowił poudawać dziennikarza. Dla mnie od całości bije „spotkaniami z ziomkami na siłowni”. Nawet wystrój przypomina poczekalnię w siłowni (chyba miał to być bar, ale wyszło jak wyszło).

  41. „jakby twój ziomek z siłowni postanowił poudawać dziennikarza”

    dlaczego akurat z siłowni a nie z biura?

  42. @Michał Radomił Wiśniewski
    „dlaczego akurat z siłowni a nie z biura?”

    Pytania graniczne.

  43. @krzloj
    „program jest prowadzony tak, jakby twój ziomek z siłowni postanowił poudawać dziennikarza”

    Wydaje mi się, że on się inspiruje podcastem Joe Rogana – z tą różnicą, że Stanowski (póki co) nie zaprasza do siebie antyszczepów i płaskoziemców (nie chcę za bardzo wchodzić w to uniwersum, ale z tego, co mi mignęło na youtubach, to tam przychodzą raczej Mentzeny ale już nie Brauny).

  44. @wo

    Nie ma co pisać długaśnych akapitów, jak wystarczy, że po „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów (…)” po prostu Memcenowi należy się ostracyzm ze strony wszystkich rzeczywistych liberałów (a nie tylko udających liberałów nazioli).

  45. @monday.nihgt.fever
    „to tam przychodzą raczej Mentzeny”

    Kojarzę Mentzena w tym programie (nie oglądałem całego, tylko przepisane fragmenty, nie jestem aż takim masochistą) i akurat Mentzen został tam przeczołgany, a Stanowski kazał mu się tłumaczyć z wypowiedzi Korwina i Brauna, podejścia do aborcji czy propozycji zaostrzenia kar za obrazę uczuć religijnych. Fani Konfederacji byli oburzeni, że ktoś ich pupilkowi zadaje trudne pytania i każe się tłumaczyć, zamiast spijać z ust mądrości.

  46. Przeczołgać w programie to można liberała, libertarianina albo nawet kolibra. Mentzen to zwykły faszysta, a faszystów trzeba tępić i bojkotować.

  47. Chyba brakuje mi wiedzy o jakichś kluczowych faktach, bo nie rozumiem sytuacji, że przez 12 lat nikt nie mógł nic powiedzieć ze względu na chorobę MC. Czy on był w permanentnym stanie manii/depresji przez te 12 lat, i był w związku z tym przez cały ten czas traktowany jak osoba niepoczytalna?

    W wywiedzie Cichy wygłosił się bardzo niepochlebnie o Wyborczej, a w szczególności jej kilku konkretnych dziennikarzach. Wiem dobrze, że ludzie w manii potrafią gadać różne bzdury. Wiem też, że nie od razu po ustąpieniu manii zaczynają sobie zdawać z tego sprawę. Ale czy on przez te 12 lat nie zdawał sobie sprawę co powiedział w tym wywiadzie? Czy może zdawał, ale uznawał, że nie ma potrzeby by dawać jakiekolwiek sprostowanie albo się odciąć od swoich własnych wypowiedzi? Nie mówię tu o publicznym przyznawaniu się do choroby, tylko o publicznym poinformowaniu, że wywiad nie oddaje jego rzeczywistych poglądów.

  48. A czemu ofiary gwałtu milczą po 20 lat? Shiv wyjaśnia to na placu zabaw w Sukcesji. „You will always be that one thing”.

  49. @”Shiv wyjaśnia to na placu zabaw w Sukcesji. „You will always be that one thing”
    Shiv niczego nie wyjaśnia, tylko, negocjując w złej wierze z ofiarą własnej rodziny, używa takich trefnych argumentów.

  50. Wyjaśnia dlaczego ofiary czekają po 20 lat, albo do jakiegoś pogrzebu. Ale używaj sobie trefnych argumentÓw jak musisz być najmądrzejszy.

  51. @kaxia
    „Chyba brakuje mi wiedzy o jakichś kluczowych faktach, bo nie rozumiem sytuacji, że przez 12 lat nikt nie mógł nic powiedzieć ze względu na chorobę MC. ”

    Nie wiem jak inni, ja po prostu nie umiałem. Jak pani może pamięta z poprzedniej dyskusji, nie wierzę w wielkie imperatywy (w tym sensie nie jestem kantystą), wierzę w głos serca. Miałem w sercu wielką ochotę wyjaśnić, co właściwie zrobił Michalski – ale nie miałem siły, żeby to zrobić Michałowi. Czekałem aż sam ujawni.

    „Wiem dobrze, że ludzie w manii potrafią gadać różne bzdury”

    Dla mnie to był jedyny przypadek zetknięcia się z tą chorobą z bliska, więc w sumie nie wiem jak to wyglada u innych. Z Michałem było tak, że cierpiał w obu fazach. W depresyjnej cierpiał z depresji, ale w maniakalnej cierpiał, bo autentycznie bał się tego Armagedonu, był więc zestresowany jak bohater filmu sensacyjnego, który ma 24 godziny na uratowanie świata.

    Na jego usprawiedliwienie można więc powiedzieć, że po prostu nie miał siły wracać do tych wspomnień. Chociaż oczywiście wyrządził potworną krzywdę paru osobom, przede wszystkim Helenie Łuczywo.

  52. @unikod
    Chyba powinieneś wyjaśnić, kogo w tej sytuacji (nie serialu, wywiadu) uważasz za krzywdzącego a kogo za ofiarę tej krzywdy.

  53. @Kaxia: Abstrahując od kwestii moralnych: gdyż bez potwierdzenia ze strony MC że choruje tłumaczenie „MC jest chory i nie był w pełni władz kiedy udzielał wywiadu” by wręcz uwiarygodniło jego słowa w oczach antysemitów. Dodałbym, że gdyby to zrobiła któraś z osób bezpośrednio wymienionych w wywiadzie mogłoby skupić atak na niej.

  54. No skoro mnie wywołano to muszę odpowiedzieć:
    Nie, nie czuje się lepiej, że po kilkunastu latach przypomina się czyjąś chorobę psychiczną z podaniem jej nazwy.
    Gdy nie ma to już żadnego znaczenia dla dyskursu publicznego, bo nikt o tym wywiadzie już nie pamięta.

    Wtedy to miało znaczenie, byłoby uzasadnione i było w interesie społecznym. Bo nie każdy jest częścią dziennikarskiego światka w którym na herbatce i wódeczce przekazuje się soczyste ploteczki kogo nie brać poważnie, bo mu piąta klepka odpadła. Zaś wy sugerując, ale nie mówiąc wprost nie zrobiliście dobrze ani jemu (bo sugestia, że to wariat i tak poszła w eter), ani dyskursowi. Bo komunikat, który dotarł do jakiejś części publiczności to „kto zdradzi Matkę Agorę tego nazwiemy wariatem, ale tak żeby się nie narażać na proces”. Nie zrobiło to wam dobrze.

  55. Uff! Dobrze, że ktoś to w końcu napisał, bo już myślałem, że to ze mną jest coś nie tak.

    Swoją drogą dotykamy w ten sposób ciekawego tematu: co robić, gdy ktoś medialny, z autorytetem, a w dodatku znajomy, zaczyna z jakichś powodów (mam na myśli zdrowotne) bredzić? Jak (i czy) go odsuwać od wpływu na opinię publiczną? Jaką i wobec kogo zachować lojalność?

  56. @luster
    „Gdy nie ma to już żadnego znaczenia dla dyskursu publicznego, bo nikt o tym wywiadzie już nie pamięta.”

    „Nikt” to za mocne określenie. Choćby pod tym właśnie wpisem Michała na fejsbuku od razu zaroiło się od prawicowycy mend zachwyconych tym, jaki ten wywiad był słuszny, szczery, odważny i obiektywny. Jakby podnieść kamień i zobaczyć co się pod nim roi!

    Dla wielu pisowców do dzisiaj ten wywiad to dowód na ich antysemickie rojenia.

    „Wtedy to miało znaczenie, byłoby uzasadnione i było w interesie społecznym.”

    Ale gdyby pan wtedy dostał pełną diagnozę spisaną lekarską łaciną, dalej dla pana by to się sprowadzało do „WYBORCZA ROBI Z KOGOŚ WARIATA ZA TO ŻE TEN KTOŚ UJAWNIA PRAWDĘ O SZCZEPIONKACH”. To jest, sorki, nie o szczepionkach, tylko o żydowskim spisku, no ale getuje pan pikczera.

    „Bo komunikat, który dotarł do jakiejś części publiczności to „kto zdradzi Matkę Agorę tego nazwiemy wariatem, ale tak żeby się nie narażać na proces”. ”

    I coś by tutaj się zmieniło, gdyby wtedy padło określenie „choroba afektywna dwubiegunowa”? Przecież to byłoby dokładnie to samo.

    „Nie zrobiło to wam dobrze.”

    To jasne! Przecież jak to napisałem w notce – nie było z tej sytuacji dobrego wyjścia. Można było tylko wybierać między różnie złymi. Wszyscy wybraliśmy nieneruszanie tajemnicy lekarskiej. Cezary Michalski wybrał podłość.

    @bastian
    ” Jaką i wobec kogo zachować lojalność?”

    Niby takie trudne, a przecież takie proste. Jeżeli ktoś nie zauważa oczywistych sygnałow alarmowych w postaci dopisku „„Informuje on czytelników DZIENNIKA, że na znak zaufania do rozmówcy zrezygnował z autoryzacji wywiadu (powyższy tekst został zaproponowany przez Michała Cichego)” to taki ktoś jest albo głupkiem (który nie umie wyciągnąć oczywistego wniosku) albo świnią (umie, ale tym bardziej brnie). A pan szanowny z której frakcji?

  57. @kaxia
    „Czy on był w permanentnym stanie manii/depresji przez te 12 lat, i był w związku z tym przez cały ten czas traktowany jak osoba niepoczytalna?”
    „Wiem dobrze, że ludzie w manii potrafią gadać różne bzdury. Wiem też, że nie od razu po ustąpieniu manii zaczynają sobie zdawać z tego sprawę.”
    @wo
    „Dla mnie to był jedyny przypadek zetknięcia się z tą chorobą z bliska, więc w sumie nie wiem jak to wyglada u innych.”

    Temat znam z pierwszej ręki, ale w sumie też nie wiem jak to wygląda u innych, mogę tylko mówić o swoim doświadczeniu. I tak, u mnie to było mniej więcej permanentne – albo mania/hipomania albo depresja głęboka/umiarkowana – przez kilkanaście lat. Z perspektywy czasu wiem, że w żadnym z tych stanów nie mogłem właściwie ocenić swojego zachowania. Nie da się tego zrobić, będąc sobą totalnie zachwyconym albo totalnie zniechęconym. Nawet od czasu uzyskania remisji minął ponad rok, zanim jakoś zacząłem sobie to układać. A i teraz jest to zbyt dla mnie zagmatwane, żeby się odciąć od swoich najbardziej żenujących decyzji i powiedzieć: „to nie byłem ja, to choroba”. Za to wiem, że były żenujące, zdaję sobie sprawę z ich konsekwencji, a w długiej prywatnej rozmowie jestem w stanie opowiedzieć, jak do nich doszło. Do tego punktu doszedłem po naprawdę bardzo wielu latach.

    Dlatego przypadek Michała Cichego bardzo mnie zainteresował i przejrzałem jego fejsbuka pod kątem objawów. Trzy lata po tym wywiadzie (17 stycznia 2012) UJAWNIŁ PRAWDĘ O SZCZEPIONKACH i w komentarzu dodał:

    „Jarek Kurski i inne podobne miłe osoby zatruły mi CV chorobą umysłu, a ja po prostu przez trzydzieści kilka lat byłem Szalonym Kapelusznikiem (kapelusze filcowano rtęcią, mania była zawodową chorobą kapeluszników). Swoją chorobą zająłem się sam. Teraz jest pytanie, kto mi odda imię i jaki procent zapłaci?”

    Swoją chorobą („w której oficjalna nauka proponowała, żebym do końca życia tkwił w stuporze zajebany olanzapiną na twardo.”) zajął się sam w ten sposób, że (jak przypuszczam) wymienił sobie amalgamaty w zębach na nowe plomby. Wszystkiemu winna rtęć, wiadomo, nie ma dyskusji:

    „Do kariery biologa molekularnego szykowałem się od siódmej klasy. Potrafię. Sam się uleczyłem z choroby, którą oficjalna medycyna uznaje za chorobę nieznanego pochodzenia i nieuleczalną.”

    Jak ja to dobrze znam! Ja też sam się wyleczyłem, bo taki byłem genialny. A jak już się wyleczyłem, to połączyłem się z kosmicznym hiperumysłem, poznałem odpowiedzi na wszystkie pytania i stałem się bogiem. Fantastyczne uczucie.

    A teraz jestem niesłychanie wdzięczny losowi, że nie miałem jego pola rażenia i nie mógł mnie wykorzystać żaden Michalski.

  58. @nul
    „Dlatego przypadek Michała Cichego bardzo mnie zainteresował i przejrzałem jego fejsbuka pod kątem objawów. Trzy lata po tym wywiadzie (17 stycznia 2012) UJAWNIŁ PRAWDĘ O SZCZEPIONKACH i w komentarzu dodał:”

    Ja też tam zaglądałem i moim zdaniem przez cały 2012 rok był nadal chory i transmitował to na cały świat na pabliku. Nadal obawia się końca świata. Wymyślał sobie różne jego daty, a potem wrzucał statusy podpisane „czekając na 5 września”, w których opisywał Znaki Nadchodzącego Końca (że na przykład Ameryka zaraz atomowo uderzy na Iran albo zaraz spadnie indyjski satelita i od impulsu EMP wysiądą wszystkie komputery). Gdy koniec nie nadchodził, po prostu wymyślał kolejną datę.

    To nadal tam jest, kto ciekawy może sobie przeczytać.

  59. @Bastian
    „co robić, gdy ktoś medialny, z autorytetem, a w dodatku znajomy, zaczyna z jakichś powodów (mam na myśli zdrowotne) bredzić?”

    Moim zdaniem (popartym obserwowaniem tej choroby z bliska) problem jest w tym, że dwubiegunówka wywołuje w ludziach to oberwujących chęć udawania,  że nic się nie dzieje, zamiast przyznania, że ma miejsce atak choroby. Takiej reakcji przemilczania nie wywołuje np. amputowana noga. A i tu, i tu ktoś nie jest w pełni sprawny w niektórych aspektach funkcjonowania, i osoby mające styczność z chorym powinny to wiedzieć. Na pewno coming outy osób z chorobą dwubiegunową poprawiają tu sytuację, ale ostatecznie nawet coming outy nie powinny być potrzebne — w końcu osoby niepełnosprawne nie muszą robić coming outów, a fakt że potrzebują pewnych udogodnień traktowany jest jak oczywistość, i nie są z tego powodu dyskryminowani. Przynajmniej w cywilizowanych krajach.

    Jak już dojdziemy do tego etapu, to stwierdzenie, że ktoś ma chorobę dwubiegunową nie będzie „robieniem z kogoś wariata”, tylko stwierdzeniem czegoś, co w niektórych sytuacjach jest równie oczywiste jak brak nogi.

    No i otwarte rozmawianie o chorobie pozwala też chorym dowiedzieć się jak ich zachowanie jest odbierane. W pełnej manii być może to i tak za późno, ale taka mania czasem narasta, i jest czas by zorientować się co się dzieje.

    @wo
    „Wszyscy wybraliśmy nieneruszanie tajemnicy lekarskiej.”

    Ale przecież raczej nie byłeś w posiadaniu tajemnicy lekarskiej. Nie miałeś chyba wglądu w jego dokumentację medyczną? Kluczowe w tej sytuacji nie wydaje mi się to, że dostał diagnozę taką a nie inną, tylko że, jak rozumiem, robił wtedy dużo innych głupich rzeczy, i to nie tylko w gronie najbliższych kolegów, co stawia ten wywiad w zupełnie innym świetle, niezależnie od diagnozy. Dziwi mnie chyba to, że tych rzeczy było z jednej strony na tyle dużo, że „wszyscy” o tym wiedzieli, a z drugiej strony były na tyle mało publiczne, że w ogóle istniała możliwość, żeby ich nie ujawniać.

    @NUL
    „A i teraz jest to zbyt dla mnie zagmatwane, żeby się odciąć od swoich najbardziej żenujących decyzji i powiedzieć: „to nie byłem ja, to choroba”.”

    No ale rozważanie „czy to byłem ja czy choroba” to już zahacza o filozofię i rozważania na ile w ogóle mamy wolną wolę. Wydaje mi się, że dla świata zewnętrznego ważniejsze jest czy osoba po remisji odcina się od tych decyzji na zasadzie „niezależnie czy to wtedy byłem ja czy choroba, teraz już tak nie uważam”. Z tego co widzę u MC to odcięcie od wywiadu jest mało konkretne. Ale może rzeczywiście ciężko mu do tego wracać.

    „Nawet od czasu uzyskania remisji minął ponad rok, zanim jakoś zacząłem sobie to układać.”

    A ile czasu było Ci potrzeba brać leki, żeby uzyskać remisję? (Jeśli można wiedzieć. Pytam, bo temat jest mi bliski, nie żeby cokolwiek udowadniać.)

    „Trzy lata po tym wywiadzie (17 stycznia 2012) UJAWNIŁ PRAWDĘ O SZCZEPIONKACH”

    On napisał w którymś z ostatnich wpisów, że leki bierze regularnie od 2013, więc to akurat nie jest dziwne.

  60. @kaxia
    „Nie miałeś chyba wglądu w jego dokumentację medyczną?”

    Tak i nie. Apeluję o odrobinę wyobraźni, której zabrakło komcionautom z roku 2009 (w tym kol. Lustrowi). Dość powiedzieć, że zauważmy, że nie każda choroba dwubiegunowa objawia się tym, że ktoś nabiera przekonania, że jest Wybranym, który ma zapobiec Apokalipsie. Jest specjalna medyczna nazwa na akurat taki wariant tej choroby. Wyszedłem z tej smutnej historii ubogacony o wiedzę, jak się to fachowo nazywa. Wolałbym tego nie wiedzieć, ofc, ale niestety coś w rodzaju w pewnym sensie tak jakoby dostępu jednak miałem (podobnie jak wiele osób znających Michała, znających jego żonę – itd.).

    ” a z drugiej strony były na tyle mało publiczne, że w ogóle istniała możliwość, żeby ich nie ujawniać.”

    Dlatego nastraja mnie to pozytywnie do ludzkości – znakomita większość ludzi jednak wolała nie skorzystać z taniej okazji do wyprodukowania clickbaita z serii „Znany Dziennikarz Ostro o Znanej Osobie”.

    „On napisał w którymś z ostatnich wpisów, że leki bierze regularnie od 2013, więc to akurat nie jest dziwne.”

    Nieuważnie pani to przeczytała. On zrobił sobie przerwę, to widać z jego wpisów. W pewnym momencie uznał, że leki mu szkodzą (zamieniają go w „Szalonego Kapelusznika”). Tych, którzy mu mówili, że powinien je brać, zaczął uważać za wrogów, którzy z niego robią wariata (stąd ten personalny atak na kilka osób z „GW” w tym wywiadzie). Niestety pamiętam bardzo dokładnie dzień, w którym mi powiedział, że przestaje brać leki, bo już ich nie potrzebuje. Zaraz potem zaczął robić bardzo dziwne rzeczy, wśród ktorych ten wywiad nie był wbrew pozorom nawet najbardziej spektakularną (ale znów, wszyscy poza Michalskim potrafili powstrzymać pokusę wyprodukowania tekstu „Znany Dziennikarz Zrobił Coś Bardzo Dziwnego”).

  61. @kaxia
    „Moim zdaniem (popartym obserwowaniem tej choroby z bliska) problem jest w tym, że dwubiegunówka wywołuje w ludziach to oberwujących chęć udawania, że nic się nie dzieje, zamiast przyznania, że ma miejsce atak choroby. ”

    Dodam: to jest dodatkowo komplikowane przez to, że sam chory w tej pośredniej fazie – gdy już ma jakieś odpały, ale jeszcze umie powstrzymać takie zachowania, że ktoś aż wezwe pogotowie – ma mechanizmy obronne, którymi wprowadza otoczenie w błąd. Michał wyrobił sobie taki niby-ironiczny uśmieszek, którymi wygłaszał najdziwniejsze kwestie przez pierwsze parę lat. W efekcie wszyscy… no dobrze, nie wszyscy, ale na pewno ja, przez pewien czas myśleli, że się wygłupia. Wkręca otoczenie, przecież to niemożliwe, żeby wierzył w te swoje apokalipsy!

    Powiedzmy (opisuję to szeroko, bez zdradzania niczyjej tajemnicy lekarskiej), ludzie zapraszają się na imprezę, a chory we wczesnej fazie odpowiada „dzięki, ale ja na ten wieczór planuję post i modlitwę, którymi odpędzam od siebie szatana”. Wszyscy myślą, że facet robi sobie jaja, po prostu ma lepsze zaproszenie. A potem nagle się okazuje, że wcale nie żartował.

  62. @kaxia
    „A ile czasu było Ci potrzeba brać leki, żeby uzyskać remisję?”

    Przede wszystkim potrzeba mi było paru lat psychoterapii, żebym zaczął faktycznie współpracować z lekarzem, uczciwie wszystko mówić w wywiadzie, regularnie brać zapisane mi leki (nawet jeśli uznawałem, że mi nie pomagały), nie zażywać substancji, które hmm… utrudniały diagnostykę (nawet jeśli uznawałem, że mi pomagały). Potem potrzeba było ponad dwóch lat, żeby dobrać odpowiednie leki, bo przerabialiśmy bezskutecznie różne konfiguracje. Ale kiedy zacząłem brać ostateczny zestaw (który biorę do tej pory), nie minął miesiąc, gdy wyszedłem z depresji i od tamtej pory – a było to osiem lat temu – nie miałem już żadnego epizodu.

  63. Przepraszam WP Gospodarza @WO za kompletny offtopic, ale ostatnio znowu zdenerwował mnie znajomy zachodni lewak i mam dwa pomysły na Eastplaining: 1) Eskalacja (hasło, które pojawia się, ilekroć ktoś chce Ukrainie coś wysłać, to „ale dlaczego eskalujemy? gdzie rozmowy o pokoju?”); oraz 2) „Ukraina przecież tej wojny i tak nie wygra, bo Rashia taka strong”.

  64. Ja też mam dwa pomysły (jestem przy pisaniu notki u siebie po niemiecku na te dwa tematy, ale nie czuję się na siłach żeby zrobić to samo po angielsku):
    1) Rozmowy pokojowe – ta strategia została już wypróbowana w Monachium w 1938, sytuacja była prawie identyczna jak z Ukrainą, włącznie z pretekstem do inwazji – „ochrona ludności xxx-języcznej”. Efekty znamy. (I oczywiście Kriegstreiberami byli Czechosłowacy – bo chcieli się bronić, całkiem jak Ukraina według Putinversteherów).
    2) Dla czytelników z Niemiec wymyśliłem małą historię alternatywną, w której Sorbowie z okolic Budziszyna tworzą organizację separatystyczną, ogłaszają manifest że są prześladowani, nie uznają nazistowskiej Bundesrepubliki, proszą Polskę o ochronę, a Polska atakuje Berlin i próbuje zająć całą Saksonię. Znaczy standardowa strategia Rosjan i wydarzenia z Ukrainy, tyle że przeniesione na Niemcy. I okazuje się, że ten scenariusz w odniesieniu do Niemiec nie jest tak całkiem od czapy, bo na przykład na podobnej zasadzie nie uznaje Bundesrepubliki realnie istniejące Reichsbürgerbewegung (1). Ale to chyba jednak zbyt hermetycznie niemieckie, żeby pisać o tym po angielsku na cały świat.

    (1) https://pl.wikipedia.org/wiki/Obywatele_Rzeszy

  65. @cmos: po angielsku to można by tak napisać o francuskojęzycznych w USA czy Latynosach.

  66. @Michał Maleski
    No ale to nie ja – nie znam tamtejszych sytuacji na tyle, żeby taka historia alternatywna nie była całkiem od czapy. A rzecz kompletnie od czapy nie da do myślenia.

  67. @cmos

    Z tymi Sorbami to tak trochę nie do końca ta analogia 🙂 W Donbasie nie było żadnego separatyzmu zanim nie pojawił się tam Striełkow z zielonymi ludzikami. Było owszem narzekanie na władzę która „nas nie rozumie”, tęsknota za sojuzem i lokalne gangi/oligarchowie ale nie było żadnego realnego separatyzmu. Nikt poza agentami FSB nie proponował odłączania się od Ukrainy. Także trzebaby do twojego scenariusza dodać polskich agentów/wywiad – i w tym momencie widz schodzi ze śmiechu bo w coś takiego już sie uwierzyć nie da

  68. @historie alternatywne

    Jedną z analogii, którą przedstawiłam mojemu hiszpańskiemu koledze (temu, który czasem komentuje na Eastsplainingu) w czasie naszych wielomiesięcznych dyskusji:

    „The point is that the situation is different than in Spain and Catalonia, for example. Catalonia has had an active independence movement for a long time, and it is clear that this is what a lot of Catalans want. Just for fun, I’ll try to picture an imaginary situation that would be comparable with the situation in Donbas.

    Imagine the following: There has been some dramatic change in internal Spanish politics, a new government is formed, and Portugal clearly doesn’t like the new Spanish government. Suddenly, a wave of pro-independence protests break out in Galicia, even though the independence movement hadn’t been very active there before. Some people with ties to the Portuguese government start organizing armed groups that attack and take control over government buildings. Spain sends police and army to regain control. A civil war erupts. The separatist movement is led by non-Galician Portuguese people. Within a month, a referendum is held, and the results show 90% support for independence, but there is no way to verify the results. Galician People’s Republic is proclaimed and it clearly aims at unification with Portugal.”

    Odpisał, że ten przykład pozwolił mu lepiej zrozumieć sytuację na Ukrainie, i spodobało mu się, że jest w nim kilka dosyć analogicznych rzeczy (np. język galicyjski jest w faktycznie bardziej dialektem portugalskiego). I że sam czasem marzy, żeby Galicja się odłączyła, bo wielu znanych hiszpańskich prawaków właśnie stamtąd pochodzi.

    A kiedy indziej, w odpowiedzi na pytanie Chomskiego „a co jakby Meksyk wszedł w sojusz militarny z Chinami?” napisałam, że oczywiście, takie sojusz byłby całkowicie zrozumiały, jakby USA przez poprzednie 8 lat organizowały bojówki w Baja California, żądające zjednoczenia z „ojczyzną” (tzn. Kalifornią właściwą ;)).

  69. @embercadero
    „Donbasie nie było żadnego separatyzmu zanim nie pojawił się tam Striełkow”

    Czytelnik z docelowej grupy Putinversteherów uważa, że jednak separatyzm w Donbasie był, tylko prości górnicy nie umieli zrobić organizacji separatystycznej. A dowodem na to są wyniki referendum z 2014. Serio, wiem z rozmowy z nimi.
    A tych Sorbów to kto tam wie – może naprawdę są prześladowani, tylko nazistowski rząd Niemiec to ukrywa? Dlaczego nie mieliby chcieć wrócić do słowiańskiej macierzy?

  70. @cmos o Reichsbürgerbewegung, przy okazji informacji o udaremnieniu puczu w Niemczech, opowiadała Agata Kałabunowska u Macieja Okraszewskiego w Dziale Zagranicznym, więc trochę się upowszechniło.

  71. @embercadero

    „widz schodzi ze śmiechu bo w coś takiego już sie uwierzyć nie da”

    Ale czy na pewno? Przecież jakoś tam trwa pamięć o wydarzeniach znanych w polskiej historiografii jako III powstanie śląskie, a które przy innej interpretacji można rozpatrywać właśnie tak: że polscy agenci/wywiad podbechtali część słowiańskojęzycznych Górnoślązaków do bratobójczych walk (z udziałem, powiedzmy to sobie, niejednego zielonego ludzika z Polski), w następstwie których część Górnego Śląska została oderwana od reszty i przyłączona do Polski.

    @cmos, czy bardzo się mylę?

  72. @m.bied

    Ha, ja nawet chciałem się powołać na III powstanie śląskie ale stwierdziłem jednak że Polska 1921 a Polska 2023 to są jednak zbyt różne byty by miało to sens. Analogia III PŚ do Donbasu jest niewątpliwie spora. Nawet i tu i tu chodzi o to co w ziemi i na ziemi (fabryki).

    BTW: mam w domu order po pradziadku żony, otrzymany właśnie za III powstanie śląskie. Facet był oficerem polskiego wywiadu. Zielony ludzik innymi słowy.

  73. Pls, nie „Sorbowie” tylko Łużyczanie, ewentualnie Serbowie łużyccy.

  74. @embercadero

    „Polska 1921 a Polska 2023 to są jednak zbyt różne byty”

    Z namacalnego punktu widzenia – tak. Z punktu widzenia budowania opowieści – myślę, że ma zastosowanie zasada długiego trwania. W końcu w Moskwie siedzą w tym momencie goście, którzy utożsamiają Ruś z XI w. z Federacją Rosyjską z XXI w. (czy coś w tym rodzaju, czasem trudno pojąć, co właściwie z czym) i, niestety, nie bez sukcesów u publiczności. A to dalece nie jedyny przykład – na szybko przychodzą mi do głowy Kosowo z czasu bitwy na Kosowym Polu z Kosowem z XX/XXI w., Cedynia z X w. z Cedynią po 1945 r. i jeszcze pewnie dałoby się znaleźć sporo więcej.

  75. Tam III powstanie śląskie, co powiecie o Litwie Środkowej?

  76. @Krzysztof Ziętara

    „Tam III powstanie śląskie, co powiecie o Litwie Środkowej?”

    Pewnie, tylko rozprawiamy o ewentualnej opowieści skierowanej do naszych przyjaciół zza Odry, a tym Śląsk bliżej koszuli. (Litwa Środkowa w tej optyce to, zgadywałbym, jakieś sprawki między dwiema dziczami ze wschodu, całkiem dobrze im tak).

  77. Chyba moja idea nie została zrozumiana – moja analogia ma być nie dla chcących się dowiedzieć jak jest naprawdę, tylko dla Putinversteherów wierzących w ruską propagandę. Znaczy że Donbas cały jest zaludniony przez separatystów, a Ukraina chciała napaść na Rosję. Kiedy więc czytelnik pada ze śmiechu z Sorbskiego (no dobra, Łużyckiego) Komitetu Wyzwolenia Narodowego ja się pytam, czy na pewno o Sorbach Łużyczanach wie tyle samo, co o mieszkańcach Donbasu.
    Wiem, szanse na przekonanie są marne, ale jednak niezerowe.

  78. Sorbowie po utlenieniu i rozpuszczeniu w wodzie dają kwas sorbowy.

  79. Fajne analogie, ale zwracam uwagę, że jednak Korfanty nie był żadnym zielonym ludzikiem.

    BTW na Śląsku funkcjonują dwie opowieści o powstaniach: jedna że Polska powstania olewała, bo dla Piłsudskiego ważniejsze były Kresy Wschodnie, drugie że powstania wywołały zielone ludziki zza Brynicy bez żadnego poparcia miejscowej ludności. One są oczywiście kompletnie ze sobą sprzeczne, ale sam słyszałem jak te same osoby przerzucały się między jedną a drugą.

  80. Skoro temat się wyczerpał

    Jeśli ktoś jeszcze nie widział, Tom Cooper na substacku w 6 odcinkach o wojnie OPL a propos incydentu z maja, po którym niektóre media doniosły, że rosyjska obrona przeciwlotnicza zniszczyła dwa własne samoloty i dwa śmigłowce. Cooper sugeruje, że niekoniecznie. W sumie wystarczy przeczytać Part 6, reszta to bardzo długi wstęp (też interesujący)

    I jeszcze coś starszego Coopera znalezione przypadkiem. Wojny bliskowschodnie a sowiecka technologia. Też w 6 częściach. Na razie zaliczyłem Part 6. Facet strasznie dużo słów używa.

    In the 1973 war, only 3-5% of the Soviet-made R-3S fired in combat scored a hit.
    In comparison, at least 50% of all the U.S.-made AIM-9Ds fired by the Israelis hit their targets.
    Arab pilots trained really a lot. While we’re accustomed to stories about ‘incompetent’ Arab pilots, the Egyptian and Syrian fighter pilots of the 1967-1973 period had flown 350-400 hours a year, 90% of this as tactical training. To compare: NATO’s average of that time was 200-240 hours, at least half of this as simple transfers from air base A to air base B. Israelis flew only slightly more.
    As impossible as it might sound, the Egyptians and Syrians were better trained than their enemy.
    After one of the famous air battles over the Deversoir Gap, Hussein el-Kfass and colleagues from No. 62 Squadron (equipped with MiG-17Fs) were sitting to watch their gun camera films. Multiple Mirages were hit by 23mm cannons and not even one went down.
    Israelis downed hundreds of MiGs and Sukhois, while the Arabs ‘only’ some 30-40 Israelis, not because of incompetence, culture, defeatism, cowardice, sports, or cooking, but because the Soviet-made weapons were useless junk.

    https://theaviationgeekclub.com/the-myth-of-soviet-arms-and-tactics-in-the-middle-east-part-six-why-soviet-air-to-air-weapons-supplied-to-arab-air-forces-were-useless-junk/

  81. #wszakże w Wietnamie i wojnie indyjsko-pakistańskiej używany sprzęt był podobny, a skuteczność znacznie bardziej wyrównana

  82. @jgl
    Bo ZSRR zaczął odstawać gdy przegrał wojnę o cyfrową elektronikę.

  83. @jgl
    O Wietnamie i Indiach też tam jest

    Unsurprisingly, the Indian Air Force junked its entire stock of R-3S’ shortly after the 1971 War with Pakistan – over a year before the October 1973 War.

    If US experiences from deploying early AIM-9B/Es/Js, and AIM-7E/E2 Sparrows over North Vietnam were ‘negative’, those of not only the Arab Air Forces but the North Vietnamese too, can only be described as ‘tragic’.

    W sowieckiej propagandzie wszystkie klęski państw arabskich były z winy tychże, bo Arabowie to nie żołnierzy i nie umio używać wspaniałych zdobyczy radzieckiej techniki.
    Dla mnie najciekawsze są właśnie informacje o arabskich pilotach. Wcześniej nie widziałem takich konkretów. Cooper zadał sobie trud, żeby porozmawiać z nimi i nawet coś wydał wspólnie z arabskimi autorami.

  84. A wracając na chwilę do wewnątrzprasowych dramatów, o których się nie mówiło – czy toksyczność naczelnego Press była szeroko znana w tzw. środowisku?
    Już pomijam arcypolskie myki geniuszy biznesu typu dwie/trzy/zero umowy zamiast jednej (o pracę).

  85. @sheik
    Raczej tak, ale słusznie prawi Żakower, że takich „charyzmatycznych redaktorów” w mediach niestety było/jest na pęczki.

  86. @airborrell
    „BTW na Śląsku funkcjonują dwie opowieści o powstaniach: jedna że Polska powstania olewała, bo dla Piłsudskiego ważniejsze były Kresy Wschodnie, drugie że powstania wywołały zielone ludziki zza Brynicy bez żadnego poparcia miejscowej ludności. One są oczywiście kompletnie ze sobą sprzeczne, ale sam słyszałem jak te same osoby przerzucały się między jedną a drugą.”

    Sorry że wracam. Piłsudski mógł sobie być niezainteresowany ale w 21 roku coraz mniej mógł, rząd praktycznie nie istniał. A wywiad był państwem w państwie i królowała w nim wielkopolska endecja. I to oni organizowali na Śląsku zielone ludziki, nie armia.

  87. @wo
    „Bo ZSRR zaczął odstawać gdy przegrał wojnę o cyfrową elektronikę.”

    Po tym jak wymordował większość utalentowanych konstruktorów w latach 30tych to już nie odstawał tylko dopóki jechał na kradzionym – wspomniane Migi to proste rozwinięcie jeszcze hitlerowskich designów a mnóstwo innych rzeczy skopiowali z land-leasu albo wprost ukradli jak B-29/Tu-4. Tylko w bardzo nielicznych dziedzinach mieli własne osiągnięcia, jak np w rakietach dzięki Korolewowi który cudem przeżył czystki. Ale takie bazowanie na pojedynczych ponadprzeciętnych jednostkach na długo starczyć nie mogło, to był system systemowo niezdolny do innowacji

  88. Dla osób zainteresowanych migami, oprócz rzeczonego Coopera, nieśmiało polecę obecny na yt filmik na kanale paper skies o ruskiej szkole Top Gun.

  89. @WO:
    > Bo ZSRR zaczął odstawać gdy przegrał wojnę o cyfrową elektronikę.
    Ja się generalnie zgodzę, ale jednak zwrócę uwagę, że ZSRR dbał o to, by nie eksportować nowoczesnej broni. Nawet państwa UW dostawały „broń 2-giej kategorii” — samoloty ze zubożonym wyposażeniem. Sojusznicy arabscy byli traktowani jeszcze gorzej. To oznacza, że sukcesy i straty na Bliskim Wschodzie nie są najlepszym probierzem możliwości.

  90. pak4
    Ogólnie zgoda, ale o ile da się zubożyć czołg czy samolot, to pocisków rakietowych raczej nie produkowano w wariancie dla siebie i dla obcych. A to była ta najważniejsza różnica.

    Jeszcze jeden cytacik
    Shukri Thabet, one of quite a few of Palestinians to join the SyAAF in 1960s, served as deputy commander of No. 11 Squadron (MiG-21MFs) in October 1973. He concluded: Our pilots were very brave, very talented and highly trained…. MiG-21 was a very good aircraft…. But, our weapons were our disadvantage… almost at the level of World War II!

  91. w czasie słynnego lania 30 lipca 1970 (operacja Rimini) to elita ruskich pilotów leciała i pospadała na najlepszym co wtedy mieli

  92. @pak
    „Ja się generalnie zgodzę, ale jednak zwrócę uwagę, że ZSRR dbał o to, by nie eksportować nowoczesnej broni.”

    Amerykanie też eksportowali wersje zubożone. Do dowolnej porażki dowolnej strony da się dorobić cos lewą ręką za prawe ucho, że to „szachy 5D”, ale wątpliwości nie ulega to, że od 50 lat rosyjskie/radzieckie lotnictwo nigdzie nie odniosło sukcesu. Chyba że chodziło o bombardowanie bezbronnych cywilów (ale wtedy też, daj im stingery i się nagle wszystko odwraca).

  93. @al
    „Uprzejmie podrzucam, że Roger Waters w Berlinie odegrał już właściwie full nazistę:”

    Głupie pieprzenie kogoś, kto nawet nie zna „The Wall”. Pan też nie zna? Wstyd. Streszcze panu, że główny bohater to muzyk rockowy, który doznaje jakiegoś załamania nerwowego (to może być – ontopic – faza maniakalna) i zaczyna mu się wydawać, że koncert jest nazistowskim wiecem. Trzeba się było na to oburzać w 1979, gdy ta płyta wyszła. Albo gdy zrobili ekranizację w 1985. Miałem koszulkę z tymi młotkami, więc też jestem „nacistą”.

  94. „Our pilots were very brave, very talented and highly trained….”

    Czy kiedykolwiek jacyś piloci myśliwscy tak o sobie nie myśleli? Czy były jakieś siły powietrzne w których piloci myśliwcy twierdzili o sobie że są przeciętnie wyszkoleni i przeciętnie odważni?

  95. @jugger
    To jest handwaving nie poparty żadnyni statsami ani analizami. W Wietnamie radziecki sprzęt lotniczy spisywał się znacznie lepiej, więc fajnie byłoby, gdyby autor się do tej kwestii jakoś sensownie odniósł. Może coś się zmieniło w ciągu kilku lat? Ale wątpię bo gdyby się zmieniło, to by o tym napisał zamiast handwavować.

  96. @Gulogulo
    Piloci
    (chyba stopniowo przekleję całość)

    In summer 1970, a group of Syrian pilots met a group of French while on vacation in Europe. At one point in time, one of the French – fresh back from Israel – observed, ‘If you would know how many Mirages you’ve actually hit during the last air battle, you would’ve declared that day for a public holiday’. Still, not one Mirage went down.

    To, że piloci to elita, a myśliwcy elita elit, wiadomo od czasów „Dywizjonu 303” Fiedlera.
    Na motywach chyba Urbanowicza:
    Polska była biedna, lotnictwo małe. Tabuny chętnych, było z czego wybierać. Karierowiczów brak, bo służba niebezpieczna. Do tego dwie kampanie. Sami ochotnicy. Kto nie chciał, ten do Anglii nie dotarł. To dlatego Anglikom szczęki opadły z wrażenia, choć nie od razu.

  97. @jgl

    Cooper twierdzi, że nie ma wiarygodnych sowieckich/wietnamskich statsów. Poza tym Wietnam był chyba wczeńniej niż wojna Yom Kipur.

  98. Nie wiem co twierdzi Cooper ale parę książek o Wietnamie przeczytałem i mesydż był wszędzie ten sam: amerykanie ponosili ridiculously high straty w samolotach i helikopterach, choć oczywiście straty od Migów to bardzo mały procent, ogromna większość to plot. Np o ile w Korei straty w walce stricte samolot-samolot były jak 10:1 to w Wietnamie juz tylko 2:1. Głównie dlatego że F-105 i F-4 były kompletnie nie pomyślane do dogfightu a pilotów nikt tego nawet nie uczył. I byli zestrzeliwni przez teoretycznie dużo gorsze Migi-17.

    Co do timingu: Wietnam w powietrzu to dwa okresy: 64-68 i 73-74, pomiędzy był zakaz lotów nad północą więc nie dochodziło do walk powietrznych. Więc część była przed a część w zasadzie równolegle z Jom Kippur.

  99. Co ciekawe, Amerykanie i Rosjanie popełnili ten sam błąd w szkoleniu pilotów – zbytnie zaufanie w model radar->przechwycenie->odpalSidewindera/ATolla->zapomnij. W USA skończyło się to dużymi stratami w zasadzkach robionych przez teoretycznie już nic nie warte MiGi 17, w ZSRR klęską nad Synajem, gdy Izraelscy piloci zmietli z nieba elitarny rosyjski pułk (tak, tak, rosyjski a nie egipski czy syryjski, specjalnie i w tajemnicy wylądowały tam rosyjskie asy). I wcale nie chodziło o brak tych mitycznych działek pokładowych, a porzucenie intensywnego szkolenia z walki manewrowej.

  100. @”ontopic – faza maniakalna”

    Czystym przypadkiem równolegle z lekturą tego posta czytałem „Profesora A. Dońdę” (moje młodzieńcze Lemy są pozaczytywane na amen, więc co i rusz dokupuję sobie wydania równie stare, ale w lepszym stanie), no i ci rozmaici rozmówcy oraz goście Tichego to jest dopiero poczet wysoko funkcjonujących maniaków, te różne Corcorany, Decantory – całkiem wnikliwe portrety, wiarygodne psychologicznie, włącznie z aspektem ponadprzeciętnego daru retoryki i przekonywania.

  101. @ergonauta
    Amatorskie diagnozowanie na odległość czasoprzestrzenną jest nieetyczne i nieprofesjonalne, ZAZNACZAM ŻE NIGDZIE NIE NAPISAŁEM TEGO W KSIĄŻCE, ale podejrzewam Choynowskiego – ewidentny pierwowzór tych „szalonych naukowców” – o dwubiegunówkę.

  102. Garść statsów znalezionych na szybko w internetach. Nie sumują się do czegokolwiek.

    Wietnam
    Over the course of the air war in Vietnam, between 3 April 1965 and 8 January 1973, each side would ultimately claim favorable kill ratios.

    US Air Force, Phantoms
    A total of 445 Air Force Phantom fighter-bombers were lost, 370 (83%) in combat (33 to MiGs (9%), 30 to SAMs (8%), and 307 to AAA (83%))
    Tylko Fantomy i tylko z USAF
    Po pierwsze, wysoki odsetek strat niebojowych (17%).
    Po drugie, the winner is … artyleria lufowa (AAA) i to z jaką przewagą.

    Tylko Fantomy, ale wszystkie branche USAF, USN, USMC
    F-4 pilots were credited with a total of 150+1⁄2 MiG kills at a cost of 42 Phantoms in air-combat.

    A teraz nie tylko Fantomy, ale tylko USAF
    The USAF claimed 137 MiGs of which 40 gun kills (30%). Kto mówił, że działka są nieważne?

    Ogółem
    USA
    Approximately 612 radar-guided AIM-7 Sparrow missiles were fired, scoring 56 MiG kills (skuteczność 9%), while 454 heat-seeking AIM-9 Sidewinders were launched achieving 81 aerial victories (18%).

    Vietnam
    MiG-21s obtained 53 air-to-air kills with their AA-2 „Atoll” missiles, from an unknown number of launchings.
    At least three MiG-21s, and all of the MiG-17s and MiG-19s (J-6s) made the remaining 37 kills, from their 90 total, with their 23 mm, 30 mm and 37 mm cannon

    Straty, tylko samoloty w air combat
    Wietnam Północny 131 (North Vietnam claim); 195 (US claim)
    USA 128 (US Claim), 266 (North Vietnam claim)
    Wietnam Pd 72

    Ogólny wniosek: walki powietrzne to był raczej margines, a działka były ważne. Zresztą od tamtej pory są zawsze w standardzie.

  103. @wo
    „Trzeba się było na to oburzać w 1979, gdy ta płyta wyszła. Albo gdy zrobili ekranizację w 1985.”

    Jako że w liceum miałem małego szmergla na punkcie filmu i obejrzałem go chyba ze 100 razy to jeszcze mi się nasuwa że 70s to był moment kiedy National Front zaczął wyłazić mocno spod kamienia i w filmie wizualnie do tego nawiązywali z ulicznymi wiecami i ganianiem „Pakis”.
    To chyba nawet się wzmogło za czasów Maggie i po Falklandach. „Would you like to see Britannia rule again?” To przecież „they say it would be wine and roses if England was for Englishmen again” tylko w bardziej pretensjonalnym watersowskim stylu. Ciekawe co by Strummer powiedział o tym wszystkim. Pewnie coś jak to:
    https://youtu.be/mLxmZWTvSA8

  104. Rany, dzięki, panowie, bo już myślałem, że ze mną coś nie tak. Czytam o tym Watersie w skórzanym płaszczu z młotkami na rękawie, i myślę – rany, wpadłem do alternatywnego wszechświata, gdzie nie ukazał się The Wall. Już zaczynałem sprawdzać, co się jeszcze nie zgadza.
    Na szczęście (???) to nasz świat, ten co poprzednio. Gdzie buce, które nie oglądają kanonicznych filmów, ośmielają się pisać w gazetach o kanonicznych muzykach (albo oglądają, ale nic im się nie kojarzy – nie wiem, co gorsze).

    Oczywiście, że Waters odleciał zupełnie, i na jego koncert bym nie poszedł, ale talent nie wybiera i przecież nie przestanę Walla słuchać.

  105. „Oczywiście, że Waters odleciał zupełnie, i na jego koncert bym nie poszedł, ale talent nie wybiera i przecież nie przestanę Walla słuchać.”

    mnie jakoś nie ciągnie, i tak znam na pamięć, a talent wybrał również masę osób, które nie schlały się putinówką.

  106. @słuchanie Watersa

    Odkąd Waters zaczął głośniej onucować po wybuchu wojny, trochę życzliwszym uchem zacząłem wsłuchiwać się w post-rogerowe płyty PF, które wcześniej miałem za zbyt gilmourowo-cukierkowe i takie jakieś sentymentalno-nijakie. Już wolałem solowego Watersa, zwłaszcza, że jedną z moich ulubionych płyt PF jest – mocno niedoceniane – ostatnie cięcie.
    Po najnowszych odsłuchaniach doszedłem jednak do wniosku, że 'Momentary lapse of reason’ czy 'Divison bell’ to całkiem przyzwoite płyty, nawet jeśli wrażenie cukierkowości jest wciąż obecne.

  107. @pewuc
    „Rany, dzięki, panowie, bo już myślałem, że ze mną coś nie tak. Czytam o tym Watersie w skórzanym płaszczu z młotkami na rękawie, i myślę – rany, wpadłem do alternatywnego wszechświata, gdzie nie ukazał się The Wall. Już zaczynałem sprawdzać, co się jeszcze nie zgadza.”

    Waters będzie miał jutro koncert we Frankfurcie i była już próba (nieudana) zablokowania imprezy na drodze sądowej. Ale z tego co słyszałem i czytałem nie czepiają się go o płaszcz i młotki, tylko o antysemityzm.

  108. @cmos
    „tylko o antysemityzm.”

    Też przecież zarzut wyssany z palca, jest krytyczny wobec polityki państwa Izrael (jak spora część obywateli Izraela, a także Jors Truli).

  109. @wo
    „Też przecież zarzut wyssany z palca, jest krytyczny wobec polityki państwa Izrael (jak spora część obywateli Izraela, a także Jors Truli).”

    No właśnie podobno nie, był w zeszłym roku dość głośny wywiad z Gillmourami (znaczy z nim i jego żoną) i właśnie mówili że w życiu nie spotkali kogoś tak nienawistnego w stosunku do Żydów i że to czysty antysemityzm a nie tylko „krytyka Izraela” (w której łączę się oczywiście z Jorsem Trulim, Izrael zmierza prosto w kierunku gorszej wersji 80’sowego RPA)

  110. @embercadero
    „No właśnie podobno nie, był w zeszłym roku dość głośny wywiad z Gillmourami ”

    „Wywiad z Gilmourami” nie może być podstawą do zarzutów karnych.

  111. @wo

    Ja tylko mówię ze to nie do końca wyssane z palca i powołuję się na opinię kogoś kto niewątpliwie zna go dość dobrze i mówił o tym publicznie. Owszem to nie materiał na zarzuty karne ale na publiczne skancelowanie jak najbardziej. Może sobie kochać Putina i jego bandytów ale nienawiść rasowa to już zdecydowanie jest ten jeden most za daleko.

  112. @embercadero
    „na publiczne skancelowanie jak najbardziej”

    Każdy sobie może publicznie kancelować za co chce, ja nadal będę słuchać tych płyt (na koncert raczej nie pójdę, ale ja w ogóle jestem mało koncertowy).

  113. Tłumaczenie „The Wall” na „Ściana” jest tak głupie i tak ewidentnie nie pasujące do tekstów, że będę wycinać antywatersowe komcie choćby za to. Jako muzyka i poetę nadal go bardzo cenię zresztą.

  114. > czysty antysemityzm a nie tylko „krytyka Izraela” (w której łączę się oczywiście z Jorsem Trulim, Izrael zmierza prosto w kierunku gorszej wersji 80’sowego RPA)

    Według definicji IHRA przyjętej przez Partię Pracy antysemityzmem jest krytyka apartheidu w Izraelu ponieważ jest to nazywanie Żydów tworzących Izrael rasistami.

    „Denying the Jewish people their right to self-determination, e.g., by claiming that the existence of a State of Israel is a racist endeavor.”

    > Wywiad z Gilmourami

    Widzę tylko tweety. Polly „don’t call me Gilmour” Samson napisała „Sadly @rogerwaters you are antisemitic to your rotten core. Also a Putin apologist and a lying, thieving, hypocritical, tax-avoiding, lip-synching,misogynistic, sick-with-envy, megalomaniac. Enough of your nonsense.” co David Gilmour po prostu retweetował.

    Partia Pracy w tym samym czasie pod w/w pretekstem przeprowadziła typową lewicową czystkę. Parlamentarzysta tweetuje „Roger Waters has a long history of vile attacks against Jewish people.” i wystąpił do Home Office o wstrzymanie koncertu w Manchesterze ponieważ dekoracja jest ta sama co w filmie…

    Nie wiem jakie są sympatie autorki tekstów do albumu Pink Floyd w którym w zasadzie nie ma tekstów, ale w kontekście to wygląda na taką garden variety obelgę niż coś konkretnego.

  115. „Denying the Jewish people their right to self-determination, e.g., by claiming that the existence of a State of Israel is a racist endeavor”

    Nie jestem prawnikiem, ale chyba jest różnica między „existence of State of Israel is racist endeavor” i „current shape of State of Israel is similar to apartheid”

    Co do samego Rogera Watera i jego występu: nienawidzę popularnego w Stanach (wśród kręgów uprawiających cancel culture zwłaszcza) trendu do łapania czegokolwiek wyrwanego z kontekstu i wpadania w wielkie oburzenie. Widocznie niektórzy inteligencją dorównują narzędziom worda wyszukującym określone frazy i niezdolnym do analizy kontekstu.
    Co nie oznacza, że występ od razu jest w porządku, ale analiza czy przy okazji oficjalnie anty-nazi występu RW nie przemyca jakiś dogwhistlów czy antysemickich sugestii to nie jest coś czym mam ochotę sie zajmować.
    Koncert to koncert, jeśli ktoś lubi jego twórczość to nic mi do tego, jako osoba Roger Waters jest paskudny.
    Osobiście w takiej sytuacji wybieram canceloowanie kieszeni takiej osoby. Jeśli mam kupiony album to z czystym sumieniem go słucham.
    Jeśli nie mam, to z czystym sumieniem go piracę.

  116. @mtg
    „nie przemyca jakiś dogwhistlów ”

    Jakby pan posłuchał tej płyty kiedyś to by pan zauważył, że tam są wsamplowane niemieckie bombowce i przemówienie Hitlera. Cała płyta jest o faszyzmie, a zwłaszcza halucyjacje głównego bohatera (nie wierzę że istnieją ludzie potrzebujący wikipedycznego streszczenia The Wall, ale proszę)

    The drugs kick in, resulting in a hallucinatory on-stage performance („The Show Must Go On”) where he believes that he is a fascist dictator, and that his concert is a Neo-Nazi rally, at which he sets brownshirt-like men on fans that he considers unworthy („In the Flesh”). He proceeds to attack ethnic minorities („Run Like Hell”), and then holds a rally in suburban London, symbolising his descent into insanity („Waiting for the Worms”). Pink’s hallucination then ceases, and he begs for everything to stop („Stop”). Tormented with guilt, Pink places himself on trial for „showing feelings of an almost human nature” before his inner judge orders him to „tear down the wall” („The Trial”). This is the opening of Pink to the outside world („Outside the Wall”).

  117. > jest różnica między „existence of State of Israel is racist endeavor” i „current shape of State of Israel is similar to apartheid”

    Bo to w ogóle nie jest prawna definicja jaką Labour stosuje.

    Za to 5 z 11 przykładów antysemityzmu dotyczy krytyki Izraela. Jest tam na przykład standard PiSowski „Applying double standards by requiring of it a behavior not expected or demanded of any other democratic nation.”; czy „Holding Jews collectively responsible for actions of the state of Israel.”

    Oczywiście formalnie to ze wszechmiar słuszne. Tak jak stanowisko ministra Czarnka, że nie można wszystkich Polaków ukazywać jako jako naród antysemicki. Tylko że w praktyce to nie można ukazywać nikogo a nawet mieć wątpliwości.

  118. @wo
    ale ja nie mówię o płycie jako takiej, tu nie ma żadnych wątpliwości i nie potrzeba przeklejać wikipedii, dlatego określiłem (skrajnie upraszczając) the wall jako „oficjalnie anti-nazi”
    Natomiast da się przy okazji koncertu dorysować tu jakiś znaczek, to coś zmienić, tu mrugnąć okiem, tak by ci co mają wiedzieć, wiedzieli o co chodzi.
    To miałem na myśli pisząc „czy nie przemyca jakiś dog-whistlow”. Nie w oryginalnym utworze, tylko w oprawie tego konkretnego koncertu – którego w całości nie widziałem, stąd diabłu ogarek, że może coś tam gdzieś jest pochowane, ale nie zamierzam tego szukać.
    Wyszukiwanie takich rzeczy jest na dłuższą metę bez sensu, bo znacznie łątwiej znaleźć takie sygnały, których nie było ale szukający je sobie wyobraził.

    Nie widziałem żadnej rzeczowej analizy która byłaby w stanie pokazać cokolwiek nie pasującego do oryginalnego The Wall, natomiast bardzo dużo głupiego oburza („w zadnym wypadku nie wolno zakłądać nazistowskiego munduru”) i troszeczkę radochy u antysemitów.

    Sformułowanie „Co nie oznacza, że występ od razu jest w porządku” oznacza tylko tyle, że dopuszczam możliwość że na koncercie dołożył coś ekstra do oryginału, czego nie widziałem, więc nie wiem, a nie że wiem na pewno że występ miał zakamuflowane przesłanie.
    Myślałem, ze to oczywiste

  119. @mtg
    „Natomiast da się przy okazji koncertu dorysować tu jakiś znaczek, to coś zmienić, tu mrugnąć okiem, tak by ci co mają wiedzieć, wiedzieli o co chodzi.”

    Ale co tu jeszcze można dokleić, skoro Pink w halucynacyjnej sekwencji otwarcie JEST faszystą? On już nie bardzo może być bardziej rasistowski.

  120. @wo
    nie wiem. nie jestem ekspertem i nie widziałem koncertu. To że ja nie wiem, nie oznacza, że coś nie istnieje.
    Niestety moje OCD zawsze wymaga ode mnie wrzucenia takiego zastrzeżenia „być może coś mogłoby się wydarzyć, ale nie ma na to dowodu a poza tym nie ma to znaczenia” i zawsze potem ludzie się czepiają, że się nie wydarzyło i rozstrzygnięcie tej kwestii, któa jest bez znaczenia, staje się nagle sprawą życia i smierci.

  121. Nie widziałeś żadnego koncertu The Wall? Nawet tego berlińskiego sprzed 33 lat, pokazywanego wielokrotnie w telewizji?

    Przecież tam Waters przebierał się dokładnie tak samo. W Berlinie.

  122. A czy ty widziałeś rzeczony koncert sprzed kilku dni w całości i w każdym detalu? Ja nie.

    Od początku moje stanowisko jest takie, że cały oburz na zdjęcia jest bez sensu, bo to nie jest nic nowego i przesłanie jest od lat znane i nie ma nic wspólnego z promowaniem nazizmu, stąd cała imba jest bez sensu bo nie ma dla niej żadnych przesłanek czyli dokładnie jak wy.

    Dołożyłem tylko mały caveat dla bezpieczeństwa, że to wszystko jest „brakiem dowodów na występowanie problemu”, a nie „dowodem że problemów na pewno nie ma, nie było i nie będzie”, że istnieje teoretyczna możliwość, że tym razem jednak coś było zmienione tak by sens występu był inny – tyle, ze dowodów na takie zmiany nie ma i nikt z imbujących takich powodów nawet nie próbuje pokazać.
    To w żadnym wypadku nie jest twierdzenie, ze jest się do czego przyczepić, o co mnie bez sensu grillujecie.
    Zakładam, że „Waters przebierał się dokładnie tak samo”. Po prostu dodałem, że być może coś tam było tym razem inaczej, nie widziałem i szukał nie będę, to nie jest w żadnym wypadku oskarżenie.

    Jakiś przykład co to mogłoby być? Gdyby Pink w swej wersji full nazi miał na mundurze Tryzuba, albo flagę trans, to byłoby się o co czepiać. Gdyby. Ale nic takiego nie widziałem i nie chce mi się szukać.

  123. > Gdyby Pink w swej wersji full nazi miał na mundurze Tryzuba, albo flagę trans

    To byłaby jakaś desakracja jak tęczowe maryjki?

    Gdy Waters umieścił gwiazdę Dawida na świni, Liga Przeciw Zniesławieniom orzekła, że w kontekście materiału nie jest to antysemityzm. Antysemickia okazała się animacja gdzie zrzucanie bomb w kształcie gwiazdy Dawida odbywało się zbyt blisko zrzutu dolarów sugerując jakiś związek.

    Parę lat później, 10 lat temu, Liga dojrzała do stwierdzenia że Waters jednak jest antysemitą ponieważ popiera organizację BDS wzorującą się na pokojowej walce z apartheidem w RPA. Koronnym argumentem okazało się, że Waters wystąpił w Turcji, a więc stosuje podwójne standardy wobec demokracji Izraela.

    Trasa koncertowa trwa od lipca zeszłego roku, w tym roku wznowiona w marcu. Najwcześniej odwołano koncert w Krakowie przez sprzeciw rady miasta. W Niemczech próbowano odwołać ale Waters poszedł do sądu. Dlaczego afera akurat po Berlinie? Wydaje się, że zaczęło się od tweeta ambasady Izraela tydzień po koncercie.

    Otóż Waters obraził pamięć ofiar Holocaustu poprzedzając w animacji imię Anny Frank wspomnieniem palestyńskiej dziennikarki Shireen Abu Akleh. Inne wymienione ofiary takie jak Sophie Scholl, Masha Amini i George Floyd też nie zostały zabite w obozach koncentracyjnych, ale jako niesmaczne wskazano jescze tylko imię Rachel Corrie rozjechanej w strefie Gazy przez wóz opancerzony.

  124. @❡

    „Widzę tylko tweety”

    Natomiast ja sobie zafundowałem ze zniżką („Buy It Now And Join The Million Person Online March Against Antisemitism”) obejrzenie filmu „Wish You Weren’t Here – The Dark Side of Roger Waters” Iana Halperina i muszę powiedzieć, że jest to tak manipulacyjna zszywka na okrętkę w stylu dziennika telewizyjnego z lat 80. albo obecnego TVP Info, że w moim odbiorze wręcz ociepliła wizerunek Watersa i propagowanej przez niego akcji BDS, a jeśli miała wspomóc racje państwa Izrael, no to sorka, ale nie wspomogła.

  125. @mbied
    „w moim odbiorze wręcz ociepliła wizerunek Watersa”

    Cała ta dyskusja sprawiła, że se puściłem „The Wall” i „Final Cut”. To jednak jest wielki artysta.

  126. @embercadero
    „Po tym jak [system ZSRR] wymordował większość utalentowanych konstruktorów w latach 30tych”
    Jak można być aż tak krótkowzrocznym? Rozumiem, że to system totalitarny, noale jednak wydawać się mogło, że nie aż tak krótkowzroczny. Kolejne pokolenie techników musiało brać pod uwagę zagrożenie bezpośrednie (więzienie lub śmierć) i być bardziej ryzykownym lub mniej inteligentnym. Podsumowując – ujemne sprzężenie zwrotne.

  127. @embercadero
    > Po tym jak wymordował większość utalentowanych konstruktorów w latach 30tych
    Nie znam się na czołgach, ale samoloty mnie interesowały. I nie przypominam sobie żadnego nazwiska zamordowanego utalentowanego konstruktora. Tupolew, Pietalkow, Miasiszczew trafili do specjalnego łagru (swoją drogą, jako dziecko dostałem książkę „Konstruktor latających olbrzymów” o Miasiszczewie, gdzie napisano o tym łagrze tak, by nie napisać), z którego wyzwolił ich Barbarossa. Ale łagier, a nie śmierć. Polikarpowa, swojego najlepszego konstruktora myśliwców, odsunęli (nawiasem mówiąc, tu jak hiena zachować się mieli Mikojan z Guriewiczem, biorąc najbardziej obiecujący projekt i zakładając własne biuro — później powstał z tego Mig-3*) — faktycznie zaszkodzili więc sobie (a Polikarpowa to zniszczyło, ale znowu — nie chodzi o egzekucję), tyle że nie w tak odmalowanym stopniu.

    > wspomniane Migi to proste rozwinięcie jeszcze hitlerowskich designów
    Coś poza skośnymi skrzydłami i jednym silnikiem w kadłubie w Mig-15/17? Bo w innych nic.
    Zamiast wskazywać na Niemcy, wskazałbym raczej na Wielką Brytanię — to silniki stamtąd stworzyły sukces Miga-15.

    Rosja miała wysoko postawione badania na aerodynamiką (CAGI). Tu byli nieźli. Z silnikami szło gorzej, choć jest kwestia punktu odniesienia, bo od Zachodu gorzej, ale właściwie byli jedynymi poza Zachodem, który coś osiągał (Chiny chyba nadal sobie nie radzą). Najgorzej szło im z elektroniką.


    *) Inna rzecz, że najwięcej złego się mówi o Jakowlewie, który bardzo opierał swoją karierę na znajomościach partyjnych.

  128. Nie wiem co jest racją państwa Izrael, wydaje mi się że jego istnienie nie wymaga okrucieństwa, choć już Golda Meir z jakiegoś powodu stwierdziła że nie ma czegoś takeigo jak Palestyńczycy. To raczej racji polityków Izraela nie da się zrozumieć.

    W Polsce Bilewicz nie dostaje profesury, instytutowi Engelking nie daje się pieniędzy, ale oni zajmują się sprawami wrażliwymi. Polityka Izraela jest na takim etapie, że nawet matematyk taki jak Oded Goldreich może zostać posądzony o wspieranie BDS przez jakiegoś Czarnka jakich tam nie brakuje, nie dlatego że nie wspiera, a jest po prostu na lewo od takich przywódców lewicowych jak ultranaconalista Naftali Bennett.

  129. @pak4

    Mig-15: silnik brytyjski silnikiem brytyjskim (nie wiedziałem, co za debile) ale podobieństwo do Focke Wulfa Ta-183 przypadkowym z pewnością nie jest. Zresztą amerykanie też z niego zerżnęli rworząc F-86, tylko ciut mniej.

    Co do łagrów: niewątpliwie masz rację że najbardziej znanych nie zamordowali tylko zamknęli w łagrze (wspomnianego Korolewa też i o mało tam nie umarł), ale wielu innych mniej znanych i niżej w hierarchii z pewnością zabili. Nie jestem aż taki mocny w rapierach by rzucać z rękawa przykładami ale wielokrotnie w rożnych kontekstach inżynierskich widziałem tekst o młodym obiecującym który miał rewolucyjne designy, no i co z tego jak skończył w rowie w 37-ym.

  130. @embercadero:
    > Mig-15: […] podobieństwo do Focke Wulfa Ta-183 przypadkowym z pewnością nie jest.
    Na pewno zapoznanie się z niemieckimi projektami ułatwiło im pracę i przyspieszyło postęp. Niemniej, wynik wyszedł własny. I o ile jeszcze Mig-17 był blisko powiązany, to potem już tak nie było, a jeszcze przynajmniej Mig-21 miał świetną opinię, jako konstrukcja.

    > „wielokrotnie w rożnych kontekstach inżynierskich widziałem tekst o młodym obiecującym który miał rewolucyjne designy, no i co z tego jak skończył w rowie w 37-ym.”
    Fakt, mieli dużo rewolucyjnych designów w latach 30-tych, ale designy łatwo jest chwalić, trudno jest dopracować.

    Zresztą wzmiankowana książka o Miasiszczewie jest tu ciekawa. Po wyjściu z łagru dostał zadanie przejęcia „osieroconej” produkcji Pe-2. Pierwszy który zastąpił zmarłego Pietalkowa (nazwiska nie pomnę, książki pod ręką nie mam) był właśnie takim młodym, zdolnym, z rewolucyjnymi pomysłami. Szybko się go pozbyli (losów nie znam — autor jest genialny w przemilczeniach*), co tylko przysłużyło się frontowi. Bo rewolucyjne pomysły na kabinę ciśnieniową, by z bombowca zrobić myśliwca wysokościowego to jedno, a dopracowanie konstrukcji, czy choćby reagowanie na ograniczenia w dostępie do materiałów, to drugie. I tym się zajął Miasiszczew. Zresztą, jeśli wierzyć autorowi (Gaj), to dość dosłownie — konstruktorzy poszli z papierem ściernym szlifować źle złożone blachy, by samoloty zaczęły latać szybciej…


    *) Po 89-tym czytałem artykuł prasowy tegoż autora, gdzie wreszcie mógł opowiedzieć o tym „specjalnym oddziale konstruktorskim”, w jakim Tupolew z uczniami siedzieli. Niestety, jak to notka prasowa — i mało, i późno, i już dawno zgubione…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.